OTWÓRZ SIĘ NA SZCZĘŚCIEWpływ nastawienia na nasze życie.Niełatwo się z tym pogodzić, ale czasami sami oddalamy się od szczęścia! Paradoks, ale to niestety prawda. Nasze nastawienie determinuje nasze oczekiwania i zachowanie. Brzmi może niezrozumiale, ale cierpliwości – poznajcie Magdę. Magda – singielka, perfekcjonistka i niektórzy powiedzieliby – karierowiczka. Żyje w przekonaniu, że tak naprawdę ludzie jej nie lubią, dotyczy to także facetów. Na imprezach podchodzi więc do znajomych z dużą ostrożnością (bo nastawienie „nie lubią mnie” – działa) i gdy nie są w stosunku do niej otwarci, wylewni, szybko się wycofuje i wychodzi przed końcem spotkania. Dokładnie ta sama sytuacja powtarza się w przypadku mężczyzn. Ma opinię chłodnej i wyniosłej. Nie jest w żadnym związku. „Przekonanie, w którym tkwi Magda, sprawia, że spotyka ją dokładnie to, czego chciałaby uniknąć.” * Myślicie sobie – biedna. Jak może tego nie widzieć. Zastanówcie się, czy i Wy nie macie nastawień, które blokują Was w kontaktach z innymi, a szczególnie ze współmałżonkami? A przekonania i oczekiwania wobec tych najważniejszych dla nas osób, wobec naszego związku mają wielką moc. Często nasze zachowanie nie jest wynikiem faktycznego zachowania partnera, ale naszych oczekiwań – jak on/ona może się zachować. Jeśli są to negatywne oczekiwania w konsekwencji będziemy bardziej skupiać się na wadach niż na zaletach małżonka. Czy myślicie, że będziemy wówczas szczęśliwi? Cztery nastawienia, priorytety, jakie rządzą naszym życiem a które oddalają nas od szczęścia w związku, ale i w innych relacjach: 1. poczucie niedowartościowania lub robienie z siebie ofiary powoduje, że umniejszamy wszystkie pozytywne słowa, dodawanie otuchy, jakie kierują do nas inni, w tym nasz małżonek. „Pięknie dziś wyglądasz” i odpowiedź „Ależ skąd, widzisz te zmarszczki i cienie pod oczami?”. „Pyszny sernik upiekałaś” i odpowiedź „Daj spokój, taki zakalec mi dziś wyszedł”. Z czasem druga strona przestanie nam prawić komplementy, a my udowodnimy tym sobie, że faktycznie jesteśmy nic niewarci. 2. zadowalanie innych jako najważniejsza sprawa w życiu. Oznacza to, że boimy się odrzucenia. Uważamy, ze za wszelką cenę powinniśmy sprawiać przyjemność wszystkim wokół, tylko wówczas będą nas akceptować i kochać. Z czasem zapominamy o własnych potrzebach, bo przecież potrzeby innych są ważniejsze. Przestajemy cenić siebie. 3. nadmierna kontrola powoduje, że nieustannie unikamy upokorzenia i odrzucenia. W rezultacie ogranicza to bardzo naszą spontaniczność. Przy takiej skłonności możemy chcieć kontrolować partnera i zwracać uwagę głównie na jego błędy. 4. przesadne dążenie do doskonałości lub uzyskiwanie przewagi nad innymi oznacza jednocześnie małą tolerancje na błędy. Takie osoby notorycznie sprawdzają swoje zachowania i partnera, a nagminne wynajdowanie niepowodzeń partnera sprawia, że zaczyna on wątpić we własne możliwości. Nawet jeśli odnaleźliście się w niektórych z powyższych zachowań nie martwcie się. Zdawanie sobie sprawy z własnych „ograniczeń” jest już pierwszym krokiem do zmiany. Poza tym wiele tych cech ma też swoją dobrą stronę, np. osoba będąca ofiarą może być niezwykle empatyczna i chętna do niesienia pomocy. Ktoś, kto dąży do zadawalania wszystkich wokół, może być przyjacielski i troskliwy. Osoba sprawująca kontrolę może być potencjalnym przywódcą i dobrym organizatorem. Z kolei osoba dążąca do doskonałości będzie w stanie brać na siebie odpowiedzialność. Może też być odważna, ambitna i dokładna. Starajmy się więc okiełznać nasze destrukcyjne nastawienia a szczęście w związku będzie gościło coraz częściej. * J. Carlton, D. Dinkmeyer „Szczęśliwe małżeństwo”, GWP, Gdańsk 2008 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
0 Comments
MINUTA DLA SIEBIESpontaniczność. Poczucie szczęścia.Kiedy ostatnio czułaś się szczęśliwa? Ale tak naprawdę? Przyznaj szczerze przed samą sobą. Gdy pomyślałaś: "Tak, to ten moment. Właśnie teraz. Jak wspaniale!" Gdy nie gonił Cię czas. Byłaś tu i teraz. Błogo i przyjemnie. Przepełniała Cię radość, szczęście samo unosiło kąciki ust do uśmiechu. Chciałaś, aby to się nigdy nie skończyło... Jak dawno się tak czułaś? A może Twoje życie to niekończące się listy do zrobienia, gdy wydaje się, że już "ogarnęłaś" rzeczywistość, sprawy się piętrzą i atakują od nowa z siłą wodospadu. Stres. Wiecznie niedospanie, a może tylko poczucie, że to z Tobą coś jest nie tak, skoro inni sobie lepiej radzą? Tylko czy naprawdę? Gdy cały dzień nie masz siły pomyśleć o sobie. A wystarczy przecież drobna przyjemność. Minuta dla siebie, choć lepiej oczywiście 15 :) Coś w ciągu dnia, abyś wieczorem mogła powiedzieć: "Super! To, co dzisiaj mi się przytrafiło było super!" Nie pędź, "odhaczając" kolejne punkty na liście: raport w pracy, zadanie domowe z dzieckiem, zakupy, obiad, szkolenie... Jeśli zobaczysz wspaniałe promienie wiosennego słońca wśród drzew, po prostu się zatrzymaj, odetchnij głęboko, postaraj się zatrzymać ten obraz w pamięci przez 3 sekundy. Przez tę chwilę nic się nie stanie. Gdy przechodząc obok kawiarni, poczujesz zniewalający zapach, po prostu wejdź. Jeśli na początku trudno będzie Ci usiąść, kup ulubioną kawę na wynos. Trenuj uważność. Słuchaj swoich odczuć, one gdzieś w Tobie są, choć pewnie w codziennym biegu nie dopuszczasz ich do siebie. Posłuchaj ich. Daj się ponieść. Kiedy np. ostatnio tańczyłaś w deszczu? Zacznij prowadzić "Dziennik wdzięczności" - codziennie wieczorem przypomnij sobie 3 dobre rzeczy, które przydarzyły Co się w ciągu dnia. Rób to regularnie i zobacz jak zmienia się Twoje nastawienie do życia już po 2-3 tygodniach. To, kiedy znowu poczujesz się szczęśliwa, zależy tylko od Ciebie! Uwierz! Daj sobie do tego prawo. Jeśli tęsknisz za spontanicznością, chcesz ze wszystkim zdążyć i mieć czas dla siebie, a samej trudno Ci to wszystko zmienić, chciałabyś porozmawiać, zapraszamy na porady on line. Skorzystaj z naszej wiedzy i doświadczenia. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:)
PIĘKNY CZASAnaliza TransakcyjnaNa Bliskim Wschodzie Boże Narodzenie jest świętem dzieci. Trudno nie zgodzić się z tym, że z największą radością na ten magiczny, pachnący choinką i pierniczkami czas czekają właśnie najmłodsi.
Ale ten świąteczny okres to święto nie tylko dzieci w sensie metrykalnym, to święto dziecka mieszkającego w każdym z nas. Dziecka, które daje o sobie znać szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. Według Analizy Transakcyjnej w każdym dojrzałym człowieku, w jego myśleniu, odczuwaniu i zachowaniu reprezentowane są trzy stany ”ja” (ja-dziecko, ja-rodzic, ja-dorosły). Ważna jest ich proporcja adekwatna do naszego wieku. Jeżeli chodzi o stan ja-dziecko są przecież mężczyźni – tak zwani wieczni chłopcy, ale i kobiety, które pomimo upływu czasu są nieodpowiedzialne i beztroskie, jak małe dziewczynki. Istnieje też druga skrajność. To ci, którzy za wszelka cenę tłumią swoje wewnętrzne dziecko, nie dając mu dojść do głosu. A ta cząstka nas jest niezbędna i niezwykle ważna. To ona jest sprawcą tego, iż jesteśmy spontaniczni, naturalni, potrafimy śmiać się całym sobą, marzyć, myśleć kreatywnie, bez obawy o krytykę i ocenę. Najczęściej w okresie Bożego Narodzenia budzi się w nas dziecko, które sprawia, iż ze świeżością patrzymy na różne zjawiska, cieszymy się na rożne znaki i ludzi. W tym czasie podświadomie pragniemy przenieść się do czasu naszego beztroskiego dzieciństwa. Pomimo tego, iż mamy dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści, czy siedemdziesiąt lat wypatrujemy pierwszej gwiazdki, śpiewamy kolędy, nie przejmując się brakiem słuchu i głosu, z podekscytowaniem otwieramy prezenty i z radością odwiedzamy szopki. Czas Świąt to najlepsza okazja ku temu, by odnaleźć i zadbać o nasze wewnętrzne dziecko, którego wydobycie zagwarantuje nam dopływ optymizmu, nadziei, wiary i radości. DO DZIEŁA!Czy warto „udawać” emocje? Mimika jako źródło emocjiCzy warto „udawać” emocje? Pewnie część z Was nasze tytułowe pytanie nieco zirytowało. Oczywiście jest nieco przewrotne, ale nie chodzi wcale o to, abyście zostali teraz aktorami i odgrywali emocje, których nie czujecie. Chodzi o naukowe „udawanie”. Czy pamiętacie post „Przepis na radość”? Jeśli nie, koniecznie przeczytajcie. Mówiłyśmy w nim o tym, że coraz trudniej nam odczuwać radość z podstawowych życiowych zdarzeń. Co jeszcze, poza receptami ze wspomnianego postu, możemy zrobić, aby poczuć się nieco bardziej radosnymi i zadowolonymi? I tu wracamy do tytułowego pytania – możemy trochę „poudawać”. Nie obrażajcie się, nie myślcie, że zachęcamy do nieautentyczności i krętactwa. O nie! Chodzi po prostu o wykorzystanie wyników badań naukowych do poprawy jakości swojego życia. Wszyscy wiemy, że nasze emocje znajdują odzwierciedlenie w naszej twarzy. Gdy widzimy smutne dziecko, to po wyrazie jego twarzy, wiemy, że takie właśnie jest. Gdy kierowca w samochodzie na pasie obok jest zły, a czasem i wściekły, to widzimy to także. No i bez wątpienia zadowolony z podwyżki kolega z pracy, także będzie miał radość wypisaną na twarzy. Powiecie – oczywiste, wszyscy to wiedzą. Ale badania wykazały nie tylko, że ludzie – niezależnie od kultury, z jakiej pochodzą – bezbłędnie rozpoznają po mimice emocje, jakie dane osoba przeżywa, ale wykazały także, że przybranie określonego wyrazu mimicznego wpływa na pojawienie się emocji z tą „miną” związanej. Czyli sami możemy wpłynąć na swój stan wewnętrzny! Zgodnie z teorią mimicznego sprzężenia zwrotnego mózg analizuje wysyłane przez mięśnie informacje, dobiera do nich między innymi rodzaj i ilość wydzielanych hormonów, które z kolei wpływają na nastrój. Badań dla wykazania, że związek ciało-emocje działa w obie strony, wykonano mnóstwo. W jednym z eksperymentów określono, jakie mięśnie twarzy biorą udział w wyrażaniu podstawowych sześciu emocji (strach, złość, smutek, radość, zaskoczenie/zdziwienie, wstręt). Następnie proszono badanych, aby napinali te mięśnie tak, aby twarz przybrała wyraz charakterystyczny dla przeżywania tej emocji. Równocześnie kontrolowano fizjologiczne reakcje organizmu, które są odmienne dla różnych emocji. Okazało się, zmiany w organizmie na poziomie fizjologicznym "podążają" (tzn. mogą być wywołane) jedynie przez przybranie odpowiedniego wyrazu twarzy. Pamiętajmy więc, że twarz, która z zasady wygląda na niezadowoloną, będzie powodowała u jej właściciela generalne obniżenie nastroju i odwrotnie – właściciel uśmiechniętej twarzy będzie radośniejszy. Jeśli chcecie wzbudzić w sobie radość, na Waszej twarzy musi pojawić się prawdziwy uśmiech - uśmiech Duchenne’a, warto też zmienić postawę: wyprostować się, podnieść głowę, zrobić kilka głębokich oddechów, przyspieszyć kroku, jeśli akurat idziemy. Tak oto wpłyniemy na nasz mózg, który zinterpretuje nasz nastrój jako pozytywny. „Udawna” emocja ma szansę stać się autentyczną. Do dzieła! Jeżeli chcesz znowu zacząć patrzeć na życie pozytywnie, poczuć radość, spowodować, aby przeszłość nie kierowała Tobą, żeby czuć się osobą pewną siebie, spełnioną i szczęśliwą, osobą, która ma dobre relacje z innymi, akceptuje ich i siebie - zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
ŚWIĄTECZNY CZASEmocje związane z Bożym NarodzeniemDzisiaj proponujemy wywiad, w którym podzieliłyśmy się naszą refleksją na temat emocji związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. A dla kogo Święta mogą w ogóle nie być radosne? Pamiętam opowieść młodej kobiety - mamy, która niedługo przed Świętami Bożego Narodzenia urodziła dziecko z zespołem Downa. Opowiadała, że były to dla niej najsmutniejsze Święta w życiu. Przytłoczona swoimi bolesnymi emocjami musiała zmierzyć się z radosnym, świętującym światem wokół. Taki dysonans – przeżywanie rozpaczy, żalu, smutku wśród ogólnej radości - był dla niej szczególnie trudny. Na każdym kroku reklamy świąteczne, na nich kochające się rodziny, szczęśliwe biegające zdrowe dzieci, wspaniałe wystawy sklepowe, wszyscy ogarnięci szałem zakupów, pochłonięci przygotowywaniem dwunastu tradycyjnych potraw. Mówiła, że czuła się trochę jak w wielkiej bańce mydlanej. Wszystko docierało do niej, ale ona tak naprawdę była gdzie indziej. Więc i takie mogą być Święta. Jednak osób z takimi problemami i taką sytuacją nie jest dużo, to raczej wyjątek niż reguła. Wbrew pozorom sporo jest osób wśród nas, dla których Święta mogą być trudne. Wyobraźmy sobie kobietę, żonę, matkę czwórki dzieci, która dowiedziała się, że ma nowotwór i współczesna medycyna nie może jej pomóc, może zaproponować co najwyżej leczenie paliatywne. Inną kobietę, którą po 24 latach małżeństwa zostawił mąż. Kolejną, której kilka miesięcy wcześniej mąż zginął w wypadku samochodowym i została z małymi dziećmi sama. Wreszcie rodzinę, która walczy o życie ukochanego dziadka z nieoperacyjnym i niespotykanym nowotworem. To nie są wymyślone historie, to osoby z naszego otoczenia, realne, z krwi i kości. Faktycznie w takich sytuacjach Boże Narodzenie może być ciężkim przeżyciem. Otóż wiem, że przynajmniej dwie spośród tych osób podjęły świadomą decyzję, że będą przeżywać te Święta radośnie, pomimo wszystko, czy może na przekór wszystkiemu. To różnica w postrzeganiu świata, niektórzy widzą bowiem szklankę do połowy pełną, a nie pustą. Są to osoby, które potrafią w każdym, nawet najtrudniejszym doświadczeniu dostrzec prezent od losu. Co prawda jego cenna zawartość niewidoczna jest z danej perspektywy, ale oni wiedzą albo mocno wierzą w to, że opakowanie nie zawsze świadczy o jego zawartości. To, co otrzymują od świata, życia, losu, Pana Boga nie przypomina bowiem kolorowego pudełka z okazałą kokardą. Pomimo, iż z ludzką niekiedy niechęcią spoglądają w jego stronę i pozbyliby się tego podarunku w postaci bólu, smutku, tęsknoty, żalu, odosobnienia, czy żałoby, to przyjmują go z wiarą, że ma on jakąś ukrytą wartość. Potrafią spojrzeć na to doświadczenie z innej , szerszej perspektywy, dostrzegając w nim prezent z odroczonym momentem otwarcia. I jak się potem okazuje, to budzące naszą niechęć, parzące niekiedy w dłonie opakowanie ma niezwykłą zawartości. Po miesiącu, dwóch, czasami roku, a niekiedy pięciu latach ludzie ci odkrywają wartość podarunku, który przyniosły tamte bolesne Święta Bożego Narodzenia. Przykładem może być niepełnosprawne dziecko, które staje się drogim skarbem rodziców. Czy taka postawa związana jest z poziomem naszego optymizmu? Potocznie o nich mówimy „optymiści”. I to determinuje ich postrzeganie świata oraz w konsekwencji zachowanie. A może po prostu Ci ludzie potrafią kontrolować swoje emocje? Choć być może uczniowie Zygmunta Freuda powiedzieliby, że w tych trudnych życiowo sytuacjach uruchamiają się mechanizmy obronne: zaprzeczanie[1], czy wyparcie[2]. Niezależnie jaką koncepcją psychologiczną to wyjaśnimy, konsekwencja będzie ta sama: ludzie Ci odczuwać będą radość ze Świąt. Są jednak i inni ludzie, tacy których smutek i żal tak przepełnia, że nie pozwoli im dopuścić świątecznej radości. I także jest to zrozumiałe. Czy tylko tak dramatyczne zdarzenia odbierają nam radość ze Świąt? Nie potrzeba aż tak dramatycznych przeżyć, aby nie czuć się niekomfortowo w Święta. Brak bliskich (z różnych powodów), samotność, kłótnie i animozje w rodzinie, urazy, poczucie krzywdy, niemożność przebaczenia. Jak z tym wszystkim usiąść do wigilijnego stołu? No właśnie jak? Nie ma jednej prostej recepty dla wszystkich. Konflikty i problemy z przeszłości są różne, są to kwestie naprawdę poważne i istotne. Jeśli już w ogóle uda się przyjść na rodzinny wieczór, bo czasami jest to psychologicznie niemożliwe, warto pamiętać o kilku radach: „Twoje emocje zależą do Ciebie, powtarzaj sobie, że nie dasz się wyprowadzić z równowagi w tę Wigilię, odpuszczaj - tak naprawdę inni mają prawo wyrażać własne zdanie, pamiętaj, że to nie rana zadana Tobie, ale po prostu inny punkt widzenia, inna opinia. Postaw sobie za cel miłe spędzenie świątecznego czasu i unikaj wszelkich kłótni i sporów”. Ale czy te rady zawsze zadziałają, czy faktycznie uda się je wdrożyć w życie? Zrobiło się tak pesymistycznie, ale przecież Święta, to wspaniały, spokojny czas … Rzeczywiście według badań[3] Boże Narodzenie jest przede wszystkim źródłem satysfakcji i pozytywnych emocji. Na skali stresu stworzonej w latach 60’ przez T.Holmesa i R.Rahe’a, która określała wielkość stresu wynikającego z różnych zdarzeń, Święta Bożego Narodzenia zajęły jedną z najniższych pozycji z 12 punktami (0 oznaczało całkowity brak stresu, a 100 – jego maksymalny poziom). Więcej w nich szczęścia, niż stresu, choć i ten w czasie Świąt daje o sobie znać. Bardziej na stres uskarżają się kobiety, ale nie dziwi to, bo to przecież na ich barki spada głównie ciężar przygotowania Świąt: zakupy, prezenty, potrawy wigilijne, świąteczne porządki. Mniej zadowolone z Bożego Narodzenia są też osoby, które skupiają się na ich materialistycznym wymiarze – dla nich to przede wszystkim czas kupowania i otrzymywania prezentów. Autorzy badania T.Kasser i K.Sheldon radzą więc, abyśmy skupili się na rodzinnym i duchowym wymiarze Świąt, bo według badań, to właśnie gwarantuje odczuwanie większej satysfakcji z Bożego Narodzenia. Wymiar materialny bowiem często przysłania to, co najcenniejsze. Wydaje nam się, że Święta nie mogą istnieć bez dwunastu potraw, błyszczących i bogatych dekoracji, wymarzonych prezentów. Te atrybuty Świąt są ważne i dodają tym szczególnym dniom w roku niezwykle cennej oprawy, ale nie powinny przysłaniać tego, co najważniejsze. Najważniejsze byśmy byli razem i umieli cieszyć się tym, co mamy. W uszach w Święta zawsze dźwięczą mi słowa piosenki Gintrowskiego „Nie będzie klusek z makiem i kutii, będzie chleb i herbata.” Gintrowski śpiewał o Świętach spędzanych przez zesłańców na Syberii, gdzie pomimo tego, iż zabrakło grzybów w świątecznym barszczu i wszystkiego, co stanowi o zewnętrznym wymiarze tych szczególnych dni w roku, pomimo zewnętrznej niewoli, ludzie ci czuli się wewnętrznie wolni i cieszyli się swoją wzajemną obecnością. Dlatego kolejne słowa brzmiały: „Jesteśmy razem – czegóż chcieć jeszcze….” Cieszmy się więc i my, przede wszystkim swoją obecnością i wewnętrznym wymiarem tego niezwykłego czasu. Pozostańmy więc przy tych pozytywnych skojarzeniach. Często z rozczuleniem wspominamy nasze Boże Narodzenia z dzieciństwa. Czy można jakoś stworzyć ich namiastkę teraz, poczuć się tak jak wtedy? Pytanie tylko, czy dziś jako dorośli już ludzie tak samo ocenilibyśmy te Święta jako takie wspaniałe? Co prawda w okresie Świąt w większości z nas budzi się nasze wewnętrzne dziecko i przenosimy się w świat magii tamtego beztroskiego okresu, do którego z tęsknota wracamy. Ale te skrypty Świąt naszego dzieciństwa z jednej strony bardzo ważne, niekiedy ciążą i determinują to, co tu i teraz. Szczególnie przejście z jednego wymiaru Świąt spędzanych w domu rodzinnym w nowy wymiar, który dyktuje nasze dojrzałe życie, bywa bolesne. Jako dzieci mieliśmy inne doświadczenia (a w zasadzie z dzisiejszej perspektywy - ich brak), inne oczekiwania, potrzeby. Dzieci pamiętają inaczej, podobnie jak przedmioty, pomieszczenia wydawały nam się wówczas większe niż były w rzeczywistości. Ale wracając do tych pozytywnych wspomnień, bo temu nie da się zaprzeczyć, te wspomnienia takie są. Tak jak dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, tak nie da się tak samo przeżyć Świąt jak w wieku np. 5 lat. Warto jednak wiedzieć, że najnowsze badania mówią o niezwykłej roli zmysłu węchu w tworzeniu się wspomnień. Myślę, że pośrednio możemy wykorzystać te rezultaty. Ale w jaki sposób? Otóż powonienie silnie i podświadomie oddziaływuje na nasz mózg. Jest pierwotnym i prymitywnym zmysłem, który przetrwał na Ziemi miliardy lat. Obszar naszego mózgu odpowiedzialny za węch - kora gruszkowata - bezpośrednio sąsiaduje z rejonem odpowiadającym za pamięć i emocje. To dlatego nasze wspomnienia są mocno i nierozerwalnie związane z zapachami. Woń przypomina nam o emocjach towarzyszących jakiemuś doświadczeniu. Może przywołać, a nawet odtworzyć te uczucia. Warto wiedzieć, że niektóre zapachy są uważane za przyjemne na całym świecie, np. czekolada, czy wanilia. Bazując na tej wiedzy myślę sobie, że gdyby więc udało się nam w czasie tych Świąt odtworzyć np. zapach pasztecików do barszczu, które robiła nasza babcia, czy zapach kompotu z suszu – moglibyśmy przywołać nasze uczucia z przeszłości, byłoby choć trochę jak w dzieciństwie. Oczywiście wymaga to od nas chwili refleksji, zatrzymania się, wsłuchania w siebie. Mózg musi wydobyć w pamięci te wspomnienia. To także sugestia dla zabieganych współczesnych mam – warto, aby trochę tych wspaniałych świątecznych zapachów porozchodziło się w naszych kuchniach, aby nasze dzieci mogły tworzyć swoje wspomnienia wspaniałych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia. Niektórzy, właśnie ci zabiegani, o których wspominacie, zadają sobie często pytanie, czy szaleństwo przedświąteczne ma sens? Czy te dwa dni są warte tylu przygotowań? To prawda, iż przygotowania do Świąt pochłaniają nas bez reszty. Porządki, zakupy, gotowanie, szukanie prezentów. Ale te dwa dnia mają szczególną wartość. Jest to czas przymusowego wyhamowania, czas, który spędzamy z bliskimi, okazja do tego, by siąść z nimi do stołu, spojrzeć w ich oczy, porozmawiać. Ten świąteczny czas jest bezcenny, szczególnie w obecnej rzeczywistości, w której członkowie rodziny często mijają się w drzwiach. Maria Braun – Gałkowska porównała Święta do takiego momentu, gdy wychodząc z ciemnego pokoju otwieramy okna i spoglądamy na światło. Pomimo iż trwa to chwilę, na jakiś czas pod naszymi powiekami pozostaje poświata. Taką poświatę pozostawiają po sobie Święta i pomimo iż szybko przemijają, naładowują nas cudownymi emocjami na kolejne tygodnie codziennego życia. Dlatego właśnie warto. [1] zaprzeczanie - fałszowanie obrazu teraźniejszości poprzez nieprzyjmowanie do wiadomości realnych faktów, w celu odsunięcia negatywnych myśli i uczuć, które mogłyby się z tym wiązać. Spostrzeganie rzeczywistości zachodzi z unikaniem uświadomienia sobie jej przykrych aspektów. [2] wyparcie - usunięcie ze świadomości myśli, uczuć, wspomnień, impulsów, fantazji, pragnień itp., które przywołują bolesne skojarzenia lub w inny sposób zagrażają spójności osobowości danej jednostki [3] Badania T.Kasser i K.Sheldon „Journal of Happiness Studies”, 3/2002. * Wywiadu udzieliłyśmy Pani Jolancie Gromadzkiej - Anzelewicz i Dziennikowi Bałtyckiemu w grudniu 2015 roku. Jeżeli chcesz znowu zacząć patrzeć na życie pozytywnie, poczuć radość, spowodować, aby przeszłość nie kierowała Tobą, żeby czuć się osobą pewną siebie, spełnioną i szczęśliwą, osobą, która ma dobre relacje z innymi, akceptuje ich i siebie - zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
ZAWSZE JEST DOBRY CZASAutomotywacjaCzy pamiętasz kim chciałaś zostać, gdy byłaś dzieckiem? Przypomnij sobie. O czym marzyłaś, gdy miałaś 4, 9, czy 16 lat? Czy udało Ci się? Na ile Twoje marzenia są odległe od tego, co robisz teraz, a może jednak udało Ci się je zrealizować? Tylko, czy w całości? Jesteś szczęśliwa, zadowolona ze swojego życia? Pomyśl :-) Może nie będziesz już baletnicą, czy lekarką, o których myślałaś w dzieciństwie, ale cały czas możesz odkryć swoją wewnętrzną siłę, bo prawdziwa siła pochodzi z wnętrza. Barbara Berger* pisze: "Twoje myśli i słowa mają ogromną moc. Dzięki nim możesz całkowicie zmienić swoje życie. Tylko ty masz całkowitą kontrolę nad tym, co myślisz i mówisz. Jesteś jedynym władcą swojego umysłu. Ta władza to potęga. [...] Przeanalizuj swoje myśli i nawyki. Porzuć te, które nie przynoszą ci pożytku lub wręcz szkodzą, pozostawiając te odzwierciedlające życie twoich marzeń. A rzeczywistość zostaw w spokoju. Ona już sama o siebie zadba. Dopasuje się do twoich myśli jak ciasto do formy." Ciekawe, prawda? Pozytywnie myślący ludzie, mający pozytywne nastawienie do innych i całego świata żyją dłużej i są szczęśliwsi. Mówimy, że pozytywnym myśleniem "przyciągamy" innych pozytywnych ludzi i pozytywne doświadczenia. To nie "magia". Tak działa m.in. samospełniające się proroctwo - polegające na tym, że ludzie zachowują się tak, żeby ich oczekiwania się spełniły. "Pozytywne myślenie" - słyszymy wokół, faktycznie ma moc, gdyby tylko było to takie proste... Ale zawsze jest dobry moment, by zacząć! Nie odkładaj tego na jutro ani nawet na za godzinę! *B.Berger "Odkryj w sobie siłę" Wyd. Laurum, 2011 Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
NIE DAJ SIĘ ICH CIOSOMEmocje, metaemocja, agresja obronna.Agresję zwykle postrzegamy jako emocję. Natomiast jest ona zachowaniem. A to jest duża różnica. Mogę czuć złość, wściekłość, gniew, nienawiść. Mam do tego prawo. Natomiast ode mnie zależy, czy na bazie tych emocji powstanie zachowanie, którego celem będzie wyrządzenie krzywdy drugiemu człowiekowi. I tego już nic nie usprawiedliwia. Do uczuć mam prawo, natomiast jestem odpowiedzialny za zachowania, które na bazie tych emocji powstają. O emocjach i metaemocjach pisałyśmy w sobotnim poście "W zwierciadle emocji" w którym opisałyśmy przykład Magdy, Natalii i Adriana. Jest wiele rodzajów agresji. Jedną z nich jest agresja obronna. Często traktujmy ją jednowymiarowo. Skoro obronna, to znaczy, że bronię się, gdy mnie ktoś atakuje, albo stanowi niebezpieczeństwo dla innych. Agresja obronna jest często „sposobem na przetrwanie” osób nastawionych defensywnie, czyli traktujących innych jako potencjalne źródło zagrożenia. Oczywiście nic nie dzieje się bez powodu. Zwykle ludzie Ci mają za sobą bardzo trudne doświadczenia związane z obcowaniem z innymi. Często są to osoby, które w przeszłości zostały zranione. Postrzeganie świata jako nieprzyjaznego prowadzi do agresji wyprzedzającej. Osoby o skłonności do dostrzegania wszędzie zagrożeń oraz do interpretowania zachowania innych jako nieprzyjaznych, bojąc się – zachowują się agresywnie. Biją nie dla przyjemności bicia, ale w reakcji na poczucie zagrożenia. Warto zastanowić się czy ludzie wokół nas nie są ranieni, upokarzani, krytykowani? Szczególnie dotyczy to dzieci i młodzieży. A może to my z bezsilności, bezradności, frustracji wynikającej z życia codziennego właśnie tak zachowujemy się wobec innych osób. A przecież każdy ma pewne granice wytrzymałości. Jodi Picoult w swojej książce pyta: „Ile ciosów jest w stanie znieść człowiek, zanim zostanie zredukowany do zera?” Człowiek czujący się ofiarą w pewnym momencie zaczyna się bronić, stosując różne tarcze obronne. Szkoda, że nie zawsze dostrzegamy tych, którzy oczekują jedynie wsparcia otoczenia, wyciągniętej dłoni, która pomogłaby znieść szyderstwa, krytykę, kpinę z ust osób, które też nie radząc sobie z własnymi emocjami przelewają agresję słowną na swoje ofiary. Powiązane posty: W zwierciadle emocji. Jeżeli chcesz znowu zacząć patrzeć na życie pozytywnie, poczuć radość, spowodować, aby przeszłość nie kierowała Tobą, żeby czuć się osobą pewną siebie, spełnioną i szczęśliwą, osobą, która ma dobre relacje z innymi, akceptuje ich i siebie - zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
W ZWIERCIADLE EMOCJI"Emocje i nastrój. Jak je zrozumieć i kształtować"Przychodzi do Natalii w snach. Jest zdrowy, pogodny, dziękuje jej za to, że o niego walczyła, że zawdzięcza jej życie. Po przebudzeniu dociera do niej, że to tylko sen, że Antka nie ma… Jej ukochany synek… Ból staje się jeszcze bardziej przeszywający. Tęsknota każdego dnia jest zdaniem Natalii coraz większa. Nie wie, jak żyje… Jedynie trzyletnie bliźniaczki dodają jej motywacji do działania i powodują, że rano wstaje, ubiera się i żyje. Tęskni potwornie, cierpi, a z drugiej strony ma do siebie potworny żal, że nie jest taką matką, jaką chciałaby być dla Ani i Hani. Obwinia się za ten swój smutek. Magda dwa miesiące temu obroniła pracę magisterską, po miesiącu podjęła pracę w firmie, o jakiej marzyć mogłaby niejedna jej rówieśniczka. Planuje już ślub z mężczyzną, który jest miłością jej życia, któremu może ufać i na którym nigdy się nie zawiodła. Patrząc na nią z boku, można powiedzieć, że jest w czepku urodzona, gdyż wszystko układa jej się jak z płatka. Natomiast Magda nie potrafi tego docenić i wiecznie chodzi zniechęcona życiem. Dlaczego? Na każdym kroku powtarza, że czuje strach przed tym, co będzie, gdyż jej zdaniem człowiek nigdy nie może być pewien kolejnego dnia. Boi się tego, co może się wydarzyć. Wracając do domu, Adrian odczuwa radość. Siadając wygodnie na sofie, upaja się swoim spokojnym - jak je określa – życiem, życiem samotnika, bez znajomych i przyjaciół. Jest tylko on i jego świat, w którym odczuwa radość i satysfakcję z bycia innym, lepszym. Każdy dzień to utwierdzanie się w przekonaniu, że ludzie są małostkowi, prymitywni i głupi. Wciąż powtarza sobie, „jakie to szczęście, że jestem inny”. Natalia, Magda i Adrian doświadczali metaemocji. Daniel Jerzy Żyżniewski w książce „Emocje i nastrój. Jak je zrozumieć i kształtować” określa metaemocje jako emocje o emocjach 😊 O co w tym chodzi? Otóż, Natalia smucąc się, złościła się na samą siebie za ten smutek. Szczęście Magdy powodowało w niej strach przed jutrem, bała się cieszyć tym, czego doświadczała „tu i teraz”, gdyż uważała, że może ją za to spotkać kara. Adrian natomiast czuł dumę w reakcji na własny wstręt w stosunku do innych ludzi. Każde doświadczenie metaemocjonalne powstaje w wyniku indywidualnych doświadczeń na bazie reakcji różnych osób na naszą własną emocjonalność. Jak pisze Daniel Żyżniewski „Kształtowane w ten sposób metaemocje wpływają na nasze postrzeganie siebie samych oraz na to, z jaką jakością psychiczną dążymy do realizacji swoich potrzeb i celów życiowych.” Według niego „Źródłem dla rozwijania się naszej metaemocjonalności są dwa obszary. Pierwszy – to, jak reagują i oceniają nas ludzie z naszego otoczenia w sytuacjach, w których doświadczamy emocji. Jeżeli czujemy strach, to reakcja osób w naszym otoczeniu na ten strach może stać się podstawą naszego własnego reagowania na nasz strach wstydem, poczuciem winy, złością itd. Drugie źródło naszej metaemocjonalności stanowi nasza własna pamięć wcześniejszych doświadczeń i skojarzenia tych wspomnień z przewidywaniem nowej sytuacji. Bojąc się czegoś, co dopiero przed nami, np. lotu samolotem, możemy czuć strach w reakcji na to banie się, bo mamy w pamięci wcześniejsze latanie samolotem i turbulencje. Wtedy emocja strachu wchodzi w rolę metaemocji jako reakcja na strach przed lataniem. Przybiera to w rezultacie postać bania się tego, że będę się bał/a, gdy wsiądę do samolotu.” Według autora książki „ Emocje i nastrój” doświadczanie metaemocji może przebiegać w czterech wariantach: 1. Emocje pozytywne w reakcji na emocje negatywne „Jak to dobrze, że nie jestem taki/a jak ta hołota.” 2. Emocje negatywne w odpowiedzi na emocje negatywne np. „Tylko słaby człowiek pokazuje, że mu smutno.” 3. Emocje negatywne w reakcji na pozytywne „Nie można być z siebie zadowolonym, bo to nie wypada.” 4. Emocje pozytywne w odpowiedzi na emocje pozytywne „Duma stała się powodem moje radości.” Emocje… „Towarzyszą nam od zawsze. Wpływają na codzienność, nastrój i decyzje. Ich zrozumienie pozwala nam lepiej poznać siebie i drugiego człowieka” – jak twierdzi Daniel Jerzy Żyżniewski. Według niego „emocje nie są ani dobre, ani złe, tylko naturalne i adaptacyjne.” Dlaczego w takim razie w naszych uszach często dźwięczą słowa „nie przystoi się złościć”, „nie wypada się gniewać”, „jak możesz czuć nienawiść”? Dlaczego uciekamy przed częścią emocji? Dlaczego wiele z nich wypieramy? Przecież mamy do nich prawo. Mamy prawo doświadczać zarówno tych wygodnych uczuć, ale i tych, które często są przez nas traktowane jako nieproszeni goście. Problem w tym, że od najmłodszych lat byliśmy uczeni, co wolno, a czego nie wolno. Niestety nauczyliśmy się podobnie wartościować emocje. A prawda jest taka, że jako ludzie mamy prawo do całej ich gamy. Jest tylko jedno „ale” – jesteśmy odpowiedzialni za zachowania, które na ich podłożu powstaną. Mam prawo czuć złość, gniew, pożądanie, żal. Mam do tego prawo, ale odpowiadam za moje zachowanie, które może pod ich wpływem się narodzić. Dlatego ważne, aby nasze emocje współpracowały z intelektem. A to jest kwestia treningu. Pierwszym krokiem, jaki możemy zrobić, to sięgnąć po literaturę dotyczą tematyki emocji. Może to być wspomniana przez nas książka „Emocje i nastrój”. Jest ona napisana przez psychologa, neuropsychologa klinicznego i terapeutę, który pozwala czytelnikowi nie tylko zrozumieć mechanizmy psychologiczne, ale również proponuje wiele praktycznych rozwiązań. Każdy z dziesięciu rozdziałów książki jest zakończony podsumowaniem oraz pytaniami do autorefleksji. Książka wzbogacona jest diagramami, tabelkami i zdjęciami. Autor podpowiada nam – czytelnikom, jak stosować aktualną wiedzę psychologiczną we własnym życiu. Na zakończenie zwracamy się do Was z prośbą - zaakceptujcie emocje, gdyż one wszystkie są nam potrzebne, ale pamiętajcie, by mądrze nimi kierować. W ramach rozgrzewki do treningu proponujemy pytania do autorefleksji zaczerpnięte z książki „Emocje i nastrój”.
I nie zapomnijcie słów Antoniego Czechowa „Jeśli chcesz zrozumieć życie, to przestań wierzyć w to, co mówią i piszą, a zacznij obserwować i czuć.” POLECAMY:
|
|