POCIĄG WIDMOPlanowanie. Gwiazda pytańPoznań Główny. Godzina 22.15 i ja z biletem do Warszawy Centralnej. Celem mojej podróży było dotarcie do stolicy na spotkanie, które miało się odbyć o godzinie ósmej rano następnego dnia. Stoję i zastanawiam się, czy mój cel zostanie osiągnięty, gdyż pociągu jak nie było o 21.30 - a taką godzinę mam na bilecie, który trzymam w dłoni - tak nie ma. Co gorsza, pociąg "widmo" zniknął. Nikt nie ma pojęcia, gdzie jest, co się z nim stało i kiedy przyjedzie? Cel. Jest on niezwykle istotny. Bez niego, o czym pisałyśmy w grudniu („Noworoczne postanowienia”), nie ma możliwości, byśmy ruszyli z miejsca. On wyznacza kierunek naszego działania. Jest jak światełko latarni, która wyznacza drogę. Kiedy stanął przede mną cel, którym był udział w spotkaniu w Warszawie konkretnego dnia o godzinie ósmej rano, zaplanowałam drogę i sposób jej realizacji. Wiedziałam, że muszę przedostać się z Łobżenicy, gdzie kończyłam szkolenie o godzinie siedemnastej, do Poznania, a stamtąd do Warszawy. Bilety miałam kupione, ale jak się okazało, po drodze pojawiły się nieprzewidziane przeszkody. Uparcie chciałam czekać na pociąg, ale dotarło do mnie, że nie przejazd pociągiem z Poznania do Warszawy był celem mojej podróży - to była jedynie droga prowadząca do tego celu, ale nie jedyna. Stojąc na dworcu, przypomniałam sobie, że zmierzając określonym szlakiem należy na poszczególnych jego etapach zatrzymywać się i sprawdzać, czy zmierzamy w dobrym kierunku? Należy zwalniać i zadawać sobie pytanie o cel naszej wędrówki, bo czasami znika nam z oczu, a przecież on jest najważniejszy. Tak też wówczas zrobiłam i dotarło do mnie, że trzeba poszukać innej ścieżki, bo pozostanie na dworcu i oczekiwanie na pociąg nie będzie konsekwencją w podążaniu do celu, a jedynie głupim uporem, który może mnie dużo kosztować. Pamiętacie Zuzę, moja koleżankę, o której pisałam w ostatnim poście „Marzenia z terminem realizacji”? Zuza miała jasno określony cel, którym było uzyskanie konkretnej wagi w określonym czasie. Wraz z dietetyczką zaplanowały drogę. Wiedziały, że planowanie jest niezwykle istotne. Dobry plan gwarantuje nam bowiem przejście przez najtrudniejszy labirynt, przebycie najcięższej nawet drogi. Pierwszym etapem planowania była dokonanie analizy pola sił. Zuza zastanowiła się, co może jej pomóc w zrealizowaniu celu, a co będzie ją hamowało? Następnie zastanowiła się, które z tych ograniczeń może zmienić. Wiedziała np. że ograniczeniem jest brak czasu, dlatego dokonała selekcji jego pożeraczy (media społecznościowe, seriale telewizyjne). Następnie odpowiedziała sobie na sześć niezwykle istotnych pytań: po co?, jak?, co?, z kim?, gdzie?, kiedy? Zuza wiedziała, odpowiadając sobie na pytanie po co?, że chce zrzucić zbędne kilogramy dla samej siebie. Chciała czuć się lżej, bardziej kobieco, poza tym marzyła, by zmieścić się w swoje ulubione sukienki, które od jakiegoś czasu były za ciasne. Wraz z dietetyczką ustaliły, w jaki sposób (jak?) do tego celu będzie zdążać - wiedziała, że musi zmienić dietę i zacząć uprawiać sport. Co w takim razie konkretnie zaplanowała? Picie dużej ilości wody i zielonej herbaty, niskokaloryczne, ale zdrowe posiłki, wyeliminowanie słodyczy i bieganie. Zuza przygotowała harmonogram uwzględniający okres czasu na dotarcie do celu (kiedy?), warunki w których będzie realizowany (gdzie?) i osoby wspierające (kto?). Zadała sobie pytanie, gdzie i z kim może trenować. Biegała z reguły w lesie wraz z bratem, a w dni deszczowe chodziła na pobliską siłownię. Z dietetykiem Zuza była w stałym kontakcie. Raz na dwa tygodnie udawała się na wizytę, gdzie sprawdzała, czy zmierza w dobrym kierunku. Na ścianie zawiesiła grafik, na którym okres 10 miesięcy podzieliła na 20 odcinków. To były kolejne etapy jej maratonu, którego „metą” miała być upragniona sylwetka. Co dwa tygodnie wyciągała kamień milowy w postaci informacji zwrotnej – ilość zrzuconych kilogramów był wskazówką informującą ją, czy jest na dobrej drodze. Zuza szła szlakiem prowadzącym do celu. Natomiast przed startem zakładała, że gdyby okazało się po pierwszym miesiącu, że efektów nie ma, wówczas zmieniłaby drogę realizacji. Uczyniłaby to, co ja zrobiłam w Poznaniu, czekając na pociąg i zadając sobie pytania - dokąd zmierzam, po co kroczę tą drogą? Te pytania oszczędziły mi rozczarowań, bo skłoniły mnie do zmiany planu i pójścia inną ścieżką, dzięki której dotarłam do celu. POWIĄZANE POSTY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|