BĄDŹ SOBĄ!O asertywności i stawianiu granicParę dni temu odbyła się premiera niezwykle wartościowej książki, nie tylko dla dzieci, pt.: „Bądź sobą, Pinku!” autorstwa Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry. To już kolejna część przygód Pinka, tym razem dotycząca tak bardzo ważnego tematu, jakim jest asertywność. Poprzednie dotyczyły poczucia własnej wartości, relacji z rówieśnikami, odporności psychicznej. Dzisiaj mamy przyjemność zaprezentować kolejny już wywiad, który przeprowadziłam z jej autorkami. Psychologia przy kawie: Przed rokiem miałam przyjemność rozmawiać z Paniami na temat wspaniałej książki „Odwagi, Pinku!”. Pamiętam, że kończąc wywiad, powiedziałam, że mam nadzieję, iż będziecie się z nami swoją mądrością oraz doświadczeniem dzielić w kolejnych przygodach Pinka. I tak się stało 😊 Parę dni temu odbyła się premiera książki „Bądź sobą, Pinku. O asertywności i stawianiu granic”. Dlaczego postanowiłyście pójść w tym kierunku? Ula Młodnicka: Tak, rzeczywiście z początkiem września ukazała się czwarta książka „Bądź sobą, Pinku”. Dlaczego taki temat? Bo to bardzo ważne umiejętności, które pozwalają na bycie sobą, dbanie o siebie i wyrażanie siebie na swój własny sposób. A to podstawa autentycznego życia. I dobrze zacząć je kształtować u dzieci już od najmłodszych lat. Bo to owocuje w dorosłym życiu w każdej sytuacji i relacji, którą będą chcieli zbudować. Aga Waligóra: Asertywność i stawianie granic to umiejętności, których na szczęście można się nauczyć, a dzięki którym poznajemy samych siebie i możemy zadbać o nasz komfort, o to, w jaki sposób chcemy by nas traktowano i dzięki którym dbamy o nas samych. To dobra baza startowa w przyszłość, w dorastanie, a potem w dorosłe życie, w którym poczucie własnej wartości czy pewność siebie jest po prostu niezbędna. Ppk: „Granica to taka niewidzialna linia, która oddziela to, co ci odpowiada i z czym czujesz się dobrze, od tego, co ci nie odpowiada.”* - to jedno z wielu mądrych przesłań z Waszej książki. Jest to moim zdaniem bardzo trudne zadanie w procesie wychowawczym, aby nauczyć dziecko, po pierwsze, zdawania sobie sprawy ze swoich granic, a po drugie chronienia ich. Czy według Was łatwiej jest uświadomić dziecku, czym jest granica, czy nauczyć bronienia jej? AW: Myślę, że łatwiej jest wytłumaczyć dziecku, że ma granice, bo gdy ktoś je przekracza, automatycznie pojawiają się silne związane z tym emocje jak złość czy strach. Trudniej jest natomiast nauczyć dziecko bronić własnych granic, tym bardziej, że są one elastyczne i zmienne, wiele zależy od charakteru, doświadczeń, wieku. Sama będąc dorosłą osobą, nadal mam problemy z asertywnością. Jako mama wiem już, że potrzeba czasu, cierpliwości, czułości. UM: Myślę, że zarówno jedno, jak i drugie nie jest łatwym zadaniem. Sama świadomość istnienia granic nie wystarczy, choć jest bardzo ważnym krokiem. Paradoksalnie granic uczymy się, gdy są one przekraczane, jak mówi Aga. To wtedy włączają nam się emocje i przekonanie, że coś jest nie tak, że tak nie chcemy, że to nam się nie podoba. I tu jest miejsce na zakomunikowanie tego, czyli asertywne wyrażenie naszego zdania. To bardzo długi proces, który w dużej mierze zależy od naszego rodzicielskiego podejścia. Warto sobie zadać pytanie, czy jako rodzice zostawiamy naszym dzieciom przestrzeń do wyrażania własnego zdania, czy dopuszczamy możliwość, że może być ono inne od naszego, czy dyskutujemy z nimi, czy narzucamy im bez dyskusji własne decyzje, czy dajemy możliwość podejmowania decyzji, czy zawsze wiemy lepiej. Z drugiej strony warto pamiętać o tym, że nie nauczymy dzieci stawiania granic, jeśli sami tego nie będziemy potrafili. Dzieci uczą się przez naśladowanie, a rodzice stanowią dla nich pierwszy wzór. Ppk: Czytając Waszą książkę, chwilami zastanawiałam się, czy niektóre z twierdzeń spodobają się osobom dorosłym 😊 Nie obawiałyście się, jak zareagują rodzice na słowa mówiące o tym, że dzieci „mają prawo podejmować świadome decyzje i mają prawo decydować, co chcą robić w danej chwili, a czego nie chcą”*. 😊 Czy wierzycie w mądrość rodziców, w to, że zrozumieją Wasze przesłanie? Czy będą potrafili dostrzec różnicę pomiędzy agresją a asertywnością? UM: Mam nadzieję, że tak.😊 Warto pamiętać, że dzieci są indywidualnymi jednostkami, nie są nasza własnością. Nie znaczy to, że we wszystkich aspektach swojego życia mają podejmować własne decyzje i robić po swojemu, bo zwyczajnie nie są na to gotowe, nie są dorosłe. Mam tu na myśli takie rzeczy jak bezpieczeństwo, zdrowie… Chodzi o danie przestrzeni, dopuszczenie możliwości wyrażenia swojego zdania i dostosowanie tej wolności tam, gdzie jest to możliwe. Pozwolenie dzieciom na robienie rzeczy po swojemu, popełnianie błędów daje im poczucie sprawstwa, buduje wiarę w swoje możliwości. Jeśli okaże się, że ich sposób działa, damy im okazję do przeżycia autentycznej satysfakcji. Z kolei pokazaniem, że porażki czy błędy dają nam znać, co możemy zrobić w przyszłości lepiej - wzmacnia, a nie dołuje. To najlepsza droga do samodzielności. Warto tu zaznaczyć, że asertywność nie jest agresją. Asertywność jest związana z jasnym i spokojnym komunikowaniem światu jak mamy, jak to jest u nas, jak odbieramy daną sytuację. To tłumaczenie naszego punktu widzenia. Agresja może wynikać z tego, że przez dłuższy czas blokowaliśmy swoje emocje, że tłumiliśmy je, a nie spokojnie wyrażaliśmy swoje uczucia. AW: Dzieci mają prawo podejmować decyzje, tym bardziej, że wraz z ich dorastaniem coraz bardziej tego od nich oczekujemy. Warto, żebyśmy jako rodzice uświadomili sobie, na jakie dzieci i na jakich dorosłych chcemy je wychować; takich, którzy mają poczucie własnej wartości, potrafią stanąć we własnej obronie, być pewnymi siebie. To wymaga od nas rodziców elastyczności w uczuciach, szczerości i dużych zasobów empatii. Ppk: „Warto mieć kontakt z własną bazą i słuchać swojego głosu. Tylko wiesz, on jest bardzo cichutki i łatwo go zagłuszyć (…) Czasem go nie słyszymy, bo ważniejszy jest dla nas głos innych, ich opinie”.* Jestem przekonana, że gdyby wiele z osób dorosłych, którzy żyją z sabotażystą przy boku szepcącym im do ucha, że są za mało…, za słabo…, za bardzo… itd., miało okazję jako dziecko usłyszeć Pani słowa o tym bezwzględnym głosie innych, głosie krytyki, oceny, poniżania, który zagłusza ich wewnętrzny głos, a jest wynikiem nie ich ułomności, ale problemów sabotażystów, to jako osoby dorosłe nie dałyby się zwieść na manowce przez te wewnętrzne podszepty. Mam rację? UM: Hmm, chciałabym myśleć, że tak.😊 Owszem, słowa mają moc, niemniej jednak same słowa nie wystarczą. Za tym musi iść przede wszystkim podejście do dziecka jako podmiotu swojego życia, które spełnia własne oczekiwania, a nie rodziców. Które ma prawo do autentycznego wyrażania siebie. A jeśli cały czas słyszy, co robi nie tak, że znowu trója, itd., ma poczucie, że tych oczekiwań nie spełnia, że jest do bani. I przekłada się to potem na życie dorosłe, na spełnianie oczekiwań partnera, szefa, przyjaciół, na obawę przed tym, co powiedzą inni, na obawę przed zmarszczoną brwią. Ale, ale nigdy nie jest za późno. Warto o tym pamiętać. Zawsze jest dobry moment, żeby pracować nad dopuszczeniem swojego głosu do… głosu. I tu pierwszym krokiem może być świadomość, bo ona jest podstawą zmiany. Jeśli zaczynamy sobie zdawać z czegoś sprawę - łatwiej to zmienić. Ppk: Dlaczego dzieci, ale i my - osoby dorosłe - robimy wiele wbrew sobie, bojąc się wyśmiania przez otoczenie? Dlaczego tak bardzo boimy się krytyki? AW: Boimy się krytyki, ponieważ podświadomie chcemy być akceptowani przez osoby z naszego otoczenia; szkoły, pracy. Codziennie, wchodząc w różne relacje z innymi, otrzymujemy informację zwrotne, które nie do końca mogą być pozytywne. Myślimy, że może lepiej się nie narażać albo unikać sytuacji, które mogą sprawić, że poczujemy się niekomfortowo, pokazując nasze słabości. Słowa krytyki wystawiają na próbę nasze poczucie własnej wartości albo po prostu jego brak. UM: Tak. I tu znów wracamy do dzieciństwa. Bo jeśli byliśmy „karani” za wyrażanie siebie, to ta obawa w nas zostaje. Ba, nie czujemy, że mamy do tego prawo, bo zostało nam ono odebrane w dzieciństwie. I nie chcemy się narażać na kolejne przykre doświadczenia. Dlatego należy dzieci wspierać w mówieniu o sobie, wyrażaniu się, wiem, nie zawsze jest to łatwe… zdać sobie sprawę, że przecież to wyrażanie się wiąże się także z przeżywaniem trudnych emocji przez dzieci. Zamiast „nie krzycz”, „nie złość się”, warto przyjrzeć się, dlaczego takie, a nie inne emocje powstają w naszych dzieciach, co jest przyczyną. Ppk: Namawia Pani w swojej książce, aby „o siebie zawalczyć, żeby potem nie czuć się głupio przed samym sobą”.* A w innym miejscu piszecie o tym, że „czasem trudno wyrazić własne zdanie, zwłaszcza jeśli jest odmienne od opinii innych”.* Dlaczego dzieciom brak odwagi? Jak uczyć je stawania po swojej stronie? UM: Bo to nie jest prosta sprawa. To znaczy są dzieci, którym łatwiej jest wyrażać swoje zdanie, są bardziej dominujące i nie przejmują się opinią innych. Ale są też dzieci, którym trudniej się przeciwstawić z obawy przed odrzuceniem. Doskonale to rozumiem. W pewnym wieku przynależność do grupy rówieśniczej staje się szalenie ważna, nawet kosztem siebie. Dlatego z jednej strony zachęcam do tego, aby o sobie pamiętać, a z drugiej strony wiem, że może to być trudne. Ta walka o siebie nie musi być agresywna, nie oznacza to, że od razu z grubej rury, ale może odbywać się metodą małych kroczków, małych wyzwań. Ostatnia historia najnowszej części Pinka właśnie o tym mówi, Pink sporządza listę wyzwań, osobistych celów, które pomogą mu w byciu bardziej asertywnym. Może stanowić ona inspirację dla dzieci. Ppk: Jak rozglądamy się wokół, nietrudno dojrzeć wielu egoistów, szczególnie wśród młodych osób, dzieci. Może z uwagi na to, aby nie wychować egoisty, wielu dorosłych zaczyna być świadomych i zwraca od najwcześniejszych lat uwagę dzieci na potrzeby innych. I cudownie, jeżeli tak się dzieje, jeżeli nie jesteśmy samotnymi wyspami, jeżeli dostrzegamy potrzebujących, ale jest jedno ale… należy pamiętać, że „Twoje potrzeby są tak samo ważne jak innych, a dla Ciebie powinny być najważniejsze”.* Dlaczego nie pamiętamy o tym, że miłość do bliźniego powinna zaczynać się od miłości własnej? Jak znaleźć złoty środek w wychowaniu osoby dostrzegającej innych, ale widzącej też samego siebie? AW: Na co dzień zapominamy po prostu o naszych potrzebach, wiąże się to między innymi z czasem: którego ciągle nam brak, z ilością czynności, które musimy wykonać, albo które sami sobie narzucamy; no bo jeśli nie ja, to kto?... Zapominamy bądź pomijamy fakt, że dbając o siebie, o własne potrzeby, będąc dla siebie samych wyrozumiałymi i czułymi, możemy zadbać o potrzeby innych, tak, aby poczuli, że jest to nasz wybór, a nie konieczność. UM: Dokładnie. Dbając o nasze potrzeby, nie doprowadzamy do sytuacji, w której już nie możemy tak dalej i wybuchamy ku wielkiemu zdziwieniu całego otoczenia. Złotym środkiem może być nauka asertywności i empatii jednocześnie. Empatia wiąże się z nastawieniem radarów na innych, umiejętnością zrozumienia, co przeżywają, słuchaniem drugiej strony. To bardzo ważne, ale to tylko jedna strona medalu. Z kolei asertywność to umiejętność mówienia o sobie, swoich potrzebach, pragnieniach, uznanie ich za tak samo ważne, jak nie ważniejsze od innych. To umiejętność wyrażania siebie w taki sposób, aby nie krzywdzić innych. Empatia w połączeniu z asertywnością daje super podstawy do dobrej komunikacji i szansę na tworzenie zdrowych relacji. Ppk: Nieraz wpadamy w pułapkę, gdyż jak Panie zauważyły, robimy coś „tylko dlatego, że to się podoba innym”* i w tym momencie często przestajemy być sobą. Dlaczego dzieci, ale i my - osoby dorosłe - wpadamy w tę pułapkę? AW: Myślę, że to jest mechanizm podobny do lęku, jaki wywołuje w nas krytyka - czyli mamy potrzebę bycia akceptowanymi przez innych. Czasem zgadzamy się na coś, co nam nie odpowiada, bo boimy się zranić druga osobę, tym samym krzywdząc siebie. Czasem po prostu chcemy poczuć się częścią grupy, mieć swoje miejsce wśród innych, kosztem własnych uczuć bądź poglądów. To pułapka, w którą łatwo wpaść, dlatego jak mówi mama Pinka: „... warto mieć kontakt z własną bazą i słuchać swojego głosu”.* UM: Tak, ale ważne jest też pytanie, gdzie szukać korzeni takiego zachowania. Każdy z nas rodzi się z naturalną potrzebą wyrażania siebie. Już od najmłodszych lat komunikujemy światu tak, jak potrafimy najlepiej, czego chcemy, co nam odpowiada, a co nie. Krzyczymy, płaczemy, mówimy nie. I jeśli to zostaje uznane przez rodziców, kiedy uznają oni nasze prawo do tego wyrażania, to jest w porządku. Ale jeśli dostajemy karę, klapsa, rodzice nie akceptują naszego zachowania, obrażają się na nas, karcą, wtedy dostajemy informację, oczywiście na poziomie nieświadomym, że to może zagrażać relacji z rodzicem. Że to nie jest mile widziane. I przestajemy się wyrażać. Dlatego jeśli boimy się, co pomyślą o nas inni, zawsze ma to korzenie w dzieciństwie. Ppk: Duży nacisk kładziecie na kwestię hejtu, czyli zachowania, „które ma jeden cel - zranić, poniżyć i sprawić, by ktoś poczuł się gorszy”.* Od czego zacząć naukę dziecka radzenia sobie z nim? AW: Przede wszystkim uświadomić, że hejt jest problemem, który sam nie zniknie, że nie należy go bagatelizować. Jako rodzic rozmawiać szczerze z dziećmi, podkreślając, że to, co mówią o nas hejterzy nie jest prawdą, że są to TYLKO słowa, które mają nas zranić, poniżyć. Należy zapewnić dziecko, że w przypadku bycia hejtowanym nie jest samo i nie musi rozwiązywać tego problemu we własnym zakresie, że może liczyć na naszą pomoc i wsparcie. Ze nie musi czuć się winne, mówiąc wprost o przypadkach przemocy słownej dorosłym, bo to jest również nasz problem i nasza odpowiedzialność: rodziców, nauczycieli, opiekunów. UM: To bardzo trudny temat i nie ma jednej recepty. Dodam do tego, co powiedziała Aga, to, żeby uświadomić dzieciom bardzo jasno, że nikt nigdy nie ma prawa do takiego zachowania w stosunku do nich. Po drugie, jeśli zdarzy się taka sytuacja, najlepiej nie dać się sprowokować i powiedzieć, żeby się tak nie zachowywać w stosunku do nas i spróbować ignorować dalsze zachowanie agresora. Oni karmią się słabościami innych i szukają wrażliwych i słabych dzieci, które są łatwym celem. Dlaczego? Bo sami mają problemy i wzmacniają swoją samoocenę kosztem innych. Warto to także uświadomić dzieciom. Ppk: A co może zrobić dziecko, gdy widzi, że ktoś kogoś hejtuje? UM: Po pierwsze może wyrazić swoje zdanie na temat zachowania osoby hejtującej. Nie zawsze jednak mamy cywilną odwagę, aby stawić temu czoła i stanąć w obronie. Jeśli tak się dzieje, warto skupić się na osobie, której jest robiona przykrość i wesprzeć ją. Pokazać, że nie jest sama. To bardzo dużo może dla niej znaczyć. Pogadać, zaproponować spacer, wspólną zabawę. Warto zaznaczyć, że to też jest aktem odwagi. Wiele dzieci w takiej sytuacji boi się, że jeśli zaczną zadawać się z „ofiarą”, im również zacznie się dokuczać. To zrozumiałe. Ale warto dać tyle wsparcia, na ile nas stać. I oczywiście opowiedzieć o tym osobie dorosłej. AW: W nowej książce „Bądź sobą, Pinku!” jest cały rozdział poświęcony hejtowi, i jak zwykle po każdym rozdziale są ćwiczenia, które mogą przyjść z pomocą, jeśli nasze dzieci są świadkami hejtowania. Na przykład ignorować hejterów, nie wdając się z nimi w dyskusje, zabrać poszkodowaną osobę daleko od hejtera i tak, jak wspomniała Ula, dać jej słowne wsparcie i poprosić dorosłego o pomoc. Jest to lista zachowań, dzięki którym nasze dzieci mogą poczuć, za mają prawo do działania, że ich decyzje mogą realnie pomóc. Ppk: Napisała Pani w książce: „Kiedy jesteś sobą, czujesz się wolny i szczęśliwy”.* Czytając to zdanie, pomyślałam, że dzieciństwo powinno być czasem radości i szczęścia, ale niestety nie zawsze tak jest. Często szczęście zabierane jest przez osoby dorosłe i nie zawsze dziecko ma wpływ na zmianę tego stanu rzeczy. Natomiast Panie wskazują na istotny fakt, na to, że w pewnym obszarze dziecko ma moc sprawczą i od jego odwagi bycia sobą jest jego szczęście uzależnione. Czyli dajecie niejako nadzieję na to, że nawet młody człowiek może wpływać na swoje samopoczucie, choć w jakimś stopniu. Czy taki był Wasz cel? UM: Tak, to prawda. Relacje dzieci z rodzicami bywają często trudne i nie zawsze jest możliwość czuć się w nich naprawdę szczęśliwie. Naszym celem było przekazanie dzieciom wszystkiego tego, co same chciałyśmy usłyszeć w dzieciństwie. Ja mocno wierzę w to, że książki o Pinku zasieją ziarenko, dadzą nadzieję i że jeśli nawet teraz nie do końca jest to możliwe, to wykiełkują w odpowiednim momencie. Ppk: Gorąco dziękuję za rozmowę, a przede wszystkim za kolejną fantastyczną książkę! Jutro na naszym blogu ukażą się najważniejsze wskazówki wynikające z Waszej książki. Ponownie wydrukuję je dla siebie, bo przecież to książka nie tylko dla dzieci, wiele może nauczyć i nas - dorosłych. I nie ukrywam, że czekam z nadzieją na kolejne Wasze mądre lektury 😊 UM: Bardzo dziękujemy za miłe słowa i rozmowę. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że dorośli także czerpią z naszych książek. Jeśli więc jest choć jedna rzecz, zdanie, wniosek, który czytelnik po lekturze dla siebie zabierze, to jest to znak, że warto było 😊 * Fragmenty i cytaty pochodzą z książki U. Młodnickiej, A. Waligóry "Bądź sobą Pinku! Książka o asertywności i stawianiu granic dla dzieci i dla rodziców trochę też.", Wydawnictwo Sensus ** Dziękujemy Wydawnictwu Sensus za możliwość zareklamowania tej wartościowej , pełnej ciepła książki. POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|