CZAS RELACJIWspieranie rozwoju społeczno-emocjonalnego dzieckaDzisiaj mam przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłam z Joanną Węglarz i Dorotą Bentkowską - autorkami książki "Czas relacji, czyli wspieranie rozwoju społeczno-emocjonalnego dziecka". Jestem przekonana, że zainteresuje on nie tylko rodziców, ale i osoby przygotowujące się do tej roli. Psychologia przy kawie: Co skłoniło Panie do napisania książki? Joanna Węglarz, Dorota Bentkowska: Treningiem umiejętności społecznych zajmujemy się od paru lat i w tym czasie zobaczyłyśmy małą ewolucję w zakresie rozumienia tej metody oraz świadomości tego, jak ważny jest rozwój społeczno-emocjonalny dziecka. Na początku tym tematem głównie interesowali się nauczyciele i terapeuci i oni szukali szkoleń, różnych materiałów i narzędzi do wykorzystania podczas treningów czy zajęć rozwijających kompetencje społeczno-emocjonalne. Natomiast w czasie pandemii okazało się, że bardzo dużo odpowiedzialności zostało przerzuconych na rodziców. Bo to rodzice często uczyli dziecko podczas edukacji zdalnej i wspierali je, gdy gabinety terapeutyczne były zamknięte. Wielu rodziców niestety nie wiedziało, gdzie szukać pomocy i otrzymywałyśmy coraz więcej pytań o to, co zrobić z własnym dzieckiem i jak mu pomóc. Dlatego postanowiłyśmy napisać książkę, która będzie adresowana głównie do rodziców. Oczywiście mogą z niej korzystać również wychowawcy, terapeuci i nauczyciele, natomiast jest napisana z myślą o rodzicach, po to, by mogli wspierać rozwój swojego dziecka w domu podczas codziennych aktywności. Ppk: Nie jest ona z tego, co wiem, Waszą pierwszą książką. JW, DB: To nasza trzecia wspólna książka. Pierwsza książka pt. "Wspólna przygoda" była wydana w 2019 r. dla wydawnictwa Bliżej Przedszkola, kolejna "Trening umiejętności społecznych dzieci i młodzieży, przewodnik dla terapeutów" została wydana przez wydawnictwo Harmonia i w roku 2021 wydałyśmy naszą trzecią wspólną książkę. Wszystkie dotyczą tego samego tematu, czyli treningu umiejętności społecznych, natomiast każda adresowana jest do innej grupy wiekowej. Ppk: Czym różni się od Waszych wcześniejszych książek? Po pierwsze tym, do kogo jest adresowana, czyli do rodziców i opiekunów. Jest też najbardziej praktyczna. Zminimalizowałyśmy ilość teorii, żeby rodzic czy opiekun wiedział, o co chodzi i rozumiał podstawowe pojęcia, natomiast zakładamy, że mniej go interesują terminy psychologiczne i różne definicje, a bardziej to, co on może zrobić podczas codziennej aktywności z dzieckiem, na co zwrócić uwagę, a co być może już intuicyjnie robił i może robić tego więcej, żeby pomóc swojemu dziecku. Ppk: Do kogo jest skierowana? JW, DB: do rodziców przedszkolaków, ewentualnie rodziców dzieci w wieku wczesnoszkolnym. Młodsze dzieci są na etapie bardzo silnego rozwoju umiejętności społeczno-emocjonalnych, ponieważ czas przedszkola to czas po pierwsze socjalizacji, a po drugie kształtowania się norm. Te maluchy naprawdę są chłonne, by przyswajać wiedzę, jak funkcjonuje świat. Przedszkolaki często interesują się ekologią, przepisami ruchu drogowego, literami, jaka jest wartość pieniądza itd. Chcą poznać reguły rządzące światem i dlatego to bardzo dobry czas, kiedy możemy uczyć je reguł rządzących światem społecznym, zwiększyć ich wrażliwość, pokazywać, jak mogą sobie lepiej radzić ze swoimi emocjami, ponieważ jeszcze nie mają do końca rozwiniętej samokontroli emocjonalnej i jeszcze są dość chwiejne emocjonalnie, a ich emocje są krótkotrwałe, aczkolwiek bardzo intensywne. Książka pomaga rodzicom, żeby lepiej zrozumieli emocje swoich dzieci i żeby pomogli dzieciom je zrozumieć. Ppk: W jaki sposób literatura może pomóc czytelnikowi? JW, DB: założenie jest takie, żeby czytelnik mógł dowiedzieć się więcej o ośmiu obszarach umiejętności społecznych i jak ewoluują na różnych etapach rozwoju dziecka. Zależy nam, aby rodzic umiał zwiększyć skuteczność swoich oddziaływań wychowawczych, czyli żeby mógł lepiej pomagać swojemu dziecku. Żeby lepiej je zrozumiał, żeby łatwiej mu było znieść różne trudne emocje czy zachowania dziecka, żeby się dowiedział, że te zachowania są zgodne z normą rozwojową i że dziecko z nich wyrośnie. Ppk: Wasza książka jest nie tylko bogata w wiedzę, która powinna być przydatna każdemu rodzicowi, ale można w niej również znaleźć zestawy ćwiczeń do wykonywania podczas pracy i zabaw z rodzicami. Domyślam się, że wiecie, czego rodzicom i nauczycielom potrzeba. JW, DB: Pracujemy z rodzicami i specjalistami, nauczycielami, terapeutami od kilku lat wspólnie nad metodą treningu umiejętności społecznych. W tym czasie przeprowadziłyśmy bardzo wiele rozmów i otrzymałyśmy bardzo wiele wiadomości prywatnych, obydwie też pracujemy zawodowo jako psycholożki, więc kontaktujemy się z wieloma rodzicami i starałyśmy się odpowiedzieć na te ich potrzeby, które zgłaszają często w wiadomościach prywatnych lub podczas konsultacji. Ppk: Wiemy, że tytuł "Czas relacji" można interpretować na kilka sposobów. Czy możecie Panie powiedzieć coś na ten temat? JW, DB: Długo zastanawiałyśmy się nad tytułem, który mógłby oddać to, o co nam chodziło i w końcu wpadł nam pomysł na "Czas relacji". Uważamy, że właśnie on oddaje to, co mamy na myśli, bo to czego w dzisiejszym świecie bardzo brakuje, to czas. Wszyscy jesteśmy zagonieni, gdzieś pędzimy, a czas to często najcenniejsza rzecz, którą rodzic może dać swojemu dziecku. Ta książka ma więc skłonić rodzica do refleksji i pokazać, że na relację musi być czas. Drugie rozumienie tytułu jest związane z czasem pandemii, kiedy pojawia się duża nieprzewidywalność i wiele trudnych emocji, nasze poczucie bezpieczeństwa jest zaburzone, jesteśmy ograniczani na wielu polach. Jednak mnóstwo osób właśnie podczas pandemii zdało sobie sprawę z tego, co jest najważniejsze i że są to ludzie, my sami oraz relacja ze sobą i z innymi ludźmi. Obserwujemy teraz, że relacje stają się ważne i że nastał czas relacji. Trzecie rozumienie tego tytułu jest związane z grupą, do której jest adresowana książka, czyli rodziców dzieci w wieku przedszkolnym, bo wiek między 3 a 6 rokiem życia to czas socjalizacji, gdy dziecko bardzo łaknie relacji i chce je budować, nie tylko z rodzicami, ale też ze światem zewnętrznym, z rówieśnikami, z panią nauczycielką, ale też i z sąsiadką, z panią w sklepie. Przedszkolaki są chłonne relacji i też chcemy to podkreślić, że dobrze wykorzystać tę naturalną potrzebę u dziecka, zachęcać je do wielu interakcji i pomagać mu, gdy jest nieśmiałe i ma trudności w budowaniu relacji. Ppk: Czy da się być idealnym rodzicem? JW, DB: Oczywiście, że się nie da. My ciągle dążymy do ideałów i wzorców – chcielibyśmy mieć idealne małżeństwo, być idealnym rodzicem, mieć idealną pracę i żeby wszystko było idealnie. Natomiast potem przychodzi konfrontacja z życiem i okazuje się, że idealne „i żyli długo i szczęśliwie” są na kartach bajek. Rodzic musi zdać sobie sprawę z tego, że nie musi być idealnym rodzicem, że ważne jest, aby starał się być najlepszą wersją samego siebie i nie robił nic na siłę. W ten sposób dziecko też zobaczy, że ludzie nie są idealni. Jeżeli rodzic będzie grał rolę tego idealnego, to poprzeczka, którą postawi dziecku, będzie bardzo wysoko. Dziecko będzie się bało robić błędy, będzie zaprzeczało swoim emocjom, próbowało odgrywać sztuczną rolę, żeby sprostać oczekiwaniom. Więc jeżeli uczymy nasze dzieci, że nie jesteśmy idealni, to uczymy je takiego świata, który jest po pierwsze prawdziwy, po drugie dajemy im prawo do błędów. Dlatego ja uważam, że nie tylko nie da się być idealnym rodzicem, ale wręcz nie należy dążyć do tego, by być idealnym rodzicem, bo to jest szkodliwe dla dziecka. Ppk: "Czas relacji" może być wykorzystywany na zajęciach w przedszkolu i szkole? JW, DB: W szkole, być może po pewnych modyfikacjach też, natomiast głównie myślimy o przedszkolakach i jak najbardziej zachęcamy, żeby nauczyciel przedszkola wykorzystywał zaproponowane w książce zabawy i ćwiczenia, bo myślę, że znajdzie tu wiele inspiracji. Ppk: W książce nawiązałyście Panie do słów "Nie martw się, że dzieci nigdy cię nie słuchają, martw się, że dzieci cię nie obserwują". Dlaczego zapominamy jako rodzice, nauczyciele, jak ważne jest to, co robimy, a nie tylko to, co mówimy? JW, DB: Nam dorosłym wydaje się, że wiedza jest bardzo istotna. Że słowa są bardzo istotne. Że mówienie jest bardzo istotne. Natomiast dla dzieci słowa, mówienie nie są istotne. Dla nich dominującą aktywnością jest zabawa, robienie czegoś w ruchu i dlatego nie do końca chcą słuchać. To nie jest ich naturalna forma komunikowania się. One chcą się bawić, doświadczać i obserwować. To wynika też z tego, że pewne procesy poznawcze jeszcze nie są do końca rozwinięte, a my jesteśmy już po tej drugiej stronie i dla nas intelektualne podejście do sprawy, analiza, myślenie jest bardzo ważne. Natomiast tak naprawdę my sami jesteśmy zawiedzeni, gdy np. polityk mówi jedne rzeczy, a robi zupełnie inne. Dla nas dorosłych zachowanie jest też bardzo istotne. Myślę, że jest jeszcze jedna przyczyna, dlaczego wpadamy w taką pułapkę - ponieważ zachowanie trudniej oszukać niż słowa. Powiedzieć możemy wszystko, natomiast sposób, w jaki się zachowujemy bardziej wymaga samokontroli czy samoświadomości. W zachowaniu po prostu bardziej jesteśmy sobą, a nie zawsze to lubimy. Nie zawsze chcemy być sobą. Czasami chcemy być idealną wersją rodzica czy nauczyciela. Ppk: "W naszej pracy psychologicznej zauważyłyśmy że wielu rodziców oraz nauczycieli unika nazywania swojej złości. Boimy się być źli". To słowa z Waszej książki. Dlaczego boimy się niektórych emocji? JW, DB: Ponieważ przez lata nam mówiono, że ta emocja jest niedobra, niewłaściwa, że nie powinniśmy jej odczuwać i mamy negatywne skojarzenia. Niektórym mówiono wręcz w przekazie międzypokoleniowym, że złość jest zła, złość piękności szkodzi albo różne inne hasła. Funkcjonują też różne bajki o postaciach, które się złościły i to nie było dobre, bo piękne księżniczki przecież nigdy się nie złoszczą. Często mówi się chłopcom, że smutek jest zły, chłopaki nie płaczą, nic się takiego nie stało. Czasami zaprzecza się wręcz strachowi i lękowi dziecka - nie bój się, przecież to nic strasznego... Jeżeli więc do nas tak mówiono i ktoś zaprzeczał naszym uczuciom, to my wzrastamy w poczuciu, że emocje, które czujemy, nie do końca są dobre i staramy się im zaprzeczać. Przez to czasami mamy wewnętrzne zamieszanie i poplątanie, i niewłaściwie interpretujemy emocje, których doświadczamy. Ppk: Obserwując rodziców, często odnoszę wrażenie, że obarczają dzieci odpowiedzialnością za swoje emocje. Czytając o tym, że to my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za nasze emocje, a nie dziecko, uśmiechnęłam się, przypominając sobie wielu rodziców. Czy łatwe jest zrozumienie przez nich, że nie dziecko, a oni są odpowiedzialni za swoje emocje? JW, DB: To jest bardzo często jedna z trudniejszych sytuacji w pracy psychologa dziecięcego, ponieważ trzeba skonfrontować rodzica z pewnymi rzeczami, a my wszyscy, ludzie, oczekujemy łatwych rozwiązań. Bardzo marzy nam się złota rybka, która spełni nasze marzenia albo czarodziejska różdżka, którą ktoś machnie i wszystko się dobrze skończy. I często rodzice, którzy przychodzą do psychologa z dzieckiem, oczekują takiej różdżki. Że psycholog zrobi czary mary i dziecko już będzie sobie radzić z emocjami i nie będzie miało trudnych zachowań. Natomiast tak naprawdę nie ma prostych rozwiązań albo zdarzają się bardzo rzadko. Zazwyczaj rodzic musi zacząć pracować nad sobą i przyjrzeć się temu, jak komunikuje się sam ze sobą i radzi sobie ze swoimi emocjami. Nie wszyscy rodzice są gotowi, żeby to usłyszeć podczas pierwszej rozmowy, więc ważne, żeby terapeuta, psycholog czy nauczyciel odpowiednio taką rozmowę poprowadził i nie przerzucał odpowiedzialności na rodzica, mówiąc „to wszystko pani wina”, tylko aby rodzicowi pokazał, że jeżeli on zacznie pracować nad swoimi emocjami, zacznie się przyglądać temu, co się w nim dzieje, jakie ma problemy i z czego wynikają, to i jemu będzie lepiej, i jego dziecku też. Ppk: Dlaczego normy grzecznościowe bywają niezwykle skomplikowane? Poruszacie ten temat w książce. JW, DB: Zajmując się treningiem umiejętności społecznych, zauważyłyśmy, że normy to temat niesamowicie spłycany. Rodzice czy wychowawcy zakładają zero-jedynkowe podejście - albo dziecko słucha, przestrzega norm, jest grzeczne, albo nie słucha, łamie normy i jest niegrzeczne. Natomiast tak naprawdę rozumienie czy nierozumienie norm może być na kilku poziomach. Może być tak, że dziecko nie rozumie idei norm, po co mówić „dzień dobry”, „przepraszam” itp. Może mieć problem z tzw. ekspozycją społeczną, czyli wstydzi się odezwać. Ono wie, że powinno powiedzieć "dzień dobry", ale to jest dla niego bardzo trudne. Może być tak, że dziecko jest w jakiejś fazie buntu i celowo wybiera niestosowanie norm. Może być też tak, że jest zajęte inną aktywnością i zapomina o normach. I jeżeli problem z normami wrzucimy do jednego worka, to niekoniecznie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego to konkretne dziecko, z którym pracujemy, albo nasze dziecko, ma problem z daną normą. I możemy zastosować niewłaściwe oddziaływanie, czyli będziemy mu zwracać uwagę, a ono będzie się tylko bardziej stresować. Czasem warto odpuścić albo znaleźć taki sposób na zastosowanie norm, aby dziecku było łatwiej. Ppk: Często zdarza się, że uważa się, że empatia i responsywność rodziców ogranicza rozwój komunikacji u dziecka. Wydaje się, że jest to wręcz niemożliwe, a jednak. Jak to więc możliwe, że te cechy mogą ograniczyć rozwój dziecka? JW, DB: Może się tak wydawać, bo wielu rodziców, szczególnie takich, którzy skupieni są na bliskości i stawiają za cel podążanie za dzieckiem, przesadzają w drugą stronę w stosunku do rodziców, którzy wychowują dzieci bardzo surowo. Maluch potrzebuje z jednej strony zasad i norm i jasnego komunikowania, gdzie jest granica pewnych zachowań, a z drugiej strony swobody. Ja uważam, że jedną z trudniejszych rzeczy w życiu jest zachowanie złotego środka. Bo bardzo często jest tak, że staramy się na czymś skupić, że aż przesadzamy w drugą stronę. Rodzic, który bardzo stara się podążać za dzieckiem, słuchać, być empatycznym, wspierać, czasami może przestać stawiać ograniczenia i wymagać od dziecka. I nie mówię tutaj o wymaganiu jakichś niesamowitych rzeczy, ale uczeniu dziecka np. samodzielności, tego, żeby odniosło po sobie talerzyk, albo odpowiedzialności za swoje czyny, czyli np. jak rozsypałeś, to musisz posprzątać. Jeżeli kogoś uderzyłeś, to musisz przeprosić. Czasami nadmierna empatia i responsywność sprawia, że dziecko staje się niesamodzielne i nie potrafi brać odpowiedzialności za swoje czyny. Ppk: Poruszyłyście w książce temat teorii umysłu. Może to brzmieć tajemniczo dla wielu osób. A to oznacza? JW, DB: To rzeczywiście termin brzmiący tajemniczo i może nawet troszeczkę dziwacznie, natomiast najprościej to pojęcie można wyjaśnić tak, że ja mam teorię na temat tego, co może myśleć druga osoba. Teorię, czyli nie wiem, co myśli druga osoba, ponieważ nie umiem czytać w myślach, natomiast mogę się domyślić na podstawie jej mimiki, kontekstu sytuacyjnego, swoich doświadczeń. Jest założenie, że teoria umysłu jest wrodzona, że rozwija się u dzieci do 3-4 roku życia, natomiast są dzieci, które mają z nią problem. Będą to np. maluchy ze spektrum autyzmu, dzieci z różnymi problemami rozwojowymi i w tym przypadku potrzeba wsparcia w jest kluczowa. Ppk: Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko było szczęśliwe i by jego życie było pozbawione stresu, ale tak się nie da. Napisałyście, że powinniśmy pisać, że zadaniem rodzica nie jest stwarzanie świata pozbawionego stresu. Pamiętam, jak mój tata, gdy moje dziecko pierwszy raz wyjeżdżało na kolonie, jako młoda mama drżałam, modliłam się, aby nie stresowało się tam niczym, usłyszałam bardzo mądre słowa. Powiedział, że nawet jako kochająca mama nie mam takiej możliwości, by dać mu parasol, który uchroni go na całe życie przed stresem. To było w tamtym momencie trudne dla mnie, ale wiele podczas tej rozmowy zrozumiałam. A co Wy chciałybyście przekazać drżącym rodzicom? JW, DB: Bardzo trudno powiedzieć jedno zdanie, które dotrze do wszystkich rodziców. Przede wszystkim emocje rodzica są ważne i jeżeli się boi, to też ważne, żeby o siebie w tym momencie zadbał. W byciu rodzicem trudne jest to, że cały czas się pojawiają różne emocje, że rodzic się boi albo się niepokoi, albo się zastanawia, albo się złości, albo czasem ma wyrzuty sumienia. Ważne, żeby mieć odskocznię, by nie skupiać się tylko na byciu rodzicem, ale mieć inne cele i wtedy będzie łatwiej dać dziecku wolność, pozwolić mu żyć swoim życiem. Bo taka jest też kolej rzeczy, że w pewnym momencie dziecko zaczyna podejmować swoje decyzje i zaczyna odchodzić od rodzica. A jeżeli rodzic ciągle będzie się bał, zamartwiał i nadmiernie troszczył, to wychowa kogoś bardzo zależnego, mało samodzielnego i przede wszystkim bardzo nieszczęśliwego. Ppk: Dużo się mówi ostatnio o wdzięczności. W Waszej książce również poruszacie tę kwestię. Czy ważne jest, by już dzieci wdrażać w pielęgnowanie wdzięczności? JW, DB: Tak, uważam, że dzieci mają większą łatwość do odczuwania wdzięczności niż dorośli, więc zachęcam, żeby rodzice, dorośli, nauczyciele i inne osoby mające kontakt z małymi dziećmi uczyły się tego praktykowania wdzięczności i zachwycania się światem od dzieci, ponieważ one mają naturalną zdolność do dostrzegania piękna wokół nas, do zauważania różnych drobiazgów. My często o tym zapominamy. Pielęgnujmy wdzięczność razem z dziećmi, a nawet, być może, zachęcajmy je, żeby nas tego uczyły. Ppk: Gorąco dziękuję za ten ciekawy wywiad. Wierzę, że był cenny dla wielu rodziców i chętnie sięgną po Waszą książkę. :) POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|