JAK NIE DAĆ SIĘ UWIEŚĆ?Psychologiczne wyjaśnienie wakacyjnego romansu. Rozwiązanie konkursu.Czy pamiętacie historię Hani? Po nieudanym małżeństwie i latach "uśpienia", zadbała o siebie, odkryła w sobie i wyeksponowała kobiecość. Odmieniona przyjechała na urlop do Sopotu. Plaża, morze, słońce i spotkany Adam. Zauroczenie, romans. I Adam, który w pewnym momencie zniknął. Hania utraciła z nim kontakt. Całą historię opisałyśmy w poście "Wakacyjny romans", a takich, czy podobnych historii zdarza się pewnie latem wiele. ROZWIĄZANIE KONKURSU!
Ostatecznie wybrałyśmy Agnieszkę Maciejczak, której prześlemy nagrodę - książkę "Zatrzymać czas. Sekrety medycyny estetycznej" autorstwa dr K. Gojdzia i M. Rigamonti. Agnieszka napisała taki komentarz do "Wakacyjnego romansu": W naszym życiu przechodzimy różne etapy a w nich jeszcze bardziej skomplikowane relacje z drugim człowiekiem. Tutaj w ukazanej historii mamy do czynienia z mało pewną siebie kobietą, która szybko wyszła za mąż, która nie potrafiła pogodzić się z zakończeniem tego małżeństwa i nie uniosła ciężaru tej porażki. Zamknęła się w sobie, choć spotykała się z różnymi mężczyznami, to jednak nie potrafiła tak naprawdę otworzyć się na nich. Tak jakby robiła to dla innych: dla mamy, czy koleżanki, które ją z nimi umawiały. Tak dla świętego spokoju, nie dla chęci poznania nowych ludzi, czasem może interesujących, czasem może denerwujących, czasem obojętnych. Nie rozumiała, że każdy kontakt z drugim człowiekiem, czegoś nas uczy, daje nam nowe doświadczenia. A jej życie to tak naprawdę tylko praca i dom, dom i praca. Kiedy zrobiło się zamieszanie wśród koleżanek z pracy, zauważyła, że może warto zadbać o siebie, coś naprawić, zacząć żyć od nowa. I rzeczywiście starała się być bardziej kobieca i pewniejsza siebie. Ten wyjazd do Sopotu, uważam, że miał dać jej potwierdzenie na to, że naprawdę jest już pogodzona z tym, co było i otwarta na to, co będzie. Niestety to ją zgubiło! Zobaczyła przystojnego faceta, spodobał jej się, On natomiast widząc jej reakcję postanowił to wykorzystać. Robił dokładnie to, czego oczekiwała Małgosia. Dawał jej poczucie bliskości, zainteresowania, opieki i zrozumienia. Czuła się wspaniale. A Adam? Korzystał z uroków wakacji. Żona i dzieci w tej chwili się nie liczyli. A co! Można zaszaleć. Wakacyjny romans, może potwierdzić jego atrakcyjność i na chwilę zmienić jego stateczne i rodzinne życie. Taka zabawa kosztem nieprzeczuwającej niczego kobiety. Wiemy jak to się skończyło. Małgosia straciła czujność, pewien mały racjonalny impuls. Kiedy dowiedziała się prawdy, ciężko było jej w to uwierzyć. Kolejny mężczyzna, któremu zaufała, tak ją oszukał. I znów blokada, otoczenie się murem, żeby nikt nie mógł się dostać. Wiele jest takich przypadków, romanse, które zaczynają się w wakacje i w wakacje kończą. Dobrze jest, jeśli z góry wiemy, z jaką relacją mamy do czynienia, On i Ona - tylko przelotnie, na chwilę, bez zobowiązań. Tak się umawiamy i na to godzimy. Nie będę oceniać tego moralnie, to już inna kwestia. Ale najgorsze jest kłamstwo, ktoś wiąże z Tobą nadzieję, coś sobie wyobraża, a tu nic dalej nie ma... Ale trzeba też wspomnieć, że Małgorzata zachowała się jak naiwna dziewczynka, choć z drugiej strony wiele czynników miało na to wpływ, jak wiemy z marazmu wpadła w euforie. Jeśli cofniemy się o kilka lat, zauważymy, że tak naprawdę je straciła. Fizycznie - żyła, ale psychicznie jej nie było. Kolejne dni, miesiące przelatywały przez palce. Myślę, że oprócz tego, że Adam ją oszukał, miała żal do siebie, że nie umiała się od tej sytuacji ochronić. Ja życzę sobie i innym, abyśmy byli świadomi swojej wartości i człowieczeństwa i jeśli kochali to naprawdę szczerze!!!! Komentarz Psychologii przy kawie: Tytułem dopowiedzenia do obszernego komentarza Agnieszki, patrząc z punktu widzenia psychologii ewolucyjnej: Adama zainteresowała powierzchowność Hani, to że eksponowała kobiecość, w jego nieświadomym odbiorze - płodność (sukienki podkreślające talię i biodra, nogi wydłużone przez szpilki, itd.) Żadna tu oczywiście wina Hani. Chcemy przecież jako kobiety wyglądać atrakcyjnie, bo o profitach z tego płynących pisałyśmy w poście "Piękną być?" Adam okazał się jednak mężczyzną, który ewolucyjnie uwarunkowany jest na maksymalną propagację swoich genów. Popędy wzięły u niego górę, a powinien je przecież opanować jak nasz czytelnik z postu "Jak być mężczyzną i przetrwać lato?" Hania według Adama wysyłała inne sygnały, co innego komunikował jej wygląd, a naprawdę oczekiwała tego, co większość kobiet - kochającego mężczyzny, prawdziwego związku, rodziny (zgodnie z ewolucją: partnera, który zapewni życie ich potomstwu). Adam przyjechał zapewne z oczekiwaniem wakacyjnego romansu (zataił przecież przed Hanią prawdziwe nazwisko). Chciał ewolucyjnie "propagować swoje geny" i Hania "wpasowała się" niejako w jego oczekiwania. A on świadomie, czy nieświadomie podsycał jej nadzieje. Rozminęli się w oczekiwaniach, opacznie rozumieli wysyłane przez siebie komunikaty, interpretowali je zgodnie z własnymi oczekiwaniami. Gdyby Hania spojrzała w ten sposób na sytuację, nie musiałaby wpaść w depresję i tracić wiary we wszystkie związki, mogłaby przecież pomyśleć pozytywnie (jak szczęściarze z postu "Jak zostać szczęściarzem?"), czyli np.: "Jestem niezwykle atrakcyjną kobietą, potrafię przyciągać mężczyzn. Mam szansę na nową miłość. Muszę tylko popracować nad "filtrowaniem" potencjalnych kandydatów". A jak uniknąć uwiedzenia w czasie wakacji? Nie ulegać popędom, mimo wstępnej fascynacji "nie wyłączać" racjonalnego myślenia. Zastanawiać się nad tym, jak możemy być odbierani, jakie komunikaty swoim zachowaniem, wyglądem, wypowiedziami - wysyłamy? Jakie intencje może mieć druga strona? Czy nasze oczekiwania są takie same? Czego tak naprawdę szukamy? Czy szczęście znaczy dla nas to samo?
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|