TANIEC Z TRUDNOŚCIAMI Jak wyjść z pułapki cierpienia?LIDKA Marzyłam od dziecka o własnym kącie. Nieraz oczami wyobraźni widziałam przytulne własne mieszkanko, które chciałam urządzać dla siebie, na swoich zasadach. Biorąc do ręki kolorowe magazyny, zwykle rozpoczynałam od przeglądania zdjęć przytulnie urządzonych domów. Po przeprowadzce od rodziców mieszkałam w akademiku, a potem po ślubie z Markiem zamieszkaliśmy w jego kawalerce. Aż końcu po paru latach pracy zdecydowaliśmy się na wzięcie kredytu i kupno własnego upragnionego M. I wówczas zaczął się mój koszmar. A miało być tak pięknie. Nigdy nie sądziłam, że kupno mieszkania i jego wykańczanie będzie wiązało się z tak negatywnymi przeżyciami. To była ciągła walka z architektami, robotnikami, osobami, które chętnie poodejmują się wyzwania po to, by potem zaginąć bez wieści i nie odbierać telefonu albo wykonywać swoją pracę tak, jakby robiło się to po raz pierwszy w życiu. Byłam wykończona, stałam się strzępkiem nerwów. Wszystko wyprowadzało mnie z równowagi. ”Wyobrażam sobie, że kryzysy są egzaminem z umiejętności świadomego życia i radzenia sobie z wyzwaniami. Jeśli dysponujemy odpowiednimi narzędziami i nastawieniem, możemy z trudnościami zatańczyć, pozwolić się kilka razy obrócić i z ciekawością obejrzeć swoje życie z nowej perspektywy.”* FELA Kiedyś czytałam artykuł mówiący o tym, że choroba jednego członka rodziny rzutuje na wszystkich. Ale dopóki człowieka nie dotyczy jakiś problem, nie ma pojęcia, z czym jest on związany. Gdy urodziłam niepełnosprawne dziecko, długo dochodziłam do siebie. Ciężko było mi pogodzić się z utratą zdrowej córki, na którą przecież czekałam, którą sobie wyśniłam i wymarzyłam. Inaczej wyobrażałam sobie pierwsze tygodnie, miesiące, lata macierzyństwa. Ale z czasem patrząc w piękne i ufne oczy Marysi, doszłam do wniosku, że w życiu dostajemy to, czego potrzebujemy, pomimo że tego nie oczekujemy, a nawet zrobilibyśmy wszystko, by tego nie przyjmować od losu. Z czasem było łatwiej i nie wyobrażałam sobie innego scenariusza niż ten, który napisało życie. Ale schody zaczęły się po odejściu męża i pójściu Marysi do szkoły. Czasami zastanawiam się, skąd czerpałam siły. Pamiętam, jak ludzie zadawali mi to pytanie, a ja nawet nie miałam czasu na to, by sobie na nie odpowiedzieć. Dzisiaj wiem, że nie było łatwo. To było jak stąpanie po krawędzi. „Zdarza się jednak kryzys tak przerażający i paraliżujący, że o żadnych tańcach nie może być mowy. Wówczas zamiast stać się szansą, jest wyłącznie pułapką cierpienia. I tu wchodzi mindfulness – pełna zrozumienia, współczucia, dobroci i czułości, która najpierw koi, aby przywrócić przytomność, a potem otwiera możliwości i zachęca do transformacji sytuacji kryzysowej.”* MAJKA Samotne wychowywanie syna nie jest bułką z masłem. Nie ukrywam, że śmierć męża była dla mnie istnym trzęsieniem ziemi. Ale dałam radę. Kto jak nie ja. Miałam przecież dla kogo żyć. Nie mogłam pozwolić sobie na to, by usiąść i płakać, bo miałam komu zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Borys dorastał na cudownego chłopaka, a ja byłam silną i waleczną kobietą. Bycie ofiarą i użalanie się nad sobą nie miało najmniejszego sensu. Ja chciałam żyć i iść do przodu. Lata mijały i czułam pewnego rodzaju stabilizację, aż do dnia, gdy dostałam wypowiedzenie z pracy. Po 15 latach w jednej firmie, dla której poświęciłam wiele, to był nie lada cios… I wówczas coś we mnie pękło. „Tym razem nie pragnęłam intelektualnych koncepcji, nie szukałam wiedzy. Szukałam lustra, w którym będę mogła się przejrzeć i zobaczyć prawdę o sobie, choćby najtrudniejszą. Chciałam odnaleźć siebie na nowo. Gdy uczeń jest gotowy, to i nauczyciel się pojawia.”* LIDKA, FELA, MAJKA, KAŻDA Z NAS Każda z nas w mniejszym lub większym stopniu przeżywa w życiu swoje małe trzęsienia ziemi. Każda z nas kiedyś stąpała po krawędzi i nie miała sił, by wstać rano z łóżka i cieszyć się budzącym dniem. Czasami to drobne niedogodności codziennego dnia, które kumulując się, doprowadzają do frustracji, a kiedy indziej mniejsze lub większe dramaty, straty, zranienia przez innych. Ale najważniejsze, by umieć przejść przez ten trudny czas obronną ręką. By nie zapomnieć o tym, co dla nas najważniejsze, o swoich wartościach, kręgosłupie moralnym, o tym, by umieć z radością i czystym sumieniem witać kolejny budzący się dzień. Nie jest to proste, ale możliwe. Każdy ma inny sposób na przejście przez życiowe burze. Czy jest to możliwe? Oczywiście! Jest wiele dróg, ale z jedną nich jest mindfulness, czyli uważność. Zapytacie, od czego zacząć, jak się tego nauczyć? Z pomocą może każdej z nas przyjść książka Katarzyny Kędzierskiej i Małgorzaty Jakubczak pod tytułem „Odkrywanie mindfulness”, która parę dni temu trafiła do moich rąk. Przeczytałam w niej między innymi o tym, że mindfulness to spotkanie ze sobą przynoszące nowe doświadczenia, sygnały z ciała, myśli i emocje. Ta książka, o czym przekonują jej autorki - Małgorzata - założycielka Polskiego Instytutu Midnfulness i Katarzyna - autorka najpopularniejszego w Polsce bloga o minimalizmie i mindfulness, pomaga uciekać od kryzysów, pozwala na spotkanie z samą sobą, czyli osobą, która dla nas powinna być najważniejsza, i uważnie poradzić sobie z tym, co przynosi życie. Książka ta różni się moim zdaniem od innych podejmujących tematykę uważności, gdyż ma formę szczerej rozmowy dwóch ekspertek, które zmieniły swoje życie i teraz dzielą się swoim doświadczeniem krok po kroku, wyjaśniając, czym jest właściwie rozumiana i praktykowana mindfulness. „Dla mnie najbardziej liczy się właśnie ta esencja, a ona w pewnym sensie jest niezależna od formy praktykowania (…) Uczy cię stać obok wszystkiego, co najtrudniejsze, nieprzyjemne, niemiłe, i trzymać te wszystkie rzeczy za rękę. Z całą życzliwością, czułością, akceptacją i nieocenianiem, jakie możesz w danej chwili z siebie wykrzesać. A czasami nie możesz wykrzesać ani odrobiny - i to też jest okej. To jest twoja prawda. Uszanuj ją. Przyjmij. A jeśli nie możesz, nie chcesz jej teraz przyjmować, czujesz bunt i sprzeciw - dobrze, to jest twoje doświadczenie teraz. Weź je za rękę, jeśli chcesz.”* *Fragmenty pochodzą z książki K. Kędzierskie, M. Jakubczak " Odkrywanie mindfulness", Wydawnictwo Znak Literanova **Artykuł powstał przy współpracy z Wydawnictwem Znak Literanova POLECAMY:
0 Comments
NIE PĘDŹ!Jak odzyskać skupienie i znaleźć szczęścieJestem podminowana, roztrzęsiona, przytłoczona obowiązkami… Nie mam chęci do życia. Coraz mniej rzeczy mnie cieszy. Gdy nadchodzi weekend, na który czekam, przesypiam pół dnia, a potem patrzę bezmyślnie w ekran telewizora. Czuję, że życie przecieka mi przez palce, brak mi sił, i motywacji. Mało co potrafi mnie cieszyć. Podczas dzisiejszej sesji z psychologiem, Kasia została zapytana, jak wyglądał jej dzisiejszy dzień. Zaskoczyło ją to. Nigdy wcześniej nie dokonywała takiej analizy. Codziennie pędzi przed siebie i nie wie, co to uważność w życiu. Ponieważ została o to poproszona, zaczęła powoli odtwarzać kolejne chwile i godziny dzisiejszego dnia. Po przebudzeniu, jak to zwykle rano, zajrzała do telefonu. To chyba normalne. Przeglądała media społecznościowe, wykąpała się, umalowała i popędziła do pracy. Na rozmowę z mężem nie miała czasu. Zwykle rano wymieniają między sobą jedynie zdawkowe zdania. Śniadania też w domu nie jadła. Po drodze zawsze coś przecież można kupić i zjeść w wolnej chwili. Dzisiaj, jadąc do pracy, stała w korku. I wówczas ciśnienie jej podskoczyło. Śpieszyła się strasznie. Wiedziała, że się spóźni, a szef tego nie toleruje. Minuty w samochodzie wlokły jej się niemiłosiernie. Zaczęła się złościć, powoli złość przechodziła w gniew, bo absolutnie nie miała wpływu na sytuację wokół. Czuła się zblokowana ze wszystkich stron, a patrząc na kierowców w sąsiednich samochodach, z trudem powstrzymywała krzyk. Siedząc w gabinecie psychologa i wracając do tych sytuacji, zadała sobie pytanie: Czy warto się denerwować? Może lepiej „wyluzować” i odzyskać spokój na resztę dnia, a może i tygodnia? Każdego dnia podobnie jak Kasia „jesteśmy zalewani przez bodźce, często wtedy, kiedy tego nie chcemy. Pod wieloma względami nasz czas nie jest już nasz. Uświęcona, cicha przestrzeń w naszych umysłach zarezerwowana dla rozmyślania powoli się kurczy. Musimy ją odzyskać dla naszego zdrowia, szczęścia i dobrego samopoczucia mentalnego. Wewnętrzne poczucie spokoju jest antidotum na szaleństwo współczesnego świata.”* Ale jak to zrobić? Autorzy książki „Mózg na detoksie” mówią o tak zwanym wypraniu i przebudowaniu mózgu. Porównują go do komputera, który wolno działa. Zadają nam pytanie, co robimy z takim sprzętem. Większość z nas odpowie, że zwracamy się o pomoc do fachowca. Oczywiście! I co on zrobi? „Pierwszą rzeczą, o którą ten zapyta, jest to, ile aplikacji masz otwartych i ile programów działa w tle. To dobre pytania, które warto zadać także w związku z naszym mózgiem, ponieważ w przeciwieństwie do komputera Ty nie możesz mieć otwartych kilku programów jednocześnie i zachować przy tym wydajność.”* Kasia u psychologa zdała sobie sprawę, że działa jak ten komputer, który ma otwartych wiele kart. Zadała sobie pytanie: Kiedy ostatni raz czułam się wypoczęta i szczęśliwa? A Ty, kiedy czułaś się spełniona, spokojna, miałaś poczucie więzi z samą sobą i ludźmi oraz światem wokół Ciebie? Ale tak naprawdę? Przyznaj szczerze przed samą sobą. Gdy pomyślałaś: Tak, to ten moment. Właśnie teraz. Jak wspaniale! Gdy nie gonił Cię czas. Byłaś tu i teraz. Przepełniała Cię radość. Chciałaś, aby to się nigdy nie skończyło… Może powinnaś zrobić ze swoim mózgiem to samo, co zrobiłby fachowiec z komputerem? Może warto zresetować umysł dla jego lepszego, skuteczniejszego funkcjonowania i dla Twojego dobrego samopoczucia. Może warto zapytać siebie: „Kiedy ostatni raz świadomie usiadłaś na kilka minut w ciszy, tak by nic Cię nie rozpraszało, nie mając w rękach, w zasięgu uszu czy oczu niczego, co mogłoby przykuć Twoją uwagę? Czy było to dziś? Wczoraj? A może nawet nie pamiętasz takiej sytuacji?”* Czasami wystarczy drobna przyjemność. Minuta dla siebie. Coś w ciągu dnia, abyś wieczorem mogła powiedzieć: Super! To, co dzisiaj mi się przytrafiło było super! Nie pędź, "odhaczając" kolejne punkty na liście: raport w pracy, zadanie domowe z dzieckiem, zakupy, obiad, szkolenie... Jeśli zobaczysz wspaniałe promienie wiosennego słońca wśród drzew, po prostu się zatrzymaj, odetchnij głęboko, postaraj się zatrzymać ten obraz w pamięci przez 3 sekundy. Istnieją różne sposoby na utrwalanie poczucia szczęścia. Co prawda, trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy spokojni i szczęśliwi w świecie, gdzie obowiązki nas przytłaczają, a my czujemy się nimi obciążeni. Kluczem jest wiedzieć, co dzieje się w Twojej głowie, a potem zmienić ścieżki, które póki co wiodą Cię w kierunku autodestrukcji. Taki klucz odnalazłyśmy w książce „Mózg na detoksie.” To książka, dzięki której można inaczej spojrzeć na świat i na siebie w tym świecie. Odświeżyć umysł, odzyskać spokój, skupienie, wzmocnić swoje ciało i zacząć cieszyć się życiem. Znajdziecie w niej nie tylko treści dotyczące funkcjonowania własnego mózgu, ale także wiele praktyk medytacyjnych i mindfulness oraz przepisów na posiłki, które służą mózgowi. *Fragment pochodzą z książki D. Perlmutter, A. Perlmutter, K. Loberg "Mózg na detoksie", Wyd. Sensus, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
U BOKU SOCJOPATYJak skutecznie bronić się przed socjopatami?Byłam szczera od początku. Mówiłam ci o moich obawach, strachu, wątpliwościach. Bałam się, bo dużo miałam do stracenia, bałam się, ale coraz bardziej coś mnie ciągnęło do ciebie. Byłam szczera, szczera do bólu i nie miałam pojęcia, że na każdym kroku okłamujesz mnie z premedytacją. A kiedy pytałam, przekonywałeś, przysięgałeś, a ja ufałam. Tak bardzo chciałam ci ufać... Mirek, po co były te wszystkie kłamstwa? Problemy z sercem, szpital... Dobrze wiesz, jak się martwiłam, całą noc nie spałam, a rano dostałam krwotoku. A to był żart moim kosztem. Do rozmowy z twoją żoną miałam jeszcze nadzieję, że może… Mirek, musiałam to wszystko usłyszeć od kobiety, z którą od naszego pierwszego spotkania rzekomo się rozwodziłeś, aby dotarło do mnie kim jesteś?! Nie mogłeś powiedzieć, że nie umiesz żyć bez nawiązywania takich relacji, że miałeś takich kobiet jak ja wiele, że każdej pisałeś, że kochasz, że pragniesz, że kobiet szukasz nawet na portalach randkowych? Nawet wówczas umiałeś zręcznie odpowiedzieć: „Nie Ninko, nie kłamałem. Ani w niedzielę, ani wczoraj. Nie kłamałem i spotykając się z Tobą, niczego nie planowałem, po prostu tęskniłem, chciałem cię zobaczyć, poczuć twój zapach. Dlaczego nie chcesz tego przyjąć?” Jak mogłeś? Jak można być tak wyrachowanym! W życiu niejednokrotnie spotykamy wiele toksycznych osób. Nie tylko Nina na swojej drodze poznała socjopatę, który stał się przyczyną jej cierpienia, bólu i wielu problemów. Mirek doskonale wiedział, jak poruszać się w swoim wyrachowanym świecie. Wiedział, jak wmanewrować ją w toksyczny związek. Świadomie wykorzystywał wzbudzające zaufanie zachowania, mówił to, co chciała usłyszeć, podzielał jej zainteresowania i przejmował się jej zmartwieniami. Martha Stout w książce „Jak skutecznie bronić się przed socjopatami” napisała: „Zachowania typowe dla socjopatycznego oszusta (jak oszukiwanie i nieuczciwość) często bywają ułatwiane dzięki takim jego cechom jak elokwencja i powierzchowny urok, pozwalające mu uwodzić innych ludzi, w przenośni lub dosłownie - rodzaj wewnętrznego żaru albo charyzmy, które początkowo mogą sprawić, że wydaje się on bardziej interesujący niż otaczający go ludzie. Socjopata jest bardziej spontaniczny, głębiej przeżywa, bardziej intryguje, jest bardziej seksowny i pociągający niż inni. Często ma w swoim repertuarze niemal hipnotycznie ujmujące zachowanie (…) Ogólnie rzecz biorąc, socjopaci są znani z patologicznej skłonności do kłamstwa i oszustwa oraz z pasożytniczych relacji nawiązywanych z partnerami i <<przyjaciółmi>>. Cechują ich zwłaszcza płytkość emocjonalna, nieszczerość i tymczasowy charakter wszelkich serdecznych uczuć, z jakimi się obnoszą wobec innych, oraz swoista, często zapierająca dech w piersiach nieczułość. Gdy ktoś zarzuci socjopacie manipulacyjne i bezduszne zachowanie – a czasami nawet złamanie prawa – można zaobserwować jego kolejną cechę, czyli mistrzostwo w wylewaniu krokodylich łez i odgrywaniu roli osoby bezradnej lub poszkodowane."* Byłam przekonana, że to dar od losu. Wierzyłam, że w końcu życie się do mnie uśmiechnie. Sądziłam, że to spełnienie moich najskrytszych marzeń o rycerzu na białym koniu. Czekałam na niego długo, ale uważałam, że było warto. Inteligentny, przystojny, intrygujący, czarujący. Czułam się kochana, zauważona, wszystkie moje kompleksy i demony przeszłości przestały przy nim dawać o sobie znać. Na początku, co prawda, stąpałam jak po lodzie. Bałam się. Ale on robił wszystko, bym czuła się bezpiecznie, a przede wszystkim wiedział, jak trafić w moje ukrywane przed całym światem, a może i samą sobą, potrzeby. Boże, ile razy zastanawiałam się, kim on jest. Kochałam, ale bałam się. Kochałam, cierpiałam, ale chciałam ufać. Pamiętam, jak wciąż powtarzał, że z nikim nie będzie mi tak dobrze jak z nim, że nikt nie dałby mi tego, co on. I dał… smutek, żal, poczucie winy, rozpacz. Rozkochał mnie w perfidny sposób po to, by zranić do żywego. Nie łatwo było zdemaskować Mirka. Stosował wybiegi, które są typowe dla socjopaty, który najpierw „zapewnia o własnej niewinności (<<Dlaczego miałbym zrobić coś takiego?>>), potem próbuje wzbudzić współczucie (<<Ostatnio myślałem o samobójstwie, a twoje zarzuty doprowadzą mnie do ostateczności!>>), a na koniec, jeżeli wypieranie się prawdy i próby wzbudzenia współczucia nie zamkną sprawy, pojawia się szokująca i pozornie absurdalna demonstracja wściekłości, obejmująca grożenie oskarżycielowi krzywdą, jeżeli on lub ona będą się upierać przy swoim zdaniu.”* Nina znajomość z socjopatą okupiła morzem łez, nieprzespanymi nocami, pretensjami do samej siebie, spadkiem poczucia wartości, poczuciem winy. Wyrwanie się z jego sideł nie było łatwe. Czy przed takimi ludźmi można się ustrzec? Po pierwsze, należy nauczyć się obserwowania ludzi, interpretowania sygnałów pochodzących od innych i rozpoznawania ludzkich masek. Po drugie, należy wiedzieć jak ich rozpoznać. Autorka książki „Jak skutecznie bronić się przed socjopatami” podpowiada, że przy wystąpieniu przynajmniej trzech spośród wymienionych poniżej siedmiu „patologicznych cech osobowości”, można przypuszczać, że mamy do czynienia z socjopatą. 1. Skłonność do manipulacji: częste stosowanie podstępu w celu wywierania wpływu na innych lub kontrolowania ich; wykorzystywanie uwodzenia, nieodpartego uroku osobistego, elokwencji lub pochlebstwa do osiągania własnych celów. 2. Skłonność do oszukiwania: oszukiwanie i nieuczciwość; przedstawianie nieprawdziwego obrazu samego siebie; ubarwianie lub zmyślanie opowieści o różnych wydarzeniach. 3. Niewrażliwość: brak zainteresowania uczuciami i problemami innych ludzi; brak poczucia winy lub wyrzutów sumienia z powodu negatywnych bądź krzywdzących dla innych konsekwencji własnych działań; agresja; sadyzm. 4. Wrogość: stałe lub często pojawiające się uczucia gniewu; złość lub irytacja występujące w odpowiedzi na drobne wyrazy lekceważenia bądź zniewagi; niemiłe, przykre dla innych oraz mściwe zachowanie. 5. Nieodpowiedzialność: lekceważenie i brak poszanowania dla zobowiązań finansowych i innych; nieposzanowanie oraz niewywiązywanie się z umów i obietnic; niedbały i beztroski stosunek do cudzej własności. 6. Impulsywność: działanie pod wpływem chwili jako bezpośrednia reakcja na bodziec; działania natychmiastowe, bez planu i analizy skutków; trudności w formułowaniu i realizowaniu planu; poczucie przymusu natychmiastowego działania, a także zachowania samouszkadzające w sytuacjach napięcia emocjonalnego. 7. Skłonność do nadmiernego ryzyka: angażowanie się w działania niebezpieczne, ryzykowne i potencjalnie szkodliwe dla samego siebie, niepotrzebnie i bez względu na konsekwencje; podatność na nudę i bezrefleksyjne podejmowanie czynności w celu jej przezwyciężenia; nieuwzględnianie własnych ograniczeń i zaprzeczanie realności zagrożenia dla siebie; lekkomyślne dążenie do celów bez względu na związane z tym ryzyko. Lektura książki Marthy Stout dostarcza czytelnikowi narzędzi do radzenia sobie z socjopatą. Autorka przedstawia w niej historie „zainspirowane licznymi relacjami osób, które zszokowane patrzyły, jak ziemia usuwa się im spod nóg, a mimo to mężnie próbowały ratować siebie i kochanych ludzi w świecie, gdzie przestały obowiązywać powszechnie przyjęte zasady rządzące kontaktami międzyludzkimi”, którzy „na własnej skórze przekonali się, że socjopaci niezupełnie przypominają abstrakcyjnych bohaterów ulotnych doniesień telewizyjnych lub wstrząsających filmów dokumentalnych. Nie różnią się z wyglądu od innych, co więcej, potrafią się tak dobrze kamuflować, że ich prawdziwy charakter może pozostawać niedostrzeżony przez całe lata, a nawet dziesięciolecia.” Autorka opisała w niej zarówno mężczyzn, jak i kobiety, którzy skutecznie poradzili sobie z ludźmi pozbawionymi sumienia, jak i smutne, a nawet przerażające losy tych, którzy w ostatecznym rozrachunku przegrali. W poszczególnych rozdziałach książki możemy nie tylko dowiedzieć się o tym, jak rozpoznać socjopatę, ale również: - jak działa mózg człowieka niewrażliwego i pozbawionego emocji - jak obronić się przed socjopatą w miejscu pracy, - jak radzić sobie z socjopatą walczącym o prawo do opieki nad dzieckiem, - jak się bronić przed socjopatą przedstawicielem zawodu zaufania publicznego, - jak radzić sobie z cybernękaniem, - czym różni się narcyz od psychopaty. Pomimo że Martha Stout twierdzi, że socjopaci często pozostają dla nas nieodkryci, przez co niebezpieczni, to z drugiej strony napawa nas optymizmem, pisząc „na szczęście dysponujemy nieskończenie większymi siłami niż socjopaci, ponieważ nie czerpiemy ich z patologicznego pragnienia panowania nad innymi ani nie wyzwala ich emocjonalna pustka. Nasza moc opiera się raczej na zdrowiu emocjonalnym, na zdolności do kochania i nawiązywania trwałych związków ze sobą nawzajem oraz na niesieniu wzajemnej pomocy. (Poza tym po prostu jest nas więcej). Musimy użyć tej mocy, by uratować siebie, tych, których kochamy, i całą planetę. Mamy moc i mamy misję. A kiedy socjopaty nie da się uniknąć, powinniśmy – i możemy – go przechytrzyć. Jako jednostki mamy do wykonania ważne zadanie w dużym stopniu niedoceniane przez społeczeństwo. Polega ono na podtrzymywaniu związków międzyludzkich i eksponowaniu roli sumienia w życiu osobistym, zawodowym oraz rodzinnym: musimy zmierzyć się z socjopatą, nie zapominając o naszym człowieczeństwie. Zadanie to niekiedy nas przeraża i prawie zawsze podejmujemy je w samotności, ale kiedy nie da się uniknąć socjopaty, odważna i współczująca osoba, która mu się przeciwstawia w naszym imieniu, podnosi na duchu nas wszystkich.”* Bądźmy dla siebie i innych dobrzy, kochajmy się i szanujmy. A my jutro na naszym blogu podzielimy się z Wami cenną informację z książki Marty Stout, przydatną w kontakcie z socjopatą - czego nie robić, by nie dać mu wygrać. * Fragmenty pochodzą z książki M. Stout "Jak skutecznie bronić się przed socjopatami", Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2020 Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
SPOSÓB NA ŻYCIERelacje. W co ludzie grają? UległaLila, Klara i Maja. Trzy kobiety, które łączy rola, jaką pełniły w życiu. Do niedawna były sfrustrowane, czuły się niedowartościowane, niedoceniane, widziały, że życie przecieka im pomiędzy palcami. Ale czy same tego nie chciały? Czy swoim zachowaniem nie sprowokowały innych do traktowania ich w ten sposób? Lila – szczupła blondynka. Niedoszła pani adwokat. Studia przerwała na czwartym roku, ponieważ w jej życiu pojawił się Kacper. Po urodzeniu synka miała powrócić na uczelnię, ale stało się inaczej. Mąż namawiał, by poczekała aż mały skończy rok, potem aż pójdzie do przedszkola. Dzisiaj Kacper ma szesnaście lat i wolny czas spędza z przyjaciółmi. A Lila została perfekcyjną panią domu. Pomimo iż stara się nie myśleć o swoich marzeniach i planach z przeszłości, z coraz większą złością patrzy na męża, który codziennie elegancki i pachnący wychodzi rano do pracy. On realizuje się zawodowo, pnie się po szczeblach kariery, jest dumny z dobrze wychowanego syna, ale i z pachnącego czystością i obiadem domu. A ona… Klara – niebieskooka brunetka. Bartek pojawił się w momencie, gdy bardzo potrzebowała bliskości. Jedynaczka z tak zwanego dobrego domu. Tata był znanym chirurgiem, mama zajmowała się domem. Nigdy niczego w sensie materialnym nie było jej brak. Piękny dom, modne ciuchy, zagraniczne wakacje. Gdy kończyła studia, w wypadku zginęli rodzice. Jedna chwila i jej świat rozpadł się na maleńkie kawałeczki. Wówczas pojawił się on – dobry, mądry, przedsiębiorczy. Przedsiębiorczy aż do granic przyzwoitości. Szybki ślub, a potem tańczyła jak on jej zagrał. Sprzedali majątek jej rodziców, a on zainwestował wszystko w firmę, którą prowadził. Obiecywał, że pomnoży pieniądze i za parę lat będą żyli, podróżując po świecie i odcinając kupony. Jaka wówczas była naiwna… Maja pamięta, że była zawsze najlepszą uczennicą. Uczyła się świetnie, zaliczała konkursy i olimpiady. Bez problemu dostała się na SGH. Miała ambicję, ale… Za namową przyjaciółki poszła wraz z nią do pracy w firmie, którą prowadziła ciocia Basi. Po dziesięciu latach robi wciąż to, co na początku swojej kariery, obserwując ciągłe awanse koleżanki. Dlaczego tego nie zmieni? Te trzy kobiety tak inne, a tak podobne do siebie. Wszystkie weszły w życiu w rolę tak zwanej uległej. Wolały na każdym kroku ustąpić, podporządkować się, a tak naprawdę pozwalać sobie wejść na głowę. Nie wyrażały swojego zdania, były ciche, spokojne, nieumiejące w żadnej sytuacji powiedzieć NIE. Dlaczego? Bo rola jaka pełniły, dawała też profity. Skoro nie odmawiam, ustępuję, inni powinni mnie darzyć sympatią. Granie biednego, słabego, to oczekiwanie od innych opieki, wsparcia i wzięcia odpowiedzialności. Lila, Maja i Klara – to osoby, które miały neurotyczną potrzebę miłości, potrzebę przynależenia do kogoś. Osoby te musiały czuć się potrzebne, doceniane i lubiane. Granie nieporadnego dziecka było sposobem na życie Klary, Mai i Lilii. Ta rola była rola wyniesioną z domu rodzinnego. Różne sploty wydarzeń spowodowały, że te trzy kobiety zaczęły dojrzewać i uległość zaczęła im dawać we znaki. Tym dorosłym kobietom zaczęło doskwierać bycie dzieckiem. Pomimo iż długa droga przed nimi, droga rozwoju i samorealizacji, prowadząca do osiągnięcia dojrzałości, zaczynają odczuwać spokój. Są szczęśliwe, odkrywając przyczynę swoich niepowodzeń i życiowych i frustracji, które doprowadziły do znienawidzenia świata, który podobno kochały. Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
CZY MOGĘ OSIĄGNĄĆ SUKCES?11 nawyków ludzi sukcesuCo odróżnia ludzi sukcesu od reszty? To nie jest szczęście. Ani nic tak wyjątkowego, że potrafią to tylko nieliczni.11 nawyków ludzi sukcesu* może praktykować każdy z nas, albo – może powinniśmy powiedzieć – ci z nas, którzy chcą to robić. 1. Mów do siebie. Każdego dnia. Wielcy ludzie sukcesu przypominają sobie, jak są świetni, jak skuteczni, mądrzy, jak są niesamowici. Robią to codziennie. Jest to fantastyczne ćwiczenie dla mózgu. Twój mózg nie ma pojęcia, jak niesamowity jesteś. Trzeba mu to powiedzieć i w końcu uwierzy w to, tak jak i Ty. 2. Rozmawiaj z ludźmi sukcesu.
3. Myśl tylko pozytywnie. Trudne, ale można to zrobić. Ludzie sukcesu nie patrzą na sprawy negatywnie, nie ważne jak duże są to wyzwania, czy rozczarowania. Postrzegają rzeczy w pozytywnym świetle, skupiając się tylko na pozytywach. 4. Planuj, planuj i jeszcze raz planuj. Ludzie sukcesu mają kalendarze, w których naprawdę mają zapisane wszystkie sprawy na każdy dzień tygodnia (nie wyłączając weekendów). Zdecyduj, co musisz zrobić i zapisz to na dany dzień. Zanotuj zadania i terminy tak samo jakbyś notował wizyty u lekarza. 5. Trzymaj się harmonogramu. Rób plan i wypełniaj wszystkie przedziały czasowe, w każdym wpisz tylko jedną rzecz do zrobienia. Np. masz zaplanowany czas w poniedziałek 3-ego o godz. 14.00 na wykonywanie telefonu do klienta. Trzymaj się tego! Zadzwoń. To ważne. Tak jak nie przegapiłbyś wizyty u lekarza, nie przegap tego, co sobie zaplanowałeś. Twój sukces jest tak samo ważny jak zdrowie. 6. Sprawdzaj na bieżąco Łatwo jest mieć wielkie marzenia i cele, ale trzeba sprawdzać, czy można je osiągnąć, w jaki sposób można to zrobić i co jest potrzebne, aby to zrobić? Codziennie wszystko się zmienia. Bądź na bieżąco z najnowszymi trendami, jak robią to inni, czego i jak można się od nich nauczyć. 7. Jeśli plan zawiedzie, zaplanuj porażkę. Musisz mieć plan lub co najmniej pomysł, co chcesz zrobić oraz określić etapy, jakie są potrzebne, aby to osiągnąć. Sporządź plan i sprawdzić, czy jest to realny i czy jest też właściwy dla Ciebie. 8. Relaksuj się. Ludzie sukcesu znajdują czas, aby „odłączyć się” od stresu i codziennej harówki. Jest to coś, co każdy powinien zrobić codziennie: oczyścić umysł, zrelaksować się i zregenerować siły. 9. Ćwicz. Utrzymywanie dobrej kondycji fizycznej i bycie zdrowym jest również bardzo ważne, aby być człowiekiem sukcesu. Zapytacie jak jogging lub pompki mogą sprawić, że odniosę sukces? To nie tylko trening Twojego ciała, ale także Twojego mózgu i nastroju. I nie tylko to. Cała dodatkowa energia, jaką zyskasz dzięki ćwiczeniom może być wykorzystana do dalszej pracy, kreowania nowych pomysłów i do bycia szczęśliwszym. 10. Prowadź pamiętnik – dziennik wydarzeń. Z jakiegoś powodu wielu z nas ma trudności z prowadzeniem pamiętnika, ale to jest ważne. Spisuj swój dzień:
11. Uwierz w siebie. Ludzie sukcesu nie mają wątpliwości, że wiara, którą mają, doprowadzi ich do sukcesu.
Widzisz jak to jest proste? Każdy może to zrobić. Miej trochę wiary, zasmakuj sukcesu, wierz w siebie i nie daj się powstrzymać. Nigdy nie pozwól, by cokolwiek stanęło na drodze do Twojego sukcesu. Masz w sobie siłę! *za guidedmind.com Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
"KOCHAĆ (SIĘ) MĄDRZE"Wybór partnera"Miłość jest trudna, bo przypomina o innych relacjach, zresztą nie tylko o tych miłosnych. Przypomina o naszych tęsknotach, lękach. O tym, czego najbardziej pragniemy i czego najbardziej się boimy. W jakimś sensie miłość czyni nas nagimi. I nie odnoszę się tu teraz do sfery seksualnej. Stajemy się nadzy, bo pokazuje nasze wrażliwe punkty, ingeruje w naszą intymność, czyni zależnymi od drugiego człowieka. Już nie wszystko jest w naszych rękach. Zresztą nigdy nie było. Teraz jednak staje się to jeszcze bardziej naoczne."* Moją przyjaciółkę przed laty ujął i zachwycił napis na murze: „Asia. Naprawdę było mi z Tobą dobrze… Każdy popełnia błędy…”. Nie zdziwiłam się, iż uznała, że to rozczulające. Stwierdziłyśmy, że chyba tylko młodzi ludzie mogą mieć w sobie tyle fantazji, żeby coś takiego zrobić. Czy wyobrażacie sobie męża po 20 latach małżeństwa, który nocą robi graffiti dla żony, nawet gdyby zrobił coś naprawdę złego? Ale może tacy są... Ciekawe, co takiego musiał zrobić autor, że wspomniana Asia się na niego obraziła? Tu możemy się jedynie domyślać: zapomniał o randce (trochę za mało, żeby zerwać), upił się na imprezie (chyba że po raz n-ty), koledzy byli ważniejsi od dziewczyny i nie miał dla niej czasu, podrywał inną dziewczynę, kłamał, zranił jej bliskich, zdradził Asię, a może wszystko naraz? Tego niestety chyba nigdy się nie dowiemy. Pozostają domysły. Pewnie Ona nie odpowiadała na SMS-y, wyrzuciła go ze znajomych na Facebooku i wymyślił tak „słodki” sposób komunikacji. Jeśli Ona mieszkała naprzeciwko tej ściany, musiała codziennie patrzeć na te słowa i może w końcu mu wybaczyła? Tylko czy warto? No właśnie! Autor był „słodki”, widział swój błąd, chciał o nią walczyć, nie zamierzał się poddać. Zastanawiające było tylko to, że użył sformułowania „każdy popełnia błędy”, a nie „każdy może popełnić błąd” - może to sugerować, że to nie był jego pierwszy błąd. Może Asia miała dobre przeczucie i odwagę, by działać. Wiele młodych kobiet nie podejmuje takiego ryzyka wobec mężczyzny, z którym się umawia, ze strachu przed całkowitą utratą relacji. Tłumi swoje obawy, myśląc: „zmieni się, gdy tylko się zaręczymy lub kiedy się pobierzmy”. A ludzi w ich fundamentalnych cechach bardzo trudno zmienić (dotyczy to np. uzależnień, bardzo silnych utrwalonych nawyków, niektórych cech osobowości). Wiara, że miłość jest cudownym lekarstwem i Ty zmienisz „bestię”, jest szczytna, ale niestety złudna. Miłość nie tylko jest ślepa, ona również, co potwierdzają wyniki wielu badań, podlega złudzeniom. Raczej nie zrobisz z żyjącego od 10 lat „na garnuszku rodziców” introwertycznego domatora - przedsiębiorczego biznesmena, duszy towarzystwa uwielbiającego imprezy. Podobnie z odnoszącej sukcesy właścicielki firmy - trudno zrobić kurę domową. A jeśli w grę wchodzą uzależnienia, każdy „- izm” (alkoholizm, seksoholizm itd.), czy pornografia, narkomania, hazard, szanse wyjścia z nałogu naprawdę są nieduże. Na początku znajomości każdy z nas próbuje zaprezentować się z jak najlepszej strony, pokazać to, co ma w sobie najlepszego - taka swoista „wersja demo”. Może więc warto poprosić osoby z zewnątrz, przyjaciół, znajomych o opinię o naszym partnerze/partnerce, albo przynajmniej wysłuchać jej w spokoju, jeśli sami chcą się z nami nią podzielić. Własnym rodzicom jakoś nie wierzymy, ale jeśli mówią coś nasi przyjaciele, zastanówmy się przynajmniej nad tym. Skoro „tracimy połowę mózgu” i stajemy się niewrażliwi na rażące problemy, to mogą nam przyjść z pomocą opinie bliskich. Znamy wielu ludzi, którzy najpierw usprawiedliwiają swoich partnerów, a potem po kilku latach małżeństwa żałują swojej decyzji. Może trochę obiektywizmu nie zaszkodzi :-) Dodatkowo, gdy jesteśmy zakochani, „nosimy różowe okulary” i nie widzimy prawdziwych problemów, czy poważnych wad naszego partnera, partnerki, które potem mogą okazać się dla nas istotne. Badania z neuroobrazowania mózgu wykazały, że gdy pokazuje się zakochanym zdjęcie ich partnera, to spada aktywność mózgu odpowiedzialna za myślenie krytyczne. Taki spadek nie występuje, gdy pokazuje się zdjęcie zwyczajnego znajomego. Tak więc potoczne określenie, że przy zakochaniu „tracimy połowę mózgu” wydaje się uzasadnione. Stan zakochania porównywany jest do szaleństwa czy uzależnienia. W tym stanie tracimy zdolność racjonalnego myślenia. Zakochanie wywołuje stan zbliżony do efektu zażycia kokainy i stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za funkcje poznawcze. Stan zakochania to stan nazywany czasami stanem okresowego szaleństwa, podczas którego widzimy to, co chcemy widzieć, zamykamy się na obiektywne informacje, które mogłyby zaburzyć obraz naszego ukochanego lub ukochanej. Jeżeli jest on perfidny, umie kłamać i manipulować, zrobi wszystko, aby wykorzystać ten nasz stan bycia na haju, zrobi wszystko, by inni nie otworzyli nam oczu. Zrobi, co w jego mocy, by wykorzystać czas nie dłuższy niż czterech lat do podjęcia przez nas pewnych decyzji, za które przyjdzie nam czasami słono zapłacić. Dlaczego cztery lata? Ponieważ ten stan trwa nie dłużej niż cztery lata. Po nich niejeden/niejedna zakochana budzi się jak ze snu i nie wierzy w to, w jakim miejscu się znajduje. Ale tak jest, było i pewnie będzie, gdyż miłość jest ślepa. Czasami dobrze by było 'pomyśleć nad tym, w jaki sposób odnajdujemy miłość, o co się zahaczamy, a czego tak naprawdę potrzebujemy. Jak by to było popatrzeć na swoją tęsknotę z pewnej perspektywy, niczym obserwator, widz w kinie. Trudno jest znaleźć <<idealnego>> partnera, partnerkę. Może byliśmy już w wielu relacjach, przeszliśmy przez różne historie miłosne, krótsze lub dłuższe, próby miłości, wstępy do miłości. Może nawet pozwoliliśmy sobie kochać (się) mądrze w relacji, w której było nam źle. Możliwe, że tak bardzo chcemy być kochani, kochać, że często wplątujemy się w związki, w których nie jesteśmy szczęśliwi. Może uciekliśmy szybko w relację, żeby uciec od rodziny, z którą z takich, a nie innych powodów było nam trudno. Warto zadać sobie pytanie: za jaką miłością naprawdę tęsknimy? I co by ona nam naprawdę dała? Czy nasza tęsknota dotyczy miłości, czy może związana jest z czymś innym."* O miłości napisano wiele. Ostatnia książka „Kochać (się) mądrze. Jak uważność i współczucie mogą wspierać relacje intymne” podejmującą ten temat, trafiła do moich rąk parę dni temu. Jej autorka dr Julia E. Wahl na pierwszej stronie zadaje pytanie: "Dlaczego książka o miłości?" I odpowiada: "Bo nie ma niczego trudniejszego, a zarazem ważniejszego aniżeli miłość i relacje. Oczywiście od razu należy zaznaczyć, że nie tylko te romantyczne. Napiszę szczerze… To chyba najtrudniejszy temat, jaki mogłam sobie wybrać do opisania. Niezależnie bowiem od tego, jak bardzo byśmy znali miłość w teorii, w praktyce jest ona o wiele trudniejsza."* Dr Julia E. Wahl podjęła się tej trudnej tematyki i moim zdaniem osiągnęła sukces. Warto tę książkę przeczytać! *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki J.E. Wahl "Kochać (się) mądrze". Wydawnictwo Sensus
POLECAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres: psychologiaprzykawie@gmail.com |