WSZYSTKO CO NAJWAŻNIEJSZEPatryk Rudziński - niezwykły młody człowiek, z najcięższą formą mózgowego porażenia dziecięcego, uśmiechający się do świata, zmarł kilka dni temu w wieku 31 lat. Z nami rozmawiał w marcu 2016 roku. Jak inaczej świat wygląda z perspektywy osoby uwięzionej we własnym ciele - przeczytajcie: Porażenie mózgowe i co z tego?
KAWIARENKA ZA ROGIEM"Rachunek za szczęście, czyli caffe latte"W ubiegłym miesiącu odbyła się premiera pełnej ciepła i nadziei książki "Rachunek za szczęście, czyli caffe latte", która pokazuje jak o ważnych sprawach pisać lekko i przystępnie. Dzisiaj mamy przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłyśmy z jej autorką - Karoliną Wilczyńską. Psychologia przy kawie: Myślę, że Pani nowa książka "Rachunek za szczęście, czyli caffe latte” dla wielu osób może mieć moc terapeutyczną. Czy taki miał być jej cel? Jest przecież Pani także terapeutką. Karolina Wilczyńska: Jeżeli moja opowieść komuś pomoże, to zawsze bardzo się cieszę. Uważam, że taką „terapeutyczną” moc powinna mieć literatura jako taka. I owszem, chciałabym, żeby moje powieści pomagały Czytelniczkom zmierzyć się z życiowymi problemami, wspierały je w walce o lepsze, szczęśliwsze życie. Ppk: Skąd czerpie Pani inspiracje? Czy czytając Pani książki, możemy w nich spotkać wątki z Pani życia? A może z życia osób, które spotkała Pani na swojej drodze jako terapeuta? KW: Zawsze powtarzam, że jest ogromna różnica między inspirowaniem się własnym czy cudzym życiem i doświadczeniami, a wiernym ich opisywaniem. Mnie inspiruje to wszystko, co przeżywam i to, o czym słyszę w opowieściach innych ludzi, ale nigdy nie odtwarzam ich dosłownie. Są raczej tworzywem, z którego potem powstają moje powieści. Ppk: W „Rachunku za szczęście” można znaleźć przekaz skierowany do kobiet i zachęcający je do bycia odważnymi. Na stronach książki czytamy, że „strachu nie czują tylko głupcy, ale jest on potrzebny. Ostrzega przed niebezpieczeństwem, pozwala się na nie przygotować i przed nim obronić.” Czy jest coś, czego Karolina Wilczyńska się boi? KW: Oczywiście, na przykład bardzo boję się pająków. I burzy, choć ta także mnie fascynuje. W ogóle mnóstwa rzeczy się boję. Jak chyba każdy. Codziennie towarzyszy mi lęk o najbliższych, o przyszłość. To normalne. Trzeba tylko uważać, aby ten strach zbytnio się nie rozrósł, nie przesłonił nam radosnych i szczęśliwych chwil. Warto też czasami mierzyć się ze swoimi lękami, próbować je pokonać. Oczywiście nie na siłę, ale w miarę swojej gotowości. Wiadomo przecież, że strefa komfortu jest miła, ale każda zmiana wymaga wyjścia z niej i zrobienia kroku w nieznane. Ppk: Czy ma Pani przepis na radzenie sobie z lękiem i na bycie odważną? KW: Myślę, że każdy musi sam wypracować własne sposoby. Mnie zawsze sprawdzało się wyobrażanie sobie tego, czego się boję i analizowanie wielu scenariuszy. Czyli takie przeżywanie czegoś trudnego „na sucho”. No i zawsze nieocenione jest wsparcie kogoś bliskiego. Świadomość, że w przypadku trudności czy porażki mamy osobę, która nam pomoże lub chociaż zrozumie, to najlepszy oręż do walki z lękiem. Ppk: W najnowszej książce jest zdanie skierowane do Miłki – głównej bohaterki, które utkwiło mi w pamięci: „Dla siebie nie prosisz o nic, ale żeby pomagać innym, gotowa jesteś poświęcić wszystko.” Czy dostrzega Pani, że problemem dzisiejszych kobiet jest brak asertywności? KW: To trochę chyba uwarunkowane kulturowo. Nadal panuje powszechne przekonanie, że kobieta musi przede wszystkim sprostać swoim rolom społecznym - być doskonałą matką, córką, partnerką. Jest tego tak wiele, że zdarza się nam, kobietom, zapomnieć o sobie. Ja nie namawiam do zaniedbywania bliskich, ale zawsze proszę, żeby panie znalazły czas na realizację swoich marzeń albo chociaż pozwalały sobie na odrobinę odpoczynku. Na szczęście coraz więcej kobiet to rozumie i potrafią w sposób asertywny zadbać także o siebie. Ppk: Miłka zostaje postawiona przed trudnym życiowym egzaminem. Jej życie nagle zaczyna przypominać domek z kart, który się rozpada. Czy opisanie sytuacji głównej bohaterki miało mieć moc terapeutyczną? Czy chciała Pani, by czytelniczki odnajdując w niej siebie, uwierzyły, że nawet z najtrudniejszych sytuacji jest wyjście? A może Pani znalazła się kiedyś w podobnej sytuacji? KW: Wydaje mi się, że każdy miewa takie momenty w życiu, w których wydaje się, że nasz świat przewraca się do góry nogami. Życie często pisze nam nieprzewidywalne scenariusze. Przez postać Miłki chciałam pokazać, że każdy koniec to też nowy początek i od nas zależy, co pięknego wybudujemy na gruzach przeszłości. Ppk: „Rachunek za szczęście” to opowieść o relacjach międzyludzkich, o przyjaźni, która umie przezwyciężyć wszystkie niesprzyjające okoliczności, o mądrych ludziach, których spotykamy na swojej drodze i o niesamowitej wewnętrznej sile. Co daje Pani bohaterom siłę? Czy to samo, co Pani wykorzystuje do walki z przeciwnościami losu? KW: Już wcześniej o tym wspomniałam - ważne jest wsparcie innych. Osobiście wierzę, że zawsze mamy obok jakąś przyjazną duszę, choć czasami jej nie dostrzegamy. Warto się rozglądać. Zresztą w ogóle mam przekonanie, że ludzie, w znaczącej większości, gotowi są komuś pomóc. Poza tym wyznaję też zasadę, że wszystko przydarza nam się w jakimś celu, nieprzypadkowo. I nawet te trudne sytuacje są potrzebne. Czasem z początku nie wiemy dlaczego, ale często udaje się to zrozumieć z perspektywy czasu. Ppk: Niezwykle ważnym elementem Pani ostatniej powieści jest miejsce akcji – kawiarenka za rogiem. Skąd ten pomysł? KW: Chciałam stworzyć miejsce, które będzie kojarzyło się ze spokojem, przytulnością, chwilą wytchnienia od codzienności. Najodpowiedniejsza wydała mi się właśnie kameralna kawiarnia. A że w dodatku w takim miejscu mogą spotkać się różni ludzie, to nic lepszego dla pisarskiej wyobraźni chyba nie ma. Ppk: Napisała Pani w „Rachunku za szczęście": „Nie można obwiniać się za czyjeś uczynki. I wolno się na świat i ludzi zamykać. Straciłam wiele lat na myśleniu o przeszłości. A jej i tak się zmienić nie da. To jedyne, czego żałuję. Gdybym mogła cofnąć czas, nie bałabym się żyć. Próbowałabym wszystkiego bez strachu. Bo życie ma się jedno i szkoda go na rozdrapywanie ran.” Rzeczywiście tak Pani uważa? KW: Tak. Włożyłam te słowa w usta pani Anny, ale śmiało mogę się pod nimi podpisać. Ppk: „Na każdej drodze są zakręty. I kamienie. Na wiele nadepniesz, zanim nauczysz się je omijać… Można oczywiście usiąść na poboczu, ale wtedy nie uda się dojść do celu.” To kolejne przesłanie Pani książki. Jaki jest obecnie Pani cel? Czy jest w planach kolejna książka? KW: Moim ciągłym celem jest spokojne życie w poczuciu spełniania się i w bliskości ważnych dla mnie osób. Staram się realizować ten cel każdego dnia, cieszyć się z drobnych sukcesów, doceniać szczęśliwe momenty i wyciągać wnioski z ewentualnych niepowodzeń. Oczywiście mam w planach kolejne książki, nie zawiodę Czytelników, którzy na nie czekają. Już wiosną będę miała dla nich pierwszą niespodziankę. Ppk: Jak wiemy, stawianie celu jest dla Pani niezwykle istotne. Napisała Pani „Jeszcze nie zrobiłam pierwszego kroku, ale najważniejsze, że zrozumiałam, gdzie jest cel. Jeżeli chcesz zrealizować swój cel, to musisz znaleźć odwagę.” I tej odwagi Pani życzymy, odwagi do podejmowania kolejnych wyzwań, odwagi, dzięki której my – kobiety będziemy mogły czerpać siłę i mądrość z Pani kolejnych książek. KW: Bardzo dziękuję i tego samego życzę wszystkim kobietom.
NA ROZDROŻU DRÓGSyndrom Kopciuszka. NarcyzHonorata spoglądając jej głęboko w oczy, zapytała: czy Ty jesteś Kochana szczęśliwa? Nie wierzę, by odpowiadał Ci ten blichtr, szpan, przecież to nie w Twoim stylu! Beata zaprzeczała. Nie rozumiała, dlaczego przyjaciołom nie odpowiada jej związek z Piotrem. Może przeszkadza im, że jest z innej bajki, z innego kręgu, nie z ich paczki. Zdaniem Beaty, te błękitne oczy rozkochałyby każdą kobietą. Przystojny, wykształcony, nienagannie ubrany, szarmancki. Koleżanki, poza przyjaciółkami, były nim zachwycone. Takiego faceta ze świecą szukać! Ty to masz szczęście! – słyszała. Czuła się jak księżniczka, jak gwiazda, którą Piotr chwalił się całemu światu. Ona też była z niego dumna. Wierzyła, że w końcu jej ukochany nagra płytę i będą podróżować po świecie. Beata, obudź się! Takich jak on mogłabyś mieć na pęczki!!! Dajesz temu pasożytowi wypijać z siebie wszystkie soki! Nie poznajemy Cię! Opamiętaj się póki jeszcze czas! Czy Ty nie widzisz, że pracujesz ponad ludzkie siły, by utrzymywać tego picusia - glancusia i pracować na jego luksusowe zachcianki?! Musiało upłynąć nie mało czasu, by do Beaty powoli zaczęło docierać, w jaką pułapkę wpadła. Wcześniej nie potrafiła zauważyć tego, co widzieli jej przyjaciele, dla których stawała się osobą uzależnioną od Narcyza. Oni wiedzieli, że w tym związku nie jest sobą. Przecież znali ją od piaskownicy. Relacja Beaty i Piotra to relacja, w której Narcyz musi błyszczeć , by istnieć. Musi być podziwiany, chwalony, wspierany. Dlaczego? Gdyż sam w siebie nie wierzy. Na zewnątrz pokazuje postawę pewnego siebie zarozumialca, a w środku czuje się nikim. Ma bardzo niskie poczucie własnej wartości. Gdzie leży podłoże takiej postawy? Przecież takich ludzi można spotkać wśród nas. Otóż Piotr wychowywany był przez rodziców, którzy stawiali mu bardzo wysoko poprzeczkę i wiecznie byli z niego niezadowoleni. Sami natomiast zaabsorbowani byli wszystkim poza własnym dzieckiem. To rodziło w nim ciągłe pytania: „Dlaczego wszystko inne jest ważniejsze? ”, „Dlaczego mnie nie kochają?”, „Co ze mną jest nie w porządku?” Relację tę cechował brak czułości. Piotr w odpowiedzi na to, nauczył się grać kogoś, kogo chcieli w nim widzieć rodzice. Nie wierzył, że można go kochać za to, kim jest, dlatego musiał wciąż wchodzić w rolę. W efekcie jako osoba dorosła nie miał stabilnego obrazu siebie, brakowało mu poczucia własnej wartości. Żył w ciągłym lęku, obawiając się, że zostanie zdemaskowany, iż inni odkryją, że nie jest tym, za którego go mają. Ona i on. Szukają się, by w chorym związku zaspakajać swoje potrzeby. Potrzeby będące wynikiem błędów wychowawczych swoich rodziców. Narcyz i Kopciuszek. Szukają się, by odnajdując siebie, nie zaznać prawdziwego szczęścia. Narcyz, często wychowywany był w domu, w którym na miłość musiał zasłużyć byciem idealnym. Zabrakło w nim bezwarunkowego uczucia. Rodzice oczekiwali, by był idealny i wciąż dawali mu odczuć, że nie zasługuje na ich miłość. W dorosłym życiu poszukuje kobiety, która będzie wzmacniała jego niskie poczucie wartości. I często trafia na osoby, które kochają za bardzo. Odnajduje kobiety, które z kolei w domu rodzinnym były zależne od innych. Od dzieciństwa uświadamiano im, że potrzebują wsparcia, bo same sobie w życiu nie poradzą. Ta potrzeba zależności wpłynęła na ich sposób myślenia i zachowania. Osoby te uważają, że nie zasługują na szczęście. Są gotowe do niesienia pomocy, poświęcania się. To daje im poczucie bycia potrzebną. Wybaczają, dają się krzywdzić, bo przecież nie zasługują na miłość. Panicznie boją się opuszczenia. Gdy trafią na Narcyza, zostaje zaspokojona ich potrzeba bycia dowartościowywaną i docenianą, ale do czasu. Narcyz w związku z Kopciuszkiem paradoksalnie im więcej dostaje, tym szybciej się oddala. Potrzebuje kobiet, które go wielbią, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, ale nie wierząc w swoją wartość, ucieka i odtrąca Kopciuszka, obawiając się, że zostanie zdemaskowany. Ratunkiem dla takiego związku jest rozwój emocjonalny jednego z partnerów. Wówczas jest szansa na otwarcie drugiej osobie oczu. Terapia może pomóc w wyzwoleniu się z zaklętego kręgu, który miał swoje początki w domu rodzinnym. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
CZŁOWIEK TO NIE MASZYNAKatharsis, odreagowanie zablokowanego napięcia i tłumionych emocji„Jestem twardy… Jestem dzielna… Nigdy nie poddaję się i nie daję po sobie poznać, że jest mi ciężko. Do takiego wizerunku mojej osoby ludzie przywykli i nie chcę pokazać, że jest inaczej.” Pewnie wielu z Was podpisałoby się pod tymi słowami. Ale człowiek to nie maszyna. Emocje kumulują się i dają o sobie znać w różnej formie. Dlatego czasami nieświadomie poszukujemy możliwości odreagowania.I wbrew założeniom naukowców, że jako ludzie jesteśmy motywowani do tego, by poszukiwać szczęścia, niekiedy potrzebujemy zanurzenia się w takich chwilach, które paradoksalnie powodują nasz ból. Oczyszczenie zwane katharsis, polega na odreagowaniu zablokowanego napięcia i stłumionych emocji. W jaki sposób się to odbywa? Właśnie poprzez poszukiwanie sytuacji, które obniżają nasz nastrój. O jednym z powodów takiego obniżania pisałyśmy w poście „Złudzenie gracza”. Innym jest właśnie katharsis, czyli oczyszczenie. Najprawdopodobniej wielu z Was nieraz poszukiwało stanu melancholijnego poprzez słuchanie nostalgicznej muzyki, oglądanie poruszających filmów, czy chwytających za serce programów. Doskonale wiecie, że w trudnych dla nas momentach, gdy targa nami rożnego rodzaju napięcie emocjonalne, na wzruszających filmach płaczemy najintensywniej. Wiecie dlaczego? Otóż, taka sytuacja jest doskonalą okazję do upustu naszych emocji. Daje usprawiedliwienie naszym łzom, a nam przynosi ulgę. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
DROGA DO SZCZĘŚCIACzynniki blokujące rozwój i samorealizację„Podarowała mi Pani drugie życie…” To fragment maila, który otrzymałam od Anety. Nie jestem lekarzem i nikogo nie przywróciłam do życia. Mail dostałam od niezwykłej młodej kobiety, z którą jakiś czas temu zakończyłam cykl spotkań. Może ktoś nazwałby je terapeutycznymi, ja natomiast uważam, że były czymś, co można określić sesjami coachingowymi. Aneta – filigranowa brunetka o szczerych niebieskich oczach. Inteligentna, wykształcona, śliczna trzydziestolatka. Gdy przyszła do mnie po raz pierwszy, nie potrzebowałam wiele czasu, by te wszystkie jej atuty dostrzec. Ona niestety ich nie widziała. Aneta zniewolona była swoimi emocjami: poczucie winy, zazdrość, złość, frustracja kłębiły się w niej i stawały się panami jej życia, a ona niczym niewolnica poddawała się im. Drugim powodem jej niewoli wewnętrznej były wspomnienia. Wracając do przeszłości, sprawiała sobie ból. Nie mogła spać, bo wciąż katowała się myślami, że kiedyś było pięknie, a teraz… Wmawiała sobie wciąż, że zbyt wiele się zmieniło i nic dobrego już w życiu jej nie spotka. Marzyła o tym, czego by pragnęła, ale to tylko ją frustrowało. Wmawiała sobie wciąż, że nic nie umie, jest do niczego, że po urodzeniu dzieci wyszła z pewnego rytmu i nawet na znalezienie pracy nie ma szans. Sama sobie zbudowała klatkę utkaną z tego, co ją ograniczało, a pochodziło z wewnątrz, z niej samej. Nie była w stanie poczuć się osobą szczęśliwą, łapiąca wiatr w żagle swojego potencjału i wypłynąć na szerokie wody. Jej łódź była mocno przycumowana do brzegu, obciążona balastem, którego się kurczowo trzymała. „Nie można, nie wypada, muszę, powinnam, nie dam rady”. Czy nie jesteśmy podobni do Anety, którą dane mi było poznać? Dużo mówimy o wolności. O wolność walczyliśmy i buntujemy się, gdy ktokolwiek nam ją odbiera. Widzimy, że ogranicza nas prawo. Dostrzegamy ograniczenie naszego życia przez drugiego człowieka - męża, żonę, dzieci, starszych, wymagających opieki rodziców. Twierdzimy, że nie możemy być wolni, bo nie mamy pieniędzy, pracy, zdrowia (z tym muszę się zgodzić). I zarówno szesnastolatek, jak i czterdziesto- i siedemdziesięciolatek wymieni to wszystko jednym tchem, stawiając siebie w roli ofiary, a może nawet niewolnika. „Nie mogę być wolny, bo…” A kto z nas zadaje sobie pytanie, czy to, co nas naprawdę niewolni, nie tkwi w nas samych? „Zachowałabym się inaczej, ale emocje mnie poniosły”, „inni tak mówią, więc głupio bym miał inne zdanie”, „nie jestem w stanie myśleć rozsądnie, bo wciąż wracają budzące mój gniew wspomnienia”, „mam wszystkiego dość, bo to, o czym marzę jest nierealne”. Czy nie odnajdujecie w tych wypowiedziach siebie? Aneta odbyła ze mną podróż w głąb siebie. Przede wszystkim nauczyła się dostrzegać swój potencjał, pokochała siebie, zobaczyła jak marzenia można przebijać w działania, zrozumiała, że nie musi robić pewnych rzeczy wbrew sobie, tylko dlatego, że wypada. Nauczyła się stawiać granice. Dzisiaj pisze do mnie tak: „…ten etap w moim życiu, który rozpoczął się po wizytach u Pani, jest najlepszym w moim dorosłym życiu… Zaczęłam oddychać, naprawdę oddychać. I mimo, iż wiem, że mam jeszcze wiele do przepracowania, to nic w porównaniu z tamtym smutkiem. Dziękuję za drugą szansę, za to, że ten straszny ucisk w klatce piersiowej zniknął”. Zastanówcie się, co jest przyczyna Waszego ucisku? Co jest balastem, który nie pozwala Wam wypłynąć na szerokie wody? A może jest wiele tych lin trzymających Was przy brzegu i powodujących, że nie możecie być wolni? * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli chcesz wyruszyć ze mną w podróż, podobną do tej, którą odbyłam z Anetą i wieloma innymi osobami, zapraszam na porady on line.
Jestem psychologiem z dwudziestoletnim doświadczeniem. Lubię słuchać ludzi i z nimi rozmawiać, cieszy mnie, gdy mogę pomóc, gdy zaczynają inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! Zapraszam Cię we wspaniałą podróż przy filiżance kawy :) ICH ŚLADY W NASZYM SERCUWspomnienia, tęsknota, żal„Odeszli stąd, aby żyć…” i żyją również w naszych myślach oraz sercu. Szczególnie w pierwszych dniach listopada wspominany osoby, których z nami już nie ma. Czasem byliśmy przygotowani na ich odejście (tak się nam się może wydawało, ale śmierć przychodzi chyba zawsze za wcześnie i nie w porę), czasem odeszli całkiem niespodziewanie. Rozpacz i ból Z psychologicznego punktu widzenia wspomnienia o tych, co odeszli mogą rozbudzić w nas smutek, żal, złość, gniew, zazdrość, czyli emocje, które nakręcą w nas spiralę destruktywnej frustracji. Szczególnie, gdy chodzi o osoby bardzo nam bliskie, z którą byliśmy związani emocjonalnie. Mama, mąż, ojciec, ukochana babcia, a czasem i własne dziecko. Wdzięczność za czas Ale może być też inny wymiar wspomnień. Wspomnień, wyzwalających w nas wdzięczność za czas, który był dany do przeżycia z tymi, których kochaliśmy, a którzy odeszli. W ten listopadowy czas pamiętajmy o tym, co poza wspomnieniami i fotografiami, z których uśmiechają się do nas, zostawili. Pamiętajmy o wszystkich dobrych chwilach, przywołajmy w pamięci wszystkie szczęśliwe wydarzenia. Zostało nam też po Nich świadectwo Ich życia, Ich mądrość, dobroć, miłość, którymi się z nami dzielili oraz posag w postaci poczucia naszej wartości i wiary w siebie, to wszystko w co nas wyposażyli, a czego nikt nigdy nam nie odbierze. I o tym nie zapominajmy. Miłość i śmierć W jednym z postów "Wywracać świat do góry nogami" pisałyśmy o tym, co dzieje się, gdy krzyżują się drogi miłości i śmierci - gdy śmierć zabiera miłość naszego życia, kogoś, kto nadawał mu sens, był naszą ostoją. Gdy umieramy wraz z człowiekiem, którego chcielibyśmy zatrzymać z wszystkich naszych sił, pomimo że wiemy, iż koniec zbliża się nieuchronnie. ,,Czas leczy rany" Mówimy, że „czas leczy rany” i dlatego potrzebna jest nam żałoba. Nie chodzi w niej o to, aby zapomnieć i zaprzeczyć swoim uczuciom. W różnych kulturach i religiach żałoba trwa rok – nie bez przyczyny. Przez ten rok mamy czas, aby nauczyć się żyć bez utraconej osoby. Przeżyć po kolei wszystkie pory roku, różne rocznice, urodziny, wydarzenia – bez Niej, bez Niego i dla większości opuszczonych „rana” po stracie zacznie się goić, będzie mniejsza, mniej dokuczliwa. Co nie znaczy, że zniknie zupełnie. Dziękujmy za dobry czas, jaki mogliśmy przeżyć, z tymi, których teraz z nami już nie ma. A wszystkich przeżywających żałobę odsyłamy do przepięknej książki "Mózg w żałobie", której autorka Lisa Shulman - neurolog przeprowadza czytelnika przez kolejne etapy żałoby, ukazując życie w nowym wymiarze, życie, które początkowo przypomina pobojowisko, ale stopniowo, malutkimi kroczkami prowadzi do innej rzeczywistości, w której można na nowo odnaleźć siebie. Na przykładzie własnego doświadczenia chce pomóc wszystkim tym, którzy utracili dobrze im znaną codzienność, w której czuli się bezpiecznie, a którzy po stracie ukochanej osoby nie wiedzą i nie wierzą w to, że jest możliwe normalne funkcjonowanie bez człowieka, który stanowił przez długie lata nieodzowną część ich świata. POWIĄZANE ARTYKUŁY: Wywracać świat do góry nogami List z drugiego brzegu Wiara we własne możliwości to pewność
NIEWIELE ŁEZ POTRZEBASmutek - najtrwalsza emocjaSmutek będący uczuciem, któremu towarzyszy obniżenie nastroju i poczucie krzywdy, jest podobno najtrwalszą emocją. Dlaczego? Otóż, według naukowców z Belgii, miedzy innymi Philippe Verduyn, smutkowi towarzyszą wydarzenia, które mają realny wpływ na nasze życie, na przykład strata bliskiej osoby, wypadek. One przechowywane są długo w naszej pamięci, aż do czasu, kiedy zaczniemy funkcjonować na wcześniejszym poziomie emocjonalnym. Pięknie tę emocję przedstawił ksiądz Zwoliński w wierszu "Łza". "Łza"
"Niewiele łez potrzeba, wystarczy jedna, aby - upadłszy na spokojną taflę jeziora radości - zamącić jego ciszę i wzburzyć jego powierzchnię niezliczoną ilością kręgów smutku." ks. A. Zwoliński WSPARCIEM BĄDŹWskazówki dla partnerów osób z depresjąW wczorajszym poście "Tylko do czasu" napisałyśmy, iż życie z partnerem w depresji to sztuka, gdyż osoba ta odmawia pomocy, co sprawia, że bliscy stają się bezradni. Nie wiedzą, czy na siłę mają przekonywać, pocieszać, czy lepiej się wycofać. Jacek – bohater naszego postu nie umiał dłużej tak żyć i postanowił odejść. Przerosła go ta trudna sytuacja. Co zrobić, by pomóc osobom, które kochamy, a które potrzebują naszej pomocy, pomimo, iż swoją postawą pokazują zupełnie coś innego. Poniżej kilka wskazówek, które dla partnerów osób z depresja mogą być cenne:
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
TYLKO DO CZASUŻycie z partnerem z depresjąCzy to spotkanie miało sens? Kinga uważała, że tak. Długo zastanawiała się, zanim zadzwoniła do Jacka. Ale dla Magdy gotowa była zrobić wszystko i serce pękało jej, widząc, że nie może przyjaciółce pomóc. Poznały się jeszcze w liceum. Magda imponowała jej na każdym polu. Nie tylko była atrakcyjna, ale i inteligentna, wrażliwa, chętna do niesienia pomocy. A życia nie miała usłanego różami. Przez długi czas Kinga nie miała pojęcia o życiu koleżanki. Przed pierwszą wizytą w jej domu dowiedziała się, że Magda mieszka tyko z niepełnosprawną mamą. Ojciec odszedł, gdy jej mama uległa wypadkowi. Wracając z pracy, została potrącona przez samochód i w efekcie znalazła się na wózku. Ich życie uległo totalnej zmianie, czego ojciec Magdy nie potrafił zaakceptować. Przerosła go ta sytuacja i odszedł. Magda nie poddała się. Opiekowała się mamą, nie zaniedbując przy tym nauki. Ale to był tylko początek trudnej drogi, która była przed nią. Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Ktoś wierzący w to, znalazłby potwierdzenie w życiu Magdy. Po dwóch latach od wypadku, jej mama zachorowała na raka trzustki i po sześciu miesiącach zmarła. Magdę ta sytuacja przerosła. Zamknęła się w sobie, stała się jakby nieobecna. Wówczas za namową Kingi skorzystała z pomocy terapeuty i stanęła na nogi. Bez problemu dostała się na pedagogikę. Studia łączyła z wolontariatem, zajmując się dziećmi w ośrodku dla niepełnosprawnych. To sprawiało jej wielka radość i satysfakcję. Kinga nie zapomni radości przyjaciółki, gdy ta poznała Jacka. Oczy błyszczały jej ze szczęścia, była wniebowzięta. Uważała, że w końcu zacznie nowy rozdział swojego życia. Wierzyła, że te wszystkie smutki, tragedie, to już przeszłość. I tak to faktycznie wyglądało. Niestety tylko do czasu… Wiadomość o ciąży sprawiła, że Magda unosiła się dwa metry nad ziemią. Zawsze kochała dzieci. Pochylała się nad tymi najbardziej potrzebującymi i pokrzywdzonymi przez los. A teraz oczekiwała swojego maleństwa. Kinga pamięta, jak zaprosiła ją na szarlotkę i podzieliła się swoim wielkim szczęście. Nie trwało ono jednak długo. Poronienie sprawiło, że jej świat się zawalił. Utrata ciąży była momentem przełomowym w życiu Magdy. Schudła, straciła ochotę na cokolwiek, miała zmienne nastroje, nie mogła spać w nocy, zamknęła się w sobie. Kinga patrzyła z bólem w sercu na przyjaciółkę. Wiedziała, że ta potrzebuje wsparcia osób bliskich, szczególnie Jacka. Natomiast wiadomość o jego decyzji o odejściu ścięła ją z nóg. Jak może? To nieludzkie, zostawić kogoś w momencie, gdy ta osoba tego najbardziej potrzebuje? Dlatego postanowiła się z nim spotkać, pomimo, iż nigdy wcześniej nie wchodziła z butami w życie drugiego człowieka. Jacek tłumaczył, że dojrzewał do tej decyzji, że to nie impuls, chwila słabości. Twierdził, że dłużej tak nie potrafi żyć. Mówił, że Magda nie chce przyjąć pomocy. Im bardziej on się stara, tym bardziej jest odpychany, a na słowa „Życie przed nami”, „Weź się w garść” żona reaguje płaczem i histerią. Stracił siły i nadzieję. Obawia się, że za chwilę sam będzie potrzebował pomocy… Życie z partnerem w depresji to sztuka. W związkach tych jest większy poziom stresu aniżeli w innych, wybucha więcej sytuacji konfliktowych. Osoba z depresją odmawia pomocy, co sprawia, że partner staje się bezradny. Sam w pewnym momencie nie wie, czy na siłę ma przekonywać, pocieszać, czy lepiej się wycofać. Dlatego często partnerzy, z których jeden cierpi na depresję izolują się, a czasami tak jak postanowił Jacek , odchodzą. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|