CIEŃ PRZESZŁOŚCIJak trauma i poczucie bezpieczeństwa wpływają na nasze życie? Perspektywa poliwagalnaLena zawsze czuła, że coś jest z nią nie tak. Gdy wchodziła do pokoju pełnego ludzi, serce zaczynało bić szybciej, dłonie drżały, a oddech stawał się płytki. Unikała kontaktu wzrokowego, a jej ciało napinało się, jakby spodziewała się ataku. W takich momentach często nie wiedziała, co powiedzieć – jej umysł nagle się wyłączał, jakby ktoś odciął zasilanie. Nie rozumiała, dlaczego tak się dzieje, ale z czasem nauczyła się, że najlepiej po prostu unikać sytuacji, które mogłyby ją narazić na ten nieprzyjemny stan. W dzieciństwie dorastała w domu pełnym napięcia. Ojciec miał zmienne nastroje – jednego dnia śmiał się i przytulał, a następnego krzyczał i trzaskał drzwiami. Lena nigdy nie wiedziała, czego się spodziewać. Czasem czuła, że jest dla niego niewidzialna, a czasem, że wystarczy jeden niewłaściwy ruch, by wywołać burzę. Matka, zamrożona w swojej bezradności, rzadko stawała w jej obronie. Lena nauczyła się więc jednej rzeczy: nie zwracać na siebie uwagi. Jej ciało zapamiętało ten stan – gotowość do unikania, ukrywania się, a kiedy to nie działało, odcięcia od wszystkiego, co działo się wokół. Jako dorosła kobieta próbowała prowadzić normalne życie. Miała pracę, znajomych, ale w głębi duszy czuła się samotna. W nowych sytuacjach jej ciało instynktownie wchodziło w tryb walki, ucieczki lub zamrożenia. W kontaktach z innymi często wydawała się „nieobecna” lub „zimna”, ale w rzeczywistości była sparaliżowana lękiem, którego nawet do końca nie rozumiała. Była dobra w analizowaniu swoich zachowań, ale to nie pomagało – wiedza o tym, że „nie powinna” się tak czuć, nie zmieniała faktu, że tak właśnie było. Pewnego dnia trafiła na terapeutkę, która mówiła o teorii poliwagalnej. Gdy usłyszała, że jej reakcje – napięcie, unikanie kontaktu, uczucie pustki – są naturalnym mechanizmem ochronnym układu nerwowego, poczuła ulgę. Po raz pierwszy ktoś powiedział jej, że nie jest „zepsuta” – jej ciało po prostu nauczyło się, że świat jest niebezpieczny i że jedynym sposobem na przetrwanie jest wieczna czujność albo odcięcie się od emocji. To zmieniło wszystko. Zamiast walczyć ze sobą, zaczęła uczyć się łagodności wobec własnego ciała i reakcji. Krok po kroku, dzień po dniu, zaczęła pracować nad poczuciem bezpieczeństwa. Najpierw w małych rzeczach – skupiała się na spokojnym oddechu, zwracała uwagę na dźwięki, które ją uspokajały, na zapachy, które przywoływały miłe wspomnienia. Zaczęła pozwalać sobie na ruch – długie spacery, lekkie ćwiczenia, taniec w zaciszu własnego mieszkania. Ale najtrudniejsza była praca nad relacjami. Przez lata nauczyła się, że ludzie nie są bezpieczni, że lepiej nikomu nie ufać. Powoli, ostrożnie, zaczęła otwierać się na kilka bliskich osób. Uczyła się, że może mówić o swoich uczuciach, że nie każda bliskość oznacza zagrożenie. Z czasem zaczęła zauważać, że jej ciało reaguje inaczej – serce nie biło już tak szybko, kiedy ktoś do niej mówił, a napięcie w ramionach stopniowo ustępowało. Pewnego wieczoru, siedząc w kawiarni, uświadomiła sobie coś niezwykłego – była wśród ludzi i czuła się… spokojna. Jej ramiona były rozluźnione, oddech płynął swobodnie. Kiedy barista się do niej uśmiechnął, odwzajemniła uśmiech – i nie była to wymuszona reakcja, ale coś naturalnego, płynącego z głębi jej ciała. Po raz pierwszy od lat czuła się naprawdę obecna. To był początek nowego życia. Życia, w którym nie musiała już uciekać ani zamrażać się w strachu. Jej układ nerwowy powoli uczył się nowej prawdy – że może być bezpieczna. I że zasługuje na to, by żyć naprawdę. Perspektywa poliwagalna, oparta na teorii poliwagalnej Stephena Porgesa, pokazuje, jak nasz układ nerwowy autonomiczny reaguje na poczucie bezpieczeństwa lub zagrożenia i jak wpływa to na nasze życie. „Spoglądanie na otoczenie przez poliwagalne okulary pozwala nam zrozumieć zachowania, których nie znosimy u siebie i u innych, oraz dostrzec w pozornie irracjonalnych lub agresywnych działaniach naturalną reakcję na świat, w którym wszyscy żyjemy. Świat przepełniony niekończącymi zagrożeniami, obawami czy niepokojami, które wyzwalają instynkty przetrwania wpisane w nasz organizm przez tysiąclecia ewolucji. Dzięki PVT możemy także pojąć chwile, kiedy naszym ciałem sterują instynkty pozostające poza naszą świadomą kontrolą lub gdy robi ono coś, czego mózg raczej nie pochwala. Wielu osobom cierpiącym z powodu traumy lub chronicznego lęku jeszcze trudniej zrozumieć ich doświadczenia z powodu zdezorientowania i różnych wątpliwości. To, co dzieje się z nimi i w ich ciałach, pozostaje zagadką.”* Teoria poliwagalna mówi, że nasz autonomiczny układ nerwowy działa w trzech głównych trybach: - Stan zaangażowania społecznego (ventral vagal) – aktywowany, gdy czujemy się bezpiecznie. Sprzyja otwartości, więziom społecznym i spokojowi; - Stan walki/ucieczki (sympatyczny) – uruchamiany w sytuacji zagrożenia, powoduje stres, lęk, napięcie; - Stan zamrożenia (dorsal vagal) – aktywowany w sytuacjach ekstremalnego zagrożenia, prowadzi do wycofania, depresji, odcięcia od emocji. Jeśli często doświadczamy poczucia zagrożenia (np. w dzieciństwie lub w stresujących warunkach życia), nasz układ nerwowy może dominować w trybie walki/ucieczki lub zamrożenia, co wpływa na zdrowie psychiczne i fizyczne. „Teoria poliwagalna rzuca na nią nowe światło. Żyjemy w świecie, którego z założenia mamy się bać. Politycy i dziennikarze wywołujący wściekłość oraz strach. Algorytmy cyfrowe sprawiające, że wizyty w cyberprzestrzeni wyglądają jak zapowiedź końca świata. Godziny spędzone na doprowadzającym do szału siedzeniu w korku albo myśleniu o zbliżających się terminach w pracy. Pracownicy wykorzystujący arkusze pełne liczb, aby nas ocenić i uszeregować. Wszystko, co związane z przetrwaniem globalnej pandemii. Niezależnie od tego, czy są one przypadkowe, czy (jak to niestety często bywa) zamierzone, jesteśmy zalewani lawiną sygnałów i znaków, które nasze ciało i mózg przetwarzają z użyciem tych samych dróg nerwowych, które niegdyś były zarezerwowane dla rzadkich zdarzeń zagrażających życiu. Smutna prawda jest taka, że wielu z nas żyje obecnie z wszechobecnym strachem, chronicznym lękiem i traumą, która jest nie tylko uciążliwa na poziomie powierzchownym, ale także niesie ze sobą bardzo realne konsekwencje dla naszego zdrowia i jakości życia. Dla wielu (a być może większości) z nas trauma stała się sposobem na życie – nawet jeśli jej nie dostrzegamy. Niektórzy z przekonaniem twierdzą, że traumy doświadczają tylko weterani wojenni lub ofiary napaści. To po prostu nieprawda. Pomyśl o naszych układach i narządach jak o silnikach, które mogą zostać przeciążone aż do zalania lub zablokowania. Kiedy tak się dzieje na porządku dziennym, stajemy się niespokojni, przytłoczeni i wypaleni. Tracimy też na zdrowiu w bardzo realny sposób i zwiększa się prawdo podobieństwo, że padniemy ofiarą praktycznie każdej choroby fizycznej lub psychicznej, jaka istnieje. Życie w ciągłym strachu to życie w ciele odwróconym od zdrowia, rozwoju, regeneracji, szczęścia i poszukiwania towarzystwa. Życie krótsze i trudniejsze. Ten stan jest jak maszyna do zabijania, która w zwolnionym tempie zżera nasze ciało i ducha, powodując realne szkody w narządach, kiedy działa jak otępiający lub dysocjacyjny depresant, przez który nie możemy cieszyć się z każdego dnia. Zmienia też nasze doświadczanie świata – zwykle na gorsze. Gdy nie czujemy się bezpiecznie, nasze własne zmysły modyfikują swoje działanie. Bodźce smakują, wyglądają, pachną i brzmią inaczej. Uwielbiane przez nas niegdyś aktywności tracą swój blask. Nasza zdolność do życia, uczenia się i krytycznego myślenia znika na rzecz natychmiastowej potrzeby przetrwania. Łatwo nami manipulować, przez co poddajemy się poleceniom najbardziej tchórzliwych i cynicznych osób z otoczenia. W skrócie: kiedy w ogóle nie czujemy się bezpiecznie, wszystko jest zwyczajnie gorsze, niż mogłoby być. Cierpi na tym nasze zdrowie fizyczne i psychiczne, a otępienie staje się normą. Istnieje jednak przeciwieństwo tej ponurej wizji. Tak jak ciągłe poczucie zagrożenia przekształca nasze ciało, tak jest też rodzaj magii, która pojawia się, gdy czujemy się bezpieczni. Nasze ciało i mózg działają lepiej. Narządy i układy anatomiczne wchodzą w fizjologiczny stan zdrowienia, który przygotowuje nas do lepszej i szybszej regeneracji po właściwie każdej fizycznej lub psychicznej dolegliwości. Nasza zdolność do życia, śmiania się oraz kochania (pożyczając oklepany zwrot z plakatów motywacyjnych) w pewien sposób się włącza. Stajemy się bardziej kreatywni, ciekawi, inteligentni, towarzyscy i zabawni. Pozbywszy się pancerza ochronnego, możemy pokazać blask naszego współczującego, życzliwego, twórczego i kochającego wnętrza. Bezpieczne życie to dobre życie – które sprawia, że innym wokół nas również żyje się lepiej. Teoria poliwagalna wyjaśnia uzdrawiającą i przemieniającą moc samego poczucia bezpieczeństwa oraz niebezpieczną i traumatyczną moc ciągłego poczucia zagrożenia. Nadaje także znaczenie wielu zagadkom traumy, a także wyjaśnia, w jaki sposób ulotne zdarzenia mogą utkwić w nas i przekształcić nasze ciało w sposób doświadczany przez wielu, ale rozumiany przez niewielu. Z tego nowego zrozumienia wyłania się pełne optymizmu i nadziei spojrzenie na świat”* *Cytat pochodzi z książki S. Porges, S.W. Porges "Jak trauma i poczucie bezpieczeństwa wpływają na nasze życie" Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego ** Dziękujemy Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki. POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|