NIE MOGĘ JEJ STRACIĆ Toksyczna miłośćBaśka niechętnie mówi o przeszłości. Odkąd pamięta, zawsze z zazdrością patrzyła na rówieśników. Tak chętnie wracali ze szkoły do domu, tyle opowiadali, a ona… Nigdy nie czuła miłości. Dzisiaj wie, że rodzice albo byli nieporadni wychowawczo, albo mieli jakieś problemy natury psychicznej. Wchodząc w dorosłe życie, tak bardzo pragnęła mieć cudowny dom. Dom, o którym zawsze marzyła. A przede wszystkim tak bardzo chciała być kochana i kochać. Była spragniona miłości. Gdy poznała Bartka, świat zawirował przed jej oczyma, a w momencie, gdy ten wykazał zainteresowanie jej osobą, gotowa była za nim w ogień wskoczyć. Zrobiłaby wszystko, by dać mu miłość, ciepło - to, co zagwarantowałoby jej trwałość tej relacji. Tego uczucia, którym ją obdarzył była zgłodniała, dlatego pragnęła je odwzajemnić z nawiązką, bo przecież nie zasługiwała na miłość, skoro rodzice jej nie potrafili tego uczucia dać. Pamięta, jak bardzo bliskości i akceptacji pragnęła jako dziecko, potem jako nastolatka. I często zadawała sobie pytanie – co ze mną jest nie tak, skoro nie potrafią mnie kochać? Basia do czasu spotkania Bartka nie czuła, by była dla kogoś ważna. Dzisiaj wie, że każdy człowiek potrzebuje bliskości drugiej osoby. Dlatego miłość, którą została obdarzona potraktowała jako najcenniejszy skarb, którego za nic nie chciała stracić. Robiła wszystko, co było w jej mocy, by go uszczęśliwić, ale na swój sposób. Chciała niejako urządzić mu życie, zawładnąć nim. I tu pojawił się problem. Bartek tego nie chciał. Zaczął czuć się osaczony i zniewolony. A ona tego zrozumieć nie mogła. Ona o takiej miłości, jaką dawała Bartkowi zawsze marzyła. Zawsze pragnęła być dla kogoś tak ważna. Dlatego wyprzedzała jego marzenia, zgadywała, co czuje, chciała usunąć spod jego nóg każdą widzianą jej oczyma przeszkodę. A on chciał poznawać i smakować życie w całym jego wymiarze. Im bardziej Basia się starała, tym bardziej on się oddalał. Toksyczna miłość. Miłość polegająca na nieświadomej próbie zawładnięcia drugim człowiekiem. Bartek jako normalnie funkcjonujący człowiek nie chciał być zniewolony, a Basia nie rozumiała, dlaczego odrzuca jej dobre intencje. To spowodowało w niej pojawienie się znanego przez nią uczucia frustracji, które z kolei wywoływało w niej agresję. Agresja rodziła agresję i Bartek nie pozostawał dłużny, nie dochodziło co prawda do rękoczynów, ale była to agresja słowna, która prowadziła do tego, że powstawał między nimi mur. Bartek nie rozumiał pułapki, w jakiej się znalazł. Nie rozumiał przyczyn takiego zachowania. Dla niego miłość oznaczała zupełnie coś innego, aniżeli to, co prezentowała swoją postawą Basia. Tylko dzięki temu, że był osobą dojrzałą emocjonalnie, trwanie w toksycznym związku nie było dla niego sposobem na życie. Być może inna osoba trwałaby w związku, który stawałby się coraz bardziej destrukcyjny albo dawno odeszłaby w swoją stroną. Bartek szukał powodu zachowania Basi, które stało się problem w ich związku. Z czasem zrozumieli mechanizm, który nią kierował, a który pomimo jej dobrych intencji doprowadzał do zabijania uczucia. To, co Basia nazywała miłością, nie miało z nią nic wspólnego. Nie było to prawdziwe uczucie, które tylko w formie dojrzałej, a nie nerwicowej potrzeby, może być podstawą szczęśliwej relacji. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
0 Comments
CZAS RELACJIWspieranie rozwoju społeczno-emocjonalnego dzieckaDzisiaj mam przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłam z Joanną Węglarz i Dorotą Bentkowską - autorkami książki "Czas relacji, czyli wspieranie rozwoju społeczno-emocjonalnego dziecka". Jestem przekonana, że zainteresuje on nie tylko rodziców, ale i osoby przygotowujące się do tej roli. Psychologia przy kawie: Co skłoniło Panie do napisania książki? Joanna Węglarz, Dorota Bentkowska: Treningiem umiejętności społecznych zajmujemy się od paru lat i w tym czasie zobaczyłyśmy małą ewolucję w zakresie rozumienia tej metody oraz świadomości tego, jak ważny jest rozwój społeczno-emocjonalny dziecka. Na początku tym tematem głównie interesowali się nauczyciele i terapeuci i oni szukali szkoleń, różnych materiałów i narzędzi do wykorzystania podczas treningów czy zajęć rozwijających kompetencje społeczno-emocjonalne. Natomiast w czasie pandemii okazało się, że bardzo dużo odpowiedzialności zostało przerzuconych na rodziców. Bo to rodzice często uczyli dziecko podczas edukacji zdalnej i wspierali je, gdy gabinety terapeutyczne były zamknięte. Wielu rodziców niestety nie wiedziało, gdzie szukać pomocy i otrzymywałyśmy coraz więcej pytań o to, co zrobić z własnym dzieckiem i jak mu pomóc. Dlatego postanowiłyśmy napisać książkę, która będzie adresowana głównie do rodziców. Oczywiście mogą z niej korzystać również wychowawcy, terapeuci i nauczyciele, natomiast jest napisana z myślą o rodzicach, po to, by mogli wspierać rozwój swojego dziecka w domu podczas codziennych aktywności. Ppk: Nie jest ona z tego, co wiem, Waszą pierwszą książką. JW, DB: To nasza trzecia wspólna książka. Pierwsza książka pt. "Wspólna przygoda" była wydana w 2019 r. dla wydawnictwa Bliżej Przedszkola, kolejna "Trening umiejętności społecznych dzieci i młodzieży, przewodnik dla terapeutów" została wydana przez wydawnictwo Harmonia i w roku 2021 wydałyśmy naszą trzecią wspólną książkę. Wszystkie dotyczą tego samego tematu, czyli treningu umiejętności społecznych, natomiast każda adresowana jest do innej grupy wiekowej. Ppk: Czym różni się od Waszych wcześniejszych książek? Po pierwsze tym, do kogo jest adresowana, czyli do rodziców i opiekunów. Jest też najbardziej praktyczna. Zminimalizowałyśmy ilość teorii, żeby rodzic czy opiekun wiedział, o co chodzi i rozumiał podstawowe pojęcia, natomiast zakładamy, że mniej go interesują terminy psychologiczne i różne definicje, a bardziej to, co on może zrobić podczas codziennej aktywności z dzieckiem, na co zwrócić uwagę, a co być może już intuicyjnie robił i może robić tego więcej, żeby pomóc swojemu dziecku. Ppk: Do kogo jest skierowana? JW, DB: do rodziców przedszkolaków, ewentualnie rodziców dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Młodsze dzieci są na etapie bardzo silnego rozwoju umiejętności społeczno-emocjonalnych, ponieważ czas przedszkola to czas po pierwsze socjalizacji, a po drugie kształtowania się norm. Te maluchy naprawdę są chłonne, by przyswajać wiedzę, jak funkcjonuje świat. Przedszkolaki często interesują się ekologią, przepisami ruchu drogowego, literami, jaka jest wartość pieniądza itd. Chcą poznać reguły rządzące światem i dlatego to bardzo dobry czas, kiedy możemy uczyć je reguł rządzących światem społecznym, zwiększyć ich wrażliwość, pokazywać, jak mogą sobie lepiej radzić ze swoimi emocjami, ponieważ jeszcze nie mają do końca rozwiniętej samokontroli emocjonalnej i jeszcze są dość chwiejne emocjonalnie, a ich emocje są krótkotrwałe, aczkolwiek bardzo intensywne. Książka pomaga rodzicom, żeby lepiej zrozumieli emocje swoich dzieci i żeby pomogli dzieciom je zrozumieć. Ppk: W jaki sposób literatura może pomóc czytelnikowi? JW, DB: założenie jest takie, żeby czytelnik mógł dowiedzieć się więcej o ośmiu obszarach umiejętności społecznych i jak ewoluują na różnych etapach rozwoju dziecka. Zależy nam, aby rodzic umiał zwiększyć skuteczność swoich oddziaływań wychowawczych, czyli żeby mógł lepiej pomagać swojemu dziecku. Żeby lepiej je zrozumiał, żeby łatwiej mu było znieść różne trudne emocje czy zachowania dziecka, żeby się dowiedział, że te zachowania są zgodne z normą rozwojową i że dziecko z nich wyrośnie. Ppk: Wasza książka jest nie tylko bogata w wiedzę, która powinna być przydatna każdemu rodzicowi, ale można w niej również znaleźć zestawy ćwiczeń do wykonywania podczas pracy i zabaw z rodzicami. Domyślam się, że wiecie, czego rodzicom i nauczycielom potrzeba. JW, DB: Pracujemy z rodzicami i specjalistami, nauczycielami, terapeutami od kilku lat wspólnie nad metodą treningu umiejętności społecznych. W tym czasie przeprowadziłyśmy bardzo wiele rozmów i otrzymałyśmy bardzo wiele wiadomości prywatnych, obydwie też pracujemy zawodowo jako psycholożki, więc kontaktujemy się z wieloma rodzicami i starałyśmy się odpowiedzieć na te ich potrzeby, które zgłaszają często w wiadomościach prywatnych lub podczas konsultacji. Ppk: Wiemy, że tytuł "Czas relacji" można interpretować na kilka sposobów. Czy możecie Panie powiedzieć coś na ten temat? JW, DB: Długo zastanawiałyśmy się nad tytułem, który mógłby oddać to, o co nam chodziło i w końcu wpadł nam pomysł na "Czas relacji". Uważamy, że właśnie on oddaje to, co mamy na myśli, bo to czego w dzisiejszym świecie bardzo brakuje, to czas. Wszyscy jesteśmy zagonieni, gdzieś pędzimy, a czas to często najcenniejsza rzecz, którą rodzic może dać swojemu dziecku. Ta książka ma więc skłonić rodzica do refleksji i pokazać, że na relację musi być czas. Drugie rozumienie tytułu jest związane z czasem pandemii, kiedy pojawia się duża nieprzewidywalność i wiele trudnych emocji, nasze poczucie bezpieczeństwa jest zaburzone, jesteśmy ograniczani na wielu polach. Jednak mnóstwo osób właśnie podczas pandemii zdało sobie sprawę z tego, co jest najważniejsze i że są to ludzie, my sami oraz relacja ze sobą i z innymi ludźmi. Obserwujemy teraz, że relacje stają się ważne i że nastał czas relacji. Trzecie rozumienie tego tytułu jest związane z grupą, do której jest adresowana książka, czyli rodziców dzieci w wieku przedszkolnym, bo wiek między 3 a 6 rokiem życia to czas socjalizacji, gdy dziecko bardzo łaknie relacji i chce je budować, nie tylko z rodzicami, ale też ze światem zewnętrznym, z rówieśnikami, z panią nauczycielką, ale też i z sąsiadką, z panią w sklepie. Przedszkolaki są chłonne relacji i też chcemy to podkreślić, że dobrze wykorzystać tę naturalną potrzebę u dziecka, zachęcać je do wielu interakcji i pomagać mu, gdy jest nieśmiałe i ma trudności w budowaniu relacji. Ppk: Czy da się być idealnym rodzicem? JW, DB: Oczywiście, że się nie da. My ciągle dążymy do ideałów i wzorców – chcielibyśmy mieć idealne małżeństwo, być idealnym rodzicem, mieć idealną pracę i żeby wszystko było idealnie. Natomiast potem przychodzi konfrontacja z życiem i okazuje się, że idealne „i żyli długo i szczęśliwie” są na kartach bajek. Rodzic musi zdać sobie sprawę z tego, że nie musi być idealnym rodzicem, że ważne jest, aby starał się być najlepszą wersją samego siebie i nie robił nic na siłę. W ten sposób dziecko też zobaczy, że ludzie nie są idealni. Jeżeli rodzic będzie grał rolę tego idealnego, to poprzeczka, którą postawi dziecku, będzie bardzo wysoko. Dziecko będzie się bało robić błędy, będzie zaprzeczało swoim emocjom, próbowało odgrywać sztuczną rolę, żeby sprostać oczekiwaniom. Więc jeżeli uczymy nasze dzieci, że nie jesteśmy idealni, to uczymy je takiego świata, który jest po pierwsze prawdziwy, po drugie dajemy im prawo do błędów. Dlatego ja uważam, że nie tylko nie da się być idealnym rodzicem, ale wręcz nie należy dążyć do tego, by być idealnym rodzicem, bo to jest szkodliwe dla dziecka. Ppk: "Czas relacji" może być wykorzystywany na zajęciach w przedszkolu i szkole? JW, DB: W szkole, być może po pewnych modyfikacjach też, natomiast głównie myślimy o przedszkolakach i jak najbardziej zachęcamy, żeby nauczyciel przedszkola wykorzystywał zaproponowane w książce zabawy i ćwiczenia, bo myślę, że znajdzie tu wiele inspiracji. Ppk: W książce nawiązałyście Panie do słów "Nie martw się, że dzieci nigdy cię nie słuchają, martw się, że dzieci cię nie obserwują". Dlaczego zapominamy jako rodzice, nauczyciele, jak ważne jest to, co robimy, a nie tylko to, co mówimy? JW, DB: Nam dorosłym wydaje się, że wiedza jest bardzo istotna. Że słowa są bardzo istotne. Że mówienie jest bardzo istotne. Natomiast dla dzieci słowa, mówienie nie są istotne. Dla nich dominującą aktywnością jest zabawa, robienie czegoś w ruchu i dlatego nie do końca chcą słuchać. To nie jest ich naturalna forma komunikowania się. One chcą się bawić, doświadczać i obserwować. To wynika też z tego, że pewne procesy poznawcze jeszcze nie są do końca rozwinięte, a my jesteśmy już po tej drugiej stronie i dla nas intelektualne podejście do sprawy, analiza, myślenie jest bardzo ważne. Natomiast tak naprawdę my sami jesteśmy zawiedzeni, gdy np. polityk mówi jedne rzeczy, a robi zupełnie inne. Dla nas dorosłych zachowanie jest też bardzo istotne. Myślę, że jest jeszcze jedna przyczyna, dlaczego wpadamy w taką pułapkę - ponieważ zachowanie trudniej oszukać niż słowa. Powiedzieć możemy wszystko, natomiast sposób, w jaki się zachowujemy bardziej wymaga samokontroli czy samoświadomości. W zachowaniu po prostu bardziej jesteśmy sobą, a nie zawsze to lubimy. Nie zawsze chcemy być sobą. Czasami chcemy być idealną wersją rodzica czy nauczyciela. Ppk: "W naszej pracy psychologicznej zauważyłyśmy że wielu rodziców oraz nauczycieli unika nazywania swojej złości. Boimy się być źli". To słowa z Waszej książki. Dlaczego boimy się niektórych emocji? JW, DB: Ponieważ przez lata nam mówiono, że ta emocja jest niedobra, niewłaściwa, że nie powinniśmy jej odczuwać i mamy negatywne skojarzenia. Niektórym mówiono wręcz w przekazie międzypokoleniowym, że złość jest zła, złość piękności szkodzi albo różne inne hasła. Funkcjonują też różne bajki o postaciach, które się złościły i to nie było dobre, bo piękne księżniczki przecież nigdy się nie złoszczą. Często mówi się chłopcom, że smutek jest zły, chłopaki nie płaczą, nic się takiego nie stało. Czasami zaprzecza się wręcz strachowi i lękowi dziecka - nie bój się, przecież to nic strasznego... Jeżeli więc do nas tak mówiono i ktoś zaprzeczał naszym uczuciom, to my wzrastamy w poczuciu, że emocje, które czujemy, nie do końca są dobre i staramy się im zaprzeczać. Przez to czasami mamy wewnętrzne zamieszanie i poplątanie, i niewłaściwie interpretujemy emocje, których doświadczamy. Ppk: Obserwując rodziców, często odnoszę wrażenie, że obarczają dzieci odpowiedzialnością za swoje emocje. Czytając o tym, że to my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za nasze emocje, a nie dziecko, uśmiechnęłam się, przypominając sobie wielu rodziców. Czy łatwe jest zrozumienie przez nich, że nie dziecko, a oni są odpowiedzialni za swoje emocje? JW, DB: To jest bardzo często jedna z trudniejszych sytuacji w pracy psychologa dziecięcego, ponieważ trzeba skonfrontować rodzica z pewnymi rzeczami, a my wszyscy, ludzie, oczekujemy łatwych rozwiązań. Bardzo marzy nam się złota rybka, która spełni nasze marzenia albo czarodziejska różdżka, którą ktoś machnie i wszystko się dobrze skończy. I często rodzice, którzy przychodzą do psychologa z dzieckiem, oczekują takiej różdżki. Że psycholog zrobi czary mary i dziecko już będzie sobie radzić z emocjami i nie będzie miało trudnych zachowań. Natomiast tak naprawdę nie ma prostych rozwiązań albo zdarzają się bardzo rzadko. Zazwyczaj rodzic musi zacząć pracować nad sobą i przyjrzeć się temu, jak komunikuje się sam ze sobą i radzi sobie ze swoimi emocjami. Nie wszyscy rodzice są gotowi, żeby to usłyszeć podczas pierwszej rozmowy, więc ważne, żeby terapeuta, psycholog czy nauczyciel odpowiednio taką rozmowę poprowadził i nie przerzucał odpowiedzialności na rodzica, mówiąc „to wszystko pani wina”, tylko aby rodzicowi pokazał, że jeżeli on zacznie pracować nad swoimi emocjami, zacznie się przyglądać temu, co się w nim dzieje, jakie ma problemy i z czego wynikają, to i jemu będzie lepiej, i jego dziecku też. Ppk: Dlaczego normy grzecznościowe bywają niezwykle skomplikowane? Poruszacie ten temat w książce. JW, DB: Zajmując się treningiem umiejętności społecznych, zauważyłyśmy, że normy to temat niesamowicie spłycany. Rodzice czy wychowawcy zakładają zero-jedynkowe podejście - albo dziecko słucha, przestrzega norm, jest grzeczne, albo nie słucha, łamie normy i jest niegrzeczne. Natomiast tak naprawdę rozumienie czy nierozumienie norm może być na kilku poziomach. Może być tak, że dziecko nie rozumie idei norm, po co mówić „dzień dobry”, „przepraszam” itp. Może mieć problem z tzw. ekspozycją społeczną, czyli wstydzi się odezwać. Ono wie, że powinno powiedzieć "dzień dobry", ale to jest dla niego bardzo trudne. Może być tak, że dziecko jest w jakiejś fazie buntu i celowo wybiera niestosowanie norm. Może być też tak, że jest zajęte inną aktywnością i zapomina o normach. I jeżeli problem z normami wrzucimy do jednego worka, to niekoniecznie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego to konkretne dziecko, z którym pracujemy, albo nasze dziecko, ma problem z daną normą. I możemy zastosować niewłaściwe oddziaływanie, czyli będziemy mu zwracać uwagę, a ono będzie się tylko bardziej stresować. Czasem warto odpuścić albo znaleźć taki sposób na zastosowanie norm, aby dziecku było łatwiej. Ppk: Często zdarza się, że uważa się, że empatia i responsywność rodziców ogranicza rozwój komunikacji u dziecka. Wydaje się, że jest to wręcz niemożliwe, a jednak. Jak to więc możliwe, że te cechy mogą ograniczyć rozwój dziecka? JW, DB: Może się tak wydawać, bo wielu rodziców, szczególnie takich, którzy skupieni są na bliskości i stawiają za cel podążanie za dzieckiem, przesadzają w drugą stronę w stosunku do rodziców, którzy wychowują dzieci bardzo surowo. Maluch potrzebuje z jednej strony zasad i norm i jasnego komunikowania, gdzie jest granica pewnych zachowań, a z drugiej strony swobody. Ja uważam, że jedną z trudniejszych rzeczy w życiu jest zachowanie złotego środka. Bo bardzo często jest tak, że staramy się na czymś skupić, że aż przesadzamy w drugą stronę. Rodzic, który bardzo stara się podążać za dzieckiem, słuchać, być empatycznym, wspierać, czasami może przestać stawiać ograniczenia i wymagać od dziecka. I nie mówię tutaj o wymaganiu jakichś niesamowitych rzeczy, ale uczeniu dziecka np. samodzielności, tego, żeby odniosło po sobie talerzyk, albo odpowiedzialności za swoje czyny, czyli np. jak rozsypałeś, to musisz posprzątać. Jeżeli kogoś uderzyłeś, to musisz przeprosić. Czasami nadmierna empatia i responsywność sprawia, że dziecko staje się niesamodzielne i nie potrafi brać odpowiedzialności za swoje czyny. Ppk: Poruszyłyście w książce temat teorii umysłu. Może to brzmieć tajemniczo dla wielu osób. A to oznacza? JW, DB: To rzeczywiście termin brzmiący tajemniczo i może nawet troszeczkę dziwacznie, natomiast najprościej to pojęcie można wyjaśnić tak, że ja mam teorię na temat tego, co może myśleć druga osoba. Teorię, czyli nie wiem, co myśli druga osoba, ponieważ nie umiem czytać w myślach, natomiast mogę się domyślić na podstawie jej mimiki, kontekstu sytuacyjnego, swoich doświadczeń. Jest założenie, że teoria umysłu jest wrodzona, że rozwija się u dzieci do 3-4 roku życia, natomiast są dzieci, które mają z nią problem. Będą to np. maluchy ze spektrum autyzmu, dzieci z różnymi problemami rozwojowymi i w tym przypadku potrzeba wsparcia w jest kluczowa. Ppk: Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko było szczęśliwe i by jego życie było pozbawione stresu, ale tak się nie da. Napisałyście, że powinniśmy pisać, że zadaniem rodzica nie jest stwarzanie świata pozbawionego stresu. Pamiętam, jak mój tata, gdy moje dziecko pierwszy raz wyjeżdżało na kolonie, jako młoda mama drżałam, modliłam się, aby nie stresowało się tam niczym, usłyszałam bardzo mądre słowa. Powiedział, że nawet jako kochająca mama nie mam takiej możliwości, by dać mu parasol, który uchroni go na całe życie przed stresem. To było w tamtym momencie trudne dla mnie, ale wiele podczas tej rozmowy zrozumiałam. A co Wy chciałybyście przekazać drżącym rodzicom? JW, DB: Bardzo trudno powiedzieć jedno zdanie, które dotrze do wszystkich rodziców. Przede wszystkim emocje rodzica są ważne i jeżeli się boi, to też ważne, żeby o siebie w tym momencie zadbał. W byciu rodzicem trudne jest to, że cały czas się pojawiają różne emocje, że rodzic się boi albo się niepokoi, albo się zastanawia, albo się złości, albo czasem ma wyrzuty sumienia. Ważne, żeby mieć odskocznię, by nie skupiać się tylko na byciu rodzicem, ale mieć inne cele i wtedy będzie łatwiej dać dziecku wolność, pozwolić mu żyć swoim życiem. Bo taka jest też kolej rzeczy, że w pewnym momencie dziecko zaczyna podejmować swoje decyzje i zaczyna odchodzić od rodzica. A jeżeli rodzic ciągle będzie się bał, zamartwiał i nadmiernie troszczył, to wychowa kogoś bardzo zależnego, mało samodzielnego i przede wszystkim bardzo nieszczęśliwego. Ppk: Dużo się mówi ostatnio o wdzięczności. W Waszej książce również poruszacie tę kwestię. Czy ważne jest, by już dzieci wdrażać w pielęgnowanie wdzięczności? JW, DB: Tak, uważam, że dzieci mają większą łatwość do odczuwania wdzięczności niż dorośli, więc zachęcam, żeby rodzice, dorośli, nauczyciele i inne osoby mające kontakt z małymi dziećmi uczyły się tego praktykowania wdzięczności i zachwycania się światem od dzieci, ponieważ one mają naturalną zdolność do dostrzegania piękna wokół nas, do zauważania różnych drobiazgów. My często o tym zapominamy. Pielęgnujmy wdzięczność razem z dziećmi, a nawet, być może, zachęcajmy je, żeby nas tego uczyły. Ppk: Gorąco dziękuję za ten ciekawy wywiad. Wierzę, że był cenny dla wielu rodziców i chętnie sięgną po Waszą książkę. :) POLECAMY:
DROGA DO RADOŚCIAnhedonia. Pięć dróg radości św. Tomasza z AkwinuRadości i szczęścia… Tego zwykle życzymy innym poza zdrowiem i miłością. Radość to emocja wyrażająca spełnienie, zadowolenie, satysfakcję. Wszyscy jej pragniemy. To ona powoduje, że mamy chęć do życia i z entuzjazmem witamy każdy kolejny dzień. Niestety w dzisiejszej dobie mamy coraz większy problem z tym, by jej doświadczać. Jest coraz więcej osób wśród nas cierpiących na anhedonię, czyli brak odczuwania radości z elementarnych przejawów życia. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Otóż, jest to efekt specyfiki dzisiejszego życia, jego tempa, braku czasu na sen i kontakty z innymi ludźmi. A właśnie drugi człowiek i relacje z nim są źródłem naszej radości, pomimo, iż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Uśmiech dziecka, zakochane oczy mężczyzny, wdzięczność ludzi, dla których uczyniliśmy jakiekolwiek dobro. To gesty dobroci ze strony osób, którzy nie liczą na naszą wdzięczność, ich wrażliwość, empatia. Inni ludzie dostarczają nam powodów ku temu, by iść dalej z radością w sercu i chęcią do działania. Radości nam brak, bo wpadliśmy w szalony wir życia, który spłyca relacje z innymi. Ale to nie jedyna przyczyna. Im bardziej czekamy na radość, im bardziej skupiamy się na jej znalezieniu i zatrzymaniu, wówczas ona paradoksalnie nas opuszcza. Wynikiem jest też często zapatrzenie w siebie i chęć rywalizowania i porównywania siebie z innymi ludźmi. Chcemy być najlepsi i czerpiemy radość z niezdrowej rywalizacji, a czasem nawet z czyjegoś nieszczęścia. Niewiarygodne, ale prawdziwe. O tyle, o ile powodem naszej radości są sukcesy osób, które darzymy sympatią, o tyle budzi ją również porażka osób, których nie lubimy. Nie zdajemy sobie niestety sprawy, że ten rodzaj radości jest tylko chwilową przyjemnością, która bardzo szybko mija. Warto się zastanowić, czy chcemy czerpać chwilowe, szybko przemijające chwile zadowolenia, czy mieć w sercu prawdziwe szczęście, powodujące spokój, satysfakcję i spełnienie. Oczywiście ważne, by myśląc o innych wokół, nie zapominać również o sobie. Bowiem, o ile nam będzie ze sobą dobrze, pokochamy siebie, wówczas z życzliwością spojrzymy na świat i poczujemy radość. Wielki filozof św. Tomasz z Akwinu jest autorem pięciu dróg radości. Mamy nadzieję, że skorzystacie z nich i odnajdziecie to, co w życiu jest niezwykle istotne. Pięć dróg radości św. Tomasza z Akwinu:
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, czujesz się zniechęcona, smutna,, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
Psychopata wśród nasToksyczne związki „Kiedy pierwszy raz rozmawiałem z Tobą w windzie, właściwie byłaś jedynie koleżanką z biura, ale kiedy podeszłaś, prosząc mnie o konsultację, okazało się, że widzę w Tobie interesującą kobietę. Nie wiem, czy myślałem już wówczas o czymś więcej niż o zwykłej znajomości, ale chyba tak, skoro zaproponowałem niezobowiązującą kawę. Kiedy zgodziłaś się, potraktowałem to jako naturalną zachętę. Pierwsze spotkania faktycznie sprawiły, że zaczęłaś mnie fascynować jako kobieta, a im bardziej stawiałaś ostre warunki, mówiłaś o barierach i granicach, których nie można przejść i przekroczyć, tym bardziej moja męska ambicja nakazywała mi spróbować. To było dla mnie wyzwanie. Byłaś niedostępna, piękna, pociągająca. Zrobiłbym wszystko, by Cię rozkochać. Po prostu moja męska ambicja kazała mi Ciebie zdobyć. Co jak wiesz, w jakiś sposób się stało. Na podstawie tego, co mówiłaś, wiedziałem, że być może nigdy nie pójdziemy do łóżka, ale mimo to chciałem spróbować. Czy myślałem wówczas o czymś poza seksem? Chyba nie…” Psychopaci to nie tylko przestępcy, którzy siedzą w więzieniach, to także ludzie, których mijamy na ulicy, z którymi pracujemy w firmach. Szacuje się, że to 2-3% społeczeństwa. Na pozór mili, szarmanccy, ale naprawdę gracze i manipulatorzy, którzy nie cofną się przed niczym. Mówimy czasem o takich osobach, że idą „po trupach do celu”, wykorzystują innych. Chociaż psychopata sam nie jest w stanie odczuwać żadnych emocji, doskonale reaguje na konkretne przejawy uczuć u innych, a szczególnie wyczulony jest na oznaki słabości drugiej osoby. „Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja je ustalam. Więc kiedy nie piszę przez miesiąc, i kiedy nie spotykamy się przez dwa miesiące, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. W pewnym momencie zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać ci sygnały, że chyba nie ma to sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta.” Brak empatii i poczucia winy pozwala im świetnie zidentyfikować ofiarę, a potem ją oszukiwać. Potrafią świetnie wzbudzać zaufanie dzięki niemal patologicznej zdolności do kłamania. Nie mają żadnych lęków społecznych, lęków przed zdemaskowaniem, ani wyrzutów sumienia, czy poczucia winy. To, co zwykle hamuje nas przed antyspołecznymi zachowaniami, u nich praktycznie nie istnieje. Potrafią opowiadać tak nieprawdopodobne historie w tak przekonujący sposób, że wszyscy w nie wierzą i im ufają. Co dziwne, nawet w momencie, gdy zostają zdemaskowani, ludzie-ofiary znają prawdę o nich, oni nadal kłamią i robią to tak umiejętnie, że ofiary zaczynają wątpić we własną wiedzę i zaczynają im wierzyć i zmieniać swoje zdanie. To właśnie siła psychopatycznej manipulacji. Pomimo, że psychopatów rozpoznać jest trudno, warto wiedzieć, jakie powinny być dla nas sygnały ostrzegawcze. Otóż, psychopata: 1. Jest mistrzem wywierania pozytywnego wrażenia – umie oczarować, odpowiednio się zaprezentować, by błyskawicznie wzbudzić podziw. Umie udawać uczucia, jednak nigdy ich nie przeżywa tak, jak normalni ludzie. 2. Nie liczy się z uczuciami innych. Ma sadystyczną naturę. Lubi zadawać innym ból i czerpie z tego przyjemność. Instrumentalnie traktuje drugiego człowieka, najczęściej wykorzystując każdą relację do swoich celów. Pasożytuje na innych, gdy osiągnie to, na czym jemu zależy, porzuca swoją ofiarę bez wyrzutów sumienia, szukając kolejnej. Brak mu poczucia winy. 3. Ma narcystyczne przekonanie o własnej wyjątkowości. Uważa, że jest pępkiem świata. Jest niezwykle pewny siebie. Nic nie jest w stanie zachwiać jego przekonania o własnej wyższości. Nie ma wątpliwości co do tego, że jest najlepszy. 4. Dość szybko ujawnia swoje prawdziwe oblicze, wpada w szał, dostaje ataku furii, by szybko się tłumaczyć zmęczeniem, stresem i znowu mydlić oczy innym. 5. Seks wykorzystuje jako mechanizm przywiązania i uzależnienia od siebie. Doskonale umie uwodzić i zaciągać do łóżka. Dla niego seks to sposób do osiągnięcia zamierzonego celu, rozładowanie nadmiernej energii, a nie intymne przeżycie. Wykorzystuje seks jako sposób do uzależnienia partnerki od siebie. 5. Brak mu empatii, rozumienia innych, brak odruchów moralnych, ma skłonność do oszukiwania. Jego związek z innymi ludźmi jest powierzchowny, relacje oparte są na przydatności do własnych celów. Nie przyjmują na siebie odpowiedzialności 6. Ma sadystyczną naturę. Zadaje innym ból i czerpie z tego przyjemność. Cieszy się, gdy może kogoś zniszczyć. 7. Kłamie jak z nut. Nie widzi w kłamstwach niczego złego. Zaprzecza sobie nawet w jednej wypowiedzi. 8. Manipuluje ludźmi. Czerpie radość ze skłócania ludzi. Dąży do tego, by partnerka wpadła w konflikt z rodziną i przyjaciółmi. Izoluje ją od innych, by stała się zagubiona i pozostawiona sama sobie. Odkrycie, co osoby psychopatyczne ukrywają pod swoją czarującą maską pozwoli ich zrozumieć i jednocześnie obronić się przed nimi. Działanie psychopatów bardzo często przebiega w trzech fazach. Wynika ono raczej z ich osobowości niż przemyślanego świadomego planu. Pierwsza faza to wartościowanie ludzi przez psychopatów – określenie, na ile dana osoba (potencjalna ofiara) przyda się do ich potrzeb oraz jakie są jej mocne i słabe strony. Kolejny etap to manipulacja ludźmi, stosowanie odpowiednich komunikatów, wykorzystywanie reakcji potencjalnych ofiar i utrzymywanie kontroli. Trzecia faza to porzucenie – opuszczają zdezorientowane ofiary, kiedy przestają być im potrzebne, kiedy się nimi znudzą lub kończą z nimi w inny sposób (np. przypadki kryminalne). Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
ULEGŁARelacje. W co ludzie grają?Lila, Klara i Maja. Trzy kobiety, które łączy rola, jaką pełniły w życiu. Do niedawna były sfrustrowane, czuły się niedowartościowane, niedoceniane, widziały, że życie przecieka im pomiędzy palcami. Ale czy same tego nie chciały? Czy swoim zachowaniem nie sprowokowały innych do traktowania ich w ten sposób? Lila – szczupła blondynka. Niedoszła pani adwokat. Studia przerwała na czwartym roku, ponieważ w jej życiu pojawił się Kacper. Po urodzeniu synka miała powrócić na uczelnię, ale stało się inaczej. Mąż namawiał, by poczekała aż mały skończy rok, potem aż pójdzie do przedszkola. Dzisiaj Kacper ma szesnaście lat i wolny czas spędza z przyjaciółmi. A Lila została perfekcyjną panią domu. Pomimo iż stara się nie myśleć o swoich marzeniach i planach z przeszłości, z coraz większą złością patrzy na męża, który codziennie elegancki i pachnący wychodzi rano do pracy. On realizuje się zawodowo, pnie się po szczeblach kariery, jest dumny z dobrze wychowanego syna, ale i z pachnącego czystością i obiadem domu. A ona… Klara – niebieskooka brunetka. Bartek pojawił się w momencie, gdy bardzo potrzebowała bliskości. Jedynaczka z tak zwanego dobrego domu. Tata był znanym chirurgiem, mama zajmowała się domem. Nigdy niczego w sensie materialnym nie było jej brak. Piękny dom, modne ciuchy, zagraniczne wakacje. Gdy kończyła studia, w wypadku zginęli rodzice. Jedna chwila i jej świat rozpadł się na maleńkie kawałeczki. Wówczas pojawił się on – dobry, mądry, przedsiębiorczy. Przedsiębiorczy aż do granic przyzwoitości. Szybki ślub, a potem tańczyła jak on jej zagrał. Sprzedali majątek jej rodziców, a on zainwestował wszystko w firmę, którą prowadził. Obiecywał, że pomnoży pieniądze i za parę lat będą żyli, podróżując po świecie i odcinając kupony. Jaka wówczas była naiwna… Maja pamięta, że była zawsze najlepszą uczennicą. Uczyła się świetnie, zaliczała konkursy i olimpiady. Bez problemu dostała się na SGH. Miała ambicję, ale… Za namową przyjaciółki poszła wraz z nią do pracy w firmie, którą prowadziła ciocia Basi. Po dziesięciu latach robi wciąż to, co na początku swojej kariery, obserwując ciągłe awanse koleżanki. Dlaczego tego nie zmieni? Te trzy kobiety tak inne, a tak podobne do siebie. Wszystkie weszły w życiu w rolę tak zwanej uległej. Wolały na każdym kroku ustąpić, podporządkować się, a tak naprawdę pozwalać sobie wejść na głowę. Nie wyrażały swojego zdania, były ciche, spokojne, nieumiejące w żadnej sytuacji powiedzieć NIE. Dlaczego? Bo rola jaka pełniły, dawała też profity. Skoro nie odmawiam, ustępuję, inni powinni mnie darzyć sympatią. Granie biednego, słabego, to oczekiwanie od innych opieki, wsparcia i wzięcia odpowiedzialności. Lila, Maja i Klara – to osoby, które miały neurotyczną potrzebę miłości, potrzebę przynależenia do kogoś. Osoby te musiały czuć się potrzebne, doceniane i lubiane. Granie nieporadnego dziecka było sposobem na życie Klary, Mai i Lilii. Ta rola była rola wyniesioną z domu rodzinnego. Różne sploty wydarzeń spowodowały, że te trzy kobiety zaczęły dojrzewać i uległość zaczęła im dawać we znaki. Tym dorosłym kobietom zaczęło doskwierać bycie dzieckiem. Pomimo iż długa droga przed nimi, droga rozwoju i samorealizacji, prowadząca do osiągnięcia dojrzałości, zaczynają odczuwać spokój. Są szczęśliwe, odkrywając przyczynę swoich niepowodzeń i życiowych i frustracji, które doprowadziły do znienawidzenia świata, który podobno kochały. Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
PUNKT ZAPALNYGaslightingByłam od początku zabawką w twoich rękach. Nie liczyłeś się z moimi uczuciami. Coraz bardziej na chłodno wiele rzeczy do mnie dociera i nie mogę pojąć, jak można kłamać w kwestii uczuć. Nie mogę pojąć. Przysięgałeś na życie swojej matki, że mnie kochasz. To jest chore!!! Prawda, prawda jest najważniejsza!!! Co za bzdury? Jak sobie uświadamiam te wszystkie kłamstwa, to ciarki mnie przechodzą. Kłamałeś i kłamiesz, a ja ci ufałam, rozumiałam i nawet zaczynałam wierzyć, że mnie kochasz. Żałosne!!! Zasłaniasz się dobrem całego świata, a nikogo nie szanujesz. Myślisz tylko o sobie, o swoich kompleksach… Bodźcem do sięgnięcia po starą korespondencję stała się dla Weroniki lektura artykułu, w którym mężczyzna opowiadał o toksycznym związku, z którego z trudem udało mu się wydostać. Przypomniała sobie w jednej chwili piekło, w którym tkwiła przez długie miesiące, emocje, których nie zapomni do końca życia, a które doprowadzały ją do granic wytrzymałości. Związek z psychopatą, z którego z wielkim trudem udało jej się uciec. W historii Antka odnalazła siebie sprzed lat, ofiarę, która wpadła w sieć osoby, która szła po trupach do celu… W życiu Antka punktem zapalnym stała się próba przeprowadzenia z żoną rozmowy na temat jej zachowań budzących jego niepokój. Podejrzewał ją o romans. Nie było niestety płaszczyzny do komunikacji. Został postawiony pod ścianą. Żona zaczęła wmawiać mu, że ma urojenia. Usłyszał: „o co ci chodzi, coś sobie wymyślił, jesteś szalony, powinieneś się leczyć”. Od tego momentu Antek upewniał się niemal na każdym kroku wśród otoczenia, jak oni spostrzegali daną rzeczywistość. Konsultował wersję zdarzeń. Czuł się zdezorientowany, bezradny, w końcu zaczął brać winę na siebie, tracił do siebie zaufanie. Z dnia na dzień stawał się ofiarą perfidnej i wyrafinowanej manipulacji. Ze związku z psychopatą - czy to w związku, czy pracy - należy uciekać. Ale nie zawsze jest to takie proste. Czasami jest niemożliwe i dlatego Jarosław Gibas – autor książki „Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych" - proponuje wypracować własną strategię, własną „instrukcję obsługi” psychopaty. Twierdzi, „że najszybszym i najskuteczniejszym sposobem rozpoznania psychopaty są narzędzia, których używa, a nie jego cechy charakteru. Bo cechami charakteru każdy — nawet jeszcze mało wytrenowany — psychopata potrafi nam zamydlić oczy. Jego narzędziowa torba zdradza go jednak natychmiast. (…) A dzieje się tak dlatego, że psychopaci mają swoje ulubione narzędzia, którymi się posługują, by osiągnąć swoje cele.”* A ponieważ zdecydowana większość psychopatów ma podobny zestaw ulubionych narzędzi, Jarosław Gibas uważa, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że pośród nich rozpoznamy te, których ktoś kiedyś próbował używać na nas i „spróbujemy wyposażyć własną skrzynkę narzędziową — tak byśmy mieli do dyspozycji skuteczny oręż obronny i umieli się nim posłużyć.”* O psychopatach pisałyśmy już na naszym blogu wiele razy. Ale dzisiaj chcę napisać o gaslightingu – jednym z narzędzi, który stosują psychopaci. Gaslighting jest rodzajem przemocy psychicznej, polegającej na takim manipulowaniu drugą osobą, by stopniowo przejmować kontrolę nad jej sposobem postrzegania rzeczywistości za pomocą zaprzeczania, kłamania, wprowadzania w błąd, sprzeczności i dezinformacji. Manipulator osłabia psychicznie swoją ofiarę, umniejsza jej, często wywołując u niej dezorientację i obniżony nastrój. Z czasem działanie sprawcy powoduje zaniżenie u ofiary poczucia własnej wartości, tak by ofiara manipulacji poczuła się zdezorientowana, bezradna i niezrozumiana, by przejęła winę na siebie i – w najbardziej zaawansowanym stadium - zakwestionowała własne zdrowie psychiczne. Manipulant może udawać, że nie rozumie drugiej osoby. Ale jego działania są prowadzone celowo i ostrożnie, a w jego zachowaniu przeplatają się momenty czułości i wściekłości, co sprawia, że dla osoby z zewnątrz manipulant może wyglądać na dobrego i troskliwego partnera. Ofiarą gaslightingu stał się Antek. „Termin Gaslighting został zaczerpnięty z tytułu sztuki Patricka Hamiltona Gas Light Gaslighting, czyli nie daj sobie wmówić, że jesteś walnięty („Lampa gazowa”) z 1938 roku, zekranizowanej sześć lat później z głośną rolą Ingrid Bergman. W tej historii mąż za pomocą drobnych, ale konsekwentnych przekłamań usiłuje wmówić swojej żonie chorobę psychiczną i czyni to na tyle skutecznie, że ta zaczyna w to wierzyć. W jednej ze scen widzimy migające lampy gazowe — oczywiście, zostało to skrupulatnie przygotowane przez męża. Odpowiednio zmanipulowana żona wierzy, że wyłącznie ona widzi to migotanie, co ma dowodzić, że to z nią jest coś nie tak.”* Gaslighting jest obecny nie tylko w związkach czy relacjach małżeńskich. To niezwykle często wykorzystywany zabieg, którego możemy doświadczyć choćby w naszej pracy. Zdarzało wam się słyszeć od czarującego szefa „Ja ci obiecywałem podwyżkę? Chyba coś źle zapamiętałeś albo sam sobie taki scenariusz stworzyłeś w głowie i w niego uwierzyłeś." Brzmi znajomo? Jak tłumaczy Jarosław Gibas, powołując się na teorię Sterna, manipulację typu gaslighting można rozpoznać dzięki kilku sygnałom ostrzegawczym. Są to:
„Czasem nie można się odseparować od psychopaty, nie da się uciec, nie ma dokąd. I zadziwiające jest to, że bardzo wiele osób, które to mówią, po latach dochodzi do wniosku, że jednak popełniły błąd, zostając w pracy z szefem psychopatą, nie biorąc rozwodu z psychopatycznym mężem czy nie usamodzielniając się i odseparowując od psychopatycznego rodzica. Wówczas mówią: <<Czemu nie zrobiłem tego wcześniej, czemu nie znalazłem w sobie wówczas odpowiednio dużo odwagi, czemu za mój brak odwagi musiałem zapłacić zmarnowaniem kilku, kilkunastu lat życia, zszarganymi nerwami i utratą życiowej energii?>>”* Warto mieć oczy szeroko otwarte i walczyć o siebie. Każdy rok, miesiąc, dzień spędzony z bezwzględnym manipulatorem osłabia nas, pozbawia sił, powoduje, że nie wierzymy, że damy sami radę. Natomiast odcięcie się od tej toksycznej osoby spowoduje, że powoli zaczniemy oddychać swobodniej i patrzeć na siebie i świat ze zdrowego punktu widzenia. A to jest bezcenne. *Fragmenty pochodzą z książki Jarosława Gibasa "Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych", Wyd. Onepress, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, czujesz sie manipulowana, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! POLECAMY: ODKRYJ NA NOWO SIEBIEAkceptacja, poczucie wartościDroga Julio, pamiętasz swoje osiemnaste urodziny? Byłaś młoda, śliczna, otoczona grupą oddanych przyjaciół, otwarta na ludzi i z nadzieją patrząca w swoją przyszłość. Świat stał przed Tobą otworem. Widziałaś, że byłaś wyjątkowa. Słyszałaś na każdym kroku, że do osób z takim potencjałem należy przyszłość. Zdawałaś sobie sprawę, jak dużo otrzymałaś od losu, ale sama też robiłaś wiele, by inwestować w siebie i swoje życie. Czy los z Ciebie zakpił? Ale dlaczego miałby to robić? Przecież jak mało kto miałaś w sobie olbrzymią pokorę. Nie trzeba było dawać Ci pstryczka w nos, abyś doceniła to, co miałaś. Nie byłaś osobą rozpychającą się łokciami… Byłaś wdzięczna za to, co otrzymałaś i umiałaś dawać z siebie tyle, na ile było Cię stać. Mogłabyś być dzisiaj w innym miejscu i czerpać z życia pełnymi garściami. Ale stało się inaczej…. Wiem, wiem, powiedziałabyś, że wszystkiemu winne były Twoje wybory i trochę niesprzyjających okoliczności. Wiem, że Ty nigdy nie obarczasz innych winą za swoje potknięcie i popełnione błędy… Julia uniosła głowę znad kartki, na której pisała list kierowany do siebie w imieniu swojej przyjaciółki. To zadanie, które otrzymała od swojego psychologa, który pomaga jej odnaleźć siebie, zaopiekować się sobą i stać się dla siebie kimś kochającym, wspierającym, otaczającym troską i czułością. Julia podeszła do stołu, aby napić się wody i spojrzała przez szparę w drzwiach na dwie blond czuprynki śpiących chłopców. To właśnie oni byli motorem jej działania. To oni powodowali, że chciało jej się rano wstawać z łóżka i czasami pomimo braku sił iść naprzód. Łatwo nie było. I dlatego w końcu postanowiła zawalczyć o siebie. Życie wielu z nas to materiał na książkę albo na scenariusz filmu. Prowadzi nas czasami drogami, których nie przewidziałybyśmy, mając naście lat. Niekiedy zaskakuje nas w nieoczekiwany sposób i obdarza tym, czego nawet byśmy sobie nie wyśniły w najwspanialszych snach, ale czasem doświadcza, mniej lub bardziej boleśnie, odbierając radość i chęć życia. Czujemy się jak na froncie, na którym walczymy o najbliższych, o zdrowie, o byt, ale w tej walce niekiedy zapominamy o kimś, kto powinien być dla nas najbliższy – o sobie. Co zrobić, by dać sobie to, na co każda z nas zasługuje, co sprawi, że odzyskamy radość i chęć do życia? Z pomocą przychodzi Jessica Sanders w książce „ME TIME. Zaopiekuj się sobą i zostań swoją najlepszą przyjaciółką”, której mamy przyjemność być patronem medialnym :) Według niej opieka nad sobą jest nie tylko przyjemnością, ale i koniecznością. Autorka zabiera swoje czytelniczki w podróż ku odkrywaniu na nowo siebie i swoich potrzeb. Namawia nas przede wszystkim do wsłuchiwania się w głos naszego ciała, umysłu i serca. Pokazuje, że self – care, czyli dbanie o siebie to opieka nad sobą w wymiarze fizycznym, duchowym, psychicznym oraz inwestowanie w przyszłą siebie. Jej zdaniem zaangażowanie w opiekę nad sobą sprawi, że nasze życie stanie się szczęśliwsze. Z niezwykłego, nie tylko ze względu na treść, ale i formę poradnika wyciągnęłam wiele wskazówek, między innymi:
Jessica Sanders proponuje rożne metody opieki nad sobą: od zajmujących minutę do zajmujących połowę dnia. Każdy może z nich wybrać coś dla siebie, tworząc swoje rytuały na spędzanie czasu ze sobą i dla siebie. Wśród propozycji znalazły się takie czynności jak: zapalanie pachnących świeczek sprawiających, że dana chwila staje się odrobinę bardziej wyjątkowa; ćwiczenie uważności - np. podczas zaparzania herbaty, gdy skupiamy się na pojedynczych czynnościach, zapachach i wrażeniach, starając się być obecną w danej chwili; spacer, który wpływa zarówno na ciało, sylwetkę, jak i myśli i jest okazją do zwrócenia uwagi na otoczenie i skupienie się na tym, co jest piękne, a także przepracowania tego, co dzieje się w Twojej głowie; czytanie, które przenosi nas do odległych miejsc i może być ucieczką od wzlotów i upadków codziennego życia oraz pomóc zrozumieć punkt widzenia innych ludzi, zwiększyć naszą empatię i tolerancję, zredukować stres, poprawić jakość snu, a nawet może przeciwdziałać chorobie Alzheimera; zastanowienie się nad pytaniami: - gdyby moje ciała umiało mówić, co by mi powiedziało, - czy mam w sobie życzliwość i empatię, - czy poświęcam czas na rzeczy, które lubię najbardziej? *Cytat i framenty pochodzą z książki "ME TIME" J. Sanders, Wydawnictwo Publicat, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|