POCHWAŁA7 cech dobrej pochwałyChwalenie kojarzy nam się z reguły z chwaleniem dzieci. Im starsi jesteśmy, tym częściej o tym zapominamy, a przecież nam samym też jest bardzo miło, gdy usłyszymy słowa miłe słowa na swój temat, docenienie nas, pochwałę. Potrzebuje tego także nasz mąż, nasza żona, ale i podwładny, gdy jesteśmy szefem, ale i kolega w pracy.
Pochwałą nie tylko zaspakajamy nasze ludzkie potrzeby – uznania i szacunku wg A. Maslowa, ale także wzmacniamy pozytywne zachowania (więcej o roli pochwał pisałyśmy już w poście „Doceniaj i komplementuj zawsze, gdy…”). Co znaczy, że „wzmacniają pozytywne zachowania”? Otóż motywują do powtórzenia zachowania, po którym usłyszeliśmy pochwalę. Pochwała jest dla nas nagrodą, utrwala nasze zachowanie. Jeśli tych pochwał zabraknie, niestety zachowania pojawiać się będą coraz rzadziej, aż w końcu w ogóle zanikną. Pamiętajmy tylko, że pochwała powinna być skonstruowana w pozytywny sposób, czyli nie powinniśmy w niej używać słowa „nie” (czyli do męża powinniśmy powiedzieć „Cieszę się, że zostałeś dziś ze mną w domu” a nie: „Cieszę się, że nie poszedłeś na mecz z kolegami”) oraz powinniśmy mówić o swoich uczuciach („Jestem zadowolona, z tego że” „Cieszę się, że…” „Jest mi bardzo miło, bo…” „Jestem szczęśliwa, bo…”). Jeśli dziecko zrobi porządek w swoim pokoju, wyniesie śmieci, czy samo bez przypominania odrobi lekcje - doceńmy to natychmiast. Jeśli mąż przyniesie nam kwiaty, albo zrobi zakupy (oczywiście, jeśli zakupy nie są jego obowiązkiem domowym) – okażmy mu swą radość, pochwalmy (zgodnie z cechami dobrej pochwały), bo inaczej będzie to ostatni bukiet, jaki otrzymałyśmy i do końca życia same będziemy biegać po zakupy. Oczywiście, jeśli żona zrobi coś miłego, nie szczędźmy jej miłych słów. Aby mieć dobry nastrój potrzebujemy więcej pochwał i gestów uznania niż uwag negatywnych i krytyki (od 7 do 11 razy), ale podobno samych pochwał powinno być przynajmniej 10 dziennie, żebyśmy się dobrze czuli.
0 Comments
RÓB TO, CZEGO PRAGNIESZ!Negatywne wzory zachowań
Ada poznała Piotra w klasie maturalnej. Kolorowy zawrót głowy, jak to mówią młodzi. O takim chłopaku śniła. Ona – bardzo dobra uczennica marząca o medycynie, on stojący twardo nogami na ziemi urodzony ekonomista. Serce nie sługa. Po wpływem Piotra zmieniła kurs. Postanowili wspólnie wyjechać na studia, wynająć mieszkanie i zacząć nowy rozdział wspólnego życia. Decyzja Ady o zmianie planów była niezrozumiała dla osób, które znały ją od lat.
W zasadzie pierwsze tygodnie wspólnego życia pokazały, że nie było ono bajką. Ciągłe kłótnie, brak pieniędzy, różnice zdań i odwieczne słowa Ady: „Gdyby nie Ty, studiowałabym medycynę. Marzyłam o tym od dziecka.” Osoby patrzące z zewnątrz na relację tej pary zdziwiła decyzja o ich ślubie. Ale cóż, uważali, że to iskrzenie było im potrzebne do normalnego funkcjonowania. Krótko po tym, jak stanęli na ślubnym kobiercu, Ada urodziła Jaśminkę. Zbiegło się to z ukończeniem studiów. Piotr podjął pracę w firmie, z która od dwóch lat dorywczo współpracował. Natomiast Ada miała pierwszy rok spędzić z córeczką w domu. Zaakceptowała taki stan rzeczy. Piotrowi ten układ bardzo odpowiadał. Żona w domu, czekająca z gorącym obiadem, zadbane i spokojne dziecko. Czego chcieć więcej? Zaczął więc namawiać ją, by iść za ciosem i postarać się o braciszka dla Jaśminy. Wówczas zaczęły się awantury. „Gdyby nie ty, twoje parcie na ślub, na dziecko, zaczęłabym pracę. Tyle ciekawych ofert przeszło mi koło nosa.” W momencie, gdy zaczęli decydować się na żłobek, gdy Ada podobno rozpoczęła poszukiwania pracy, okazało się, że pragnienie Piotra ziściło się i żona zaszła w ciążę. Pierwszy miesiąc to czas wiecznych awantur, które wszczynała Ada. Miała dosyć takiego życia. Ale czy to Piotr był winowajcą takiego stanu rzeczy? Eric Berne opisał między innymi grę „Gdyby Nie Ty…” Ada nie przez przypadek wybrała jako swojego partnera życiowego człowieka dominującego. Ona – osoba bojąca się podejmowania decyzji, wyzwań, „potrzebowała” kogoś, kto mógłby być oskarżany za ograniczanie jej tych aktywności, których tak naprawdę się bała. Medycyna będąca marzeniem jej rodziców, przerażała ją. Piotr stanowił świetną wymówkę. To przez niego – przez uczucie do niego zmieniła plany. Uciekła od tego, czego się bała, po to, by potem oskarżyć go za to. A tak naprawdę Piotr oddawał jej przysługę, chroniąc ją przed tym, czego się chorobliwie bała. Jak być może zauważyliście, wiele osób wiąże się z taka a nie inną osobą nie przez przypadek. Osoby wchodzące w grę „Gdyby Nie Ty” potrzebują kogoś, kto „ograniczy ich”. Taką osobę można oskarżać o to, czego nie udało się osiągnąć. Celem bowiem tej gry jest uśmierzanie własnych lęków i usprawiedliwianie swojej bierności. Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy jedna z osób wychodzi ze swojej roli. Gdyby Piotr powiedział Adzie: studiuj medycynę, marzyłem, by mieć żonę lekarza, mogłoby się okazać, że… nie on był przeszkodą. Gdyby Piotr uznał, że decyzje o ślubie przełożą na czas, gdy obydwoje odnajdą się na rynku pracy, okazałoby się, że Ada wcale nie chce podejmować tego kroku. Często okazuje się, że to nie partner jest problemem, ale są nimi własne lęki. A zmiana zasad gry poprzez powiedzenie: „Rób, to czego pragniesz” , nagle demaskuje fobie i lęki drugiej strony. Ale to nie jedyna gra, nie jeden schemat, który stosujemy w swoim życiu. ,,Ludzie mnie opuszczają”, ,,Nie uda mi się”, ,,Muszę funkcjonować na najwyższych obrotach. Błędy są niedopuszczalne”. Schematy, które rujnują nasze życie i zaburzają nasze relacje interpersonalne. Schematy, które są zakorzenione w nas głęboko, będące echem przeszłości, pamiątką z dzieciństwa. W ubiegłym roku Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne wydało naszym zdaniem rewelacyjną książkę, napisaną w przystępny sposób, a pokazującą zarówno jak rozpoznawać schematy, ale również w jaki sposób z nich się wydostać. ,,Relacje na huśtawce” to książka, która laikowi pomoże zrozumieć prawa, które nim rządzą, a dla wielu psychologów będzie narzędziem przydatnym w codziennej pracy.
Jeżeli reagujesz w sposób, którego później żałujesz. Pozwalasz, aby emocje przejmowały nad Tobą kontrolę. Często czujesz się zraniona/ny, a potem jesteś zła/zły na innych. Zazwyczaj wycofujesz się i zamykasz w sobie. Pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
ZNIENAWIDZONY ŚWIATRelacje. W co ludzie grają? UległaLila, Klara i Maja. Trzy kobiety, które łączy rola, jaką pełniły w życiu. Do niedawna były sfrustrowane, czuły się niedowartościowane, niedoceniane, widziały, że życie przecieka im pomiędzy palcami. Ale czy same tego nie chciały? Czy swoim zachowaniem nie sprowokowały innych do traktowania ich w ten sposób? Lila – szczupła blondynka. Niedoszła pani adwokat. Studia przerwała na czwartym roku, ponieważ w jej życiu pojawił się Kacper. Po urodzeniu synka miała powrócić na uczelnię, ale stało się inaczej. Mąż namawiał, by poczekała aż mały skończy rok, potem aż pójdzie do przedszkola. Dzisiaj Kacper ma szesnaście lat i wolny czas spędza z przyjaciółmi. A Lila została perfekcyjną panią domu. Pomimo iż stara się nie myśleć o swoich marzeniach i planach z przeszłości, z coraz większą złością patrzy na męża, który codziennie elegancki i pachnący wychodzi rano do pracy. On realizuje się zawodowo, pnie się po szczeblach kariery, jest dumny z dobrze wychowanego syna, ale i z pachnącego czystością i obiadem domu. A ona… Klara – niebieskooka brunetka. Bartek pojawił się w momencie, gdy bardzo potrzebowała bliskości. Jedynaczka z tak zwanego dobrego domu. Tata był znanym chirurgiem, mama zajmowała się domem. Nigdy niczego w sensie materialnym nie było jej brak. Piękny dom, modne ciuchy, zagraniczne wakacje. Gdy kończyła studia, w wypadku zginęli rodzice. Jedna chwila i jej świat rozpadł się na maleńkie kawałeczki. Wówczas pojawił się on – dobry, mądry, przedsiębiorczy. Przedsiębiorczy aż do granic przyzwoitości. Szybki ślub, a potem tańczyła jak on jej zagrał. Sprzedali majątek jej rodziców, a on zainwestował wszystko w firmę, którą prowadził. Obiecywał, że pomnoży pieniądze i za parę lat będą żyli, podróżując po świecie i odcinając kupony. Jaka wówczas była naiwna… Maja pamięta, że była zawsze najlepszą uczennicą. Uczyła się świetnie, zaliczała konkursy i olimpiady. Bez problemu dostała się na SGH. Miała ambicję, ale… Za namową przyjaciółki poszła wraz z nią do pracy w firmie, którą prowadziła ciocia Basi. Po dziesięciu latach robi wciąż to, co na początku swojej kariery, obserwując ciągłe awanse koleżanki. Dlaczego tego nie zmieni? Te trzy kobiety tak inne, a tak podobne do siebie. Wszystkie weszły w życiu w rolę tak zwanej uległej. Wolały na każdym kroku ustąpić, podporządkować się, a tak naprawdę pozwalać sobie wejść na głowę. Nie wyrażały swojego zdania, były ciche, spokojne, nieumiejące w żadnej sytuacji powiedzieć NIE. Dlaczego? Bo rola jaka pełniły, dawała też profity. Skoro nie odmawiam, ustępuję, inni powinni mnie darzyć sympatią. Granie biednego, słabego, to oczekiwanie od innych opieki, wsparcia i wzięcia odpowiedzialności. Lila, Maja i Klara – to osoby, które miały neurotyczną potrzebę miłości, potrzebę przynależenia do kogoś. Osoby te musiały czuć się potrzebne, doceniane i lubiane. Granie nieporadnego dziecka było sposobem na życie Klary, Mai i Lilii. Ta rola była rola wyniesioną z domu rodzinnego. Różne sploty wydarzeń spowodowały, że te trzy kobiety zaczęły dojrzewać i uległość zaczęła im dawać we znaki. Tym dorosłym kobietom zaczęło doskwierać bycie dzieckiem. Pomimo iż długa droga przed nimi, droga rozwoju i samorealizacji, prowadząca do osiągnięcia dojrzałości, zaczynają odczuwać spokój. Są szczęśliwe, odkrywając przyczynę swoich niepowodzeń i życiowych i frustracji, które doprowadziły do znienawidzenia świata, który podobno kochały. Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POTRZEBA MIŁOŚCIDeficyt miłościIwona zamknęła za sobą drzwi i opadła na krzesło. Rozwód. Sytuacja wywołująca jeden z większych poziomów stresu. Słyszała o tym, ale nigdy nie myślała, że bezpośrednio będzie jej to dotyczyło. Gdyby ktoś kiedykolwiek powiedział, że odejdzie od mężczyzny z takiego powodu, nigdy by nie uwierzyła… Bartek z zazdrością spoglądał na rodziny swoich kolegów. Ciepło rodzinne, radość świąt, wzajemne więzi. To było dla niego obce. O tym jedynie słyszał, to z zazdrością obserwował. Chłonął z wypiekami na twarzy relacje rówieśników, którzy opowiadali o wspaniałych wakacjach, uroczystościach, o zwykłym życiu, które dla niego miało wymiar „Baśni z tysiąca i jednej nocy”. Życiu, które podglądał z ciekawością zgłodniałego dziecka zaglądającego do sklepu ze słodyczami. Poznali się na studiach. Motyle w brzuchu. Fajerwerki. Czuła się cudownie. Była adorowana, dopieszczana. Koleżanki z zazdrością spoglądały na Iwonę, która była noszona przez Bartka na rękach. Rozpoznawał w lot jej potrzeby, był dobry i czuły. Na ostatnim roku pobrali się. Rodzice Iwony pomogli im na starcie. Mieli możliwości, a wiedząc, że rodzice zięcia nie żyją, chcieli w dwójnasób pomóc im wejść w życie. A jednak pomimo tego problemy zaczęły się pojawiać wcześniej, niż mogli się tego spodziewać. Początkowo Iwona z dumą opowiadała koleżankom, iż mąż przedkłada jej osobę nad kolegów i znajomych. Siatkówka, piłka nożna, spotkania przy piwku…- Iwona o tym nie słyszała. Wracał po pracy do domu, wspólne wieczory, kino, spacery, zakupy. Można powiedzieć, że życie sielskie i anielskie. A jednak… „Wszyscy się tam wybierają. Nie mogę nie pójść. Nie rozumiesz?” Iwona codziennie od tygodnia próbowała przekonać męża, że spotkanie integracyjne nie jest jej fanaberią. „Mam już dość życia w złotej klatce! Układasz mi życie jak dziecku. Traktujesz jak rzecz, której nie wypuszczasz z dłoni. Czuję się jak lalka, którą ubierasz, ustawiasz gdzie chcesz, uszczęśliwiasz, ale powodujesz, że czuję się bezwolna! Duszę się! Nie rozumiesz? Nie widzisz tego? Nie czujesz?! Jak długo można?” Iwona usiadła w fotelu i zasnęła. Emocje były tak silne, że musiała odreagować zmęczenie. Gdy obudziła się, po głowie kołatało jej pytanie – „Czy można kochać za bardzo? Czy to uczucie można nazwać miłością?” Zaczęła przypominać sobie kolejne miesiące wspólnego życia i Bartka, który jak architekt chciał urządzić jej życie według swojego pomysłu. Czy robił to w złej wierze? Oczywiście, że nie. Ale nie zmieniało to faktu, że jego pomysły na życie Iwony nie były jej własnymi. Czuła się osaczona. Dostrzegła, że Bartek traktuje ją jak cenny skarb, którego nie chce stracić, ale jego zachowanie odbierało jej dzień po dniu wolność. Potrzeba miłości, która jest naturalną potrzebą człowieka, nie była zaspokojona u małego Bartka. W jego rodzinie był deficyt tego niezbędnego dla prawidłowego rozwoju dziecka uczucia. To rodziło w nim frustrację. Czuł się niechciany, niekochany, odrzucony. W dorosłe życie wszedł zgłodniały miłości. Iwonie, która go zaakceptowała, okazała zainteresowanie i pokochała, odpowiedział całym sobą. Kochał ją ponad życie i nie chciał jej stracić. Był gotowy zrobić wszystko, by tylko była. Ale traktował ją jak przedmiot, którego nie chciał wypuścić z rąk. Iwona zaczęła się dusić. Nie odpowiadała jej ta toksyczna miłość. Chciała żyć, oddychać, kochać, ale też mieć swoje potrzeby, które drugi człowiek szanuje i akceptuje. Ludzie mający deficyt miłości, w momencie, gdy spotykają osoby obdarzające je uczuciem, często robią wszystko, by odpłacić całym sobą za ten „towar”, który dla nich był deficytowy. Robią wszystko, by tego uczucia nie utracić, ale jest to początek „chorej relacji”. Ze swojego punktu widzenia nie rozumieją, dlaczego dając coraz więcej, powodują oddalanie się człowieka, którego chciało się za wszelką cenę zatrzymać przy sobie. Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
ŻYCIE W TRÓJKĄCIE
„Dlaczego mężczyźni, dlaczego kobiety tak robią?”
Zerwał się z bijącym sercem. Kolejna noc zapowiadała się na bezsenną. Rafał doskonale zdawał sobie sprawę, że długo tak nie pociągnie. Wyrzuty sumienia nie dawały mu żyć i spokojnie spać. Do rana pozostało sześć godzin, sześć długich godzin, które znów miał spędzić na rozmyślaniu o sytuacji, w której się znalazł.
Rok temu nic nie zapowiadało tąpnięcia w jego życiu. Czy był wówczas szczęśliwy? Obiektywnie rzecz biorąc, patrząc okiem zewnętrznego obserwatora – czego mógł chcieć więcej? Młody, przystojny, wykształcony, mąż ślicznej żony i uroczej dwulatki, posiadający nie tylko dobrze płatną, ale i niezwykle ciekawą pracę. Czy wówczas czegoś mu brakowało? Pewnie tak, ale starał się o tym nie myśleć, a może nie wiedział, że są potrzeby, które miał jeszcze niezaspokojone. Nieprzespane godziny ciągnęły się w nieskończoność, a Rafał zdawał sobie sprawę, że rano powinien wstać wypoczęty i z energią przywitać niełatwy dzień. Z jednej strony miał od wczesnych godzin porannych prowadzić ważne negocjacje, a z drugiej pamiętał o spotkaniu z Blanką i jej ultimatum. Czy chciał wykasować ostatnich dwanaście miesięcy ze swojego życia? Z jednej strony w tym czasie odkrył inne odcienie emocji, nieznane mu dotąd, a tak fascynujące. Ale z drugiej, ten czas doprowadził go do skraju psychicznego wyczerpania. Rafał nie umiał odpowiedzieć sam sobie na pytanie - czy chciałby cofnąć czas? Było tak pięknie, ale biorąc pod uwagę bilans strat i zysków i patrząc na krzywdę osób, które kochał… Wiedział, że czasu nie cofnie, a decyzję bezwzględnie powinien podjąć. Historia Rafała przypomina historię wielu osób żyjących w tak zwanych trójkątach. Piękna żona, dbająca o dom jak z kolorowego czasopisma, nie tylko urządzonego z gustem, ale i pachnącego czystością. Wszystko jak w bajce, ale nie wiadomo gdzie podziały się emocje, a może wcześniej ich nie było, może Rafał zafascynowany urodą, inteligencją żony, nie zwracał uwagi na to, że ciepłe kapcie to za mało, by był szczęśliwy. Gdyby Blanka nie pojawiła się w jego życiu, gdyby nie spędzał z nią godzin, które z wyrzutami sumienia wykradał rodzinie, nie dostrzegłby czego mu było brak. Serce ciągnęło Rafała w stronę kochanki, ale rozum podpowiadał co innego. Ciężko mu było zatrzasnąć drzwi, za którymi było to, czego w małżeństwie z chłodną, zdystansowaną do życia żoną nie zaznał, ale czuł się pomimo wszystko odpowiedzialny za rodzinę, a może od żony nie umiał odejść?
Nie tylko Rafał stanął przed trudnym wyborem. Wielu mężczyzn żyjących w trójkątach, nie umie podjąć decyzji o odejściu i grają na dwa fronty. Dlaczego? Jedno z ciekawszych wyjaśnień znalazłyśmy w książce Frede’a Royera „Dlaczego mężczyźni, dlaczego kobiet tak robią?”, której premiera odbyła się zaledwie parę dni temu.
Według autora – są trzy powody, dla których niewierny mężczyzna rzadko porzuca żonę. „1. Ma wszystko, czego potrzebuje. Po co miałby porzucać żonę i dzieci? Może liczyć na niesamowity seks z kochanką, bez zobowiązań. Potem wraca do domu i bawi się z dziećmi. To idealna sytuacja. Żona go karmi, sprząta po nim i zajmuje się jego dziećmi, a kochanka troszczy się o niego w inny sposób. Ma dwie kumpelki i wszystko kręci się wokół niego. 2. Rozwód jest zbyt bolesny. Pomyślcie o konsekwencjach rozwodu. Całe to zawracanie głowy z adwokatami, kłótnie, rozpacz dzieci, obciążenia finansowe i masa innych problemów. Po co miałby stawiać siebie i rodzinę w takiej sytuacji, skoro nie musi tego robić? 3. Gdyby miał taki plan, to już by dawno odszedł. Gdyby uczucie do kochanki przewyższało wszystko inne, to w zawarciu nowego związku nie przeszkodziłyby mu nawet ból związany z rozwodem i żal, że musi opuścić rodzinę. Nie porzuca żony wyłącznie dlatego, że nie chce. To takie proste.” Książka Frede’a Royera to „pigułka” wiedzy na temat kobiet i mężczyzn. W zabawny sposób, ale poparty naukowymi dowodami zostają przedstawione w niej różnice pomiędzy osobami różnych płci, które są przyczyną wielu konfliktów, a nawet dramatów. Między innymi poruszony jest w niej temat niewierności. Autor pisze, iż pomimo że kobiety w coraz większym stopniu dopuszczają się zdrad, przepaść pomiędzy zdradzającymi mężczyznami a przedstawicielkami płci przeciwnej nadal jest dość spora. Jak podaje Royer, powołując się na dane zebrane w latach 2014 i 2016 przez IFOP (francuski instytut badania opinii publicznej), więcej niż połowa badanych mężczyzn przyznała, że co najmniej raz w życiu zdradziła swoje partnerki, natomiast wśród badanych pań tylko jedna trzecia przyznała się do zdrady. Autor powołuje się także na opinię dr Davida Bussa z Univesity of Texas: „…mężczyźni są bardziej skłonni do zdrady z pobudek seksualnych i z powodu poszukiwania urozmaicenia, podczas gdy kobiety robią to dlatego, że są niezadowolone z dotychczasowego związku i próbują się z niego wyrwać (…) Mężczyźni i kobiety kierują się nie tylko różnymi pobudkami, ale też inaczej rozumieją, co dokładnie jest zdradą. Podczas gdy ci pierwsi często uznają za niewierność dopiero seks z inną osobą, kobiety czują się zdradzone, gdy partner nawiąże więź uczuciową z kimś innym.”
W książce Frede’a Royera znajdziemy odpowiedzi na inne trudne pytania, między innymi takie jak:
dlaczego mężczyźni:
dlaczego kobiety:
Książka zawiera także odpowiedzi na pytania dostarczające nam wiele powodów do śmiechu: dlaczego mężczyźni:
dlaczego kobiety:
Lektura książki „Dlaczego mężczyźni, dlaczego kobiety tak robią?” jest naszym zdaniem połączeniem przyjemnego z pożytecznym. W lekki i zabawny sposób - o ile nawet nie pomoże zrozumieć płci przeciwnej - to chociaż wyjaśni różnice między kobietami a mężczyznami, a wiedza z pewnością będzie dużym krokiem do skuteczniejszego porozumiewania się. Wspaniała lektura na letnie dni - odprężająca, ciekawa, nienachalnie pouczająca, bo autor wnioski do wyciągnięcia pozostawia nam - czytelnikom. POLECAMY:
POLECAMY:
PRZEJRZYJ NA OCZY!Wybór partneraUjął mnie i zachwycił ten napis na murze „Asia. Naprawdę było mi z Tobą dobrze… Każdy popełnia błędy…” Rozczulające! Chyba tylko młodzi ludzie mogą mieć w sobie tyle fantazji, żeby coś takiego zrobić. Jakoś nie wyobrażam sobie męża po 20 latach małżeństwa, który nocą robi graffiti dla żony, nawet, gdyby zrobił coś naprawdę złego. Ale może się mylę? Może nasi męscy fani wyprowadzą mnie z błędu? A ile wysiłku włożonego w napisanie imienia dziewczyny, zauważcie, że zajęła prawie całą powierzchnię ściany, naprawdę musiała być ważna dla autora. Co takiego musiał zrobić, że się na niego obraziła? Tu możemy się jedynie domyślać: zapomniał o randce (trochę za mało, żeby zerwać), upił się na imprezie (chyba, że po raz n-ty), koledzy byli ważniejsi od dziewczyny i nie miał dla niej czasu, podrywał inną dziewczynę, zdradził Asię, a może wszystko naraz? Tego niestety chyba nigdy się nie dowiemy. Pozostają domysły. Pewnie teraz Ona nie odpowiada na SMSy, wyrzuciła go ze znajomych na facebooku i wymyślił tak „słodki” sposób komunikacji (a przy okazji, czy wiecie, że aktualizacje statusu na Facebooku najczęściej dotyczą związków?). Jeśli Ona mieszka naprzeciwko tej ściany, codziennie musi patrzeć na te słowa i może w końcu mu wybaczy? Tylko czy warto? No właśnie! Autor jest „słodki”, widzi swój błąd, chce o nią walczyć, nie chce się poddać. Zastanawiające jest tylko, że użył sformułowania „każdy popełnia błędy”, a nie „każdy może popełnić błąd” - może to sugerować, że to nie był już pierwszy błąd, ale wcześniej trochę ich już było. Ale zostawmy może psychoanalityczne hipotezy i drobiazgową analizę słów. Może Asia miała dobre przeczucie i odwagę, by działać. Wiele młodych kobiet nie podejmuje takiego ryzyka wobec mężczyzny, z którym się umawia, ze strachu przed całkowitą utratą relacji. Tłumi swoje obawy myśląc: „zmieni się, gdy tylko się zaręczymy lub kiedy się pobierzmy”. A ludzi w ich fundamentalnych cechach bardzo trudno zmienić (dotyczy to np. uzależnień, bardzo silnych utrwalonych nawyków, niektórych cech osobowości). Wiara, że miłość jest cudownym lekarstwem i Ty zmienisz „bestię”, jest szczytna, ale niestety złudna. Eldredge’owie w swojej książce „Zabijanie lwów. Szalona przygoda stawania się mężczyzną” radzą: „Poślubiaj mężczyznę lub kobietę za to, kim są teraz a nie za to kim mogą się stać w przyszłości […] Miłość jest nie tylko ślepa, ale również podlega złudzeniom.” Raczej nie zrobisz z żyjącego od 10 lat „na garnuszku rodziców” introwertycznego domatora – przedsiębiorczego biznesmena, duszy towarzystwa, uwielbiającego imprezy. Podobnie z odnoszącej sukcesy właścicielki firmy – trudno zrobić kurę domową. A jeśli w grę wchodzą uzależniania, każdy „- izm” (alkoholizm, seksoholizm itd.), czy pornografia, narkomania, hazard, szanse wyjścia z nałogu naprawdę są nieduże. Dodatkowo, gdy jesteśmy zakochani „nosimy różowe okulary” i nie widzimy prawdziwych problemów, czy poważnych wad naszego partnera, partnerki, które potem mogą okazać się dla nas istotne. Badania z neuroobrazowania mózgu wykazały, że gdy pokazuje się zakochanym zdjęcie ich partnera, to spada aktywność mózgu odpowiedzialna za myślenie krytyczne. Taki spadek nie występuje, gdy pokazuje się zdjęcie zwyczajnego znajomego. Tak więc potoczne określenie, że przy zakochaniu „tracimy połowę mózgu” wydaje się uzasadnione. Na początku znajomości każdy z nas próbuje zaprezentować się z jak najlepszej strony, pokazać to, co ma w sobie najlepszego - taka swoista „wersja demo”. Może więc warto poprosić osoby z zewnątrz, przyjaciół, znajomych o opinię o naszym partnerze/partnerce, albo przynajmniej wysłuchać jej w spokoju, jeśli sami chcą się z nami nią podzielić. Własnym rodzicom jakoś nie wierzymy, ale jeśli mówią coś nasi przyjaciele, zastanówmy się przynajmniej nad tym. Skoro „tracimy połowę mózgu” i stajemy się niewrażliwi na rażące problemy, to mogą nam przyjść z pomocą opinie bliskich. Znamy wielu ludzi, którzy najpierw usprawiedliwiają swoich partnerów, a potem po kilku latach małżeństwa żałują swojej decyzji. Może trochę obiektywizmu nie zaszkodzi? :-)
Wracając do Asi, czy ma wybaczyć? …. Wybaczanie - podobnie jak wybór partnera – to kolejna niełatwa sprawa. Poświęciłyśmy jej oddzielny post "Miłość Ci wszystko wybaczy". Jeśli Was to interesuje - zapraszamy do lektury. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób ZAPOMNIJ O MNIEManipulacja. Atrakcyjność fizyczna. AutorytetMiasto z marzeń i ona – młoda, zdolna lekarka, która trafiła na staż do tutejszego szpitala. To jak sen. Każdy dzień przynosi Izie coraz więcej wrażeń. Kraków, praca, o jakiej marzyła, codzienne wyzwania, niezwykli ludzie i on… Iza należała do tych kobiet, dla których dążenie do celu było niezwykle istotne. Dobra uczennica, a przy tym niezwykle błyskotliwa, inteligentna, rzutka dziewczyna. Koleżanki w szkole, a potem na studiach spoglądały na nią z zazdrością. Miała wszystko, o czym inne mogły tylko marzyć. Nie było mężczyzny, który przeszedłby obok niej obojętnie. Zdawała sobie z tego sprawę, ale w żaden sposób nie zmieniało jej to jako człowieka. Być może jej bardzo racjonalne podejście do życia i stawianie wykształcenia na pierwszym planie, a życia rodzinnego na drugim, powodowało, że w oczach kolegów jej akcje tym bardziej szły w górę. Iza była otwarta, życzliwa, rozmowna, ale niedostępna dla mężczyzn. W Krakowie nastąpiło „trzęsienie ziemi”. Tak Iza to określała. Elektryzujący głos, przenikliwe spojrzenie. Nie poznawała siebie. Dostrzegała, jak reaguje na przelotne spojrzenia ordynatora, na przypadkowe dotknięcia dłoni. Inteligentny, tajemniczy, przystojny, nienagannie ubrany. Człowiek z klasą. Nie umiała sobie odpowiedzieć, czy to siła autorytetu, czy potrzeba oparcia, której na pewno zabrakło jej po stracie ukochanego ojca, czy czar tych orzechowych oczu. Próbowała, pomimo, iż serce mówiło co innego, stawiać opór. „Będą plotki - stażystka i ordynator. Przecież to banalna historia.” Tego nie było jej potrzeba. Ale im bardziej, wbrew sobie była niedostępna, tym bardziej on pragnął ją zdobyć. Tak, zdobyć - jak później się okazało, o zdobycie Izy tylko chodziło. Nie była pierwsza i najprawdopodobniej nie ostatnia. Ona zaufała i w końcu pomimo wielu wątpliwości postanowiła dopuścić do głosu uczucia. Pokochała bez granic. Tak jakby na tę miłość czekała latami. Znalazła w ramionach Zbyszka to wszystko, czego potrzebowała. Zdała sobie sprawę z wielu tłumionych potrzeb - przede wszystkim z tak ważnej potrzeby bliskości. Energia rozpierała ją całą. Była naprawdę szczęśliwa. Być może to szczęście nie pozwoliło jej dostrzec pierwszych symptomów wskazujących na wycofywanie się ze związku tego, z którym zaczęła wiązać przyszłość, tego, który pół roku wcześniej zrobiłby wszystko, by jemu zaufała i dała szansę. „Byłaś dla mnie wyzwaniem. Byłaś niedostępna, piękna, pociągająca. Zrobiłbym wszystko, by Cię rozkochać. Po prostu moja męska ambicja kazała mi Ciebie zdobyć.” Te słowa i wiele innych przeczytała Iza, ocierając łzy. W pewnym momencie zaczęło do niej docierać, że z każdym dniem Zbyszek oddalał się, a potem wręcz odpychał ją, jakby chciał wyrzucić ze swojego życia, jak niepotrzebną rzecz. To historia jest jedną z wielu, jakie pisze życie. Człowiek manipulujący drugim człowiekiem. Bawiący się czyimiś uczuciami. Wykorzystujący zarówno swój autorytet, który działa cuda, o czym jeszcze na naszym blogu będziemy pisały, ale i wykorzystujący swoja atrakcyjność fizyczną. Wiele badań pokazuje, jaką rolę odgrywa wygląd. Bardzo silny i wyraźny jest związek pomiędzy atrakcyjnością fizyczną a lubieniem – osoby atrakcyjne łatwo zyskują sympatię. Niezwykle często faworyzujemy osoby atrakcyjne, atrakcyjność fizyczna wpływa na nasze decyzje, ocenę, zmienia nasze postawy. Elliot Aronson mówi nawet, iż nasza percepcja wzrokowa wywiera niezwykły wpływ na nasze uczucia i zachowania. I używa do zobrazowania dosadnego sformułowania, że jesteśmy niewolnikami naszych oczu. Skoro ktoś jest przystojny, według nas jest też dobry, wrażliwy, opiekuńczy. Niestety jest grupa osób atrakcyjnych fizycznie, którym brak poczucia własnej wartości i które wykorzystują swoje zewnętrzne atuty do dowartościowywania swojego „chorego” ego. To ludzie podobni do Zbyszka - raniący i krzywdzący innych. Ślepota spowodowana efektem aureoli, o którym już pisałyśmy w poście „Piękną być?” powoduje, że wiele osób, podobnie jak Iza, nie dostrzega ich wyrafinowanej gry. Wielu przystojnych mężczyzn, ale i piękne kobiety, które nie lubią siebie, wykorzystują innych, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, dla osiągnięcia swojego celu, którym jest budowanie poczucia własnej wartości, w którą nie potrafią uwierzyć. Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
NIE ZAWSZE POTRZEBNE SĄ SŁOWAReakcje naszego ciała i umysłu na przytulanieTo, że przytulanie jest ważne dla rozwoju dzieci, wiedzą wszyscy. Mamy tulą niemowlęta, noszą na rękach (ostatnio stało się także modne noszenie w chustach), przytulają do piersi. Z wiekiem jednak powoli o tym zapominamy, a okazuje się, że i dla dorosłych przytulanie jest ważne. „Powinniśmy być przytulani 4 razy dziennie by przeżyć, 8 razy dziennie, żeby zachować zdrowie i 12 razy, żeby się rozwijać” – piszą Jack Canfield i Mark Victor w książce „Zrób to, o czym marzysz”. Dzięki dotykowi, przytuleniu zachodzą w osobach przytulanych zmiany: obniża się ciśnienie krwi, zwiększa się odporność, zwalnia oddech, obniża się poziom kortyzolu - hormonu stresu, wydziela się oksytocyna – naturalny antydepresant.
Do tej pory mówiłyśmy o tym, jak ludzie wpływają na siebie – o perswazji, wpływaniu na czyjeś poglądy, a tymczasem okazuje się, że - tak wydawałoby się prostą sprawą jak przytulenie - możemy także wpływać na ciało drugiego człowieka (a przy okazji też swoje). Badania pokazały, że pary, które się często przytulają są bardziej zadowolone ze związku. Łączy ich głębsza więź emocjonalna. Przytulanie wpływa na zwiększenie wzajemnego zaufania. Pary, które dużo się przytulają mają większą szanse na stworzenie trwałego wieloletniego związku. W badaniach wykazano, że u mężczyzn wyższy poziom oksytocyny, która wytwarza się w czasie przytulania, powoduje, że są mniej skłonni do zdrady. Przytulanie nie tylko wyraża czułość, ale także zwiększa poczucie bezpieczeństwa oraz poczucie pewności siebie i swoich umiejętności. Dzięki przytulaniu możemy się poczuć zrelaksowani, ukoić emocje. Przytulanie też potrafi ułatwić zasypianie. To tylko niektóre z potencjalnych korzyści. Niestety współcześnie dotyk kojarzy się nam źle. Wszędzie dopatrujemy się podtekstów seksualnych i w związku z tym dotyk, przytulanie jest ograniczany w wychowaniu, czy wręcz piętnowany. W konsekwencji często dorośli realizują tę niezaspokojoną potrzebę w pożądaniu seksualnym, zaczynają szukać substytutów, którymi mogą być np. kompulsywne jedzenie, czy właśnie seks bez psychicznej bliskości. Badacze donoszą, że z powodu braku dotyku najczęściej cierpią mieszkańcy dużych miast pracujący w wielkich odhumanizowanych korporacjach, z ograniczoną liczbą znajomych, czujący się samotnie. Takie osoby, albo takie, które akurat w danym momencie swojego życia nie mają za bardzo bliskich, do których mogliby się przytulić, mogą tulić swoje zwierzaki. To także przynosi korzyści. Jeśli więc chcemy poprawić komuś nastrój, bo jest smutny, wesprzeć go, pocieszyć, dodać wiary we własne siły – poklepmy go choć po ramieniu, albo w bliższych relacjach – przytulmy serdecznie. Nie bójmy się tego. Nie zawsze potrzebne są słowa. Ściskamy Was wszystkich bardzo mocno! |
|