TY NIC NIE ROZUMIESZ!Różnice w komunikacji kobiet i mężczyznWydaje się, że wszystko o sobie już wiemy: jak myślą i mówią kobiety a jak mężczyźni. Tylko dlaczego w takim razie w naszych związkach ciągle tyle nieporozumień, pretensji i kłótni. A może wiemy, ale nie stosujemy?
O ile mężczyźni bardziej skupiają się na działaniu, to kobiety silniej przeżywają wszystko emocjonalnie. Niektórzy nawet mówię, że kobiety „myślą sercem”. Jak teraz te dwa odmienne światy mają się porozumieć? Mężczyźni się nie domyślą Kobieta powinna pamiętać, że jeśli nie powie wprost mężowi o swoich potrzebach, emocjach, czy oczekiwaniach, to on sam się ich nie domyśli. To co, dla innej kobiety byłoby oczywiste, dla własnego męża niestety nie będzie. Szkoda tracić czas. Nie jest prawdziwy obiegowy pogląd, że skoro On mnie naprawdę kocha, to znaczy, że dobrze mnie zna i w związku z tym powinien wiedzieć, jakie są moje pragnienia, czy lęki, albo co czuję w danej chwili. Trzeba mu to niestety zakomunikować. Można nawet podjąć się szczytnego zadania nauczenia męża swoich emocji. Ale to wymaga czasu, cierpliwości i zdolności pedagogicznych. W innym wypadku pojawiają się pretensje, narzekania a napięta i tak relacja, staje się jeszcze trudniejsza. Załóżmy, że nasz mąż naszych komunikatów po prostu nie rozumie, a nie że ma złe intencje i robi - albo nie robi czegoś - specjalnie. Zresztą zakładanie dobrych intencji drugiej strony w każdej relacji - pomaga. Kobieta chce być wysłuchana Z kolei kobieta ma potrzebę mówienia o swoich uczuciach (funkcja emotywna komunikacji*). Wówczas oczekuje od mężczyzny spokojnego wysłuchania, empatii i współodczuwania. To dla męskiej natury trudna sztuka, ale wszystkiego można się nauczyć. Jeśli mąż nie zaspokoi tej potrzeby, to żona znajdzie sobie np. przyjaciółkę lub innego mężczyznę – powiernika, a wówczas może to oznaczać początek końca związku. Żona ma prawo oczekiwać od męża zainteresowania i troski jej sprawami, podobnie jak i mąż jego sprawami. Ważne, aby mąż naprawdę nauczył się słuchać, a nie tylko udawał, że słucha. Kobiety nie chcą rozwiązań Kobiety mówiąc o swoich sprawach, dużo miejsca poświęcają uczuciom, a mężczyźni skupiają się głównie na faktach (dominuje u nich funkcja informacyjna komunikacji). Kobieta potrzebuje zrozumienia, wsparcia, zatroszczenia się o jej uczucia, a wcale nie tłumaczenia, że jej zachowanie nie jest logiczne, pytania o przyczyny płaczu i proponowania jej rozwiązania - jak najlepiej poradzić sobie z danym problemem (a propozycja i tak będzie z męskiego punktu widzenia, który niekoniecznie da się w ogóle zastosować przez kobietę). Wówczas mąż nie może się dziwić, gdy żona z pretensją zarzuci mu "Ty nic nie rozumiesz!" Mężczyźni nie lubią opowiadać Kobiety patrząc ze swojego punktu widzenia czują się czasem niepogodzone z faktem, że mąż o wszystkim nie opowiada. Cierpią z tego powodu, czasem nawet myślą, że mąż ma coś do ukrycia, doszukują się nieistniejących przyczyn i zadręczają się tym. A mężczyzna nie ma po prostu tak dużej potrzeby „wywnętrzniania się” jak żona. Nie ma potrzeby opowiadania o wszystkim i dzielenia się wszystkim z żoną. Szczególnie, gdy ma problemy, woli uporać się z nimi sam, chce też żonie zaoszczędzić niepotrzebnych stresów. Tylko że żona może takie zachowanie zinterpretować niewłaściwie. Niby to wszystko wiemy, ale gdyby tak jeszcze o tym zawsze pamiętać?:-) *O funkcjach komunikacji już niedługo napiszemy więcej. Inspiracja: książka J. Pulikowskiego „Ewa czuje inaczej” PODRÓŻ KU NIESKOŃCZONOŚCIZłudzenie postępu hedonistycznego. Mity na temat szczęściaUpalny lipcowy dzień. Piękne słońce, bezchmurne niebo. Wydawałoby się idylla, nic tylko zalec na leżaku i odpoczywać. Nikomu nie wydaje się, że w taki dzień można tak łatwo i po prostu – umrzeć. I że wystarczy do tego krótka chwila. Paweł leżał na korcie. Rakieta tenisowa wypadła mu bezwładnie z ręki. Nie udało się go uratować, nie odzyskał przytomności. Rozległy zawał serca w wieku 41 lat. Przerwane życie, plany, a chciał przecież jeszcze tak wiele zrobić i osiągnąć. No właśnie – osiągnąć. Paweł osiągał całe życie. „Osiąganie” definiowało go, było jego motorem. Pochodził ze średniej wielkości miasta, kilkadziesiąt kilometrów od dużej metropolii, w której były kina, teatry, opera. Kafejki, w których widział ludzi popijających kawę, domy z ogrodami – po prostu życie, o jakim marzył. Kontrast był szczególnie duży, gdy wracał do swojego pokoju w małym mieszkanku rodziców na 9 piętrze wieżowca. Rodzice pracowali umysłowo, ale w domu się nie przelewało. Paweł uczył się dobrze. Chciał się wybić, opuścić miasteczko, w którym nie był szczęśliwy. Po nocach uczył się angielskiego. Rodziców nie stać było na prywatnego lektora, a w szkole uczyli kiepsko. W czasie wakacji zaczął jeździć do pracy za granicę, szlifował też wówczas język. Gdy zdał na studia, przeniósł się do swojej upragnionej i wyśnionej metropolii. Ale wcale nie przyniosło mu to szczęścia. Mieszkał w akademiku, dorabiał sobie, mimo iż studiował dziennie. Myślał „Muszę wynająć swoje mieszkanie, wtedy będzie lepiej”, więc pracował jeszcze ciężej. Spał po 5 godzin na dobę i cel osiągnął. Ale czy dało mu to szczęście? Nie poczuł go. Potrzebuję samochodu, wtedy będzie już dobrze. Najpierw był więc mały używany, z czasem samochody - większe i nowsze. I zawsze to samo, wiara, że kolejny, będący spełnieniem marzeń da wreszcie poczucie szczęścia. I ciągle nie był szczęśliwy. Spotkał Anię, piękną rudowłosą dziewczynę. Muszę ją zdobyć, z nią będę szczęśliwy... Ludzie odbierali go jako człowieka niezwykle przedsiębiorczego, z głową do interesów. Kreatywnego, pomysłowego, który osiągnie wszystko, co sobie zamarzy. Lubili robić z nim interesy. Obracał się w środowisku zamożnych osób, ale oni cieszyli się jak dzieci, z tego, co posiadali. Byli szczęśliwi w swoim życiu, szczęśliwi z tego, co mają. A Paweł nie. Zawsze uważał, że jego szczęście jest krok przed nim, za najbliższym zakrętem. Wystarczy jeszcze trochę się postarać i złapie je. Gdy wydawało się, że już je ma, trzyma w swych rękach, okazywało się, że to jeszcze nie to. Nowy samochód nie cieszył, tak jak wydawało się, że będzie cieszył. Chyba zbyt „zwykły” – myślał sobie. Kolejne mieszkania, wreszcie dom i ciągle poczucie, to jednak nie to. Ciągle nie czuł szczęścia. Chyba za niskie miałem wymagania, bo gdyby to był dom z basenem, to wtedy pewnie byłbym szczęśliwy. Ciągłe szarpanie się, wypruwanie sobie żył, bo „osiąganie” jest bardzo kosztowne, wymaga wysiłku, ciągłej walki. Eksploatuje i ciało i psychikę. Paweł uległ złudzeniu, które w psychologii nazywamy „złudzeniem postępu hedonistycznego”, czyli fałszywe myślenie, że mogę być szczęśliwszy. Wydaje się nam, że jak posiądziemy więcej nowych, lepszych rzeczy, to będziemy szczęśliwsi. Myślimy sobie: osiągnę szczęście, gdy tylko „to” zdobędę: zawód, rzeczy materialne, kobietę swojego życia, itd. Osiągam to, a szczęście nie przychodzi, więc „podnoszę poprzeczkę”, kreuję kolejne rzeczy do zdobywania, bo przecież one przyniosą mi upragnione szczęście. Ilu znacie ludzi, którzy mówią: Jak wygram w totolotka, to wtedy będę szczęśliwy. A badania pokazują, że reguła jest raczej odwrotna, to szczęśliwi mają pieniądze, a nie pieniądze dają szczęście. I nasza „podróż” zaczyna się znowu i trwa w nieskończoność. Bo jest właśnie złudzeniem. Uważamy, że szczęście jest gdzie indziej, nie w miejscu, w którym aktualnie jesteśmy. Pamiętajmy, że to z gruntu fałszywe myślenie, pułapka, którą przyszykował dla nas nasz umysł i czasami po prostu może nam zabraknąć czasu, aby w tym całym „biegu” być szczęśliwym. Ulegniemy "złudzeniu postępu hedonistycznego", będziemy „szczęście” gonić, a ono z każdym naszym krokiem będzie się oddalać. Może zabraknąć nam czasu, żeby być szczęśliwym tu i teraz. Bo właśnie teraz jest nasz "ciepły, słoneczny, szczęśliwy dzień"! Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
JAK ZNALEŹĆ CZAS?Prawo ParkinsonaDzisiejszy post będzie krótki i konkretny, bo o konkretach właśnie w nim mowa. Słyszeliście kiedyś o Prawie Parkinsona? Pewnie nie i właśnie, dlatego postanowiłyśmy napisać dzisiaj o jednej z recept na efektywne wykorzystanie swojego czasu :) Nie znoszę marnotrawstwa. Pracując w zespołach, zdarzało się, że denerwowało mnie, gdy czas przeciekał ludziom przez palce. Po pierwsze, nie wykorzystywali każdej nadarzającej się szansy, by pracować nad realizacją celów. A po drugie, rozwlekali czas, czyli byli mało produktywni i mało zorganizowani. Grupa osób przez cały dzień zajmowała się czymś, co dopięłabym sama przez cztery godziny. Może też byliście kiedyś w takie sytuacji i „wszystko się w Was gotowało”. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi. Dziwiło mnie kiedyś, że moje dzieci wracając z obozów, kolonii, wracały obładowane bagażami. Przecież wyjeżdżając cały ich ekwipunek mieścił się w jednej walizce. Czyżby się przez dwa tygodnie skurczyła? Przecież ubyło smakołyków, które poupychałam w ostatniej chwili, a prezenty i pamiątki miały spakowane w podręcznym plecaczku. Jak to możliwe? Prawo Parkinsona mówi o tym, że praca zabiera nam dokładnie tyle czasu, jaki został nam dany na wykonanie tego zadania. Wiecie jak to jest, prawda? Jeżeli nie mamy presji czasu, będziemy sprzątać mieszkanie, gotować obiad, przygotowywać się do wykładu, pisać sprawozdanie, tyle, ile będziemy mieli go do dyspozycji. Jeżeli nie musicie się spieszyć, na przykład sprzątając w sobotę mieszkanie, będziecie robili to cały dzień. A to napijecie się herbatki, a to Waszą uwagę przyciągnie program w telewizji, przedłuży się rozmowa telefoniczna, bo znajoma ma gorszy dzień i chciałaby wylać swoje żale… I tak cały dzień zajmą wam porządki, z którymi moglibyście się uporać w ciągu kilku godzin. Jeżeli macie do przygotowania sprawozdanie, będziecie czekali do ostatniego dnia. Brzmi znajomo? Tak! I tu jest problem. Ta niezrealizowana sprawa, na którą mamy jeszcze czas, przez cały miesiąc będzie „siedziała w naszej głowie”. To tak jak z tą walizką. Wiele spraw można załatwić w ciągu krótkiego czasu, który jest jak to miejsce w walizce, on jest wystarczający, ale należy go efektywnie wykorzystać. Dzieci układały rzeczy, starannie je pakując, ale nie pomyślały, że należy tak je poskładać i poukładać, by miejsce było wykorzystane w sposób optymalny. Pamiętajcie, im mniej mamy czasu na wykonanie zadania, tym będziemy bardziej efektywni. Odrzucać będziemy pożeracze czasu, a skupimy się na tym, co ważne i pilne. Praca nad realizacją celów będzie dla nas oznaczała wykorzystywanie okazji, zanim te znikną z naszego horyzontu. Aby wykorzystać każdą daną nam chwilę, należy z wyprzedzeniem planować działania, czyli określać, kiedy, co i gdzie będziemy realizowali. Ale po tej eksploatacji organizmu, nie zapominajmy o odpoczynku. Jest on konieczny! Tyle czasu, ile pracowałeś na najwyższych obrotach, tyle odpoczywaj :) Jeżeli chcesz być bardziej efektywna, nauczyć się odrzucać pożeracze czasu, stawiać cele i je realizować, zapraszamy na porady on line. Możesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! KOBIETA - REALISTKA, MĘŻCZYNA - MARZYCIEL?Typy osobowości na podstawie charakteru pisma. |
|