Psychologia przy kawie
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca
Obraz

Miłość w pułapce

7/15/2018

0 Comments

 
Obraz

MIŁOŚĆ W PUŁAPCE

Nasz artykuł w Newsweek Psychologia*

Jako rodzice często nie zdajemy sobie sprawy, że skuteczniej przekażemy dziecku prawdy życiowe pokazując własne zachowania i postawy, zamiast mówiąc, jak ma postępować. Nie można wymagać od dziecka czegoś, czego samemu się nie robi.

„Ale ja nie chcę!” – Adaś krzyczał przez łzy. Mama była nieugięta. „Chcę wyjść na podwórko! Pograć w piłkę!” – mama zamykając drzwi mówiła: „Ćwicz gamy”. Adaś płakał, ale ćwiczył grę na pianinie. Buntował się, ale ćwiczył. Chciał, żeby mama go kochała. A uśmiechała się i przytulała go tylko wtedy,  gdy był posłuszny. 

Gdy przyszły pierwsze sukcesy na konkursach, patrzył na dumne twarze rodziców i sam poczuł dumę. Zastrzyk adrenaliny, panowanie nad publicznością i salwy oklasków. To mogło uzależniać. Mama wówczas przytulała i robiła jego ulubione dania, byle tylko więcej ćwiczył. Chowała trochę pod kloszem. Jakby rzeczywiście wiedziała najlepiej, co jest dobre - a w zasadzie - najlepsze dla jej syna. 

Kilka godzin dziennie przy pianinie – przed szkołą, po szkole, zajęcia z profesjonalistami, słuchanie nagrań wirtuozów fortepianu. Życie zaplanowane, skoncentrowane na jednym celu, żelazna dyscyplina. Ponieważ przynosiło to oczekiwane efekty  – nie planowano w rodzinie żadnych zmian. Adaś już dawno przestał się buntować. Uznał to za jedyne możliwe życie. Gdy zwyciężał, otrzymywał nagrody i wyróżnienia, zyskiwał miłość rodziców, a kto jej nie pragnie?

Gdy wygrał najważniejszy konkurs,  wszyscy byli wniebowzięci – i mama, i tata, i cała rodzina i on sam. Stał się gwiazdą. To wtedy zbliżył się do Anny, koleżanki z klasy, którą od zawsze fascynowała jego kariera. Zaczęła jeździć z nim na konkursy, akceptowała wielogodzinne ćwiczenia, wspierała go, częściowo zaczęła zastępować jego mamę. Umawiała koncerty, organizowała wyjazdy. Po kilku latach zostali małżeństwem, ale Adam miał dość. Nie zbuntował się skutecznie przeciwko mamie, ale za to zaczął zdradzać żonę.
Mama Adama była święcie przekonana, że wie, co jest najlepsze dla jej syna. Wielu na miejscu chłopca zbuntowałoby się, sprawiałoby wielkie problemy wychowawcze rodzicom, ale nie on. Był posłuszny, ale tłumione - złość, żal, frustracja zalegały gdzieś głęboko, aż po latach dały o sobie znać... 

Adam wyrósł w przekonaniu, że znaczy tyle, co jego osiągnięcia. Że jest kochany przez matkę tylko wtedy, gdy zwycięża.
Obraz
​Miłość warunkowa
Dzieciom trudno odróżnić aprobatę i dezaprobatę, wobec tego, co robią od oceny tego, kim są jako osoby. Pochwała rodzica za osiągnięcia może być uznawana przez nich za oznakę miłości. I odwrotnie – brak akceptacji może być odczytany przez dziecko jako brak miłości rodzica.  Dziecko nie ma więc niejako wyjścia – musi „zwyciężać”, inaczej „zginie” z braku miłości. Często sami nie jesteśmy świadomi, że zastawiamy - na ukochane dziecko, dla którego chcemy jak najlepiej - taką właśnie pułapkę.

Wychowanie nie jest prostą sprawą. Wydaje się nam, że skoro jesteśmy dorośli, to wiemy lepiej i wpadamy w kolejne sidła: „Rób to, co Ci mówię!” – pada z ust niejednego rodzica. A prawda jest taka, że skuteczniej każdemu dziecku – bez względu na jego wiek -  przekażemy prawdy życiowe pokazując własne zachowania i postawy, a nie mówiąc, jak ma postępować. Przede wszystkim nie można wymagać od dziecka czegoś, czego samemu się nie robi. To nigdy nie zadziała. Przekaz „Rób, to co Ci mówię, a nie to, co sam robię!” nigdy nie będzie skuteczny, ponieważ to, co robimy, ma na dzieci o wiele większy wpływ niż to, co mówimy.  Jeśli np. mówimy „Czytaj książki!”, a sami nie czytamy - polecenie nie przyniesie skutku. We wczesnym okresie życia dziecko przejmuje wzorce poprzez empatię, naśladowanie, modelowanie i identyfikację. Musimy więc ciągle uważać na informacje, jakie komunikują nasze czyny, a nie nasze słowa.

Pułapek na drodze rodzicielstwa jest wiele. Jak być rodzicem otwartym, rozumiejącym, empatycznym? Taką postawę, diametralnie inną od postawy matki Adama z naszej historii, prezentuje bohaterka psychologicznego komiksu „Projekt: związek” Kingi Korskiej.  Matka, która również chce dla swojej córki najlepszego życia, nie przyjmuje postawy wszystkowiedzącego eksperta, nie wzbudza emocji i nie doprowadza do konfliktu, ale w sposób spokojny opisuje rzeczywistość, dzieląc się własnym doświadczeniem. Nie z pozycji eksperta, ale osoby, która wiele widziała i doświadczyła i dzieli się tym, czego była świadkiem.  W ten sposób mama z humorem przekazuje wiele prawd życiowych i psychologicznych teorii. Nie mówi wprost jak córka ma postępować. Jest spokojna, opanowana, wyrozumiała, uśmiechnięta, aż samemu chciałoby się usiąść z nią na kanapie, wypić kawę i po prostu szczerze porozmawiać.
Jak unikać pułapek, wspierać dziecko w rozwoju, rozwijać jego talenty i sprawiać, aby zechciało korzystać z naszego życiowego doświadczenia?
 
Kochaj dziecko takim, jakim jest
Każdy człowiek potrzebuje bezwarunkowej miłości i akceptacji. Szczególnie młoda osoba chce czuć, że jest ważna i niepowtarzalna. Jest to jej niezbędne do budowania poczucia własnej wartości.  Osoby, które czują się kochane i akceptowane z ufnością przyjmują wszelkie informacje, nawet te bolesne i trudne. Jeżeli natomiast słyszą wciąż, że są leniwe, niezaradne, głupie, mniej zdolne niż rodzeństwo, zaczynają tak się czuć i na zasadzie samospełniającego się proroctwa, tak zaczynają się zachowywać.

Doceniaj trud i włożony wysiłek
Wymagaj od dziecka tego, co możesz otrzymać. Zachęcaj do robienia wszystkiego jak najlepiej, ale na miarę jego możliwości. Nie porównuj z innym. Chwal, a nie krytykuj, nie poniżaj i nie ignoruj. Krytykowane dzieci mają problem z poczuciem wartości i samooceną. Jeżeli chcesz, by Twoje dzieci były mądre, dobre i uczciwe, wymagaj, ale równocześnie doceniaj ich wkład, wysiłek i podkreślaj to, co w nich wartościowe.

Obraz
Stawiaj poprzeczkę na miarę możliwości i daj prawo do popełniania błędów
Daj dziecku możliwość ponoszenia odpowiedzialności i uczenia się na błędach. Ciągłe oczekiwanie sukcesów spowoduje, że dzieci będą starały się sprostać presji rodziców, oczekując później od samych siebie, że zawsze i wszędzie muszą być najlepsi. Będą więc wybierać te zadania, które zawsze gwarantują sukces. W konsekwencji nie będą zahartowani, oswojeni z porażką, będą podchodzić do wyzwań asekuracyjnie, bojąc się ryzyka i błędu.

Stwarzaj okazję na doświadczanie i przeżywanie trudnych emocji
Nie staraj się chronić dziecka przed trudnymi emocjami.  Doświadczanie ich powoduje, że wchodząc w dorosłe życie będzie w stanie sobie z nimi radzić, bo nauczy się tego w dzieciństwie, gdy może liczyć na miłość i wsparcie osób znaczących. Kinga Korska pisze: „Tłumiąc negatywne uczucia, gasimy też te pozytywne, a miłość umiera.”  Jeśli chcemy szczęścia naszych dzieci w ich dorosłych związkach, nauczymy je przeżywania negatywnych emocji i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.

Daj dziecku autonomię i wyposaż w skrzydła, aby było samodzielne
Pamiętaj, że nadopiekuńczość nie pozostawia miejsca na poczucie sprawstwa, którego każde dziecko potrzebuje. Ogranicza ona wolność dziecka, a jego potrzeby pozostają niezaspokojone. W efekcie jest sfrustrowane, a wówczas może rodzić się bunt i sprzeciw jako jedna z reakcji obronnych. Każdy bowiem chce decydować o sobie, dokonywać  własnych wyborów. Nie zabraniaj, bo „wszystko, co represjonowane, wzbiera i szuka ujścia […] i ostatecznie niszczy.”

Bądź konsekwentny
Paradoksalnie, stawianie granic dzieciom daje im poczucie bezpieczeństwa. Porządkuje ich świat, pokazuje zachowania akceptowane i nieakceptowane, normy i reguły społeczne, przygotowując je do życia. Konsekwencja to kierowanie się przyjętymi zasadami i logiką. Jeśli ustalasz jakąś zasadę i mówisz o konsekwencjach jej nieprzestrzegania, to zawsze postępuj zgodnie z tym, co zostało powiedziane. Pamiętaj: konsekwencja to nie to samo, co karanie.

​Pewnie wszyscy zgodzimy się, że dla każdego rodzica najważniejsze jest szczęście jego dziecka. Poznajmy więc je dobrze, pomóżmy rozwijać jego talenty i uzdolnienia, ale nie realizujmy swoich ambicji jego kosztem. Poznajmy jego prawdziwe pasje i pragnienia – co jemu tak naprawdę przyniesie szczęście?


*Artykuł ukazał się w "Newsweek Psychologia 4/2017"
Obraz
​Autorki artykułu:
Obraz
Obraz
Joanna Kotarska
współautorka bloga






Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Chcesz mieć dobre relacje w dziećmi? Nie wiesz jak je motywować, zachęcać do samodzielności, asertywności i współpracy? Nie wiesz jak mówić, by chciały Ciebie słuchać? Jesteś często bezradna i przytłoczona niełatwą rolą matki? Nie jest to takie trudne zadanie. Zapraszamy Cię na porady on line. Na indywidualną "Szkołę dla Rodziców". Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)​​​
Obraz
0 Comments

Kalina

7/14/2018

0 Comments

 
Obraz

KALINA

Rodzeństwo, relacje w rodzinie, poczucie wartości

Z fotografii spoglądały na Ninę dwie śliczne dziewczynki. Ze wzruszeniem oglądała zdjęcia z dzieciństwa. Wycieczka do Krakowa,  wakacje w Jastrzębiej Górze, ferie u Dziadków w Karpaczu. To był wspaniały, beztroski czas. Nikt wówczas nie zdawał sobie sprawy, co przyniosą kolejne lata ich życia.

Nie zawahała się przez chwilę. Wiedziała o ryzyku, ale zawsze,  pomimo wylanych łez,  pomimo żalu, złości, czasami nawet nienawiści, zdawała sobie sprawę, że w takiej sytuacji jak ta, do ognia by za Kaliną wskoczyła. Życie przybiera czasem niespodziewany obrót.

Papużki nierozłączki. Siostry, które nie wyobrażały sobie wówczas życia bez siebie. Dzieciństwo, którego każdy by im zazdrościł. Świat jak z bajki. Kochający rodzice, którzy nieba by im uchylili, wspaniała rodzina, bardzo dobre warunki życia. I one - dwie trzymające się kurczowo za ręce, wpatrzone w siebie, kochające się, niewidzące świata poza sobą. Żadna nie mogła wówczas przypuszczać, jak potoczą się ich losy.

Gdy mama zadzwoniła z płaczem, Nina zrozumiała, że musiało wydarzyć się coś strasznego. „Kalinka… Moja mała córeczka…”  Nina wiedziała, że dla mamy jej siostra na zawsze pozostanie maleńką, kruchą i potrzebująca wsparcia kruszynką. Nieważne, że skończyła trzydzieści pięć lat. „Nina, czy Ty sobie wyobrażasz? Konieczny jest  przeszczep… Wybaczysz?  To przecież twoja siostra…”
Obraz
Nina nie zdawała sobie sprawy, jakie konsekwencje niosło kroczenie przez Kalinkę jej śladami  po szkole. Gdy szła do trzeciej klasy, jej młodsza siostrzyczka przekraczała po raz pierwszy próg szkoły. Dopiero po latach zrozumiała, jak trudny to był dla niej czas.

Nie zastanawiała się ani chwili. Dzisiaj przypomina sobie ostatnie tygodnie, które płynęły w zastraszająco szybkim  tempie. Badania, badania i ostateczna decyzja,  a dzisiaj czas, by ruszyć w drogę, której pomimo swojej niezwykłej siły, boi się niesłychanie. Zamykając torbę, spojrzała  raz jeszcze na fotografie z dzieciństwa, na dobre oczy ojca, w których znalazła siłę do dalszej walki o zdrowie i życie Kaliny, dla której odważyła się zaryzykować swoje.

Wówczas nie zdawała sobie sprawy, że dla Kalinki przekroczenie progu szkoły okazało się trudnym rozdziałem życia. Gdyby nie ona, Kalina byłaby postrzegana w zupełnie innym świetle. Byłaby doceniana za to, kim była i na co zasługiwała. Niestety na każdym kroku była porównywana. Wciąż słyszała raniące ją słowa: „Fajna z ciebie dziewczyna, ale siostrze to ty do pięt nie dorastasz” , „To szczęście mieć taką siostrę jak Nina”. Kalina uczyła się na piątkach, rzadko przynosiła czwórki, ale nie była idealna jak starsza siostra. Zaciskała zęby, ale to było nie do wytrzymania. Przecież uczyła się bardzo dobrze, przecież nie sprawiała trudności. Dlaczego nikt nie chciał spojrzeć na nią inaczej, jak tylko przez prymat Niny, która tak wysoko postawiła poprzeczkę? Kalina nie raz zastanawiała się, jak to by było być po prostu sobą, a nie siostrą Niny. Tego wówczas pragnęła najbardziej.

Taksówka wiozła ją przez Warszawę. A w jej pamięci przesuwały się obrazy z ostatnich lat. W zasadzie po śmierci taty straciła wszystko. Mama zapomniała o jej istnieniu, bo widziała tylko Kalinkę. Nie raz słyszała, jak mówiła do znajomych: „Nina jest twarda, ona sobie poradzi”. Nie wie, dlaczego tak ją oceniała przy znajomych, gdyż na co dzień była wciąż krytykowana. Nina czuła, że nigdy w nią nie wierzyła. Kalina natomiast była jej oczkiem w głowie.
Obraz
Śmierć taty spadła na nie jak grom z jasnego nieba. Wysportowany, zdrowy człowiek i zawał, który zabrał im kochającego ojca, ale i beztroskie dzieciństwo, spokój i szczęście. Nina dobrze pamięta, co zaczęło się dziać w domu, w jej życiu od tego czasu. Dla mamy wpatrzonej od zawsze w ojca cały świat się zawalił. Nina nie wie,  skąd czerpała siłę, by w sposób niezwykle dojrzały jak na trzynastolatkę przejść przez ten trudny czas. Widziała wiecznie płaczącą mamę i Kalinkę, która zamknęła się w sobie. Pomału zaczęło do niej docierać, że mama uczucie, którym darzyła ojca przelała bez reszty na jej młodszą siostrę. Widocznie żyła z przekonaniem, że Nina dająca sobie zawsze radę ze wszystkim,  i tym razem zda egzamin, tyle że, egzamin z życia. I dała radę. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Nie tylko wzięła się w garść, ale i wspierała mamę, patrząc jak ta z kolei ochrania swoją młodszą córkę. Mama wynagradzała Kalince stratę ojca, zapominając, że ma nie jedno, a dwójkę dzieci.

Wchodząc do szpitala ujrzała Marka. Widziała zmieszanie w jego oczach. Czy miała żal? Chyba nie. Przecież nie łączyły ich więzy krwi, wspólne dzieciństwo. Był tylko mężem jej siostry. Być  może nie rozumiał, dlaczego były sobie obce. 

Matura, studia, małżeństwo, praca. Tomek był miłością jej życia. Pobrali się jeszcze w czasie studiów, a na ostatnim roku Nina urodziła Anulkę. Wreszcie po latach odnalazła miłość, zrozumienie, oparcie i bezpieczeństwo. To wszystko, co prysło, co w dzieciństwie  zabrał jej los. Niestety  nie dane jej było w życiu mieć szczęścia na dłużej. Pamięta dzisiaj jak Tomek wychodził z trzyletnią  Anulką do przedszkola. To, co działo się później… Trudno jej wracać do wspomnień. Wypadek, pijany kierowca i chwila, w której runął jej świat.  Śmierć na miejscu i ból, który rozrywał jej serce. Nie została sama. Byli wśród niej ludzie, którzy czuwali jak dobre anioły. Ale zabrakło tych, którzy być powinni. Dlaczego? Tego nigdy nie potrafiła pojąć. Czy rany z dzieciństwa, porównywanie przez nauczycieli wywarły takie piętno? Czy postawa chroniąca mamy spowodowała, że Kalina stała się taką egoistką? Czy przez to nie umiała widzieć potrzeb drugiego człowieka, siostry, która  potrzebowała wsparcia bliskich?

Nigdy by się nie zawahała. Przecież w życiu nie można kalkulować i dawać tylko tym, którzy na to zasługują. Bolały ją te rany powstałe przez lata, przez czas, w którym potrzebowała dobrego słowa, obecności, wsparcia. Serce pękało jej z żalu. Targały nią emocje, miała potworny żal, ale potem zawsze usprawiedliwiała. Nic nie dziej się przecież przez przypadek. Zachowanie Kaliny było konsekwencją emocji, między innymi zazdrości, które powstały na niskim poczuciu wartości, które ukształtowali nauczyciele. A matka kochająca za bardzo nie nauczyła jej zarządzać emocjami. A przecież jednym z najważniejszych wychowawczych zadań rodziców jest dbanie o to, aby od najmłodszych lat rodzeństwo darzyło się wzajemnym szacunkiem, wspierało się i było ze sobą w życiu na dobre i złe. Kalina wiecznie w dorosłym życiu rywalizowała z Niną. Jej niskie poczucie wartości powodowało, że na każdym kroku deprecjonowała siostrę. Najprawdopodobniej było to pokłosie faktu, że w szkole była nieustannie porównywana ze starsza siostrą. I to zranienie pozostało w niej na długie lata.

Wiele domów kryje większe lub mniejsze tajemnice. Pod lupę wzięła je dr Elżbieta Zubrzycka w niedawno wydanej książce Gdańskiego Wydawnictwa Psychologicznego, która zapewne stanie się bestsellerem. Błędy wychowawcze, niechęć pomiędzy rodzeństwem, poczucie godności i wartości to jeden z wielu obszarów poruszanych w ,,Tajemnicach pod lupą", książce, która powinna być nie tylko lekturą obowiązkową dla młodzieży, ale i rodziców i wychowawców.

​Nie każdy potrafiłby stawić życiu czoła tak jak Kalina, a jaką ona zapłaciła cenę, możemy się jedynie domyślić.

*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli nie umiesz poradzić sobie z ranami z przeszłości. Masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Czujesz się niedowartościowana i nieakceptowana. Zapraszamy Cię na porady on line.  Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz


​POLECAMY:

Obraz
0 Comments

Doceniaj, pomagaj, wybaczaj, zapomnij

7/13/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Relacje na huśtawce

7/12/2018

0 Comments

 
Obraz

 RELACJE NA HUŚTAWCE

Wpływ schematów na relacje z ludźmi

Paweł i Marta. Młodzi, inteligentni, wykształceni i atrakcyjni. Obydwoje otoczeni grupą znajomych, przyjaciół, a tak bardzo samotni. Poznałam ich na mojej drodze zawodowej, natomiast oni nigdy się spotkali, choć tak wiele ich łączy, przede wszystkim nieumiejętność nawiązywania bliskich relacji emocjonalnych i wchodzenie w związki.

Marta jest uroczą, piękną kobietą. Ukończyła architekturę. Praca, pasja, głowa pełna pomysłów, przelotni mężczyźni. Ona jedna wie, że prześladuje ją czas dzieciństwa, który pozostawił ślad w jej psychice, jak mówi: „na całe życie”. Wchodząc w relacje z mężczyznami zachowuje się nie jak dojrzała trzydziestolatka, lecz jak siedemnastoletnia dziewczynka. O swoim ostatnim związku mówi tak: „wszystkiego w życiu właściwie dowiedziałam się od Kuby - mojego ostatniego mężczyzny. Analizowaliśmy moje porażki, cieszyliśmy się z sukcesów, przytulał, gotował, kochał. Wszystko to, czego nie dała mi rodzina, dał mi on, ale nie pisał się na taką rolę. Ja zadurzałam się w innych facetach, więc się rozstaliśmy w końcu. Ale nawet jest mi z tym OK, bo tak jakoś prościej. Będę tęsknić za tym, co miałam z nim, bo jest mega mądry i znajduje rozwiązania na wszystko i zawsze mogłam się do niego zwrócić, na niego liczyć.  Poza tym on pokazał mi, że jestem szczęśliwa, a tego smaku się nie zapomina. Przy nim piękniałam i promieniałam. Wytrzymał ze mną dużo. Oj... dawałam, mu czasem popalić. Ale nie chciał być tatusiem i nie ma co się dziwić.” 

Paweł w momencie, gdy zorientował się, że należałoby podejmować męskie decyzje wycofywał się rakiem. Prawnik z doktoratem, dorosły metrykalne, a zachowanie i  emocje dziecka. Czterdziestoletni mężczyzna w spodniach na szelkach, wieczny chłopiec.

Marta szukała miłości w ramionach silnych, opiekuńczych mężczyzn i pomimo, iż było jej z nimi dobrze, zdradzała ich. Oni mieli pełnić w jej życiu rolę ojca, którego nie miała, a ona wchodziła w rolę poszukującej wrażeń rozkapryszonej dziewczynki.
Obraz
​Paweł wciąż uzależniony od matki, której nienawidził. Bojący się wejść w relacje z kobietami, niedojrzały i nieodpowiedzialny.

Dlaczego tak wygląda ich obecne życie?  

Marta tłumaczy swoją postawę przekleństwem  braku miłości i akceptacji. Opowiada o  rozstroju nerwowym, które komplikuje zdolności poznawcze i koncentrację uwagi oraz spokój wewnętrzny. Wspomina czas nauki w szkole, gdy była najlepszą, niesprawiającą problemów uczennicą, pomimo, iż jej życie rozsypywało się na najdrobniejsze kawałeczki. Mówi, że była to ucieczka w  naukę. Jej siostry wpadły w depresję i nie chodziły do szkoły. Dla Marty szkoła i nauka były jedyną rozrywką. W domu nie miała co robić, a wszystko wokół bardzo ją ciekawiło. I to wyszło jej na dobre, gdyby nie blizny… ​

Paweł w pewnym momencie pękł. Wykrzyczał to, co chciałby powiedzieć matce. Miał do niej pretensje, żal, mówił nawet o  nienawiści, ale z drugiej strony tłumił te uczucia w sobie, bo nie wypada, nie wolno. To przecież matka. Dobrze jednak widział, że relacja między matką a nim była dziwna. Nigdy nie odczuł z jej strony miłości, akceptacji. Traktowała go jak rywala. Ona nie była, jak nazwaliby twórcy Analizy Transakcyjnej,  osobą dorosłą, ani rodzicem, ona pomimo swoich 30,40,50, potem 60 lat wciąż była emocjonalnym dzieckiem. W takiej relacji matka – syn trudno stać się mężczyzną. Jeżeli nie będzie nam dane być dziećmi, jeżeli nie doświadczymy bezwarunkowej miłości, akceptacji, wsparcia wówczas, gdy tego potrzebujemy, w wieku dojrzałym będziemy infantylni. Mężczyzna nie będzie w stanie zapewnić oparcia kobiecie. Będzie szukał silnych kobiet, gdyż będzie poszukiwał w kobietach matki, ale w pewnym momencie będzie się z tego związku wycofywał.
Obraz
Marta pamięta odejście ojca. To było jak trzęsienie ziem. Ktoś, kto miał zapewniać poczcie bezpieczeństwa, odszedł.  I nie chodziło  tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne i finansowe, ale przede wszystkim psychiczne.
​
Jak wiadomo dziecko czuje się psychicznie bezpieczne, gdy jest kochane, gdy wie gdzie jest jego miejsce, gdy czuje, że jest tam chciane i bardzo ważne dla swoich rodziców. Dziecku, którego ojciec porzuca, wali się jego  świat. Bardzo ważna potrzeba – potrzeba bezpieczeństwa w tym momencie nie może być zaspokojona. O ile część osób dorosłych potrafi poradzić sobie z niezaspokojonymi potrzebami, z niemożnością zrealizowania celu, do którego dążyło, o tyle dziecko nie jest w stanie sobie dać rady z tą sytuacja. U dziecka rodzi się lęk i napięcie. Lęk, którego istotą jest ciągłe oczekiwanie na coś strasznego, bo skoro odszedł ojciec, który miał być ostoją, to w każdej chwili coś jeszcze może się wydarzyć i ten lęk wzmaga napięcie. Z kolei wzrastające napięcie potęguje lęk i tak nakręca się nerwicowe błędne koło. Ten mechanizm ma naturalną tendencje do utrwalania i pogłębiania się. Dochodzi u dziecka do powstania zachowań nerwicowych. Dziecko budzi się w nocy, trzęsą mu się ręce, zapiera mu dech w piersiach, wszystkiego się boi, itd. Jeśli odchodzi najbliższa osoba, człowiek, który miał  dawać miłość, akceptację to znaczy - w odczuciach dziecka - odrzuca mnie, bo nie zasługuję na miłość. Skoro najbliższa osoba nie kocha, widocznie nie jestem wart tej miłości. Jestem złe, beznadziejne, do niczego się nie nadaję. Życie dziecka traci sens. Prowadzi to do rozwoju depresji. Dziecko jest smutne, nic je nie cieszy, nie potrafi się na niczym skoncentrować, bardzo nisko ocenia siebie i swoje możliwości, traci apetyt albo wręcz przeciwnie je, żeby zapomnieć. Widzi siebie jako nieudolne, bezwartościowe, ma powracające poczucie winy.

Paweł zrozumiał, że ma prawo do złości, nienawiści, żalu... Zrozumienie całej trudnej sytuacji, dało mu poczucie wielkiej ulgi. Dotarło do niego, że w rodzinie, poprzez rodziców w dziecku tworzą się podstawy psychiki, zręby osobowości. To rodzice są pierwszymi ludźmi, którzy mają najbardziej istotny wkład w budowę i rozwój całego bogactwa życia emocjonalnego. Od nich dziecko odbiera pierwsze gesty i zachowania, które powinny być wyrazem miłości, radości i dumy. Zrozumiał, iż to nie w nim jest problem, że jego zachowanie jest tylko konsekwencją tego, co wydarzyło się przed laty.
​
Zarówno Marta, jak i Paweł stosowali schematy wyniesione z dzieciństwa. Sposoby reagowania, które zostały w nich utrwalone i silnie zakorzenione, powodowały zaburzenia relacji w dorosłym życiu. Ten posag, te ślady przeszłości, bardzo często rujnują nasze życie, o ile w porę nie zorientujemy się, co nami rządzi. Parę tygodni temu Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne wydało naszym zdaniem rewelacyjną książkę, napisaną w przystępny sposób, a pokazującą zarówno jak rozpoznawać schematy, ale również w jaki sposób z nich się wydostać. ,,Relacje na huśtawce” to książka, która laikowi pomoże zrozumieć prawa, które nim rządzą, a dla wielu psychologów będzie narzędziem przydatnym w codziennej pracy. 


​* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób

Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, masz problemy w relacjach interpersonalnych, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! ​
Obraz


​POLECAMY:

Obraz
0 Comments

Żałujmy tego, co możemy...

7/11/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Jak je dziś wykorzystasz?

7/11/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Ona i on

7/9/2018

0 Comments

 
Obraz

ONA I ON

Zdrada. Proces wybaczania

Zosia: piękna, wysoka, szczupła blondynka. Inteligentna, wykształcona. Już po trzydziestce. Małe dziecko w domu, po urlopie macierzyńskim wraca do pracy. I w tym właśnie momencie dowiaduje się, że jej mąż zdradzą ją… od 6 lat, czyli w zasadzie od ślubu. To nie jeden romans, ale całe ich mnóstwo, przelotnych obcych kobiet w jego życiu i łóżku. Świat się wali. Życie, które wydawało się udane, przestaje istnieć w jednej sekundzie. Zosia wyprowadza się z córeczką do swoich rodziców. Próbuje się pozbierać.

Zaczęłyśmy od zdrady, bo ta chyba boli w związku najbardziej. Albo odwrotnie: od wierności, a „z wiernością jest dokładnie jak ze zdrowiem. Póki jest, to nie cenimy go za bardzo” - pisze prof. B. Wojciszke w „Alfabecie miłości”. A jak reagujemy na zdradę? Okazuje się, że w przypadku zdrady kobiety są zazdrosne o uczucia, silniej reagują na zdradę emocjonalną, a mężczyźni o seks. I jest to zjawisko uniwersalne, występuje w kilkunastu, bardzo zróżnicowanych kulturach. W badaniach okazało się, że nawet wyobrażenie sobie, że partner wyjeżdża z kimś na weekend do hotelu, jedzą kolację przy świecach, idą na romantyczny spacer, a noc przegadują (bez konsumpcji) – bardziej „boli” kobiety, a zdrada seksualna (nawet wyobrażona) – wywołuje silniejszy gniew i cierpienie u mężczyzn.
Obraz
SPRÓBUJĘ WYBACZYĆ
 
„Jak zaufać partnerowi, który zdradzał?” - to pytanie, które zadajecie nam wielokrotnie, to pytanie, które na naszej drodze zawodowej padało wiele razy z ust kobiet, które zostały zranione. Wybaczanie to proces.

Co dzieję się z Zosi? Kłębowisko myśli, poczucia winy, gniewu, złości pomieszanej z żalem i rozpaczą. Oczywiście, że w takiej sytuacji emocje przeważają nad racjonalnym myśleniem! I to silne, negatywne. I nie ma w tym nic dziwnego. Osoba skrzywdzona nie może uciekać przed emocjami, nie może się ich wstydzić. Ma prawo być zła, wściekła, ma prawo w tym momencie nienawidzić.  Doznała krzywdy, została upokorzona... O ile damy sobie przyzwolenie na pojawienie się emocji, po czasie, gdy one ucichną, do głosu będzie mógł dojść rozsądek. Są badania, które pokazują, że kobiety były bardziej skłonne wybaczyć zdradę po fakcie, niż im się wydawało przed zdradą. Czy należy do nich Zosia? Wiele kobiet jest gotowa ratować związek, mimo, że wydawało się im, że zdrada jest nie do wybaczenia. Badacze tłumaczą to tym, że przeszłość jest dla nas mniej warta od przyszłości, a poza tym dostrzegamy komplikacje naszego życia, wspólne mieszkanie, kredyt w banku, małe dzieci, znajomych itd. Zanim coś zrobimy lub powiemy, pamiętajmy, że odruchowe, nieprzemyślane, natychmiastowe reakcje zwykle są bardziej destrukcyjne. Nie podejmujmy żadnych decyzji w silnych emocjach. Poczekajmy!
Obraz
SPRÓBUJĘ ZAPOMNIEĆ

„Wybaczyłam,  ale nie potrafię przestać myśleć. To koszmar, który nie pozwala mi żyć. Wciąż widzę go objęciach tamtej. Jestem wściekła, zła, już sama nie wiem na kogo? Czujność zamieniłam na obsesję kontrolowania. To jest obłęd.” Taki jest ciąg dalszy rozmowy z kobietami, które  wybaczyły, ale… I tu pojawi się kolejna strona procesu wybaczania – próba zapomnienia.

Czy umiem dalej żyć z osobą, która mnie zraniła, czy potrafię nie wracać, nie rozdrapywać, nie wypominać? Nie jest to łatwe. Decyzja należy do osoby skrzywdzonej.

Jak wybaczyć i zapomnieć 6 lat kłamstw, oszustw, zdrad? Nie wiemy, czy to możliwe i ile czasu może zająć? Jak duże jest zranienie Zosi?  Ludzie są różni, mają różny próg pobudzenia, mówimy np. o niektórych potocznie, że mają „grubą skórę”. A są tacy, którzy podnosić się będą z tego długo. Będą się czuli ofiarą i może tak być latami. Ale nie musi.
Mówi się, że niezbędne do wybaczenia jest próba zrozumienia zachowania, empatia, co nie znaczy absolutnie, że należy to zachowanie zaaprobować i usprawiedliwić.

OCZEKUJĘ ZADOŚĆUCZYNIENIA
 
Znamy wiele kobiet, które wybaczyły i po latach nie żałują tej decyzji.  Paradoksalnie zdrada umocniła ich związek. Mąż widząc, ile mógł stracić, przez kolejne lata spłacał dług za ofiarowane mu wybaczenie i obdarzenie ponownie zaufaniem. Robił wszystko, by odpłacić wyrządzone krzywdy. Ale to jest właśnie trzecia i niezwykle ważna - niezależna od osoby zdradzanej - strona przebaczenia. Jest wiele kobiet, które wybaczają i wciąż uparcie wierzą, po jednej, drugiej, trzeciej i kolejnej krzywdzie im wyrządzonej, że w końcu partner się zmieni. „Wczoraj mnie wyzwał. Wrócił pijany. Ale już dzisiaj było dobrze. Przepraszał”. Wybaczenie powinno nieść ze sobą zadośćuczynienie. Osoba, która skrzywdziła, zdradziła winna wyciągnąć wnioski i ponieść konsekwencje. Niestety często akt wybaczenia daje przyzwolenie na kolejną krzywdę. „Skoro raz wybaczyła, wybaczy po raz kolejny, a potem następny”. W takich sytuacjach pomoc osób trzecich – bliskich, psychologa jest konieczna, by spojrzeć rozsądnie na sytuację i siebie jako człowieka, który zasługuje na szacunek.

Zdrada to nie jedyny powód problemów w związku – o innych powodach i o tym, czy zawsze należy wybaczać - pisałyśmy już w „Granicach miłości” - zerknijcie.
 
Dla niektórych pocieszającym będzie fakt, że wygląda na to, że według badań jesteśmy w stanie więcej wybaczyć bliskiej osobie niż innym. Holendrzy pokazywali badanym historie, w których bohaterom trzeba było wybaczać. Proszono badanych o deklarację, czy wybaczyliby, czy nie. Niektórym wyświetlano w trakcie historii podprogrowo imię partnera (badani nie byli tego świadomi, ale aktywizowało to postać partnera). Okazało się, że tym badanym było łatwiej wybaczać. Bliskim jesteśmy w stanie wybaczyć więcej.
 
Współczujemy Zosi w dwójnasób, tego co ją spotkało, ale i konieczności podjęcia decyzji. Decyzja zawsze należy do osoby, bo ona będzie ponosić jej konsekwencje, a psycholog pomoże, ile będzie mógł, będzie wspierał, trzymał za rękę, ale on zawsze będzie tylko towarzyszem.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​

Obraz
Joanna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Nie rozwiązała żadnego...

7/7/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Świat na jej ramionach

7/7/2018

0 Comments

 
Obraz

ŚWIAT NA JEJ RAMIONACH

Relacje małżeńskie. Nadopiekuńczy Rodzic i Nieporadne Dziecko

Oczy przecierała ze zmęczenia. Litery na ekranie monitora rozmazywały się.  Nie miała już sil. Od dwóch miesięcy godzi pracę, opiekę nad dziećmi i doglądanie chorego ojca z poszukiwaniem pracy dla Maksa. Ledwie żyje. Odczuwa, że brakuje jej sił, ale musi…

Zawsze perfekcyjna. W pracy wszystko dopięte na ostatni guzik, dzieci zadbane, dom, który bez problemu przeszedłby  test białej rękawiczki. Otwarta na innych, gotowa do poświęceń, niestawiająca granic.

Czy Ania musi szukać pracy dla Maksa? Czy musi zawsze o wszystkich i za wszystkich myśleć?  Czy sama nie wykreowała takiej sytuacji ? Zawsze odpowiedzialna, od dziecka starała się być „bohaterem”. W domu rodzinnym opiekowała się młodszym rodzeństwem, dawała im poczucie bezpieczeństwa, dbała o ich potrzeby, bo było jak było… Ojciec alkoholik, ciągłe awantury,  mama cierpiąca na depresję. Ania brała na siebie odpowiedzialność za wszystkich, dźwigająca świat na swoich ramionach.

Gdy poznała Maksa zrozumiała, że jest mu potrzebna. Cudowny, inteligentny, ale taki zagubiony. Koleżanki określały go jako Piotrusia Pana, Wiecznego Chłopca, a Ania uważała, że to niesprawiedliwe. Doskonale rozumiała, czego brakowało w jego dzieciństwie. Ich domy przecież były  takie podobne, choć  różne…

Mama Maksa, gdy poznała jego ojca zakochała się bez pamięci. Ciąża pokrzyżowała jej ambitne plany. Dziewczyna, która ze wsi przyjechała do miasta i konsekwentnie dążyła do celu, nagle musiała zrezygnować  z wszystkiego o czy marzyła.  Szalona miłość stanęła na jej drodze. Obiekt  westchnień nie miał ambicji.  Co prawda oczarowany  dziewczyną, zaakceptował myśl o ślubie i dziecku, ale nie potrafił się w tej sytuacji odnaleźć. Gdy dotarło do niego, co się wydarzyło w jego beztroskim  życiu, zaczął z niego uciekać. Koledzy, alkohol, hazard, kobiety… Mama Maksa początkowo chlipała w poduszkę, potem zaczęła myśleć o sobie. Dziecko podrzucała rodzicom na wieś, a sama dużo podróżowała, nawiązywała wiele relacji towarzyskich. Dla Maksa w życiu rodziców nie było miejsca. Matka  widziała w nim kogoś, kto pokrzyżował jej ambitne plany. Nie  dawała mu miłości, opieki, poczucia bezpieczeństwa.

Ania i Maks odnaleźli się w życiu, by zaspokoić wzajemnie swoje potrzeby. Ona mająca chęć opiekowania się, on szukający kogoś kto dałby mu, to, czego nie zaznał w dzieciństwie. Dziecko i Rodzic. Relacja małżeńska, która przypominała relacje nieporadnego dziecka i nadopiekuńczej matki. Matki, która  wiecznie czuwa, opiekuje się, wyręcza, szuka pracy, ratuje z potrzasku, ale i kontroluje. On z kolei oczekujący opieki, a  w zamian tracący niezależność, poddający się ciągłej kontroli , a w ten sposób dający żonie satysfakcję. Przecież dzięki niemu może o sobie powiedzieć: gdy nie ja… Dlaczego weszli w takie role?

Człowiek, który w domu rodzinnym nie zaznał poczucia bezpieczeństwa i opieki albo będzie  podobni jak Maks szukał partnera, w którego ramionach znajdzie to, czego zabrakło w dzieciństwie albo będzie projektował tę potrzebę na drugiego człowieka,  i tak Ania stanie się osobą nadopiekuńczą, co w relacji małżeńskiej będzie wyglądało wręcz wygląda wręcz groteskowo.

Czy wyjście z takiego związku jest możliwe? Oczywiście, ale tylko wówczas, gdy jedna ze stron „zbuntuje się”  i w sposób dojrzały spojrzy na swoje  życie, rozumiejąc, że bycie kontrolowanym, bądź bycie wykorzystywanym, to nie miłość. Ale nie jest to proste, gdyż potrzeby, które partnerzy zaspakajają w tych chorych związkach powodują, iż czują się w nich dobrze, pomimo, iż dla ludzi z zewnątrz ta relacja  nie przypomina miłości.

Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.

Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga

Jeżeli nie potrafisz poradzić sobie z przeszłością, chcesz zacząć inaczej reagować, wchodzić w zdrowe relacje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
Obraz
0 Comments

Kochają mocniej...

7/5/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Czy opłaca się być zazdrosną?

7/3/2018

0 Comments

 
Obraz

CZY OPŁACA SIĘ BYĆ ZAZDROSNĄ? 

Zazdrość w związku 

Była roztrzęsiona. Gdy weszła do kościoła trochę się uspokoiła. Tyle jadu wczoraj wylała z siebie. Emocje kipiały, przypominała wygasły wulkan, który niespodziewanie dla wszystkich eksplodował. Nie sądziła, że jest do tego w ogóle zdolna. Nie lubiła teraz siebie. Zachowała się jak jakaś paranoiczka. Podeszła powoli do konfesjonału. Ksiądz był młody, więc nie liczyła na wiele, ale nie miała się komu wygadać. Do spowiedzi nie chodziła od lat, kościół też odwiedzała sporadycznie. Dziś zupełnie przypadkiem przechodziła obok i to był impuls, błyskawiczna decyzja – weszła. Nie wiedziała, dlaczego tak poczuła, ale w końcu od kilku dni „czuła” dosłownie wszystko, odkryła w sobie uczucia, do których – myślała – że nie jest zdolna. Podążyła więc za tym odczuciem i weszła.

Hania nie widziała twarzy księdza, jedynie mglisty zarys sylwetki. Oddzielająca kratka i folia dawały poczucie bezpieczeństwa. Mówiła jak do samej siebie. Tłumaczyła się, czy szukała usprawiedliwienia? „Złorzeczyłam…” – powiedziała głośno „…tej małpie” – zabrzmiało już tylko w jej głowie. „Złorzeczyłam” – cóż za piękne zapomniane słowo i nie brzmi wcale tak strasznie. Przeklinałam ją i życzyłam wszystkiego, co najgorsze – taka była prawda! Ksiądz wysłuchał wszystkiego w ciszy, nie dopytywał, dał się jej wygadać. Tego potrzebowała.

- „To niszczy Ciebie. Te wszystkie negatywne uczucia niszczą Ciebie” – powiedział, gdy skończyła. „Obwiniałaś męża i raniłaś sobie” - mówił dalej.

​- „Tego ostatniego mu nie powiedziałam” – pomyślała. „Jednak mądry jak na tak młodego człowieka. Dokładnie tak było. Myślałam, że muszę być beznadziejną żoną, że mąż mnie już nie kocha. Że mój mąż jest wstrętny. Jak on mógł?”

​Miała żal do męża. A tak naprawdę: czuła wściekłość i gniew!
Obraz
​Najpierw spotkali „JĄ” na koncercie. Zaprosili ich znajomi, którzy w przerwie przedstawili im Luizę. Przyjechała do Poznania z Warszawy. Postanowiła tu zamieszkać, dostała pracę. Już wtedy Hanię coś zaniepokoiło. Luiza - projektantka mody – skupiała uwagę wszystkich wokół. I lubiła to, a wręcz uwielbiała. Wyglądała jak wielobarwna papuga. Haute couture na co dzień. „Też coś” – pomyślała Hania.

Luiza była duszą towarzystwa, tylko ona mówiła, wszyscy wpatrywali się w nią jak w obraz, a ona uśmiechała się, trzepotała rzęsami, gestykulowała. Teatr jednego aktora. Hania widziała jak to działało na mężczyzn. Stali oczarowani. I niestety jej mąż też. Poczuła ukłucie w sercu. Luiza mówiła coś o emocjach w sztuce, przeżyciach w czasie słuchania muzyki. Zdaniem Hani, która pracowała jako chemik w laboratorium, egzaltowana babka, która zapomina, gdzie na parkingu zostawiła samochód. Zdecydowanie nie w typie Hani. Czym tu się zachwycać? Nie mogła zrozumieć. Spotykali potem Luizę jeszcze kilka razy. A mąż – coraz bardziej był w nią wpatrzony. Oczy kręciły mu się, gdy o niej mówił. „Jakie to fascynujące” – komentował jej opinie na temat sztuki, którą nigdy do tej pory się nie interesował. Przynajmniej Hania nie pamięta tych fascynacji. Starał się zawsze stanąć, usiąść blisko Luizy, dyskutował z nią, doceniał jak pięknie wygląda.

​Znajomi zaprosili ich na Sylwestra u siebie w domu. Hania powoli miała już dość Luizy i zachowania męża, który przy tej kobiecie zamieniał się w psa merdającego ogonem i skomlącego o kość. Przypomniały się jej sceny z rodzinnego domu, gdy mama zarzucała ojcu zainteresowanie innymi kobietami.
Obraz
Kupiła nową „małą czarną”, krótszą niż miała zwyczaj nosić. Wysokie szpilki. „Ja jej pokażę!” – pomyślała sobie. Umalowała paznokcie, włosy wprost od fryzjera. Nigdy nie była jakąś pięknością, ale była zgrabna i miała urok. Przynajmniej 10 lat temu, gdy brała ślub. Jej mąż był przystojnym facetem, wiedziała, że miał przed nią wiele dziewczyn. Nawet dziwiła się, dlaczego wybrał właśnie ją. Ale w miarę upływu lat zapomniała o tej wątpliwości. Do czasu, gdy pojawiła się Luiza. Śniada kobieta, z kruczoczarnymi włosami i jaskrawoczerwonymi paznokciami. Przecież ona nie jest w typie mojego męża – zachodziła w głowę Hania. Co się stało?

Ten wieczór to była tragedia. Mąż chodził krok w krok za Luizą. Donosił wino, prosił do tańca, śmiał się z jej dowcipów, chwalił jej sądy, zachwycał się całym sobą, zapominając chyba, że przyszedł z żoną i że to jej powinien poświęcać czas. Hania czuła się przezroczysta i niewidzialna. Mąż nie zauważył ani jej stroju, ani jej samej.

Sylwester to była przysłowiowa kropla, która przelała czarę. Odrobina alkoholu, a może właśnie więcej niż odrobina, nastrojowa muzyka i mąż stracił rozum, a Hania panowanie nad sobą. Na szczęście dopiero, gdy wyszli. W samochodzie zrobiła mu karczemną awanturę, wielką z emocjami, płaczem i krzykiem. To było to złorzeczenie, o którym następnego dnia opowiadała księdzu…

***
Zazdrość, bo tego uczucia doświadczyła Hania, potocznie oceniana jest przez nas jako negatywne uczucie. Mówimy co prawdą, że „nie ma miłości bez zazdrości”, ale raczej żartobliwie. I przyznawanie się do niej nie jest łatwe. A przecież pewien niewielki poziom zazdrości pokazuje, że zależy nam na ukochanej osobie, że jest dla nas ważna. Działa mobilizująco, popycha do pozytywnej konkurencji. Wówczas jest pożyteczna. Jeśli zazdrość jest normalną i naturalną reakcją na sytuację, to nie ma w tym nic złego, jeśli np. chłopak flirtuje z inną dziewczyną, to jest to wówczas adekwatna, zdrowa reakcja. Gorsze może być zaprzeczanie, czy ukrywanie zazdrości – bo partner może to odczytać jako brak naszego zaangażowania w związek. I będzie szukał kogoś, komu na nim będzie naprawdę zależało. Ale uwaga! Jest jednak granica, po przekroczeniu której zaczyna się działanie destrukcyjne. Huśtawka uczuć i emocji: lęku, gniewu, agresji, autoagresji, nienawiści, tęsknoty, poczucia winy, ale i krzywdy. Problemem jest, gdy zazdrość czyni nas samych nieszczęśliwymi, pozbawia nas radości życia.

Często przyczyną zazdrości jest nie partner, ale my sami: nasz lęk przez opuszczeniem, niskie poczucie wartości, uzależnienie od partnera (jego ocen, obecności, toksyczna symbioza z nim). Zazdrość może też być wynikiem naszych doświadczeń wyniesionych z poprzednich związków, czy wzorów z domu oraz powtarzanie (często nieświadome) relacji rodziców.

Jeśli Hania jest niepewna siebie, ma kompleksy, nie czuje się atrakcyjna jako kobieta, nie jest pewna miłości swojego męża, uważa np. że na nią nie zasługuje, to każda ładna i zadbana kobieta może być przez nią traktowana jako potencjalna rywalka.

Przy niskim poczucia własnej wartości będziemy uzależnieni od opinii, ocen i uczuć naszego partnera. Wówczas utrata partnera, to nie tylko utrata związku, ale i pozytywnej samooceny, bo zniknie ktoś, kto ją dzień po dniu buduje zamiast nas. Druga strona takiej sytuacji, to ciągły strach: skoro nie widzę swoich dobrych stron, nie doceniam siebie i tak naprawdę mało lubię, to ciągle boję się, że partner zauważy to wszystko i znajdzie kogoś ładniejszego, inteligentniejszego, po prostu wartościowego. Zapominamy, że każdy z nas ma wady i zalety i że nasz partner pokochał nas, takimi jakimi jesteśmy.

Tak więc prawdziwym powodem zazdrości może być nie to, w czym jej upatrujemy, czyli partner. Ona może rodzić się w naszej głowie a nie mieć w ogóle uzasadnienia w rzeczywistości. 

​W skrajnej formie zazdrość może przyjąć formę zazdrości chorobliwej obsesyjnej, zwaną zazdrością urojoną, czy inaczej zespołem Otella, która zmienia życie pary w koszmar. Ciągle podejrzewanie, czytanie SMSów, nieustanne sprawdzanie i kontrolowanie, odczytywanie wszystkich sygnałów tak, jakby świadczyły o zdradzie. Zamęczanie partnera tysiącem pytań, brak wiary w jego tłumaczenia, łączenie przypadkowych faktów w pozornie logiczną całość, która ma wykazać zdradę. Każde działanie partnera interpretowane jest jako świadome mylenie i zacieranie śladów zdrady. Taka zazdrość to już poważne zaburzenie. Dotknięta nim osoba, nie umie opanować swoich zachowań i racjonalnie oceniać sytuacji. Panicznie boi się utraty partnera. Z reguły nie uważa się za osobę chorą i nie ma poczucia, że wszystkie jej podejrzenia są wytworem wyobraźni. Zazdrość tego typu może powodować stany depresyjne a w skrajnych przypadkach prowadzi do prób samobójczych, czy morderstwa w afekcie.

​Wracając do tytułowego pytania: Czy warto być zazdrosną? Odrobinę tak, ale tylko odrobinę. Nie wolno jednak przekroczyć granicy, aby zazdrość nie zaczęła szkodzić Tobie, a tym samym związkowi.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​​

Obraz
Joanna Kotarska
współautorka bloga
​Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
Obraz
0 Comments

Dobre wspomnienia

7/2/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

A może tego potrzebujesz?

7/1/2018

0 Comments

 
Obraz

A MOŻE TEGO POTRZEBUJESZ?

Relacje małżeńskie. Dominujący i Uległa

Perfekcyjna Pani Domu. Tak Anetę nazywają jej koleżanki. Od czasu, gdy wyszła za mąż za Michała, nie ma czasu dla nikogo. Na spotkania z koleżankami z roku nie przychodzi, bo mąż, bo dzieci. Nikt z grona jej przyjaciół z lat dzieciństwa nie  może zrozumieć, dlaczego dała zamknąć się w złotej klatce. Dlaczego tak mądra, zdolna osoba nie realizuje się zawodowo, nie rozwija?

Michał studiował na tym samym kierunku dwa lata wyżej. Gdy sprowokował rozmowę , Aneta była wniebowzięta. Przystojny i taki męski… - tak go określała. Koleżanki postrzegały go nieco inaczej - widziały w nim dominującego zarozumialca. A Aneta nie mogła pojąć,  jak taki facet jak on, mógł na taką sierotkę jak ona zwrócić uwagę. Nikt takiego postrzegania własnej osoby przez śliczną i mądrą dziewczynę nie rozumiał.

Na czwartym roku pobrali się i wówczas Aneta zmieniła się nie do poznania. Jej ambitne plany prysły jak bańki mydlane. O pracy nie było mowy. Najważniejszy stał się mąż i dzieci. Może  dobrze ustawione priorytety, ale…

Aneta w związku zaczęła żyć pod dyktando męża. On - Pan i Władca, który musi mieć wszystko pod kontrolą. Dom lśniący, dzieci starannie ubrane, obiad na stole.  Aneta jest sprzątaczką, praczką, kucharką.  Ale czy coś w tym dziwnego? Skoro mąż zarabia na utrzymanie rodziny, cudownie, że żona może dbać o domowe ognisko. Nie musi nocami gotować obiadów, myśleć w pracy o niewypracowanej stercie prania. Nie denerwuje się, stojąc w korkach w drodze z pracy, że zamkną świetlicę, przedszkole, że jeszcze zakupy ma do zrobienia. Cudowna rola żony i matki. Czy na pewno?

W tym związku role przydzielił Michał. To on zdecydował o tym, że Aneta nie pójdzie do pracy, to on podjął decyzję o kupnie mieszkania, o inwestycjach, to on wybrał przedszkole i szkołę. On dobierał towarzystwo, ograniczając Anecie kontakt z jej znajomymi z czasów studiów.

Aneta i Michał to związek Dominującego i Uległej. W takiej relacji żądny władzy Dominujący uzależnia od siebie partnera. Z reguły osobę, która nie jest pewna siebie i ucieka od odpowiedzialności. Uległa, pomimo, iż metrykalnie jest osobą dorosłą,  boi się samodzielności, jest zależna.

Postawy te są wynikiem niskiego poczucia własnej wartości i słabości zarówno Dominującego, jak i Uległej. Osoby te jako dzieci bardzo często były wychowywane w rodzinach, gdzie nadrzędnymi wartościami  była władza i wpływ. Wchodząc w dorosłe życie, przyjmują  rolę osoby słabszej i są uległe bądź silniejszej i stają się dominującymi.

W związkach takich ludzie funkcjonują dobrze, pomimo, iż relacja ta nie jest oparta zwykle na prawdziwej miłości, lecz na uzależnieniu. Oni potrzebują siebie. Problem pojawia się w momencie, gdy jedna z osób zaczyna dojrzewać emocjonalnie. Na przykład Uległa zaczyna mieć swoje zdanie, chce odzyskać  niezależność. I co wówczas może się stać? Albo są to pozorne ruchy i w pewnym momencie brakuje jej sił, by walczyć o niezależność  i wyjść z pancerza własnych ograniczeń. I wówczas ponosząc porażkę, z podkulonym ogonem wracają do roli Uległej.  Drugie wyjście polega na wyjściu na prostą. Często dzieje się to z pomocą osób z zewnątrz - rodziny, psychologa, ale i partnera, który dostrzega, iż ich związek był relacją dwóch niedojrzałych osób.

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
​Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
Obraz
0 Comments

Zawracaj póki czas

6/30/2018

6 Comments

 
Obraz

ZAWRACAJ PÓKI CZAS

Toksyczna miłość

„Najwspanialszą rzecz, jaką możesz zrobić dla swoich dzieci, to kochać swojego współmałżonka". Ten cytat Covey’a wzbudził na naszym blogu wiele kontrowersji. Życie nie zawsze jest bajką, o czym świadczą Wasze wpisy i my o tym wiemy.

Z jednej strony o miłość należy  dbać, należy ją pielęgnować, czuwać, by żar nie przygasł, bez względu na to, czy minęło pięć, dziesięć, czy trzydzieści lat po ślubie, ale z drugiej strony nie można zapominać o własnej godności i pewnych granicach, których przekraczać nie należy.

Czasami chuchanie i dmuchanie nie jest łatwe, ale należy próbować. Często brak czasu, stres powodują, że ludzie zaczynają się od siebie oddalać. Napięcia rosną, konflikty zostają nierozwiązane. Niekiedy pojawiają się „doradcy”, którym zależy na podsycaniu wzajemnej niechęci. I co wówczas można zrobić? Sposobem może być znalezienie czasu na rozmowę i wsłuchanie się  w potrzeby drugiej osoby. Jeżeli to nie pomoże, warto poprosić o wsparcie kogoś, kto spojrzy z innej perspektywy. Bliscy, przyjaciele, terapia, to koła ratunkowe, z których warto skorzystać. Do sposobów na ratowanie związku będziemy jeszcze wracały w naszych postach. Bywają niestety niekiedy drogi, z których nie ma już powrotu, ale to ostateczność.
Obraz
Jak daleko można zajść i jak długo pielęgnować uczucie do współmałżonka, kiedy ta troska i odpowiedzialność  jest jednostronna? Na pewno kosztem nie może być utrata szacunku do własnej osoby. Miłość do mężczyzny, dzieci, ojca, matki nie może być bowiem silniejsza od naszej godności. Nie można bowiem kochać drugiego człowieka, nie kochając i  nie szanując samego siebie. Miłość bliźniego musi zacząć się od miłości własnej.

Kinga, atrakcyjna trzydziestopięciolatka, straciła w  związku, który trwał dziesięć lat swoją niezależność, podporządkowała się mężczyźnie, który odbierał jej każdego dnia prawo decydowania o sobie, godność, w końcu całkowicie ją od siebie uzależniając. Ania, wykształcona, drobna czterdziestolatka, upokarzana, poniżana i manipulowana, najczęściej poczuciem winy. Słyszała wciąż, iż jest do niczego, że jest fatalną żoną i matką. W  końcu zaczęła w to wierzyć. Wiele kobiet, jak pokazują wyniki badań, tkwi w toksycznych związkach. Nie potrafią powiedzieć „dość”, nie umieją postawić granic. To wszystko trwa zwykle latami. Granica jest przesuwana powoli.


Dlaczego kobiety tkwią w takich małżeństwach? Pierwszym powodem są dzieci. Kobiety tłumaczą sobie często, że najważniejsze jest dobro dzieci, które muszą przecież rozwijać się w rodzinie pełnej. Pytanie, czy większej krzywdy nie wyrządza się dzieciom, skazując je na takie życie?  Druga sprawa to lęk. Kobiety boją się, że sobie same nie poradzą. Przecież codziennie słyszały, że są nic nie warte, niczego nie umieją. Niekiedy mają  niskie poczucie własnej wartości, które wyniosły z domu rodzinnego, które spowodowało, że nie mają żadnych wymagań, zadawalają się każdym okruszkiem, cieszą się, że ktoś  koło nich jest i nie sądzą, by zasługiwały  na coś dobrego. Uważają, że lepsza taka miłość, niż żadna. Jest też wiele kobiet, które pomimo wszystko kochają i wierzą w siłę swojej miłości. Wiele znoszą, wierząc, że ich uczucie zdziała cuda i zmieni mężczyznę. Niekiedy też względy religijne powodują, że kobieta tkwi latami w chorym związku. Uważa, że jest to krzyż, który powinna nieść pokornie na swoich ramionach. Tymczasem jest to błędne myślenie, niezgodne z nauką Kościoła.
Obraz
Wiele kobiet broni i chroni swojego gniazda. Jak lwice nie pozwalają, by ktokolwiek cokolwiek złego powiedział na ich mężów. Kryją prawdę przed rodziną i przyjaciółmi.  Ale niekiedy przychodzi kres. Często dzieci, które latami okłamywały, wybielając tatusia, zaczynają dorastać i widzieć dokładnie, w jakiej rodzinie żyją. Do matki zaczyna wówczas stopniowo docierać, jaki może być dalszy scenariusz, jakie mogą być konsekwencje. Wiedzą, że jest duże prawdopodobieństwo, że córki dorastające w takiej rodzinie w przyszłości przyjmą postawę dziewczynki do bicia, chłopcy natomiast wejdą w rolę agresora. Tak może się stać, gdyż dzieci kształtują swoje  postawy drogą modelowania (rodzic jest dla nich modelem, wzorem, który naśladują). Niekiedy dochodzi do przekroczenia kolejnych granic i to jest impulsem do zmiany. Czasami ktoś bliski potrząśnie, otworzy oczy i przemówi do rozsądku.

Co wówczas może kryć się za zakrętem? Wiele kobiet boi się tej zmiany. Nawet jeśli dostrzegą, że żyją w piekle, nawet jeżeli strach jest potężny, lęk przed nieznanym  paraliżuje je i nie pozwala zrobić kroku naprzód. Niekiedy nie widzą wyjścia z potrzasku i ich obawy są słuszne. Kobiety będące ofiarami przemocy zostają z niczym. Prawo nie staje po ich stronie, nie mają pomocy państwa. Zamykając drzwi, niekiedy muszą się pogodzić z pozostawieniem dorobku swojego życia. I co dalej?


Nie są to proste decyzje. Każdy musi je podjąć w zgodzie z własnym sumieniem. Choć ta zgoda z samym sobą nie ułatwia trudnej drogi, którą będą miały do pokonania. Ważne, by być otoczonym ludźmi, którzy pomogą odzyskać wiarę we własne siły, uwolnić się od poczucia winy, wyzwolić  od poczucia krzywdy. Nie jest to proste, ale możliwe. Trzeba wyjść z pewnej granej latami roli i wejść w rolę kobiety świadomej, silnej i pewnej siebie, która kocha przede wszystkim siebie, między innymi  po to, by kochać też tych, którzy tego uczucia nie podepczą.
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
6 Comments

A może to nasze lęki...

6/28/2018

0 Comments

 
Obraz

A MOŻE TO NASZE LĘKI...

Gry w związkach. Gdyby Nie Ty...

Ada poznała Piotra w klasie maturalnej. Kolorowy zawrót głowy, jak to mówią młodzi. O takim chłopaku śniła. Ona – bardzo dobra uczennica marząca o medycynie, on stojący twardo nogami na ziemi urodzony ekonomista. Serce nie sługa. Po wpływem Piotra zmieniła kurs. Postanowili wspólnie wyjechać na studia, wynająć mieszkanie i zacząć nowy rozdział wspólnego życia. Decyzja Ady o zmianie planów była niezrozumiała dla osób, które znały ją od lat.

W zasadzie pierwsze tygodnie wspólnego życia pokazały, że nie było ono bajką. Ciągłe kłótnie, brak pieniędzy, różnice zdań i odwieczne słowa Ady: „Gdyby nie Ty, studiowałabym medycynę. Marzyłam o tym od dziecka.”

Osoby patrzące z zewnątrz na relację tej pary zdziwiła decyzja o ich ślubie. Ale cóż, uważali, że to iskrzenie było im potrzebne do normalnego funkcjonowania.

Krótko po tym, jak stanęli na ślubnym kobiercu, Ada urodziła Jaśminkę. Zbiegło się to z ukończeniem studiów. Piotr podjął pracę w firmie, z która od dwóch lat dorywczo współpracował. Natomiast Ada miała pierwszy rok spędzić z córeczką w domu. Zaakceptowała taki stan rzeczy. Piotrowi ten układ bardzo odpowiadał. Żona w domu, czekająca z gorącym obiadem, zadbane i spokojne dziecko. Czego chcieć więcej?  Zaczął więc namawiać ją, by iść za ciosem i postarać się o braciszka dla Jaśminy. Wówczas zaczęły się awantury. „Gdyby nie ty, twoje parcie na ślub, na dziecko, zaczęłabym pracę. Tyle ciekawych ofert przeszło mi koło nosa.”  W momencie, gdy zaczęli decydować się na żłobek, gdy Ada podobno rozpoczęła poszukiwania pracy, okazało się, że pragnienie Piotra ziściło się i żona   zaszła w ciążę. Pierwszy miesiąc to czas wiecznych awantur, które wszczynała Ada. Miała dosyć takiego życia. Ale czy to Piotr był winowajcą takiego stanu rzeczy?

Eric Berne w książce „W co grają ludzie”  opisał miedzy innymi grę „Gdyby Nie Ty…” Ada nie przez przypadek wybrała jako swojego partnera życiowego człowieka dominującego. Ona – osoba bojąca się podejmowania decyzji, wyzwań, „potrzebowała” kogoś, kto mógłby być oskarżany za ograniczanie jej tych aktywności, których tak naprawdę się bała. Medycyna będąca marzeniem jej rodziców, przerażała ją. Piotr stanowił świetną wymówkę. To przez niego – przez uczucie do niego zmieniła plany. Uciekła od tego, czego się bała, po to, by potem oskarżyć go za to. A tak naprawdę Piotr oddawał jej przysługę, chroniąc ją przed tym, czego się chorobliwie bała.

Jak być może zauważyliście, wiele osób wiąże się z taka a nie inną osobą  nie przez przypadek. Osoby wchodzące w grę „Gdyby Nie Ty” potrzebują kogoś, kto „ograniczy ich”.  Taką osobę można oskarżać o to, czego nie udało się osiągnąć. Celem bowiem  tej gry jest uśmierzanie własnych lęków i usprawiedliwianie swojej bierności. 

Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy jedna z osób wychodzi ze swojej roli. Gdyby Piotr powiedział Adzie: studiuj medycynę, marzyłem, by mieć żonę lekarza, mogłoby się okazać, że … nie on był przeszkodą. Gdyby Piotr uznał, że decyzje o ślubie przełożą na czas, gdy obydwoje odnajdą się na rynku pracy, okazałoby się, że Ada wcale nie chce podejmować tego kroku.
 
Często okazuje się, że to nie partner jest  problemem, ale są nimi własne leki. A zmiana zasad gry poprzez powiedzenie: „Rób, to czego pragniesz” , nagle demaskuje fobie i lęki drugiej strony.

*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Nikt się go tam nie spodziewa.

6/27/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

To jest Twój czas

6/26/2018

0 Comments

 
Obraz

TO JEST TWÓJ CZAS

Motywacja. Samoświadomość

Na ile Twój sukces, Twoje szczęście, powodzenie i spokój zależą od Ciebie samego? To pytanie musisz sam sobie zadać. A co gdybyśmy Ci powiedziały, cytując Marca i Angel Chernoff:
  • Możesz otrzymać dokładnie to, co chcesz, począwszy od dziś.
  • Możesz uczyć się myśleć pozytywnie ... nawet, gdy jesteś otoczony przez ludzi negatywnych lub toksycznych. 
  • Możesz wrócić do bycia osobą energiczną i optymistyczną, która cieszy się towarzystwem innych ludzi i jest gotowa na każde wyzwanie. Nie musisz czuć się wypalony i zmęczony. 
  • Możesz opanować sztukę życia z radością, bez względu na to, co dzieje się wokół Ciebie.
  • Możesz dokonać zmian. Niezależnie od tego, na jakim etapie życia jesteś i jakie wcześniej postawiłeś sobie cele.

​Nigdy nie zakładaj, że utknąłeś w życiu, które wygląda dokładnie tak jak obecne.

Nie utknąłeś. Sprawy mogą się zmienić, jeśli tylko tego chcesz. Życie zmienia się z każdą chwilą, a więc Ty też możesz. 

To tylko kwestia podjęcia jednego nowego kroku we właściwym kierunku, a potem kolejnego i jeszcze jednego. Tylko czy o tym wiesz i czy jesteś gotowy?


Obraz
Joanna Kotarska
współautorka bloga
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, masz uczucie, że utknęłaś w życiu, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
Obraz
0 Comments

Bądź moim oparciem

6/25/2018

0 Comments

 
Obraz

BĄDŹ MOIM OPARCIEM

Kryzys męskości

Ewa ma już dość umawiania się z facetami z portali randkowych, umawiania się z kolegami swoich przyjaciółek i rodziny. Zwątpiła, czy kiedykolwiek spotka odpowiedniego mężczyznę. Szczere mówiąc zwątpiła, czy gdzieś jeszcze prawdziwi mężczyźni są?

Najpierw zszokowało ją, gdy Janek na pierwszym spotkaniu w realu poprosił ją, żeby kupiła mu kebab, bo jest głodny, a nie ma pieniędzy. Michał w czasie ich „randki” rozmawiał z mamą, z którą mieszka i od której w czasie 36 lat swojego życia nie zdążył się jeszcze wyprowadzić. Swoją drogą ciekawe, czy kiedykolwiek będzie w stanie? Jarek – wolny ptak, nie pracował, szkoły nie skończył, pieniądze na życie dostawał od taty, mieszkał w mieszkaniu, które dostał od rodziców. Kostek – towarzyszyła mu kiedyś w zakupach. Wróciła do domu zdruzgotana. „Chyba nie jestem kobietą” – pomyślała. „Nie spędzam tyle czasu w sklepach, nie poświęcam tyle na dobieranie ciuchów do siebie pod względem kolorów i faktur i koniecznie muszę sobie kupić dobry krem pod oczy. Boże, nie jestem na bieżąco z najnowszymi trendami w modzie”.

Ewa mogłaby napisać świetną książkę o nieudanych randkach i dziwnych facetach. To chyba byłby bestseller. Teraz, gdy słyszy, że ktoś chce ją poznać ze swoim fajnym znajomym – dostaje gęsiej skórki, postanowiła od tego odpocząć przez kilka miesięcy. Zwątpiła. Zresztą już w ubiegłym wieku Danuta Rinn śpiewała: „Gdzie Ci mężczyźni, prawdziwi tacy? Gdzie te chłopy?” No właśnie, gdzie?
Niestety znany amerykański psycholog prof. Philip Zimbardo podziela tę troskę w książce pt. „Gdzie Ci mężczyźni?”* Młodzi mężczyźni rezygnują z dobrego wykształcenia, nie radzą sobie na rynku pracy, nie potrafią stworzyć dojrzałej relacji z kobietą. Opóźniają wyprowadzkę z rodzinnego domu. Nie dbają o zdrowie i kondycję. Zamiast tego dużo czasu poświęcają grom komputerowym, wykazują się hartem ducha, leżąc na swojej kanapie. Wybierają pornografię, bo tak naprawdę boją się kobiet.

Kryzys rodziny i psychiczna nieobecność ojców
Pędzący świat, ciągłe zmiany spowodowały, że ojców praktycznie nie ma w domu. Ich kontakt z synami bywa ograniczony. Paweł Zuchniewicz mówi, że „chłopcy spędzają teraz więcej przez miesiąc z „ekranem”, niż przez rok z własnym ojcem.” Autorytet ojca zanika. Tego, który miał wprowadzać w świat, uczyć czym jest męskość, zniknął. Jak ma to zrobić kobieta o zupełnie innych cechach charakteru? Cechy męskie tłumimy. Odwagę nazywamy agresją, siłę – przemocą. Chłopcy są zagubieni, ich wewnętrzne impulsy są tłumione i określane jako złe. Próbujemy „ukobiecić” mężczyzn, wychować ich na wrażliwych, delikatnych i spokojnych, zaprzeczając ich męskim instynktom, które determinuje testosteron. Nie znaczy to, że nie mamy pielęgnować w nich kobiecego pierwiastka, ale nie kosztem ich męskości.

A „jeśli syn nie uzna i nie przyjmie autorytetu swojego ojca, będzie go szukał gdzie indziej: w Internecie, na YouTube albo u nieodpowiednich kolegów ze szkoły. Ojciec musi pokazać swemu synowi model mężczyzny, do którego chłopak będzie musiał się odnieść. Tego właśnie syn oczekuje od swego ojca: móc go podziwiać i być takim jak on. Wymagania stawiane ojcom są wyjątkowo ciężkie, ale na tym właśnie polega ojcostwo. Nie jest to jednak aż takie trudne, jak się wydaje. Tak naprawdę potrzeba jednego: być dostępnym dla syna, dzielić z nim swój czas i pozwolić, by cię obserwował i uczył się od ciebie”.**

​Jeśli w domu z różnych przyczyn nie ma ojca, to trzeba poszukać innego męskiego wzorca, może to być dziadek, trener sportowy, nauczyciel. Mężczyzna, który będzie spędzał z synem czas i będzie mógł być dla niego autorytetem. Jeśli nie zadbamy o to, wizja „Seksmisji” może stać się realna.
Obraz
Sfeminizowana edukacja
Niepokojącym staje się fakt, że chłopcy gorzej radzą sobie w szkole, uzyskują niższe wyniki w nauce***, a w konsekwencji mniej z nich kontynuuje edukację na studiach wyższych. Dotyczy to wielu krajów na świecie. Dr Michael Thompson ze Stanów Zjednoczonych uwzględniając ten trend pisze tak: „60 proc. studiujących w USA to kobiety. Kobiety otrzymują rocznie 170 000 więcej tytułów bachelor niż mężczyźni. Statystycy, doprowadzając rozumowanie ad absurdum, ostrzegają: ostatni mężczyzna otrzyma tytuł bachelor w 2068 roku”.

Jedną z przyczyn tzw. education’s gender gap (różnicy pomiędzy osiągnięciami edukacyjnymi chłopców i dziewcząt) jest niższy poziom umiejętności czytania i pisania u chłopców. We wszystkich krajach objętych międzynarodowymi badaniami PISA i PERILS umiejętność czytania (literacy) chłopców zdecydowanie odstaje od umiejętności czytania dziewczynek – na niekorzyść chłopców. Czytanie w tym kontekście oznacza: przetwarzanie informacji, rozumowanie, interpretację i refleksję nad tekstem. Dla przykładu w badaniach PISA średnia różnica między umiejętnością czytania chłopców i dziewcząt wynosiła 32 pkt. w 2000 roku i 38 pkt. w 2006 roku.**** Różnice te pogłębiają się. A przecież to od czytania zależy zdolność uczenia się innych przedmiotów, poznawania świata, rozwój kompetencji, zdobycie intratnego zawodu.

Próbuje szukać się przyczyn tego niekorzystnego zjawiska. Jedna z teorii tłumaczy to „sfeminizowaniem systemu edukacyjnego”. W większości nauczycielkami są kobiety, które nie rozumieją dobrze potrzeb chłopców. Statyczne zajęcia, w czasie gdy chłopcy najlepiej uczą się poprzez ruch i działanie. Wymaganie ciszy i spokoju przez 45 minut, przekaz dostosowany bardziej do dziewcząt niż chłopców. Energia chłopców nie ma gdzie znaleźć ujścia. Potrzeba przygody nie jest zaspokojona. Chłopcy chcą sukcesu, nie lubią przyznawać się do porażek (których w szkole doświadczają) i prosić o pomoc. Koło się zamyka.

​Silne kobiety
Również my – dzisiejsze kobiety – nie ułatwiamy za bardzo sprawy mężczyznom. Dobrze wykształcone, zaradne, zarabiające, samodzielne, radzące sobie. Część z nas może utrzymać się samodzielnie, nie jest potrzebna dodatkowa pensja w budżecie domowym, by wynająć, kupić mieszkanie i przeżyć miesiąc. Gdzie miejsce dla kogoś, kto może pomóc, „uratować Piękną”? Nie chodzi o to, żebyśmy były zależne, bezbronne i nieporadne, ale abyśmy dały pole, na którym liczymy na wsparcie mężczyzny. Gdzie ma szanse się wykazać, być ważny, doceniany. Bo uznanie i odnoszenie sukcesów jest jedną z ważnych potrzeb mężczyzny. A przy silnych kobietach można wpaść w kompleksy. Rozumiecie teraz, dlaczego fajni mężczyźni wybierają przysłowiowe „szare myszki”, a żonę zamieniają na sekretarkę?
Obraz
Paradoksem jest – jak twierdzi Zimbardo – że kobiety nie zmieniły swojego wzorca męskości. Nadal chciałyby widzieć mężczyznę w dwóch archetypicznych rolach: „wojownika” (choćby korporacyjnego, który odnosi sukces w biznesie) albo „żywiciela”, który kiedyś polował na mamuty, a dziś przynosi do domu wypchany portfel. Zamieszanie w tym wszystkim robi fakt, że kobiety nie przyznają się do tego, chyba nawet przed sobą, mówiąc: „Chciałabym troskliwego, opiekuńczego męża, który zadba o dzieci, zrobi pranie”.

​P. Zimbardo mówi, że skoro 2/3 studentów w USA to kobiety, to nie wszystkie z nich znajdą partnera z wyższym wykształceniem. Skoro dobrze zarabiają, to nie zaimponuje im kolega z działu, a lepiej zarabiający dyrektor działu jest tylko jeden, podobnie jak prezes firmy.

​Wirtualny świat pozwala być mężczyzną
Tak oceniani mężczyźni mogą albo uciec w samotność, albo w wirtualny świat. Okazuje się, że teraz praktycznie tylko w grach komputerowych młody mężczyzna może wykazać się walecznością, tylko tam jego odwaga, naturalna potrzeba przygody, bycia zwycięzcą, skłonność do bardziej ryzykownych zachowań, czy wręcz agresji znajduje swoje ujście. Dodając do tego większą podatność chłopców na uzależnienia, otrzymujemy mieszankę wybuchową. Coraz bardziej oddalają się od realnego świata. Wybierają ten, w którym wreszcie mogą być prawdziwym mężczyzną. Mogą się wykazać i mieć wszystko pod kontrolą. Być bohaterem.

Zapytacie jak pomóc Ewie? Mogą pomóc matki, wychowujące swoich synów, które w miarę swoich możliwości nie będą tłumić typowo męskich cech, lecz wręcz je wspierać. Będą starać się bardziej angażować męża w życie rodziny i indywidualny czas poświęcany synowi (w tym na męskie prace, zabawy). Będą kochać i wspierać męża, interesować się jego sprawami, by sam czując się mężczyzną, mógł być wzorem dla syna. A w synach trzeba budować poczucie wartości, mówiąc „Wierzę w Ciebie, nie poddawaj się, dasz radę, spróbuj jeszcze raz, stać Cię na więcej, stać Cię na zwycięstwo!”

Co zrobić, żeby nie czekać na następne pokolenie? Starać się wzmocnić w mężczyznach ich męski pierwiastek, męskie potrzeby i impulsy. Przeczytajcie „Czego pragną faceci?”, może będzie to dla Was natchnieniem?
 
 Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
 
* ”Gdzie Ci mężczyźni?” P. Zimbardo, N. Coulombe  , PWN, Warszawa 2015
**M.Meeker „Boys Should Be Boys”
*** OECD raport Equally prepared for life? 2009
****OECD 2007, PISA 2006 Science Competencies for Tomorrow’s World, Volume 1: Analysis, s. 304, www.sourceoecd.org/education/9789264040007

Wykłady Pawła Zuchniewicza, np. „Czas wojowników”
​​
Obraz
Joanna Kotarska
​współautorka bloga
Jeżeli chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments

Krótsze są minuty...

6/24/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Nie mówił mi jak żyć...

6/23/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Super TATA

6/23/2018

0 Comments

 
Obraz

SUPER TATA

Sukces w ojcostwie. Wpływ roli ojca na życie córki

Tytuł jest oczywiście przewrotny, bo nie ma ideałów i tak naprawdę super-tata nie istnieje. Warto jednak poznać trochę wskazówek, żeby być każdego dnia coraz lepszym ojcem.

Mężczyznom dużo łatwiej wychowywać chłopców, natomiast dziewczynki już trudniej. Meg Meeker pisze w swojej książce* o sekretach ojcostwa „Mój ojciec wierzył w moje możliwości bardziej niż ja sama”. To właśnie ta wiara dodała jej skrzydeł i dzięki niej osiągnęła to, w co sama pewnie by zwątpiła. Takim ojcem trzeba być dla swojej córki. Bliskie są nam opinie pani Meeker. Oto 10 rzeczy, o których powinien pamiętać każdy tata, dzięki nim dzień po dniu będzie stawał się po kawałku prawdziwym „super-tatą”:
  1. Jesteś najważniejszym mężczyzną w jej życiu – Twoja córka szuka u Ciebie – swojego ojca - podpowiedzi i opinii we wszystkich ważnych sprawach, zaczynając aż spraw istotnych społecznie, aż po samoocenę i oczekiwania wobec chłopców. Czy wiesz, że 6-miesięczne niemowlęta wypadają lepiej w testach badających ich rozwój intelektualny, jeśli w opiece nad nimi angażuje się tata?
  2. Twoja córka potrzebuje bohatera – Twoja córka nie oczekuje, że będziesz jej równorzędnym partnerem. Chce, abyś stał się jej bohaterem, którego będzie mogła podziwiać. Kogoś kto jest mądrzejszy, bardziej zrównoważony i silniejszy niż ona sama. Wszyscy musimy mieć kogoś, kto jest dla nas autorytetem. Tylko wtedy czujemy się dobrze i bezpiecznie. Musisz być dla niej autorytetem, ale nie wykorzystuj swojego autorytetu w sposób surowy, czy bolesny.
  3. Jesteś jej pierwszą miłością – każdego mężczyznę, który pojawi się w jej życiu będzie porównywała do Ciebie. Każdą relację z mężczyzną przefiltruje przez relację z Tobą. Jeśli będziesz miał z nią dobre stosunki, wybierze chłopaka, który będzie ją dobrze traktował i szanował. Jeśli jesteś otwarty i ciepły, będzie ufna wobec innych mężczyzn. Gdy Twoja córka usłyszy od Ciebie: „Kocham Cię”, poczuje się spełniona. Nie znaczy to, że nie masz stawiać jej granic, bo miłość to także wymagania, ale nie zapominaj o poświęcaniu jej fizycznie czasu oraz o cierpliwym słuchaniu.
  4. Ucz ją pokory, szacunku – przekaż swojej córce, że ważniejsze w życiu jest być człowiekiem dobrym, niż tylko szczęśliwym. Ucz ją myśleć o innych ludziach, ich potrzebach i naucz ją szanować innych. Nie musi być też bezustannie przez Ciebie chwalona. Oceniaj ją adekwatnie, każdy z nas ma przecież mocne strony, ale słabości nie powodują, że przestajemy ich kochać.
  5. Musisz strzec i bronić swojej córki (a nawet stawać do walki w razie potrzeby). Współcześnie wiele niebezpieczeństw czyha w świecie na młodych ludzi, na dziewczyny także. Używki, uzależnienia, przestępczość, seks. Tylko Ty możesz stanąć między takim światem a swoją córką.
  6. Zmysł praktyczny i zdecydowanie: Twoje bardzo ważne atuty – Twoja córka potrzebuje Twojego zdroworozsądkowego podejścia do wielu problemów. Widzisz je inaczej niż mama. Ty szukasz rozwiązań, a mama daje empatyczne zrozumienie. Oba podejścia są potrzebne. Kształtuj silny charakter swojej córki i naucz ją odwagi w działaniu. Nie wychowuj „księżniczki”, która oczekuje, że zasługuje na coś lepszego i że wszyscy będą jej służyć.
  7. Bądź takim mężczyzną, jakiego chcesz, aby poślubiła – nic dodać, nic ująć, po prostu taki bądź!
  8. Naucz ją walczyć – naucz ją mówić „nie”, przygotuj ją na trudne sytuacje. Naucz ją odmawiać. Grzeczne dziewczyny także zachodzą w ciążę, zakochują się w nieodpowiednich chłopakach i giną w wypadkach samochodowych, gdy prowadzi pijany kierowca. Umiejętność odmawiana może Twojej córce uratować życie. Musi mieć własne zdanie i zasady. Musi umieć je obronić.
  9. Miej z nią stały kontakt – spróbuj z nią naprawić silnik lub weź ją na ryby. Nie próbuj z niej zrobić chłopaka, ale ważne, by była z Tobą, gdy robisz to, co lubisz. Ważne, by widziała Cię szczęśliwego, zrelaksowanego, zadowolonego. W takich sytuacjach rozmowy toczą się w sposób niewymuszony i naturalny. Odciągnie to ją od wirtualnego świata. Dzieciaki są teraz otoczone elektroniką, ale czują się samotne. Pamiętaj, że jesteś lepszym źródłem informacji niż komórka, poczta, czy chat.
  10. Jeśli jesteś wierzący: opowiedz jej o Bogu.

* Meg Meeker "Mocni ojcowie. Mocne córki. 10 sekretów ojcostwa"
Obraz
Joanna Kotarska
współautorka bloga

Chcesz mieć dobre relacje w dziećmi? Nie wiesz jak je motywować, zachęcać do samodzielności, asertywności i współpracy? Nie wiesz jak mówić, by chciały Ciebie słuchać? Jesteś często bezradna i przytłoczona niełatwą rolą matki? Nie jest to takie trudne zadanie. Zapraszamy Cię na porady on line. Na indywidualną "Szkołę dla Rodziców". Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)​​
Obraz
0 Comments

Doceniaj szczęście

6/22/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Daremnie czekają...

6/21/2018

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Za wysoko dla mnie

6/21/2018

0 Comments

 
Obraz

ZA WYSOKO DLA MNIE

Frustracja, złość, etykietkowanie

W pierwszym roku mojej pracy trafiła do mnie Agnieszka, szesnastolatka, która pomimo upływu lat mocno zapisała się w mojej pamięci. Często myślami powracam do dnia, w którym przyszła do mnie jej wychowawczyni, prosząc o pomoc. Powiedziała, że jej uczennica, wówczas chodząca do trzeciej klasy gimnazjum, do niedawna osiągająca bardzo dobre wyniki w nauce, zaczęła w ostatnim roku uzyskiwać coraz słabsze oceny, a od miesiąca wagaruje.
 
Po zdiagnozowaniu dziewczyny, wiedziałam, co kryło się pod przykrywką jej zachowania, czyli wagarów. Nauczyciele, co jest zrozumiałe, widzieli tylko wierzchołek góry lodowej. Tak zwykle bywa, że w pierwszej kolejności rzuca nam się w oczy zachowanie drugiego człowieka. Wychowawcę niepokoił fakt, iż uczennica wagaruje, dostrzegł to, że opuściła się w nauce, ale nie mógł dotrzeć do tego, co kryło się głębiej. O tym, co wiedzieli rodzice, ale nie chcieli mówić.
 
Zaprosiłam wówczas na rozmowę jej rodziców. Nie było to dla mnie łatwe zadanie. Zręczniej jest powiedzieć ludziom, że ich dziecko jest zdolne, ale leniwe, niż odwrotnie. Reakcja ich, mnie osobiście, nie zaskoczyła. Pękli... Mama popłakała się, ale nie dlatego, że obwieściłam im złą nowinę. Okazało się, czego mogłam się tylko domyślać, że oni doskonale zdawali sobie sprawę z problemów córki. Wiedzieli, czym spowodowane są słabsze wyniki w nauce, wiedzieli, dlaczego zaczęła wagarować.
Obraz
Agnieszka „szła” przez szkołę z etykietką bardzo dobrej, zdolnej uczennicy, a taką osobą nie była. Miała przeciętny iloraz inteligencji, pomimo, iż sprawiała inne wrażenie (czysta, schludna, modnie ubrana, zawsze przygotowana do lekcji, posiadająca bogate słownictwo). Trudno było uwierzyć, iż ta dziewczyna z dobrego domu, której rodzice wykonywali prestiżowe zawody, może nie pasować do ramki, w której chcieliśmy ją widzieć. Zadziałał w tym wypadku efekt aureoli polegający na tym, iż mamy tendencję do automatycznego przypisywania cech osobowościowych na podstawie pozytywnego lub negatywnego wrażenia. Pierwsze wrażenie bardzo ciężko zmienić. Agnieszka sprawiała bardzo dobre wrażenie.
 
Stanęło przede mną wówczas trudne zadanie do wykonania. Zdawałam sobie sprawę, że nie łatwo będzie mi, młodej osobie, przekonać nauczycieli, iż ta szesnastolatka nie jest tą, którą chcieli w niej widzieć. Oni dostrzegali osobę zdolną, traktowali ją jako bardzo dobrą uczennicę i myślę, że między innymi to przez pierwsze lata nauki szkolnej było czynnikiem wpływającym pozytywnie na Agnieszkę. Zadział w tym wypadku tzw. Efekt Pigmaliona będący odmianą samospełniającego się proroctwa. Polega on na tym, że ludzie wykazują tendencję do zachowywania się zgodnie z tym, czego oczekują od nich inni. Niestety, im dalej w las, tym więcej drzew i zarówno praca rodziców, jak i wiara nauczycieli w możliwości dziewczyny nie wystarczyły.
Obraz
Rodzice dziewczynki nie mogli pogodzić się z tym, że ich dziecko jest przeciętne. Oni, inteligentni, odnoszący sukcesy, oczekiwali, że ona też taka będzie. Od momentu, w którym zorientowali się, iż Agnieszka nie jest dzieckiem zdolnym, robili wszystko, co w ich mocy, aby pracą nadrabiać to, co było jej deficytem. Presja rodziców była wielka. Problemy zaczęły pojawiać się pod koniec klasy drugiej, a w klasie trzeciej nie była już  w stanie unieść obciążenia. W domu wytężona praca, a ona uzyskiwała coraz słabsze wyniki, w końcu zaczęła wagarować… Rodzice jednak bronili się przed szczerą rozmową z nauczycielami. Wstyd, strach przed przyklejeniem etykietki, trudno powiedzieć…  Szkoda, gdyż w szkole poprzeczka była postawiona za wysoko. Uczennica nie była w stanie do niej doskoczyć.
 
Uczucie żalu, złości, bezradności doprowadziły w końcu do ucieczki w postaci wagarów. Dobrze się stało, iż były to tylko wagary. Na szczęście po rozmowie, którą przeprowadziłam z rodzicami nastolatki, zrozumieli, iż za moment ich córka mogłaby wpaść w depresję, uzależnienie, pojawiłyby się myśli samobójcze. Oni wówczas zrozumieli, do czego mogła doprowadzić ich ambicja i presja, jaką wywierali na dziecku… A ilu rodziców jest takich, którzy nie chcą zrozumieć… Nie myślą o konsekwencjach, nie chcą słuchać o tym, do czego może młodego człowieka doprowadzić złość, żal, gniew, a czasami bezradność? Co może stać z poczuciem wartości osób takich jak Agnieszka? Jakie mogą być tego konsekwencje?
 
Najnowsza książka dr Elżbiety Zubrzyckiej ,,Za zasłoną złości” adresowana jest nie tylko do młodzieży, która dzięki niej może zrozumieć,  jak radzić sobie z wieloma emocjami, dowiedzieć się  jak ,,rozgryźć” złość, jak się jej oduczyć, ale także w jaki sposób zadbać o poczucie własnej wartości, które jest nieocenione w walce z przeciwnościami życia. Książka, która w krótkim czasie stała się bestsellerem, powinna być również lekturą obowiązkową dla rodziców i nauczycieli. A niewątpliwie wychowawcom i nauczycielom etyki ułatwi pracę dzięki zawartości ćwiczeń, tabelek i wykresów, które mogą być wykorzystywane w pracy z młodzieżą.

 ​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Chcesz mieć dobre relacje w dziećmi? Nie wiesz jak je motywować, zachęcać do samodzielności, asertywności i współpracy? Nie wiesz jak mówić, by chciały Ciebie słuchać? Jesteś często bezradna i przytłoczona niełatwą rolą matki? Nie jest to takie trudne zadanie. Zapraszamy Cię na porady on line. Na indywidualną "Szkołę dla Rodziców". Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz


POLECAMY:

Obraz
0 Comments

Coś w tym jest

6/20/2018

0 Comments

 
Obraz

COŚ W TYM JEST

Prawo Parkinsona

Dzisiejszy post będzie krótki i konkretny, bo o konkretach właśnie w nim mowa.  Słyszeliście kiedyś o Prawie Parkinsona? Pewnie nie i właśnie, dlatego postanowiłyśmy napisać dzisiaj o jednej z recept na efektywne wykorzystanie swojego czasu :)

Nie znoszę marnotrawstwa. Pracując w zespołach, zdarzało się, że denerwowało mnie, gdy czas przeciekał ludziom przez palce. Po pierwsze, nie wykorzystywali każdej nadarzającej się szansy, by pracować nad realizacją celów. A po drugie, rozwlekali czas, czyli byli mało produktywni i mało zorganizowani.  Grupa osób przez cały dzień zajmowała się czymś, co dopięłabym sama przez cztery godziny. Może też byliście kiedyś w takie sytuacji i „wszystko się w Was gotowało”. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi.

Dziwiło mnie kiedyś, że moje dzieci wracając z obozów, kolonii, wracały obładowane bagażami. Przecież wyjeżdżając cały ich ekwipunek mieścił się w jednej walizce. Czyżby się przez dwa tygodnie skurczyła? Przecież ubyło smakołyków, które poupychałam w ostatniej chwili, a prezenty i pamiątki  miały spakowane w podręcznym plecaczku.  Jak to możliwe?

Prawo Parkinsona mówi o tym, że praca zabiera nam dokładnie tyle czasu, jaki został nam dany na wykonanie tego zadania. Wiecie jak to jest, prawda?  Jeżeli nie mamy presji czasu, będziemy sprzątać mieszkanie, gotować obiad, przygotowywać się do wykładu, pisać sprawozdanie, tyle, ile będziemy mieli go do dyspozycji. Jeżeli nie musicie się spieszyć, na przykład sprzątając w sobotę mieszkanie, będziecie robili to cały dzień.  A to napijecie się herbatki, a to Waszą uwagę przyciągnie program w telewizji, przedłuży się rozmowa telefoniczna, bo znajoma ma gorszy dzień i chciałaby wylać swoje żale… I tak cały dzień zajmą wam porządki, z którymi  moglibyście się uporać w ciągu kilku godzin. Jeżeli macie do przygotowania  sprawozdanie, będziecie czekali do ostatniego dnia. Brzmi znajomo? Tak! I tu jest problem. Ta niezrealizowana sprawa, na którą mamy jeszcze czas,  przez cały miesiąc będzie „siedziała w naszej głowie”. To tak jak z tą walizką. Wiele spraw można załatwić w ciągu krótkiego czasu, który jest jak to miejsce w walizce,  on jest wystarczający, ale należy go efektywnie wykorzystać.  Dzieci układały rzeczy, starannie je pakując, ale nie pomyślały, że należy tak je poskładać i poukładać, by miejsce było wykorzystane w sposób optymalny.

Pamiętajcie, im mniej mamy czasu na wykonanie zadania, tym będziemy bardziej  efektywni. Odrzucać będziemy pożeracze czasu, a skupimy się na tym, co ważne i pilne. Praca nad realizacją celów będzie dla nas oznaczała wykorzystywanie okazji, zanim te znikną z naszego horyzontu. Aby wykorzystać  każdą daną nam chwilę, należy z wyprzedzeniem planować działania, czyli określać, kiedy, co i gdzie będziemy realizowali. Ale po tej eksploatacji organizmu, nie zapominajmy o odpoczynku. Jest on konieczny! Tyle czasu, ile pracowałeś na najwyższych obrotach, tyle odpoczywaj :)

.
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! 
Obraz
0 Comments
<<Previous
Forward>>
    JESTEŚMY NA FACEBOOKU:

    POMAGAMY:
    Obraz
    Kliknij i sprawdź

    PUBLIKUJEMY W:
    Obraz
      

    Newsweek Psychologia
    Obraz
    Cosmopolitan
    Obraz
    Newsweek
    Obraz

    PISZEMY DLA WAS:

    Obraz
    Katarzyna Krakowska
    Obraz
    Joanna Kotarska

    REKLAMA:
    piszcie do nas na adres: 
    ​psychologiaprzykawie@gmail.com 
    ​

​Strony:  1   2   3   4   5   6   7   8   9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  
​

Powered by Weebly
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca