ŚCIEŻKA PRZEZ CHAOS Konsekwencje błędów wychowawczych dla naszego życiaZ perspektywy psychologa wiem, że dostaliśmy od naszych rodziców posag. Być może to była miłość, akceptacja, motywowanie do wysiłku, wzmacnianie w czasach potknięć i porażek. A może - nadopiekuńczość, podcinanie skrzydeł, krytyka, brak wiary w nasze możliwości. Konsekwencje błędów wychowawczych naszych rodziców nie zawsze są brzemieniem, który tylko my – jako już dorośli ludzie niesiemy przez nasze życie. Czasami jak bumerang powracają one do nich w najmniej spodziewanym momencie. We wczorajszym poście „Terapeutka” nawiązałyśmy do niezwykłego kryminału psychologicznego Bev Thomas o tym samym tytule. Książka przedstawia dramat kobiety, która od swojego dzieciństwa niosła balast, który niewątpliwie wpłynął na jej postawę wychowawczą wobec swojego syna, a ostatecznie doprowadził do dramatu. *„Samodzielność była tym, czego pragnęłam najbardziej na świecie dla swoich dzieci, ponieważ mi samej było bardzo trudno to osiągnąć. W czasach mojego dzieciństwa niejasne zasady wychowania dzieci stały się jeszcze bardziej mętne ze względu na otwartą butelkę ginu. Sama musiałam przekopać ścieżkę poprzez chaos. Byłam dobra, pomocna, ale nie miałam pojęcia, kim jestem. Byłam jak mały skałoczep, unoszący się na otwartych morskich wodach, rozpaczliwie szukający skały, do której mógłby przywrzeć…” Pomimo, iż Ruth – główna bohaterka „Terapeutki” - pragnęła samodzielności dla swoich dzieci, nie umiała być matką dającą jednemu z nich płaszczyznę do rozwoju. Nie pozwalała mu być samodzielną jednostką. Ciężko jej było wcielić w życie słowa męża: *„Nasza rola rodziców nie polega na usuwaniu jego lęków i tłumaczeniu mu, że wszystko jest w porządku. Musimy unieść te uczucia wraz z nim, żeby on sam nauczył się sobie z nimi radzić.” Ruth nie potrafiła tego unieść, nie była do tego zdolna. Uważała, że to, co widziała w synu, to była mniejsza, młodsza wersja jej samej. Codziennie wyrywała – jak mówiła - chwasty *„odrzucając je na bok, tylko po to, aby kolejnego dnia znaleźć grunt porośnięty nowymi.” Nie zawsze tragedia, jak to miało miejsce w przypadku Ruth, otwiera oczy rodziców, czasami potrafią ocknąć się i zrozumieć, iż tylko zgoda na popełnienie błędów, zgoda na samodzielne rozwinięcie skrzydeł przez dziecko, może dać mu prawdziwą wolność i szczęście. *Cytaty pochodzą z książki Bev Thomas "Terapeutka", Wyd. Filia, 2019 TERAPEUTKAKonsekwencje relacji rodzinnych„Zazwyczaj podczas krótkiego spaceru po kolejnego pacjenta oczyszczam umysł i koncentruję się na tej osobie oraz na procesie, jaki za chwilę ma się rozpocząć (…) Idę powoli, z rozmysłem wpatrując się w wykładzinę koloru wody w basenie. Mijając schody, podnoszę wzrok i widzę go w poczekalni na końcu korytarza. Zatrzymuję się i wpatruję w niego. Wszystko inne nagle przestaje istnieć. Siedzi zgarbiony na krześle przy drzwiach, z głową ukrytą w dłoniach. Włosy zwisają mu między palcami. Słyszę, jak z moich ust wydobywa się dźwięk – coś w rodzaju stłumionego okrzyku, a potem unosi mnie delikatnie fala emocji. Czuję się lekka, jakbym lewitowała (...) Podchodzę bliżej i widzę jego kufajkę. Tę, którą kupiliśmy mu na Gwiazdkę. Tę z tartanowym podbiciem. Serce wali mi w piersi niczym młotem. Ma nową koszulę, której nie poznaję, a na kolanach trzyma czerwony plecak. No i te martensy na nogach. Zawsze czarne. Ich widok wywołuje u mnie uśmiech. Witaj, Tom, myślę, a może mówię to na głos. Moja pierś unosi się i opada. Ruszam niezgrabnym truchtem, płosząc pozostałych pacjentów w poczekalni. Niektórzy z nich spoglądają na mnie – między nimi jest Tom. Kiedy podnoszę głowę, czuję tępy ból – nagły, jakby ktoś uderzył mnie w splot słoneczny. To nie on.”* Spotkanie terapeuty i pacjenta. Spotkanie, które zmieniło życie obojga, stając się początkiem ich dramatu. Historia opisana przez Bev Thomas – psychologa z 25 – letnim doświadczeniem w pracy z pacjentami po przeżyciu traum. Historia ukazująca ciężar odpowiedzialności, który niosą na swoich barkach ludzie pomagający na co dzień pacjentom, a sami dźwigający brzemię własnych emocji i doświadczeń, od których nie zawsze mogą uciec. Bev Thomas w książce „Terapeutka” przenosi nas w zawodowe i prywatne życie Ruth Harland. Czytając powieść, stajemy się niejako towarzyszami głównej bohaterki obserwującymi przeplatanie się tych dwóch wymiarów jej życia. Ruth staje nam się bliska dzięki autentyczności przeżyć, których wraz nią, czytając, doświadczamy. Poznajemy profesjonalistkę, podchodzącą niezwykle odpowiedzialnie, sumiennie i z zaangażowaniem do swojej pracy, w której pomaga ludziom, w życiu których trauma pozostawiła uczucie lęku przed groźnym światem. Ruth - jako terapeutka pomaga im, ale, jak się okazuje, sama nie jest nadczłowiekiem i boryka się z ciężarem osobistych dramatów, które cieniem kładą się na jej życiu zawodowym. „Ludzie przynoszą do nas bardzo bolesne przeżycia, które mogą skrzywić postrzeganie świata. Sprawić, że człowiek zaczyna wierzyć, iż te rzeczy są czymś normalnym”* - Tymi słowami Ruth wprowadza stażystkę w zadania terapeuty, który ma pomóc pacjentom w odzyskaniu wiary w to, że pomimo druzgocących doświadczeń, świat jest, generalnie rzecz biorąc, dobrym miejscem. Terapeutka przekonuje dziewczynę, że możliwe jest odzyskanie wiary pacjenta w to, że życie jego jest bezpieczne, poukładane i przewidywalne. Ruth pomaga przez lata powrócić ludziom po traumie do rzeczywistości, w której znów mogą żyć. Ale jak się okazuje, ona sama nie czuje się bezpiecznie w świecie, który wymknął jej się spod kontroli. Dramat rodzinny wpływa na wszystkie obszary jej życia i nie daje o sobie zapomnieć ani na chwilę. Jedno spotkanie, które zmieniło tak wiele… Czytając książkę, przekonujemy się, że doświadczona psycholog nie potrafi na każdego pacjenta patrzeć jak na nagie płótno, na którym to „on powinien namalować obraz, który w sobie nosi.”* Dostrzegamy, że wiedza, doświadczenie, profesjonalizm ustępują w momencie, gdy do głosu dochodzą skrajnie trudne emocje. Ruth, która do tej pory stawianie granic traktowała jako swoją dewizę, której reguły dawały poczucie bezpieczeństwa umożliwiające pracę, tworząc ramę wokół bardzo skomplikowanego i bezładnego obrazu, nagle zaczyna wychodzić poza nią… Pojawienie się Dana - młodego pacjenta, w którym Ruth widzi zaginionego syna, powoduje, że zaczyna odczuwać brak kontroli. Słowa wypowiedziane przez niego „Czuję się, jakby ktoś zabrał mi mój świat i obrócił go do góry nogami”*, można włożyć również w usta doświadczonej terapeutki. Obserwując pacjenta, który demonstruje swoje życie jako kulę ustawioną na czubku swojego palca, która gwałtownie przyspiesza, powodując w nim bezsilność i brak kontroli, można przypuszczać, że Ruth widzi również swoje życie i własne miotające nią emocje. Jako czytelnicy widzimy, że relacja terapeuta - pacjent zaczyna wymykać się spod kontroli osobie do tej pory słynącej z opanowania i profesjonalizmu. Ruth przekracza z każdą sesją kolejne granice. Sama mówi „Nie jestem pewna, które emocje należą do mnie, a które do niego, nie potrafię znaleźć żadnych słów. Mam wrażenie, że zostanę i muszę biec, żeby go dogonić .”* To prawda, czytając, mamy wrażenie, że to właśnie Dan dyktuje tempo, a my wraz z Ruth próbujemy dotrzymać mu kroku, tym samym tracąc grunt pod nogami… Więcej nie zdradzę… Powiedzieć mogę tylko, że książkę czytałam z wielkim zaangażowaniem.. Bev Thomas do ostatnich stron trzymała mnie jako czytelniczkę w napięciu, pokazując i dając odczuć dramat bohaterki. Moim zdaniem powieść niesie olbrzymi ładunek emocjonalny. Dużym jej atutem jest realistyczne odtworzenie środowiska, w jakim poruszają się na co dzień psychoterapeuci. Autorka zadbała też o rzetelne rysy psychologiczne swoich postaci i wytłumaczyła w jasny i przystępny sposób mechanizmy ich zachowania. Ciężko mi było oderwać się od lektury, gdyż zostałam zaangażowana w życie jej bohaterów bez reszty. Warto, bym dodała, że w tle akcji pokazane są wspomnienia bohaterki ukazujące jej doświadczenia macierzyńskie i wielki dramat rodzinny. Tak więc poza niewątpliwie istotnym problemem relacji pacjent – terapeuta, Bev Thomas porusza inną bardzo ważną relację: rodzic - dziecko. Pokazuje konsekwencje błędów rodzicielskich, które mogą kosztować drogo zarówno jedną, jak i drugą stronę i być przyczyną wielu tragedii. Jestem przekonana, że osoby, które sięgną po ten thriller psychologiczny, nie będą żałowały ani minuty spędzonej na jego czytaniu. Na zakończenie przytoczę zdanie z książki, które powinno stanowić dla nas rodziców przesłanie: „Jest to mój rodzaj zgody na odejście. Mam nadzieję, że jeśli pozwolę mu odejść, pewnego dnia być może odnajdzie drogę powrotną do domu. Do mnie.”* *Fragment i cytaty pochodzą z książki Bev Thomas "Terapeutka", Wyd. Filia, 2019 |
NOWOŚĆ! Ewa Klepacka - Gryz "Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania. Czuję, myślę, zmieniam." Wydawnictwo Zwierciadło Premiera: 11 września 2019 CZYTAJ WIĘCEJ>> |
ŻEBY NIE ZJADŁ WAS STRES
Jak pokonać stres w związku?
Każdy stres niesie – mniejsze lub większe - konsekwencje dla wzajemnych relacji. O tym, czy stres zawsze prowadzi do katastrofy w związku pisałyśmy kilka dni temu w poście „Trzęsienie ziemi w związku” Przykłady, jakie w nim opisałyśmy pokazują, że jednak nie do końca jest prawdą mit: „Stres jest zły dla związków”. Analizą tego mitu zajmował się autor książki „Bliskie związki”* - Matthew D. Johnson. Na podstawie wielu badań stwierdził, że „chociaż stres łączony jest z wieloma problematycznymi sytuacjami, może też sprawić, że para się do siebie zbliży”.
Jak więc to zrobić, aby stres, który wdziera się do naszego życia i do związków również nie zniszczył ich? Potencjalnych stresorów jest mnóstwo, ale dziś przytoczymy wpływ stresujących czynników związanych z pracą zawodową.
I tak stres w pracy jak mówią badania powoduje częstsze wycofywanie się i złość w małżeństwie (dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet). Wycofywanie się i czas spędzony samotnie mogą obniżyć poziom stresu, w przeciwnym wypadku w relacji pojawi się złość. Nie są to szczególnie zaskakujące wyniki, ale pamiętanie o nich i stosowanie w codziennym życiu zaoszczędziłoby wielu niepotrzebnych emocji. Jeśli bowiem jeden z partnerów usilnie próbuje wspierać zestresowanego oraz omawiać z nim jego dzień zaraz po powrocie z pracy, może w odpowiedzi spotkać się z jego irytacją i gniewnymi reakcjami.
Wyniki te mogą uzasadniać, dlaczego wielu mężów i ojców można po pracy często spotkać samych i z dala od rodziny. Może więc dobrym pomysłem jest pozwolić zestresowanemu partnerowi na chwilę samotności – pozwolić mężowi zaszyć się z gazetą w fotelu, zrobić żonie kawę i pozwolić na relaksującą kąpiel, albo pozwolić zestresowanej osobie wyjść z psem na spacer, czy pobiegać? Zredukuje to jej stres i z dużym prawdopodobieństwem po powrocie nie będzie się złościć.
Jedna ze znanych nam par świadoma powyższych reakcji na stres umówiła się, że zawsze po ciężkim dniu w pracy będą o tym informować domowników, aby ci, ich ewentualnej złości nie interpretowali osobiście i nie obrażali się, nie wchodzili w dyskusję itd. To drugi z dobrych pomysłów jak radzić sobie ze stresem partnera (poza zgodą na czasowe „odosobnienie”).
A może macie jakieś swoje wypracowane sposoby jak radzić sobie w podobnych sytuacjach? 😊
*"Bliskie związki. 25 największych mitów." Matthew D. Johnson, Wyd. PWN, 2019
Jak więc to zrobić, aby stres, który wdziera się do naszego życia i do związków również nie zniszczył ich? Potencjalnych stresorów jest mnóstwo, ale dziś przytoczymy wpływ stresujących czynników związanych z pracą zawodową.
I tak stres w pracy jak mówią badania powoduje częstsze wycofywanie się i złość w małżeństwie (dotyczy to zarówno mężczyzn, jak i kobiet). Wycofywanie się i czas spędzony samotnie mogą obniżyć poziom stresu, w przeciwnym wypadku w relacji pojawi się złość. Nie są to szczególnie zaskakujące wyniki, ale pamiętanie o nich i stosowanie w codziennym życiu zaoszczędziłoby wielu niepotrzebnych emocji. Jeśli bowiem jeden z partnerów usilnie próbuje wspierać zestresowanego oraz omawiać z nim jego dzień zaraz po powrocie z pracy, może w odpowiedzi spotkać się z jego irytacją i gniewnymi reakcjami.
Wyniki te mogą uzasadniać, dlaczego wielu mężów i ojców można po pracy często spotkać samych i z dala od rodziny. Może więc dobrym pomysłem jest pozwolić zestresowanemu partnerowi na chwilę samotności – pozwolić mężowi zaszyć się z gazetą w fotelu, zrobić żonie kawę i pozwolić na relaksującą kąpiel, albo pozwolić zestresowanej osobie wyjść z psem na spacer, czy pobiegać? Zredukuje to jej stres i z dużym prawdopodobieństwem po powrocie nie będzie się złościć.
Jedna ze znanych nam par świadoma powyższych reakcji na stres umówiła się, że zawsze po ciężkim dniu w pracy będą o tym informować domowników, aby ci, ich ewentualnej złości nie interpretowali osobiście i nie obrażali się, nie wchodzili w dyskusję itd. To drugi z dobrych pomysłów jak radzić sobie ze stresem partnera (poza zgodą na czasowe „odosobnienie”).
A może macie jakieś swoje wypracowane sposoby jak radzić sobie w podobnych sytuacjach? 😊
*"Bliskie związki. 25 największych mitów." Matthew D. Johnson, Wyd. PWN, 2019
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Matthew D. Johnson "Bliskie związki. 25 największych mitów." Wydawnictwo: PWN PREMIERA: 20 WRZEŚNIA 2019 CZYTAJ WIĘCEJ>> |
GDZIE CI FACECI?
Kryzys męskości?
Czy nadal mianem „słabej płci” powinniśmy określać kobiety? Co dzieje się współcześnie z mężczyznami? Czy może powoli role się odwracają? Jeden z najpopularniejszy psychologów ostatnich lat Philip Zimbardo (ostatnio w formie książkowej ukazała się nakładem PWN jego biografia*) zastanawia się, czy nie grozi nam upadek męskości?
Według psychologa młodzi mężczyźni rezygnują z dobrego wykształcenia, bo system edukacji promuje uczennice (2/3 studentów w USA to kobiety), gorzej radzą sobie na rynku pracy, mają problemy ze stworzeniem dojrzałej relacji z kobietą, bo nieobecność ojców w wychowaniu i kryzys rodziny pozbawiają ich ważnego wzorca. Opóźniają wyprowadzkę z rodzinnego domu. Mniej dbają o zdrowie i kondycję. Uciekają za to w wirtualną rzeczywistość, poświęcając czas grom komputerowym, gdzie mogą wykazać się hartem ducha, walecznością i bohaterstwem, leżąc na swojej kanapie. Pornografia z kolei nieudolnie zastępuje edukację seksualną i sam seks, bo to czasami łatwiejsze wyjście.
Powszechny dostęp do pornografii i to coraz młodszych osób pogłębia niekorzystne zjawisko, bo Philip Zimbardo twierdzi, że na młodych chłopców wpływ pornografii (np. erotycznych filmów on line) jest wręcz katastrofalny. Ich wyobrażenia i oczekiwania wobec seksu nie będą miały nic wspólnego z rzeczywistością. Jaki obraz miłości będzie miał 15-latek, który np. nigdy nie był sam na sam z kobietą, nigdy się nie całował? Jakie myśli będzie miał na temat własnego ciała, jak nierealistyczne oczekiwania wobec ciała kobiety? Porównuje się z aktorem z filmu i czuje się nic niewarty, niewystarczająco męski. Paradoksem jest, że pornografia będzie go zniechęcała do kobiet. Bo z kobietą trzeba się umówić, porozmawiać, zatańczyć. A świat w komputerze jest prosty - nic nie musisz.
Według psychologa młodzi mężczyźni rezygnują z dobrego wykształcenia, bo system edukacji promuje uczennice (2/3 studentów w USA to kobiety), gorzej radzą sobie na rynku pracy, mają problemy ze stworzeniem dojrzałej relacji z kobietą, bo nieobecność ojców w wychowaniu i kryzys rodziny pozbawiają ich ważnego wzorca. Opóźniają wyprowadzkę z rodzinnego domu. Mniej dbają o zdrowie i kondycję. Uciekają za to w wirtualną rzeczywistość, poświęcając czas grom komputerowym, gdzie mogą wykazać się hartem ducha, walecznością i bohaterstwem, leżąc na swojej kanapie. Pornografia z kolei nieudolnie zastępuje edukację seksualną i sam seks, bo to czasami łatwiejsze wyjście.
Powszechny dostęp do pornografii i to coraz młodszych osób pogłębia niekorzystne zjawisko, bo Philip Zimbardo twierdzi, że na młodych chłopców wpływ pornografii (np. erotycznych filmów on line) jest wręcz katastrofalny. Ich wyobrażenia i oczekiwania wobec seksu nie będą miały nic wspólnego z rzeczywistością. Jaki obraz miłości będzie miał 15-latek, który np. nigdy nie był sam na sam z kobietą, nigdy się nie całował? Jakie myśli będzie miał na temat własnego ciała, jak nierealistyczne oczekiwania wobec ciała kobiety? Porównuje się z aktorem z filmu i czuje się nic niewarty, niewystarczająco męski. Paradoksem jest, że pornografia będzie go zniechęcała do kobiet. Bo z kobietą trzeba się umówić, porozmawiać, zatańczyć. A świat w komputerze jest prosty - nic nie musisz.
Na dodatek my kobiety nie ułatwiamy sprawy mężczyznom. Dobrze wykształcone, zaradne, zarabiające, samodzielne, radzące sobie. Część z nas może utrzymać się samodzielnie, nie jest potrzebna dodatkowa pensja w budżecie domowym, by wynająć, kupić mieszkanie i przeżyć miesiąc. Nie chodzi o to, żebyśmy były zależne, bezbronne i nieporadne, ale abyśmy dały pole, na którym liczymy na wsparcie mężczyzny. Gdzie ma szanse się wykazać, być ważny, doceniany. Bo uznanie i odnoszenie sukcesów jest jedną z istotnych potrzeb mężczyzny. A przy silnych kobietach można wpaść w kompleksy. Rozumiecie teraz, dlaczego fajni mężczyźni wybierają przysłowiowe „szare myszki”, a żonę zamieniają na sekretarkę?
Zimbardo zwraca przy tym uwagę na pewien paradoks. Mimo zachodzących zmian kobiety nie zmieniły swojego wzorca męskości. Nadal chciałyby widzieć mężczyznę w dwóch archetypicznych rolach: „wojownika” (choćby korporacyjnego, który odnosi sukces w biznesie) albo „żywiciela”, który kiedyś polował na mamuty, a dziś przynosi do domu wypchany portfel. Zamieszanie w tym wszystkim robi fakt, że kobiety nie przyznają się do tego, chyba nawet przed sobą, mówiąc: „Chciałabym troskliwego, opiekuńczego męża, który zadba o dzieci, zrobi pranie”. A to sprzeczność z ich wewnętrznymi pragnieniami.
P. Zimbardo mówi, że skoro 2/3 studentów w USA to kobiety, to nie wszystkie z nich znajdą partnera z wyższym wykształceniem. Jeśli dobrze zarabiają, to nie zaimponuje im kolega z działu, a lepiej zarabiający dyrektor działu jest tylko jeden, podobnie jak prezes firmy. Gdzie więc znaleźć odpowiedniego kandydata na męża? Pytanie zostaje otwarte.
Philip Zimbardo nigdy nie bał się trudnych tematów, ostatnio analizuje problemy męskości, wcześniej dużo czasu poświęcił zastanawianiu się nad tym, dlaczego zwyczajni ludzie stają się potworami (efekt Lucyfera). Czasami jego opinie mogą nas szokować, ale i motywują do refleksji. Nikogo nie pozostawia obojętnym i na pewno nie jest nudnym naukowcem. Wychował się w sycylijsko-amerykańskiej rodzinie w czasach wielkiego kryzysu. W dzieciństwie doświadczył biedy, poważnie chorował i blisko rok spędził w szpitalu. Ze względu na swoje pochodzenie koledzy w szkole traktowali go jako członka sycylijskiej mafii i wykluczyli z grupy. Jedyną w swoim rodzaju biografię psychologa – zapis siedmiu rozmów z P. Zimbardo – przygotował Daniel Hartwig, książka nosi tytuł „Zimbardo”*.
POWIĄZANE ARTYKUŁY:
Tamtego lata
10 sposobów, by zawalczyć o siebie
Podróż przez swój czas
*”Zimbardo” - D.Hartwig i P.Zimbardo, Wyd. PWN, 2019
Zimbardo zwraca przy tym uwagę na pewien paradoks. Mimo zachodzących zmian kobiety nie zmieniły swojego wzorca męskości. Nadal chciałyby widzieć mężczyznę w dwóch archetypicznych rolach: „wojownika” (choćby korporacyjnego, który odnosi sukces w biznesie) albo „żywiciela”, który kiedyś polował na mamuty, a dziś przynosi do domu wypchany portfel. Zamieszanie w tym wszystkim robi fakt, że kobiety nie przyznają się do tego, chyba nawet przed sobą, mówiąc: „Chciałabym troskliwego, opiekuńczego męża, który zadba o dzieci, zrobi pranie”. A to sprzeczność z ich wewnętrznymi pragnieniami.
P. Zimbardo mówi, że skoro 2/3 studentów w USA to kobiety, to nie wszystkie z nich znajdą partnera z wyższym wykształceniem. Jeśli dobrze zarabiają, to nie zaimponuje im kolega z działu, a lepiej zarabiający dyrektor działu jest tylko jeden, podobnie jak prezes firmy. Gdzie więc znaleźć odpowiedniego kandydata na męża? Pytanie zostaje otwarte.
Philip Zimbardo nigdy nie bał się trudnych tematów, ostatnio analizuje problemy męskości, wcześniej dużo czasu poświęcił zastanawianiu się nad tym, dlaczego zwyczajni ludzie stają się potworami (efekt Lucyfera). Czasami jego opinie mogą nas szokować, ale i motywują do refleksji. Nikogo nie pozostawia obojętnym i na pewno nie jest nudnym naukowcem. Wychował się w sycylijsko-amerykańskiej rodzinie w czasach wielkiego kryzysu. W dzieciństwie doświadczył biedy, poważnie chorował i blisko rok spędził w szpitalu. Ze względu na swoje pochodzenie koledzy w szkole traktowali go jako członka sycylijskiej mafii i wykluczyli z grupy. Jedyną w swoim rodzaju biografię psychologa – zapis siedmiu rozmów z P. Zimbardo – przygotował Daniel Hartwig, książka nosi tytuł „Zimbardo”*.
POWIĄZANE ARTYKUŁY:
Tamtego lata
10 sposobów, by zawalczyć o siebie
Podróż przez swój czas
*”Zimbardo” - D.Hartwig i P.Zimbardo, Wyd. PWN, 2019
POLECAMY:
NOWOŚĆ!
"ZIMBARDO w rozmowie z Danielem Hartwigiem" przełożyła Olga Siara Wydawnictwo PWN PREMIERA: 12 WRZEŚNIA 2019 |
GIMNASTYKA DLA UMYSŁU
"Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?"
Psycholog Ben Ambridge w książce "Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?" szuka podobieństw między zwierzętami i ludźmi. Kilka dni temu, opierając się na danych zawartych w książce, opisałyśmy zjawisko konkurencji plemników, wywołując burzę wśród naszych czytelników :) Dziś chcemy napisać kilka słów o nauce języka. Często uważamy, że jesteśmy wyjątkowi i unikalni, a okazuje się, że np. język jest dostępny nie tylko ludziom. Niektóre zwierzęta są także w stanie go opanować. Dziś możecie sprawdzić swoje zdolności uczenia się języków obcych. Uważamy, że może to być świetna zabawa :) Piszcie jak Wam poszło :)
Japońska zmiana*
Psy rozumieją pojedyncze słowa, delfiny umieją zrozumieć zdania, w których słowa łączy się w nowy sposób, czyli zdania, których nigdy wcześniej nie słyszały. A ty umiesz?
Sprawdźmy to, ucząc się japońskiego. Przyjrzyj się poniższym zdaniom i ich tłumaczeniom:
Wani-ga kirin-o ketta. Aligator kopnął żyrafę.
Zo-ga rakuda-o nameta. Słoń polizał wielbłąda.
Kirin-ga kaeru-o butta. Żyrafa uderzyła żabę.
A teraz co oznacza poniższe zdanie:
Kaeru-ga Zo-o ketta
ODPOWIEDŹ:
Potrzebujesz wskazówki? Kluczem do rozwiązania jest przyjrzenie się trzem zdaniom po polsku i znalezienie jedynego zwierzęcia, które pojawia się dwukrotnie.
Masz? Jedynym zwierzęciem pojawiającym się w dwóch polskich zdaniach jest żyrafa, wiec jeśli popatrzysz na dwa odpowiadające im zdania po japońsku, możesz znaleźć słowo oznaczające „żyrafę". To jest ten klucz do zagadki.
Wciąż się męczysz? No cóż. Kiedy już wiesz, że żyrafa" po japońsku to kirin, możesz się domyśleć, że zwierzę wykonujące akcje jest pierwsze i ma dodana końcówkę ga (np. Kirin-ga kaeru-o butta, „Żyrafa uderzyła żabę"),podczas gdy zwierzę, wobec którego się tę akcję wykonuje, jest w zdaniu drugie i ma końcówkę -o (np. Wani-ga kirin-o ketta ,,Aligator kopnął żyrafę"). Dysponując tą wiedzą, możesz odgadnąć nazwy wszystkich zwierząt oraz to, że Kaeru-ga Zo-o ketta oznacza „Żaba kopnęła słonia".
Dwa butlonosy, Akekamai i Phoenix, udało się nauczyć języka wymagającego podobnego sposobu dedukcji. Na przykład dwa możliwe zdania w języku delfinów(prezentowane sygnałami dłoni lub podwodnymi kliknięciami) to:
Rura prawy - koszyk weź. Zanieś koszyk po prawej stronie do dowolnej rury.
Prawa - rura koszyk weź. Zanieś jakikolwiek koszyk do rury po prawej stronie.
Już znasz wzorzec zdań japońskich:
[WYKONAWCA(ga)][ODBIORCA (o)][AKCJA]
Akekamai i Phoenix nauczyli się wzorca zdń delfińskich:
[MIEJSCE] [OBIEKT][AKCJA]
Podobny sukces odniósł Kanzi, bonobo, którego nauczono tworzenia i rozumienia języka przy pomocy ekranu dotykowego. Podobnie jak Ake i Phoenix, Kenzi nie uczył się po prostu słów (co większości psów przychodzi bez trudu), ale rozumiał, że kolejność tych słów jest ważna. Na przykład Kenzi odpowiednio reagował na zdania: „Połóż czapkę na piłce” i „Połóż piłkę na czapce”, w których użyto tych samych słów, ale w innej kolejności.
Dlaczego to jest ważne? Dla wielu naukowców nasze zastosowanie zasad kolejności wyrazów, a wraz z nim zdolność tworzenia i rozumienia zupełnie nowych zdań, jest definiującą cecha ludzkiego języka, która odróżnia go od chrząknięć, krzyków i okrzyków całej reszty królestwa zwierząt. Czyli jeśli delfiny i bonobo też to potrafią, to znaczy, że one również mogą nauczyć się ludzkich języków, przynajmniej w szczątkowej formie.
POWIĄZANE ARTYKUŁY
Konkurencja plemników
Psychopaci są niewrażliwi na cierpienie innych
*Fragment pochodzi z książki, której nasz blog jest Patronem. Polecamy, jest naprawdę świetna :)
Japońska zmiana*
Psy rozumieją pojedyncze słowa, delfiny umieją zrozumieć zdania, w których słowa łączy się w nowy sposób, czyli zdania, których nigdy wcześniej nie słyszały. A ty umiesz?
Sprawdźmy to, ucząc się japońskiego. Przyjrzyj się poniższym zdaniom i ich tłumaczeniom:
Wani-ga kirin-o ketta. Aligator kopnął żyrafę.
Zo-ga rakuda-o nameta. Słoń polizał wielbłąda.
Kirin-ga kaeru-o butta. Żyrafa uderzyła żabę.
A teraz co oznacza poniższe zdanie:
Kaeru-ga Zo-o ketta
ODPOWIEDŹ:
Potrzebujesz wskazówki? Kluczem do rozwiązania jest przyjrzenie się trzem zdaniom po polsku i znalezienie jedynego zwierzęcia, które pojawia się dwukrotnie.
Masz? Jedynym zwierzęciem pojawiającym się w dwóch polskich zdaniach jest żyrafa, wiec jeśli popatrzysz na dwa odpowiadające im zdania po japońsku, możesz znaleźć słowo oznaczające „żyrafę". To jest ten klucz do zagadki.
Wciąż się męczysz? No cóż. Kiedy już wiesz, że żyrafa" po japońsku to kirin, możesz się domyśleć, że zwierzę wykonujące akcje jest pierwsze i ma dodana końcówkę ga (np. Kirin-ga kaeru-o butta, „Żyrafa uderzyła żabę"),podczas gdy zwierzę, wobec którego się tę akcję wykonuje, jest w zdaniu drugie i ma końcówkę -o (np. Wani-ga kirin-o ketta ,,Aligator kopnął żyrafę"). Dysponując tą wiedzą, możesz odgadnąć nazwy wszystkich zwierząt oraz to, że Kaeru-ga Zo-o ketta oznacza „Żaba kopnęła słonia".
Dwa butlonosy, Akekamai i Phoenix, udało się nauczyć języka wymagającego podobnego sposobu dedukcji. Na przykład dwa możliwe zdania w języku delfinów(prezentowane sygnałami dłoni lub podwodnymi kliknięciami) to:
Rura prawy - koszyk weź. Zanieś koszyk po prawej stronie do dowolnej rury.
Prawa - rura koszyk weź. Zanieś jakikolwiek koszyk do rury po prawej stronie.
Już znasz wzorzec zdań japońskich:
[WYKONAWCA(ga)][ODBIORCA (o)][AKCJA]
Akekamai i Phoenix nauczyli się wzorca zdń delfińskich:
[MIEJSCE] [OBIEKT][AKCJA]
Podobny sukces odniósł Kanzi, bonobo, którego nauczono tworzenia i rozumienia języka przy pomocy ekranu dotykowego. Podobnie jak Ake i Phoenix, Kenzi nie uczył się po prostu słów (co większości psów przychodzi bez trudu), ale rozumiał, że kolejność tych słów jest ważna. Na przykład Kenzi odpowiednio reagował na zdania: „Połóż czapkę na piłce” i „Połóż piłkę na czapce”, w których użyto tych samych słów, ale w innej kolejności.
Dlaczego to jest ważne? Dla wielu naukowców nasze zastosowanie zasad kolejności wyrazów, a wraz z nim zdolność tworzenia i rozumienia zupełnie nowych zdań, jest definiującą cecha ludzkiego języka, która odróżnia go od chrząknięć, krzyków i okrzyków całej reszty królestwa zwierząt. Czyli jeśli delfiny i bonobo też to potrafią, to znaczy, że one również mogą nauczyć się ludzkich języków, przynajmniej w szczątkowej formie.
POWIĄZANE ARTYKUŁY
Konkurencja plemników
Psychopaci są niewrażliwi na cierpienie innych
*Fragment pochodzi z książki, której nasz blog jest Patronem. Polecamy, jest naprawdę świetna :)
POLECAMY:
NOWOŚĆ!
Ben Ambridge "Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?" Wydawnictwo PWN PREMIERA: 20 WRZEŚNIA 2019 |
ZAOPIEKUJ SIĘ SOBĄ
"Odkryj swoje WEWNĘTRZNE DZIECKO"
Nie potrafisz zrozumieć innych? Widzisz wokół siebie ludzi sfrustrowanych, tchórzliwych, tych, którzy wycofują się z podjętych zadań oraz tych, którzy nie umieją ponosić konsekwencji swoich zachowań? Według Ciebie twoi pracownicy są infantylni i mało odpowiedzialni? A może to Ty powinnaś spojrzeć na siebie okiem drugiego człowieka i zobaczyć tą, która ocenia, krytykuje, stawia sobie i innym wygórowane oczekiwania. Może jesteś kobietą, która nie kontroluje emocji, chce mieć zawsze ostanie słowo do powiedzenia i wciąż wchodzi w sytuacje konfliktowe?
Każdy z nas niesie ze sobą przez drogę, którą jest życie plecak, w który wyposażyli nas najbliżsi w pierwszych latach naszego życia. Gdy przystaniemy na tej drodze, to z radością odkrywamy, że jest w nim na przykład płaszcz przeciwdeszczowy, który ochroni nas w razie niesprzyjających warunków atmosferycznych; latarka, którą wykorzystamy, gdy się ściemni i nie będziemy widzieć drogi przed nami; butelka wody, która ugasi pragnienie w momencie, gdy wokół będzie jej brak, a my będziemy spragnieni. Ale czasami dostrzegamy, że dźwigamy na swoich plecach ciężar, który jest ponad nasze siły, który hamuje, utrudnia naszą wędrówkę, powoduje, że potykamy się i przewracamy. Gdy zajrzymy do środka, nie potrafimy pojąć, po co są nam niepotrzebne kamienie, które tylko utrudniają drogę.
Myślę, że rzadko kiedy uświadamiamy sobie, że nasz stosunek do samego siebie i relacje z innymi ludźmi są uwarunkowane przeżyciami z naszego dzieciństwa. Stefanie Stahl w swojej najnowszej książce "Odkryj swoje wewnętrzne dziecko", która w piątek miała swoją polską premierę, napisała, że naszym zachowaniem często kieruje nasze wewnętrzne dziecko będące „sumą doświadczeń, które odcisnęły na nas swoje piętno w dzieciństwie – doświadczeń pozytywnych i negatywnych, które zebraliśmy w relacji z naszymi rodzicami oraz innymi bliskimi i ważnymi dla nas osobami. Tkwią one silnie w naszej nieświadomości. Są to wszystkie lęki, zmartwienia i nieszczęścia, które napotkaliśmy w dzieciństwie. Są to także wszystkie pozytywne doświadczenia, których wtedy doznaliśmy.”
Każdy z nas niesie ze sobą przez drogę, którą jest życie plecak, w który wyposażyli nas najbliżsi w pierwszych latach naszego życia. Gdy przystaniemy na tej drodze, to z radością odkrywamy, że jest w nim na przykład płaszcz przeciwdeszczowy, który ochroni nas w razie niesprzyjających warunków atmosferycznych; latarka, którą wykorzystamy, gdy się ściemni i nie będziemy widzieć drogi przed nami; butelka wody, która ugasi pragnienie w momencie, gdy wokół będzie jej brak, a my będziemy spragnieni. Ale czasami dostrzegamy, że dźwigamy na swoich plecach ciężar, który jest ponad nasze siły, który hamuje, utrudnia naszą wędrówkę, powoduje, że potykamy się i przewracamy. Gdy zajrzymy do środka, nie potrafimy pojąć, po co są nam niepotrzebne kamienie, które tylko utrudniają drogę.
Myślę, że rzadko kiedy uświadamiamy sobie, że nasz stosunek do samego siebie i relacje z innymi ludźmi są uwarunkowane przeżyciami z naszego dzieciństwa. Stefanie Stahl w swojej najnowszej książce "Odkryj swoje wewnętrzne dziecko", która w piątek miała swoją polską premierę, napisała, że naszym zachowaniem często kieruje nasze wewnętrzne dziecko będące „sumą doświadczeń, które odcisnęły na nas swoje piętno w dzieciństwie – doświadczeń pozytywnych i negatywnych, które zebraliśmy w relacji z naszymi rodzicami oraz innymi bliskimi i ważnymi dla nas osobami. Tkwią one silnie w naszej nieświadomości. Są to wszystkie lęki, zmartwienia i nieszczęścia, które napotkaliśmy w dzieciństwie. Są to także wszystkie pozytywne doświadczenia, których wtedy doznaliśmy.”
Jakiś czas temu odwoływałam się na naszym blogu do Analizy Transakcyjnej, pisząc o wewnętrznym dziecku, które jest w każdym z nas. Stefanie Stahl widzi w tym dziecku niejako dwa oblicza: Dziecko Słońca i Dziecko Cienia. "Dziecko Słońca obejmuje nasze pozytywne doświadczenia i emocje. Tworzy je to, co odczuwa radosne dziecko: spontaniczność, potrzeba przygody, ciekawość, zanurzenie się w czymś bez pamięci, witalność, zapał i radość życia. Natomiast Dziecko Cienia Cienia obejmujące nasze negatywne przekonania i wynikające z nich obciążające emocje, takie jak smutek, strach, bezradność, czy złość." I to właśnie te negatywne przekonania i emocje powodują wykształcenie się tak zwanych strategii obronnych, między innymi wycofania, dążenia do perfekcji, krytyki i ataku, dążenia do władzy i kontroli. "Dziecko Cienia tworzy ta część naszego poczucia własnej wartości, która jest zraniona i słaba.” Autorka poradnika uważa, że dopiero „poznanie swojego wewnętrznego dziecka i zaprzyjaźnienie się z nim pozwoli nam odkryć głęboko ukrywane tęsknoty i skaleczenia.”
Zapytacie, jak to zrobić? Można skorzystać z pomocy psychologa. Można też zacząć z pomocą poradnika - Stefanie Stahl nie pozostawia czytelnika bez pomocy. Pokazuje klucz do rozwiązania naszych problemów, którym jest według niej przede wszystkim odkrycie wewnętrznego dziecka i zaprzyjaźnienie się z nim. Na stronach swojej książki krok po kroku przeprowadza nas przez ćwiczenia, dzięki którym mamy możliwość:
Jeśli np. mąż wpada w furię, ponieważ żona zapomniała kupić mu czegoś w sklepie, to tak naprawdę jego wewnętrzne nie dziecko nie było zaspokojone, rodzice nie dbali o zaspakajanie jego potrzeb. I jego reakcja teraz jest naprawdę wywołana frustracją z przeszłości.
Zapytacie, jak to zrobić? Można skorzystać z pomocy psychologa. Można też zacząć z pomocą poradnika - Stefanie Stahl nie pozostawia czytelnika bez pomocy. Pokazuje klucz do rozwiązania naszych problemów, którym jest według niej przede wszystkim odkrycie wewnętrznego dziecka i zaprzyjaźnienie się z nim. Na stronach swojej książki krok po kroku przeprowadza nas przez ćwiczenia, dzięki którym mamy możliwość:
- odkrywania swoich schematów myślowych;
- zrozumienia, w jaki sposób uczucia z naszej przeszłości wdzierają się do teraźniejszości, powodując nasze kłopoty;
- poznania strategii obronnych, które wyrastają z naszych schematów i manifestują się w naszym zachowaniu.
Jeśli np. mąż wpada w furię, ponieważ żona zapomniała kupić mu czegoś w sklepie, to tak naprawdę jego wewnętrzne nie dziecko nie było zaspokojone, rodzice nie dbali o zaspakajanie jego potrzeb. I jego reakcja teraz jest naprawdę wywołana frustracją z przeszłości.
Autorka pomaga nam jako czytelnikom odkrywać drogę do szczęśliwego życia. Na kolejnych stronach poznajemy konkretne ćwiczenia, które pomogą nam zaakceptować nasze biedne i skrzywdzone dziecko, pocieszyć je i uleczyć.
Stefanie Stahl poza pokazywaniem przykładów z życia i ćwiczeniami pomagającymi wzmocnić nasze Dziecko Cienia, zaakceptować je i zrozumieć; pomaga nam także określić nasze wartości; uświadomić mocne strony i zasoby; nauczyć się czerpania radości z życia, bycia autentycznym, rozwiązywania konfliktów, kształtowania empatii, słuchania, wyznaczania zdrowych granic, regulowania emocji, strategii pomocnych w walce z uzależnieniami, zlikwidować opór, pielęgnować hobby i zainteresowania. Dużo, prawda? Dlatego właśnie podtytuł książki brzmi: „Klucz do rozwiązania (prawie) wszystkich problemów”. Bo dotyczy prawie wszystkich obszarów naszego życia.
Autorka poradnika próbuje przekonać czytelnika do tego, by pozwolił sobie na bycie sobą. Jak pisze „Im bardziej kochający i bezpieczny dom znajdują w tobie twoje Dziecko Cienia i Dziecko Słońca, tym więcej spokoju znajdziesz w sobie i tym więcej wyrozumiałości i życzliwości możesz podarować innym ludziom. Twój dom jest tam, gdzie ty masz prawo być. Dom oznacza bliskość, bezpieczeństwo i pewność. Jeśli mieszkam w samym sobie, przynależę do siebie, a przez to zarówno jestem w kontakcie z samym sobą, jak i łatwiej utrzymywać mi stosunki z innymi. O to właśnie chodzi w życiu.”
Moim zdaniem książka „ Odkryj swoje wewnętrzne dziecko” została napisana w sposób, który trafi do każdego niemal czytelnika. Pomimo, iż porusza bardzo ważne tematy, napisana jest przystępnym językiem, a bezpośrednia forma powoduje, że mamy wrażenie bliskiego kontaktu z autorką. Stefanie Stahl daje nam podczas lektury poczucie akceptacji, wsparcia i zrozumienia. Jestem przekonana, że ten światowy bestseller przetłumaczony już na 20 języków zyska wielką popularność również w Polsce i pozwoli wielu osobom na bycie sobą.
Na koniec przekazujemy Wam jedno z ćwiczeń, które znalazłyśmy w poradniku:
"Znajdź swojego wewnętrznego pomocnika"
Stefanie Stahl proponuje, abyśmy w sytuacjach trudnych, z którymi ciężko nam się zmierzyć, znajdowali swojego wewnętrznego pomocnika, który będzie stanowił dla nas wsparcie. Może to być jedna osoba albo całą grupa, możemy sobie wyobrazić realną osobę, nawet jeśli już nie żyje (na przykład zmarłego ukochanego Dziadek), a może to być fantastyczna postać - wróżka, superman. Nasz pomocnik ma wyskoczyć z naszej wyobraźni i być w różnych sytuacjach, gdy jego potrzebujemy. Autorka książki proponuje, abyśmy mieli różnych pomocników - zgodnie z ich kompetencjami i naszymi potrzebami. To wyobrażenie da nam siłę!
Stefanie Stahl poza pokazywaniem przykładów z życia i ćwiczeniami pomagającymi wzmocnić nasze Dziecko Cienia, zaakceptować je i zrozumieć; pomaga nam także określić nasze wartości; uświadomić mocne strony i zasoby; nauczyć się czerpania radości z życia, bycia autentycznym, rozwiązywania konfliktów, kształtowania empatii, słuchania, wyznaczania zdrowych granic, regulowania emocji, strategii pomocnych w walce z uzależnieniami, zlikwidować opór, pielęgnować hobby i zainteresowania. Dużo, prawda? Dlatego właśnie podtytuł książki brzmi: „Klucz do rozwiązania (prawie) wszystkich problemów”. Bo dotyczy prawie wszystkich obszarów naszego życia.
Autorka poradnika próbuje przekonać czytelnika do tego, by pozwolił sobie na bycie sobą. Jak pisze „Im bardziej kochający i bezpieczny dom znajdują w tobie twoje Dziecko Cienia i Dziecko Słońca, tym więcej spokoju znajdziesz w sobie i tym więcej wyrozumiałości i życzliwości możesz podarować innym ludziom. Twój dom jest tam, gdzie ty masz prawo być. Dom oznacza bliskość, bezpieczeństwo i pewność. Jeśli mieszkam w samym sobie, przynależę do siebie, a przez to zarówno jestem w kontakcie z samym sobą, jak i łatwiej utrzymywać mi stosunki z innymi. O to właśnie chodzi w życiu.”
Moim zdaniem książka „ Odkryj swoje wewnętrzne dziecko” została napisana w sposób, który trafi do każdego niemal czytelnika. Pomimo, iż porusza bardzo ważne tematy, napisana jest przystępnym językiem, a bezpośrednia forma powoduje, że mamy wrażenie bliskiego kontaktu z autorką. Stefanie Stahl daje nam podczas lektury poczucie akceptacji, wsparcia i zrozumienia. Jestem przekonana, że ten światowy bestseller przetłumaczony już na 20 języków zyska wielką popularność również w Polsce i pozwoli wielu osobom na bycie sobą.
Na koniec przekazujemy Wam jedno z ćwiczeń, które znalazłyśmy w poradniku:
"Znajdź swojego wewnętrznego pomocnika"
Stefanie Stahl proponuje, abyśmy w sytuacjach trudnych, z którymi ciężko nam się zmierzyć, znajdowali swojego wewnętrznego pomocnika, który będzie stanowił dla nas wsparcie. Może to być jedna osoba albo całą grupa, możemy sobie wyobrazić realną osobę, nawet jeśli już nie żyje (na przykład zmarłego ukochanego Dziadek), a może to być fantastyczna postać - wróżka, superman. Nasz pomocnik ma wyskoczyć z naszej wyobraźni i być w różnych sytuacjach, gdy jego potrzebujemy. Autorka książki proponuje, abyśmy mieli różnych pomocników - zgodnie z ich kompetencjami i naszymi potrzebami. To wyobrażenie da nam siłę!
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Stefanie Stahl "Odkryj wewnętrzne dziecko. Klucz do rozwiązania (prawie) wszystkich problemów." Wydawnictwo Otwarte PREMIERA: 20 WRZEŚNIA 2019 CZYTAJ WIĘCEJ>> |
KONKURENCJA PLEMNIKÓW
Czynniki wpływające na pożądanie w związku
Oglądaliście film „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”? Jeżeli tak, to z pewnością pamiętacie scenę, w której jedna z bohaterek, trzymając w dłoni telefon, mówi, że to małe pudełeczko kryje całą prawdę o nas. Zapewne wielu z Was nie chciałoby, aby Wasz telefon trafił w niepożądane ręce. W niepożądane, czyli jakie? Z reguły przed różnymi osobami z naszego otoczenia zakładamy rozmaite maski. Mąż, przyjaciółka, kolega z pracy, przełożony– każdy z nich zna nas z innej strony. Ale również nie wszyscy, nawet z najbliższego otoczenia wiedzą, jakie są nasze marzenia, pragnienia, pożądania, a czasem jakie grzeszki mamy na sumieniu…
KONRAD
Konrad z niepokojem obserwował Natalię. Od jakiegoś czasu bacznie analizował jej zachowanie. Doszedł do wniosku, że wyjątkowo atrakcyjnie wygląda w nowo kupionej sukience i czerwonych szpilkach, a zapach, którego ostatnio używa jest niezwykle zmysłowy. Sam nie wiedział, co zaczyna się z nim ostatnio dziać. Co sprawia, że na osobę, z którą spędził dużą część życia, a nagle zaczyna patrzeć tak, jak wówczas, gdy mieli po 17 lat.
NATALIA
Pamięta jak pięć lat temu poszła na sesję do psychologa. Czuła się niedowartościowana, zalękniona, było jej źle. Odkąd stała się żoną, a potem matką miała poczucie, że zatraciła się jako kobieta. Mąż nie był złym człowiekiem, ale miała poczucie, że oddalają się od siebie. Czuła chłód, a może to po prostu obojętność. Dzięki psychologowi odnalazła siebie, swoje potrzeby i nie zaniedbując rodziny i pracy, zaczęła dążyć do poszukiwania szczęścia, które w jej odczuciu przyniosło korzyści nie tylko dla niej samej, ale i dla całej rodziny.
KONRAD
Konrad z niepokojem obserwował Natalię. Od jakiegoś czasu bacznie analizował jej zachowanie. Doszedł do wniosku, że wyjątkowo atrakcyjnie wygląda w nowo kupionej sukience i czerwonych szpilkach, a zapach, którego ostatnio używa jest niezwykle zmysłowy. Sam nie wiedział, co zaczyna się z nim ostatnio dziać. Co sprawia, że na osobę, z którą spędził dużą część życia, a nagle zaczyna patrzeć tak, jak wówczas, gdy mieli po 17 lat.
NATALIA
Pamięta jak pięć lat temu poszła na sesję do psychologa. Czuła się niedowartościowana, zalękniona, było jej źle. Odkąd stała się żoną, a potem matką miała poczucie, że zatraciła się jako kobieta. Mąż nie był złym człowiekiem, ale miała poczucie, że oddalają się od siebie. Czuła chłód, a może to po prostu obojętność. Dzięki psychologowi odnalazła siebie, swoje potrzeby i nie zaniedbując rodziny i pracy, zaczęła dążyć do poszukiwania szczęścia, które w jej odczuciu przyniosło korzyści nie tylko dla niej samej, ale i dla całej rodziny.
KONRAD
Być może obejrzany film, a może podsłuchane rozmowy kolegów z pracy spowodowały, że zaczęło do Konrada docierać, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Romanse, zdrady, rozwody… Odnosił wrażenie, że zaczyna mieć obsesję na tym punkcie. Gdy podczas niedzielnego obiadu Natalia odeszła od stołu, by odebrać telefon i wyszła do sąsiedniego pokoju, zaniepokoił się bardzo. W jej tłumaczenia nie uwierzył. … Zrobił coś, czego nigdy wcześniej by nie zrobił - wieczorem gdy spała - przeszukał jej telefon. Nic nie znalazł.
NATALIA
Natalia nie poznawała własnego męża. Ten, który od dawna nie zwracał uwagi na zmianę jej fryzury, garderoby, który nie proponował wspólnego wyjścia do kina czy teatru, a wieczorem zasypiał przed telewizorem, nagle zaczął ją adorować jak za dawnych lat i zwracać uwagę na jej niepowtarzalny - jak mówił - kolor oczu i filigranową sylwetkę, a w sypialni czuła przy nim, jakby przeniosła się do czasów studenckich. Natalia zaczęła przypominać sobie historie kobiet zdradzanych przez swoich mężów. Czy Konrad może mieć romans? – pomyślała.
KONRAD
Metamorfoza psychiczna, którą Natalia przeszła parę lat temu niewątpliwie przełożyła się na jej atrakcyjność fizyczną i do Konrada powoli zaczęło docierać, że zasypia i budzi się u boku pięknej, pewnej siebie kobiety. Natomiast przypadkowe spotkanie przez niego w centrum handlowym dyrektora Natalii i rozmowa dotycząca powiększenia zespołu żony o paroosobowe grono męskie, rozpętało tak zwaną „konkurencję plemników”.
Być może obejrzany film, a może podsłuchane rozmowy kolegów z pracy spowodowały, że zaczęło do Konrada docierać, że nic nie jest nam dane raz na zawsze. Romanse, zdrady, rozwody… Odnosił wrażenie, że zaczyna mieć obsesję na tym punkcie. Gdy podczas niedzielnego obiadu Natalia odeszła od stołu, by odebrać telefon i wyszła do sąsiedniego pokoju, zaniepokoił się bardzo. W jej tłumaczenia nie uwierzył. … Zrobił coś, czego nigdy wcześniej by nie zrobił - wieczorem gdy spała - przeszukał jej telefon. Nic nie znalazł.
NATALIA
Natalia nie poznawała własnego męża. Ten, który od dawna nie zwracał uwagi na zmianę jej fryzury, garderoby, który nie proponował wspólnego wyjścia do kina czy teatru, a wieczorem zasypiał przed telewizorem, nagle zaczął ją adorować jak za dawnych lat i zwracać uwagę na jej niepowtarzalny - jak mówił - kolor oczu i filigranową sylwetkę, a w sypialni czuła przy nim, jakby przeniosła się do czasów studenckich. Natalia zaczęła przypominać sobie historie kobiet zdradzanych przez swoich mężów. Czy Konrad może mieć romans? – pomyślała.
KONRAD
Metamorfoza psychiczna, którą Natalia przeszła parę lat temu niewątpliwie przełożyła się na jej atrakcyjność fizyczną i do Konrada powoli zaczęło docierać, że zasypia i budzi się u boku pięknej, pewnej siebie kobiety. Natomiast przypadkowe spotkanie przez niego w centrum handlowym dyrektora Natalii i rozmowa dotycząca powiększenia zespołu żony o paroosobowe grono męskie, rozpętało tak zwaną „konkurencję plemników”.
O CO W TEJ KONKURENCJI PLEMNIKÓW CHODZI?
Któż z nas chciałby być zdradzany? Jest to oczywiście pytanie retoryczne. Okazuje się jednak, że nie jest to największy dramat dla partnera żyjącego w związku. Zdaniem Bena Ambridge’a - autora książki „Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?” (i ciężko się tu nie zgodzić) wizja utraty partnerki jest mniejszym ciosem dla mężczyzny niż ryzyko wychowywania nieswojego dziecka. Ambridge przytacza na stronach swojej książki wyniki badań przeprowadzonych przez psychologów z Oakland University, którzy przebadali 400 młodych mężczyzn będących od ponad 3 lat w związkach ze swoimi partnerkami.
Wnioski, do jakich doszli badacze uzasadniają moim zdaniem zachowanie Konrada. Otóż, im więcej średnio kobieta ma przyjaciół lub kolegów mężczyzn, tym więcej kocha się ze swoim partnerem. Ale to jest prawdą tylko dla kobiet z grupy „bardziej atrakcyjnych”. Dla kobiet z grupy „mniej atrakcyjnych” nie wykazano związku między liczbą męskich przyjaciół i kolegów a częstotliwością seksu z partnerem. Natalia – moja dzisiejsza bohaterka - niewątpliwie była postrzegana przez męża jako kobieta bardzo seksowna i atrakcyjna, a pojawianie się przystojnych mężczyzn w jej bliskim otoczeniu spowodowało, że Konrad czuł z ich strony zagrożenie i robił wszystko, by jak najczęściej żona odczuwała satysfakcję w jego ramionach.
Jaki wniosek płynie z tych badań dla nas - kobiet? Im większą ilością mężczyzn będziemy otoczone i będziemy w oczach partnerów postrzegane jako osoby atrakcyjne, tym szaleństwom w sypialni nie będzie końca 😊
Jak jest w Waszych związkach możecie oczywiście sprawdzić, dzięki ankiecie, którą znajdziecie w książce „Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?”. Autor tezę konkurencyjności plemników odnosi również do świata zwierząt i opiera się podobnie jak i przy innych poruszanych kwestiach na badaniach naukowych. Jak pisze, badania „opublikowane w najbardziej prestiżowym czasopiśmie naukowym Nature wykazały, że w miarę wzrostu liczby konkurentów od zera, przez jednego, do trzech, wzrastała również liczba plemników przekazywanych przez dominujące samce ptaków w trakcie każdej kopulacji”.
W książce Bena Ambridge’a znalazłam nie tylko wytłumaczenie zmiany w zachowaniu Konrada względem żony. Dzięki niej skorzystałam z wielu ciekawych narzędzi psychologicznych – ankiet i testów badających naszą spostrzegawczość, wnikliwość, ale także porównujących nas z naszymi mniejszymi braćmi. Badania, które przytacza autor, jak sam pisze, mają nam dać „możliwość sprawdzenia siebie z niesamowitymi umysłami zwierząt.” Dzięki książce Ben Ambridge chce, abyśmy znaleźli odpowiedzi na stawiane nam przez niego pytania: „Kto jest sprytniejszy – ty czy szympans? Czy kot jest mniej inteligentny od ciebie? Nietoperz mniej mądry? A gołąb mniej wrażliwy?” Zdradzę Wam, że dzięki lekturze zrozumiałam, że „te same zdolności, które pozwalają szpakom śpiewać, papugom liczyć i rybom odnajdować drogę do domu, pozwalają ludziom pisać symfonie, zajmować się matematyką i opracowywać mapy Google”. Ale jedna uwaga! - Nie sięgajcie po tę książkę w momencie, gdy macie wiele zadań do wykonania. Ostrzegam, że zostaną one odłożone na później. Ja sięgnęłam po nią z zamiarem przejrzenia jej przed planowaną na następny dzień pracą. I efekt był taki, że kolejne testy wciągały mnie bez pamięci i nie przyznam się Wam, o której godzinie poszłam spać tamtej nocy. Nie można się od niej po prostu oderwać! Jest to książka, która wciąga, angażuje, intryguje i zaskakuje. A dowcipny język, w jakim jest napisana powoduje, że nasz nastrój poprawia się o 180 stopni, nawet mając przed sobą wizję trzech godzin snu przed kolejnym pracowitym dniem.
Któż z nas chciałby być zdradzany? Jest to oczywiście pytanie retoryczne. Okazuje się jednak, że nie jest to największy dramat dla partnera żyjącego w związku. Zdaniem Bena Ambridge’a - autora książki „Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?” (i ciężko się tu nie zgodzić) wizja utraty partnerki jest mniejszym ciosem dla mężczyzny niż ryzyko wychowywania nieswojego dziecka. Ambridge przytacza na stronach swojej książki wyniki badań przeprowadzonych przez psychologów z Oakland University, którzy przebadali 400 młodych mężczyzn będących od ponad 3 lat w związkach ze swoimi partnerkami.
Wnioski, do jakich doszli badacze uzasadniają moim zdaniem zachowanie Konrada. Otóż, im więcej średnio kobieta ma przyjaciół lub kolegów mężczyzn, tym więcej kocha się ze swoim partnerem. Ale to jest prawdą tylko dla kobiet z grupy „bardziej atrakcyjnych”. Dla kobiet z grupy „mniej atrakcyjnych” nie wykazano związku między liczbą męskich przyjaciół i kolegów a częstotliwością seksu z partnerem. Natalia – moja dzisiejsza bohaterka - niewątpliwie była postrzegana przez męża jako kobieta bardzo seksowna i atrakcyjna, a pojawianie się przystojnych mężczyzn w jej bliskim otoczeniu spowodowało, że Konrad czuł z ich strony zagrożenie i robił wszystko, by jak najczęściej żona odczuwała satysfakcję w jego ramionach.
Jaki wniosek płynie z tych badań dla nas - kobiet? Im większą ilością mężczyzn będziemy otoczone i będziemy w oczach partnerów postrzegane jako osoby atrakcyjne, tym szaleństwom w sypialni nie będzie końca 😊
Jak jest w Waszych związkach możecie oczywiście sprawdzić, dzięki ankiecie, którą znajdziecie w książce „Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?”. Autor tezę konkurencyjności plemników odnosi również do świata zwierząt i opiera się podobnie jak i przy innych poruszanych kwestiach na badaniach naukowych. Jak pisze, badania „opublikowane w najbardziej prestiżowym czasopiśmie naukowym Nature wykazały, że w miarę wzrostu liczby konkurentów od zera, przez jednego, do trzech, wzrastała również liczba plemników przekazywanych przez dominujące samce ptaków w trakcie każdej kopulacji”.
W książce Bena Ambridge’a znalazłam nie tylko wytłumaczenie zmiany w zachowaniu Konrada względem żony. Dzięki niej skorzystałam z wielu ciekawych narzędzi psychologicznych – ankiet i testów badających naszą spostrzegawczość, wnikliwość, ale także porównujących nas z naszymi mniejszymi braćmi. Badania, które przytacza autor, jak sam pisze, mają nam dać „możliwość sprawdzenia siebie z niesamowitymi umysłami zwierząt.” Dzięki książce Ben Ambridge chce, abyśmy znaleźli odpowiedzi na stawiane nam przez niego pytania: „Kto jest sprytniejszy – ty czy szympans? Czy kot jest mniej inteligentny od ciebie? Nietoperz mniej mądry? A gołąb mniej wrażliwy?” Zdradzę Wam, że dzięki lekturze zrozumiałam, że „te same zdolności, które pozwalają szpakom śpiewać, papugom liczyć i rybom odnajdować drogę do domu, pozwalają ludziom pisać symfonie, zajmować się matematyką i opracowywać mapy Google”. Ale jedna uwaga! - Nie sięgajcie po tę książkę w momencie, gdy macie wiele zadań do wykonania. Ostrzegam, że zostaną one odłożone na później. Ja sięgnęłam po nią z zamiarem przejrzenia jej przed planowaną na następny dzień pracą. I efekt był taki, że kolejne testy wciągały mnie bez pamięci i nie przyznam się Wam, o której godzinie poszłam spać tamtej nocy. Nie można się od niej po prostu oderwać! Jest to książka, która wciąga, angażuje, intryguje i zaskakuje. A dowcipny język, w jakim jest napisana powoduje, że nasz nastrój poprawia się o 180 stopni, nawet mając przed sobą wizję trzech godzin snu przed kolejnym pracowitym dniem.
| NOWOŚĆ! Ben Ambridge "Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?" Wydawnictwo PWN PREMIERA: 20 WRZEŚNIA 2019 CZYTAJ WIĘCEJ>> |
TRZĘSIENIE ZIEMI W ZWIĄZKU
Wpływ stresu na relacje partnerskie
MARZENA I WŁODEK
Choroba przyszła niespodziewanie. Wkradła się w ich poukładane życie jak złodziej, który chciał ich ograbić z tego, co dla nich było najcenniejsze. Wśród znajomych uznawani byli za papużki nierozłączki, za parę, która nie tylko była piękna, ale i inteligentna oraz otwarta na innych. Dwójka cudownych chłopców stanowiła tylko kropkę nad „i” ich szczęścia. Kiedy Marzena usłyszała z ust lekarza diagnozę, nogi się pod nią ugięły…
TOMEK I IDA
Nigdy nie należeli do osób, które opływały w dostatek. Wiedli szczęśliwe, ale skromne życie. Ich pogodne usposobienie, życzliwość względem innych, pasje - powodowały, że swoje życie określali jako szczęśliwe. Nie potrzebowali drogich samochodów, zagranicznych wakacji i luksusowych gadżetów. Ale utrata pracy przez Tomka spowodowała, że znaleźli się niemal na krawędzi. Tego się kompletnie nie spodziewali…
ANIA I MACIEK
Związek budowali na zaufaniu. Określani byli przez przyjaciół jako prawi i uczciwi ludzie. Pierwsza szkolna miłość, która przetrwała lata liceum, studiów i zwieńczona została ślubem. Wciąż powtarzali, że świata poza sobą nie widzą. Złośliwi czasami komentowali, że takie miłości już nie istnieją i wszystko wcześniej lub później się skończy. Telefon, który odebrała Ania od rzekomej kochanki, mógł być początkiem końca ich związku.
Trzy pary zostały postawione przed nie lada próbą. Czy sytuacje stresowe odcisnęły piętno na ich małżeństwach? W książce „Bliskie związki. Randkowanie, seks i małżeństwo” autor – Matthew D. Johnson - bada 25 mitów dotyczących relacji pomiędzy partnerami. Bierze on między innymi pod lupę mit brzmiący „Stres jest zły dla związków”. Jak sam twierdzi, większość osób, którym zadaje się to pytanie, odpowiada twierdząco.
Jak zatem potoczyły się losy wspomnianych przeze mnie par? Czy stres okazał się czynnikiem, który zrujnował to, co budowali latami? A co pokazały wyniki badań, które analizował Matthew D. Johnson? Czy mit został przez niego obalony?
MARZENA I WŁODEK
Choroba Marzeny odcisnęła bolesne piętno nie tylko na małżeństwie, ale i na całej rodzinie. Poukładany system, w którym wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku, został gwałtownie rozregulowany. Pobyty w szpitalu, fatalne samopoczucie, lęk o życie, ciągła niewiadoma i kwestie organizacyjne dotyczące domu i dzieci… Totalne trzęsienie ziemi. Pomimo, iż Marzena cierpiała fizycznie i psychicznie i czuła, że stabilny grunt osuwa jej się coraz bardziej spod nóg, Włodek zrobił wszystko, by miała przy nim poczucie bezpieczeństwa i oparcie. Dzisiaj niechętnie wracają do tamtych dni, ale dziękują Bogu, losowi, życiu, za doświadczenie, które, jak obydwoje mówią otwarcie, umocniło ich związek i pokazało, jak bardzo są sobie bliscy i że nawet w najtrudniejszym czasie mogą na sobie polegać.
TOMEK I IDA
Tomek i Ida są po rozwodzie. Rozwiedli się na jednej sprawie, kulturalnie, bez prania brudów, bo i takich w ich życiu nie było. Utrata pracy i w konsekwencji trudności finansowe, niestety ich przerosły. Próbowali dać radę na tym zakręcie życiowym, ale nie udało im się wspólnie wydostać na prostą. Brak pieniędzy, lęk o kolejny dzień powodował coraz to większą frustrację i wzajemne obwinianie. Sprawy błahe nagle zaczęły urastać do kolosalnych rozmiarów. Pomimo, że Ida robiła wszystko, co w jej mocy, aby utrzymać finansowo dom, biorąc na siebie dodatkowe zlecenia, zajęcie się w tym czasie domem i dziećmi było ponad siły Tomasza. Nawet życzliwe gesty ze strony przyjaciół odrzucał, uważając, że brakuje im taktu i wtrącają się w nieswoje sprawy.
ANIA I MACIEK
Ania nie przeszła obojętnie obok sytuacji, która ją spotkała. Ale nie robiła awantur, nie pakowała mężowi walizek, nie dzwoniła do prawnika. Spokojnie przeanalizowała sytuację, porozmawiała z Maciejem i wspólnie doszli do tego, kto i z jakiego powodu chciał ich szczęśliwe małżeństwo zniszczyć. Nie była naiwna, nie dała sobie oczu zamydlić. Wiedziała dobrze, że mąż mając coś na sumieniu, może zrobić wszystko, by uwierzyła w jego wersję zdarzeń. Natomiast nie straciła zdrowego rozsądku i nie przekreśliła pod wpływem emocji relacji, którą budowali wspólnie latami. To była gorzka pigułka, którą musieli przełknąć. Ale zdarzenie to pokazało im, że nie muszą bać się żadnej życiowej burzy.
MARZENA I WŁODEK
Choroba Marzeny odcisnęła bolesne piętno nie tylko na małżeństwie, ale i na całej rodzinie. Poukładany system, w którym wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku, został gwałtownie rozregulowany. Pobyty w szpitalu, fatalne samopoczucie, lęk o życie, ciągła niewiadoma i kwestie organizacyjne dotyczące domu i dzieci… Totalne trzęsienie ziemi. Pomimo, iż Marzena cierpiała fizycznie i psychicznie i czuła, że stabilny grunt osuwa jej się coraz bardziej spod nóg, Włodek zrobił wszystko, by miała przy nim poczucie bezpieczeństwa i oparcie. Dzisiaj niechętnie wracają do tamtych dni, ale dziękują Bogu, losowi, życiu, za doświadczenie, które, jak obydwoje mówią otwarcie, umocniło ich związek i pokazało, jak bardzo są sobie bliscy i że nawet w najtrudniejszym czasie mogą na sobie polegać.
TOMEK I IDA
Tomek i Ida są po rozwodzie. Rozwiedli się na jednej sprawie, kulturalnie, bez prania brudów, bo i takich w ich życiu nie było. Utrata pracy i w konsekwencji trudności finansowe, niestety ich przerosły. Próbowali dać radę na tym zakręcie życiowym, ale nie udało im się wspólnie wydostać na prostą. Brak pieniędzy, lęk o kolejny dzień powodował coraz to większą frustrację i wzajemne obwinianie. Sprawy błahe nagle zaczęły urastać do kolosalnych rozmiarów. Pomimo, że Ida robiła wszystko, co w jej mocy, aby utrzymać finansowo dom, biorąc na siebie dodatkowe zlecenia, zajęcie się w tym czasie domem i dziećmi było ponad siły Tomasza. Nawet życzliwe gesty ze strony przyjaciół odrzucał, uważając, że brakuje im taktu i wtrącają się w nieswoje sprawy.
ANIA I MACIEK
Ania nie przeszła obojętnie obok sytuacji, która ją spotkała. Ale nie robiła awantur, nie pakowała mężowi walizek, nie dzwoniła do prawnika. Spokojnie przeanalizowała sytuację, porozmawiała z Maciejem i wspólnie doszli do tego, kto i z jakiego powodu chciał ich szczęśliwe małżeństwo zniszczyć. Nie była naiwna, nie dała sobie oczu zamydlić. Wiedziała dobrze, że mąż mając coś na sumieniu, może zrobić wszystko, by uwierzyła w jego wersję zdarzeń. Natomiast nie straciła zdrowego rozsądku i nie przekreśliła pod wpływem emocji relacji, którą budowali wspólnie latami. To była gorzka pigułka, którą musieli przełknąć. Ale zdarzenie to pokazało im, że nie muszą bać się żadnej życiowej burzy.

Przykłady dwóch z trzech par opisanych przeze mnie pokazują, że jednak nie do końca jest to prawdą, że stres zawsze jest zły dla związków. Również Matthew D. Johnson w swojej książce na podstawie wielu badań stwierdza, że „chociaż stres łączony jest z wieloma problematycznymi sytuacjami, może też sprawić, że para się do siebie zbliży”. Według autora stres w związku niczym się nie różni od skutków stresorów, których doświadczamy indywidualnie. Niektóre nas przytłaczają – jak pisze Johnson, a inne czynią nas silniejszymi. Czyli podsumowując, można powiedzieć, że nie ma reguły i to, co jednego człowieka pomimo, iż go nie zabije, to sponiewiera, innego - wzmocni. Podobnie jest w związkach.
„Stres jest zły dla związków” - to jeden z 25 mitów, które badał Matthew D. Johnson, starając się udzielić na stronach swojej książki kompetentne odpowiedzi na intrygujące pytania dotyczące bliskich relacji między ludźmi. Pomimo tego, że książka jest bogata w wyniki badań (co niewątpliwie jest jej dużym atutem), gdyż autor powołuje się na ponad 800 źródeł, czyta się ją z lekko i z dużym zaciekawieniem. Sprawia to niewątpliwie zarówno tematyka, jak i konkretne tezy, które zostały wybrane przez autora książki do zbadania, ale także sposób ich przedstawienia.
W „Bliskich związkach” autor między innymi szukał odpowiedzi na pytania:
Ogólny wniosek z badań można wyciągnąć z zakończenia w którym Matthew D. Johnson pisze „W niemal każdej tradycji religijnej i wielu praktykach duchowych tematem nadrzędnym jest przykazanie, by się wzajemnie miłować. Tak samo jest tutaj.”
„Stres jest zły dla związków” - to jeden z 25 mitów, które badał Matthew D. Johnson, starając się udzielić na stronach swojej książki kompetentne odpowiedzi na intrygujące pytania dotyczące bliskich relacji między ludźmi. Pomimo tego, że książka jest bogata w wyniki badań (co niewątpliwie jest jej dużym atutem), gdyż autor powołuje się na ponad 800 źródeł, czyta się ją z lekko i z dużym zaciekawieniem. Sprawia to niewątpliwie zarówno tematyka, jak i konkretne tezy, które zostały wybrane przez autora książki do zbadania, ale także sposób ich przedstawienia.
W „Bliskich związkach” autor między innymi szukał odpowiedzi na pytania:
- Czy wspólne mieszkanie przed małżeństwem jest dobrym sposobem na sprawdzenie, czy jest się z właściwą osobą?
- Czy przeciwieństwa się przyciągają?
- Czy kobiety powinny odgrywać „trudne do zdobycia”?
- Czy pary „dobierane” przez internetowe serwisy randkowe mają większe szanse na satysfakcjonującą relacje?
- Czy wszystkie małżeństwa są konsumowane?
- Czy posiadanie dzieci zbliża pary do siebie?
- Czy wszystkie małżeństwa są aktywne seksualnie?
- Czy mężczyźni mają większe libido od kobiet?
- Czy terapia małżeńska działa?
Ogólny wniosek z badań można wyciągnąć z zakończenia w którym Matthew D. Johnson pisze „W niemal każdej tradycji religijnej i wielu praktykach duchowych tematem nadrzędnym jest przykazanie, by się wzajemnie miłować. Tak samo jest tutaj.”
|
PREMIERA DZIŚ! 20 WRZEŚNIA 2019
Matthew D. Johnson "Bliskie związki. 25 największych mitów." Wydawnictwo: PWN |
A już jutro zapraszamy na naszym blogu do lektury niezwykle ciekawego artykułu pt. "Konkurencja plemników". Warto wiedzieć o tym w każdym związku:-) Nie przegapcie! Bądźcie z nami!
POLECAMY:
PREMIERA DZIŚ! 20 WRZEŚNIA 2019
Matthew D. Johnson "Bliskie związki. 25 największych mitów." Wydawnictwo: PWN |
POLECAMY!
PREMIERA DZIŚ! 20 WRZEŚNIA 2019 Matthew D. Johnson "Bliskie związki. 25 największych mitów." Wydawnictwo: PWN |
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Ben Ambridge "Czy jesteśmy mądrzejsi od szympansów?" Wydawnictwo PWN PREMIERA JUŻ JUTRO! 20 WRZEŚNIA 2019 |
POLECAMY:
NOWOŚĆ!
Stefanie Stahl "Odkryj wewnętrzne dziecko. Klucz do rozwiązania (prawie) wszystkich problemów." Wydawnictwo Otwarte PREMIERA: 20 WRZEŚNIA 2019 |
10 SPOSOBÓW BY ZAWALCZYĆ O SIEBIE
Ujarzmij swoją nieśmiałość
Sobotni post „Tamtego lata” poświęciłyśmy tematowi nieśmiałości. Opowiedziałyśmy w nim historię Wiesi, której nieśmiałość przekreśliła szanse na wspaniałą miłość i na cudowne życie u boku wartościowego człowieka.
Dzisiaj wracamy do tematu nieśmiałości, gdyż chcemy pomóc tym wszystkim, którym utrudnia ona życie i ogranicza ich możliwości, nie pozwalając na realizację celów, poznawanie nowych ludzi i budowanie zdrowych relacji.
Philip George Zimbardo, którego lepiej możemy poznać dzięki wydanej parę dni temu książce „Zimbardo w rozmowie z Danielem Hartwigiem”, zajmował się tematem nieśmiałości. To on twierdzi między innymi, że „Być nieśmiałym to bać się ludzi, szczególnie tych, którzy z jakiegoś powodu są emocjonalnie zagrażający: obcych, z powodu ich nowości i nieprzewidywalności, osób posiadających władzę czy osób odmiennej płci” i uważa, że przezwyciężyć nieśmiałość można jedynie zmieniając swoją osobowość.
JAK ZATEM WALCZYĆ Z NIEŚMIAŁOŚCIĄ?
POWIĄZANY ARTYKUŁ: Tamtego lata.
Dzisiaj wracamy do tematu nieśmiałości, gdyż chcemy pomóc tym wszystkim, którym utrudnia ona życie i ogranicza ich możliwości, nie pozwalając na realizację celów, poznawanie nowych ludzi i budowanie zdrowych relacji.
Philip George Zimbardo, którego lepiej możemy poznać dzięki wydanej parę dni temu książce „Zimbardo w rozmowie z Danielem Hartwigiem”, zajmował się tematem nieśmiałości. To on twierdzi między innymi, że „Być nieśmiałym to bać się ludzi, szczególnie tych, którzy z jakiegoś powodu są emocjonalnie zagrażający: obcych, z powodu ich nowości i nieprzewidywalności, osób posiadających władzę czy osób odmiennej płci” i uważa, że przezwyciężyć nieśmiałość można jedynie zmieniając swoją osobowość.
JAK ZATEM WALCZYĆ Z NIEŚMIAŁOŚCIĄ?
- Pokochaj siebie. Uwierz w siebie. Poznaj swoje mocne i słabe strony. Zaakceptuj to, czego nie można zmienić. Zrozum, że nikt nie jest doskonały. A Ty masz wiele zalet, które powinnaś sobie uświadomić i zaakceptować siebie taką, jaką jesteś.
- Wsłuchuj się w siebie, w swoje pragnienia. Nawiązuj kontakt z samym sobą, znajduj czas na odpoczynek i relaksację.
- Wybaczaj i pielęgnuj wdzięczność.
- Wyłącz wewnętrznego krytyka. Doceniaj siebie, mów do siebie w sposób ciepły, nagradzający, wspierający.
- Nie bój się zmian. Nie daj zniewolić się własnym lękom i nie bój się błędów. Pamiętaj, że porażki są wpisane w rozwój.
- Wejdź w rolę osoby pewnej siebie. Im częściej będziesz ćwiczyła bycie osobą przekonaną o swojej wartości, którą chciałabyś być, tym łatwiej będzie Ci taką osobą się stać.
- Zidentyfikuj sytuacje, w których jesteś nieśmiała. Dostrzeż, że nie Ty jesteś nieśmiała, ale z reguły są sytuacje, w których wycofujesz się, gdyż czujesz się zagrożona.
- Stopniowo przekraj granice. Daj sobie czas na zmianę. Rozpocznij od rozmów z osobami z bliskiego otoczenia, z koleżankami z biura - o obejrzanym filmie, spotkaną mamą koleżanki Twojego dziecka - o nowym przepisie na ciasto, kosmetyczką - o wakacjach. Jeżeli takie rozmowy nie będą stanowiły dla Ciebie problemu, pójdź krok dalej. Zacznij zabierać głos na forum, na przykład podczas wywiadówki. Na początku może być to przychylanie się do opinii innych, a potem stopniowo zacznij formułować własne wnioski.
- Bądź optymistką. Uwierz w swoje siły i sens tego, co robisz. Myśl również o pozytywnych następstwach podejmowanych przez siebie zadań. Dostrzegaj pozytywne i piękne rzeczy wokół siebie.
- Nie bój się oceny i krytyki ze strony innych. To oni zwykle mają problem, a nie TY!
POWIĄZANY ARTYKUŁ: Tamtego lata.
POLECAMY:
NOWOŚĆ!
"ZIMBARDO w rozmowie z Danielem Hartwigiem" przełożyła Olga Siara Wydawnictwo PWN PREMIERA: 12 WRZEŚNIA 2019 |
POLECAMY:
NOWOŚĆ!
Ewa Klepacka - Gryz "Metamorfoza, czyli terapia jednego spotkania. Czuję, myślę, zmieniam." Wydawnictwo Zwierciadło Premiera: 11 września 2019 |
NIE BĄDŹ CELEM DLA OSZUSTA!
Psychopaci są wśród nas. Czy jesteś dobrym celem dla oszusta?
W ciągu kilku godzin straciła oszczędności całego życia. Pani Zuzanna - wykształcona, pochodząca z dobrego domu, nauczycielka zdrowo po siedemdziesiątce. Cały czas inteligentna bez śladów demencji, czy problemów w myśleniu. Od śmierci męża - kilkanaście lat temu - mieszkała sama, dzieci wyjechały do Stanów, próbowały ją nawet zaprosić, ale zawsze odpowiadała to samo: „Starych drzew się nie przesadza”. Żyła dość skromnie w starej kamienicy w centrum miasta.
Nie spodziewała się tego telefonu, dzieci dzwoniły rzadko, raczej rozmawiali przez Skype’a. Odebrała. W słuchawce pewny męski głos wyjaśnił, że dzwoni z CBA. Prowadzą śledztwo w banku, w którym Pani Zuzanna ma oszczędności. Szajka oszustów próbuje wyprowadzić pieniądze na zagraniczne konta i zadaniem CBA jest ochronić klientów. Teraz brzmi to trywialnie i od razu wygląda podejrzanie, ale Pani Zuzanna dokładnych słów już nie pamięta. To oddaje ich sens, ale gdy mówił to pułkownik Zarębski – bo tak przedstawił się mężczyzna – wszystko wydawało się niezwykle wiarygodne. Kazał jej potem połączyć się z nr 997 i sprawdzić go – podał numer odznaki. Zuzanna zadzwoniła. Miła Pani przedstawiając się jako Komenda Wojewódzka Policji – potwierdziła wersję mężczyzny. Potem pułkowik Zarębski zadzwonił powtórnie i tym razem nie pozwolił już odłożyć telefonu (słuchawka miała cały czas leżeć obok aparatu; telefonu komórkowego Pani Zuzanna nie miała), tłumacząc to tym, że rozmowy są na podsłuchu. Opisał jej jak będzie wyglądała akcja: przyjedzie do niej osobiście za 15 minut. Zamówią jej taksówkę i Zuzanna pojedzie do różnych oddziałów banku wypłacać pieniądze, które następnie przekaże oficerowi CBA w depozyt. Było jak powiedział: pojawił się pod domem, pokazał odznakę i podał rękę, gdy wsiadała do taksówki. Pod każdym oddziałem banku sytuacja wyglądała tak samo. Wypłacała w kasie gotówkę, a następnie w miejscu nieobjętym monitoringiem kamer miejskich przekazywała oficerowi CBA pieniądze. Odwiedzili 5 oddziałów. Potem taksówka odwiozła ją do domu. I tak przepadły pieniądze ze sprzedaży willi z ogrodem, w której mieszkali z mężem, odszkodowanie za mienie rodziców pozostawione na Wschodzie, oszczędności z pracy zarobkowej jej i jej męża, jakie robili przez całe swoje zawodowe życie. Straciła dosłownie wszystko, co do ostatniej złotówki. Cały spadek, jaki miały otrzymać dzieci.
Majstersztyk manipulacji i wykorzystywania całej wiedzy psychologicznej o wywieraniu wpływu na ludzi. Do tego oszuści, których z pewnością można posądzać o cechy psychopatyczne, a może nawet osobowość psychopatyczną (dyssocjalną, antyspołeczną). Nie chcemy skupiać się teraz na wszystkim wykorzystanych metodach, a bardziej na sprawcach, więc jedynie zasygnalizujemy: wzbudzenie silnego lęku, stan zagrożenia utratą – całe oszczędności życia są zagrożone - a lęk jako podstawowa emocja powoduje pobudzenie, które w dużej części odcina racjonalne myślenie (mówi się nawet, że „cali jesteśmy strachem”). Reguła autorytetu – dzwoni urzędnik państwowy (szczególnie działa na osoby starsze, wychowane w innych czasach). Wybór ofiary – osoba samotna – każdy z nas potrzebuje zainteresowania, uznania, dodatkowo nie będzie miała nawyku korzystania z rady rodziny, czy przyjaciół. Potwierdzenie wiarygodności – sami zaproponowali, aby sprawdzić ich pod numerem 997, a oczywiście sami „przejęli” połączenie i Pani Zuzanna rozmawiała z podstawioną policjantką. Izolacja i monopolizowanie uwagi (te należą m.in. do technik „prania mózgu”) – odłożona słuchawka, aby nikt nie mógł się do Pani Zuzanny dodzwonić. Nieodstępowanie je, ani na krok od pierwszych minut rozmowy. Reguła zaangażowania i konsekwencji – skoro poszła do pierwszego oddziału miała tendencję do kontynuowania tego działania. I wiele, wiele innych technik wpływu.
Nie spodziewała się tego telefonu, dzieci dzwoniły rzadko, raczej rozmawiali przez Skype’a. Odebrała. W słuchawce pewny męski głos wyjaśnił, że dzwoni z CBA. Prowadzą śledztwo w banku, w którym Pani Zuzanna ma oszczędności. Szajka oszustów próbuje wyprowadzić pieniądze na zagraniczne konta i zadaniem CBA jest ochronić klientów. Teraz brzmi to trywialnie i od razu wygląda podejrzanie, ale Pani Zuzanna dokładnych słów już nie pamięta. To oddaje ich sens, ale gdy mówił to pułkownik Zarębski – bo tak przedstawił się mężczyzna – wszystko wydawało się niezwykle wiarygodne. Kazał jej potem połączyć się z nr 997 i sprawdzić go – podał numer odznaki. Zuzanna zadzwoniła. Miła Pani przedstawiając się jako Komenda Wojewódzka Policji – potwierdziła wersję mężczyzny. Potem pułkowik Zarębski zadzwonił powtórnie i tym razem nie pozwolił już odłożyć telefonu (słuchawka miała cały czas leżeć obok aparatu; telefonu komórkowego Pani Zuzanna nie miała), tłumacząc to tym, że rozmowy są na podsłuchu. Opisał jej jak będzie wyglądała akcja: przyjedzie do niej osobiście za 15 minut. Zamówią jej taksówkę i Zuzanna pojedzie do różnych oddziałów banku wypłacać pieniądze, które następnie przekaże oficerowi CBA w depozyt. Było jak powiedział: pojawił się pod domem, pokazał odznakę i podał rękę, gdy wsiadała do taksówki. Pod każdym oddziałem banku sytuacja wyglądała tak samo. Wypłacała w kasie gotówkę, a następnie w miejscu nieobjętym monitoringiem kamer miejskich przekazywała oficerowi CBA pieniądze. Odwiedzili 5 oddziałów. Potem taksówka odwiozła ją do domu. I tak przepadły pieniądze ze sprzedaży willi z ogrodem, w której mieszkali z mężem, odszkodowanie za mienie rodziców pozostawione na Wschodzie, oszczędności z pracy zarobkowej jej i jej męża, jakie robili przez całe swoje zawodowe życie. Straciła dosłownie wszystko, co do ostatniej złotówki. Cały spadek, jaki miały otrzymać dzieci.
Majstersztyk manipulacji i wykorzystywania całej wiedzy psychologicznej o wywieraniu wpływu na ludzi. Do tego oszuści, których z pewnością można posądzać o cechy psychopatyczne, a może nawet osobowość psychopatyczną (dyssocjalną, antyspołeczną). Nie chcemy skupiać się teraz na wszystkim wykorzystanych metodach, a bardziej na sprawcach, więc jedynie zasygnalizujemy: wzbudzenie silnego lęku, stan zagrożenia utratą – całe oszczędności życia są zagrożone - a lęk jako podstawowa emocja powoduje pobudzenie, które w dużej części odcina racjonalne myślenie (mówi się nawet, że „cali jesteśmy strachem”). Reguła autorytetu – dzwoni urzędnik państwowy (szczególnie działa na osoby starsze, wychowane w innych czasach). Wybór ofiary – osoba samotna – każdy z nas potrzebuje zainteresowania, uznania, dodatkowo nie będzie miała nawyku korzystania z rady rodziny, czy przyjaciół. Potwierdzenie wiarygodności – sami zaproponowali, aby sprawdzić ich pod numerem 997, a oczywiście sami „przejęli” połączenie i Pani Zuzanna rozmawiała z podstawioną policjantką. Izolacja i monopolizowanie uwagi (te należą m.in. do technik „prania mózgu”) – odłożona słuchawka, aby nikt nie mógł się do Pani Zuzanny dodzwonić. Nieodstępowanie je, ani na krok od pierwszych minut rozmowy. Reguła zaangażowania i konsekwencji – skoro poszła do pierwszego oddziału miała tendencję do kontynuowania tego działania. I wiele, wiele innych technik wpływu.
Kto jednak może być oszustem? Jak bez wyrzutów sumienia ograbić starszą bezbronną samotną staruszkę i móc potem bez problemu zasnąć w nocy? Z pewnością najłatwiej będzie psychopacie.
Psychopaci to nie tylko przestępcy, którzy siedzą w więzieniach, to także ludzie, którzy mijamy na ulicy, z którymi pracujemy w firmach. Szacuje się, że to 2-3% społeczeństwa. Na pozór mili, szarmanccy, ale naprawdę gracze i manipulatorzy, którzy nie cofną się przed niczym. Mówimy czasem, o takich osobach, że idą „po trupach do celu”, wykorzystują innych. Odkrycie, co osoby psychopatyczne ukrywają pod swoją czarującą maską pozwoli ich zrozumieć i jednocześnie obronić się przed nimi.
Działanie psychopatów bardzo często przebiega w trzech fazach. Wynika ono raczej z ich osobowości niż przemyślanego świadomego planu. Pierwsza faza to wartościowanie ludzi przez psychopatów – określenie, na ile dana osoba (potencjalna ofiara) przyda się do ich potrzeb oraz jakie są jej mocne i słabe strony. Kolejny etap to manipulacja ludźmi, stosowanie odpowiednich komunikatów, wykorzystywanie reakcji potencjalnych ofiar i utrzymywanie kontroli. Trzecia faza to porzucenie – opuszczają zdezorientowane ofiary, kiedy przestają być im potrzebne, kiedy się nimi znudzą lub kończą z nimi w inny sposób (np. przypadki kryminalne).
Psychopaci to nie tylko przestępcy, którzy siedzą w więzieniach, to także ludzie, którzy mijamy na ulicy, z którymi pracujemy w firmach. Szacuje się, że to 2-3% społeczeństwa. Na pozór mili, szarmanccy, ale naprawdę gracze i manipulatorzy, którzy nie cofną się przed niczym. Mówimy czasem, o takich osobach, że idą „po trupach do celu”, wykorzystują innych. Odkrycie, co osoby psychopatyczne ukrywają pod swoją czarującą maską pozwoli ich zrozumieć i jednocześnie obronić się przed nimi.
Działanie psychopatów bardzo często przebiega w trzech fazach. Wynika ono raczej z ich osobowości niż przemyślanego świadomego planu. Pierwsza faza to wartościowanie ludzi przez psychopatów – określenie, na ile dana osoba (potencjalna ofiara) przyda się do ich potrzeb oraz jakie są jej mocne i słabe strony. Kolejny etap to manipulacja ludźmi, stosowanie odpowiednich komunikatów, wykorzystywanie reakcji potencjalnych ofiar i utrzymywanie kontroli. Trzecia faza to porzucenie – opuszczają zdezorientowane ofiary, kiedy przestają być im potrzebne, kiedy się nimi znudzą lub kończą z nimi w inny sposób (np. przypadki kryminalne).
Brak empatii i poczucia winy pozwala im świetnie zidentyfikować ofiarę, a potem ją oszukiwać. Potrafią świetnie wzbudzać zaufanie dzięki niemal patologicznej zdolności do kłamania. Nie mają żadnych lęków społecznych, lęków przed zdemaskowaniem, ani wyrzutów sumienia, czy poczucia winy. To co zwykle hamuje nas przed antyspołecznymi zachowaniami, u nich praktycznie nie istnieje. Potrafią opowiadać tak nieprawdopodobne historie w tak przekonujący sposób, że wszyscy w nie wierzą i im ufają. Co dziwne, nawet w momencie, gdy zostają zdemaskowani, ludzie-ofiary znają prawdę o nich, oni nadal kłamią i kłamią tak umiejętnie, że ofiary zaczynają wątpić we własną wiedzę i zaczynają im wierzyć i zmieniać swoje zdanie. To właśnie siła psychopatycznej manipulacji.
Tak więc psychopatów cechuje brak empatii, rozumienia innych, brak odruchów moralnych, mają skłonność do oszukiwania. Ich związki z innymi ludźmi są powierzchowne, relacje oparte są na przydatności do własnych celów. Nie przyjmują na siebie odpowiedzialności. Ich zachowanie bywa impulsywne i agresywne. Mają przesadne poczucie własnej wartości, wyczuleni są na przejawy niedoceniania.
Jak piszą autorzy książki „Psychopaci w firmie”*: „…psychopaci są egocentryczni, manipulacyjni i nieodpowiedzialni i jest mało prawdopodobne, by uczciwie pracowali dla swego chlebodawcy”.
Wyobraźcie sobie, że psychopaci oszuści potrafią po przestępstwie zadzwonić jeszcze raz do ofiary i jako kancelaria prawna zaproponować odpłatne usługi odzyskania zrabowanych pieniędzy. A ofiary, które nie mają już grosza przy duszy, zapożyczają się i chcą odzyskać swój majątek. Mimo doświadczenia „nabierają się” ponownie…
Nie mówcie, że nigdy Was to nie spotka. Po prostu bądźcie ostrożni i czujni. Psychopaci są wśród nas!
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
*„Psychopaci w firmie” P. Babiak, R.D. Hare, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2015
Tak więc psychopatów cechuje brak empatii, rozumienia innych, brak odruchów moralnych, mają skłonność do oszukiwania. Ich związki z innymi ludźmi są powierzchowne, relacje oparte są na przydatności do własnych celów. Nie przyjmują na siebie odpowiedzialności. Ich zachowanie bywa impulsywne i agresywne. Mają przesadne poczucie własnej wartości, wyczuleni są na przejawy niedoceniania.
Jak piszą autorzy książki „Psychopaci w firmie”*: „…psychopaci są egocentryczni, manipulacyjni i nieodpowiedzialni i jest mało prawdopodobne, by uczciwie pracowali dla swego chlebodawcy”.
Wyobraźcie sobie, że psychopaci oszuści potrafią po przestępstwie zadzwonić jeszcze raz do ofiary i jako kancelaria prawna zaproponować odpłatne usługi odzyskania zrabowanych pieniędzy. A ofiary, które nie mają już grosza przy duszy, zapożyczają się i chcą odzyskać swój majątek. Mimo doświadczenia „nabierają się” ponownie…
Nie mówcie, że nigdy Was to nie spotka. Po prostu bądźcie ostrożni i czujni. Psychopaci są wśród nas!
Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
*„Psychopaci w firmie” P. Babiak, R.D. Hare, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 2015