KOCHANA CÓRECZKAChoroba w rodzinie, chore dziecko a relacje małżeńskie„Musisz się trochę zdystansować i zachowywać normalnie. Wiadomo, że wkrótce wszystko się zmieni, ale do tego czasu nie możesz stać się więźniem we własnym domu. Idź i rób to, na co masz ochotę. Ona potrzebuje ciebie zdrowej na ciele i umyśle.”* Nikt od wielu lat nie zapytał o to, jak się czuję. A ja coraz bardziej z każdym dniem miałam poczucie, że przestaję istnieć. Choroba Marysi spowodowała, że przez nasze dotychczasowe życie przeszło tornado. Czy przez nasze życie…? Od momentu diagnozy odnosiłam wrażenie, jakbym to tylko ja musiała zmagać się ze skutkami tego kataklizmu. Tamten moment, ta jedna chwila spowodowała, że nic już nie było takie samo. Po etapie niedowierzania, buntu, złości, załamania, przyszedł czas, w którym na nowo uczyłam się żyć. Ale uczyłam się żyć, siłując się sama z rzeczywistością, która nie była dla mnie łatwa. A ja czułam, że moi bliscy oddalają się ode mnie każdego dna. A może to ja oddalałam się od nich…? Gdy wracam myślami do wcześniejszych lat naszego małżeństwa, nie mogę uwierzyć, że byłam kiedyś tak bardzo szczęśliwa. Pamiętam doskonale, jak wówczas wyglądało nasze życie. Byliśmy nierozłączni. Nie wyobrażaliśmy sobie dnia spędzonego bez siebie i nie było spraw, z którymi nie moglibyśmy sobie poradzić. Szukałam tej wewnętrznej siły, ale kosztem siebie i innych, natomiast z ich strony nie czułam wsparcia. Nasz dom w momencie pojawienia się w nim choroby dziecka stał się chory. Cały jako organizm zaczął źle funkcjonować. Wówczas tego nie dostrzegałam, bo byłam skupiona jedynie na Marysi. Dzisiaj wiem, że wewnętrzna siła nie polega na siłowaniu się z życiem. Nie polega na dźwiganiu wszystkiego na własnych barkach. Przez wiele lat nie mogłam tego pojąć. Nie przyjmowałam tego do wiadomości. Skoncentrowałam się na małej istotce, której choroba z dnia na dzień zamieniła życie naszej rodziny w piekło. Stawałam na palcach, nie przyznawałam się do swoich słabości, nie myślałam o własnych potrzebach. Dzisiaj zdaję sobie sprawę, że walcząc o Marysię, straciłam męża, dzieci i samą siebie. Choroba dziecka powoduje, że kobiety odnajdują w sobie niezwykłą siłę wewnętrzną, ale nie zdają sobie sprawy, że ta wewnętrzna siła to nie siłowanie się z życiem. To nie wystawienie siebie na próbę. Można być dzielną, silną, ale nie igrać z ogniem. Aby umieć zmagać się z tym, co przynosi życie, należy przede wszystkim zauważać każdego dnia siebie i swoje potrzeby. Pozwolić sobie na to, aby być ważną dla siebie samej. By pozwolić innym na niesienie sobie pomocy, by umieć okazywać swoją słabość, przyznawać się do emocji i łez, by nie dopuścić do osamotnienia emocyjnego w rodzinie. „Wiedziała, że Nick chciał od niej więcej i że Kaycee tak samo chciała mieć ją częściej w swoim życiu. Wszyscy chcieli od niej więcej, ale Theo zabierał wszystko, co miała, włącznie z miłością tak głęboką i kompletną, że czasami nie mogła oddychać, gdy patrzyła na jego anielską buzię. Przez lata bycia jego matką miewała chwile, gdy nie odnajdowała się w tej roli. Były to okropne, mroczne momenty, gdy żałowała, że nie ma przestrzeni i czasu dla samej siebie, żeby odetchnąć i niczym się nie martwić. Po takich chwilach zawsze pracowała z nim znacznie intensywniej, kochała go jeszcze bardziej, poświęcała mu jeszcze więcej czasu. Magia domku w górach zniknęła, ale wracali tam co roku, mimo że oddalali się z mężem od siebie. Nigdy jednak nie sądziła, że ich relacje popsują się bardzo, że zrobi to, co zrobiła.”** Walka o dziecko, dostrzeganie tylko jego potrzeb, powoduje, że bardzo często matki nie zauważają rozpadu rodziny i rozsypki samej siebie. Choroba jednej osoby powoduje bowiem, że dom jako cały układ rodzinny staje się chory. Pojawiają się sprzeczne emocje w stosunku do osoby bliskiej. Miłość przeplata się z nienawiścią, a poczucie krzywdy z poczuciem winy. Sytuacja ta wymaga odwagi, by przyznać się do swoich emocji, by przyznać się do tego, co czujemy. Zatrzaskiwanie emocji powoduje zaburzenie relacji, a czasem prowadzić może do tragedii. Przewlekła choroba jest stresem zarówno dla samego dziecka, jak i jego bliskich. Wymaga ona od poszczególnych członków rodziny i rodziny jako całości stosowania mechanizmów psychologicznego radzenia sobie z emocjami i stresem. Ostatnio do moich rąk trafiły dwie niezwykłe książki, dzięki którym czytelnik może wejść w codzienne zmagania dwóch kobiet, które stają przed egzaminem z życia w obliczu choroby swoich dzieci. Dwie kobiety - żony, matki, które stawiają czoła chorobom swoich dzieci. Pomimo iż jednej syn jest autystykiem, a drugiej córka cierpi na rzadką chorobę genetyczną oczu, łączy je wiele. Determinacja w walce o dziecko jedną i drugą może zapędzić w ślepy zaułek. Do czego są zdolne? Czy dla dobra dziecka poświęciłyby życie i miłość do osób, które kochają? To książki o najtrudniejszych wyborach i zachowaniach, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć, dopóki się w danych traumatycznych sytuacjach nie znajdziemy. *Fragment pochodzi z książeki A. Ragsdale "Kochana córeczka", Wydawnictwo Filia **Fragment pochodzą z książki N. Trope "Gdzie jesteś synku", Wydawnictwo Filia POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
|