POLECAMY:
0 Comments
POLECAMY:
ZMIENIĘ SIĘTerapia jednego spotkaniaPo weekendzie czeka nas znowu kołowrót codziennych obowiązków, miliony spraw, problemy, o których udało nam się na chwilę zapomnieć. W poniedziałek trzeba będzie rano wstać i stawić czoła światu, który ostatnio pędzi dla wszystkich jak zwariowany. Telefony, maile, praca, dzieci (dla tych z nas, które już je mają), zakupy, spotkania, rachunki do zapłacenia… i tak na okrągło. Czy wyrabiacie się z tym wszystkim? A może listy zadań ciągle są tak samo długie? Co z tego, że coś wykreślimy, odhaczymy a zamiast tego dopisujemy kolejne rzeczy. Jedne z nas się przeciążają i biorą na swoje barki zbyt dużo, inne po prostu „odpuszczają” i nie robią wszystkiego, a tylko to, co jest super pilne i nie cierpiące zwłoki. Są też takie, które spóźniają się ze wszystkim i zawsze. Czy to faktycznie świat, taki jest i nie można nic z nim zrobić, czy może jednak to w nas coś powoduje, że tak się zachowujemy, a świat jest tylko wymówką? Może chcemy pokazać się jako silne i niezwykle potrzebne innym, że się tak przeciążamy? Może chcemy spełniać oczekiwania innych, jesteśmy mało asertywne, a potrzebujemy akceptacji, której same sobie nie dajemy i dlatego bierzemy na siebie więcej, niż jesteśmy w stanie zrobić? Wreszcie może zżera nas stres, czy damy radę, jak wypadniemy, czy zrobimy coś perfekcyjnie i to stres nas paraliżuje, spowalnia? Warto się zastanowić, bo jak pisałyśmy wczoraj w naszym artykule o metamorfozie (zachęcamy – zerknijcie:-) dopiero, gdy uświadomimy sobie problem możemy coś z nim zrobić. I nie zawsze potrzebna jest długotrwała terapia. Czasami możemy porozmawiać z przyjaciółką, a czasami wystarczy jedno spotkanie z psychologiem. To nam wydaje się, że sprawa jest skomplikowana i nierozwiązywalna, a ktoś z zewnątrz może pokazać nam taką perspektywę, która będzie dla nas "oświeceniem". Pomyślcie, czy macie takie problemy, z którymi nie wiecie, co zrobić? POWIĄZANE ARTYKUŁY:
Jak przestać się spóźniać? Metamorfoza JAK PRZESTAĆ SIĘ SPÓŹNIAĆ? - METAMORFOZATerapia jednego spotkania
Magda wiecznie się spóźnia. Nie czuje się z tego powodu zażenowana, winna, nie czuje dyskomfortu. Natomiast denerwują ją reakcje innych, którzy czują się lekceważeni albo traktują ją jako osobę niepoważną, na którą nie można liczyć.
Edyta z niczym się nie wyrabia. Jej grafik pęka w szwach, a zaległości piętrzą się z godziny na godzinę. Jest sfrustrowana i agresywna w relacjach z innymi ludźmi, a ciało odmawia jej posłuszeństwa. Kasia wszystko odkłada na później. Przekłada spotkania w nieskończoność, odwołuje je albo po prostu na nie nie przychodzi. Trzy kobiety. Tak różne, ale podobnie nieumiejące poradzić sobie z problemem, który uwiera każdą z nich jak przysłowiowy kamyk w bucie, raniąc stopę i nie dając o sobie zapomnieć. Wszystkie trzy znalazły się u tego samego terapeuty. Magda napisała maila z zapytaniem, czy możliwa jest jednorazowa konsultacja, Kasia zadzwoniła z prośbą o spotkanie tego samego dnia, obawiając się, że w momencie odroczenia w czasie, już nigdy nie przyjdzie, a Edyta nie uczyniła tego kroku z własnej woli, wysłał ją rehabilitant.
Zastanawialiście się kiedyś, co dzieję się za zamkniętymi drzwiami w gabinecie psychologa? Teraz jako niewidoczny obserwator każdy z nas może towarzyszyć terapeutce, do której zgłosiła się Magda, Edyta i Kasia. Taką niezwykłą możliwość daje nam książka „Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania” Ewy Klepackiej – Gryz. Autorka daje nam szansę nie tylko bycia świadkami terapii Magdy, Edyty, Kasi i pozostałych dwudziestu pięciu bohaterów książki, ale i umożliwia nam wejście we własne spostrzeżenia i przemyślenia jako psychologa, który umiejętnie pomaga ludziom zrozumieć rzeczywiste źródło ich problemów.
Pomimo, iż Magda uważała, że spóźnianie się nie stanowi dla niej problemu, to w jej ciele pojawiało się napięcie, ilekroć musiała wyjść z domu i dotrzeć na miejsce o określonej godzinie. Przed wyjściem chaotycznie biegała po mieszkaniu, próbując obniżyć napięcie, ale tym samym, tracąc poczucie czasu. Kłopot Magdy niósł ze sobą ważny komunikat, pokazał, że musi zmienić dotychczasowy zwyczaj szykowania się do wyjścia w taki sposób, by nie towarzyszyło temu zdenerwowanie. Edyta dzięki terapeucie spojrzała na siebie z dystansem i zobaczyła osobę, która dźwiga na własnych barkach wielki ciężar. Zrozumiała, że większość „musów” sama na siebie nakładała z lęku, by świat nie przestał jej dostrzegać, żeby nikt nie zauważył jej słabości i braku mocy. Kasia zrozumiała, że rzadko myśli o przyszłości i snuje plany. Liczy się dla niej „tu i teraz”, dlatego łatwo bierze na siebie kolejne zobowiązania do zrealizowania „za jakiś czas”. Chcąc spełniać oczekiwania ludzi, zwłaszcza bliskich, nie potrafi odmawiać, nie wierząc w to, co obiecuje.
Ewa Klepacka – Gryz na pierwszej stronie wyjaśnia, że „Pomysł na Terapię Jednego Spotkania (TJS) pojawił się nagle i, jak to zwykle bywa z takimi nagłymi olśnieniami, okazał się strzałem w dziesiątkę (…) Kiedy próbuję znaleźć logiczne uzasadnienie dla tego dość przewrotnego pomysłu w czasach, gdy chodzenie latami na terapię (w myśl zasady: im dłużej, tym lepiej) jest na topie, myślę, że ta idea zrodziła się przede wszystkim z przekonania i wiary, że każdy z nas jest najlepszym autorytetem we własnej sprawie. Nawet superprofesjonalny terapeuta nie odmieni życia pacjenta (jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki), nie wypisze recepty na magiczną tabletkę, nie powie, co robić, żeby odnaleźć szczęście, miłość czy rodzinny skarb ukryty w najmniej spodziewanym miejscu, a przede wszystkim nie odgadnie, kierowany tajemniczymi supermocami ani też nie wywróży z fusów, na czym tak naprawdę polega jego problem (…)”
Z doświadczenia zawodowego wiem, że zwykle na jednym spotkaniu z psychologiem się nie kończy. Zresztą autorka książki sama pisze: „nie mam zamiaru ani też nie daję sobie prawa, by deprecjonować zalety klasycznej terapii, sama mam pacjentów przychodzących na sesje regularnie.” Ewa Klepacka – Gryz dostrzega, podobnie jak i ja, sens w jednorazowych sesjach. „Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania” napisana jest w lekki i przystępny sposób. Jestem przekonana, że każdy z nas w którymś z rozdziałów odnajdzie w większym lub mniejszym wymiarze samego siebie i wraz z bohaterem będzie mógł zmierzyć się z pytaniami stawianymi w książce i być może dostrzeże źródło swoich problemów. Ludzie, których spotkała autorka na swojej drodze zawodowej, a których poznajemy na łamach książki borykali się między innymi z nieśmiałością, życiem w iluzji, nadopiekuńczością, przemęczeniem, życiem po zdradzie. Każdy z nich dzięki psychologowi zmierzył się z samym sobą i stanął w prawdzie, by pozbyć się „kamyczka z buta”, który odbierał radość życia, a czasami był przyczyną wielu problemów w relacjach z innymi. Niewątpliwym atutem książki jest zakończenie każdego rozdziału - który jest terapią jednego z bohaterów - wskazówkami nazwanymi przez autorkę autoterapią. W przyszłym tygodniu w czwartek przedstawimy "Autoterapię dla spóźnialskich”, którzy podobnie jak Magda nie przychodzą na czas. W innych rozdziałach "Metamorfozy, czyli terapii jednego spotkania" można znaleźć wskazówki między innymi dla osób, dla których doba jest za krótka, dla wkurzających się bez powodu, dla tych, którzy nie czują radości, dla żyjących w pojedynkę, dla tych, którzy nie mogą powstrzymać natrętnych myśli, dla nieśmiałych, dla przemęczonych, dla związków z depresją w tle i wielu innych. Książka Ewy Klepackiej - Gryz pozwala uwierzyć, że nasze problemy wcale nie muszą być tak trudne do rozwiązania jak nam się z pozoru wydaje. Czasem może wystarczyć tylko jedna wizyta u mądrego i doświadczonego psychologa, żeby nasza motywacja do zmiany faktycznie spowodowała metamorfozę w naszym życiu.
|
NOWOŚĆ!
Ewa Klepacka - Gryz
"Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania. Czuję, myślę, zmieniam." Wydawnictwo Zwierciadło Premiera: 11 września 2019 |
ŚWIATA POZA NIĄ NIE WIDZIAŁEM...
Uzależnienie od alkoholu
Wojtek sącząc sok, ze smutkiem patrzył na przyjaciela. Sam sobie się dziwił, że coś w nim pękło. Nie dawał już rady. Silny mężczyzna też ma granice wytrzymałości. „Kochałem ją. Świata poza nią nie widziałem…”
Kinga urodziła się w siódmym miesiącu. Z racji swojego wcześniactwa i zagrożenia życia przez okres dzieciństwa była trzymana pod „parasolem ochronnym”. Była maleńka i rodzice na nią chuchali, by tylko przeżyła. Przeżyła, ale przez kolejne lata jej życia była traktowana w sposób szczególny. Postępowali z nią jak z lalką z porcelany. Wyręczali na każdym kroku, nadskakiwali, chronili. W wieku nastu lat było za późno, by wprowadzać zasady wychowawcze, stawiać granice. Oni niczego nie potrafili od niej wyegzekwować. Była uparta. Robiła im na przekór, wyczuwając doskonale ich brak konsekwencji.
W szkole nauczyciele zauważyli, ze dziewczynka za wszelka cenę chce zwrócić na siebie uwagę. Ubierała się w wyzywający sposób. Nie pomagały kary, prośby, groźby. Rodzice byli bezsilni. Kinga bardzo emocjonalnie reagowała na niepowodzenia, nie potrafiła trzymać na wodzy emocji. A przy tym robiła wszystko, by zwrócić na siebie uwagę i zaimponować, niestety w negatywny sposób swoim rówieśnikom.
Kinga urodziła się w siódmym miesiącu. Z racji swojego wcześniactwa i zagrożenia życia przez okres dzieciństwa była trzymana pod „parasolem ochronnym”. Była maleńka i rodzice na nią chuchali, by tylko przeżyła. Przeżyła, ale przez kolejne lata jej życia była traktowana w sposób szczególny. Postępowali z nią jak z lalką z porcelany. Wyręczali na każdym kroku, nadskakiwali, chronili. W wieku nastu lat było za późno, by wprowadzać zasady wychowawcze, stawiać granice. Oni niczego nie potrafili od niej wyegzekwować. Była uparta. Robiła im na przekór, wyczuwając doskonale ich brak konsekwencji.
W szkole nauczyciele zauważyli, ze dziewczynka za wszelka cenę chce zwrócić na siebie uwagę. Ubierała się w wyzywający sposób. Nie pomagały kary, prośby, groźby. Rodzice byli bezsilni. Kinga bardzo emocjonalnie reagowała na niepowodzenia, nie potrafiła trzymać na wodzy emocji. A przy tym robiła wszystko, by zwrócić na siebie uwagę i zaimponować, niestety w negatywny sposób swoim rówieśnikom.
Taki liberalny styl wychowania, pozbawiony granic spowodował u Kingi brak poczucia bezpieczeństwa, brakowało jej poczucia własnej wartości, była nieodporna na stres i sytuacje trudne. W szkole była spłoszonym stworzonkiem, sfrustrowanym, szukającym oparcia i akceptacji w otoczeniu. Nie wierzyła w siebie, dlatego nieudolnie próbowała zwrócić na siebie uwagę.
Wojtka poznała przez kolegę z klasy. To było jak uderzenie pioruna. Nie wierzyła, że taki facet może na nią zwrócić uwagę. Nie mogła śnić o tym w najpiękniejszym śnie. Grała, ale do gry była przyzwyczajona. Próbowała stać się subtelną, grzeczną dziewczyną. Wojtek był starszy, czuła w nim siłę i oparcie, którego tak bardzo jej brakowało.
„Przed ślubem dwa razy zauważyłem, że nadużywa alkoholu. Była najpierw wesoła, a następnie się awanturowała. Były rozmowy. Zagroziłem, że odejdę, ale nie potrafiłem. Tłumaczyłem sobie, że może ślub, emocje… Miesiąc po ślubie zaczęła wychodzić na spotkania z koleżankami i przychodziła pijana. Potem upijała się w domu, podczas mojej nieobecności. Prośby, błagania nie były dla niej istotne. Kiedy zamykałem drzwi, potrafiła uciekać przez balkon i wracała nad ranem. Szukałem jej całe noce."
Dziecko wychowane w takim domu jak Kingi w dorosłym życiu narażone jest na negatywny wpływ otoczenia, gdyż za wszelką cenę stara się zyskać aprobatę innych, nie zawsze wartościowych ludzi i jest predysponowane do uzależnienia się na przykład od alkoholu. Przekonanie bowiem o autonomicznej wartości własnej osoby i oczekiwanie jego potwierdzenia ze strony innych ludzi i od samego siebie jest fundamentalną potrzebą człowieka.
Wojtka poznała przez kolegę z klasy. To było jak uderzenie pioruna. Nie wierzyła, że taki facet może na nią zwrócić uwagę. Nie mogła śnić o tym w najpiękniejszym śnie. Grała, ale do gry była przyzwyczajona. Próbowała stać się subtelną, grzeczną dziewczyną. Wojtek był starszy, czuła w nim siłę i oparcie, którego tak bardzo jej brakowało.
„Przed ślubem dwa razy zauważyłem, że nadużywa alkoholu. Była najpierw wesoła, a następnie się awanturowała. Były rozmowy. Zagroziłem, że odejdę, ale nie potrafiłem. Tłumaczyłem sobie, że może ślub, emocje… Miesiąc po ślubie zaczęła wychodzić na spotkania z koleżankami i przychodziła pijana. Potem upijała się w domu, podczas mojej nieobecności. Prośby, błagania nie były dla niej istotne. Kiedy zamykałem drzwi, potrafiła uciekać przez balkon i wracała nad ranem. Szukałem jej całe noce."
Dziecko wychowane w takim domu jak Kingi w dorosłym życiu narażone jest na negatywny wpływ otoczenia, gdyż za wszelką cenę stara się zyskać aprobatę innych, nie zawsze wartościowych ludzi i jest predysponowane do uzależnienia się na przykład od alkoholu. Przekonanie bowiem o autonomicznej wartości własnej osoby i oczekiwanie jego potwierdzenia ze strony innych ludzi i od samego siebie jest fundamentalną potrzebą człowieka.
Kindze brakowało wiary w swoje możliwości, podporządkowywała się i była zależna od opinii innych. Jej obraz samej siebie, w którym była duża rozbieżność między ja realnym a ja idealnym były typowe dla osób uzależnionych. Ludzie ci różnią się od osób zdrowych między innymi tym, iż wątpią w swoje możliwości i czują się mniej kompetentni w kontaktach interpersonalnych.
Kinga, która początkowo piła, by zrobić dobre wrażenie, powoli zaczęła tracić wewnętrzną wolność, gdyż do normalnego funkcjonowania zaczęło brakować jej alkoholu. Była sfrustrowana, gdy nie mogła się napić. Powoli traciła kontrolę, nie zdając sobie sprawy z wagi problemu. Zaprzeczała, iż nie jest alkoholiczką. Jest to postawa typowa dla osób pijących. Wszyscy wokół widzą ich problem, natomiast oni sami uważają, iż mają nad swoim życiem pełną kontrolę. Nie dostrzegają, iż podporządkowują się alkoholowi, który staje się panem ich życia, który sprawia, iż ich myśli krążą wokół jednego problemu - co zrobić, aby się napić.
„Gdyby Kinga nie piła, nie byłoby problemów. Jak była trzeźwa, nie była złym człowiekiem, była dobra. Jak wypiła, to była nie ta sama osoba, którą znałem i kochałem. Pod wpływem alkoholu stawała się człowiekiem śmiałym, bez zahamowań, kłamliwym, impulsywnym, a nawet agresywnym. Zaczęła wyrzucać mnie z domu nocą, kiedy byłem już w piżamie."
Kingę charakteryzowała labilność emocjonalna, nieprzystosowanie i chęć zwracania na siebie uwagi. Można powiedzieć, że nastąpił efekt „błędnego koła.” Alkohol w pewnym sensie był lekarstwem na frustrację wynikającą z niezaspokojonej potrzeby własnej wartości, znaczenia. Pijąc, zaczęła stawać się człowiekiem, który traci szacunek, akceptację i miłość w oczach ludzi znaczących, a tym samym siebie zaczęła postrzegać w sposób negatywny. Nie czując się z tym dobrze, popadała w nastroje depresyjne, a to z kolei zrodziło w niej kolejne frustracje, na które najlepszym w jej rozumieniu lekarstwem było picie. Alkohol stał się sposobem na życie, a wyjść z tej spirali nie było łatwo. Pomimo wielkiej miłości Wojtka.
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Kinga, która początkowo piła, by zrobić dobre wrażenie, powoli zaczęła tracić wewnętrzną wolność, gdyż do normalnego funkcjonowania zaczęło brakować jej alkoholu. Była sfrustrowana, gdy nie mogła się napić. Powoli traciła kontrolę, nie zdając sobie sprawy z wagi problemu. Zaprzeczała, iż nie jest alkoholiczką. Jest to postawa typowa dla osób pijących. Wszyscy wokół widzą ich problem, natomiast oni sami uważają, iż mają nad swoim życiem pełną kontrolę. Nie dostrzegają, iż podporządkowują się alkoholowi, który staje się panem ich życia, który sprawia, iż ich myśli krążą wokół jednego problemu - co zrobić, aby się napić.
„Gdyby Kinga nie piła, nie byłoby problemów. Jak była trzeźwa, nie była złym człowiekiem, była dobra. Jak wypiła, to była nie ta sama osoba, którą znałem i kochałem. Pod wpływem alkoholu stawała się człowiekiem śmiałym, bez zahamowań, kłamliwym, impulsywnym, a nawet agresywnym. Zaczęła wyrzucać mnie z domu nocą, kiedy byłem już w piżamie."
Kingę charakteryzowała labilność emocjonalna, nieprzystosowanie i chęć zwracania na siebie uwagi. Można powiedzieć, że nastąpił efekt „błędnego koła.” Alkohol w pewnym sensie był lekarstwem na frustrację wynikającą z niezaspokojonej potrzeby własnej wartości, znaczenia. Pijąc, zaczęła stawać się człowiekiem, który traci szacunek, akceptację i miłość w oczach ludzi znaczących, a tym samym siebie zaczęła postrzegać w sposób negatywny. Nie czując się z tym dobrze, popadała w nastroje depresyjne, a to z kolei zrodziło w niej kolejne frustracje, na które najlepszym w jej rozumieniu lekarstwem było picie. Alkohol stał się sposobem na życie, a wyjść z tej spirali nie było łatwo. Pomimo wielkiej miłości Wojtka.
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
UWODZICIELKA
Wpływ relacji z dzieciństwa na związki. Histeryczka i rycerz
„Dnia bym nie wytrzymał z taką babą!” - Igor najwyraźniej był zdegustowany postawą Kamili. Parę godzin spędzonych w towarzystwie znajomych spowodowało, iż nie pierwszy raz docenił swoją żonę. „Widziałaś, jak łypała okiem na tego kelnera. Chora kobieta. A ten głupi Staszek tańczy, jak ona mu zagra. Koszmar!” Karolina nic nie powiedziała. Była niezwykła osobą. Każdego zawsze starała się tłumaczyć. Wszystkich próbowała zrozumieć. To dzisiejsze spotkanie też było wynikiem jej wyjątkowej empatii. Kamila nalegała, a Karolina nie chciała, by czuła się odepchnięta, tym bardziej, że zdawała sobie sprawę, iż znajomi z roku na rok odsuwali się od tej „dziwnej” - jak określali - pary.
Są mężczyźni tańczący wokół swoich pań, których wymagania i roszczenia rosną z dnia na dzień. Wpatrzeni w te, których z kolei wzrok podąża za innymi mężczyznami. Biegający z zakupami, gotujący obiadki, przynoszący kwiaty, zarabiający na pierścionki z brylantem. A one… krytykujące ich, ośmieszające w towarzystwie.
Dlaczego kobiety pokroju Kamili zachowują się w ten sposób? Otóż, te złośliwości, docinki i pogarda to przeniesienie własnej frustracji, swojego niskiego poczucia wartości przez osoby o osobowości histerycznej na partnera, którego z premedytacją poniżają. Najczęściej to zachowanie jest konsekwencja tego, co zadziało się w dzieciństwie tych kobiet. Osoby bowiem, które w domu rodzinnym nie doświadczyły ciepła i miłości, które czuły, że nic nie są warte, mogą szukać partnerów, którzy są dla nich otwarci, empatyczni, gotowi do poświęceń. Gdy ci otwierają swoje serca, są poniżani, krytykowani, wyzywani od nieudaczników, gdyż histeryk chce, by poczuli się tak, jak oni w dzieciństwie.
Są mężczyźni tańczący wokół swoich pań, których wymagania i roszczenia rosną z dnia na dzień. Wpatrzeni w te, których z kolei wzrok podąża za innymi mężczyznami. Biegający z zakupami, gotujący obiadki, przynoszący kwiaty, zarabiający na pierścionki z brylantem. A one… krytykujące ich, ośmieszające w towarzystwie.
Dlaczego kobiety pokroju Kamili zachowują się w ten sposób? Otóż, te złośliwości, docinki i pogarda to przeniesienie własnej frustracji, swojego niskiego poczucia wartości przez osoby o osobowości histerycznej na partnera, którego z premedytacją poniżają. Najczęściej to zachowanie jest konsekwencja tego, co zadziało się w dzieciństwie tych kobiet. Osoby bowiem, które w domu rodzinnym nie doświadczyły ciepła i miłości, które czuły, że nic nie są warte, mogą szukać partnerów, którzy są dla nich otwarci, empatyczni, gotowi do poświęceń. Gdy ci otwierają swoje serca, są poniżani, krytykowani, wyzywani od nieudaczników, gdyż histeryk chce, by poczuli się tak, jak oni w dzieciństwie.
Kobiety o osobowości histerycznej są dominujące, nadmiernie emocjonalne, a ich głównym celem jest bycie w centrum zainteresowania. W stosunku do mężczyzn są uwodzicielskie i prowokujące, nieustannie dbają o własny wygląd i używają go jako środka, za pomocą którego starają się zwrócić na siebie uwagę. W sposób teatralny i przesadzony wyrażają swe emocje, są bardzo podatne na sugestię, na przykład łatwo poddają się wpływom innych ludzi lub sytuacji.
Jak takie związki mogą istnieć? Dlaczego mężczyznom takim jak Staszek brakuje odwagi, by przeciwstawić się kaprysom histeryczek? Czy poniżani, wyśmiewani mężczyźni nie mają siły, by odejść? Co trzyma ich przy tych, z którymi inni dnia by nie wytrzymali?
Wielu mężczyźni podobnych do Staszka w dzieciństwie było uwielbianych przez swoje matki, które były wpatrzone w synów i rozpieszczały ich do czasu dojrzewania. Matka Staszka widziała w nim ósmy cud świata, póki na świat nie przyszła mała księżniczka - siostrzyczka chłopca o czternaście lat od niego młodsza. Swoją miłość matka przelała na córkę, odtrącając pryszczatego nastolatka, jak go wówczas zaczęła nazywać. Staszek wchodząc w dorosłe życie, poszukiwał partnerki, o której względy mógł walczyć. Chciał swoje potrzeby przelać z matki na kobietę swojego życia. Staszek nie przez przypadek wybrał Kamilę, kobietę, którą trzeba było zdobywać, która nim gardziła, pomiatała, a on udowadniał, że zrobi wszystko, by zasłużyć na jej uczucie.
*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Jak takie związki mogą istnieć? Dlaczego mężczyznom takim jak Staszek brakuje odwagi, by przeciwstawić się kaprysom histeryczek? Czy poniżani, wyśmiewani mężczyźni nie mają siły, by odejść? Co trzyma ich przy tych, z którymi inni dnia by nie wytrzymali?
Wielu mężczyźni podobnych do Staszka w dzieciństwie było uwielbianych przez swoje matki, które były wpatrzone w synów i rozpieszczały ich do czasu dojrzewania. Matka Staszka widziała w nim ósmy cud świata, póki na świat nie przyszła mała księżniczka - siostrzyczka chłopca o czternaście lat od niego młodsza. Swoją miłość matka przelała na córkę, odtrącając pryszczatego nastolatka, jak go wówczas zaczęła nazywać. Staszek wchodząc w dorosłe życie, poszukiwał partnerki, o której względy mógł walczyć. Chciał swoje potrzeby przelać z matki na kobietę swojego życia. Staszek nie przez przypadek wybrał Kamilę, kobietę, którą trzeba było zdobywać, która nim gardziła, pomiatała, a on udowadniał, że zrobi wszystko, by zasłużyć na jej uczucie.
*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
TO JEST PROSTE
Recepta na sukces
Co odróżnia ludzi sukcesu od reszty? To nie jest szczęście. Ani nic tak wyjątkowego, że potrafią to tylko nieliczni. 11 nawyków ludzi sukcesu* może praktykować każdy z nas, albo – może powinniśmy powiedzieć – ci z nas, którzy chcą to robić.
1. Mów do siebie.
Każdego dnia. Wielcy ludzie sukcesu przypominają sobie, jak są świetni, jak skuteczni, mądrzy, jak są niesamowici. Robią to codziennie.
Jest to fantastyczne ćwiczenie dla mózgu. Twój mózg nie ma pojęcia, jak niesamowity jesteś. Trzeba mu to powiedzieć i w końcu uwierzy w to, tak jak i Ty.
2. Rozmawiaj z ludźmi sukcesu.
3. Myśl tylko pozytywnie.
Trudne, ale można to zrobić. Ludzie sukcesu nie patrzą na sprawy negatywnie, nie ważne jak duże są to wyzwania, czy rozczarowania. Postrzegają rzeczy w pozytywnym świetle, skupiając się tylko na pozytywach.
4. Planuj, planuj i jeszcze raz planuj.
Ludzie sukcesu mają kalendarze, w których naprawdę mają zapisane wszystkie sprawy na każdy dzień tygodnia (nie wyłączając weekendów). Zdecyduj, co musisz zrobić i zapisz to na dany dzień. Zanotuj zadania i terminy tak samo jakbyś notował wizyty u lekarza.
5. Trzymaj się harmonogramu.
Rób plan i wypełniaj wszystkie przedziały czasowe, w każdym wpisz tylko jedną rzecz do zrobienia.
Np. masz zaplanowany czas w poniedziałek 3-ego o godz. 14.00 na wykonywanie telefonu do klienta. Trzymaj się tego! Zadzwoń. To ważne. Tak jak nie przegapiłbyś wizyty u lekarza, nie przegap tego, co sobie zaplanowałeś. Twój sukces jest tak samo ważny jak zdrowie.
6. Sprawdzaj na bieżąco
Łatwo jest mieć wielkie marzenia i cele, ale trzeba sprawdzać, czy można je osiągnąć, w jaki sposób można to zrobić i co jest potrzebne, aby to zrobić?
Codziennie wszystko się zmienia. Bądź na bieżąco z najnowszymi trendami, jak robią to inni, czego i jak można się od nich nauczyć.
7. Jeśli plan zawiedzie, zaplanuj porażkę.
Musisz mieć plan lub co najmniej pomysł, co chcesz zrobić oraz określić etapy, jakie są potrzebne, aby to osiągnąć. Sporządź plan i sprawdzić, czy jest to realny i czy jest też właściwy dla Ciebie.
8. Relaksuj się.
Ludzie sukcesu znajdują czas, aby „odłączyć się” od stresu i codziennej harówki. Jest to coś, co każdy powinien zrobić codziennie: oczyścić umysł, zrelaksować się i zregenerować siły.
9. Ćwicz.
Utrzymywanie dobrej kondycji fizycznej i bycie zdrowym jest również bardzo ważne, aby być człowiekiem sukcesu. Zapytacie jak jogging lub pompki mogą sprawić, że odniosę sukces?
To nie tylko trening Twojego ciała, ale także Twojego mózgu i nastroju. I nie tylko to. Cała dodatkowa energia, jaką zyskasz dzięki ćwiczeniom może być wykorzystana do dalszej pracy, kreowania nowych pomysłów i do bycia szczęśliwszym.
10. Prowadź pamiętnik – dziennik wydarzeń.
Z jakiegoś powodu wielu z nas ma trudności z prowadzeniem pamiętnika, ale to jest ważne.
Spisuj swój dzień:
11. Uwierz w siebie.
Ludzie sukcesu nie mają wątpliwości, że wiara, którą mają, doprowadzi ich do sukcesu.
Widzisz jak to jest proste? Każdy może to zrobić. Miej trochę wiary, zasmakuj sukcesu, wierz w siebie i nie daj się powstrzymać. Nigdy nie pozwól, by cokolwiek stanęło na drodze do Twojego sukcesu. Masz w sobie siłę!
*za guidedmind.com
1. Mów do siebie.
Każdego dnia. Wielcy ludzie sukcesu przypominają sobie, jak są świetni, jak skuteczni, mądrzy, jak są niesamowici. Robią to codziennie.
Jest to fantastyczne ćwiczenie dla mózgu. Twój mózg nie ma pojęcia, jak niesamowity jesteś. Trzeba mu to powiedzieć i w końcu uwierzy w to, tak jak i Ty.
2. Rozmawiaj z ludźmi sukcesu.
- Co zrobili, aby dostać się do miejsca, gdzie są dzisiaj?
- Jakie są porady i wskazówki, rzeczy, których można się od nich nauczyć?
3. Myśl tylko pozytywnie.
Trudne, ale można to zrobić. Ludzie sukcesu nie patrzą na sprawy negatywnie, nie ważne jak duże są to wyzwania, czy rozczarowania. Postrzegają rzeczy w pozytywnym świetle, skupiając się tylko na pozytywach.
4. Planuj, planuj i jeszcze raz planuj.
Ludzie sukcesu mają kalendarze, w których naprawdę mają zapisane wszystkie sprawy na każdy dzień tygodnia (nie wyłączając weekendów). Zdecyduj, co musisz zrobić i zapisz to na dany dzień. Zanotuj zadania i terminy tak samo jakbyś notował wizyty u lekarza.
5. Trzymaj się harmonogramu.
Rób plan i wypełniaj wszystkie przedziały czasowe, w każdym wpisz tylko jedną rzecz do zrobienia.
Np. masz zaplanowany czas w poniedziałek 3-ego o godz. 14.00 na wykonywanie telefonu do klienta. Trzymaj się tego! Zadzwoń. To ważne. Tak jak nie przegapiłbyś wizyty u lekarza, nie przegap tego, co sobie zaplanowałeś. Twój sukces jest tak samo ważny jak zdrowie.
6. Sprawdzaj na bieżąco
Łatwo jest mieć wielkie marzenia i cele, ale trzeba sprawdzać, czy można je osiągnąć, w jaki sposób można to zrobić i co jest potrzebne, aby to zrobić?
Codziennie wszystko się zmienia. Bądź na bieżąco z najnowszymi trendami, jak robią to inni, czego i jak można się od nich nauczyć.
7. Jeśli plan zawiedzie, zaplanuj porażkę.
Musisz mieć plan lub co najmniej pomysł, co chcesz zrobić oraz określić etapy, jakie są potrzebne, aby to osiągnąć. Sporządź plan i sprawdzić, czy jest to realny i czy jest też właściwy dla Ciebie.
8. Relaksuj się.
Ludzie sukcesu znajdują czas, aby „odłączyć się” od stresu i codziennej harówki. Jest to coś, co każdy powinien zrobić codziennie: oczyścić umysł, zrelaksować się i zregenerować siły.
9. Ćwicz.
Utrzymywanie dobrej kondycji fizycznej i bycie zdrowym jest również bardzo ważne, aby być człowiekiem sukcesu. Zapytacie jak jogging lub pompki mogą sprawić, że odniosę sukces?
To nie tylko trening Twojego ciała, ale także Twojego mózgu i nastroju. I nie tylko to. Cała dodatkowa energia, jaką zyskasz dzięki ćwiczeniom może być wykorzystana do dalszej pracy, kreowania nowych pomysłów i do bycia szczęśliwszym.
10. Prowadź pamiętnik – dziennik wydarzeń.
Z jakiegoś powodu wielu z nas ma trudności z prowadzeniem pamiętnika, ale to jest ważne.
Spisuj swój dzień:
- jak było?
- czy było dobrze, czy źle, czy wręcz beznadziejnie?
11. Uwierz w siebie.
Ludzie sukcesu nie mają wątpliwości, że wiara, którą mają, doprowadzi ich do sukcesu.
- Są bardzo zdeterminowani, aby odnieść sukces i przypominają to sobie codziennie.
- Mają wiarę i zaufanie do siebie.
Widzisz jak to jest proste? Każdy może to zrobić. Miej trochę wiary, zasmakuj sukcesu, wierz w siebie i nie daj się powstrzymać. Nigdy nie pozwól, by cokolwiek stanęło na drodze do Twojego sukcesu. Masz w sobie siłę!
*za guidedmind.com
JEST JESZCZE SZANSA...
Komunikacja. Relacje interpersonalne. Samoświadomość
Czasami ważniejsze stają się dla nas te słowa, których nie powiedzieliśmy w życiu, niż te, które padły. Czy pamiętacie takie zdarzenia, w których żałujecie, że z różnych względów - braku odwagi, lęku, niesprzyjających okoliczności, braku czasu - nie powiedzieliście czegoś, co teraz z perspektywy czasu wydaje się Wam ważne?
20 rzeczy, których nie powiedzieliście i będziecie żałować przed śmiercią:
A jakie są słowa, których Wy nie wypowiedzieliście w porę i teraz żałujcie? Czy mogły zmienić Wasze życie? Czy jest jeszcze szansa, aby je wypowiedzieć?
Inspiracja: artykuł „Those Top 37 Things You’ll Regret When You’re Old”
20 rzeczy, których nie powiedzieliście i będziecie żałować przed śmiercią:
- Dam radę – gdy baliście się zrobić jakąś ważną rzecz
- Zwalniam się – żeby rzucić okropną pracę
- Kocham Cię – gdy obleciał Was strach przed wypowiedzeniem tych słów
- Posłucham Cię – gdy rodzice chcieli Wam dawać rady
- Nie zważam na to - aby nie przywiązywać zbyt dużej wagi do opinii innych ludzi na Wasz temat
- Dość – gdy pracowaliście zbyt dużo
- Powiedz mi – aby zapytać dziadków o coś ważnego przed ich śmiercią
- Odchodzę – aby zerwać toksyczną relację
- Dokończę to – gdy przerwaliście robienie rzeczy, na której naprawdę Wam zależało
- Pojadę – żeby pojechać w daleką podróż, gdy nadarzyła się taka sytuacja
- Nauczę się – aby nauczyć się języka obcego
- Będę ćwiczyć – żeby aktywność fizyczną postawić na pierwszym miejscu
- Jestem piękna/piękny – by uświadomić sobie jak piękni jesteście
- Jest wspaniale – aby zatrzymać się wystarczająco długo i docenić wspaniałe chwile
- Zaryzykuję – gdy baliście się podjąć jakieś ryzyko (szczególnie w miłości)
- Pobawię się z Tobą – by poświęcić dzieciom swój czas wtedy, gdy tego chciały i potrzebowały
- Nie przejmuję się – aby nie przejmować się wszystkim za bardzo
- Będę z Tobą – by spędzać więcej czasu z ukochaną osobą
- Wystąpię – aby odważyć się i wystąpić przez publicznością i pokazać swój talent
- Dziękuję – by wyrazić wdzięczność.
A jakie są słowa, których Wy nie wypowiedzieliście w porę i teraz żałujcie? Czy mogły zmienić Wasze życie? Czy jest jeszcze szansa, aby je wypowiedzieć?
Inspiracja: artykuł „Those Top 37 Things You’ll Regret When You’re Old”
KOCHAM CIĘ, ŻYCIE!
Wpływ wiarygodności. Lęk przed śmiercią
Pogoda była okropna. Niebo czarne od chmur, deszcz zacinał, wiatr wiał tak, że nie można było otworzyć parasola, aby ochronić się przed kroplami zacinającego deszczu. Do tego zimno. „I psa z domu w taką pogodę nie wygonisz” – mówimy tak czasami. I to był właśnie jeden z takich okropnych listopadowych dni. Wtedy w osiedlowym sklepiku spotkałam Gosię – naszą sąsiadkę. Wyszłyśmy razem na ten świat ogarnięty wichurą i rozpoczynającą się burzą. Gosia otworzyła drzwi, zrobiła pierwszy krok i z lekkim uśmiechem powiedziała bardzo wiarygodnie i przekonywająco ”Życie jest piękne!”. Nie ukrywam w pierwszym momencie zszokowało mnie to. Sprzeczność między otaczającym nas światem a opinią Gosi była drastyczna. Ale co ważne, a czego jeszcze nie powiedziałam: Gosia na głowie – jak się domyślam bezwłosej – miała rodzaj chusty, turbana. Chorowała na nowotwór. Miała przerzuty i trójkę dość małych dzieci w domu.
Stałam przez moment nie wiedząc, co powiedzieć. Bo jak naprawdę można to skomentować? Dla mnie to był kolejny pracowity dzień, w kołowrocie obowiązków, zabiegania i kiepską pogodą, od której wszystkiego się odechciewało. A przede mną stała wychudzona kobieta, bez makijażu, z chustą na głowie, z dość radosnym – jak na okoliczności – wyrazem twarzy, która na pewno bardzo chciała żyć i miała dla kogo. Wszystko, co powiedziałabym wydawało mi się nie na miejscu. W końcu nie odniosłam się do jej słów, choć mocno mnie dotknęły.Przeszłyśmy kawałek rozmawiając o jakichś mało istotnych sprawach. Cały dzień robiąc wszystkie zaplanowane rzeczy z listy, pamiętałam jej słowa „Życie jest piękne”. Normalnie narzekałabym, realizując połowę spraw, przy drugiej połowie - byłabym zdenerwowana, albo nieco wściekła. No i do tego nastrój psułaby mi ta paskudna pogoda. Tego dnia było jednak inaczej. Zaczęłam dopatrywać się w tych prozaicznych (nie ukrywajmy: czasami monotonnych i meczących) codziennych czynnościach – właśnie tego piękna. Zaczęłam myśleć inaczej.
Dlaczego to spotkanie i słowa Gosi wywarły na mnie tak duży wpływ? Oczywiście po pierwsze usłyszałam je tak wyraźnie na zasadzie kontrastu, dysonansu – zupełnie nie pasowały do okoliczności i były sprzeczne z moim nastrojem tego dnia spowodowanym pogodą. Po drugie uznałam pewnie Gosię za osobę niezwykle wiarygodną, swego rodzaju „eksperta życia”. Gdybym nie znała jej historii, nie wiedziała o jej chorobie i byłaby to nieznajoma – pomyślałabym pewnie, że to ktoś delikatnie mówiąc „dziwny”. Natomiast ktoś, kto może utracić życie (choć dzielnie i z całych sił o nie walczy) – wydał mi się wiarygodną osobą do mówienia właśnie o życiu. Taki ktoś „wie”, zmieniają się mu priotytety, wie, co naprawdę jest ważne. Zaczynają naprawdę cenić życie, dopiero wtedy, gdy mogą je stracić.
Stałam przez moment nie wiedząc, co powiedzieć. Bo jak naprawdę można to skomentować? Dla mnie to był kolejny pracowity dzień, w kołowrocie obowiązków, zabiegania i kiepską pogodą, od której wszystkiego się odechciewało. A przede mną stała wychudzona kobieta, bez makijażu, z chustą na głowie, z dość radosnym – jak na okoliczności – wyrazem twarzy, która na pewno bardzo chciała żyć i miała dla kogo. Wszystko, co powiedziałabym wydawało mi się nie na miejscu. W końcu nie odniosłam się do jej słów, choć mocno mnie dotknęły.Przeszłyśmy kawałek rozmawiając o jakichś mało istotnych sprawach. Cały dzień robiąc wszystkie zaplanowane rzeczy z listy, pamiętałam jej słowa „Życie jest piękne”. Normalnie narzekałabym, realizując połowę spraw, przy drugiej połowie - byłabym zdenerwowana, albo nieco wściekła. No i do tego nastrój psułaby mi ta paskudna pogoda. Tego dnia było jednak inaczej. Zaczęłam dopatrywać się w tych prozaicznych (nie ukrywajmy: czasami monotonnych i meczących) codziennych czynnościach – właśnie tego piękna. Zaczęłam myśleć inaczej.
Dlaczego to spotkanie i słowa Gosi wywarły na mnie tak duży wpływ? Oczywiście po pierwsze usłyszałam je tak wyraźnie na zasadzie kontrastu, dysonansu – zupełnie nie pasowały do okoliczności i były sprzeczne z moim nastrojem tego dnia spowodowanym pogodą. Po drugie uznałam pewnie Gosię za osobę niezwykle wiarygodną, swego rodzaju „eksperta życia”. Gdybym nie znała jej historii, nie wiedziała o jej chorobie i byłaby to nieznajoma – pomyślałabym pewnie, że to ktoś delikatnie mówiąc „dziwny”. Natomiast ktoś, kto może utracić życie (choć dzielnie i z całych sił o nie walczy) – wydał mi się wiarygodną osobą do mówienia właśnie o życiu. Taki ktoś „wie”, zmieniają się mu priotytety, wie, co naprawdę jest ważne. Zaczynają naprawdę cenić życie, dopiero wtedy, gdy mogą je stracić.
Wiarygodność jest jednym z czynników, które silnie wpływają na zmianę naszych poglądów. Jak pisze Aronson: „Na nasze opinie mają wpływ osoby, które znają się na rzeczy i są godne zaufania”.* Gosia z pewnością taka była, miała jeszcze jedną cechę, która zwiększała jej wiarygodność: nie starała się wpłynąć na moje opinie. Zupełnie naturalnie podzieliła się myślą, jaka akurat w tym momencie przyszła je do głowy. Nie chciała nic osiągnąć, zmienić mnie. Udało się jej to zupełnie niezamierzenie.
Naukowcy na podstawie wielu eksperymentów określili, że „gdy wiarygodność nadawcy jest duża, wówczas im większa rozbieżność między głoszonym przezeń poglądem a poglądami innych ludzi, w tym większym stopniu audytorium zmieni swe stanowisko; z drugiej strony, gdy wiarygodność nadawcy jest wątpliwa lub niewielka, największą zmianę opinii wywołuje umiarkowaną rozbieżność poglądów”. *
Wracając do Gosi, warto zastanowić się, czy tylko osoby, które dzięki swoim doświadczeniom potrafią rzeczywiście prawdziwie docenić życie a my zmagający się z codziennością być może nie? Może ulegamy czasami regule „odwróconej niedostępności”? Reguła ta mówi, że jeśli coś jest powszechne, dostępne codziennie i bez ograniczeń (w tym wypadku nasze życie) – traci dla nas wartość, nie wydaje się nam cenne i tak atrakcyjne. Zapominamy w kołowrocie codzienności, że „Życie jest piękne!”
Ktoś może zapytać, czy czasami Gosia wpłynęła na mnie nie poprzez swoją wiarygodność, ale przez wzbudzenie we mnie lęku przed śmiercią? Według wielu autorów, lęk przed śmiercią (tanatyczny) dominuje nad wszystkimi innymi lękami, mimo iż nie działa tak bezpośrednio jak one. Nasze lęki także wywierają na nas wpływ.
A co Wy zrobilibyście, gdybyście teraz dowiedzieli się, że zostały Wam jeszcze tylko 3 miesiące życia?
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
*E. Aronson „Człowiek – istota społeczna”
Naukowcy na podstawie wielu eksperymentów określili, że „gdy wiarygodność nadawcy jest duża, wówczas im większa rozbieżność między głoszonym przezeń poglądem a poglądami innych ludzi, w tym większym stopniu audytorium zmieni swe stanowisko; z drugiej strony, gdy wiarygodność nadawcy jest wątpliwa lub niewielka, największą zmianę opinii wywołuje umiarkowaną rozbieżność poglądów”. *
Wracając do Gosi, warto zastanowić się, czy tylko osoby, które dzięki swoim doświadczeniom potrafią rzeczywiście prawdziwie docenić życie a my zmagający się z codziennością być może nie? Może ulegamy czasami regule „odwróconej niedostępności”? Reguła ta mówi, że jeśli coś jest powszechne, dostępne codziennie i bez ograniczeń (w tym wypadku nasze życie) – traci dla nas wartość, nie wydaje się nam cenne i tak atrakcyjne. Zapominamy w kołowrocie codzienności, że „Życie jest piękne!”
Ktoś może zapytać, czy czasami Gosia wpłynęła na mnie nie poprzez swoją wiarygodność, ale przez wzbudzenie we mnie lęku przed śmiercią? Według wielu autorów, lęk przed śmiercią (tanatyczny) dominuje nad wszystkimi innymi lękami, mimo iż nie działa tak bezpośrednio jak one. Nasze lęki także wywierają na nas wpływ.
A co Wy zrobilibyście, gdybyście teraz dowiedzieli się, że zostały Wam jeszcze tylko 3 miesiące życia?
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
*E. Aronson „Człowiek – istota społeczna”
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: