I ŻYLI DŁUGO...I ŚWIĄTECZNIEFazy miłości„Boże Narodzenie to taki czas, który niezmiennie skłania mnie do refleksji nad miłością w moim życiu. Dzięki tradycji tych świąt dowiedziałam się wiele o tym, jak kochać i być kochaną. Nauczyłam się nie pozostawać bierną, angażować się całkowicie, nie bać się i podążać za głosem serca – w związkach i w życiu…”* Święta Bożego Narodzenia to czas, na który czekamy cały rok, tęskniąc za świątecznym nastrojem, za zapachem świerku, pomarańczy, goździków – zapachów przywołujących w nas wiele miłych wspomnień z dzieciństwa. Ale to też czas tęsknoty za romantycznymi uniesieniami. Barwna sceneria bożonarodzeniowa tylko wzmaga nasze odczucia. Wiemy, że właśnie ten czas świąt, ten czas i te magiczne chwile mogą rozbudzić nasze serca i sprawić, że silniej będziemy odczuwać potrzebę bliskości i miłości. W tym wyjątkowym bajkowym okresie wszystkie uczucia ulegają wyolbrzymieniu i dlatego jesteśmy bardziej skłonni do romantycznych gestów. Czy świąteczne bicie serca ma szanse na przetrwanie? Oczywiście, że tak. Ale ważne, by wiedzieć, że miłość na każdym etapie przechodzi przeobrażenia i o ile będziemy ją pielęgnować, będzie coraz silniejszym i piękniejszym uczuciem. Czasami przychodzi niespodziewanie, niekiedy rodzi się powoli. Nie ma na to recepty…. Wyobraźcie sobie, że ok. 50-60% ludzi na całym świecie twierdzi, że przydarzyła im się „miłość od pierwszego wejrzenia”. Według badań podobny odsetek deklaruje także swoją wiarę w miłość jako taką. Pytanie tylko, jak tę miłość definiują? Być może miłość jest dla nich równoznaczna z fazami: zakochania i romantycznych początków, czyli tak naprawdę oznacza dla nich namiętność, która w obu tych fazach występuje i jest silna. Spróbujemy się tym fazom przyjrzeć. Namiętność? To właśnie ten stan ekstazy i uniesienia, zmiana poziomu neuroprzekaźników w naszym mózgu jest przez nas często utożsamiana z miłością. Na początku zawsze jest dużo silnych emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych, m.in. pożądania, radości, podniecenia, niepokoju, zazdrości, tęsknoty (czasami można się od takiego stanu uzależnić i chcieć przeżywać go stale). Mamy wówczas silną motywację do fizycznej bliskości, kontaktów seksualnych. A seks służy podtrzymywaniu relacji. Namiętność jest bardzo silna na początku miłości i nie poddaje się świadomemu kierowaniu. Bardzo szybko rośnie, ale po pewnym czasie tak samo szybko spada. A gdy wygasa lub znacznie się obniża odbierane jest to jako „koniec” miłości. Nic bardziej błędnego! Ale czy namiętność, to jedyny „składnik” miłości? Jaki jest przepis na miłość? Fantastycznie byłoby znać – jak w przepisie na ciasto – wszystkie składniki, zmieszać je w odpowiedniej proporcji i kolejności ze sobą i osiągnąć sukces. Ale nawet w kuchni okazuje się, że znajomość przepisu, to nie wszystko. Może znacie osoby, które świetnie pieką ciasta, a inne są w tej kwestii totalnym beztalenciem, mimo posiadania identycznego przepisu? Ale wracając do miłości. Z miłością sprawa jeszcze bardziej się komplikuje, bo i „przepis” nie jest tak oczywisty, bo teorii miłości jest wiele, ale także wpływa na nią szereg innych czynników. Jeśli chcecie przyrządzić dobre ciasto o nazwie „miłość”, poza namiętnością, przydadzą się jeszcze dwa „składniki”: intymność i zaangażowanie (decyzja/zobowiązanie). Taki przynajmniej jest „przepis” R. Sternberga. Czym więc jest intymność i zaangażowanie? Intymność to inaczej bliskość, przywiązanie do siebie, wzajemna zależność, zrozumienie, wsparcie, dbanie o dobro drugiej osoby, wymiana intymnych informacji. Intymność powoli wzrasta, gdy osoby coraz lepiej się poznają i jeszcze wolniej opada. A trzeci składnik miłości, którą trzeba „dorzucić”, to zaangażowanie (decyzja/zobowiązanie) to wszelkie działania przekształcające miłość w trwały i satysfakcjonujący związek. To świadoma decyzja angażowania się dla dobra związku, zależna od woli osób kochających się. Zaangażowanie rośnie powoli, ale gdy osiągnie swój maksymalny poziom, to zazwyczaj utrzymuje się na nim do końca trwania związku. Mamy więc wpływ na zaangażowanie i częściowo na intymność. Namiętność, intymność, zaangażowanie - w różnych fazach miłości, proporcje „składników” są różne:
Pamiętajcie! Nie każdy związek przechodzi oczywiście przez wszystkie fazy miłości Grudzień zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim bajkowe scenerie, świąteczne jarmarki, filmy dotykające tematyki miłości. Chętniej też sięgamy po książki, których akcja rozgrywa się w klimacie Bożego Narodzenia. Taką książkę już dzisiaj mogę Wam wszystkim polecić. „I żyli długo i…świątecznie” Karen Schaler to powieść o tym wszystkim, czego nasze serce potrzebuje (nie tylko) na święta. Z przyjemnością sięgniecie po nią, gdy za oknem zacznie sypać śnieg, a może podarujecie ją komuś, kto czeka na miłość. „Przyciskając anioła do serca, spojrzała mu w oczy. - Co mu powiedziałeś? W jego oczach malowała się miłość. Uśmiechnął się do niej. -Powiedziałem, że ty jesteś moim gwiazdkowym szczęśliwym zakończeniem i że chcę spędzić z tobą wszystkie święta i każdy dzień mojego życia. Kiedy go pocałowała, jej serce napełniło się nadzieją, zrozumiałą, ze bożonarodzeniowe życzenie się spełniło. Przeżyła własną bożonarodzeniową historię miłosną, która dopiero się zaczynała…”* Fragmenty pochodzą z książki Karen Schaler „I żyli długo i...świątecznie”, Wyd. Znak Literanova, 2021 POLECAMY:
NIE SPIEPRZ SOBIE ŻYCIA!Czy są sposoby na toksycznych ludzi?Mijały tygodnie, a ona wciąż nie umiała powrócić na normalności. Nie potrafiła skupić się na pracy, na projektach, którym poświęcała czas i serce, w które angażowała się bez reszty. W kółko czytała treść maili, które rozpoczęły tę niespodziewaną, niechcianą, a wnoszącą tyle emocji znajomość. Tak - wszystko, co nas łączy jest naprawdę ekscytujące, no i nie jest proste. Nie powielę Twojego wywodu i nie napiszę "może”. Zacznę od wielkich liter zdanie: Należy poczekać, pozwolić się temu potoczyć, bo nic przecież nie dzieje się przez przypadek. Rozumiem, że boisz się mi zaufać i nie będę Cię do tego namawiał, gonił i popędzał. Czas pokaże, że można, ale to musi nastąpić samo, nic na siłę bo wszystko można by zepsuć… Po śmierci Pawła nie szukała miłości. On był jej pierwszą i jedyną, najwspanialszą, jaka może się zdarzyć. Gdy wreszcie po trzech latach zaczęła uczyć się życia, nowego życia, pojawił się on. Broniła się, jak mogła. Nie chciała, by ktokolwiek zastąpił miejsce tego, który przecież nie mógł być zastąpiony. Nie jestem nieuczciwym wyrachowanym egoistą. Może jestem odpowiedzialnym człowiekiem, który tęskni za czymś, czego nigdy nie doznał? Jednak nie potrafię sprecyzować - czego. Cieszę się, że jesteśmy od początku szczerzy i że umiemy o pewnych sprawach mówić… Zaufała, a może tęskniła za ciepłem, bliskością, może potrzebowała oparcia, miłości, poczucia bezpieczeństwa. To był piękny czas, w którym wreszcie zaczęła się uśmiechać i patrzeć w przyszłość. Dzisiejsze urodziny wyobrażała sobie od paru tygodni. Co prawda dostrzegała, że Grzegorz nie jest tym, który ją zdobywał kilka miesięcy temu, ale tłumaczyła go wciąż przed samą sobą. Dzwonek do drzwi spowodował szybsze bicie serca. Widok kuriera z bukietem czerwonych róż potraktowała jako początek świętowania. Od razu zauważyła śnieżnobiałą kopertę kontrastująca z czerwienią róż. W jej wyobraźni kryła niespodziankę, której tak bardzo pragnęła… Nie chciała otwierać jej w pośpiechu. Wykąpała się, przygotowała ulubioną kawę i drżącymi z podekscytowania dłońmi zaczęła sprawdzać, co kryła zawartość… Wybacz. Nie mogę, nie chcę tego dalej kontynuować. Tak będzie lepiej dla nas. Nie mogła uwierzyć. Może to jakiś żart. Łzy napłynęły jej do oczu. Wzrokiem zaczęła przebiegać po linijkach tekstu, szukając słów wyjaśniających, że to żart… Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Chciałem pisać, ale tylko kiedy miałem na to ochotę, chciałem się spotykać, ale tylko wtedy kiedy miałbym na to czas. Tak wiem, że to egoizm, ale powiedziałem Ci kiedyś, że zdaję sobie sprawę, że jestem egoistą. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja ustalam warunki. Więc kiedy nie piszę przez tydzień, i kiedy nie spotykamy się przez dwa tygodnie, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. Więc kiedy zauważyłem, że taki układ Ci nie odpowiada, próbowałem Ci to delikatnie powiedzieć. Ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać o nas, zaczęło być to dla mnie nie do wytrzymania. Zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę, jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać Ci sygnały, że to chyba nie ma sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta. Już wówczas wiedziałem, że jeśli tego nie przerwę, jeśli nie skończę - zrobię Ci wielką krzywdę, domyślałem się, że z twojej strony zaczęły się krystalizować jakieś uczucia, a to znaczyłoby, że ta znajomość nie jest już tak prosta i nieskomplikowana jak do tej pory. Jednak jak pisałem i mówiłem, nie chcę Cię oszukiwać, nie chcę robić Ci nadziei i być może postępuję zbyt drastycznie, ale nie widzę innego wyjścia. Historia Poli to historia wielu kobiet, których życie przeplatają radości i cierpienia, miłość i lęk, zaufanie i rozczarowanie, ból i tęsknota. Życie, w którym dokonujemy czasami niewłaściwych wyborów, popełniamy błędy wynikające z obdarzania ludzi zbyt dużym zaufaniem, a może patrzeniem na innych przez pryzmat swojej uczciwości. To historia kobiety, która na swojej drodze spotkała toksycznego człowieka, manipulatora, który ją wykorzystał, realizując własne cele. Jarosław Gibas w książce pod tytułem ”Nie daj spieprzyć sobie życia!”, której premiera miała miejsce 31 sierpnia, wymienia zestaw konkretnych oznak, które możemy zaobserwować wśród manipulatorów. Należą do nich: • koncentracja wyłącznie na własnych ambicjach i interesach, • priorytetowe traktowanie pieniędzy oraz władzy, • sprawianie wrażenia osoby czarującej i pewnej siebie, • wykorzystywanie innych i manipulowanie nimi podczas realizacji własnych celów, • korzystanie w razie potrzeby z kłamstw i oszustw, • posługiwanie się fałszywymi pochlebstwami, by osiągnąć cel, • luźne traktowanie zasad i wartości, a często całkowity ich brak, • prezentowanie cynicznej postawy wobec moralności, • brak lub niski poziom empatii, • unikanie zaangażowania i jakichkolwiek emocjonalnych przywiązań, • świetne interpretowanie i rozumienie zależności społecznych, • skrywanie swoich prawdziwych intencji, • możliwe występowanie trudności z interpretacją własnych emocji. Jednak nie tylko manipulatorzy są osobami toksycznymi, które spotykamy zarówno w naszym życiu osobistym, jak i zawodowym. Jarosław Gibas opisuje w swojej książce między innymi: plotkarzy, zazdrośników, kompensatorów, ofiary, dementorów, kłamców, etykieciarzy, arogantów i hipokrytów. Pomaga nam też rozpoznać osoby toksyczne, jak również poznać stosowane przez nich strategie, ale i skuteczne sposoby na radzenie sobie z nimi. Można powiedzieć, że książka jest przewodnikiem, dzięki któremu czytelnik może czuć sie bezpieczniej w świecie, w którym wiele osób może zniszczyć mu życie. Ale zapominać nie należy o tym, by nie tylko umieć chronić siebie, ale również nie krzywdzić innych. „Pamiętajmy, że toksyczność zawsze jest oceniana przez nasz własny filtr. W głównej mierze to od naszej reakcji na czyjeś zachowania zależy to, w jak dużym stopniu będziemy skłonni określić taką osobę jako toksyczną. I oczywiście pamiętajmy o jeszcze jednej zasadzie: termin osoba toksyczna (…) to jedynie pewna stylistyczna figura, której potocznie używamy w naszej reakcji na zachowania odbierające nam energię. Nie ma służyć jakiejkolwiek stereotypizacji, stygmatyzacji czy przyklejaniu komuś na czoło odpowiednich etykiet. Najlepszym sposobem, by tę regułę zapamiętać, jest zrobienie samemu sobie głębokiego i uczciwego swoistego rachunku sumienia i w jego efekcie udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie: <<Czy aby na pewno w stosunku do jakiejś osoby ja sam nie zachowałem się kiedyś toksycznie?>>”* *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Jarosława Gibas „Nie daj sobie spierzyć życia!”, Wyd. Sensus, Gliwice 2021 POLECAMY:
WYWIAD Z DR MATEUSZEM GRZESIAKIEM"Bądź skuteczny" |
NOWOŚĆ! PREMIERA ODBYŁA SIĘ 27 PAŹDZIERNIKA 2021! Mateusz Grzesiak "Bądź skueczny. 50 narzędzi rozwijających efektywnść osobistą i zawodową." Wydawnictwo Onepress |
TEN ZWIĄZEK MOŻE TRWAĆ I TRWAĆ
Tworzenie dobrych relacji w małżeństwie.
Zaraz powiecie, że każdy z nas jest inny, każdy związek jest inny i nie można dawać wszystkim takich samych rad. Oczywiście, macie rację i... jej nie macie. Są pewne uniwersalne wskazówki, które mogą sprawić, aby nasz związek trwał i trwał, i trwał. Pod warunkiem, że będziecie o nich pamiętać i je stosować*:
* wskazówki pochodzą z książki "Szczęśliwe małżeństwo", J. Carlson, D. Dinkmeyer, GWP, Gdańsk 2008
** "Małżeństwo na nowe czasy", A. Vazquez, Wyd. AA, Kraków, 2007
- Poznajcie i zaakceptujcie siebie - truizm powiecie, ale pewnie zdziwilibyście się, jak ludzie mało o sobie wiedzą. Mijając się codziennie w domu, a nie rzeczywiście spotykając i rozmawiając. Po latach mąż, czy żona się zmienili, a my opieramy się na nieaktualnych informacjach. Jak ma to nie powodować nieporozumień. A co z akceptacją? Jeśli nie akceptujesz pewnych zachowań swojego przyszłego męża, żony, zastanów się, czy faktycznie będziesz w stanie z nimi żyć w związku przez kolejne 50 lat?
- Pamiętajcie, że szczęście nosimy w sobie. Ani partner, ani żadna inna osoba, ani Wasze małżeństwo, nie spowodują, że będziecie szczęśliwi. Przestańcie więc obwiniać, oskarżać i wymagać. To nie pomoże Wam być szczęśliwymi.
- Dzielcie swoje życie z partnerem, kiedy to tylko możliwe. Spędzajcie wspólnie tyle czasu, ile tylko możecie. Ale musicie także czuć się bezpiecznie, kiedy Waszego partnera nie ma obok Was.
- Mówcie małżonkowi o swoich najskrytszych uczuciach. Jeśli będziesz je ukrywać, one i tak będą "działać", tylko partner będzie totalnie zdezorientowany, co się dzieje.
- Proście o to, czego pragniecie. Cieszcie się tym, co dostaniecie. Nie jest to proste. Lepiej oczekiwać, że partner sam się domyśli, co powinien zrobić. Ale to myślenie życzeniowe - nie sprawdzi się w związku. Pisałyśmy już o tym w poście "Jak ona to robi?"
- Doceniajcie swojego partnera i dbajcie o to, by czuł się kochany. Więcej w poście "Jak mądrze doceniać?"
- Cieszcie się jednością w swoim związku.
Jeśli chcecie tylko realizować swoje własne cele, przyszłość przed Wami nie jawi się różowo. To niepopularne, co powiem, ale cytując A. Vazquez'a**: "Nie ma szczęśliwego małżeństwa bez obopólnych wyrzeczeń". i nie chodzi o to, aby poświęcić się totalnie i zmienić w męczennicę i cierpieć, wyrzekając się siebie. Chodzi o mniejsze, a czasem większe codzienne ustępstwa obu małżonków. Związek to także praca i wysiłek. Nie wszyscy to jednak wiemy, a nawet jak wiemy, niekoniecznie chcemy praktykować.
* wskazówki pochodzą z książki "Szczęśliwe małżeństwo", J. Carlson, D. Dinkmeyer, GWP, Gdańsk 2008
** "Małżeństwo na nowe czasy", A. Vazquez, Wyd. AA, Kraków, 2007
TOWAR DEFICYTOWY
Wychowanie, miłość, rodzicielstwo, przyjaźń
Ania tuląc Ignasia do snu i gładząc jego jasną czuprynkę, zaczęła myśleć o życiu. Ta chwila bliskości, czułości spowodowała, że przywołała w pamięci różne sytuacje, w których dane było jej się znaleźć. Przypomniała sobie o emocjach, których do tej chwili doświadczyła, tych, które chciałaby zatrzymać w swoim sercu na wszystkie dni i tych, od których za wszelką cenę chciałaby uciec. Ten moment rozrachunku z dotychczasowym życiem z pewnością spowodowany były zatrzymaniem się i zadaniem sobie pytań o przyszłość dziecka. Zastanowiła się, co mogłaby zrobić, by wychować go na mądrego, dobrego i szczęśliwego człowieka. Zdała sobie sprawę, że ten niepokój niewątpliwie spowodowany był świadomością, że świat, w którym przeszło jej żyć i wprowadzać w życie dziecko, staje się coraz bardziej brutalny, skomplikowany, niezrozumiały dla osób wrażliwych i patrzących na innych oraz na siebie w sposób prosty i nieskomplikowany. W tym świecie towarem deficytowym stał się człowiek, człowiek z krwi i kości, człowiek przejrzysty, podchodzący do innych w sposób prosty, nieskomplikowany i niewyrachowany. W relacjach obecnie brakuje, co uświadomiła sobie Ania, tego, co nie powinno być nadzwyczajne, brakuje nam życzliwości, empatii, uśmiechu, zrozumienia. Tego, co powoduje, że nasze życie nabiera innego kolorytu i innej wibracji. Niestety wielu z nas nie stać na takie gesty wykonane w kierunku innych.
Ania, patrząc z czułością na swojego zasypiającego synka pomyślała, że chciałaby mu życzyć, by w każdej sytuacji, nawet najtrudniejszej, umiał dostrzegać pozytywne strony. Gdybym miała taką moc, ustrzegłabym go przed wyścigiem szczurów, przed pogonią za pieniędzmi, przed pułapką konsumpcjonizmu oraz przed wewnętrznym głosem krytyka, który poniża, wyśmiewa, wyzywa, podcina skrzydła, nie daje prawa do popełniania błędów. Pragnęłaby, aby wchodząc w dorosłość, wiedział kim jest, czego chce i z rozwagą kierował swoim życiem, słuchając głosu serca i głosu rozsądku, by nigdy nie spadało jego poczucie wartości, a postrzegana rzeczywistość nie była zniekształcona, i by nigdy nie zabrakowało mu pewności siebie. Cudownie by było, gdyby był otoczony dobrymi ludźmi, by miał wokół siebie przyjaciół, z którymi łączyłyby go sile więzi, które budowałby na szczerości, szacunku, bezinteresowności i akceptacji. Życzyłaby mu przyjaźni, dzięki którym uczyłby się siebie i drugiego człowieka. Pragnęłaby, by był otoczony ludźmi, przy których myślałby w sposób pozytywny, którzy nie byliby wampirami emocjonalnymi.
Ania wiedziała, że wychowanie dziecka jest sztuką. Dlatego czerpała ze swojego doświadczenia, ale również z wiedzy specjalistów. Czytała wiele książek, które dawały jasne i czytelne wskazówki. Jedną z nich stała się lektura Urszuli Młodnickiej I Agnieszki Waligóry „Jesteś prawdziwym przyjacielem, Pinku!” Jest to książka właśnie o relacjach, które wypełniają nasze życie, które dają poczucie, że nie jesteśmy sami, wzmacniają nas, ale bywają też - jak napisały autorki - bardzo raniące i nieprzyjemne. Celem tej książki jest według autorek przede wszystkim spojrzenie i poznanie siebie w kontekście relacji z innymi. Chciały, by była to próba odpowiedzi na pytania „Co mogę zrobić, aby innym było ze mną lepiej i jak sprawić, aby mnie było dobrze z innymi?”. Jest to książka o wybaczaniu, przepraszaniu, słuchaniu i przyjaźni.
Poniżej przedstawiamy kilka niezwykle istotnych prawd, o których należy pamiętać, a które znalazły się w książce „Jesteś prawdziwym przyjacielem, Pinku”.
Ania, patrząc z czułością na swojego zasypiającego synka pomyślała, że chciałaby mu życzyć, by w każdej sytuacji, nawet najtrudniejszej, umiał dostrzegać pozytywne strony. Gdybym miała taką moc, ustrzegłabym go przed wyścigiem szczurów, przed pogonią za pieniędzmi, przed pułapką konsumpcjonizmu oraz przed wewnętrznym głosem krytyka, który poniża, wyśmiewa, wyzywa, podcina skrzydła, nie daje prawa do popełniania błędów. Pragnęłaby, aby wchodząc w dorosłość, wiedział kim jest, czego chce i z rozwagą kierował swoim życiem, słuchając głosu serca i głosu rozsądku, by nigdy nie spadało jego poczucie wartości, a postrzegana rzeczywistość nie była zniekształcona, i by nigdy nie zabrakowało mu pewności siebie. Cudownie by było, gdyby był otoczony dobrymi ludźmi, by miał wokół siebie przyjaciół, z którymi łączyłyby go sile więzi, które budowałby na szczerości, szacunku, bezinteresowności i akceptacji. Życzyłaby mu przyjaźni, dzięki którym uczyłby się siebie i drugiego człowieka. Pragnęłaby, by był otoczony ludźmi, przy których myślałby w sposób pozytywny, którzy nie byliby wampirami emocjonalnymi.
Ania wiedziała, że wychowanie dziecka jest sztuką. Dlatego czerpała ze swojego doświadczenia, ale również z wiedzy specjalistów. Czytała wiele książek, które dawały jasne i czytelne wskazówki. Jedną z nich stała się lektura Urszuli Młodnickiej I Agnieszki Waligóry „Jesteś prawdziwym przyjacielem, Pinku!” Jest to książka właśnie o relacjach, które wypełniają nasze życie, które dają poczucie, że nie jesteśmy sami, wzmacniają nas, ale bywają też - jak napisały autorki - bardzo raniące i nieprzyjemne. Celem tej książki jest według autorek przede wszystkim spojrzenie i poznanie siebie w kontekście relacji z innymi. Chciały, by była to próba odpowiedzi na pytania „Co mogę zrobić, aby innym było ze mną lepiej i jak sprawić, aby mnie było dobrze z innymi?”. Jest to książka o wybaczaniu, przepraszaniu, słuchaniu i przyjaźni.
Poniżej przedstawiamy kilka niezwykle istotnych prawd, o których należy pamiętać, a które znalazły się w książce „Jesteś prawdziwym przyjacielem, Pinku”.
POLECAMY:
NOWOŚĆ! PREMIERA ODBYŁA SIĘ 10 LISTOPADA! Urszula Młodnicka, Agnieszka Waligóra "Jesteś prawdziwym przyjacielem PINKU!" Wydawnictwo Sensus |
A GDZIE W TYM WSZYSTKIM JESTEŚ TY?
Asertywność. Granice. Miłość do samego siebie
GOSIA
Od Świąt minął ponad miesiąc, a Gosia wciąż ze łzami w oczach wraca do tamtych dni. Inaczej wyobrażała sobie ten magiczny czas. Miała żal do męża. Znowu postawił na swoim. Dlaczego ona i dzieci muszą cierpieć? Nie potrafiła pojąć, jak mężczyzna, który świata poza nią nie widział, mając to, czego tak bardzo pragnął, przestał to doceniać.
BOGUSIA
Bogusię oglądając wieczorem film, przeszedł dreszcz. Zdrady, zdrady, wszędzie zdrady. Są tematem przewodnim książek, filmów, seriali… A może to ona zaczęła ostatnio częściej myśleć o niewierności mężczyzn i tym samym ukierunkowuje uwagę na ten temat.
MAREK
W Marku zaczęło coś pękać. Coraz bardziej przemęczony, sfrustrowany, dający się wszystkim bez reszty. W zasadzie nigdy nie widział w tym nic dziwnego. Dlaczego teraz przystanął i zastanawia się nad sobą?
GOSIA
Gdy Gosia poznała swojego przyszłego męża, wiedziała, że jest po rozwodzie, że ma córeczkę, którą kocha nad życie. Nie stanowiło to dla niej problemu. Wręcz przeciwnie, widząc, że jest dobrym ojcem, wiedziała tym samym, że jest dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Gdy zaczęli myśleć o wspólnej przyszłości, nie wyobrażała sobie, by mogła zabronić mu kontaktów z córką. Widziała, że jest wolnym mężczyzną, ale ma zobowiązania wobec dziecka.
BOGUSIA
Bogusia ceniła w mężu jego empatię. Zawsze wrażliwy na potrzeby wszystkich wokół. Zanim ktokolwiek poprosił o pomoc, już wyciągał pomocną dłoń. Miał złote serce. Ale ostatnio koleżanki zaczęły zwracać uwagę, że powinna być bardziej czujna. „On z dobrego serca wszystkim pomaga, a baby tylko czekają, by znaleźć pretekst i faceta uwieźć… Ty to głupia i naiwna jesteś”- słyszała.
MAREK
Marek rano zawoził dzieci do przedszkola, potem pędził do pracy. Po pracy po dzieci, zakupy, obiad. Taki mieli układ. Żona rozwijała się naukowo. Był z niej dumny i wiedział, że musi mieć spokój. I tak cud, że urodziła w międzyczasie dziewczynki. Cuda się zdarzają, nie dość, że zaszła w ciążę, pomimo tego, że odkładała to wciąż na później, to na dodatek zdarzyło się podwójne szczęście - bliźniaczki.
GOSIA, BOGUSIA, MAREK
Gosia, Bogusia i Marek. Trzy osoby, które nie umiały zadbać o własne granice. Widziały innych i ich potrzeby, nie widząc swoich. Zawsze stawiały innych ponad swoje dobro. Gdyby nie przyjaciele, koleżanki, terapeuta, nie wiadomo jak daleko by zaszli.
GOSIA
Gosia nie tylko akceptowała to, że mąż co drugi weekend spędzał z córką, ale zaczęła również akceptować to, że zaczął w pewnym momencie zaniedbywać ich wspólne dzieci. Oczywiście szalał z radości, gdy urodził się pierwszy, a potem drugi synek, ale później zachowywał się tak, jakby chciał wynagrodzić córce fakt posiadania innych dzieci. Córka stała się dla niego pępkiem świata. Pewnie dlatego, że nie docenia się w życiu tego, co ma się na wyciągniecie ręki. To, co się ma na co dzień, nie jest dla nas tak cenne jak to, czego nie mamy. Dlatego pewnie, gdy nastolatka zaproponowała, by wspólnie wyjechali w Święta na Wyspy Kanaryjskie, nie zastanawiał się długo, nie pomyślał o żonie i dzieciach. Po policzku Gosi popłynęły łzy, gdy koleżanki w pracy opowiadały o rodzinnych Świętach… Nie tak wyobrażała sobie tę Wielkanoc.
BOGUSIA
Tego dnia Bogusia miała potwornie stresujący dzień w pracy. Marzyła, by wreszcie wrócić do domu. Chyba stres spowodował, że rozwinęła się jakaś infekcja. Nie weszła po drodze nawet do apteki, tylko co sił biegła do domu. Chciała przytulić się do męża. Wiedziała, że zadba o nią i kupi wszystko, co ona potrzebuje. Przekraczając próg domu, odebrała smsa – „Kochanie, nie czekaj z obiadem”. „Potem Ci wszystko wyjaśnię”- usłyszała, gdy zadzwoniła, informując o swoim fatalnym samopoczuciu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Mąż przejął się bardzo, ale wytłumaczył, że musi pomóc żonie przyjaciela, który jest za granicą, a jej po raz n-ty w tym miesiącu coś się znowu zepsuło…
MAREK
W Marku coś zaczynało pękać. Był potwornie przemęczony. W pracy podczas rozmowy z coachem usłyszał, że musi znaleźć chwilę dla siebie. Gdy powiedział żonie, że chce dla równowagi psychicznej pomyśleć o sobie i swoich potrzebach i chciałby raz w tygodniu chodzić na basen, poczuł się, jakby prosił o rzecz niemożliwą do zdobycia. A przecież chciał tak niewiele. Musi coś robić dla siebie, bo zwariuje. Żyje w ciągłym tempie i ze słowami wciąż brzmiącymi w głowie: muszę, muszę, muszę…
Umiejętność postawienia granic, to dla niektórych osób sztuka. Nie stawiają ich, bo nie chcą zrobić przykrości, nie chcą być egoistami, nie chcą stracić sympatii, miłości, szacunku. Wiele osób nie chce przyznać się przed sobą, że pewnych sytuacji nie akceptuje. Przecież nie mogę być zazdrosna, nie mogę nie ufać, nie mogę być zaborcza, nie mogę zabraniać, nie powinienem, nie wypada, nie przystało… A gdzie w tym wszystkim są oni? Ludzie, którzy też mają swoje prawa, potrzeby, uczucia. Zapomnieli o sobie, nie wiedzą nawet, gdzie postawić własne granice, bo są tylko przyzwyczajeni do naginania swojego życia do życia innych ludzi. Dopiero od znajomych, przyjaciół, psychologa usłyszeli słowa brzmiące rożnie, ale mające ten sam sens: „Miłość bliźniego zaczyna się od miłości własnej”. Jeżeli sami nie będziecie siebie szanować, nikt Was nie uszanuje.
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Od Świąt minął ponad miesiąc, a Gosia wciąż ze łzami w oczach wraca do tamtych dni. Inaczej wyobrażała sobie ten magiczny czas. Miała żal do męża. Znowu postawił na swoim. Dlaczego ona i dzieci muszą cierpieć? Nie potrafiła pojąć, jak mężczyzna, który świata poza nią nie widział, mając to, czego tak bardzo pragnął, przestał to doceniać.
BOGUSIA
Bogusię oglądając wieczorem film, przeszedł dreszcz. Zdrady, zdrady, wszędzie zdrady. Są tematem przewodnim książek, filmów, seriali… A może to ona zaczęła ostatnio częściej myśleć o niewierności mężczyzn i tym samym ukierunkowuje uwagę na ten temat.
MAREK
W Marku zaczęło coś pękać. Coraz bardziej przemęczony, sfrustrowany, dający się wszystkim bez reszty. W zasadzie nigdy nie widział w tym nic dziwnego. Dlaczego teraz przystanął i zastanawia się nad sobą?
GOSIA
Gdy Gosia poznała swojego przyszłego męża, wiedziała, że jest po rozwodzie, że ma córeczkę, którą kocha nad życie. Nie stanowiło to dla niej problemu. Wręcz przeciwnie, widząc, że jest dobrym ojcem, wiedziała tym samym, że jest dobrym i odpowiedzialnym człowiekiem. Gdy zaczęli myśleć o wspólnej przyszłości, nie wyobrażała sobie, by mogła zabronić mu kontaktów z córką. Widziała, że jest wolnym mężczyzną, ale ma zobowiązania wobec dziecka.
BOGUSIA
Bogusia ceniła w mężu jego empatię. Zawsze wrażliwy na potrzeby wszystkich wokół. Zanim ktokolwiek poprosił o pomoc, już wyciągał pomocną dłoń. Miał złote serce. Ale ostatnio koleżanki zaczęły zwracać uwagę, że powinna być bardziej czujna. „On z dobrego serca wszystkim pomaga, a baby tylko czekają, by znaleźć pretekst i faceta uwieźć… Ty to głupia i naiwna jesteś”- słyszała.
MAREK
Marek rano zawoził dzieci do przedszkola, potem pędził do pracy. Po pracy po dzieci, zakupy, obiad. Taki mieli układ. Żona rozwijała się naukowo. Był z niej dumny i wiedział, że musi mieć spokój. I tak cud, że urodziła w międzyczasie dziewczynki. Cuda się zdarzają, nie dość, że zaszła w ciążę, pomimo tego, że odkładała to wciąż na później, to na dodatek zdarzyło się podwójne szczęście - bliźniaczki.
GOSIA, BOGUSIA, MAREK
Gosia, Bogusia i Marek. Trzy osoby, które nie umiały zadbać o własne granice. Widziały innych i ich potrzeby, nie widząc swoich. Zawsze stawiały innych ponad swoje dobro. Gdyby nie przyjaciele, koleżanki, terapeuta, nie wiadomo jak daleko by zaszli.
GOSIA
Gosia nie tylko akceptowała to, że mąż co drugi weekend spędzał z córką, ale zaczęła również akceptować to, że zaczął w pewnym momencie zaniedbywać ich wspólne dzieci. Oczywiście szalał z radości, gdy urodził się pierwszy, a potem drugi synek, ale później zachowywał się tak, jakby chciał wynagrodzić córce fakt posiadania innych dzieci. Córka stała się dla niego pępkiem świata. Pewnie dlatego, że nie docenia się w życiu tego, co ma się na wyciągniecie ręki. To, co się ma na co dzień, nie jest dla nas tak cenne jak to, czego nie mamy. Dlatego pewnie, gdy nastolatka zaproponowała, by wspólnie wyjechali w Święta na Wyspy Kanaryjskie, nie zastanawiał się długo, nie pomyślał o żonie i dzieciach. Po policzku Gosi popłynęły łzy, gdy koleżanki w pracy opowiadały o rodzinnych Świętach… Nie tak wyobrażała sobie tę Wielkanoc.
BOGUSIA
Tego dnia Bogusia miała potwornie stresujący dzień w pracy. Marzyła, by wreszcie wrócić do domu. Chyba stres spowodował, że rozwinęła się jakaś infekcja. Nie weszła po drodze nawet do apteki, tylko co sił biegła do domu. Chciała przytulić się do męża. Wiedziała, że zadba o nią i kupi wszystko, co ona potrzebuje. Przekraczając próg domu, odebrała smsa – „Kochanie, nie czekaj z obiadem”. „Potem Ci wszystko wyjaśnię”- usłyszała, gdy zadzwoniła, informując o swoim fatalnym samopoczuciu zarówno fizycznym, jak i psychicznym. Mąż przejął się bardzo, ale wytłumaczył, że musi pomóc żonie przyjaciela, który jest za granicą, a jej po raz n-ty w tym miesiącu coś się znowu zepsuło…
MAREK
W Marku coś zaczynało pękać. Był potwornie przemęczony. W pracy podczas rozmowy z coachem usłyszał, że musi znaleźć chwilę dla siebie. Gdy powiedział żonie, że chce dla równowagi psychicznej pomyśleć o sobie i swoich potrzebach i chciałby raz w tygodniu chodzić na basen, poczuł się, jakby prosił o rzecz niemożliwą do zdobycia. A przecież chciał tak niewiele. Musi coś robić dla siebie, bo zwariuje. Żyje w ciągłym tempie i ze słowami wciąż brzmiącymi w głowie: muszę, muszę, muszę…
Umiejętność postawienia granic, to dla niektórych osób sztuka. Nie stawiają ich, bo nie chcą zrobić przykrości, nie chcą być egoistami, nie chcą stracić sympatii, miłości, szacunku. Wiele osób nie chce przyznać się przed sobą, że pewnych sytuacji nie akceptuje. Przecież nie mogę być zazdrosna, nie mogę nie ufać, nie mogę być zaborcza, nie mogę zabraniać, nie powinienem, nie wypada, nie przystało… A gdzie w tym wszystkim są oni? Ludzie, którzy też mają swoje prawa, potrzeby, uczucia. Zapomnieli o sobie, nie wiedzą nawet, gdzie postawić własne granice, bo są tylko przyzwyczajeni do naginania swojego życia do życia innych ludzi. Dopiero od znajomych, przyjaciół, psychologa usłyszeli słowa brzmiące rożnie, ale mające ten sam sens: „Miłość bliźniego zaczyna się od miłości własnej”. Jeżeli sami nie będziecie siebie szanować, nikt Was nie uszanuje.
* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
Jeżeli nie potrafisz stawiać własnych granic, nie umiesz być osobą asertywną, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
FAKTY I MITY DOTYCZĄCE DEPRESJI
Depresja
W poście "Gdy każdy oddech boli" mogliście przeczytać między innymi o tym, co przeżywa człowiek chorujacy na depresję oraz jego bliscy. Dzisiaj natomiast dzięki życzliwości WYDAWNICTWA SENSUS publikujemy jeden z rozdziałów z książki "Depresja, czyli gdy każdy oddech boli", dotyczący mitów krążących wokół depresji.
MIT: DEPRESJA TO WYBÓR.
Objawia się często słowami: „Nie możesz tyle płakać, naucz się to kontrolować”, „Masz wybór, po prostu zdecyduj, że będziesz szczęśliwy”, „Nie miej depresji. To przecież nie takie trudne”.
FAKT: Depresja nie jest czyimś wyborem. To prawdziwa choroba z prawdziwymi objawami. Chory nie chce mieć depresji, ale też nie może po prostu sobie wybrać, by być szczęśliwym. Nawet jeśli bardzo by tego chciał.
MIT: DEPRESJA MUSI MIEĆ PRZYCZYNĘ.
Objawia się często słowami: „Dlaczego masz depresję?”, „Masz dach nad głową, kochającą rodzinę i świetnych przyjaciół, nie masz powodów do depresji”, „Po prostu dużo się teraz dzieje, jak się uspokoi, to poczujesz się lepiej”.
FAKT: Nie ma jednego konkretnego powodu, dla którego ktoś cierpi na depresję. Mogą ją powodować stresujące wydarzenia w życiu, żałoba, alkohol, uzależnienie od narkotyków, geny, historia rodziny, zaburzona chemia w mózgu. Często to mieszanka przyczyn. Chory może nie wiedzieć dokładnie, co spowodowało jego chorobę, a to wymaga wiele pracy i wparcia, by był w stanie do tego dojść i przepracować.
MIT: INNI MAJĄ GORZEJ, NIE MOŻESZ MIEĆ DEPRESJI.
Objawia się często słowami: „Pomyśl o uchodźcach uciekających z Syrii, oni to mają problemy”, „Ludzie mają cięższe życie niż ty, bądź wdzięczny, poczujesz się lepiej, gdy zrozumiesz, co masz”.
FAKT: Cierpienie innych ludzi wcale nie zmniejsza cierpienia chorego. Depresji nie da się wyłączyć jakimś wyłącznikiem.
MIT: NIE MOŻESZ PRACOWAĆ I MIEĆ DEPRESJĘ.
Objawia się często słowami: „Przecież robisz karierę”, „Jak możesz mieć depresję, skoro codziennie przychodzisz do pracy i rozmawiasz z ludźmi?”.
FAKT: Niektórym chorym depresja uniemożliwia pracę zawodową, ale dużo ludzi pracuje, i to w wielu dziedzinach zawodowych. Szacuje się, że około 1,5% wszystkich pracowników doświadczyło problemów psychicznych związanych z pracą. Czasami chory może potrzebować więcej wsparcia, by utrzymać się w pracy, ale z odpowiednią pomocą osoby takie często robią kariery.
MIT: TO, JAK SIĘ UBIERASZ, ŚWIADCZY O DEPRESJI LUB JEJ BRAKU.
Objawia się często słowami: „Ubierasz się zbyt dobrze, by mieć depresję”, „Masz ciuchy jak z magazynu mody, więc musisz się czuć świetnie”, „Prezentujesz się za dobrze jak na kogoś, kto twierdzi, że ma depresję”.
FAKT: Ludzie cierpiący na depresję ubierają się bardzo różnie. Tak jak reszta świata, chorzy czasem chodzą cały dzień w piżamie, czasem w dżinsach, a czasem stroją się na wieczorne wyjście. Choroba nie dyktuje ubioru, który „pasuje” chorym.
MIT: OD RAZU WIADOMO, ŻE KTOŚ MA DEPRESJĘ.
Objawia się często słowami: „Przecież jesteś taką pozytywną osobą, zawsze się uśmiechasz!”, „Jak możesz mieć depresję, kiedy ciągle żartujesz?”, „Nie wyglądasz na chorego, dla mnie wyglądasz w porządku”.
FAKT: Ludzie z depresją wyglądają dokładnie tak, jak wszyscy inni. Nie mają napisu na czole. Nie zachowują się w jakiś dziwaczny sposób. Mogą się śmiać, robić makijaż, jeździć komunikacją miejską, robić zakupy spożywcze. Prezentują się tak, jak wszyscy inni.
MIT: LEKI TO MAGICZNY ŚRODEK… LUB CZYSTE ZŁO.
Objawia się często słowami: „Bierzesz leki, więc już powinno być wszystko w porządku”, „Na pewno się uzależnisz od antydepresantów, przestań je przyjmować”, „Farmakoterapia przecież nie działa”.
FAKT: Leki są narzędziem, które może być użyte do poradzenia sobie z depresją. Niektórym pomagają same leki, innym niekoniecznie. Często dodatkowo niezbędna okazuje się psychoterapia. Niektórzy mogą wybrać terapie alternatywne. Ale to jest ich wybór i nikt nie powinien być na siłę namawiany na odstawienie leków bez konsultacji z lekarzem. Dodatkowo, co ważne, nikt też nie powinien wpędzać chorego w poczucie winy lub doprowadzać do tego, że wstydzi się on przyjmować leki.
MIT: ŚWIEŻE POWIETRZE I ĆWICZENIA LECZĄ DEPRESJĘ.
Objawia się często słowami: „Idź poćwiczyć, idź na spacer, oczyścisz głowę”, „Jak możesz mieć depresję, gdy dni są takie piękne?”.
FAKT: Kontakt z naturą może wspomagać. Ćwiczenia fizyczne także. Jednak to nie są jakieś magiczne lekarstwa. Każdy chory jest indywidualnym przypadkiem i o ile niektórym sport pomaga, o tyle innym już niekoniecznie.
MIT: ISTNIEJE PROSTE ROZWIĄZANIE.
Objawia się często słowami: „To dlatego, że nie jesteś wystarczająco zajęty”, „Pij rano wodę z cytryną”, „Próbowałeś pieczenia ciast?”.
FAKT: O ile pieczenie ciasta może być fajnym sposobem na spędzenie wieczoru, o tyle nie wyleczy depresji. Są rzeczy, które pomagają, jak leki, terapia, czas, ale nie ma magicznego środka na chorobę. Każdy człowiek potrzebuje czegoś innego w swoim procesie zdrowienia.
MIT: ZWIĄZEK (LUB JEGO BRAK) WYLECZY DEPRESJĘ…
Objawia się często słowami: „Znajdź sobie chłopaka, to cię uszczęśliwi.”, „Jesteś zaręczona, powinnaś być szczęśliwa”, „Jesteś singlem, nie masz żony, dzieci i kredytu na głowie, czym się martwisz?”.
FAKT: Partnerzy w związkach mogą być dla siebie ogromnym wsparciem, co może mieć dobry wpływ na leczenie, ale tak samo mogą działać przyjaciele. Poza tym depresja nie wybiera sobie chorych, którzy są tylko singlami lub tylko w związkach.
MIT: NIE MOŻESZ MIEĆ DEPRESJI, JEŚLI JESTEŚ MŁODY… LUB STARY.
Objawia się często słowami: „Jesteś za młody, żeby wiedzieć, czym jest zaburzenie psychiczne”, „Jesteś na to za stary”, „Za moich czasów nie było psychoterapii, gadanie jest dla twojego pokolenia”.
FAKT: Depresja może przydarzyć się każdemu. Około 1,4% 11 – 16-latków cierpi na ciężkie depresje. Tak samo jak około 2% dorosłych 75+.
MIT: JEŚLI MASZ DEPRESJĘ, NIE MOŻESZ MIEĆ PRZYJACIÓŁ.
Objawia się często słowami: „Jak możesz mieć depresję, kiedy masz tylu wspaniałych przyjaciół?”, „Jak możesz mieć depresję, skoro jesteś taki towarzyski i otwarty na innych?”.
FAKT: W depresji może być trudno utrzymać przyjaźnie ze względu na brak energii i siły na spotkania czy problemy z pamięcią, co przekłada się na zapominanie o tym, by odpisać na wiadomość, lub na potrzebę izolacji. Ale to wcale nie oznacza, że depresja i przyjaźnie się wykluczają. Poza tym przyjaciele mogą odegrać dużą i pozytywną rolę w procesie zdrowienia.
MIT: JEŚLI MASZ DEPRESJĘ, TO ZNACZY, ŻE JESTEŚ EGOISTYCZNY, NIEWDZIĘCZNY I SZUKASZ UWAGI.
Objawia się często słowami: „Jesteś po prostu niewdzięczny”, „Przestań być takim egoistą i poczujesz się lepiej”, „Na pewno udajesz, żeby zyskać uwagę”.
FAKT: Osoby z depresją mogą prosić o pomoc, ale to nie oznacza, że szukają uwagi — szukają pomocy i wsparcia. I bywa, że mogą się wydawać niewdzięczni, ale to nie oni, to choroba.
MIT: LUDZIE Z DEPRESJĄ PO PROSTU MUSZĄ BYĆ BARDZIEJ POZYTYWNI.
Objawia się często słowami: „Musisz po prostu myśleć o przyjemnych rzeczach”, „Uśmiechnij się, to ci pomoże”, „Przestań się tym zadręczać i będzie z tobą wszystko w porządku”.
FAKT: Robienie przyjemnych rzeczy czy naklejanie karteczek z pozytywnymi cytatami na lustro może od czasu do czasu poprawić humor, ale siła pozytywnego myślenia (i siła woli) nie wyleczą depresji.
MIT: DEPRESJA MA „OKRES PRZYDATNOŚCI”.
Objawia się często słowami: „Jak ty wciąż możesz mieć depresję, do tej pory powinieneś czuć się lepiej”, „Ciągle jesteś chory, jak możesz wciąż być chory?”.
FAKT: Dla niektórych epizod depresji może trwać kilka miesięcy. Dla innych kilka lat. Depresja ma też to do siebie, że zdarza się, iż epizody nawracają, przez co czas choroby może się wydłużyć.
MIT: DEPRESJA TO NIC POWAŻNEGO.
Objawia się często słowami: „Depresja to nie rak, nie zabije Cię przecież”, „Nie może być tak źle, każdy czasem bywa smutny”.
FAKT: Depresja jest bardzo poważną chorobą. Najwyższy wskaźnik samobójstw dotyczy ludzi zmagających się z depresją. Chorzy zasługują na pomoc i wsparcie.
Ten i kolejne mity nie pomagają i są niebezpieczne, bo traktują depresję jako coś niepoważnego, co można pokonać siłą pozytywnego myślenia i bieganiem, i mogą utrudniać dotarcie do odpowiedniej pomocy.
Jak mówią za granicą: sharing is caring. Podzielmy się tymi informacjami z innymi. Nigdy niewiadomo, kto może tego potrzebować.
MIT: DEPRESJA TO PO PROSTU ZWYKŁE „SMUTECZKI”.
Objawia się często słowami: „Jesteś po prostu smutny”, „Nie przesadzaj, każdy jest czasem smutny”.
FAKT: W niektórych sytuacjach z różnych powodów wszyscy od czasu do czasu czujemy się smutni. Jednak gdy zaczynamy mówić o depresji, sprawa jest dużo poważniejsza niż po prostu bycie przygnębionym.
Ludzie często są smutni z powodu nieprzyjemnej sytuacji lub przykrego wspomnienia, ale to przychodzi i odchodzi. Z kolei depresja to choroba przewlekła spowodowana problemami z przewodzeniem odpowiednich hormonów w mózgu.
Kiedy cierpimy na depresję, nie musimy wcale czuć smutku. Możemy być poirytowani, czuć napięcie, pustkę w środku czy też przytłumienie albo możemy mieć poczucie totalnej beznadziei. Poza tym depresja wpływa także dodatkowo na wiele innych aspektów, jak np. sen, koncentracja, uwaga czy apetyt.
MIT: NA PEWNO MOŻEMY „PO PROSTU NIE MIEĆ DEPRESJI”.
Objawia się często słowami: „Po prostu weź się w garść”, „Jakbyś chciał, to był zdrowy”, „Robisz mi na złość”.
FAKT: Nawet jeśli czasem bardzo trudno jest na pierwszy rzut oka powiedzieć, że ktoś cierpi na depresję, zapamiętajmy, że nie jest to jego wybór i że nie może on rozwiązać wszystkich swoich problemów, jedynie zmieniając nastawienie. Zatem mówiąc komuś, żeby „po prostu przestał” albo „ogarnął się”, bardziej go krzywdzimy, niż pomagamy.
Tak jak każda inna choroba, depresja wymaga odpowiedniego leczenia. Leków, psychoterapii. Jednak to, co bardzo pomaga w procesie zdrowienia, to bycie otoczonym osobami, które chorego wspierają.
MIT: JEDYNIE TRAUMATYCZNE DOŚWIADCZENIA POWODUJĄ DEPRESJĘ.
Objawia się często słowami: „Przecież nic złego Cię w życiu nie spotkało”.
FAKT: Czasem depresja może być wywołana jakimś trudnym wydarzeniem. Może to być np. śmierć kogoś bliskiego, utrata pracy czy rozstanie. Jednak często zewnętrzny świat nie ma na nią wpływu.
Wiele osób cierpiących na depresję nie potrafi nawet znaleźć punktu zapalnego, od którego wszystko się zaczęło. Niestety, może się to zdarzyć każdemu, zawsze, wszędzie, bez konkretnego powodu, ale tak samo u każdego może być leczone z pełnym sukcesem.
MIT: ANTYDEPRESANTY TO JEDYNE ROZWIĄZANIE.
Objawia się często słowami: „Nie idź na terapię, mojej koleżance nie pomogła, tylko leki działają”.
FAKT: Depresja to złożone zaburzenie i u każdego może wyglądać i objawiać się inaczej. Każdy przypadek jest inny, dlatego leki antydepresyjne nie muszą być JEDYNĄ opcją.
Antydepresanty mogą pomóc wielu pacjentom, jednak wielu równie dobrze reaguje na terapię poznawczo-behawioralną, ale według WHO nawet 80% pacjentów najlepiej czuje się, lecząc się lekami i psychoterapią równocześnie. Dodatkowo zdrowe odżywianie, ćwiczenia fizyczne, medytacja i muzykoterapia mogą mieć pozytywny wpływ na chorego.
Niektórzy ludzie odnajdują najlepsze lekarstwo dla siebie niemal od razu, ale niektórzy potrzebują więcej czasu, by znaleźć dla siebie rozwiązanie. Najważniejsze to uzbroić się w cierpliwość i pamiętać, że jest wiele dostępnych opcji leczenia.
MIT: JEŚLI NASI RODZICE MIELI DEPRESJĘ, MY TEŻ ZACHORUJEMY.
Objawia się często słowami: „Ale twoi rodzice/dziadkowie nie mieli depresji, to skąd ty masz ją mieć?”.
FAKT: Starsze badania sugerują, że istnieje silny związek dziedziczenia z zachorowaniem. Jednak współcześnie uważa się, że jeśli nasi rodzice czy dziadkowie cierpieli na depresję, to taka sytuacja zwiększa ryzyko zachorowania o ledwie 10 – 15%. Oczywiście geny i dziedziczenie są bardzo ważne i warto mieć tego świadomość, ale depresja w rodzinie nie gwarantuje rozwinięcia depresji u potomstwa.
MIT: ANTYDEPRESANTY ZMIENIAJĄ OSOBOWOŚĆ.
FAKT: Leki przeciwdepresyjne nie mają za zadanie zmienić naszej osobowości, a jedynie sprawić, byśmy znów czuli się sobą. Nie sprawią, że zaczniemy nagle odczuwać euforię, ale jeśli będziemy je dobrze przyjmować, to pomogą nam lepiej funkcjonować, bez względu na to, czy chodzi o sen, lepsze samopoczucie, czy wewnętrzną siłę do działania.
Jednak jeśli po lekach czujemy się bardzo źle, nie zapomnijmy, że jest szereg różnych substancji aktywnych. Być może na nas akurat podziała coś innego. Skontaktujmy się w tej sprawie z lekarzem i wspólnie znajdźmy najlepsze rozwiązanie.
MIT: JAK ZACZNIEMY BRAĆ ANTYDEPRESANTY, BĘDZIEMY JE BRAĆ DO KOŃCA ŻYCIA.
Objawia się często słowami: „Od leków na depresję można się tylko uzależnić”.
FAKT: Niektórzy chorzy nie chcą przyjmować leków ze względu na strach przed byciem przez nie „uwiązanym”. Dziś leki przeciwdepresyjne nie uzależniają jak alkohol czy nikotyna, jednak niektórzy ludzie mogą źle funkcjonować po ich odstawieniu, przez co mogą się czuć, jakby byli uzależnieni. Ale jest to efekt schodzenia z leków.
Jednakże warto pamiętać, że każdy chory jest inny, dlatego niektórzy muszą brać leki kilka lat, niektórzy kilka miesięcy, a jeszcze inni obejdą się bez nich.
MIT: PRAWDZIWI MĘŻCZYŹNI NIE MAJĄ DEPRESJI.
Objawia się często słowami: „Chłopaki nie płaczą”, „Co z ciebie za facet?”.
FAKT: To bardzo, BARDZO niebezpieczny mit, ponieważ mężczyźni także, mogą zachorować w każdym momencie swojego życia.
Niestety, wielu z nich kurczowo trzyma się przekonania, że depresja to słabość i nie można o tym mówić, przez co dużo rzadziej trafiają do lekarzy. Oznacza to, że depresja bywa groźniejsza w przypadku mężczyzn, bo ci nie szukają pomocy. W wielu przypadkach może się to skończyć samobójstwem.
Podsumowując, depresja nie dyskryminuje i może spotkać i nas, bez względu na to, jak silni jesteśmy. Nie ma się czego wstydzić i ukrywać. Jest wiele sposobów wsparcia i leczenia, wystarczy zgłosić się do specjalisty i poprosić o pomoc.
*Fragmenty pochodzą z książki M. Kotlarek "Depresja, czyli gdy kazdy oddech boli", Wydawnictwo Sensus
NOWOŚĆ! PREMIERA ODBĘDZIE SIĘ 16 LISTOPADA 2021! Monika Kotlarek "Depresja, czyli gdy każdy oddech boli" Wydawnictwo Sensus |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: