OBUDŹ SIĘ!Syndrom Kopciuszka. NarcyzHonorata spoglądając jej głęboko w oczy, zapytała: czy Ty jesteś Kochana szczęśliwa? Nie wierzę, by odpowiadał Ci ten blichtr, szpan, przecież to nie w Twoim stylu! Beata zaprzeczała. Nie rozumiała, dlaczego przyjaciołom nie odpowiada jej związek z Piotrem. Może przeszkadza im, że jest z innej bajki, z innego kręgu, nie z ich paczki. Zdaniem Beaty, te błękitne oczy rozkochałyby każdą kobietą. Przystojny, wykształcony, nienagannie ubrany, szarmancki. Koleżanki, poza przyjaciółkami, były nim zachwycone. Takiego faceta ze świecą szukać! Ty to masz szczęście! – słyszała. Czuła się jak księżniczka, jak gwiazda, którą Piotr chwalił się całemu światu. Ona też była z niego dumna. Wierzyła, że w końcu jej ukochany nagra płytę i będą podróżować po świecie. Beata, obudź się! Takich jak on mogłabyś mieć na pęczki!!! Dajesz temu pasożytowi wypijać z siebie wszystkie soki! Nie poznajemy Cię! Opamiętaj się póki jeszcze czas! Czy Ty nie widzisz, że pracujesz ponad ludzkie siły, by utrzymywać tego picusia - glancusia i pracować na jego luksusowe zachcianki?! Musiało upłynąć nie mało czasu, by do Magdy powoli zaczęło docierać, w jaką pułapkę wpadła. Wcześniej nie potrafiła zauważyć tego, co widzieli jej przyjaciele, dla których stawała się osobą uzależnioną od Narcyza. Oni wiedzieli, że w tym związku nie jest sobą. Przecież znali ją od piaskownicy. Relacja Magdy i Piotra to relacja, w której Narcyz musi błyszczeć , by istnieć. Musi być podziwiany, chwalony, wspierany. Dlaczego? Gdyż sam w siebie nie wierzy. Na zewnątrz pokazuje postawę pewnego siebie zarozumialca, a w środku czuje się nikim. Ma bardzo niskie poczucie własnej wartości. Gdzie leży podłoże takiej postawy? Przecież takich ludzi można spotkać wśród nas. Otóż Piotr wychowywany był przez rodziców, którzy stawiali mu bardzo wysoko poprzeczkę i wiecznie byli z niego niezadowoleni. Sami natomiast zaabsorbowani byli wszystkim poza własnym dzieckiem. To rodziło w nim ciągłe pytania: „ Dlaczego wszystko inne jest ważniejsze? ”, „Dlaczego mnie nie kochają?”, „Co ze mną jest nie w porządku?” Relację tę cechował brak czułości. Piotr w odpowiedzi na to, nauczył się grać kogoś, kogo chcieli w nim widzieć rodzice. Nie wierzył, że można go kochać za to, kim jest, dlatego musiał wciąż wchodzić w rolę. W efekcie jako osoba dorosła nie miał stabilnego obrazu siebie, brakowało mu poczucia własnej wartości. Żył w ciągłym lęku, obawiając się, że zostanie zdemaskowany, iż inni odkryją, że nie jest tym, za którego go mają. Ona i on. Szukają się, by w chorym związku zaspakajać swoje potrzeby. Potrzeby będące wynikiem błędów wychowawczych swoich rodziców. Narcyz i Kopciuszek. Szukają się, by odnajdując siebie, nie zaznać prawdziwego szczęścia. Narcyz, często wychowywany był w domu, w którym na miłość musiał zasłużyć byciem idealnym. Zabrakło w nim bezwarunkowego uczucia. Rodzice oczekiwali, by był idealny i wciąż dawali mu odczuć, że nie zasługuje na ich miłość. W dorosłym życiu poszukuje kobiety, która będzie wzmacniała jego niskie poczucie wartości. I często trafia na osoby, które kochają za bardzo. Odnajduje kobiety, które z kolei w domu rodzinnym były zależne od innych. Od dzieciństwa uświadamiano im, że potrzebują wsparcia, bo same sobie w życiu nie poradzą. Ta potrzeba zależności wpłynęła na ich sposób myślenia i zachowania. Osoby te uważają, że nie zasługują na szczęście. Są gotowe do niesienia pomocy, poświęcania się. To daje im poczucie bycia potrzebną. Wybaczają, dają się krzywdzić, bo przecież nie zasługują na miłość. Panicznie boją się opuszczenia. Gdy trafią na Narcyza, zostaje zaspokojona ich potrzeba bycia dowartościowywaną i docenianą, ale do czasu. Narcyz w związku z Kopciuszkiem paradoksalnie im więcej dostaje, tym szybciej się oddala. Potrzebuje kobiet, które go wielbią, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, ale nie wierząc w swoją wartość, ucieka i odtrąca Kopciuszka, obawiając się, że zostanie zdemaskowany. Ratunkiem dla takiego związku jest rozwój emocjonalny jednego z partnerów. Wówczas jest szansa na otwarcie drugiej osobie oczu. Terapia może pomóc w wyzwoleniu się z zaklętego kręgu, który miał swoje początki w domu rodzinnym. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
CO NAS BOLI?Zakazane tematy w związkuCzasami najukochańsza osoba potrafi skrzywdzić nas słowem tak mocno i celnie, że boli bardziej niż najbrutalniejszy cios. Nie bez przyczyny mówimy „zranić do żywego”. Czasami tych ran jest tak dużo, granice są przekroczone i potem niestety nie ma już powrotu – do miłości, do związku. Może właśnie tak było w przypadku Asi z postu „Każdy popełnia błędy”? Może narzeczony, mąż (nie wiemy) zadał jej tyle bólu swoimi słowami, że nie była już w stanie tego dłużej znieść? Ostatnio dostrzegam dużo psychologicznych prawd w tzw. „mądrościach ludowych”. Moja prababcia przed moim ślubem mówiła mi (pewnie jako „mądrość” przekazywaną z pokolenia na pokolenie): „Pamiętaj, jeśli będziesz chciała powiedzieć w złych emocjach o jedno słowo za dużo, lepiej ugryź się w język i nie mów nic. Bądź mądrzejsza od męża”. Przypominam to sobie teraz, gdy tyle wokół problemów w związkach, rozwodów. Nie jest to z pewnością łatwa rada i panaceum na wszystko, ale z pewnością chroni przed ranieniem drugiej osoby, które z kolei jest jednym z czynników, powodujących rozpad małżeństw. Przedstawiając to obrazowo: jeśli celnie będziemy te rany zadawać, to z czasem blizny zajmą taką powierzchnię serca, że na miłość i pozytywne uczucia nie będzie tam po prostu miejsca. Powiecie teraz „Ale to mój współmałżonek mnie rani. I co, mam nic nie robić?” Tylko, czy rewanżowanie się tym samym przyniesie dobry efekt? Czy chcesz wchodzić w relacje „wygrany-przegrany” i za wszelką cenę wygrać, czyli de facto zranić mocniej, celniej, dobitniej? Możesz przecież nie wchodzić w tę grę, możesz powiedzieć o uczuciach, jakie te okrutne słowa wywołały w Tobie, o tym, że czujesz się zraniona/zraniony. Nie musisz wówczas sama/sam ranić. A co nas najbardziej boli? Jakie słowa? Czego nie powinniśmy nigdy nie mówić, nawet w kłótni? Zakazanymi w związku tematami są te wszystkie sprawy, na które druga osoba nie ma wpływu:
Jeśli mimo wszystko w kłótniach próbujesz dopiec współmałżonkowi, zadać mu cios w samo serce, czyli myślisz w kategoriach „wygrana – przegrana”, na krótką metę może nawet poczujesz, że udaje Ci się wygrywać. Tylko jak w tej sytuacji będzie się czuła ta druga strona – przegrana? Może i wygrasz jedną bitwę, ale czy wygrasz całą wojnę? Do czego to ma prowadzić? Jaki jest cel? I ostatnie pytanie: czy dobrze jest myśleć o związku i małżeństwie w tak „militarny” sposób, czy taki związek na szanse? Czy taka postawa pomaga budować długotrwały związek oparty na miłości i zaufaniu? Czy nie skończy się jednak przegraną dla wszystkich? Może jednak lepiej ugryźć się w język jak radziła prababcia? Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNOWpływ nowych technologii na mózgi dzieciNasze dzieci nie wyobrażają już sobie życia bez ekranów: telewizora, laptopa, smartfona. I oczywiście nie o to chodzi, aby całkowicie zabronić im dostępu do zdobyczy techniki, ale jak wszystko, należy robić to „z głową”. Swego czasu wielką burzę wywołała książka uznanego niemieckiego neurologa i psychiatry Manfreda Spitzera „Cyfrowa demencja. W jaki sposób pozbawiamy rozumu siebie i swoje dzieci”, dzieląc naukowców na dwa wrogie obozy. Autor twierdzi w niej, że intensywne korzystanie z mediów elektronicznych powoduje - szczególnie u dzieci i młodzieży - zanik samodzielnego myślenia, problemy z koncentracją, zakłócenia w orientacji przestrzennej, a w konsekwencji gorsze wyniki w nauce. Według niego w sferze emocjonalnej również następują zmiany i to wcale nie na lepsze: wycofywanie się z interakcji z innymi, czy wręcz wycofywanie się z realnego życia, problemy z zasypianiem, poczucie osamotnienia, depresja, a w końcu nawet uzależnienie od mediów cyfrowych. Nie brzmi to wszystko zachęcająco, jest więc się nad czym zastanawiać. W tym kontekście, dobrze robią Ci rodzice, którzy ograniczają i limitują dzieciom dostęp do „ekranów” wszelkiego typu. Jak wynika z przeprowadzonych badań KIDS’ MEDIA JOURNEYS w prawie połowie domów dzieci muszą prosić o pozwolenie, gdy chcą obejrzeć telewizję, pograć w gry, czy obejrzeć wideo on line. A ok. 2/3 rodziców kontroluje czas, jaki ich dzieci spędzają w kontakcie z różnymi mediami. Rodzice Ci zdają sobie pewnie sprawę (pamiętając swoje dzieciństwo), że dorastanie to przecież nawiązywanie i utrzymywanie relacji z innymi, ćwiczenie umiejętności społecznych, poszukiwanie i rozwijanie swoich talentów i tysiąc innych rzeczy, których niestety (a może na szczęście) nie da się zrobić on line, bez fizycznej obecności drugiego człowieka. I na które także potrzeba czasu, którego przy niekontrolowanym dostępie do mediów, może po prostu nie wystarczyć. Telewizor nie musi być przecież „domownikiem”, włączonym cały czas i skupiającym uwagę prawdziwych domowników. Przecież przy wspólnej kolacji nie trzeba śledzić losów bohaterów serialu, nie zamieniając ze sobą słowa, ale pobyć ze sobą, zapytać, jak minął dzień, podzielić się swoimi sukcesami i porażkami. Może warto skorzystać z pomysłu zaprzyjaźnionej rodziny, której członkowie po przyjściu do domu wyłączają i wrzucają swoje telefony do jednej wspólnej szuflady, którą potem zamykają. Mają czas tylko dla siebie. Pozytywne jest także to, jak wynika z przeprowadzonego badania, że wielu rodziców deklaruje, iż stara się kontrolować treści, jakie ich dzieci oglądają on line (70%), jakich aplikacji i gier używają (65%), czy jakie programy oglądają w telewizji (63%). Martwią nas pozostali rodzice, ok. 1/3, którzy takiego „nadzoru programowego” nie prowadzą. Teoria uczenia się społecznego, której autorem jest Albert Bandura, mówi o dużej roli modelowania zachowań (przez obserwację innych). To, co dzieci zobaczą albo będą oglądać przez dłuższy czas (np. agresję słowną, poniżanie, wyśmiewanie innych, robienie głupich żartów, złe słownictwo, itp.) wejdzie do repertuaru ich własnych zachowań i zmiana będzie wymagała dużego wysiłku. Oczywiście pozostają cały czas jeszcze większe zagrożenia, na jakie może natknąć się młody człowiek, szczególnie w Internecie. Są to treści absolutnie niedostosowane do wieku i poziomu rozwoju dziecka, z którymi nie powinno się zetknąć i które mogą mieć negatywny wpływ na jego dalsze funkcjonowanie (pornografia, pedofilia, dewiacje itd.) A przecież nawet przy oglądaniu telewizji można uczyć: mądrego gospodarowania swoim czasem (organizacja czasu) i dokonywania przemyślanych wyborów (podejmowanie decyzji). Tak przydatne w dorosłym życiu umiejętności może kształcić tak wydawałoby się trywialna sprawa jak wybór programu telewizyjnego do obejrzenia. Można przecież usiąść z dzieckiem, przeczytać program telewizyjny (młodsze przy okazji poćwiczą dodatkowo naukę czytania) i wybrać jeden interesujący program, czy film, który wspólnie danego dnia dziecko obejrzy z rodzicami o wcześniej ustalonej porze (w dni powszednie można umawiać się na krótszy czas, jaki poświęcamy telewizji, a w weekendy nieco dłuższy). Wszelkie ekrany mają jeszcze jedną groźną funkcję – mogą uzależniać. Dlaczego? Otóż mają wręcz „magiczną” moc oddziaływania na nasz mózg. Pomyślmy, gdzie jeszcze dzieje się w świecie tak, że minimalnym wysiłkiem można osiągnąć tak wiele? Klikasz i widzisz erupcję wulkanu, klikasz i przeskakujesz 20 metrowy mur, klikasz i lecisz samolotem? Generalnie możesz wszystko. Ekran daje nam mnóstwo prostej, szybkiej, wręcz uzależniającej gratyfikacji: "klikasz i masz" - nigdzie w realnym świecie wpływ na rzeczywistość nie jest tak prosty, gdzie wręcz bez wysiłkowa "akcja" powoduje fantastyczny skutek - reakcję na ekranie. Wszystko to powoduje, że mózg chce więcej i więcej. Tylko, czy potem dla dziecka będzie atrakcyjna biała kartka papieru i kredki, które, gdy jej dotkną nie spowodują powstania wielokolorowego pięknego obrazu? Trzeba trudu, wysiłku, treningu, cierpliwości, tego wszystkiego, co potrzebne jest w prawdziwym życiu i tylko w prawdziwym życiu można to wyćwiczyć. Jeżeli wychowanie młodego człowieka przeraża cię, gubisz się w gąszczu pomysłów podsuwanych przez koleżanki i poradniki dla rodziców. Chcesz kochać i wymagać, stawiać granice i być konsekwentną, wychować dziecko na mądrego, wrażliwego i inteligentnego człowieka. Ale nie wiesz jak? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
SZCZĘŚCIE ZALEŻY OD CIEBIEWpływ innych ludzi na nasze szczęścieTego dnia Ewa padała z nóg. Przekroczyła próg domu. Zrobiła sobie filiżankę gorącej kawy. Usiadła i zaczęła wracać myślami do swoich lat studenckich. Boże, drogi! Ileż to już czasu upłynęło? Ile w jej życiu się wydarzyło dobrego i złego. Ale nie o tym teraz chciała myśleć. Przed oczami miała Marię. Maria, Marysia… Kobieta, która przewijała się przez życie Ewy od dwudziestu lat. Poznała ją podczas studiów. Była ciocią jej koleżanki z roku. I pomimo różnicy wieku, pomimo upływu lat, pomimo tego, iż wiele znajomości gdzieś po drodze rozpadało się, ta jedna z niewielu przetrwała. Co prawda widywały się sporadycznie, ale z większą lub mniejszą częstotliwością rozmawiały przez telefon. Ewa siedząc w fotelu i popijając ulubione cappuccino znalazła niespodziewanie odpowiedź na pojawiające się często pytanie dotyczące trwałości tej znajomości. Rano wychodząc z poczty, gdzie odbierała list polecony natknęła się na Magdę. Dziesięć lat młodsza siostra jej przyjaciółki. Zgrabna, ładna, modnie ubrana, opalona. Ale coś psuło ten obraz. Chwila rozmowy wystarczyła, by zorientować się, co stanowiło rysę na tym pozornie ładnym obrazku. Magda z miną „zbitego psa” w ciągu chwili rozmowy poskarżyła się na swój los. Jest zmęczona, bo dzieci, praca, mąż wyjeżdżający w delegacje. Stwierdziła, że nic jej się już nie chce i ma już wszystkiego serdecznie dość. Po tym przelotnym spotkaniu Ewa czuła się, jakby ktoś nałożył na jej ramiona ciężarki. Boże, ile goryczy było w tej młodej, ślicznej dziewczynie. Biegnąc do pracy zastanawiała się, gdzie tkwi problem? Jest zdrowa, ma kochającego męża, śliczne dzieci, pracę, pieniądze. Niczego im przecież nie brakuje. A może… Może właśnie ten brak problemów jest powodem jej frustracji? Po pracy Ewa chciała zrobić drobne zakupy. Nie spieszyła się. W domu czekał jedynie kot. Dzieci na obozie sportowym, a mąż… odszedł z młodszą. Przechodząc powoli pomiędzy półkami poczuła czyjąś dłoń na ramieniu. To był Tomek. Pięć lat temu zdiagnozowali u niego nowotwór. Operacja, chemia. Wydawało się, że wszystko będzie już dobrze. Ale niestety… Tomek wyznał, że nastąpił nawrót i lekarze rozłożyli ręce. Nie są już w stanie pomóc. Guz nieoperacyjny. Ewę przeszedł dreszcz. Słuchała, ale nogi się pod nią uginały. Starała się zrobić dobra minę, pocieszać. Ale Tomek tego nie oczekiwał. Szybko zmienił temat. Pytał o dzieci Ewy, o jej rodziców. Uśmiech, szczery uśmiech nie schodził z jego twarzy. Jak to możliwe? Chyba wyczuł, że Ewa odczuwa pewien dysonans pomiędzy tym, co słyszy, a tym, co widzi. Dlatego patrząc jej głęboko w oczy, ze szczerością dziecka powiedział: „Wiesz, zaczynam doceniać rzeczy małe i cieszyć się tym, na co wcześniej nie zwracałem uwagi. Mówię Ci Ewa, nie przejmuj się drobiazgami". W oczach Tomka było tyle ciepła, tyle spokoju. Boże, skąd on czerpie tę siłę? To pytanie kołatało w głowie Ewy w drodze do domu. Gdy usiadło wieczorem w fotelu, przed oczami stanęła jej Maria. Dołączyła do galerii spotkanych tego dnia osób. Ten dzień, te rozmowy, jak się okazało miały przynieść odpowiedź na pytanie, dotyczące trwałości znajomości z Marią. Nieraz myślała, że to inteligencja, mądrość życiowa, poczucie humoru były magnesem przyciągającym? Ale dzisiaj zaczęła układać pewne elementy układanki w jedną całość. Przypomniała sobie, że parę tygodni wcześniej Maria zadzwoniła i wyznała, że nie jest w stanie zrozumieć postawy wielu osób. Wokół sami frustraci. Złość, niezadowolenie, gorycz… Rozsiewają wokół siebie aurę niezadowolenia. Powiedziała, że ucieka od takich ludzi, bo nie chce się taką stać. Wyznała Ewie, że jest jedną z nielicznych osób, z którymi utrzymuje kontakt, bo dzięki rozmowom z nią zaraża się pozytywną energią i naładowuje swoje akumulatory. Wówczas Ewa nie przywiązała większej wagi do tych sów. Teraz one brzmiały w sposób szczególny. Trzy tygodnie temu Maria dowiedziała się, że jej ukochany mąż ma nowotwór złośliwy. Ewę zaskoczyło jej podejście do tej tragedii. Nie było żalu do Pana Boga, pretensji do świata. Maria przekazując tę smutną informację, powiedziała, że stoi przed nią wyzwanie, musi wspierać męża, gdyż wyruszają wspólnie na wojnę i trzeba walczyć, by wygrać. Ewa przypominając sobie tę rozmowę - w kontekście dzisiejszych przypadkowych spotkań - zrozumiała, jaka siła trzyma ją przy Marysi. Zrozumiała, że w życiu człowiek spotyka wielu malkontentów, którzy wokół siebie rozsiewają pretensje do całego świata. Ci ludzie nie są szczęśliwi i unieszczęśliwiają innych swoim podejściem do życia. Ewa, która zawsze uważała, że do szczęścia człowiekowi potrzebne jest tylko zdrowie, oczywiście to fizyczne, zmieniła zdanie. Zrozumiała, że tak samo ważny jak zdrowie fizyczne, jest zdrowy duch. Maria, Tomek to osoby, które pomimo ciężaru, miały w sobie radość. One wiedziały, że należy otaczać się ludźmi, którzy pokazują nam jasne strony, nawet w tych najtrudniejszych sytuacjach. W życiu bowiem niezwykle ważne jest, jakimi ludźmi jesteśmy otoczeni. Badania prowadzone przez 20 lat w Framingham Heart Study, udowodniły, że osoby, które otoczone są szczęśliwymi ludźmi, same mają większe szanse na bycie szczęśliwymi. Wybór należy do nas :) *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. **Tekst ukazał się na blogu w 2016 roku. Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Nie umiesz się z niczego cieszyć. Masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Czujesz się niedowartościowana i nieakceptowana. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
SMAK EMOCJIKomunikacja niewerbalna, sprzężenie zwrotneGdy otworzyła oczy, próbowała sobie przypomnieć, jak się tutaj znalazła. W ubraniu, skulona na fotelu, zasnęła w nocy. Ładunek emocjonalny dał o sobie znać. Teraz zaczęły na nowo budzić się wraz z porankiem emocje, które nabrzmiewały w ostatnich dwóch dniach. Za jakie grzechy? Trzy dni wcześniej dla Julki był sądny dzień. Kończyła projekt. W nocy miała zrobić jeszcze drobne poprawki. Jej perfekcjonizm dawał o sobie znać i coraz bardziej doskwierał. Praca, dom, dziecko. Wszędzie chciała być idealna, ale przerastało to jej możliwości. Nie zawsze jej staranne planowanie można było gładko zrealizować. Zjedli z mężem kolację, wykąpała Majkę i miała zamiar skupić się na ostatnich szlifach pracy. Ale jak to w takich sytuacjach bywa, mała zaczęła wymiotować. Boże! Lepszego momentu nie mogło być. Pomiędzy jedną „akcją” a drugą - przebieraniem, zmianą pościeli, siadała do komputera. Oczywiście pojawiło się pytanie - co będzie jutro? Przedszkole odpada. Tomek z samego rana wyjeżdża służbowo do Katowic. Ona miała o ósmej zameldować się u przełożonego z ukończonym projektem. Teściowa - ostatnia deska ratunku. Sporadycznie korzystali z jej pomocy, a babcia na emeryturze wciąż dopytywała, kiedy Majeczka przyjdzie. Jest okazja. Z samego rana zadzwoni i zawiezie małą. Walcząc z czasem, Julka przemierzała ulice Wrocławia. Dotarła, zostawili córeczkę i pojechała do pracy. Zmęczona, niewyspana, poddenerwowana, ale punktualnie stawiła się u dyrektora. I tu się zaczęło. Lawina pytań, wątpliwości, niezadowolenie malujące się na apodyktycznym obliczu szefa. Boże mój! O co temu człowiekowi chodzi? Wszystko zrobione zgodnie z planem, perfekcyjnie. Chyba za dużo z siebie daję. Przez cały dzień nie mogła skupić się na bieżącej pracy. Jej wysiłek nie został doceniony, poza tym wciąż myślała o Majce. Złość, frustracja, niepokój, wściekłość. Te emocje buzowały w Julce. Gdy przyjechała do teściowej, była szczęśliwa, że odbierze małą i w spokoju wrócą do domu. Z rozmowy telefonicznej, którą odbyła w ciągu dnia wiedziała, że po koszmarnej nocy dzień wyglądał spokojniej. Poza bólem brzuszka inne dolegliwości ustąpiły. Ale czarna seria dopiero miała swój początek. Mama Tomka niemalże od progu zaczęła bombardować Julkę gradem pytań, oskarżeń i złotych rad. Biedna dziecinka chora, bo wychodzi ten wasz basen. Kto to widział, by w takie zimno dzieciaka wyciągać na pływalnię? Moim zdaniem ta kurteczka też nie jest odpowiednia jak na tę porę roku. Pewnie ją przewiało. I to wasze odżywianie… zdrowe, ekologiczne… W głowie się nie mieści, co wy młodzi macie za teorie. Julka zaciskała zęby, żeby nie wybuchnąć. Tego już było za wiele. Gdyby nie to, że Majka zaczęła marudzić i był pretekst do szybkiego wyjścia, chyba by eksplodowała. Wróciły do domu, położyła Majkę, przeczytała jej bajeczkę i zabrała się za kolację. Tomek miał wrócić przed dwudziestą drugą. Czuła jak głowę jej rozsadza. Miała pretensje do siebie, że nie umie stawiać granic i daje się poniżać zarówno dyrektorowi, jak i traktować jak dziewczynkę przez teściową. Zmęczenie i niewyspanie też zrobiły swoje. Dobrze, że na jutro wzięła dzień wolny. Musi złapać oddech i nabrać dystansu. Z zamyślenia wyrwał ją zgrzyt otwieranych drzwi. - Cześć Kochanie! - Tomek zawołał od progu. Nie miała siły na entuzjastyczną odpowiedź. Gdy podszedł, zobaczył, że coś jest nie tak. - Juleńko, czy coś się stało? - odwarknęła, że nie wie, o co mu chodzi. Tomek nie chciał naciskać. Wziął prysznic i schodząc na kolację, sądził, że przy stole atmosfera się poprawi. Niestety żona zakomunikowała, że jest zmęczona i idzie spać. Kolejna próba dopytywania nie przyniosła skutku. Rano atmosfera była podobna. Poza pochmurnym obliczem, z którego wyczytał, że żona jest zła, nie dowiedział się nic. W pracy ciężko było mu się skupić na czymkolwiek. Wciąż myślami powracał do wczorajszego wieczoru i dzisiejszego poranka. Z zamyślenia wyrwało go pytanie kolegów. Jak zwykle w piątek umawiali się na kręgle. Tomek tradycyjnie zręcznie się wykręcił. Wolał wrócić do swoich dziewczyn, jak nazywał żonę i córkę. Lubił ludzi, z którymi pracował, natomiast rodzina była zawsze na pierwszym miejscu. To była dla niego przystań, ładowarka dobrej energii, azyl. Gdy o tym pomyślał, poczuł dysonans. Wczoraj wracając z Katowic, wracał jak do miejsca, w którym czeka ktoś, kto daje ciepło i siłę. A tak się nie stało. Julka była zła i nie chcąc wyjaśnić dlaczego, spowodowała w nim niepokój. Dopowiedział sobie, że musi być powodem tej złości, skoro nie chciała z nim rozmawiać. Nie rozumiał, o co jej chodzi? Nie wiedział, o co ma pretensje? Przecież starał się jak mógł, pracował ponad siły, żeby zapewnić bardzo dobry standard życia. Nie zdradzał, nie dawał powodów do zazdrości, nie chodził z kolegami na piwo i kręgle. A może…? Może po prostu Julka ma za dobrze. Ostatnio gdzieś usłyszał takie stwierdzenie, że ludziom, gdy mają wszystko, zaczyna przewracać się w głowach i szukają dziury w całym. W tym momencie zaczęła narastać w nim złość. Po powrocie do domu był obojętny. Żona, z której emocje opadły, dopytywała o powód niezadowolenia, którego nie krył. Myślała, że złapał wirusa od Majki. Natomiast on bez słowa wyjaśnienia włączył komputer i zaszył się w swoim świecie. Julka dopytywała. Na co usłyszała, że jeżeli czegoś jej brak, jeżeli jest złym mężem, niech poszuka sobie lepszego. Powiedział, że pogratuluje jej, gdy znajdzie takiego oddanego jak pies, który poza rodziną świata nie widzi. Julka nie mogła zrozumieć postawy męża. O co jemu chodzi? Jest nerwowy. Nie znała go z tej strony. Może coś go gryzie, może ma coś do ukrycia? A może kogoś poznał i próbuje odwrócić kota ogonem? Naczytała się o takich historiach, nasłuchała się licznych opowieści z życia wziętych. W końcu trzaskając drzwiami, oznajmiła - tak rozmawiać nie będziemy - i zaszyła się w fotelu na poddaszu. Myśli kłębiły się w jej głowie, zaczęła wkręcać sobie różne czarne scenariusze. W końcu usnęła. „Tak rozmawiać nie będziemy” - te słowa w złości wykrzyczała Julka. Czy oni w ogóle rozmawiali? Czy ludzie ci przekazywali sobie jasne i czytelne komunikaty? Oczywiście, że nie! Przyczyną ich konfliktu, który mógł być początkiem oddalania się bliskich sobie ludzi, było błędne odczytywanie komunikatów niewerbalnych i brak informowania drugiej strony o swoich emocjach, powodujących błędne ich interpretowanie. Julka była zmęczona (przygotowywała pracochłonny projekt), poddenerwowana i niewyspana (zachorowało jej dziecko, przy którym czuwała w nocy), sfrustrowana (przełożony skrytykował jej pracę), zła (nie umiała postawić granic i pozwoliła je przekraczać zarówno przełożonemu, jak i teściowej). Te emocje buzowały w niej, gdy do domu z Katowic wrócił Tomek. On zobaczył, że coś nie jest w należytym porządku. Dlatego pytał. Gdyby Julka krótko dała mu komunikat informujący, że jest zła, zrobiłby wszystko, by żona poczuła się lepiej. Takiej informacji nie uzyskał, więc zaczął interpretować komunikaty, które wysyłała. Interpretował błędnie, uważał bowiem, że jest ich adresatem. Dołożył do tego jeszcze własną ideologię i droga do konfliktu była gotowa. Początkiem konfliktu pomiędzy Julką a Tomkiem była zła interpretacja komunikacji niewerbalnej przez Tomka. Mąż widział niespójność pomiędzy komunikacją werbalną (żona twierdziła, że wszystko jest w porządku), a komunikacją niewerbalną (sygnały wysyłane przez jej postawę odczytane były przez męża jako złość). Często w naszym porozumiewaniu jest niespójność pomiędzy tym, co mówimy a tym co komunikujemy mową naszego ciała. Dlatego niezwykle ważne, by emocje wyrażać wprost, otwarcie i bezpośrednio. Wówczas komunikat będzie efektywny. Natomiast dając odbiorcom konieczność domyślania się, powodujemy wiele nieporozumień. Julka była przede wszystkim sfrustrowana (przygotowała projekt, który został skrytykowany przez przełożonego). Do tego nałożyło się zmęczenie, poddenerwowanie i złość na teściową. Jej intencją nie było pokazanie Tomkowi, że jest na niego zła. Natomiast mąż jej komunikat niewerbalny odczytał jako złość. Zinterpretował to jako złość na niego, co z kolei wywołało w nim emocje, których nie miała zamiaru swoim komunikatem wywołać Julka. Mąż nie dopytał, nie powiedział, jak zinterpretował jej zachowanie, czyli zabrakło niezwykle istotnego sprzężenia zwrotnego, co doprowadziło do konfliktu. Pamiętajmy, iż droga od naszych intencji do interpretacji przez osobę, która je odczytuje jest daleka. Nie zawsze jesteśmy źle rozumiani z powodu złych intencji odbiorcy, tylko naszego myślenia, że inni powinni wiedzieć, o co nam chodzi. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Chcesz mieć dobre relacje w rodzinie? Dogadywać się ze wszystkimi? Umieć rozmawiać z innymi? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
Życzenia świąteczneKochani, z okazji nadchodzących Świąt
życzymy Wam zdrowia, miłości i nadziei. Przede wszystkim nadziei,abyście Jej nigdy nie stracili i każdego dnia z wiarą spoglądali w przyszłość. POKOCHAJ ZMIANY - ARTYKUŁ MIŁOŚĆ, MIŁOŚĆ...Model miłości Johna LeeJohn Lee wyróżnił 6 typów miłości: Eros, Storge i Ludus (trzy typy podstawowe) oraz Manię, Agape i Pragmę (3 typy pochodne). Każdy z nas może przejawiać jeden z typów miłości lub ich kombinację. Przeczytajcie i pomyślcie, który z typów najlepiej Was charakteryzuje? Miłość Eros przypomina miłość romantyczną. Zaczyna się fascynacją drugą osobą, w dużej mierze jej fizycznością. Partnerzy chcą być do siebie podobni, wykonywać jak najwięcej rzeczy razem. Wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia, w przysłowiowy „strzał Amora”. Wręcz uważają, że jest to najlepszy sposób na zakochanie się i stworzenie trwałego związku. Dla tego typu miłości charakterystyczny jest także silny pociąg fizyczny, więc dość wcześnie inicjowane jest życie seksualne. Partnerzy chcą dostarczać sobie wzajemnie jak najwięcej przyjemności (także w obszarze seksu). Miłość zrównoważona to Storge. Miłość przyjacielska, czuła, która jako postawa obejmuje trzy sfery: uczuciową, poznawczą i behawioralną. Partnerzy wiedzą, że bez względu na okoliczności i tak pozostaną przyjaciółmi. Aktywnie angażują się w sprawy związku i partnera, działają dla ich dobra (wzajemność relacji). Intymność fizyczna nie jest tu najistotniejsza. Może pojawić się w czasie trwania związku. Najważniejsze jest, aby być dobrym, wiernym, empatycznym i oddanym przyjacielem. Ludus traktuje miłość jako grę, w której chodzi o zwycięstwo. Chodzi głównie o to, aby pokazać, że jest się lepszym, dowieźć swojej wyższości, czy wykazać się większymi zdolnościami niż a partner. W tym rodzaju miłości najczęściej występuje koncentracja na sobie, egoistyczne podejście i przedmiotowe traktowanie partnera. Życie seksualne służy jedynie do zaspakajania własnych potrzeb i przyjemności, a jeśli pojawiają się w nim kłopoty, to zamiast prób rozwiązania rozpoczyna się poszukiwanie kolejnego partnera. I tym samym zakończenie związku. Miłość maniakalna – Mania - to połączenie miłości typu: Eros i Ludus. Jest miłością obsesyjną, intensywną i przepełnioną lękiem przez utratą partnera. Wymaga ciągłego podtrzymywania uczuć i uwagi partnerów, udowadniania wierności i zaangażowania. Koncentrując się stale na obawach i lękach o związek, bardzo wyczerpuje partnerów. Osoby w tej relacji tracą tyle sił na to, by nie utracić obiektu miłości, że rzadko tworzą głębszą wieź, czy są w stanie zbudować bardziej satysfakcjonujący związek. Mimo, że partnerzy są aktywnie zaangażowani, to ponieważ koncentrują się na tym, jak nie stracić partnera, nie wydobywają z siebie, tego, co najlepsze, związek ich nie rozwija, nie są w stanie poprzez tę miłość w pełni wyrazić siebie. Miłość Agape to kombinacja Erosa i Storge. „Jest to miłość ofiarna, pełna poświęcenia i troski o drugą osobę. W miłości osoba koncentruje się na dobru drugiej strony i stąd występuje tu aktywne i pełne zaangażowanie się w tworzeniu więzi. Jest to moralny ideał miłości w etyce chrześcijańskiej jak i innych religii. Oznacza troskę o osobę kochaną bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. Ten rodzaj miłości pozwala na pełne ujawnienie i urzeczywistnienie siebie jako osoby i drugiej osoby relacji miłości Agape.”** Miłość praktyczna to Pragma, połączenie miłości Ludus i Storge. Dla partnerów to swego rodzaju inwestycja. Wchodząc w związek dokonują kalkulacji możliwych zysków i strat. Związek może być zawierany z miłości lub z „interesu”, dzięki szacowaniu praktycznej wartości i użyteczności przyszłego partnera. Względy praktyczne są też przesłanką do pozostawania w związku lub do jego zakończenia. Partnerzy jeśli uznają drugą osobę za atrakcyjną (za tzw. „dobry interes”) to będą lojalni, wierni i będą kochać. Zawsze bardzo dbają o to, aby maksymalnie wykorzystywać potencjał i możliwości - swoje i partnera. O siebie dbają jeszcze zanim „trafią na rynek matrymonialny” – wzmacniają swoje dobre strony. A parterowi starają się zapewnić takie warunki w związku, aby mógł rozwinąć w pełni swoje zdolności i umiejętności. Gdy rozważają wybór partnera, przeprowadzają najpierw dokładną analizę jego rodziny, krewnych. Z góry ustalają wiele spraw, np. wielkość swojej przyszłej rodziny. Do życia i do związku podchodzą niezwykle pragmatycznie. Czy odnaleźliście się w którymś z typów miłości, czy może w kilku? :) Pomyślcie... *J. Rostowski, Zarys psychologii małżeństwa. Psychologiczne uwarunkowania dobranego związku małżeńskiego, PWN, Warszawa, 1987 **dr Maria Jankowska, Miłość jako najpełniejszy sposób wyrażania siebie, FIDES ET RATIO Kwartalnik Naukowy, 3(3)2010 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POKOCHAJ ZMIANY - ARTYKUŁ MASZ JESZCZE SZANSĘ, BY NIE ŻAŁOWAĆ...Komunikacja. Relacje interpersonalne. SamoświadomośćCzasami ważniejsze stają się dla nas te słowa, których nie powiedzieliśmy w życiu, niż te, które padły. Czy pamiętacie takie zdarzenia, w których żałujecie, że z różnych względów - braku odwagi, lęku, niesprzyjających okoliczności, braku czasu - nie powiedzieliście czegoś, co teraz z perspektywy czasu wydaje się Wam ważne? 20 rzeczy, których nie powiedzieliście i będziecie żałować przed śmiercią:
A jakie są słowa, których Wy nie wypowiedzieliście w porę i teraz żałujcie? Czy mogły zmienić Wasze życie? Czy jest jeszcze szansa, aby je wypowiedzieć? Inspiracja: artykuł „Those Top 37 Things You’ll Regret When You’re Old” Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Nie umiesz się z niczego cieszyć. Masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Czujesz się niedowartościowana i nieakceptowana. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
|
|