ŚWIĘTA TUŻ, TUŻ...Analiza TransakcyjnaNa Bliskim Wschodzie Boże Narodzenie jest świętem dzieci. Trudno nie zgodzić się z tym, że z największą radością na ten magiczny, pachnący choinką i pierniczkami czas czekają właśnie najmłodsi.
Ale ten świąteczny okres to święto nie tylko dzieci w sensie metrykalnym, to święto dziecka mieszkającego w każdym z nas. Dziecka, które daje o sobie znać szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. Według Analizy Transakcyjnej w każdym dojrzałym człowieku, w jego myśleniu, odczuwaniu i zachowaniu reprezentowane są trzy stany ”ja” (ja-dziecko, ja-rodzic, ja-dorosły). Ważna jest ich proporcja adekwatna do naszego wieku. Jeżeli chodzi o stan ja-dziecko są przecież mężczyźni – tak zwani wieczni chłopcy, ale i kobiety, które pomimo upływu czasu są nieodpowiedzialne i beztroskie, jak małe dziewczynki. Istnieje też druga skrajność. To ci, którzy za wszelka cenę tłumią swoje wewnętrzne dziecko, nie dając mu dojść do głosu. A ta cząstka nas jest niezbędna i niezwykle ważna. To ona jest sprawcą tego, iż jesteśmy spontaniczni, naturalni, potrafimy śmiać się całym sobą, marzyć, myśleć kreatywnie, bez obawy o krytykę i ocenę. Najczęściej w okresie Bożego Narodzenia budzi się w nas dziecko, które sprawia, iż ze świeżością patrzymy na różne zjawiska, cieszymy się na rożne znaki i ludzi. W tym czasie podświadomie pragniemy przenieść się do czasu naszego beztroskiego dzieciństwa. Pomimo tego, iż mamy dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści, czy siedemdziesiąt lat wypatrujemy pierwszej gwiazdki, śpiewamy kolędy, nie przejmując się brakiem słuchu i głosu, z podekscytowaniem otwieramy prezenty i z radością odwiedzamy szopki. Ten zbliżający się czas Świąt to najlepsza okazja ku temu, by odnaleźć i zadbać o nasze wewnętrzne dziecko, którego wydobycie zagwarantuje nam dopływ optymizmu, nadziei, wiary i radości.
0 Comments
BĄDŹ, JAKI JESTEŚ!Anthony de Mello "Nie zmieniaj się"Manipulacja często mylona jest przez nas z przymusem. A tak nie jest. Osoba zmuszająca nas do czegoś tak naprawdę jest uczciwsza, aniżeli manipulator, bo ukazuje nam swoje oblicze. Manipulator natomiast działa w białych rękawiczkach. Ciągnie za sznurki, a nam się wydaje, że podejmujemy własne decyzje. Zmienia nas i nasze zachowania bez naszej zgody, a my poddajemy się niczym marionetki.
Manipulować można nie tyko pojedynczymi osobami, ale i całymi grupami, tak, by ci nieświadomie i z własnej woli realizowali nasze cele. Manipulują kobiety mężczyznami, mężczyźni kobietami, pracodawcy podwładnymi, podwładni pracodawcami, młodzież rodzicami, media odbiorcami, reklamodawcy klientami… Wymieniać można długo. Manipulatorzy stosują różne techniki. Najbardziej znane są techniki wywierania wpływu opisane przez Roberta Cialdiniego: zasada społecznego dowodu słuszności, autorytetu, niedostępności, wzajemności, zaangażowania oraz lubienia i sympatii. W jednym z naszych postów „A miało być tak pięknie” opisałyśmy historię Izy, która wpadła w sidła człowieka , który wiedział, jak wykorzystać między innymi siłę autorytetu, aby swoją ofiarę zmanipulować i skrzywdzić. A dzisiaj przypowieści Anthony de Melo „Nie zmieniaj się.” NIE ZMIENIAJ SIĘ Przez całe lata byłem neurotykiem. Typem zgorzkniałym, przygnębionym i egoistą. Wszyscy ciągle mi mówili, żebym się zmienił. I nie przestawali przypominać mi, jak bardzo byłem neurotykiem. A ja się obrażałem, choć zgadzałem się z nimi. I chciałem się zmienić, ale nie potrafiłem, mimo wielu wysiłków. Najgorsze było to, że mój najlepszy przyjaciel nie przestawał wypominać mi neurotycznego stanu, w którym trwałem. I również podkreślał konieczność zmiany. Także z nim się zgadzałem i nie mogłem się na niego obrażać. Ale skutek był taki, że czułem się bezsilny i jakby skrępowany. Aż pewnego dnia przyjaciel powiedział mi: - Nie zmieniaj się. Bądź, jaki jesteś. Tak naprawdę to nieważne, czy się zmienisz, czy nie. Kocham cię, jakim jesteś, i nie mogę przestać cię kochać. Te słowa zabrzmiały w mych uszach jak muzyka : "Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się. Nie zmieniaj się... Kocham cię..." Wtedy się uspokoiłem. I poczułem, że żyję. I, co za cud, zmieniłem się ! Teraz wiem, że w rzeczywistości nie mogłem się zmienić aż do spotkania kogoś, kto by mnie kochał, bez względu na to, czy się zmienię, czy nie [...] Anthony de Mello BĄDŹCIE CZUJNI!Psychopaci są wśród nas. Czy jesteś dobrym celem dla oszusta?W ciągu kilku godzin straciła oszczędności całego życia. Pani Zuzanna - wykształcona, pochodząca z dobrego domu, nauczycielka zdrowo po siedemdziesiątce. Cały czas inteligentna bez śladów demencji, czy problemów w myśleniu. Od śmierci męża - kilkanaście lat temu - mieszkała sama, dzieci wyjechały do Stanów, próbowały ją nawet zaprosić, ale zawsze odpowiadała to samo: „Starych drzew się nie przesadza”. Żyła dość skromnie w starej kamienicy w centrum miasta. Nie spodziewała się tego telefonu, dzieci dzwoniły rzadko, raczej rozmawiali przez Skype’a. Odebrała. W słuchawce pewny męski głos wyjaśnił, że dzwoni z CBA. Prowadzą śledztwo w banku, w którym Pani Zuzanna ma oszczędności. Szajka oszustów próbuje wyprowadzić pieniądze na zagraniczne konta i zadaniem CBA jest ochronić klientów. Teraz brzmi to trywialnie i od razu wygląda podejrzanie, ale Pani Zuzanna dokładnych słów już nie pamięta. To oddaje ich sens, ale gdy mówił to pułkownik Zarębski – bo tak przedstawił się mężczyzna – wszystko wydawało się niezwykle wiarygodne. Kazał jej potem połączyć się z nr 997 i sprawdzić go – podał numer odznaki. Zuzanna zadzwoniła. Miła Pani przedstawiając się jako Komenda Wojewódzka Policji – potwierdziła wersję mężczyzny. Potem pułkowik Zarębski zadzwonił powtórnie i tym razem nie pozwolił już odłożyć telefonu (słuchawka miała cały czas leżeć obok aparatu; telefonu komórkowego Pani Zuzanna nie miała), tłumacząc to tym, że rozmowy są na podsłuchu. Opisał jej jak będzie wyglądała akcja: przyjedzie do niej osobiście za 15 minut. Zamówią jej taksówkę i Zuzanna pojedzie do różnych oddziałów banku wypłacać pieniądze, które następnie przekaże oficerowi CBA w depozyt. Było jak powiedział: pojawił się pod domem, pokazał odznakę i podał rękę, gdy wsiadała do taksówki. Pod każdym oddziałem banku sytuacja wyglądała tak samo. Wypłacała w kasie gotówkę, a następnie w miejscu nieobjętym monitoringiem kamer miejskich przekazywała oficerowi CBA pieniądze. Odwiedzili 5 oddziałów. Potem taksówka odwiozła ją do domu. I tak przepadły pieniądze ze sprzedaży willi z ogrodem, w której mieszkali z mężem, odszkodowanie za mienie rodziców pozostawione na Wschodzie, oszczędności z pracy zarobkowej jej i jej męża, jakie robili przez całe swoje zawodowe życie. Straciła dosłownie wszystko, co do ostatniej złotówki. Cały spadek, jaki miały otrzymać dzieci. Majstersztyk manipulacji i wykorzystywania całej wiedzy psychologicznej o wywieraniu wpływu na ludzi. Do tego oszuści, których z pewnością można posądzać o cechy psychopatyczne, a może nawet osobowość psychopatyczną (dyssocjalną, antyspołeczną). Nie chcemy skupiać się teraz na wszystkim wykorzystanych metodach, a bardziej na sprawcach, więc jedynie zasygnalizujemy: wzbudzenie silnego lęku, stan zagrożenia utratą – całe oszczędności życia są zagrożone - a lęk jako podstawowa emocja powoduje pobudzenie, które w dużej części odcina racjonalne myślenie (mówi się nawet, że „cali jesteśmy strachem”). Reguła autorytetu – dzwoni urzędnik państwowy (szczególnie działa na osoby starsze, wychowane w innych czasach). Wybór ofiary – osoba samotna – każdy z nas potrzebuje zainteresowania, uznania, dodatkowo nie będzie miała nawyku korzystania z rady rodziny, czy przyjaciół. Potwierdzenie wiarygodności – sami zaproponowali, aby sprawdzić ich pod numerem 997, a oczywiście sami „przejęli” połączenie i Pani Zuzanna rozmawiała z podstawioną policjantką. Izolacja i monopolizowanie uwagi (te należą m.in. do technik „prania mózgu”) – odłożona słuchawka, aby nikt nie mógł się do Pani Zuzanny dodzwonić. Nieodstępowanie je, ani na krok od pierwszych minut rozmowy. Reguła zaangażowania i konsekwencji – skoro poszła do pierwszego oddziału miała tendencję do kontynuowania tego działania. I wiele, wiele innych technik wpływu. Kto jednak może być oszustem? Jak bez wyrzutów sumienia ograbić starszą bezbronną samotną staruszkę i móc potem bez problemu zasnąć w nocy? Z pewnością najłatwiej będzie psychopacie. Psychopaci to nie tylko przestępcy, którzy siedzą w więzieniach, to także ludzie, którzy mijamy na ulicy, z którymi pracujemy w firmach. Szacuje się, że to 2-3% społeczeństwa. Na pozór mili, szarmanccy, ale naprawdę gracze i manipulatorzy, którzy nie cofną się przed niczym. Mówimy czasem, o takich osobach, że idą „po trupach do celu”, wykorzystują innych. Odkrycie, co osoby psychopatyczne ukrywają pod swoją czarującą maską pozwoli ich zrozumieć i jednocześnie obronić się przed nimi. Działanie psychopatów bardzo często przebiega w trzech fazach. Wynika ono raczej z ich osobowości niż przemyślanego świadomego planu. Pierwsza faza to wartościowanie ludzi przez psychopatów – określenie, na ile dana osoba (potencjalna ofiara) przyda się do ich potrzeb oraz jakie są jej mocne i słabe strony. Kolejny etap to manipulacja ludźmi, stosowanie odpowiednich komunikatów, wykorzystywanie reakcji potencjalnych ofiar i utrzymywanie kontroli. Trzecia faza to porzucenie – opuszczają zdezorientowane ofiary, kiedy przestają być im potrzebne, kiedy się nimi znudzą lub kończą z nimi w inny sposób (np. przypadki kryminalne). Brak empatii i poczucia winy pozwala im świetnie zidentyfikować ofiarę, a potem ją oszukiwać. Potrafią świetnie wzbudzać zaufanie dzięki niemal patologicznej zdolności do kłamania. Nie mają żadnych lęków społecznych, lęków przed zdemaskowaniem, ani wyrzutów sumienia, czy poczucia winy. To co zwykle hamuje nas przed antyspołecznymi zachowaniami, u nich praktycznie nie istnieje. Potrafią opowiadać tak nieprawdopodobne historie w tak przekonujący sposób, że wszyscy w nie wierzą i im ufają. Co dziwne, nawet w momencie, gdy zostają zdemaskowani, ludzie-ofiary znają prawdę o nich, oni nadal kłamią i kłamią tak umiejętnie, że ofiary zaczynają wątpić we własną wiedzę i zaczynają im wierzyć i zmieniać swoje zdanie. To właśnie siła psychopatycznej manipulacji.
Tak więc psychopatów cechuje brak empatii, rozumienia innych, brak odruchów moralnych, mają skłonność do oszukiwania. Ich związki z innymi ludźmi są powierzchowne, relacje oparte są na przydatności do własnych celów. Nie przyjmują na siebie odpowiedzialności. Ich zachowanie bywa impulsywne i agresywne. Mają przesadne poczucie własnej wartości, wyczuleni są na przejawy niedoceniania. Jak piszą autorzy książki „Psychopaci w firmie”*: „…psychopaci są egocentryczni, manipulacyjni i nieodpowiedzialni i jest mało prawdopodobne, by uczciwie pracowali dla swego chlebodawcy”. Wyobraźcie sobie, że psychopaci oszuści potrafią po przestępstwie zadzwonić jeszcze raz do ofiary i jako kancelaria prawna zaproponować odpłatne usługi odzyskania zrabowanych pieniędzy. A ofiary, które nie mają już grosza przy duszy, zapożyczają się i chcą odzyskać swój majątek. Mimo doświadczenia „nabierają się” ponownie… Nie mówcie, że nigdy Was to nie spotka. Po prostu bądźcie ostrożni i czujni. Psychopaci są wśród nas! Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. *„Psychopaci w firmie” P. Babiak, R.D. Hare, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2015 PODZIWIAM, JAKA JESTEŚRola doceniania w budowaniu poczucia wartościDoceniaj i komplementuj zawsze, gdy jest do tego powód, choćby najmniejszy. Pamiętaj jednak, że komplementy zawsze muszą być prawdziwe! Nie mogą być narzędziem manipulacji.
Gdy rozmawiałam ze znajomą mamą i powiedziałam jej, że na każdą negatywną uwagę w stosunku do swojego dziecka powinno przypadać co najmniej 7 pozytywnych, zapytała, ale skąd ma je wziąć? Dziś podpowiedź doceniających i komplementujących słów. Inspiracją* były co prawda komplementy dla mężczyzn (jak dla nich te słowa są ważne wiecie z postu „Czego pragną faceci”), ale docenienia potrzebujemy wszyscy jak tlenu. Dobre doceniające słowo podbuduje poczucie wartości adresata lub nawet może je budować, gdy ktoś ma niskie lub chwiejne poczucie wartości. Docenianie i pochwały są niezwykle potrzebne dzieciom jako jeden z elementów, które to poczucie wartości tworzą. Według A. Maslowa zaspakajają potrzebę szacunku i uznania. Ludzie, którym mówimy komplementy będą nas bardziej lubić, uśmiechną się i ucieszą, a my będziemy odbierani jako mili i uprzejmi. Nie zapominajmy o tych słowach także – a może przede wszystkim – w związkach. Fakt, że jesteśmy małżeństwem nie powoduje, że musi skończyć się etap randek (choćby to miała być jedna randka raz na jakiś czas, to warto ten zwyczaj kultywować) i nie musi kończyć się etap „podrywania”. Może właśnie te sytuacje powinny służyć temu, aby móc mężowi czy żonie powiedzieć kilka miłych słów, na które każde z nich czeka. W analizie transakcyjnej mówi się o „głaskach”, które pokazują uznanie, zainteresowanie nami innych osób. Każdy z nas ich potrzebuje do normalnego życia i jeśli nie otrzymuje „głasków pozytywnych”, którymi z pewnością są pochwały, komplementy i słowa docenienie, zadowoli się „głaskami negatywnymi” (np. krytyka, niemiła uwaga, nagana), bo każdy z nas chce być zauważony, potrzebuje uznania. Jeśli nie możemy być zauważeni pozytywnie, to chcemy być dostrzeżeni jakkolwiek, nawet negatywnie. Oczywiście ważne, aby nasze docenianie i pochwały były prawdziwe, jasne, proste, jednoznaczne, krótkie i możliwie konkretne – nasze propozycje z ilustracji nie zawsze takie są (nie znamy Was przecież), więc potraktujcie je jako inspirację i dopasujcie do Waszych własnych konkretnych sytuacji. Ale pamiętajcie: zawsze lepiej jakikolwiek - nawet niewprawny, zbyt ogólny - komplement niż żaden! * Inspiracja: www.sheknows.com "9 Compliments men crave" POROZUMIEWANIE BEZ PRZEMOCYKomunikacja w związku. Rozwiązywanie konfliktówRodzina Iksińskich „Znowu musiałeś umówić nas na obiad do swoje mamy. Nigdy nie pytasz mnie o zdanie. A może miałam inne plany na niedzielę? Pomyślałeś? Nie, no przecież Ty o mnie w ogóle nie myślisz. Mama jest ważniejsza niż ja. To może z nią zamieszkaj?!” – Ania wygłasza swoje pretensje mężowi. Dzieje się to popołudniu. Wieczorem o 22.30 powstaje kolejna kwestia: dzieci jeszcze śpią. Tym razem Janek zaczyna: „Dlaczego Ty nie umiesz położyć dzieci o rozsądnej porze? Może się zamienimy i Ty będziesz pracować na cały etat a ja zajmę się domem? …” Rano kolejne problemy: „Znowu przez Ciebie się spóźnimy. Ile można siedzieć w łazience? Trzeba wstawać wcześniej jak się chce tyle czasu spędzać na nie wiadomo czym” – tę kwestię równie dobrze może wygłosić żona, jeśli mąż rano bierze długi prysznic, jak i mąż, jeśli żonie makijaż zajmuje trochę czasu. Ich rozmowy w podobnej formie trwają od rana do wieczora i od wieczora do rana. Napięcie, złe emocje, wzajemna frustracja. Ile można tak wytrzymać? Kilka miesięcy, kilka lat? Czy da radę tak żyć ze sobą przez 50 lat? Raczej budzi to wątpliwości. Rodzina Zetów „Jak jest mi przykro. Lubię Twoją mamę, ale akurat w tę niedzielę myślałam, że po obiedzie pójdziemy na rodzinny spacer. Taka piękna jesień za oknem, a tak mało czasu spędzamy ostatnio razem. Szkoda, że wcześniej ze mną nie porozmawiałeś, wspólnie zdecydowalibyśmy, co zrobimy w tę niedzielę. Czy mogłabym Cię prosić, abyś w przyszłości do mnie dzwonił w podobnych sytuacjach? A czy można jeszcze zmienić termin tego obiadu u Twojej mamy, jak myślisz?” - ta sama sytuacja, co w rodzinie Iksińskich, a jakże inna rozmowa. Czy nie jest bardziej przyjemna? Z szacunkiem dla drugiej osoby. Bez niepotrzebnych emocji, zarzutów, wyrzekań, z próbą rozwiązania problemu. . Czy nie jest milej tak się do siebie odzywać? Czy gwarantuje to 50 lat wspólnego życia, na pewno bardziej niż sposób komunikacji u Iksińskich. Świat nie jest idealny. W związkach dwie osoby nie są identyczne, mają swoje potrzeby, plany, pomysły. Punktów zapalnych mnóstwo na każdym kroku. Rozwodów coraz więcej i tzw. „niezgodność charakterów” często podawana jest jako przyczyna. Tylko czy na pewno nie dałoby rady żyć w zgodzie, akceptując swoje odmienności, szanując odrębne potrzeby i szukając kompromisów?
O tym, że słowa mają moc, pisałyśmy już w wielu naszych postach. Mogą ranić, ale mogą też podnosić na duchu. Prześledźmy, co takiego niezwykłego zrobiła Zosia Zet, że w identycznej sytuacji, zamiast eskalacji nastąpiła spokojna rozmowa? Zosia zastosowała swego rodzaju „nakładkę” na swoje słowa. Najważniejsze było w tym:
Podsumowując: mów tylko o swoich uczuciach, rozpoczynaj zdanie od „JA”. Nie oceniaj, nie używaj słów „zawsze, nigdy”, skup się na faktach i dąż do rozwiązania problemu. Niby proste, ale nasze nawyki nie dadzą się zmienić tak łatwo w minutę. Potrzeba treningu. Weekend to dobry moment, starajcie się zastosować te reguły w rozmowach z mężem, z żoną. To dopiero początek, bo kolejny poziom zaawansowania, którym chciałybyśmy się zająć to rozpoznawanie potrzeb, które stoją za każdym naszym uczuciem (z metody Porozumienie bez przemocy). To już niedługo. MOC W SŁOWACHMotywowanie siebie i innychMówi się potocznie, że słowami możemy zranić do żywego, możemy też kogoś podnieść na duchu. Często nie bardzo wiemy jak możemy powiedzieć coś pozytywnego, aby kogoś "zbudować", dać mu wiarę, czyli psychologicznie: podnieść jego poczucie wartości, jeśli nie jest zbyt silne lub gdy jego samoocena nie jest stabilna. Słowa, które ranią, pretensje, krytyka czasami przychodzą nam bardzo łatwo. Ze słowami wsparcia bywa trudniej. Czy pamiętacie Zosię z tekstu "Czego pragną faceci?", której krytyka przychodziła z łatwością, ale tylko krytyka. Czy myślicie, że z takimi osobami łatwo i przyjemnie żyć, gdy ciągle słyszymy od nich tylko wyrzekania i same negatywne rzeczy? A jak postępujemy sami? Czy nasze pochwały w ciągu dnia przewyższają siedmiokrotnie uwagi i upomnienia, w stosunku do męża, żony, dzieci, współpracowników? Wreszcie, czy wierzymy w siebie? Czy myślimy o sobie dobrze, widzimy swoje mocne strony?
Motywujące słowa uruchomiają w nas samych i w drugim człowieku samospełniające się proroctwo. Zaczynamy tak postępować i organizować rzeczywistość, aby była ona zgodna z naszymi przekonaniami. Brzmi może nieco magicznie, ale badania psychologiczne dowodzą, że właśnie tak jest. Dziś podpowiadamy słowa, które możemy mówić do siebie samych, ale i do innych, a wszystkim będzie żyło się przyjemniej. UWAŻAJ NA TAKICH LUDZIKłamstwo. Mowa ciałaCzasami wykrycie kłamstwa jest proste - jak w dowcipie, w którym mąż nie wrócił na noc do domu. Rano powiedział żonie, że spał u kolegi. Ona obdzwoniła dziesięciu jego najlepszych kolegów. Ośmiu potwierdziło wersję męża, a dwóch twierdziło nawet, że ciągle jeszcze u nich jest. Gdy podobna sytuacja przytrafiła się żonie – nie wróciła na noc, mąż obdzwonił jej dziesięć najlepszych przyjaciółek i… żadna nie potwierdziła. Cóż, tytuł książki „Dlaczego mężczyźni kłamią, a kobiety płaczą” A&B Pease nie jest bezpodstawny:-)
Ale co zrobić w sytuacji, gdy kłamstwo nie jest aż tak ewidentne? Można skupić się na treści wypowiedzi, ale to wymaga większej wprawy lub można skupić się na mowie ciała, bo ta potrafi zdradzić nawet najlepszego kłamcę. Chyba najmniej wprawy w kłamaniu mają małe dzieci, więc u nich sygnały kłamstwa są bardzo wyraźne. Na co trzeba zwracać uwagę? (oczywiście nie każde z zaprezentowanych poniżej zachowań musi świadczyć o tym, że mamy do czynienia z kimś kto próbuje nas okłamać, czy oszukać). Oczy Jeśli ktoś w czasie rozmowy unika kontaktu wzrokowego, może oznaczać, że ma coś do ukrycia (chyba, że jest niezwykle nieśmiały i wycofany). Ale i uporczywe patrzenie w nasze oczy prawie przez 100% czasu naszej rozmowy powinno wzbudzić nasz niepokój, co do czystości intencji rozmówcy. Pocieranie oka – częstsze u panów lub dotykanie się pod okiem – częstsze u pań – to kolejny sygnał, który powinien zwrócić naszą uwagę. Częste mruganie powiekami również świadczy o napięciu rozmówcy. Nos – efekt Pinokia i twarz Gdy ktoś kłamie, pociera często nos, dotyka go. Pokazuje się, że w każdej bajce jest odrobina prawdy i w bajce o Pinokiu także. Naukowcy stwierdzili, że kiedy kłamiemy nasz nos co prawda nie wydłuża się jak u pajacyka, ale za to staje się cieplejszy. Lęk wywołany kłamstwem podnosi temperaturę tej części ciała. Powoduje to delikatne mrowienie, co z kolei skłania nas do podrapania się po nosie. Kłamca bywa poddenerwowany. Zdarza się, że dotyka swojej twarzy, np. skroni, szyi, karku, ściska twarz, przysłania usta (jakby ciało samo chciało, aby umilkł), gładzi dłonią głowę. To takie ruchy, które mają go „uspokoić”. Im lepszy kłamca, tych ruchów będzie mniej. Uśmiech Sztuczny uśmiech, nieszczery, raczej nietypowy może służyć odwróceniu uwagi i zakamuflowaniu oszustwa. Ma wzbudzić wiarygodność. Ale taki uśmiech jest mechaniczny, nie aktywizuje wszystkich mięśni twarzy, łatwo go rozpoznać. To tzw. dobra mina do złej gry. Ruch Kręcenie się na krześle, odwracanie głowy, krzyżowanie co chwilę rąk, przebieranie nogami – to jakby sygnał ciała: chcę stąd uciec. Jeśli nasz rozmówca zachowuje się w ten sposób, sprawdźmy w innym źródle wiarygodność jego słów. Często osoby, które kłamią chcą niejako „zapaść się w sobie”, siedzą zgarbione, skulone, chowają głowę w ramionach, jakby chcieli uciec od tego, co właśnie mówią, a co mija się z prawdą. Sprzeczność wypowiedzi i mowy ciała Czasem zdarza się, że ciało wyrywa się do tego, aby powiedzieć prawdę. Usta mówią „Tak, oczywiście, zrobiłem tak jak obiecałem”, a w tym czasie głowa wykonuje minimalnie przeczący ruch „nie”. Która „wypowiedzi” jest prawdziwa? Zawsze język naszego ciała. Ponadto kłamcy rzadko używają gestów dla zobrazowania tego, co mówią, czy modulacji tonu głosu – są tak skupieni na swojej wypowiedzi, aby była wiarygodna, myślą intensywnie co i jak powiedzieć, że nie są już w stanie skontrolować wszystkiego. A w sumie najlepiej, abyśmy nie musieli kłamać, ani spotkać nikogo, kto chce przed nami coś zataić, czy nas oszukać! |
|