PRZEPIS NA RADOŚĆAnhedonia. Pięć dróg radości św. Tomasza z Akwinu Radości i szczęścia… Tego zwykle życzymy innym poza zdrowiem i miłością. Radość to emocja wyrażająca spełnienie, zadowolenie, satysfakcję. Wszyscy jej pragniemy. To ona powoduje, że mamy chęć do życia i z entuzjazmem witamy każdy kolejny dzień. Niestety w dzisiejszej dobie mamy coraz większy problem z tym, by jej doświadczać. Jest coraz więcej osób wśród nas cierpiących na anhedonię, czyli brak odczuwania radości z elementarnych przejawów życia. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Otóż, jest to efekt specyfiki dzisiejszego życia, jego tempa, braku czasu na sen i kontakty z innymi ludźmi. A właśnie drugi człowiek i relacje z nim są źródłem naszej radości, pomimo, iż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Uśmiech dziecka, zakochane oczy mężczyzny, wdzięczność ludzi, dla których uczyniliśmy jakiekolwiek dobro. To gesty dobroci ze strony osób, którzy nie liczą na naszą wdzięczność, ich wrażliwość, empatia. Inni ludzie dostarczają nam powodów ku temu, by iść dalej z radością w sercu i chęcią do działania. Radości nam brak, bo wpadliśmy w szalony wir życia, który spłyca relacje z innymi. Ale to nie jedyna przyczyna. Im bardziej czekamy na radość, im bardziej skupiamy się na jej znalezieniu i zatrzymaniu, wówczas ona paradoksalnie nas opuszcza. Wynikiem jest też często zapatrzenie w siebie i chęć rywalizowania i porównywania siebie z innymi ludźmi. Chcemy być najlepsi i czerpiemy radość z niezdrowej rywalizacji, a czasem nawet z czyjegoś nieszczęścia. Niewiarygodne, ale prawdziwe. O tyle, o ile powodem naszej radości są sukcesy osób, które darzymy sympatią, o tyle budzi ją również porażka osób, których nie lubimy. Nie zdajemy sobie niestety sprawy, że ten rodzaj radości jest tylko chwilową przyjemnością, która bardzo szybko mija. Warto się zastanowić, czy chcemy czerpać chwilowe, szybko przemijające chwile zadowolenia, czy mieć w sercu prawdziwe szczęście, powodujące spokój, satysfakcję i spełnienie. Oczywiście ważne, by myśląc o innych wokół, nie zapominać również o sobie. Bowiem, o ile nam będzie ze sobą dobrze, pokochamy siebie, wówczas z życzliwością spojrzymy na świat i poczujemy radość.
Wielki filozof św. Tomasz z Akwinu jest autorem pięciu dróg radości. Mamy nadzieję, że skorzystacie z nich i odnajdziecie to, co w życiu jest niezwykle istotne. Pięć dróg radości św. Tomasza z Akwinu: Sprawić sobie jakąś przyjemność. Wypłakać się. Rozmowa z przyjacielem. Kontemplacja prawdy, czyli zrzucenie masek i poznanie prawdy o sobie. Kąpiel i sen. POWIĄZANE POSTY: "Wańka-wstańka" WYSTARCZY KOCHAĆ I MIEĆ ZAUFANIE?Zazdrość w związku. Czy opłaca się być zazdrosną?Była roztrzęsiona. Gdy weszła do kościoła trochę się uspokoiła. Tyle jadu wczoraj wylała z siebie. Emocje kipiały, przypominała wygasły wulkan, który niespodziewanie dla wszystkich eksplodował. Nie sądziła, że jest do tego w ogóle zdolna. Nie lubiła teraz siebie. Zachowała się jak jakaś paranoiczka. Podeszła powoli do konfesjonału. Ksiądz był młody, więc nie liczyła na wiele, ale nie miała się komu wygadać. Do spowiedzi nie chodziła od lat, kościół też odwiedzała sporadycznie. Dziś zupełnie przypadkiem przechodziła obok i to był impuls, błyskawiczna decyzja – weszła. Nie wiedziała, dlaczego tak poczuła, ale w końcu od kilku dni „czuła” dosłownie wszystko, odkryła w sobie uczucia, do których – myślała – że nie jest zdolna. Podążyła więc za tym odczuciem i weszła. Hania nie widziała twarzy księdza, jedynie mglisty zarys sylwetki. Oddzielająca kratka i folia dawały poczucie bezpieczeństwa. Mówiła jak do samej siebie. Tłumaczyła się, czy szukała usprawiedliwienia? „Złorzeczyłam…” – powiedziała głośno „…tej małpie” – zabrzmiało już tylko w jej głowie. „Złorzeczyłam” – cóż za piękne zapomniane słowo i nie brzmi wcale tak strasznie. Przeklinałam ją i życzyłam wszystkiego, co najgorsze – taka była prawda! Ksiądz wysłuchał wszystkiego w ciszy, nie dopytywał, dał się jej wygadać. Tego potrzebowała. - „To niszczy Ciebie. Te wszystkie negatywne uczucia niszczą Ciebie” – powiedział, gdy skończyła. „Obwiniałaś męża i raniłaś sobie” - mówił dalej. - „Tego ostatniego mu nie powiedziałam” – pomyślała. „Jednak mądry jak na tak młodego człowieka. Dokładnie tak było. Myślałam, że muszę być beznadziejną żoną, że mąż mnie już nie kocha. Że mój mąż jest wstrętny. Jak on mógł?” Miała żal do męża. A tak naprawdę: czuła wściekłość i gniew! Najpierw spotkali „JĄ” na koncercie. Zaprosili ich znajomi, którzy w przerwie przedstawili im Luizę. Przyjechała do Poznania z Warszawy. Postanowiła tu zamieszkać, dostała pracę. Już wtedy Hanię coś zaniepokoiło. Luiza - projektantka mody – skupiała uwagę wszystkich wokół. I lubiła to, a wręcz uwielbiała. Wyglądała jak wielobarwna papuga. Haute couture na co dzień. „Też coś” – pomyślała Hania. Luiza była duszą towarzystwa, tylko ona mówiła, wszyscy wpatrywali się w nią jak w obraz, a ona uśmiechała się, trzepotała rzęsami, gestykulowała. Teatr jednego aktora. Hania widziała jak to działało na mężczyzn. Stali oczarowani. I niestety jej mąż też. Poczuła ukłucie w sercu. Luiza mówiła coś o emocjach w sztuce, przeżyciach w czasie słuchania muzyki. Zdaniem Hani, która pracowała jako chemik w laboratorium, egzaltowana babka, która zapomina, gdzie na parkingu zostawiła samochód. Zdecydowanie nie w typie Hani. Czym tu się zachwycać? Nie mogła zrozumieć. Spotykali potem Luizę jeszcze kilka razy. A mąż – coraz bardziej był w nią wpatrzony. Oczy kręciły mu się, gdy o niej mówił. „Jakie to fascynujące” – komentował jej opinie na temat sztuki, którą nigdy do tej pory się nie interesował. Przynajmniej Hania nie pamięta tych fascynacji. Starał się zawsze stanąć, usiąść blisko Luizy, dyskutował z nią, doceniał jak pięknie wygląda. Znajomi zaprosili ich na Sylwestra u siebie w domu. Hania powoli miała już dość Luizy i zachowania męża, który przy tej kobiecie zamieniał się w psa merdającego ogonem i skomlącego o kość. Przypomniały się jej sceny z rodzinnego domu, gdy mama zarzucała ojcu zainteresowanie innymi kobietami. Kupiła nową „małą czarną”, krótszą niż miała zwyczaj nosić. Wysokie szpilki. „Ja jej pokażę!” – pomyślała sobie. Umalowała paznokcie, włosy wprost od fryzjera. Nigdy nie była jakąś pięknością, ale była zgrabna i miała urok. Przynajmniej 10 lat temu, gdy brała ślub. Jej mąż był przystojnym facetem, wiedziała, że miał przed nią wiele dziewczyn. Nawet dziwiła się, dlaczego wybrał właśnie ją. Ale w miarę upływu lat zapomniała o tej wątpliwości. Do czasu, gdy pojawiła się Luiza. Śniada kobieta, z kruczoczarnymi włosami i jaskrawoczerwonymi paznokciami. Przecież ona nie jest w typie mojego męża – zachodziła w głowę Hania. Co się stało? Ten wieczór to była tragedia. Mąż chodził krok w krok za Luizą. Donosił wino, prosił do tańca, śmiał się z jej dowcipów, chwalił jej sądy, zachwycał się całym sobą, zapominając chyba, że przyszedł z żoną i że to jej powinien poświęcać czas. Hania czuła się przezroczysta i niewidzialna. Mąż nie zauważył ani jej stroju, ani jej samej. Sylwester to była przysłowiowa kropla, która przelała czarę. Odrobina alkoholu, a może właśnie więcej niż odrobina, nastrojowa muzyka i mąż stracił rozum, a Hania panowanie nad sobą. Na szczęście dopiero, gdy wyszli. W samochodzie zrobiła mu karczemną awanturę, wielką z emocjami, płaczem i krzykiem. To było to złorzeczenie, o którym następnego dnia opowiadała księdzu… *** Zazdrość, bo tego uczucia doświadczyła Hania, potocznie oceniana jest przez nas jako negatywne uczucie. Mówimy co prawdą, że „nie ma miłości bez zazdrości”, ale raczej żartobliwie. I przyznawanie się do niej nie jest łatwe. A przecież pewien niewielki poziom zazdrości pokazuje, że zależy nam na ukochanej osobie, że jest dla nas ważna. Działa mobilizująco, popycha do pozytywnej konkurencji. Wówczas jest pożyteczna. Jeśli zazdrość jest normalną i naturalną reakcją na sytuację, to nie ma w tym nic złego, jeśli np. chłopak flirtuje z inną dziewczyną, to jest to wówczas adekwatna, zdrowa reakcja. Gorsze może być zaprzeczanie, czy ukrywanie zazdrości – bo partner może to odczytać jako brak naszego zaangażowania w związek. I będzie szukał kogoś, komu na nim będzie naprawdę zależało. Ale uwaga! Jest jednak granica, po przekroczeniu której zaczyna się działanie destrukcyjne. Huśtawka uczuć i emocji: lęku, gniewu, agresji, autoagresji, nienawiści, tęsknoty, poczucia winy, ale i krzywdy. Problemem jest, gdy zazdrość czyni nas samych nieszczęśliwymi, pozbawia nas radości życia. Często przyczyną zazdrości jest nie partner, ale my sami: nasz lęk przez opuszczeniem, niskie poczucie wartości, uzależnienie od partnera (jego ocen, obecności, toksyczna symbioza z nim). Zazdrość może też być wynikiem naszych doświadczeń wyniesionych z poprzednich związków, czy wzorów z domu oraz powtarzanie (często nieświadome) relacji rodziców. Jeśli Hania jest niepewna siebie, ma kompleksy, nie czuje się atrakcyjna jako kobieta, nie jest pewna miłości swojego męża, uważa np. że na nią nie zasługuje, to każda ładna i zadbana kobieta może być przez nią traktowana jako potencjalna rywalka. Przy niskim poczucia własnej wartości będziemy uzależnieni od opinii, ocen i uczuć naszego partnera. Wówczas utrata partnera, to nie tylko utrata związku, ale i pozytywnej samooceny, bo zniknie ktoś, kto ją dzień po dniu buduje zamiast nas. Druga strona takiej sytuacji, to ciągły strach: skoro nie widzę swoich dobrych stron, nie doceniam siebie i tak naprawdę mało lubię, to ciągle boję się, że partner zauważy to wszystko i znajdzie kogoś ładniejszego, inteligentniejszego, po prostu wartościowego. Zapominamy, że każdy z nas ma wady i zalety i że nasz partner pokochał nas, takimi jakimi jesteśmy. Tak więc prawdziwym powodem zazdrości może być nie to, w czym jej upatrujemy, czyli partner. Ona może rodzić się w naszej głowie a nie mieć w ogóle uzasadnienia w rzeczywistości. W skrajnej formie zazdrość może przyjąć formę zazdrości chorobliwej obsesyjnej, zwaną zazdrością urojoną, czy inaczej zespołem Otella, która zmienia życie pary w koszmar. Ciągle podejrzewanie, czytanie SMSów, nieustanne sprawdzanie i kontrolowanie, odczytywanie wszystkich sygnałów tak, jakby świadczyły o zdradzie. Zamęczanie partnera tysiącem pytań, brak wiary w jego tłumaczenia, łączenie przypadkowych faktów w pozornie logiczną całość, która ma wykazać zdradę. Każde działanie partnera interpretowane jest jako świadome mylenie i zacieranie śladów zdrady. Taka zazdrość to już poważne zaburzenie. Dotknięta nim osoba, nie umie opanować swoich zachowań i racjonalnie oceniać sytuacji. Panicznie boi się utraty partnera. Z reguły nie uważa się za osobę chorą i nie ma poczucia, że wszystkie jej podejrzenia są wytworem wyobraźni. Zazdrość tego typu może powodować stany depresyjne a w skrajnych przypadkach prowadzi do prób samobójczych, czy morderstwa w afekcie.
Wracając do tytułowego pytania: Czy warto być zazdrosną? Odrobinę tak, ale tylko odrobinę. Nie wolno jednak przekroczyć granicy, aby zazdrość nie zaczęła szkodzić Tobie, a tym samym związkowi. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. POWIĄZANE POSTY: "Wakacyjny romans" ODPOCZNIJ W PIĄTEK!MuzykoterapiaCzasami mnóstwo uczuć i emocji kołacze się w naszej głowie. Jesteśmy pobudzeni, nie możemy odpocząć, uspokoić się. A tak bardzo potrzebujemy chwili relaksu, wyciszenia. Chcemy poczuć radość i spokój. Jest szansa! Na emocje możemy wpłynąć. Dziś odrobina muzykoterapii. Usiądźcie teraz wygodnie na 5 minut - włączcie film poniżej, rozkoszujcie się muzyką i obrazem. Skupcie się na tym, co widzicie i słyszycie, zapomnijcie o wszystkim, wyłącznie myślenie. Bądźcie tylko „tu i teraz”. Nas ten utwór oczarował. Ciekawe jesteśmy Waszych odczuć? Muzyka wpływa na funkcjonowanie naszego ciała. Odpowiednio dobrane utwory, zwłaszcza utwory barokowe (jeden z nich dziś proponujemy), regulują ciśnienie krwi, obniżają tętno, ułatwiają wejście w stan relaksacji. To właśnie dziś zaplanowałyśmy. Dźwięki potrafią też zmniejszyć napięcie mięśni, zwolnić przemianę materii i poprawić nastrój. Nasz organizm zaczyna dostosowywać się do rytmu muzyki, nasz oddech i bicie serca potrafią zwolnić. W takim stanie nie będziemy przeżywać żadnych gwałtownych emocji. Gwarantujemy:-) Fragment z płyty "Music for a While" - Improvisations on Purcell (Erato/Warner Classics)
KRĘGI SMUTKUSmutek - najtrwalsza emocja Smutek będący uczuciem, któremu towarzyszy obniżenie nastroju i poczucie krzywdy, jest podobno najtrwalszą emocją. Dlaczego? Otóż, według naukowców z Belgii, miedzy innymi Philippe Verduyn, smutkowi towarzyszą wydarzenia, które mają realny wpływ na nasze życie, na przykład strata bliskiej osoby, wypadek. One przechowywane są długo w naszej pamięci, aż do czasu, kiedy zaczniemy funkcjonować na wcześniejszym poziomie emocjonalnym. Pięknie tę emocję przedstawił ksiądz Zwoliński w wierszu "Łza". "Łza" "Niewiele łez potrzeba, wystarczy jedna,
aby - upadłszy na spokojną taflę jeziora radości - zamącić jego ciszę i wzburzyć jego powierzchnię niezliczoną ilością kręgów smutku." ks. A. Zwoliński NIEPROSZONE EMOCJE Inteligencja emocjonalna Miłość, pożądanie, złość, rozpacz, żal, radość… Uczucia i emocje, które towarzyszą nam przez całe życie. Bez nich byśmy nie istnieli. One motywują nas do działania, dostarczają informacji o naszych potrzebach i naszym stosunku do siebie i innych. Dlaczego w takim razie w naszych uszach często dźwięczą słowa „nie przystoi się złościć”, „nie wypada się gniewać”,” „jak możesz czuć nienawiść”? Dlaczego uciekamy przed częścią emocji? Dlaczego wiele z nich wypieramy? Przecież mamy do nich prawo. Mamy prawo doświadczać zarówno tych wygodnych uczuć, ale i tych, które często są przez nas traktowane jako nieproszeni goście.
Każdy z nas od najmłodszych lat był uczony, co wolno, a czego nie wolno. Niestety nauczyliśmy się podobnie wartościować emocje. Uważamy, że są te dobre i te, których należy się wstydzić. A prawda jest taka, że jako ludzie mamy prawo do całej ich gamy. Jest tylko jedno „ale” – jesteśmy odpowiedzialni za zachowania, które na ich podłożu powstaną. Mam prawo czuć złość, gniew, pożądanie, czuć żal. Mam do tego prawo, ale odpowiadam za moje zachowanie, które może pod ich wpływem się narodzić. Dlatego ważne, aby nasze emocje współpracowały z intelektem. Ale to jest kwestia treningu. Znacie zapewne osoby, które są wybuchowe i zanim pomyślą, potrafią swoim słowem wyrządzić wiele krzywdy. Pod wpływem emocji człowiek posuwa się niekiedy do czynów, których potem może żałować całe życie. Tacy ludzie nie mają rozwiniętej inteligencji emocjonalnej, która jest umiejętnością rozpoznawania swoich i cudzych emocji, zdolnością ich rozumienia, nazywania i kierowania nimi w sposób racjonalny, adekwatny do sytuacji. Dlaczego jest tyle osób wśród nas, które nie radzą sobie z emocjami? Dlaczego są tacy, którzy z kolei są oziębli i uciekają przed nimi, boją się ich? Być może nie dane im było w dzieciństwie odbyć treningu emocjonalnego, który jest niezbędny do dorosłego życia. Pisałyśmy o tym w poście „Parasol ochronny”. Rodzice często nie chcą, aby ich dzieci przeżywały wiele emocji. Chcą chronić je przed smutkiem, rozpaczą, frustracją. A to błąd. Dorosłe życie przynosi całą gamę uczuć i właśnie dzieciństwo - czas, kiedy dzieci czują miłość i wsparcie osób dla nich znaczących - jest odpowiednim momentem, aby nauczyły się z nimi radzić. Zaakceptujcie zatem emocje, gdyż one wszystkie są nam potrzebne, ale pamiętajmy, by mądrze nimi kierować. POWIĄZANE POSTY: CO Z CIEBIE WYROŚNIE? Jak żyć z uparciuchem? „Nie chcę! Nie włożę tego! Nie pójdę!” Brzmi znajomo? Pewnie wielu z Was mających i małe i duże dzieci doskonale zna takie sytuacje. A teraz, kiedy rok szkolny na dobre się zaczął, takie poranki przed wyjściem z domu nie będą rzadkością. Z kolei ustalanie z krnąbrnym nastolatkiem godziny powrotu i sposobu spędzania wolnego czasu, to prawdziwa wojna domowa, o której doskonale wiedzą rodzice gimnazjalistów. Co z takiego uparciucha wyrośnie? Jak będzie mu się żyło w społeczeństwie? Pewnie nieraz zadajecie sobie takie pytania. Otóż, upór, którego nie możecie znieść u Waszego dziecka, kształtuje jego osobowość. A to, że trzylatek, czy nastolatek wyprowadza Was z równowagi stawianiem na swoim, to Kochani oznaka, że rozwija się prawidłowo. Są bowiem takie etapy w życiu dziecka, gdy chce ono postawić na swoim – w wieku trzech lat wyodrębniając swoje „Ja” z otoczenia, a potem w wieku lat nastu, kiedy zaczyna krytycznie patrzeć na świat i buntuje się przeciw regułom i zasadom, między innymi wprowadzanymi przez Was – rodziców. Ale uwierzcie nam, z tych uparciuchów wyrastają osoby mające swoje zdanie, osoby asertywne, otwarte, odważne, wytrwałe i twórcze. Dlatego, pomóżcie swoim dzieciom, ale i sobie, przejść przez te ważne okresy w sposób w miarę bezbolesny :) Co możemy zrobić, gdy dziecko stawia na swoim?
NIE ŻAŁUJĘ Żal przekuty w motywację do działania"Nie, nie żałuję. Przeciwnie bardzo ci dziękuję..." Pamiętacie słowa śpiewane przez Edytę Geppert? Piękne i mądre... Czy umiemy w życiu dziękować za doświadczenia, za porażki, nawet za stracone szanse? Czy umiemy je wykorzystywać?
W poście "Twoje stracone szanse?" poruszyłyśmy problem wyborów, przed którymi często w życiu stoimy. Niejednokrotnie wybór jednej z opcji, niesie ze sobą stratę drugiej. Towarzyszy temu niepewność, stres, żal... Mamy do tych emocji prawo, ale szkoda, by wpływały negatywnie na nasze późniejsze życie. Wszystko jest po coś... Dlatego ważne, by wyciągać wnioski z każdej sytuacji. Jeżeli podjęliśmy decyzje, które niosą ze sobą ciężkie konsekwencje, niech staną się dla nas lekcją na przyszłość, z której warto wyciągnąć wnioski. Nieważne, że coś nam umknęło, coś straciliśmy. Ważne, by nie żałować tego, co można jeszcze stracić. ADA, TO NIE WYPADA! Efekt opanowania Dążymy do przyjemności, do szczęścia, ale z drugiej strony nie każda sytuacja sprzyja demonstrowaniu naszych emocji. Regulujemy nasz nastrój dostrajając go do okoliczności, gdyż wiemy, co wypada, a co nie jest mile widziane społecznie. Każdy z nas wie, że trudno, abyśmy na weselu byli przygnębieni, czy na pogrzebie radośni. Ale nie chodzi jedynie o sytuacje, w których kontekst społeczny niejako obliguje nas do określonych zachowań i dostrajania naszych emocji. Chodzi też o neutralizowanie naszego nastroju w kontakcie z ludźmi nieznajomymi. Eberowie nazwali to efektem opanowania. Polega on na unikaniu skrajnych stanów emocjonalnych w sytuacji oczekiwania na kontakt z osoba nieznajomą. Eksperyment, który przeprowadzili polegał na wprowadzaniu badanych w przyjemny, bądź nieprzyjemny nastrój za pomocą muzyki albo filmu. Następnie zostali oni poinformowani, że będą wykonywać zadanie w parze z osobą, której nie znali. W czasie, który pozostał do spotkania proponowano im przeczytanie artykułu. Mogli zdecydować, czy tematyka ma być smutna, czy też wesoła. Jak myślicie, co wybierali? Otóż, osoby, których nastrój został obniżony poprzez wcześniejszą lekturę, czy film, wybierały pozytywne artykuły, natomiast ci, którzy uprzednio zostali rozweseleni, sięgali po treści, które obniżały ich nastrój. Każdy z nas wie, że jak nas widzą tak nas piszą, a pierwsze wrażenie jest niezwykle ważne. A przecież nie wiemy, czy ludzie, z którym będziemy rozmawiać po raz pierwszy wolą wesołków, czy też smutasów. Dlatego dla bezpieczeństwa wielu z nas pozostaje osobą neutralną. POWIĄZANE POSTY: "Twój świat stanie się piękniejszy" TWOJE STRACONE SZANSE?Koszt alternatywnych wyborów, psychologiczny system odporności W chwilach smutku, cierpienia Małgosia wraca wspomnieniami do czasów sprzed dziesięciu lat. Tego ciepła nigdy nie zapomni. A zaczęło się jak uderzenie pioruna. Pamięta swoja pierwszą dorywczą pracę na studiach. Świnoujście, stoisko z książkami, turyści i On. Pojawił się nagle. Wysoki, niebieskooki, w jasnych dżinsach i czarnym T-shircie. Pamięta, jak serce załomotało jej w piersiach. Jak się potem okazało, ona również zrobiła na Marcinie piorunujące wrażenie.
Jurek od lat czuł, jak życie przelatuje mu między palcami. Studencka pierwsza miłość, ciąża i tak to się potoczyło. Patrząc z boku, stanowili z żoną udane małżeństwo. Jak na ich pokolenie osiągnęli dużo. Pięknie urządzone, duże mieszkanie, dwa samochody, wakacje zagranicą, modne ciuchy. W zasadzie, czego chcieć więcej? Tylko oni wiedzieli, że za tą atrakcyjną powłoką nie kryło się wiele. Pracowity, inteligentny, przyzwyczajony, że nic w życiu nie dostaje za darmo. Piotr latami pracował na kolejne stopnie awansu. Powoli, ale skutecznie piął się wzwyż. Udane małżeństwo, cudowne dzieci, to wszystko było motorem jego działań. W domu była bezpieczna przystań i miejsce ładowania akumulatorów. Po latach wynajmowania pokoju, gnieżdżenia się w ciasnym, ale własnym mieszkaniu, podjęli wreszcie odważną decyzję. Wezmą kredyt i kupią dom. To najlepszy moment. Stała praca, a teraz awans i lepsza pensja. Szansa na zmianę w życiu… POWTÓRKA ZE SZCZĘŚCIAPodsumowanie sierpniaOkres wakacyjny to czas, kiedy człowiek niewątpliwie odczuwa wyższy poziom szczęścia, niż w czasie innych miesięcy roku. Nasze sierpniowe posty dotyczyły tej tematyki. A dzisiaj wraz z pierwszym września telegraficzny skrót, czyli:
Powtórka ze szczęścia :) WAŃKA – WSTAŃKA, |
|