GNIEW MATKIHandel żywym towarem, |
POLECAMY: |
0 Comments
TWOJA CÓRKA POTRZEBUJE BOHATERA
Sukces w ojcostwie. Wpływ roli ojca na życie córki
Czy można być super - tatą? Pytanie jest przewrotne :) Nie ma ideałów i tak naprawdę super-tata nie istnieje. Warto jednak poznać trochę wskazówek, żeby być każdego dnia coraz lepszym ojcem.
Mężczyznom dużo łatwiej wychowywać chłopców, natomiast dziewczynki już trudniej. Meg Meeker pisze w swojej książce* o sekretach ojcostwa „Mój ojciec wierzył w moje możliwości bardziej niż ja sama”. To właśnie ta wiara dodała jej skrzydeł i dzięki niej osiągnęła to, w co sama pewnie by zwątpiła. Takim ojcem trzeba być dla swojej córki. Bliskie są nam opinie pani Meeker. Oto 10 rzeczy, o których powinien pamiętać każdy tata, dzięki nim dzień po dniu będzie stawał się po kawałku prawdziwym „super-tatą”:
* Meg Meeker "Mocni ojcowie. Mocne córki. 10 sekretów ojcostwa"
Mężczyznom dużo łatwiej wychowywać chłopców, natomiast dziewczynki już trudniej. Meg Meeker pisze w swojej książce* o sekretach ojcostwa „Mój ojciec wierzył w moje możliwości bardziej niż ja sama”. To właśnie ta wiara dodała jej skrzydeł i dzięki niej osiągnęła to, w co sama pewnie by zwątpiła. Takim ojcem trzeba być dla swojej córki. Bliskie są nam opinie pani Meeker. Oto 10 rzeczy, o których powinien pamiętać każdy tata, dzięki nim dzień po dniu będzie stawał się po kawałku prawdziwym „super-tatą”:
- Jesteś najważniejszym mężczyzną w jej życiu – Twoja córka szuka u Ciebie – swojego ojca - podpowiedzi i opinii we wszystkich ważnych sprawach, zaczynając aż spraw istotnych społecznie, aż po samoocenę i oczekiwania wobec chłopców. Czy wiesz, że 6-miesięczne niemowlęta wypadają lepiej w testach badających ich rozwój intelektualny, jeśli w opiece nad nimi angażuje się tata?
- Twoja córka potrzebuje bohatera – Twoja córka nie oczekuje, że będziesz jej równorzędnym partnerem. Chce, abyś stał się jej bohaterem, którego będzie mogła podziwiać. Kogoś kto jest mądrzejszy, bardziej zrównoważony i silniejszy niż ona sama. Wszyscy musimy mieć kogoś, kto jest dla nas autorytetem. Tylko wtedy czujemy się dobrze i bezpiecznie. Musisz być dla niej autorytetem, ale nie wykorzystuj swojego autorytetu w sposób surowy, czy bolesny.
- Jesteś jej pierwszą miłością – każdego mężczyznę, który pojawi się w jej życiu będzie porównywała do Ciebie. Każdą relację z mężczyzną przefiltruje przez relację z Tobą. Jeśli będziesz miał z nią dobre stosunki, wybierze chłopaka, który będzie ją dobrze traktował i szanował. Jeśli jesteś otwarty i ciepły, będzie ufna wobec innych mężczyzn. Gdy Twoja córka usłyszy od Ciebie: „Kocham Cię”, poczuje się spełniona. Nie znaczy to, że nie masz stawiać jej granic, bo miłość to także wymagania, ale nie zapominaj o poświęcaniu jej fizycznie czasu oraz o cierpliwym słuchaniu.
- Ucz ją pokory, szacunku – przekaż swojej córce, że ważniejsze w życiu jest być człowiekiem dobrym, niż tylko szczęśliwym. Ucz ją myśleć o innych ludziach, ich potrzebach i naucz ją szanować innych. Nie musi być też bezustannie przez Ciebie chwalona. Oceniaj ją adekwatnie, każdy z nas ma przecież mocne strony, ale słabości nie powodują, że przestajemy ich kochać.
- Musisz strzec i bronić swojej córki (a nawet stawać do walki w razie potrzeby). Współcześnie wiele niebezpieczeństw czyha w świecie na młodych ludzi, na dziewczyny także. Używki, uzależnienia, przestępczość, seks. Tylko Ty możesz stanąć między takim światem a swoją córką.
- Zmysł praktyczny i zdecydowanie: Twoje bardzo ważne atuty – Twoja córka potrzebuje Twojego zdroworozsądkowego podejścia do wielu problemów. Widzisz je inaczej niż mama. Ty szukasz rozwiązań, a mama daje empatyczne zrozumienie. Oba podejścia są potrzebne. Kształtuj silny charakter swojej córki i naucz ją odwagi w działaniu. Nie wychowuj „księżniczki”, która oczekuje, że zasługuje na coś lepszego i że wszyscy będą jej służyć.
- Bądź takim mężczyzną, jakiego chcesz, aby poślubiła – nic dodać, nic ująć, po prostu taki bądź!
- Naucz ją walczyć – naucz ją mówić „nie”, przygotuj ją na trudne sytuacje. Naucz ją odmawiać. Grzeczne dziewczyny także zachodzą w ciążę, zakochują się w nieodpowiednich chłopakach i giną w wypadkach samochodowych, gdy prowadzi pijany kierowca. Umiejętność odmawiana może Twojej córce uratować życie. Musi mieć własne zdanie i zasady. Musi umieć je obronić.
- Miej z nią stały kontakt – spróbuj z nią naprawić silnik lub weź ją na ryby. Nie próbuj z niej zrobić chłopaka, ale ważne, by była z Tobą, gdy robisz to, co lubisz. Ważne, by widziała Cię szczęśliwego, zrelaksowanego, zadowolonego. W takich sytuacjach rozmowy toczą się w sposób niewymuszony i naturalny. Odciągnie to ją od wirtualnego świata. Dzieciaki są teraz otoczone elektroniką, ale czują się samotne. Pamiętaj, że jesteś lepszym źródłem informacji niż komórka, poczta, czy chat.
- Jeśli jesteś wierzący: opowiedz jej o Bogu.
* Meg Meeker "Mocni ojcowie. Mocne córki. 10 sekretów ojcostwa"
JAK PRZETRWAĆ BURZĘ
Jak zminimalizować skutki rozwodu rodziców,
rany z przeszłości
Olga. Niezwykle inteligentna, wrażliwa i urodziwa kobieta, do której niejeden mężczyzna wzdycha i której wiele kobiet zazdrości. Studia ukończone z wyróżnieniem, stypendium zagraniczne, głowa pełna pomysłów i praca będąca spełnieniem marzeń. Tylko ona jedna wie, co prześladuje ją od dzieciństwa. Wchodząc w relacje z mężczyznami, zachowuje się nie jak dojrzała trzydziestolatka, lecz jak siedemnastoletnia dziewczynka.
Filip. Niejedna osoba obserwująca, jaki ma stosunek do dzieci, wyobraża go sobie w roli wspaniałego ojca. Jest niezwykle empatycznym lekarzem, podchodzącym do małych pacjentów z ogromną cierpliwością, zrozumieniem, wsparciem. Przez kobiety podziwiany i uwielbiany, ale samotny. Nie angażuje się w związki. Otwarty na innych, szarmancki wobec kobiet, cudowny kumpel, ale wycofujący się w momencie, gdy czuje szybsze bicie swojego serca.
Mila. Od lat żyjąca w toksycznym związku. Kobieta niezależna, twarda, radząca sobie świetnie na wielu płaszczyznach życiowych. Wspaniała matka dwójki dorastających córek. Co powoduje, że trwa pomimo życiowych burz, pomimo codziennych dramatów, które są jej udziałem, a których reżyserem jest jej nieobliczalny mąż?
Olga, Filip i Mila. Tylko oni sami wiedzą, co prześladuje ich od dzieciństwa, co pozostawiło ślad w ich psychice, jak mówią: „na całe życie”. Olga szuka miłości w ramionach silnych, opiekuńczych mężczyzn i pomimo iż jest jej z nimi dobrze, zdradza. Oni pełnią w jej życiu rolę ojca, który nagle odszedł z jej życia, a ona wchodzi w rolę poszukującej wrażeń rozkapryszonej dziewczynki. Filip jak ognia boi się związków. Wiedząc, czym był dla niego rozwód rodziców, za wszelką cenę unika relacji, uciekając przed bliskością w intymnych związkach. Mila pielęgnuje i dba o swoje małżeństwo, które jest jej piekłem na ziemi. Ale znając ze swojego dzieciństwa cenę rozstania, którą przyszło jej zapłacić, usiłuje utrzymać związek za wszelką cenę. Nie chce popełnić błędu rodziców, który kosztował ją tak wiele.
Filip. Niejedna osoba obserwująca, jaki ma stosunek do dzieci, wyobraża go sobie w roli wspaniałego ojca. Jest niezwykle empatycznym lekarzem, podchodzącym do małych pacjentów z ogromną cierpliwością, zrozumieniem, wsparciem. Przez kobiety podziwiany i uwielbiany, ale samotny. Nie angażuje się w związki. Otwarty na innych, szarmancki wobec kobiet, cudowny kumpel, ale wycofujący się w momencie, gdy czuje szybsze bicie swojego serca.
Mila. Od lat żyjąca w toksycznym związku. Kobieta niezależna, twarda, radząca sobie świetnie na wielu płaszczyznach życiowych. Wspaniała matka dwójki dorastających córek. Co powoduje, że trwa pomimo życiowych burz, pomimo codziennych dramatów, które są jej udziałem, a których reżyserem jest jej nieobliczalny mąż?
Olga, Filip i Mila. Tylko oni sami wiedzą, co prześladuje ich od dzieciństwa, co pozostawiło ślad w ich psychice, jak mówią: „na całe życie”. Olga szuka miłości w ramionach silnych, opiekuńczych mężczyzn i pomimo iż jest jej z nimi dobrze, zdradza. Oni pełnią w jej życiu rolę ojca, który nagle odszedł z jej życia, a ona wchodzi w rolę poszukującej wrażeń rozkapryszonej dziewczynki. Filip jak ognia boi się związków. Wiedząc, czym był dla niego rozwód rodziców, za wszelką cenę unika relacji, uciekając przed bliskością w intymnych związkach. Mila pielęgnuje i dba o swoje małżeństwo, które jest jej piekłem na ziemi. Ale znając ze swojego dzieciństwa cenę rozstania, którą przyszło jej zapłacić, usiłuje utrzymać związek za wszelką cenę. Nie chce popełnić błędu rodziców, który kosztował ją tak wiele.
Rozwód dla każdego dziecka jest burzą, którą oczywiście można bezpiecznie przetrwać, ale może też stać się niebezpiecznym trzęsieniem ziemi. Tak wiele zależy od tych, którzy je otaczają, którzy są za nie odpowiedzialni, ale którzy niestety często z uwagi na własne emocje, nie potrafią zadbać o jego bezpieczeństwo psychiczne. Dla dorosłego sytuacja zmiany nie jest łatwa, a czym dopiero jest dla dziecka. „Dziecku rozpada się świat – jedyny mu znany, a nie potrafi sobie wyobrazić, że kryzys w ostatecznym rozrachunku może doprowadzić do poprawienia sytuacji. Dziecko nie zna planów ani opcji możliwych rozwiązań, więc w jego głowie pojawiają się przerażające pomysły, wspierane najgorszymi obrazami z filmów, informacjami z podwórka i sensacyjnymi opowieściami niemądrych dorosłych. Wyobraźnia podsuwa dziecku dużo gorsze scenariusze niż zmiany, które rzeczywiście mogą nastąpić w jego życiu i w rodzinie. Na przykład obawy o to, że zostanie porzucone, oddane komuś na wychowanie lub do domu dziecka. Dlatego przeżywa ogromne lęki i wiele przykrych, niepotrzebnych uczuć, takich jak poczucie winy, odpowiedzialności i odrzucenia, niechęć do siebie i brak akceptacji. Dziecko doznaje straty – dawnej dobrze funkcjonującej rodziny, zainteresowania i oznak miłości od rodziców zajętych teraz swoim konfliktem oraz poczucia bezpieczeństwa (…)”*
Dla Olgi, Filipa i Mili rozwód rodziców stał się kataklizmem. Ktoś, kto miał zapewniać poczucie bezpieczeństwa, odszedł. I nie chodziło tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne i finansowe, ale przede wszystkim psychiczne. Jak wiadomo, dziecko czuje się psychicznie bezpieczne, gdy jest kochane, gdy wie, gdzie jest jego miejsce, gdy czuje, że jest tam chciane i bardzo ważne dla swoich rodziców. Dziecku - którego rodzic porzuca albo rodzice się rozstają, a które nie ma wsparcia - wali się świat. Bardzo ważna potrzeba - potrzeba bezpieczeństwa - w tym momencie nie jest zaspokojona. Jeśli odchodzi najbliższa osoba, człowiek, który miał dawać miłość, akceptację - to znaczy w odczuciach dziecka - odrzuca mnie, bo nie zasługuję na miłość. Skoro najbliższa osoba nie kocha, widocznie nie jestem wart tej miłości. Jestem złe, beznadziejne, do niczego się nie nadaję. Gdy dziecko z tymi myślami pozostaje samo, jego życie bardzo często traci sens. Prowadzić to może do rozwoju depresji. Dziecko jest smutne, nic je nie cieszy, nie potrafi się na niczym skoncentrować, bardzo nisko ocenia siebie i swoje możliwości, traci apetyt albo wręcz przeciwnie, je, żeby zapomnieć. Widzi siebie jako nieudolne, bezwartościowe, ma powracające poczucie winy. U dziecka rodzi się lęk i napięcie. Lęk, którego istotą jest ciągłe oczekiwanie na coś strasznego, bo skoro rodzice się rozwiedli, skoro odeszli ci, którzy mielił być ostoją, to w każdej chwili coś jeszcze może się wydarzyć i ten lęk wzmaga napięcie. Z kolei wzrastające napięcie potęguje lęk i tak nakręca się nerwicowe błędne koło. Ten mechanizm ma naturalną tendencję do utrwalania i pogłębiania się. Ale nie tylko jako dziecko płacą wysoką cenę rozstania rodziców, ta sytuacja może wpłynąć na ich postawy w dorosłym życiu. Może odcisnąć bolesne piętno, a brzemię tamtego okresu mogą nieść przez całe swoje życie.
Ale tak być nie musi! Dzieci nie mogą płacić tak wysokiej ceny za błędy osób dorosłych! Ludzie rozwodzą się i rozwodzić się będą, ale rozstanie rodziców przeżywane w dzieciństwie absolutnie nie musi być czynnikiem determinującym ich dorosłe życie. Możliwe jest zminimalizowanie skutków rozwodu. Rodzice mogą przeprowadzić dziecko przez ten niezwykle trudny czas w miarę suchą stopą, troszcząc się o stworzenie mu poczucia bezpieczeństwa, nieobarczanie go odpowiedzialnością, okazując mu miłość, akceptację, tak, by czuło grunt pod nogami i wsparcie. Sama sytuacja rozwodowa nie jest tak toksyczna, ile to, co dorośli z nią robią.
Dla Olgi, Filipa i Mili rozwód rodziców stał się kataklizmem. Ktoś, kto miał zapewniać poczucie bezpieczeństwa, odszedł. I nie chodziło tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne i finansowe, ale przede wszystkim psychiczne. Jak wiadomo, dziecko czuje się psychicznie bezpieczne, gdy jest kochane, gdy wie, gdzie jest jego miejsce, gdy czuje, że jest tam chciane i bardzo ważne dla swoich rodziców. Dziecku - którego rodzic porzuca albo rodzice się rozstają, a które nie ma wsparcia - wali się świat. Bardzo ważna potrzeba - potrzeba bezpieczeństwa - w tym momencie nie jest zaspokojona. Jeśli odchodzi najbliższa osoba, człowiek, który miał dawać miłość, akceptację - to znaczy w odczuciach dziecka - odrzuca mnie, bo nie zasługuję na miłość. Skoro najbliższa osoba nie kocha, widocznie nie jestem wart tej miłości. Jestem złe, beznadziejne, do niczego się nie nadaję. Gdy dziecko z tymi myślami pozostaje samo, jego życie bardzo często traci sens. Prowadzić to może do rozwoju depresji. Dziecko jest smutne, nic je nie cieszy, nie potrafi się na niczym skoncentrować, bardzo nisko ocenia siebie i swoje możliwości, traci apetyt albo wręcz przeciwnie, je, żeby zapomnieć. Widzi siebie jako nieudolne, bezwartościowe, ma powracające poczucie winy. U dziecka rodzi się lęk i napięcie. Lęk, którego istotą jest ciągłe oczekiwanie na coś strasznego, bo skoro rodzice się rozwiedli, skoro odeszli ci, którzy mielił być ostoją, to w każdej chwili coś jeszcze może się wydarzyć i ten lęk wzmaga napięcie. Z kolei wzrastające napięcie potęguje lęk i tak nakręca się nerwicowe błędne koło. Ten mechanizm ma naturalną tendencję do utrwalania i pogłębiania się. Ale nie tylko jako dziecko płacą wysoką cenę rozstania rodziców, ta sytuacja może wpłynąć na ich postawy w dorosłym życiu. Może odcisnąć bolesne piętno, a brzemię tamtego okresu mogą nieść przez całe swoje życie.
Ale tak być nie musi! Dzieci nie mogą płacić tak wysokiej ceny za błędy osób dorosłych! Ludzie rozwodzą się i rozwodzić się będą, ale rozstanie rodziców przeżywane w dzieciństwie absolutnie nie musi być czynnikiem determinującym ich dorosłe życie. Możliwe jest zminimalizowanie skutków rozwodu. Rodzice mogą przeprowadzić dziecko przez ten niezwykle trudny czas w miarę suchą stopą, troszcząc się o stworzenie mu poczucia bezpieczeństwa, nieobarczanie go odpowiedzialnością, okazując mu miłość, akceptację, tak, by czuło grunt pod nogami i wsparcie. Sama sytuacja rozwodowa nie jest tak toksyczna, ile to, co dorośli z nią robią.
Mila po kolejnej awanturze, która wybuchła w święta, trafiła na wypowiedź innej matki: „Po długich wahaniach złożyłam w sądzie papiery rozwodowe. Wyszłam z gmachu i rozpłakałam się nad zawiedzionymi nadziejami, latami przykrości i upokorzeń, obojętności wobec dzieci. Dlaczego czekałam tyle czasu? Po powrocie do domu nagle zorientowałam się, że śpiewam. Trzymam dzieci na kolanach i śpiewam im kolędy… Od lat już mi się to nie zdarzało. Poczułam, że podjęłam słuszną decyzję.”* Mila zaczęła zastanawiać się nad swoim małżeństwem, które nie dawało ani jej, ani dzieciom poczucia bezpieczeństwa, miłości, akceptacji. Słowa innej kobiety sprawiły, że dopuściła do siebie myśl o zmianie, na którą należy spojrzeć jak na daną nam szansę.
W wydanej w listopadzie książce „Przetrwać burzę” Elżbieta Zubrzycka pokazuje jak pomóc dziecku, którego rodzina przechodzi kryzys. Książka jest skierowana zarówno do dzieci, jak i rodziców i wychowawców. W części skierowanej do młodego czytelnika autorka poprzez historię opartą na faktach opisuje przygody i rozterki dziewczynki, której rodzice się rozwodzą, wyjaśniając na bieżąco, co dzieje się z bohaterką i tłumacząc, dlaczego zachowuje się w określony sposób. Dzięki opowiadaniu dzieci mogą utożsamić się z dziewczynką i lepiej zrozumieć swoją sytuację, emocje oraz trudności, z którymi się borykają. A wskazówki i ćwiczenia, które znajdą na stronach książki, mogą być dla nich pomocą. Dzięki nim może udać im się „nabrać sił, poczuć się lepiej i z odwagą spojrzeć na czekające je zmiany.”*
Część adresowana do rodziców i wychowawców obfituje we wskazówki potrzebne w przygotowaniu się do trudnej rozmowy z dzieckiem oraz inspiracje dotyczące pomocy dziecku w przejściu przez sytuację kryzysową. Dzięki książce rodzice mogą zrozumieć, co dzieje się z dzieckiem w trakcie rozwodu, w jaki sposób ono próbuje sobie nieudolnie poradzić, jak rozmawiać z nim o rozwodzie, jak pomóc mu przygotować się do nadchodzących zmian i jak je wspierać.
Najnowsza książka Elżbiety Zubrzyckiej może stać się kołem ratunkowym dla wielu rodzin, które przechodzą przez trudny czas rozwodu. Jestem przekonana, że konkretne i praktyczne wskazówki pomogą im ustrzec się przed popełnieniem wielu błędów, mogących stać się dramatem nie tylko w okresie dzieciństwa i dorastania ich dzieci, ale także w ich życiu dorosłym. Co prawda, książka skierowana jest do osób przechodzących przez życiowe burze, ale myślę, że dla wielu rodziców, ale i dzieci powinna stać się lekturą obowiązkową. Poszerza bowiem horyzonty, pokazuje dorosłym świat widziany oczami dziecka, a dzieci oswaja z sytuacją, która może kiedyś stać się udziałem ich albo któregoś z ich rówieśników. Wartością książki, o której nie mogę nie wspomnieć, jest nie tylko prosty, zrozumiały i czytelny język, ale również ciepły przekaz. Sprawia on, że czytając o rzeczach trudnych, przyjmujemy je w spokojny sposób, dostrzegając, że pomimo tego, że na wiele spraw nie mamy wpływu, tak jak i na burze, które czasami niepodziewanie pojawiają się w naszym życiu, to od nas zależy, czy zarówno my, jak i nasze dzieci przeżyjemy tę burzę w bezpiecznych warunkach i czy po burzy zobaczymy słońce.
10 SPOSOBÓW NA ZMINIMALIZOWANIE STRAT W OBLICZU SYTUACJI ROZWODOWEJ (na podstawie książki "Przetrwać burzę"):
1. Staraj się przedkładać dobro dziecka nad swoje emocje.
2. Nie krytykuj małżonka w obecności dziecka.
3. Zachowuj spokój, aby on udzielał się dziecku.
4. Odpowiadaj na pytania, nawet na te niejasne lub wydające się niemądre.
5. Na bieżąco koryguj rodzące się błędne przekonania, wyjaśnił mu, jaka jest jego sytuacja i co może się zdarzyć w najbliższej przyszłości.
6. Pozwól dzieciom zachować neutralność.
7. Nie wykorzystuj dziecka jako źródła informacji.
8. Okazuj uczucia w sposób wyważony. Nie warto ukrywać przeżywanych uczuć ani pozwalać sobie na nadmierne ich okazywanie.
9. Nie lituj się nad swoim dzieckiem. Żal i poczucie winy są złymi doradcami w procesie wychowawczym.
10. Pokaż dobre strony tej bolesnej dla dziecko zmiany.
*Fragment i cytaty pochodzą z książki Elżbiety Zubrzyckiej "Przetrwać burzę", Gdańskie Wydawictwo Psychologiczne/GWP, 2020
W wydanej w listopadzie książce „Przetrwać burzę” Elżbieta Zubrzycka pokazuje jak pomóc dziecku, którego rodzina przechodzi kryzys. Książka jest skierowana zarówno do dzieci, jak i rodziców i wychowawców. W części skierowanej do młodego czytelnika autorka poprzez historię opartą na faktach opisuje przygody i rozterki dziewczynki, której rodzice się rozwodzą, wyjaśniając na bieżąco, co dzieje się z bohaterką i tłumacząc, dlaczego zachowuje się w określony sposób. Dzięki opowiadaniu dzieci mogą utożsamić się z dziewczynką i lepiej zrozumieć swoją sytuację, emocje oraz trudności, z którymi się borykają. A wskazówki i ćwiczenia, które znajdą na stronach książki, mogą być dla nich pomocą. Dzięki nim może udać im się „nabrać sił, poczuć się lepiej i z odwagą spojrzeć na czekające je zmiany.”*
Część adresowana do rodziców i wychowawców obfituje we wskazówki potrzebne w przygotowaniu się do trudnej rozmowy z dzieckiem oraz inspiracje dotyczące pomocy dziecku w przejściu przez sytuację kryzysową. Dzięki książce rodzice mogą zrozumieć, co dzieje się z dzieckiem w trakcie rozwodu, w jaki sposób ono próbuje sobie nieudolnie poradzić, jak rozmawiać z nim o rozwodzie, jak pomóc mu przygotować się do nadchodzących zmian i jak je wspierać.
Najnowsza książka Elżbiety Zubrzyckiej może stać się kołem ratunkowym dla wielu rodzin, które przechodzą przez trudny czas rozwodu. Jestem przekonana, że konkretne i praktyczne wskazówki pomogą im ustrzec się przed popełnieniem wielu błędów, mogących stać się dramatem nie tylko w okresie dzieciństwa i dorastania ich dzieci, ale także w ich życiu dorosłym. Co prawda, książka skierowana jest do osób przechodzących przez życiowe burze, ale myślę, że dla wielu rodziców, ale i dzieci powinna stać się lekturą obowiązkową. Poszerza bowiem horyzonty, pokazuje dorosłym świat widziany oczami dziecka, a dzieci oswaja z sytuacją, która może kiedyś stać się udziałem ich albo któregoś z ich rówieśników. Wartością książki, o której nie mogę nie wspomnieć, jest nie tylko prosty, zrozumiały i czytelny język, ale również ciepły przekaz. Sprawia on, że czytając o rzeczach trudnych, przyjmujemy je w spokojny sposób, dostrzegając, że pomimo tego, że na wiele spraw nie mamy wpływu, tak jak i na burze, które czasami niepodziewanie pojawiają się w naszym życiu, to od nas zależy, czy zarówno my, jak i nasze dzieci przeżyjemy tę burzę w bezpiecznych warunkach i czy po burzy zobaczymy słońce.
10 SPOSOBÓW NA ZMINIMALIZOWANIE STRAT W OBLICZU SYTUACJI ROZWODOWEJ (na podstawie książki "Przetrwać burzę"):
1. Staraj się przedkładać dobro dziecka nad swoje emocje.
2. Nie krytykuj małżonka w obecności dziecka.
3. Zachowuj spokój, aby on udzielał się dziecku.
4. Odpowiadaj na pytania, nawet na te niejasne lub wydające się niemądre.
5. Na bieżąco koryguj rodzące się błędne przekonania, wyjaśnił mu, jaka jest jego sytuacja i co może się zdarzyć w najbliższej przyszłości.
6. Pozwól dzieciom zachować neutralność.
7. Nie wykorzystuj dziecka jako źródła informacji.
8. Okazuj uczucia w sposób wyważony. Nie warto ukrywać przeżywanych uczuć ani pozwalać sobie na nadmierne ich okazywanie.
9. Nie lituj się nad swoim dzieckiem. Żal i poczucie winy są złymi doradcami w procesie wychowawczym.
10. Pokaż dobre strony tej bolesnej dla dziecko zmiany.
*Fragment i cytaty pochodzą z książki Elżbiety Zubrzyckiej "Przetrwać burzę", Gdańskie Wydawictwo Psychologiczne/GWP, 2020
POLECAMY:
NOWOŚĆ! PREMIERA ODBYŁA SIĘ 20 LISTOPADA 2020! Elżbieta Zubrzycka "Przetrwać burzę. Jak pomóc dziecku, gdy jego rodzina przechodzi kryzys?" Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne/GWP |
Z TOBĄ NA KARUZELI
Jak dbać o rodzinę, relacje, związki?
Lena od świtu do nocy żyje na pełnych obrotach. Nadmiar obowiązków, które wzięła na swoje ramiona, przytłacza ją. Chciałaby być zarówno wzorową żoną i wspaniałą matką, jak i realizować się zawodowo. To wszystko powoduje, że jest sfrustrowana i przestaje radzić sobie z najprostszymi zadaniami. Wracając do domu, ma do męża wieczne pretensje. Czuje się przeciążona obowiązkami, wykorzystywana, ale… nie chce dać sobie pomóc. Ona przecież wie najlepiej, zrobi najdokładniej itd. Napięcie, które panuje od dłuższego czasu zaczyna Michała męczyć. Nie wytrzymuje życia w takim stresie. Coraz częściej dochodzi między nim a żoną do konfliktów, oskarżeń, użalania się nad sobą.
Basia czuje, że jej związek ze Staszkiem wisi na włosku. Pomimo wielkiego uczucia, jakim go darzy, pomimo wspólnie spędzonych lat, nie radzi sobie z rolą osoby, która jest obwiniana o wszystko, co nie wyszło mężowi, za błędy, które popełnił, ale i okazje, które stracił. Niemal codziennie słyszy, że przez nią nie zrealizował swoich marzeń, nie wyjechał na stypendium zagraniczne, nie uzyskał takiego wykształcenia, jakie zamierzał mieć, nie zwiedził świata. Basia czuje się jak przyczyna wszystkich niepowodzeń, jak hamulec, który spowodował blokadę wielu wartościowych działań Staszka.
Witek przyłapał Kasię na flircie. Ma pretensje do swojej ukochanej i boi się, że to początek końca ich wieloletniej relacji. Ma w związku z tą sytuacją wiele żalu i złości. Od lat poświęca się dla rodziny, aby stać ich było na wszytko, o czym tylko zamarzą. Uważa, że stworzył żonie bajkowe życie. Przecież Kasia nie pracuje, zajmuje się tylko domem i dziećmi, ma to, o czym inne kobiety jego zdaniem mogą jedynie pomarzyć. O co jej chodzi? W momencie, gdy usłyszał, że zamknął ją w złotej klatce, ręce opadły mu z bezradności.
Relacje, związki… Przestrzeń, w której dochodzi między ludźmi do wielu zranień. Może być to niewiarygodne i paradoksalne, ale tak się właśnie dzieje, że im bliższa relacja, tym większe prawdopodobieństwo konfliktu, wyrządzenia przykrości, bólu, krzywdy. Drobne nieporozumienie, niedomówienie, przemęczenie powodują czasami lawinę problemów. W wielu związkach każdy kurczowo trzyma się swojego punktu widzenia, przekonań, etykietek, którymi na pewnym etapie może zacząć stygmatyzować bliskich. Profesor Bogdan de Barbaro podczas szkolenia online dla rodzin i par "7 PRZYKAZAŃ RODZINY" wyjaśnia, że „sytuacje w relacjach rodzinnych nierzadko przypominają karuzelę, której funkcjonowanie dobrze znamy z wesołych miasteczek. Gdy umieścimy dwie osoby po przeciwnych stronach karuzeli i puścimy ją w ruch, to ciężko nam stwierdzić, kto tak naprawdę kogo goni, kto jedzie pierwszy, a kto podąża za nim w ślad.”*
Lena, Michał, Basia, Staszek, Kasia i Witek zaczęli zastanawiać się nad przyczynami problemów w swoich związkach, nad tym, co zrobił partner, co doprowadziło do obecnego stanu rzeczy. Stosowali strategię przyczynowo-skutkową, szukając przyczyn i winnego. Ale ta strategia myślowa nie była skuteczna. Przecież ciężko jest ocenić kto na karuzeli kogo goni, gdy jest ona w ruchu. „Myślenie przyczynowo-skutkowe nie umożliwia nam postrzegania wzajemnych relacji na zasadzie konstelacji wpływających na siebie zdarzeń, nie prowokuje do zrozumienia wzajemnych zależności, które mogą zmienić się tylko przy obustronnej współpracy i chęci”*.
Basia czuje, że jej związek ze Staszkiem wisi na włosku. Pomimo wielkiego uczucia, jakim go darzy, pomimo wspólnie spędzonych lat, nie radzi sobie z rolą osoby, która jest obwiniana o wszystko, co nie wyszło mężowi, za błędy, które popełnił, ale i okazje, które stracił. Niemal codziennie słyszy, że przez nią nie zrealizował swoich marzeń, nie wyjechał na stypendium zagraniczne, nie uzyskał takiego wykształcenia, jakie zamierzał mieć, nie zwiedził świata. Basia czuje się jak przyczyna wszystkich niepowodzeń, jak hamulec, który spowodował blokadę wielu wartościowych działań Staszka.
Witek przyłapał Kasię na flircie. Ma pretensje do swojej ukochanej i boi się, że to początek końca ich wieloletniej relacji. Ma w związku z tą sytuacją wiele żalu i złości. Od lat poświęca się dla rodziny, aby stać ich było na wszytko, o czym tylko zamarzą. Uważa, że stworzył żonie bajkowe życie. Przecież Kasia nie pracuje, zajmuje się tylko domem i dziećmi, ma to, o czym inne kobiety jego zdaniem mogą jedynie pomarzyć. O co jej chodzi? W momencie, gdy usłyszał, że zamknął ją w złotej klatce, ręce opadły mu z bezradności.
Relacje, związki… Przestrzeń, w której dochodzi między ludźmi do wielu zranień. Może być to niewiarygodne i paradoksalne, ale tak się właśnie dzieje, że im bliższa relacja, tym większe prawdopodobieństwo konfliktu, wyrządzenia przykrości, bólu, krzywdy. Drobne nieporozumienie, niedomówienie, przemęczenie powodują czasami lawinę problemów. W wielu związkach każdy kurczowo trzyma się swojego punktu widzenia, przekonań, etykietek, którymi na pewnym etapie może zacząć stygmatyzować bliskich. Profesor Bogdan de Barbaro podczas szkolenia online dla rodzin i par "7 PRZYKAZAŃ RODZINY" wyjaśnia, że „sytuacje w relacjach rodzinnych nierzadko przypominają karuzelę, której funkcjonowanie dobrze znamy z wesołych miasteczek. Gdy umieścimy dwie osoby po przeciwnych stronach karuzeli i puścimy ją w ruch, to ciężko nam stwierdzić, kto tak naprawdę kogo goni, kto jedzie pierwszy, a kto podąża za nim w ślad.”*
Lena, Michał, Basia, Staszek, Kasia i Witek zaczęli zastanawiać się nad przyczynami problemów w swoich związkach, nad tym, co zrobił partner, co doprowadziło do obecnego stanu rzeczy. Stosowali strategię przyczynowo-skutkową, szukając przyczyn i winnego. Ale ta strategia myślowa nie była skuteczna. Przecież ciężko jest ocenić kto na karuzeli kogo goni, gdy jest ona w ruchu. „Myślenie przyczynowo-skutkowe nie umożliwia nam postrzegania wzajemnych relacji na zasadzie konstelacji wpływających na siebie zdarzeń, nie prowokuje do zrozumienia wzajemnych zależności, które mogą zmienić się tylko przy obustronnej współpracy i chęci”*.
Aby zrozumieć siebie nawzajem i spojrzeć z szerszej perspektywy, należy zacząć rozmawiać. Wiele par przez lata nie potrafi właściwie komunikować partnerom swoich potrzeb. Zamykają się w swoich szklanych kulach, sądząc, że drugi człowiek domyśli się i właściwie odczyta pewne wysyłane przez nich sygnały. Ponieważ tak się nie dzieje, ich złość i wrogość zaczynają narastać na poczuciu niezrozumienia, krzywdy, niesprawiedliwości. Niekiedy swoje porażki tłumaczą trwaniem w związku, który rzekomo ich ogranicza.
Do Leny, Michała, Basi, Staszka Kasi i Witka zaczęło w pewny momencie docierać, że nic nie jest dane na zawsze, że o związki należy dbać i je pielęgnować. Spostrzegli, że znaleźli się na drodze, która zaprowadzić mogła do rozpadu czegoś, co wydawało im się niezniszczalne. Zrozumieli, że w codziennej gonitwie, zabrakło chwili na rozmowę, na to, by usiąść, wysłuchać i wczuć się w sytuację partnera, by wyjaśnić sobie to, co schowane głęboko, co drażni, boli, irytuje.
„Dopiero wtedy, gdy obie osoby spojrzą na to, co się między nimi dzieje, jak na specyficzny rodzaj wspólnego tańca, mogą zastanowić się razem, nad tym, co zrobić, by wpłynąć pozytywnie na wzajemne relacje (…) Spojrzenie na sytuację rodzinną z dystansu sprawia, że przestaje nas interesować to, kto jest winny, a w zamian naszą uwagę kierujemy na zbadanie mechanizmów i wyzwolenie się z nich.”*
Rodzina może stać się piekłem, ale może też być miejscem, w którym wspólnie podejmowane są wyzwania, w którym doświadczamy radości przebaczenia, w której potrafimy zrozumieć błędy swoje i drugiego człowieka, ale i mamy wolę ich naprawienia 😊
Poniżej proponujemy każdemu z Was ćwiczenie zaczerpnięte z siedmiomodułowego szkolenia online „7 przykazań rodziny” z profesorem Bogdanem de Barbaro w roli głównej 😊
Aby wykonać to ćwiczenie, przygotuj sobie kartkę papieru i wypisz pięć myśli, co do których masz wysoki stopień pewności. Jak mogą one brzmieć? Kilka przykładów:
– Miałem rację we wczorajszej dyskusji z moim znajomym.
– Zostałem niesprawiedliwie potraktowany przez mojego przełożonego.
– Zachowałem się zupełnie w porządku względem mojego partnera.
– Wszyscy dookoła chcą mnie skrzywdzić i wykorzystać.
– Wiem, jakie intencje miała moja koleżanka.
Kiedy już wypiszesz swoje myśli, co do których posiadasz mocne przekonanie, spróbuj zamienić znajdujące się na ich końcu wykrzykniki na pytajniki.
Co się wtedy stanie? Znak zapytania umożliwia spojrzenie z zupełnie innej perspektywy, niż dotychczas. Sprawia, że prościej przychodzi nam głębsze wniknięcie w istotę sprawy. To, co do tej pory brałeś za pewnik, staje się jedną z dostępnych opcji, dzięki czemu masz szansę odebrać dane zachowanie czy sytuację bardziej trafnie.
* "7 PRZYKAZAŃ RODZINY - rodzino zadbaj o siebie." Nowe szkolenie online dla rodzin i par
Do Leny, Michała, Basi, Staszka Kasi i Witka zaczęło w pewny momencie docierać, że nic nie jest dane na zawsze, że o związki należy dbać i je pielęgnować. Spostrzegli, że znaleźli się na drodze, która zaprowadzić mogła do rozpadu czegoś, co wydawało im się niezniszczalne. Zrozumieli, że w codziennej gonitwie, zabrakło chwili na rozmowę, na to, by usiąść, wysłuchać i wczuć się w sytuację partnera, by wyjaśnić sobie to, co schowane głęboko, co drażni, boli, irytuje.
„Dopiero wtedy, gdy obie osoby spojrzą na to, co się między nimi dzieje, jak na specyficzny rodzaj wspólnego tańca, mogą zastanowić się razem, nad tym, co zrobić, by wpłynąć pozytywnie na wzajemne relacje (…) Spojrzenie na sytuację rodzinną z dystansu sprawia, że przestaje nas interesować to, kto jest winny, a w zamian naszą uwagę kierujemy na zbadanie mechanizmów i wyzwolenie się z nich.”*
Rodzina może stać się piekłem, ale może też być miejscem, w którym wspólnie podejmowane są wyzwania, w którym doświadczamy radości przebaczenia, w której potrafimy zrozumieć błędy swoje i drugiego człowieka, ale i mamy wolę ich naprawienia 😊
Poniżej proponujemy każdemu z Was ćwiczenie zaczerpnięte z siedmiomodułowego szkolenia online „7 przykazań rodziny” z profesorem Bogdanem de Barbaro w roli głównej 😊
Aby wykonać to ćwiczenie, przygotuj sobie kartkę papieru i wypisz pięć myśli, co do których masz wysoki stopień pewności. Jak mogą one brzmieć? Kilka przykładów:
– Miałem rację we wczorajszej dyskusji z moim znajomym.
– Zostałem niesprawiedliwie potraktowany przez mojego przełożonego.
– Zachowałem się zupełnie w porządku względem mojego partnera.
– Wszyscy dookoła chcą mnie skrzywdzić i wykorzystać.
– Wiem, jakie intencje miała moja koleżanka.
Kiedy już wypiszesz swoje myśli, co do których posiadasz mocne przekonanie, spróbuj zamienić znajdujące się na ich końcu wykrzykniki na pytajniki.
Co się wtedy stanie? Znak zapytania umożliwia spojrzenie z zupełnie innej perspektywy, niż dotychczas. Sprawia, że prościej przychodzi nam głębsze wniknięcie w istotę sprawy. To, co do tej pory brałeś za pewnik, staje się jedną z dostępnych opcji, dzięki czemu masz szansę odebrać dane zachowanie czy sytuację bardziej trafnie.
* "7 PRZYKAZAŃ RODZINY - rodzino zadbaj o siebie." Nowe szkolenie online dla rodzin i par
POLECAMY:
SZANUJ SIEBIE
Asertywność. Granice. Miłość do samego siebie
GOSIA
Od Świąt minęły dwa tyodnie, a Gosia wciąż ze łzami w oczach wraca do tamtych dni. Inaczej wyobrażała sobie ten magiczny czas. Miała żal do męża. Znowu postawił na swoim. Dlaczego ona i dzieci muszą cierpieć? Nie potrafiła pojąć, jak mężczyzna, który świata poza nią nie widział, mając to, czego tak bardzo pragnął, przestał to doceniać.
BOGUSIA
Bogusię oglądając wieczorem film, przeszedł dreszcz. Zdrady, zdrady, wszędzie zdrady. Są tematem przewodnim książek, filmów, seriali… A może to ona zaczęła ostatnio częściej myśleć o niewierności mężczyzn i tym samym ukierunkowuje uwagę na ten temat.
MAREK
W Marku zaczęło coś pękać. Coraz bardziej przemęczony, sfrustrowany, dający się wszystkim bez reszty. W zasadzie nigdy nie widział w tym nic dziwnego. Dlaczego teraz przystanął i zastanawia się nad sobą?
GOSIA
Gdy Gosia poznała swojego przyszłego męża, wiedziała, że jest po rozwodzie, że ma córeczkę, którą kocha nad życie. Nie stanowiło to dla niej problemu. Wręcz przeciwnie, widząc, że jest dobrym ojcem, wiedziała tym samym, że jest dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Gdy zaczęli myśleć o wspólnej przyszłości, nie wyobrażała sobie, by mogła zabronić mu kontaktów z córką. Widziała, że jest wolnym mężczyzną, ale ma zobowiązania wobec dziecka.
BOGUSIA
Bogusia ceniła w mężu jego empatię. Zawsze wrażliwy na potrzeby wszystkich wokół. Zanim ktokolwiek poprosił o pomoc, już wyciągał pomocną dłoń. Miał złote serce. Ale ostatnio koleżanki zaczęły zwracać uwagę, że powinna być bardziej czujna. „On z dobrego serca wszystkim pomaga, a baby tylko czekają, by znaleźć pretekst i faceta uwieźć… Ty to głupia i naiwna jesteś”- słyszała.
MAREK
Marek rano zawoził dzieci do przedszkola, potem pędził do pracy. Po pracy po dzieci, zakupy, obiad. Taki mieli układ. Żona rozwijała się naukowo. Był z niej dumny i wiedział, że musi mieć spokój. I tak cud, że urodziła w międzyczasie dziewczynki. Cuda się zdarzają, nie dość, że zaszła w ciążę, pomimo tego, że odkładała to wciąż na później, to na dodatek zdarzyło się podwójne szczęście - bliźniaczki.
Od Świąt minęły dwa tyodnie, a Gosia wciąż ze łzami w oczach wraca do tamtych dni. Inaczej wyobrażała sobie ten magiczny czas. Miała żal do męża. Znowu postawił na swoim. Dlaczego ona i dzieci muszą cierpieć? Nie potrafiła pojąć, jak mężczyzna, który świata poza nią nie widział, mając to, czego tak bardzo pragnął, przestał to doceniać.
BOGUSIA
Bogusię oglądając wieczorem film, przeszedł dreszcz. Zdrady, zdrady, wszędzie zdrady. Są tematem przewodnim książek, filmów, seriali… A może to ona zaczęła ostatnio częściej myśleć o niewierności mężczyzn i tym samym ukierunkowuje uwagę na ten temat.
MAREK
W Marku zaczęło coś pękać. Coraz bardziej przemęczony, sfrustrowany, dający się wszystkim bez reszty. W zasadzie nigdy nie widział w tym nic dziwnego. Dlaczego teraz przystanął i zastanawia się nad sobą?
GOSIA
Gdy Gosia poznała swojego przyszłego męża, wiedziała, że jest po rozwodzie, że ma córeczkę, którą kocha nad życie. Nie stanowiło to dla niej problemu. Wręcz przeciwnie, widząc, że jest dobrym ojcem, wiedziała tym samym, że jest dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Gdy zaczęli myśleć o wspólnej przyszłości, nie wyobrażała sobie, by mogła zabronić mu kontaktów z córką. Widziała, że jest wolnym mężczyzną, ale ma zobowiązania wobec dziecka.
BOGUSIA
Bogusia ceniła w mężu jego empatię. Zawsze wrażliwy na potrzeby wszystkich wokół. Zanim ktokolwiek poprosił o pomoc, już wyciągał pomocną dłoń. Miał złote serce. Ale ostatnio koleżanki zaczęły zwracać uwagę, że powinna być bardziej czujna. „On z dobrego serca wszystkim pomaga, a baby tylko czekają, by znaleźć pretekst i faceta uwieźć… Ty to głupia i naiwna jesteś”- słyszała.
MAREK
Marek rano zawoził dzieci do przedszkola, potem pędził do pracy. Po pracy po dzieci, zakupy, obiad. Taki mieli układ. Żona rozwijała się naukowo. Był z niej dumny i wiedział, że musi mieć spokój. I tak cud, że urodziła w międzyczasie dziewczynki. Cuda się zdarzają, nie dość, że zaszła w ciążę, pomimo tego, że odkładała to wciąż na później, to na dodatek zdarzyło się podwójne szczęście - bliźniaczki.
GOSIA, BOGUSIA, MAREK
Gosia, Bogusia i Marek. Trzy osoby, które nie umiały zadbać o własne granice. Widziały innych i ich potrzeby, nie widząc swoich. Zawsze stawiały innych ponad swoje dobro. Gdyby nie przyjaciele, koleżanki, terapeuta, nie wiadomo jak daleko by zaszli.
GOSIA
Gosia nie tylko akceptowała to, że mąż co drugi weekend spędzał z córką, ale zaczęła również akceptować to, że zaczął w pewnym momencie zaniedbywać ich wspólne dzieci. Oczywiście szalał z radości, gdy urodził się pierwszy, a potem drugi synek, ale później zachowywał się tak, jakby chciał wynagrodzić córce fakt posiadania innych dzieci. Córka stała się dla niego pępkiem świata. Pewnie dlatego, że nie docenia się w życiu tego, co ma się na wyciągniecie ręki. To, co się ma na co dzień, nie jest dla nas tak cenne jak to, czego nie mamy. Dlatego pewnie, gdy nastolatka zaproponowała, by wspólnie wyjechali w Święta na Wyspy Kanaryjskie, nie zastanawiał się długo, nie pomyślał o żonie i dzieciach. Po policzku Gosi popłynęły łzy, gdy koleżanki w pracy opowiadały o rodzinnych Świętach… Nie tak wyobrażała sobie tę Wielkanoc.
BOGUSIA
Tego dnia Bogusia miała potwornie stresujący dzień w pracy. Marzyła, by wreszcie wrócić do domu. Chyba stres spowodował, że rozwinęła się jakaś infekcja. Nie weszła po drodze nawet do apteki, tylko co sił biegła do domu. Chciała przytulić się do męża. Wiedziała, że zadba o nią i kupi wszystko, co ona potrzebuje. Przekraczając próg domu, odebrała smsa – „Kochanie, nie czekaj z obiadem”. „Potem Ci wszystko wyjaśnię”- usłyszała, gdy zadzwoniła, informując o swoim fatalnym samopoczuciu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Mąż przejął się bardzo, ale wytłumaczył, że musi pomóc żonie przyjaciela, który jest za granicą, a jej po raz n-ty w tym miesiącu coś się znowu zepsuło…
MAREK
W Marku coś zaczynało pękać. Był potwornie przemęczony. W pracy podczas rozmowy z coachem usłyszał, że musi znaleźć chwilę dla siebie. Gdy powiedział żonie, że chce dla równowagi psychicznej pomyśleć o sobie i swoich potrzebach i chciałby raz w tygodniu chodzić na basen, poczuł się, jakby prosił o rzecz niemożliwą do zdobycia. A przecież chciał tak niewiele. Musi coś robić dla siebie, bo zwariuje. Żyje w ciągłym tempie i ze słowami wciąż brzmiącymi w głowie: muszę, muszę, muszę…
Umiejętność postawienia granic, to dla niektórych osób sztuka. Nie stawiają ich, bo nie chcą zrobić przykrości, nie chcą być egoistami, nie chcą stracić sympatii, miłości, szacunku. Wiele osób nie chce przyznać się przed sobą, że pewnych sytuacji nie akceptuje. Przecież nie mogę być zazdrosna, nie mogę nie ufać, nie mogę być zaborcza, nie mogę zabraniać, nie powinienem, nie wypada, nie przystało… A gdzie w tym wszystkim są oni? Ludzie, którzy też mają swoje prawa, potrzeby, uczucia. Zapomnieli o sobie, nie wiedzą nawet, gdzie postawić własne granice, bo są tylko przyzwyczajeni do naginania swojego życia do życia innych ludzi. Dopiero od znajomych, przyjaciół, psychologa usłyszeli słowa brzmiące rożnie, ale mające ten sam sens: „Miłość bliźniego zaczyna się od miłości własnej”. Jeżeli sami nie będziecie siebie szanować, nikt Was nie uszanuje.
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Gosia, Bogusia i Marek. Trzy osoby, które nie umiały zadbać o własne granice. Widziały innych i ich potrzeby, nie widząc swoich. Zawsze stawiały innych ponad swoje dobro. Gdyby nie przyjaciele, koleżanki, terapeuta, nie wiadomo jak daleko by zaszli.
GOSIA
Gosia nie tylko akceptowała to, że mąż co drugi weekend spędzał z córką, ale zaczęła również akceptować to, że zaczął w pewnym momencie zaniedbywać ich wspólne dzieci. Oczywiście szalał z radości, gdy urodził się pierwszy, a potem drugi synek, ale później zachowywał się tak, jakby chciał wynagrodzić córce fakt posiadania innych dzieci. Córka stała się dla niego pępkiem świata. Pewnie dlatego, że nie docenia się w życiu tego, co ma się na wyciągniecie ręki. To, co się ma na co dzień, nie jest dla nas tak cenne jak to, czego nie mamy. Dlatego pewnie, gdy nastolatka zaproponowała, by wspólnie wyjechali w Święta na Wyspy Kanaryjskie, nie zastanawiał się długo, nie pomyślał o żonie i dzieciach. Po policzku Gosi popłynęły łzy, gdy koleżanki w pracy opowiadały o rodzinnych Świętach… Nie tak wyobrażała sobie tę Wielkanoc.
BOGUSIA
Tego dnia Bogusia miała potwornie stresujący dzień w pracy. Marzyła, by wreszcie wrócić do domu. Chyba stres spowodował, że rozwinęła się jakaś infekcja. Nie weszła po drodze nawet do apteki, tylko co sił biegła do domu. Chciała przytulić się do męża. Wiedziała, że zadba o nią i kupi wszystko, co ona potrzebuje. Przekraczając próg domu, odebrała smsa – „Kochanie, nie czekaj z obiadem”. „Potem Ci wszystko wyjaśnię”- usłyszała, gdy zadzwoniła, informując o swoim fatalnym samopoczuciu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Mąż przejął się bardzo, ale wytłumaczył, że musi pomóc żonie przyjaciela, który jest za granicą, a jej po raz n-ty w tym miesiącu coś się znowu zepsuło…
MAREK
W Marku coś zaczynało pękać. Był potwornie przemęczony. W pracy podczas rozmowy z coachem usłyszał, że musi znaleźć chwilę dla siebie. Gdy powiedział żonie, że chce dla równowagi psychicznej pomyśleć o sobie i swoich potrzebach i chciałby raz w tygodniu chodzić na basen, poczuł się, jakby prosił o rzecz niemożliwą do zdobycia. A przecież chciał tak niewiele. Musi coś robić dla siebie, bo zwariuje. Żyje w ciągłym tempie i ze słowami wciąż brzmiącymi w głowie: muszę, muszę, muszę…
Umiejętność postawienia granic, to dla niektórych osób sztuka. Nie stawiają ich, bo nie chcą zrobić przykrości, nie chcą być egoistami, nie chcą stracić sympatii, miłości, szacunku. Wiele osób nie chce przyznać się przed sobą, że pewnych sytuacji nie akceptuje. Przecież nie mogę być zazdrosna, nie mogę nie ufać, nie mogę być zaborcza, nie mogę zabraniać, nie powinienem, nie wypada, nie przystało… A gdzie w tym wszystkim są oni? Ludzie, którzy też mają swoje prawa, potrzeby, uczucia. Zapomnieli o sobie, nie wiedzą nawet, gdzie postawić własne granice, bo są tylko przyzwyczajeni do naginania swojego życia do życia innych ludzi. Dopiero od znajomych, przyjaciół, psychologa usłyszeli słowa brzmiące rożnie, ale mające ten sam sens: „Miłość bliźniego zaczyna się od miłości własnej”. Jeżeli sami nie będziecie siebie szanować, nikt Was nie uszanuje.
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Jeżeli nie potrafisz stawiać własnych granic, nie umiesz być osobą asertywną, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
PREZENT NOWOROCZNY
IZABELA CIEPLIŃSKA Cosmopolitan numer 3 marzec 2019
Ekspert: Katarzyna Krakowska PsychologiaPrzyKawie.pl
Rozmyślasz, roztrząsasz, rozkminiasz, wszystko, co ci się wydarzy, a nawet to, co się nie wydarzy? Zrób sobie prezent i wyrzuć te zwyczaje do kosza.
Mam cudowną przyjaciółkę. Jest ciepła, troskliwa, inteligentna, bystra i długo można by jeszcze wymieniać. Ale przy całej masie zalet, ma jedną wadę, którą zamęcza siebie i (wybacz kochana) mnie trochę też. Ciągle rozmyśla. Niby nic złego, ale ona ma zwyczaj rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze. Cokolwiek ktoś powie, natychmiast wrzuca na ruszt analizy i grilluje z każdej możliwej strony. Gdy wyciśnie soki, przerzuca się na kolejną wypowiedź albo wydarzenie. Nie muszę dodawać, że gdybanie i tworzenie czarnych scenariuszy to jej ulubione zajęcie.
Tłumaczę jej, że traci niepotrzebnie energię na rzeczy, które prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą, ale ona swoje. Uważa, że nie potrafi zatrzymać gonitwy myśli i wyłączyć to, co eksperci nazywają po angielsku overthinking. Chcę dla niej jak najlepiej, więc robię mały research w tej sprawie. Sprawdzam, skąd jej to się wzięło i jak z tym skończyć. „Taka tendencja bierze się przede wszystkim z lęku przed działaniem i zatrzymaniem się w fazie dokonywania analizy poznawczej. Jest to związane z pewnymi cechami, takimi jak: niskie poczucie własnej wartości, niska lub chwiejna samoocena, zewnątrzsterowność, która powiązana jest z potrzebą zdobywania ciągłej akceptacji otoczenia i życia w taki sposób, jaki „nakazują” i oczekują inni ludzie, perfekcjonizm, nadmierna potrzeba kontroli, brak samodzielności w podejmowaniu decyzji, zależność, patrzenie na świat w sposób pesymistyczny. Ale jest też związana ze sposobem wychowania i oczekiwaniami otoczenia, które nie daje często przyzwolenia na popełnianie błędów, na kreatywność, a wymaga „wbijania się” w pewne sztywne ramy, wyjaśnia psycholożka Katarzyna Krakowska z portalu PsychologiaPrzyKawiepl. Wygląda na to, że... Houston mamy problem!
Z postanowieniem uspokojenia głowy mojej przyjaciółki i wiedzą, skąd bierze się u niej natłok myśli rozpoczynam zmasowany atak. Na początek wytaczam ciężką amunicję: zbieram wszystkie możliwe skutki nadmiernego rozmyślania i analizowania. Badanie opublikowane w 2013 roku w Journal of Abnormal Psychology dowiodło, że osoby z taką „manierą” mogą szybko podupaść na zdrowiu psychicznym. Jest to o tyle kłopotliwe, że chory wpada jak chomik w kołowrotek - osłabienie psychiki potęguje rozmyślanie, które z kolei pogłębia problemy psychiczne. Do tego jeszcze osłabia zdolność do podejmowania decyzji i powoduje problemy ze snem, a nawet depresję. Przerażające? Owszem. Ale nie dla mojej przyjaciółki. Jest młoda, zdrowa i mój wykład kwituje prychnięciem. Po chwili niewzruszona ciągnie mnie do kina. Decyduje, do którego pójdziemy i jaki obejrzymy film. Aha, bo chyba zapomniałam wspomnieć, że moja przyjaciółka uwielbia mieć wszystko pod kontrolą.
Jak się okazuje, to dość typowe dla ludzi, którzy mają zwyczaj robić overthinking. „Potrzeba sprawowania kontroli paradoksalnie związana jest z brakiem poczucia bezpieczeństwa. Zadbanie o nie spowoduje, że „odpuścimy” i przejdziemy z poziomu myślenia do działania”, mówi psycholożka Katarzyna Krakowska, która radzi też wytłumaczyć przyjaciółce, że nie wszystko w naszym życiu da się skontrolować i lepiej ten fakt zaakceptować. Przyjaciółka przyjmuje komentarz ze zrozumieniem i... pozwala mi wybrać wielkość pudełka z popcornem. Staram się cieszyć tym małym sukcesem.
Mam cudowną przyjaciółkę. Jest ciepła, troskliwa, inteligentna, bystra i długo można by jeszcze wymieniać. Ale przy całej masie zalet, ma jedną wadę, którą zamęcza siebie i (wybacz kochana) mnie trochę też. Ciągle rozmyśla. Niby nic złego, ale ona ma zwyczaj rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze. Cokolwiek ktoś powie, natychmiast wrzuca na ruszt analizy i grilluje z każdej możliwej strony. Gdy wyciśnie soki, przerzuca się na kolejną wypowiedź albo wydarzenie. Nie muszę dodawać, że gdybanie i tworzenie czarnych scenariuszy to jej ulubione zajęcie.
Tłumaczę jej, że traci niepotrzebnie energię na rzeczy, które prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą, ale ona swoje. Uważa, że nie potrafi zatrzymać gonitwy myśli i wyłączyć to, co eksperci nazywają po angielsku overthinking. Chcę dla niej jak najlepiej, więc robię mały research w tej sprawie. Sprawdzam, skąd jej to się wzięło i jak z tym skończyć. „Taka tendencja bierze się przede wszystkim z lęku przed działaniem i zatrzymaniem się w fazie dokonywania analizy poznawczej. Jest to związane z pewnymi cechami, takimi jak: niskie poczucie własnej wartości, niska lub chwiejna samoocena, zewnątrzsterowność, która powiązana jest z potrzebą zdobywania ciągłej akceptacji otoczenia i życia w taki sposób, jaki „nakazują” i oczekują inni ludzie, perfekcjonizm, nadmierna potrzeba kontroli, brak samodzielności w podejmowaniu decyzji, zależność, patrzenie na świat w sposób pesymistyczny. Ale jest też związana ze sposobem wychowania i oczekiwaniami otoczenia, które nie daje często przyzwolenia na popełnianie błędów, na kreatywność, a wymaga „wbijania się” w pewne sztywne ramy, wyjaśnia psycholożka Katarzyna Krakowska z portalu PsychologiaPrzyKawiepl. Wygląda na to, że... Houston mamy problem!
Z postanowieniem uspokojenia głowy mojej przyjaciółki i wiedzą, skąd bierze się u niej natłok myśli rozpoczynam zmasowany atak. Na początek wytaczam ciężką amunicję: zbieram wszystkie możliwe skutki nadmiernego rozmyślania i analizowania. Badanie opublikowane w 2013 roku w Journal of Abnormal Psychology dowiodło, że osoby z taką „manierą” mogą szybko podupaść na zdrowiu psychicznym. Jest to o tyle kłopotliwe, że chory wpada jak chomik w kołowrotek - osłabienie psychiki potęguje rozmyślanie, które z kolei pogłębia problemy psychiczne. Do tego jeszcze osłabia zdolność do podejmowania decyzji i powoduje problemy ze snem, a nawet depresję. Przerażające? Owszem. Ale nie dla mojej przyjaciółki. Jest młoda, zdrowa i mój wykład kwituje prychnięciem. Po chwili niewzruszona ciągnie mnie do kina. Decyduje, do którego pójdziemy i jaki obejrzymy film. Aha, bo chyba zapomniałam wspomnieć, że moja przyjaciółka uwielbia mieć wszystko pod kontrolą.
Jak się okazuje, to dość typowe dla ludzi, którzy mają zwyczaj robić overthinking. „Potrzeba sprawowania kontroli paradoksalnie związana jest z brakiem poczucia bezpieczeństwa. Zadbanie o nie spowoduje, że „odpuścimy” i przejdziemy z poziomu myślenia do działania”, mówi psycholożka Katarzyna Krakowska, która radzi też wytłumaczyć przyjaciółce, że nie wszystko w naszym życiu da się skontrolować i lepiej ten fakt zaakceptować. Przyjaciółka przyjmuje komentarz ze zrozumieniem i... pozwala mi wybrać wielkość pudełka z popcornem. Staram się cieszyć tym małym sukcesem.
Następnego dnia cieszę się jeszcze bardziej. Rano wysyła mi wiadomość, że wczoraj wieczorem medytowała przez całe pięć minut. Sukces goni sukces! Niestety chwilę później przysyła kolejnego SMS-a z zapytaniem, czy znam dobrego onkologa, bo wydaje się jej, że ma raka skóry. Przerażona oddzwaniam do niej i dowiaduję się, że jej diagnoza pochodzi od dr Google, który głosem jednego forumowicza zdradził, że krosta na nosie może oznaczać nowotwór. Nie wiem. czy to prawda, ale heloł, ona nie ma nawet krosty na nosie! Czarno to widzę. Czy naprawdę można nauczyć się żyć bez zamartwiania się? „Można. Tylko trzeba zmienić sposób myślenia”, wyjaśnia Katarzyna Krakowska. „Po pierwsze, uwierzyć w siebie, w swoją sprawczość, pogodzić się z tym, iż porażka jest nieodzownym elementem naszego życia, że nad wszystkim nie możemy przejąć kontroli i we wszystkim być perfekcyjnymi”, wyjaśnia ekspertka i dodaje jeszcze, że docenianie siebie jest kluczowe, ponieważ obniża poziom stresu i lęku. Jak mogę jej pomóc? Muszę popracować nad jej poczuciem bezpieczeństwa i wiarą w siebie. Zabieram więc przyjaciółkę na spotkanie z moim starym kolegą, który podkochuje się w niej od lat. Liczę, że zaleje ją masą komplementów, zachwyci się jej urodą i wyjątkowowością. I? Bingo! Bawi się wybornie! Dużo się śmieje i flirtuje. Ale podczas pożegnania szepcze mi do ucha, że nic z tego nie będzie. Psycholożka i tak chwali mnie za pomysł. Odwracanie uwagi jest dobrą metodą na zatrzymanie lawiny myśli. Ale jak dodaje, to działa na krótką metę i maskuje prawdziwy problem. Tak długo jak nie znajdziemy przyczyny, która powoduje jej zachowanie, tak długo będzie się ono powtarzać.
Zaczynam myśleć, że dla przyjaciółki nie ma ratunku, taki jej urok i tyle. A przynajmniej nie mogę jej pomóc, jeśli sama nie wyrazi takiej potrzeby. Skoro jest moją przyjaciółką, będę akceptować ją taką, jaka jest. Mówię jej o tym szczerze przy najbliższej okazji. Przytuła mnie i wyjaśnia, że to dla niej ważne i chce zmierzyć się z problemem. Krótko mówię, co mi powiedziała ekspertką, że musi uświadomić sobie, dlaczego analizuje wszystko w nieskończoność, czego się boi, dlaczego chce być perfekcyjna? Zaznaczam, że dla mnie jest chodzącym ideałem, co tylko przypomina mi o mojej własnej niedoskonałości. Komplement ją uskrzydla. Uff...
Zaczynam myśleć, że dla przyjaciółki nie ma ratunku, taki jej urok i tyle. A przynajmniej nie mogę jej pomóc, jeśli sama nie wyrazi takiej potrzeby. Skoro jest moją przyjaciółką, będę akceptować ją taką, jaka jest. Mówię jej o tym szczerze przy najbliższej okazji. Przytuła mnie i wyjaśnia, że to dla niej ważne i chce zmierzyć się z problemem. Krótko mówię, co mi powiedziała ekspertką, że musi uświadomić sobie, dlaczego analizuje wszystko w nieskończoność, czego się boi, dlaczego chce być perfekcyjna? Zaznaczam, że dla mnie jest chodzącym ideałem, co tylko przypomina mi o mojej własnej niedoskonałości. Komplement ją uskrzydla. Uff...
Jak poradzić sobie z natłokiem myśli?
Katarzyna Krakowska z PsychologiaPrzyKawie.pl radzi, co najlepiej sprawdza się w walce z nadmiarem myśli piętrzących się w głowie, tendencją to patologicznego rozmyślania i analizowania wszystkiego oraz gdybania i czarnowidztwa:
Katarzyna Krakowska z PsychologiaPrzyKawie.pl radzi, co najlepiej sprawdza się w walce z nadmiarem myśli piętrzących się w głowie, tendencją to patologicznego rozmyślania i analizowania wszystkiego oraz gdybania i czarnowidztwa:
- Jedną z technik jest „odwracanie uwagi”, czyli zamiast myśleć i analizować dany problem, należy zająć się czymś innym, skoncentrować całą uwagę na innym zadaniu, najlepiej zaległym, które nie łączy się absolutnie z aktualnym problemem. Można zająć się angażującym hobby, pójść na zajęcia fitness, pobiegać po lesie.
- Drugi sposób to życie „tu i teraz", bez lęku w podejmowaniu wyzwań, z szacunkiem do samej siebie i bagażem pozytywnej energii pochodzącej między innymi z pozytywnego myślenia. Myślenie to wiąże się z umiejętnością stawiania celu i ponoszenia konsekwencji swoich działań, akceptacją siebie, swoich pozytywnych i negatywnych stron. Jedną z technik życia „tu i teraz" może być np. pielęgnowanie życiowych przyjemności. Proponuje ją prof. Sonja Lyubomirsky (nurt psychologii pozytywnej). Gdy zdarzają ci się wspaniałe szczęśliwe momenty rozkoszuj się nimi „tu i teraz", ale też staraj się je zapamiętać (zrób stopklatki w pamięci), tak, aby w dowolnym momencie móc je sobie przypomnieć.
- Inną z technik, którą polecam, jest pielęgnowanie wdzięczności. Od dawna wiadomo, że człowiek, który koncentruje się na wdzięczności, staje się osobą pozytywniej nastawioną do siebie i innych. Świat zaczyna postrzegać w optymistycznych barwach i staje się szczęśliwszy. Wdzięczność pojawia się w następstwie osobiście korzystnego zdarzenia, do którego doszło w związku z działaniem jakiegoś zewnętrznego czynnika. Jesteśmy wdzięczni wówczas, gdy widzimy nie tylko swój udział w danym sukcesie, ale dostrzegamy też znaczenie wpływu innych osób czy zdarzeń. Warto więc codziennie wieczorem przypomnieć sobie trzy rzeczy, jakie przydarzyły się nam w ciągu dnia, za jakie jesteśmy wdzięczni. Potrenuj ten „dziennik wdzięczności" przynajmniej dwa tygodnie i zobacz, czy nie żyje ci się lepiej? :)
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z natłokiem myśli, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: