NA HUŚTAWCE EMOCJIJak rozmawiać z bliskimi z osobowością borderlineDzięki uprzejmości Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego publikujemy poniżej fragmenty książki Jerolda J. Kreismana „Na huśtawce emocji”. „Czy jest jakakolwiek nadzieja na to, że wam dwojgu naprawdę uda się rozwiązać problem? Tak. Naprawdę jest taka nadzieja. Oto metafora tego, co was czeka: mniej więcej w czasach wojny secesyjnej dwa konkurujące ze sobą przedsiębiorstwa zostały zatrudnione do budowy kolei transkontynentalnej. Jedno z nich zaczęło budowę w mieście Omaha w Nebrasce i kładło tory w kierunku zachodnim, drugie wystartowało z San Francisco i parło na wschód. Cel, do jakiego wspólnie dążyły obie firmy był nierealny: chodziło o to, by dwie linie kolejowe spotkały się w jednym miejscu, a układane z obu stron tory się zetknęły, idealnie do siebie pasując. Planowanie trwało całą wieczność. Jednak w końcu, gdy wszyscy byli już gotowi, praca ruszyła pełną parą. Budowniczowie dynamitem torowali sobie drogę przez granitowe góry i kładli tory w korytarzach wybitych w wysokich na pięć metrów zaspach śniegu. Spotkanie umysłów; spotkanie linii kolejowych. Do obydwu doszło na bezdrożach, gdzie nietrudno się zgubić. Jedna strona na paluszkach stąpa pośród przeszkód emocjonalnych; druga przedziera się przez ogromne zaspy i pokonuje inne fizyczne przeszkody. Budowniczowie kolei nie mogą już nic zmienić, jest na to za późno – ich czas już przeminął. Ale nie jest za późno dla ciebie i bliskiej ci osoby z zaburzeniem osobowości z pogranicza! Psychiatra, który pomoże ci nauczyć się, jak razem możecie przebrnąć przez te zdradzieckie dyskusje nazywa się Jerry Kreisman. Strategie skutecznej komunikacji z osobami z zaburzeniami osobowości z pogranicza to rewelacyjna książka, po którą zapewne będziesz sięgać raz za razem. (…) Interakcje z jednostkami z zaburzeniem osobowości z pogranicza bywają burzliwe z wielu powodów. Osoba z BPD, czując się samotna, niespokojna, niezrozumiana, bezradna, pozbawiona kontroli może przejawiać nieprzewidywalny gniew, autoagresję, impulsywność oraz skrajnie sprzeczne nastroje. Bezpośredni kontakt z osobą z BPD może przypominać pocieranie kantów pudełka z falistej tektury. Wystarczy zbyt mocno nacisnąć karbowaną powierzchnię, by pękła, zmieniając się w ząbkowane ostrze, zdolne do tego, by upuścić nieco krwi. Postrzeganie rzeczywistości w kategoriach czerni i bieli, odbieranie atmosfery jako fantastycznej lub okropnej i ocenianie ludzi w ten sam sposób – wszystko to komplikuje relacje międzyludzkie. Utrzymywanie bliskości z osobą BPD może być trudnym zadaniem! Możesz być raz po raz wystawiany na próby, a twoje zaangażowanie będzie zawsze kwestionowane. Niełatwo nauczyć się, co należy mówić, a czego nie. Często żadna twoja wypowiedź nie okaże się zadowalająca. Nawet wykształceni specjaliści przyznają, że terapia pacjenta z BPD bywa frustrująca i wyjątkowo trudna. (…) Metoda komunikacji SET-UP Opracowałem to podejście jako zarys praktycznego sposobu prowadzenia interakcji z jednostkami z zaburzeniami osobowości z pogranicza. SET-UP obejmuje techniki uprzedzania konfliktów i natychmiastowego reagowania na nie. Koncentruje się też na reakcjach osoby z BPD, z których możesz wyczytać, na co powinieneś kłaść nacisk podczas interakcji. CZYM JEST SET-UP? SET-UP to metoda wypracowana na początku lat osiemdziesiątych XX wieku w trakcie realizacji szpitalnego programu terapii pacjentów z zaburzeniami osobowości z pogranicza. Jako pierwsi tego systemu komunikacji nauczani byli członkowie personelu szpitala, a następnie bliscy pacjentów. Choć metoda SET-UP powstała z myślą o komunikacji z jednostkami z BPD, możesz ją wykorzystywać do również prowadzenia interakcji z innymi osobami w stresujących sytuacjach, szczególnie z młodzieżą. To prosty, ustrukturyzowany model, łatwy do nauczania i zapamiętania, służący do podstawowej komunikacji z jednostkami z zaburzeniami osobowości z pogranicza. SET – akronim od „support”[wsparcie], „empathy” [empatia] i „truth” [prawda] – to praktyczna metoda prowadzenia interakcji z osobami z BPD. UP oznacza „understanding” [wyrozumiałość] oraz „perseverance” [wytrwałość] – czyli cele, które jednostka z BPD oraz jej partner starają się zrealizować w swojej relacji. Komponent SET to technika prowadzenia bezpośredniej konwersacji kontrolowanej. Wykorzystywana jest w każdej interakcji z jednostką z BPD. Komponent UP stanowi dopełnienie bieżącej komunikacji SET. UP koncentruje się na podtrzymywaniu postawy akceptacji wobec bliskiej osoby z BPD i określa ogólne nastawienie panujące w relacji. (…) SET to trzyczęściowy system prowadzenia dialogu. Komponent „S” (wsparcie) jest deklaracją „ja” komunikującą troskę i zaangażowanie. Wsparcie komunikuje twoją osobistą troskę i pragnienie udzielenia pomocy. „S” zwiera w sobie przekaz: „Niepokoi mnie twoje samopoczucie”; „Martwię się tym, co się z tobą dzieje”; „Chciałbym ci pomóc”. Część „E” komunikuje empatię i jest okazaniem zrozumienia dla „ty”. To uznanie cierpienia i sprzecznych uczuć targających jednostką z zaburzeniem osobowości z pogranicza. Ten komponent powinien podkreślać doświadczenia osoby z BPD, a nie twoje. Przekaz „E” może brzmieć: „Musi być ci teraz bardzo ciężko”., „Musisz być naprawdę zrozpaczony, skoro się do tego uciekasz”., „Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jakie to musi być dla ciebie bolesne”. „T” (prawda) koncentruje się na realistycznej ocenie sytuacji oraz odpowiedzialności jednostki z BPD za swoje postępowanie w danych okolicznościach. Podczas gdy inni też mogą mieć udział w rozwoju wypadków, osoba z BPD musi zdawać sobie sprawę z własnego wpływu na prawdopodobne konsekwencje zdarzeń. Przekazy zawierające wsparcie i empatię są subiektywnymi deklaracjami. Mówią o uczuciach wszystkich osób zaangażowanych w interakcję. Komunikat prawdy odnosi się do praktycznych opcji zajęcia się bieżącymi problemami. Prawdę najlepiej wyrażać w pełne akceptacji, ale neutralne, rzeczowe sposoby: „Wiemy co się wydarzyło… Musimy zająć się konsekwencjami… Oto kilka sposobów, w jakie mogę ci pomóc… I co zamierzasz teraz zrobić?”. Element „T” w trójkącie SET, czyli prawda, jest dla osoby z BPD największym wyzwaniem, ponieważ staje na drodze jej dążeniom do uniknięcia sytuacji i wymaga praktycznego rozwiązania problemu. W części „T” zaakcentowana zostaje odpowiedzialność indywidualna, nie ma za to w niej miejsca na obwinianie czy pogrążanie się w uczuciach bezsilności. UP, które uzupełnia podstawową część SET jest bieżącym przypomnieniem dla ciebie i bliskiej ci osoby, że zdrowe interakcje wymagają wyrozumiałości i wytrwałości w każdym momencie trwania związku. Kluczowe jest to, by obie strony zyskały zrozumienie patologii zaburzenia bordeline. Jednak zrozumienie nie zwalnia nikogo od odpowiedzialności za własne zachowanie. Dzięki wytrwałości wasze wzajemne zaangażowanie przetrwa rozczarowania i frustracje. Czasem najlepszym sposobem na poradzenie sobie z trudnymi interakcjami jest niepoddawanie się. (…)” Domyślamy się, że wiele z naszych Czytelniczek i Czytelników na co dzień ma do czynienia z osobami z cierpiącymi na borderline. Z dużą radością przyjęłyśmy wiadomość o premierze nowej pozycji dotyczącej tej tematyki. Każdy bowiem, kto boryka się z tym problemem wie, że jeżeli bliska nam osoba cierpi na zaburzenia osobowości z pogranicza (BPD – Borderline Personality Disorder), w relacjach nie brakuje napięć. Wahania nastroju, rozpaczliwa potrzeba bliskości przeplatana wybuchami gniewu i atakami werbalnymi – to codzienność. Skrajne reakcje naszego partnera mogą wyprowadzać nas z równowagi i utrudniać porozumienie. Jerold J. Kreisman, specjalista w zakresie terapii zaburzeń osobowości z pogranicza, w swojej najnowszej książce wydanej przez Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego „Na huśtawce emocji”, której premiera miała miejsce 19 maja, oferuje narzędzia do prowadzenia efektywnej komunikacji opartej na wsparciu, empatii i prawdzie. Praktyczne porady autora pomogą odpowiednio reagować na żądania i emocje partnera bez zaniedbywania własnych potrzeb. Podpowiedzą też, jak prowadzić rozmowę w atmosferze zrozumienia i szacunku, bez prowokowania napięć i wzajemnych oskarżeń. Dzięki tej książce: - poznasz prostą i skuteczną technikę komunikacyjną SET-UP; - nauczysz się rozpoznawać zbliżające się kryzysy oraz dowiesz się, jak na nie reagować; - przyswoisz strategie radzenia sobie z frustracjami, które pojawiają się w waszej relacji; - dowiesz się, jak utrzymać rozmowę na właściwych torach i skutecznie porozumieć się z osobą z BPD. *Fragmenty pochodzą z książki "Na huśtawce emocji" Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2020 POLECAMY:
ZŁOŚĆ W ZWIĄZKUProste metody na trudne emocjeNauczyłam się, że ilekroć przeczytam jakiś artykuł w prasie na temat idealnego małżeństwa, zawsze zgodnego, które nigdy się nie kłóci, za jakiś czas muszę uważnie śledzić rubryki towarzyskie, które ogłaszają rozwód tego „wzorcowego” związku. Otóż przysłowie „kto się lubi, ten się czubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. Matthew McKAY i Kim PALLEG - autorzy książki "Złość w związku twierdzą: "Złość i chęć zemsty mogą cię znieczulić na krótki czas, ale przygnębienie wkrótce wróci. Wzburzenie nie przynosi ulgi. Jest tylko jeden sposób na to, by przestać widzieć w złości (i karach) skuteczną metodę samoobrony. Jaki? Jak zmienić schemat zachowania, którego nauczyłeś się w dzieciństwie? Trzeba pracować nad tym systematycznie, krok po kroku..." Dlaczego tak się dzieje, że schematy zachowania z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie? Pamiętacie cytat, jaki umieściłyśmy na blogu: „Jeżeli głębiej zastanowisz się nad problemami małżeńskimi, zauważysz, że niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów”. Co to dokładnie znaczy? Najlepiej zobaczcie na przykładach. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa: Pierwsze: dajmy na to Krzysztof i Zofia. Mąż wyrósł w rodzinie, gdzie zawsze mógł liczyć na pociechę i wsparcie. Gdy przychodził ze szkoły i mówił, że przegrał w zawodach, jego mama wspierała go, mówiąc coś w stylu: „Krzysiu, tak mi przykro. To dla Ciebie duże rozczarowanie, ale jesteśmy dumni z wysiłku, jaki włożyłeś w treningi. Kochamy Cię”. Gdy uzyskiwał najlepsze świadectwo w klasie, także mógł liczyć na docenienie, uznanie i pochwałę. Niezależnie – sukces, czy porażka Krzyś mógł liczyć na miłość i bezwarunkową troskę. W rodzinie Zosi nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się. Krzyś i Zosia poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Krzyś zarzuca Zosi, że ona już go nie kocha. Zosia zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Krzyś nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Zosi różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt? Drugie małżeństwo: Krystyna i Jan. Jan uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Krysia uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jan jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Krysia jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice. Spójrzmy teraz na nasze własne związki, małżeństwa, czy nasze konflikty i problemy nie wynikają głównie ze sprzecznych oczekiwań co do pełnionych ról i kolidujących ze sobą scenariuszy rozwiązywania problemów? Jak myślisz, jakie oczekiwania ma Twój mąż, czy żona (może potrzebuje na każdym kroku pochwały i docenienia? Oczekuje żony – strażniczki ogniska domowego)? Co wyniósł z domu? A jak lubi rozwiązywać konflikty, czy może lubi zamknąć się sam w pokoju i nie odzywać („ucieczka”) a Ty lubisz „walkę”, wykrzyczeć swoje racje? O prostych metodach na trudne emocje w związku i wypracowywaniu własnych modeli rozwiązywania konfliktów możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki "Złość w związku". Jej autorzy pokazują nam, jak rozładowywać napięcie bez ranienia partnera i jak poradzić sobie z trudnymi emocjami. Utwierdzają nas w przekonaniu, że złości nie należy unikać ani jej wypierać, ponieważ jest naturalną i niezwykle istotną emocją. Natomiast pamiętać należy, by nad nią umieć zapanować i zamiast atakować, krytykować, poniżać czy obrażać partnera, wyrażać ją w sposób konstruktywny. Autorzy dostarczają nam dziesięć sprawdzonych metod pracy nad sobą i nad związkiem i pokazują, jak stworzyć plan walki ze złością, który ma pozwolić nam zapobiegać wybuchom złości; radzić sobie ze złością, gdy emocje się nasilają; kontrolować własne zachowania, a nie uczucia; rozładować napięcie w zdrowy sposób; zrozumieć uczucia i punkt widzenia partnera; uniknąć czterech zapalników złości: krytycyzmu, potępienia, bronienia się i unikania; naprawić szkody, gdy zdarzy się wrócić do starych nawyków; odbudować zaufanie i bliskość w związku. "Złość w związku" napisana jest w jasny i prosty sposób i zawiera wiele konkretnych wskazówek. Między innymi autorzy proponują nam pięć zasad, które możemy zastosować, by zachować spokój. Poniżej do pobrania i wydrukowania :)
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. *Fragment pochodzi z książki "Złość w związku", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2020 POLECAMY:
ZŁAMANE SKRZYDŁAOsoby wysoko wrażliwe i miłość „Naprawdę jaka jestem, nie wie nikt…” Sonia kładła się spać nucąc słowa ulubionej piosenki, która w sposób szczególny odzwierciedlała jej dzisiejszy nastrój. To był piękny dzień. Dzień, w którym jej bliska koleżanka powiedziała sakramentalne TAK. Po ślubie Sonia udała się na kameralne - jak je nazwali nowożeńcy – wesele. Ale dla Soni z kameralnością nie miało ono wiele wspólnego. Muzyka, rozmowy, zamieszanie, gwar – ten nadmiar bodźców przytłoczył ją i z radością wróciła do swojego przytulnego domu. Dzisiaj jak nigdy wcześniej zaczęła zastanawiać się nad swoją innością. To, co ludzi fascynowało – ją męczyło, to co innych motywowało do działania - ją przytłaczało, to co było dla jej otoczenia pobudzające – powodowało w niej stres. Sonia miała problem z podniesieniem się po słowach jakiekolwiek krytyki, nieustannie obawiała się odrzucenia, wciąż analizowała swoje niedociągnięcia. Ślub Kasi przywołał wiele wspomnień, przypomniał Soni o jej nieudanych związkach. „Czy jest ze mną coś nie tak? Czy za dużo oczekuję od mężczyzn?”– te pytania bombardowały jej myśli. Przed oczyma stanął Łukasz. Był duszą towarzystwa, dobry, czuły, inteligentny. Ale według niej nadpobudliwy, uwielbiający zmiany, pędzący wciąż do przodu, jakby nie umiał zatrzymać się i żyć tu i teraz. Po tym związku odnalazła spokój i poczucie bezpieczeństwa przy Grzesiu. Wspólnie spędzone chwile, trzymanie się za rękę przy romantycznej muzyce i dobrym filmie, dyskusje na odpowiednim poziomie, refleksje na temat życia. Ten spokój został przerwany nagłą zmianą w człowieku, który jak do tej pory czuł przecież tak jak i ona. Być może nowa praca sprawiła, że Grzegorz zaczął coraz więcej wolnego czasu spędzać poza domem, rozsmakował się w swoim nowym hobby, o którym wcześniej nigdy by nie pomyślał. W wielu rozmowach przyznawał się Soni, że poczuł, iż coś go w życiu omija, że nie umiał do tej pory dostrzec wszystkich barw, jakie niosło życie. Sonia do dzisiaj doskonale pamięta, jak miesiącami obydwoje męczyli się w tym związku, bo Grzegorz nie potrafił odejść. Sonia - osoba wysoko wrażliwa (OWW). Takim osobom poświęcona jest książka Elain N. Aron "Wysoko wrażliwi i miłość". Po sukcesie poprzedniej („Wysoko wrażliwych”) autorka postanowiła napisać pewnego rodzaju przewodnik po świecie miłości i związków tworzonych przez osoby wysoko wrażliwe. Książka jest skierowana zarówno do nich, ale i do tych, którzy chcą się więcej dowiedzieć o swoich partnerach, przyjaciołach, znajomych będących OWW. Czyta się ją lekko i przyjemnie, gdyż pomimo, iż jest oparta na badaniach naukowych, obfituje w przykłady z życia wzięte i kwestionariusze, dzięki którym czytelnik może dowiedzieć się, czy należy do 20 procent osób wysoko wrażliwych, bądź czy OWW jest jego partner. Jak sama autorka mówi: „W książce przyglądam się miłości i wrażliwości z wierzchu, przez dane i liczby, a także z głębi, od strony nieświadomości i tego, o czym rzadko się mówi.” Dzięki lekturze „Wysoko wrażliwi i miłość” można między innymi znaleźć odpowiedzi na pytania: czy osoby wysoko wrażliwe tworzą dobre związki z innym osobami wysoko wrażliwymi, jak uniknąć pułapek związków osób wysoko wrażliwych z osobami niewysoko wrażliwymi, ale również można dowiedzieć się, jaki jest wpływ stopnia wrażliwości na seksualność. „Bliskość z drugim człowiekiem z pewnością pociąga za sobą ryzyko – możemy się narazić na przykład na stratę, zdradę, porzucenie, wykorzystanie lub kontrolowanie przez drugą osobę. Dlatego mimo że obecnie ceni się bliskość i w teorii wygląda ona wspaniale, w praktyce wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają swoje powody, by na moment zatrzymać się przed skoczeniem na głęboką wodę…”– pisze Elaine N. Aron. Ale jak już skoczą, jak wykazują badania o których wspomina autorka książki, zakochują się mocniej niż nie OWW. Wysoko wrażliwych pociąga bowiem głębia i złożoność emocji, którym mogą dać upust, choć z drugiej strony doskonale zdają sobie sprawę, że konsekwencje intensywnej miłości są nieprzewidywalne, co im nie odpowiada. W książce Elaine N. Aron osoby wysoko wrażliwe odnajdą siebie i znajdą dla siebie wiele cennych wskazówek, a pozostali będą mogli spojrzeć na świat z ich perspektywy i być może zrozumieć, jakie błędy popełniają w relacjach z osobami, których zdolności empatyczne i analityczne mogą ubogacić wiele związków i stać się atutem, a nie kulą u nogi. Wrażliwi ludzie są najbardziej autentycznymi i uczciwymi ludźmi, których kiedykolwiek spotkasz. Nie ma niczego, czego nie powiedzieliby o sobie, jeśli Ci zaufają. Jednak w momencie, gdy ich zdradzisz, odrzucisz lub poniżysz, zakończą Waszą przyjaźń. Wrażliwcy żyją z poczuciem winy i ciągłym cierpieniem, wynikającym z nierozwiązanych sytuacji i nieporozumień. Nie są w stanie żyć, gdy nienawidzą lub są znienawidzeni przez innych. Ten typ osób potrzebuje tyle miłości, ile nikt nie jest w stanie im dać, ponieważ ich dusza jest stale raniona przez innych. Jednak pomimo tragedii, które muszą przejść w życiu, pozostają najbardziej współczującymi ludźmi, których warto poznać i często zostają działaczami na rzecz innych: zranionych, zapomnianych i niezrozumianych. Są aniołami ze złamanymi skrzydłami, które latają tylko, gdy są kochani. Shannon L. Adler lessonslearnedinlife.com POLECAMY: NIE MYŚL ZA DUŻOParaliż analityczny„Na liście zakupów uwzględniłyśmy kwiaty, ale czy są one warte tych pieniędzy? Interesuje nas wypad na koncert, ale czy nie byłoby lepiej, gdybyśmy zostały w domu? Chcemy pokazać dzieciom deszcz meteorytów, ale czy wynagrodzi to brak snu? Wspaniale jest spotkać starych znajomych, ale czy nie pożałujemy, że wykorzystałyśmy cały nasz urlop, by ich zobaczyć?”* Rozmyślasz, rozstrząsasz, rozkminiasz wszystko, co ci się przydarzy, a nawet to, co się nie przydarzy? A może nie wiesz, jak można poradzić sobie z natłokiem myśli? Nie wiesz, jak zatrzymać tę gonitwę i wyłączyć tak zwany overthinking, czyli paraliż analityczny. „Gdy mówimy o paraliżu analitycznym, nie mamy na myśli problemów związanych z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, bez względu na to, czy chodzi o miejsce do spania, czy sposób zdobycia kolejnego posiłku. Te fundamentalne kwestie zasługują na uwagę i ich przemyślenie, często dogłębne. Nie chodzi również o poważne życiowe decyzje: zmianę ścieżki kariery, zakończenie związku lub przeprowadzkę na drugi koniec kraju. Te ważne sprawy wymagają, aby się nad nimi pochylić. Paraliż analityczny dotyczy tych momentów, gdy nie szczędzimy energii umysłowej na rzeczy, które na to nie zasługują. Są to te chwile, kiedy nie jesteśmy w stanie myśleć o niczym innym, mimo że wiemy, iż mogłybyśmy poświęcić uwagę innym zagadnieniom(…) Powszechnymi oznakami paraliżu analitycznego są: • powtarzalne odkładanie decyzji na później; • odkładanie decyzji w nadziei, że pojawi się lepsza opcja; •szukanie dodatkowych opcji, gdy mamy ich już pod dostatkiem; • ciągłe analizowanie tych samych informacji, które już udało nam się zebrać; • obawa, że podejmiemy złą decyzję; •długotrwałe wstrzymywanie się z decyzją, które doprowadza do przegapienia możliwości jej podjęcia; • podważanie zasadności podjętej już decyzji.”* Z pewnością znacie osoby, które stały się niewolnikami własnych myśli. A może same też nimi jesteście? Przejmujecie się drobiazgami, poświęcacie czas na analizowanie spraw nieistotnych, podważacie własne decyzje? Jak pisze Anne Bogel w książce „Nie myśl za dużo”, która za parę dni będzie miała swoją premierę: „Paraliż analityczny przyjmuje różne formy. Czasem przypomina zamartwianie się. Możemy mieć wrażenie, że utknęłyśmy, analizując coś, co zrobiłyśmy w przeszłości lub wyobrażając sobie potencjalne wydarzenia z przyszłości”. Zapewne wiecie, że to myślenie w niczym nie pomaga, a tylko nas zadręcza, wyczerpuje, utrudnia życie, a jednak… Analizujecie to, co powiedziała sąsiadka; zastanawiacie się, co przełożony miał na myśli, opowiadając anegdotę na temat bezmyślności – czy to przypadkiem nie dotyczyło waszej osoby; tworzycie czarne scenariusze, gdy mąż spóźnia się z pracy; nie możecie zasnąć, zastanawiając się nad menu na weekendowe party. Tendencja do nadmiernego rozmyślania, analizowania, zamartwiania się bierze się przede wszystkim z lęku przed działaniem i zatrzymaniem się w fazie dokonywania analizy poznawczej. Może być ona związana ze sposobem wychowania i oczekiwaniami otoczenia, które nie daje często przyzwolenia na popełnianie błędów, na kreatywność, a wymaga „wbijania się” w pewne sztywne ramy. Ale tendencja ta wiąże się również z pewnymi cechami osoby poddającej się paraliżowi analitycznemu, takimi jak: niskie poczucie własnej wartości, niska lub chwiejna samoocena, zewnątrzsterowność, która powiązana jest z potrzebą zdobywania ciągłej akceptacji otoczenia i życia w taki sposób, jaki nakazują i oczekują inni ludzie, nadmierna potrzeba kontroli, brak samodzielności w podejmowaniu decyzji, zależność, patrzenie na świat w sposób pesymistyczny, czy też perfekcjonizm. Anne Bogel poza perfekcjonizmem zwraca uwagę na dwa inne czynniki mogące wpłynąć na overthinking - ciekawość intelektualną i nadmiar informacji, które też mogą stać się dla nas pułapką. Według niej osoby o wysokiej inteligencji chcące rozwiązać problem mogą dostrzegać całe połacie możliwości niewidoczne dla innych – co może nieumyślnie prowadzić do tego, że podejmowanie prostych decyzji stanie się niepotrzebnie skomplikowane, a nadmiar informacji, zbieranie danych i analiza opcji, zamiast przynosić korzyści, w pewnym momencie wyprowadzić może na manowce. Paraliż analityczny przynosi wiele szkód. Powoduje, że zatrzymujemy się w miejscu i energia oraz czas zamiast na działanie poświęcony zostaje na zadawanie sobie mnóstwa pytań. I najczęściej te pytania nie dają konstruktywnych rozwiązań, a tylko napędzają machinę wątpliwości i powodują stanie w miejscu, a w końcu spadek nastroju, czasem depresję, lęki. Przestajemy czerpać radość „tu i teraz”. A ponieważ nie umiemy podjąć dobrej decyzji, jesteśmy coraz bardziej sfrustrowani, zaczynamy czuć się źle nie tylko emocjonalnie, ale nawet i fizycznie. I pozostaniemy sparaliżowane tak długo, dopóki nie rozpoznamy tego, co się dzieje i nie zainterweniujemy. Jak wyjść z tego błędnego koła? Autorka książki „Nie myśl za dużo” chce, abyśmy po pierwsze zrozumieli, że nasze życie jest odbiciem tego, o czym myślimy. Według niej to, na czym skupiamy naszą uwagę, bezpośrednio wpływa na to, jak doświadczamy otaczającego nas świata i jakimi osobami się stajemy. Nasze myśli bowiem tworzą nasz świat i zrozumienie tego jest pierwszym krokiem - według niej - do zmiany. Anne Bogel uważa, że overthinking nie jest częścią naszej tożsamości, ale zachowaniem, a zachowanie, jak wiemy, można zmienić. Dokonać tego możemy poprzez zmianę w naszym nastawieniu dzięki zastosowaniu nowych metod myślenia i wzmacnianiu nowych nawyków myślowych. Według niej, im częściej dopada nas paraliż analityczny, tym łatwiej jest nam powtarzać to zachowanie. Musimy więc przerwać ten cykl, zaczynając od małych kroków, gdyż przejęcie kontroli nad własnymi myślami wymaga czasu i zaangażowania. Anne Bogel chce pomóc nam dokonać zmiany, wyposażając nas w narzędzia pozwalające stopniowo zmienić jakość naszego życia. W książce „Nie myśl za dużo” możemy przeczytać między innymi, że overthinking czai się na nas, gdy jesteśmy mentalnie zmęczone, ponieważ nasze wyczerpane umysły nie mogą się skutecznie przed nim bronić. I dlatego Anne Bogel podaje swój sposób na to, by się jemu nie poddać. „W dni robocze lubię pracować w półtora- lub dwugodzinnych blokach, z krótkimi chwilami na odpoczynek. Często udaję się na spacer po okolicy i nazywam to swoją >>przerwą dla zdrowia psychicznego<<. Może to brzmieć jak żart, ale nim nie jest. Oto, co lubię robić podczas takich przerw:
Książkę, której premiera odbędzie się za cztery dni, polecamy każdej osobie, która nie lubi być zniewolona, a mamy nadzieję, że jest nią każda z nas. Jest ona napisana w sposób lekki i przyjemny przez autorkę, która dzieli się z czytelnikiem cennymi przemyśleniami i własnym doświadczeniem, odwołując się do wielu cennych przykładów z życia wziętych. Pamiętajcie, że „utknięcie w paraliżu analitycznym może przypominać błędne koło, ale wyrwanie się z niego to droga w kierunku spirali sukcesu” i tego nam wszystkim życzymy”! * Fragmenty pochodzą z książki Anne Bogel "NIE MYŚL ZA DUŻO", Wyd. BEZ FIKCJI, 2020 POLECAMY:
POLECAMY:
NIE PANIKUJ!Gdy brakuje Ci pewności siebie - ćwiczenieWe wczorajszym poście "Nie wszystko będzie źle" pisałyśmy o tym, jak „uzyskać lepszy obraz budowania silniejszego ja przy jednoczesnym zmniejszaniu ogólnego poziomu lęku i niepokoju”. Mogłyście w nim znaleźć między innymi propozycję trzech kroków koncepcji Bowena, które możecie wykorzystywać w celu odzyskiwania zdolności do kierowania swoim życiem. Dzisiaj natomiast raz jeszcze wracamy do książki Kathleen Smith i proponujemy ćwiczenie z tej książki, które być może skłoni Cię do refleksji... Ćwiczenie "Twój smartfon jest kopalnią wiedzy na temat twojego niepokoju oraz tego, w jaki sposób sobie z nim radzisz. Weź swój telefon i przejrzyj esemesy, posty i wiadomości bezpośrednie z ostatniego miesiąca. Sprawdź, co mówiłeś, gdy byłeś zły, przerażony lub gdy brakowało ci pewności siebie. Jakie systemy relacji próbowałeś wykorzystać, aby się uspokoić i poczuć pewniej? Zanotuj niektóre spostrzeżenia i zastanów się, w jaki sposób te szybkie wiadomości mogą cię powstrzymać przed wzięciem większej odpowiedzialności za siebie. Następnie zapisz kilka pomysłów i zasad dotyczących możliwych do zastosowania sposobów reagowania na niepokój, zanim twój autopilot wkroczy do akcji."* * Fragmenty pochodzą z książki DR KATHLEEN SMITH "NIE WSZYSTKO BĘDZIE ŹLE", Wyd. Znak Literanova, 2020 POLECAMY:
NAJCUDOWNIEJSZA ZDOBYCZJak zbudować poczucie wartości?Nastka wracając do domu, wciąż myślała o dzisiejszym spotkaniu. Obrazy przesuwały się jej przed oczyma. Zastanawiała się, gdzie jest granica, którą niektórzy muszą przekroczyć, by przejrzeć na oczy. A może nie każdy jest zdolny do tego, by odczuć ten przeszywający ból, o którym dzisiaj mówiła Julianna. Mąż czekał na nią, ale widząc zmęczenie i emocje rysujące się na jej twarzy, ucałował ją w policzek, przytulił i uspokoił mówiąc, że dziewczynki spokojnie śpią. Wtuliła się w jego ramiona i uświadomiła sobie, że ich z pozoru normalne, może dla kogoś szare i przeciętne życie, daje niewyobrażalne szczęście. Czy to jej zasługa, czy Karola? A może ich podejścia do życia i wielu spraw, a może relacja każdego z nich po prostu z samym sobą. Pamięta, że Julianna zawsze wyróżniała się z tłumu. Już w liceum zwracała na siebie uwagę nie tylko urodą, ale i gracją, stylem, a przede wszystkim wynikami w nauce. Zależało jej na ciągłych pochwałach ze strony nauczycieli, ale i na atencji ze strony rówieśników. Na studiach było podobnie. Nastka czasami z podziwem, ale niekiedy ze zdziwieniem przypatrywała się koleżance. Dopiero po latach zrozumiała, że ta determinacja i konsekwencja doprowadziły ją do miejsca, o którym inni z ich małej miejscowości mogli tylko pomarzyć. Podziwiała ją. Tym bardziej zdziwiła ją reakcja koleżanki, gdy zadzwoniła do niej z życzeniami świątecznymi. Z tej strony Julianny nie znała… Julianna patrząc Nastce głęboko w oczy, ocierała dłonią łzy kapiące po policzkach. Opowiadała, że czuje się jak niewolnik samej siebie, swoich emocji, zazdrości, złości, frustracji, a przede wszystkim braku poczucia własnej wartości. „One kłębią się we mnie, stały się panami mojego życia, a ja niczym niewolnica poddaję się im. Od czasów szkolnych goniłam marzenia, moje życie stało się maratonem. Ciężka praca od świtu do nocy, ogromny wysiłek, brak odpoczynku, brak odpuszczenia w jakimkolwiek stopniu… Na każdym kroku muszę sobie wciąż udowadniać, ile jestem warta. Ale kiedy spełniałam moje marzenia, okazuje się, że wcale nie daje mi to wszystko szczęścia. W środku czuję pustkę… Czuję się nikim…” Na czym polegał problem Julianny? Otóż, ona nie umiała dostrzegać swojego potencjału, a przede wszystkim nie kochała siebie. Całe jej dotychczasowe życie było skoncentrowane na nieustannym pokazywanie sobie i całemu światu, ile jest warta. Jarosław Gibas w książce „Totem. Jak zbudować poczucie własnej wartości?” napisał, że często podczas pracy z ludźmi utwierdzał się w przekonaniu, że zaniżone poczucie własnej wartości w większości przypadków ma wspólny mianownik. Za każdym razem, kiedy prosił o jego zdefiniowanie, ludzie używali wartościowania zewnętrznego. Na różnych poziomach i z różną intensywnością uzależniali swoją wartość od czegoś, co pozostawało na zewnątrz nich samych. Podobnie jak Julianna wymieniali pozycję społeczną, popularność towarzyską, stan posiadania, opinię innych ludzi na ich temat. A przecież wszystkie te wartości można utracić, wszystkie je da się nam po prostu odebrać. W jaki sposób w takim razie zbudować odporne poczucie wartości? „Czy istnieje coś, czego żadna siła, żadne przeciwności losu, żaden brak szczęścia i pomyślności nie jest w stanie nas pozbawić? Coś, co nie podlega żadnym wpływom, żadnym zmianom i co jest odporne na jakiekolwiek czynniki czasu, środowiska, kontekstu i przestrzeni. Coś, co jest stałe, niezbywalne i po prostu nie do ruszenia?”* Jarosław Gibas uważa, że najważniejsze, aby budować poczucie własnej wartości na wewnętrznych fundamentach, których nikt i nic nie jest w stanie zburzyć, na które nikt poza nami samymi nie ma wpływu. Uważa, że jest to tak zwany totem. Coś, co zabezpiecza naszą wartość przed wpływem innych, nieprzychylnych zdarzeń czy porażek. „Ten wewnętrzny totem nie tylko będzie nas wspierał i wskazywał nam drogę. Będzie również dodawał energii i sił w tych momentach, w których będą nam one najbardziej potrzebne (…) Będzie nam zawsze przypominał naszą wartość — to, kim jesteśmy i co jest dla nas ważne.”* Życie każdego z nas to zarówno radości i smutki, zwycięstwa i porażki. Nie możemy pozwolić, by te niepowodzenia zabrały nam siły i spowodowały, że zwątpimy w siebie. „Kiedy popełnisz błąd, kiedy będziesz miał problemy w życiu czy w pracy, kiedy zawiedziesz się na kimś, komu ufałeś, kiedy pożegnasz bliską ci osobę, kiedy stracisz pieniądze i majątek — wówczas dobrze przygotowany osobisty totem nie pozwoli ci odebrać poczucia własnej wartości. Wtedy dopiero docenisz jego prawdziwą moc. Wtedy okaże się, jak ważne i bezcenne było, by właśnie od niego zacząć.”* Według Jarosława Gibasa zdrowe PWW powinno być zbudowane na solidnych wewnętrznych filarach, którymi według niego są: - samoświadomość -samoakceptacja - odpowiedzialność - samodzielność - asertywność - empatia -prawość. Nastka i Karol nie poddawali się pomimo różnym przeciwnościom losu. Oni budowali swoje poczucie wartości na mocnych wewnętrznych fundamentach, nie uzależniali ich od powodzenia, grubości portfela. Nie zależało im na zdobywaniu rzeczy, które pokazywałyby światu ile są warci. Julianna natomiast nie przestawała zabiegać o to, co miało dać jej gwarancję poczucia, że jest więcej warta od innych. Nie wiedziała, że to droga donikąd, że w końcu stanie się niewolnicą samej siebie, a jej życie będzie przepełnione goryczą i żalem. „Praca nad własnym poczuciem wartości to fascynująca przygoda, która prowadzi do odkrywania siebie, swoich źródeł oraz najważniejszych prawd o nas. Może prowadzić do samopoznania, do doświadczania siebie na głębokim, wręcz duchowym, indywidualnym poziomie. Czas i energia poświęcone wówczas na takie właśnie zgłębianie siebie nigdy nie są stracone. Bo w tym procesie spotykamy kogoś, kto jest nam najbliższy, kto zawsze nam dobrze życzy i zawsze jest zainteresowany tym, byśmy byli szczęśliwi. Tym kimś jesteśmy my: nasz najwierniejszy i największy sprzymierzeniec. Zaprzyjaźnienie się z tym sprzymierzeńcem, czyli tak naprawdę z sobą, to dla nas najbardziej opłacalna rzecz, jaką możemy w życiu zrobić. To najlepsza i jednocześnie najrozsądniejsza inwestycja. Jej mechanizm zaś trochę przypomina rozgrzewanie starego, ale bardzo sprawnego pieca. Najpierw musimy nieco weń zainwestować, zaakceptować to, że będzie się powoli i długo rozgrzewał, ale późniejszy proces oddawania ciepła będzie nam ratował skórę przez całe nasze życie. Będzie nas ogrzewał od środka i chronił. W ten właśnie sposób działają nasze wewnętrzne totemy. Coś, co stawiamy w naszym wnętrzu, lokując to na odpowiednim podłożu, konstruując z tego, co dla nas najistotniejsze, i zwieńczając tym, co stanowi najgłębszą i najprawdziwszą istotę nas samych. Jeśli zaś uda nam się postawić swój totem, będzie to oznaczało, że zbudowaliśmy wartość, która z jednej strony, będzie nam wskazywała drogę, którą powinniśmy i którą chcemy podążać, a z drugiej strony, będzie dodawała nam sił i energii w najtrudniejszych życiowych momentach. To tam znajdziemy to, co ważne, to, dla czego warto rano wstawać z łóżka i ruszać w świat. Wartości, dla których warto zrobić coś, co nie zawsze przyniesie nam zyski, podziw czy oklaski własnego ego. Wartości, które stają się świadectwem tego, że udało nam się w życiu odkryć coś więcej. Coś, czego być może nawet nie potrafimy nazwać, ale co czujemy w sobie i co towarzysząc nam w trudach życiowej podróży, ogrzewa nas od środka i nie pozwala zwątpić. Coś, co podniesie nas z kolan po upadku, i jednocześnie to samo coś, co pozwala bez obrzydzenia przejrzeć się w lustrze niezależnie od oświetlenia, pory dnia czy etapu naszego życia. To właśnie nasza wartość. Jedna z najcenniejszych życiowych zdobyczy.”* * Fragmenty pochodzą z książki J.Gibas "Totem. Jak zbudować poczucie wartości? Instrukcja obsługi." POLECAMY:
NIE WSZYSTKO BĘDZIE ŹLETeoria Bowena, niepewność, lęk, odzyskiwanie spokojuNie spodziewała się, że ta oaza spokoju, do której w końcu dotarła, stanie się po paru latach miejscem, gdzie zacznie brakować wody gaszącej pragnienie i powietrza pozwalającego spokojnie oddychać. To właśnie tutaj poczuła się wolna, to tu przed trzema laty w końcu mogła być sobą. Ale jak się okazało, nic nie trwa wiecznie… A może to demony przeszłości zaczęły do niej powracać? Spacerując po parku, Majka wyznała przyjaciółce, że ma świadomość przenoszenia na swój obecny związek pewnych wyuczonych zachowań z poprzedniego małżeństwa, które nie pozostawiło po sobie dobrych wspomnień… „Mój problem polega na tym, że czuję się w obowiązku, aby Michał był zadowolony, uważam, że to jest moje zadanie. Dlatego staram się zmienić jego nastawienie, ponieważ życie w takim stresie mnie paraliżuje. Gdy wychodzę z domu pobiegać, gdy idę na próbę chóru, albo spotkać się z kimś bliskim, na przykład z Tobą, to wiem, że on jest bardzo niezadowolony, ponieważ chce, abym jak najszybciej była z nim w domu. I to odbiera mi całą przyjemność. Spieszę się, dzwonię, wyjaśniam, przepraszam za to, że robię to, co lubię i co jest dla mnie ważne, gdyż wiem, że na mnie czeka i się niecierpliwi. A przecież każdy ma prawo do… Wiesz chyba o co mi chodzi? Gdy wczoraj wróciłam z próby chóru i usłyszałam, że martwił się, że tak długo mnie nie było, bo przyszłam 10 minut później niż zwykle, to coś we mnie pękło… Poczułam się jak na smyczy, na której byłam przez wszystkie lata małżeństwa. A przecież z Michałem miało być inaczej. Ta sytuacja spowodowała, że czułam wściekłość i moją złość wyraziłam podczas kolacji. Odnoszę ogólnie wrażenie, że ostatnio nakręcam się, że jak zacznę wylewać moje żale, to ciężko jest mi skończyć. Już sama siebie nie poznaję. A przy kolacji chodziło mi oczywiście o Idę. ” Gdy szesnastoletnia córka Michała zamieszkała z nimi przed rokiem, Majka z otwartymi ramionami powitała ją w progach swojego domu. Jak się szybko okazało, ta młoda osoba nie sprawiała problemów, była cicha, spokojna, nie wadziła nikomu. Ale paradoksalnie z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc Majka odczuwała coraz większy dyskomfort. Obserwując zachowania dziewczyny, miała ochotę ingerować w jej wychowanie. Nie rozumiała izolowania się od rówieśników, braku aktywności, nieracjonalnego odżywiania się. Niepokoił ją brak reakcji ojca. Miała poczucie, że z tą dziewczyna dzieje się coś złego. Nie wyobrażała sobie takiej postawy obojętności u siebie w stosunku do swoich już dorosłych dzieci, gdy te były w wieku Idy. Ale Michał nie wiedział, w czym ona widzi problem. Był zdania, że skoro córka ma dach na głową, wyżywienie, jest czysto, schludnie i modnie ubrana, to wszystko gra. I na zewnątrz wszystko grało. Majka była tego pewna. Ale… doskonale wiedziała, że to za mało! Majka… Wyjątkowa kobieta, która by serce oddała drugiemu człowiekowi, która umiała z dystansem podchodzić do siebie. I nagle… zaczęła wpadać w pułapkę. Dzisiaj zrozumiała, że w Idzie widziała siebie. Dziewczynkę, a potem dziewczynę, której dla osoby patrzącej z zewnątrz niczego nie brakowało. Ale nie miała tego, czego najbardziej potrzebowała - zainteresowania ze strony mamy, która samotnie ją wychowując, była skupiona na zaspokojeniu jej wielu potrzeb, ale niestety nie tych, które były dla Majki najważniejsze. Patrząc dzisiaj na Idę, widziała siebie sprzed lat, a w Michale swoją matkę zostawiającą dziecko samo sobie… Gdy Michał w drzwiach powitał ją słowami „Dobrze, że już jesteś” - nie poczuła w nich troski i miłości, ale chęć zniewolenia i ograniczenia. A to z kolei spowodowało wieczorny wybuch podczas kolacji i wygarnięcie mu niewłaściwej - według niej - postawy rodzicielskiej, która była, jak uważała, nie do zaakceptowania. Zastanawiała się, jak zmienić jego zachowanie, gdyż relacja z najbliższą osobą, zaczęła być coraz bardziej stresująca. Jak Majka może odzyskać wewnętrzne wyciszenie, jak wyłączyć autopilota i spróbować przejmować kontrolę nad własnym życiem? Czy jej zachowanie nie przypomina wielu naszych postaw? Czy nie targają nami podobne emocje? Czy w głowie nie mamy gonitwy myśli i paraliżującego nas niewytłumaczalnego niepokoju? Czy relacje z bliskimi, zamiast nieść wsparcie, jeszcze bardziej nas stresują? A może nawet nie umiemy, tak jak to zrobiła Majka, zatrzymać się i przyznać przed samym sobą, że coś nie tylko z otoczeniem, ale i z nami jest nie tak. Majka skupiała swoją uwagę na innych - na Michale i na Idze i nie było to niczym dziwnym. Czuła zagrożenie, gdyż w pamięci miała wcześniejsze doświadczenie z mężem, który trzymał ją na krótkiej smyczy, ograniczał wolność, przy którym nie miała możliwości bycia sobą. Nagle w relacji z Michałem zaczęła odczuwać przedsmak prowadzący do znanego jej piekła. Zaczęła czuć niepokój będący reakcją lękową na być może wyobrażone zagrożenie. Przeszła na tak zwane „widzenie tunelowe”*, które - jak możemy się domyślić - jest bardzo ograniczające. Chcąc się chronić, zaczęła inwestować energię po to, by wpłynąć na zachowanie innych, których przecież i tak nie była w stanie kontrolować. Terapeutka dr Kathleen Smith w książce „Nie wszystko będzie źle”, która jest godna polecenia każdemu, przedstawia teorię zachowań ludzkich zwaną terapią Bowena. Jako psychologowi bardzo mi się ona podoba i często w swojej pracy terapeutycznej wykorzystuję wiele jej elementów. Według Bowena człowiek odczuwający niepokój, na ogół pragnie zmienić podejście i zachowanie innych osób, stara się uspokoić otoczenie, aby jemu samemu udało się odprężyć. A przecież nie jesteśmy zawsze w stanie wpływać na zachowania innych. Dużo łatwiej i skuteczniej jest wpłynąć na siebie, na to, na co my sami mamy wpływ. Majka, gdy przystanęła, widziała, że problem niekoniecznie jest w zachowaniu Michała, ale w jej podejściu do postawy, którą prezentował. Jako osoba o dużej samoświadomości zorientowała się, że koncentrując się na Michale, może paradoksalnie przestać mieć wpływ na bieg wydarzeń i wpaść w pewnego rodzaju pułapkę, odrywając uwagę od samej siebie. Majka, jak wielu z nas w sytuacji niepokoju, zadawała sobie pytanie „dlaczego” sugerujące popełnienie błędu przez Michała. Dlaczego on chce mnie zniewolić? Dlaczego on źle wychowuje córkę? Odpowiedzi na postawienie pytania „dlaczego” ułatwia nam zrzucenie winy na kogoś innego. A należałoby skupić się na sobie, gdyż to my jesteśmy zmienną w równaniu, na którą mamy wpływ. I to my możemy sobie pomóc poprzez skupienie się nie na innych, ale na sobie. „To, jak szybko można się nauczyć skupiania uwagi na własnym ja, zależy od kilku czynników. Jednym z nich jest to, jak silne ma się poczucie własnej wartości w konkretnej sytuacji."* Z reguły, gdy skupimy się na roli, jaką odgrywamy w swoim związku, zaczniemy się uspokajać. Wynika to z faktu, że będziemy mogli skoncentrować się na tym, co możemy kontrolować, czyli na samym sobie. Majka zaczęła dostrzegać, że projektuje relację z poprzedniego małżeństwa na obecny związek, w Michale widzi osoby, przez które cierpiała w swoim życiu (matkę, męża), a w Idze siebie sprzed lat. Zrozumiała, że to ją irytują słowa Michała, który pewnie wolałby, aby siedziała z nim na kanapie każdego wieczora, podczas gdy ona lubi aktywnie spędzać czas i wie, że nie ma to negatywnego wpływu na funkcjonowanie związku. Musi jedynie zmienić podejście do jego słów. Nie ma sensu jego zmieniać, ale własne podejście. TRZY KROKI KOBNCEPCJI BOWENA W swojej książce "Nie wszystko będzie źle" Kathleen Smith podaje ogrom wskazówek do wykorzystania w różnych sytuacjach i różnych dziedzinach życia (relacje z innymi, kariera, otoczenie), w których to niepokój może wpędzić nas w kłopoty. Między innymi podsuwa nam propozycję trzech kroków koncepcji Bowena, które możemy wykorzystywać w celu odzyskiwania zdolności do kierowania swoim życiem: 1. Obserwuj
2. Oceniaj
3. Przerywaj
Kathleen Smith chce, abyśmy poprzez lekturę zrozumieli, jak „uzyskać lepszy obraz budowania silniejszego ja przy jednoczesnym zmniejszaniu ogólnego poziomu lęku i niepokoju”.* „Niektórzy mogą twierdzić, że skupianie się na sobie, podczas gdy świat płonie, jest podejściem raczej egoistycznym. Myślę jednak, że prawdziwy problem polega na tym, że brakuje nam wystarczająco silnego ja w tym, jak reagujemy na wyzwania, z którymi musimy się zmierzyć. To właśnie najspokojniejsi ludzie staną się twórcami zmian, ponieważ doskonale rozumieją, że w niespokojnym równaniu dzisiejszego świata są jedyną wartością, którą mogą manipulować i zarządzać. Warto pamiętać, że tylko zmieniając siebie, możemy zmienić to równanie. Budując solidniejsze ja, pomagasz się uspokoić swojej rodzinie, społeczności i całej planecie. Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że masz w sobie tak potężną moc?”* Gorąco polecam książkę "Nie wszystko będzie źle", w której z pewnością odnajdziecie siebie. Jest ona bogata w wiele historii z życia wziętych i znanych nam problemów, z którymi borykamy się na co dzień. Autorka nie pozostawia nas samych sobie. Dzięki wielu ćwiczeniom i narzędziom zawartych w książce możemy podjąć walkę z wieloma "demonami" naszego życia. * Fragmenty pochodzą z książki DR KATHLEEN SMITH "NIE WSZYSTKO BĘDZIE ŹLE", Wyd. Znak Literanova, 2020 ** Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POLECAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|