NIE MYŚL ZA DUŻOParaliż analityczny„Na liście zakupów uwzględniłyśmy kwiaty, ale czy są one warte tych pieniędzy? Interesuje nas wypad na koncert, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy zostały w domu? Chcemy pokazać dzieciom deszcz meteorytów, ale czy wynagrodzi to brak snu? Wspaniale jest spotkać starych znajomych, ale czy nie pożałujemy, że wykorzystałyśmy cały nasz urlop, by ich zobaczyć?”* Rozmyślasz, rozstrząsasz, rozkminiasz wszystko, co ci się przydarzy, a nawet to, co się nie przydarzy? A może nie wiesz, jak można poradzić sobie z natłokiem myśli? Nie wiesz, jak zatrzymać tę gonitwę i wyłączyć tak zwany overthinking, czyli paraliż analityczny. „Gdy mówimy o paraliżu analitycznym, nie mamy na myśli problemów związanych z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, bez względu na to, czy chodzi o miejsce do spania, czy sposób zdobycia kolejnego posiłku. Te fundamentalne kwestie zasługują na uwagę i ich przemyślenie, często dogłębne. Nie chodzi również o poważne życiowe decyzje: zmianę ścieżki kariery, zakończenie związku lub przeprowadzkę na drugi koniec kraju. Te ważne sprawy wymagają, aby się nad nimi pochylić. Paraliż analityczny dotyczy tych momentów, gdy nie szczędzimy energii umysłowej na rzeczy, które na to nie zasługują. Są to te chwile, kiedy nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym, mimo że wiemy, iż mogłybyśmy poświęcić uwagę innym zagadnieniom(…) Powszechnymi oznakami paraliżu analitycznego są: • powtarzalne odkładanie decyzji na później; • odkładanie decyzji w nadziei, że pojawi się lepsza opcja; •szukanie dodatkowych opcji, gdy mamy ich już pod dostatkiem; • ciągłe analizowanie tych samych informacji, które już udało nam się zebrać; • obawa, że podejmiemy złą decyzję; •długotrwałe wstrzymywanie się z decyzją, które doprowadza do przegapienia możliwości jej podjęcia; • podważanie zasadności podjętej już decyzji.”* Z pewnością znacie osoby, które stały się niewolnikami własnych myśli. A może same też nimi jesteście? Przejmujecie się drobiazgami, poświęcacie czas na analizowanie spraw nieistotnych, podważacie własne decyzje? Jak pisze Anne Bogel w książce „Nie myśl za dużo”, która za parę dni będzie miała swoją premierę: „Paraliż analityczny przyjmuje różne formy. Czasem przypomina zamartwianie się. Możemy mieć wrażenie, że utknęłyśmy, analizując coś, co zrobiłyśmy w przeszłości lub wyobrażając sobie potencjalne wydarzenia z przyszłości”. Zapewne wiecie, że to myślenie w niczym nie pomaga, a tylko nas zadręcza, wyczerpuje, utrudnia życie, a jednak… Analizujecie to, co powiedziała sąsiadka; zastanawiacie się, co przełożony miał na myśli, opowiadając anegdotę na temat bezmyślności – czy to przypadkiem nie dotyczyło waszej osoby; tworzycie czarne scenariusze, gdy mąż spóźnia się z pracy; nie możecie zasnąć, zastanawiając się nad menu na weekendowe party. Tendencja do nadmiernego rozmyślania, analizowania, zamartwiania się bierze się przede wszystkim z lęku przed działaniem i zatrzymaniem się w fazie dokonywania analizy poznawczej. Może być ona związana ze sposobem wychowania i oczekiwaniami otoczenia, które nie daje często przyzwolenia na popełnianie błędów, na kreatywność, a wymaga „wbijania się” w pewne sztywne ramy. Ale tendencja ta wiąże się również z pewnymi cechami osoby poddającej się paraliżowi analitycznemu, takimi jak: niskie poczucie własnej wartości, niska lub chwiejna samoocena, zewnątrzsterowność, która powiązana jest z potrzebą zdobywania ciągłej akceptacji otoczenia i życia w taki sposób, jaki nakazują i oczekują inni ludzie, nadmierna potrzeba kontroli, brak samodzielności w podejmowaniu decyzji, zależność, patrzenie na świat w sposób pesymistyczny, czy też perfekcjonizm. Anne Bogel poza perfekcjonizmem zwraca uwagę na dwa inne czynniki mogące wpłynąć na overthinking - ciekawość intelektualną i nadmiar informacji, które też mogą stać się dla nas pułapką. Według niej osoby o wysokiej inteligencji chcące rozwiązać problem mogą dostrzegać całe połacie możliwości niewidoczne dla innych – co może nieumyślnie prowadzić do tego, że podejmowanie prostych decyzji stanie się niepotrzebnie skomplikowane, a nadmiar informacji, zbieranie danych i analiza opcji, zamiast przynosić korzyści, w pewnym momencie wyprowadzić może na manowce. Paraliż analityczny przynosi wiele szkód. Powoduje, że zatrzymujemy się w miejscu i energia oraz czas zamiast na działanie poświęcony zostaje na zadawanie sobie mnóstwa pytań. I najczęściej te pytania nie dają konstruktywnych rozwiązań, a tylko napędzają machinę wątpliwości i powodują stanie w miejscu, a w końcu spadek nastroju, czasem depresję, lęki. Przestajemy czerpać radość „tu i teraz”. A ponieważ nie umiemy podjąć dobrej decyzji, jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani, zaczynamy czuć się źle nie tylko emocjonalnie, ale nawet i fizycznie. I pozostaniemy sparaliżowane tak długo, dopóki nie rozpoznamy tego, co się dzieje i nie zainterweniujemy. Jak wyjść z tego błędnego koła? Autorka książki „Nie myśl za dużo” chce, abyśmy po pierwsze zrozumieli, że nasze życie jest odbiciem tego, o czym myślimy. Według niej to, na czym skupiamy naszą uwagę, bezpośrednio wpływa na to, jak doświadczamy otaczającego nas świata i jakimi osobami się stajemy. Nasze myśli bowiem tworzą nasz świat i zrozumienie tego jest pierwszym krokiem - według niej - do zmiany. Anne Bogel uważa, że overthinking nie jest częścią naszej tożsamości, ale zachowaniem, a zachowanie, jak wiemy, można zmienić. Dokonać tego możemy poprzez zmianę w naszym nastawieniu dzięki zastosowaniu nowych metod myślenia i wzmacnianiu nowych nawyków myślowych. Według niej, im częściej dopada nas paraliż analityczny, tym łatwiej jest nam powtarzać to zachowanie. Musimy więc przerwać ten cykl, zaczynając od małych kroków, gdyż przejęcie kontroli nad własnymi myślami wymaga czasu i zaangażowania. Anne Bogel chce pomóc nam dokonać zmiany, wyposażając nas w narzędzia pozwalające stopniowo zmienić jakość naszego życia. W książce „Nie myśl za dużo” możemy przeczytać między innymi, że overthinking czai się na nas, gdy jesteśmy mentalnie zmęczone, ponieważ nasze wyczerpane umysły nie mogą się skutecznie przed nim bronić. I dlatego Anne Bogel podaje swój sposób na to, by się jemu nie poddać. „W dni robocze lubię pracować w półtora- lub dwugodzinnych blokach, z krótkimi chwilami na odpoczynek. Często udaję się na spacer po okolicy i nazywam to swoją >>przerwą dla zdrowia psychicznego<<. Może to brzmieć jak żart, ale nim nie jest. Oto, co lubię robić podczas takich przerw:
Książkę, której premiera odbędzie się za cztery dni, polecamy każdej osobie, która nie lubi być zniewolona, a mamy nadzieję, że jest nią każda z nas. Jest ona napisana w sposób lekki i przyjemny przez autorkę, która dzieli się z czytelnikiem cennymi przemyśleniami i własnym doświadczeniem, odwołując się do wielu cennych przykładów z życia wziętych. Pamiętajcie, że „utknięcie w paraliżu analitycznym może przypominać błędne koło, ale wyrwanie się z niego to droga w kierunku spirali sukcesu” i tego nam wszystkim życzymy”! * Fragmenty pochodzą z książki Anne Bogel "NIE MYŚL ZA DUŻO", Wyd. BEZ FIKCJI, 2020 POLECAMY:
POLECAMY:
NIE PANIKUJ!Gdy brakuje Ci pewności siebie - ćwiczenieWe wczorajszym poście "Nie wszystko będzie źle" pisałyśmy o tym, jak „uzyskać lepszy obraz budowania silniejszego ja przy jednoczesnym zmniejszaniu ogólnego poziomu lęku i niepokoju”. Mogłyście w nim znaleźć między innymi propozycję trzech kroków koncepcji Bowena, które możecie wykorzystywać w celu odzyskiwania zdolności do kierowania swoim życiem. Dzisiaj natomiast raz jeszcze wracamy do książki Kathleen Smith i proponujemy ćwiczenie z tej książki, które być może skłoni Cię do refleksji... Ćwiczenie "Twój smartfon jest kopalnią wiedzy na temat twojego niepokoju oraz tego, w jaki sposób sobie z nim radzisz. Weź swój telefon i przejrzyj esemesy, posty i wiadomości bezpośrednie z ostatniego miesiąca. Sprawdź, co mówiłeś, gdy byłeś zły, przerażony lub gdy brakowało ci pewności siebie. Jakie systemy relacji próbowałeś wykorzystać, aby się uspokoić i poczuć pewniej? Zanotuj niektóre spostrzeżenia i zastanów się, w jaki sposób te szybkie wiadomości mogą cię powstrzymać przed wzięciem większej odpowiedzialności za siebie. Następnie zapisz kilka pomysłów i zasad dotyczących możliwych do zastosowania sposobów reagowania na niepokój, zanim twój autopilot wkroczy do akcji."* * Fragmenty pochodzą z książki DR KATHLEEN SMITH "NIE WSZYSTKO BĘDZIE ŹLE", Wyd. Znak Literanova, 2020 POLECAMY:
NAJCUDOWNIEJSZA ZDOBYCZJak zbudować poczucie wartości?Nastka wracając do domu, wciąż myślała o dzisiejszym spotkaniu. Obrazy przesuwały się jej przed oczyma. Zastanawiała się, gdzie jest granica, którą niektórzy muszą przekroczyć, by przejrzeć na oczy. A może nie każdy jest zdolny do tego, by odczuć ten przeszywający ból, o którym dzisiaj mówiła Julianna. Mąż czekał na nią, ale widząc zmęczenie i emocje rysujące się na jej twarzy, ucałował ją w policzek, przytulił i uspokoił mówiąc, że dziewczynki spokojnie śpią. Wtuliła się w jego ramiona i uświadomiła sobie, że ich z pozoru normalne, może dla kogoś szare i przeciętne życie, daje niewyobrażalne szczęście. Czy to jej zasługa, czy Karola? A może ich podejścia do życia i wielu spraw, a może relacja każdego z nich po prostu z samym sobą. Pamięta, że Julianna zawsze wyróżniała się z tłumu. Już w liceum zwracała na siebie uwagę nie tylko urodą, ale i gracją, stylem, a przede wszystkim wynikami w nauce. Zależało jej na ciągłych pochwałach ze strony nauczycieli, ale i na atencji ze strony rówieśników. Na studiach było podobnie. Nastka czasami z podziwem, ale niekiedy ze zdziwieniem przypatrywała się koleżance. Dopiero po latach zrozumiała, że ta determinacja i konsekwencja doprowadziły ją do miejsca, o którym inni z ich małej miejscowości mogli tylko pomarzyć. Podziwiała ją. Tym bardziej zdziwiła ją reakcja koleżanki, gdy zadzwoniła do niej z życzeniami świątecznymi. Z tej strony Julianny nie znała… Julianna patrząc Nastce głęboko w oczy, ocierała dłonią łzy kapiące po policzkach. Opowiadała, że czuje się jak niewolnik samej siebie, swoich emocji, zazdrości, złości, frustracji, a przede wszystkim braku poczucia własnej wartości. „One kłębią się we mnie, stały się panami mojego życia, a ja niczym niewolnica poddaję się im. Od czasów szkolnych goniłam marzenia, moje życie stało się maratonem. Ciężka praca od świtu do nocy, ogromny wysiłek, brak odpoczynku, brak odpuszczenia w jakimkolwiek stopniu… Na każdym kroku muszę sobie wciąż udowadniać, ile jestem warta. Ale kiedy spełniałam moje marzenia, okazuje się, że wcale nie daje mi to wszystko szczęścia. W środku czuję pustkę… Czuję się nikim…” Na czym polegał problem Julianny? Otóż, ona nie umiała dostrzegać swojego potencjału, a przede wszystkim nie kochała siebie. Całe jej dotychczasowe życie było skoncentrowane na nieustannym pokazywanie sobie i całemu światu, ile jest warta. Jarosław Gibas w książce „Totem. Jak zbudować poczucie własnej wartości?” napisał, że często podczas pracy z ludźmi utwierdzał się w przekonaniu, że zaniżone poczucie własnej wartości w większości przypadków ma wspólny mianownik. Za każdym razem, kiedy prosił o jego zdefiniowanie, ludzie używali wartościowania zewnętrznego. Na różnych poziomach i z różną intensywnością uzależniali swoją wartość od czegoś, co pozostawało na zewnątrz nich samych. Podobnie jak Julianna wymieniali pozycję społeczną, popularność towarzyską, stan posiadania, opinię innych ludzi na ich temat. A przecież wszystkie te wartości można utracić, wszystkie je da się nam po prostu odebrać. W jaki sposób w takim razie zbudować odporne poczucie wartości? „Czy istnieje coś, czego żadna siła, żadne przeciwności losu, żaden brak szczęścia i pomyślności nie jest w stanie nas pozbawić? Coś, co nie podlega żadnym wpływom, żadnym zmianom i co jest odporne na jakiekolwiek czynniki czasu, środowiska, kontekstu i przestrzeni. Coś, co jest stałe, niezbywalne i po prostu nie do ruszenia?”* Jarosław Gibas uważa, że najważniejsze, aby budować poczucie własnej wartości na wewnętrznych fundamentach, których nikt i nic nie jest w stanie zburzyć, na które nikt poza nami samymi nie ma wpływu. Uważa, że jest to tak zwany totem. Coś, co zabezpiecza naszą wartość przed wpływem innych, nieprzychylnych zdarzeń czy porażek. „Ten wewnętrzny totem nie tylko będzie nas wspierał i wskazywał nam drogę. Będzie również dodawał energii i sił w tych momentach, w których będą nam one najbardziej potrzebne (…) Będzie nam zawsze przypominał naszą wartość — to, kim jesteśmy i co jest dla nas ważne.”* Życie każdego z nas to zarówno radości i smutki, zwycięstwa i porażki. Nie możemy pozwolić, by te niepowodzenia zabrały nam siły i spowodowały, że zwątpimy w siebie. „Kiedy popełnisz błąd, kiedy będziesz miał problemy w życiu czy w pracy, kiedy zawiedziesz się na kimś, komu ufałeś, kiedy pożegnasz bliską ci osobę, kiedy stracisz pieniądze i majątek — wówczas dobrze przygotowany osobisty totem nie pozwoli ci odebrać poczucia własnej wartości. Wtedy dopiero docenisz jego prawdziwą moc. Wtedy okaże się, jak ważne i bezcenne było, by właśnie od niego zacząć.”* Według Jarosława Gibasa zdrowe PWW powinno być zbudowane na solidnych wewnętrznych filarach, którymi według niego są: - samoświadomość -samoakceptacja - odpowiedzialność - samodzielność - asertywność - empatia -prawość. Nastka i Karol nie poddawali się pomimo różnym przeciwnościom losu. Oni budowali swoje poczucie wartości na mocnych wewnętrznych fundamentach, nie uzależniali ich od powodzenia, grubości portfela. Nie zależało im na zdobywaniu rzeczy, które pokazywałyby światu ile są warci. Julianna natomiast nie przestawała zabiegać o to, co miało dać jej gwarancję poczucia, że jest więcej warta od innych. Nie wiedziała, że to droga donikąd, że w końcu stanie się niewolnicą samej siebie, a jej życie będzie przepełnione goryczą i żalem. „Praca nad własnym poczuciem wartości to fascynująca przygoda, która prowadzi do odkrywania siebie, swoich źródeł oraz najważniejszych prawd o nas. Może prowadzić do samopoznania, do doświadczania siebie na głębokim, wręcz duchowym, indywidualnym poziomie. Czas i energia poświęcone wówczas na takie właśnie zgłębianie siebie nigdy nie są stracone. Bo w tym procesie spotykamy kogoś, kto jest nam najbliższy, kto zawsze nam dobrze życzy i zawsze jest zainteresowany tym, byśmy byli szczęśliwi. Tym kimś jesteśmy my: nasz najwierniejszy i największy sprzymierzeniec. Zaprzyjaźnienie się z tym sprzymierzeńcem, czyli tak naprawdę z sobą, to dla nas najbardziej opłacalna rzecz, jaką możemy w życiu zrobić. To najlepsza i jednocześnie najrozsądniejsza inwestycja. Jej mechanizm zaś trochę przypomina rozgrzewanie starego, ale bardzo sprawnego pieca. Najpierw musimy nieco weń zainwestować, zaakceptować to, że będzie się powoli i długo rozgrzewał, ale późniejszy proces oddawania ciepła będzie nam ratował skórę przez całe nasze życie. Będzie nas ogrzewał od środka i chronił. W ten właśnie sposób działają nasze wewnętrzne totemy. Coś, co stawiamy w naszym wnętrzu, lokując to na odpowiednim podłożu, konstruując z tego, co dla nas najistotniejsze, i zwieńczając tym, co stanowi najgłębszą i najprawdziwszą istotę nas samych. Jeśli zaś uda nam się postawić swój totem, będzie to oznaczało, że zbudowaliśmy wartość, która z jednej strony, będzie nam wskazywała drogę, którą powinniśmy i którą chcemy podążać, a z drugiej strony, będzie dodawała nam sił i energii w najtrudniejszych życiowych momentach. To tam znajdziemy to, co ważne, to, dla czego warto rano wstawać z łóżka i ruszać w świat. Wartości, dla których warto zrobić coś, co nie zawsze przyniesie nam zyski, podziw czy oklaski własnego ego. Wartości, które stają się świadectwem tego, że udało nam się w życiu odkryć coś więcej. Coś, czego być może nawet nie potrafimy nazwać, ale co czujemy w sobie i co towarzysząc nam w trudach życiowej podróży, ogrzewa nas od środka i nie pozwala zwątpić. Coś, co podniesie nas z kolan po upadku, i jednocześnie to samo coś, co pozwala bez obrzydzenia przejrzeć się w lustrze niezależnie od oświetlenia, pory dnia czy etapu naszego życia. To właśnie nasza wartość. Jedna z najcenniejszych życiowych zdobyczy.”* * Fragmenty pochodzą z książki J.Gibas "Totem. Jak zbudować poczucie wartości? Instrukcja obsługi." POLECAMY:
NIE WSZYSTKO BĘDZIE ŹLETeoria Bowena, niepewność, lęk, odzyskiwanie spokojuNie spodziewała się, że ta oaza spokoju, do której w końcu dotarła, stanie się po paru latach miejscem, gdzie zacznie brakować wody gaszącej pragnienie i powietrza pozwalającego spokojnie oddychać. To właśnie tutaj poczuła się wolna, to tu przed trzema laty w końcu mogła być sobą. Ale jak się okazało, nic nie trwa wiecznie… A może to demony przeszłości zaczęły do niej powracać? Spacerując po parku, Majka wyznała przyjaciółce, że ma świadomość przenoszenia na swój obecny związek pewnych wyuczonych zachowań z poprzedniego małżeństwa, które nie pozostawiło po sobie dobrych wspomnień… „Mój problem polega na tym, że czuję się w obowiązku, aby Michał był zadowolony, uważam, że to jest moje zadanie. Dlatego staram się zmienić jego nastawienie, ponieważ życie w takim stresie mnie paraliżuje. Gdy wychodzę z domu pobiegać, gdy idę na próbę chóru, albo spotkać się z kimś bliskim, na przykład z Tobą, to wiem, że on jest bardzo niezadowolony, ponieważ chce, abym jak najszybciej była z nim w domu. I to odbiera mi całą przyjemność. Spieszę się, dzwonię, wyjaśniam, przepraszam za to, że robię to, co lubię i co jest dla mnie ważne, gdyż wiem, że na mnie czeka i się niecierpliwi. A przecież każdy ma prawo do… Wiesz chyba o co mi chodzi? Gdy wczoraj wróciłam z próby chóru i usłyszałam, że martwił się, że tak długo mnie nie było, bo przyszłam 10 minut później niż zwykle, to coś we mnie pękło… Poczułam się jak na smyczy, na której byłam przez wszystkie lata małżeństwa. A przecież z Michałem miało być inaczej. Ta sytuacja spowodowała, że czułam wściekłość i moją złość wyraziłam podczas kolacji. Odnoszę ogólnie wrażenie, że ostatnio nakręcam się, że jak zacznę wylewać moje żale, to ciężko jest mi skończyć. Już sama siebie nie poznaję. A przy kolacji chodziło mi oczywiście o Idę. ” Gdy szesnastoletnia córka Michała zamieszkała z nimi przed rokiem, Majka z otwartymi ramionami powitała ją w progach swojego domu. Jak się szybko okazało, ta młoda osoba nie sprawiała problemów, była cicha, spokojna, nie wadziła nikomu. Ale paradoksalnie z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc Majka odczuwała coraz większy dyskomfort. Obserwując zachowania dziewczyny, miała ochotę ingerować w jej wychowanie. Nie rozumiała izolowania się od rówieśników, braku aktywności, nieracjonalnego odżywiania się. Niepokoił ją brak reakcji ojca. Miała poczucie, że z tą dziewczyna dzieje się coś złego. Nie wyobrażała sobie takiej postawy obojętności u siebie w stosunku do swoich już dorosłych dzieci, gdy te były w wieku Idy. Ale Michał nie wiedział, w czym ona widzi problem. Był zdania, że skoro córka ma dach na głową, wyżywienie, jest czysto, schludnie i modnie ubrana, to wszystko gra. I na zewnątrz wszystko grało. Majka była tego pewna. Ale… doskonale wiedziała, że to za mało! Majka… Wyjątkowa kobieta, która by serce oddała drugiemu człowiekowi, która umiała z dystansem podchodzić do siebie. I nagle… zaczęła wpadać w pułapkę. Dzisiaj zrozumiała, że w Idzie widziała siebie. Dziewczynkę, a potem dziewczynę, której dla osoby patrzącej z zewnątrz niczego nie brakowało. Ale nie miała tego, czego najbardziej potrzebowała - zainteresowania ze strony mamy, która samotnie ją wychowując, była skupiona na zaspokojeniu jej wielu potrzeb, ale niestety nie tych, które były dla Majki najważniejsze. Patrząc dzisiaj na Idę, widziała siebie sprzed lat, a w Michale swoją matkę zostawiającą dziecko samo sobie… Gdy Michał w drzwiach powitał ją słowami „Dobrze, że już jesteś” - nie poczuła w nich troski i miłości, ale chęć zniewolenia i ograniczenia. A to z kolei spowodowało wieczorny wybuch podczas kolacji i wygarnięcie mu niewłaściwej - według niej - postawy rodzicielskiej, która była, jak uważała, nie do zaakceptowania. Zastanawiała się, jak zmienić jego zachowanie, gdyż relacja z najbliższą osobą, zaczęła być coraz bardziej stresująca. Jak Majka może odzyskać wewnętrzne wyciszenie, jak wyłączyć autopilota i spróbować przejmować kontrolę nad własnym życiem? Czy jej zachowanie nie przypomina wielu naszych postaw? Czy nie targają nami podobne emocje? Czy w głowie nie mamy gonitwy myśli i paraliżującego nas niewytłumaczalnego niepokoju? Czy relacje z bliskimi, zamiast nieść wsparcie, jeszcze bardziej nas stresują? A może nawet nie umiemy, tak jak to zrobiła Majka, zatrzymać się i przyznać przed samym sobą, że coś nie tylko z otoczeniem, ale i z nami jest nie tak. Majka skupiała swoją uwagę na innych - na Michale i na Idze i nie było to niczym dziwnym. Czuła zagrożenie, gdyż w pamięci miała wcześniejsze doświadczenie z mężem, który trzymał ją na krótkiej smyczy, ograniczał wolność, przy którym nie miała możliwości bycia sobą. Nagle w relacji z Michałem zaczęła odczuwać przedsmak prowadzący do znanego jej piekła. Zaczęła czuć niepokój będący reakcją lękową na być może wyobrażone zagrożenie. Przeszła na tak zwane „widzenie tunelowe”*, które - jak możemy się domyślić - jest bardzo ograniczające. Chcąc się chronić, zaczęła inwestować energię po to, by wpłynąć na zachowanie innych, których przecież i tak nie była w stanie kontrolować. Terapeutka dr Kathleen Smith w książce „Nie wszystko będzie źle”, która jest godna polecenia każdemu, przedstawia teorię zachowań ludzkich zwaną terapią Bowena. Jako psychologowi bardzo mi się ona podoba i często w swojej pracy terapeutycznej wykorzystuję wiele jej elementów. Według Bowena człowiek odczuwający niepokój, na ogół pragnie zmienić podejście i zachowanie innych osób, stara się uspokoić otoczenie, aby jemu samemu udało się odprężyć. A przecież nie jesteśmy zawsze w stanie wpływać na zachowania innych. Dużo łatwiej i skuteczniej jest wpłynąć na siebie, na to, na co my sami mamy wpływ. Majka, gdy przystanęła, widziała, że problem niekoniecznie jest w zachowaniu Michała, ale w jej podejściu do postawy, którą prezentował. Jako osoba o dużej samoświadomości zorientowała się, że koncentrując się na Michale, może paradoksalnie przestać mieć wpływ na bieg wydarzeń i wpaść w pewnego rodzaju pułapkę, odrywając uwagę od samej siebie. Majka, jak wielu z nas w sytuacji niepokoju, zadawała sobie pytanie „dlaczego” sugerujące popełnienie błędu przez Michała. Dlaczego on chce mnie zniewolić? Dlaczego on źle wychowuje córkę? Odpowiedzi na postawienie pytania „dlaczego” ułatwia nam zrzucenie winy na kogoś innego. A należałoby skupić się na sobie, gdyż to my jesteśmy zmienną w równaniu, na którą mamy wpływ. I to my możemy sobie pomóc poprzez skupienie się nie na innych, ale na sobie. „To, jak szybko można się nauczyć skupiania uwagi na własnym ja, zależy od kilku czynników. Jednym z nich jest to, jak silne ma się poczucie własnej wartości w konkretnej sytuacji."* Z reguły, gdy skupimy się na roli, jaką odgrywamy w swoim związku, zaczniemy się uspokajać. Wynika to z faktu, że będziemy mogli skoncentrować się na tym, co możemy kontrolować, czyli na samym sobie. Majka zaczęła dostrzegać, że projektuje relację z poprzedniego małżeństwa na obecny związek, w Michale widzi osoby, przez które cierpiała w swoim życiu (matkę, męża), a w Idze siebie sprzed lat. Zrozumiała, że to ją irytują słowa Michała, który pewnie wolałby, aby siedziała z nim na kanapie każdego wieczora, podczas gdy ona lubi aktywnie spędzać czas i wie, że nie ma to negatywnego wpływu na funkcjonowanie związku. Musi jedynie zmienić podejście do jego słów. Nie ma sensu jego zmieniać, ale własne podejście. TRZY KROKI KOBNCEPCJI BOWENA W swojej książce "Nie wszystko będzie źle" Kathleen Smith podaje ogrom wskazówek do wykorzystania w różnych sytuacjach i różnych dziedzinach życia (relacje z innymi, kariera, otoczenie), w których to niepokój może wpędzić nas w kłopoty. Między innymi podsuwa nam propozycję trzech kroków koncepcji Bowena, które możemy wykorzystywać w celu odzyskiwania zdolności do kierowania swoim życiem: 1. Obserwuj
2. Oceniaj
3. Przerywaj
Kathleen Smith chce, abyśmy poprzez lekturę zrozumieli, jak „uzyskać lepszy obraz budowania silniejszego ja przy jednoczesnym zmniejszaniu ogólnego poziomu lęku i niepokoju”.* „Niektórzy mogą twierdzić, że skupianie się na sobie, podczas gdy świat płonie, jest podejściem raczej egoistycznym. Myślę jednak, że prawdziwy problem polega na tym, że brakuje nam wystarczająco silnego ja w tym, jak reagujemy na wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć. To właśnie najspokojniejsi ludzie staną się twórcami zmian, ponieważ doskonale rozumieją, że w niespokojnym równaniu dzisiejszego świata są jedyną wartością, którą mogą manipulować i zarządzać. Warto pamiętać, że tylko zmieniając siebie, możemy zmienić to równanie. Budując solidniejsze ja, pomagasz się uspokoić swojej rodzinie, społeczności i całej planecie. Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że masz w sobie tak potężną moc?”* Gorąco polecam książkę "Nie wszystko będzie źle", w której z pewnością odnajdziecie siebie. Jest ona bogata w wiele historii z życia wziętych i znanych nam problemów, z którymi borykamy się na co dzień. Autorka nie pozostawia nas samych sobie. Dzięki wielu ćwiczeniom i narzędziom zawartych w książce możemy podjąć walkę z wieloma "demonami" naszego życia. * Fragmenty pochodzą z książki DR KATHLEEN SMITH "NIE WSZYSTKO BĘDZIE ŹLE", Wyd. Znak Literanova, 2020 ** Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POLECAMY:
"SERWIS KOBIECEGO PIĘKNA"Pójdźmy razem na sesjęCzas kwarantanny to czas dla wielu z nas i naszych rodzin niepewności o jutro. To czas, w którym sporo osób traci pracę, traci pieniądze nie tylko na realizację marzeń, ale i na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Może czując wzajemną odpowiedzialność za siebie nawzajem, ale i inwestując w siebie, zrobimy sobie albo bliskiej osobie prezent w postaci vouchera na sesję, a przy okazji wspomożemy tych, którzy drżą o swoją przyszłość. Jako Psychologia przy kawie jesteśmy partnerami akcji "Pójdźmy razem na sesję", ponieważ chcemy wspierać fotografów w tym trudnym dla nich czasie. W poście "Chciałbym wrócić tam..." pisałyśmy o wartości wspomnień, a w poście "Pójdźmy na sesję" o poczuciu wartości i pewności siebie. Dzisiaj natomiast udostępniamy wywiad, który z czterema uczestniczkami sesji fotograficznych przeprowadziła firma Zalamo. Poczucie własnej atrakcyjności oraz emocje związane z akceptacją swojego wyglądu są silne. Większość kobiet ma jakieś kompleksy, z którymi sobie radzi lepiej lub gorzej. Jednocześnie każda z pań lubi czuć się piękna. Wyjątkowa. I lubi zobaczyć potwierdzenie tego swojego piękna w oczach innych. Sposobem na pokazanie go są sesje kobiece. Buduarowe, zmysłowe, portretowe. Różne. Łączy je skupienie na kobiecości i wyjątkowości bohaterki zdjęć. Sesje, które okazują się doświadczeniem nie tylko estetycznym, ale przede wszystkim wpływającym na emocje i samopoczucie. Cztery różne kobiety. Z różnymi doświadczeniami. Z różnymi emocjami. Cztery różne historie. I jeden zestaw pytań. By poznać wpływ sesji kobiecej na samą siebie. ZALAMO: Kiedy słyszysz hasło: sesje kobiece - jaka jest Twoja pierwsza myśl? AGNIESZKA: Kiedy słyszę: sesje kobiece, myślę sobie – będą piękne zdjęcia, bo podczas takich sesji widać, co nam w duszy gra, a efektem tego są cudowne zdjęcia. RÓŻA: “Sesja kobieca” - krótkie hasło i w głowie jedna myśl: czas na serwis wewnętrznego piękna i przyjaźni, tej intymnej, ze sobą... Kocham to! ANIA: Pierwsza myśl, jaka mi się nasuwa na hasło sesje kobiece to wielka radość i chęć wzięcia udziału w takiej sesji. Każda sesja jest inna, dzięki nim oglądając zdjęcia, obserwuję, jak się zmieniam i wracam do miłych wspomnień. KAROLINA: Pierwszą myślą jest właśnie KOBIECOŚĆ. Uwielbiam zatrzymaną na zdjęciach zmysłowość, delikatność, piękno kobiecego ciała. Z: W jakim momencie swojego życia byłaś, gdy odważyłaś się dać “złapać siebie” na ujęciach profesjonalisty? AG: Kiedy zdecydowałam się pójść na sesję kobiecą – sensualną, byłam prawie czterdziestoletnią kobietą, żoną, matką dwóch synów i przykładną urzędniczką. Sesja była prezentem dla męża na jego czterdzieste urodziny. Wszystko starałam się wcześniej zaplanować tak, żeby to była niespodzianka. Miał to być prezent dla Niego – jednak szybko się okazało, że to było wspaniałe przeżycie również dla mnie. Gdzieś w środku zawsze byłam osobą, która nie za bardzo wierzyła w siebie. Szczególnie krytyczna byłam w stosunku do swojego ciała, nie chcę powiedzieć, że miałam jakąś obsesyjną potrzebę dążenia do doskonałości, ale zawsze mogło być lepiej. Wiadomo, że dzisiaj też nie uważam się za kobietę idealną, ale dzisiaj wiem, że nie to, czego nie mam jest moją siłą, ale wręcz przeciwnie - skupiam się na tym, co mam i staram się to pielęgnować. Chodzi mi o poczucie pogodzenia się ze sobą i wyzbycie się zbytniego krytycyzmu wobec siebie, przecież nikt nie jest doskonały, ale każdy chce być szczęśliwy. Wiele razy słysząc komplementy od męża myślałam, że mówi tak tylko, aby mi nie było przykro... AN: Bardzo chciałam wziąć udział w sesji kobiecej, zawsze mi się to marzyło, ale nigdy nie miałam odwagi. Obawy pojawiły się po zapisaniu na sesję, ogromny stres pojawił się w dniu sesji, w mojej głowie pojawiło się wiele pytań i wątpliwości : Jaki będzie fotograf?, Czy ja się w ogóle nadaję do sesji? Jestem zwykłą kobietą. Co ja mogę pięknego pokazać u siebie, jeśli jestem kobietą z okrągłościami? To był ogromny stres dla mnie, który minął w trakcie sesji. K: Po tragicznej śmierci ukochanej, bliskiej mi osoby, uświadomiłam sobie, jak bardzo kruche jest życie. Warto jest spełniać marzenia, być odważnym i żyć pełnią życia - każdy nasz dzień może być ostatnim, więc budujmy jak najwięcej pięknych wspomnień i momentów! Z: Czy od początku chciałaś brać w udział w sesji? Miałaś jakieś obawy? A może pojawiły się dopiero PO zapisaniu się na sesję? AN: Najtrudniejszy w zdecydowaniu na sesję zdjęciową kobiecą był lęk, obawa przede wszystkim dotycząca mojego ciała - krągłości oraz to, czy ja na pewno się nadaję, ale również opinia bliskich, przyjaciół. K: Niestety kiedyś byłam tak negatywnie nastawiona do sesji zdjęciowych, że nie zdecydowałam się nawet na sesję ślubną... Pozowanie przed obiektywem wydawało mi się nienaturalne, stresujące. Obawiałam się także efektów - zawsze myślałam, że jestem niefotogeniczna, nie lubiłam siebie na zdjęciach. Miałam w życiu niesamowite szczęście - pojawiła się w nim cudowna osoba, która zawodowo zajmuje się fotografią. Ewa "oswoiła" mnie z aparatem, sprawiła, że kompletnie zniknęły wszelkie obawy. Kiedy umawiamy się na sesję - wiem, że będzie pięknie i czuję się, jakbym szła do przyjaciółki na herbatkę. Z: Co było najtrudniejsze w zdecydowaniu się? R: Bałam się oceny... najzwyczajniej. Trudno mi teraz powiedzieć czyjej bardziej - cudzej czy własnej. K: Chyba te moje babskie kompleksy... Słysząc sesja zdjęciowa - często mamy przed oczami modelki z idealnymi wymiarami, pięknymi ciałami. Obawiałam się, że te wszystkie moje niedoskonałości ujrzą światło dziennie. Z: Czy potrafisz sobie przypomnieć “TEN WIELKI DZIEŃ”? Jakie emocje Ci towarzyszyły? AG: Oczywiście, że pamiętam "ten dzień" i bardzo duże emocje, jakie mi towarzyszyły. Poziom stresu był bardzo duży, ale na szczęście malał wraz z tym, jak tylko znalazłam się w studio i gdy zaczęłam rozmawiać z fotografem. Ta kobieta to prawdziwa profesjonalistka i nawet bym powiedziała, że w jakiś magiczny sposób przeprowadziła mnie do końca sesji i sprawiła, że wszystko odbyło się bardzo profesjonalnie ale również przyjemnie i swobodnie – jakkolwiek to brzmi (swobodne samopoczucie w samej bieliźnie, w nowym miejscu, przed obiektywem z dopiero co poznaną osobą ) – a jednak! R: Tego się nie da zapomnieć! Istny kalejdoskop emocji! Wszystko było “bardziej”? Abstrahując od nieprzespanej nocy. Rozlana kawa nie mogła już bardziej pokrzepić... Podobnie jak kierowca przed nami, turlający się przez ponad pół drogi 40/h - też niestety nie mógł bardziej przyspieszyć. Czułam dumę, że w końcu się odważyłam i zmaterializowały się moje marzenia. Radość, że ten dzień w końcu nadszedł i zrobię coś wartościowego dla siebie. Nie potrafiłam się doczekać. Ciekawość studia, które znałam tylko ze zdjęć. Okazało się przytulnym miejscem, pachnącym domem i życzliwością. Po przekroczeniu progu - od pierwszych sekund wiedziałam, że trafiłam najlepiej jak mogłam. Takie rzeczy się po prostu czuje, bo wirują w powietrzu niczym magiczny pył… Pamiętam, że TEGO dnia nie czułam już strachu :-) Z: Jak było podczas sesji? Czy gdybyś mogła cofnąć czas, to cokolwiek byś zmieniła? R: Wszystkie profesjonalne sesje, które miałam były zazwyczaj z moim Mężem. Zawsze razem. Czułam jego wsparcie i... oparcie. To trochę inne przeżycie niż sesja kobieca. Wtedy skupiamy się na wzajemnej relacji, a fotograf stara się nam “nie przeszkadzać”... ale właśnie TA jedna sesja - KOBIECA - była wyjątkowa. Dostałam chwile tylko dla siebie. Bezcenny czas, w którym fotografka mi towarzyszyła i niesamowicie przez niego przeprowadziła. Nie dała mi odczuć ani przez chwilę, że jestem nieatrakcyjna... Wysnuła otoczkę zmysłowości, wyjątkowości, intymności... Moje ciało stało się naczyniem pełnym piękna! Niesamowite doświadczenie… Gdybym mogła stanąć jeszcze raz przed wyborem - zmieniłabym jedną rzecz - nie czekałabym tyle lat, szarpiąc się ze sobą… K: Byłam bardzo zaskoczona tym, jak szybko mija czas na takiej sesji. Kiedyś kilka godzin pozowania wydawało mi się czymś nierealnym, męczącym. Śmiało mogę powiedzieć, że taka sesja to świetna zabawa! Niczego bym nie zmieniła.. Z: A gdy sesja była już za Tobą, przyszedł czas na zapoznanie się z efektami sesji - kogo zobaczyłaś na fotografiach? Opowiedz o swojej reakcji. AG: W dużym napięciu oczekiwałam na zdjęcia, które miały się podobać nie tylko mnie, ale głównie mężowi, dla którego były prezentem. A gdy zobaczyłam zdjęcia, po raz pierwszy poczułam spokój i chyba byłam dumna z siebie, że dałam radę, po prostu zdjęcia mi się podobały. Szczęścia dopełnił błysk i zachwyt w oku, jaki zobaczyłam w oczach męża. AN: Gdy nadszedł czas wyboru zdjęć z sesji kobiecej, pierwsza moja reakcja to były łzy, które samoistnie popłynęły, powiem nieskromnie, że na zdjęciach sama sobie się podobałam i powiedziałam na głos, chyba aż tak źle ze mną jeszcze nie jest. Ogromny problem miałam też z wyborem zdjęć z tej sesji, wszystkie były przepiękne . K: Zobaczyłam SIEBIE w swojej najlepszej, najpiękniejszej wersji. Zawsze jestem bardzo wzruszona i WDZIĘCZNA za tak piękne zdjęcia. Z: Czy sesja zmieniła coś w Tobie, postrzeganiu siebie? AG: Na pewno jestem dojrzalsza i mniej krytycznie patrzę na siebie w lustrze, zdjęcia natomiast wiszą w naszej sypialni i nie wstydzę się ich pokazywać. Widzę na nich siebie, ale w takim luksusowym wydaniu i to mi daje siłę do działania i pracy nad sobą. R: Tak! Już się nie martwię o to, co inni powiedzą na mój temat. Dziś nie potrzebuję cudzych opinii do tego, aby poczuć się pewniej, lepiej, by zauważyć swoją wartość... Dzięki spojrzeniu na siebie z zupełnie innej perspektywy niż okrutne lustro w garderobie - w końcu tę wartość lepiej poznałam, dostrzegam każdego dnia i szalenie doceniam. Zaczęłam inaczej na siebie patrzeć i wierzyć w komplementy oraz ze spokojem i przyjemnością przyjmować wzrok męża, którym tak chętnie przechadza się po moim ciele. Przyjmuję z wdzięcznością fakt, że jestem kobietą która niesie ze sobą jakąś historię - moją wyjątkową historię, która zapisała się również na moim ciele. Każda z Nas ją ma i przez to jesteśmy niepowtarzalne, wyjątkowe i piękne! AN: Sesja utwierdziła mnie na pewno w tym, że warto zrobić czasem coś dla siebie jako kobiety i się dopieścić. Stałam się bardziej pewna siebie, silniejsza, wiem, czego chcę i nie mam już problemu z pozowaniem przed obiektywem, daje mi to wiele radości i wciąż bardzo pozytywnie zaskakuje! Z: Co powiedziałabyś kobietom, które nie były jeszcze na sesji? AG: Sesja sensualna jest dla kobiety cudownym przeżyciem, wiele z nas nie bierze nawet pod uwagę udziału w takiej sesji. Większość myśli o sesjach rodzinnych czy okolicznościowych – oczywiście są to cudowne pamiątki, ale czy nie warto mieć pamiątkę w postaci samej siebie? Innej niż na co dzień, takiej wyjątkowej, a zarazem takiej prawdziwej ? Dla nas to będzie wspaniała pamiątka, a dla innych dowód, że każdy jest wyjątkowy i warto zatrzymać to na zawsze – właśnie na takiej pięknej, niepowtarzalnej fotografii. Polecam z całego serca takie sesje, ale proszę, dziewczyny, wybierajcie prawdziwych profesjonalistów, bo to gwarancja, że sesja będzie spełnieniem marzeń, a nie koszmarnym przeżyciem. R: "Nie możemy niczego zmienić, póki tego nie zaakceptujemy.” - powiedział kiedyś Carl Gustav Jung. Kompleksy nie są fajne, ale towarzyszą nam od zawsze… Więc jeśli jest coś, co spędza Ci sen z powiek - najpierw przyjmij ten fakt, zaakceptuj jego istnienie... i dopiero wtedy pomyśl, czy naprawdę chcesz się tego pozbyć, bo może się okazać, że bez niego będziesz się czuła niepełna…To nie będziesz już TY. Każda z nas jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Tylko niektóre z Was jeszcze o tym nie wiedzą, i są przekonane najbardziej na świecie - jak ja kiedyś - że, są “brzydkie i nijakie”... a czasem wystarczy jedynie pójść na "terapię”; do dobrego fotografa... Polecam to każdej z Was, drogie Kobietki. Spróbujcie! AN: Kochane kobietki, nie zwlekajcie, szkoda czasu, zróbcie coś dla siebie, naprawdę warto, uwierzcie, jak raz pójdziecie na sesję kobiecą, to złapiecie bakcyla. Pamiętajcie, każda z nas jest piękna, wyjątkowa, niepowtarzalna, a piękno nasze jest w środku. Siła jest kobietą, życzę Wam tej siły i odwagi, aby w końcu zrealizować swoje skryte marzenia , bo ”Marzenia się nie spełniają , marzenia się spełnia.” *Pisownia oryginalna JESTEŚMY PARTNERAMI AKCJI:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|