ZDRADZONAZdrada, biura detektywistyczneDzisiaj o zdradzie. Jak powszechny jest to problem, doskonale widzą detektywi. Kto z Was jeszcze nie czytał, zapraszamy do lektury wczorajszego wywiadu z Panem Mikołajem Mieszkalskim - właścicielem biura detektywistycznego Umbra Detektywi. Zosia: piękna, wysoka, szczupła blondynka. Inteligentna, wykształcona. Już po trzydziestce. Małe dziecko w domu, po urlopie macierzyńskim wraca do pracy. I w tym właśnie momencie dowiaduje się, że jej mąż zdradzą ją… od 6 lat, czyli w zasadzie od ślubu. To nie jeden romans, ale całe ich mnóstwo, przelotnych obcych kobiet w jego życiu i łóżku. Świat się wali. Życie, które wydawało się udane, przestaje istnieć w jednej sekundzie. Zosia wyprowadza się z córeczką do swoich rodziców. Próbuje się pozbierać. Zaczęłyśmy od zdrady, bo ta chyba boli w związku najbardziej. Albo odwrotnie: od wierności, a „z wiernością jest dokładnie jak ze zdrowiem. Póki jest, to nie cenimy go za bardzo” - pisze prof. B. Wojciszke w „Alfabecie miłości”. A jak reagujemy na zdradę? Okazuje się, że w przypadku zdrady kobiety są zazdrosne o uczucia, silniej reagują na zdradę emocjonalną, a mężczyźni o seks. I jest to zjawisko uniwersalne, występuje w kilkunastu, bardzo zróżnicowanych kulturach. W badaniach okazało się, że nawet wyobrażenie sobie, że partner wyjeżdża z kimś na weekend do hotelu, jedzą kolację przy świecach, idą na romantyczny spacer, a noc przegadują (bez konsumpcji) – bardziej „boli” kobiety, a zdrada seksualna (nawet wyobrażona) – wywołuje silniejszy gniew i cierpienie u mężczyzn. SPRÓBUJĘ WYBACZYĆ „Jak zaufać partnerowi, który zdradzał?” - to pytanie, które zadajecie nam wielokrotnie, to pytanie, które na naszej drodze zawodowej padało wiele razy z ust kobiet, które zostały zranione. Wybaczanie to proces. Co dzieję się z Zosi? Kłębowisko myśli, poczucia winy, gniewu, złości pomieszanej z żalem i rozpaczą. Oczywiście, że w takiej sytuacji emocje przeważają nad racjonalnym myśleniem! I to silne, negatywne. I nie ma w tym nic dziwnego. Osoba skrzywdzona nie może uciekać przed emocjami, nie może się ich wstydzić. Ma prawo być zła, wściekła, ma prawo w tym momencie nienawidzić. Doznała krzywdy, została upokorzona... O ile damy sobie przyzwolenie na pojawienie się emocji, po czasie, gdy one ucichną, do głosu będzie mógł dojść rozsądek. Są badania, które pokazują, że kobiety były bardziej skłonne wybaczyć zdradę po fakcie, niż im się wydawało przed zdradą. Czy należy do nich Zosia? Wiele kobiet jest gotowa ratować związek, mimo, że wydawało się im, że zdrada jest nie do wybaczenia. Badacze tłumaczą to tym, że przeszłość jest dla nas mniej warta od przyszłości, a poza tym dostrzegamy komplikacje naszego życia, wspólne mieszkanie, kredyt w banku, małe dzieci, znajomych itd. Zanim coś zrobimy lub powiemy, pamiętajmy, że odruchowe, nieprzemyślane, natychmiastowe reakcje zwykle są bardziej destrukcyjne. Nie podejmujmy żadnych decyzji w silnych emocjach. Poczekajmy! SPRÓBUJĘ ZAPOMNIEĆ „Wybaczyłam, ale nie potrafię przestać myśleć. To koszmar, który nie pozwala mi żyć. Wciąż widzę go objęciach tamtej. Jestem wściekła, zła, już sama nie wiem na kogo? Czujność zamieniłam na obsesję kontrolowania. To jest obłęd.” Taki jest ciąg dalszy rozmowy z kobietami, które wybaczyły, ale… I tu pojawi się kolejna strona procesu wybaczania – próba zapomnienia. Czy umiem dalej żyć z osobą, która mnie zraniła, czy potrafię nie wracać, nie rozdrapywać, nie wypominać? Nie jest to łatwe. Decyzja należy do osoby skrzywdzonej. Jak wybaczyć i zapomnieć 6 lat kłamstw, oszustw, zdrad? Nie wiemy, czy to możliwe i ile czasu może zająć? Jak duże jest zranienie Zosi? Ludzie są różni, mają różny próg pobudzenia, mówimy np. o niektórych potocznie, że mają „grubą skórę”. A są tacy, którzy podnosić się będą z tego długo. Będą się czuli ofiarą i może tak być latami. Ale nie musi. Mówi się, że niezbędne do wybaczenia jest próba zrozumienia zachowania, empatia, co nie znaczy absolutnie, że należy to zachowanie zaaprobować i usprawiedliwić. OCZEKUJĘ ZADOŚĆUCZYNIENIA Znamy wiele kobiet, które wybaczyły i po latach nie żałują tej decyzji. Paradoksalnie zdrada umocniła ich związek. Mąż widząc, ile mógł stracić, przez kolejne lata spłacał dług za ofiarowane mu wybaczenie i obdarzenie ponownie zaufaniem. Robił wszystko, by odpłacić wyrządzone krzywdy. Ale to jest właśnie trzecia i niezwykle ważna - niezależna od osoby zdradzanej - strona przebaczenia. Jest wiele kobiet, które wybaczają i wciąż uparcie wierzą, po jednej, drugiej, trzeciej i kolejnej krzywdzie im wyrządzonej, że w końcu partner się zmieni. „Wczoraj mnie wyzwał. Wrócił pijany. Ale już dzisiaj było dobrze. Przepraszał”. Wybaczenie powinno nieść ze sobą zadośćuczynienie. Osoba, która skrzywdziła, zdradziła winna wyciągnąć wnioski i ponieść konsekwencje. Niestety często akt wybaczenia daje przyzwolenie na kolejną krzywdę. „Skoro raz wybaczyła, wybaczy po raz kolejny, a potem następny”. W takich sytuacjach pomoc osób trzecich – bliskich, psychologa jest konieczna, by spojrzeć rozsądnie na sytuację i siebie jako człowieka, który zasługuje na szacunek. Dla niektórych pocieszającym będzie fakt, że wygląda na to, że według badań jesteśmy w stanie więcej wybaczyć bliskiej osobie niż innym. Holendrzy pokazywali badanym historie, w których bohaterom trzeba było wybaczać. Proszono badanych o deklarację, czy wybaczyliby, czy nie. Niektórym wyświetlano w trakcie historii podprogrowo imię partnera (badani nie byli tego świadomi, ale aktywizowało to postać partnera). Okazało się, że tym badanym było łatwiej wybaczać. Bliskim jesteśmy w stanie wybaczyć więcej. Współczujemy Zosi w dwójnasób, tego co ją spotkało, ale i konieczności podjęcia decyzji. Decyzja zawsze należy do osoby, bo ona będzie ponosić jej konsekwencje, a psycholog pomoże, ile będzie mógł, będzie wspierał, trzymał za rękę, ale on zawsze będzie tylko towarzyszem. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POLECAMY:
W ŚWIECIE DETEKTYWÓWWywiad z Panem Mikołajem Mieszkalskim - |
NOWOŚĆ Jerold J. Kreisman "Na huśtawce emocji" Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego premiera: 19 maja 2020 ZOBACZ WIĘCEJ>> |
ZŁOŚĆ W ZWIĄZKU
Proste metody na trudne emocje
Nauczyłam się, że ilekroć przeczytam jakiś artykuł w prasie na temat idealnego małżeństwa, zawsze zgodnego, które nigdy się nie kłóci, za jakiś czas muszę uważnie śledzić rubryki towarzyskie, które ogłaszają rozwód tego „wzorcowego” związku.
Otóż przysłowie „kto się lubi, ten się czubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. Matthew McKAY i Kim PALLEG - autorzy książki "Złość w związku twierdzą: "Złość i chęć zemsty mogą cię znieczulić na krótki czas, ale przygnębienie wkrótce wróci. Wzburzenie nie przynosi ulgi. Jest tylko jeden sposób na to, by przestać widzieć w złości (i karach) skuteczną metodę samoobrony. Jaki? Jak zmienić schemat zachowania, którego nauczyłeś się w dzieciństwie? Trzeba pracować nad tym systematycznie, krok po kroku..."
Dlaczego tak się dzieje, że schematy zachowania z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie? Pamiętacie cytat, jaki umieściłyśmy na blogu: „Jeżeli głębiej zastanowisz się nad problemami małżeńskimi, zauważysz, że niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów”. Co to dokładnie znaczy? Najlepiej zobaczcie na przykładach. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa:
Otóż przysłowie „kto się lubi, ten się czubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. Matthew McKAY i Kim PALLEG - autorzy książki "Złość w związku twierdzą: "Złość i chęć zemsty mogą cię znieczulić na krótki czas, ale przygnębienie wkrótce wróci. Wzburzenie nie przynosi ulgi. Jest tylko jeden sposób na to, by przestać widzieć w złości (i karach) skuteczną metodę samoobrony. Jaki? Jak zmienić schemat zachowania, którego nauczyłeś się w dzieciństwie? Trzeba pracować nad tym systematycznie, krok po kroku..."
Dlaczego tak się dzieje, że schematy zachowania z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie? Pamiętacie cytat, jaki umieściłyśmy na blogu: „Jeżeli głębiej zastanowisz się nad problemami małżeńskimi, zauważysz, że niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów”. Co to dokładnie znaczy? Najlepiej zobaczcie na przykładach. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa:
Pierwsze: dajmy na to Krzysztof i Zofia. Mąż wyrósł w rodzinie, gdzie zawsze mógł liczyć na pociechę i wsparcie. Gdy przychodził ze szkoły i mówił, że przegrał w zawodach, jego mama wspierała go, mówiąc coś w stylu: „Krzysiu, tak mi przykro. To dla Ciebie duże rozczarowanie, ale jesteśmy dumni z wysiłku, jaki włożyłeś w treningi. Kochamy Cię”. Gdy uzyskiwał najlepsze świadectwo w klasie, także mógł liczyć na docenienie, uznanie i pochwałę. Niezależnie – sukces, czy porażka Krzyś mógł liczyć na miłość i bezwarunkową troskę.
W rodzinie Zosi nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się.
Krzyś i Zosia poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Krzyś zarzuca Zosi, że ona już go nie kocha. Zosia zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Krzyś nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Zosi różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt?
Drugie małżeństwo: Krystyna i Jan. Jan uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Krysia uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jan jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Krysia jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice.
W rodzinie Zosi nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się.
Krzyś i Zosia poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Krzyś zarzuca Zosi, że ona już go nie kocha. Zosia zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Krzyś nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Zosi różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt?
Drugie małżeństwo: Krystyna i Jan. Jan uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Krysia uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jan jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Krysia jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice.
Spójrzmy teraz na nasze własne związki, małżeństwa, czy nasze konflikty i problemy nie wynikają głównie ze sprzecznych oczekiwań co do pełnionych ról i kolidujących ze sobą scenariuszy rozwiązywania problemów? Jak myślisz, jakie oczekiwania ma Twój mąż, czy żona (może potrzebuje na każdym kroku pochwały i docenienia? Oczekuje żony – strażniczki ogniska domowego)? Co wyniósł z domu? A jak lubi rozwiązywać konflikty, czy może lubi zamknąć się sam w pokoju i nie odzywać („ucieczka”) a Ty lubisz „walkę”, wykrzyczeć swoje racje?
O prostych metodach na trudne emocje w związku i wypracowywaniu własnych modeli rozwiązywania konfliktów możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki "Złość w związku". Jej autorzy pokazują nam, jak rozładowywać napięcie bez ranienia partnera i jak poradzić sobie z trudnymi emocjami. Utwierdzają nas w przekonaniu, że złości nie należy unikać ani jej wypierać, ponieważ jest naturalną i niezwykle istotną emocją. Natomiast pamiętać należy, by nad nią umieć zapanować i zamiast atakować, krytykować, poniżać czy obrażać partnera, wyrażać ją w sposób konstruktywny. Autorzy dostarczają nam dziesięć sprawdzonych metod pracy nad sobą i nad związkiem i pokazują, jak stworzyć plan walki ze złością, który ma pozwolić nam zapobiegać wybuchom złości; radzić sobie ze złością, gdy emocje się nasilają; kontrolować własne zachowania, a nie uczucia; rozładować napięcie w zdrowy sposób; zrozumieć uczucia i punkt widzenia partnera; uniknąć czterech zapalników złości: krytycyzmu, potępienia, bronienia się i unikania; naprawić szkody, gdy zdarzy się wrócić do starych nawyków; odbudować zaufanie i bliskość w związku.
"Złość w związku" napisana jest w jasny i prosty sposób i zawiera wiele konkretnych wskazówek. Między innymi autorzy proponują nam pięć zasad, które możemy zastosować, by zachować spokój.
O prostych metodach na trudne emocje w związku i wypracowywaniu własnych modeli rozwiązywania konfliktów możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki "Złość w związku". Jej autorzy pokazują nam, jak rozładowywać napięcie bez ranienia partnera i jak poradzić sobie z trudnymi emocjami. Utwierdzają nas w przekonaniu, że złości nie należy unikać ani jej wypierać, ponieważ jest naturalną i niezwykle istotną emocją. Natomiast pamiętać należy, by nad nią umieć zapanować i zamiast atakować, krytykować, poniżać czy obrażać partnera, wyrażać ją w sposób konstruktywny. Autorzy dostarczają nam dziesięć sprawdzonych metod pracy nad sobą i nad związkiem i pokazują, jak stworzyć plan walki ze złością, który ma pozwolić nam zapobiegać wybuchom złości; radzić sobie ze złością, gdy emocje się nasilają; kontrolować własne zachowania, a nie uczucia; rozładować napięcie w zdrowy sposób; zrozumieć uczucia i punkt widzenia partnera; uniknąć czterech zapalników złości: krytycyzmu, potępienia, bronienia się i unikania; naprawić szkody, gdy zdarzy się wrócić do starych nawyków; odbudować zaufanie i bliskość w związku.
"Złość w związku" napisana jest w jasny i prosty sposób i zawiera wiele konkretnych wskazówek. Między innymi autorzy proponują nam pięć zasad, które możemy zastosować, by zachować spokój.
Poniżej do pobrania i wydrukowania :)
![](http://www.weebly.com/weebly/images/file_icons/pdf.png)
pięć_zasad.pdf | |
File Size: | 195 kb |
File Type: |
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
*Fragment pochodzi z książki "Złość w związku", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2020
*Fragment pochodzi z książki "Złość w związku", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2020
POLECAMY:
NOWOŚĆ Matthew McKay, Kim Paleg "Złość w związku. Proste metody na trudne emocje." Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Zobacz więcej>> |
ZŁAMANE SKRZYDŁA
Osoby wysoko wrażliwe i miłość
„Naprawdę jaka jestem, nie wie nikt…” Sonia kładła się spać nucąc słowa ulubionej piosenki, która w sposób szczególny odzwierciedlała jej dzisiejszy nastrój. To był piękny dzień. Dzień, w którym jej bliska koleżanka powiedziała sakramentalne TAK. Po ślubie Sonia udała się na kameralne - jak je nazwali nowożeńcy – wesele. Ale dla Soni z kameralnością nie miało ono wiele wspólnego. Muzyka, rozmowy, zamieszanie, gwar – ten nadmiar bodźców przytłoczył ją i z radością wróciła do swojego przytulnego domu.
Dzisiaj jak nigdy wcześniej zaczęła zastanawiać się nad swoją innością. To, co ludzi fascynowało – ją męczyło, to co innych motywowało do działania - ją przytłaczało, to co było dla jej otoczenia pobudzające – powodowało w niej stres. Sonia miała problem z podniesieniem się po słowach jakiekolwiek krytyki, nieustannie obawiała się odrzucenia, wciąż analizowała swoje niedociągnięcia.
Ślub Kasi przywołał wiele wspomnień, przypomniał Soni o jej nieudanych związkach. „Czy jest ze mną coś nie tak? Czy za dużo oczekuję od mężczyzn?”– te pytania bombardowały jej myśli. Przed oczyma stanął Łukasz. Był duszą towarzystwa, dobry, czuły, inteligentny. Ale według niej nadpobudliwy, uwielbiający zmiany, pędzący wciąż do przodu, jakby nie umiał zatrzymać się i żyć tu i teraz. Po tym związku odnalazła spokój i poczucie bezpieczeństwa przy Grzesiu. Wspólnie spędzone chwile, trzymanie się za rękę przy romantycznej muzyce i dobrym filmie, dyskusje na odpowiednim poziomie, refleksje na temat życia. Ten spokój został przerwany nagłą zmianą w człowieku, który jak do tej pory czuł przecież tak jak i ona. Być może nowa praca sprawiła, że Grzegorz zaczął coraz więcej wolnego czasu spędzać poza domem, rozsmakował się w swoim nowym hobby, o którym wcześniej nigdy by nie pomyślał. W wielu rozmowach przyznawał się Soni, że poczuł, iż coś go w życiu omija, że nie umiał do tej pory dostrzec wszystkich barw, jakie niosło życie. Sonia do dzisiaj doskonale pamięta, jak miesiącami obydwoje męczyli się w tym związku, bo Grzegorz nie potrafił odejść.
Dzisiaj jak nigdy wcześniej zaczęła zastanawiać się nad swoją innością. To, co ludzi fascynowało – ją męczyło, to co innych motywowało do działania - ją przytłaczało, to co było dla jej otoczenia pobudzające – powodowało w niej stres. Sonia miała problem z podniesieniem się po słowach jakiekolwiek krytyki, nieustannie obawiała się odrzucenia, wciąż analizowała swoje niedociągnięcia.
Ślub Kasi przywołał wiele wspomnień, przypomniał Soni o jej nieudanych związkach. „Czy jest ze mną coś nie tak? Czy za dużo oczekuję od mężczyzn?”– te pytania bombardowały jej myśli. Przed oczyma stanął Łukasz. Był duszą towarzystwa, dobry, czuły, inteligentny. Ale według niej nadpobudliwy, uwielbiający zmiany, pędzący wciąż do przodu, jakby nie umiał zatrzymać się i żyć tu i teraz. Po tym związku odnalazła spokój i poczucie bezpieczeństwa przy Grzesiu. Wspólnie spędzone chwile, trzymanie się za rękę przy romantycznej muzyce i dobrym filmie, dyskusje na odpowiednim poziomie, refleksje na temat życia. Ten spokój został przerwany nagłą zmianą w człowieku, który jak do tej pory czuł przecież tak jak i ona. Być może nowa praca sprawiła, że Grzegorz zaczął coraz więcej wolnego czasu spędzać poza domem, rozsmakował się w swoim nowym hobby, o którym wcześniej nigdy by nie pomyślał. W wielu rozmowach przyznawał się Soni, że poczuł, iż coś go w życiu omija, że nie umiał do tej pory dostrzec wszystkich barw, jakie niosło życie. Sonia do dzisiaj doskonale pamięta, jak miesiącami obydwoje męczyli się w tym związku, bo Grzegorz nie potrafił odejść.
Sonia - osoba wysoko wrażliwa (OWW). Takim osobom poświęcona jest książka Elain N. Aron "Wysoko wrażliwi i miłość". Po sukcesie poprzedniej („Wysoko wrażliwych”) autorka postanowiła napisać pewnego rodzaju przewodnik po świecie miłości i związków tworzonych przez osoby wysoko wrażliwe. Książka jest skierowana zarówno do nich, ale i do tych, którzy chcą się więcej dowiedzieć o swoich partnerach, przyjaciołach, znajomych będących OWW. Czyta się ją lekko i przyjemnie, gdyż pomimo, iż jest oparta na badaniach naukowych, obfituje w przykłady z życia wzięte i kwestionariusze, dzięki którym czytelnik może dowiedzieć się, czy należy do 20 procent osób wysoko wrażliwych, bądź czy OWW jest jego partner. Jak sama autorka mówi: „W książce przyglądam się miłości i wrażliwości z wierzchu, przez dane i liczby, a także z głębi, od strony nieświadomości i tego, o czym rzadko się mówi.”
Dzięki lekturze „Wysoko wrażliwi i miłość” można między innymi znaleźć odpowiedzi na pytania: czy osoby wysoko wrażliwe tworzą dobre związki z innym osobami wysoko wrażliwymi, jak uniknąć pułapek związków osób wysoko wrażliwych z osobami niewysoko wrażliwymi, ale również można dowiedzieć się, jaki jest wpływ stopnia wrażliwości na seksualność.
„Bliskość z drugim człowiekiem z pewnością pociąga za sobą ryzyko – możemy się narazić na przykład na stratę, zdradę, porzucenie, wykorzystanie lub kontrolowanie przez drugą osobę. Dlatego mimo że obecnie ceni się bliskość i w teorii wygląda ona wspaniale, w praktyce wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają swoje powody, by na moment zatrzymać się przed skoczeniem na głęboką wodę…”– pisze Elaine N. Aron. Ale jak już skoczą, jak wykazują badania o których wspomina autorka książki, zakochują się mocniej niż nie OWW. Wysoko wrażliwych pociąga bowiem głębia i złożoność emocji, którym mogą dać upust, choć z drugiej strony doskonale zdają sobie sprawę, że konsekwencje intensywnej miłości są nieprzewidywalne, co im nie odpowiada.
W książce Elaine N. Aron osoby wysoko wrażliwe odnajdą siebie i znajdą dla siebie wiele cennych wskazówek, a pozostali będą mogli spojrzeć na świat z ich perspektywy i być może zrozumieć, jakie błędy popełniają w relacjach z osobami, których zdolności empatyczne i analityczne mogą ubogacić wiele związków i stać się atutem, a nie kulą u nogi.
Dzięki lekturze „Wysoko wrażliwi i miłość” można między innymi znaleźć odpowiedzi na pytania: czy osoby wysoko wrażliwe tworzą dobre związki z innym osobami wysoko wrażliwymi, jak uniknąć pułapek związków osób wysoko wrażliwych z osobami niewysoko wrażliwymi, ale również można dowiedzieć się, jaki jest wpływ stopnia wrażliwości na seksualność.
„Bliskość z drugim człowiekiem z pewnością pociąga za sobą ryzyko – możemy się narazić na przykład na stratę, zdradę, porzucenie, wykorzystanie lub kontrolowanie przez drugą osobę. Dlatego mimo że obecnie ceni się bliskość i w teorii wygląda ona wspaniale, w praktyce wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają swoje powody, by na moment zatrzymać się przed skoczeniem na głęboką wodę…”– pisze Elaine N. Aron. Ale jak już skoczą, jak wykazują badania o których wspomina autorka książki, zakochują się mocniej niż nie OWW. Wysoko wrażliwych pociąga bowiem głębia i złożoność emocji, którym mogą dać upust, choć z drugiej strony doskonale zdają sobie sprawę, że konsekwencje intensywnej miłości są nieprzewidywalne, co im nie odpowiada.
W książce Elaine N. Aron osoby wysoko wrażliwe odnajdą siebie i znajdą dla siebie wiele cennych wskazówek, a pozostali będą mogli spojrzeć na świat z ich perspektywy i być może zrozumieć, jakie błędy popełniają w relacjach z osobami, których zdolności empatyczne i analityczne mogą ubogacić wiele związków i stać się atutem, a nie kulą u nogi.
Wrażliwi ludzie są najbardziej autentycznymi i uczciwymi ludźmi, których kiedykolwiek spotkasz. Nie ma niczego, czego nie powiedzieliby o sobie, jeśli Ci zaufają. Jednak w momencie, gdy ich zdradzisz, odrzucisz lub poniżysz, zakończą Waszą przyjaźń. Wrażliwcy żyją z poczuciem winy i ciągłym cierpieniem, wynikającym z nierozwiązanych sytuacji i nieporozumień. Nie są w stanie żyć, gdy nienawidzą lub są znienawidzeni przez innych. Ten typ osób potrzebuje tyle miłości, ile nikt nie jest w stanie im dać, ponieważ ich dusza jest stale raniona przez innych. Jednak pomimo tragedii, które muszą przejść w życiu, pozostają najbardziej współczującymi ludźmi, których warto poznać i często zostają działaczami na rzecz innych: zranionych, zapomnianych i niezrozumianych. Są aniołami ze złamanymi skrzydłami, które latają tylko, gdy są kochani.
Shannon L. Adler
lessonslearnedinlife.com
Shannon L. Adler
lessonslearnedinlife.com
POLECAMY:
NIE MYŚL ZA DUŻO
Paraliż analityczny
„Na liście zakupów uwzględniłyśmy kwiaty, ale czy są one warte tych pieniędzy? Interesuje nas wypad na koncert, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy zostały w domu? Chcemy pokazać dzieciom deszcz meteorytów, ale czy wynagrodzi to brak snu? Wspaniale jest spotkać starych znajomych, ale czy nie pożałujemy, że wykorzystałyśmy cały nasz urlop, by ich zobaczyć?”*
Rozmyślasz, rozstrząsasz, rozkminiasz wszystko, co ci się przydarzy, a nawet to, co się nie przydarzy? A może nie wiesz, jak można poradzić sobie z natłokiem myśli? Nie wiesz, jak zatrzymać tę gonitwę i wyłączyć tak zwany overthinking, czyli paraliż analityczny.
„Gdy mówimy o paraliżu analitycznym, nie mamy na myśli problemów związanych z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, bez względu na to, czy chodzi o miejsce do spania, czy sposób zdobycia kolejnego posiłku. Te fundamentalne kwestie zasługują na uwagę i ich przemyślenie, często dogłębne. Nie chodzi również o poważne życiowe decyzje: zmianę ścieżki kariery, zakończenie związku lub przeprowadzkę na drugi koniec kraju. Te ważne sprawy wymagają, aby się nad nimi pochylić. Paraliż analityczny dotyczy tych momentów, gdy nie szczędzimy energii umysłowej na rzeczy, które na to nie zasługują. Są to te chwile, kiedy nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym, mimo że wiemy, iż mogłybyśmy poświęcić uwagę innym zagadnieniom(…)
Powszechnymi oznakami paraliżu analitycznego są:
• powtarzalne odkładanie decyzji na później;
• odkładanie decyzji w nadziei, że pojawi się lepsza opcja;
•szukanie dodatkowych opcji, gdy mamy ich już pod dostatkiem;
• ciągłe analizowanie tych samych informacji, które już udało nam się zebrać;
• obawa, że podejmiemy złą decyzję;
•długotrwałe wstrzymywanie się z decyzją, które doprowadza do przegapienia możliwości jej podjęcia;
• podważanie zasadności podjętej już decyzji.”*
Rozmyślasz, rozstrząsasz, rozkminiasz wszystko, co ci się przydarzy, a nawet to, co się nie przydarzy? A może nie wiesz, jak można poradzić sobie z natłokiem myśli? Nie wiesz, jak zatrzymać tę gonitwę i wyłączyć tak zwany overthinking, czyli paraliż analityczny.
„Gdy mówimy o paraliżu analitycznym, nie mamy na myśli problemów związanych z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, bez względu na to, czy chodzi o miejsce do spania, czy sposób zdobycia kolejnego posiłku. Te fundamentalne kwestie zasługują na uwagę i ich przemyślenie, często dogłębne. Nie chodzi również o poważne życiowe decyzje: zmianę ścieżki kariery, zakończenie związku lub przeprowadzkę na drugi koniec kraju. Te ważne sprawy wymagają, aby się nad nimi pochylić. Paraliż analityczny dotyczy tych momentów, gdy nie szczędzimy energii umysłowej na rzeczy, które na to nie zasługują. Są to te chwile, kiedy nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym, mimo że wiemy, iż mogłybyśmy poświęcić uwagę innym zagadnieniom(…)
Powszechnymi oznakami paraliżu analitycznego są:
• powtarzalne odkładanie decyzji na później;
• odkładanie decyzji w nadziei, że pojawi się lepsza opcja;
•szukanie dodatkowych opcji, gdy mamy ich już pod dostatkiem;
• ciągłe analizowanie tych samych informacji, które już udało nam się zebrać;
• obawa, że podejmiemy złą decyzję;
•długotrwałe wstrzymywanie się z decyzją, które doprowadza do przegapienia możliwości jej podjęcia;
• podważanie zasadności podjętej już decyzji.”*
Z pewnością znacie osoby, które stały się niewolnikami własnych myśli. A może same też nimi jesteście? Przejmujecie się drobiazgami, poświęcacie czas na analizowanie spraw nieistotnych, podważacie własne decyzje? Jak pisze Anne Bogel w książce „Nie myśl za dużo”, która za parę dni będzie miała swoją premierę: „Paraliż analityczny przyjmuje różne formy. Czasem przypomina zamartwianie się. Możemy mieć wrażenie, że utknęłyśmy, analizując coś, co zrobiłyśmy w przeszłości lub wyobrażając sobie potencjalne wydarzenia z przyszłości”. Zapewne wiecie, że to myślenie w niczym nie pomaga, a tylko nas zadręcza, wyczerpuje, utrudnia życie, a jednak… Analizujecie to, co powiedziała sąsiadka; zastanawiacie się, co przełożony miał na myśli, opowiadając anegdotę na temat bezmyślności – czy to przypadkiem nie dotyczyło waszej osoby; tworzycie czarne scenariusze, gdy mąż spóźnia się z pracy; nie możecie zasnąć, zastanawiając się nad menu na weekendowe party.
Tendencja do nadmiernego rozmyślania, analizowania, zamartwiania się bierze się przede wszystkim z lęku przed działaniem i zatrzymaniem się w fazie dokonywania analizy poznawczej. Może być ona związana ze sposobem wychowania i oczekiwaniami otoczenia, które nie daje często przyzwolenia na popełnianie błędów, na kreatywność, a wymaga „wbijania się” w pewne sztywne ramy. Ale tendencja ta wiąże się również z pewnymi cechami osoby poddającej się paraliżowi analitycznemu, takimi jak: niskie poczucie własnej wartości, niska lub chwiejna samoocena, zewnątrzsterowność, która powiązana jest z potrzebą zdobywania ciągłej akceptacji otoczenia i życia w taki sposób, jaki nakazują i oczekują inni ludzie, nadmierna potrzeba kontroli, brak samodzielności w podejmowaniu decyzji, zależność, patrzenie na świat w sposób pesymistyczny, czy też perfekcjonizm. Anne Bogel poza perfekcjonizmem zwraca uwagę na dwa inne czynniki mogące wpłynąć na overthinking - ciekawość intelektualną i nadmiar informacji, które też mogą stać się dla nas pułapką. Według niej osoby o wysokiej inteligencji chcące rozwiązać problem mogą dostrzegać całe połacie możliwości niewidoczne dla innych – co może nieumyślnie prowadzić do tego, że podejmowanie prostych decyzji stanie się niepotrzebnie skomplikowane, a nadmiar informacji, zbieranie danych i analiza opcji, zamiast przynosić korzyści, w pewnym momencie wyprowadzić może na manowce.
Paraliż analityczny przynosi wiele szkód. Powoduje, że zatrzymujemy się w miejscu i energia oraz czas zamiast na działanie poświęcony zostaje na zadawanie sobie mnóstwa pytań. I najczęściej te pytania nie dają konstruktywnych rozwiązań, a tylko napędzają machinę wątpliwości i powodują stanie w miejscu, a w końcu spadek nastroju, czasem depresję, lęki. Przestajemy czerpać radość „tu i teraz”. A ponieważ nie umiemy podjąć dobrej decyzji, jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani, zaczynamy czuć się źle nie tylko emocjonalnie, ale nawet i fizycznie. I pozostaniemy sparaliżowane tak długo, dopóki nie rozpoznamy tego, co się dzieje i nie zainterweniujemy.
Jak wyjść z tego błędnego koła? Autorka książki „Nie myśl za dużo” chce, abyśmy po pierwsze zrozumieli, że nasze życie jest odbiciem tego, o czym myślimy. Według niej to, na czym skupiamy naszą uwagę, bezpośrednio wpływa na to, jak doświadczamy otaczającego nas świata i jakimi osobami się stajemy. Nasze myśli bowiem tworzą nasz świat i zrozumienie tego jest pierwszym krokiem - według niej - do zmiany. Anne Bogel uważa, że overthinking nie jest częścią naszej tożsamości, ale zachowaniem, a zachowanie, jak wiemy, można zmienić. Dokonać tego możemy poprzez zmianę w naszym nastawieniu dzięki zastosowaniu nowych metod myślenia i wzmacnianiu nowych nawyków myślowych. Według niej, im częściej dopada nas paraliż analityczny, tym łatwiej jest nam powtarzać to zachowanie. Musimy więc przerwać ten cykl, zaczynając od małych kroków, gdyż przejęcie kontroli nad własnymi myślami wymaga czasu i zaangażowania. Anne Bogel chce pomóc nam dokonać zmiany, wyposażając nas w narzędzia pozwalające stopniowo zmienić jakość naszego życia.
Tendencja do nadmiernego rozmyślania, analizowania, zamartwiania się bierze się przede wszystkim z lęku przed działaniem i zatrzymaniem się w fazie dokonywania analizy poznawczej. Może być ona związana ze sposobem wychowania i oczekiwaniami otoczenia, które nie daje często przyzwolenia na popełnianie błędów, na kreatywność, a wymaga „wbijania się” w pewne sztywne ramy. Ale tendencja ta wiąże się również z pewnymi cechami osoby poddającej się paraliżowi analitycznemu, takimi jak: niskie poczucie własnej wartości, niska lub chwiejna samoocena, zewnątrzsterowność, która powiązana jest z potrzebą zdobywania ciągłej akceptacji otoczenia i życia w taki sposób, jaki nakazują i oczekują inni ludzie, nadmierna potrzeba kontroli, brak samodzielności w podejmowaniu decyzji, zależność, patrzenie na świat w sposób pesymistyczny, czy też perfekcjonizm. Anne Bogel poza perfekcjonizmem zwraca uwagę na dwa inne czynniki mogące wpłynąć na overthinking - ciekawość intelektualną i nadmiar informacji, które też mogą stać się dla nas pułapką. Według niej osoby o wysokiej inteligencji chcące rozwiązać problem mogą dostrzegać całe połacie możliwości niewidoczne dla innych – co może nieumyślnie prowadzić do tego, że podejmowanie prostych decyzji stanie się niepotrzebnie skomplikowane, a nadmiar informacji, zbieranie danych i analiza opcji, zamiast przynosić korzyści, w pewnym momencie wyprowadzić może na manowce.
Paraliż analityczny przynosi wiele szkód. Powoduje, że zatrzymujemy się w miejscu i energia oraz czas zamiast na działanie poświęcony zostaje na zadawanie sobie mnóstwa pytań. I najczęściej te pytania nie dają konstruktywnych rozwiązań, a tylko napędzają machinę wątpliwości i powodują stanie w miejscu, a w końcu spadek nastroju, czasem depresję, lęki. Przestajemy czerpać radość „tu i teraz”. A ponieważ nie umiemy podjąć dobrej decyzji, jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani, zaczynamy czuć się źle nie tylko emocjonalnie, ale nawet i fizycznie. I pozostaniemy sparaliżowane tak długo, dopóki nie rozpoznamy tego, co się dzieje i nie zainterweniujemy.
Jak wyjść z tego błędnego koła? Autorka książki „Nie myśl za dużo” chce, abyśmy po pierwsze zrozumieli, że nasze życie jest odbiciem tego, o czym myślimy. Według niej to, na czym skupiamy naszą uwagę, bezpośrednio wpływa na to, jak doświadczamy otaczającego nas świata i jakimi osobami się stajemy. Nasze myśli bowiem tworzą nasz świat i zrozumienie tego jest pierwszym krokiem - według niej - do zmiany. Anne Bogel uważa, że overthinking nie jest częścią naszej tożsamości, ale zachowaniem, a zachowanie, jak wiemy, można zmienić. Dokonać tego możemy poprzez zmianę w naszym nastawieniu dzięki zastosowaniu nowych metod myślenia i wzmacnianiu nowych nawyków myślowych. Według niej, im częściej dopada nas paraliż analityczny, tym łatwiej jest nam powtarzać to zachowanie. Musimy więc przerwać ten cykl, zaczynając od małych kroków, gdyż przejęcie kontroli nad własnymi myślami wymaga czasu i zaangażowania. Anne Bogel chce pomóc nam dokonać zmiany, wyposażając nas w narzędzia pozwalające stopniowo zmienić jakość naszego życia.
W książce „Nie myśl za dużo” możemy przeczytać między innymi, że overthinking czai się na nas, gdy jesteśmy mentalnie zmęczone, ponieważ nasze wyczerpane umysły nie mogą się skutecznie przed nim bronić. I dlatego Anne Bogel podaje swój sposób na to, by się jemu nie poddać. „W dni robocze lubię pracować w półtora- lub dwugodzinnych blokach, z krótkimi chwilami na odpoczynek. Często udaję się na spacer po okolicy i nazywam to swoją >>przerwą dla zdrowia psychicznego<<. Może to brzmieć jak żart, ale nim nie jest. Oto, co lubię robić podczas takich przerw:
Książkę, której premiera odbędzie się za cztery dni, polecamy każdej osobie, która nie lubi być zniewolona, a mamy nadzieję, że jest nią każda z nas. Jest ona napisana w sposób lekki i przyjemny przez autorkę, która dzieli się z czytelnikiem cennymi przemyśleniami i własnym doświadczeniem, odwołując się do wielu cennych przykładów z życia wziętych. Pamiętajcie, że „utknięcie w paraliżu analitycznym może przypominać błędne koło, ale wyrwanie się z niego to droga w kierunku spirali sukcesu” i tego nam wszystkim życzymy”!
* Fragmenty pochodzą z książki Anne Bogel "NIE MYŚL ZA DUŻO", Wyd. BEZ FIKCJI, 2020
- czytam rozdział książki (chociaż jako osoba, której pracą jest czytanie, muszę się upewnić, że jest to książka, które nie będzie przypominać mi o obowiązkach);
- przeglądam książkę kucharską lub ogrodniczą;
- idę po pocztę i rozmawiam z sąsiadami;
- dzwonię do przyjaciółki, by spytać, co u niej;
- idę na chwilę pobiegać;
- przez pięć minut ćwiczę jogę, oglądając filmik na YouTube;
- idę sama na spacer, nie zakładam słuchawek;
- siedzę przez kilka minut na huśtawce;
- odwiedzam lokalną księgarnię i przeglądam tytuły na półkach.”
Książkę, której premiera odbędzie się za cztery dni, polecamy każdej osobie, która nie lubi być zniewolona, a mamy nadzieję, że jest nią każda z nas. Jest ona napisana w sposób lekki i przyjemny przez autorkę, która dzieli się z czytelnikiem cennymi przemyśleniami i własnym doświadczeniem, odwołując się do wielu cennych przykładów z życia wziętych. Pamiętajcie, że „utknięcie w paraliżu analitycznym może przypominać błędne koło, ale wyrwanie się z niego to droga w kierunku spirali sukcesu” i tego nam wszystkim życzymy”!
* Fragmenty pochodzą z książki Anne Bogel "NIE MYŚL ZA DUŻO", Wyd. BEZ FIKCJI, 2020
POLECAMY:
NOWOŚĆ PsychologiaPrzyKawie.pl objęła patronat nad książką Anne Bogel "Nie myśl za dużo" Wydawnictwo Bez Fikcji premiera: 10 czerwca 2020 ZOBACZ WIĘCEJ>> |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: