TO NIE JEST MIŁOŚĆRelacje i związki. Nadopiekuńczy Rodzic i Nieporadne DzieckoOczy przecierała ze zmęczenia. Litery na ekranie monitora rozmazywały się. Nie miała już sil. Od dwóch miesięcy godzi pracę, opiekę nad dziećmi i doglądanie chorego ojca z poszukiwaniem pracy dla Maksa. Ledwie żyje. Odczuwa, że brakuje jej sił, ale musi… Zawsze perfekcyjna. W pracy wszystko dopięte na ostatni guzik, dzieci zadbane, dom, który bez problemu przeszedłby test białej rękawiczki. Otwarta na innych, gotowa do poświęceń, niestawiająca granic. Czy Ania musi szukać pracy dla Maksa? Czy musi zawsze o wszystkich i za wszystkich myśleć? Czy sama nie wykreowała takiej sytuacji ? Zawsze odpowiedzialna, od dziecka starała się być „bohaterem”. W domu rodzinnym opiekowała się młodszym rodzeństwem, dawała im poczucie bezpieczeństwa, dbała o ich potrzeby, bo było jak było… Ojciec alkoholik, ciągłe awantury, mama cierpiąca na depresję. Ania brała na siebie odpowiedzialność za wszystkich, dźwigająca świat na swoich ramionach. Gdy poznała Maksa zrozumiała, że jest mu potrzebna. Cudowny, inteligentny, ale taki zagubiony. Koleżanki określały go jako Piotrusia Pana, Wiecznego Chłopca, a Ania uważała, że to niesprawiedliwe. Doskonale rozumiała, czego brakowało w jego dzieciństwie. Ich domy przecież były takie podobne, choć różne… Mama Maksa, gdy poznała jego ojca zakochała się bez pamięci. Ciąża pokrzyżowała jej ambitne plany. Dziewczyna, która ze wsi przyjechała do miasta i konsekwentnie dążyła do celu, nagle musiała zrezygnować z wszystkiego o czy marzyła. Szalona miłość stanęła na jej drodze. Obiekt westchnień nie miał ambicji. Co prawda oczarowany dziewczyną, zaakceptował myśl o ślubie i dziecku, ale nie potrafił się w tej sytuacji odnaleźć. Gdy dotarło do niego, co się wydarzyło w jego beztroskim życiu, zaczął z niego uciekać. Koledzy, alkohol, hazard, kobiety… Mama Maksa początkowo chlipała w poduszkę, potem zaczęła myśleć o sobie. Dziecko podrzucała rodzicom na wieś, a sama dużo podróżowała, nawiązywała wiele relacji towarzyskich. Dla Maksa w życiu rodziców nie było miejsca. Matka widziała w nim kogoś, kto pokrzyżował jej ambitne plany. Nie dawała mu miłości, opieki, poczucia bezpieczeństwa. Ania i Maks odnaleźli się w życiu, by zaspokoić wzajemnie swoje potrzeby. Ona mająca chęć opiekowania się, on szukający kogoś kto dałby mu, to, czego nie zaznał w dzieciństwie. Dziecko i Rodzic. Relacja małżeńska, która przypominała relacje nieporadnego dziecka i nadopiekuńczej matki. Matki, która wiecznie czuwa, opiekuje się, wyręcza, szuka pracy, ratuje z potrzasku, ale i kontroluje. On z kolei oczekujący opieki, a w zamian tracący niezależność, poddający się ciągłej kontroli , a w ten sposób dający żonie satysfakcję. Przecież dzięki niemu może o sobie powiedzieć: gdy nie ja… Dlaczego weszli w takie role? Człowiek, który w domu rodzinnym nie zaznał poczucia bezpieczeństwa i opieki albo będzie podobni jak Maks szukał partnera, w którego ramionach znajdzie to, czego zabrakło w dzieciństwie albo będzie projektował tę potrzebę na drugiego człowieka, i tak Ania stanie się osobą nadopiekuńczą, co w relacji małżeńskiej będzie wyglądało wręcz wygląda wręcz groteskowo. Czy wyjście z takiego związku jest możliwe? Oczywiście, ale tylko wówczas, gdy jedna ze stron „zbuntuje się” i w sposób dojrzały spojrzy na swoje życie, rozumiejąc, że bycie kontrolowanym, bądź bycie wykorzystywanym, to nie miłość. Ale nie jest to proste, gdyż potrzeby, które partnerzy zaspakajają w tych chorych związkach powodują, iż czują się w nich dobrze, pomimo, iż dla ludzi z zewnątrz ta relacja nie przypomina miłości. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
TO JEDNO SPOTKANIEKonsekwencje relacji rodzinnych„Zazwyczaj podczas krótkiego spaceru po kolejnego pacjenta oczyszczam umysł i koncentruję się na tej osobie oraz na procesie, jaki za chwilę ma się rozpocząć (…) Idę powoli, z rozmysłem wpatrując się w wykładzinę koloru wody w basenie. Mijając schody, podnoszę wzrok i widzę go w poczekalni na końcu korytarza. Zatrzymuję się i wpatruję w niego. Wszystko inne nagle przestaje istnieć. Siedzi zgarbiony na krześle przy drzwiach, z głową ukrytą w dłoniach. Włosy zwisają mu między palcami. Słyszę, jak z moich ust wydobywa się dźwięk – coś w rodzaju stłumionego okrzyku, a potem unosi mnie delikatnie fala emocji. Czuję się lekka, jakbym lewitowała (...) Podchodzę bliżej i widzę jego kufajkę. Tę, którą kupiliśmy mu na Gwiazdkę. Tę z tartanowym podbiciem. Serce wali mi w piersi niczym młotem. Ma nową koszulę, której nie poznaję, a na kolanach trzyma czerwony plecak. No i te martensy na nogach. Zawsze czarne. Ich widok wywołuje u mnie uśmiech. Witaj, Tom, myślę, a może mówię to na głos. Moja pierś unosi się i opada. Ruszam niezgrabnym truchtem, płosząc pozostałych pacjentów w poczekalni. Niektórzy z nich spoglądają na mnie – między nimi jest Tom. Kiedy podnoszę głowę, czuję tępy ból – nagły, jakby ktoś uderzył mnie w splot słoneczny. To nie on.”* Spotkanie terapeuty i pacjenta. Spotkanie, które zmieniło życie obojga, stając się początkiem ich dramatu. Historia opisana przez Bev Thomas – psychologa z 25 – letnim doświadczeniem w pracy z pacjentami po przeżyciu traum. Historia ukazująca ciężar odpowiedzialności, który niosą na swoich barkach ludzie pomagający na co dzień pacjentom, a sami dźwigający brzemię własnych emocji i doświadczeń, od których nie zawsze mogą uciec. Bev Thomas w książce „Terapeutka” przenosi nas w zawodowe i prywatne życie Ruth Harland. Czytając powieść, stajemy się niejako towarzyszami głównej bohaterki obserwującymi przeplatanie się tych dwóch wymiarów jej życia. Ruth staje nam się bliska dzięki autentyczności przeżyć, których wraz nią, czytając, doświadczamy. Poznajemy profesjonalistkę, podchodzącą niezwykle odpowiedzialnie, sumiennie i z zaangażowaniem do swojej pracy, w której pomaga ludziom, w życiu których trauma pozostawiła uczucie lęku przed groźnym światem. Ruth - jako terapeutka pomaga im, ale, jak się okazuje, sama nie jest nadczłowiekiem i boryka się z ciężarem osobistych dramatów, które cieniem kładą się na jej życiu zawodowym. „Ludzie przynoszą do nas bardzo bolesne przeżycia, które mogą skrzywić postrzeganie świata. Sprawić, że człowiek zaczyna wierzyć, iż te rzeczy są czymś normalnym”* - Tymi słowami Ruth wprowadza stażystkę w zadania terapeuty, który ma pomóc pacjentom w odzyskaniu wiary w to, że pomimo druzgocących doświadczeń, świat jest, generalnie rzecz biorąc, dobrym miejscem. Terapeutka przekonuje dziewczynę, że możliwe jest odzyskanie wiary pacjenta w to, że życie jego jest bezpieczne, poukładane i przewidywalne. Ruth pomaga przez lata powrócić ludziom po traumie do rzeczywistości, w której znów mogą żyć. Ale jak się okazuje, ona sama nie czuje się bezpiecznie w świecie, który wymknął jej się spod kontroli. Dramat rodzinny wpływa na wszystkie obszary jej życia i nie daje o sobie zapomnieć ani na chwilę. Jedno spotkanie, które zmieniło tak wiele… Czytając książkę, przekonujemy się, że doświadczona psycholog nie potrafi na każdego pacjenta patrzeć jak na nagie płótno, na którym to „on powinien namalować obraz, który w sobie nosi.”* Dostrzegamy, że wiedza, doświadczenie, profesjonalizm ustępują w momencie, gdy do głosu dochodzą skrajnie trudne emocje. Ruth, która do tej pory stawianie granic traktowała jako swoją dewizę, której reguły dawały poczucie bezpieczeństwa umożliwiające pracę, tworząc ramę wokół bardzo skomplikowanego i bezładnego obrazu, nagle zaczyna wychodzić poza nią… Pojawienie się Dana - młodego pacjenta, w którym Ruth widzi zaginionego syna, powoduje, że zaczyna odczuwać brak kontroli. Słowa wypowiedziane przez niego „Czuję się, jakby ktoś zabrał mi mój świat i obrócił go do góry nogami”*, można włożyć również w usta doświadczonej terapeutki. Obserwując pacjenta, który demonstruje swoje życie jako kulę ustawioną na czubku swojego palca, która gwałtownie przyspiesza, powodując w nim bezsilność i brak kontroli, można przypuszczać, że Ruth widzi również swoje życie i własne miotające nią emocje. Jako czytelnicy widzimy, że relacja terapeuta - pacjent zaczyna wymykać się spod kontroli osobie do tej pory słynącej z opanowania i profesjonalizmu. Ruth przekracza z każdą sesją kolejne granice. Sama mówi „Nie jestem pewna, które emocje należą do mnie, a które do niego, nie potrafię znaleźć żadnych słów. Mam wrażenie, że zostanę i muszę biec, żeby go dogonić .”* To prawda, czytając, mamy wrażenie, że to właśnie Dan dyktuje tempo, a my wraz z Ruth próbujemy dotrzymać mu kroku, tym samym tracąc grunt pod nogami… Więcej nie zdradzę… Powiedzieć mogę tylko, że książkę czytałam z wielkim zaangażowaniem.. Bev Thomas do ostatnich stron trzymała mnie jako czytelniczkę w napięciu, pokazując i dając odczuć dramat bohaterki. Moim zdaniem powieść niesie olbrzymi ładunek emocjonalny. Dużym jej atutem jest realistyczne odtworzenie środowiska, w jakim poruszają się na co dzień psychoterapeuci. Autorka zadbała też o rzetelne rysy psychologiczne swoich postaci i wytłumaczyła w jasny i przystępny sposób mechanizmy ich zachowania. Ciężko mi było oderwać się od lektury, gdyż zostałam zaangażowana w życie jej bohaterów bez reszty. Warto, bym dodała, że w tle akcji pokazane są wspomnienia bohaterki ukazujące jej doświadczenia macierzyńskie i wielki dramat rodzinny. Tak więc poza niewątpliwie istotnym problemem relacji pacjent – terapeuta, Bev Thomas porusza inną bardzo ważną relację: rodzic - dziecko. Pokazuje konsekwencje błędów rodzicielskich, które mogą kosztować drogo zarówno jedną, jak i drugą stronę i być przyczyną wielu tragedii. Jestem przekonana, że osoby, które sięgną po ten thriller psychologiczny, nie będą żałowały ani minuty spędzonej na jego czytaniu. Na zakończenie przytoczę zdanie z książki, które powinno stanowić dla nas rodziców przesłanie: „Jest to mój rodzaj zgody na odejście. Mam nadzieję, że jeśli pozwolę mu odejść, pewnego dnia być może odnajdzie drogę powrotną do domu. Do mnie.”* *Fragment i cytaty pochodzą z książki Bev Thomas "Terapeutka", Wyd. Filia, 2019 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! POLECAMY: JAK ROZPOZNAĆ NARCYZAInstrukcja obsługi człowieka. "Prawa ludzkiej natury"Położyła kopertę na stole. Powoli ściągnęła płaszcz, zaparzyła herbatę i usiadła na krześle, wpatrując się w śnieżnobiałe zaproszenie. Zaproszenie na ślub siostrzenicy przywołało wspomnienia, do których niechętnie powracała. Ślub kojarzący się niemal każdemu z atmosferą radości, szczęścia, ekscytacji, dla niej miał zupełnie inny wydźwięk. Pamiętała doskonale dzień, który miał być najpiękniejszym wspomnieniem w życiu, a pozostawił po sobie głęboką ranę. Kostka poznała na jednej z imprez firmowych. Pracował w innym mieście. Oczarował ją, jak i całe towarzystwo od momentu, w którym się pojawił. Przystojny, pewny siebie, czarujący. Tak przynajmniej był odbierany przez otoczenie. Nikt nie miał pojęcia, że pod tą maską kryje się człowiek przepełniony lękiem i złością. Iza od razu wpadła mu w oko. Uczynił wszystko, by ją zaintrygować, a potem pokazać siebie jako ideał. Świetnie grał, robił wszystko, by ją oczarować, a potem rozkochać, aby dała mu poczucie bezpieczeństwa i dowartościowała w zamian za… piekło, które jej zgotował. Iza powoli wpadała w sidła zastawione przez mężczyznę wyrachowanego i nastawionego tylko na branie. Z kobiety pewnej siebie stawała się osobą, która przestawała istnieć. Liczył się w tym związku tylko on - człowiek pozbawiony empatii i poczucia winy. Po odejściu od Kostka Iza długo nie mogła odzyskać równowagi. Przyjaciele znający ją od czasów studenckich nie mogli zrozumieć, jak ona - osoba stojąca nogami na ziemi, o wysokim poczuciu własnej wartości, dała się omotać takiemu zakompleksionemu człowiekowi. Stał się dla niej toksyczny, jak na narcyza przystało. W życiu niejednokrotnie spotykamy wiele toksycznych osób, nie tylko narcyzów, które są przyczyną naszego cierpienia i wielu problemów, z którymi musimy się zmierzyć. Jak się przed nimi ustrzec? Czy powinniśmy być bardziej czujni, a może mniej naiwni? Robert Greene w książce „Prawa ludzkiej natury” napisał: „Gdybyśmy naprawdę rozumieli korzenie ludzkich zachowań, destrukcyjnym jednostkom byłoby znacznie trudniej wymigiwać się od skutków własnych działań. Nie dawalibyśmy się tak łatwo oczarować i wprowadzić w błąd. Moglibyśmy przewidzieć ich podłe manewry i manipulacje. (…) Nie pozwolilibyśmy, aby tacy ludzie wciągali nas w swoje intrygi. (…)”* Co zatem należy zrobić? Otóż Greene proponuje nam - czytelnikom - przyjrzeć się bliżej sobie, poznać swój potencjał i świadomiej się rozwijać, ale także uczyć się obserwowania ludzi, interpretowania sygnałów pochodzących od innych, rozpoznawania ludzkich masek, dzięki czemu będziemy mogli chronić siebie przed wpływem toksycznych osób. Można to zrobić dzięki lekturze jego książki, w której w osiemnastu rozdziałach odnosi się do konkretnych aspektów lub praw ludzkiej natury, między innymi do prawa irracjonalności, narcyzmu, odgrywania ról, kompulsywnego zachowania, pożądliwości, zazdrości, autosabotażu, wypierania śmierci, bezcelowości. Każdy z nich zawiera opowieść o jakiejś znanej osobie lub osobach, która ilustruje dane prawo oraz koncepcje i strategie postępowania z samym sobą i innymi w warunkach oddziaływania tegoż prawa. Możemy przeczytać między innym o Coco Chanel, Lwie Tołstoju, Józefie Stalinie, Abrahamie Lincolnie. Wracając do Izy. Czy mogła rozpoznać narcyza w Kostku? Otóż "osoby głęboko narcystyczne da się rozpoznać na podstawie następujących wzorców zachowania:
Książka Roberta Green'a otwiera oczy na wiele ważnych spraw. Jej przekaz jest zarazem profesjonalny, ale i rzeczowy, jasny, obrazowy i bardzo konkretny. Każdy rozdział kończy się zaleceniami, a wprowadzenie postaci ze świata historii, nauki i kultury sprawia, że książka jest bardzo autentyczna i czyta się ją jak najlepszą powieść, która nie tylko daje nam przyjemność czytania, ale przede wszystkim uczy poruszania się w świecie, gdzie niestety często człowiek człowiekowi staje się wilkiem. *R. Greene "Prawa ludzkiej natury" Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! POLECAMY: NIE BĘDĘ OFIARĄ!Agresja obronnaBezradna mama przyprowadziła do mnie Ignasia. Pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj. Drobny czwartoklasista w drucianych okularkach sprawiał wrażenie bezproblemowego dziesięciolatka. Było niestety inaczej. To „chucherko” musiało być odbierane ze szkoły po dwóch, maksymalnie trzech lekcjach, gdyż w opinii nauczycieli stanowiło zagrożenie dla kolegów. Mama była dzień w dzień zawiadamiana przez nauczycieli o negatywnych zachowaniach Ignasia i zmuszana do odbioru dziecka ze szkoły. Do dzisiejszego dnia nie potrafię zrozumieć bezradności tych pedagogów. Mama w przeciwieństwie do nich nie chciała być bezradna i szukała pomocy. Ta historia sprzed kilkunastu lat przypomniała mi się teraz podczas czytania książki Jodi Picoult „Dziewiętnaście minut”. Ignasia wówczas wzięłam w swoje psychologiczne ręce i wkrótce zrozumiałam, iż ten niezwykle inteligentny, o dużej wrażliwości emocjonalnej chłopiec prezentuje postawę agresji obronnej. Nie była to oczywiście obrona wobec realnego zagrożenia. Była to tzw. obrona wyprzedzająca. Trudne doświadczenie nauczyło chłopca, iż bezpieczniej jest wejść w rolę agresora, aniżeli znów stać się ofiarą. Ignaś w otoczeniu widział potencjalne źródło zagrożenia, bez żadnego racjonalnego powodu był agresywny w stosunku do swoich rówieśników. Dzieci omijały go szerokim łukiem, ale on bez problemu znajdował do nich drogę… Obawiał się bycia ponownie ofiarą i wolał atakować na wypadek, aby ktoś go nie uprzedził. Nic w życiu nie dzieje się przez przypadek. Ignaś przed pójściem do pierwszej klasy wpadł pod samochód. Kiedy jego rówieśnicy przekraczali po raz pierwszy próg szkoły, integrowali się w zespole klasowym, on w domu poddawany był żmudnej rehabilitacji. Upragniona chwila dołączenia do zespołu klasowego była niestety bolesna. Był nowym, kimś spoza grona, kimś kto mógł stać się kozłem ofiarny. I tak się stało. Stał poza grupą, był popychany, ignorowany. Rodzice widzieli szansę wyjścia z tej sytuacji. Nadzieję wiązali z przeprowadzką do innego miasta, ale ta pękła jak bańka mydlana. Scenariusz lubi się w życiu powtarzać. Ignaś ponownie był nowym, ponownie stał się kozłem ofiarnym. I tu należy zadać sobie pytanie o granicę ludzkiej wytrzymałości. Jodi Picoult w swojej książce pyta: „Ile ciosów jest w stanie znieść człowiek, zanim zostanie zredukowany do zera?” Ile można było Ignasia ranić, upokarzać, drwić z niego i krytykować? Ignaś nie chciał być zredukowany do zera i wszedł w rolę agresora. Ciężko było z tej roli wyjść. Dawała mu - choć trudno w to uwierzyć - złudne poczucie bezpieczeństwa. Stanowiła tarczę obronną. Z tego zaklętego kręgu nie wydostałby się, gdyby nie prawdziwa tarcza obronna, którą stanowiła rodzina. Rodzice nie zostawili Ignasia samego z problemem. Podjęli szereg kroków. Zwrócili się o pomoc do psychologa, za moją namową (nie było innego wyjścia) przenieśli go do kolejnej szkoły, w której nauczyciele umieli postawić granice i kształtować właściwe postawy. Rodzice nie szukali przyczyn zachowania chłopca jedynie wśród rówieśników. Zaczęli sami pracować nad zmianą swojego zachowania. Mama uczęszczała na zajęcia Szkoły dla Rodziców, na której zrozumiała między innymi jak ważna w wychowaniu jest konsekwencja. Pomagali chłopcu uwolnić się z roli ofiary. Pamiętam, że ojciec czuwał nad nadopiekuńczą matką (a kto by taką nie był w takiej sytuacji?), aby każdego dnia kształtować u Ignasiu postawę odpowiedzialności i samodzielności. Dzięki wsparciu rodziny, jej miłości, bezwarunkowej akceptacji i konsekwencji Ignaś odnalazł prawdziwe poczucie bezpieczeństwa. Odnalazł swoje prawdziwe oblicze, dostrzegł swój potencjał i ruszył odważnie w dorosłe życie. Nie było to łatwa droga. To był proces długi i mozolny. Diametralnie inny finał kreśli na stronach swojej powieści Picoult. Lekturę tę polecam szczególnie wychowawcom i rodzicom, tym wszystkim, którzy są odpowiedzialni za kształtowanie postaw młodych ludzi. Agresja różne ma imię, różne są jej przyczyny. Szkoda, że mało mówi się o przyczynach agresji obronnej. Myślę, że gdybyśmy o tym wiedzieli jako rodzice i nauczyciele, nie popełnialibyśmy wielu błędów. Sądzę, że zdając sobie sprawę z konsekwencji naciągania struny, ważylibyśmy słowa, zastanawialibyśmy się nad swoim zachowaniem wobec dzieci, które są ludźmi i tak jak i my mają swoją godność. Jeżeli wychowanie młodego człowieka przeraża cię, gubisz się w gąszczu pomysłów podsuwanych przez koleżanki i poradniki dla rodziców. Chcesz kochać i wymagać, stawiać granice i być konsekwentną, wychować dziecko na mądrego, wrażliwego i inteligentnego człowieka. Ale nie wiesz jak? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
BANALNA HISTORIAManipulacja. Atrakcyjność fizyczna. AutorytetMiasto z marzeń i ona – młoda, zdolna lekarka, która trafiła na staż do tutejszego szpitala. To jak sen. Każdy dzień przynosi Izie coraz więcej wrażeń. Kraków, praca, o jakiej marzyła, codzienne wyzwania, niezwykli ludzie i on… Iza należała do tych kobiet, dla których dążenie do celu było niezwykle istotne. Dobra uczennica, a przy tym niezwykle błyskotliwa, inteligentna, rzutka dziewczyna. Koleżanki w szkole, a potem na studiach spoglądały na nią z zazdrością. Miała wszystko, o czym inne mogły tylko marzyć. Nie było mężczyzny, który przeszedłby obok niej obojętnie. Zdawała sobie z tego sprawę, ale w żaden sposób nie zmieniało jej to jako człowieka. Być może jej bardzo racjonalne podejście do życia i stawianie wykształcenia na pierwszym planie, a życia rodzinnego na drugim, powodowało, że w oczach kolegów jej akcje tym bardziej szły w górę. Iza była otwarta, życzliwa, rozmowna, ale niedostępna dla mężczyzn. W Krakowie nastąpiło „trzęsienie ziemi”. Tak Iza to określała. Elektryzujący głos, przenikliwe spojrzenie. Nie poznawała siebie. Dostrzegała, jak reaguje na przelotne spojrzenia ordynatora, na przypadkowe dotknięcia dłoni. Inteligentny, tajemniczy, przystojny, nienagannie ubrany. Człowiek z klasą. Nie umiała sobie odpowiedzieć, czy to siła autorytetu, czy potrzeba oparcia, której na pewno zabrakło jej po stracie ukochanego ojca, czy czar tych orzechowych oczu. Próbowała, pomimo, iż serce mówiło co innego, stawiać opór. „Będą plotki - stażystka i ordynator. Przecież to banalna historia.” Tego nie było jej potrzeba. Ale im bardziej, wbrew sobie była niedostępna, tym bardziej on pragnął ją zdobyć. Tak, zdobyć - jak później się okazało, o zdobycie Izy tylko chodziło. Nie była pierwsza i najprawdopodobniej nie ostatnia. Ona zaufała i w końcu pomimo wielu wątpliwości postanowiła dopuścić do głosu uczucia. Pokochała bez granic. Tak jakby na tę miłość czekała latami. Znalazła w ramionach Zbyszka to wszystko, czego potrzebowała. Zdała sobie sprawę z wielu tłumionych potrzeb - przede wszystkim z tak ważnej potrzeby bliskości. Energia rozpierała ją całą. Była naprawdę szczęśliwa. Być może to szczęście nie pozwoliło jej dostrzec pierwszych symptomów wskazujących na wycofywanie się ze związku tego, z którym zaczęła wiązać przyszłość, tego, który pół roku wcześniej zrobiłby wszystko, by jemu zaufała i dała szansę. „Byłaś dla mnie wyzwaniem. Byłaś niedostępna, piękna, pociągająca. Zrobiłbym wszystko, by Cię rozkochać. Po prostu moja męska ambicja kazała mi Ciebie zdobyć.” Te słowa i wiele innych przeczytała Iza, ocierając łzy. W pewnym momencie zaczęło do niej docierać, że z każdym dniem Zbyszek oddalał się, a potem wręcz odpychał ją, jakby chciał wyrzucić ze swojego życia, jak niepotrzebną rzecz. To historia jest jedną z wielu, jakie pisze życie. Człowiek manipulujący drugim człowiekiem. Bawiący się czyimiś uczuciami. Wykorzystujący zarówno swój autorytet, który działa cuda, o czym jeszcze na naszym blogu będziemy pisały, ale i wykorzystujący swoja atrakcyjność fizyczną. Wiele badań pokazuje, jaką rolę odgrywa wygląd. Bardzo silny i wyraźny jest związek pomiędzy atrakcyjnością fizyczną a lubieniem – osoby atrakcyjne łatwo zyskują sympatię. Niezwykle często faworyzujemy osoby atrakcyjne, atrakcyjność fizyczna wpływa na nasze decyzje, ocenę, zmienia nasze postawy. Elliot Aronson mówi nawet, iż nasza percepcja wzrokowa wywiera niezwykły wpływ na nasze uczucia i zachowania. I używa do zobrazowania dosadnego sformułowania, że jesteśmy niewolnikami naszych oczu. Skoro ktoś jest przystojny, według nas jest też dobry, wrażliwy, opiekuńczy. Niestety jest grupa osób atrakcyjnych fizycznie, którym brak poczucia własnej wartości i które wykorzystują swoje zewnętrzne atuty do dowartościowywania swojego „chorego” ego. To ludzie podobni do Zbyszka - raniący i krzywdzący innych. Ślepota spowodowana efektem aureoli, o którym już pisałyśmy w poście „Piękną być?” powoduje, że wiele osób, podobnie jak Iza, nie dostrzega ich wyrafinowanej gry. Wielu przystojnych mężczyzn, ale i piękne kobiety, które nie lubią siebie, wykorzystują innych, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, dla osiągnięcia swojego celu, którym jest budowanie poczucia własnej wartości, w którą nie potrafią uwierzyć. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY: TAMTA KOBIETAKonsekwencje życiowych wyborówBasia Życie dało mi po tyłku. Gdybym przed laty nie spotkała na mojej drodze Ciebie, nie dałabym rady przejść przez piekło, które zgotował mi los. Zawsze czekałam na ten moment, byś mógł dowiedzieć się, ile zawdzięczam miłości, którą mnie wówczas obdarzyłeś. Roma „Wyobrażała sobie dom z ogródkiem pełnym kwiatów, które wiosną, wraz z podmuchem wiatru, przynosiłyby do jej kuchni zapach natury. Słyszała głosy dzieci i ujadanie psa, i czuła w ustach smak czarnej kawy wypijanej o poranku. Wszystko było takie, jak chciała. Miała niemal pewność, że plan jej życia się ziści. Będzie lekarzem, matką, żoną, przyjaciółką, córką – wymieniała w myślach role, nie zastanawiając się nad ich kolejnością w hierarchii ważności (…) Każdy jest kowalem swojego losu – tak zawsze powtarzał dziadek. Ona wiedziała, czego chce, i nie zamierzała tracić z oczu swojego celu. Jechała w świat, by wziąć od niego to, co jej się należy. Przymknęła oczy i pod powiekami, bezwstydnie i bezkompromisowo, ujrzała siebie przyodzianą w biały lekarski kitel. Wiedziała, że nie cofnie się przed niczym. Osiągnie sukces.” Basia Jesteśmy już innymi ludźmi, ale ja zachowałam Twój obraz w swoim sercu. Dzięki Twojej miłości, która została ze mną nawet wówczas, gdy nie byłeś już przy mnie, dałam radę zmierzyć się ze wszystkimi przeciwnościami losu. Zawsze sobie powtarzałam, że nie jestem sama, że Ty jesteś ze mną. Wiedziałam, że gdybyś miał pojęcie, jak cierpię… Roma „Zaczęła dygotać z zimna. Przypomniała sobie moment, kiedy to pierwszy raz wywróciła się na rowerze i zdarła do krwi kolana. Przypomniała sobie również, jak chorowała na ospę i jak po raz pierwszy w życiu nauczyciel matmy całkowicie nieuczciwie wstawił jej jedynkę, niby za ściąganie. Smutek i ból, jakiego doznała w trakcie tych trzech sytuacji, nie dorównywał w żadnym stopniu tej jednej, w której centrum znajdowała się właśnie teraz. Miała to potraktować jako lekcję? Lekcję czego? Poczuła się mniejsza od ziarenka piasku na opustoszałej plaży i samotna bardziej niż przywiązany do drzewa niechciany pies.” Basia Przez te wszystkie lata byłeś ze mną… Może wydawać się to paradoksem. Parę miesięcy to ja byłam dla Ciebie całym światem, ale nie umiałam tego docenić. A potem Ty zostałeś przez wszystkie lata w moim życiu, pomimo że byłeś bardzo daleko. Traktowałam Ciebie jak swojego Anioła Stróża. Roma „Kim była? Kiedy ostatni raz zadała sobie to pytanie i odpowiedziała na nie szczerze? W pogoni za dobrym życiem, zgubiła i pogrzebała swoje wartości.” Basia Wówczas byłam młoda i nie umiałam Ciebie pokochać. Patrzyłam nie sercem, tylko rozsądkiem, a on nie zawsze jest dobrym doradcą. A potem… Potem okazało się, że Twoja miłość stała się moim kołem ratunkowym. Bardzo chciałam Ciebie odszukać i powiedzieć Ci o tym. Ale bałam się, że to, co trzymało mnie w pionie przez te trudne lata, rozsypie się jak domek z kart. Minęło tyle lat… Możesz być już inną osobą. Nie jesteś już moim Jankiem sprzed lat. Nie wiem, jak możesz zareagować. Czasami lepiej zostawić obraz, jaki ma się gdzieś głęboko ukryty. Basia wytarła łzy, które spływały po jej policzkach. Odłożyła kartkę, na którą przelewała swoje myśli dyktowane przez serce. Decyzje życiowe, za które zapłaciła wysoką cenę… Roma „Nagle pomieszczenie wypełnił zapach, od wielu lat noszony przez Romę pod skórą. Zapach mężczyzny, z którym złączona niewidzialną pępowiną, niegdyś umierała i rodziła się na nowo. Wyprostowała się i wycelowała wzrok prosto w jego oczy. Wieki temu przeglądała się w nich z dumą. Iskra, jaka przeskoczyła między nimi, sprawiła, że jej włosy niczym pajęczyna oblepiły mu ramiona. Te właśnie ramiona popchnęły ją w stronę psychiatrii. Odruchowo zrobiła kilka kroków do tyłu, próbując wywalczyć sobie na pozór bezpieczną odległość. Przyłożyła do jego twarzy kalkę przeszłości, zauważając nieznaczne zmiany. Siatka zmarszczek tu i ówdzie tylko dodawała mu uroku. Gdyby nie przeszłość, rzuciłaby mu się na szyję i przywarła do niego na zawsze. Lecz nie mogła tego zrobić. To, co wydarzyło się kiedyś, teraz zakuło jej ciało w kajdany. Nie spotkali się przypadkiem gdzieś w mieście, a ona w zasadzie nie miała mu nic do powiedzenia. Nie mogła opowiedzieć mu czegoś o dzieciach, bo ich nie posiadała. Nie wiedziała też, co godnego uwagi mogłaby opowiedzieć o sobie.” Spełnione marzenia nie mają ceny. Pomimo że ktoś patrząc z zewnątrz uznałby, że nie opłacało się, nie było warto. Basia szła drogą, która wymagała wysiłku i wyrzeczeń. Ambitna, uparta perfekcjonistka, która ze swojego życia usuwała osoby mogące oddalić ją od upragnionego celu. Miłość, rodzina, dzieci nie wpisywały się w listę czynników, które mogłyby przybliżyć ją do momentu, w którym znajdowałaby się u szczytu góry, na którą zamierzała się wspiąć. Czy podejmowane przez nią decyzje były słuszne? Po latach zorientowała się, że cena, jaką przyszło jej zapłacić za życiowe wybory była bardzo wysoka. Dopiero po czasie zrozumiała, że będąc wierną swoim zasadom i krocząc swoją ścieżką, przeoczyła wiele życiowych szans, które dawało jej życie. Natomiast Roma – bohaterka książki „Tamta kobieta” Anny Niemczynow - dla osiągnięcia swojego celu wchodziła w role, których nigdy by się po sobie nie spodziewała. Stawała się osobą, o której po latach chciałaby zapomnieć. Człowiek w swoim życiu niejednokrotnie stoi przed różnymi wyborami. Wybór jednej z opcji niesie ze sobą stratę drugiej. Towarzyszy temu niepewność. Nigdy nie wiemy, ile możemy stracić? Ale najważniejsze, by w pogoni za własnym szczęściem nie zgubić siebie i być wiernym swoim wartościom. Książka „Tamta kobieta” Anny Niemczynow otwiera oczy czytelnika na wiele ważnych spraw. Autorka kreśli w nim obraz współczesnej młodej kobiety, która walcząc o swoją niezależność finansową i nobilitujące miejsce w dorosłym życiu, gubi samą siebie. Z pozoru lekka i napisana w prosty sposób lektura, którą z przyjemnością przeczyta zarówno młodsze i starsze pokolenie, skłania do wielu refleksji. Myślę, że każdy bez względu na wiek, po jej przeczytaniu zada sobie pytanie - Ile jesteśmy w stanie poświęcić w imię realizacji marzeń i czy to, co zwiemy sukcesem daje gwarancję szczęścia? Kolejnym niezwykle ważnym problemem poruszonym na stronach książki jest przemoc domowa. Autorka uświadamia nam, jak ciężko wydostać się z przeklętego kręgu relacji sprawcy i ofiary. Pokazuje, że warto zatrzymać się i wejść w buty bohaterów, by zrozumieć, albo i nie - ich punkt widzenia i wybory, których dokonywali. *Fragmenty pochodzą z książki Anny H. Niemczynow "Tamta kobieta", Wyd. Filia, 2020 POLECAMY: |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|