POLECAMY:
0 Comments
NA ZDROWY ROZUMJak inwestować w siebie? Dlaczego podejmujemy nieracjonalne decyzje? |
NOWOŚĆ! Brafman Rom, Brafman Ori "Na zdrowy rozum" Wydawnictwo Kompania Mediowa PREMIERA ODBYŁA SIĘ 24 lutego 2021! |
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Jeffrey Gitomer "GET SH*T DONE" Wydawnictwo Onepress PREMIERA ODBYŁA SIĘ 24 lutego 2021! CZYTAJ WIĘCEJ>> |
ROZCZAROWANE ŻYCIEM
Jak wprowadzać zmiany w swoim życiu?
Wydajność, prokrastynacja, rentowność
To był dzień pełen wrażeń. Miło było się spotkać z dziewczynami, z którymi tak wiele mnie kiedyś łączyło. Stanowiłyśmy zgraną paczkę w liceum. W czasie, który określić mogę jako wspaniały i beztroski. W którym każda z nas miała głowę pełną marzeń i cele, które sobie stawiała, wierząc, że je osiągnie. Wówczas byłyśmy przekonane, że nic nas nie rozdzieli. Ale jak pokazało życie, stało się inaczej. Po maturze każda z nas poszła swoją drogą. Przez pierwszy rok spotykałyśmy się w miarę regularnie, ale z czasem spotkania były coraz rzadsze. Nie mogłyśmy się zgrać i znaleźć dogodnego, pasującego wszystkim terminu. I powoli nasze drogi zaczęły się rozchodzić.
Po wejściu do domu, zrobiłam sobie gorąca herbatę, sięgnęłam po fotografie ze szkolnych lat i zaczęłam wracać myślami do czasu, który minął bezpowrotnie. Ciężko uwierzyć, ile w tym okresie wydarzyło się w życiu naszej czwórki. Żadna z nas nie spodziewała się, opuszczając szkolne mury, czym życie nas zaskoczy zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób. Ale nie każdą zaskakiwało ono podobnie i nie dla każdej było równie przychylne. A my w różny sposób podchodziłyśmy do wyzwań, które pojawiały się na naszych życiowych szlakach. Każda z nas inaczej radziła sobie z przeciwnościami losu. Wiem, że życie nie było wobec nas sprawiedliwe. Nie obdzielało nas równo.
Patrząc dzisiaj na Jasię, przypomniałam sobie, że zawsze była dla nas wzorem. Przy swojej niezwykłej subtelności i delikatności była osobą silną i waleczną. A życie jej nie oszczędzało. Mając 15 lat, straciła ukochaną mamę. Pomimo wielkiej miłości i wsparcia ze strony ojca musiała być bardzo silna. Śmierć mamy to pierwsze bolesne doświadczenie, a po nim przychodziły inne. Małżeństwo szybko okazało się iluzją. Ale i wówczas się nie poddała. Dzielnie sobie radziła, wychowując cudowne trojaczki. Godziła i nadal godzi opiekę nad nimi z pracą zawodową i zapalała innych swoją radością. Kocha to, co robi, realizuje cele, które sobie stawia i konsekwentnie podąża naprzód pomimo ciągłych przeszkód, które piętrzą się na jej drodze. Jak ona to robi?
Kamila podczas spotkania nie kryła rozczarowania życiem. Narzekała praktycznie na wszystko. Na męża, dzieci, pracę. Wszyscy według niej byli winni temu, że zmarnowała, jak to określiła, swój ogromny potencjał. Stwierdziła, że ludzie pozbawili ją marzeń, odarli z wiary w siebie i nadziei. Patrząc na nią, nie mogłam uwierzyć, gdzie podziała się tamta szalona dziewczyna, która chciała każdego dnia biec w stronę słońca.
Irka pomimo tego, że zasypała nas opowieściami o przystojnym mężu noszącym ją na rękach i serwującym śniadanie do łóżka, wspaniałych dzieciach odnoszących sukcesy na wielu płaszczyznach, egzotycznych podróżach i domu zaprojektowanym przez architekta ściągniętego z Paryża, nie wyglądała na szczęśliwą. Pomimo tych niezwykle barwnych opowieści dostrzegłam pewną niespójność pomiędzy tym, o czym mówiła a tym, co wyczytać można było w jej oczach. To nie ta Irka, z którą można było konie kraść. To nie ta sama dziewczyna, dla której ważny był człowiek i jego wnętrze, a nie stan posiadania. Pamiętam doskonale o czym marzyła, gdy przygotowywałyśmy się do matury. Po tych marzeniach dzisiaj nie widać było śladu.
Popijając moją ulubioną herbatę i delektując się jej smakiem, poczułam rozgoryczenie. Było mi smutno, bo nie odnalazłam podczas dzisiejszego spotkania dwóch z trzech dziewczyn, z którymi tak wiele mnie łączyło. Gdzie podziały się ich marzenia i cele? Dlaczego poddały się i zawróciły z dróg, którymi chciały kroczyć? Dlaczego zmarnowały swój czas i potencjał? Przecież jak twierdzi Jeffrey Gitomer - autor książki „GET SH*T DONE” –„dwadzieścia cztery godziny – tyle wszyscy mamy ze sobą wspólnego. Różni nas jednak sposób, w jaki ten czas wykorzystujemy.” Każda z naszej czwórki inaczej wykorzystała i wykorzystuje swój czas.
Czy wielu z nas nie jest podobnych do Kamili i Irki? Czy nie zmieniamy się czasem w osoby, którym przestaje zależeć na tym, co kiedyś było dla nas ważne, którym brakuje konsekwencji i przystają w drodze, a czasem z niej zawracają? Dlaczego tak się dzieje? Jakie przeszkody znajdujące się na naszym szlaku lub tkwiące jedynie w naszej głowie uniemożliwiają nam codzienną pracę i osiąganie celów? Może warto, byśmy przeanalizowali słowa: „Zmieć ze swojej drogi wszystko, co nie pozwala Ci osiągnąć szczęścia i spełnienia, niezależności i bogactwa.”* Ale czy umielibyśmy je wziąć do serca?
Po wejściu do domu, zrobiłam sobie gorąca herbatę, sięgnęłam po fotografie ze szkolnych lat i zaczęłam wracać myślami do czasu, który minął bezpowrotnie. Ciężko uwierzyć, ile w tym okresie wydarzyło się w życiu naszej czwórki. Żadna z nas nie spodziewała się, opuszczając szkolne mury, czym życie nas zaskoczy zarówno w pozytywny, jak i negatywny sposób. Ale nie każdą zaskakiwało ono podobnie i nie dla każdej było równie przychylne. A my w różny sposób podchodziłyśmy do wyzwań, które pojawiały się na naszych życiowych szlakach. Każda z nas inaczej radziła sobie z przeciwnościami losu. Wiem, że życie nie było wobec nas sprawiedliwe. Nie obdzielało nas równo.
Patrząc dzisiaj na Jasię, przypomniałam sobie, że zawsze była dla nas wzorem. Przy swojej niezwykłej subtelności i delikatności była osobą silną i waleczną. A życie jej nie oszczędzało. Mając 15 lat, straciła ukochaną mamę. Pomimo wielkiej miłości i wsparcia ze strony ojca musiała być bardzo silna. Śmierć mamy to pierwsze bolesne doświadczenie, a po nim przychodziły inne. Małżeństwo szybko okazało się iluzją. Ale i wówczas się nie poddała. Dzielnie sobie radziła, wychowując cudowne trojaczki. Godziła i nadal godzi opiekę nad nimi z pracą zawodową i zapalała innych swoją radością. Kocha to, co robi, realizuje cele, które sobie stawia i konsekwentnie podąża naprzód pomimo ciągłych przeszkód, które piętrzą się na jej drodze. Jak ona to robi?
Kamila podczas spotkania nie kryła rozczarowania życiem. Narzekała praktycznie na wszystko. Na męża, dzieci, pracę. Wszyscy według niej byli winni temu, że zmarnowała, jak to określiła, swój ogromny potencjał. Stwierdziła, że ludzie pozbawili ją marzeń, odarli z wiary w siebie i nadziei. Patrząc na nią, nie mogłam uwierzyć, gdzie podziała się tamta szalona dziewczyna, która chciała każdego dnia biec w stronę słońca.
Irka pomimo tego, że zasypała nas opowieściami o przystojnym mężu noszącym ją na rękach i serwującym śniadanie do łóżka, wspaniałych dzieciach odnoszących sukcesy na wielu płaszczyznach, egzotycznych podróżach i domu zaprojektowanym przez architekta ściągniętego z Paryża, nie wyglądała na szczęśliwą. Pomimo tych niezwykle barwnych opowieści dostrzegłam pewną niespójność pomiędzy tym, o czym mówiła a tym, co wyczytać można było w jej oczach. To nie ta Irka, z którą można było konie kraść. To nie ta sama dziewczyna, dla której ważny był człowiek i jego wnętrze, a nie stan posiadania. Pamiętam doskonale o czym marzyła, gdy przygotowywałyśmy się do matury. Po tych marzeniach dzisiaj nie widać było śladu.
Popijając moją ulubioną herbatę i delektując się jej smakiem, poczułam rozgoryczenie. Było mi smutno, bo nie odnalazłam podczas dzisiejszego spotkania dwóch z trzech dziewczyn, z którymi tak wiele mnie łączyło. Gdzie podziały się ich marzenia i cele? Dlaczego poddały się i zawróciły z dróg, którymi chciały kroczyć? Dlaczego zmarnowały swój czas i potencjał? Przecież jak twierdzi Jeffrey Gitomer - autor książki „GET SH*T DONE” –„dwadzieścia cztery godziny – tyle wszyscy mamy ze sobą wspólnego. Różni nas jednak sposób, w jaki ten czas wykorzystujemy.” Każda z naszej czwórki inaczej wykorzystała i wykorzystuje swój czas.
Czy wielu z nas nie jest podobnych do Kamili i Irki? Czy nie zmieniamy się czasem w osoby, którym przestaje zależeć na tym, co kiedyś było dla nas ważne, którym brakuje konsekwencji i przystają w drodze, a czasem z niej zawracają? Dlaczego tak się dzieje? Jakie przeszkody znajdujące się na naszym szlaku lub tkwiące jedynie w naszej głowie uniemożliwiają nam codzienną pracę i osiąganie celów? Może warto, byśmy przeanalizowali słowa: „Zmieć ze swojej drogi wszystko, co nie pozwala Ci osiągnąć szczęścia i spełnienia, niezależności i bogactwa.”* Ale czy umielibyśmy je wziąć do serca?
Zarówno Irka, jak i Kamila dobrze wiedziały, czego chcą, stojąc u progu swojego dorosłego życia, ale być może nie znały powodu, dla którego chciały to osiągnąć.
„A czy Ty kiedykolwiek wyznaczyłeś sobie cel, którego nie udało Ci się zrealizować? Czy kiedykolwiek zatrzymałeś się w połowie drogi? Czy kiedykolwiek wróciłeś do starych nawyków?”* Myślę, że większość z nas odpowie twierdząco. Chcecie wiedzieć, dlaczego tak się dzieje? „Bo cele i intencje są ze sobą powiązane. W rzeczywistości intencje, rozumiane jako zamiary, poprzedzają wyznaczenie celów. Jeśli nie masz zamiaru zrobienia czegoś, to mało prawdopodobne, aby udało Ci się osiągnąć wyznaczony cel.”* Czy tak było w przypadku Irki i Kamili? Co było dla nich ważniejsze? Cele czy zamiar? Była pewna tego, że Jasia widziała cel, którym było utrzymanie, wychowanie i wykształcenie dzieci, ale i bycie przy tym osobą szczęśliwą. Parę razy nawet podczas spotkania powiedziała, że nie uważa się za ofiarę losu. Zależało jej, by dzieci widziały uśmiech na jej twarzy i śmiejące się oczy, by czuły się przy niej bezpieczne i szczęśliwe. Z rozmowy wynikało, że wie doskonale, dlaczego takie, a nie inne cele są dla niej ważne. Kamila widziała siebie w przyszłości, mając 19 lat. Ale czy zdawała sobie wówczas sprawę, dlaczego tam, a nie gdzie indziej chce zmierzać. Czy to wynikało z jej przekonań, czy ówczesnej mody? Czy widziała kim jest i jaki jest jej potencjał. Po dzisiejszym spotkaniu mam wątpliwości. Irka zrezygnowała ze swoich planów, gdy na drodze pojawił się Michał. Poszła drogą prowadzącą na skróty. Dzisiaj zastanawiam się, czy tak bardzo zależało jej na leczeniu ludzi, czy celem miały być pieniądze, które by dzięki wykonywaniu tego zawodu zarabiała.
Każda z czterech kobiet stanęła przed egzaminem, którym jest dorosłe życie. I podobnie jak inni ludzie miały dwie opcje do wyboru. Mogły przyjąć określoną postawę w obliczu niepowodzeń, o których wspomina w swoje książce „GET SH*T DONE” Jeffrey Gitomer: „Gdy sprawy zaczynają iść źle, ludzie albo przyjmują postawę defensywną i szukają kozła ofiarnego, albo z ociąganiem zaczynają szukać jakiegoś rozwiązania.” Niewątpliwie Jasia nawet bez ociągania i z śmiechem na ustach szukała rozwiązań, natomiast Irka i Kamila w różny sposób prezentowały swoją postawę wycofania.
Być może zastanawiacie się, czy jest sposób na wykorzystanie naszego potencjału? Czy możemy znaleźć przyczyny naszej prokrastynacji? Czy jest recepta na osiągnięcie sukcesu, i zrozumienie jak na nasze powodzenie i osiągnięcie celu wpływają nasza wiara, pragnienia, determinacja, wytrwałość czy nastawienie?
Otóż w książce Jeffrea Gitomera, której celem jest pomóc ludziom zrozumieć, jakie przeszkody znajdujące się na ich drodze lub tkwiące jedynie w ich głowie uniemożliwiają codzienną pracę i osiąganie celów, znalazłam wiele wskazówek pokazujących, jak uzyskać rezultaty. Wybrałam z wymienionych przez niego 10, które najbardziej mnie przekonały i prezentuję je poniżej.
Jak osiągać rezultaty:
1. Kochaj albo rzuć. Życie jest zbyt krótkie, by robić coś, czego się nie kocha. Negatywne nastawienie do własnej pracy przekreśla wszelkie szanse na sukces. Jeśli coś kochasz, to chętnie będziesz się tym zajmował. Jeśli czegoś nienawidzisz, to będziesz szukał każdej możliwej wymówki, by tego nie robić, i będziesz sobie tłumaczył, że wszystko jest nie tak, jak być powinno. Kochasz swoją pracę?
2. Jeśli chcesz pójść dalej, pozbądź się destrukcyjnych schematów myślowych. Największe przeszkody
na drodze do sukcesu to te, które sam przed sobą wznosisz. Myśl, „jak coś zrobić”, a nie „nie mogę
tego zrobić”. Co Ty myślisz?
3. Wyznaczaj terminy spotkań dotyczących Twojego sukcesu. W kalendarzu zapisz termin realizacji danego zadania. Najlepsze spotkania, jakie możesz umówić, to te z samym sobą. Nie chodzi tylko o spotkania na ROZPOCZĘCIE zadań, ale także spotkania na ich ZAKOŃCZENIE. Weź do ręki swój kalendarz. Ile spotkań z samym sobą w nim zapisałeś? ODPOWIEDŹ: Za mało.
4. Utwórz jedno „środowisko sukcesu”. Miejsce, w którym dzieją się wyłącznie pozytywne rzeczy. Pokój. Biurko. Krzesło. Zorganizuj jedną przestrzeń w swoim życiu, w której podejmujesz działania prowadzące do sukcesu. Czy masz już swoją przestrzeń sukcesu?
5. Podchodź z pasją do swoich przedsięwzięć. Pasja jest zaraźliwa — najpierw sam rozpalasz w sobie entuzjazm, a następnie przekazujesz go innym, przyciągając w zamian ich wsparcie. Czy Twoja pasja jest ewidentna dla Ciebie i innych?
6. Znajdź osoby, które będą Cię dopingowały. Znacznie łatwiej — i weselej — się pracuje, gdy ma się za plecami tłum ludzi dopingujących Cię do działania. Jest wiele osób, które chcą, żeby Ci się udało. Znajdź swoją grupę cheerleaderów i postaraj się zasłużyć sobie na ich doping.
7. Ryzykuj. Ryzyko jest nierozerwalnie związane z sukcesem. Na pewno znasz powiedzenie: „Bez ryzyka nie ma szampana”. Ja się z nim nie zgadzam. Ja mówię: „Bez ryzyka nie ma niczego”. Aby odnieść sukces, musisz podejmować ryzyko. Ludzie sukcesu ryzykują. A Ty?
8. Pogódź się z niepowodzeniami. Ryzyko oznacza, że musisz się liczyć z możliwością potknięcia. Niepowodzenie jest dobre. To niezbędny element uczenia się. Czy Ty potykałeś się już wystarczająco często?
9. Zacznij już dziś. Naprawdę łatwo jest znaleźć sobie wymówkę lub usprawiedliwienie. Odkładanie działania to najprostsza droga do klęski. Co odkładasz? Dlaczego?
10. Myśl na „TAK”. Sposób, w jaki myślisz, jest kwestią wyboru. Pozytywne nastawienie będzie jak samospełniająca się przepowiednia. „Stajesz się tym, o czym myślisz” (Earl Nightingale). To zadziwiające, jak wiele osób nastawionych jest negatywnie — myślą i mówią „NIE”. A Ty co myślisz? Co mówisz?
Książka "Get SH*T DONE" przedstawia skuteczne techniki podkręcania wydajności, pokonywania prokrastynacji i zwiększania rentowności. Jest ona uniwersalna. Opisane w niej podejścia można zastosować niemalże wszędzie. Zarówno w codziennym prywatnym życiu, jak i biznesie. Dzięki niej możemy poznać NAJLEPSZE sposoby inwestowania czasu w działania, które są najbardziej produktywne i przynoszą największe korzyści oraz zrozumieć, jakie przeszkody znajdują się na naszej drodze lub tkwią jedynie w naszej głowie, uniemożliwiając nam codzienną pracę i osiąganie celów. Książka napisana jest w przystępny sposób, z dużym dystansem i poczuciem humoru. Bogata jest w wiele inspirujących cytatów, a jej niewątpliwą wartością są narzędzia, które każdy czytelnik może wykorzystać w pracy nad sobą, np. test oceniający negatywny wpływ na nas różnych czynników czy test pokazujący, czy jesteśmy osobami odpowiedzialnymi. Gorąco ją polecam wszystkim tym, którzy chcą osiągać swoje cele i robić to skutecznie. A na koniec przytoczę historię, którą znalazłam w książce „Get SH*T DONE pokazującą, w jaki sposób możemy nauczyć się od dzieci wartości, celu, zaskoczenia i mądrości WOW! „Rob Gilbert przytacza anegdotę o swoim spacerze po parku. W pewnym momencie zobaczył matkę z córką. Dziewczynka miała balon wypełniony helem. Nagle wiatr wyrwał jej z dłoni sznurek i balon wzniósł się w niebo. Gilbert spodziewał się, że dziecko wybuchnie płaczem. Zdziwił się więc, kiedy dziewczynka odprowadziła wzrokiem oddalający się balon i wykrzyknęła z zachwytem: doświadczenie »Wow«. Dla Roba Gilberta ta reakcja była cenną lekcją. Później tego samego dnia, gdy napotkał problem, zamiast rozważać najgorszy scenariusz, powiedział sobie: »Wow, to interesujące. Jak mogę Ci pomóc?« Życie jest pełne problemów — i rozwiązań. Nigdy nie da się zaplanować tego, co nieoczekiwane, ale zawsze można kontrolować swoją reakcję na to wydarzenie. Gdy następnym razem doświadczysz jednego z nieoczekiwanych zawirowań życia, przypomnij sobie reakcję tej małej dziewczynki i uczyń z tego doświadczenie »Wow«! Taka reakcja zawsze działa”*.
*Cytat i fragmenty pochodzą z książki "GET SH*T DONE." J.Gitomer. Wydawnictwo Onepress, 2021
„A czy Ty kiedykolwiek wyznaczyłeś sobie cel, którego nie udało Ci się zrealizować? Czy kiedykolwiek zatrzymałeś się w połowie drogi? Czy kiedykolwiek wróciłeś do starych nawyków?”* Myślę, że większość z nas odpowie twierdząco. Chcecie wiedzieć, dlaczego tak się dzieje? „Bo cele i intencje są ze sobą powiązane. W rzeczywistości intencje, rozumiane jako zamiary, poprzedzają wyznaczenie celów. Jeśli nie masz zamiaru zrobienia czegoś, to mało prawdopodobne, aby udało Ci się osiągnąć wyznaczony cel.”* Czy tak było w przypadku Irki i Kamili? Co było dla nich ważniejsze? Cele czy zamiar? Była pewna tego, że Jasia widziała cel, którym było utrzymanie, wychowanie i wykształcenie dzieci, ale i bycie przy tym osobą szczęśliwą. Parę razy nawet podczas spotkania powiedziała, że nie uważa się za ofiarę losu. Zależało jej, by dzieci widziały uśmiech na jej twarzy i śmiejące się oczy, by czuły się przy niej bezpieczne i szczęśliwe. Z rozmowy wynikało, że wie doskonale, dlaczego takie, a nie inne cele są dla niej ważne. Kamila widziała siebie w przyszłości, mając 19 lat. Ale czy zdawała sobie wówczas sprawę, dlaczego tam, a nie gdzie indziej chce zmierzać. Czy to wynikało z jej przekonań, czy ówczesnej mody? Czy widziała kim jest i jaki jest jej potencjał. Po dzisiejszym spotkaniu mam wątpliwości. Irka zrezygnowała ze swoich planów, gdy na drodze pojawił się Michał. Poszła drogą prowadzącą na skróty. Dzisiaj zastanawiam się, czy tak bardzo zależało jej na leczeniu ludzi, czy celem miały być pieniądze, które by dzięki wykonywaniu tego zawodu zarabiała.
Każda z czterech kobiet stanęła przed egzaminem, którym jest dorosłe życie. I podobnie jak inni ludzie miały dwie opcje do wyboru. Mogły przyjąć określoną postawę w obliczu niepowodzeń, o których wspomina w swoje książce „GET SH*T DONE” Jeffrey Gitomer: „Gdy sprawy zaczynają iść źle, ludzie albo przyjmują postawę defensywną i szukają kozła ofiarnego, albo z ociąganiem zaczynają szukać jakiegoś rozwiązania.” Niewątpliwie Jasia nawet bez ociągania i z śmiechem na ustach szukała rozwiązań, natomiast Irka i Kamila w różny sposób prezentowały swoją postawę wycofania.
Być może zastanawiacie się, czy jest sposób na wykorzystanie naszego potencjału? Czy możemy znaleźć przyczyny naszej prokrastynacji? Czy jest recepta na osiągnięcie sukcesu, i zrozumienie jak na nasze powodzenie i osiągnięcie celu wpływają nasza wiara, pragnienia, determinacja, wytrwałość czy nastawienie?
Otóż w książce Jeffrea Gitomera, której celem jest pomóc ludziom zrozumieć, jakie przeszkody znajdujące się na ich drodze lub tkwiące jedynie w ich głowie uniemożliwiają codzienną pracę i osiąganie celów, znalazłam wiele wskazówek pokazujących, jak uzyskać rezultaty. Wybrałam z wymienionych przez niego 10, które najbardziej mnie przekonały i prezentuję je poniżej.
Jak osiągać rezultaty:
1. Kochaj albo rzuć. Życie jest zbyt krótkie, by robić coś, czego się nie kocha. Negatywne nastawienie do własnej pracy przekreśla wszelkie szanse na sukces. Jeśli coś kochasz, to chętnie będziesz się tym zajmował. Jeśli czegoś nienawidzisz, to będziesz szukał każdej możliwej wymówki, by tego nie robić, i będziesz sobie tłumaczył, że wszystko jest nie tak, jak być powinno. Kochasz swoją pracę?
2. Jeśli chcesz pójść dalej, pozbądź się destrukcyjnych schematów myślowych. Największe przeszkody
na drodze do sukcesu to te, które sam przed sobą wznosisz. Myśl, „jak coś zrobić”, a nie „nie mogę
tego zrobić”. Co Ty myślisz?
3. Wyznaczaj terminy spotkań dotyczących Twojego sukcesu. W kalendarzu zapisz termin realizacji danego zadania. Najlepsze spotkania, jakie możesz umówić, to te z samym sobą. Nie chodzi tylko o spotkania na ROZPOCZĘCIE zadań, ale także spotkania na ich ZAKOŃCZENIE. Weź do ręki swój kalendarz. Ile spotkań z samym sobą w nim zapisałeś? ODPOWIEDŹ: Za mało.
4. Utwórz jedno „środowisko sukcesu”. Miejsce, w którym dzieją się wyłącznie pozytywne rzeczy. Pokój. Biurko. Krzesło. Zorganizuj jedną przestrzeń w swoim życiu, w której podejmujesz działania prowadzące do sukcesu. Czy masz już swoją przestrzeń sukcesu?
5. Podchodź z pasją do swoich przedsięwzięć. Pasja jest zaraźliwa — najpierw sam rozpalasz w sobie entuzjazm, a następnie przekazujesz go innym, przyciągając w zamian ich wsparcie. Czy Twoja pasja jest ewidentna dla Ciebie i innych?
6. Znajdź osoby, które będą Cię dopingowały. Znacznie łatwiej — i weselej — się pracuje, gdy ma się za plecami tłum ludzi dopingujących Cię do działania. Jest wiele osób, które chcą, żeby Ci się udało. Znajdź swoją grupę cheerleaderów i postaraj się zasłużyć sobie na ich doping.
7. Ryzykuj. Ryzyko jest nierozerwalnie związane z sukcesem. Na pewno znasz powiedzenie: „Bez ryzyka nie ma szampana”. Ja się z nim nie zgadzam. Ja mówię: „Bez ryzyka nie ma niczego”. Aby odnieść sukces, musisz podejmować ryzyko. Ludzie sukcesu ryzykują. A Ty?
8. Pogódź się z niepowodzeniami. Ryzyko oznacza, że musisz się liczyć z możliwością potknięcia. Niepowodzenie jest dobre. To niezbędny element uczenia się. Czy Ty potykałeś się już wystarczająco często?
9. Zacznij już dziś. Naprawdę łatwo jest znaleźć sobie wymówkę lub usprawiedliwienie. Odkładanie działania to najprostsza droga do klęski. Co odkładasz? Dlaczego?
10. Myśl na „TAK”. Sposób, w jaki myślisz, jest kwestią wyboru. Pozytywne nastawienie będzie jak samospełniająca się przepowiednia. „Stajesz się tym, o czym myślisz” (Earl Nightingale). To zadziwiające, jak wiele osób nastawionych jest negatywnie — myślą i mówią „NIE”. A Ty co myślisz? Co mówisz?
Książka "Get SH*T DONE" przedstawia skuteczne techniki podkręcania wydajności, pokonywania prokrastynacji i zwiększania rentowności. Jest ona uniwersalna. Opisane w niej podejścia można zastosować niemalże wszędzie. Zarówno w codziennym prywatnym życiu, jak i biznesie. Dzięki niej możemy poznać NAJLEPSZE sposoby inwestowania czasu w działania, które są najbardziej produktywne i przynoszą największe korzyści oraz zrozumieć, jakie przeszkody znajdują się na naszej drodze lub tkwią jedynie w naszej głowie, uniemożliwiając nam codzienną pracę i osiąganie celów. Książka napisana jest w przystępny sposób, z dużym dystansem i poczuciem humoru. Bogata jest w wiele inspirujących cytatów, a jej niewątpliwą wartością są narzędzia, które każdy czytelnik może wykorzystać w pracy nad sobą, np. test oceniający negatywny wpływ na nas różnych czynników czy test pokazujący, czy jesteśmy osobami odpowiedzialnymi. Gorąco ją polecam wszystkim tym, którzy chcą osiągać swoje cele i robić to skutecznie. A na koniec przytoczę historię, którą znalazłam w książce „Get SH*T DONE pokazującą, w jaki sposób możemy nauczyć się od dzieci wartości, celu, zaskoczenia i mądrości WOW! „Rob Gilbert przytacza anegdotę o swoim spacerze po parku. W pewnym momencie zobaczył matkę z córką. Dziewczynka miała balon wypełniony helem. Nagle wiatr wyrwał jej z dłoni sznurek i balon wzniósł się w niebo. Gilbert spodziewał się, że dziecko wybuchnie płaczem. Zdziwił się więc, kiedy dziewczynka odprowadziła wzrokiem oddalający się balon i wykrzyknęła z zachwytem: doświadczenie »Wow«. Dla Roba Gilberta ta reakcja była cenną lekcją. Później tego samego dnia, gdy napotkał problem, zamiast rozważać najgorszy scenariusz, powiedział sobie: »Wow, to interesujące. Jak mogę Ci pomóc?« Życie jest pełne problemów — i rozwiązań. Nigdy nie da się zaplanować tego, co nieoczekiwane, ale zawsze można kontrolować swoją reakcję na to wydarzenie. Gdy następnym razem doświadczysz jednego z nieoczekiwanych zawirowań życia, przypomnij sobie reakcję tej małej dziewczynki i uczyń z tego doświadczenie »Wow«! Taka reakcja zawsze działa”*.
*Cytat i fragmenty pochodzą z książki "GET SH*T DONE." J.Gitomer. Wydawnictwo Onepress, 2021
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Jeffrey Gitomer "GET SH*T DONE" Wydawnictwo Onepress PREMIERA ODBYŁA SIĘ 24 lutego 2021! CZYTAJ WIĘCEJ>> |
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Jeffrey Gitomer "GET SH*T DONE" Wydawnictwo Onepress PREMIERA ODBYŁA SIĘ 24 lutego 2021! CZYTAJ WIĘCEJ>> |
DLA ZABIEGAJĄCYCH O MIŁOŚĆ
Cechy kobiet kochających za bardzo według Robin Norwood
W wielu postach nawiązywałyśmy do tematu toksycznych związków. W „Psychologia przy kawie radzi” poruszony był problem kobiet, które kochają za bardzo. Kobiet, które żyją w ciągłym lęku, bojąc się samotności i odrzucenia. Pomimo, iż są niemal bez przerwy ranione, robią wszystko, by zabiegać o miłość.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż może to być wynikiem niskiej samooceny i braku pewności siebie, które mają swoje podłoże w dzieciństwie.
Dzisiaj prezentujmy listę cech charakterystycznych dla kobiet, które kochają za bardzo stworzoną przez Robin Norwood*:
- opętanie związkiem uczuciowym
- zaprzeczanie wymiarowi problemu
- kłamstwa w celu ukrycia, co dzieje się z uczuciami
- unikanie ludzi, by ukryć problemy w związku uczuciowym
- powtarzanie prób zapanowania nad związkami uczuciowymi
- niewytłumaczalne zmiany nastrojów
- poczucie krzywdy
- niemądre posunięcia
- agresja
- wypadki na skutek zaprzątnięcia kłopotami
- samousprawiedliwianie
- niedomagania fizyczne związane ze stresami psychicznymi
- życie w ciągłym oczekiwaniu
- niemożność skoncentrowania się na własnym rozwoju
- zastój w pozostałych sferach życia, pełna koncentracja na związku
- permanentne napięcie emocjonalne w całości zależne od partnera
- lęk przed odrzuceniem / porzuceniem, włącznie z napadami lęku
- ustawiczny brak poczucia bezpieczeństwa w związku
- usprawiedliwianie krzywdzących zachowań partnera.
* Robin Norwood „Kobiety, które kochają za bardzo”
**Post ukazał się na blogu w 2017 roku.
Dlaczego tak się dzieje? Otóż może to być wynikiem niskiej samooceny i braku pewności siebie, które mają swoje podłoże w dzieciństwie.
Dzisiaj prezentujmy listę cech charakterystycznych dla kobiet, które kochają za bardzo stworzoną przez Robin Norwood*:
- opętanie związkiem uczuciowym
- zaprzeczanie wymiarowi problemu
- kłamstwa w celu ukrycia, co dzieje się z uczuciami
- unikanie ludzi, by ukryć problemy w związku uczuciowym
- powtarzanie prób zapanowania nad związkami uczuciowymi
- niewytłumaczalne zmiany nastrojów
- poczucie krzywdy
- niemądre posunięcia
- agresja
- wypadki na skutek zaprzątnięcia kłopotami
- samousprawiedliwianie
- niedomagania fizyczne związane ze stresami psychicznymi
- życie w ciągłym oczekiwaniu
- niemożność skoncentrowania się na własnym rozwoju
- zastój w pozostałych sferach życia, pełna koncentracja na związku
- permanentne napięcie emocjonalne w całości zależne od partnera
- lęk przed odrzuceniem / porzuceniem, włącznie z napadami lęku
- ustawiczny brak poczucia bezpieczeństwa w związku
- usprawiedliwianie krzywdzących zachowań partnera.
* Robin Norwood „Kobiety, które kochają za bardzo”
**Post ukazał się na blogu w 2017 roku.
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
ZABLOKOWANE NAPIĘCIE
Katharsis, odreagowanie zablokowanego napięcia i tłumionych emocji
„Jestem twardy… Jestem dzielna… Nigdy nie poddaję się i nie daję po sobie poznać, że jest mi ciężko. Do takiego wizerunku mojej osoby ludzie przywykli i nie chcę pokazać, że jest inaczej.” Pewnie wielu z Was podpisałoby się pod tymi słowami. Ale człowiek to nie maszyna. Emocje kumulują się i dają o sobie znać w różnej formie. Dlatego czasami nieświadomie poszukujemy możliwości odreagowania. I wbrew założeniom naukowców, że jako ludzie jesteśmy motywowani do tego, by poszukiwać szczęścia, niekiedy potrzebujemy zanurzenia się w takich chwilach, które paradoksalnie powodują nasz ból.
Oczyszczenie zwane katharsis, polega na odreagowaniu zablokowanego napięcia i stłumionych emocji. W jaki sposób się to odbywa? Właśnie poprzez poszukiwanie sytuacji, które obniżają nasz nastrój. O jednym z powodów takiego obniżania pisałyśmy w poście „Złudzenie gracza”. Innym jest właśnie katharsis, czyli oczyszczenie.
Najprawdopodobniej wielu z Was nieraz poszukiwało stanu melancholijnego poprzez słuchanie nostalgicznej muzyki, oglądanie poruszających filmów, czy chwytających za serce programów. Doskonale wiecie, że w trudnych dla nas momentach, gdy targa nami rożnego rodzaju napięcie emocjonalne, na wzruszających filmach płaczemy najintensywniej. Wiecie dlaczego? Otóż, taka sytuacja jest doskonalą okazję do upustu naszych emocji. Daje usprawiedliwienie naszym łzom, a nam przynosi ulgę.
Oczyszczenie zwane katharsis, polega na odreagowaniu zablokowanego napięcia i stłumionych emocji. W jaki sposób się to odbywa? Właśnie poprzez poszukiwanie sytuacji, które obniżają nasz nastrój. O jednym z powodów takiego obniżania pisałyśmy w poście „Złudzenie gracza”. Innym jest właśnie katharsis, czyli oczyszczenie.
Najprawdopodobniej wielu z Was nieraz poszukiwało stanu melancholijnego poprzez słuchanie nostalgicznej muzyki, oglądanie poruszających filmów, czy chwytających za serce programów. Doskonale wiecie, że w trudnych dla nas momentach, gdy targa nami rożnego rodzaju napięcie emocjonalne, na wzruszających filmach płaczemy najintensywniej. Wiecie dlaczego? Otóż, taka sytuacja jest doskonalą okazję do upustu naszych emocji. Daje usprawiedliwienie naszym łzom, a nam przynosi ulgę.
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
ŻYCIE W UKRYCIU
Wyznania socjopatki
„Polubilibyście mnie, gdybyście mnie poznali. Nie mam co do tego wątpliwości, ponieważ zdążyłam poznać dostateczną liczbę osób, by uznać je za statystycznie istotną próbkę populacji – i wszystkie one okazały się podatne na mój urok. Mam ten szczególny rodzaj uśmiechu, częsty u prezenterów telewizyjnych i rzadki w prawdziwym życiu: lśniący doskonałością zębów i wyrażający serdeczne zaproszenie.”* Tak o sobie napisała socjopatka - autorka książki „Wyznania socjopatki” będącej rodzajem jej pamiętnika. Według niej samej do kluczowych cech socjopatów należy brak wyrzutów sumienia, tendencję do kłamstwa i niepodporządkowania się normom społecznym. Natomiast ona w swojej ocenie charakteryzuje swoją socjopatię jako zespół cech, które charakteryzują jej osobowość, ale nie opisują jej samej. Autorka kryjąca się pod pseudonimem M.E. Thomas twierdzi, że czuje się wolna od ograniczających, irracjonalnych emocji, potrafi myśleć strategicznie, jest sprytna, inteligentna, pewna siebie i czarująca.
„Ostatnio otrzymałam e-mail od przyjaciółki nieuleczalnie chorej na raka. Napisała, że potrafię sprawiać ludziom niezwykle trafione prezenty, świadczące o ogromnej trosce, i jest bardzo szczęśliwa, że mnie znała. Cieszę się opinią bardzo pomocnej i uprzejmej wykładowczyni, studenci oceniają mnie jako jedną z najlepszych dydaktyczek na uczelni. Jestem głęboko religijna. Postępuję dobrze, a jednak nie kieruję się tymi samymi motywami ani nie czuję się ograniczona tymi samymi skrupułami, co większość dobrych ludzi. Czy jestem potworem?”*
Socjopaci są osobami o zaburzeniu osobowości przejawiającym się nierespektowaniem podstawowych norm moralnych oraz brakiem głębokiej troski o drugiego człowieka. W społeczeństwie, jak mówią badani, jest ich od 1 do 4 procent. Nie są schowani przed światem za murami więzienia, oni żyją wśród nas. Może nim być Twoja matka, sąsiad, koleżanka z pracy. Są z reguły czarujący, mili, niekiedy uprzejmi, a nawet pomocni. Pod maską ukrywają swoje prawdziwe oblicze. Socjopaci potrafią się doskonale maskować. Kiedy im się to opłaca, potrafią być uśmiechnięci, sympatyczni i czarujący. Często cieszą się dobrą opinią. Czy należy się ich obawiać? Czy są niebezpieczni dla ludzi, których spotykają na swojej drodze? Okazuje się, że tak. Kiedy wchodzimy z nimi w bliższe relacje, szybko okazują się toksyczni, manipulują, bezwzględnie wykorzystują nasze dobre intencje, są nieuczciwi, niewrażliwi, nieodpowiedzialni, a niekiedy impulsywni, a spod ich wpływu niestety ciężko się wyzwolić.
„Ostatnio otrzymałam e-mail od przyjaciółki nieuleczalnie chorej na raka. Napisała, że potrafię sprawiać ludziom niezwykle trafione prezenty, świadczące o ogromnej trosce, i jest bardzo szczęśliwa, że mnie znała. Cieszę się opinią bardzo pomocnej i uprzejmej wykładowczyni, studenci oceniają mnie jako jedną z najlepszych dydaktyczek na uczelni. Jestem głęboko religijna. Postępuję dobrze, a jednak nie kieruję się tymi samymi motywami ani nie czuję się ograniczona tymi samymi skrupułami, co większość dobrych ludzi. Czy jestem potworem?”*
Socjopaci są osobami o zaburzeniu osobowości przejawiającym się nierespektowaniem podstawowych norm moralnych oraz brakiem głębokiej troski o drugiego człowieka. W społeczeństwie, jak mówią badani, jest ich od 1 do 4 procent. Nie są schowani przed światem za murami więzienia, oni żyją wśród nas. Może nim być Twoja matka, sąsiad, koleżanka z pracy. Są z reguły czarujący, mili, niekiedy uprzejmi, a nawet pomocni. Pod maską ukrywają swoje prawdziwe oblicze. Socjopaci potrafią się doskonale maskować. Kiedy im się to opłaca, potrafią być uśmiechnięci, sympatyczni i czarujący. Często cieszą się dobrą opinią. Czy należy się ich obawiać? Czy są niebezpieczni dla ludzi, których spotykają na swojej drodze? Okazuje się, że tak. Kiedy wchodzimy z nimi w bliższe relacje, szybko okazują się toksyczni, manipulują, bezwzględnie wykorzystują nasze dobre intencje, są nieuczciwi, niewrażliwi, nieodpowiedzialni, a niekiedy impulsywni, a spod ich wpływu niestety ciężko się wyzwolić.
„Mimo naszej złej reputacji słyniemy z niespotykanego, choć powierzchownego, uroku osobistego. W świecie ponurych przeciętniaków pochłoniętych bezcelowym wyścigiem szczurów wyjątkowość socjopatów przyciąga ludzi jak świeca ćmy (…) Większość osób mających do czynienia z socjopatami wychodzi na tym lepiej, niż gdyby na nich nie trafiły. Socjopaci są składnikiem smaru, który oliwi machinę świata. Spełniamy fantazje lub przynajmniej stwarzamy takie pozory. Niejednokrotnie tylko my jesteśmy gotowi zaspokoić twoje najskrytsze pragnienia i potrzeby, tylko my tak doskonale się do nich dostosowujemy – na pozór bez żadnego ukrytego motywu. Obserwujemy swój obiekt i staramy się udawać tego, kogo on potrzebuje: dobrego pracownika, szefa, kochanka. To udawanie nie musi być podszyte złymi intencjami. Obiekt w trakcie transakcji czuje się dobrze i w jej wyniku zazwyczaj nie dzieje mu się krzywda. Oczywiście wszystko ma swoją cenę – nie robilibyśmy tego, gdybyśmy nie dostawali czegoś w zamian. Często chodzi o pieniądze, władzę czy po prostu przyjemność, jaką sprawia nam twój podziw i twoje pożądanie. Jednak to bynajmniej nie oznacza, że ty nic z tego nie masz. Niektórzy mogą myśleć, że cena jest zbyt wysoka. Ale prawda jest taka, że skoro wszedłeś w konszachty z diabłem, to tylko dlatego, że nikt inny nie zaoferował ci korzystniejszych warunków.”*
Książka M.E. Thomas przenosi nas w świat widziany oczami socjopatki. Jej szczera relacja pozwala nam zobaczyć, jak wygląda jej życie, jej relacje zarówno zawodowe, rodzinne, jak i partnerskie. Książka porusza temat socjopatii w inny niż dotychczas sposób. Mamy okazję nie tylko przeczytać o tym, co piszą inni, co mówią wyniki badań, ale także wejść w świat socjopaty. A dzięki temu, że jest napisana jasnym i prostym językiem i w niezwykle interesujący sposób, czyta się ją jednym tchem. Jestem pełna szacunku dla autorki, że podjęła tak trudny temat i miała odwagę zgłębić go tak głęboko, aby zaserwować nam go w wypełnionej najgłębszymi emocjami pigułce. Celem, jaki sobie postawiła M.E. Thomas było przekonanie ludzi, że socjopata to naturalna odmiana człowieka. Autorka chciała ukazać mocne strony socjopatów w bardziej pozytywnym świetle, by przekonać czytelników, że nie są takimi złymi ludźmi jak się wielu osobom wydaje, że socjopatia nie jest synonimem zła. Z czasem doszła jednak do wniosku, że aby ludzie spojrzeli w bardziej pozytywnym świetle na socjopatów, musieliby najpierw przyznać, że „normalni” są gorsi niż ci, za których się uważają. Książka nie była dla mnie tylko ciekawą lekturą, ale również skłoniła mnie do refleksji na temat nas - ludzi, na temat naszej moralności, naszych postaw i uczciwości wobec innych, ale przede wszystkim samego siebie.
*Cytat i fragmenty pochodzą z książki "Wyznania socjopatki. Życie w ukryciu." M.E. Thomas. Wydawnictwo Znak Literanova, 2021
Książka M.E. Thomas przenosi nas w świat widziany oczami socjopatki. Jej szczera relacja pozwala nam zobaczyć, jak wygląda jej życie, jej relacje zarówno zawodowe, rodzinne, jak i partnerskie. Książka porusza temat socjopatii w inny niż dotychczas sposób. Mamy okazję nie tylko przeczytać o tym, co piszą inni, co mówią wyniki badań, ale także wejść w świat socjopaty. A dzięki temu, że jest napisana jasnym i prostym językiem i w niezwykle interesujący sposób, czyta się ją jednym tchem. Jestem pełna szacunku dla autorki, że podjęła tak trudny temat i miała odwagę zgłębić go tak głęboko, aby zaserwować nam go w wypełnionej najgłębszymi emocjami pigułce. Celem, jaki sobie postawiła M.E. Thomas było przekonanie ludzi, że socjopata to naturalna odmiana człowieka. Autorka chciała ukazać mocne strony socjopatów w bardziej pozytywnym świetle, by przekonać czytelników, że nie są takimi złymi ludźmi jak się wielu osobom wydaje, że socjopatia nie jest synonimem zła. Z czasem doszła jednak do wniosku, że aby ludzie spojrzeli w bardziej pozytywnym świetle na socjopatów, musieliby najpierw przyznać, że „normalni” są gorsi niż ci, za których się uważają. Książka nie była dla mnie tylko ciekawą lekturą, ale również skłoniła mnie do refleksji na temat nas - ludzi, na temat naszej moralności, naszych postaw i uczciwości wobec innych, ale przede wszystkim samego siebie.
*Cytat i fragmenty pochodzą z książki "Wyznania socjopatki. Życie w ukryciu." M.E. Thomas. Wydawnictwo Znak Literanova, 2021
POLECAMY:
NOWOŚĆ! M. E. Thomas "Wyznania socjopatki. Życie w ukryciu" Wydawnictwo Znak Literanova PREMIERA ODBĘDZIE SIĘ 24 lutego 2021! CZYTAJ WIĘCEJ>> |
TRUDNE EMOCJE U MALUCHA?
Sięgnijcie razem po książki!
Obsługi swoich emocji uczymy się całe życie.
Trudno się zatem dziwić, że dzieci nie są w tym jeszcze zbyt wprawne. Często nie panują nad emocjami. Ale zaraz, czy to w ogóle o to chodzi? Jak wyrażać swoje emocje, by ich nie tłumić, a jednocześnie szanować emocje innych?
Jednym z ważnych elementów edukacji emocjonalnej jest umiejętność mówienia o swoich uczuciach. Język przedszkolaka nie jest jednak jeszcze na tyle precyzyjny, by opisać czy nazwać, co dziecko czuje, ani to analizować. A zwłaszcza nie wtedy, gdy emocje te sięgają zenitu lub zmieniają się z chwili na chwilę. W takim momencie rodzicielskie próby spokojnej i logicznej argumentacji często na niewiele się zdadzą.
Warto powrócić do rozmowy w spokojniejszej chwili. Tylko że wtedy dziecko nie zawsze pamięta swoje emocje sprzed kilku godzin, jest już wiele mil dalej. A nawet jeśli jest w stanie je przywołać, to niekoniecznie jest chętne, by je post factum analizować.
Dlatego właśnie tak pomocne są książki – mogą pokazać sytuację z minionego dnia w innej scenografii – z fikcyjnymi bohaterami. Dziecku łatwiej jest opisać, co czuje bohater książkowy niż ono samo. Jeśli tylko historia zaangażuje dziecko – dużo łatwiej będzie z nim porozmawiać o przedstawionej sytuacji i może właśnie dopiero wtedy nawiązać do tego, co wydarzyło się w waszym domu.
Trudno się zatem dziwić, że dzieci nie są w tym jeszcze zbyt wprawne. Często nie panują nad emocjami. Ale zaraz, czy to w ogóle o to chodzi? Jak wyrażać swoje emocje, by ich nie tłumić, a jednocześnie szanować emocje innych?
Jednym z ważnych elementów edukacji emocjonalnej jest umiejętność mówienia o swoich uczuciach. Język przedszkolaka nie jest jednak jeszcze na tyle precyzyjny, by opisać czy nazwać, co dziecko czuje, ani to analizować. A zwłaszcza nie wtedy, gdy emocje te sięgają zenitu lub zmieniają się z chwili na chwilę. W takim momencie rodzicielskie próby spokojnej i logicznej argumentacji często na niewiele się zdadzą.
Warto powrócić do rozmowy w spokojniejszej chwili. Tylko że wtedy dziecko nie zawsze pamięta swoje emocje sprzed kilku godzin, jest już wiele mil dalej. A nawet jeśli jest w stanie je przywołać, to niekoniecznie jest chętne, by je post factum analizować.
Dlatego właśnie tak pomocne są książki – mogą pokazać sytuację z minionego dnia w innej scenografii – z fikcyjnymi bohaterami. Dziecku łatwiej jest opisać, co czuje bohater książkowy niż ono samo. Jeśli tylko historia zaangażuje dziecko – dużo łatwiej będzie z nim porozmawiać o przedstawionej sytuacji i może właśnie dopiero wtedy nawiązać do tego, co wydarzyło się w waszym domu.
Perypetie i przeżycia bohaterów mogą zatem stać się punktem wyjścia do rozmowy o różnych doświadczeniach i sposobach radzenia sobie w momentach emocjonalnych wyzwań.
Idealnie nadają się do tego MAŁE KSIĄZKI O WIELKICH EMOCJACH, które można już czytać z dwulatkiem, a sprawdzą się z przedszkolakami w każdym wieku.
Stworzyła je Stina Wirsén – niezwykle ceniona szwedzka autorka i ilustratorka książek dla najmłodszych, która wyróżnia się niezwykłą umiejętnością obserwacji wszelkich odcieni dziecięcych emocji i przedstawiania ich przy pomocy pozornie prostych rysunków. Jej mikrohistorie niosą w sobie humor, zwroty akcji i nierzadko kończą się zaskakującą puentą.
Idealnie nadają się do tego MAŁE KSIĄZKI O WIELKICH EMOCJACH, które można już czytać z dwulatkiem, a sprawdzą się z przedszkolakami w każdym wieku.
Stworzyła je Stina Wirsén – niezwykle ceniona szwedzka autorka i ilustratorka książek dla najmłodszych, która wyróżnia się niezwykłą umiejętnością obserwacji wszelkich odcieni dziecięcych emocji i przedstawiania ich przy pomocy pozornie prostych rysunków. Jej mikrohistorie niosą w sobie humor, zwroty akcji i nierzadko kończą się zaskakującą puentą.
Oto pierwsze cztery tomiki, a będzie ich więcej.
Poznajcie Miśkę, Ptaszynę, Kocia, Królika i Miświnkę:
Poznajcie Miśkę, Ptaszynę, Kocia, Królika i Miświnkę:
Kto się złości? Nie jest łatwo bawić się razem, kiedy ogarnia nas złość. O dziecięcej umiejętności samodzielnego rozwiązywania konfliktów. |
Komu leci krew? W trakcie zabawy można się skaleczyć, ale to nie jest takie straszne. O empatii między dziećmi. |
Czyje spodnie? Ubieranie się, to nie taka łatwa sprawa, ale trzeba próbować. O samodzielności dzieci w próbach osiągnięcia celu. |
Kto decyduje? Czyje zdanie jest ważniejsze – dużego czy małego? O sztuce negocjacji i próbach stawiania na swoim. |
tekst: Stina Wirsén
ilustracje: Stina Wirsén
tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki 2020
tekst: Stina Wirsén
ilustracje: Stina Wirsén
tłumaczenie: Katarzyna Skalska
Wydawnictwo Zakamarki 2020
NIE BAGATELIZUJ!
Lęki u dzieci
Roztrzęsiona Jola zadzwoniła do męża:
- Tomek, musimy koniecznie porozmawiać. Z Anią dzieje się coś niepokojącego, w tym przedszkolu jest coś nie tak. Trzeba ją stamtąd koniecznie zabrać. Znowu dzisiaj jak szłyśmy, nerwowo reagowała na przechodzące psy.
Po obozie letnim nauczycielka próbowała przekonać rodziców Antka do wizyty z dzieckiem u specjalisty.
- Moczenie nocne w tym wieku jest sygnałem, że dzieje się coś niepokojącego. Im szybciej zareagujecie, tym lepiej.
Wojtuś od paru dni woła rodziców, gdyż wieczorami widzi na półce z książkami potwora. Do tej pory był radosnym, spokojnym dzieckiem. Co w takim razie mogło się stać? Zaniepokojeni chcą szukać pomocy u psychologa.
Rodziców Anulki zaniepokoiły lęki dziewczynki. Zauważyli i skojarzyli, że od czasu, gdy poszła do przedszkola, zaczęła reagować lękowo, szczególnie boi się psów. Zaczęli zastanawiać się, co tam musi się dziać. Przecież dziecko do tej pory było takie spokojne. Byli przekonani, że musi tam dziać się coś złego.
Rodzice Antka zbagatelizowali sugestię nauczyciela. Przecież to normalne, podobno chłopcy tak mają. Uspakajali się wzajemnie. Gdzieś ktoś coś opowiadał, czytali… Wyrośnie z tego.
Dzisiaj znowu przeraźliwy płacz przerwał rodzicom Wojtka oglądanie filmu. Chłopiec przerażony przekonywał, że na półce stoi i patrzy na niego potwór z wielkimi oczami.
Mówi się, że strach ma wielkie oczy i można powiedzieć, że rodzice Anulki zaczęli oczami wyobraźni widzieć to, co mogło dziać się w przedszkolu, tak jak i oczami wyobraźni mała Anula zaczynała coraz bardziej przyglądać się światu, który odkrywany był przed nią miedzy innymi w przedszkolu. Bajka o Czerwonym Kapturku zwróciła uwagę dziewczynki na wilki. Z ciekawością przeglądała kartki z pięknymi ilustracjami. Wilk tak bardzo przypominał jej niektóre psy. I dziewczynka zaczęła lękać się psów, które do tej pory nie wywoływały w niej reakcji lękowych.
Wyobraźnia Wojtusia, szczególnie w godzinach wieczornych, gdy zostawał sam w pokoju zaczynała „pracować”. To normalne. Pojawiły się u niego tzw. lęki wytwórcze- irracjonalne i nierzeczywiste wynikające po prostu z bujnej wyobraźni dziecka.
Co w takich sytuacjach, gdy u dziecka pojawiają się reakcje lękowe, mogą zrobić rodzice?
Po pierwsze, należy pamiętać, że niektóre lęki są rozwojowe, co przedstawiłyśmy na planszy "Rozwojowe lęki dziecięce" i przeminą pod warunkiem, że nie będziemy ich utrwalać. Lęk jest bowiem czymś naturalnym w rozwoju dziecka. Jest informacją dla rodziców, iż rozwija się ono, zdobywa coraz więcej informacji o świecie, a jego wyobraźnia jest coraz większa.
Ważne natomiast, aby lęków dziecka nie bagatelizować i nie śmiać się z niego, a tym bardziej nie kompromitować go w oczach otoczenia. Przestraszone dziecko należy uspokoić, przytulić, odwrócić uwagę, ale i okazać zrozumienie dla jego odczuć. Natomiast gdy opadną emocje, należy porozmawiać i przedstawić daną sytuację z naszego punktu widzenia. Warto też dopytać, czego dziecko się tak konkretnie boi. Bardzo często czujemy presję otoczenia, jest nam wstyd, że mamy dziecko – tchórza i wówczas na siłę chcemy udowodnić sobie i światu, że to pokonamy. Jak? Poprzez np. konfrontowanie z tym, czego się boi. Boisz się wody? Wrzucę cię i zobaczysz, że się nie utopisz. Boisz się psa, pogłaszcz, zobacz, nic ci nie zrobi. Nic bardziej błędnego. Daj dziecku czas. Nie utrwalaj jego lęku. Niech samo zadecyduje, czy jeszcze się boi.
- Tomek, musimy koniecznie porozmawiać. Z Anią dzieje się coś niepokojącego, w tym przedszkolu jest coś nie tak. Trzeba ją stamtąd koniecznie zabrać. Znowu dzisiaj jak szłyśmy, nerwowo reagowała na przechodzące psy.
Po obozie letnim nauczycielka próbowała przekonać rodziców Antka do wizyty z dzieckiem u specjalisty.
- Moczenie nocne w tym wieku jest sygnałem, że dzieje się coś niepokojącego. Im szybciej zareagujecie, tym lepiej.
Wojtuś od paru dni woła rodziców, gdyż wieczorami widzi na półce z książkami potwora. Do tej pory był radosnym, spokojnym dzieckiem. Co w takim razie mogło się stać? Zaniepokojeni chcą szukać pomocy u psychologa.
Rodziców Anulki zaniepokoiły lęki dziewczynki. Zauważyli i skojarzyli, że od czasu, gdy poszła do przedszkola, zaczęła reagować lękowo, szczególnie boi się psów. Zaczęli zastanawiać się, co tam musi się dziać. Przecież dziecko do tej pory było takie spokojne. Byli przekonani, że musi tam dziać się coś złego.
Rodzice Antka zbagatelizowali sugestię nauczyciela. Przecież to normalne, podobno chłopcy tak mają. Uspakajali się wzajemnie. Gdzieś ktoś coś opowiadał, czytali… Wyrośnie z tego.
Dzisiaj znowu przeraźliwy płacz przerwał rodzicom Wojtka oglądanie filmu. Chłopiec przerażony przekonywał, że na półce stoi i patrzy na niego potwór z wielkimi oczami.
Mówi się, że strach ma wielkie oczy i można powiedzieć, że rodzice Anulki zaczęli oczami wyobraźni widzieć to, co mogło dziać się w przedszkolu, tak jak i oczami wyobraźni mała Anula zaczynała coraz bardziej przyglądać się światu, który odkrywany był przed nią miedzy innymi w przedszkolu. Bajka o Czerwonym Kapturku zwróciła uwagę dziewczynki na wilki. Z ciekawością przeglądała kartki z pięknymi ilustracjami. Wilk tak bardzo przypominał jej niektóre psy. I dziewczynka zaczęła lękać się psów, które do tej pory nie wywoływały w niej reakcji lękowych.
Wyobraźnia Wojtusia, szczególnie w godzinach wieczornych, gdy zostawał sam w pokoju zaczynała „pracować”. To normalne. Pojawiły się u niego tzw. lęki wytwórcze- irracjonalne i nierzeczywiste wynikające po prostu z bujnej wyobraźni dziecka.
Co w takich sytuacjach, gdy u dziecka pojawiają się reakcje lękowe, mogą zrobić rodzice?
Po pierwsze, należy pamiętać, że niektóre lęki są rozwojowe, co przedstawiłyśmy na planszy "Rozwojowe lęki dziecięce" i przeminą pod warunkiem, że nie będziemy ich utrwalać. Lęk jest bowiem czymś naturalnym w rozwoju dziecka. Jest informacją dla rodziców, iż rozwija się ono, zdobywa coraz więcej informacji o świecie, a jego wyobraźnia jest coraz większa.
Ważne natomiast, aby lęków dziecka nie bagatelizować i nie śmiać się z niego, a tym bardziej nie kompromitować go w oczach otoczenia. Przestraszone dziecko należy uspokoić, przytulić, odwrócić uwagę, ale i okazać zrozumienie dla jego odczuć. Natomiast gdy opadną emocje, należy porozmawiać i przedstawić daną sytuację z naszego punktu widzenia. Warto też dopytać, czego dziecko się tak konkretnie boi. Bardzo często czujemy presję otoczenia, jest nam wstyd, że mamy dziecko – tchórza i wówczas na siłę chcemy udowodnić sobie i światu, że to pokonamy. Jak? Poprzez np. konfrontowanie z tym, czego się boi. Boisz się wody? Wrzucę cię i zobaczysz, że się nie utopisz. Boisz się psa, pogłaszcz, zobacz, nic ci nie zrobi. Nic bardziej błędnego. Daj dziecku czas. Nie utrwalaj jego lęku. Niech samo zadecyduje, czy jeszcze się boi.
Niekiedy rodziców niepokoi fakt, że coś, co nie budziło w dziecku niepokoju, nagle staje się przedmiotem lęku. Otóż, nie ma w tym nic dziwnego. To, że dziecko się czegoś nie boi, nie oznacza, że później będzie podobnie. Wraz z wiekiem dziecka i zdobywaniem wiedzy, zaczyna rozumieć, że pewne rzeczy mogą być niebezpieczne. Anula nie bała się psów, ale gdy poznała bajkę o Czerwonym Kapturku, zaczęła się ich lękać. Nie zawsze reakcja jest natychmiastowa. Bywa, że coś może przywołać wspomnienie i pomimo, iż bezpośrednie zagrożenie nie istnieje, dana sytuacja powoduje, iż dziecko wraca do czegoś, co kiedyś się wydarzyło – co przeżyło albo co widziało lub o czymś słyszało. Jest to lęk odtwórczy, który przywołuje wspomnienie np. rozmowy - dziecko, które nie bało się wody, gdy usłyszało o tym, że dziewczynka utopiła się na basenie, w danym momencie tego nie komentowało, nie dopytywało, ale po jakimś czasie zaczęło się bać wejść na pływalnię.
Rodzice Antka zbagatelizowali sugestię nauczyciela. To był błąd. Są bowiem sytuacje, które powinny budzić nasz niepokój. Wówczas należy zasięgnąć pomocy specjalisty. Kiedy? Wówczas, gdy dziecko obawia się coraz większej ilości sytuacji, wycofuje się z wielu aktywności, gdy lęk nie mija pomimo braku bodźca, który go wywołał, gdy unika różnych sytuacji, reaguje nerwowo – często płacze, krzyczy, jest rozdrażnione, reaguje agresywnie. Również wtedy, gdy ma trudności ze snem, gdy pojawiają się reakcje somatyczne towarzyszące lękowi - ból głowy, brzucha, gdy pojawia się moczenie nocne (nie spowodowane innymi czynnikami niż emocje) albo wymioty, biegunka, przyspieszona akcja serca, bezdech, nadmierne pocenie, drgawki, drżenie oraz wówczas gdy całkowicie lęk absorbuje uwagę dziecka.
Już jutro na naszym blogu znajdziecie informację o wspaniałej serii ksiązek dla dzieci MAŁE KSIĄŻKI O WIELKICH EMOCJACH. Zapraszamy do przeczytamnia!
Rodzice Antka zbagatelizowali sugestię nauczyciela. To był błąd. Są bowiem sytuacje, które powinny budzić nasz niepokój. Wówczas należy zasięgnąć pomocy specjalisty. Kiedy? Wówczas, gdy dziecko obawia się coraz większej ilości sytuacji, wycofuje się z wielu aktywności, gdy lęk nie mija pomimo braku bodźca, który go wywołał, gdy unika różnych sytuacji, reaguje nerwowo – często płacze, krzyczy, jest rozdrażnione, reaguje agresywnie. Również wtedy, gdy ma trudności ze snem, gdy pojawiają się reakcje somatyczne towarzyszące lękowi - ból głowy, brzucha, gdy pojawia się moczenie nocne (nie spowodowane innymi czynnikami niż emocje) albo wymioty, biegunka, przyspieszona akcja serca, bezdech, nadmierne pocenie, drgawki, drżenie oraz wówczas gdy całkowicie lęk absorbuje uwagę dziecka.
Już jutro na naszym blogu znajdziecie informację o wspaniałej serii ksiązek dla dzieci MAŁE KSIĄŻKI O WIELKICH EMOCJACH. Zapraszamy do przeczytamnia!
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres:
psychologiaprzykawie@gmail.com
piszcie do nas na adres:
psychologiaprzykawie@gmail.com