JAK W NIEMYM KINIEChoroby psychosomatyczne. PodświadomośćWysoka, szczupła brunetka o nietuzinkowej urodzie. Szczególną uwagę zwracają jej piękne, wyraziste oczy. Po pierwszych zdaniach, które wypowiada widać, że jest inteligentna, oczytana, niezwykle błyskotliwa. Z tego, co mówi można wywnioskować, że nie ma dla niej sytuacji bez wyjścia, drzwi niemożliwych do otwarcia. Konsekwencja w połączeniu z pracowitością doprowadziły ją do osiągnięcia tego, czego najbardziej w swoim życiu pragnęła. Praca przynosząca satysfakcję, dwoje cudownych chłopców, kochający mąż, ale… Nie umie czerpać radości, nie potrafi normalnie funkcjonować. Jej ciało odmawia posłuszeństwa… Szuka pomocy, bo nie chce tak dalej żyć, nie umie… Obrazy przesuwają się szybko, jak w niemym kinie. Obrazy, które jak stare fotografie ukryte na spodzie pudła, przywalone zdjęciami z trzydziestoletniego życia, nagle w najmniej oczekiwanym momencie wysypują się, przywołując niechciane wspomnienia. Przywołują uczucia, o których chciała zapomnieć, przywołują myśli, które wówczas nieomal nie doprowadziły jej do obłędu. To, co się wówczas wydarzyło, wtedy gdy miała dwanaście lat, przewróciło jej życie do góry nogami. Nigdy nie żyło im się dostatnio, ale miała dom, miała rodziców, siostrzyczki. Nagle została sama jak zabawka, którą ktoś wyrzucił, bo nie było dla niej miejsca. Obrazy z przeszłości ukryte zostały w zakamarkach, do których nie chciała wracać. Przysypywała je obrazami z życia, przez które szła z odwagą i chęcią pokazania, że da radę, że jest silna, że zasługiwała na miłość, której dla niej zabrakło… Pamięta strzępy rozmów rodziców, z których niewiele mogła wówczas pojąć. Praca…, perspektywy…, wyjazd… Wyjechali. Pewnego majowego dnia wyjechali, zabierając ze sobą jej dwie siostrzyczki bliźniaczki. Ona została z babcią. Obiecywali, że wrócą, że pewnych rzeczy nie jest w stanie zrozumieć w tej chwili, że robią to dla jej dobra… Trzęsienie ziemi, psychiczny ból, strach, tęsknota, bezsilność, złość… Natalia płacząc, przywołuje tamte wspomnienia. Te obrazy, które teraz wracają jak nieproszeni goście, gdy tylko zamyka oczy. Wyzwalaczem tych koszmarnych wspomnień byłe cudne córeczki kolegi męża. Gdy spotkali się w sklepie, grunt o mało nie zapadł się pod nogami Natalii. Serce waliło jak młot, miała problemy z oddychaniem. Nagle, w jednej chwili powrócił tamten obraz sprzed lat. Dwuletnie śliczne bliźniaczki i ich szczery dziecięcy śmiech, który splatał się z jej łzami. Śmiech dzieci, które nie rozumiały powagi sytuacji, które cieszyły się, bo czekała je podroż, które jeszcze wiele nie rozumiały. Boże, ten śmiech… Przez lata śmiech dzieci powodował, że serce zaczynało walić jej jak młot. W psychice człowieka są zaszyfrowane zapisy historii, często przykrych zdarzeń, o których chciałoby się zapomnieć. Upycha się tam bolesne doświadczenia, które z różnych powodów dają o sobie znać, tak jak w przypadku Natalii, w najmniej spodziewanym momencie i ciężko je zignorować. Natalia będąca osobą, która umiała dokonywać zmian w swoim życiu, która osiągnęła swoją pracą to, czego inni nie umieliby dokonać, została w pewnym momencie zniewolona przez emocje, które zaczęły nią targać. Kobieta, która szła przez życie, pokonując wiele przeszkód, nie bojąc się dokonywać zmian, w pewnym momencie została sparaliżowana przez to, co zaczęło dziać się z jej organizmem, a na co nie miała wpływu. Ona, która umiała przejąć wiele lat temu stery swojego życia, teraz widziała, że nie jest w stanie poradzić sobie z sygnałami wysyłanymi przez jej ciało. Zderzyła się ze ścianą. To był moment, gdy zdała sobie sprawę, że nie na wszystko w swoim życiu ma wpływ. Zrozumiała, że zmienić przeszłości, wspomnień się nie da, ale nie jest to sytuacja bez wyjścia. Można iść dalej, o ile z pomocą specjalisty doprowadzi się do konfrontacji siebie - człowieka dojrzałego z rzeczywistością sprzed lat po to, by przewietrzyć to, co zostało zepchnięte, nieuświadomione i nienazwane. Ten moment uświadomienia sobie emocji może być bardzo trudny. Często boimy się ich. Nie chcemy nazywać tego, co czujemy. Ale dopóki nie uświadomimy ich sobie i nie damy im wyrazu, nie przejmiemy nad nimi kontroli i będą wciąż w różnych formach, np. chorób psychosomatycznych, dawały o sobie znać. Taka zmiana jest możliwa, jest bolesna i niechciana, ale przynosi uwolnienie od brzemienia, które niesione latami odbiera radość z życia tu i teraz. Natalia zrozumiała, że tylko od niej zależy, czy będzie umiała cieszyć się tym, do czego dzięki swojej determinacji doszła i co dał jej los – cudowną rodzinę, która widziała w niej osobę silną i kochającą, osobę dającą poczucie bezpieczeństwa, bo zdającą sobie sprawę, jakie jest ono ważne dla osób, które nas kochają. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację prawdziwych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
NAD PRZEPAŚCIĄBorderlinePłaczące za ścianą dziecko wyrwało Nelę ze wspomnień. Nie potrafiła przestać myśleć o Indze. Chodziły razem do liceum, a potem ich drogi rozeszły się, choć wiele o niej słyszała. Ludzie uwielbiają mówić o innych, szczególnie gdy te historie niosą ze sobą nutkę sensacji. Dlatego Inga stała się bohaterką krążących po Poznaniu ploteczek. Szkoda tylko, że nikt nie umiał jej pomóc. Nela pamięta jak po wakacjach, gdy rozpoczynały trzecią klasę, Inga wróciła o 15 kilogramów lżejsza. Potem sukcesywnie nikła w oczach. Tłumaczyła to stresem, atmosferą w domu, miłością. Koleżanki natomiast domyślały się, że to efekt drakońskiej diety. Próbowały rozmawiać z wychowawczynią, gdyż widziały, że koleżanka potrzebuje pomocy, ale nie udało się… Już wówczas widziały, że Inga stała się labilna** emocjonalnie. Często wpadała w złość, nie kontrolowała emocji. Z drugiej strony była niezwykle ciepłą i dobrą osobą. Gotowa wiele zrobić bezinteresownie dla drugiego człowieka, co nie było częstym zjawiskiem. „Pogranicze. Co nam to mówi? Z czym się kojarzy? Czy możemy być w dwóch miejscach jednocześnie? Fizycznie można po prostu stanąć na samej granicy np. państw. A mentalnie? Czy można sobie choćby wyobrazić te wahania, ten lęk przed spadnięciem z krawędzi na jedną ze stron? Bo która miałaby być lepsza? Spokojniejsza? Bardziej ustabilizowana? A teraz pomyślmy o człowieku, takim jak my, który każdej sekundy każdego dnia żyje na takim właśnie pograniczu. W wiecznym wahaniu. Góra – dół. Góra – dół. Radość – smutek – wściekłość – depresja – obojętność. Wszystko naraz i wszystko po kolei. Pogranicze, a ściślej — krawędź.”* – Tak rozpoczyna się niezwykle potrzebna książka Moniki Kotlarek „Borderline, czyli jedną nogą nad krawędzią” Istnym trzęsieniem ziemi było wyjście na jaw faktu, iż Inga się samookalecza. To było po zerwaniu z Jędrkiem, jej ówczesnym chłopakiem. Miłość, jak każda Ingi, nie trwała długo. Na początku był szał, opowiadała koleżankom, jaki cudowny, wspaniały, niezastąpiony. Widziały na korytarzach, z jaką miłością patrzy mu w oczy. W ogień by za nim wskoczyła. Ale nie trwało to długo. Nagle, jak za sprawą nagłego uderzenia pioruna, jej postawa zmieniała się. Ten, który był wielbiony, został zmieszany z błotem. Wszem i wobec opowiadała, jaki z niego drań i łajdak. Po krótkim czasie na lekcji wychowania fizycznego zauważyły, że na rękach Ingi są ślady okaleczania się. Gdy ten fakt wyszedł na jaw, zaangażowany został w szkole psycholog, były pogadanki dla wszystkich klas, natomiast Inga została ze swoim problemem sama. Czy coś można było wówczas zrobić, aby poza procedurami, które szkoła wypełniła wzorowo, pomóc konkretnie tej potrzebującej dziewczynie? Postać Ingi zacierała się w pamięci Neli wraz z upływem miesięcy i lat. Dopiero spotkanie przywołało falę wspomnień. Nela przypomniała sobie, jak świętowali pięciolecie matury. Wówczas Inga nie przyszła. Ktoś opowiadał, że wyjechała z Poznania. Podobno wyszła za mąż, ale wkrótce się rozwiodła. Padały złośliwe komentarze: zakupoholiczka, zgubił ją alkohol, wariatka. Nela dopiero dzisiaj z ust Ingi usłyszała, że podczas dziesięciu lat była w trzech związkach małżeńskich „Chyba za bardzo kochałam” – wyznała. „Jeśli wyobrazisz sobie człowieka balansującego na linie nad przepaścią, bez odpowiedniego sprzętu, równoważnika, butów i bez koncentracji i skupienia na zadaniu, wiedzącego, że utrzymanie się na linie wymaga od niego OGROMU ciężkiej pracy, a bardziej prawdopodobne jest to, że jednak w którąś stronę się przechyli i runie w dół, to tak mniej więcej można opisać BPD (ang. Borderline personality disorder — zaburzenie osobowości z pogranicza). Mówi się o niej jako o typie osobowości lub zaburzeniu osobowości typu borderline. Dlaczego? Przyczyn może być kilka, ale ta, która najbardziej do mnie trafia, mówi o tym, że zaburzenie osobowości (w przeciwieństwie do np. depresji czy zaburzeń lękowych) nie może zostać wyleczone w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Zaburzenie osobowości to coś, z czym żyjemy na co dzień i jedynie dobra terapia jest w stanie poprawić nam jakość tego życia i nauczyć nas nowych schematów funkcjonowania. A zatem jest to coś, z czym będziemy się borykać do końca życia, co oznacza, że mimo wszystko jest to nie tylko zaburzenie, ale i nasza osobowość jako taka. Co oczywiście absolutnie nie oznacza, że musimy żyć pod dyktando tego, co nam nie służy i nas krzywdzi.”* Życie z osobami z osobowością borderline jak Ingi to życie na huśtawce. Początki są zwykle dla partnera cudowne, gdyż jest idealizowany, ubóstwiany, adorowany. Zakochana kobieta chłonie każde jego słowo, pokazując zachwyt i uwielbienie. Emocje są bardzo intensywne. Ale tak jak mocno „kocha”, tak mocno zaczyna w jednej chwili nienawidzić i to z błahych powodów. Osoby z zaburzeniami borderlaine mają niezwykle silny lęk przed odrzuceniem. Z tego powodu drobnostka może spowodować zachwianie ich poczucia bezpieczeństwa. Może to być spojrzenie na inną kobietę, podsłuchana rozmowa telefoniczna. Oni nie chcą wyjaśnień. Jest awantura, skrajnie impulsywne zachowanie i bańka mydlana pęka. Wśród dominujących cech osób z borderline wymienia się niestabilność i chaos. Cierpiący na to zaburzenie jest niestabilny emocjonalnie, impulsywny, ma niejasny lub zaburzony obraz samego siebie, problemy z kontrolowaniem gniewu i silne uczucie odrzucenia/opuszczenia. Osoby te wchodząc w związki, idealizują partnerów. Mówi się, że zachowują się tak, jakby chciały się z nim zlać w jedność, ale jednocześnie boją się, że ten ktoś je pochłonie. Życie z taką osobą nie jest łatwe, natomiast możliwa jest pomoc takiej osobie. Wymaga to jednak wsparcia osób bliskich. A życie niestety pokazuje, że jesteśmy z drugim człowiekiem, gdy jest dobrze, a gdy pojawiają się problemy, udajemy, że ich nie zauważamy. Książka „Borderline, czyli jedną nogą nad przepaścią” to bardzo potrzebny przewodnik po zaburzeniu osobowości z pogranicza. Bogata jest w merytoryczną wiedzę, ale napisana w przystępny sposób, przez co czyta się ją nie z tylko z zainteresowaniem, ale i z przyjemnością. WieIkim jej walorem jest strona praktyczna. Autorka nie tylko zapoznaje nas z opisami przypadków i sposobami postępowania z osobami z borderline, ale także prezentuje nam rozmowy z ich bliskimi. Znaleźć w niej można także wiele narzędzi do wykorzystania zarówno przez ludzi z zaburzeniem z pogranicza, ale i przez ich rodziny, lekarzy oraz terapeutów. W książce Moniki Kotlarek znajdziemy ćwiczenia, treningi relaksacyjne, kwestionariusze, pytania skłaniające do refleksji, tabele (między innymi pomagające odróżnić borderline od ChAD-u), zestawienie faktów i mitów na temat zaburzenia oraz wskazówki pomocne w życiu z osobami z zaburzeniem z pogranicza - między innymi dotyczące komunikacji. Autorka dużą część poświęca bliskim osób z borderline. Pomaga im być świadomym swoich emocji i zwraca ich uwagę na zadbanie o siebie - o harmonię w życiu. Niewątpliwym atutem książki jest fakt, że została napisana przez praktyka, który wie, o czym pisze, opierając się na doświadczeniu pracy z ludźmi będącymi „jedną noga nad przepaścią”. Dla mnie osobiście jest ona skarbnicą wiedzy. *Cytat i fragmenty pochodzą z książki "BORDERLINE, czyli jedną nogą nad przepaścią" M. Kotlarek, Wydawnictwo Sensus, 2021 ** labilna-chwiejna, niestabilna ***Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POLECAMY:
TEN JEDYNYDlaczego nie mogę znaleźć partnera?Wszyscy chcielibyśmy być szczęśliwi w życiu i miłości. Truizm, prawda? Ale gdzieś głęboko taka myśl w nas jest. I wydaje się, że to możliwe. Upewnia nas w tym kultura masowa, filmy kończące się w momencie, gdy wszystko tak naprawdę się zaczyna, czyli po okresie „pierwszej miłości”, reklamy pokazujące idealny świat, romantyczne pary przechadzające się podczas zachodu słońca, chłopak oświadczający się na kolanach w restauracji z białymi obrusami, wspaniałe rodziny śmiejące się przy stole… A my to wszystko przyjmujemy, nawet na nieświadomym poziomie. Marzenia innych stają się naszymi. Będę szczęśliwy, szczęśliwa! – myślimy sobie. Trzeba tylko znaleźć odpowiedniego partnera. No właśnie, czy na pewno? Czasami są to wręcz listy cech, jakie tworzymy, jaki ma być ten „ideał”. Szczególnie kobiety po zakończonym związku mają tendencję do tworzenia takich list, wychodząc z założenia, że widocznie źle wybrały poprzednio i nie popełnią drugi raz tego samego błędu. A związek to przecież relacja dwojga ludzi. Zrzucanie winy tylko na jedno z pewnością nie pomoże w przyszłości. Rozczarowanie będzie jeszcze większe. Niektórzy z nas twierdzą, że nie mają żadnych spisanych list idealnych cech partnera, ale tak naprawdę mają je w swojej głowie, mniej czy bardziej uświadomione. Bo jak to się dzieje, że dziwnym trafem zawsze wybierają podobny typ kobiety albo mężczyzny? A czasem nie mogą znaleźć odpowiedniego kandydata i kandytatki, ponieważ… 1. Wiele osób czeka na księcia albo księżniczkę z bajki. Oczekują, że partner będzie miał określone cechy fizyczne i psychiczne, a gdy ich nie ma, zostaje skreślony przy pierwszym kontakcie. Kobiety na przykład marzą o wysokim brunecie, a panowie o zgrabnej blondynce i poznany niski blondyn albo wysoka brunetka odpadają w przedbiegach. Nie mają nawet szansy na pokazanie, jakimi są ludźmi. 2. Są osoby, które traktują partnerów w sposób przedmiotowy. Partner ma stać się narzędziem do osiągnięcia celu. Często relacja jest traktowana na zasadzie kupna-sprzedaży. Ja mogę ofiarować to i to. A co otrzymam? Skoro jestem atrakcyjna, to muszę mieć partnera na przykład z grubym portfelem, skoro mam dobre wykształcenie, muszę mieć partnerkę, z którą mógłbym się pokazać wśród znajomych. Czyli coś za coś. 3. Niektóre osoby chciałyby się ogrzewać w blasku swojego partnera. Czują się niedowartościowane, nie lubią siebie i szukają drugiej połówki, która dodawałaby im blasku. Związek niejako ma je nobilitować. Będą inaczej postrzegane, mając przy swoim boku na przykład przystojnego, szanowanego zawodowo, ustawionego finansowo mężczyznę albo inteligentną, zgrabną i śliczną kobietę. 4. Niekiedy partner ma stać się lekarstwem na kompleksy i niezaspokojone potrzeby. Część osób szuka partnerów, którzy zaspokajaliby ich neurotyczne potrzeby, czyli szukają toksycznego związku. 5. Perfekcjonistki oraz osoby, które ze względu na wcześniejsze doświadczenie z płcią przeciwną mają wysoko, wręcz nierealnie postawioną poprzeczkę. Może tak być w sytuacji, gdy rodzice albo byli partnerzy byli wzorami doskonałości i nikt im według danej osby nie dorówna. 6. Czasami stygmatyzowany jest potencjalny partner, przyklejana jest mu łatka zanim odkryje karty. Dzieje się tak ze względu na jakąś cechę wspólną, którą ma z człowiekiem, o którym chcą zapomnieć. Na przykład osoba, której nie udało się stworzyć udanego związku z mężczyzną uprawiającym sport, skreśla osoby mające takie zainteresowania. 7. Barierą jest lęk przed emocjonalną bliskością i zaangażowaniem w stały związek, który racjonalizują, umniejszając partnerowi. Stosują mechanizm obronny „kwaśne winogrona”, dzięki któremu przekonują siebie i innych, że ktoś uważany za wartościowego taki nie jest.` A co badania mówią o tym, jak dobieramy się w pary? Jakie cechy preferujemy w partnerach? „Chciałabym, żeby był troskliwy i opiekuńczy, niezależny, pewny siebie” – jeśli tak myślisz lub myślą Twoje koleżanki, to jest to zbieżne w wynikami badań*, w których kobiety oceniając atrakcyjność partnera większą wagę przypisują jego cechom psychicznym, wśród których wymieniają dodatkowo jeszcze „skłonność do dominacji i rywalizacji” (tłumacząc to ewolucyjnie prawdopodobnie kobietom wydaje się, że daje to mężczyźnie większe szanse w życiu i tym samym większe szanse na utrzymanie rodziny). W mężczyznach kobiety cenią pozytywne nastawienie do życia rodzinnego, zawodowego i towarzyskiego. Ważny jest także dla nas dodatkowo prestiż społeczny przyszłego męża (powoli rola tego czynnika będzie się prawdopodobnie zmniejszać).
Mężczyźni zaś ciągle jeszcze oceniają nas w kontekście atrakcyjności fizycznej. Ładna partnerka będzie dla mężczyzny ważniejsza niż przystojny mężczyzna dla kobiety. Mężczyźni wolą także w roli żony widzieć kobiety, które miały niewielu partnerów i mają raczej nieduże doświadczenie w życiu seksualnym, mimo że generalnie cenią otwartość na eksperymentowanie w tej sferze. Tu więc wskazówka dla kobiet, aby nie chwalić się liczbą poprzednich partnerów, jeśli rzeczywiście było ich wielu :-) Z pewnością, gdy poszukujemy męża, czy żony, czyli partnerów do związków długoterminowych nie jest to proces przypadkowy, ale podlegający regułom. Pierwsza z nich to reguła homogamii – „podobne przyciąga podobne”. Próbujemy maksymalizować naszą pozycję i dochody, szukając męża, czy żony o atrakcyjnym statusie społecznym. Może więc to być szukanie kogoś o podobnym statusie społeczno – ekonomicznym. U kobiet może dojść do głosu kolejna reguła - hipergamii, czyli chęć znalezienia partnera o wyższej lub co najmniej takiej samej pozycji jak ich własna. Wydaje się dość szokujące, że w XXI wieku zwracamy uwagę na takie rzeczy, ale to także kwestia grupy społecznej, w której na co dzień się poruszamy. Łatwiej bowiem znaleźć partnera wśród tych, którzy pojawiają się w naszym otoczeniu, są znajomymi znajomych, preferują te, co my - miejsca, rozrywki, itp. Aktualne badania coraz bardziej skupiają się jednak na homogamii edukacyjnej, kładąc nacisk bardziej na podobieństwo kulturowe niż status ekonomiczny. Socjologowie prognozują, że przemiany społeczne, podejmowanie pracy zawodowej przez kobiety i ich wyższe zarobki spowodują, że kobiety poza statusem ekonomicznym i prestiżem społecznym kandydata na męża będą większą wagę przywiązywały do jego atrakcyjności fizycznej, poczucia humoru, skłonności do empatii, relacjami z dziećmi (zajmowanie się nimi, zabawa). Natomiast badaczom wydaje się, że preferencje mężczyzn dotyczące wieku i urody nie zmienią się zanadto. Nie oznacza to, że inne cechy partnerki nie są dla nich istotne, oczywiście, że są. Natomiast, aby rozpocząć znajomość kobieta musi się im podobać. Pamiętajmy przy tym, że w większości w pary dobierają się ludzie o podobnym poziomie atrakcyjności. Taki kierunek zmian (w kierunku obniżenia roli statusu ekonomicznego) potwierdzają także badania E. Paprzyckiej, E. Mianowskiej i Z. Izdebskiego z 2014 roku, które pokazują, że „większe znaczenie w ocenie atrakcyjności partnera mają jego cechy psychiczne i kompetencje społeczne oraz cechy wyglądu, a nie status ekonomiczny. Uzyskane rezultaty wpisują się więc w koncepcję tak zwanej hipotezy miłości romantycznej, zgodnie z którą w krajach wysoko rozwiniętych, w których zaczynają dominować wartości postmaterialne, podstawą wyboru współmałżonka jest jego atrakcyjność seksualna i emocjonalna, a nie status społeczno-ekonomiczny.” * Jeśli nie zgadzacie się z powyższymi kryteriami, uważacie, że takich nie macie, to chcemy zaznaczyć, że w ramach koncepcji płci społeczno - kulturowej badacze twierdzą, że waga poszczególnych kryteriów oraz ich hierarchia może być różna u różnych typów kobiet i mężczyzn.* W ramach tej koncepcji istnieją: kobiece kobiety i męscy mężczyźni, ale także kobiety i mężczyźni androgyniczni, kobiety i mężczyźni nieokreśleni oraz męskie kobiety i kobiecy mężczyźni (te dwie ostatnie grupy mają zresztą największe problemy ze znalezieniem partnera). Jeśli jesteście ciekawi, jak procentowo wygląda udział poszczególnych typów wśród kobiet i mężczyzn oraz jak wyglądają ich kryteria doboru partnerów - czytajcie nas w przyszłym tygodniu - napiszemy o tym :) * E. Paprzycka, E. Mianowska i Z. Izdebski „Jak dobieramy się w pary? Płeć biologiczna i społeczno – kulturowa a preferowane cechy partnera”, Uniwersytet Zielonogórski, 2014 OBNAŻONY UMYSŁUzależnienie od alkoholuSpojrzała na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę szesnastą trzydzieści. Do wyjścia zostało jej piętnaście minut. Cieszyła się na to spotkane, choć przywoływało ono lawinę wspomnień. Zarówno tych, do których lubiła wracać, ale i tych bolesnych, rozdzierających serce i wyciskających z oczu łzy. Wychodząc, spojrzała na fotografię mamy stojącą na półce. Jak zwykle uwagę przykuły jej piękne szmaragdowe oczy. Oczy, w których już jako dziecko umiała wyczytać emocje, z których bił spokój, dobro, troska. Nigdy nie zapomni, jak po śmierci taty te najdroższe oczy drastycznie zmieniły się wręcz nie do poznania. Nie zapomni, jak straciły dawny blask. Tak jakby radość i spokój zostały wyparte przez smutek i ból. A potem po latach zrozumiała, że na zawsze „zamieszkał” w nich lęk, lęk związany z chorobą alkoholową matki, która zamieniła nie tylko jej życie w piekło. Danka widziała, że alkohol po śmierci ojca stał się dla mamy sposobem na przetrwanie, traktowała go jak przyjaciela, który sprawiał, że czuła się lepiej. Nie miała wówczas pojęcia, że dzień po dniu wpada w śmiertelną pułapkę, która ją usidliła i zabiła. Dzisiaj Dana wie, że ta pułapka, w którą wpadła jej mama jest „subtelna i podstępna i mami miliony osób każdego dnia”*, skazując ich na bycie wiecznymi więźniami swojego nałogu. Alkoholizm jest nie tylko bardzo groźnym zjawiskiem społecznym, ale przede wszystkim chorobą. Chorobą, o której niewiele wiemy. Często mamy w głowie błędny obraz pijaka jako osoby zdegradowanej fizycznie, psychicznie, moralnie i materialnie i nie zawsze zdajemy sobie sprawę jak wiele osób wpada w szpony tego nałogu. Istotą tej choroby jest uzależnienie od substancji, którą jest alkohol. Oznacza to, że człowiek stopniowo traci wolność i z czasem do normalnego funkcjonowania potrzebuje alkoholu jak tlenu i wody. Alkoholik nie zdaje sobie sprawy, że traci kontrolę nad piciem. „Wszystkie osoby uzależnione okłamują siebie i innych. Robią to, by chronić samych siebie i minimalizować wewnętrzną traumę wywołaną przez ten konflikt.” „Godzina 3.33 rano. Codziennie budzę się o tej samej porze. Przez chwilę zastanawiam się, czy ma to coś znaczyć. Pewnie nie, to tylko przypadek. Wiem, co się zbliża, i przygotowuję się na to. Te same myśli zaczynają napływać. Próbuję poskładać ze sobą wydarzenia z poprzedniego wieczora, próbuję policzyć, ile wypiłam. Zliczam pięć kieliszków wina, ale potem pamięć mnie zawodzi. Wiem, że wypiłam więcej, ale straciłam rachubę. Zastanawiam się, jak ktoś może tyle wypić. Wiem, że nie mogę dalej tak żyć. Zaczynam martwić się o moje zdrowie, wchodzę na dobrze znaną mi drogę strachu i obwiniania się.”* Tak zaczyna się książka Annie Grace „Obnażony umysł”, w której opowiada o swoje drodze do wolności i szczęścia i zaprasza czytelnika do wyruszenia z nią na wędrówkę, w której odzyska kontrolę i szacunek do samego siebie. Dana po śmierci ojca powoli traciła mamę. Na początku mama oddalała się od niej w sensie psychicznym, aż w końcu odeszła w sensie dosłownym, gdyż alkohol doprowadził ją do zdegradowania organizmu i śmierci. Kobieta wpadła w pułapkę w trudnym dla siebie momencie życia. Uwierzyła, że alkohol przyniesie ulgę po śmierci męża i złagodzi stres. A tak naprawdę odebrał jej wszystko. Każdego dnia okłamywała bliskich, ale i samą siebie, aż w końcu zaczęła chyba wierzyć w te kłamstwa. Dom Dany stał się zdominowany przez nałóg. Destrukcyjny wpływ alkoholu nie tylko odczuwała matka Dany, ale i ona i jej brat i reszta rodziny. Można powiedzieć, że ich życie zostało nasączone alkoholem. Matka robiła wszystko, by się napić, by uzasadnić to, a potem to zatuszować albo usprawiedliwić. A Dana wraz z bratem żyła w ciągłym lęku, wstydzie, kłamstwie, bezradności i poczuciu winy. „Jeśli tylko uda mi się zobaczyć to, jak nisko upadłam, może uda mi się odzyskać kontrolę. Potem przychodzą ślubowania i składane sobie obietnice, że następnym razem będzie inaczej. Że wszystko naprawię. Obietnice, których nigdy nie dotrzymuję. Leżę tak przez godzinę. Czasem płaczę. Innym razem jestem tak zniesmaczona, że czuję złość. Od jakiegoś czasu wymykam się do kuchni i piję jeszcze trochę. Tyle, by zagłuszyć te myśli, znowu zasnąć i przestać czuć ból.”* Dzisiaj jadąc na spotkanie z przyjaciółką mamy, Dana dostrzegła bilbord, z których uśmiechali się ludzie trzymający w ręku kufle z piwem. Ten widok wywołał w niej bunt. Dotarło do niej silniej niż kiedykolwiek, że człowiek oswajany jest z alkoholem od dziecka, karmiony jest jego wizerunkiem, który ma pozytywne konotacje i kojarzy się z tym, co dodaje radości, energii, przebojowości i odwagi. Alkohol staje się dla wielu sposobem na poprawę humoru, lekarstwem na pokonanie nieśmiałości, sposobem na zaimponowanie innym. Nie łączy się go z niebezpieczeństwem, zagrożeniem, porażką. „Telewizja, filmy, reklamy i zgromadzenia społeczne, wszystko to wpływa na nasze poglądy. Od dzieciństwa obserwowaliśmy, z kilkoma wyjątkami, naszych rodziców, przyjaciół i znajomych, cieszących się umiarkowanym,<<odpowiedzialnym>> piciem. Wizje te nauczyły naszą podświadomość, że alkohol to aktywność przyjemna, relaksująca i wyrafinowana. Twoje poglądy na alkohol i pragnienie picia są rezultatem trwającego całe życie uwarunkowywania Twojej nieświadomości. Pragnienie to zapewne jest umacniane przez konkretne neurologiczne zmiany w mózgu.”* Książka Annie Grace pozwala określić prawdziwą rolę alkoholu w naszym życiu. Znajduje się w niej wiele rzetelnych, naukowych faktów z dziedziny psychologii i neurobiologii. Pozwala czytelnikowi zrozumieć, jak działa mechanizm uzależnienia się od alkoholu i przeanalizować własny cykl picia. Co prawda, moim zdaniem lektura nie zastąpi terapii, ale stwarza ona okazję do zastanowienia się nad sobą i zadania sobie pytania, dlaczego się pije i czy te korzyści są prawdziwe. Autorka "Obnażonego umysłu" proponuje odbycie z nią wędrówki, podczas której jest szansa odzyskania kontroli nad własnym życiem. Annie Grace nie jest ekspertem, który opowiada o emocjach, których nie doświadczył. Ona jest autentyczna dzięki temu, że opowiada o sobie i swoim niełatwym doświadczeniu. Książka powinna trafić nie tylko w ręce osób uzależnionych i ich rodzin. Każdy z nas powinien ją przeczytać, nie tylko po to, by zrozumieć perspektywę i dramat osób pijących, ale by zdać sobie sprawę, jak podstępna jest nasza podświadomość i w jakie pułapki możemy wpadać każdego dnia. „Kiedy sama odzyskałam wolność i uwolniłam się od alkoholu, odczuwałam euforię! Przyszło do mnie zrozumienie i zapłakałam z radości. Zapewne wciąż wierzysz, że alkohol daje Ci jakieś korzyści. Dlatego sama myśl o piciu mniej czy całkowitym odstawieniu alkoholu może być niekomfortowa. Rozumiem Cię. Przerażające jest myślenie o rzuceniu czegoś, co, jak Ci się wydaje, daje Ci przyjemność albo ulgę. W porządku. Kiedy zrozumiesz koncepcje przedstawione w tej książce, nie będziesz już odczuwał niechęci, ale radość. Nadzieja jest silniejsza od strachu. Staraj się myśleć pozytywnie. Pamiętaj też, to nie Twoje wina. Wpadłeś w śmiertelną pułapkę stworzoną do tego, by Cię usidlić i powoli zabić. Jest ona subtelna i podstępna, mami miliony osób każdego dnia. Pułapka ta jest tak stworzona, by uczynić Cię na wieczność więźniem, przekonując Cię, że pijesz, bo chcesz…”* *Cytat i fragmenty pochodzą z książki "Obnażony umysł" A. Grace, Wydawnictwo Sensus, 2021 POLECAMY:
POLECAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres: psychologiaprzykawie@gmail.com |