POTYCZKI SŁOWNE"DoSłownie. Rzecz o porozumiewaniu się"Renata przestała w końcu rozmawiać. Zamknęła się w sobie. Ile można próbować i dostawać po głowie. Wiedziała od zawsze, że dialog jest w relacjach niezwykle istotny, rozumiała, że należy tak komunikować się z drugim człowiekiem, by nas zrozumiał, by nie czuł się atakowany, by czuł się bezpieczny. Zdawała sobie sprawę, że komunikując się, możemy wyrazić miłość, wdzięczność, współczucie, chęć niesienia pomocy, ale także przekazać swój punkt widzenia. Nauczona była w swoim domu rodzinnym, że jedną z podstaw dobrego życia jest sztuka porozumiewania się. Ale w praktyce nie było to łatwe. Stefan był raptusem. Wiedziała o tym, że z nim należy postępować z bardzo dużym wyczuciem, dlatego stąpała jak po lodzie dla wspólnego, jak jej się wówczas wydawało, dobra. Ale każda jej subtelna sugestia, a czasami nawet wyrażenie wdzięczności czy podziwu wywoływało w nim emocje, których nikt się nie spodziewał. Zawsze szukał podtekstu, zawsze rozmowa stanowiła dla niego okazję do zaatakowania drugiej strony. Traktował wymianę zdań jako okazję do rozgrywki, w której musiał odnieść zwycięstwo, szukał w rozmowie „nagrody wyłącznie dla siebie.”* Jak napisała w wydanej parę dni temu książce pt.: „DoSłownie. Rzecz o porozumiewaniu się” Magdalena Trus-Urbańska: „ (…) I wówczas nie o relacje chodzi, tylko nażarcie ego, tak by syte było do następnego razu. Do kolejnej potyczki na patyczki słowne.”* Porozumiewanie się ludzi między sobą może być źródłem dobra, ale może też spowodować rozpad wielu relacji i nieść ze sobą wiele emocji powodujących zamieszanie, nie tylko wewnętrzne. Rozmowy, dopóki dwie strony są na nie gotowe, są sposobem na rozwiązywanie konfliktów i sytuacji problemowych. Za pomocą słowa możemy przekazywać myśli, uczucia, wyrażać nasze pragnienia, ale słowem można posługiwać się w różny sposób i w różnym celu. Dla Stefana stanowiły narzędzie, za pomocą którego wyrażał złość, nienawiść, pogardę. Zależało jemu na zranieniu i na upokorzeniu drugiego człowieka. Relacja Renaty i Stefana rozpadła się. Jedna ze stron nie rozumiała, że rozmowa polega na wymianie zdań, której celem jest wyjaśnienie racji i zbliżenie stanowisk, której celem miało być wspólne dobro, wspólne piękne życie. Do Stefana nie docierało, że dwie osoby to z reguły dwa różne punkty widzenia. I ta różność może ubogacać związek, o ile będziemy chcieli, po pierwsze - w sposób jasny i zrozumiały dla rozmówcy mówić, bez atakowania, oskarżeń i nadmiernego zaabsorbowania sobą, ale także - o ile będziemy chcieli słuchać i słyszeć. Chodzi o to, by słuchać „z uważnością i życzliwością albo inaczej, z życzliwą uważnością drugiego człowieka, po to, by go zrozumieć, a nie natychmiast mu odpowiedzieć. Słucham jego, a nie tego, co myślę na temat tego, co słyszę.”* Nie zawsze w komunikacji musi być natychmiastowa reakcja, to nie ping-pong, w którym liczy się szybkie odbicie piłeczki, tu nie o refleks i błyskotliwość chodzi. To umiejętność stworzenia płaszczyzny bezpiecznej dla siebie i dla drugiego człowieka, w której w jasny, czytelny i zrozumiały sposób sformułujemy nasze myśli bez strachu przed oceną, ale w której nauczymy się także słuchać i słyszeć innych. W której damy możliwość wypowiedzenia się naszemu partnerowi i zechcemy go zrozumieć. A zrozumienie to niekoniecznie przyznanie racji, uleganie, zrezygnowanie z własnego zdania. Sztuka komunikacji to sztuka budowania płaszczyzny, w której zrozumiemy wartość milczenia. Nie tego, które ma na celu danie komuś czegoś do zrozumienia, domyślenia się tego, co my mamy na myśli, ukarania go, ale milczenia będącego niemówieniem, którym „robi się miejsce na słuchanie i przyjmowanie tego, co się słyszy, bez przymusu natychmiastowego odpowiadania. Chodzi o to, by milczeć przez chwilę na siebie, żeby pomieścić treści drugiego człowieka (…) Nie chodzi o to, by przyjmować bezkrytycznie, zgadzać się bezrefleksyjnie, rzecz w tym, żeby odroczyć odpowiadanie. Dosłuchać do końca. W finale wypowiedzi bowiem czasami ukryta jest esencja. Niedotarcie do niej to jakby pozbawić się szansy na sukces zrozumienia i porozumiewania.”* O błędach komunikacji napisano wiele. Wydano dużą ilość książek, napisano sporo publikacji. My również często na naszym blogu umieszczałyśmy posty i cytaty dotyczące porozumiewania się. Parę dni temu została wydana kolejna książka dotycząca tego tematu pt.: „DoSłownie. Rzecz o porozumiewaniu się”. Jest ona inna niż te, które do tej pory udało nam się przeczytać. Jej autorka – Magdalena Trus-Urbańska - mówi o niej, że jest „subiektywnym komentarzem do codzienności. Ten komentarz ma datę ważności, a zatem pewien limit słuszności. Być może stawiając ostatnią kropkę, inaczej zobaczę, usłyszę i zrozumiem to, o czym tu do Was napisałam.”* Książka nie jest poradnikiem, pomimo że została napisana przez psycholożkę. Są w niej zebrane cytaty, które stały się impulsem do skomentowania świata komunikacji przez autorkę. Jak napisała „zamieszczam w książce cytaty, czyli nieruchomości intelektualne, które można przekładać samemu jak naleśniki na patelni. Z cytatami (…) jest tak, że one nie mają w zasadzie tez ani wniosków. Nawet bez znaku zapytania na końcu na ogół są pytaniami. I to w nich lubię. Są bowiem wielokrotnego użytku.”* Polecamy Wam tę książkę. Wielkim jej atutem jest to, że została napisana w bezpośredni, lekki i żartobliwy sposób, ale niosący ze sobą niezwykle cenny przekaz. Jesteśmy pewne, że treści w niej zawarte i przemyślenia, do których nas prowokuje, wykorzystamy w wielu sytuacjach i na wielu płaszczyznach życiowych. Czego Wam i sobie życzymy 😉 *Fragmenty pochodzą z książki Magdaleny Trus-Urbańskiej "DoSłownie. rzecz o porozumiewaniu się", Wydawnicto Sensus
0 Komentarze
Twój komentarz zostanie opublikowany po jego zatwierdzeniu.
Odpowiedz |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|