CZUŁA DLA SIEBIEŻyj wolna od presji i lękuPola po powrocie z pracy wróciła do artykułu, w którym odnalazła siebie. Ostatnio coraz częściej zdarzało jej się dostrzegać coraz więcej obszarów, które w sobie powinna zmienić. Jej wewnętrzny krytyk wciąż dawał o sobie znać jak bezwzględny i surowy sędzia, który krytykuje, potępia, karze. Rzadko kiedy prokrastynacja, czyli nałogowe odkładanie obowiązków na później, na ostatnią chwilę, wynika tylko z lenistwa. Prokrastynacja jest trwałym nieadaptacyjnym mechanizmem działania, który przeszkadza człowiekowi w osiąganiu celów i powoduje różnego rodzaju trudności i to zarówno w życiu zawodowym, ale i osobistym. Pomimo że czasami lenistwo mylone jest z prokrastynacją, nie są one tożsame. W przypadku lenistwa świadomie decydujemy, by czegoś nie robić kosztem innej czynności, np. nie odkurzę mieszkania, ale zadzwonię do koleżanki. Nie robiąc czegoś z lenistwa, z reguły nie odczuwamy z tego powodu wyrzutów sumienia. Lenistwo jest odpoczynkiem i zazwyczaj jest nam z nim dobrze, o ile po czasie relaksu i leniuchowania w końcu zabierzemy się do naszych obowiązków. Nie odkurzyłam, ale porozmawiałam z koleżanką i naładowałam akumulatory i to było mi potrzebne. W przypadku prokrastynacji, odkładając obowiązki na później, powodujemy pojawienie się w nas ogromnego stresu i wyrzutów sumienia. Osoby prokrastynujące w sposób chorobliwy odkładają rzeczy na później i nie są w stanie zabrać się do pracy. Prokrastynację porównuje się do uzależnienia. Ma ona patologiczny przebieg – schemat jest powtarzalny, a sam proces upośledza życie prokrastynatora, uniemożliwiając mu osiąganie sukcesów i zadowolenia z życia. W skrajnych przypadkach prowadzi to do stanów nerwicowych i depresyjnych. Z przerażeniem czytała o tym, że prokrastynacja jest porównywana do uzależnienia, a gdy poznała przyczyny prokrastynacji, zdała sobie sprawę z iloma swoimi wadami do tej pory nie umiała sobie poradzić. Skoro prokrastynacja może być spowodowana lękiem przed porażką i odpowiedzialnością, buntem przeciw zewnętrznej kontroli, brakiem asertywności, brakiem celu, zaburzoną percepcją czasu...to... Tak, to wszystko nagle zaczęła w sobie dostrzegać i jak z rękawa sypała przykładami sytuacji, w których była...uległa, uparta, bojaźliwa, roztrzepana, niezorganizowana... I tu wewnętrzny krytyk miał pole do popisu. Tyle mankamentów! Jak się ich pozbyć? A wewnętrzny wszystkowiedzący, niestrudzony i bezwzględnym nieprzyjaciel zacierał ręce... "Czy to wszystko musi być takie trudne? Dlaczego jestem taka beznadziejna?"* - brzmi znajomo? Zadajecie sobie wielokrotnie takie pytania? A może warto spróbować inaczej? "A co by się stało, gdybyś to w sobie zaakceptowała? Gdybyś zgodziła się na to, że tak masz?"* Wiem, wiem, odpowiedź już ciśnie Ci się na usta. "Nie, to niemożliwe. Nie mogę. Nie, nie, nie!"* A może zamiast wytykać sobie błędy i w nieskończoność zmieniać siebie, warto być dla siebie czułą, kochającą, wyrozumiałą i opiekuńczą? "Kiedy siebie nie lubisz i nie akceptujesz, w Twoim życiu dominuje cierpienie. Może nie zawsze jest na pierwszym planie, przysłonięte codzienną gonitwą i powinnościami, ale zawsze blisko, wyczuwalne tuż obok, gotowe Cię objąć i przytulić, gdy tylko nieco zwolnisz tempo. Wtedy budzą się w Tobie lęk, poczucie winy i samotność, niezależnie od tego, czy rzeczywiście jesteś sama, czy żyjesz w tłumie. A czujesz się samotna, bo najważniejsza osoba w Twoim życiu odwróciła się od Ciebie z dezaprobatą. Zostawiła Cię, bo nie spełniłaś jej oczekiwań i głęboko rozczarowałaś swoją niedoskonałością, kompromitującymi błędami i nawracającymi — pomimo licznych prób ich naprawienia — słabościami. Tą osobą jesteś Ty sama, zniesmaczona swoją ułomnością i brakiem widoków na szybką poprawę. Twój brak samoakceptacji wynika z dojmującego poczucia, że nie jesteś wartościowa, że coś jest z Tobą mocno nie tak i nie możesz zgodzić się, na to, że taka jesteś. Opuszczasz siebie, nie jesteś w stanie na siebie spojrzeć, dać sobie ciepła, opieki ani przyjaźni, ale ponieważ tak bardzo tego ciepła chcesz, oczekujesz, że dostaniesz je od innych. Ale nie. Nie dostajesz. Projektujesz na nich swój brak samoakceptacji i wydaje Ci się, że oni też Tobą pogardzają. Kiedy to zauważasz, postanawiasz jeszcze mocniej nad sobą pracować. Za wszelką cenę pragniesz się zmienić! <<Jak już się zmienię, to będę mogła siebie pokochać. Wtedy zaakceptuję to, jaka jestem>> — myślisz i zaczynasz siebie motywować. Jak? Przy pomocy samokrytyki, bo wydaje Ci się, że to najskuteczniejsza forma automotywacji. Bez litości piętnujesz swoje błędy, wyśmiewasz słabości, szydzisz ze swoich potknięć, śledzisz i surowo oceniasz każdy swój ruch. I nieustannie masz do siebie pretensje. Codziennie walczysz, by stać się lepszą wersją siebie. Stale wywierasz na siebie presję. Zmagasz się ze swoimi wadami, pokonujesz słabości, rozprawiasz się z niedoskonałościami. Pacyfikujesz wewnętrzny opór i mocujesz się sama ze sobą. Jak długo tak można? Nic dziwnego, że po jakimś czasie czujesz się wyczerpana, a poza tym ogarnia Cię coraz większy lęk. Boisz się, bo nie masz w tej walce żadnego sprzymierzeńca. Nie ufasz nikomu, nawet Ty sama jesteś swoim wrogiem. Nie możesz nawet na chwilę stracić czujności, bo wtedy właśnie może nastąpić najbardziej dotkliwy cios. Cios od siebie wymierzony w najbardziej czuły punkt. Bolesna krytyka, zero docenienia, pogarda, kpiny i szyderstwa. Boisz się, że czegokolwiek byś nie zrobiła i tak będzie źle, bo nie jesteś w stanie siebie zadowolić. Wpadasz w błędne koło samokrytyki. Coś zrobiłam źle, więc się zrugałam. Tak bardzo siebie zrugałam, że znów coś źle zrobiłam… W szybkim tempie zbliżasz się do ściany. Zderzenie jest bolesne, ale przynajmniej Cię zatrzymuje. Padasz i poddajesz się. Przestajesz walić głową w mur, przestajesz zmagać się ze sobą i kłócić z życiem. Leżysz poobijana, wyczerpana i czujesz się totalnie bezsilna. I to jest w tym wszystkim najlepsze. Dlaczego? Bo brak sił wybija Cię z działania na oślep i z rozpaczliwej pogoni za zmianą. A przede wszystkim z desperackich starań osiągnięcia nowych rezultatów, przy powtarzaniu w kółko tych samych schematycznych prób. Gdy ustaje wszelka aktywność, pojawia się bezruch, który może sprawić, że zobaczysz albo poczujesz coś, czego nie widziałaś ani nie czułaś do tej pory. Może zobaczysz siebie. Może dostrzeżesz w sobie kogoś więcej niż tylko ułomną istotę, którą dotąd odrzucałaś. Może pojawi się drobny powiew akceptacji i uznasz, że jest, jak jest i przestaniesz z tym walczyć. Jak sprawić, by ten zalążek samoakceptacji pojawił się wcześniej? Jak uniknąć wyczerpującej walki? Co zrobić, by nie doszło do zderzenia ze ścianą?"* Odpowiedź na te i wiele innych pytań znajdziecie w doskonałej książce Małgorzaty Trzaskowskiej "Czuła dla siebie. Żyj wolna od presji i lęku." Moim zdanie książka została napisana w taki sposób, że trafi do każdego niemal czytelnika. Pomimo że porusza bardzo ważne tematy, napisana jest przystępnym, ciepłym językiem, a bezpośrednia forma powoduje, że mamy wrażenie bliskiego kontaktu z autorką. Małgorzata Trzaskowska daje nam podczas lektury poczucie akceptacji, wsparcia i zrozumienia. *Fragmenty pochodzą z książki M.Trzaskowskiej "Czuła dla siebie. Żyj wolna od presji i lęku", Sensus 2022
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|