EFEKT PIASKOWNICYKompetencje społeczne„W naszych zawodowych piaskownicach jesteśmy różni. Wywodzimy się z odmiennych środowisk, mamy różne wykształcenie, wyznajemy różne poglądy, czym innym się odżywiamy, jesteśmy w różnym wieku, różnimy się płcią, zwyczajami, estetyką ubioru, sytuacją ekonomiczną itp. Można powiedzieć, że dzieli nas wszystko. Jednak jest jedna wspólna rzecz, która efektywnie pomaga nam w dogadywaniu się ze sobą: wszyscy jesteśmy ludźmi, z tą samą gamą uczuć, które przeżywamy, i potrzeb, za których zaspokojeniem tęsknimy — szacunku, akceptacji, zrozumienia, przynależności, bycia zauważanym.”* Radek ma problem z komunikacją z innymi osobami. Nie umie słuchać ani wyrażać swojego zdania w sposób nieraniący innych. Zarówno na gruncie rodzinnym, jak i zawodowym dostrzega, że mówi w sposób niejasny, nieprecyzyjny, nieuwzględniający punktu widzenia drugiego człowieka, ale też nie umie mówić o swoich potrzebach. Czuje się niezrozumiany przez innych… Karolina nie potrafi radzić sobie ze stresem. Nie wie, jak stawić czoła zakłopotaniu, perswazji, oskarżeniom i niepowodzeniom. Czuje się zagubiona wśród ludzi. Nie traktuje ich jako sprzymierzeńców, ale jako wrogów. Ma problem z odczytaniem intencji drugiego człowieka, interpretacją zachowań i wciąż odczuwa presję otoczenia. Hania wciąż wchodzi w sytuacje konfliktowe. Nie umie negocjować, reagować na dowcipy i powstrzymywać się od walki. Nawiązanie, jak i utrzymanie relacji z innymi ludźmi – to dla niej jak wejście na Mont Everest. Ma również problem z przewidywaniem konsekwencji swoich działań. Kompetencje społeczne, czyli umiejętność postrzegania i rozumienia sytuacji społecznych (nagradzanie, asertywność, samoprezentacja, komunikacja werbalna i niewerbalna, empatia, znajomość reguł życia społecznego, czyli tzw. inteligencja społeczna) są niezbędne w naszym życiu - zarówno w „zawodowych, jak i rodzinnych piaskownicach”.* Wynikiem ich braku są działania nieakceptowane społecznie, które mogą być krzywdzące lub niebezpieczne zarówno dla innych, jak i dla osoby zagubionej w tych umiejętnościach. Osoba taka nie zdaje sobie sprawy, jak rani innych swoim zachowaniem, a czasami nawet nie dostrzega, że zmiana nastroju męża, żony, współpracownika ma związek z tym, co ona zrobiła bądź czego nie zrobiła, o ile tę zmianę w ogóle zaobserwuje. W grupie osób o niskich kompetencjach społecznych są też ludzie bardzo nieśmiali albo lękowi, dla których interakcje stanowią duże wyzwanie i powodują silny stres. Takie osoby szkodzą same sobie. Nie są asertywne, nie potrafią mówić o swoich potrzebach, wyrazić opinii na określony temat i unikają kontaktu z innymi ludźmi. Jak w takim razie nadrobić braki w tej sferze? Czy jest to możliwe? Otóż z pomocą przychodzi nam Małgorzata Kieferling - autorka książki „Efekt piaskownicy.” Według niej najlepszy trening umiejętności społecznych wyciągniemy obserwując dzieci, podpatrując ich zabawy w piaskownicy albo wracając pamięcią do czasów budowania zamków z piasku i relacji zachodzących między rówieśnikami. „Czy wiecie, jak wiele można nauczyć się w piaskownicy? Pamiętacie czas swojego dzieciństwa spędzony na robieniu babek z piasku? A może obserwowaliście zabawy swoich pociech? Jak zapewne wiecie, od dzieci można się wiele nauczyć (…)”* One „nie kierują się ukrytymi motywami, są autentyczne i transparentne. Pytają i oczekują odpowiedzi(…) Prostota i autentyczność zachowań kilkulatków to sedno współpracy z innymi nie tylko dla osiągnięcia wspólnego celu, ale też dla budowania koalicji, wkupienia się do nowego zespołu, budowania autorytetu, dyplomacji i walczenia o swoje. Ci, którzy do tych niepisanych reguł się nie dostosują, muszą liczyć się z tym, że w najlepszym razie zostaną posypani piaskiem, a w najgorszym — wykluczeni z zabawy.” Czas spędzony w piaskownicy to czas „zawieranych przyjaźni, po nienawiść na śmierć i życie, ból niezrozumienia i realizację nawet najbardziej szalonych wizji architektonicznych. Piaskownica to miejsce, gdzie dzieci ćwiczą kreatywność, wspólnie tworzą, dzielą się pomysłami, uczą się lubić innych, rozumieć ich i polegać na sobie nawzajem.”* Tak więc piaskownica to miejsce, w którym nabywamy pierwszych umiejętności niezbędnych do funkcjonowania w naszym życiu, czyli umiejętności komunikacyjnych i umiejętności społecznych. Małgorzata Kieferling w swojej książce przedstawia nam reguły „podpatrzone” w piaskownicy: 1. Wspólnie ustalamy zasady Skoro ktoś bawi się z Tobą w tej samej piaskownicy, oznacza to, że tak jak Ty jest jej pełnoprawnym użytkownikiem. Ustalcie więc wspólne reguły kopania, grabienia i stawiania babek. Traktujcie się tak, jak chcielibyście sami być traktowani. Pomagajcie sobie, kiedy tego potrzebujecie. Nie wyrywajcie łopatki, kiedy ktoś nią kopie, nie wsypujcie piasku do foremek, których ktoś używa. Jeśli sam narzucisz głupie reguły, piaskownicę opuszczą dzieci, które z dużym prawdopodobieństwem pomogłyby Ci zbudować dużo większy zamek. 2. Jasno mówimy, o co chodzi Piasek służy do napełniania wiaderek i foremek. Nie służy do rzucania. Sypanie się piaskiem nie tylko boli, ale też tworzy konflikty i marnuje czas, który można poświęcić na zabawę. Zanim w odwecie kogoś posypiesz, zatrzymaj się, zapytaj go, co się tak naprawdę stało i w czym mu możesz pomóc. Zrozumienie sedna problemów i transparentność w komunikacji budują relacje, których nie zburzy byle jaki konflikt. 3. Budujemy relacje Społeczność Twojej piaskownicy to zarówno przyjaciele, jak i nieznajomi. Nieznajomi to przyjaciele, z którymi jeszcze nie miałeś czasu się pobawić. Arystoteles pisał, że jedna godzina zabawy mówi więcej o danej osobie niż kilka godzin intelektualnej rozmowy. Korzystaj z tego, że możesz się bawić. Baw się z tymi, którzy słuchają tego, co mówisz, i mówią Ci, co by ulepszyli w Twoim zamku. Razem wpada się na nieoczekiwane pomysły i tworzy nową jakość. 4. Dzielimy się zabawkami W piaskownicy zawsze tak jest, że czyjeś wiaderko jest fajniejsze, a czyjaś łopatka dłuższa od Twojej. Jeśli macie zbudować razem zamek, warto ustalić, kto i jak te narzędzia najlepiej wykorzysta dla wspólnego celu. Dzielenie się wiedzą, narzędziami, złymi i dobrymi doświadczeniami inspiruje i buduje więzi. Pozwala na zrobienie rzeczy szybciej, bo unika się błędów, które już ktoś popełnił. Bawienie się samemu dystansuje innych i sprawia, że pod koniec dnia kopie się samemu. 5. Inspirujemy się To, jaki zbudujesz zamek, zależy od dwóch czynników: od Twojej wyobraźni i od tego, czy będziesz umiał połączyć swoje pomysły z pomysłami innych. Rzadko kiedy wielkie rzeczy są wymyślane w pojedynkę. Nie oceniaj pomysłów innych, bo nawet ten najgłupszy może kogoś zainspirować do wymyślenia mądrego rozwiązania, na które sam nie potrafisz wpaść. Kreatywność rodzi się z kopania z kimś. 6. Oduczamy się Zabawa to frajda z nieustannej nauki. W piaskownicy rzadko jesteś sam. Zawsze znajdzie się ktoś bardziej doświadczony, kto pokaże Ci inne rozwiązanie, inny sposób stawiania babek z piasku czy inne wykorzystanie wiaderka. Grabienie ciągle w taki sam sposób, w jaki to robisz na co dzień, wcale nie oznacza, że Twój patent jest najlepszy. Jednego dnia uczymy się rzeczy, których w kolejnych tygodniach z przyjemnością się oduczamy. 7. Nie bijemy się Nie bij innych dzieci. Nie krzycz na nie. Nie wymuszaj płaczem ich zabawek. Zamiast tego mądrze negocjuj i wymieniaj się. Przemoc słowna i fizyczna zabija frajdę z zabawy i niszczy zaufanie. Jeśli kogoś tak potraktujesz, jest mało prawdopodobne, że jutro będzie się chciał z Tobą bawić. 8. Przepraszamy się Przyznaj, że jest Ci przykro, jeśli w złości lub niechcący posypiesz kogoś piaskiem. Dobry kompan w piaskownicy potrafi powiedzieć, że się pogubił. To nie tylko buduje jego autorytet, ale też pokazuje, że ma wartości i zasady. Za łamanie zasad ponosi się konsekwencje: nikt się z nami nie chce bawić, nikt nie pożyczy nam swoich zabawek. A kopanie w samotności to najnudniejsza zabawa świata. 9. Słuchamy oczami Budując pierwszy zamek z piasku, zazwyczaj najpierw obserwujemy, jak robią to inne dzieci. Patrzymy, jak nabierają piasek do wiaderka, powtarzamy ich techniki ubijania go łopatką. W końcu przychodzi ten moment, kiedy sami jesteśmy gotowi zbudować swoją fortecę. Będąc dziećmi, rejestrujemy na swoich twardych dyskach wszystko to, co dzieje się dookoła nas, nawet jeśli dorosłym wydaje się, że nie słuchamy. Potem ta umiejętność gdzieś zanika. Żeby tak się nie stało, wystarczy na chwilę przestać mówić i zacząć słuchać. 10. Negujemy stałość Wiaderka się niszczą. Foremki gubią. Piaskownice zamykają albo przenoszą w inne miejsce. Do piasku wpadają liście i go brudzą. Dzieci, z którymi tak kochaliśmy się bawić, zmieniają miejsce zamieszkania i bawią się z innymi znajomymi w innych piaskownicach. Kiedy jako dziecko zrozumiemy, że nie ma nic stałego, każda strata będzie bolała nas troszkę mniej. A zmiana nie będzie przerażać. Jak Wam się podobają te zasady? Czy warto wprowadzić je w nasze życie? Ja jestem nimi zachwycona i nie ukrywam, że bardzo żałuję, że książka Małgorzaty Kieferling nie została napisana parę lat temu, kiedy szkoliłam zarówno kadry kierownicze, jak i rodziców. I pomimo że jest napisana z myślą o menadżedrach, którzy chcą dobrze zarządzać ludźmi, tak naprawdę jest adresowana do każdego z nas - żyjących wśród ludzi. Przedstawia ona nie tylko wiele rzeczowych treści, ale jest bogata w ćwiczenia i pytania inspirujące oraz cenne wioski przydatne zarówno dla osób zarządzających, ale także dla rodziców i każdego z nas. Na zakończenie przedstawiamy jedno z ćwiczeń, które może nam pomóc odróżnić rzeczy ważne od nieważnych. A z tym mamy duży problem, o czym doskonale wiem jako psycholog pracujący z ludźmi. Ćwiczenie: Rzeczy ważne i nieważne Każdemu z nas zdarzają się wyrzuty sumienia z powodu pracy, którą powinniśmy wykonać, a z jakiegoś powodu tego nie robimy. W prosty sposób można się tego odczucia pozbyć. Jak wykonać ćwiczenie? Poniżej wypisz 5 rzeczy dotyczących pracy, które powinieneś zrobić w tym miesiącu, ale ich nie robisz, bo Ci się nie chce. NIE CHCE MI SIĘ ZROBIĆ: 1. 2. 3. 4. 5. Teraz skreśl napis: NIE CHCE MI SIĘ ZROBIĆ i zamiast niego napisz: NIE ZALEŻY MI NA TYM. Może nauka chińskiego wcale nie jest Ci niezbędna i niepotrzebnie zajmujesz nią sobie głowę? Może przygotowanie prezentacji nie jest tak kluczowe, jak Ci się wydaje? To samo ćwiczenie zrób w odniesieniu do tematów związanych z dzieckiem. Wypisz 3 rzeczy dotyczące Twojego dziecka, które powinieneś zrobić w tym miesiącu, ale ich nie robisz, bo Ci się nie chce. NIE CHCE MI SIĘ ZROBIĆ: 1. 2. 3. Teraz skreśl napis: NIE CHCE MI SIĘ ZROBIĆ i napisz: NIE ZALEŻY MI NA TYM. Co czujesz? Czy np. odprowadzanie do przedszkola jest przykrym obowiązkiem, czy może dodatkowym czasem, który możecie spędzić razem i budować Waszą relację? Zaznacz, co jest dla Ciebie naprawdę ważne, i od razu wciel to w życie. Kochani, a jutro kolejna niespodzianka. Na naszym blogu znajdziecie kolejną perełkę z książki „Efekt piaskownicy” - siedem sytuacji, w których warto się nie odzywać 😉 *Fragmenty pochodzą z książki "Efekt piaskownicy" Wydawnictwo Onepress, 2020 **Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POLECAMY:
0 Comments
ZDRADZONAZdrada, biura detektywistyczneDzisiaj o zdradzie. Jak powszechny jest to problem, doskonale widzą detektywi. Kto z Was jeszcze nie czytał, zapraszamy do lektury wczorajszego wywiadu z Panem Mikołajem Mieszkalskim - właścicielem biura detektywistycznego Umbra Detektywi. Zosia: piękna, wysoka, szczupła blondynka. Inteligentna, wykształcona. Już po trzydziestce. Małe dziecko w domu, po urlopie macierzyńskim wraca do pracy. I w tym właśnie momencie dowiaduje się, że jej mąż zdradzą ją… od 6 lat, czyli w zasadzie od ślubu. To nie jeden romans, ale całe ich mnóstwo, przelotnych obcych kobiet w jego życiu i łóżku. Świat się wali. Życie, które wydawało się udane, przestaje istnieć w jednej sekundzie. Zosia wyprowadza się z córeczką do swoich rodziców. Próbuje się pozbierać. Zaczęłyśmy od zdrady, bo ta chyba boli w związku najbardziej. Albo odwrotnie: od wierności, a „z wiernością jest dokładnie jak ze zdrowiem. Póki jest, to nie cenimy go za bardzo” - pisze prof. B. Wojciszke w „Alfabecie miłości”. A jak reagujemy na zdradę? Okazuje się, że w przypadku zdrady kobiety są zazdrosne o uczucia, silniej reagują na zdradę emocjonalną, a mężczyźni o seks. I jest to zjawisko uniwersalne, występuje w kilkunastu, bardzo zróżnicowanych kulturach. W badaniach okazało się, że nawet wyobrażenie sobie, że partner wyjeżdża z kimś na weekend do hotelu, jedzą kolację przy świecach, idą na romantyczny spacer, a noc przegadują (bez konsumpcji) – bardziej „boli” kobiety, a zdrada seksualna (nawet wyobrażona) – wywołuje silniejszy gniew i cierpienie u mężczyzn. SPRÓBUJĘ WYBACZYĆ „Jak zaufać partnerowi, który zdradzał?” - to pytanie, które zadajecie nam wielokrotnie, to pytanie, które na naszej drodze zawodowej padało wiele razy z ust kobiet, które zostały zranione. Wybaczanie to proces. Co dzieję się z Zosi? Kłębowisko myśli, poczucia winy, gniewu, złości pomieszanej z żalem i rozpaczą. Oczywiście, że w takiej sytuacji emocje przeważają nad racjonalnym myśleniem! I to silne, negatywne. I nie ma w tym nic dziwnego. Osoba skrzywdzona nie może uciekać przed emocjami, nie może się ich wstydzić. Ma prawo być zła, wściekła, ma prawo w tym momencie nienawidzić. Doznała krzywdy, została upokorzona... O ile damy sobie przyzwolenie na pojawienie się emocji, po czasie, gdy one ucichną, do głosu będzie mógł dojść rozsądek. Są badania, które pokazują, że kobiety były bardziej skłonne wybaczyć zdradę po fakcie, niż im się wydawało przed zdradą. Czy należy do nich Zosia? Wiele kobiet jest gotowa ratować związek, mimo, że wydawało się im, że zdrada jest nie do wybaczenia. Badacze tłumaczą to tym, że przeszłość jest dla nas mniej warta od przyszłości, a poza tym dostrzegamy komplikacje naszego życia, wspólne mieszkanie, kredyt w banku, małe dzieci, znajomych itd. Zanim coś zrobimy lub powiemy, pamiętajmy, że odruchowe, nieprzemyślane, natychmiastowe reakcje zwykle są bardziej destrukcyjne. Nie podejmujmy żadnych decyzji w silnych emocjach. Poczekajmy! SPRÓBUJĘ ZAPOMNIEĆ „Wybaczyłam, ale nie potrafię przestać myśleć. To koszmar, który nie pozwala mi żyć. Wciąż widzę go objęciach tamtej. Jestem wściekła, zła, już sama nie wiem na kogo? Czujność zamieniłam na obsesję kontrolowania. To jest obłęd.” Taki jest ciąg dalszy rozmowy z kobietami, które wybaczyły, ale… I tu pojawi się kolejna strona procesu wybaczania – próba zapomnienia. Czy umiem dalej żyć z osobą, która mnie zraniła, czy potrafię nie wracać, nie rozdrapywać, nie wypominać? Nie jest to łatwe. Decyzja należy do osoby skrzywdzonej. Jak wybaczyć i zapomnieć 6 lat kłamstw, oszustw, zdrad? Nie wiemy, czy to możliwe i ile czasu może zająć? Jak duże jest zranienie Zosi? Ludzie są różni, mają różny próg pobudzenia, mówimy np. o niektórych potocznie, że mają „grubą skórę”. A są tacy, którzy podnosić się będą z tego długo. Będą się czuli ofiarą i może tak być latami. Ale nie musi. Mówi się, że niezbędne do wybaczenia jest próba zrozumienia zachowania, empatia, co nie znaczy absolutnie, że należy to zachowanie zaaprobować i usprawiedliwić. OCZEKUJĘ ZADOŚĆUCZYNIENIA Znamy wiele kobiet, które wybaczyły i po latach nie żałują tej decyzji. Paradoksalnie zdrada umocniła ich związek. Mąż widząc, ile mógł stracić, przez kolejne lata spłacał dług za ofiarowane mu wybaczenie i obdarzenie ponownie zaufaniem. Robił wszystko, by odpłacić wyrządzone krzywdy. Ale to jest właśnie trzecia i niezwykle ważna - niezależna od osoby zdradzanej - strona przebaczenia. Jest wiele kobiet, które wybaczają i wciąż uparcie wierzą, po jednej, drugiej, trzeciej i kolejnej krzywdzie im wyrządzonej, że w końcu partner się zmieni. „Wczoraj mnie wyzwał. Wrócił pijany. Ale już dzisiaj było dobrze. Przepraszał”. Wybaczenie powinno nieść ze sobą zadośćuczynienie. Osoba, która skrzywdziła, zdradziła winna wyciągnąć wnioski i ponieść konsekwencje. Niestety często akt wybaczenia daje przyzwolenie na kolejną krzywdę. „Skoro raz wybaczyła, wybaczy po raz kolejny, a potem następny”. W takich sytuacjach pomoc osób trzecich – bliskich, psychologa jest konieczna, by spojrzeć rozsądnie na sytuację i siebie jako człowieka, który zasługuje na szacunek. Dla niektórych pocieszającym będzie fakt, że wygląda na to, że według badań jesteśmy w stanie więcej wybaczyć bliskiej osobie niż innym. Holendrzy pokazywali badanym historie, w których bohaterom trzeba było wybaczać. Proszono badanych o deklarację, czy wybaczyliby, czy nie. Niektórym wyświetlano w trakcie historii podprogrowo imię partnera (badani nie byli tego świadomi, ale aktywizowało to postać partnera). Okazało się, że tym badanym było łatwiej wybaczać. Bliskim jesteśmy w stanie wybaczyć więcej. Współczujemy Zosi w dwójnasób, tego co ją spotkało, ale i konieczności podjęcia decyzji. Decyzja zawsze należy do osoby, bo ona będzie ponosić jej konsekwencje, a psycholog pomoże, ile będzie mógł, będzie wspierał, trzymał za rękę, ale on zawsze będzie tylko towarzyszem. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POLECAMY:
W ŚWIECIE DETEKTYWÓWWywiad z Panem Mikołajem Mieszkalskim - |
NOWOŚĆ Jerold J. Kreisman "Na huśtawce emocji" Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego premiera: 19 maja 2020 ZOBACZ WIĘCEJ>> |
ZŁOŚĆ W ZWIĄZKU
Proste metody na trudne emocje
Nauczyłam się, że ilekroć przeczytam jakiś artykuł w prasie na temat idealnego małżeństwa, zawsze zgodnego, które nigdy się nie kłóci, za jakiś czas muszę uważnie śledzić rubryki towarzyskie, które ogłaszają rozwód tego „wzorcowego” związku.
Otóż przysłowie „kto się lubi, ten się czubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. Matthew McKAY i Kim PALLEG - autorzy książki "Złość w związku twierdzą: "Złość i chęć zemsty mogą cię znieczulić na krótki czas, ale przygnębienie wkrótce wróci. Wzburzenie nie przynosi ulgi. Jest tylko jeden sposób na to, by przestać widzieć w złości (i karach) skuteczną metodę samoobrony. Jaki? Jak zmienić schemat zachowania, którego nauczyłeś się w dzieciństwie? Trzeba pracować nad tym systematycznie, krok po kroku..."
Dlaczego tak się dzieje, że schematy zachowania z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie? Pamiętacie cytat, jaki umieściłyśmy na blogu: „Jeżeli głębiej zastanowisz się nad problemami małżeńskimi, zauważysz, że niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów”. Co to dokładnie znaczy? Najlepiej zobaczcie na przykładach. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa:
Otóż przysłowie „kto się lubi, ten się czubi” znakomicie sprawdza się, jeśli chodzi o relacje. Życie jest tak skomplikowane a ludzie tak różni, że wcześniej, czy później do konfliktu w każdym żywym związku dojść musi. Pytanie tylko, ile takich konfliktów, jak często się pojawiają, jak długo trwają i jakie formy przybierają? Może się zdarzyć, że małżeństwo staje się areną wielu kłótni i konfliktów, które będą się pogłębiać. Nie rozwiązując ich konstruktywnie, będą ranić nawzajem swoje uczucia i ich relacja zacznie się psuć. Matthew McKAY i Kim PALLEG - autorzy książki "Złość w związku twierdzą: "Złość i chęć zemsty mogą cię znieczulić na krótki czas, ale przygnębienie wkrótce wróci. Wzburzenie nie przynosi ulgi. Jest tylko jeden sposób na to, by przestać widzieć w złości (i karach) skuteczną metodę samoobrony. Jaki? Jak zmienić schemat zachowania, którego nauczyłeś się w dzieciństwie? Trzeba pracować nad tym systematycznie, krok po kroku..."
Dlaczego tak się dzieje, że schematy zachowania z dzieciństwa wpływają na nasze dorosłe życie? Pamiętacie cytat, jaki umieściłyśmy na blogu: „Jeżeli głębiej zastanowisz się nad problemami małżeńskimi, zauważysz, że niemal zawsze wynikają one ze sprzecznych oczekiwań, co do ról partnerów, a dodatkowo są pogłębiane przez odmienne strategie rozwiązywania problemów”. Co to dokładnie znaczy? Najlepiej zobaczcie na przykładach. Wyobraźmy sobie dwa małżeństwa:
Pierwsze: dajmy na to Krzysztof i Zofia. Mąż wyrósł w rodzinie, gdzie zawsze mógł liczyć na pociechę i wsparcie. Gdy przychodził ze szkoły i mówił, że przegrał w zawodach, jego mama wspierała go, mówiąc coś w stylu: „Krzysiu, tak mi przykro. To dla Ciebie duże rozczarowanie, ale jesteśmy dumni z wysiłku, jaki włożyłeś w treningi. Kochamy Cię”. Gdy uzyskiwał najlepsze świadectwo w klasie, także mógł liczyć na docenienie, uznanie i pochwałę. Niezależnie – sukces, czy porażka Krzyś mógł liczyć na miłość i bezwarunkową troskę.
W rodzinie Zosi nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się.
Krzyś i Zosia poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Krzyś zarzuca Zosi, że ona już go nie kocha. Zosia zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Krzyś nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Zosi różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt?
Drugie małżeństwo: Krystyna i Jan. Jan uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Krysia uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jan jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Krysia jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice.
W rodzinie Zosi nie było zwyczaju wzajemnego wspierania się. Rodzice raczej nie interesowali się jej sprawami, nie okazywali uczuć, a ich stosunek do niej zależał od jej postępowania. Gdyby przegrała w zawodach, usłyszałaby pewnie wyrzuty, że powinna więcej trenować, jak niedościgłym wzorem jest w tym względzie jej siostra i jaki kłopot sprawia mamie, która musi o tej porażce zakomunikować ojcu. Gdyby otrzymała najlepsze świadectwo w klasie, wszyscy oczywiście ucieszyliby się.
Krzyś i Zosia poznają się, zakochują, zostają małżeństwem i zaczynają zachowywać się zgodnie z modelami, jakie przynieśli ze swoich domów: jedno umie kochać bezwarunkowo, a drugie warunkowo. Po kilku miesiącach wspólnego życia pojawiają się kłopoty i Krzyś zarzuca Zosi, że ona już go nie kocha. Zosia zaprzecza, myśląc w duchu, przecież: gotuję, sprzątam, zarabiam, czy to nie świadczy, że go kocham? Wyobrażacie sobie, jakie konflikty narosną, jeśli nie ustalą wspólnej definicji „miłości”. A całkiem możliwe, że wynieśli z domów inne sposoby rozwiązywania konfliktów. Krzyś nie umie dyskutować o sprawach trudnych, bo wszyscy tak się zawsze wspierali i tak pozytywnie podchodzili do wszystkich kwestii, że udawali, iż problemy nie istnieją. W domu Zosi różnice zdań załatwiano za pomocą „walki” (wrzasków, płaczu, zrzucania winy i wzajemnych oskarżeń) lub „ucieczki” (odchodzenia, trzaskania drzwiami, wychodzenia z domu). Jak tych dwoje ludzi ma się porozumieć i rozwiązać nawet najmniejszy konflikt?
Drugie małżeństwo: Krystyna i Jan. Jan uważa, że kobieta powinna zajmować się głównie domem, dziećmi i budżetem domowym, jeśli pracuje zawodowo to niedużo, aby nie kolidowało to z prowadzeniem gospodarstwa. Taka była jego matka. Z kolei Krysia uważa, że kobieta powinna robić karierę zawodową a domową kasą powinien zajmować się mąż, bo gdy dorastała, to jej ojciec się tym zajmował. Wydawać się może, że nie jest to gigantyczny problem, ale gdy spróbują go rozwiązać i ujawnią swoje strategie, sytuacja może się zaostrzyć. Jan jest typem „pasywno-agresywnym”, powoli gotuje się w środku, nic nie mówi, ale irytacja w nim wzrasta. Krysia jest „aktywnie agresywna”. Chce od razu wypowiedzieć to, co ją gnębi, rozpracować to, wykłócić się. Każde z nich oskarża drugie. Spór urasta do niebotycznych rozmiarów a odmienne strategie radzenia sobie z kłopotami pogarszają każdy problem i wyolbrzymiają różnice.
Spójrzmy teraz na nasze własne związki, małżeństwa, czy nasze konflikty i problemy nie wynikają głównie ze sprzecznych oczekiwań co do pełnionych ról i kolidujących ze sobą scenariuszy rozwiązywania problemów? Jak myślisz, jakie oczekiwania ma Twój mąż, czy żona (może potrzebuje na każdym kroku pochwały i docenienia? Oczekuje żony – strażniczki ogniska domowego)? Co wyniósł z domu? A jak lubi rozwiązywać konflikty, czy może lubi zamknąć się sam w pokoju i nie odzywać („ucieczka”) a Ty lubisz „walkę”, wykrzyczeć swoje racje?
O prostych metodach na trudne emocje w związku i wypracowywaniu własnych modeli rozwiązywania konfliktów możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki "Złość w związku". Jej autorzy pokazują nam, jak rozładowywać napięcie bez ranienia partnera i jak poradzić sobie z trudnymi emocjami. Utwierdzają nas w przekonaniu, że złości nie należy unikać ani jej wypierać, ponieważ jest naturalną i niezwykle istotną emocją. Natomiast pamiętać należy, by nad nią umieć zapanować i zamiast atakować, krytykować, poniżać czy obrażać partnera, wyrażać ją w sposób konstruktywny. Autorzy dostarczają nam dziesięć sprawdzonych metod pracy nad sobą i nad związkiem i pokazują, jak stworzyć plan walki ze złością, który ma pozwolić nam zapobiegać wybuchom złości; radzić sobie ze złością, gdy emocje się nasilają; kontrolować własne zachowania, a nie uczucia; rozładować napięcie w zdrowy sposób; zrozumieć uczucia i punkt widzenia partnera; uniknąć czterech zapalników złości: krytycyzmu, potępienia, bronienia się i unikania; naprawić szkody, gdy zdarzy się wrócić do starych nawyków; odbudować zaufanie i bliskość w związku.
"Złość w związku" napisana jest w jasny i prosty sposób i zawiera wiele konkretnych wskazówek. Między innymi autorzy proponują nam pięć zasad, które możemy zastosować, by zachować spokój.
O prostych metodach na trudne emocje w związku i wypracowywaniu własnych modeli rozwiązywania konfliktów możemy dowiedzieć się z niedawno wydanej książki "Złość w związku". Jej autorzy pokazują nam, jak rozładowywać napięcie bez ranienia partnera i jak poradzić sobie z trudnymi emocjami. Utwierdzają nas w przekonaniu, że złości nie należy unikać ani jej wypierać, ponieważ jest naturalną i niezwykle istotną emocją. Natomiast pamiętać należy, by nad nią umieć zapanować i zamiast atakować, krytykować, poniżać czy obrażać partnera, wyrażać ją w sposób konstruktywny. Autorzy dostarczają nam dziesięć sprawdzonych metod pracy nad sobą i nad związkiem i pokazują, jak stworzyć plan walki ze złością, który ma pozwolić nam zapobiegać wybuchom złości; radzić sobie ze złością, gdy emocje się nasilają; kontrolować własne zachowania, a nie uczucia; rozładować napięcie w zdrowy sposób; zrozumieć uczucia i punkt widzenia partnera; uniknąć czterech zapalników złości: krytycyzmu, potępienia, bronienia się i unikania; naprawić szkody, gdy zdarzy się wrócić do starych nawyków; odbudować zaufanie i bliskość w związku.
"Złość w związku" napisana jest w jasny i prosty sposób i zawiera wiele konkretnych wskazówek. Między innymi autorzy proponują nam pięć zasad, które możemy zastosować, by zachować spokój.
Poniżej do pobrania i wydrukowania :)

pięć_zasad.pdf | |
File Size: | 195 kb |
File Type: |
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
*Fragment pochodzi z książki "Złość w związku", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2020
*Fragment pochodzi z książki "Złość w związku", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2020
POLECAMY:
NOWOŚĆ Matthew McKay, Kim Paleg "Złość w związku. Proste metody na trudne emocje." Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Zobacz więcej>> |
ZŁAMANE SKRZYDŁA
Osoby wysoko wrażliwe i miłość
„Naprawdę jaka jestem, nie wie nikt…” Sonia kładła się spać nucąc słowa ulubionej piosenki, która w sposób szczególny odzwierciedlała jej dzisiejszy nastrój. To był piękny dzień. Dzień, w którym jej bliska koleżanka powiedziała sakramentalne TAK. Po ślubie Sonia udała się na kameralne - jak je nazwali nowożeńcy – wesele. Ale dla Soni z kameralnością nie miało ono wiele wspólnego. Muzyka, rozmowy, zamieszanie, gwar – ten nadmiar bodźców przytłoczył ją i z radością wróciła do swojego przytulnego domu.
Dzisiaj jak nigdy wcześniej zaczęła zastanawiać się nad swoją innością. To, co ludzi fascynowało – ją męczyło, to co innych motywowało do działania - ją przytłaczało, to co było dla jej otoczenia pobudzające – powodowało w niej stres. Sonia miała problem z podniesieniem się po słowach jakiekolwiek krytyki, nieustannie obawiała się odrzucenia, wciąż analizowała swoje niedociągnięcia.
Ślub Kasi przywołał wiele wspomnień, przypomniał Soni o jej nieudanych związkach. „Czy jest ze mną coś nie tak? Czy za dużo oczekuję od mężczyzn?”– te pytania bombardowały jej myśli. Przed oczyma stanął Łukasz. Był duszą towarzystwa, dobry, czuły, inteligentny. Ale według niej nadpobudliwy, uwielbiający zmiany, pędzący wciąż do przodu, jakby nie umiał zatrzymać się i żyć tu i teraz. Po tym związku odnalazła spokój i poczucie bezpieczeństwa przy Grzesiu. Wspólnie spędzone chwile, trzymanie się za rękę przy romantycznej muzyce i dobrym filmie, dyskusje na odpowiednim poziomie, refleksje na temat życia. Ten spokój został przerwany nagłą zmianą w człowieku, który jak do tej pory czuł przecież tak jak i ona. Być może nowa praca sprawiła, że Grzegorz zaczął coraz więcej wolnego czasu spędzać poza domem, rozsmakował się w swoim nowym hobby, o którym wcześniej nigdy by nie pomyślał. W wielu rozmowach przyznawał się Soni, że poczuł, iż coś go w życiu omija, że nie umiał do tej pory dostrzec wszystkich barw, jakie niosło życie. Sonia do dzisiaj doskonale pamięta, jak miesiącami obydwoje męczyli się w tym związku, bo Grzegorz nie potrafił odejść.
Dzisiaj jak nigdy wcześniej zaczęła zastanawiać się nad swoją innością. To, co ludzi fascynowało – ją męczyło, to co innych motywowało do działania - ją przytłaczało, to co było dla jej otoczenia pobudzające – powodowało w niej stres. Sonia miała problem z podniesieniem się po słowach jakiekolwiek krytyki, nieustannie obawiała się odrzucenia, wciąż analizowała swoje niedociągnięcia.
Ślub Kasi przywołał wiele wspomnień, przypomniał Soni o jej nieudanych związkach. „Czy jest ze mną coś nie tak? Czy za dużo oczekuję od mężczyzn?”– te pytania bombardowały jej myśli. Przed oczyma stanął Łukasz. Był duszą towarzystwa, dobry, czuły, inteligentny. Ale według niej nadpobudliwy, uwielbiający zmiany, pędzący wciąż do przodu, jakby nie umiał zatrzymać się i żyć tu i teraz. Po tym związku odnalazła spokój i poczucie bezpieczeństwa przy Grzesiu. Wspólnie spędzone chwile, trzymanie się za rękę przy romantycznej muzyce i dobrym filmie, dyskusje na odpowiednim poziomie, refleksje na temat życia. Ten spokój został przerwany nagłą zmianą w człowieku, który jak do tej pory czuł przecież tak jak i ona. Być może nowa praca sprawiła, że Grzegorz zaczął coraz więcej wolnego czasu spędzać poza domem, rozsmakował się w swoim nowym hobby, o którym wcześniej nigdy by nie pomyślał. W wielu rozmowach przyznawał się Soni, że poczuł, iż coś go w życiu omija, że nie umiał do tej pory dostrzec wszystkich barw, jakie niosło życie. Sonia do dzisiaj doskonale pamięta, jak miesiącami obydwoje męczyli się w tym związku, bo Grzegorz nie potrafił odejść.
Sonia - osoba wysoko wrażliwa (OWW). Takim osobom poświęcona jest książka Elain N. Aron "Wysoko wrażliwi i miłość". Po sukcesie poprzedniej („Wysoko wrażliwych”) autorka postanowiła napisać pewnego rodzaju przewodnik po świecie miłości i związków tworzonych przez osoby wysoko wrażliwe. Książka jest skierowana zarówno do nich, ale i do tych, którzy chcą się więcej dowiedzieć o swoich partnerach, przyjaciołach, znajomych będących OWW. Czyta się ją lekko i przyjemnie, gdyż pomimo, iż jest oparta na badaniach naukowych, obfituje w przykłady z życia wzięte i kwestionariusze, dzięki którym czytelnik może dowiedzieć się, czy należy do 20 procent osób wysoko wrażliwych, bądź czy OWW jest jego partner. Jak sama autorka mówi: „W książce przyglądam się miłości i wrażliwości z wierzchu, przez dane i liczby, a także z głębi, od strony nieświadomości i tego, o czym rzadko się mówi.”
Dzięki lekturze „Wysoko wrażliwi i miłość” można między innymi znaleźć odpowiedzi na pytania: czy osoby wysoko wrażliwe tworzą dobre związki z innym osobami wysoko wrażliwymi, jak uniknąć pułapek związków osób wysoko wrażliwych z osobami niewysoko wrażliwymi, ale również można dowiedzieć się, jaki jest wpływ stopnia wrażliwości na seksualność.
„Bliskość z drugim człowiekiem z pewnością pociąga za sobą ryzyko – możemy się narazić na przykład na stratę, zdradę, porzucenie, wykorzystanie lub kontrolowanie przez drugą osobę. Dlatego mimo że obecnie ceni się bliskość i w teorii wygląda ona wspaniale, w praktyce wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają swoje powody, by na moment zatrzymać się przed skoczeniem na głęboką wodę…”– pisze Elaine N. Aron. Ale jak już skoczą, jak wykazują badania o których wspomina autorka książki, zakochują się mocniej niż nie OWW. Wysoko wrażliwych pociąga bowiem głębia i złożoność emocji, którym mogą dać upust, choć z drugiej strony doskonale zdają sobie sprawę, że konsekwencje intensywnej miłości są nieprzewidywalne, co im nie odpowiada.
W książce Elaine N. Aron osoby wysoko wrażliwe odnajdą siebie i znajdą dla siebie wiele cennych wskazówek, a pozostali będą mogli spojrzeć na świat z ich perspektywy i być może zrozumieć, jakie błędy popełniają w relacjach z osobami, których zdolności empatyczne i analityczne mogą ubogacić wiele związków i stać się atutem, a nie kulą u nogi.
Dzięki lekturze „Wysoko wrażliwi i miłość” można między innymi znaleźć odpowiedzi na pytania: czy osoby wysoko wrażliwe tworzą dobre związki z innym osobami wysoko wrażliwymi, jak uniknąć pułapek związków osób wysoko wrażliwych z osobami niewysoko wrażliwymi, ale również można dowiedzieć się, jaki jest wpływ stopnia wrażliwości na seksualność.
„Bliskość z drugim człowiekiem z pewnością pociąga za sobą ryzyko – możemy się narazić na przykład na stratę, zdradę, porzucenie, wykorzystanie lub kontrolowanie przez drugą osobę. Dlatego mimo że obecnie ceni się bliskość i w teorii wygląda ona wspaniale, w praktyce wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają swoje powody, by na moment zatrzymać się przed skoczeniem na głęboką wodę…”– pisze Elaine N. Aron. Ale jak już skoczą, jak wykazują badania o których wspomina autorka książki, zakochują się mocniej niż nie OWW. Wysoko wrażliwych pociąga bowiem głębia i złożoność emocji, którym mogą dać upust, choć z drugiej strony doskonale zdają sobie sprawę, że konsekwencje intensywnej miłości są nieprzewidywalne, co im nie odpowiada.
W książce Elaine N. Aron osoby wysoko wrażliwe odnajdą siebie i znajdą dla siebie wiele cennych wskazówek, a pozostali będą mogli spojrzeć na świat z ich perspektywy i być może zrozumieć, jakie błędy popełniają w relacjach z osobami, których zdolności empatyczne i analityczne mogą ubogacić wiele związków i stać się atutem, a nie kulą u nogi.
Wrażliwi ludzie są najbardziej autentycznymi i uczciwymi ludźmi, których kiedykolwiek spotkasz. Nie ma niczego, czego nie powiedzieliby o sobie, jeśli Ci zaufają. Jednak w momencie, gdy ich zdradzisz, odrzucisz lub poniżysz, zakończą Waszą przyjaźń. Wrażliwcy żyją z poczuciem winy i ciągłym cierpieniem, wynikającym z nierozwiązanych sytuacji i nieporozumień. Nie są w stanie żyć, gdy nienawidzą lub są znienawidzeni przez innych. Ten typ osób potrzebuje tyle miłości, ile nikt nie jest w stanie im dać, ponieważ ich dusza jest stale raniona przez innych. Jednak pomimo tragedii, które muszą przejść w życiu, pozostają najbardziej współczującymi ludźmi, których warto poznać i często zostają działaczami na rzecz innych: zranionych, zapomnianych i niezrozumianych. Są aniołami ze złamanymi skrzydłami, które latają tylko, gdy są kochani.
Shannon L. Adler
lessonslearnedinlife.com
Shannon L. Adler
lessonslearnedinlife.com
POLECAMY: