NADZIEJA NIE JEST MATKĄ GŁUPICHGdy pozostaje tylko nadziejaSpoglądając w oczy męża i trzymając jego drobną dłoń, Iga wciąż nie traci nadziei. Wierzy, że kolejna terapia przyniesie oczekiwany przełom. Czytała przecież o przykładach wielu osób, które podźwignęły się z tego potwornego nowotworu. Każdego dnia budząc się, spogląda z optymizmem w przyszłość, można powiedzieć, że wręcz wbrew logice - jak tonący, który trzyma się brzytwy. Paula codziennie wplata trening w swój plan dnia. Praca, dom, ale przede wszystkim realizacja drogi prowadzącej do celu. Od paru lat wierzy, że w końcu stanie na podium. I choć nie jest to proste, pomimo że życie płata jej figle, mimo że uczy ją pokory, ona nie traci nadziei. Ilona z Bartkiem nie wiedzą, gdzie popełnili błędy wychowawcze. Dwójkę swoich dzieci od urodzenia otoczyli miłością. Rodzina była dla nich zawsze na pierwszym miejscu. Rozmowy, wspólne posiłki, wzajemne wspieranie się w różnych trudnych momentach. Nie mają pojęcia, co sprawiło, że syn nagle zaczął negować panujące w domu wartości, a towarzystwo, które poznał, stało się całym jego światem. Rodzice z bólem serca obserwują to, co się z nim dzieje. Ale wierzą, że to, co dali, to, co przekazywali latami nie tylko poprzez słowo, ale i przykład, nie pójdzie na marne, że ich syn odnajdzie drogę, dzięki której będzie dobrym i wartościowym człowiekiem. Trwają przy nim, wspierają, pomimo tego, jaką postawę prezentuje. Nadzieja… „Niczym ryba łaknąca wody, nasza psychika potrzebuje nadziei, aby przetrwać. Nadzieja jest paliwem dla naszego mentalnego silnika.”* Bez niej nasze życie nie miałoby sensu, a dla niej jesteśmy w stanie oddać wszystko. To ona dodaje sił Idze opiekującej się chorym mężem, motywuje Paulę do codziennego trenowania i pozwala przetrwać najtrudniejsze momenty Ilonie i Bartkowi. To ona trzyma ich w ryzach każdego dnia. Dzięki niej wierzą czasami nawet wbrew logice, ale wiedzą, że to właśnie ona w nich umrze ostania. Z psychologicznego punktu widzenia nadzieja jest stanem psychicznym wyzwalającym siły twórcze prowadzące do pokonania nieszczęścia, a nawet spełnienia się. Kazimierz Obuchowski napisał, że jest wyjściową przesłanką paradoksu szczęścia w warunkach nieszczęścia i nawet cierpieniu może nadać właściwości pozytywne. Według profesora, nadziei odpowiada metafora lotu, trudnej radości, ale i intencjonalnego działania. Jest ona naszym własnym dziełem, można co prawda do niej natchnąć, ale wymaga wysiłku nas samych. To ona powoduje, że w sytuacjach niezwykle trudnych, gdy jesteśmy zrozpaczeni, bezsilni, przerażeni, nie poddajemy się, nie rezygnujemy z działania. Mówi się, że jest ona mądrością skazanych na bezradność, a jako podstawa pozytywnych emocji podtrzymuje naszą zdolność do myślenie abstrakcyjnego, tworzenia perspektywicznych planów i utrzymania intelektualnej kontroli nad zdarzeniami. To nadzieja stabilizuje nas na tyle, że emocjonalnie, energetycznie i mentalnie jesteśmy w stanie funkcjonować, podążać naprzód, mimo niesprzyjających, czasami wręcz bardzo trudnych okoliczności. Ona jest również zdolnością naszego umysłu do poradzenia sobie z dużą dozą niepewności. A Ty? W sytuacjach trudnych potrafisz dostrzec światełko w tunelu czy widzisz tylko ciemność? Czy dostrzegasz, co powoduje, że wierzysz, pomimo że inni już dawno zrezygnowali z walki? Jakie Twoje cechy nawet w sytuacjach bez wyjścia, w chwilach, gdy tracisz grunt pod nogami, dodają Ci sił i rozpalają wolę walki? A może się poddajesz? Inni widzą, że nie potrafisz się smucić, złościć, przeżywać żałoby, tylko zapadasz się w sobie? W książce „Everything is F*cked” Mark Manson napisał, że „jeśli nie będziemy wierzyć, że jest jakaś nadzieja, że przyszłość będzie lepsza niż teraźniejszość, że nasze życie w jakiś sposób się poprawi, to duchowo będziemy umierać. Jeżeli nie ma nadziei na to, że będzie lepiej, to po co żyć - po co robić cokolwiek?”* Według niego „nadzieja nie dba o problemy, które zostały już rozwiązane. Nadzieja troszczy się tylko o te problemy, które wciąż wymagają rozwiązania. Bo im lepiej dzieje się na świecie, tym więcej mamy do stracenia. A im więcej mamy do stracenia, tym mniej jest w nas nadziei.”* Według Marka Mansona do zbudowania i utrzymania w sobie nadziei potrzebujemy trzech składników: - poczucia kontroli, - wiary w jakieś wartości, - wspólnoty. „<<Kontrola>> oznacza, że mamy poczucie, iż sterujemy własnym życiem, że możemy wpływać na swój los. <<Wartości>> to coś na tyle ważnego, by do tego dążyć, coś lepszego, do czego warto zmierzać. <<Wspólnota>> zaś oznacza, że jesteśmy częścią grupy, która ceni to samo, co my i pracuje nad osiągnięciem tych samych celów. Bez wspólnoty czujemy się odizolowani, a nasze wartości przestają cokolwiek znaczyć. Bez wartości nic nie wydaje się warte dążenia. A bez kontroli czujemy się bezsilni w dążeniu do czegokolwiek. Jeśli stracimy którykolwiek z tych trzech składników, to stracimy też dwa pozostałe. Strata któregokolwiek z tych trzech składników to utrata nadziei.”* Pamiętajcie, że nadzieja nie jest matką głupich. Nie mylcie jej z naiwnością. Jest ona uczuciem, które skłania nas do działania, choć sukces nie jest pewny. Dzięki niej przekraczamy własne ograniczenia, zbieramy siły nawet wówczas, gdy nie chce nam się po ludzku wstać z łóżka. Naiwność zaś usprawiedliwia bezczynność, jest czekaniem na cud, na to, że toksyczny rodzic stanie się empatyczny, że mąż alkoholik pójdzie na terapię, że znajdziemy lepszą pracę, tkwiąc wciąż uparcie w miejscu, w którym czujemy się wykorzystywani. Naiwność to czekanie na cud. Nadzieja zaś jest wynikiem naszych intencji, nie jest nam narzucona, jest, jak mówił profesor Obuchowski, „naszym dziełem, domem, w którym zdecydowaliśmy się zamieszkać.” *Fragmenty pochodzą z książki M. Mansona "Everything is F*cked. Gdy pozostaje tylko nadzieja", Wydawnictwo Sensus POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|