POLECAMY:
NIE MOGŁAM POZWOLIĆ SOBIE NA ŁZYEmocje i łzyW jej oczach widać było niezwykłą siłę, ale jednocześnie kruchość. Mówiła wolno, ważąc każde słowo. Miała w sobie niezwykłą klasę. Widziałam, że potrzebuje czasu na to, by oswoić się, by zaufać. Dopiero podczas drugiego spotkania pękła. „Pamiętaj, że w naszej rodzinie wszystkie kobiety były silne.” Te słowa matka powtarzała przy każdej nadarzającej się okazji. Basia patrząc na mnie, ze smutkiem opowiadała o swoim dzieciństwie, latach młodości i potem dorosłym życiu. Miała być silna. Nawet wówczas, gdy stłukła kolano i wiedziała, że koleżanki w takiej sytuacji byłyby tulone przez rodziców, ona… nie mogła pozwolić sobie na łzy. Nie jesteś przecież beksą - słyszała. Nie była. Wyrastała zgodnie z życzeniem mamy na twardzielkę, która wstydziła się łez. W zasadzie nie miała się czego wstydzić, bo łkała tylko w poduszkę. Dzieciństwo spędziła z mamą. Ojciec odszedł jeszcze przed jej urodzeniem. Mama bardzo ciężko pracowała. Była inteligentną, zorganizowaną i twardą kobietą. Wszyscy ją podziwiali. Wymagała od siebie, ale nie tylko od siebie. Robiła wszystko, by Basię ukształtować na swój obraz i podobieństwo. I to się jej udawało. Basia nie wiedziała, że można inaczej żyć. Wpatrzona w mamę dorastała, nie pozwalając sobie na chwile słabości. Wiedziała, że musi zawsze stawać na wysokości zadania. Gdy poznała Marcina, świat na moment zmienił dla niej barwy. Z czarno-białych nabrał innych kolorów. Poznała inny wymiar życia. Wspólne spacery, rozmowy, wyjścia do kina, do kawiarni… Dzisiaj nie wie, czym ją zauroczył. Może przez chwilę poczuła, że przy kimś może pozwolić sobie na bycie po prostu kobietą. Ale nie trwało to długo. Bardzo szybko okazało się, że Marcin pod fasadą kryje zakompleksionego, nieporadnego człowieka. I tu pojawił się problem. Basia miała wewnętrzny przymus, by nie zostawić go w potrzebie. Załatwiła mu pracę, wyprowadziła wiele spraw, które miał zagmatwane. Robiła wszystko, co było w jej mocy, by mu pomóc. Nawet nie wie, czy w pewnym momencie była to już miłość, czy tylko przywiązanie. Gdy zaproponował małżeństwo, nie chciała go odrzucać, odepchnąć, a może faktycznie kochała. Sześć lat małżeństwa to czas wychowywania chłopca, którym okazał się Marcin. Nieporadny, niezdecydowany, leniwy. Ale przy Basi zmieniał się nie do poznania. Gdy w końcu poczuł wiatr w żaglach, gdy nabrał pewności siebie, gdy skorzystał z tego, co mogła mu ofiarować, odszedł. Jak to ładnie określił, coś się między nimi wypaliło, a on odnalazł miłość swojego życia. Basia kończąc opowieść, zaczęła płakać. Płakała i nie mogła się uspokoić. Pozwoliła sobie na łzy, bo poczuła się bezpiecznie. Coś w niej pękło. Zrozumiała, że łzy nie świadczą o słabości. Dotarło do niej, że nie jest maszyną. Zrozumiała, iż może pozwolić sobie na różne emocje, a płacz jest reakcją organizmu na silne uczucia, które przeżywamy i ma działanie kojące i uspokajające. Zrozumiała, że jako człowiek ma prawo do tego, by nie być w każdym momencie silną kobietą, tylko kobietą wolną, szczęśliwą i spełnioną. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
DLACZEGO ONI TACY SĄ? Przejmowanie wzorców. Naśladownictwo i modelowanie„Cholela jasna” – dobiegło z pokoju dzieci, gdy Karolkowi lat 4 i pół, który jeszcze dobrze nie wymawiał „r”, nie udało się zbudować wieży z klocków. Mama zszokowana zajrzała przez drzwi i zobaczyła chłopca a przed nim leżącą wielką kupę klocków. Na początku nie bardzo wiedziała, jak ma zareagować. Ponieważ podobne sytuacje zaczęły się powtarzać, zaczęła zwracać synkowi uwagę, upominać, tłumaczyć, że tak nie wolno mówić, że powinien ładnie się odzywać, a brzydkie wyrazy i przekleństwa nie są dobrze odbierane przez innych. Efekty były jednak znikome. Po kilku dobrych latach od tego zdarzenia rodzice praktycznie nie mogli wejść do pokoju Karola. Panował bałagan nie do opisania. Na dywanie klocki Lego mieszały się z kartkami i pisakami. Leżał szkolny plecak, a obok skarpetki i inne ubrania. Śrubokręt, który pożyczył od taty na zajęcia techniczne, a nawet wczorajsze drugie śniadanie, jakie dostał do szkoły. „Coś nieprawdopodobnego” myślała mama. „Sprzątnij pokój! Ile razy mam Ci to powtarzać! Jak możesz żyć w takim bałaganie!” - tylko że żadne prośby i groźby kierowane do Karola nie działały. Gdy Karol stał się nastolatkiem, zaczął pyskować ojcu. „Zwracaj się do mnie z szacunkiem! Nie mów tak do mnie!” – mówił w takich sytuacjach ojciec. Zmian jednak wielkich w zachowaniu Karola nie było. "Dlaczego on taki jest?” – zachodzili w głowę rodzice. Zdarzenia i sytuacje z życia Karola z pozoru wydają się bez związku. A przynajmniej rodzice nie widzieli w nich logiczności, choć może i specjalnie się ich nie doszukiwali. Zapomnieli w tym wszystkim o sobie i swoim życiu. O tym, że jedną z podstawowych i najskuteczniejszych metod wychowawczych jest bycie samemu wzorem dobrego zachowania. Zapomnieli, że tata Karola strasznie denerwuje się za kierownicą i zazwyczaj przeklinania w samochodzie, gdy stoi w korku lub gdy ktoś zajedzie mu drogę. Nie jest więc dziwne, że potem słyszeli dosadne słowa w ustach małego Karolka, gdy nie udawała mu się zabawa: układnie wieży, rysunek, czy cokolwiek innego. Porządek – kolejny problem w życiu Karola. Ale pytanie jak wyglądał porządek w ich kuchni? Czy zawsze talerze od razu trafiały do zmywarki, czy stały przez cały dzień na blacie? A stosy ubrań przy pralce w łazience? Czy rodzice chowali swoje ubrania i buty do szafy, gdy wracali do domu? Wydaje się, że z pozoru małe i nieistotne rzeczy. No, właśnie… Tata Karola miał bardzo stresującą pracę. Wracał do domu wykończony, na granicy wytrzymałości, najdrobniejsza rzecz wyprowadzała go z równowagi i wówczas krzyczał na żonę. A po kilku latach zaczął się dziwić, co dzieje się z Karolem, że zaczął mu pyskować. Nic! Po prostu dostał „dobrą” szkołę zachowania i zaczął stosować ją w swoim życiu. Rodzice są osobami znaczącymi w życiu dziecka i to od nich przejmowane są wzorce zachowania (zarówno dobre, jak i złe), ale nie dlatego, że dziecko uznało te zachowania za moralnie słuszne, tylko dlatego, że mama i tata to pierwszoplanowe osoby znaczące dla dziecka. To także zupełnie instynktowne zachowanie, bo gdy np. do pokoju, w którym jest mama z małym dzieckiem baraszkującym po podłodze, wejdzie ktoś nieznajomy - nieznany dziecku, to spojrzy ono najpierw na swoją mamę, jej reakcję i jej zachowanie wobec obcego i na podstawie reakcji mamy będzie się podobnie zachowywać.
Nie możesz wymagać od dziecka czegoś, czego sam nie robisz! To nigdy nie zadziała. Przekaz „Rób, to co Ci mówię, a nie to, co sam robię!” nigdy nie będzie skuteczny. Ponieważ to, co robimy ma na dzieci o wiele większy wpływ niż to, co mówimy. „Wydaje się, że dzieci instynktownie wiedzą, że czyny więcej mówią o człowieku niż słowa”. * Jeśli mówisz dziecku, żeby nie paliło papierosów, bo są szkodliwe, a na imprezie widzi Cię palącego, to otrzymuje dużo ważniejszą dla siebie informację. Jeśli oszukujesz w zeznaniach podatkowych, mówisz, że wyjeżdżasz, bo nie chcesz iść na spotkanie, to nie dziw się potem, że sam zostaniesz przez dziecko okłamany. Ale i gdy jesteś otwarty i ufny wobec ludzi, uprzejmy i wspaniałomyślny, to Twoje dziecko otrzyma od Ciebie dobrą lekcję tego, jaką wartość mają relacje z innymi ludźmi. We wczesnym okresie życia przejmowanie wzorców przez dziecko odbywa poprzez empatię, naśladowanie, modelowanie i identyfikację. Dzieci przejmują więc nie tylko proste zachowania, ale też nasze tendencje emocjonalno – motywacyjne, czyli bardziej złożone sposoby przenoszenia doświadczenia, które wpływają na ich pozytywny lub negatywny stosunek do innych ludzi. Musimy więc ciągle uważać na informacje, jakie komunikują nasze własne czyny, a nie nasze słowa. Przyjrzyjmy się uważnie naszym dzieciom, ile w nich jest z nas? I czy czasem nie denerwuje Was w nich to, czego najbardziej nie lubicie u siebie? Gdy idąc wraz z dzieckiem, znajdziemy portfel na ulicy, to od nas zależy, co zrobimy i czego w ten sposób nauczymy naszą pociechę :-) Pomyślcie też, czy skutecznym jest szef, który tylko mówi Wam, co powinniście robić, ale sam tego nie robi? Czy ten, który jest dla Was wzorem pracowitości, inteligencji i dotrzymywania słowa? WYNIKI KONKURSU MIKOŁAJKOWEGO"Jaki masz sposób na zerwanie z przepracowaniem?"Z przyjemnością ogłaszamy wyniki konkursu, który zorganizowałyśmy na naszym blogu. Nagrodą była rewelacyjna książka Celeste Headlee "Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć", którą przekazało dla naszych Czytelników Wydawnictwo BUCHMANN. Dziękujemy wszystkim, którzy wzięli udział, zarówno tym, którzy napisali do nas bezpośrednio, jak i osobom komentującym post na Facebooku. Wasze opinie są dla nas bardzo cenne. Nagrodę otrzymują Panie: Elżbieta Mendel, Olga Matyjaszczyk i Iwona Bukowska. W sprawie adresu do wysyłki skontaktujemy się drogą mailową. Zapraszamy do udziału w kolejnych konkursach, o których będziemy Was informowały! POWIĄZANE POSTY: "Nie rób nic" "Inwestuj w odpoczynek" POLECAMY:
POLECAMY:
Kochani, przypominamy o KONKURSIE MIKOŁAJKOWYM. Do jutra tj. do 8 listopada do godziny 23.59 macie czas ;) Powiązane posty: "Nie rób nic" "Inwestuj w odpoczynek" POLECAMY:
KONURS MIKOŁAJKOWYJaki masz sposób na zerwanie z przepracowaniem?Kochani, dzisiaj Mikołajki! Przygotowałyśmy dla Was niespodziankę 😊 Do rozdania mamy trzy egzemplarze książki „Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć”. Nagrodę przekazało dla naszych Czytelników Wydawnictwo BUCHMANN. W książce znajdziecie wiele cennych wskazówek, ale i rozwiązań, które mogą pomóc w zerwaniu z uzależnieniem od wydajności bez celu i produktywności bez efektu. Autorka jej pokazuje, jak poprawić percepcję czasu, jak stworzyć harmonogram dnia, jak pracować krócej i znajdować czas na odpoczynek, jak planować życie towarzyskie, spełniać bezinteresowne uczynki, które uczynią nas być szczęśliwymi oraz skupiać się na celach, a nie na środkach. Polecamy tę książkę wszystkim, którzy pracując coraz więcej i żyjąc intensywniej, stali się niewolnikami samych siebie. Znajdziecie w niej drogę prowadzącą do zmiany w myśleniu i mamy nadzieję, że nauczycie się poświęcać czas temu, kto jest dla Was najważniejszy, czyli samemu sobie. Więcej przeczytacie na temat książki w poście "Nie rób nic." Co musicie zrobić, by mieć jeden z egzemplarzy? Trzeba wziąć udział w konkursie! Zadanie konkursowe, to odpowiedź na pytanie "Jaki masz sposób na zerwanie z przepracowaniem?" i umieszczenie jej na blogu lub na stronie facebook'owej. Możecie też wysłać wiadomość poprzez formularz na stronie bloga. 9 grudnia wyłonimy trzech zwycięzców, którzy otrzymają po jednym egzemplarzu książki, a wyniki ogłosimy na naszej stronie facebook’owej. Książki zostaną wysłane tylko i wyłącznie do miejsc na terenie Polski. Rozdanie nie jest w żaden sposób powiązane z Facebookiem. Czas macie do 8 grudnia do godziny 23.59 😊 Zapraszamy! Poniżej REGULAMIN:
POLECAMY:
ŻYCIE NIE ZAWSZE JEST BAJKĄToksyczne związki„Najwspanialszą rzecz, jaką możesz zrobić dla swoich dzieci, to kochać swojego współmałżonka". Ten cytat Covey’a wzbudził na naszym blogu wiele kontrowersji. Życie nie zawsze jest bajką, o czym świadczą Wasze wpisy i my o tym wiemy. Z jednej strony o miłość należy dbać, należy ją pielęgnować, czuwać, by żar nie przygasł, bez względu na to, czy minęło pięć, dziesięć, czy trzydzieści lat po ślubie, ale z drugiej strony nie można zapominać o własnej godności i pewnych granicach, których przekraczać nie należy. Czasami chuchanie i dmuchanie nie jest łatwe, ale należy próbować. Często brak czasu, stres powodują, że ludzie zaczynają się od siebie oddalać. Napięcia rosną, konflikty zostają nierozwiązane. Niekiedy pojawiają się „doradcy”, którym zależy na podsycaniu wzajemnej niechęci. I co wówczas można zrobić? Sposobem może być znalezienie czasu na rozmowę i wsłuchanie się w potrzeby drugiej osoby. Jeżeli to nie pomoże, warto poprosić o wsparcie kogoś, kto spojrzy z innej perspektywy. Bliscy, przyjaciele, terapia, to koła ratunkowe, z których warto skorzystać. Do sposobów na ratowanie związku będziemy jeszcze wracały w naszych postach. Bywają niestety niekiedy drogi, z których nie ma już powrotu, ale to ostateczność. Jak daleko można zajść i jak długo pielęgnować uczucie do współmałżonka, kiedy ta troska i odpowiedzialność jest jednostronna? Na pewno kosztem nie może być utrata szacunku do własnej osoby. Miłość do mężczyzny, dzieci, ojca, matki nie może być bowiem silniejsza od naszej godności. Nie można bowiem kochać drugiego człowieka, nie kochając i nie szanując samego siebie. Miłość bliźniego musi zacząć się od miłości własnej. Kinga, atrakcyjna trzydziestopięciolatka, straciła w związku, który trwał dziesięć lat swoją niezależność, podporządkowała się mężczyźnie, który odbierał jej każdego dnia prawo decydowania o sobie, godność, w końcu całkowicie ją od siebie uzależniając. Ania, wykształcona, drobna czterdziestolatka, upokarzana, poniżana i manipulowana, najczęściej poczuciem winy. Słyszała wciąż, iż jest do niczego, że jest fatalną żoną i matką. W końcu zaczęła w to wierzyć. Wiele kobiet, jak pokazują wyniki badań, tkwi w toksycznych związkach. Nie potrafią powiedzieć „dość”, nie umieją postawić granic. To wszystko trwa zwykle latami. Granica jest przesuwana powoli. Dlaczego kobiety tkwią w takich małżeństwach? Pierwszym powodem są dzieci. Kobiety tłumaczą sobie często, że najważniejsze jest dobro dzieci, które muszą przecież rozwijać się w rodzinie pełnej. Pytanie, czy większej krzywdy nie wyrządza się dzieciom, skazując je na takie życie? Druga sprawa to lęk. Kobiety boją się, że sobie same nie poradzą. Przecież codziennie słyszały, że są nic nie warte, niczego nie umieją. Niekiedy mają niskie poczucie własnej wartości, które wyniosły z domu rodzinnego, które spowodowało, że nie mają żadnych wymagań, zadawalają się każdym okruszkiem, cieszą się, że ktoś koło nich jest i nie sądzą, by zasługiwały na coś dobrego. Uważają, że lepsza taka miłość, niż żadna. Jest też wiele kobiet, które pomimo wszystko kochają i wierzą w siłę swojej miłości. Wiele znoszą, wierząc, że ich uczucie zdziała cuda i zmieni mężczyznę. Niekiedy też względy religijne powodują, że kobieta tkwi latami w chorym związku. Uważa, że jest to krzyż, który powinna nieść pokornie na swoich ramionach. Tymczasem jest to błędne myślenie, niezgodne z nauką Kościoła. Wiele kobiet broni i chroni swojego gniazda. Jak lwice nie pozwalają, by ktokolwiek cokolwiek złego powiedział na ich mężów. Kryją prawdę przed rodziną i przyjaciółmi. Ale niekiedy przychodzi kres. Często dzieci, które latami okłamywały, wybielając tatusia, zaczynają dorastać i widzieć dokładnie, w jakiej rodzinie żyją. Do matki zaczyna wówczas stopniowo docierać, jaki może być dalszy scenariusz, jakie mogą być konsekwencje. Wiedzą, że jest duże prawdopodobieństwo, że córki dorastające w takiej rodzinie w przyszłości przyjmą postawę dziewczynki do bicia, chłopcy natomiast wejdą w rolę agresora. Tak może się stać, gdyż dzieci kształtują swoje postawy drogą modelowania (rodzic jest dla nich modelem, wzorem, który naśladują). Niekiedy dochodzi do przekroczenia kolejnych granic i to jest impulsem do zmiany. Czasami ktoś bliski potrząśnie, otworzy oczy i przemówi do rozsądku. Co wówczas może kryć się za zakrętem? Wiele kobiet boi się tej zmiany. Nawet jeśli dostrzegą, że żyją w piekle, nawet jeżeli strach jest potężny, lęk przed nieznanym paraliżuje je i nie pozwala zrobić kroku naprzód. Niekiedy nie widzą wyjścia z potrzasku i ich obawy są słuszne. Kobiety będące ofiarami przemocy zostają z niczym. Prawo nie staje po ich stronie, nie mają pomocy państwa. Zamykając drzwi, niekiedy muszą się pogodzić z pozostawieniem dorobku swojego życia. I co dalej? Nie są to proste decyzje. Każdy musi je podjąć w zgodzie z własnym sumieniem. Choć ta zgoda z samym sobą nie ułatwia trudnej drogi, którą będą miały do pokonania. Ważne, by być otoczonym ludźmi, którzy pomogą odzyskać wiarę we własne siły, uwolnić się od poczucia winy, wyzwolić od poczucia krzywdy. Nie jest to proste, ale możliwe. Trzeba wyjść z pewnej granej latami roli i wejść w rolę kobiety świadomej, silnej i pewnej siebie, która kocha przede wszystkim siebie, między innymi po to, by kochać też tych, którzy tego uczucia nie podepczą. Jeżeli żyjesz w tosycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
INWESTUJ W ODPOCZYNEKFragment książki "Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć"W niedzielnym poście "Nie rób nic" mogliście przeczytać między innymi o popełnianym przez nas błędzie, który polega na niemarnowaniu czasu. Dzisiaj natomiast dzięki życzliwości WYDAWNICTWA BUCHMAN publikujemy jeden z rozdziałów książki "Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć", której autorką jest Celeste Headlee. A w niedzielę zapraszamy na mikołajkowy konkurs, w którym będziecie mogli wygrać tę książkę. Szczęście zdaje się tkwić w zażywaniu wczasu; oddajemy się bowiem różnym zajęciom z myślą o późniejszych wczasach (…) Arystoteles. Kiedy uświadomiłam sobie, że oparłam swoje życie na wzorcach wyniesionych z pracy, byłam przerażona. Nie sądziłam, że korporacyjny nacisk na wydajność miał wpływ na aż tyle moich decyzji. Widziałam go wszędzie, gdzie tylko spojrzałam. Zaczęłam od monitorowania czasu i ograniczenia liczby godzin pracy, ale widziałam wyraźnie, że aby się wyzwolić, będę musiała podjąć więcej kroków. Wciąż staram się postawić wyraźne granice między pracą a domem. Jestem jak drzewo, które wyrosło przy ogrodzeniu z siatki, i teraz, po kilkudziesięciu latach, moje korzenie są zaplątane w metal. Wyrwanie się z tej sytuacji po takim czasie wymaga delikatności i mnóstwa cierpliwości. W następnej kolejności musiałam się zająć swoim uzależnieniem od multitaskingu. Nie tyle się nim zająć, ile po prostu z nim skończyć. Gdy człowiek próbuje robić kilka rzeczy naraz, zamiast wykorzystać naturalną skłonność mózgu do balansowania między koncentracją a odpoczynkiem, marnuje swój ogromny potencjał umysłowy. Kiedyś moje życie zawodowe było zorganizowane w taki sposób, że spędzałam wiele godzin przed komputerem lub na spotkaniach, wykonując na zmianę różne zadania do momentu, w którym mogłam skończyć pracę. Ten układ nie uwzględniał pracy mojego mózgu, więc musiałam go przeorganizować. Z badań wynika, że jeśli wyciszysz telefon, zamkniesz skrzynkę odbiorczą i skupisz się wyłącznie na pisaniu raportu, to skończysz go o 40 procent szybciej, popełnisz mniej błędów i spokojnie znajdziesz czas na krótki spacer dookoła budynku. Dzięki temu twój mózg się odpręży. Regularne przerwy są tak ważne, że decyzji o nich nie można pozostawić przypadkowi czy własnym zachciankom. Odkryłam, że muszę planować odpoczynek tak samo, jak planuję zajęcia z jogi czy spotkania biznesowe. Istnieją dwa rodzaje odpoczynku: czas wolny i relaks. Czas wolny nie jest prawdziwym odpoczynkiem. Jak wyjaśnia Sebastian de Grazia w książce Of Time, Work and Leisure (O czasie, pracy i odpoczynku) z 1962 roku, to, co nazywamy czasem wolnym, to minuty lub godziny pomiędzy wykonywaną przez nas pracą. Są one nierozerwalnie z nią związane i mają ładować nasze akumulatory, abyśmy mogli wypoczęci wrócić do obowiązków. Natomiast relaks jest czymś, co należy wyraźnie od zajęć zawodowych oddzielić. Powinien być nieskażony pracą, co oznacza, że nie sprawdzasz wtedy maili, nie odbierasz telefonów służbowych ani nie martwisz się o to, jak sposób spędzania czasu wpłynie na twoją sytuację zawodową. Celem relaksu nie jest doskonalenie się w pracy, lecz rozkoszowanie się życiem, na które tak ciężko pracujesz. Niezależnie od tego, ile czasu poświęcasz na pracę w skupieniu, kiedy przychodzi pora, żeby wstać i zrobić sobie przerwę, zadbaj o to, by twój mózg naprawdę odpoczął. Nie wysyłaj SMS-ów ani nie rób zakupów online. Nie myśl o żadnym zadaniu. Czas wolny jest zdrowy dla umysłu, a poza tym niezwykle twórczy pod względem neurologicznym. Kiedy nie zlecamy mózgowi żadnego konkretnego zadania, umysł aktywuje sieć stanu spoczynkowego. Sieć stanu spoczynkowego (ang. default mode network, DMN) uaktywnia się, kiedy zaczynamy błądzić myślami. Wówczas przetwarza ona wspomnienia, umieszczając zdarzenia z przeszłości w odpowiednim kontekście, i ocenia to, co się wydarzyło, pod kątem moralności. Ponadto pozwala nam wyobrażać sobie przyszłość i zrozumieć emocje innych, a także pomaga dokonać refleksji nad naszymi emocjami i decyzjami. Sieć stanu spoczynkowego ma kluczowe znaczenie dla empatii, autorefleksji i teorii umysłu, czyli zdolności do wyobrażania sobie, co mogą myśleć inni. Umożliwianie mózgowi wchodzenia w stan spoczynkowy jest niezwykle istotne dla naszego samopoczucia. To źródło znacznej części kreatywności i innowacyjności, ponieważ mózg aktywnie przetasowuje puzzle naszych wspomnień i emocji, kiedy nie pracuje nad konkretnym problemem ani zadaniem. W praktyce mózg wchodzi w stan spoczynkowy tylko wtedy, gdy pozwalamy myślom błądzić bez celu. Nie chodzi tu o bezczynność, ponieważ można w tym czasie biegać albo wycierać blat. Psycholożki Amanda Conlin i Larissa Barber ostrzegają, że często źle wykorzystujemy przerwę w godzinach pracy. „Jedynym kluczowym komponentem skutecznej przerwy jest dystans emocjonalny, czyli mentalne uwolnienie się od myślenia o pracy. Kiedy odrywamy się od niej, bezpośrednio zmniejszamy obciążenie wywołujące zmęczenie i w naturalny sposób odzyskujemy siły”, napisały w „Psychology Today”. Jeśli w trakcie przerwy postanowisz zadzwonić do ukochanej osoby lub przyjaciela, zwalcz pokusę, żeby rozmawiać o pracy. Całkowicie się odetnij. Nie idź do firmowej kuchni, gdzie przez kwadrans będziesz rozmawiać ze współpracownikiem o obowiązkach służbowych. Weź oddech i wciśnij pauzę. Z rozbawieniem przeczytałam tweeta specjalisty w dziedzinie strategii medialnych, Stu Loesera, który napisał: „Siedzę w [pociągu] Acela obok kobiety, która trzyma ręce na kolanach i w milczeniu wygląda przez okno. Nie ma komputera. Nie ma tabletu. Nie ma telefonu. Po prostu spokojnie patrzy na świat w trakcie jazdy. Tak jak mogłaby patrzeć psychopatka”. Moja odpowiedź do Stu: „Czasami jestem taką psychopatką”. Kiedy nie jesteśmy w pracy, możemy cieszyć się nie tylko czasem wolnym, lecz także prawdziwym relaksem. Powinniśmy kompletnie oderwać się od zmartwień dotyczących pracy. Wiem, że wydaje nam się, że musimy szybko odpowiadać na maile i wiadomości, ale ten zwyczaj wyjątkowo silnie wpływa na ciało i umysł. Naukowcy potwierdzają, że ludzie, którzy czują się bardziej oderwani od pracy, są w domu zdrowsi emocjonalnie i bardziej zadowoleni z życia. Rzadziej czują się wyczerpani psychicznie i lepiej sypiają. Myślę, że ze wszystkich zalecanych przeze mnie zmian ta jest najłatwiejsza do osiągnięcia. Proszę cię tylko, żebyś wyluzował i się odprężył, i żebyś codziennie planował na to czas. Jak twierdzi ekonomista Joseph Stiglitz, uczymy się cieszyć relaksem poprzez „cieszenie się relaksem”. Codziennie wyznacz jakiś przedział czasowy, w którym nie będziesz robić nic produktywnego. Wybierz się na spacer, nie mając wyznaczonego celu i nie martwiąc się o liczbę kroków. Wyjdźna dwór. Spacery grupowe na łonie natury obniżają poziom stresu i łagodzą objawy depresji, więc udaj się do parku. Często na kilka godzin przełączam swój telefon w tryb „nie przeszkadzać” i wtedy docierają do mnie tylko telefony i wiadomości od przyjaciół oraz rodziny. Te służbowe mogą poczekać i czekają. Zaczęłam nawet wyznaczać jeden „nietykalny” dzień w tygodniu, kiedy nie zaglądałam do skrzynki odbiorczej ani mediów społecznościowych i bez zakłóceń zajmowałam się różnymi sprawami. Każdy poniedziałek jest dla mnie dniem, w którym nie sprawdzam maili, wiadomości tekstowych ani mediów społecznościowych. Odbieram telefon, ale prawie nikt nie dzwoni. Odkąd wprowadziłam ten zwyczaj, lepiej radzę sobie z rozpraszaczami uwagi i wykorzystuję ten dzień na pisanie oraz inne zadania wymagające skupienia. Jednak muszę przyznać, że przez kilka pierwszych tygodni nie było łatwo. Pierwszego „nietykalnego” dnia sprawdziłam skrzynkę odbiorczą ponad 14 razy. Dwukrotnie nawet nie byłam tego świadoma, dopóki ktoś nie wysłał mi maila o treści: „Nie miałaś być dzisiaj bez dostępu do poczty?”. Moje życie koncentrowało się wokół maili w dużo większym stopniu, niż sądziłam. Chociaż wyłączyłam powiadomienia w prawie wszystkich aplikacjach na telefonie, wciąż przy każdym zerknięciu na ekran obok ikonki koperty widziałam liczbę nieprzeczytanych wiadomości. Co więcej, skrzynka mailowa była moją stroną startową w przeglądarce, więc otwierała się automatycznie. W zależności od tego, do którego raportu z badań zajrzymy, dowiemy się, że przeciętny dorosły spędza od dwóch do sześciu godzin dziennie, odpowiadając na maile, z których co najmniej jedna trzecia nie dotyczy pilnych spraw. Przypuszczam, że znacznie więcej niż jedna trzecia ani nie jest ważna, ani nie wymagaszybkiej reakcji. Mogłabym cytować rozmaite doniesienia naukowe, ale wniosek jest jeden: maile zabijają produktywność. Dlatego zerwanie z tym uzależnieniem było najważniejszym krokiem, jeśli chciałam coś osiągnąć w ciągu mojego „nietykalnego” dnia. Odkryłam jednak, że nie mogę walczyć z tym problemem samodzielnie. Musiałam uwzględnić również oczekiwania innych osób. Ludzie spodziewają się przecież szybkiej odpowiedzi. Doszło już do tego, że nawet najmniejsza zwłoka w tej kwestii wywołuje niepokój. Według analizy przeprowadzonej przez Wydział Inżynierii im. Viterbiego na Uniwersytecie Południowej Kalifornii większość wiadomości tekstowych zostaje odczytana w ciągu trzech minut od otrzymania, a odpowiedzi na maile najczęściej przychodzą po dwóch minutach. Jak znalazłam rozwiązanie (większości) tych problemów? Po pierwsze, w niedzielę wieczorem sprawdzam maile po raz ostatni i włączam autoresponder z informacją: „W poniedziałki nie odpowiadam na maile ani wiadomości, ponieważ zajmuję się pisaniem. Jeśli sprawa jest pilna, proszę o telefon”. Nawiasem mówiąc, minął już niemal rok i jeszcze nikt wtedy nie zadzwonił. Po drugie, zmieniłam stopkę mailową, aby zasygnalizować odbiorcom, kiedy mogą spodziewać się odpowiedzi. Teraz zamiast zwięzłego aforyzmu na końcu wszystkich moich wiadomości znajduje się następująca informacja: „Sprawdzam maile tylko 2–3 razy dziennie. Jeśli to pilne, proszę o telefon. Ale czy to naprawdę bardzo pilne?”. Mam nadzieję, że z czasem ludzie przestaną oczekiwać ode mnie natychmiastowej odpowiedzi i będą się czuli bardziej komfortowo, otrzymując ode mnie maila dopiero po kilku godzinach lub nawet dniach. Po trzecie, zmieniłam ustawienia telefonu, żeby już nie widzieć, ile mam nieprzeczytanych maili, a co poniedziałek włączam tryb „nie przeszkadzać”, by dochodziły do mnie tylko telefony. Efekt? Jednego z „nietykalnych” dni napisałam 4000 słów, zanim mój mózg się przegrzał. Następnie upiekłam ciasteczka i zabrałam psa na godzinny spacer, a potem miałam jeszcze czas pooglądać coś na Netfliksie i poczytać książkę przed pójściem spać o rozsądnej porze. Poza tym dobrze spałam. Wiem, że można się bać zdjąć nogę z gazu, ale zaufaj mi, dzięki temu jazda będzie dużo przyjemniejsza. Nie potrzebujesz specjalnej aplikacji ani poradnika od eksperta, by „opanować swój czas wolny”. Dążenie do doskonalenia się we wszystkim, co robimy, może czasem utrudniać rozwój. Przestań stawać się inny i przez chwilę po prostu bądź. Nie musisz chodzić na spacery. Ja często to robię, ale w czasie, kiedy ty będziesz mieć wyłączony telefon, możesz oglądać film albo siedzieć w kawiarni i czytać powieść. Rozwiąż łamigłówkę albo krzyżówkę, pomajstruj przy samochodzie albo weź gorącą kąpiel i posłuchaj muzyki. Zrób cokolwiek, co lubisz robić, kiedy nie masz żadnych planów w kalendarzu, i nie myśl o pracy. Naukowcy dowiedli nawet, że oglądanie filmików o kotach ma na nas pozytywny wpływ . Istnieje coraz więcej dowodów na to, że wartościowo spędzony czas wolny, w którym dystansujemy się od problemów służbowych, ostatecznie sprawia, że stajemy się lepsi w swoim zawodzie i bardziej zadowoleni z pracy. „Badania naukowe nad produktywnością wyglądają na spisek w celu uzasadnienia lenistwa”, napisał Derek Thompson w miesięczniku „The Atlantic”. Stwierdził, że doniesienia na temat odpoczynku, urlopu i uroczych filmików o zwierzętach są „niemal zbyt piękne, by mogły być prawdziwe”. Praca jest potrzebna i może dawać spełnienie, jeśli czujesz, że to, co robisz, ma sens, ale nie jest uzasadnieniem twojego istnienia. Pamiętaj, że ani biologicznie, ani ewolucyjnie nie jesteśmy do niej stworzeni. Jesteśmy jednak stworzeni do budowania relacji z ludźmi oraz zażyłych więzi z przyjaciółmi i rodziną. Praca jest narzędziem służącym do zaspokajania innych niezbędnych potrzeb, ale to poczucie przynależności jest jedną z naszych podstawowych potrzeb. Z tego względu tak ważne jest, aby wyznaczać sobie czas także na kontakt z innymi osobami. *Fragment książki "Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć" mogłyśmy opublikować za zgodą Wydawnictwa BUCHMANN. Dziękujemy! POLECAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|