Psychologia przy kawie
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca
Obraz

Czy to na pewno on?

8/12/2018

0 Comments

 
Obraz

CZY TO NA PEWNO ON?

Kryteria oceny atrakcyjności kobiet i mężczyzn

Dzwoniła już do niego trzeci dzień. Bez skutku. Na początku był wolny sygnał – nikt nie odbierał. Hania - koleżanka z pracy poradziła, żeby zadzwoniła z innego numeru. Pożyczyła od niej telefon, ale wtedy już usłyszała informację „Abonent niedostępny” – jak przy rozładowanym, czy wyłączonym telefonie. Od tej pory było już tak cały czas.

Na początku naiwnie myślała, że Adam jest zajęty - po powrocie z urlopu ma przecież mnóstwo pracy do nadrobienia. Pewnie oddzwoni wieczorem. Gdy nie oddzwaniał, zaczęła się niepokoić i myśleć, że może stało się coś złego – wypadek, szpital? Koleżanka patrzyła na nią z lekkim pobłażaniem. Na początku nic nie mówiła, ale wiedziała swoje – wakacyjny romans, bez kontynuacji, bez dalszego ciągu. Dwa tygodnie i koniec. Małgosia nie wiedziała. Na początku nie chciała nawet takiej myśli dopuścić do siebie. Adam był przecież takim odpowiedzialnym, statecznym facetem, takim z którym można planować wspólne życie, założenie rodziny. Czuły i opiekuńczy, tak bardzo o nią dbał, tak bardzo mu zależało na niej. Niemożliwe – myślała sobie. Na pewno jest jakieś logiczne wyjaśnienie tej sytuacji. Musi się dowiedzieć. A jeśli faktycznie leży w szpitalu? Może potrzebuje wsparcia, pomocy? Ale jak zaczęła się głębiej zastanawiać, szukać pomysłów jak się z nim skontaktować, uświadomiła sobie, że w sumie mało o nim wie. Spotkali się w Sopocie, on mówił, że przyjechał z Krakowa. Wiedziała, że pracuje w jakiejś agencji reklamowej, ale nazwy nie pamiętała. Znała tylko imię i nazwisko. Miała tylko numer komórki do niego, nic więcej.

Małgosia miała 37 lat, pracowała w urzędzie, ale nie obsługiwała petentów. Wyszła wcześnie za mąż. To była licealna wielka miłość, pobrali się jeszcze na studiach. Było im wtedy ciężko, ale dali radę. Jednak po kilku latach coś zaczęło się psuć. Jej mąż często wyjeżdżał w delegacje. Zaczęło brakować wspólnych tematów, seks był coraz rzadszy. Rozmijali się w oczekiwaniach, co do życia. Potem okazało się, że ma młodszą kochankę – koleżankę z pracy, z którą jeździł w delegacje. Banalne aż do bólu. Nie mieli dzieci, rozwód dostali na pierwszej rozprawie. Małgosia zgodziła się na nieorzekanie o winie, choć była ona przecież ewidentna. Lata mijały. Z kimś wyszła do kina, ktoś zaprosił ją na kolację. A to koleżanka umówiła ją ze swoim kuzynem, a to mama umówiła „randkę w ciemno”. Każda z randek to mniejszy lub większy niewypał. Nie wiadomo, czy była nieufna i cały czas zraniona, nieumiejąca zaufać, czy faktycznie byli to nieinteresujący mężczyźni? Romanse miała przelotne, z nikim jednak nie mieszkała. Miała kota, kwiaty na oknie. Wiodła spokojne życie i tak mijał czas.
Obraz
Lubiła chodzić ubrana wygodnie, na sportowo. Najlepiej jeansy i adidasy. Praktycznie bez makijażu. Nie miała nawet ani jednej sukienki. Spódnice nakładała od wielkiego dzwonu. Żadnych szpilek w szafie, same płaskie buty. W tym roku w okolicach lutego, czy marca, coś ją olśniło. Zaczęła przyglądać się jak jej koleżanki stroją się, malują i opowiadają o nowym szefie działu. Faktycznie postawny, wysoki, przystojny mężczyzna. Nowy w urzędzie. Wywołał duże poruszenie w damskiej części załogi. Małgosia zauważyła całe to zamieszanie z dużym opóźnieniem. Nie należało do tych, którzy częściej parzą sobie kawę i plotkują niż pracują. Ale i ona w końcu dostrzegła nowego szefa i reakcje kobiet. On żonaty, one zamężne, a mimo wszystko „pobudzenie” przeszło przez urząd. Małgosia się otrząsnęła jakby z długiego letargu. Zauważyła, że kobiety wokół ubierają się inaczej, wyglądają inaczej. Dbają o siebie, są… kobiece. Zaczęła je obserwować, potem nawet zaczęła prosić o porady w kuchni, gdzie spotykały się robiąc sobie kawę.  A one chętne – potraktowane jak ekspertki – podpowiadały. Czego używają, gdzie kupują fajne ciuchy i buty, skąd czerpią inspiracje. Małgosia zaczęła czytać kolorowe magazyny, poradniki w Internecie. Może nie zgłosiłaby się do „Metamorfoz” proponowanych przez czasopisma, czy programy telewizyjne, ale postanowiła zrobić to na własną rękę. Umówiła się więc na wizytę do stylistki, dietetyczki. Poszła do perfumerii, która wykonuje makijaże. Dobrali jej stroje, pomogli w zakupach – wreszcie w szafie wisiały też sukienki, fikuśna bielizna i szpilki. Poradzili jak dbać o cerę, jakich kosmetyków używać, jak się malować. Zalecili dietę i ćwiczenia. Małgosia po 3 miesiącach była odmieniona, może nie stracił dużo na wadze, ale zmiana ubioru i makijaż – zrobiły swoje. Koleżanki w pracy nie mogły się nadziwić. Chwaliły, doceniały, zawsze oczywiście musiały jednak wytknąć jakieś niedociągnięcie, ale Małgosia się nie obrażała. Słuchała, stosowała i następnym razem podobnego błędu już nie robiła. Nawet nowy szef zagadnął ją na korytarzu. Małgosia poczuła się lepiej, pewniejsza siebie, może jeszcze nie jakaś seks-bomba, ale z pewnością bardziej kobieca niż kilka miesięcy temu.

Postanowiła iść za ciosem – wymyśliła urlop nad morzem. Zapytała swoją koleżankę, czy nie pojechałaby z nią. Zgodziła się. Wybrały Sopot, znalazły fajną kwaterę, dwa tygodnie słońca, plaży i błogiego lenistwa. Tak wymyśliły.
Obraz
Adama zobaczyła, gdy siedziały w kafejce na plaży a on wychodził właśnie z wody. Przystojniak – pomyślała Małgosia i pokazała go koleżance. Na niej też zrobił wrażenie. Opalony, szczupły, dobrze zbudowany, klasyczna sylwetka Y – szerokie bary, wąskie biodra. Zwracał uwagę. Przyglądały mu się bacznie. Zauważył to chyba, bo gdy się ubrał, podszedł do nich i zapytał, czy może się dosiąść. Z bliska nie wyglądał już na młodzieńca. Ładna twarz, ale już z pierwszymi zmarszczkami i pierwszymi siwymi włosami na skroniach. Zaczęli rozmawiać, śmiali się, żartowali, było po prostu fajnie. Adam mieszkał w hotelu w Sopocie, umówili się więc na kolejny dzień. Widać było, że Małgosia wpadła mu w oko. Potem zaczęli się umawiać już tylko we dwójkę. Koleżanka sama chodziła na plażę, a Małgosia z Adamem byli nierozłączni. Razem na plażę, do kina, na koncert, na statek, na obiad. Po kilku dniach zaprosił ją do swojego hotelu. Zgodziła się. Ideał faceta. Miły, uprzejmy, kulturalny. Oddawał wieczorem swoją kurtkę, gdy było zimno, zamieniał się daniami, jeśli jej wybór okazywała się nietrafiony, pytał o jej preferencje, co chciałaby robić, gdzie pójść. Oczytany, zawsze potrafił interesująco opowiadać. Ciepły w kontakcie, opiekuńczy. W Małgosi coś się przełamało, wydawało się, że może znowu uwierzyć mężczyźnie. Miała nadzieję, że to fajny początek. Była zaskoczona, że są jeszcze tacy faceci jak Adam. Rozkwitała przy nim. Codzienne inna sukienka, sandałki na szpileczce. Umalowana, włosy ułożone. Nie przypominała co prawda chudej modelki – ideału promowanego przez media, ale figurę miała niezwykle kształtną i ponętną, można by rzecz – seksowną. Kończyły się dwa tygodnie urlopu, Małgosia właśnie kończyła malować się przed lustrem, gdy zadzwonił telefon. Adam w pośpiechu tłumaczył, że jego projekt się wali, zastępujący go kolega nie poradził sobie, musi pilnie wracać i ratować sytuację. Właśnie wsiada do pociągu, bardzo przeprasza, ale zadzwoni w pierwszej wolnej chwili. Małgosia zmartwiła się, bo chciała te ostatnie dwa dni urlopu spędzić jeszcze z Adamem, ale cóż mogła poradzić. Siła wyższa. Zdarza się. Ale wieczorem Adam nie zadzwonił. Ani tego wieczoru, ani kolejnego. Małgosia zaczęła się niepokoić – to wtedy pożyczyła telefon od koleżanki, ale nie udało się jej skontaktować z Adamem.

Po trzech dniach postanowiła go odnaleźć. Informacji miała niewiele, ale inteligencji jej nie brakowało. Nie znalazła go na portalach społecznościowych, więc zadzwoniła do hotelu. Nazwisk gości hotelowych nie zdradzają, ale nie poddawała się. Pojechała więc do Sopotu raz jeszcze, weszła do hotelu – pamiętali ją, zmyślona opowiastka zadziałała i dostała prawdziwe nazwisko Adama. Imienia nie zmienił. Teraz to już było prosto, wujek Google pomógł i znalazła go. Choć może jednak byłoby lepiej, gdyby jej się nie udało? Żona i dwoje dzieci. Zdjęcia z wakacji, zdjęcia z boiska, gra z synem w piłkę, piecze z córką ciasto.
​Czy to na pewno Adam? Na początku nie wierzyła. Siedziała przed ekranem komputera jak zamurowana. Nic się jej nie zgadzało. Przestała jeść, dbać o siebie. Cios był tak duży jak po rozwodzie. Hania – jej koleżanka próbowała tłumaczyć, być przy niej. Małgosia jednak "zapadła się" w sobie. Przestała się malować, wróciła do dżinsów i adidasów, przestała się uśmiechać. Jakaś jej część znowu umarła.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób
​

KOMENTARZ PSYCHOLOGICZNY DO TEJ HISTORII ZNAJDZIECIE TUTAJ >>>

​
Obraz
Joanna Kotarska
​współautorka bloga

Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Po prostu zobaczyć, co się przydarzy...

8/11/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Nie zapomnisz...

8/9/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Warto przełamać rutynę!

8/5/2018

0 Comments

 
Obraz

WARTO PRZEŁAMAĆ RUTYNĘ!

Przekraczanie strefy komfortu

Parę lat temu spotkałam się ze znajomym coachem. Mieliśmy porozmawiać o narzędziach coachingowych, którymi chciałam inspirować uczestników moich szkoleń. Jacek zadał mi wówczas pytanie: „Z czym kojarzy Ci się słowo komfort?” Hmmm… komfort… Nie miałam z tym problemu. Momentalnie pomyślałam o poczuciu bezpieczeństwa, spokoju. Powiedziałam wówczas, że dla mnie komfort to kanapa, filiżanka gorącej kawy, dobra książka i świadomość, że dzieci śpią bezpiecznie w pokojach obok. Uśmiechnął się i oświadczył mi, że to jest właśnie pułapka, w którą wiele osób wpada. Ta stabilizacja niestety hamuje nasz rozwój. Zrozumiałam wówczas, że w naszym życiu toczy się walka. Walka pomiędzy bardzo ważną potrzebą bezpieczeństwa i równie silną potrzebą rozwoju. Już patrząc na małe dzieci uczące się chodzić widzimy, że z jednej strony jakaś siła popycha je w kierunku postawienia pierwszego kroku, ale druga „podpowiada”, że raczkowanie jest bezpieczniejsze. Dokładnie tak jest. Postawienie pierwszego kroku przez dziecko to bardzo często poobijana pupa. Postawienie każdego pierwszego kroku to ryzyko…, ale warto go zrobić.

Nasze życie to ciągły wybór pomiędzy przebywaniem w wygodnej strefie komfortu, strefie, gdzie czujemy się bezpiecznie, bo wykonujemy znane, rutynowe czynności, a  strefą rozwoju, która gwarantuje nam wzrost, ale wejście w nią wymaga odwagi. Niełatwo człowiekowi wyjść z roli nauczyciela i wejść w rolę ucznia. W tym, co robimy od lat, osiągnęliśmy mistrzostwo, w tym, co chcemy zacząć robić, musimy się wiele nauczyć, a to wymaga od nas wysiłku. 


Wyjście ze strefy komfortu nie jest łatwe. Lęk przed utratą tego, co posiadamy, obawa przed porażką, wygoda, to wszystko trzeba pokonać, by iść naprzód. Wymaga to wysiłku i przełamania rutyny, ale warto! 
Obraz
Kolejną strefą - poza strefą komfortu i rozwoju - jest strefa cudów. Czy można tam się znaleźć? Oczywiście! Można przecież z kulomiotki zrobić baletnicę i odwrotnie. Ale trzeba samemu sobie zadać pytanie, czy warto? Wymaga to czasu, energii, pieniędzy i ten trud chyba nie ma sensu. Nie ma bowiem sensu udowadniać sobie czegoś, dla samego udowadniania, bo koszty mogą być ogromne. Nasi goście nie pokazują sobie i całemu światu, że zrobią coś tylko po to, by pokazać, że z pięty Achillesa można uczynić swoją mocna stronę. Są to mądrzy ludzie potrafiący oszacować bilans strat i zysków. Być może czytali kiedyś duńską bajkę „Szkoła dla zwierząt”. W szkole tej wszystkie zwierzęta miały uczyć się wszystkiego, w taki sam sposób, bez względu na predyspozycje. Mnie osobiście najbardziej utkwiła w pamięci kaczuszka, która była najlepsza w pływaniu, ale z bieganiem sobie nie radziła. Nauczyciele wysłali ją na lekcje wyrównawcze. Efekt był taki, że jej powykrzywiane od ciągłych treningów nóżki były tak zmęczone, że z pływania, które było jej atutem i nie miała sobie równych, ostatecznie otrzymała jedynie ocenę dostateczną. Wynika z tego, iż najważniejszy jest zdrowy rozsądek. Idźmy do przodu, rozwijajmy się, bądźmy odważni, ale pamiętajmy, że ważna jest też umiejętność przewidywania i pokora, której nam niestety czasami brakuje.
​

Obraz
Obraz
Autorki:
Joanna Kotarska, Katarzyna Krakowska
prowadzące blog
​Jeżeli chcesz wyjść ze strefy komfortu i chcesz zmienić coś w swoim życiu, ale brak Ci motywacji i  wiary w siebie, napisz do nas. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
Obraz
0 Comments

Psychopaci są wśród nas

8/4/2018

0 Comments

 
Obraz

PSYCHOPACI SĄ WŚRÓD NAS

Czy jesteś dobrym celem dla oszusta?

W ciągu kilku godzin straciła oszczędności całego życia. Pani Zuzanna - wykształcona, pochodząca z dobrego domu, nauczycielka zdrowo po siedemdziesiątce. Cały czas inteligentna bez śladów demencji, czy problemów w myśleniu. Od śmierci męża - kilkanaście lat temu - mieszkała sama, dzieci wyjechały do Stanów, próbowały ją nawet zaprosić, ale zawsze odpowiadała to samo: „Starych drzew się nie przesadza”. Żyła dość skromnie w starej kamienicy w centrum miasta.
Nie spodziewała się tego telefonu, dzieci dzwoniły rzadko, raczej rozmawiali przez Skype’a. Odebrała. W słuchawce pewny męski głos wyjaśnił, że dzwoni z CBA. Prowadzą śledztwo w banku, w którym Pani Zuzanna ma oszczędności. Szajka oszustów próbuje wyprowadzić pieniądze na zagraniczne konta i zadaniem CBA jest ochronić klientów. Teraz brzmi to trywialnie i od razu wygląda podejrzanie, ale Pani Zuzanna dokładnych słów już nie pamięta. To oddaje ich sens, ale gdy mówił to pułkownik Zarębski – bo tak przedstawił się mężczyzna – wszystko wydawało się niezwykle wiarygodne. Kazał jej potem połączyć się z nr 997 i sprawdzić go – podał numer odznaki. Zuzanna zadzwoniła. Miła Pani przedstawiając się jako Komenda Wojewódzka Policji – potwierdziła wersję mężczyzny. Potem pułkownik Zarębski zadzwonił powtórnie i tym razem nie pozwolił  już odłożyć telefonu (słuchawka miała cały czas leżeć obok aparatu; telefonu komórkowego Pani Zuzanna nie miała), tłumacząc to tym, że rozmowy są na podsłuchu. Opisał jej jak będzie wyglądała akcja: przyjedzie do niej osobiście za 15 minut. Zamówią jej taksówkę i Zuzanna pojedzie do różnych oddziałów banku wypłacać pieniądze, które następnie przekaże oficerowi CBA w depozyt. Było jak powiedział: pojawił się pod domem,  pokazał odznakę i podał rękę, gdy wsiadała do taksówki. Pod każdym oddziałem banku sytuacja wyglądała tak samo. Wypłacała w kasie gotówkę, a następnie w miejscu nieobjętym monitoringiem kamer miejskich przekazywała oficerowi CBA pieniądze. Odwiedzili 5 oddziałów. Potem taksówka odwiozła ją do domu. I tak przepadły pieniądze ze sprzedaży willi z ogrodem, w której mieszkali z mężem, odszkodowanie za mienie rodziców pozostawione na Wschodzie, oszczędności z pracy zarobkowej jej i jej męża, jakie robili przez całe swoje zawodowe życie. Straciła dosłownie wszystko, co do ostatniej złotówki. Cały spadek, jaki miały otrzymać dzieci.
 
Majstersztyk manipulacji i wykorzystywania całej wiedzy psychologicznej o wywieraniu wpływu na ludzi. Do tego oszuści, których z pewnością można posądzać o cechy psychopatyczne, a może nawet osobowość psychopatyczną (dyssocjalną, antyspołeczną). Nie chcemy skupiać się teraz na wszystkim wykorzystanych metodach, a bardziej na sprawcach, więc jedynie zasygnalizujemy: wzbudzenie silnego lęku, stan zagrożenia utratą  – całe oszczędności życia są zagrożone - a lęk jako podstawowa emocja powoduje pobudzenie, które w dużej części odcina racjonalne myślenie (mówi się nawet, że „cali jesteśmy strachem”). Reguła autorytetu – dzwoni urzędnik państwowy (szczególnie działa na osoby starsze, wychowane w innych czasach). Wybór ofiary – osoba samotna – każdy z nas potrzebuje zainteresowania, uznania, dodatkowo nie będzie miała nawyku korzystania z rady rodziny, czy przyjaciół. Potwierdzenie wiarygodności – sami zaproponowali, aby sprawdzić ich pod numerem 997, a oczywiście sami „przejęli” połączenie i Pani Zuzanna rozmawiała z podstawioną policjantką. Izolacja i monopolizowanie uwagi (te należą m.in. do technik „prania mózgu”) – odłożona słuchawka, aby nikt nie mógł się do Pani Zuzanny dodzwonić. Nieodstępowanie je, ani na krok od pierwszych minut rozmowy. Reguła zaangażowania i konsekwencji – skoro poszła do pierwszego oddziału miała tendencję do kontynuowania tego działania. I wiele, wiele innych technik wpływu.
Obraz
Kto jednak może być oszustem? Jak bez wyrzutów sumienia ograbić starszą bezbronną samotną staruszkę i móc potem bez problemu zasnąć w nocy? Z pewnością najłatwiej będzie psychopacie.
 
Psychopaci to nie tylko przestępcy, którzy siedzą w więzieniach, to także ludzie, którzy mijamy na ulicy, z którymi pracujemy w firmach. Szacuje się, że to 2-3% społeczeństwa. Na pozór mili, szarmanccy, ale naprawdę gracze i manipulatorzy, którzy nie cofną się przed niczym. Mówimy czasem, o takich osobach, że idą „po trupach do celu”, wykorzystują innych. Odkrycie, co osoby psychopatyczne ukrywają pod swoją czarującą maską pozwoli ich zrozumieć i jednocześnie obronić się przed nimi.
Działanie psychopatów bardzo często przebiega w trzech fazach. Wynika ono raczej z ich osobowości niż przemyślanego świadomego planu. Pierwsza faza to wartościowanie ludzi przez psychopatów – określenie, na ile dana osoba (potencjalna ofiara) przyda się do ich potrzeb oraz jakie są jej mocne i słabe strony. Kolejny etap to manipulacja ludźmi, stosowanie odpowiednich komunikatów, wykorzystywanie reakcji potencjalnych ofiar i utrzymywanie kontroli. Trzecia faza to porzucenie – opuszczają zdezorientowane ofiary, kiedy przestają być im potrzebne, kiedy się nimi znudzą lub kończą z nimi w inny sposób (np. przypadki kryminalne).
Obraz
Brak empatii i poczucia winy pozwala im świetnie zidentyfikować ofiarę, a potem ją oszukiwać. Potrafią świetnie wzbudzać zaufanie dzięki niemal patologicznej zdolności do kłamania. Nie mają żadnych lęków społecznych, lęków przed zdemaskowaniem, ani wyrzutów sumienia, czy poczucia winy. To co zwykle hamuje nas przed antyspołecznymi zachowaniami, u nich praktycznie nie istnieje. Potrafią opowiadać tak nieprawdopodobne historie w tak przekonujący sposób, że wszyscy w nie wierzą i im ufają. Co dziwne, nawet w momencie, gdy zostają zdemaskowani, ludzie-ofiary znają prawdę o nich, oni nadal kłamią i kłamią tak umiejętnie, że ofiary zaczynają wątpić we własną wiedzę i zaczynają im wierzyć i zmieniać swoje zdanie. To właśnie siła psychopatycznej manipulacji.
 
Tak więc psychopatów cechuje brak empatii, rozumienia innych, brak odruchów moralnych, mają skłonność do oszukiwania. Ich związki z innymi ludźmi są powierzchowne, relacje oparte są na przydatności do własnych celów. Nie przyjmują na siebie odpowiedzialności. Ich zachowanie bywa impulsywne i agresywne. Mają przesadne poczucie własnej wartości, wyczuleni są na przejawy niedoceniania.
Jak piszą autorzy książki „Psychopaci w firmie”*: „…psychopaci są egocentryczni, manipulacyjni i nieodpowiedzialni i jest mało prawdopodobne, by uczciwie pracowali dla swego chlebodawcy”.
 
Wyobraźcie sobie, że psychopaci oszuści potrafią po przestępstwie zadzwonić jeszcze raz do ofiary i jako kancelaria prawna zaproponować odpłatne usługi odzyskania zrabowanych pieniędzy. A ofiary, które nie mają już grosza przy duszy, zapożyczają się i chcą odzyskać swój majątek. Mimo doświadczenia „nabierają się” ponownie…
 
Nie mówcie, że nigdy Was to nie spotka. Po prostu bądźcie ostrożni i czujni. Psychopaci są wśród nas!
 
*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
 
**„Psychopaci w firmie” P. Babiak, R.D. Hare, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2015


Obraz
Joanna Kotarska
​współautorka bloga
​Jeżeli często masz wszystkiego dość, czujesz się manipulowana, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Nie umiesz się z niczego cieszyć. Masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Czujesz się niedowartościowana i nieakceptowana. Zapraszamy Cię na porady on line.  Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz
0 Comments

Czy miłość jest ślepa?

8/3/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Głód miłości

8/2/2018

0 Comments

 
Obraz

GŁÓD MIŁOŚCI

Toksyczna miłość

Baśka niechętnie mówi o przeszłości. Odkąd pamięta, zawsze z zazdrością patrzyła na rówieśników. Tak chętnie wracali ze szkoły do domu, tyle opowiadali, a ona… Nigdy nie czuła miłości.  Dzisiaj wie, że rodzice albo byli nieporadni wychowawczo, albo mieli jakieś problemy natury psychicznej.

Wchodząc w dorosłe życie, tak bardzo pragnęła mieć cudowny dom. Dom, o którym zawsze marzyła. A przede wszystkim tak bardzo chciała być kochana i kochać. Była spragniona miłości.  Gdy poznała Bartka, świat zawirował przed jej oczyma, a w momencie, gdy ten wykazał zainteresowanie jej osobą, gotowa była za nim w ogień wskoczyć.  Zrobiłaby wszystko, by dać mu miłość, ciepło - to, co zagwarantowałoby jej trwałość tej relacji. Tego uczucia, którym ją obdarzył  była zgłodniała, dlatego pragnęła je odwzajemnić  z nawiązką, bo przecież  nie zasługiwała na miłość, skoro rodzice jej nie potrafili tego uczucia dać. Pamięta,  jak bardzo bliskości i akceptacji pragnęła jako dziecko, potem  jako nastolatka. I często zadawała sobie pytanie – co ze mną  jest nie tak, skoro nie potrafią mnie kochać?

Basia do czasu spotkania Bartka nie czuła, by była dla kogoś ważna. Dzisiaj wie, że każdy człowiek potrzebuje bliskości drugiej osoby. Dlatego miłość, którą została obdarzona potraktowała jako najcenniejszy skarb, którego za nic nie chciała stracić. Robiła wszystko, co było w jej mocy, by go uszczęśliwić, ale na swój sposób. Chciała niejako urządzić mu życie, zawładnąć nim. I tu pojawił się problem. Bartek tego nie chciał. Zaczął czuć się osaczony i zniewolony.  A ona tego zrozumieć nie mogła. Ona o takiej miłości, jaką dawała Bartkowi zawsze marzyła. Zawsze pragnęła być dla kogoś tak ważna. Dlatego wyprzedzała jego marzenia, zgadywała, co czuje, chciała usunąć spod jego nóg każdą widzianą jej oczyma przeszkodę.  A on chciał poznawać i smakować życie w całym jego wymiarze.  Im bardziej Basia się starała, tym bardziej on się oddalał.

Toksyczna miłość. Miłość polegająca na nieświadomej próbie zawładnięcia drugim człowiekiem. Bartek jako normalnie funkcjonujący człowiek nie chciał być zniewolony, a Basia nie rozumiała, dlaczego odrzuca jej dobre intencje. To spowodowało w niej pojawienie się znanego przez nią uczucia frustracji, które z kolei wywoływało w niej agresję.  Agresja rodziła agresję i  Bartek nie pozostawał dłużny, nie dochodziło co prawda do rękoczynów, ale była to agresja słowna, która prowadziła do tego, że powstawał między nimi mur. Bartek nie rozumiał pułapki, w jakiej się znalazł. Nie rozumiał przyczyn takiego zachowania.  Dla niego miłość oznaczała zupełnie coś innego, aniżeli to, co prezentowała swoją postawą Basia. Tylko dzięki temu, że był osobą dojrzałą emocjonalnie, trwanie w toksycznym związku nie było dla niego sposobem na życie.

Być może inna osoba trwałaby w związku, który stawałby się  coraz bardziej destrukcyjny albo dawno odeszłaby w swoją stroną. Bartek szukał powodu zachowania Basi, które stało się problem w ich związku. Z czasem zrozumieli mechanizm, który nią kierował, a który pomimo jej dobrych intencji doprowadzał do zabijania uczucia. To, co Basia nazywała miłością, nie miało z nią nic wspólnego.  Nie było to prawdziwe  uczucie, które tylko w formie dojrzałej, a nie nerwicowej potrzeby, może być podstawą szczęśliwej relacji.

*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację prawdziwych osób.
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga

Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Kochaj...

7/31/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Zanim...

7/30/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Im bardziej zaprzeczysz...

7/29/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Nie wolno?

7/28/2018

0 Comments

 
Obraz

NIE WOLNO?

Inteligencja emocjonalna

Miłość, pożądanie, złość, rozpacz, żal, radość… Uczucia i emocje, które towarzyszą nam przez całe życie. Bez nich byśmy nie istnieli. One motywują nas do działania, dostarczają  informacji o naszych potrzebach i naszym stosunku do siebie i innych. Dlaczego w takim razie w naszych uszach często dźwięczą słowa „nie przystoi się złościć”, „nie wypada się gniewać”,” „jak możesz czuć nienawiść”? Dlaczego uciekamy przed częścią emocji? Dlaczego wiele z nich wypieramy? Przecież mamy do nich prawo. Mamy prawo doświadczać zarówno tych wygodnych uczuć, ale i tych, które często są przez nas traktowane jako nieproszeni goście.

Każdy z nas od najmłodszych lat był uczony, co wolno, a czego nie wolno. Niestety nauczyliśmy się podobnie  wartościować emocje.  Uważamy, że są te dobre i te, których należy się wstydzić. A prawda jest taka, że jako ludzie mamy prawo do całej ich gamy. Jest tylko jedno „ale” – jesteśmy odpowiedzialni za zachowania, które na ich podłożu powstaną. Mam prawo czuć złość, gniew,  pożądanie, czuć żal. Mam do tego prawo, ale odpowiadam za moje zachowanie, które może pod ich wpływem się narodzić. Dlatego ważne, aby nasze emocje  współpracowały z intelektem. Ale to jest kwestia treningu.

Znacie zapewne osoby, które są wybuchowe i zanim pomyślą, potrafią swoim słowem wyrządzić wiele krzywdy. Pod wpływem emocji człowiek posuwa się niekiedy do czynów, których potem może żałować całe życie. Tacy ludzie nie mają rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, która jest umiejętnością rozpoznawania swoich i cudzych emocji, zdolnością ich rozumienia, nazywania i kierowania nimi w sposób racjonalny, adekwatny do sytuacji.

Dlaczego jest tyle osób wśród nas, które nie radzą sobie z emocjami? Dlaczego są tacy, którzy z kolei są oziębli i uciekają przed nimi, boją się ich?  Być może nie dane im było w dzieciństwie odbyć treningu emocjonalnego, który jest niezbędny do dorosłego życia. Pisałyśmy o tym w poście „Parasol ochronny”. Rodzice często nie chcą, aby ich dzieci przeżywały wiele emocji. Chcą chronić je przed smutkiem, rozpaczą, frustracją.  A to błąd.  Dorosłe życie przynosi całą gamę uczuć i właśnie dzieciństwo - czas, kiedy dzieci czują miłość i wsparcie osób dla nich znaczących - jest odpowiednim momentem, aby nauczyły się z nimi radzić.

Zaakceptujcie zatem emocje, gdyż one wszystkie są nam potrzebne, ale pamiętajmy, by mądrze nimi kierować.
 
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Wystarczy, że jest prawdziwa

7/27/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Uwolnij się od brzemienia

7/27/2018

0 Comments

 
Obraz

UWOLNIJ SIĘ OD BRZEMIENIA

Choroby psychosomatyczne. Podświadomość

Wysoka, szczupła blondynka o nietuzinkowej urodzie. Szczególną uwagę zwracają jej piękne, wyraziste oczy. Po pierwszych zdaniach, które wypowiada widać, że jest inteligentna, oczytana, niezwykle błyskotliwa. Z tego, co mówi można wywnioskować, że nie ma dla niej sytuacji bez wyjścia, drzwi niemożliwych do otwarcia. Konsekwencja w połączeniu z pracowitością doprowadziły ją do osiągnięcia tego, czego najbardziej w swoim życiu pragnęła. Praca przynosząca satysfakcję, dwoje cudownych chłopców, kochający mąż, ale…  Nie umie czerpać radości, nie potrafi normalnie funkcjonować. Jej ciało odmawia posłuszeństwa… Szuka pomocy, bo nie chce tak dalej żyć, nie umie…

Obrazy przesuwają się szybko, jak w niemym kinie. Obrazy, które jak stare fotografie ukryte na spodzie pudła, przywalone zdjęciami z trzydziestoletniego życia, nagle w najmniej oczekiwanym momencie wysypują się, przywołując niechciane wspomnienia. Przywołują uczucia, o których chciała zapomnieć, przywołują myśli, które wówczas nieomal nie doprowadziły jej do obłędu. To, co się wówczas wydarzyło, wtedy gdy miała dwanaście lat, przewróciło jej życie do góry nogami.

Nigdy nie żyło im się dostatnio, ale miała dom, miała rodziców, siostrzyczki.  Nagle została sama jak zabawka, którą ktoś wyrzucił, bo nie było dla niej miejsca. Obrazy z przeszłości ukryte zostały w zakamarkach, do których nie chciała wracać. Przysypywała je obrazami z życia, przez które szła z odwagą i chęcią pokazania, że da radę, że jest silna, że zasługiwała na miłość, której dla niej zabrakło… Pamięta strzępy rozmów rodziców, z których niewiele mogła wówczas pojąć.  Praca…, perspektywy…, wyjazd… Wyjechali. Pewnego majowego dnia wyjechali, zabierając ze sobą jej dwie siostrzyczki bliźniaczki. Ona została z babcią. Obiecywali, że wrócą, że pewnych rzeczy nie jest w stanie zrozumieć w tej chwili, że robią to dla jej dobra…

Trzęsienie ziemi, psychiczny ból, strach, tęsknota, bezsilność, złość… Natalia płacząc, przywołuje tamte wspomnienia.  Te obrazy, które teraz wracają jak nieproszeni goście, gdy tylko zamyka oczy. Wyzwalaczem tych koszmarnych wspomnień byłe cudne córeczki kolegi męża. Gdy spotkali się w sklepie, grunt o mało nie zapadł się pod nogami Natalii. Serce waliło jak młot, miała problemy z oddychaniem. Nagle, w jednej chwili powrócił tamten obraz sprzed lat. Dwuletnie śliczne bliźniaczki i ich szczery dziecięcy śmiech, który splatał się z jej łzami. Śmiech dzieci, które nie rozumiały powagi sytuacji, które cieszyły się, bo czekała je podroż, które jeszcze wiele nie rozumiały. Boże, ten śmiech… Przez lata śmiech dzieci powodował, że serce zaczynało walić jej jak młot.

W psychice człowieka są zaszyfrowane zapisy historii, często przykrych zdarzeń, o których chciałoby się zapomnieć. Upycha się tam bolesne doświadczenia, które z różnych powodów dają o sobie znać, tak jak w przypadku Natalii, w najmniej spodziewanym momencie i ciężko je zignorować.

Natalia będąca osobą, która umiała dokonywać zmian w swoim życiu, która osiągnęła swoją pracą to, czego inni nie umieliby dokonać, została w pewnym momencie zniewolona przez emocje, które zaczęły nią targać. Kobieta, która szła przez życie, pokonując wiele przeszkód, nie bojąc się dokonywać zmian, w pewnym momencie została sparaliżowana przez to, co zaczęło dziać się z jej organizmem, a na co nie miała wpływu. Ona, która umiała przejąć wiele lat temu stery swojego życia, teraz widziała, że nie jest w stanie poradzić sobie z sygnałami wysyłanymi przez jej ciało. Zderzyła się ze ścianą. To był moment, gdy zdała sobie sprawę, że nie na wszystko w swoim życiu ma wpływ. Zrozumiała, że zmienić przeszłości, wspomnień się nie da, ale nie jest to sytuacja bez wyjścia. Można iść dalej, o ile z pomocą specjalisty doprowadzi się do konfrontacji siebie - człowieka dojrzałego z rzeczywistością sprzed lat po to, by przewietrzyć to, co zostało zepchnięte, nieuświadomione i nienazwane. Ten moment uświadomienia sobie emocji może być bardzo trudny. Często boimy się ich. Nie chcemy nazywać tego, co czujemy. Ale dopóki nie uświadomimy ich sobie i nie damy im wyrazu, nie przejmiemy nad nimi kontroli i będą wciąż w różnych formach, np. chorób psychosomatycznych, dawały o sobie znać.

Taka zmiana jest możliwa, jest bolesna i niechciana, ale przynosi uwolnienie od brzemienia, które niesione latami odbiera radość z życia tu i teraz. Natalia zrozumiała, że tylko od niej zależy, czy będzie umiała cieszyć się tym, do czego dzięki swojej determinacji doszła i co dał jej los – cudowną rodzinę, która widziała w niej osobę silną i kochającą, osobę dającą poczucie bezpieczeństwa, bo zdającą sobie sprawę, jakie jest ono ważne dla osób, które nas kochają.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację prawdziwych osób.

Obraz
Katarzyna Krakowska
współautorka bloga

Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Przekonasz się sam(a)

7/26/2018

0 Comments

 
Obraz

PRZEKONASZ SIĘ SAM(A)

Konstruktywna informacja zwrotna FUKO

Grupa dwunastu kobiet. Spotkanie terapeutyczne. Piękne, inteligentne, wykształcone, ale mające problem w relacjach z powodu niskiej samooceny.  Gdy wracają do przeszłości, do lat dzieciństwa i momentów, gdy były karane, pojawiają się emocje. Ania – 31-letnia architekt, mówi o poczuciu wstydu, który czuła, gdy rodzice wymierzali jej kary. Beata – 28-letnia księgowa, ze łzami w oczach wspomina dzieciństwo, pamięta złość na matkę, która karała za wylane mleko, podarte rajstopy… Ksenia – 35-letnia prawniczka,  pamięta poczucie winy, które towarzyszyło jej przez kolejne dni po wymierzonej w domu karze. Dziewczyny wszystkie po kolei mówią o trudnych uczuciach i o poczuciu niesprawiedliwości, które tkwi w ich pamięci pomimo upływu lat. Za co były karane? Beata pamięta o mleku i rajstopkach, natomiast wiele z nich  nie potrafi odnaleźć w pamięci zachowań, za które spotkała je kara. Pozostały tylko te trudne uczucia… Czy w takim razie kary miały sens? Czy przyniosły zamierzony skutek?

Kara czy konstruktywna informacja zwrotna? Czy jest między nimi różnica? Oczywiście, i to zasadnicza. Kary są zazwyczaj wynikiem bezsilności rodziców i ich nieumiejętności wychowawczych. Powodują w dziecku poczucie krzywdy i wiele emocji doprowadzających do zamieszania wewnętrznego. Dziecko karane skupia się nie na zmianie zachowania, ale na tym, co czuje. Czyli rodzice nie uzyskują zamierzonego efektu.

Nie tylko wielu  rodziców wobec swoich dzieci  stosuje niewłaściwe informacje zwrotne. Ile razy pracodawcy, partnerzy używają zwrotów: „Źle zrobiłaś”, „Nie potrafisz”, „Jesteś nieodpowiedzialna”, „Ty nigdy nie robisz nic dobrze”. W poście
„Jedenaste : nie krytykuj” pisałyśmy o konsekwencjach krytyki.

W takim razie, jak przekazywać informację, aby przyniosła oczekiwany skutek, by skłaniała do refleksji nad zachowaniem, a nie pozostawiała wewnętrznego zamieszania.

Otóż jedną z wartościowszych  metod jest FUKO. FUKO, czyli czterostopniowa informacja zwrotna przebiegająca według określonego schematu.

​
FAKTY,  czyli opis sytuacji, wydarzenia. Ważne, by opierać się na własnych obserwacjach, a nie na opiniach czy interpretacjach i by oddzielić zachowanie niepożądane od osoby. Nie oskarżajmy, nie osądzajmy, mówmy o faktach, czyli np. „Widzę, że nie przyniosłaś na dzisiaj sprawozdania, które miałaś oddać wczoraj.” A nie: „Jesteś nieodpowiedzialna i niesłowna.”

UCZUCIA – przedstawienie uczuć osoby pod wpływem zaobserwowania FAKTU, np. „Jestem rozczarowana faktem, że  nie przyniosłaś sprawozdania na czas.” O swoich uczuciach zawsze mamy prawo mówić.

KONSEKWENCJE – określenie, jakie konsekwencje ma FAKT, gdyż osoba popełniająca błąd może nie zdawać sobie z tego sprawy, np. „W związku z tym, że nie przyniosłaś w umówionym terminie sprawozdania, nie otrzymamy premii w najbliższym tygodniu.”

OCZEKIWANIA, czyli zakończenie rozmowy informacją o tym, czego oczekujemy, np. „Jesteś rozsądną osobą i mam nadzieję, że w przyszłości podobna sytuacja nie będzie miała miejsca.”

Rodzice, partnerzy, przełożeni, współpracownicy mają prawo reagować na zachowanie innych osób. Wszyscy mamy do tego prawo, ale ważne jak to robimy.  Krytyka może spowodować, że do zmiany niepożądanego zachowania nie dojdzie, a jedynie pozostanie zamieszanie wewnętrzne. Natomiast konstruktywna informacja zwrotna taka jak FUKO działa cuda. Spróbujcie, a przekonacie się sami.


Obraz
Katarzyna Krakowska
współautorka bloga

Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji.  Zapraszamy Cię na porady on line.  Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz
0 Comments

Korzyść, a nie strata...

7/25/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Bądź nikim...

7/23/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Nieproszony gość

7/22/2018

0 Comments

 
Obraz

NIEPROSZONY GOŚĆ

Manipulacja w związku

Hania kładła się spać, ale wiedziała, że po takim dniu jak dzisiejszy nie będzie łatwo jej zasnąć. Słowa Waldka wciąż dźwięczały w jej uszach. „Glejak i dwa miesiące życia przede mną. Nie mam żadnych szans. Chciałbym tylko ten ostatni czas przeżyć jak najpiękniej, nie myśląc o tym, co przede mną."

Poznali się na Andrzejkach organizowanych przez koleżankę z roku Hani. Pamięta,  jak bardzo nie miała ochoty iść. Dziwiła się, że Iwona ją zaprosiła, gdyż nigdy nie były szczególnie związane. Poszła z względu na swoją przyjaciółkę Małgosię, która miała ochotę na studencka zabawę, a nie często na takie chodziły. Poszły. Ale już wchodząc, zorientowały się, że to świat nie z ich bajki. Towarzystwo podpite, głośna muzyka… Miały ochotę zrobić w tył zwrot, ale dobre wychowanie nakazywało im zostać choć pół godziny. Taką podjęły decyzję. Iwona przedstawiła koleżanki swoim znajomym, choć ci byli zajęci kieliszkami, a nie panienkami z dobrego domu, które wyglądały jakby pomyliły drzwi. Tylko jeden z obecnych, wysoki blondyn wykazał zainteresowanie.  Podszedł, przedstawił się. Ewidentnie było widać, że Hania wpadła mu w oko. Od słowa do słowa, rozmowa zaczęła nabierać tempa. Chłopak opowiedział, że przyjechał do Warszawy z małej mieściny na Podlasiu. Wyznał, że ma zamiar studiować, natomiast na razie podjął pracę, aby zarobić na kolejne lata, które chce poświęcić na naukę. Jego wywód przypominał autoprezentację. Hania słuchała, ale po pół godzinie przeprosiła grzecznie, tłumacząc, że nie przyszła sama i chce zobaczyć, co porabia przyjaciółka. Postanowiły z Małgosią opuścić imprezę.

Po paru dniach przypadkiem, a może i nie, na drodze Hani wyrósł Waldek. Nie krył radości i nalegał na spotkanie, tłumacząc, że nie skończyli andrzejkowej rozmowy. Hania umiejętnie się wykręciła. Po dwóch tygodniach  ponownie spotkała Waldka i historia się powtórzyła. Nie chciał odpuścić. „Przyjdź nawet z chłopakiem, jeżeli go masz. Jeżeli stwierdzisz, że rozmowa się nie klei, znajdziesz jakiś pretekst, a ja zrozumiem.  Ale daj mi szansę, spotkajmy się" - nalegał. Hania ustąpiła. Pamięta, że wychodząc z domu, zakładała, że w ciągu dwóch godzin wróci. Wróciła po pięciu. Spotkanie okazało się miłą niespodzianką. Nowy znajomy zaskoczył ją i to bardzo. Nie myślała, że tyle może ją łączyć z tym człowiekiem. Słuchają tej same muzyki, czytają tę samą literaturę, mają podobne poglądy. Niesamowite.  Tym razem miał w zanadrzu kolejny haczyk. Zauważył błysk w oku Hani, gdy wspomniał o tym, że gra na gitarze. Zaproponował, że zaprasza na kolację z Kaczmarskim, Gintrowskim i Cohenem w tle. Hania była zaskoczona, że tyle ich łączy. Nie wyglądał na taką osobę, gdy zobaczyła go po raz pierwszy u Iwony.
Obraz
Kolejne miłe spotkanie spowodowało, że Hania coraz większą sympatią darzyła Waldka. Nie spodziewała się natomiast, co przyniesie jeszcze ten wieczór. Odprowadzając Hanię, Waldek nagle wyznał, że cieszy się, iż podczas ostatnich tygodni jego życia na swoje drodze spotkał takiego anioła. Hania nie zrozumiała, o czy mówi. Wówczas usłyszała: glejak… dwa miesiące życia…

Przez kolejne dni Hania dochodziła do siebie.  Żal jej był tego młodego człowieka. Fajnie się rozmawiało, co prawda nic w niej nie zaiskrzyło, ale człowiek był miły, sympatyczny, bardzo oczytany, czym też zrobił na niej olbrzymie wrażenie. Potraktowała to jako misję. Postanowiła zrobić  wszystko, aby te ostatnie tygodnie życia faktycznie upłynęły mu jak najpiękniej. Nie wykręcała się brakiem czasu pomimo, iż go faktycznie nie miała. Spotykali się często, śmiali się, śpiewali, spacerowali. Wielokrotnie Waldek miał potworne ataki bólu. Szkoda jej go było. Ale o nic nie pytała. Wiedziała, że nie chciał rozmawiać na ten temat. Wiedziała, że wyniki badań trzyma w Krakowie u swojego przyjaciela, a rodzice i brat o niczym nie wiedzieli. Nie wnikała, dlaczego. Jest dorosły. Jego decyzje. I tak mijał dzień za dniem. Minął marzec, kwiecień, a stan Waldka nie pogarszał się. W maju Hania zauważyła, że ten człowiek przestaje być dla niej obojętny. Wspólnie przeżyty czas zbliżył ją do niego. W czerwcu poruszyła temat choroby, Waldek nie chciał do tego wracać.
Obraz
Mijały kolejne miesiące i  człowieka,  który w poprzednim listopadzie był jej emocjonalnie obcy, Hania pokochała. Co prawda dostrzegała coraz więcej mankamentów, ale tłumaczyła to chorobą i przeżyciami z tym związanymi. Słuchając opowieści o rodzinie, zrozumiała, że nie doświadczył tam tyle ciepła, ile powinno dziecko otrzymać w domu. Hania stała się mistrzynią usprawiedliwiania, ponieważ kochała i nie chciała widzieć okrutnej prawdy. Dlatego nie wahała się przyjąć pierścionka zaręczynowego i stanąć na ślubnym kobiercu. On się zmieni. Zrobię wszystko, miłość sprawi, że przestanie być taki nerwowy i wybuchowy. Była tego pewna.
 
Waldek życie Hani zamienił w piekło. Wierzyła. Naiwnie wierzyła przez parę lat w jego zmianę, aż w końcu odeszła…

Mistrz manipulacji - można powiedzieć, a ona głupia i naiwna. Tak. Waldek wiedział, że tylko zaangażowaniem zdobędzie Hanię. Aby ją złowić, należało znaleźć właściwy "haczyk", by chciała z nim spędzać czas, by stawał się jej bliski.
 
Waldek wykorzystał zasadę lubienia i sympatii (gdy kogoś polubię, chętniej spełnię jego prośby) oraz konsekwencji i zaangażowania. Jest to jedna z zasad wywierania wpływu, o której już pisałyśmy w poście „Złowieni na miłość". Polega ona na tym, że samo zaangażowanie powoduje niejednokrotnie, iż nie wycofujemy się ze swojego stanowiska, pomimo, iż widzimy nasz błąd.  Tak jakby było nam niezręcznie, nawet przed samym sobą, że zmieniamy zdanie. Nie chcemy przyznać się do błędu, więc wykazujemy tendencję do kontynuowania raz obranego punktu widzenia i działania. Nawet gdy prowadzi nas w ślepy zaułek, czego długo nie widzimy, nie chcemy widzieć.

Mistrzowie manipulacji są wśród nas. Często wpadamy w ich sidła. Niezwykle istotna jest ciągła praca nad sobą i odwaga w podejmowaniu nawet bardzo trudnych  decyzji. Zmiana życia wymaga odwagi, ale warto, by uzyskać wolność.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga

Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wpadłaś/eś w szpony manipulatora/ki i nie umiesz się uwolnić. Chcesz odzyskać wolność i spokój. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji.  Zapraszamy Cię na porady on line.  Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz
0 Comments

Kochaj swoją rodzinę

7/21/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

O krok od szczęścia?

7/21/2018

2 Comments

 
Obraz

O KROK OD SZCZĘŚCIA?

Złudzenie postępu hedonistycznego. Mity na temat szczęścia

Upalny lipcowy dzień. Piękne słońce, bezchmurne niebo. Wydawałoby się idylla, nic tylko zalec na leżaku i odpoczywać. Nikomu nie wydaje się, że w taki dzień można tak łatwo i po prostu – umrzeć. I że wystarczy do tego krótka chwila. 
Paweł leżał na korcie. Rakieta tenisowa wypadła mu bezwładnie z ręki. Nie udało się go uratować, nie odzyskał przytomności. Rozległy zawał serca w wieku 41 lat. Przerwane życie, plany, a chciał przecież jeszcze tak wiele zrobić i osiągnąć. No właśnie – osiągnąć. Paweł osiągał całe życie. „Osiąganie” definiowało go, było jego motorem.


​Pochodził ze średniej wielkości miasta, kilkadziesiąt kilometrów od dużej metropolii, w której były kina, teatry, opera. Kafejki, w których widział ludzi popijających kawę, domy z ogrodami – po prostu życie, o jakim marzył. Kontrast był szczególnie duży, gdy wracał do swojego pokoju w małym mieszkanku rodziców na 9 piętrze wieżowca. Rodzice pracowali umysłowo, ale w domu się nie przelewało. Paweł uczył się dobrze. Chciał się wybić, opuścić miasteczko, w którym nie był szczęśliwy. Po nocach uczył się angielskiego. Rodziców nie stać było na prywatnego lektora, a w szkole uczyli kiepsko. 

W czasie wakacji zaczął jeździć do pracy za granicę, szlifował też wówczas język. Gdy zdał na studia, przeniósł się do swojej upragnionej i wyśnionej metropolii. Ale wcale nie przyniosło mu to szczęścia. Mieszkał w akademiku, dorabiał sobie, mimo iż studiował dziennie. Myślał „Muszę wynająć swoje mieszkanie, wtedy będzie lepiej”, więc pracował jeszcze ciężej. Spał po 5 godzin na dobę i cel osiągnął. Ale czy dało mu to szczęście? Nie poczuł go. Potrzebuję samochodu, wtedy będzie już dobrze. Najpierw był więc mały używany, z czasem samochody - większe i nowsze. I zawsze to samo, wiara, że kolejny, będący spełnieniem marzeń da wreszcie poczucie szczęścia. I ciągle nie był szczęśliwy. Spotkał Anię, piękną rudowłosą dziewczynę. Muszę ją zdobyć, z nią będę szczęśliwy…
Obraz
Ludzie odbierali go jako człowieka niezwykle przedsiębiorczego, z głową do interesów. Kreatywnego, pomysłowego, który osiągnie wszystko, co sobie zamarzy. Lubili robić z nim interesy. Obracał się w środowisku zamożnych osób, ale oni cieszyli się jak dzieci, z tego, co posiadali. Byli szczęśliwi w swoim życiu, szczęśliwi z tego, co mają. A Paweł nie.

Zawsze uważał, że jego szczęście jest krok przed nim, za najbliższym zakrętem. Wystarczy jeszcze trochę się postarać i złapie je. Gdy wydawało się, że już je ma, trzyma w swych rękach, okazywało się, że to jeszcze nie to. Nowy samochód nie cieszył, tak jak wydawało się, że będzie cieszył. Chyba zbyt „zwykły” – myślał sobie. Kolejne mieszkania, wreszcie dom i ciągle poczucie, to jednak nie to. Ciągle nie czuł szczęścia. Chyba za niskie miałem wymagania, bo gdyby to był dom z basenem, to wtedy pewnie byłbym szczęśliwy. Ciągłe szarpanie się, wypruwanie sobie żył, bo „osiąganie” jest bardzo kosztowne, wymaga wysiłku, ciągłej walki. Eksploatuje i ciało i psychikę.

Paweł uległ złudzeniu, które w psychologii nazywamy „złudzeniem postępu hedonistycznego”, czyli fałszywe myślenie, że mogę być szczęśliwszy. Wydaje się nam, że jak posiądziemy więcej nowych, lepszych rzeczy, to będziemy szczęśliwsi. Myślimy sobie: osiągnę szczęście, gdy tylko „to” zdobędę: zawód, rzeczy materialne, kobietę swojego życia, itd. Osiągam to, a szczęście nie przychodzi, więc „podnoszę poprzeczkę”, kreuję kolejne rzeczy do zdobywania, bo przecież one przyniosą mi upragnione szczęście. Ilu znacie ludzi, którzy mówią: Jak wygram w totolotka, to wtedy będę szczęśliwy. A badania pokazują, że reguła jest raczej odwrotna, to szczęśliwi mają pieniądze, a nie pieniądze dają szczęście.
Obraz
​I nasza „podróż” zaczyna się znowu i trwa w nieskończoność. Bo jest właśnie złudzeniem. Uważamy, że szczęście jest gdzie indziej, nie w miejscu, w którym aktualnie jesteśmy.
 
Pamiętajmy, że to z gruntu fałszywe myślenie, pułapka, którą przyszykował dla nas nasz umysł i czasami po prostu może nam zabraknąć czasu, aby w tym całym „biegu” być szczęśliwym. Ulegniemy "złudzeniu postępu hedonistycznego", będziemy „szczęście” gonić, a ono z każdym naszym krokiem będzie się oddalać. Może zabraknąć nam czasu, żeby być szczęśliwym tu i teraz. Bo właśnie teraz jest nasz "ciepły, słoneczny, szczęśliwy dzień"! ​ Nawet jeśli za oknem zima.
​
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​

Obraz
Joanna Kotarska
​współautorka bloga
​Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji.  Zapraszamy Cię na porady on line.  Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz
2 Comments

Nawet gdy nie wypowiadasz...

7/20/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Czasami to długa droga

7/19/2018

0 Comments

 
Obraz

CZASAMI TO DŁUGA DROGA

Konflikty małżeńskie

Nauczyłam się, że ilekroć przeczytam jakiś artykuł w prasie na temat idealnego małżeństwa, zawsze zgodnego, które nigdy się nie kłóci, za jakiś czas muszę uważnie śledzić rubryki towarzyskie, które ogłaszają rozwód tego „wzorcowego” związku.

Otóż przysłowie „kto się lubi, ten się czubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. S. R. Covey w książce  "7 nawyków szczęśliwej rodziny" pisze, co wówczas się stanie: „Miłość przejdzie w przystosowanie się, później w tolerowanie drugiej osoby, a w końcu zmieni się we wrogość. Gdy ich stosunki przybiorą formę ciągłych konfliktów, otoczenie może twierdzić, że najlepiej, gdyby się rozwiedli”. Swego rodzaju „równia pochyła”.

Dlaczego tak się dzieje? Czy pamiętacie cytat, jaki umieściłyśmy na blogu: „Jeżeli głębiej zastanowisz się nad problemami małżeńskimi, zauważysz, że niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów”. Co to dokładnie znaczy? Najlepiej zobaczcie  na przykładach. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa:
Obraz
Pierwsze: dajmy na to Krzysztof i Zofia. Mąż wyrósł w rodzinie, gdzie zawsze mógł liczyć na pociechę i wsparcie. Gdy przychodził ze szkoły i mówił, że przegrał w zawodach, jego mama wspierała go, mówiąc coś w stylu: „Krzysiu, tak mi przykro. To dla Ciebie duże rozczarowanie, ale jesteśmy dumni z wysiłku, jaki włożyłeś w treningi. Kochamy Cię”. Gdy uzyskiwał najlepsze świadectwo w klasie, także mógł liczyć na docenienie, uznanie i pochwałę. Niezależnie – sukces, czy porażka Krzyś mógł liczyć na miłość i bezwarunkową troskę.

W rodzinie Zosi nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się.

Krzyś i Zosia poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Krzyś zarzuca Zosi, że ona już go nie kocha. Zosia zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Krzyś nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Zosi różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt?
Obraz
Drugie małżeństwo:  Krystyna i Jan. Jan uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Krysia uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jan jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Krysia jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice.

Spójrzmy teraz na nasze własne związki, małżeństwa, czy nasze konflikty i problemy nie wynikają głównie ze sprzecznych oczekiwań co do pełnionych ról i kolidujących ze sobą scenariuszy rozwiązywania problemów? Jak myślisz, jakie oczekiwania ma Twój mąż, czy żona (może potrzebuje na każdym kroku pochwały i docenienia? Oczekuje żony – strażniczki ogniska domowego)? Co wyniósł z domu? A jak lubi rozwiązywać konflikty, czy może lubi zamknąć się sam w pokoju i nie odzywać („ucieczka”) a Ty lubisz „walkę”, wykrzyczeć swoje racje? Pierwszy krok to wszystko sobie uświadomić, aby móc zastopować „równię pochyłą”, o której mówił Covey: przystosowanie – tolerowanie – wrogość – rozwód, by mogła zacząć wracać miłość, choć czasami to bardzo długa droga.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​
Obraz
Joanna Kotarska
​współautorka bloga
Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Zdolność radzenia sobie...

7/18/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Nie popełniaj tych błędów

7/18/2018

0 Comments

 
Obraz

NIE POPEŁNIAJ TYCH BŁĘDÓW

Jak wychować szczęśliwe rodzeństwo?
​

Ninę – bohaterkę posta „Kalina”  bolały rany powstałe przez lata, przez czas, w którym potrzebowała dobrego słowa, obecności, wsparcia najbliższych, a jej siostra była mentalnie daleko. Ich drogi się rozeszły, utraciły ze sobą kontakt, nie mogły na sobie polegać. Dlaczego? Kto popełnił błąd?

Zachowanie Kaliny było konsekwencją  emocji, między innymi zazdrości, które powstały na niskim poczuciu wartości. W tym wypadku winę  ponosili nauczyciele, którzy nieustannie porównywali ją ze starszą siostrą.  A z kolei matka chroniła młodszą córkę, wyrządzając tym samym wielką krzywdę, gdyż dziewczynka wchodząc potem w dorosłe życie, nie posiadała umiejętności interpersonalnych i nie potrafiła zarządzać swoimi emocjami.

A przecież jednym z najważniejszych wychowawczych zadań rodziców jest dbanie o to, aby właśnie od najmłodszych lat rodzeństwo darzyło się wzajemnym szacunkiem, wspierało  się i było ze sobą w życiu na dobre i złe.  To w domu rodzinnym dzieci uczą się,  jak żyć. Rodzicom powinno zależeć,  by wychować je w poczuciu wzajemnej miłości i zgody.

Dlatego ważne, aby mając na uwadze wzajemne relacje pomiędzy rodzeństwem, pamiętać o kilku zasadach:

  1. Daj wszystkim dzieciom  i każdemu z osobna poczucie bezpieczeństwa.
  2. Staraj się zaspokajać potrzeby każdego z rodzeństwa.
  3. Każde dziecko traktuj indywidualnie, akceptuj i podkreślaj jego mocne strony.
  4. Stwarzaj  okazję do spędzania ze sobą czasu i daj możliwość rozmowy.
  5. Nie faworyzuj żadnego z dzieci.
  6. Nie stawiaj jednego z rodzeństwa za wzór dla innych.
  7. Nie porównuj ich ze sobą.
  8. Traktuj dzieci sprawiedliwie.
  9. Nie zachęcaj do rywalizacji.
  10. Angażuj we współpracę i naucz dzielenia się.
  11. Ucz  poszanowania uczuć i potrzeb innych ludzi.
  12. Nie stawaj po żadnej ze stron, naucz ich rozwiązywania konfliktów.
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Chcesz mieć dobre relacje w dziećmi? Nie wiesz jak je motywować, zachęcać do samodzielności, asertywności i współpracy? Nie wiesz jak mówić, by chciały Ciebie słuchać? Jesteś często bezradna i przytłoczona niełatwą rolą matki? Nie jest to takie trudne zadanie. Zapraszamy Cię na porady on line. Na indywidualną "Szkołę dla Rodziców". Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)​​​​
Obraz
0 Comments

Zacznijcie od siebie

7/16/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Miłość w pułapce

7/15/2018

0 Comments

 
Obraz

MIŁOŚĆ W PUŁAPCE

Nasz artykuł w Newsweek Psychologia*

Jako rodzice często nie zdajemy sobie sprawy, że skuteczniej przekażemy dziecku prawdy życiowe pokazując własne zachowania i postawy, zamiast mówiąc, jak ma postępować. Nie można wymagać od dziecka czegoś, czego samemu się nie robi.

„Ale ja nie chcę!” – Adaś krzyczał przez łzy. Mama była nieugięta. „Chcę wyjść na podwórko! Pograć w piłkę!” – mama zamykając drzwi mówiła: „Ćwicz gamy”. Adaś płakał, ale ćwiczył grę na pianinie. Buntował się, ale ćwiczył. Chciał, żeby mama go kochała. A uśmiechała się i przytulała go tylko wtedy,  gdy był posłuszny. 

Gdy przyszły pierwsze sukcesy na konkursach, patrzył na dumne twarze rodziców i sam poczuł dumę. Zastrzyk adrenaliny, panowanie nad publicznością i salwy oklasków. To mogło uzależniać. Mama wówczas przytulała i robiła jego ulubione dania, byle tylko więcej ćwiczył. Chowała trochę pod kloszem. Jakby rzeczywiście wiedziała najlepiej, co jest dobre - a w zasadzie - najlepsze dla jej syna. 

Kilka godzin dziennie przy pianinie – przed szkołą, po szkole, zajęcia z profesjonalistami, słuchanie nagrań wirtuozów fortepianu. Życie zaplanowane, skoncentrowane na jednym celu, żelazna dyscyplina. Ponieważ przynosiło to oczekiwane efekty  – nie planowano w rodzinie żadnych zmian. Adaś już dawno przestał się buntować. Uznał to za jedyne możliwe życie. Gdy zwyciężał, otrzymywał nagrody i wyróżnienia, zyskiwał miłość rodziców, a kto jej nie pragnie?

Gdy wygrał najważniejszy konkurs,  wszyscy byli wniebowzięci – i mama, i tata, i cała rodzina i on sam. Stał się gwiazdą. To wtedy zbliżył się do Anny, koleżanki z klasy, którą od zawsze fascynowała jego kariera. Zaczęła jeździć z nim na konkursy, akceptowała wielogodzinne ćwiczenia, wspierała go, częściowo zaczęła zastępować jego mamę. Umawiała koncerty, organizowała wyjazdy. Po kilku latach zostali małżeństwem, ale Adam miał dość. Nie zbuntował się skutecznie przeciwko mamie, ale za to zaczął zdradzać żonę.
Mama Adama była święcie przekonana, że wie, co jest najlepsze dla jej syna. Wielu na miejscu chłopca zbuntowałoby się, sprawiałoby wielkie problemy wychowawcze rodzicom, ale nie on. Był posłuszny, ale tłumione - złość, żal, frustracja zalegały gdzieś głęboko, aż po latach dały o sobie znać... 

Adam wyrósł w przekonaniu, że znaczy tyle, co jego osiągnięcia. Że jest kochany przez matkę tylko wtedy, gdy zwycięża.
Obraz
​Miłość warunkowa
Dzieciom trudno odróżnić aprobatę i dezaprobatę, wobec tego, co robią od oceny tego, kim są jako osoby. Pochwała rodzica za osiągnięcia może być uznawana przez nich za oznakę miłości. I odwrotnie – brak akceptacji może być odczytany przez dziecko jako brak miłości rodzica.  Dziecko nie ma więc niejako wyjścia – musi „zwyciężać”, inaczej „zginie” z braku miłości. Często sami nie jesteśmy świadomi, że zastawiamy - na ukochane dziecko, dla którego chcemy jak najlepiej - taką właśnie pułapkę.

Wychowanie nie jest prostą sprawą. Wydaje się nam, że skoro jesteśmy dorośli, to wiemy lepiej i wpadamy w kolejne sidła: „Rób to, co Ci mówię!” – pada z ust niejednego rodzica. A prawda jest taka, że skuteczniej każdemu dziecku – bez względu na jego wiek -  przekażemy prawdy życiowe pokazując własne zachowania i postawy, a nie mówiąc, jak ma postępować. Przede wszystkim nie można wymagać od dziecka czegoś, czego samemu się nie robi. To nigdy nie zadziała. Przekaz „Rób, to co Ci mówię, a nie to, co sam robię!” nigdy nie będzie skuteczny, ponieważ to, co robimy, ma na dzieci o wiele większy wpływ niż to, co mówimy.  Jeśli np. mówimy „Czytaj książki!”, a sami nie czytamy - polecenie nie przyniesie skutku. We wczesnym okresie życia dziecko przejmuje wzorce poprzez empatię, naśladowanie, modelowanie i identyfikację. Musimy więc ciągle uważać na informacje, jakie komunikują nasze czyny, a nie nasze słowa.

Pułapek na drodze rodzicielstwa jest wiele. Jak być rodzicem otwartym, rozumiejącym, empatycznym? Taką postawę, diametralnie inną od postawy matki Adama z naszej historii, prezentuje bohaterka psychologicznego komiksu „Projekt: związek” Kingi Korskiej.  Matka, która również chce dla swojej córki najlepszego życia, nie przyjmuje postawy wszystkowiedzącego eksperta, nie wzbudza emocji i nie doprowadza do konfliktu, ale w sposób spokojny opisuje rzeczywistość, dzieląc się własnym doświadczeniem. Nie z pozycji eksperta, ale osoby, która wiele widziała i doświadczyła i dzieli się tym, czego była świadkiem.  W ten sposób mama z humorem przekazuje wiele prawd życiowych i psychologicznych teorii. Nie mówi wprost jak córka ma postępować. Jest spokojna, opanowana, wyrozumiała, uśmiechnięta, aż samemu chciałoby się usiąść z nią na kanapie, wypić kawę i po prostu szczerze porozmawiać.
Jak unikać pułapek, wspierać dziecko w rozwoju, rozwijać jego talenty i sprawiać, aby zechciało korzystać z naszego życiowego doświadczenia?
 
Kochaj dziecko takim, jakim jest
Każdy człowiek potrzebuje bezwarunkowej miłości i akceptacji. Szczególnie młoda osoba chce czuć, że jest ważna i niepowtarzalna. Jest to jej niezbędne do budowania poczucia własnej wartości.  Osoby, które czują się kochane i akceptowane z ufnością przyjmują wszelkie informacje, nawet te bolesne i trudne. Jeżeli natomiast słyszą wciąż, że są leniwe, niezaradne, głupie, mniej zdolne niż rodzeństwo, zaczynają tak się czuć i na zasadzie samospełniającego się proroctwa, tak zaczynają się zachowywać.

Doceniaj trud i włożony wysiłek
Wymagaj od dziecka tego, co możesz otrzymać. Zachęcaj do robienia wszystkiego jak najlepiej, ale na miarę jego możliwości. Nie porównuj z innym. Chwal, a nie krytykuj, nie poniżaj i nie ignoruj. Krytykowane dzieci mają problem z poczuciem wartości i samooceną. Jeżeli chcesz, by Twoje dzieci były mądre, dobre i uczciwe, wymagaj, ale równocześnie doceniaj ich wkład, wysiłek i podkreślaj to, co w nich wartościowe.

Obraz
Stawiaj poprzeczkę na miarę możliwości i daj prawo do popełniania błędów
Daj dziecku możliwość ponoszenia odpowiedzialności i uczenia się na błędach. Ciągłe oczekiwanie sukcesów spowoduje, że dzieci będą starały się sprostać presji rodziców, oczekując później od samych siebie, że zawsze i wszędzie muszą być najlepsi. Będą więc wybierać te zadania, które zawsze gwarantują sukces. W konsekwencji nie będą zahartowani, oswojeni z porażką, będą podchodzić do wyzwań asekuracyjnie, bojąc się ryzyka i błędu.

Stwarzaj okazję na doświadczanie i przeżywanie trudnych emocji
Nie staraj się chronić dziecka przed trudnymi emocjami.  Doświadczanie ich powoduje, że wchodząc w dorosłe życie będzie w stanie sobie z nimi radzić, bo nauczy się tego w dzieciństwie, gdy może liczyć na miłość i wsparcie osób znaczących. Kinga Korska pisze: „Tłumiąc negatywne uczucia, gasimy też te pozytywne, a miłość umiera.”  Jeśli chcemy szczęścia naszych dzieci w ich dorosłych związkach, nauczymy je przeżywania negatywnych emocji i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

Daj dziecku autonomię i wyposaż w skrzydła, aby było samodzielne
Pamiętaj, że nadopiekuńczość nie pozostawia miejsca na poczucie sprawstwa, którego każde dziecko potrzebuje. Ogranicza ona wolność dziecka, a jego potrzeby pozostają niezaspokojone. W efekcie jest sfrustrowane, a wówczas może rodzić się bunt i sprzeciw jako jedna z reakcji obronnych. Każdy bowiem chce decydować o sobie, dokonywać  własnych wyborów. Nie zabraniaj, bo „wszystko, co represjonowane, wzbiera i szuka ujścia […] i ostatecznie niszczy.”

Bądź konsekwentny
Paradoksalnie, stawianie granic dzieciom daje im poczucie bezpieczeństwa. Porządkuje ich świat, pokazuje zachowania akceptowane i nieakceptowane, normy i reguły społeczne, przygotowując je do życia. Konsekwencja to kierowanie się przyjętymi zasadami i logiką. Jeśli ustalasz jakąś zasadę i mówisz o konsekwencjach jej nieprzestrzegania, to zawsze postępuj zgodnie z tym, co zostało powiedziane. Pamiętaj: konsekwencja to nie to samo, co karanie.

​Pewnie wszyscy zgodzimy się, że dla każdego rodzica najważniejsze jest szczęście jego dziecka. Poznajmy więc je dobrze, pomóżmy rozwijać jego talenty i uzdolnienia, ale nie realizujmy swoich ambicji jego kosztem. Poznajmy jego prawdziwe pasje i pragnienia – co jemu tak naprawdę przyniesie szczęście?


*Artykuł ukazał się w "Newsweek Psychologia 4/2017"
Obraz
​Autorki artykułu:
Obraz
Obraz
Joanna Kotarska
współautorka bloga






Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Chcesz mieć dobre relacje w dziećmi? Nie wiesz jak je motywować, zachęcać do samodzielności, asertywności i współpracy? Nie wiesz jak mówić, by chciały Ciebie słuchać? Jesteś często bezradna i przytłoczona niełatwą rolą matki? Nie jest to takie trudne zadanie. Zapraszamy Cię na porady on line. Na indywidualną "Szkołę dla Rodziców". Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)​​​
Obraz
0 Comments
<<Previous
Forward>>
    JESTEŚMY NA FACEBOOKU:

    POMAGAMY:
    Obraz
    Kliknij i sprawdź

    PUBLIKUJEMY W:
    Obraz
      

    Newsweek Psychologia
    Obraz
    Cosmopolitan
    Obraz
    Newsweek
    Obraz

    PISZEMY DLA WAS:

    Obraz
    Katarzyna Krakowska
    Obraz
    Joanna Kotarska

    REKLAMA:
    piszcie do nas na adres: 
    ​psychologiaprzykawie@gmail.com 
    ​

​Strony:  1   2   3   4   5   6   7   8   9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  
​

Powered by Weebly
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca