POCZUCIE WINYJak wybaczyć samemu sobie?„Już nie chcę dotykać niczego w tym domu. Po raz pierwszy mam świeże spojrzenie na swoje meble. To są rzeczy, którymi się otoczyłam podczas aresztu domowego, który sama na siebie nałożyłam. Ten stolik to część sztucznego życia. To krzesło jest kłamstwem. Ozdoby są symbolem udawanego istnienia, które sama sobie skonstruowałam. Wszystko to przypomina mi o czającym się lęku. Wypracowałam sobie wewnętrzną potrzebę ukarania samej siebie. To wszystko skutek mojego poczucia winy. W końcu sobie to uświadamiam. Moje poczucie winy to nie emocja, to żyjąca, oddychająca rzecz, która próbuje mnie udusić.”* Poczucie winy. Ono trzyma nas w potrzasku, więzi i nakazuje szukania dla siebie kary. Jest brzemieniem, bagażem, który uniemożliwia spokojne życie. Ale niestety wybaczyć sobie jest najtrudniej. Wielu ludzi ma z tym wielki problem. Tkwią nieustannie jedną nogą w przeszłości i nie potrafią, nie dają sobie wewnętrznego przyzwolenia, by spojrzeć w przyszłość i mieć odwagę, by skupić się na życiu tu i teraz. Oni wciąż oglądają się za siebie, chcąc cofnąć czas, gdyż nie są w stanie wybaczyć sobie popełnionych błędów. Takie osoby nieustannie samobiczują się, samooskarżając i uciekając od świata. Taka postawa powoduje w nich stres, niepokój, lęk. Uciekają przed czymś, ale nie zdają sobie sprawy, że nie uciekną przed sobą, o ile sami sobie nie wybaczą popełnionych błędów. „Uciekam, nigdzie nie biegnąc, utknęłam na zakurzonej bieżni życia (…) Karałam samą siebie przez ostatnie kilka lat, bo nie wierzyłam, że zasługuję na życie.”* Przebaczenie samemu sobie nie polega na unieważnieniu tego, co się stało. Wybaczenie to decyzja, ale równocześnie spojrzenie na siebie nie jako na osobę, która oskarża i rzuca kamieniem, ale na kogoś, kogo się rozumie, kto patrzy na cały obraz sytuacji, a nie tylko na to, co się wydarzyło. To danie sobie prawa do wolności, do odczuwania spokoju, radości, szczęścia. „Budzę się, machając rękami przed twarzą. (…) To moja wina. Obezwładniające poczucie winy wraca do mnie tak szybko, że czuję, jakby ktoś kopnął mnie w żołądek. Ale nic tu nie ma, tylko zagracony, mroczny pokój i przesiąknięte potem łóżko. Podciągam kolana i chowam w nich twarz, czując, jak pot z czoła wsiąka w moje leginsy…”* Wielu z nas żyje czasami latami w poczuciu winy, podobnie jak Hannah – bohaterka książki „Uratować dziecko”- kobieta naznaczona przeszłością, dręczona lękiem, która żyła w więzieniu, które sama sobie stworzyła, którego kratami stały się wyrzuty sumienia. Ona nie wybaczając sobie, zbudowała mur, a od muru - jak powiedział kiedyś Phil Bosmans – zaczyna się więzienie. Co można zrobić, by sobie wybaczyć i tym samym dać sobie prawo do nowego życia? Przebaczenie jest procesem. Pierwszym krokiem na tej drodze jest danie sobie prawa do popełniania błędów. Nikt nie przejdzie przez życie bez potknięć i bez krzywd wyrządzonych innym. I nie chodzi o to, by nie zauważać zła, by je ignorować, by usprawiedliwiać błędy, które były naszym udziałem, ale by spojrzeć na sytuację z szerszej perspektywy, by zobaczyć ją z różnych stron. Niezwykle istotne jest zadanie sobie pytań odnośnie tego, co się zdarzyło, by choć w części zrozumieć, dlaczego tak się stało, czy mieliśmy inne wyjście, kto jeszcze był winny temu zdarzeniu, jak dzisiaj byśmy postąpili i jakie wnioski możemy wyciągnąć na przyszłość. Ważne, by uzmysłowić sobie, co nam i innym da to przebaczenie. Nie da się bowiem wybaczać innym ludziom, żyjąc w ciągłym poczuciu winy. Przebaczenie sobie jest kluczem do odzyskania równowagi psychicznej. Wybaczanie działa oczyszczająco. Sprawia, że dajemy wybrzmieć uczuciom złości, gniewu, nienawiści, żalu, po to, by pozwolić im odejść i zacząć na nowo żyć. *Fragment pochodzą z książki Sarah A. Denzil "Uratować dziecko", Wyd. Filia, 2021 POLECAMY:
0 Comments
NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNYKomplementarność nerwicSzymon. Przystojny mężczyzna. Metrykalnie dorosły, ale zachowujący się jak chłopiec w spodenkach na szelkach. Z pomocą terapeuty zaczął powracać do bolesnej przeszłości. Bolało. Bardzo bolało, bo trzeba było zajrzeć tam, gdzie nie chciał zaglądać. Trzeba było poruszyć te struny, które spowodowały, że łzy same napływały do oczu. Mama… Pamięta jej zielone duże oczy. Doskonale pamięta ten dzień, tę chwilę, gdy stanęła w progu z plecakiem. Niewiele wówczas rozumiał. Gdzieś w głowie kołatały słowa, które usłyszał już wcześniej, a które potem pojawiały się w rozmowach rodziny: Bieszczady, choroba, przemęczenie, odpoczynek. Nigdy więcej mamy nie widział. Przepadła. Zapadła się jak kamień w wodzie. Ojciec, babcia i ciocia robili wszystko, by zapewnić mu to, czego potrzebował, ale… On nie potrafił już być takim dzieckiem jak przed odejściem kogoś, kogo brakowało każdego dnia. Nie było jej w tak ważnych momentach jego życia – pierwszy dzień w szkole, dzień Pierwszej Komunii Świętej, wybór szkoły średniej, matura… Jej nie było… Przez lata targały nim różne emocje. Od złości, żalu do smutku i poczucia niższości, wstydu. Nie umiał sobie z nimi poradzić. Czuł się gorszy. Wstydził się tego, że nie ma mamy, że jego dom jest inny. Nie wiedział, co ma mówić, gdy koledzy pytali. Matura. Dostał się bez problemu po niej na wymarzone studia. Ale wciąż czuł się gorszy. Próbował swoim poczuciem humoru, pracowitością imponować kolegom i koleżankom. Był inteligentny, sympatyczny, chętny do pomocy. A przy tym konsekwentnie dążył do celu. Ania. Gdy ją poznał, przeglądał się w jej zakochanych oczach i poszukiwał tego, co stracił przed laty. Była dobra, czuła, dawała mu to, czego wówczas zabrakło. Ale… w jej ramionach poczuł się jak dziecko, które gdzieś przed laty w nim musiało ustąpić miejsca dorosłemu pomimo iż miał tylko 8 lat. Wówczas musiał bardzo szybko dojrzeć, zrozumieć to, czego nie potrafił pojąć. Ania dała mu poczucie bezpieczeństwa, miłości, akceptacji. Wówczas coś w nim pękło. Poczuł się błogo i chciał czerpać z jej miłości i opiekuńczości. Miłość. Dzięki mądrości i dojrzałemu uczuciu, jakim obdarzyła go Ania, zrozumiał, że ich związek będzie miał szanse na przetrwanie tylko wówczas, gdy upora się z przeszłością. Kochająca go kobieta uświadomiła mu, że pokochała w nim mężczyznę, a nie dziecko. Wytłumaczyła, że chce być jego partnerką i żoną, a nie matką. Taka relacja między dojrzałymi ludźmi nie miała jej zdaniem szans na przetrwanie. Ania sprawiła, że odważył się stawić czoła przeszłości, że z Szymonka, który wciąż czekał na miłość matki, stał się dojrzałym mężczyzną. Terapia. Była bolesna, ale otworzyła mu drogę ku wolności i dojrzałemu życiu. Wychodząc z gabinetu psychologa dostrzegł, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystkie lata życia po odejściu mamy to lata udowadniania całemu światu, że jest mądry, pracowity, że zasługuje na to, by być kochanym. Miał jeden cel. Wspinać się na palce i być zawsze "naj..." Nie marnował ani chwili. Nie pozwalał sobie na najmniejszy błąd i minimalne nawet niedociągnięcia. Perfekcjonista i pracuś w jednym. Dorosły metrykalnie, a w środku bezbronne dziecko szukające akceptacji. Wokół nas wiele związków opartych jest na komplementarności nerwic. Ludzie szukają partnera (często nie zdając sobie nawet z tego sprawy), który zaspokoi ich potrzeby. Z reguły znajdują kogoś, kto też ma problemy, które pchają go w takie właśnie ramiona. Związki te oparte są na wzajemnym uzależnieniu. Gdyby Szymon trafił na kobietę, która chciałaby się nim opiekować, ten związek mógłby trwać latami, ale nie byłby oparty na prawdziwym uczuciu. Szymon trafił na Anię, która pokochała go, ale nie szukała w nim osoby będącej narzędziem do zaspokojenia jej potrzeb. Dzięki temu ich uczucie miało szansę na rozwój, a Szymon na uporanie się z przeszłością. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli nie potrafisz poradzić sobie z przeszłością, chcesz zacząć inaczej reagować, wchodzić w zdrowe relacje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
ZROZUMIEĆ PAMIĘĆJak zapamiętujemy i dlaczego zapominamy„Kiedy wróciłam na parking, poszłam do miejsca, w którym, jak sądziłam, stał mój samochód, ale nie zastałam go tam. Spacerowałam po rampach w tę i we w tę, czując, jak wzbierają we mnie irytacja i bezradność. Przechodziłam z jednego poziomu na kolejny, czując, jak szpilki masakrują mi stopy, przekonana, że zaparkowałam na trzecim piętrze… ale może to było drugie albo czwarte? I czy zaparkowałam w sekcji A, B czy C? Nie miałam pojęcia. Nie mogłam sobie przypomnieć. Mojego auta nigdzie nie było. Przepadło. Wiedziałam, że jestem na odpowiednim parkingu, ale tylko tego byłam pewna. Co chwilę przyciskałam guzik pilota, starając się nie panikować i modląc się, że w odpowiedzi usłyszę „bip-bip” albo zobaczę gdzieś błysk świateł. Nic. Już miałam zgłosić kradzież auta, gdy w końcu natknęłam się na miejsce, w którym je zostawiłam – 4B.”* Monika po przebudzeniu czuła wyraźny niepokój. Usiadła na łóżku i zaczęła zastanawiać się, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy. Powoli zaczęło do niej docierać, że zalewa ją fala lęku. W jej głowie pojawiały się obrazy z obejrzanego parę dni wcześniej filmu „Motyl”, w którym główna bohaterka – Alice - będąca profesorem Harvardu w wieku czterdziestu lat zaczyna tracić pamięć. Początkowo lekarze kładli to na karb zmęczenia i stresu. Niestety powoli okazywało się, że rozwija się u niej choroba Alzheimera. Monikę przeszedł dreszcz i zalała ją fala gorąca, gdy przypomniała sobie film. Wcześniej inaczej podchodziła do faktu, iż czasem coś zapomniała. Śmiała się i powtarzała, że starość nie radość, gdy na przykład szukała kluczyków do samochodu, gdy biorąc telefon, zastanawiała się do kogo ma zadzwonić, gdy zapominała imienia kolegi z sąsiedniego działu, nie pamiętała numeru mieszkania koleżanki, u której nie raz była, kiedy w sklepie miała czarną dziurę i nie potrafiła sobie przypomnieć, co jeszcze miała kupić albo zapomniała o zrobieniu przelewu za mieszkanie. Podchodziła do tych zdarzeń z dystansem. Gdy parę dni temu nie mogła znaleźć samochodu na parkingu, przeraziła się. Od razu przed oczyma stanęła jej Alice – bohaterka filmu, który oglądała w miniony weekend. A Ty, ile razy znalazłaś się w takich sytuacjach? Czy często łapiesz się na tym, że zapomniałaś o pilnych sprawach do załatwienia? Czy towarzyszy tym momentom złość, czy raczej lęk? Czy kiedykolwiek zadawałaś sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje? Czy czułeś niepokój, gdyż nie rozumiałeś, dlaczego Twoja pamięć zaczyna szwankować? Lisa Genova swoją historią z parkingu podzieliła się w związku z napisaniem książki, która ma nam czytelnikom pomóc poznać lepiej naszą pamięć i zrozumieć, dlaczego zapominamy. „Większość z nas postrzega zapominanie jako śmiertelnego wroga, ale nie zawsze jest ono przeszkodą, którą należy pokonać. Skuteczne zapamiętywanie często wymaga zapominania. A to, że czasem pamięć nas zawodzi, wcale nie oznacza, że coś jest z nią nie tak. Choć zapominanie jest frustrujące, to element człowieczeństwa. Poprzez rozumienie tego, jak funkcjonuje pamięć, możemy spokojnie podejść do tych niewygodnych potknięć. Możemy się także nauczyć, jak zapobiegać przypadkom niepamięci poprzez eliminację mylnych założeń i umiejętne omijanie powszechnych błędów.”* Doskonale pamiętam, że jako studentka psychologii z wielkim zainteresowaniem poznawałam tajniki ludzkiego mózgu. Wówczas dowiedziałam się, że naszą pamięć możemy podzielić na różne rodzaje, że proces pamięciowy dzieli się na 3 fazy oraz zrozumiałam, że nasza pamięć czasami zawodzi i może być niekiedy powodem nie tylko problemów w życiu codziennym, ale i powodem stresu, stresu, którego doświadczyła Monika. Wiedza dotycząca pamięci pomogła mi zrozumieć, dlaczego nie zapamiętujemy i co powoduje, że zapominamy. Wracając do Moniki. Podobnie jak Lisa Genova, która zaparkowała samochód na parkingu podziemnym i śpiesząc się, nie zapamiętała świadomie, gdzie go zostawiła nie dlatego, że zapomniała gdzie on został, tylko dlatego, że nie zauważyła, gdzie go zaparkowała, Monika - nie dlatego nie wiedziała, gdzie leżą klucze, bo zapomniała, tylko dlatego, że brakowało podczas wykonywania czynności ich położenia percepcji oraz skupienia. Nasza pamięć jest kamerą, która – jak pisze Lisa Genowa - nagrywa nieprzerwany strumień tego, co widzimy i słyszymy. Natomiast możemy uchwycić i zatrzymać to, na co zwrócimy uwagę. Wczoraj idąc na spacer, przechodziłam co najmniej po raz setny raz pewną ulicą. Idąc, zwróciłam uwagę na elewację pewnego budynku. Nie była ona - zaznaczam - świeżo wykonana. Patrząc na nią, uzmysłowiłam sobie, że gdyby ktoś pokazał mi zdjęcie tego fragmentu zabudowań, nie umiałabym go umiejscowić. Dotarło do mnie, że po raz pierwszy skupiłam na tym konkretnym domu moją uwagę. Wcześniej widziałam go, ale nie mogłabym go sobie przypomnieć, ponieważ to wspomnienie nigdy nie powstało w mojej głowie. Jeżeli zastanawiamy się, gdzie zaparkowaliśmy samochód, jaki jest nr mieszkania koleżanki, gdzie położyłyśmy klucze, nie martwmy się, że wypadło nam to z głowy. Po prostu to wspomnienie nigdy nie istniało. Książkę „Zrozumieć pamięć” Lisy Genovy przeczytałam z wielką przyjemnością. Nie ukrywam, że bardzo cenię sobie tę autorkę. Pomimo że czytałam o rzeczach dla mnie jako psychologa znanych, to sposób, w jaki zostały zaprezentowane sprawił, że utrwaliłam sobie pewne istotne kwestie związane z naszą pamięcią, spojrzałam na nie troszkę z innego punktu widzenia dzięki wielu przykładom z życia wziętym, ale też mogłam poszerzyć moją wiedzę na temat choroby Alzheimera. Z pewnością o kolejnej już książce Lisy Genovy nie zapomnę, a w dalszą moją drogę życiową i zawodową zabiorę 16 przykazań z niej zaczerpniętych dotyczących pamięci. Dzielę się nimi z Wami 😊 Jeśli chcesz stosować powyższe wskazówki, ale obawiasz się, że możesz od razu wszystkich nie zapamiętać, możesz pobrać je w formacie A4 (jak powyżej) i wydrukować. Wówczas zawsze możesz je mieć pod ręką :) POBIERZ PLIK DO WYDRUKU
*Fragment pochodzą z książki L. Genovy "Zrozumieć pamięć", Wyd. Filia, 2021 POLECAMY: DZIEŃ DZIECKA 2021Jak docenić dziecko?Dużo lepiej jest wzmacniać dziecko, gdy jest małe, niż potem próbować "naprawiać" dorosłego. Przekonania na swój temat zbudowane w dzieciństwie potrafią być bardzo silne i trudne do zmiany.
Dobre słowa są w stanie pomóc w budowaniu własnej wartości oraz samooceny dziecka. Musi tylko ono otrzymywać od otoczenia takie pozytywne informacje zwrotne. Im bardziej konkretne i związane z sytuacją tym lepiej. Przedstawione na ilustracji mogą być inspiracją, pierwszym słowem, jakie możemy wypowiedzieć, a w dalszej części wypowiedzi - ukonkretnić, co nam się podoba, powiedzieć, co doceniamy. Mówienie dziecku dobrych rzeczy przez mamę i tatę, ale także i nauczycieli może przypominać włączanie światła w pokoju. Tak jak pokój wypełnia się światłem, tak dziecko wypełnia się wiarą w siebie i swoje możliwości. NIE BÓJCIE SIĘ TEGO! TO DZIAŁA CUDA!Reakcje naszego ciała i umysłu na przytulanieTo, że przytulanie jest ważne dla rozwoju dzieci, wiedzą wszyscy. Mamy tulą niemowlęta, noszą na rękach, w chustach, przytulają do piersi. Z wiekiem jednak powoli o tym zapominamy, a okazuje się, że i dla dorosłych przytulanie jest ważne. „Powinniśmy być przytulani 4 razy dziennie by przeżyć, 8 razy dziennie, żeby zachować zdrowie i 12 razy, żeby się rozwijać” – piszą Jack Canfield i Mark Victor w książce „Zrób to, o czym marzysz”. Dzięki dotykowi, przytuleniu zachodzą w osobach przytulanych zmiany: obniża się ciśnienie krwi, zwiększa się odporność, zwalnia oddech, obniża się poziom kortyzolu - hormonu stresu, wydziela się oksytocyna – naturalny antydepresant.
Do tej pory mówiłyśmy o tym, jak ludzie wpływają na siebie – o perswazji, wpływaniu na czyjeś poglądy, a tymczasem okazuje się, że - tak wydawałoby się prostą sprawą jak przytulenie - możemy także wpływać na ciało drugiego człowieka (a przy okazji też swoje). Badania pokazały, że pary, które się często przytulają są bardziej zadowolone ze związku. Łączy ich głębsza więź emocjonalna. Przytulanie wpływa na zwiększenie wzajemnego zaufania. Pary, które dużo się przytulają mają większą szanse na stworzenie trwałego wieloletniego związku. W badaniach wykazano, że u mężczyzn wyższy poziom oksytocyny, która wytwarza się w czasie przytulania, powoduje, że są mniej skłonni do zdrady. Przytulanie nie tylko wyraża czułość, ale także zwiększa poczucie bezpieczeństwa oraz poczucie pewności siebie i swoich umiejętności. Dzięki przytulaniu możemy się poczuć zrelaksowani, ukoić emocje. Przytulanie też potrafi ułatwić zasypianie. To tylko niektóre z potencjalnych korzyści. Niestety współcześnie dotyk kojarzy się nam źle. Wszędzie dopatrujemy się podtekstów seksualnych i w związku z tym dotyk, przytulanie jest ograniczany w wychowaniu, czy wręcz piętnowany. W konsekwencji często dorośli realizują tę niezaspokojoną potrzebę w pożądaniu seksualnym, zaczynają szukać substytutów, którymi mogą być np. kompulsywne jedzenie, czy właśnie seks bez psychicznej bliskości. Badacze donoszą, że z powodu braku dotyku najczęściej cierpią mieszkańcy dużych miast pracujący w wielkich odhumanizowanych korporacjach, z ograniczoną liczbą znajomych, czujący się samotnie. Takie osoby, albo takie, które akurat w danym momencie swojego życia nie mają za bardzo bliskich, do których mogliby się przytulić, mogą tulić swoje zwierzaki. To także przynosi korzyści. Jeśli więc chcemy poprawić komuś nastrój, bo jest smutny, wesprzeć go, pocieszyć, dodać wiary we własne siły – poklepmy go choć po ramieniu, albo w bliższych relacjach – przytulmy serdecznie. Nie bójmy się tego. Nie zawsze potrzebne są słowa. Ściskamy Was wszystkich bardzo mocno! Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! CZY MOŻE UMOCNIĆ ZWIĄZEK?Zdrada w małżeństwie. Komunikacja w związkuHania Chyba ją tą męczyło. Powiedziała mężowi zaraz po wycieczce. Wyjechała do Grecji z biurem podróży. Sama - bez Marcina. Chyba wtedy nie mógł zostawić firmy, był zajęty interesami, a ona czuła, że musi odpocząć. Kierowca autokaru od razu zwrócił jej uwagę. Młodszy od niej, przystojny. Widziała, że też się mu podoba się. Zawsze uczynny, pomagał jej. W sumie nawet nie wie jak to się stało? Wieczorne imprezy na plaży, wino (może za dużo wina?) i pewnej nocy – stało się. Spędzili noc w jej pokoju, tylko jedną. Po powrocie czuła, że musi powiedzieć mężowi. I to był szok. Nie był na to absolutnie przygotowany. Byli małżeństwem od prawie dwudziestu lat, mieli nastoletnie dzieci. On nie mógł się z tym w ogóle pogodzić. Po kilku dniach wiedziało o tym pół małego miasteczka i wszyscy znajomi. Marcin nie mógł spać, ale nie mógł też patrzeć na Hanię. Musiała się wyprowadzić. Miała na szczęście kawalerkę po mamie. Po rozwodzie nie dostała praktycznie nic, a gdy po 7 latach zachorowała na stwardnienie rozsiane zamieszkała z córką. Zmarła mając niespełna 60 lat. Czy żałowała swoich decyzji? Krystian Szkolenie firmowe. Tak, banalna sprawa. Po całym dniu intensywnej pracy intelektualnej – impreza przy piwie i muzyce. Atrakcyjne koleżanki, szum w głowie. Gdy obudził się rano przy Zuzi czuł kaca, chyba także moralnego. Wracając do domu zastanawiał się jak to powiedzieć Magdzie. Czy go zrozumie? Czekała na niego z obiadem, taka uradowana, uśmiechnięta. Zrobiła jego ulubiony sernik. Dzieci śmiały się i przekomarzały przy stole. Nie, dziś nie, może jutro. Jutro także jakoś się nie złożyło. Nazajutrz rano powiedział, że chciałby z Magdą porozmawiać. „To mów teraz” – zaproponowała przygotowując drugie śniadania dla wszystkich. „Nie to poważna sprawa – wieczorem” – powiedział. Trochę ją to zaniepokoiło, ale nie aż tak bardzo. Byli zgodnym małżeństwem. Jak wszyscy, od czasu do czasu się kłócili, mieli ciche dni, ale wokół ludzie się rozwodzili, a oni ciągle trwali. Nie przypuszczała, że mógłby jej powiedzieć coś takiego. Wieczorną krzątaninę przerwał dzwonek telefonu – tata Magdy miał zawał, trafił do szpitala. Krystian nie miał więc okazji się przyznać. Gdy kilka dni później, gdy wszystko powoli zaczęło wracać do normy, Magda, zapytała, co Krystian chciał jej powiedzieć. „Nie pamiętam. To chyba nie było nic ważnego” – skłamał. Minęło kilka lat. Krystian lubi przyglądać się uśmiechniętej i radosnej Magdzie, która potrafi rozśmieszyć go po najtrudniejszym dniu w pracy, piecze jego smakołyki i wspaniale dba o dzieci. Ma swoje wady, ale kto ich nie ma. A Krystian swój sekret schował głęboko. Czy żałuje, że nie powiedział? Nie, chyba nie. Nie wiadomo jak mogłoby się to skończyć. Małgosia Złapała się na tym, że sprawdza rachunki z osiedlowego sklepiku, czy nie policzyli więcej niż faktycznie kupiła. Wielu ludzi podejrzewa o złe intencje. Nie uśmiecha się tak często jak kiedyś. Nie ma już w niej takiej radości. Źle sypia. Krytycznie patrzy na siebie w lustrze. Z szaf wylewają się jej ciuchy, ale ona ciągle nie czuje się atrakcyjna. Mąż powiedział jej o romansie rok temu. Co prawda twierdził, że już go zakończył i że żałuje, ale ona nie potrafiła tak łatwo zapomnieć. Wręcz nieświadomie wącha jego koszule, ogląda kołnierzyki szukając śladów szminki. Gdy tylko zostawi gdzieś komórkę – przegląda maile i SMSy. Pierwsze trzy miesiące to był wręcz fizyczny ból, depresja, nie umiała się pozbierać. Pomogła mama i psycholog. Teraz stała się znerwicowana, podejrzliwa. Nie miałaby jak odejść (bo i to rozważała), nie ma w sobie tyle siły, nie ma dobrej pracy, żeby utrzymać siebie i dzieci. Czy go jeszcze kocha? To trudne pytanie. Na pewno nie jest tak jak wcześniej. Chyba wolałaby się nigdy o tym nie dowiedzieć. Zdrada – jednorazowa, czy dłuższy romans – to chyba najtragiczniejsze doświadczenie dla związku. Niszczy zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i bliskość w związku. Zdarza się, że i miłość. Osoba, która dowiaduje się o zdradzie czuje się okropnie oszukana, czuje ból, rozpacz, żal, gorycz. Związek dotyka kryzys. Jest naturalne, że osoba zdradzona odczuwa także nienawiść i agresję. Będzie musiała sobie poradzić z silnymi emocjami, jakie się w niej pojawiają, z ranami po "strzale w jej serce". Czasami jednak paradoksalnie zdrada może umocnić związek. Jak zareagowalibyśmy na zdradę, tego nie wie nikt. Tyle wiemy bowiem o sobie, na ile zostaliśmy sprawdzeni. Joseph Luft i Harrington Ingham opracowali model komunikacji zwany Oknem Johari, dzięki któremu lepiej zrozumieć siebie i innych. Jednym z czterech okien jest tak zwane okno zamknięte, czyli „obszar nieznany” – który nie jest znany ani dla jego posiadacza, ani dla innych. Informacje z tego obszaru ujawniają się w procesie poznawania siebie. Dopóki nie zostaliśmy zdradzeni, nie wiemy jak na ten fakt byśmy zareagowali. Czy w takim razie warto przyznać się do zdrady? To zależy. Zależy od konkretnej sytuacji. Ponieważ jest duże prawdopodobieństwo, że wyznanie spowoduje głęboki kryzys w związku, warto pomyśleć, czemu wyznanie niewierności ma służyć? Jeśli mamy poczucie winy, nie umiemy poradzić sobie ze swoją zdradą, to dlaczego chcemy obarczać swoim problemem naszego partnera? Skoro mamy postanowienie nie romansować więcej, to co nasze przyznanie się do winy ma dać? Czy to będzie budujące dla związku? Co ma to zmienić? Czemu chcemy zranić naszego partnera? Może lepiej samemu uporać się ze swoim problemem, nawet z pomocą psychologa i wziąć odpowiedzialność za swoje działania. Natomiast w sytuacji, gdy chcemy opuścić męża lub żonę, bo romans przysłonił nam świat, to przy wyprowadzce naszemu partnerowi należy się wyjaśnienie i wówczas przyznanie się do zdrady jest jak najbardziej na miejscu. To nie są łatwe sprawy i decyzje. Zawsze to bardzo indywidualna i potwornie trudna decyzja. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
NIGDY NIE ZDAJEMY SOBIE SPRAWY...Czynniki warunkujące szczęścieCzasami życie nas doświadcza, czy tego chcemy, czy nie. Burza, sztorm - wszystko, co najgorsze - myślimy sobie - spotkało właśnie mnie. Wpadamy w rozpacz, cierpimy tak, że wydaje się, że bardziej już nie można. Targają nami skrajne emocje, uważamy się za strasznie nieszczęśliwych. Czy myślicie, że nawet w najtragiczniejszej sytuacji można poczuć szczęście? Przeczytajcie przypowieść Anthony'ego de Mello. NIEWOLNIK PODCZAS SZTORMU Pewien Maharadża wypłynął na morze, gdy podniósł się wielki sztorm. Jeden z niewolników na pokładzie zaczął krzyczeć i zawodzić ze strachu, ponieważ człowiek ten nie płynął nigdy przedtem statkiem. Jego krzyk był tak głośny i trwał tak długo, że wszyscy na pokładzie zaczęli się irytować, a Maharadża był za wyrzuceniem go za burtę. Lecz jego główny doradca, który był mędrcem, powiedział: "Nie. Pozwól mi się nim zająć. Myślę, że mogę go wyleczyć". Mówiąc to rozkazał kilku marynarzom, wyrzucić mężczyznę do morza. W chwili, gdy biedny niewolnik znalazł się w morzu, zaczął wrzeszczeć z przerażenia i dziko bić fale. Za kilka sekund mędrzec rozkazał wyciągnąć go na pokład. Z powrotem na pokładzie niewolnik leżał w kącie w całkowitym milczeniu. Kiedy Maharadża zapytał swego doradcę o przyczynę, on odparł: "Nigdy nie zdajemy sobie sprawy, jakie mamy szczęście, dopóki nasza sytuacja się nie pogorszy". Anthony de Mello "Modlitwa Żaby II" Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|