ŚWIAT KOBIETToksyczna miłość. "Miłość aż po rozwód"„Najwspanialszą rzecz, jaką możesz zrobić dla swoich dzieci, to kochać swojego współmałżonka". Ten cytat Covey’a wzbudził na naszym blogu wiele kontrowersji. Życie nie zawsze jest bajką, o czym świadczą Wasze wpisy i my o tym wiemy. Z jednej strony o miłość należy dbać, należy ją pielęgnować, czuwać, by żar nie przygasł, bez względu na to, czy minęło pięć, dziesięć, czy trzydzieści lat po ślubie, ale z drugiej strony nie można zapominać o własnej godności i pewnych granicach, których przekraczać nie należy. Czasami chuchanie i dmuchanie nie jest łatwe, ale należy próbować. Często brak czasu, stres powodują, że ludzie zaczynają się od siebie oddalać. Napięcia rosną, konflikty zostają nierozwiązane. Niekiedy pojawiają się „doradcy”, którym zależy na podsycaniu wzajemnej niechęci. I co wówczas można zrobić? Sposobem może być znalezienie czasu na rozmowę i wsłuchanie się w potrzeby drugiej osoby. Jeżeli to nie pomoże, warto poprosić o wsparcie kogoś, kto spojrzy z innej perspektywy. Bliscy, przyjaciele, terapia, to koła ratunkowe, z których warto skorzystać. Do sposobów na ratowanie związku będziemy jeszcze wracały w naszych postach. Bywają niestety niekiedy drogi, z których nie ma już powrotu, ale to ostateczność. Jak daleko można zajść i jak długo pielęgnować uczucie do współmałżonka, kiedy ta troska i odpowiedzialność jest jednostronna? Na pewno kosztem nie może być utrata szacunku do własnej osoby. Miłość do mężczyzny, dzieci, ojca, matki nie może być bowiem silniejsza od naszej godności. Nie można bowiem kochać drugiego człowieka, nie kochając i nie szanując samego siebie. Miłość bliźniego musi zacząć się od miłości własnej. Kinga, atrakcyjna trzydziestopięciolatka, straciła w związku, który trwał dziesięć lat swoją niezależność, podporządkowała się mężczyźnie, który odbierał jej każdego dnia prawo decydowania o sobie, godność, w końcu całkowicie ją od siebie uzależniając. Ania, wykształcona, drobna czterdziestolatka, upokarzana, poniżana i manipulowana, najczęściej poczuciem winy. Słyszała wciąż, iż jest do niczego, że jest fatalną żoną i matką. W końcu zaczęła w to wierzyć. Wiele kobiet, jak pokazują wyniki badań, tkwi w toksycznych związkach. Nie potrafią powiedzieć „dość”, nie umieją postawić granic. To wszystko trwa zwykle latami. Granica jest przesuwana powoli. Dlaczego kobiety tkwią w takich małżeństwach? Pierwszym powodem są dzieci. Kobiety tłumaczą sobie często, że najważniejsze jest dobro dzieci, które muszą przecież rozwijać się w rodzinie pełnej. Pytanie, czy większej krzywdy nie wyrządza się dzieciom, skazując je na takie życie? Druga sprawa to lęk. Kobiety boją się, że sobie same nie poradzą. Przecież codziennie słyszały, że są nic nie warte, niczego nie umieją. Niekiedy mają niskie poczucie własnej wartości, które wyniosły z domu rodzinnego, które spowodowało, że nie mają żadnych wymagań, zadowalają się każdym okruszkiem, cieszą się, że ktoś koło nich jest i nie sądzą, by zasługiwały na coś dobrego. Uważają, że lepsza taka miłość, niż żadna. Jest też wiele kobiet, które pomimo wszystko kochają i wierzą w siłę swojej miłości. Wiele znoszą, wierząc, że ich uczucie zdziała cuda i zmieni mężczyznę. Niekiedy też względy religijne powodują, że kobieta tkwi latami w chorym związku. Uważa, że jest to krzyż, który powinna nieść pokornie na swoich ramionach. Tymczasem jest to błędne myślenie, niezgodne z nauką Kościoła. Wiele kobiet broni i chroni swojego gniazda. Jak lwice nie pozwalają, by ktokolwiek cokolwiek złego powiedział na ich mężów. Kryją prawdę przed rodziną i przyjaciółmi. Ale niekiedy przychodzi kres. Często dzieci, które latami okłamywały, wybielając tatusia, zaczynają dorastać i widzieć dokładnie, w jakiej rodzinie żyją. Do matki zaczyna wówczas stopniowo docierać, jaki może być dalszy scenariusz, jakie mogą być konsekwencje. Wiedzą, że jest duże prawdopodobieństwo, że córki dorastające w takiej rodzinie w przyszłości przyjmą postawę dziewczynki do bicia, chłopcy natomiast wejdą w rolę agresora. Tak może się stać, gdyż dzieci kształtują swoje postawy drogą modelowania (rodzic jest dla nich modelem, wzorem, który naśladują). Niekiedy dochodzi do przekroczenia kolejnych granic i to jest impulsem do zmiany. Czasami ktoś bliski potrząśnie, otworzy oczy i przemówi do rozsądku. Co wówczas może kryć się za zakrętem? Wiele kobiet boi się tej zmiany. Nawet jeśli dostrzegą, że żyją w piekle, nawet jeżeli strach jest potężny, lęk przed nieznanym paraliżuje je i nie pozwala zrobić kroku naprzód. Niekiedy nie widzą wyjścia z potrzasku i ich obawy są słuszne. Kobiety będące ofiarami przemocy zostają z niczym. Prawo nie staje po ich stronie, nie mają pomocy państwa. Zamykając drzwi, niekiedy muszą się pogodzić z pozostawieniem dorobku swojego życia. I co dalej? Nie są to proste decyzje. Każdy musi je podjąć w zgodzie z własnym sumieniem. Choć ta zgoda z samym sobą nie ułatwia trudnej drogi, którą będą miały do pokonania. Ważne, by być otoczonym ludźmi, którzy pomogą odzyskać wiarę we własne siły, uwolnić się od poczucia winy, wyzwolić od poczucia krzywdy. Nie jest to proste, ale możliwe. Trzeba wyjść z pewnej granej latami roli i wejść w rolę kobiety świadomej, silnej i pewnej siebie, która kocha przede wszystkim siebie, między innymi po to, by kochać też tych, którzy tego uczucia nie podepczą. W sobotnim poście "Nieznane reguły gry" wspomniałyśmy o książce "Miłość aż po rozwód" w której Karolina Gąska przedstawia losy trzech kobiet, które łączy jeden mężczyzna. Autorka odsłania przed nami historię każdej z nich, pokazując pomiędzy nimi różnice zarówno wieku, wykształcenia, usposobienia, ale przede wszystkim zwraca naszą uwagę na ich cechy wspólne. Każda z bohaterek książki próbuje ratować swój związek, poświęca się, biorąc na siebie odpowiedzialność za relacje, ale i bojąc się porażki, samotności, straty…, które, jak się okazuje, mogą być szansą do lepszego życia. Pomimo że jest lekturą lekką i przyjemną, nadająca się do czytania w chwilach relaksu po ciężkiej pracy albo w obecnej naszej rzeczywistości - podczas przymusowego pobytu w domach – jest też książką skłaniającą do refleksji. Możemy jak w lustrze przejrzeć się w postaciach bohaterek i być może któraś z nas zastanowi się nad sobą i podejmie ważne życiowe decyzje. POLECAMY:
0 Comments
NIEZNANE REGUŁY GRYMitomania."Miłość aż po rozwód"„Siedziała przy kuchennym stole nad zimną kawą. Wskazówki zegara przesuwały się z cichym tykaniem. Podobnie jak trybiki w jej głowie. Chciałaby z kimś porozmawiać, posłuchać mądrej rady. Niczym tonący brzytwy trzymała się słów Jarka: <<Wszystko będzie dobrze>>. Z drugiej strony nie rozumiała sytuacji, w której się znalazła. A brzytwa coraz boleśniej wbijała się w jej dłonie. Wyszła za mąż za człowieka, o którym nie wiedziała tak naprawdę nic. Jak to się stało? Jak do tego mogło dojść? Przecież zawsze była taka skrupulatna, zachowawcza.”* Poukładany świat Joanny - bohaterki książki "Miłość aż po rozwód" - został przewrócony do góry nogami. Kobieta chodząca twardo nogami po ziemi, zorganizowana, umiejąca racjonalnie oceniać sytuację, nagle poddała się urokowi człowieka, który spowodował, że dzień po dniu, miesiąc po miesiącu zaczęła zmieniać się w osobę nie do poznania. Zaimponował jej swoim życiem, które było barwne, ciekawe i urozmaicone, a on sam nie przypominał przeciętnego trzydziestolatka. Dlatego gotowa była dzielić z nim swój los, oddalając się dzień po dniu od własnego budowanego z precyzją zegarmistrza - świata. Zaimponował jej, ale nie wiedziała, że ta kolorowa bańka w środku jest pusta. „Podstawą każdego dnia był zatem plan. Pobudka, zimny prysznic, śniadanie i kawa. Bez tego nie wyszłaby z domu. Podczas jedzenia przeglądała już branżowe portale, a przy małej czarnej podczytywała co ciekawsze artykuły. Dzięki temu wychodząc z domu, mogła odhaczyć i dobre przygotowanie do długiego dnia, i prasówkę. W tramwaju sprawdzała e-maile, a podczas drogi z przystanku do biura planowała, co musi być wykonane w pierwszej kolejności.”* Joanna nie spieszyła się do zakładania rodziny, a nawet bliższej relacji z drugą osobą. Uważała, że miłość nie jest dla niej, związek z mężczyzną traktowała jako związanie aż do momentu, gdy na jej drodze pojawił się on… Mitoman. Mężczyźni, ale i kobiety mitomanki potrafią wyróżnić się z tłumu. Skupiają na sobie uwagę w różny sposób. Jedni emanują swoją wyjątkowością, wrażliwością, inni pokazują swoje nieszczęścia, oczekując pomocy od otoczenia. Zarówno jedni, jak i drudzy posługują się kłamstwem jako narzędziem do osiągnięcia celu. Są to osoby barwne, robiące niekiedy piorunujące wrażenie na otoczeniu. Budzą współczucie, opowiadając poruszające serca historie albo są niemal idealni - dobrzy, czuli, odgadujący nasze potrzeby, a przy tym ciekawi świata, mający wiele pasji, pracowici i zaradni. „Paweł kłamał. Robił to notorycznie. Stworzył wokół siebie świat, w którym trudno było wskazać, co jest fikcją, a co prawdą. To kłamstwo budowało jego rzeczywistość, napędzało do działania i pozwalało żyć. Tak jak dla innych naturalne jest oddychanie czy mycie rąk po powrocie do domu, dla niego normą były wymyślone historie. Niestety wciągał w nie innych ludzi, którzy nie znali reguł gry. A jak można zostać zwycięzcą, jeśli nie ma się nawet pojęcia o starcie w zawodach.”* Przez długi czas ofiary mitomanów nie dostrzegają, że dały się wkręcić. Dlaczego wcześniej nie zwracają uwagi na niepokojące sygnały? Bo tak jest im wygodniej? Bo mają inne rzeczy na głowie? Bo nie przychodzi im na myśl, że coś jest nie tak? Z reguły w momencie, gdy zaczynają otwierać oczy, mitoman czyni wszystko, by odwrócić kota ogonem i w swojej ofierze wzbudzić poczucie winy. Odczuwają niepokój, ale tłumią te emocje jako nieracjonalne. Dzieje się tak do czasu aż z przerażeniem dostrzegają, w jaką pułapkę wpadły. Joanna opamiętała się, ale musiała przed tym zjeść duży worek soli. Książka Kingi Gąski być może uświadomi nie tylko wielu kobietom, ale i mężczyznom, jakie błędy popełniają w relacjach z mitomanem. Jest ona napisana w sposób prosty, lekki i przyjemny. Ukazuje losy trzech kobiet, które łączy jeden mężczyzna. Autorka odsłania przed nami historię każdej z nich, pokazując pomiędzy nimi różnice zarówno wieku, wykształcenia, usposobienia, ale przede wszystkim zwraca naszą uwagę na ich cechy wspólne. Każda z bohaterek książki próbuje ratować swój związek, poświęca się, biorąc na siebie odpowiedzialność za relacje, ale i bojąc się porażki, samotności, straty…, które, jak się okazuje, mogą być szansą do lepszego życia. „Miłość aż po rozwód” pomimo że jest lekturą lekką i przyjemną, nadająca się do czytania w chwilach relaksu po ciężkiej pracy albo w obecnej naszej rzeczywistości - podczas przymusowego pobytu w domach – jest też książką skłaniającą do refleksji. Możemy jak w lustrze przejrzeć się w postaciach bohaterek i być może któraś z nas zastanowi się nad sobą i podejmie ważne życiowe decyzje. Być może ktoś zrozumie, że czasami trzeba wyjść z pewnej granej latami roli i wejść w rolę kobiety świadomej, silnej i pewnej siebie, która kocha przede wszystkim siebie, między innymi po to, by kochać też tych, którzy tego uczucia nie podepczą. *Kinga Gąska "Miłość aż po rozwód" POLECAMY: POLECAMY:
|
NOWOŚĆ: David M. Allen "Krytyczni, wymagający i dysfunkcyjni rodzice" Przekład: Agnieszka Kasprzyk Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego premiera: 28 lutego ZOBACZ WIĘCEJ>> |
W SIECI NARCYZA
Instrukcja obsługi człowieka. "Prawa ludzkiej natury"
Położyła kopertę na stole. Powoli ściągnęła płaszcz, zaparzyła herbatę i usiadła na krześle, wpatrując się w śnieżnobiałe zaproszenie. Zaproszenie na ślub siostrzenicy przywołało wspomnienia, do których niechętnie powracała. Ślub kojarzący się niemal każdemu z atmosferą radości, szczęścia, ekscytacji, dla niej miał zupełnie inny wydźwięk. Pamiętała doskonale dzień, który miał być najpiękniejszym wspomnieniem w życiu, a pozostawił po sobie głęboką ranę.
Kostka poznała na jednej z imprez firmowych. Pracował w innym mieście. Oczarował ją, jak i całe towarzystwo od momentu, w którym się pojawił. Przystojny, pewny siebie, czarujący. Tak przynajmniej był odbierany przez otoczenie. Nikt nie miał pojęcia, że pod tą maską kryje się człowiek przepełniony lękiem i złością.
Iza od razu wpadła mu w oko. Uczynił wszystko, by ją zaintrygować, a potem pokazać siebie jako ideał. Świetnie grał, robił wszystko, by ją oczarować, a potem rozkochać, aby dała mu poczucie bezpieczeństwa i dowartościowała w zamian za… piekło, które jej zgotował. Iza powoli wpadała w sidła zastawione przez mężczyznę wyrachowanego i nastawionego tylko na branie. Z kobiety pewnej siebie stawała się osobą, która przestawała istnieć. Liczył się w tym związku tylko on - człowiek pozbawiony empatii i poczucia winy.
Po odejściu od Kostka Iza długo nie mogła odzyskać równowagi. Przyjaciele znający ją od czasów studenckich nie mogli zrozumieć, jak ona - osoba stojąca nogami na ziemi, o wysokim poczuciu własnej wartości, dała się omotać takiemu zakompleksionemu człowiekowi. Stał się dla niej toksyczny, jak na narcyza przystało.
Kostka poznała na jednej z imprez firmowych. Pracował w innym mieście. Oczarował ją, jak i całe towarzystwo od momentu, w którym się pojawił. Przystojny, pewny siebie, czarujący. Tak przynajmniej był odbierany przez otoczenie. Nikt nie miał pojęcia, że pod tą maską kryje się człowiek przepełniony lękiem i złością.
Iza od razu wpadła mu w oko. Uczynił wszystko, by ją zaintrygować, a potem pokazać siebie jako ideał. Świetnie grał, robił wszystko, by ją oczarować, a potem rozkochać, aby dała mu poczucie bezpieczeństwa i dowartościowała w zamian za… piekło, które jej zgotował. Iza powoli wpadała w sidła zastawione przez mężczyznę wyrachowanego i nastawionego tylko na branie. Z kobiety pewnej siebie stawała się osobą, która przestawała istnieć. Liczył się w tym związku tylko on - człowiek pozbawiony empatii i poczucia winy.
Po odejściu od Kostka Iza długo nie mogła odzyskać równowagi. Przyjaciele znający ją od czasów studenckich nie mogli zrozumieć, jak ona - osoba stojąca nogami na ziemi, o wysokim poczuciu własnej wartości, dała się omotać takiemu zakompleksionemu człowiekowi. Stał się dla niej toksyczny, jak na narcyza przystało.
W życiu niejednokrotnie spotykamy wiele toksycznych osób, nie tylko narcyzów, które są przyczyną naszego cierpienia i wielu problemów, z którymi musimy się zmierzyć. Jak się przed nimi ustrzec? Czy powinniśmy być bardziej czujni, a może mniej naiwni?
Robert Greene w książce „Prawa ludzkiej natury” napisał: „Gdybyśmy naprawdę rozumieli korzenie ludzkich zachowań, destrukcyjnym jednostkom byłoby znacznie trudniej wymigiwać się od skutków własnych działań. Nie dawalibyśmy się tak łatwo oczarować i wprowadzić w błąd. Moglibyśmy przewidzieć ich podłe manewry i manipulacje. (…) Nie pozwolilibyśmy, aby tacy ludzie wciągali nas w swoje intrygi. (…)”*
Co zatem należy zrobić? Otóż Greene proponuje nam - czytelnikom - przyjrzeć się bliżej sobie, poznać swój potencjał i świadomiej się rozwijać, ale także uczyć się obserwowania ludzi, interpretowania sygnałów pochodzących od innych, rozpoznawania ludzkich masek, dzięki czemu będziemy mogli chronić siebie przed wpływem toksycznych osób. Można to zrobić dzięki lekturze jego książki, w której w osiemnastu rozdziałach odnosi się do konkretnych aspektów lub praw ludzkiej natury, między innymi do prawa irracjonalności, narcyzmu, odgrywania ról, kompulsywnego zachowania, pożądliwości, zazdrości, autosabotażu, wypierania śmierci, bezcelowości.
Każdy z nich zawiera opowieść o jakiejś znanej osobie lub osobach, która ilustruje dane prawo oraz koncepcje i strategie postępowania z samym sobą i innymi w warunkach oddziaływania tegoż prawa. Możemy przeczytać między innym o Coco Chanel, Lwie Tołstoju, Józefie Stalinie, Abrahamie Lincolnie.
Robert Greene w książce „Prawa ludzkiej natury” napisał: „Gdybyśmy naprawdę rozumieli korzenie ludzkich zachowań, destrukcyjnym jednostkom byłoby znacznie trudniej wymigiwać się od skutków własnych działań. Nie dawalibyśmy się tak łatwo oczarować i wprowadzić w błąd. Moglibyśmy przewidzieć ich podłe manewry i manipulacje. (…) Nie pozwolilibyśmy, aby tacy ludzie wciągali nas w swoje intrygi. (…)”*
Co zatem należy zrobić? Otóż Greene proponuje nam - czytelnikom - przyjrzeć się bliżej sobie, poznać swój potencjał i świadomiej się rozwijać, ale także uczyć się obserwowania ludzi, interpretowania sygnałów pochodzących od innych, rozpoznawania ludzkich masek, dzięki czemu będziemy mogli chronić siebie przed wpływem toksycznych osób. Można to zrobić dzięki lekturze jego książki, w której w osiemnastu rozdziałach odnosi się do konkretnych aspektów lub praw ludzkiej natury, między innymi do prawa irracjonalności, narcyzmu, odgrywania ról, kompulsywnego zachowania, pożądliwości, zazdrości, autosabotażu, wypierania śmierci, bezcelowości.
Każdy z nich zawiera opowieść o jakiejś znanej osobie lub osobach, która ilustruje dane prawo oraz koncepcje i strategie postępowania z samym sobą i innymi w warunkach oddziaływania tegoż prawa. Możemy przeczytać między innym o Coco Chanel, Lwie Tołstoju, Józefie Stalinie, Abrahamie Lincolnie.
Wracając do Izy. Czy mogła rozpoznać narcyza w Kostku?
Otóż "osoby głęboko narcystyczne da się rozpoznać na podstawie następujących wzorców zachowania:
Książka Roberta Green'a otwiera oczy na wiele ważnych spraw. Jej przekaz jest zarazem profesjonalny, ale i rzeczowy, jasny, obrazowy i bardzo konkretny. Każdy rozdział kończy się zaleceniami, a wprowadzenie postaci ze świata historii, nauki i kultury sprawia, że książka jest bardzo autentyczna i czyta się ją jak najlepszą powieść, która nie tylko daje nam przyjemność czytania, ale przede wszystkim uczy poruszania się w świecie, gdzie niestety często człowiek człowiekowi staje się wilkiem.
*R. Greene "Prawa ludzkiej natury"
Otóż "osoby głęboko narcystyczne da się rozpoznać na podstawie następujących wzorców zachowania:
- Gdy ktokolwiek je obraża lub kwestionuje ich słowa albo działania, nie dysponują żadną obroną, niczym wewnętrznym, co mogłoby im zapewnić ukojenie lub potwierdzić ich wartość. Reagują na ogół z wściekłością w poczuciu tego, że to one mają słuszność, pragną zemsty. To jedyny sposób, w jaki potrafią koić poczucie zagubienia.
- We wszelkiego rodzaju konfliktach odgrywają rolę zranionych ofiar, co dezorientuje innych, a nawet wzbudza ich sympatię.
- Są zgryźliwe i nadwrażliwe. Niemal wszystko biorą do siebie. Mogą stawać się dosyć paranoiczne i we wszystkich doszukiwać się wrogów.
- Gdy mówimy o czymś, co w jakiś sposób nie dotyczy ich bezpośrednio, nie trudno doszukać się w wyrazie ich twarzy objawów zniecierpliwienia lub dystansu. Natychmiast kierują rozmowę z powrotem na siebie i rzucają jakąś historyjkę lub anegdotę, aby odwrócić uwagę od trawiącego je poczucia niepewności.
- Widząc, że inni zwracają uwagę na siebie, a we własnym mniemaniu zasługują na nie one, mogą wykazywać skłonność do wściekłych ataków zazdrości.
- Często cechuje je skrajna pewność siebie, bo jest to coś, co zawsze pomaga zwracać na siebie uwagę i starannie ukrywa ich wewnętrzną pustkę.
- Wykazują tendencję do postrzegania innych jako przedłużenia siebie – ludzie są dla nich wyłącznie narzędziami do zapewnienia sobie uwagi i walidacji. Ich pragnieniem jest kontrolowanie innych, jakby kontrolowali własną rękę lub nogę. W związkach stopniowo skłaniają swoich partnerów do zrywania kontaktów z przyjaciółmi – bo przecież nie mogą mieć konkurencji w kwestii zwracania na siebie uwagi. (…)
Książka Roberta Green'a otwiera oczy na wiele ważnych spraw. Jej przekaz jest zarazem profesjonalny, ale i rzeczowy, jasny, obrazowy i bardzo konkretny. Każdy rozdział kończy się zaleceniami, a wprowadzenie postaci ze świata historii, nauki i kultury sprawia, że książka jest bardzo autentyczna i czyta się ją jak najlepszą powieść, która nie tylko daje nam przyjemność czytania, ale przede wszystkim uczy poruszania się w świecie, gdzie niestety często człowiek człowiekowi staje się wilkiem.
*R. Greene "Prawa ludzkiej natury"
POLECAMY:
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: