TO NIE SMUTEK, TO DEPRESJAWywiad z Moniką KotlarekZa parę dni odbędzie się premiera bardzo potrzebnej w dzisiejszych czasach książki "To nie smutek, to depresja" będącej poradnikiem dla rodziców i opiekunów nastolatków w kryzysie. A u nas już dzisiaj wywiad, który przeprowadziłam z jej autorką - Panią Moniką Kotlarek - psychologiem, zaangażowaną terapeutką, autorką bloga i wielu bestsellerów. Psychologia przy kawie: Pani Moniko, jest Pani autorką książek o borderline, chorobie afektywnej dwubiegunowej i depresji. Spotkały się one z bardzo dużym zainteresowaniem ze strony czytelników. Czy ten odzew spowodował, że sięgnęła Pani po kolejny niezwykle ważny dzisiaj temat depresji wśród młodzieży? Monika Kotlarek: Zajęłam się tematem depresji u dzieci i młodzieży, ponieważ o ile mówi się coraz więcej (i bardzo dobrze) o depresji wśród dorosłych, o tyle tę młodzieżową traktuje się bardzo po macoszemu. Wiele osób wciąż uważa, że dzieci nie mogą zachorować na to zaburzenie, co jest ewidentną nieprawdą. Uważam, że o depresji trzeba mówić szeroko. O każdej. Ppk: Od jakiegoś czasu coraz więcej mówi się na temat depresji dzieci i młodzieży, organizowanych jest wiele akcji, nawet przez młodzież. A jednak i tak świadomość nasza jest zbyt mała. A może popełniamy inne błędy, skoro skala problemu jest tak duża? MK: To wciąż zbyt mało. Psychoedukacja jest niezwykle ważna i powinno się z nią dotrzeć do szkół, do młodzieży, ale też do dorosłych. Do rodziców. By wiedzieli na co zwracać uwagę, gdzie szukać pomocy i jak wspierać. Trzeba działać przynajmniej dwutorowo. Ppk: A może jedną z przyczyn bagatelizowania choroby jest problem z rozpoznaniem, depresja przecież ma wiele twarzy? O tym między innymi pisze Pani w swojej nowej książce. MK: Depresja ma wiele twarzy, ale mało kto dostrzega tam twarz dziecka. A zagrożenie istnieje i choćbyśmy usilnie próbowali temu zaprzeczać - młodzi ludzie także chorują. Ppk: Młody człowiek bywa labilny emocjonalnie, czasem lubi pobyć sam, niekiedy się buntuje. Jak takie zachowania odróżnić od zachowań, które powinny budzić niepokój? MK: Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na czas trwania oraz intensywność konkretnych zachowań. W przypadku depresji może wystąpić np. odizolowanie się od rówieśników, ale takie samo zachowanie wystąpić może przy dojrzewaniu czy przejściowych kłopotach w szkole, nie mających nic wspólnego z depresją. Dlatego tak ważne jest, by młodego człowieka obserwować, ale i rozmawiać z nim o problemach. Ppk: Dlaczego w naszym społeczeństwie nadal stygmatyzujemy zaburzenia psychiczne? MK: Wydaje mi się, że wciąż w społeczeństwie pokutuje przekonanie, że zaburzenia psychiczne wiążą się np. z agresją i nieprzewidywalnością. Wizyta u psychologa daje nam łatkę „świra” czy „wariata”, a takich ludzi przecież nie bierze się na poważnie. To wciąż brak zarówno edukacji (chociaż to się powoli, powoli zmienia) oraz też braku doświadczeń ludzi z kontaktem z osobami z zaburzeniami. Często perspektywa się zupełnie zmienia, gdy okazuje się, że np. mamy osobę chorą w rodzinie. Ppk: Coraz częściej mówi się dziś o depresji nawet wśród zupełnie małych dzieci. Czy jest to nowe zjawisko? MK: Nie jest to całkiem nowe zjawisko, po prostu my jako społeczeństwo jesteśmy bardziej wyedukowani i świadomi. Coraz mniej boimy się wizyt u specjalistów. Jesteśmy uważniejsi na zachowania i problemy naszych bliskich. I to jest dobry trend. Byle nie przesadzić w drugą stronę. Ppk: Napisała Pani, że „Młody człowiek nie ma zasadniczo motywacji do tego, by prosić o pomoc. Często się izoluje, co dodatkowo utrudnia udzielenie mu pomocy. Jeśli czekasz, aż Twoje dziecko samo przyjdzie do Ciebie po pomoc, możesz czekać bardzo długo. Zbyt długo. I nie doczekać się.”* Co w takim razie mają robić rodzice? Czy każdy młody człowiek przyzna się, że potrzebuje pomocy? MK: Nie każdy przyzna się, że potrzebuje pomocy. Trzeba być uważnym. Ale też nie bać się rozmawiać. Nie bać się szukać pomocy u specjalisty. Zasugerować wizytę u lekarza psychiatry. No i przede wszystkim uświadomić sobie, że depresja istnieje naprawdę, że to nie jest wymysł. Ppk: Jakie objawy najłatwiej przeoczyć rodzicom i otoczeniu? MK: Na przykład stopniowe izolowanie się od rodziny i przyjaciół, poirytowanie, długotrwałe zmęczenie czy mówienie wprost o dużej ilości stresu. Łatwo to przeoczyć lub zwyczajnie olać, jeśli nie jest się uważnym na potrzeby i problemy swojego dziecka. Ppk: Czy często młody człowiek wspomina o samobójstwie, ale mówiąc nie wprost, np. wspominając, że bez niego rodzinie będzie lepiej? MK: Trzeba byłoby uściślić, co znaczy „często”, ale tak, to się oczywiście zdarza. Niemówienie wprost czy zachowania typu pozbywanie się swoich rzeczy, to dość konkretne i głośne sygnały, że dzieje się źle i w grę może wchodzić plan samobójczy. I znów tutaj uczulam, mimo że się powtarzam, by być uważnym na swoje dziecko. Zwłaszcza jeśli widzimy, że „coś jest nie tak”. Zawsze, ale to ZAWSZE lepiej pójść do psychiatry i dowiedzieć się, że wszystko jest w porządku, niż coś przeoczyć. Ppk: Dlaczego nie stanowi to dla wielu osób ostrzeżenia? Dlaczego bagatelizują takie sygnały? MK: Często rodzicom czy opiekunom jest bardzo trudno w ogóle uwierzyć w to, że ich dziecko może chcieć odebrać sobie życie. Że ma jakiś problem, a najprawdopodobniej zaburzenie psychiczne. Czasem jest to niewiedza i przekonanie, że „to tylko takie gadanie”. Dlatego dotarcie do rodziców z psychoedukacją jest tak ważne. Ppk: Jak zmienić spojrzenie dorosłych na depresję? Czego obawiają się, prosząc o pomoc dla swojego dziecka? Co hamuje ich przed zwróceniem się o pomoc do specjalisty? MK: Boją się stygmatyzacji, tego, że łatki będą się ciągnąć za dzieckiem dożywotnio. Obawiają się też opinii innych o sobie, że są np. złymi rodzicami. I wreszcie boją się też o swoje dziecko. Tak zwyczajnie i po ludzku. Zawsze chcą, by ich dzieci były zdrowe i szczęśliwe. Ppk: Czy pieniądze mogą stanowić barierę? MK: Niestety w przypadku leczenia na NFZ musimy się mierzyć z tym, że terminy wizyt mogą być odległe. Prywatnie można się umówić do specjalisty nieco szybciej, no ale to się wiąże z kosztami, często bardzo dużymi. Koszt leków przy włączonej farmakoterapii też nie jest mały. Ale mimo wszystko, mocno naciskam, by korzystać z tej pomocy. Z poradni, szpitali, lekarzy i innych specjalistów zdrowia psychicznego. Ppk: Pani Moniko, jak rozmawiać z dzieckiem z depresją? MK: Delikatnie, ale wprost. Nie traktować młodego człowieka jak niższego czy gorszego. Tłumaczyć (dostosowując do wieku), pytać, obserwować i reagować gdy to konieczne. Nastolatkom można polecić jakąś ciekawą literaturę w tym temacie. Z młodszym dzieckiem można porozmawiać o tym, co czuje, jak się czuje, czy pójść do psychologa dziecięcego, który wyjaśni w odpowiedni sposób zawiłości depresji. Ppk: Co możemy zrobić, gdy dzieci nie chcą rozmawiać? MK: Być przy nich. Zapewnić, że jesteśmy, że chcemy wspierać i BĘDZIEMY wspierać. Obserwować. I wciąż próbować. Bo niewykluczone, że teraz nie jest najlepszy moment, ale może za tydzień dziecko zmieni zdanie i zechce coś z siebie wyrzucić. Pokażmy, że interesujemy się dzieckiem, jego emocjami, przeżyciami, doświadczeniami i tym, co czuje. Bądźmy opoką i takim stałym punktem, do którego zawsze można się zwrócić z problemem. Ppk: A jak rozmawiać z dziećmi o depresji? Czy w Pani książce rodzice i opiekunowie znajdą podpowiedź? MK: W mojej nowej książce „To nie smutek, to depresja” rodzice i opiekunowie na pewno znajdą sposoby komunikacji z dzieckiem o depresji. Dowiedzą się, co mówić, a czego absolutnie nie mówić, by nie pogorszyć sytuacji. To książka psychoedukacyjna z praktycznymi sposobami pracy z depresją u swojego dziecka. Ppk: „W całym procesie leczenia depresji wiadomo, że na pierwszym miejscu postawisz swoje dziecko. I słusznie. Natomiast MUSISZ także pamiętać o sobie. To na Twoich barkach, rodzica lub opiekuna, spoczywać będzie ogromna część odpowiedzialności za proces zdrowienia Twojego dziecka.”* Jak przekonać do tego rodziców, do tego, by myśleli o sobie, o swoim zdrowiu, czasie na wypoczynek, sen? MK: Pokazywać i tłumaczyć, że jeśli oni nie będą mieli sił i zdrowia, to nie będą w stanie się tym podzielić ze swoim dzieckiem i może się okazać, że w jakimś bardzo trudnym, krytycznym momencie życia, zabraknie im energii, by zapobiec nieszczęściu. Ppk: Pani Moniko, do kogo kierowała Pani swoją książkę i kogo zachęca Pani do jej przeczytania? MK: Rodziców, opiekunów i młodych ludzi, którzy borykają się z depresją lub są po prostu zainteresowani tematem. To książka dla rodziców dzieciaków z depresją, ale i dla nauczycieli czy psychologów pracujących z dziećmi, gdzie może się pojawić ktoś cierpiący na to zaburzenie. To wreszcie książka dla tych wszystkich, których temat depresji dzieci i młodzieży interesuje, czy to prywatnie, czy zawodowo. Ppk: Ja również wszystkim polecam książkę Pani Moniki jako obowiązkową lekturę. Nawet jeżeli problem w danym momencie bezpośrednio nas nie dotyczy. A Pani dziękuję za wszystkie dotychczasowe książki i rozmowę. I oczywiście czekamy na kolejne. MK: Bardzo dziękuję za rozmowę. 😊 *Fragmenty pochodzą z książki M. Kotlarek "To nie smutek, to depresja." Wydawnictwo Sensus, 2023 ** Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem Sensus POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres: psychologiaprzykawie@gmail.com |