Psychologia przy kawie
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca
Obraz

Blaski i cienie atrakcyjności

12/31/2016

0 Comments

 
Obraz

BLASKI I CIENIE ATRAKCYJNOŚCI

W ramach "The Best Of 2016"
Wywiad z dr Krzysztofem Gojdziem - lekarzem medycyny estetycznej

Dziś o atrakcyjności, jej blaskach i cieniach rozmawiamy z "doktorem gwiazd", chyba najpopularniejszym lekarzem medycyny estetycznej w Polsce. Krzysztof Gojdź, bo o nim mowa, jest certyfikowanym lekarzem i wykładowcą American Academy of Aesthetic Medicine. Oglądać go mogliśmy w programie Sekrety lekarzy, a teraz w Niezwykłych przypadkach medycznych w TVN Style i TVN.
Pan Doktor jest bardzo zajętą i zapracowaną osobą. Uchwycenie go w biegu było nie lada wyzwaniem. Przez ​dwa dni byliśmy w kontakcie telefonicznym, próbowaliśmy znaleźć choć chwilę na rozmowę dla Psychologii przy kawie. Martwiłyśmy się, bo wiedziałyśmy, że Pan Doktor wyjeżdża do Stanów i nie wiadomo, kiedy wróci, a przecież o atrakcyjności mówimy właśnie teraz. Ale udało się! Ciepły, inteligentny, empatyczny – zupełnie inna osoba niż ta wykreowana przez portale plotkarskie. Wywiad przeprowadziłyśmy w czasie spaceru Pana Doktora z psem. Dzięki niewidzącemu Cosmo, Pan Doktor znalazł czas, żeby szczerze opowiedzieć nam o swojej pracy, trudnych pacjentkach oraz o tym, czy uroda faktycznie pomaga w życiu.

Psychologia przy kawie: Dlaczego Pana zdaniem ludzie chcą teraz masowo poprawiać swoją urodę? Skąd ostatnio moda na zabiegi estetyczne?
Dr Krzysztof Gojdź: Psychologowie, socjologowie udowodnili, że osobom ładniejszym, piękniejszym, bardziej atrakcyjnym po prosu łatwiej żyć. Łatwiej im znaleźć męża, żonę, pracę. Chcemy przebywać z osobami atrakcyjnymi, bo wówczas też się takimi czujemy.  Po drugie kult młodości, który promują media - aby być młodym, i pięknym - też robi swoje. Każdy chce lepiej wyglądać.

​
Ppk: Czy obserwuje Pan, że zmiana wyglądu może poprawiać samopoczucie, samoocenę?
DrKG: Jak najbardziej tak. Zmiana wyglądu, czy ubioru, nawet zakup szpilek, czy torebki powoduje u kobiety lepszy humor. Przychodzą do mnie panie „45+” po przejściach, które mąż zostawił dla młodszej sekretarki, które czują się brzydkie i nieatrakcyjne. Uwielbiam takie kobiety stawiać na nogi. I cokolwiek zrobią, nawet jakiś nieduży zabieg, to cieszą się, bo zrobiły coś dla siebie. Zrobiły pierwszy krok. Lepiej wyglądają i od razu są pewniejsze siebie. Mam mnóstwo przykładów takich metamorfoz psychologicznych.  Na kolejnej wizycie od razu ze mną inaczej rozmawia. Po prostu jest pewniejsza siebie.

Ppk: Odpowiedział już Pan na moje kolejne pytanie, które brzmiało: czy znał Pan doktor przypadki, że poprawa wyglądu faktycznie zmieniła komuś życie, zagwarantowała sukces?
DrKG: Tak! Oczywiście! Rola lekarza medycyny estetycznej polega też na tym, że czasami musimy „zabawić się” w psychologa. Siadam z kobietą i próbuję jej wytłumaczyć, że życie jest przed nią. Przykładów mam mnóstwo. Jeżeli przychodzi do mnie np. pani siedemdziesięcioletnia, której skóra jest już nie pierwszej młodości, to próbuję ją „zaktywizować”. Lubię powiedzieć: „Jedź do Ciechocinka, poznaj jakiegoś fajnego faceta – dziadka. Przed Tobą jeszcze co najmniej 20 lat życia.”

Ppk: Widzę, że Pan doktor zabiera nam pracę. Nam – psychologom (śmiech)
DrKG: Myślę, że poniekąd tak. Nie jestem psychologiem, natomiast, gdy przychodzi przygnębiona kobieta, która chwyta się różnych „kół ratunkowych”, chce poprawić swoje samopoczucie i swoje życie, i myśli, że dzięki zabiegom medycyny estetycznej będzie miała lepsze życie, odsyłam tę panią do psychologów, psychoterapeutów, a czasem nawet do psychiatrów. Średnio dwa razy w tygodniu przychodzą panie z jednostką chorobową nazywaną w psychiatrii dysmorfofobią. Jest to brak akceptacji własnego ciała, lęk przed własnym wyglądem. Są to pacjentki, które są już „poprzerabiane”, często są to bardzo ładne kobiety, ale mężczyźni również. Jednak cokolwiek się nie zrobi, nie będą akceptować siebie. Tego typu choroba musi być leczona przez specjalistę-psychiatrę. Najpierw więc namawiam na pójście do psychologa, a on już potem kieruje do psychiatry. Wczoraj miałem kobietę, która uroiła sobie, że ma krzywy nos. Od dzieciństwa miała ten kompleks. Przez pół godziny próbowałem ją przekonać, że nos ma normalny. To był przykład przerzucenia na ten nos wszystkich swoich problemów. Czasami ludzie szukają w swoich zmarszczkach, w defektach czegoś, co może uzasadnić ich porażki życiowe.

​Ppk: Czyli skupienie się na wyglądzie odwraca uwagę od naszego wnętrza?
DrKG: Szukamy dziury w całym, w swoim wyglądzie. Nie chcemy przyznać, że to przez nas charakter nie znaleźliśmy np. męża.  Wolimy powiedzieć, że to przez nos.
Obraz
Ppk: Co najchętniej chcą w sobie poprawiać kobiety, a co mężczyźni? Jakie są według nas atrybuty atrakcyjności?
DrKG: Jako kobiety inaczej wyobrażacie sobie to, co my mężczyźni uważamy za piękne. Wy uważacie, że to np. wydęte usta są mega sexy i robicie to dla nas. A nam się to do końca nie podoba.

Ppk: Czyli poprawiamy sobie usta. Co jeszcze?
DrKG: Na pewno piersi, które są powiększane, wydęte policzki. Według amerykańskich socjologów mocne kości policzkowe (niektórzy myślą, że duże policzki) świadczą o kobiecości, o seksapilu kobiety.

Ppk: A co mężczyźni poprawiają?
DrKG: Mężczyźni chcą też młodo wyglądać, podobnie jak kobiety. Spójrzmy nawet na młodych chłopców, jak zaczynają dbać o siebie. Te wylakierowane grzywki, ile czasu to zajmuje. Starsi mężczyźni patrzą na nich, widzą, że oni mają powodzenie i też zaczynają dbać o siebie: o fryzurę, o wygląd, o mięśnie. A jeśli chodzi o zabiegi, to generalnie są to podobne zabiegi jak u kobiet: redukują zmarszczki, robią liposukcję brzucha.

Ppk: Czy gwiazdy, dla których uroda to narzędzie pracy, różnią się w oczekiwaniach od zwykłych kobiet ?
DrKG: Te osoby bez makijażu wyglądają tak jak inne kobiety. Wiadomo, że w mediach, w kinie, telewizji muszą być odpowiednio wymalowane. One mają większą presję.  Są wystawione na hejty. Mają więc drugi etat, czyli dbanie o siebie. Po to, by nie mieć hejtu i być przykładem dla fanów.

​Ppk: Czasami ludzie nie chcą się pogodzić z prawidłowością psychologiczną, że uroda w życiu pomaga.
DrKG: Jeżeli osoba nie jest ładna wewnętrznie, pogodzona ze sobą, ze swoim wiekiem, nie uśmiecha się, to nigdy nie będzie piękna. Czasami patrzymy na osobę, która może nie do końca ma ładne rysy, ale jest mega atrakcyjna, chcemy być z nią być, bo ma fajne wnętrze i to jest ważne. Znam wiele kobiet, które są ładnymi kobietami na zewnątrz, ale czegoś im brakuje, człowiek nie chce z takimi osobami przebywać, brakuje im tego wnętrza.

Ppk: Jeżeli pacjentki się zgłaszają, to wiedzą, czego chcą, czy zdają się na Pana?

DrKG: Bardzo dobre pytanie. W 70 procentach zmieniam decyzje pacjentek, które do mnie przychodzą.  Jeżeli kobieta patrzy kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt razy dziennie na siebie w lustro, wówczas totalnie inaczej siebie odbierają niż ja - jako facet, jako lekarz. Na początku rozmawiam z pacjentką, słucham, co chce poprawić. Okazuje się, że jej kompleksy są dla mnie atutem. Na przykład ma lekko krzywy nos.  Ja uważam, że każdy powinien mieć coś charakterystycznego, a dla kobiety jest to kompleksem. Bardzo często tłumaczę, pokazuję, że ten nos, te usta pasują do twarzy.

Ppk: Czy dają się przekonać?
DrKG: W 90 procentach tak. Jeżeli się nie dają, to odmawiam zabiegu, nie robię nic wbrew sobie, wbrew własnemu poczuciu estetyki. Odmawiam zabiegów kilkanaście razy w tygodniu. Np. gdy przychodzi młoda osoba, przekonuję ją, żeby korzystać z młodości, żeby nie oszukiwać się i nie przesadzać. Jeżeli nie zaakceptuje mojego podejścia, żegnamy się. Natomiast mam na koncie mnóstwo osób, które wychodzą ode mnie z gabinetu i na skutek psychologicznej rozmowy, przekonują się, że są piękne i że nie potrzebują jeszcze mojej ingerencji.

Ppk: Czy medycyna estetyczna uzależnia pacjentów? Przychodzą z jedną rzeczą, a za jakiś czas z następną, a potem z kolejną.
DrKG: Mówi się, że nie, ale ja uważam, że tak. Jeżeli dana korekta poprawiła nam wygląd, to chcemy jeszcze lepiej wyglądać. W pewnym momencie kobiety zaczynają „szaleć” i lekarz powinien w sposób psychologiczny przekonać je, że za chwilę przekroczą czerwoną linię i będą wyglądać groteskowo.

Ppk: Czy pacjenci przychodzą sami, czy są namawiani np. przez rodzinę?
DrKG: 90 procent przychodzi, bo chcą same. Jest też grupa, która przychodzi, bo mówi, że koleżanka się śmieje. Najgorsze jest to, jak kobiety mówią: mój mąż mi mówi, że się zestarzałam i nawet zapłaci za moją wizytę. Wówczas mówię, że należy pomyśleć o zmianie męża. Jak można usłyszeć coś takiego od męża? Jeżeli przychodzi kobieta załamana i mówi, że mąż rozgląda się za młodszymi, bo mówi, że „jej piersi wiszą, policzki wiszą i żebym coś zrobił, bo on znajdzie sobie młodszą” - jest mi wówczas ciężko jako lekarzowi bez psychologicznego przygotowania wyprowadzić pacjentkę z tego. Uważam, że taka pani powinna pójść do psychologa. Czasami jak kobiety przychodzą z mężami, to zapraszam męża do gabinetu i tłumaczę, że ma fajną babeczkę, łechcę jego ego i zwracam mu uwagę, aby tej kobiety nie wpędzał w kompleksy.Ppk: Jak Pan sobie radzi z niezadowoleniem pacjentów po zabiegu?
DrKG: Nie mam takich sytuacji. Zawsze zanim kobieta wyda pieniądze, tłumaczę, co w założonym budżecie możemy zrobić.  Mówię też, czego można się spodziewać po zabiegu. Aczkolwiek przychodzą panie, które myślą, że jak za sprawą czarodziejskiej różdżki będą piękne i o 20 lat młodsze. Wy kobiety kupujecie marzenia, lubicie wierzyć w marzenia. A lekarz medycyny estetycznej nie zrobi już z Was dwudziestolatki. Myślę nawet o tym, aby zrobić akcję medialną, która oswajałaby kobiety z dojrzewaniem (żeby nie powiedzieć starzeniem), ze zmianami, które są naturalne, żeby kobiety nie wariowały, żeby znalazły równowagę.

Ppk: Dlaczego wybrał Pan taki zawód - poprawianie urody?
DrKG: To jest bardziej moja pasja. Wróciłem do zawodu kilka lat temu dla pasji, a nie dla pieniędzy. Od młodzieńczych lat chciałem być artystą, chciałem grać na pianinie. Moich rodziców nie było stać, aby kupić instrument i płacić za lekcje. Marzyłem, aby być malarzem, ale albo nie miałem smykałki, albo nie miałem czasu, żeby się tym zająć.  Medycyna estetyczna to jest poniekąd wyżycie się artystyczne. Dobry lekarz medycyny estetycznej, a jest ich niewielu, widzi przestrzennie, tak jak rzeźbiarz. Rzeźbi, zmienia proporcje. Ale z drugiej strony nie przerabia twarzy. 
Natomiast z drugiej strony nie zapominajmy, że lekarz medycyny estetycznej niesie też pomoc ludziom po wypadkach, z bliznami, z oparzeniami, poszkodowanych przez życie i przez los.  Połowa moich pacjentów to właśnie ludzie poszkodowani, których bezpłatnie przyjmuję. Spełniam się jako doktor Judym, który bezinteresownie pomaga ludziom. Jeśli pomogę dziewczynie z blizną – zmniejszyć tę bliznę, dzięki czemu ona lepiej wygląda, to bardzo często przywracam ją społeczeństwu. Ona wcześniej nie chciała się wychodzić, chowała się w domu, unikała ludzi, a po zabiegu – zaczyna normalnie żyć.

Ppk: Panie Doktorze, dziękujemy za poświęcony czas i życzymy powodzenia we wszystkich kolejnych przedsięwzięciach.


0 Comments

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    JESTEŚMY NA FACEBOOKU:

    POMAGAMY:
    Obraz
    Kliknij i sprawdź

    PUBLIKUJEMY W:
    Obraz
      

    Newsweek Psychologia
    Obraz
    Cosmopolitan
    Obraz
    Newsweek
    Obraz

    PISZEMY DLA WAS:

    Obraz
    Katarzyna Krakowska
    Obraz
    Joanna Kotarska

    REKLAMA:
    piszcie do nas na adres: 
    ​psychologiaprzykawie@gmail.com 
    ​

​Strony:  1   2   3   4   5   6   7   8   9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  
​

Powered by Weebly
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca