DROGA DO RADOŚCIAnhedonia. Pięć dróg radości św. Tomasza z AkwinuRadości i szczęścia… Tego zwykle życzymy innym poza zdrowiem i miłością. Radość to emocja wyrażająca spełnienie, zadowolenie, satysfakcję. Wszyscy jej pragniemy. To ona powoduje, że mamy chęć do życia i z entuzjazmem witamy każdy kolejny dzień. Niestety w dzisiejszej dobie mamy coraz większy problem z tym, by jej doświadczać. Jest coraz więcej osób wśród nas cierpiących na anhedonię, czyli brak odczuwania radości z elementarnych przejawów życia. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Otóż, jest to efekt specyfiki dzisiejszego życia, jego tempa, braku czasu na sen i kontakty z innymi ludźmi. A właśnie drugi człowiek i relacje z nim są źródłem naszej radości, pomimo, iż często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Uśmiech dziecka, zakochane oczy mężczyzny, wdzięczność ludzi, dla których uczyniliśmy jakiekolwiek dobro. To gesty dobroci ze strony osób, którzy nie liczą na naszą wdzięczność, ich wrażliwość, empatia. Inni ludzie dostarczają nam powodów ku temu, by iść dalej z radością w sercu i chęcią do działania. Radości nam brak, bo wpadliśmy w szalony wir życia, który spłyca relacje z innymi. Ale to nie jedyna przyczyna. Im bardziej czekamy na radość, im bardziej skupiamy się na jej znalezieniu i zatrzymaniu, wówczas ona paradoksalnie nas opuszcza. Wynikiem jest też często zapatrzenie w siebie i chęć rywalizowania i porównywania siebie z innymi ludźmi. Chcemy być najlepsi i czerpiemy radość z niezdrowej rywalizacji, a czasem nawet z czyjegoś nieszczęścia. Niewiarygodne, ale prawdziwe. O tyle, o ile powodem naszej radości są sukcesy osób, które darzymy sympatią, o tyle budzi ją również porażka osób, których nie lubimy. Nie zdajemy sobie niestety sprawy, że ten rodzaj radości jest tylko chwilową przyjemnością, która bardzo szybko mija. Warto się zastanowić, czy chcemy czerpać chwilowe, szybko przemijające chwile zadowolenia, czy mieć w sercu prawdziwe szczęście, powodujące spokój, satysfakcję i spełnienie. Oczywiście ważne, by myśląc o innych wokół, nie zapominać również o sobie. Bowiem, o ile nam będzie ze sobą dobrze, pokochamy siebie, wówczas z życzliwością spojrzymy na świat i poczujemy radość. Wielki filozof św. Tomasz z Akwinu jest autorem pięciu dróg radości. Mamy nadzieję, że skorzystacie z nich i odnajdziecie to, co w życiu jest niezwykle istotne. Pięć dróg radości św. Tomasza z Akwinu:
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, czujesz się zniechęcona, smutna,, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
Psychopata wśród nasToksyczne związki „Kiedy pierwszy raz rozmawiałem z Tobą w windzie, właściwie byłaś jedynie koleżanką z biura, ale kiedy podeszłaś, prosząc mnie o konsultację, okazało się, że widzę w Tobie interesującą kobietę. Nie wiem, czy myślałem już wówczas o czymś więcej niż o zwykłej znajomości, ale chyba tak, skoro zaproponowałem niezobowiązującą kawę. Kiedy zgodziłaś się, potraktowałem to jako naturalną zachętę. Pierwsze spotkania faktycznie sprawiły, że zaczęłaś mnie fascynować jako kobieta, a im bardziej stawiałaś ostre warunki, mówiłaś o barierach i granicach, których nie można przejść i przekroczyć, tym bardziej moja męska ambicja nakazywała mi spróbować. To było dla mnie wyzwanie. Byłaś niedostępna, piękna, pociągająca. Zrobiłbym wszystko, by Cię rozkochać. Po prostu moja męska ambicja kazała mi Ciebie zdobyć. Co jak wiesz, w jakiś sposób się stało. Na podstawie tego, co mówiłaś, wiedziałem, że być może nigdy nie pójdziemy do łóżka, ale mimo to chciałem spróbować. Czy myślałem wówczas o czymś poza seksem? Chyba nie…” Psychopaci to nie tylko przestępcy, którzy siedzą w więzieniach, to także ludzie, których mijamy na ulicy, z którymi pracujemy w firmach. Szacuje się, że to 2-3% społeczeństwa. Na pozór mili, szarmanccy, ale naprawdę gracze i manipulatorzy, którzy nie cofną się przed niczym. Mówimy czasem o takich osobach, że idą „po trupach do celu”, wykorzystują innych. Chociaż psychopata sam nie jest w stanie odczuwać żadnych emocji, doskonale reaguje na konkretne przejawy uczuć u innych, a szczególnie wyczulony jest na oznaki słabości drugiej osoby. „Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja je ustalam. Więc kiedy nie piszę przez miesiąc, i kiedy nie spotykamy się przez dwa miesiące, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. W pewnym momencie zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać ci sygnały, że chyba nie ma to sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta.” Brak empatii i poczucia winy pozwala im świetnie zidentyfikować ofiarę, a potem ją oszukiwać. Potrafią świetnie wzbudzać zaufanie dzięki niemal patologicznej zdolności do kłamania. Nie mają żadnych lęków społecznych, lęków przed zdemaskowaniem, ani wyrzutów sumienia, czy poczucia winy. To, co zwykle hamuje nas przed antyspołecznymi zachowaniami, u nich praktycznie nie istnieje. Potrafią opowiadać tak nieprawdopodobne historie w tak przekonujący sposób, że wszyscy w nie wierzą i im ufają. Co dziwne, nawet w momencie, gdy zostają zdemaskowani, ludzie-ofiary znają prawdę o nich, oni nadal kłamią i robią to tak umiejętnie, że ofiary zaczynają wątpić we własną wiedzę i zaczynają im wierzyć i zmieniać swoje zdanie. To właśnie siła psychopatycznej manipulacji. Pomimo, że psychopatów rozpoznać jest trudno, warto wiedzieć, jakie powinny być dla nas sygnały ostrzegawcze. Otóż, psychopata: 1. Jest mistrzem wywierania pozytywnego wrażenia – umie oczarować, odpowiednio się zaprezentować, by błyskawicznie wzbudzić podziw. Umie udawać uczucia, jednak nigdy ich nie przeżywa tak, jak normalni ludzie. 2. Nie liczy się z uczuciami innych. Ma sadystyczną naturę. Lubi zadawać innym ból i czerpie z tego przyjemność. Instrumentalnie traktuje drugiego człowieka, najczęściej wykorzystując każdą relację do swoich celów. Pasożytuje na innych, gdy osiągnie to, na czym jemu zależy, porzuca swoją ofiarę bez wyrzutów sumienia, szukając kolejnej. Brak mu poczucia winy. 3. Ma narcystyczne przekonanie o własnej wyjątkowości. Uważa, że jest pępkiem świata. Jest niezwykle pewny siebie. Nic nie jest w stanie zachwiać jego przekonania o własnej wyższości. Nie ma wątpliwości co do tego, że jest najlepszy. 4. Dość szybko ujawnia swoje prawdziwe oblicze, wpada w szał, dostaje ataku furii, by szybko się tłumaczyć zmęczeniem, stresem i znowu mydlić oczy innym. 5. Seks wykorzystuje jako mechanizm przywiązania i uzależnienia od siebie. Doskonale umie uwodzić i zaciągać do łóżka. Dla niego seks to sposób do osiągnięcia zamierzonego celu, rozładowanie nadmiernej energii, a nie intymne przeżycie. Wykorzystuje seks jako sposób do uzależnienia partnerki od siebie. 5. Brak mu empatii, rozumienia innych, brak odruchów moralnych, ma skłonność do oszukiwania. Jego związek z innymi ludźmi jest powierzchowny, relacje oparte są na przydatności do własnych celów. Nie przyjmują na siebie odpowiedzialności 6. Ma sadystyczną naturę. Zadaje innym ból i czerpie z tego przyjemność. Cieszy się, gdy może kogoś zniszczyć. 7. Kłamie jak z nut. Nie widzi w kłamstwach niczego złego. Zaprzecza sobie nawet w jednej wypowiedzi. 8. Manipuluje ludźmi. Czerpie radość ze skłócania ludzi. Dąży do tego, by partnerka wpadła w konflikt z rodziną i przyjaciółmi. Izoluje ją od innych, by stała się zagubiona i pozostawiona sama sobie. Odkrycie, co osoby psychopatyczne ukrywają pod swoją czarującą maską pozwoli ich zrozumieć i jednocześnie obronić się przed nimi. Działanie psychopatów bardzo często przebiega w trzech fazach. Wynika ono raczej z ich osobowości niż przemyślanego świadomego planu. Pierwsza faza to wartościowanie ludzi przez psychopatów – określenie, na ile dana osoba (potencjalna ofiara) przyda się do ich potrzeb oraz jakie są jej mocne i słabe strony. Kolejny etap to manipulacja ludźmi, stosowanie odpowiednich komunikatów, wykorzystywanie reakcji potencjalnych ofiar i utrzymywanie kontroli. Trzecia faza to porzucenie – opuszczają zdezorientowane ofiary, kiedy przestają być im potrzebne, kiedy się nimi znudzą lub kończą z nimi w inny sposób (np. przypadki kryminalne). Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
ULEGŁARelacje. W co ludzie grają?Lila, Klara i Maja. Trzy kobiety, które łączy rola, jaką pełniły w życiu. Do niedawna były sfrustrowane, czuły się niedowartościowane, niedoceniane, widziały, że życie przecieka im pomiędzy palcami. Ale czy same tego nie chciały? Czy swoim zachowaniem nie sprowokowały innych do traktowania ich w ten sposób? Lila – szczupła blondynka. Niedoszła pani adwokat. Studia przerwała na czwartym roku, ponieważ w jej życiu pojawił się Kacper. Po urodzeniu synka miała powrócić na uczelnię, ale stało się inaczej. Mąż namawiał, by poczekała aż mały skończy rok, potem aż pójdzie do przedszkola. Dzisiaj Kacper ma szesnaście lat i wolny czas spędza z przyjaciółmi. A Lila została perfekcyjną panią domu. Pomimo iż stara się nie myśleć o swoich marzeniach i planach z przeszłości, z coraz większą złością patrzy na męża, który codziennie elegancki i pachnący wychodzi rano do pracy. On realizuje się zawodowo, pnie się po szczeblach kariery, jest dumny z dobrze wychowanego syna, ale i z pachnącego czystością i obiadem domu. A ona… Klara – niebieskooka brunetka. Bartek pojawił się w momencie, gdy bardzo potrzebowała bliskości. Jedynaczka z tak zwanego dobrego domu. Tata był znanym chirurgiem, mama zajmowała się domem. Nigdy niczego w sensie materialnym nie było jej brak. Piękny dom, modne ciuchy, zagraniczne wakacje. Gdy kończyła studia, w wypadku zginęli rodzice. Jedna chwila i jej świat rozpadł się na maleńkie kawałeczki. Wówczas pojawił się on – dobry, mądry, przedsiębiorczy. Przedsiębiorczy aż do granic przyzwoitości. Szybki ślub, a potem tańczyła jak on jej zagrał. Sprzedali majątek jej rodziców, a on zainwestował wszystko w firmę, którą prowadził. Obiecywał, że pomnoży pieniądze i za parę lat będą żyli, podróżując po świecie i odcinając kupony. Jaka wówczas była naiwna… Maja pamięta, że była zawsze najlepszą uczennicą. Uczyła się świetnie, zaliczała konkursy i olimpiady. Bez problemu dostała się na SGH. Miała ambicję, ale… Za namową przyjaciółki poszła wraz z nią do pracy w firmie, którą prowadziła ciocia Basi. Po dziesięciu latach robi wciąż to, co na początku swojej kariery, obserwując ciągłe awanse koleżanki. Dlaczego tego nie zmieni? Te trzy kobiety tak inne, a tak podobne do siebie. Wszystkie weszły w życiu w rolę tak zwanej uległej. Wolały na każdym kroku ustąpić, podporządkować się, a tak naprawdę pozwalać sobie wejść na głowę. Nie wyrażały swojego zdania, były ciche, spokojne, nieumiejące w żadnej sytuacji powiedzieć NIE. Dlaczego? Bo rola jaka pełniły, dawała też profity. Skoro nie odmawiam, ustępuję, inni powinni mnie darzyć sympatią. Granie biednego, słabego, to oczekiwanie od innych opieki, wsparcia i wzięcia odpowiedzialności. Lila, Maja i Klara – to osoby, które miały neurotyczną potrzebę miłości, potrzebę przynależenia do kogoś. Osoby te musiały czuć się potrzebne, doceniane i lubiane. Granie nieporadnego dziecka było sposobem na życie Klary, Mai i Lilii. Ta rola była rola wyniesioną z domu rodzinnego. Różne sploty wydarzeń spowodowały, że te trzy kobiety zaczęły dojrzewać i uległość zaczęła im dawać we znaki. Tym dorosłym kobietom zaczęło doskwierać bycie dzieckiem. Pomimo iż długa droga przed nimi, droga rozwoju i samorealizacji, prowadząca do osiągnięcia dojrzałości, zaczynają odczuwać spokój. Są szczęśliwe, odkrywając przyczynę swoich niepowodzeń i życiowych i frustracji, które doprowadziły do znienawidzenia świata, który podobno kochały. Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
PUNKT ZAPALNYGaslightingByłam od początku zabawką w twoich rękach. Nie liczyłeś się z moimi uczuciami. Coraz bardziej na chłodno wiele rzeczy do mnie dociera i nie mogę pojąć, jak można kłamać w kwestii uczuć. Nie mogę pojąć. Przysięgałeś na życie swojej matki, że mnie kochasz. To jest chore!!! Prawda, prawda jest najważniejsza!!! Co za bzdury? Jak sobie uświadamiam te wszystkie kłamstwa, to ciarki mnie przechodzą. Kłamałeś i kłamiesz, a ja ci ufałam, rozumiałam i nawet zaczynałam wierzyć, że mnie kochasz. Żałosne!!! Zasłaniasz się dobrem całego świata, a nikogo nie szanujesz. Myślisz tylko o sobie, o swoich kompleksach… Bodźcem do sięgnięcia po starą korespondencję stała się dla Weroniki lektura artykułu, w którym mężczyzna opowiadał o toksycznym związku, z którego z trudem udało mu się wydostać. Przypomniała sobie w jednej chwili piekło, w którym tkwiła przez długie miesiące, emocje, których nie zapomni do końca życia, a które doprowadzały ją do granic wytrzymałości. Związek z psychopatą, z którego z wielkim trudem udało jej się uciec. W historii Antka odnalazła siebie sprzed lat, ofiarę, która wpadła w sieć osoby, która szła po trupach do celu… W życiu Antka punktem zapalnym stała się próba przeprowadzenia z żoną rozmowy na temat jej zachowań budzących jego niepokój. Podejrzewał ją o romans. Nie było niestety płaszczyzny do komunikacji. Został postawiony pod ścianą. Żona zaczęła wmawiać mu, że ma urojenia. Usłyszał: „o co ci chodzi, coś sobie wymyślił, jesteś szalony, powinieneś się leczyć”. Od tego momentu Antek upewniał się niemal na każdym kroku wśród otoczenia, jak oni spostrzegali daną rzeczywistość. Konsultował wersję zdarzeń. Czuł się zdezorientowany, bezradny, w końcu zaczął brać winę na siebie, tracił do siebie zaufanie. Z dnia na dzień stawał się ofiarą perfidnej i wyrafinowanej manipulacji. Ze związku z psychopatą - czy to w związku, czy pracy - należy uciekać. Ale nie zawsze jest to takie proste. Czasami jest niemożliwe i dlatego Jarosław Gibas – autor książki „Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych" - proponuje wypracować własną strategię, własną „instrukcję obsługi” psychopaty. Twierdzi, „że najszybszym i najskuteczniejszym sposobem rozpoznania psychopaty są narzędzia, których używa, a nie jego cechy charakteru. Bo cechami charakteru każdy — nawet jeszcze mało wytrenowany — psychopata potrafi nam zamydlić oczy. Jego narzędziowa torba zdradza go jednak natychmiast. (…) A dzieje się tak dlatego, że psychopaci mają swoje ulubione narzędzia, którymi się posługują, by osiągnąć swoje cele.”* A ponieważ zdecydowana większość psychopatów ma podobny zestaw ulubionych narzędzi, Jarosław Gibas uważa, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że pośród nich rozpoznamy te, których ktoś kiedyś próbował używać na nas i „spróbujemy wyposażyć własną skrzynkę narzędziową — tak byśmy mieli do dyspozycji skuteczny oręż obronny i umieli się nim posłużyć.”* O psychopatach pisałyśmy już na naszym blogu wiele razy. Ale dzisiaj chcę napisać o gaslightingu – jednym z narzędzi, który stosują psychopaci. Gaslighting jest rodzajem przemocy psychicznej, polegającej na takim manipulowaniu drugą osobą, by stopniowo przejmować kontrolę nad jej sposobem postrzegania rzeczywistości za pomocą zaprzeczania, kłamania, wprowadzania w błąd, sprzeczności i dezinformacji. Manipulator osłabia psychicznie swoją ofiarę, umniejsza jej, często wywołując u niej dezorientację i obniżony nastrój. Z czasem działanie sprawcy powoduje zaniżenie u ofiary poczucia własnej wartości, tak by ofiara manipulacji poczuła się zdezorientowana, bezradna i niezrozumiana, by przejęła winę na siebie i – w najbardziej zaawansowanym stadium - zakwestionowała własne zdrowie psychiczne. Manipulant może udawać, że nie rozumie drugiej osoby. Ale jego działania są prowadzone celowo i ostrożnie, a w jego zachowaniu przeplatają się momenty czułości i wściekłości, co sprawia, że dla osoby z zewnątrz manipulant może wyglądać na dobrego i troskliwego partnera. Ofiarą gaslightingu stał się Antek. „Termin Gaslighting został zaczerpnięty z tytułu sztuki Patricka Hamiltona Gas Light Gaslighting, czyli nie daj sobie wmówić, że jesteś walnięty („Lampa gazowa”) z 1938 roku, zekranizowanej sześć lat później z głośną rolą Ingrid Bergman. W tej historii mąż za pomocą drobnych, ale konsekwentnych przekłamań usiłuje wmówić swojej żonie chorobę psychiczną i czyni to na tyle skutecznie, że ta zaczyna w to wierzyć. W jednej ze scen widzimy migające lampy gazowe — oczywiście, zostało to skrupulatnie przygotowane przez męża. Odpowiednio zmanipulowana żona wierzy, że wyłącznie ona widzi to migotanie, co ma dowodzić, że to z nią jest coś nie tak.”* Gaslighting jest obecny nie tylko w związkach czy relacjach małżeńskich. To niezwykle często wykorzystywany zabieg, którego możemy doświadczyć choćby w naszej pracy. Zdarzało wam się słyszeć od czarującego szefa „Ja ci obiecywałem podwyżkę? Chyba coś źle zapamiętałeś albo sam sobie taki scenariusz stworzyłeś w głowie i w niego uwierzyłeś." Brzmi znajomo? Jak tłumaczy Jarosław Gibas, powołując się na teorię Sterna, manipulację typu gaslighting można rozpoznać dzięki kilku sygnałom ostrzegawczym. Są to:
„Czasem nie można się odseparować od psychopaty, nie da się uciec, nie ma dokąd. I zadziwiające jest to, że bardzo wiele osób, które to mówią, po latach dochodzi do wniosku, że jednak popełniły błąd, zostając w pracy z szefem psychopatą, nie biorąc rozwodu z psychopatycznym mężem czy nie usamodzielniając się i odseparowując od psychopatycznego rodzica. Wówczas mówią: <<Czemu nie zrobiłem tego wcześniej, czemu nie znalazłem w sobie wówczas odpowiednio dużo odwagi, czemu za mój brak odwagi musiałem zapłacić zmarnowaniem kilku, kilkunastu lat życia, zszarganymi nerwami i utratą życiowej energii?>>”* Warto mieć oczy szeroko otwarte i walczyć o siebie. Każdy rok, miesiąc, dzień spędzony z bezwzględnym manipulatorem osłabia nas, pozbawia sił, powoduje, że nie wierzymy, że damy sami radę. Natomiast odcięcie się od tej toksycznej osoby spowoduje, że powoli zaczniemy oddychać swobodniej i patrzeć na siebie i świat ze zdrowego punktu widzenia. A to jest bezcenne. *Fragmenty pochodzą z książki Jarosława Gibasa "Psychopata w pracy, w rodzinie i wśród znajomych", Wyd. Onepress, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, czujesz sie manipulowana, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! POLECAMY: ODKRYJ NA NOWO SIEBIEAkceptacja, poczucie wartościDroga Julio, pamiętasz swoje osiemnaste urodziny? Byłaś młoda, śliczna, otoczona grupą oddanych przyjaciół, otwarta na ludzi i z nadzieją patrząca w swoją przyszłość. Świat stał przed Tobą otworem. Widziałaś, że byłaś wyjątkowa. Słyszałaś na każdym kroku, że do osób z takim potencjałem należy przyszłość. Zdawałaś sobie sprawę, jak dużo otrzymałaś od losu, ale sama też robiłaś wiele, by inwestować w siebie i swoje życie. Czy los z Ciebie zakpił? Ale dlaczego miałby to robić? Przecież jak mało kto miałaś w sobie olbrzymią pokorę. Nie trzeba było dawać Ci pstryczka w nos, abyś doceniła to, co miałaś. Nie byłaś osobą rozpychającą się łokciami… Byłaś wdzięczna za to, co otrzymałaś i umiałaś dawać z siebie tyle, na ile było Cię stać. Mogłabyś być dzisiaj w innym miejscu i czerpać z życia pełnymi garściami. Ale stało się inaczej…. Wiem, wiem, powiedziałabyś, że wszystkiemu winne były Twoje wybory i trochę niesprzyjających okoliczności. Wiem, że Ty nigdy nie obarczasz innych winą za swoje potknięcie i popełnione błędy… Julia uniosła głowę znad kartki, na której pisała list kierowany do siebie w imieniu swojej przyjaciółki. To zadanie, które otrzymała od swojego psychologa, który pomaga jej odnaleźć siebie, zaopiekować się sobą i stać się dla siebie kimś kochającym, wspierającym, otaczającym troską i czułością. Julia podeszła do stołu, aby napić się wody i spojrzała przez szparę w drzwiach na dwie blond czuprynki śpiących chłopców. To właśnie oni byli motorem jej działania. To oni powodowali, że chciało jej się rano wstawać z łóżka i czasami pomimo braku sił iść naprzód. Łatwo nie było. I dlatego w końcu postanowiła zawalczyć o siebie. Życie wielu z nas to materiał na książkę albo na scenariusz filmu. Prowadzi nas czasami drogami, których nie przewidziałybyśmy, mając naście lat. Niekiedy zaskakuje nas w nieoczekiwany sposób i obdarza tym, czego nawet byśmy sobie nie wyśniły w najwspanialszych snach, ale czasem doświadcza, mniej lub bardziej boleśnie, odbierając radość i chęć życia. Czujemy się jak na froncie, na którym walczymy o najbliższych, o zdrowie, o byt, ale w tej walce niekiedy zapominamy o kimś, kto powinien być dla nas najbliższy – o sobie. Co zrobić, by dać sobie to, na co każda z nas zasługuje, co sprawi, że odzyskamy radość i chęć do życia? Z pomocą przychodzi Jessica Sanders w książce „ME TIME. Zaopiekuj się sobą i zostań swoją najlepszą przyjaciółką”, której mamy przyjemność być patronem medialnym :) Według niej opieka nad sobą jest nie tylko przyjemnością, ale i koniecznością. Autorka zabiera swoje czytelniczki w podróż ku odkrywaniu na nowo siebie i swoich potrzeb. Namawia nas przede wszystkim do wsłuchiwania się w głos naszego ciała, umysłu i serca. Pokazuje, że self – care, czyli dbanie o siebie to opieka nad sobą w wymiarze fizycznym, duchowym, psychicznym oraz inwestowanie w przyszłą siebie. Jej zdaniem zaangażowanie w opiekę nad sobą sprawi, że nasze życie stanie się szczęśliwsze. Z niezwykłego, nie tylko ze względu na treść, ale i formę poradnika wyciągnęłam wiele wskazówek, między innymi:
Jessica Sanders proponuje rożne metody opieki nad sobą: od zajmujących minutę do zajmujących połowę dnia. Każdy może z nich wybrać coś dla siebie, tworząc swoje rytuały na spędzanie czasu ze sobą i dla siebie. Wśród propozycji znalazły się takie czynności jak: zapalanie pachnących świeczek sprawiających, że dana chwila staje się odrobinę bardziej wyjątkowa; ćwiczenie uważności - np. podczas zaparzania herbaty, gdy skupiamy się na pojedynczych czynnościach, zapachach i wrażeniach, starając się być obecną w danej chwili; spacer, który wpływa zarówno na ciało, sylwetkę, jak i myśli i jest okazją do zwrócenia uwagi na otoczenie i skupienie się na tym, co jest piękne, a także przepracowania tego, co dzieje się w Twojej głowie; czytanie, które przenosi nas do odległych miejsc i może być ucieczką od wzlotów i upadków codziennego życia oraz pomóc zrozumieć punkt widzenia innych ludzi, zwiększyć naszą empatię i tolerancję, zredukować stres, poprawić jakość snu, a nawet może przeciwdziałać chorobie Alzheimera; zastanowienie się nad pytaniami: - gdyby moje ciała umiało mówić, co by mi powiedziało, - czy mam w sobie życzliwość i empatię, - czy poświęcam czas na rzeczy, które lubię najbardziej? *Cytat i framenty pochodzą z książki "ME TIME" J. Sanders, Wydawnictwo Publicat, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY: POLECAMY: BĄDŹ NIEWZRUSZONAFilozofia stoikaUsłyszała śmiech i odwróciła się, patrząc na parę siedzącą przy sąsiednim stoliku. Zrobiło jej się ciepło na sercu, widząc, z jaką radością ci młodzi ludzie ze sobą rozmawiali. Ale nie uszły jej uwadze nerwowe i pełne krytycyzmu spojrzenia innych osób, które podobnie jak i ona siedziały w piątkowy wieczór w uroczej osiedlowej kawiarence. Być może zirytował ich śmiech tych młodych ludzi. A może przeszkodził w czytaniu książki albo… po prostu szukali pretekstu do wyrażenia swojej frustracji. Spojrzała na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę 17.50. Za dziesięć minut Beata miała spotkać się z Lucyną. Raz jeszcze rozejrzała się po „Francuskiej kawiarence”. Zamyśliła się. Uświadomiła sobie, że ile osób, tyle sposobów reagowania na innych. Dotarło do niej, nie pierwszy raz, że jest wielu wśród nas, którzy nie potrafią cieszyć się z tego, co daje nam życie, a nawet z tak beztroskiej chwili spędzonej przy popijaniu gorącej czekolady i słuchaniu przepięknej muzyki. Dlaczego w nas tyle goryczy, złości, zawiści…? Gdy wieczorem Beata wróciła do domu, czuła, że głowa zaczyna jej pękać. Sięgnęła po środek przeciwbólowy, wzięła prysznic i usiadła w fotelu, okrywając stopy ciepłym kocem i głaszcząc ukochanego Frycka - czarnego dachowca. Była wdzięczna za to spotkanie z Lucynką. Lucy…koleżanka z liceum. Zawsze pogodna, uśmiechnięta, chętna do pomocy. Dzisiaj, gdy siedząc w kawiarni, Lucyna opowiadała o paśmie nieszczęść, które stały się jej udziałem, trudno było Beacie uwierzyć, że po tylu doświadczeniach można tak pozytywnie podchodzić do życia i innych. Zwróciła uwagę, że Lucyna opowiadając, powstrzymywała się od wydawania sądów, umiała przyjmować perspektywę innych osób, nie narzekała na to, co zabrało jej życie, natomiast była przepełniona wdzięcznością za to, czym ją obdarzyło i czego nauczyło. Beata słuchała tego ze wzruszeniem. Zawsze Lucynę podziwiała, ale jak ma się naście lat, to przecież życie jest prostsze. Dziewczyna, której nie brakowało ponadprzeciętnej inteligencji i nieziemskiej urody, a przy tym niezwykłego daru zjednywania sobie innych dzięki płynącemu z niej dobra, nie musiała wysilać się tak jak inni, by w różny, często prymitywny sposób wywierać wrażenie na otoczeniu. Ona zawsze była sobą. Osobą otwartą, słuchającą, pełną pogody ducha. Przed laty można było pomyśleć, że nie ma powodów do zmartwień, ale dzisiaj mogłaby obdarować tymi wszystkimi trudnymi doświadczeniami, z którymi przyszło jej się zmierzyć przez ostanie lata pół klasy, do której chodziła z Beatą. A ona, pomimo tego huraganu, który przechodził nie raz przez jej życie, pozostała niewzruszona. Beata, rozmyślając o dzisiejszym spotkaniu, przypomniała sobie o książce Ryana Holidaya „Umysł niewzruszony. W szkole mistrzów”, którą zamówiła dla bratanicy na imieniny. Książce pokazującej, jak dzięki filozofii stoików można odnaleźć w sobie siłę, spokój i odporność psychiczną oraz jak poprawiać jakość naszego życia, między innymi dzięki umiejętności zmagania się z niespodziankami, które nie zawsze kojarzą się z czymś, czego pragniemy - z chorobą , odejściem osób, które kochamy, rozczarowaniami ludźmi, utratą pracy… Wymieniać można długo. Z pewnością Lucyna mogłaby być przykładem wcielana filozofii stoików w życie - pomyślała Beata, kładąc się po tym pełnym wzruszeń dniu spać. „Stoicyzm wymyślili Grecy, a potem doskonalili go Rzymianie, aby służył w życiu mężczyznom i kobietom zmagającym się z zagmatwanym światem. Wskutek tego stał się czymś więcej - znacznie więcej - niż tylko zbiorem mądrości dawno uwiecznionych w piśmie. Okazał się ponadczasowym zestawem praktycznych ćwiczeń, recept na redukowanie strachu, pokonywanie destrukcyjnych, wyniszczających myśli, metod zwracania uwagi na to, co uważamy za oczywiste, i sposobów opierania się pokusom, orężem przydatnym w ciężkich chwilach. To sprawiło, że stoicyzm stał się czymś, czego nie można się nauczyć raz lub o czym można było raz przeczytać. Miał być studiowany i praktykowany.”* Stoicy pokazują nam, że zmianą sposobu myślenia można poprawić jakość naszego życia. Lucyna była żywym przykładem tego, że nawet jeżeli nasze życie jest przepełnione trudnymi emocjami, gdy jesteśmy wyczerpani fizycznie i psychicznie, gdy ciężko nam znaleźć iskierkę nadziei i chęć do podążania naprzód, to jednak można odnaleźć w sobie siłę. W książce „Umysł niewzruszony. W szkole mistrzów” Beata przeczytała nie tylko niezwykle mądre słowa Marka Aureliusza mówiące o tym, że każda przeszkoda może stać się surowcem do nowego celu, ale znalazła tam wiele innych niezwykle cennych przesłań i wskazówek. Między innymi tą mówiącą, że niezależnie od tego, kim jesteśmy i co robimy, aby iść dalej, musimy pozostać niewzruszeni. Ryan Holiday podaje czytelnikowi wiele prostych wskazówek, dzięki którym odzyskać można siłę, inaczej spojrzeć na swoje życie, stać się osobą niepodatną na zewnętrzne opinie i asertywną. Wraz z książką Beata kupiła dla bratanicy „Dziennik stoika. Refleksje i myśli o sztuce życia na 366 dni” tego samego autora. Są w nim przedstawione pięćdziesiąt dwie stoickie dyscypliny, po jednej na każdy tydzień, a na każdy dzień w roku zaproponowane jest pytanie, dzięki któremu czytelnik może przygotować się do danego dnia lub dokonać jego podsumowania. Na przykład: Co naprawdę cenię?; Co sprawia, że tracę panowanie nad sobą?; W czym znajdę nowe siły do działania i utrzymywania równowagi?; Czy odpowiada mi, że nie zaprzątam sobie głowy tym, co w danej chwili nie ma znaczenia?; Czy przyjemności, za którymi się uganiam, są tego warte?; Czy umiem wytrzymać cały dzień bez obwiniania innych?’; W czym tkwią źródła mojego życiowego rozchwiania? Kładąc się spać i odkładając książki na półkę, Beata pomyślała, że świat byłby lepszy, gdyby każdy miał takie podejście do życia, do innych ludzi, jakie miała Lucyna. W moje ręce również trafiły te dwie książki Ryana Holidaya. „Umysł niewzruszony. W szkole mistrzów” przeczytałam jednym tchem. Autor przeprowadza nas - czytelników – drogą, na której spotkać można Johna F. Kennedy’ego, Freda Rogersa, Anne Frank, królową Wiktorię i poznać ich losy oraz strategie postępowania, jak sam napisał „spotkać można tych, którzy toczyli swoją walkę pośród zgiełku i obowiązków życia codziennego, lecz zdołali znaleźć i przyswoić postawę bycia człowiekiem nieporuszonym (…)” Pojawią się też wątki z życia Jezusa i Tigera Woodsa, Sokratesa, Napoleona, kompozytora Johna Cage’a, Sadaharu Oha, Rosanne Cash, Dorothy Day, Leonarda da Vinci, Marka Aureliusza i Buddy.” Dzięki tym historiom wiele możemy się nauczyć. Ja po lekturze książki zabieram ze sobą miedzy innymi informacje dotyczące produktywności Churchilla. Przeczytałam, że „Jeśli mamy być w połowie tak produktywni jak Churchill oraz doświadczać tej samej radości, werwy i stanu nieporuszenia, które cechowały jego życie, to istnieją pewne cechy, które powinniśmy pielęgnować. A mianowicie: • przekraczajmy swoje ograniczenia fizyczne; • pielęgnujmy hobby, które pozwalają nam odpocząć i naładować baterie; • wypracujmy stabilny, zdyscyplinowany harmonogram dnia; • spędzajmy czas na świeżym powietrzu; • poszukujmy samotności i dystansu; • nauczmy się siedzieć i nic nie robić wtedy, kiedy przychodzi na to czas; • wysypiajmy się oraz panujmy nad pracoholizmem; • angażujmy się w sprawy donioślejsze niż własne interesy.”* I tego postaram się przestrzegać 😊 Dzięki lekturze można wyciągnąć następujące wnioski:
Można również zrozumieć, że ci, którzy dążą do tego, by stać się człowiekiem nieporuszonym, muszą: • skonstruować wytrzymały kompas moralny; • unikać zawiści, zazdrości i szkodliwych pragnień; • zaleczyć bolesne rany ze swojego dzieciństwa; • praktykować wdzięczność i doceniać świat, który ich otacza; • pielęgnować relacje i miłość w swoim życiu; • pokładać wiarę i oddawać kontrolę w ręce siły większej niż oni sami. • rozumieć, że nie ma czegoś takiego jak „wystarczy” i że nie kontrolowana pogoń za kolejnymi dobrami kończy się zawsze bankructwem. Kochani, zachęcam do lektury i czerpmy z mądrości stoików 😊 *Fragmenty pochodzą z książki "Umysł niwzruszony. W szkole mistrzów", Wydawnictwo Onepress POLECAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|