JAK PRZEŻYĆ BURZĘJak zminimalizować skutki rozwodu rodziców, |
NOWOŚĆ! Monika Kotlarek "To nie smutek, to depresja. Poradnik dla rodziców nastolatków w kryzysie" Wydawnictwo Sensus |
TO NIE SMUTEK, TO DEPRESJA
Wywiad z Moniką Kotlarek
Za parę dni odbędzie się premiera bardzo potrzebnej w dzisiejszych czasach książki "To nie smutek, to depresja" będącej poradnikiem dla rodziców i opiekunów nastolatków w kryzysie. A u nas już dzisiaj wywiad, który przeprowadziłam z jej autorką - Panią Moniką Kotlarek - psychologiem, zaangażowaną terapeutką, autorką bloga i wielu bestsellerów.
Psychologia przy kawie: Pani Moniko, jest Pani autorką książek o borderline, chorobie afektywnej dwubiegunowej i depresji. Spotkały się one z bardzo dużym zainteresowaniem ze strony czytelników. Czy ten odzew spowodował, że sięgnęła Pani po kolejny niezwykle ważny dzisiaj temat depresji wśród młodzieży?
Monika Kotlarek: Zajęłam się tematem depresji u dzieci i młodzieży, ponieważ o ile mówi się coraz więcej (i bardzo dobrze) o depresji wśród dorosłych, o tyle tę młodzieżową traktuje się bardzo po macoszemu. Wiele osób wciąż uważa, że dzieci nie mogą zachorować na to zaburzenie, co jest ewidentną nieprawdą. Uważam, że o depresji trzeba mówić szeroko. O każdej.
Ppk: Od jakiegoś czasu coraz więcej mówi się na temat depresji dzieci i młodzieży, organizowanych jest wiele akcji, nawet przez młodzież. A jednak i tak świadomość nasza jest zbyt mała. A może popełniamy inne błędy, skoro skala problemu jest tak duża?
MK: To wciąż zbyt mało. Psychoedukacja jest niezwykle ważna i powinno się z nią dotrzeć do szkół, do młodzieży, ale też do dorosłych. Do rodziców. By wiedzieli na co zwracać uwagę, gdzie szukać pomocy i jak wspierać. Trzeba działać przynajmniej dwutorowo.
Ppk: A może jedną z przyczyn bagatelizowania choroby jest problem z rozpoznaniem, depresja przecież ma wiele twarzy? O tym między innymi pisze Pani w swojej nowej książce.
MK: Depresja ma wiele twarzy, ale mało kto dostrzega tam twarz dziecka. A zagrożenie istnieje i choćbyśmy usilnie próbowali temu zaprzeczać - młodzi ludzie także chorują.
Ppk: Młody człowiek bywa labilny emocjonalnie, czasem lubi pobyć sam, niekiedy się buntuje. Jak takie zachowania odróżnić od zachowań, które powinny budzić niepokój?
MK: Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na czas trwania oraz intensywność konkretnych zachowań. W przypadku depresji może wystąpić np. odizolowanie się od rówieśników, ale takie samo zachowanie wystąpić może przy dojrzewaniu czy przejściowych kłopotach w szkole, nie mających nic wspólnego z depresją. Dlatego tak ważne jest, by młodego człowieka obserwować, ale i rozmawiać z nim o problemach.
Ppk: Dlaczego w naszym społeczeństwie nadal stygmatyzujemy zaburzenia psychiczne?
MK: Wydaje mi się, że wciąż w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że zaburzenia psychiczne wiążą się np. z agresją i nieprzewidywalnością. Wizyta u psychologa daje nam łatkę „świra” czy „wariata”, a takich ludzi przecież nie bierze się na poważnie. To wciąż brak zarówno edukacji (chociaż to się powoli, powoli zmienia) oraz też braku doświadczeń ludzi z kontaktem z osobami z zaburzeniami. Często perspektywa się zupełnie zmienia, gdy okazuje się, że np. mamy osobę chorą w rodzinie.
Ppk: Coraz częściej mówi się dziś o depresji nawet wśród zupełnie małych dzieci. Czy jest to nowe zjawisko?
MK: Nie jest to całkiem nowe zjawisko, po prostu my jako społeczeństwo jesteśmy bardziej wyedukowani i świadomi. Coraz mniej boimy się wizyt u specjalistów. Jesteśmy uważniejsi na zachowania i problemy naszych bliskich. I to jest dobry trend. Byle nie przesadzić w drugą stronę.
Ppk: Napisała Pani, że „Młody człowiek nie ma zasadniczo motywacji do tego, by prosić o pomoc. Często się izoluje, co dodatkowo utrudnia udzielenie mu pomocy. Jeśli czekasz, aż Twoje dziecko samo przyjdzie do Ciebie po pomoc, możesz czekać bardzo długo. Zbyt długo. I nie doczekać się.”* Co w takim razie mają robić rodzice? Czy każdy młody człowiek przyzna się, że potrzebuje pomocy?
MK: Nie każdy przyzna się, że potrzebuje pomocy. Trzeba być uważnym. Ale też nie bać się rozmawiać. Nie bać się szukać pomocy u specjalisty. Zasugerować wizytę u lekarza psychiatry. No i przede wszystkim uświadomić sobie, że depresja istnieje naprawdę, że to nie jest wymysł.
Ppk: Jakie objawy najłatwiej przeoczyć rodzicom i otoczeniu?
MK: Na przykład stopniowe izolowanie się od rodziny i przyjaciół, poirytowanie, długotrwałe zmęczenie czy mówienie wprost o dużej ilości stresu. Łatwo to przeoczyć lub zwyczajnie olać, jeśli nie jest się uważnym na potrzeby i problemy swojego dziecka.
Ppk: Czy często młody człowiek wspomina o samobójstwie, ale mówiąc nie wprost, np. wspominając, że bez niego rodzinie będzie lepiej?
MK: Trzeba byłoby uściślić, co znaczy „często”, ale tak, to się oczywiście zdarza. Niemówienie wprost czy zachowania typu pozbywanie się swoich rzeczy, to dość konkretne i głośne sygnały, że dzieje się źle i w grę może wchodzić plan samobójczy. I znów tutaj uczulam, mimo że się powtarzam, by być uważnym na swoje dziecko. Zwłaszcza jeśli widzimy, że „coś jest nie tak”. Zawsze, ale to ZAWSZE lepiej pójść do psychiatry i dowiedzieć się, że wszystko jest w porządku, niż coś przeoczyć.
Monika Kotlarek: Zajęłam się tematem depresji u dzieci i młodzieży, ponieważ o ile mówi się coraz więcej (i bardzo dobrze) o depresji wśród dorosłych, o tyle tę młodzieżową traktuje się bardzo po macoszemu. Wiele osób wciąż uważa, że dzieci nie mogą zachorować na to zaburzenie, co jest ewidentną nieprawdą. Uważam, że o depresji trzeba mówić szeroko. O każdej.
Ppk: Od jakiegoś czasu coraz więcej mówi się na temat depresji dzieci i młodzieży, organizowanych jest wiele akcji, nawet przez młodzież. A jednak i tak świadomość nasza jest zbyt mała. A może popełniamy inne błędy, skoro skala problemu jest tak duża?
MK: To wciąż zbyt mało. Psychoedukacja jest niezwykle ważna i powinno się z nią dotrzeć do szkół, do młodzieży, ale też do dorosłych. Do rodziców. By wiedzieli na co zwracać uwagę, gdzie szukać pomocy i jak wspierać. Trzeba działać przynajmniej dwutorowo.
Ppk: A może jedną z przyczyn bagatelizowania choroby jest problem z rozpoznaniem, depresja przecież ma wiele twarzy? O tym między innymi pisze Pani w swojej nowej książce.
MK: Depresja ma wiele twarzy, ale mało kto dostrzega tam twarz dziecka. A zagrożenie istnieje i choćbyśmy usilnie próbowali temu zaprzeczać - młodzi ludzie także chorują.
Ppk: Młody człowiek bywa labilny emocjonalnie, czasem lubi pobyć sam, niekiedy się buntuje. Jak takie zachowania odróżnić od zachowań, które powinny budzić niepokój?
MK: Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na czas trwania oraz intensywność konkretnych zachowań. W przypadku depresji może wystąpić np. odizolowanie się od rówieśników, ale takie samo zachowanie wystąpić może przy dojrzewaniu czy przejściowych kłopotach w szkole, nie mających nic wspólnego z depresją. Dlatego tak ważne jest, by młodego człowieka obserwować, ale i rozmawiać z nim o problemach.
Ppk: Dlaczego w naszym społeczeństwie nadal stygmatyzujemy zaburzenia psychiczne?
MK: Wydaje mi się, że wciąż w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że zaburzenia psychiczne wiążą się np. z agresją i nieprzewidywalnością. Wizyta u psychologa daje nam łatkę „świra” czy „wariata”, a takich ludzi przecież nie bierze się na poważnie. To wciąż brak zarówno edukacji (chociaż to się powoli, powoli zmienia) oraz też braku doświadczeń ludzi z kontaktem z osobami z zaburzeniami. Często perspektywa się zupełnie zmienia, gdy okazuje się, że np. mamy osobę chorą w rodzinie.
Ppk: Coraz częściej mówi się dziś o depresji nawet wśród zupełnie małych dzieci. Czy jest to nowe zjawisko?
MK: Nie jest to całkiem nowe zjawisko, po prostu my jako społeczeństwo jesteśmy bardziej wyedukowani i świadomi. Coraz mniej boimy się wizyt u specjalistów. Jesteśmy uważniejsi na zachowania i problemy naszych bliskich. I to jest dobry trend. Byle nie przesadzić w drugą stronę.
Ppk: Napisała Pani, że „Młody człowiek nie ma zasadniczo motywacji do tego, by prosić o pomoc. Często się izoluje, co dodatkowo utrudnia udzielenie mu pomocy. Jeśli czekasz, aż Twoje dziecko samo przyjdzie do Ciebie po pomoc, możesz czekać bardzo długo. Zbyt długo. I nie doczekać się.”* Co w takim razie mają robić rodzice? Czy każdy młody człowiek przyzna się, że potrzebuje pomocy?
MK: Nie każdy przyzna się, że potrzebuje pomocy. Trzeba być uważnym. Ale też nie bać się rozmawiać. Nie bać się szukać pomocy u specjalisty. Zasugerować wizytę u lekarza psychiatry. No i przede wszystkim uświadomić sobie, że depresja istnieje naprawdę, że to nie jest wymysł.
Ppk: Jakie objawy najłatwiej przeoczyć rodzicom i otoczeniu?
MK: Na przykład stopniowe izolowanie się od rodziny i przyjaciół, poirytowanie, długotrwałe zmęczenie czy mówienie wprost o dużej ilości stresu. Łatwo to przeoczyć lub zwyczajnie olać, jeśli nie jest się uważnym na potrzeby i problemy swojego dziecka.
Ppk: Czy często młody człowiek wspomina o samobójstwie, ale mówiąc nie wprost, np. wspominając, że bez niego rodzinie będzie lepiej?
MK: Trzeba byłoby uściślić, co znaczy „często”, ale tak, to się oczywiście zdarza. Niemówienie wprost czy zachowania typu pozbywanie się swoich rzeczy, to dość konkretne i głośne sygnały, że dzieje się źle i w grę może wchodzić plan samobójczy. I znów tutaj uczulam, mimo że się powtarzam, by być uważnym na swoje dziecko. Zwłaszcza jeśli widzimy, że „coś jest nie tak”. Zawsze, ale to ZAWSZE lepiej pójść do psychiatry i dowiedzieć się, że wszystko jest w porządku, niż coś przeoczyć.
Ppk: Dlaczego nie stanowi to dla wielu osób ostrzeżenia? Dlaczego bagatelizują takie sygnały?
MK: Często rodzicom czy opiekunom jest bardzo trudno w ogóle uwierzyć w to, że ich dziecko może chcieć odebrać sobie życie. Że ma jakiś problem, a najprawdopodobniej zaburzenie psychiczne. Czasem jest to niewiedza i przekonanie, że „to tylko takie gadanie”. Dlatego dotarcie do rodziców z psychoedukacją jest tak ważne.
Ppk: Jak zmienić spojrzenie dorosłych na depresję? Czego obawiają się, prosząc o pomoc dla swojego dziecka? Co hamuje ich przed zwróceniem się o pomoc do specjalisty?
MK: Boją się stygmatyzacji, tego, że łatki będą się ciągnąć za dzieckiem dożywotnio. Obawiają się też opinii innych o sobie, że są np. złymi rodzicami. I wreszcie boją się też o swoje dziecko. Tak zwyczajnie i po ludzku. Zawsze chcą, by ich dzieci były zdrowe i szczęśliwe.
Ppk: Czy pieniądze mogą stanowić barierę?
MK: Niestety w przypadku leczenia na NFZ musimy się mierzyć z tym, że terminy wizyt mogą być odległe. Prywatnie można się umówić do specjalisty nieco szybciej, no ale to się wiąże z kosztami, często bardzo dużymi. Koszt leków przy włączonej farmakoterapii też nie jest mały. Ale mimo wszystko, mocno naciskam, by korzystać z tej pomocy. Z poradni, szpitali, lekarzy i innych specjalistów zdrowia psychicznego.
Ppk: Pani Moniko, jak rozmawiać z dzieckiem z depresją?
MK: Delikatnie, ale wprost. Nie traktować młodego człowieka jak niższego czy gorszego. Tłumaczyć (dostosowując do wieku), pytać, obserwować i reagować gdy to konieczne. Nastolatkom można polecić jakąś ciekawą literaturę w tym temacie. Z młodszym dzieckiem można porozmawiać o tym, co czuje, jak się czuje, czy pójść do psychologa dziecięcego, który wyjaśni w odpowiedni sposób zawiłości depresji.
Ppk: Co możemy zrobić, gdy dzieci nie chcą rozmawiać?
MK: Być przy nich. Zapewnić, że jesteśmy, że chcemy wspierać i BĘDZIEMY wspierać. Obserwować. I wciąż próbować. Bo niewykluczone, że teraz nie jest najlepszy moment, ale może za tydzień dziecko zmieni zdanie i zechce coś z siebie wyrzucić. Pokażmy, że interesujemy się dzieckiem, jego emocjami, przeżyciami, doświadczeniami i tym, co czuje. Bądźmy opoką i takim stałym punktem, do którego zawsze można się zwrócić z problemem.
Ppk: A jak rozmawiać z dziećmi o depresji? Czy w Pani książce rodzice i opiekunowie znajdą podpowiedź?
MK: W mojej nowej książce „To nie smutek, to depresja” rodzice i opiekunowie na pewno znajdą sposoby komunikacji z dzieckiem o depresji. Dowiedzą się, co mówić, a czego absolutnie nie mówić, by nie pogorszyć sytuacji. To książka psychoedukacyjna z praktycznymi sposobami pracy z depresją u swojego dziecka.
Ppk: „W całym procesie leczenia depresji wiadomo, że na pierwszym miejscu postawisz swoje dziecko. I słusznie. Natomiast MUSISZ także pamiętać o sobie. To na Twoich barkach, rodzica lub opiekuna, spoczywać będzie ogromna część odpowiedzialności za proces zdrowienia Twojego dziecka.”* Jak przekonać do tego rodziców, do tego, by myśleli o sobie, o swoim zdrowiu, czasie na wypoczynek, sen?
MK: Pokazywać i tłumaczyć, że jeśli oni nie będą mieli sił i zdrowia, to nie będą w stanie się tym podzielić ze swoim dzieckiem i może się okazać, że w jakimś bardzo trudnym, krytycznym momencie życia, zabraknie im energii, by zapobiec nieszczęściu.
Ppk: Pani Moniko, do kogo kierowała Pani swoją książkę i kogo zachęca Pani do jej przeczytania?
MK: Rodziców, opiekunów i młodych ludzi, którzy borykają się z depresją lub są po prostu zainteresowani tematem. To książka dla rodziców dzieciaków z depresją, ale i dla nauczycieli czy psychologów pracujących z dziećmi, gdzie może się pojawić ktoś cierpiący na to zaburzenie. To wreszcie książka dla tych wszystkich, których temat depresji dzieci i młodzieży interesuje, czy to prywatnie, czy zawodowo.
Ppk: Ja również wszystkim polecam książkę Pani Moniki jako obowiązkową lekturę. Nawet jeżeli problem w danym momencie bezpośrednio nas nie dotyczy. A Pani dziękuję za wszystkie dotychczasowe książki i rozmowę. I oczywiście czekamy na kolejne.
MK: Bardzo dziękuję za rozmowę. 😊
*Fragmenty pochodzą z książki M. Kotlarek "To nie smutek, to depresja." Wydawnictwo Sensus, 2023
** Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Sensus
MK: Często rodzicom czy opiekunom jest bardzo trudno w ogóle uwierzyć w to, że ich dziecko może chcieć odebrać sobie życie. Że ma jakiś problem, a najprawdopodobniej zaburzenie psychiczne. Czasem jest to niewiedza i przekonanie, że „to tylko takie gadanie”. Dlatego dotarcie do rodziców z psychoedukacją jest tak ważne.
Ppk: Jak zmienić spojrzenie dorosłych na depresję? Czego obawiają się, prosząc o pomoc dla swojego dziecka? Co hamuje ich przed zwróceniem się o pomoc do specjalisty?
MK: Boją się stygmatyzacji, tego, że łatki będą się ciągnąć za dzieckiem dożywotnio. Obawiają się też opinii innych o sobie, że są np. złymi rodzicami. I wreszcie boją się też o swoje dziecko. Tak zwyczajnie i po ludzku. Zawsze chcą, by ich dzieci były zdrowe i szczęśliwe.
Ppk: Czy pieniądze mogą stanowić barierę?
MK: Niestety w przypadku leczenia na NFZ musimy się mierzyć z tym, że terminy wizyt mogą być odległe. Prywatnie można się umówić do specjalisty nieco szybciej, no ale to się wiąże z kosztami, często bardzo dużymi. Koszt leków przy włączonej farmakoterapii też nie jest mały. Ale mimo wszystko, mocno naciskam, by korzystać z tej pomocy. Z poradni, szpitali, lekarzy i innych specjalistów zdrowia psychicznego.
Ppk: Pani Moniko, jak rozmawiać z dzieckiem z depresją?
MK: Delikatnie, ale wprost. Nie traktować młodego człowieka jak niższego czy gorszego. Tłumaczyć (dostosowując do wieku), pytać, obserwować i reagować gdy to konieczne. Nastolatkom można polecić jakąś ciekawą literaturę w tym temacie. Z młodszym dzieckiem można porozmawiać o tym, co czuje, jak się czuje, czy pójść do psychologa dziecięcego, który wyjaśni w odpowiedni sposób zawiłości depresji.
Ppk: Co możemy zrobić, gdy dzieci nie chcą rozmawiać?
MK: Być przy nich. Zapewnić, że jesteśmy, że chcemy wspierać i BĘDZIEMY wspierać. Obserwować. I wciąż próbować. Bo niewykluczone, że teraz nie jest najlepszy moment, ale może za tydzień dziecko zmieni zdanie i zechce coś z siebie wyrzucić. Pokażmy, że interesujemy się dzieckiem, jego emocjami, przeżyciami, doświadczeniami i tym, co czuje. Bądźmy opoką i takim stałym punktem, do którego zawsze można się zwrócić z problemem.
Ppk: A jak rozmawiać z dziećmi o depresji? Czy w Pani książce rodzice i opiekunowie znajdą podpowiedź?
MK: W mojej nowej książce „To nie smutek, to depresja” rodzice i opiekunowie na pewno znajdą sposoby komunikacji z dzieckiem o depresji. Dowiedzą się, co mówić, a czego absolutnie nie mówić, by nie pogorszyć sytuacji. To książka psychoedukacyjna z praktycznymi sposobami pracy z depresją u swojego dziecka.
Ppk: „W całym procesie leczenia depresji wiadomo, że na pierwszym miejscu postawisz swoje dziecko. I słusznie. Natomiast MUSISZ także pamiętać o sobie. To na Twoich barkach, rodzica lub opiekuna, spoczywać będzie ogromna część odpowiedzialności za proces zdrowienia Twojego dziecka.”* Jak przekonać do tego rodziców, do tego, by myśleli o sobie, o swoim zdrowiu, czasie na wypoczynek, sen?
MK: Pokazywać i tłumaczyć, że jeśli oni nie będą mieli sił i zdrowia, to nie będą w stanie się tym podzielić ze swoim dzieckiem i może się okazać, że w jakimś bardzo trudnym, krytycznym momencie życia, zabraknie im energii, by zapobiec nieszczęściu.
Ppk: Pani Moniko, do kogo kierowała Pani swoją książkę i kogo zachęca Pani do jej przeczytania?
MK: Rodziców, opiekunów i młodych ludzi, którzy borykają się z depresją lub są po prostu zainteresowani tematem. To książka dla rodziców dzieciaków z depresją, ale i dla nauczycieli czy psychologów pracujących z dziećmi, gdzie może się pojawić ktoś cierpiący na to zaburzenie. To wreszcie książka dla tych wszystkich, których temat depresji dzieci i młodzieży interesuje, czy to prywatnie, czy zawodowo.
Ppk: Ja również wszystkim polecam książkę Pani Moniki jako obowiązkową lekturę. Nawet jeżeli problem w danym momencie bezpośrednio nas nie dotyczy. A Pani dziękuję za wszystkie dotychczasowe książki i rozmowę. I oczywiście czekamy na kolejne.
MK: Bardzo dziękuję za rozmowę. 😊
*Fragmenty pochodzą z książki M. Kotlarek "To nie smutek, to depresja." Wydawnictwo Sensus, 2023
** Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Sensus
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Monika Kotlarek "To nie smutek, to depresja. Poradnik dla rodziców nastolatków w kryzysie" Wydawnictwo Sensus |
POWIĄZANY POST:
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Mark Manson "Everything is F*cked. Gdy pozostaje tylko nadzieja" Przełożył: Zbigniew Waśko PREMIERA: 28 czerwca 2023 Wydawnictwo Sensus |
NADZIEJA NIE JEST MATKĄ GŁUPICH
Gdy pozostaje tylko nadzieja
Spoglądając w oczy męża i trzymając jego drobną dłoń, Iga wciąż nie traci nadziei. Wierzy, że kolejna terapia przyniesie oczekiwany przełom. Czytała przecież o przykładach wielu osób, które podźwignęły się z tego potwornego nowotworu. Każdego dnia budząc się, spogląda z optymizmem w przyszłość, można powiedzieć, że wręcz wbrew logice - jak tonący, który trzyma się brzytwy.
Paula codziennie wplata trening w swój plan dnia. Praca, dom, ale przede wszystkim realizacja drogi prowadzącej do celu. Od paru lat wierzy, że w końcu stanie na podium. I choć nie jest to proste, pomimo że życie płata jej figle, mimo że uczy ją pokory, ona nie traci nadziei.
Ilona z Bartkiem nie wiedzą, gdzie popełnili błędy wychowawcze. Dwójkę swoich dzieci od urodzenia otoczyli miłością. Rodzina była dla nich zawsze na pierwszym miejscu. Rozmowy, wspólne posiłki, wzajemne wspieranie się w różnych trudnych momentach. Nie mają pojęcia, co sprawiło, że syn nagle zaczął negować panujące w domu wartości, a towarzystwo, które poznał, stało się całym jego światem. Rodzice z bólem serca obserwują to, co się z nim dzieje. Ale wierzą, że to, co dali, to, co przekazywali latami nie tylko poprzez słowo, ale i przykład, nie pójdzie na marne, że ich syn odnajdzie drogę, dzięki której będzie dobrym i wartościowym człowiekiem. Trwają przy nim, wspierają, pomimo tego, jaką postawę prezentuje.
Nadzieja… „Niczym ryba łaknąca wody, nasza psychika potrzebuje nadziei, aby przetrwać. Nadzieja jest paliwem dla naszego mentalnego silnika.”* Bez niej nasze życie nie miałoby sensu, a dla niej jesteśmy w stanie oddać wszystko. To ona dodaje sił Idze opiekującej się chorym mężem, motywuje Paulę do codziennego trenowania i pozwala przetrwać najtrudniejsze momenty Ilonie i Bartkowi. To ona trzyma ich w ryzach każdego dnia. Dzięki niej wierzą czasami nawet wbrew logice, ale wiedzą, że to właśnie ona w nich umrze ostania.
Z psychologicznego punktu widzenia nadzieja jest stanem psychicznym wyzwalającym siły twórcze prowadzące do pokonania nieszczęścia, a nawet spełnienia się. Kazimierz Obuchowski napisał, że jest wyjściową przesłanką paradoksu szczęścia w warunkach nieszczęścia i nawet cierpieniu może nadać właściwości pozytywne. Według profesora, nadziei odpowiada metafora lotu, trudnej radości, ale i intencjonalnego działania. Jest ona naszym własnym dziełem, można co prawda do niej natchnąć, ale wymaga wysiłku nas samych. To ona powoduje, że w sytuacjach niezwykle trudnych, gdy jesteśmy zrozpaczeni, bezsilni, przerażeni, nie poddajemy się, nie rezygnujemy z działania. Mówi się, że jest ona mądrością skazanych na bezradność, a jako podstawa pozytywnych emocji podtrzymuje naszą zdolność do myślenie abstrakcyjnego, tworzenia perspektywicznych planów i utrzymania intelektualnej kontroli nad zdarzeniami. To nadzieja stabilizuje nas na tyle, że emocjonalnie, energetycznie i mentalnie jesteśmy w stanie funkcjonować, podążać naprzód, mimo niesprzyjających, czasami wręcz bardzo trudnych okoliczności. Ona jest również zdolnością naszego umysłu do poradzenia sobie z dużą dozą niepewności.
A Ty? W sytuacjach trudnych potrafisz dostrzec światełko w tunelu czy widzisz tylko ciemność? Czy dostrzegasz, co powoduje, że wierzysz, pomimo że inni już dawno zrezygnowali z walki? Jakie Twoje cechy nawet w sytuacjach bez wyjścia, w chwilach, gdy tracisz grunt pod nogami, dodają Ci sił i rozpalają wolę walki? A może się poddajesz? Inni widzą, że nie potrafisz się smucić, złościć, przeżywać żałoby, tylko zapadasz się w sobie?
W książce „Everything is F*cked” Mark Manson napisał, że „jeśli nie będziemy wierzyć, że jest jakaś nadzieja, że przyszłość będzie lepsza niż teraźniejszość, że nasze życie w jakiś sposób się poprawi, to duchowo będziemy umierać. Jeżeli nie ma nadziei na to, że będzie lepiej, to po co żyć - po co robić cokolwiek?”* Według niego „nadzieja nie dba o problemy, które zostały już rozwiązane. Nadzieja troszczy się tylko o te problemy, które wciąż wymagają rozwiązania. Bo im lepiej dzieje się na świecie, tym więcej mamy do stracenia. A im więcej mamy do stracenia, tym mniej jest w nas nadziei.”*
Według Marka Mansona do zbudowania i utrzymania w sobie nadziei potrzebujemy trzech składników:
- poczucia kontroli,
- wiary w jakieś wartości,
- wspólnoty.
„<<Kontrola>> oznacza, że mamy poczucie, iż sterujemy własnym życiem, że możemy wpływać na swój los. <<Wartości>> to coś na tyle ważnego, by do tego dążyć, coś lepszego, do czego warto zmierzać. <<Wspólnota>> zaś oznacza, że jesteśmy częścią grupy, która ceni to samo, co my i pracuje nad osiągnięciem tych samych celów. Bez wspólnoty czujemy się odizolowani, a nasze wartości przestają cokolwiek znaczyć. Bez wartości nic nie wydaje się warte dążenia. A bez kontroli czujemy się bezsilni w dążeniu do czegokolwiek. Jeśli stracimy którykolwiek z tych trzech składników, to stracimy też dwa pozostałe. Strata któregokolwiek z tych trzech składników to utrata nadziei.”*
Pamiętajcie, że nadzieja nie jest matką głupich. Nie mylcie jej z naiwnością. Jest ona uczuciem, które skłania nas do działania, choć sukces nie jest pewny. Dzięki niej przekraczamy własne ograniczenia, zbieramy siły nawet wówczas, gdy nie chce nam się po ludzku wstać z łóżka. Naiwność zaś usprawiedliwia bezczynność, jest czekaniem na cud, na to, że toksyczny rodzic stanie się empatyczny, że mąż alkoholik pójdzie na terapię, że znajdziemy lepszą pracę, tkwiąc wciąż uparcie w miejscu, w którym czujemy się wykorzystywani. Naiwność to czekanie na cud. Nadzieja zaś jest wynikiem naszych intencji, nie jest nam narzucona, jest, jak mówił profesor Obuchowski, „naszym dziełem,
domem, w którym zdecydowaliśmy się zamieszkać.”
*Fragmenty pochodzą z książki M. Mansona "Everything is F*cked. Gdy pozostaje tylko nadzieja", Wydawnictwo Sensus
Paula codziennie wplata trening w swój plan dnia. Praca, dom, ale przede wszystkim realizacja drogi prowadzącej do celu. Od paru lat wierzy, że w końcu stanie na podium. I choć nie jest to proste, pomimo że życie płata jej figle, mimo że uczy ją pokory, ona nie traci nadziei.
Ilona z Bartkiem nie wiedzą, gdzie popełnili błędy wychowawcze. Dwójkę swoich dzieci od urodzenia otoczyli miłością. Rodzina była dla nich zawsze na pierwszym miejscu. Rozmowy, wspólne posiłki, wzajemne wspieranie się w różnych trudnych momentach. Nie mają pojęcia, co sprawiło, że syn nagle zaczął negować panujące w domu wartości, a towarzystwo, które poznał, stało się całym jego światem. Rodzice z bólem serca obserwują to, co się z nim dzieje. Ale wierzą, że to, co dali, to, co przekazywali latami nie tylko poprzez słowo, ale i przykład, nie pójdzie na marne, że ich syn odnajdzie drogę, dzięki której będzie dobrym i wartościowym człowiekiem. Trwają przy nim, wspierają, pomimo tego, jaką postawę prezentuje.
Nadzieja… „Niczym ryba łaknąca wody, nasza psychika potrzebuje nadziei, aby przetrwać. Nadzieja jest paliwem dla naszego mentalnego silnika.”* Bez niej nasze życie nie miałoby sensu, a dla niej jesteśmy w stanie oddać wszystko. To ona dodaje sił Idze opiekującej się chorym mężem, motywuje Paulę do codziennego trenowania i pozwala przetrwać najtrudniejsze momenty Ilonie i Bartkowi. To ona trzyma ich w ryzach każdego dnia. Dzięki niej wierzą czasami nawet wbrew logice, ale wiedzą, że to właśnie ona w nich umrze ostania.
Z psychologicznego punktu widzenia nadzieja jest stanem psychicznym wyzwalającym siły twórcze prowadzące do pokonania nieszczęścia, a nawet spełnienia się. Kazimierz Obuchowski napisał, że jest wyjściową przesłanką paradoksu szczęścia w warunkach nieszczęścia i nawet cierpieniu może nadać właściwości pozytywne. Według profesora, nadziei odpowiada metafora lotu, trudnej radości, ale i intencjonalnego działania. Jest ona naszym własnym dziełem, można co prawda do niej natchnąć, ale wymaga wysiłku nas samych. To ona powoduje, że w sytuacjach niezwykle trudnych, gdy jesteśmy zrozpaczeni, bezsilni, przerażeni, nie poddajemy się, nie rezygnujemy z działania. Mówi się, że jest ona mądrością skazanych na bezradność, a jako podstawa pozytywnych emocji podtrzymuje naszą zdolność do myślenie abstrakcyjnego, tworzenia perspektywicznych planów i utrzymania intelektualnej kontroli nad zdarzeniami. To nadzieja stabilizuje nas na tyle, że emocjonalnie, energetycznie i mentalnie jesteśmy w stanie funkcjonować, podążać naprzód, mimo niesprzyjających, czasami wręcz bardzo trudnych okoliczności. Ona jest również zdolnością naszego umysłu do poradzenia sobie z dużą dozą niepewności.
A Ty? W sytuacjach trudnych potrafisz dostrzec światełko w tunelu czy widzisz tylko ciemność? Czy dostrzegasz, co powoduje, że wierzysz, pomimo że inni już dawno zrezygnowali z walki? Jakie Twoje cechy nawet w sytuacjach bez wyjścia, w chwilach, gdy tracisz grunt pod nogami, dodają Ci sił i rozpalają wolę walki? A może się poddajesz? Inni widzą, że nie potrafisz się smucić, złościć, przeżywać żałoby, tylko zapadasz się w sobie?
W książce „Everything is F*cked” Mark Manson napisał, że „jeśli nie będziemy wierzyć, że jest jakaś nadzieja, że przyszłość będzie lepsza niż teraźniejszość, że nasze życie w jakiś sposób się poprawi, to duchowo będziemy umierać. Jeżeli nie ma nadziei na to, że będzie lepiej, to po co żyć - po co robić cokolwiek?”* Według niego „nadzieja nie dba o problemy, które zostały już rozwiązane. Nadzieja troszczy się tylko o te problemy, które wciąż wymagają rozwiązania. Bo im lepiej dzieje się na świecie, tym więcej mamy do stracenia. A im więcej mamy do stracenia, tym mniej jest w nas nadziei.”*
Według Marka Mansona do zbudowania i utrzymania w sobie nadziei potrzebujemy trzech składników:
- poczucia kontroli,
- wiary w jakieś wartości,
- wspólnoty.
„<<Kontrola>> oznacza, że mamy poczucie, iż sterujemy własnym życiem, że możemy wpływać na swój los. <<Wartości>> to coś na tyle ważnego, by do tego dążyć, coś lepszego, do czego warto zmierzać. <<Wspólnota>> zaś oznacza, że jesteśmy częścią grupy, która ceni to samo, co my i pracuje nad osiągnięciem tych samych celów. Bez wspólnoty czujemy się odizolowani, a nasze wartości przestają cokolwiek znaczyć. Bez wartości nic nie wydaje się warte dążenia. A bez kontroli czujemy się bezsilni w dążeniu do czegokolwiek. Jeśli stracimy którykolwiek z tych trzech składników, to stracimy też dwa pozostałe. Strata któregokolwiek z tych trzech składników to utrata nadziei.”*
Pamiętajcie, że nadzieja nie jest matką głupich. Nie mylcie jej z naiwnością. Jest ona uczuciem, które skłania nas do działania, choć sukces nie jest pewny. Dzięki niej przekraczamy własne ograniczenia, zbieramy siły nawet wówczas, gdy nie chce nam się po ludzku wstać z łóżka. Naiwność zaś usprawiedliwia bezczynność, jest czekaniem na cud, na to, że toksyczny rodzic stanie się empatyczny, że mąż alkoholik pójdzie na terapię, że znajdziemy lepszą pracę, tkwiąc wciąż uparcie w miejscu, w którym czujemy się wykorzystywani. Naiwność to czekanie na cud. Nadzieja zaś jest wynikiem naszych intencji, nie jest nam narzucona, jest, jak mówił profesor Obuchowski, „naszym dziełem,
domem, w którym zdecydowaliśmy się zamieszkać.”
*Fragmenty pochodzą z książki M. Mansona "Everything is F*cked. Gdy pozostaje tylko nadzieja", Wydawnictwo Sensus
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Mark Manson "Everything is F*cked. Gdy pozostaje tylko nadzieja" Przełożył: Zbigniew Waśko PREMIERA: 28 czerwca 2023 Wydawnictwo Sensus |
Powiązany post:
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Joy Langley "Jak pokonać stres" Przełożył Michał Zacharzewski Wydawnictwo RM PsychologiaPrzyKawie.pl jest patronem medialnym |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres:
psychologiaprzykawie@gmail.com
piszcie do nas na adres:
psychologiaprzykawie@gmail.com