BUKIET CZERWONYCH RÓŻCzy są sposoby na toksycznych ludzi?Mijały tygodnie, a ona wciąż nie umiała powrócić na normalności. Nie potrafiła skupić się na pracy, na projektach, którym poświęcała czas i serce, w które angażowała się bez reszty. W kółko czytała treść maili, które rozpoczęły tę niespodziewaną, niechcianą, a wnoszącą tyle emocji znajomość. Tak - wszystko, co nas łączy jest naprawdę ekscytujące, no i nie jest proste. Nie powielę Twojego wywodu i nie napiszę "może”. Zacznę od wielkich liter zdanie: Należy poczekać, pozwolić się temu potoczyć, bo nic przecież nie dzieje się przez przypadek. Rozumiem, że boisz się mi zaufać i nie będę Cię do tego namawiał, gonił i popędzał. Czas pokaże, że można, ale to musi nastąpić samo, nic na siłę bo wszystko można by zepsuć… Po śmierci Pawła nie szukała miłości. On był jej pierwszą i jedyną, najwspanialszą, jaka może się zdarzyć. Gdy wreszcie po trzech latach zaczęła uczyć się życia, nowego życia, pojawił się on. Broniła się, jak mogła. Nie chciała, by ktokolwiek zastąpił miejsce tego, który przecież nie mógł być zastąpiony. Nie jestem nieuczciwym wyrachowanym egoistą. Może jestem odpowiedzialnym człowiekiem, który tęskni za czymś, czego nigdy nie doznał? Jednak nie potrafię sprecyzować - czego. Cieszę się, że jesteśmy od początku szczerzy i że umiemy o pewnych sprawach mówić… Zaufała, a może tęskniła za ciepłem, bliskością, może potrzebowała oparcia, miłości, poczucia bezpieczeństwa. To był piękny czas, w którym wreszcie zaczęła się uśmiechać i patrzeć w przyszłość. Dzisiejsze urodziny wyobrażała sobie od paru tygodni. Co prawda dostrzegała, że Grzegorz nie jest tym, który ją zdobywał kilka miesięcy temu, ale tłumaczyła go wciąż przed samą sobą. Dzwonek do drzwi spowodował szybsze bicie serca. Widok kuriera z bukietem czerwonych róż potraktowała jako początek świętowania. Od razu zauważyła śnieżnobiałą kopertę kontrastująca z czerwienią róż. W jej wyobraźni kryła niespodziankę, której tak bardzo pragnęła… Nie chciała otwierać jej w pośpiechu. Wykąpała się, przygotowała ulubioną kawę i drżącymi z podekscytowania dłońmi zaczęła sprawdzać, co kryła zawartość… Wybacz. Nie mogę, nie chcę tego dalej kontynuować. Tak będzie lepiej dla nas. Nie mogła uwierzyć. Może to jakiś żart. Łzy napłynęły jej do oczu. Wzrokiem zaczęła przebiegać po linijkach tekstu, szukając słów wyjaśniających, że to żart… Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Chciałem pisać, ale tylko kiedy miałem na to ochotę, chciałem się spotykać, ale tylko wtedy kiedy miałbym na to czas. Tak wiem, że to egoizm, ale powiedziałem Ci kiedyś, że zdaję sobie sprawę, że jestem egoistą. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja ustalam warunki. Więc kiedy nie piszę przez tydzień, i kiedy nie spotykamy się przez dwa tygodnie, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. Więc kiedy zauważyłem, że taki układ Ci nie odpowiada, próbowałem Ci to delikatnie powiedzieć. Ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać o nas, zaczęło być to dla mnie nie do wytrzymania. Zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę, jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać Ci sygnały, że to chyba nie ma sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta. Już wówczas wiedziałem, że jeśli tego nie przerwę, jeśli nie skończę - zrobię Ci wielką krzywdę, domyślałem się, że z twojej strony zaczęły się krystalizować jakieś uczucia, a to znaczyłoby, że ta znajomość nie jest już tak prosta i nieskomplikowana jak do tej pory. Jednak jak pisałem i mówiłem, nie chcę Cię oszukiwać, nie chcę robić Ci nadziei i być może postępuję zbyt drastycznie, ale nie widzę innego wyjścia. Historia Poli to historia wielu kobiet, których życie przeplatają radości i cierpienia, miłość i lęk, zaufanie i rozczarowanie, ból i tęsknota. Życie, w którym dokonujemy czasami niewłaściwych wyborów, popełniamy błędy wynikające z obdarzania ludzi zbyt dużym zaufaniem, a może patrzeniem na innych przez pryzmat swojej uczciwości. To historia kobiety, która na swojej drodze spotkała toksycznego człowieka, manipulatora, który ją wykorzystał, realizując własne cele. Jarosław Gibas w książce pod tytułem ”Nie daj spieprzyć sobie życia!”, wymienia zestaw konkretnych oznak, które możemy zaobserwować wśród manipulatorów. Należą do nich: • koncentracja wyłącznie na własnych ambicjach i interesach, • priorytetowe traktowanie pieniędzy oraz władzy, • sprawianie wrażenia osoby czarującej i pewnej siebie, • wykorzystywanie innych i manipulowanie nimi podczas realizacji własnych celów, • korzystanie w razie potrzeby z kłamstw i oszustw, • posługiwanie się fałszywymi pochlebstwami, by osiągnąć cel, • luźne traktowanie zasad i wartości, a często całkowity ich brak, • prezentowanie cynicznej postawy wobec moralności, • brak lub niski poziom empatii, • unikanie zaangażowania i jakichkolwiek emocjonalnych przywiązań, • świetne interpretowanie i rozumienie zależności społecznych, • skrywanie swoich prawdziwych intencji, • możliwe występowanie trudności z interpretacją własnych emocji. Jeżeli nie potrafisz poradzić sobie z przeszłością, chcesz zacząć inaczej reagować, wchodzić w zdrowe relacje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
BO NIE PAMIĘTAM WSZYSTKIEGO DOKŁANIE. AMNEZJAFragment z książki A.C. Ziegler "Dlaczego to tyle trwało"W poście "Cienie w lustrze" mogliście przeczytać o tym, jak uwolnić się od narcyza i uniknąć toksycznej relacji. Dzisiaj natomiast dzięki życzliwości WYDAWNICTWA RM publikujemy fragment książki, której autorką jest Anne Clotilde Ziegler Wszystkie ofiary zgłaszają mniej lub bardziej rozległą amnezję obejmującą to, co się wydarzyło z drapieżcami podczas konfliktów, agresji, sporów i nieprzyjemnych chwil. Z tego względu pełniejsza narracja o historii relacji (szerszy obraz) zostaje zaburzona, zamazana, zmącona. Drapieżca za to wzmacnia efekt skołowania i amnezji, zachowując się po kryzysowych chwilach tak, jak gdyby nigdy nic, czym dodatkowo destabilizuje ofiarę. Czy nic się nie wydarzyło? Czyżby przesadziła, robiąc wielką sprawę z nieistotnej, małej kłótni? Żyjąca w permanentnym stresie ofiara ponad wszystko potrzebuje spokoju, więc często godzi się na rozejm i wymazuje tych kilka niewyraźnych wspomnień, które jej zostały, by zaznać pełnego uspokojenia – teraz już wszystko wróciło do normy. Potem nie przypomina sobie tego za dobrze. Było, minęło. Powyższe uwagi ułatwiają nam zrozumienie, dlaczego ofiara zostaje – jak można podjąć tak ważną decyzję (o opuszczeniu partnera), nie mając precyzyjnych wspomnień tego, co się wydarzyło? Pochylmy się bardziej nad licznymi mechanizmami, które pozwalają nam zrozumieć tę amnezję Uraz psychiczny Niektóre przejawy agresji stanowią prawdziwe traumy dla ofiary: przemoc fizyczna (nie stała, ale regularna), gwałty małżeńskie (częste), sceny z wrzaskami, napady narcystycznej wściekłości, w których drapieżca niszczy jakieś przedmioty lub podnosi rękę na dzieci, pewne brutalne słowa, choćby wypowiedziane słodkawym tonem itp. Jak przy każdym stresie pourazowym ofiara zareaguje odrętwieniem i dysocjacją, o których piszemy niżej, a także amnezją posttraumatyczną, która jest ich konsekwencją. Odrętwienie Przyjmijmy w ramach metafory, że nasz układ nerwowy jest jak instalacja elektryczna w domu. Składają się na nią: sieć przewodów, kontakty i bezpieczniki, które odcinają prąd, gdy obwód zostaje poddany większemu napięciu niż to, do jakiego jest przewidziany. Jeśli bezpiecznik nie spełnia swojej funkcji, ryzyko pożaru i kompletnego zniszczenia instalacji jest po- ważne. Bezpiecznik stanowi niezbędną ochronę. Podobnie działa nasz układ nerwowy, pozwalając nam znosić pewne obciążenie emocjonalne – jak obciążenie eletryczne. Gdy zostanie przekroczone maksymalne napięcie emocjonalne, nasz bezpiecznik neurologiczny przeskakuje, przestajemy czuć cokolwiek i stajemy się niezdolni do reakcji – to właśnie stan odrętwienia. Bez niego ryzykujemy życie. Przykładowo gdy byłam na studiach, doszło do tragicznego wypadku. Dwóch naukowców ściągnęło windę, a gdy drzwi się otworzyły, oni machinalnie przez nie przeszli, by wejść do kabiny – której tam nie było. Zmarli na miejscu, choć byli na parterze – śmierć nie nastąpiła wskutek upadku, ale strachu, który przekroczył akceptowalny próg. Odrętwienie nie zdążło dokonać swojego zbawczego dzieła. Toteż przemoc drapieżcy, gdy jest dość silna, by przeciążyć system emocjonalny ofiary, wywołuje u niej odrętwienie, co przeszkadza jej w działaniu. Ofiary gwałtu małżeńskiego (jak wszystkich gwałtów) często mylą odrętwienie z przyzwoleniem, co wywołuje w nich wstyd, poczucie winy i dezorientację. Tak samo wobec przemocy fizycznej, wrzasków, niszczenia obiektów, maltretowania dzieci ofiara zastyga, nie reaguje. Nie oznacza to, że zgadza się z tym, co się dzieje, ani że jest mięczakiem – jej układ nerwowy się odłączył, by chronić jej życie. Dysocjacja Gdy mija stan szoku i odrętwienia, ofiara jest jednak w stanie dalej działać i może wydawać się, że funkcjonuje normalnie. Niech nas to nie zmyli! Jeśli jest anormalnie spokojna, to dlatego, że przeżywa tę sytuację, jakby oglądała ją z zewnątrz – jest w stanie dysocjacji. Funkcjonuje, ale jej system emocjonalny – który w zwykłej sytuacji daje subiektywne wrażenie bycia w przeżywanym doświadczeniu, poczucie łączności z nim – został zdezaktywowany. Ofiara jest oddzielona od swoich uczuć, działa jak automat. Przykładem może być historia jednego z moich pacjentów: pewnego dnia rano, gdy przygotowuje się, by zabrać dzieci do szkoły i pojechać do pracy, jego partnerka zaczyna nagle wrzeszczeć, że chowa przed nią pieniądze, które niby to zarabia po kryjomu i odkłada na tajnym koncie. To fałsz, niczego przed nią nie ukrywa, ale widzi, że kobieta nie jest w stanie usłyszeć odpowiedzi. Partnerka krzyczy, ma błędne spojrzenie, jest blada, jej usta się zwęziły, jakby wciągnięte do wewnątrz, a on czuje, że uderzy go, jeśli zareaguje w sposób, który jej nie odpowiada. Dzieci płaczą. Oskarżenie jest absurdalne i fałszywe, on musi jak najszybciej ruszyć, żeby nikt się nie spóźnił, ale jest odrętwiały, sterroryzowany, czuje, jak stres rośnie w nim w zawrotnym tempie, boi się, że odda mocz (już raz mu się to zdarzyło) albo zemdleje – aż nagle… nie czuje już nic. Patrzy sam na siebie, jak reaguje spokojnie, wypowiada jakieś niezrozumiałe słowa do partnerki, bierze dzieci za rękę, chwyta swoją torbę i wychodzi, jakby grał w filmie. Nie boi się już, ale nie czuje też ulgi ani zadowolenia; jego doznania cielesne są wyciszone, ledwie je odbiera. Pociesza dzieci, wyciera im nosy i osusza łzy, ale tak naprawdę go tam nie ma. Doświadcza dysocjacji. Amnezja dysocjacyjna Nasza pamięć zależy od uwagi poświęconej treści do zapamiętania – stąd trudność w zachowywaniu nudnych informacji – a nasza uwaga zależy od odczuwanych emocji: pamiętamy wszystko, co robiliśmy po południu 11 września 2001 roku, a znacznie mniej to, co robiliśmy następnego dnia. Jako że odrętwienie i dysocjacja przerywają nasz obieg emocjonalny, a więc wpływają na naszą uwagę, ogromnie nadwyrężają naszą zdolność do przypominania. Z jakiegoś wy- darzenia mogą nam pozostać jedynie mętne ślady pamięciowe – strzępki podobne do tych, jakie zachowujemy ze snu lub koszmaru – a czasem zupełnie nic. Nieprzeżyty ciężar emocjonalny pozostaje jednak zakopany w naszej nieświadomości jak granat, który w każdej chwili może wybuchnąć, i przyczynia się do głuchego natężenia – to pamięć traum. Obciążona tymi nieświadomymi i wybuchowymi wspomnieniami ofiara postępuje równie ostrożnie, co kierowcy. z filmu Cena strachu, z obawy, by nie doprowadzić do eksplozji stresu tkwiącego w wielokrotnie powtarzanych traumach, które nosi w sobie. Jej odrętwienie i dysocjacja wynikają z tego, że przeżyty przez nią stres był na tyle intensywny, że stanowił bezpośrednie zagrożenie dla jej zdrowia, jeśli nie życia (przypomnijmy sobie np. przywołanych wyżej naukowców), i że pociągnął za sobą aktywację neurologicznych systemów odłączenia. A to nie sprzyja podejmowaniu prób odejścia. Skołowanie Zazwyczaj trudno nam odtworzyć pomieszane, różnorodne treści, dlatego potrzebujemy zaprowadzić w nich porządek, by je zapamiętać. Podobnie gdy napotykamy paradoksy i inne zawiłości rozumowania, musimy wielokrotnie do nich powracać, za- nim zdołamy je przyswoić lub dostrzec w nich luki. Nierzadko przy próbie powtórzenia ich rozmówcy (lub odtworzenia na egzaminie) uświadamiamy sobie, że brakuje nam elementów, których nie zapamiętaliśmy. Ten efekt skołowania funkcjonuje w pełni w toksycznych relacjach. Zobaczmy, jak jest wprowadzany. Wysyłanie sprzecznych komunikatów Drapieżca daje rozkazy z podwójnym wiązaniem, wymagając jednoczesnego zrealizowania dwóch niemożliwych akcji: bądź spontaniczny; bądź seksowna, ale nie uwodzicielska; domagam się, żebyś miał erekcję itp. Wszelkie próby uspokojenia i zadowolenia drapieżcy kończą się niepowodzeniem, a stres wywołany jego rozkazem mąci zdolność myślenia ofiary i nie pozwala jej zaprotestować, że obie części tego wymogu są niekompatybilne lub nie do pogodzenia. Potem ma kłopot ze zrozumieniem, a więc i z przypomnieniem sobie, co dokładnie zostało powiedziane. Zazwyczaj pozostaje jej jedynie wrażenie, że jest beznadziejna. Wprowadzanie rozbieżności między przekazem werbalnym a niewerbalnym Drapieżca może powiedzieć jedną rzecz słowami, a coś przeciwnego zakomunikować niewerbalnie, np. może wyznać miłość neutralnym tonem ogłoszeń płynących z megafonów na dworcu albo przeprosić za zniszczenie komputera z szerokim uśmiechem na twarzy. Zazwyczaj poziom niewerbalny przechodzi niezauważony, nawet jeśli ma fundamentalne znaczenie. Pozostaje jedynie ślad po nieczytelnym komunikacie, niemożliwy do zapamiętania. Zapowiadanie jednej rzeczy i robienie czegoś przeciwnego – jednocześnie lub po czasie Twierdzenie, że nie smakuje nam jakaś potrawa (najlepiej przygotowana przez ofiarę), ale dokładanie jej sobie dwa razy to przykład na dawanie sprzecznego komunikatu. W takiej sytuacji czyny drapieżcy stanowią przeciwieństwo wygłoszonej przez niego kąśliwej uwagi (która może być zdawkowa albo nie, zależnie od sposobu, w jaki została wyartykułowana). Dzieje się to tak szybko, że ofiara nie może już zrozumieć, o co chodzi z tą potrawą, ani czy może ją zrobić kolejny raz, czy nie. Często utrwala jej się jedynie, że coś à propos tego dania powinna zapamiętać, ale nie będzie wiedzieć co, nie będzie też w stanie wyjaśnić, co właściwie się wydarzyło i jakie uczucia to w niej wywołało. Wygłaszanie nieco absurdalnych przemówień Jeśli chodzi o mieszanie w głowie, nic nie może się równać z używaniem zwodniczych argumentów, najlepiej tonem urażonego lub wściekłego demagoga. Przykładowo jeśli ofiara mówi, że martwią ją inwazyjne gatunki roślin, które szkodzą bioróżnorodności i rodzimej florze, może zostać oskarżona o rasizm i ksenofobię, a potem znieważona i zelżona za te cechy. Jeżeli drapieżca przyjmuje pozę oskarżyciela, odrętwienie nie oskarżonej osoby sprawia, że ta nie zauważa przesunięcia semantycznego, jak olbrzymie by nie było (flora to jedno, ruchy populacji to drugie, a rasizm – trzecie). Nie rozumie już więc, czym zasłużyła na tak burzliwe przekleństwa, i nie może tego odtworzyć – już nie pamięta. Podejrzewa jedynie, że musiała powiedzieć piramidalne głupstwo, ale nie wie jakie. Wystarczy, że drapieżca wygłosi nieco później taki sam dyskurs wyrażający troskę z powodu inwazyjnych gatunków roślin, by na torcie amnezji zakrólowała wisienka skołowania. Zalewanie ofiary długimi perorami na modłę Fidela Castro Pamięć krótkotrwała ma ograniczoną pojemność i nie działa, gdy zapchamy ją informacjami. Dotyczy to bardziej ich ilości niż jakości. Niekończące się przemowy narcyza, wygłaszane najchętniej w nocy, przeszkadzają ofierze spać (sen też jest fundamentalny dla funkcjonowania pamięci) i są niemożliwe do zapamiętania. Regularnie przesycają je sprzeczne informacje, fakty alternatywne (to znaczy subdeliryczne), komunikaty dewaluujące ofiarę bądź ubliżające jej, przerywane zwodniczymi momentami stonowania lub przejawami cierpiętniczej boleści. One również wywołują odrętwienie i ofiara zapomina je tak szybko, jak to tylko możliwe, by uciec przed tym, co faktycznie przypomina seanse tortur psychicznych. Jeden z pacjentów opowiedział mi, że jego drapieżnica miała w zwyczaju zaczynać zwierzenia do poduszki tuż przed zaśnięciem, na początku łagodnym i pieszczotliwym tonem, który stopniowo stawał się zjadliwy i oskarżycielski, potem na nowo łagodny i niemal czuły itd. Kończyła dopiero nad ranem, pozostawiając go wykończonego i niezdolnego przypomnieć sobie, co właściwie mu powiedziała podczas swojego wielogodzinnego monologu. Jako że nie pracowała, mogła odespać w dzień, podczas gdy on musiał pracować po przespaniu ledwie kilku minut przed zadzwonieniem budzika... *Fragment pochodzi z książki Anne Clotilde Ziegler "Dlaczego to tyle trwało?", Wydawnictwo RM, 2023 **Post powstał we współpracy z Wydawnictwem RM POLECAMY:
POLECAMY:
CIENIE W LUSTRZEJak uwolnić się od narcyza i uniknąć toksycznej relacji?Ola poznała Filipa przypadkiem, na jednej z letnich imprez nad jeziorem. Był czarujący, pewny siebie i emanował aurą, która przyciągała ludzi jak magnes. Mówił o swoich sukcesach, podróżach, ambitnych planach, a ona słuchała, zauroczona jego błyskotliwością. Wydawało się, że w końcu spotkała kogoś wyjątkowego. Początkowo było jak w bajce. Filip obsypywał ją komplementami, sprawiał, że czuła się wyjątkowa. Mówił, że nigdy nie spotkał kogoś takiego jak ona, że jest jego muzą, że bez niej jego świat straciłby kolory. Każda chwila spędzona razem wydawała się magiczna. Ale potem zaczęło się coś zmieniać. Najpierw były drobne uwagi - krytyka jej ubioru, sposobu, w jaki się śmiała, jak mówiła. „Kochanie, wiesz, że jesteś śliczna, ale może powinnaś trochę bardziej zadbać o siebie?”, albo: „Nie bądź taka naiwna, świat nie jest taki, jakim go widzisz.” Z czasem uwagi zamieniały się w przytyki, a Filip coraz częściej podkreślał, jak wiele dla niej robi, jak bardzo powinna być mu wdzięczna. Ola zaczęła czuć się jak cień samej siebie. Kiedy chciała porozmawiać o swoich uczuciach, Filip przewracał oczami. „Znowu dramatyzujesz” - mówił. A kiedy próbowała się wycofać, nagle stawał się czuły, skruszony, obiecywał zmianę. „Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mogę bez ciebie żyć” - szeptał, a ona mu wierzyła. Dni mijały, a Ola coraz częściej czuła się winna. Cokolwiek robiła, wydawało się niewystarczające. Filip zawsze znajdował sposób, by postawić siebie w roli ofiary i sprawić, by to ona przepraszała. Gasło w niej coś, co kiedyś było pełne blasku. Pewnego dnia, przeglądając stare zdjęcia, zobaczyła dziewczynę, którą kiedyś była. Uśmiechniętą, radosną, pełną życia. A potem spojrzała w lustro i zobaczyła siebie teraz - zmęczoną, niepewną, bojącą się powiedzieć cokolwiek, co mogłoby urazić Filipa. Wtedy dotarło do niej, że to nie ona się zmieniła. To on ją zmienił. Podjęcie decyzji nie było łatwe. Filip błagał, obiecywał, że się zmieni, że będzie lepiej. Ale Ola już wiedziała, że to tylko gra. Zrozumiała, że nigdy nie była dla niego osobą, tylko odbiciem w jego lustrze - dopóki mu pasowało. Odeszła. Było trudno, bolało, ale z każdym dniem oddychała coraz lżej. Powoli wracała do siebie, odbudowywała swój świat. I choć blizny pozostały, już nigdy nie pozwoliła nikomu zgasić swojego światła. „Relacja z narcyzem ma szczególną dynamikę - skuteczną i przez długi czas niemożliwą do wykrycia, tak podstępną, że każdy może jej ulec. Kiedy potencjalna ofiara wyczuje podstęp, jeszcze zanim połknie haczyk, może uciec i zachować jedynie złe wspomnienie po spotkaniu osoby niezbyt godnej polecenia. Jeśli upłynie zbyt wiele czasu i ofiara wejdzie w związek z drapieżcą, uruchomi się pułapka toksycznej relacji sensu stricto.”* Narcyz to człowiek będący mistrzem robienia wspaniałego wrażenia. Ma wdzięk, charyzmę, jest szarmancki. A tak naprawdę jest pozbawiony empatii dla uczuć i potrzeb innych. Nieustannie udowadnia swoją wyjątkowość, a w głębi duszy czuje się bezwartościowo. Wielkie znaczenie mają dla niego zewnętrze oznaki wartości takie jak pieniądze, status społeczny, władza. Narcyz lubi demonstrować swoją pozycję, ważność, a innych traktuje jak narzędzie, dzięki któremu pragnie zyskać podziw, prestiż czy pozycję. Aby dobrze o sobie myśleć, potrzebuje innych ludzi, bo to oni dostarczają mu podziwu i poczucia, że jest kimś wyjątkowym. Jak uwolnić się od narcyza i uniknąć toksycznej pułapki - takie pytanie zadaje autorka książki „Dlaczego to tyle trwało?”. Anne Clotilde Ziegler przeprowadza dokładną analizę strategii manipulacyjnych stosowanych przez narcyza oraz wyjaśnia, jakie są powody trudności wyrwania się z jego sideł. Pokazuje czytelnikowi, jakie słabe punkty mogą stać się jego celem. Natomiast najważniejsze jest nie tylko wskazanie czułych punktów ofiary, które czynią ją podatną na celowe działania narcyza. ale przede wszystkim udzielenie wskazówek mających ułatwić wydostanie się z tej toksycznej relacji. Anne Clotilde Ziegler napisała, że aby „opuścić relację, ofiara musi na powrót nadać rzeczom właściwy porządek, odzyskać swoje myśli, swoją integralność i godność, zrozumieć i przyjąć do wiadomości to, co się dzieje. Będzie też musiała zrezygnować z możliwości zmiany stanu rzeczy, z bycia usłyszaną i z usatysfakcjonowania drapieżcy. To wyboista droga, ale dużo osób daje radę ją przejść.”* Jak to zrobić? Otóż według Anne Clotilde Ziegler należy między innymi: 1. Uświadomić sobie, jakie elementy relacji są nienormalne; 2. Zrozumieć dynamikę psychiczną drapieżcy i zniewolenia; 3. Rozpoznać ewentualne powody poczucia winy; 4. Zakwestionować powody swojego wstydu; 5. Zaufać swojemu myśleniu, swojej intuicji; 6. Zrezygnować z dyskusji; 7. Zrezygnować z zadowalania drugiej osoby; 8. Zrezygnować z uzyskania rehabilitacji. *Fragmenty pochodzą z książki Anne Clotilde Ziegler "Dlaczego to tyle trwało?", Wydawnictwo RM, 2023 **Post powstał we współpracy z Wydawnictwem RM POLECAMY:
ABYŚ NIE ŻAŁOWAŁA PRZED ŚMIERCIĄKomunikacja. Relacje interpersonalne. SamoświadomośćCzasami ważniejsze stają się dla nas te słowa, których nie powiedzieliśmy w życiu, niż te, które padły. Czy pamiętacie takie zdarzenia, w których żałujecie, że z różnych względów - braku odwagi, lęku, niesprzyjających okoliczności, braku czasu - nie powiedzieliście czegoś, co teraz z perspektywy czasu wydaje się Wam ważne? 20 rzeczy, których nie powiedzieliście i będziecie żałować przed śmiercią:
A jakie są słowa, których Wy nie wypowiedzieliście w porę i teraz żałujcie? Czy mogły zmienić Wasze życie? Czy jest jeszcze szansa, aby je wypowiedzieć? Inspiracja: artykuł „Those Top 37 Things You’ll Regret When You’re Old” Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
W ŁYKU DOBREJ HERBATYStraty życiowe, smutek, samomiłośćZnałyśmy się z krótkiej rozmowy telefonicznej i smsów, które do siebie wysyłałyśmy. Tego dnia miałyśmy się z Anią po raz pierwszy spotkać w realu. Zobaczyłam piękną kobietę, która wyróżniała się wśród innych osób urodą, ale i pewnego rodzaju ciężkim do zdefiniowania blaskiem. Gdy siedziałyśmy już naprzeciwko siebie i mogłam spojrzeć w jej oczy, widziałam ogrom cierpienia, ale też niezwykłą siłę, którą może mieć tylko ten, kto bardzo dużo w życiu przeszedł. Pamiętam dzień, w którym Karol opowiadał mi o tym, jak musiał poinformować swoją ośmioletnią córeczkę o śmierci jej mamy. Nie mogłam powstrzymać łez i pomimo że minęło już ładnych parę lat, na wspomnienie tamtej opowieści czuję wzruszenie. Z dnia na dzień ten młody człowiek musiał stać się matką i ojcem. Roczne i ośmioletnie dziecko - to nie lada wyzwanie dla mężczyzny, wielka odpowiedzialność, a w sercu potworny, rozdzierający ból i tęsknota za ukochaną żoną. Nie wierzyła, że przegra tę walkę. Zawsze szedł przecież odważnie przez życie i szczęście mu sprzyjało. Wytrwały, pracowity i niesamowicie utalentowany. Informację o chorobie przyjęli z niedowierzaniem. A potem zaczęła się nierówna walka. Kolejne bitwy wygrywał. Mówił, że ma dla kogo walczyć. Ale łatwo nie było. Ela wierzyła do końca. Przecież zawsze uważała, że jej najdroższy syn był dzieckiem szczęścia. Czy teraz, gdy tym szczęściem dzielił się z ukochaną żoną i dziećmi, musi wyrównać rachunek wystawiony przez to krótkie życie? „Mój smutek… (…) Wybrzmiewał we mnie długie tygodnie, śpiewał do ucha podczas każdej wizyty na cmentarzu. Przestałam z nim walczyć, poddałam mu się całkowicie. Mówił do mnie, choć nie chciałam go słuchać: << Muszę tu być. Jestem ci potrzebny. Wiem, że to boli, a ty wiesz, że tak ma być. Nie chcę cię zniszczyć, chcę, żebyś wypłakała z siebie wszystko. Więc płacz, dziewczyno! Niech z każdą twoją łzą wyleje się gniew, który w sobie nosisz; na niesprawiedliwość (…) Wylej z siebie pretensje do lekarzy, do świata, że nie znalazł jeszcze skutecznego lekarstwa. Wypłacz tęsknotę i złość. Jestem SMUTKIEM. Jestem tym, który przeprowadzi cię łagodnie przez cały ten proces, aż nadejdzie dzień, w którym przestaniesz widzieć tylko chmury, a znowu zobaczysz słońce i uśmiechniesz się do siebie. Odejdę, kiedy poczuję, że jesteś gotowa na to, żeby przyjąć w siebie spokój i uczucie spełnienia, kiedy pogodzisz się z tym, co się stało. I odwiedzę cię nieraz, gdy będziesz chciała wypłakać ból po kimś, kto źle cię potraktował, po kimś, kto miał kochać, a zostawił, po kimś, kto obiecywał, a częstował cię tylko pustosłowiem. Pomogę ci się oczyścić, obmyć z żalu i złości. Dlatego proszę, przyjmuj mnie z otwartymi ramionami >>”.* Trójka bliskich mi osób przeszła i przechodzi przez tunel w którym ciężko, a wręcz niemożliwe jest, by dojrzeć promienie słońca. Będąc w nim, człowiek zapomina o tym, że można żyć beztrosko, że można wierzyć w piękne dni, snuć plany, śmiać się i mieć nadzieję. I pomimo że z tego tunelu jest wyjście, to droga przez niego prowadząca jest ciemna i niezwykle bolesna. Ale człowiek wychodząc z niego, gdy światło boleśnie dotknie jego oczu, jest już zupełnie inny. Tak jakby przejrzał na nowo. Czy staje się bardziej twardy, czy może mniej ufny? Gdy powiedziałam Ani, że po tym, czego doświadczyła, tracąc najdroższą pięcioletnią córeczkę, nic już gorszego nie może się zdarzyć i to stanowić będzie jej moc, odpowiedziała mi, że podobnie sądziła, gdy mając 15 lat, traciła ukochaną mamę. Ale ja wiem, że ona pomimo kruchości, jest twardą i niezwykle silną kobietą. I podobnie jak Karol i Ela potrafi dostrzegać wartości życia, które dało jej bolesną lekcję. Lekcję, która tę trójkę wiele nauczyła. Pokazała, co w życiu jest ważne i za co należy być wdzięcznym każdego dnia, ponieważ nic nie jest nam dane na zawsze. Oni stali się bardziej uważni, mniej małostkowi, bardziej wrażliwi na krzywdę i ból drugiego człowieka. Zaczęli doceniać to, co dla wielu osób jest zwykłe i normalne - drobne rzeczy i relacje z innymi. Zrozumieli też, jak ważna jest miłość i szacunek do samego siebie, do osoby, która będzie z nimi na zawsze, do końca. Ten pobyt w tunelu, to czas w którym świat się dla nich zatrzymał, dzięki czemu znaleźli wewnętrzną siłę, która nauczyła ich nowych rzeczy o samym sobie. „Bo ludzie mogą tu być na ułamek sekundy, kilka dni bądź lat. Nie mam pewności, że będą przy mnie na zawsze, ale mam pewność, że zawsze mogą ode mnie odejść. I ja też mogę odejść. A czasem wręcz muszę. I na zawsze mam tylko siebie. Moja samomiłość to jedyna miłość, która nie umiera. Jedyna miłość, która wciąż świeci po zachodzie słońca. Jedyna miłość, która zostaje. I zawsze na rozstaju dróg zostanie tylko ona, bo to ona jest moją siłą. Bo dzięki niej wiem, że sama wybieram, komu pozwolę się chwycić za rękę i serce. I że jeśli ten ktoś nie zostanie, to świat się nie skończy. Bo dzięki niej wiem, że nigdy nie jestem sama, bo mam siebie. To najpiękniejsza pewność, jakiej mogłam dotknąć, najpiękniejsza pewność, jakiej mogłam doświadczyć.” W psychologii uważa się, że strat doświadczamy już od momentu urodzenia. Odcięcie pępowiny jest pewnego rodzaju symbolem strat, które będziemy ponosić przez całe życie, które będą bolesne, ale dzięki nim będziemy zyskiwać coś nowego. Strata niesie ze sobą zagrożenia (czasem przekracza nasze możliwości i powodować może trudności psychiczne utrudniające normalne funkcjonowanie), ale też stawia przed nami nowe szanse, pozwala nam wejść na wyższy poziom wewnętrznego rozwoju. Lekcje, które przynoszą nam życiowe straty, są chyba najdotkliwsze ze wszystkich. Ale pamiętać musimy, że choć nie jest to łatwe w momencie, gdy grunt usuwa nam się spod nóg, a serce pęka z bólu, to w ogólnym rozrachunku ostatecznie zwykle straty będą bilansowały zyski. Będziemy tracili jedną wartość, by zyskać nową. Aczkolwiek w chwili rozstania z pierwszą miłością, podczas wyprowadzki z domu rodzinnego, utraty pracy, śmierci osoby bliskiej, ból bywa przeogromny. I zwykle dużo czasu musi upłynąć, zanim się z nim pogodzimy. Zanim pustka zostanie wypełniona, a my nauczymy się żyć w innej rzeczywistości. Aby to nastąpiło, musimy przede wszystkim być pewni jednego, że to, co jest stałe i czego nie utracimy, to my sami. Każdą pustkę możemy wypełnić byciem ze sobą, gdyż my nigdy siebie nie opuścimy. „Dzisiaj wiem, że szczęście można znaleźć w łyku dobrej herbaty. Można je znaleźć w uśmiechu przyjaciela, w promyku słońca tuż po ulewie. W zasypianiu w świeżej pościeli, w tym, że już nastał sezon na truskawki. W zapachu lasu, w uczuciu stóp zapadających się w piasku, w uśmiechu dziecka w tramwaju. W głosie bliskiej osoby, która dzwoni, żeby zapytać, co słychać. W błękicie nieba, przypiekającym słońcu pierwszego dnia wiosny, w intensywnym kolorze maku. W zapachu na rogu piekarni, w ciepłej kąpieli po ciężkim dniu, w przygotowywaniu posiłków dla bliskich. W pełni księżyca, rosie na trawie, ulubionej piosence w radiu, szumie muszelki. Ale żeby to wszystko dostrzec, trzeba umieć się zatrzymać, być obecnym. Wcześniej pędziłam każdego dnia, gnałam do przodu co sił, wierząc, że gdzieś tam na końcu tego wyścigu czeka na mnie nagroda. Teraz wiem, że swoją nagrodę można znaleźć każdego dnia, w każdej chwili. Trzeba się tylko otworzyć na doświadczanie i doceniać najmniejsze rzeczy, gesty, bo to właśnie one są cegiełkami, które budują rzeczy wielkie.”* * Magdalena Czmochowska, Karolina Nawój "Dziennik DOBREGO ŻYCIA" ** Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
PLECAK NA DROGĘWewnętrzne DzieckoNie potrafisz zrozumieć innych? Widzisz wokół siebie ludzi sfrustrowanych, tchórzliwych, tych, którzy wycofują się z podjętych zadań oraz tych, którzy nie umieją ponosić konsekwencji swoich zachowań? Według Ciebie twoi pracownicy są infantylni i mało odpowiedzialni? A może to Ty powinnaś spojrzeć na siebie okiem drugiego człowieka i zobaczyć tą, która ocenia, krytykuje, stawia sobie i innym wygórowane oczekiwania. Może jesteś kobietą, która nie kontroluje emocji, chce mieć zawsze ostanie słowo do powiedzenia i wciąż wchodzi w sytuacje konfliktowe? Każdy z nas niesie ze sobą przez drogę, którą jest życie plecak, w który wyposażyli nas najbliżsi w pierwszych latach naszego życia. Gdy przystaniemy na tej drodze, to z radością odkrywamy, że jest w nim na przykład płaszcz przeciwdeszczowy, który ochroni nas w razie niesprzyjających warunków atmosferycznych; latarka, którą wykorzystamy, gdy się ściemni i nie będziemy widzieć drogi przed nami; butelka wody, która ugasi pragnienie w momencie, gdy wokół będzie jej brak, a my będziemy spragnieni. Ale czasami dostrzegamy, że dźwigamy na swoich plecach ciężar, który jest ponad nasze siły, który hamuje, utrudnia naszą wędrówkę, powoduje, że potykamy się i przewracamy. Gdy zajrzymy do środka, nie potrafimy pojąć, po co są nam niepotrzebne kamienie, które tylko utrudniają drogę. Myślę, że rzadko kiedy uświadamiamy sobie, że nasz stosunek do samego siebie i relacje z innymi ludźmi są uwarunkowane przeżyciami z naszego dzieciństwa. Naszym zachowaniem często kieruje nasze wewnętrzne dziecko będące „sumą doświadczeń, które odcisnęły na nas swoje piętno w dzieciństwie – doświadczeń pozytywnych i negatywnych, które zebraliśmy w relacji z naszymi rodzicami oraz innymi bliskimi i ważnymi dla nas osobami. Tkwią one silnie w naszej nieświadomości. Są to wszystkie lęki, zmartwienia i nieszczęścia, które napotkaliśmy w dzieciństwie. Są to także wszystkie pozytywne doświadczenia, których wtedy doznaliśmy."” Jakiś czas temu odwoływałam się na naszym blogu do Analizy Transakcyjnej, pisząc o wewnętrznym dziecku, które jest w każdym z nas. Stefanie Stahl widzi w tym dziecku niejako dwa oblicza: Dziecko Słońca i Dziecko Cienia. "Dziecko Słońca obejmuje nasze pozytywne doświadczenia i emocje. Tworzy je to, co odczuwa radosne dziecko: spontaniczność, potrzeba przygody, ciekawość, zanurzenie się w czymś bez pamięci, witalność, zapał i radość życia. Natomiast Dziecko Cienia Cienia obejmujące nasze negatywne przekonania i wynikające z nich obciążające emocje, takie jak smutek, strach, bezradność, czy złość."* I to właśnie te negatywne przekonania i emocje powodują wykształcenie się tak zwanych strategii obronnych, między innymi wycofania, dążenia do perfekcji, krytyki i ataku, dążenia do władzy i kontroli. "Dziecko Cienia tworzy ta część naszego poczucia własnej wartości, która jest zraniona i słaba.” Autorka poradnika uważa, że dopiero „poznanie swojego wewnętrznego dziecka i zaprzyjaźnienie się z nim pozwoli nam odkryć głęboko ukrywane tęsknoty i skaleczenia.”* Zapytacie, jak to zrobić? Można skorzystać z pomocy psychologa. Można też zacząć z pomocą poradnika - Stefanie Stahl nie pozostawia czytelnika bez pomocy. Pokazuje klucz do rozwiązania naszych problemów, którym jest według niej przede wszystkim odkrycie wewnętrznego dziecka i zaprzyjaźnienie się z nim. Na stronach swojej książki krok po kroku przeprowadza nas przez ćwiczenia, dzięki którym mamy możliwość:
Jeśli np. mąż wpada w furię, ponieważ żona zapomniała kupić mu czegoś w sklepie, to tak naprawdę jego wewnętrzne nie dziecko nie było zaspokojone, rodzice nie dbali o zaspakajanie jego potrzeb. I jego reakcja teraz jest naprawdę wywołana frustracją z przeszłości. Autorka poradnika próbuje przekonać czytelnika do tego, by pozwolił sobie na bycie sobą. Jak pisze „Im bardziej kochający i bezpieczny dom znajdują w tobie twoje Dziecko Cienia i Dziecko Słońca, tym więcej spokoju znajdziesz w sobie i tym więcej wyrozumiałości i życzliwości możesz podarować innym ludziom. Twój dom jest tam, gdzie ty masz prawo być. Dom oznacza bliskość, bezpieczeństwo i pewność. Jeśli mieszkam w samym sobie, przynależę do siebie, a przez to zarówno jestem w kontakcie z samym sobą, jak i łatwiej utrzymywać mi stosunki z innymi. O to właśnie chodzi w życiu.”* Na koniec przekazujemy Wam jedno z ćwiczeń, które znalazłyśmy w poradniku: "Znajdź swojego wewnętrznego pomocnika" Stefanie Stahl proponuje, abyśmy w sytuacjach trudnych, z którymi ciężko nam się zmierzyć, znajdowali swojego wewnętrznego pomocnika, który będzie stanowił dla nas wsparcie. Może to być jedna osoba albo całą grupa, możemy sobie wyobrazić realną osobę, nawet jeśli już nie żyje (na przykład zmarłego ukochanego Dziadek), a może to być fantastyczna postać - wróżka, superman. Nasz pomocnik ma wyskoczyć z naszej wyobraźni i być w różnych sytuacjach, gdy jego potrzebujemy. Autorka książki proponuje, abyśmy mieli różnych pomocników - zgodnie z ich kompetencjami i naszymi potrzebami. To wyobrażenie da nam siłę! *Fragmenty pochodzą z książki Stefanie Stahl "Odkryj wewnętrzne dziecko. Klucz do rozwiązania (prawie) wszystkich problemów." Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
SERCE NIE SŁUGAGry w związkachAda poznała Piotra w klasie maturalnej. Kolorowy zawrót głowy, jak to mówią młodzi. O takim chłopaku śniła. Ona – bardzo dobra uczennica marząca o medycynie, on stojący twardo nogami na ziemi urodzony ekonomista. Serce nie sługa. Po wpływem Piotra zmieniła kurs. Postanowili wspólnie wyjechać na studia, wynająć mieszkanie i zacząć nowy rozdział wspólnego życia. Decyzja Ady o zmianie planów była niezrozumiała dla osób, które znały ją od lat. W zasadzie pierwsze tygodnie wspólnego życia pokazały, że nie było ono bajką. Ciągłe kłótnie, brak pieniędzy, różnice zdań i odwieczne słowa Ady: „Gdyby nie Ty, studiowałabym medycynę. Marzyłam o tym od dziecka.” Osoby patrzące z zewnątrz na relację tej pary zdziwiła decyzja o ich ślubie. Ale cóż, uważali, że to iskrzenie było im potrzebne do normalnego funkcjonowania. Krótko po tym, jak stanęli na ślubnym kobiercu, Ada urodziła Jaśminkę. Zbiegło się to z ukończeniem studiów. Piotr podjął pracę w firmie, z która od dwóch lat dorywczo współpracował. Natomiast Ada miała pierwszy rok spędzić z córeczką w domu. Zaakceptowała taki stan rzeczy. Piotrowi ten układ bardzo odpowiadał. Żona w domu, czekająca z gorącym obiadem, zadbane i spokojne dziecko. Czego chcieć więcej? Zaczął więc namawiać ją, by iść za ciosem i postarać się o braciszka dla Jaśminy. Wówczas zaczęły się awantury. „Gdyby nie ty, twoje parcie na ślub, na dziecko, zaczęłabym pracę. Tyle ciekawych ofert przeszło mi koło nosa.” W momencie, gdy zaczęli decydować się na żłobek, gdy Ada podobno rozpoczęła poszukiwania pracy, okazało się, że pragnienie Piotra ziściło się i żona zaszła w ciążę. Pierwszy miesiąc to czas wiecznych awantur, które wszczynała Ada. Miała dosyć takiego życia. Ale czy to Piotr był winowajcą takiego stanu rzeczy? Eric Berne w książce „W co grają ludzie” opisał miedzy innymi grę „Gdyby Nie Ty…” Ada nie przez przypadek wybrała jako swojego partnera życiowego człowieka dominującego. Ona – osoba bojąca się podejmowania decyzji, wyzwań, „potrzebowała” kogoś, kto mógłby być oskarżany za ograniczanie jej tych aktywności, których tak naprawdę się bała. Medycyna będąca marzeniem jej rodziców, przerażała ją. Piotr stanowił świetną wymówkę. To przez niego – przez uczucie do niego zmieniła plany. Uciekła od tego, czego się bała, po to, by potem oskarżyć go za to. A tak naprawdę Piotr oddawał jej przysługę, chroniąc ją przed tym, czego się chorobliwie bała. Jak być może zauważyliście, wiele osób wiąże się z taka a nie inną osobą nie przez przypadek. Osoby wchodzące w grę „Gdyby Nie Ty” potrzebują kogoś, kto „ograniczy ich”. Taką osobę można oskarżać o to, czego nie udało się osiągnąć. Celem bowiem tej gry jest uśmierzanie własnych lęków i usprawiedliwianie swojej bierności. Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy jedna z osób wychodzi ze swojej roli. Gdyby Piotr powiedział Adzie: studiuj medycynę, marzyłem, by mieć żonę lekarza, mogłoby się okazać, że … nie on był przeszkodą. Gdyby Piotr uznał, że decyzje o ślubie przełożą na czas, gdy obydwoje odnajdą się na rynku pracy, okazałoby się, że Ada wcale nie chce podejmować tego kroku. Często okazuje się, że to nie partner jest problemem, ale są nimi własne leki. A zmiana zasad gry poprzez powiedzenie: „Rób, to czego pragniesz”, nagle demaskuje fobie i lęki drugiej strony. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
NIEPOWTARZALNA I SZCZĘŚLIWAPomysły na poprawę samopoczuciaMarta szukała miłości w ramionach silnych, opiekuńczych mężczyzn i pomimo iż było jej z nimi dobrze, zdradzała ich. Oni mieli pełnić w jej życiu rolę ojca, którego nie miała, a ona wchodziła w rolę poszukującej wrażeń rozkapryszonej dziewczynki. Pamięta odejście taty, to było jak trzęsienie ziemi. Ktoś, kto miał zapewniać poczucie bezpieczeństwa, zniknął. I nie chodziło tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne i finansowe, ale przede wszystkim psychiczne. Swoją postawę tłumaczy przekleństwem braku miłości i akceptacji. Opowiada o rozstroju nerwowym, który komplikował zdolności poznawcze i koncentrację uwagi oraz spokój wewnętrzny. Gosia, atrakcyjna trzydziestopięciolatka, straciła w związku, który trwał dziesięć lat, swoją niezależność, podporządkowała się mężczyźnie, który odbierał jej każdego dnia prawo decydowania o sobie, godność, w końcu całkowicie ją od siebie uzależniając. Czuła się jak szara myszka. Była niedowartościowana. Szukała podziwu i zainteresowania ze strony męża. Wydawało jej się, że już nie jest kochana. Dorota, wykształcona, drobna czterdziestolatka, upokarzana, poniżana i manipulowana, najczęściej poczuciem winy. Słyszała wciąż, iż jest do niczego, że jest fatalną żoną i matką. W końcu zaczęła w to wierzyć. Tkwiła w toksycznym związku i nie potrafiła powiedzieć „dość”, nie umiała postawić granic. To wszystko trwało latami. Granica była przesuwana powoli. Marta, Gosia i Dorota straciły poczucie wartości i pewności siebie, ale także zatraciły poczucie swoich potrzeb i siłą rzeczy one same i ich wartość przestały mieć znaczenie. Ale nie tylko kobiety doświadczone przez los cierpią na kompleks niższości. Wiele z kobiet potrzebuje stałych zapewnień i potwierdzeń swojej atrakcyjności z zewnątrz – od partnera, rodziny, znajomych czy obcych osób. Może to wynikać z osobistych doświadczeń, wychowania czy określonej osobowości. Wiele z nich mogło rzadko słyszeć w dzieciństwie, że są piękne, a może były uczone nadmiernej skromności i niewybijania się ponad innych? Obecnie nawet mimo wielokrotnych pozytywnych sygnałów z otoczenia i tak nie potrafią powiedzieć o sobie „Jestem piękna”. Większość kobiet przyglądając się innym kobietom, z łatwością dostrzega nieskazitelne włosy, cerę, dłonie, figurę, i inne cechy godne pozazdroszczenia. Podczas gdy spoglądając w lustro, wykazuje „ślepotę na piękno”, zauważając wyłącznie własne niedoskonałości i elementy, które chętnie by zmieniły. Poczucie bycia urodziwą wypływa z głębokich przekonań o sobie i swojej wartości. Prawdziwe piękno nie musi wiązać się z nieskazitelną cerą i idealną sylwetką. Oczywiście wygląd zewnętrzny ma znaczenie, ale bądźmy świadome, że nie ma jednego ani nawet kilku określonych, konkretnych, ostatecznych ideałów. Piękno jest różnorodne i tkwi w różnorodności. Gdyby wszystkie kobiety wyglądały dokładnie tak samo, czy uważane by były za śliczne? Należy pamiętać słowa Angeliny Jolie „Kiedy czujemy się silne i piękne w środku, to widać to na zewnątrz”. Jak w takim razie Marta, Gosia, Dorota i wiele innych kobiet ma spojrzeć na siebie z podziwem i miłością, w jaki sposób dostrzec swój potencjał, swoje marzenia i zrozumieć, że nie trzeba robić pewnych rzeczy wbrew sobie tylko dlatego, że tak wypada? Jeśli masz bardzo niskie poczucie wartości lub silnie zakorzenione medialne stereotypy atrakcyjności, możesz mieć trudność z samodzielnym odnalezieniem swojego piękna. Ale pomożemy Ci ;) Przedstawiamy listę pomysłów na poprawę swojego samopoczucia i na odnalezienie siebie, swoich potrzeb, pragnień i emocji. 1. Zwolnij, bądź uważna na siebie i traktuj siębie jako kogoś dla siebie ważnego. 2. Zakceptuj swoje niedoskonałości. Pamiętaj, nikt nie jest idealny. Zmieniać możesz to, na co masz wpływ, a to, na co nie masz wpływu, zaakceptuj :) 3. Idź na spacer i utrwal na zdjęciach piękne widoki. Mieszkam w Gdyni i spacery brzegiem morze naładowują moje akumulatory. 4. Weź ciepły prysznic albo długą kąpiel, która relaksuje i uspakaja. 5. Wykonaj zabieg pielęgnacyjny albo kup ulubiony kosmetyk. 6. Pożegnaj wewnętrznego krytyka. Mów do siebie w sposób wspierający, dodający otuchy. Ciągłe samooskarżanie, stałe obwinianie i samokrytycyzm powodują przede wszystkim ból i obniżenie poczucia własnej wartości. 7. Wybaczaj sobie i innym. Wybaczyć, to nie znaczy zapomnieć, ale wyciągnąć wnioski i działać tak, aby trudne emocje nie rządziły naszym życiem. Wybaczenie jest niezwykle ważne, szczególnie dla nas samych 8. Myśl pozytywnie. Dostrzegaj to, co dobre, piękne. Zwracaj uwagę na to, co masz, a nie na to, czego Ci brakuje. 9. Pielęgnuj wdzięczność. Zauważaj to, za co możesz być każdego dnia wdzięczna. Wyrażaj ją, dziękuj tym, dzięki ktorym być może jesteś w tym miejscu, w którym dzisiaj mogłabyś nie być. Może były osoby, których dobre słowo, wiara w Ciebie dodały Ci skrzydeł, a może pomogły podnieść się po życiowym upadku. 10. Sięgaj po dobrą książkę, która przeniesie Cię w inną perspektywę Polecam ulubioną pełną ciepła "Alibi na szczęście", wzruszającą "Altanę" i ponadczasowego "Małego Księcia". 11. Napij się pysznej kawy albo herbaty w ukochanym kubku. Mam ich parę, które otrzymałam od bliskich mi osób. Jeden z motywem Paryża przypomina mi koleżankę, która podarowała mi go parę lat temu i pomimo że nie pracujemy już razem, nie ma dnia, bym o niej dzięki niemu nie myślała. 12. Upiecz coś pysznego. Moim ostatnim odkryciem jest rolada czekoladowa z malinami. Uwierzcie mi, pycha.... 13. Zaplanuj maraton filmowy. Może "Kogel-mogel", "W pogoni za szczęściem", "Pamiętnik" albo "List w butelce". 14. Porozmawiaj z kimś, kogo kochasz, przytul się i powiedz o swoich emocjach. A jeżeli nie masz takiej osoby koło siebie, to przytul swojego czworonożnego przyjaciela. Jeżeli jego też brak, pomyśl o adopcji psa albo kotka ;) 15. Napisz do siebie list jako do swojej najlepszej przyjaciółki. Zastanów się, jak pisze przyjaciółka? Językiem pełnym ciepła i wsparcia. Ona pozwala spojrzeć na każdą sytuację z innej perspektywy. Kochane, pamiętajcie o słowach Sophii Loren "Jeśli kobieta jest szczęśliwa, jest także piękna". Jeżeli masz niskie poczucie wartości lub silnie zakorzenione medialne stereotypy atrakcyjności, masz trudność z samodzielnym odnalezieniem swojego piękna, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, jesteś na życiowym zakręcie - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|