POLECAMY:
0 Comments
POZBAWIONY SKRUPUŁÓW MANIPULATORFragment książki "Jak skutecznie bronić się przed socjopatami"We wczorajszym poście "Socjopaci są wśród nas" mogliście przeczytać między innymi o tym, jak nie wpaść w sidła psychopaty. Dzisiaj natomiast publikujemy fragment z książki "Jak skutecznie bronić się przed socjopatami", której autorem jest Martha Stout. Socjopata wygrywa, gdy: • nie rozumiesz jego prawdziwej natury, • grasz według jego zasad, • tracisz z oczu swoje prawdziwe cele w życiu, • pozwalasz mu napawać się swoim gniewem, zmieszaniem lub poczuciem krzywdy, • izolujesz się od innych i podejmujesz z nim samotną walkę, • poświęcasz cały swój czas i energię na zajmowanie się nim lub myślenie o nim, • gubisz równowagę w życiu, wyznaczając sobie niesamowicie trudne zadania, • tracisz cierpliwość (która jest cnotą, nad którą obecnie pracujesz), • dopuszczasz do siebie panikę lub katastroficzne myśli (wyobrażasz sobie bardzo mało prawdopodobny, a niekorzystny rozwój zdarzeń), • nie przeciwdziałasz stresowi, który negatywnie wpływa na twoje codzienne funkcjonowanie, lub poddajesz się chorobie, • tracisz poczucie sensu, historii i wspólnych doświadczeń związanych z tym, co robisz (tj. ze swoją misją). I odwrotnie, to ty wygrywasz za każdym razem, gdy: • sięgasz po obiektywne informacje na temat socjopatów, • pamiętasz o tym, że twój konflikt z bezwzględną osobą jest częścią znacznie szerszej i starszej walki empatii z socjopatią, • zmieniasz zasady gry prowadzonej z socjopatą (tj. zmieniasz definicję wygranej), • koncentrujesz się na osiąganiu własnego celu, a nie na nim, • nie pozwalasz socjopacie napawać się swoimi emocjami, • umacniasz więzi z ludźmi mającymi sumienie i zdolnymi do empatii, • dzielisz swoją misję na kroki, jakie masz wykonać, • wyznaczasz sobie rytm działania, • postępujesz racjonalnie i pragmatycznie, • dbasz o swoje zdrowie, ćwicząc techniki rozładowywania stresu. Pamiętaj, że w walce, którą rozpoczął z tobą socjopata, na jego niekorzyść działają dwa powiązane ze sobą czynniki: 1. Nie potrafi wyobrazić sobie „wygranej” w innych kategoriach niż manipulacja i podporządkowywanie sobie innych, toteż wkrótce traci zainteresowanie wszelkimi działaniami, które do nich nie prowadzą. Ty zachowujesz większą elastyczność, ponieważ samodzielnie decydujesz, co to znaczy wygrać. 2. Jest pozbawiony zdolności do automatycznej interpretacji uczuć przeżywanych przez innych – brak mu nawet śladowych zdolności do odczuwania empatii – zamiast tego beznamiętnie analizuje emocje innych, podobnie jak emocjonalnie zdrowa osoba rozwiązuje zadania matematyczne. Dzięki temu przy odrobinie samokontroli możesz ukryć przed nim wywoływane przez niego emocje, przyspieszając w ten sposób nadejście jego najbardziej przerażającej nemezis, czyli nudy. Socjopaci zawsze powtarzają terapeutom, rodzinie i innym, że często się nudzą i niemal bezustannie poszukują atrakcji. (Niektórzy przyznają, że są uzależnieni: od emocji, od ryzyka, od wywoływania u ludzi określonych reakcji). Nuda pozostaje najtrudniejszym przeciwnikiem socjopaty po kres jego dni – i twoim najlepszym sprzymierzeńcem w udaremnianiu jego intryg. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! POLECAMY:
SOCJOPACI SĄ WŚRÓD NASJak skutecznie bronić się przed socjopatami?Byłam szczera od początku. Mówiłam ci o moich obawach, strachu, wątpliwościach. Bałam się, bo dużo miałam do stracenia, bałam się, ale coraz bardziej coś mnie ciągnęło do ciebie. Byłam szczera, szczera do bólu i nie miałam pojęcia, że na każdym kroku okłamujesz mnie z premedytacją. A kiedy pytałam, przekonywałeś, przysięgałeś, a ja ufałam. Tak bardzo chciałam ci ufać... Mirek, po co były te wszystkie kłamstwa? Problemy z sercem, szpital... Dobrze wiesz, jak się martwiłam, całą noc nie spałam, a rano dostałam krwotoku. A to był żart moim kosztem. Do rozmowy z twoją żoną miałam jeszcze nadzieję, że może… Mirek, musiałam to wszystko usłyszeć od kobiety, z którą od naszego pierwszego spotkania rzekomo się rozwodziłeś, aby dotarło do mnie kim jesteś?! Nie mogłeś powiedzieć, że nie umiesz żyć bez nawiązywania takich relacji, że miałeś takich kobiet jak ja wiele, że każdej pisałeś, że kochasz, że pragniesz, że kobiet szukasz nawet na portalach randkowych? Nawet wówczas umiałeś zręcznie odpowiedzieć: „Nie Ninko, nie kłamałem. Ani w niedzielę, ani wczoraj. Nie kłamałem i spotykając się z Tobą, niczego nie planowałem, po prostu tęskniłem, chciałem cię zobaczyć, poczuć twój zapach. Dlaczego nie chcesz tego przyjąć?” Jak mogłeś? Jak można być tak wyrachowanym! W życiu niejednokrotnie spotykamy wiele toksycznych osób. Nie tylko Nina na swojej drodze poznała socjopatę, który stał się przyczyną jej cierpienia, bólu i wielu problemów. Mirek doskonale wiedział, jak poruszać się w swoim wyrachowanym świecie. Wiedział, jak wmanewrować ją w toksyczny związek. Świadomie wykorzystywał wzbudzające zaufanie zachowania, mówił to, co chciała usłyszeć, podzielał jej zainteresowania i przejmował się jej zmartwieniami. Martha Stout w książce „Jak skutecznie bronić się przed socjopatami” napisała: „Zachowania typowe dla socjopatycznego oszusta (jak oszukiwanie i nieuczciwość) często bywają ułatwiane dzięki takim jego cechom jak elokwencja i powierzchowny urok, pozwalające mu uwodzić innych ludzi, w przenośni lub dosłownie - rodzaj wewnętrznego żaru albo charyzmy, które początkowo mogą sprawić, że wydaje się on bardziej interesujący niż otaczający go ludzie. Socjopata jest bardziej spontaniczny, głębiej przeżywa, bardziej intryguje, jest bardziej seksowny i pociągający niż inni. Często ma w swoim repertuarze niemal hipnotycznie ujmujące zachowanie (…) Ogólnie rzecz biorąc, socjopaci są znani z patologicznej skłonności do kłamstwa i oszustwa oraz z pasożytniczych relacji nawiązywanych z partnerami i <<przyjaciółmi>>. Cechują ich zwłaszcza płytkość emocjonalna, nieszczerość i tymczasowy charakter wszelkich serdecznych uczuć, z jakimi się obnoszą wobec innych, oraz swoista, często zapierająca dech w piersiach nieczułość. Gdy ktoś zarzuci socjopacie manipulacyjne i bezduszne zachowanie – a czasami nawet złamanie prawa – można zaobserwować jego kolejną cechę, czyli mistrzostwo w wylewaniu krokodylich łez i odgrywaniu roli osoby bezradnej lub poszkodowane."* Byłam przekonana, że to dar od losu. Wierzyłam, że w końcu życie się do mnie uśmiechnie. Sądziłam, że to spełnienie moich najskrytszych marzeń o rycerzu na białym koniu. Czekałam na niego długo, ale uważałam, że było warto. Inteligentny, przystojny, intrygujący, czarujący. Czułam się kochana, zauważona, wszystkie moje kompleksy i demony przeszłości przestały przy nim dawać o sobie znać. Na początku, co prawda, stąpałam jak po lodzie. Bałam się. Ale on robił wszystko, bym czuła się bezpiecznie, a przede wszystkim wiedział, jak trafić w moje ukrywane przed całym światem, a może i samą sobą, potrzeby. Boże, ile razy zastanawiałam się, kim on jest. Kochałam, ale bałam się. Kochałam, cierpiałam, ale chciałam ufać. Pamiętam, jak wciąż powtarzał, że z nikim nie będzie mi tak dobrze jak z nim, że nikt nie dałby mi tego, co on. I dał… smutek, żal, poczucie winy, rozpacz. Rozkochał mnie w perfidny sposób po to, by zranić do żywego. Nie łatwo było zdemaskować Mirka. Stosował wybiegi, które są typowe dla socjopaty, który najpierw „zapewnia o własnej niewinności (<<Dlaczego miałbym zrobić coś takiego?>>), potem próbuje wzbudzić współczucie (<<Ostatnio myślałem o samobójstwie, a twoje zarzuty doprowadzą mnie do ostateczności!>>), a na koniec, jeżeli wypieranie się prawdy i próby wzbudzenia współczucia nie zamkną sprawy, pojawia się szokująca i pozornie absurdalna demonstracja wściekłości, obejmująca grożenie oskarżycielowi krzywdą, jeżeli on lub ona będą się upierać przy swoim zdaniu.”* Nina znajomość z socjopatą okupiła morzem łez, nieprzespanymi nocami, pretensjami do samej siebie, spadkiem poczucia wartości, poczuciem winy. Wyrwanie się z jego sideł nie było łatwe. Czy przed takimi ludźmi można się ustrzec? Po pierwsze, należy nauczyć się obserwowania ludzi, interpretowania sygnałów pochodzących od innych i rozpoznawania ludzkich masek. Po drugie, należy wiedzieć jak ich rozpoznać. Autorka książki „Jak skutecznie bronić się przed socjopatami” podpowiada, że przy wystąpieniu przynajmniej trzech spośród wymienionych poniżej siedmiu „patologicznych cech osobowości”, można przypuszczać, że mamy do czynienia z socjopatą. 1. Skłonność do manipulacji: częste stosowanie podstępu w celu wywierania wpływu na innych lub kontrolowania ich; wykorzystywanie uwodzenia, nieodpartego uroku osobistego, elokwencji lub pochlebstwa do osiągania własnych celów. 2. Skłonność do oszukiwania: oszukiwanie i nieuczciwość; przedstawianie nieprawdziwego obrazu samego siebie; ubarwianie lub zmyślanie opowieści o różnych wydarzeniach. 3. Niewrażliwość: brak zainteresowania uczuciami i problemami innych ludzi; brak poczucia winy lub wyrzutów sumienia z powodu negatywnych bądź krzywdzących dla innych konsekwencji własnych działań; agresja; sadyzm. 4. Wrogość: stałe lub często pojawiające się uczucia gniewu; złość lub irytacja występujące w odpowiedzi na drobne wyrazy lekceważenia bądź zniewagi; niemiłe, przykre dla innych oraz mściwe zachowanie. 5. Nieodpowiedzialność: lekceważenie i brak poszanowania dla zobowiązań finansowych i innych; nieposzanowanie oraz niewywiązywanie się z umów i obietnic; niedbały i beztroski stosunek do cudzej własności. 6. Impulsywność: działanie pod wpływem chwili jako bezpośrednia reakcja na bodziec; działania natychmiastowe, bez planu i analizy skutków; trudności w formułowaniu i realizowaniu planu; poczucie przymusu natychmiastowego działania, a także zachowania samouszkadzające w sytuacjach napięcia emocjonalnego. 7. Skłonność do nadmiernego ryzyka: angażowanie się w działania niebezpieczne, ryzykowne i potencjalnie szkodliwe dla samego siebie, niepotrzebnie i bez względu na konsekwencje; podatność na nudę i bezrefleksyjne podejmowanie czynności w celu jej przezwyciężenia; nieuwzględnianie własnych ograniczeń i zaprzeczanie realności zagrożenia dla siebie; lekkomyślne dążenie do celów bez względu na związane z tym ryzyko. Lektura książki Marthy Stout dostarcza czytelnikowi narzędzi do radzenia sobie z socjopatą. Autorka przedstawia w niej historie „zainspirowane licznymi relacjami osób, które zszokowane patrzyły, jak ziemia usuwa się im spod nóg, a mimo to mężnie próbowały ratować siebie i kochanych ludzi w świecie, gdzie przestały obowiązywać powszechnie przyjęte zasady rządzące kontaktami międzyludzkimi”, którzy „na własnej skórze przekonali się, że socjopaci niezupełnie przypominają abstrakcyjnych bohaterów ulotnych doniesień telewizyjnych lub wstrząsających filmów dokumentalnych. Nie różnią się z wyglądu od innych, co więcej, potrafią się tak dobrze kamuflować, że ich prawdziwy charakter może pozostawać niedostrzeżony przez całe lata, a nawet dziesięciolecia.” Autorka opisała w niej zarówno mężczyzn, jak i kobiety, którzy skutecznie poradzili sobie z ludźmi pozbawionymi sumienia, jak i smutne, a nawet przerażające losy tych, którzy w ostatecznym rozrachunku przegrali. W poszczególnych rozdziałach książki możemy nie tylko dowiedzieć się o tym, jak rozpoznać socjopatę, ale również: - jak działa mózg człowieka niewrażliwego i pozbawionego emocji - jak obronić się przed socjopatą w miejscu pracy, - jak radzić sobie z socjopatą walczącym o prawo do opieki nad dzieckiem, - jak się bronić przed socjopatą przedstawicielem zawodu zaufania publicznego, - jak radzić sobie z cybernękaniem, - czym różni się narcyz od psychopaty. Pomimo że Martha Stout twierdzi, że socjopaci często pozostają dla nas nieodkryci, przez co niebezpieczni, to z drugiej strony napawa nas optymizmem, pisząc „na szczęście dysponujemy nieskończenie większymi siłami niż socjopaci, ponieważ nie czerpiemy ich z patologicznego pragnienia panowania nad innymi ani nie wyzwala ich emocjonalna pustka. Nasza moc opiera się raczej na zdrowiu emocjonalnym, na zdolności do kochania i nawiązywania trwałych związków ze sobą nawzajem oraz na niesieniu wzajemnej pomocy. (Poza tym po prostu jest nas więcej). Musimy użyć tej mocy, by uratować siebie, tych, których kochamy, i całą planetę. Mamy moc i mamy misję. A kiedy socjopaty nie da się uniknąć, powinniśmy – i możemy – go przechytrzyć. Jako jednostki mamy do wykonania ważne zadanie w dużym stopniu niedoceniane przez społeczeństwo. Polega ono na podtrzymywaniu związków międzyludzkich i eksponowaniu roli sumienia w życiu osobistym, zawodowym oraz rodzinnym: musimy zmierzyć się z socjopatą, nie zapominając o naszym człowieczeństwie. Zadanie to niekiedy nas przeraża i prawie zawsze podejmujemy je w samotności, ale kiedy nie da się uniknąć socjopaty, odważna i współczująca osoba, która mu się przeciwstawia w naszym imieniu, podnosi na duchu nas wszystkich.”* Bądźmy dla siebie i innych dobrzy, kochajmy się i szanujmy. A my jutro na naszym blogu podzielimy się z Wami cenną informację z książki Marty Stout, przydatną w kontakcie z socjopatą - czego nie robić, by nie dać mu wygrać. * Fragmenty pochodzą z książki M. Stout "Jak skutecznie bronić się przed socjopatami", Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 2020 POLECAMY:
POLECAMY:
JAK TO OGARNĄĆ?Frustracja, zmęczenie, żal. M. SeligmanZe łzami w oczach spojrzała na zegar. Dobiegała dwudziesta czwarta. Dopiero zasnął. Lekarz tłumaczył, że trzy dni, a szczególnie noce mogą być ciężkie. Inhalacja, smarowanie, oklepywanie… W końcu kaszel ustał. Delikatnie wysunęła jego maleńką rączkę ze swojej dłoni. Nie miała już siły. W uszach brzmiała diagnoza: zapalenie oskrzeli. Który to już raz w ciągu jego czteroletniego życia? Próbowała ogarnąć w myślach jutrzejszy dzień. Dlaczego właśnie teraz? Tak bardzo zależało jej na tej pracy. Przeszła przez sito rekrutacyjne. Wiedziała, jak ważny jest pierwszy tydzień. A tu taka niespodzianka. Oczywiście Marcina w takich sytuacjach nie ma w domu. Tyle razy prosiła, błagała, aby zmienił pracę. Przy jego kwalifikacjach i doświadczeniu to nie jest przecież problem. Dość miała ciągłych nieobecności, szczególnie w takich dniach jak dzisiejszy. Zapalenie oskrzeli… wciąż powracały słowa lekarza. Skąd to się przyplątało? No, tak… Pewnie panie w przedszkolu nie dopilnowały, aby się przebrał. Z pewnością biegał po podwórku, zgrzał się, a potem w mokrej koszulce siedział i tak się „załatwił”. Ale on przecież też mógłby pomyśleć, ma już cztery latka. Boże, to moja wina! Za mało z nim rozmawiam, tłumaczę… W głowie Kasi kotłowały się myśli. Zaparzając herbatę, uświadomiła sobie, że od rana nic nie jadła. Ale to nie jest ważne. Jak ja ogarnę jutrzejszy dzień? – pomyślała z przerażeniem. Pierwszy dzień w nowej pracy. W głowie zaczęła układać plan, ale wciąż powracały dręczące myśli. Jak ja dam radę? Wszystko, czego się dotknę, zawsze nie wychodzi. Nigdy nie jestem w stanie zapanować na tym życiowym chaosem. Jestem do niczego. A jutro jak ja temu podołam? W tym momencie uśmiechnęła się resztką sił. Dobrze, że jest Ula. Rano przyjedzie i zostanie z Boryskiem, a ja spokojnie odwiozę bliźniaki do szkoły. Co ja bym bez niej zrobiła? – pomyślała. Ula była lekiem na całe zło. Kasia wiedziała, że na nią zawsze może liczyć. Ulka miała od lat dobrą pracę, w której była ceniona. Dzień urlopu nie był dla niej problemem. Jak się nie ma dzieci, to nagłe sytuacje nie wyrastają jak grzyby po deszczu. Idąc spać, pomimo że miała przed sobą jedynie dwie godziny, nie przeklinała już swojego losu. Parę godzin wcześniej miała dość takiego życia, użalała się nad sobą, miała pretensje do siebie, do świata, do Pana Boga. Ale wraz z przywołaniem do świadomości Uli, przypomniała sobie słowa, które usłyszała jakiś czas temu, wypłakując się jak zwykle w jej ramię. „Dziękuj Bogu i losowi za to, co masz. Skup się na tym, co pozytywne, a nie roztrząsaj tego, co złe.” Pamięta, że przyjaciółka zacytowała słowa Fromma. Chodziło w nich o to, że szczęście nie jest dziełem przypadku, ani darem bogów, ale czymś, co każdy musi sam wypracować dla siebie. Ula tłumaczyła Kasi, że tylko od nas zależy, jakie uczucia pielęgnujemy i które dzięki temu z nami zostają. Kasia często roztrząsała niepowodzenia, traktowała je jako coś trwałego, całościowego i globalnego, obwiniając przy tym siebie i innych. Czy nie miała powodów do narzekań? Oczywiście, że miała. Miało jej prawo być ciężko, czuła się przemęczona, sfrustrowana, poddenerwowana. Miała prawo do poczucia żalu, złości i niesprawiedliwości. Ale zapominała, że nasze szczęście zależy w głównej mierze od tego, jak interpretujemy zdarzenia życiowe. Człowiek bowiem, według jednego z twórców psychologii pozytywnej Martina Seligmana, może nauczyć się optymizmu, modyfikując swój styl wyjaśniania zdarzeń. Gdyby Kasia traktowała to zło, które było jej udziałem jako przejściowe i zależne od czynników zewnętrznych, które dzisiaj są , ale jutro może ich nie być, byłoby jej łatwiej. Natomiast ona często zapadała się w sobie, uważając, że jest złą żoną, złą matką i taka postawa rzutowała na jej nastawienie do życia, działając czasem jak samospełniające się proroctwo. Gdyby natomiast pomyślała, że dzisiaj jest ciężko, ale nie będzie to trwało wieki, byłoby jej lżej. Wiadomo, że gdy dzieci są małe, chorują, ale z reguły tylko przez pierwsze lata swojego życia. Gdyby przyszła refleksja dotycząca tego, co pozytywne, gdyby pomyślała, że cudownie, że ma kochanego męża, że mają zdrowie i pracę, a najważniejsze: trojkę cudownych dzieci, świat nabrałby innych barw. Seligman mówi o stylu wyjaśniania, czyli sposobie, w jaki tłumaczymy sobie niepomyślne zdarzenia. Jest on związany z opinią, jaką mamy na swój temat i posiada trzy wymiary: stałość, zasięg i personalizację. Stałość odnosi się do oceny zdarzeń, które są naszym udziałem - jako stałych bądź chwilowych. Kasia uważała, że zawsze ma pecha, że mąż nigdy nie liczy się z jej zdaniem. I tym samym przypisywała negatywnym zdarzeniom charakter trwały. Zasięg dotyczy przekonań w aspekcie przestrzennym. Można postrzegać go jako ograniczony, czyli niemający wpływu na inne dziedziny, albo wręcz przeciwnie. Kasia mogła uważać, że nie umie przekonać męża do zmiany pracy, ale widzi, że on zawsze liczy się z nią w innych kwestiach. Mogła zdawać sobie sprawę, że kiepska z niej kucharka, natomiast mieć przekonanie, że umie dbać o ciepło domowego ogniska. Ostatni wymiar to personalizacja, czyli upatrywanie winy za niepowodzenia w sobie lub innych. Okazuje się, że osoby szukające winy w sobie i patrzące na siebie jako na ludzi bezwartościowych i do niczego, nie chcą podejmować wyzwań, wysiłku, bo obawiają się kolejnych porażek i kompromitacji. Psychologowie pozytywni kładą duży nacisk na pielęgnowanie pozytywnych emocji i delektowanie się nimi tak, by trwały i trwały. Jedną z praktyk jest praktyka wdzięczności. Polega ona na przypominaniu sobie osoby, której coś w życiu zawdzięczamy. Napisanie listu do tej osoby bądź spotkanie się z nią powoduje, że poziom naszego optymizmu wzrasta i to jest udowodnione. Kasia w momencie, gdy pomyślała o Uli, nabrała dystansu do problemów. Za imieniem Ula kryła się bowiem osoba, która dawała jej wielkie wsparcie, na którą zawsze mogła liczyć. Myśląc, jaki to skarb i jak bardzo jest jej wdzięczna, zmobilizowała się do działania i z uśmiechem rozpoczęła kolejny niełatwy przecież dzień. Spróbujcie zastanowić się, komu w życiu jesteście wdzięczni i za co? Może będzie to okazja do spotkania, które jesteśmy pewne, iż przyniesie Wam wiele cudownych emocji. * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Czujesz się wyczerpana życiowo i zawodowo. Nie umiesz się z niczego cieszyć. Masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Czujesz się niedowartościowana i nieakceptowana. Zapraszamy Cię na webinar!
Dowiecie się podczas niego: 📌 jak wzmocnić siły psychiczne i odporność na stres 📌 jakie są czynniki doprowadzające do wypalenia zawodowego 📌 jak rozbudzić motywację do samorealizacji i rozwoju 📌 jak efektywnie planować i zarządzać sobą w czasie 📌 czym jest asertywność wobec samego siebie Warto wziąć w nim udział, aby: ✅ lepiej zrozumieć przyczyny wypalenia zawodowego ✅ wiedzieć, jakie są sygnały ostrzegawcze zbliżającego się wypalenia zawodowego ✅ odkryć skuteczne metody przeciwdziałania stresowi ✅ spojrzeć inaczej na swoje słabe strony ✅ dowiedzieć się, czym jest asertywność wobec samego siebie ✅ poznać sposoby radzenia sobie w sytuacjach trudnych ✅ poznać narzędzie tworzenia wizji i wyznaczania celów (model GROW) oraz narzędzia planowania Dodatkowe informacje: ⭐ Szkolenie trwa 1,5 godziny zegarowej (90 minut) ⭐ Jest dedykowane każdej osobie, która chce czerpać satysfakcję z pracy i nie wypalić się zawodowo ⭐ Otrzymasz imienne zaświadczenie o udziale w warsztacie ⭐ Cena: 35 zł WSPOMNIENIA I FOTORAFIEZaduszki„Odeszli stąd, aby żyć…” i żyją również w naszych myślach oraz sercu. Szczególnie w pierwszych dniach listopada wspominany osoby, których z nami już nie ma. Czasem byliśmy przygotowani na ich odejście (tak się nam się może wydawało, ale śmierć przychodzi chyba zawsze za wcześnie i nie w porę), czasem odeszli całkiem niespodziewanie.
Rozpacz i ból Z psychologicznego punktu widzenia wspomnienia o tych, co odeszli mogą rozbudzić w nas smutek, żal, złość, gniew, zazdrość, czyli emocje, które nakręcą w nas spiralę destruktywnej frustracji. Szczególnie, gdy chodzi o osoby bardzo nam bliskie, z którą byliśmy związani emocjonalnie. Mama, mąż, ojciec, ukochana babcia, a czasem i własne dziecko. Wdzięczność za czas Ale może być też inny wymiar wspomnień. Wspomnień, wyzwalających w nas wdzięczność za czas, który był dany do przeżycia z tymi, których kochaliśmy, a którzy odeszli. W ten listopadowy czas pamiętajmy o tym, co poza wspomnieniami i fotografiami, z których uśmiechają się do nas, zostawili. Pamiętajmy o wszystkich dobrych chwilach, przywołajmy w pamięci wszystkie szczęśliwe wydarzenia. Zostało nam też po Nich świadectwo Ich życia, Ich mądrość, dobroć, miłość, którymi się z nami dzielili oraz posag w postaci poczucia naszej wartości i wiary w siebie, to wszystko w co nas wyposażyli, a czego nikt nigdy nam nie odbierze. I o tym nie zapominajmy. Miłość i śmierć W jednym z postów "Wywracać świat do góry nogami" pisałyśmy o tym, co dzieje się, gdy krzyżują się drogi miłości i śmierci - gdy śmierć zabiera miłość naszego życia, kogoś, kto nadawał mu sens, był naszą ostoją. Gdy umieramy wraz z człowiekiem, którego chcielibyśmy zatrzymać z wszystkich naszych sił, pomimo że wiemy, iż koniec zbliża się nieuchronnie. ,,Czas leczy rany" Mówimy, że „czas leczy rany” i dlatego potrzebna jest nam żałoba. Nie chodzi w niej o to, aby zapomnieć i zaprzeczyć swoim uczuciom. W różnych kulturach i religiach żałoba trwa rok – nie bez przyczyny. Przez ten rok mamy czas, aby nauczyć się żyć bez utraconej osoby. Przeżyć po kolei wszystkie pory roku, różne rocznice, urodziny, wydarzenia – bez Niej, bez Niego i dla większości opuszczonych „rana” po stracie zacznie się goić, będzie mniejsza, mniej dokuczliwa. Co nie znaczy, że zniknie zupełnie. Dziękujmy za dobry czas, jaki mogliśmy przeżyć, z tymi, których teraz z nami już nie ma. MIŁOŚĆ I ŚMIERĆ„Mózg w żałobie”„Zmiany w kościach uszkodziły kręgosłup Billa na wielu poziomach. Kiepsko to wygląda… nowotwór. Gdy radiolog wymieniał możliwe diagnozy, przerwałam mu: <<Czy Bill wie?>>. Znałam go, nadal czekał na dodatkowe badania. Wiedział. Leżał na wąskiej platformie (…) Popatrzyliśmy sobie w oczy. I w tych pierwszych chwilach narodziła się żałoba.”* Wyrok, który słyszymy z ust lekarzy, dotyczący osób nam najbliższych, powoduje utratę gruntu pod nogami. Emocje, które w tym momencie nam towarzyszą, eksplodują jak wulkan. To są chwile, w których czujemy się tak bardzo samotni, pomimo że dzielimy je z najdroższą nam osobą, która jest główną postacią dramatu, którego bohaterami jesteśmy również my. „Wyjechaliśmy ze szpitala w pełnej oszołomienia ciszy (…) Zatrzymaliśmy się w porcie. Poszliśmy do ulubionej ławki na skraju portu Rockport – to przepiękne miejsce. Kiedy tuliłam i całowałam Billa, przystanął przy nas starszy mężczyzna, by zażartować: <<Jeśli ona ci się narzuca, daj mi znać>>. Obserwowaliśmy, jak mężczyzna i jego żona powoli idą do następnej ławki, aby rozpakować obiad na piknik – prosty, piękny moment. W naszych głowach pojawiła się taka sama myśl: Czy czeka nas jeszcze taka przyszłość?”* Miłość i śmierć - doświadczenia angażujące nas bez reszty, powodujące trzęsienie ziemi w naszym emocjonalnym życiu, zmieniające je w jego podstawach. Gdy ich drogi krzyżują się - gdy śmierć zabiera miłość naszego życia, kogoś, kto nadawał mu sens, był naszą ostoją - stajemy się nagle niepełni. Można powiedzieć, że umieramy wraz z człowiekiem, którego chcielibyśmy zatrzymać z wszystkich naszych sił, pomimo że wiemy, iż koniec zbliża się nieuchronnie. „Spodziewałam się, że żałoba to nieznośny smutek, ale dałam się zaskoczyć. Była olbrzymią niestabilnością. Utratą orientacji, utratą stabilności, utratą spójnego <<ja>>. Miejscem, w którym życie jest zdeformowane i rozwija się w surrealistyczny łańcuch zdarzeń. Miejscem, gdzie spodziewamy się smutku, a nadchodzi zmieniona rzeczywistość.”* Nie każdemu jest dane doświadczyć takiej miłości, jaką przeżyła dr Lisa M. Shulman – autorka książki „Mózg w żałobie”. Na trzystu jej stronach dzieli się z czytelnikami najboleśniejszym doświadczeniem swojego życia. Z perspektywy kochającej żony, ale i neurologa opowiada o walce, jaką stoczyli wraz ze śmiertelnie chorym mężem. Autorka opisuje dramatyczny czas od chwili diagnozy aż do jego śmierci, przeplatając swoje wspomnienia kartkami z dziennika Billa, który podobnie jak i ona, był neurologiem. „Od wielu lat zajmuję się przekazywaniem pacjentom informacji, które zmieniają ich życie – myślałem, że rozumiem siłę przekazywanych przeze mnie wiadomości, ale wyrażenie <<wywracać świat do góry nogami>> można zrozumieć dopiero, gdy człowiek sam staje w takiej sytuacji – gdy podczas rezonansu magnetycznego radiolog wchodzi do pomieszczenia i mówi, że potrzebuje więcej zdjęć.”* Lisa Shulman nie tylko pokazuje w swojej książce dramat człowieka tracącego życie i tego, który traci najbliższą sercu osobę. Ukazuje ona również emocje człowieka po opadnięciu kurtyny. Autorka prowadzi nas długą drogą prowadzącą od diagnozy, poprzez leczenie, któremu towarzyszy nadzieja, aż do nieuniknionej śmierci. A następnie przeprowadza nas przez kolejne etapy żałoby, ukazując życie w nowym wymiarze, życie, które początkowo przypomina pobojowisko, ale stopniowo, malutkimi kroczkami prowadzi do innej rzeczywistości, w której można na nowo odnaleźć siebie. Na przykładzie własnego doświadczenia chce pomóc wszystkim tym, którzy utracili dobrze im znaną codzienność, w której czuli się bezpiecznie, a którzy po stracie ukochanej osoby nie wiedzą i nie wierzą w to, że jest możliwe normalne funkcjonowanie bez człowieka, który stanowił przez długie lata nieodzowną część ich świata. Pokazuje czytelnikowi z perspektywy neurologa nie tylko jak mózg reaguje po traumatycznej stracie, ale również jak się leczy. Próbuje w sposób zrozumiały dla czytelnika nie będącego lekarzem wytłumaczyć ten proces od strony neurologicznej, po to, by pokazać, jak powrócić do zdrowia po poważnej stracie i długotrwałej traumie emocjonalnej. Czyli wskazuje człowiekowi zrozpaczonemu po stracie bliskiej osoby światełko w tunelu i daje szansę na powrót do normalnego życia. Książka, jak sama o niej napisała Lisa Shulman, „bada punkt styku między doświadczeniem ogromnej straty a poszukiwaniem emocjonalnej odbudowy i uzdrowienia.”* Niewątpliwie wielkim walorem książki poza jej autentycznością wynikającą z osobistych przeżyć, jest podparcie doświadczeń autorki jej wiedzą medyczną. Nieocenioną wartością, jaką wnosi książka są narzędzia w niej zawarte. Lisa Shulman opisuje trzy zasady leczenia umysłu i mózgu po stracie. Zachęca czytelnika do pisania dziennika, na który przeznaczone są niezapisane kartki „Mózgu w żałobie”. Dzięki temu książka staje się jeszcze bliższa osobie, która nie tylko ją czyta, ale i jest współautorem własnego i niepowtarzalnego jej egzemplarza. Celem książki - jak napisała jej autorka - jest „pomoc w zwiększeniu poczucia pewności siebie i kontroli podczas radzenia sobie z żałobą. Ma ona pomóc w zmaganiu się ze stratą po doświadczeniu utraty znanego życia i przynieść uzdrowienie prowadzące do przetrwania spójnego <<ja>>”.* Książka Lisy Shuman pomimo że porusza niezwykle trudny temat rozstania, niesie nadzieję dla osób cierpiących po odejściu najbliższych. Pokazuje, że nawet śmierć tych, bez których nie wyobrażamy sobie życia, nie zamyka nam drogi do szczęścia. Autorka daje wszystkim szansę na nowe dni, które zależą od tego, czy zechcemy je wykorzystać. Jak pisze: „Gdy przepracujemy żałobę, jesteśmy coraz bardziej świadomi cech naszych bliskich i ich wpływu na nasze życie. (…) Dochodzenie do siebie polega na odnalezieniu nowej równowagi, w której budujemy zaufanie do tego, co nas czeka, i wiarę w naszą zdolność radzenia sobie z przeciwnościami losu, abyśmy mogli stopniowo odzyskać orientację w życiu”.* Ta historia wielkiej miłości, cierpienia, będąca opowieścią o determinacji w walce o ukochaną osobę, ale i walce o odzyskanie siebie z pewnością stanie się kołem ratunkowym dla wielu z nas. Natomiast dla szczęśliwców, którzy jeszcze nie doświadczyli straty, będzie stanowiła pomoc w zrozumieniu siebie i spojrzeniu w innym świetle na świat. Jestem przekonana, że nikt, kto po nią sięgnie, nie pożałuje czasu poświęconego na jej lekturę. Piękna i mądra książka. *Fragment i cytaty pochodzą z książki Dr Lisa M. Shulman "Mózg w żałobie", Wyd. Filia, 2019 .Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
JAK MÓGŁ MI TO ZROBIĆ?Proces zmiany Fishera Świat się dla niej zatrzymał. Odejście Piotra spowodowało, że grunt usunął się pod jej nogami. Dla Małgosi Piotr był ostoją i wsparciem. Nie tylko jego kochała nad życie, ale też czuła, że jest przez niego kochana. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa, nigdy się na nim zawiodła. Dlaczego w takim razie odszedł? Co spowodowało, że bez słowa wyjaśnienia, bez pożegnania po prostu wyjechał, zostawiając jej jedynie list. Prosił w nim o wybaczenie, nie tłumaczył się i nie oczekiwał, że zrozumie. Przepraszał tylko za krzywdę, jaką jej wyrządził. Małgosia nie chciała uwierzyć w to, co się stało. Uważała, że to jakiś żart. Wydzwaniała nieustannie, ale nie odbierał. W głowie jej się nie mieściło, nie mogła pojąć, jak po pięciu latach wspólnego szczęśliwego życia mógł bez słowa odejść… Po tygodniu do Małgosi dotarło, że odejście Piotra jest faktem. Gdyby stanął teraz przed nią, nie darowałaby mu tego, co jej zrobił. Jak mógł? Dla niego przecież by w ogień skoczyła. Z pewnością chodziło mu dziecko, ale nigdy nie chciał się do tego przyznać. Lata starań nie przynosiły żadnego efektu. - Ale przecież to nie moja wina! To nie moja wina! - powtarzała w złości Małgosia. - Jak mógł? Ufałam, kochałam! Jak on mógł mi to zrobić?! Niech tu tylko się pojawi, to ja mu pokażę! Mijały tygodnie i Piotr nie wracał. Przyjaciele otoczyli ją opieką. Zaczęła spotykać się z ludźmi, dla których od lat nie miała czasu. Zawsze życie w domowym azylu przedkładała nad wszystko inne. Teraz zaczęła dostrzegać wartość posiadania przyjaciół. Ale nie trwało to długo… Wieczorami Małgosia rozmyślała, zadawała sobie tysiące pytań. Tęskniła za Piotrem, szamotała się wewnętrznie. Bała się iść do przodu. Zrozumiała bowiem, że życie jest kruche. Piotr, który był ostoją, zniknął. Bała się o siebie, o niego. A przede wszystkim z lękiem patrzyła w przyszłość. Czuła swoją nieporadność. Zaczynała dostrzegać, iż przywykła do życia z człowiekiem, który przejmował wiele inicjatyw, który był niejako przewodnikiem ich wspólnej wędrówki. Była przerażona. W nocy budziła się zlana potem i serce biło jej jak szalone. Z pomocą terapeuty, bez którego nie umiała sobie poradzić, zaczęła podążać naprzód, ale nie było to łatwe. Szereg wyrzutów sumienia. Ciążące poczucie winy. Co ja zrobiłam nie tak? Nie dam rady żyć, skoro spotkała mnie taka porażka! Gdyby nie Zosia - osoba o wielkiej empatii, a przede wszystkim świetny specjalista, Małgosię przytłoczyłaby przeszłość, na którą nie miała wpływu. Wiedziała już, że Piotr przepadł jak kamień w wodę. Zdawała sobie sprawę, że wszystko musiał wcześniej zaplanować. Pytania dlaczego?- czy miały sens… W zasadzie dzisiaj nie potrafi odpowiedzieć, kiedy nastąpił przełom w tej wewnętrznej walce. Pamięta, że z każdym spotkaniem coraz bardziej ufała Zosi - swojej terapeutce. W zasadzie czuła się jak dziecko, które ktoś prowadził we mgle, aż w końcu zrozumiała, że może podążać dalej sama. Poczuła siłę, moc i chęć do działania. Zaczęła odzyskiwać siły i akceptować po pierwsze siebie, nową siebie i swoje życie, w którym przede wszystkim musiała sama stanąć nogami na ziemi. Dostrzegła, że Zosia w sposób niezwykle subtelny powodowała, że zaczęła podejmować różne nowe wyzwania. Miała odwagę, by iść do przodu i odkrywać przestrzenie, które do tej pory budziły w niej lęk - nie umiem, nie potrafię, nie dam rady. Zosia wciąż powtarzała, że jeżeli nie wskoczy na głęboką wodę, nie zaryzykuje, nie przekona się. Próbowała dzięki sile, którą zaczynała w sobie odnajdywać. Historia Małgosi pokazuje proces zmiany, który w różnych momentach naszego życia przechodzimy. John Fisher jest autorem koncepcji zmiany osobistej, której towarzyszą kolejne przewidywalne stany emocjonalne: złość, nadmierny entuzjazm, strach, zagrożenie, poczucie winy, depresja, stopniowa akceptacja, poruszanie się naprzód, podobnie jak miało to miejsce w przypadku Małgosi. Oczywiście u każdego może przebiegać to nieco inaczej (w innej kolejności lub niektóre procesy mogą po prostu nie wystąpić). *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli podobnie, jak Małgosia jesteś w trudnej sytuacji życiowej, daj sobie pomóc. Nie ma sytuacji bez wyjścia. Skorzystaj z naszej wiedzy i doświadczenia. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Zapraszamy na porady on line.
POLECAMY:
Z PUSTEGO I SALOMON NIE NALEJEFragment z książki "Pokochaj poniedziałki""Jeśli sprawia ci radość bieganie w maratonach – rób to. Zauważ jednak, że eksperci sportowi polecają startować nie więcej niż w czterech biegach rocznie. Maratony bowiem są wyczerpujące dla zawodników i wymagają dwu- lub trzymiesięcznej regeneracji. W codziennym życiu działaj więc raczej jak sprinter. Dawaj z siebie tyle, ile możesz w określonym przedziale czasowym, a potem koniecznie zrób sobie przerwę. Jeśli skończyłeś właśnie ważną prezentację, podczas której byłeś maksymalnie skupiony, nie oddzwaniaj się od razu do osób, które w tym czasie chciały się z tobą skontaktować. Odpocznij. Pozwól opaść emocjom, sercu spowolnić rytm. Niech twoja głowa ochłonie, a myśli przez jakiś czas niech błądzą bez celu i nieujęte w żadną strukturę. Wyjdź przed budynek w którym przebywasz albo podejdź do okna (mam nadzieję, że się otwiera), popatrz daleko za horyzont i uwolnij ciało od napięcia. Powoli wciągaj głęboko powietrze, a następnie je wypuszczaj. Nic więcej. Wdech…wydech… I jeszcze raz: wdech… wydech… Nie jest ważne, jak wiele wskażesz zawodów w których przerwy nie są możliwe, ja i tak będę się upierać, że odpoczynek jest niezbędny każdemu. Bez względu na wykonywaną pracę każdy może czuć się przemęczony. A im dłużej wykonujemy swoje zadania bez odpoczynku, tym mniej efektywni się stajemy. „Z pustego i Salomon nie naleje” – plakat z takim hasłem powinien zawisnąć nad biurkiem każdego pracusia. Człowiek nie jest baterią w telefonie, którą można do cna wyczerpać i ponownie naładować, wręcz przeciwnie - ma ograniczoną żywotność." *Fragmenty pochodzą z książki Joanny Karpety "Pokochaj poniedziałki", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne Kochane, specjalnie dla Was przygotowałyśmy webinar pt.: „Nie daj się wypalić i odzyskaj motywację!” Dowiecie się podczas niego: 📌 jak wzmocnić siły psychiczne i odporność na stres 📌 jakie są czynniki doprowadzające do wypalenia zawodowego 📌 jak rozbudzić motywację do samorealizacji i rozwoju 📌 jak efektywnie planować i zarządzać sobą w czasie 📌 czym jest asertywność wobec samego siebie Warto wziąć w nim udział, aby: ✅ lepiej zrozumieć przyczyny wypalenia zawodowego ✅ wiedzieć, jakie są sygnały ostrzegawcze zbliżającego się wypalenia zawodowego ✅ odkryć skuteczne metody przeciwdziałania stresowi ✅ spojrzeć inaczej na swoje słabe strony ✅ dowiedzieć się, czym jest asertywność wobec samego siebie ✅ poznać sposoby radzenia sobie w sytuacjach trudnych ✅ poznać narzędzie tworzenia wizji i wyznaczania celów (model GROW) oraz narzędzia planowania Dodatkowe informacje: ⭐ Szkolenie trwa 1,5 godziny zegarowej (90 minut) ⭐ Jest dedykowane każdej osobie, która chce czerpać satysfakcję z pracy i nie wypalić się zawodowo ⭐ Otrzymasz imienne zaświadczenie o udziale w warsztacie ⭐ Cena: 35zł POLECAMY: OBUDŹ SIĘ!Syndrom Kopciuszka. NarcyzHonorata spoglądając jej głęboko w oczy, zapytała: czy Ty jesteś Kochana szczęśliwa? Nie wierzę, by odpowiadał Ci ten blichtr, szpan, przecież to nie w Twoim stylu! Beata zaprzeczała. Nie rozumiała, dlaczego przyjaciołom nie odpowiada jej związek z Piotrem. Może przeszkadza im, że jest z innej bajki, z innego kręgu, nie z ich paczki. Zdaniem Beaty, te błękitne oczy rozkochałyby każdą kobietą. Przystojny, wykształcony, nienagannie ubrany, szarmancki. Koleżanki, poza przyjaciółkami, były nim zachwycone. Takiego faceta ze świecą szukać! Ty to masz szczęście! – słyszała. Czuła się jak księżniczka, jak gwiazda, którą Piotr chwalił się całemu światu. Ona też była z niego dumna. Wierzyła, że w końcu jej ukochany nagra płytę i będą podróżować po świecie. Beata, obudź się! Takich jak on mogłabyś mieć na pęczki!!! Dajesz temu pasożytowi wypijać z siebie wszystkie soki! Nie poznajemy Cię! Opamiętaj się póki jeszcze czas! Czy Ty nie widzisz, że pracujesz ponad ludzkie siły, by utrzymywać tego picusia - glancusia i pracować na jego luksusowe zachcianki?! Musiało upłynąć nie mało czasu, by do Beaty powoli zaczęło docierać, w jaką pułapkę wpadła. Wcześniej nie potrafiła zauważyć tego, co widzieli jej przyjaciele, dla których stawała się osobą uzależnioną od Narcyza. Oni wiedzieli, że w tym związku nie jest sobą. Przecież znali ją od piaskownicy. Relacja Beaty i Piotra to relacja, w której Narcyz musi błyszczeć , by istnieć. Musi być podziwiany, chwalony, wspierany. Dlaczego? Gdyż sam w siebie nie wierzy. Na zewnątrz pokazuje postawę pewnego siebie zarozumialca, a w środku czuje się nikim. Ma bardzo niskie poczucie własnej wartości. Gdzie leży podłoże takiej postawy? Przecież takich ludzi można spotkać wśród nas. Otóż Piotr wychowywany był przez rodziców, którzy stawiali mu bardzo wysoko poprzeczkę i wiecznie byli z niego niezadowoleni. Sami natomiast zaabsorbowani byli wszystkim poza własnym dzieckiem. To rodziło w nim ciągłe pytania: „Dlaczego wszystko inne jest ważniejsze? ”, „Dlaczego mnie nie kochają?”, „Co ze mną jest nie w porządku?” Relację tę cechował brak czułości. Piotr w odpowiedzi na to, nauczył się grać kogoś, kogo chcieli w nim widzieć rodzice. Nie wierzył, że można go kochać za to, kim jest, dlatego musiał wciąż wchodzić w rolę. W efekcie jako osoba dorosła nie miał stabilnego obrazu siebie, brakowało mu poczucia własnej wartości. Żył w ciągłym lęku, obawiając się, że zostanie zdemaskowany, iż inni odkryją, że nie jest tym, za którego go mają. Ona i on. Szukają się, by w chorym związku zaspakajać swoje potrzeby. Potrzeby będące wynikiem błędów wychowawczych swoich rodziców. Narcyz i Kopciuszek. Szukają się, by odnajdując siebie, nie zaznać prawdziwego szczęścia. Narcyz, często wychowywany był w domu, w którym na miłość musiał zasłużyć byciem idealnym. Zabrakło w nim bezwarunkowego uczucia. Rodzice oczekiwali, by był idealny i wciąż dawali mu odczuć, że nie zasługuje na ich miłość. W dorosłym życiu poszukuje kobiety, która będzie wzmacniała jego niskie poczucie wartości. I często trafia na osoby, które kochają za bardzo. Odnajduje kobiety, które z kolei w domu rodzinnym były zależne od innych. Od dzieciństwa uświadamiano im, że potrzebują wsparcia, bo same sobie w życiu nie poradzą. Ta potrzeba zależności wpłynęła na ich sposób myślenia i zachowania. Osoby te uważają, że nie zasługują na szczęście. Są gotowe do niesienia pomocy, poświęcania się. To daje im poczucie bycia potrzebną. Wybaczają, dają się krzywdzić, bo przecież nie zasługują na miłość. Panicznie boją się opuszczenia. Gdy trafią na Narcyza, zostaje zaspokojona ich potrzeba bycia dowartościowywaną i docenianą, ale do czasu. Narcyz w związku z Kopciuszkiem paradoksalnie im więcej dostaje, tym szybciej się oddala. Potrzebuje kobiet, które go wielbią, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, ale nie wierząc w swoją wartość, ucieka i odtrąca Kopciuszka, obawiając się, że zostanie zdemaskowany. Ratunkiem dla takiego związku jest rozwój emocjonalny jednego z partnerów. Wówczas jest szansa na otwarcie drugiej osobie oczu. Terapia może pomóc w wyzwoleniu się z zaklętego kręgu, który miał swoje początki w domu rodzinnym. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
|
|