Psychologia przy kawie
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca
Obraz

Presja sukcesu

1/8/2016

1 Comment

 
Obraz


PRESJA SUKCESU


Nadmierna kontrola i oczekiwania

Synek mojej znajomej codziennie po szkole jeździ (tzn. jest wożony) na dodatkowe zajęcia: karate, dodatkowy angielski z native speaker’em, piłka nożna, szermierka, kurs tańca. W otoczeniu wiele dzieci żyje tak intensywnie. Rano szkoła, jeśli prywatna, niepubliczna to do godziny 15.00 – 16.00, potem zajęcia pozalekcyjne, na które wożą rodzice ustalając grafik między sobą, czy nawet z innymi rodzicami, jeśli na zajęcia chodzą także koledzy. Jeśli rodzice są wystarczająco zamożni zatrudniają specjalną panią, która zajmuje się całą „logistyką” ich dzieci, bo już przy dwójce - robi się z tego nie lada problem. Czasami pomagają dziadkowie, jeśli już nie pracują.
Obraz
Po powrocie do domu na dziecko czeka odrabiane lekcji, nauka, kolacja i od rana znowu ten sam rytm. A dziecko ma np. dopiero 10 lat. Obciążenia zaś podobne do małego prezesa.

Rodzą się pytania: czy nasza córka, syn dzięki temu będzie szczęśliwa i najważniejsze: po co tak naprawdę to wszystko robimy? Jak pisał E. Fromm „niewielu rodziców ma odwagę i odpowiednią dozę niezależności, by bardziej dbać o szczęście swoich dzieci, niż o ich sukces”.

Doniesienia z badań psychologicznych prowadzonych w ciągu ostatnich dziesięcioleci mówią, że dzieci obciążone zbyt wieloma zajęciami żyją w ciągłym pośpiechu i stresie. Ankieta przeprowadzona w 2002 roku wśród 11- i 12-latków z bogatych dzielnic podmiejskich pokazała, że niepokojąco duży jest wśród nich odsetek pijących alkohol (ze wskazaniem na chłopców) i cierpiących na depresję (ze wskazaniem na dziewczęta). Wyższy jest u nich poziom wewnętrznego niepokoju niż u rówieśników z biedniejszych dzielnic.

Obraz
Czytałam też kiedyś o absolwentach najlepszych światowych uniwersytetów, którzy wychowani właśnie w podobnym trybie jak pisałam na wstępie, wożeni na specjalne zajęcia wybrane przez rodziców z udziałem wyselekcjonowanych innych dzieci z dobrych domów, mimo wysokiego poziomu intelektualnego nie mogli poradzić sobie potem w pracy. Nie umieli się odnaleźć, byli niezaradni, relacje interpersonalne sprawiały im kłopot. Świat wyglądał inaczej niż ten „sztuczny” stworzony przez rodziców i w tym prawdziwym świecie nie mieli doświadczeń.

Nadmierne i często nierealne oczekiwania mogą wysuwać zwłaszcza ci rodzice, którzy sami odnoszą istotne sukcesy, np. na polu finansowym. Zdarza się jednak, że także ubożsi rodzice walczący o uznanie społeczne gotowi są zrobić wszystko, aby dać swoim dzieciom możliwości, których sami nigdy nie mieli. I mimo, że są to doniesienia amerykańskie, wydaje się, że i w Polsce powoli problem zaczyna się pojawiać.

Osobiście myślę, że to nie tylko nasze wewnętrzne motywacje grają tu rolę, ale także środowisko, w jakim żyjemy. Sama pamiętam, że gdy mój najstarszy syn był jeszcze mały, chodził wtedy do przedszkola i słyszałam od znajomych, że ich dzieci w podobnym wieku chodzą już na treningi piłkarskie, zajęcia z kreatywnego myślenia, czy dodatkowy język obcy – zaczynałam odczuwać niepokój. Czyli zadziałał chyba u mnie tzw. „dowód społecznej słuszności” i to on nie pozwalał mi spokojnie spać. Otóż „dowód społecznej słuszności” mówi, że jeśli człowiek nie wie, jaka decyzja lub jaki pogląd jest właściwy (a to może zależeć od różnych czynników), podejmuje decyzje lub przyjmuje poglądy takie same, jak większość grupy. Czyli uważa, że jakieś zachowanie jest poprawne wtedy, gdy widzi innych ludzi, którzy tak właśnie się zachowują. Przenosząc to na grunt zajęć pozalekcyjnych: skoro wszyscy znajomi posyłają swoje dzieci na takie zajęcia, to znaczy, że jest to dobre i też powinnam to robić. Skoro tego nie robię, rodzi to dysonans i stąd mój niepokój. Oczywiście nie dzieje się  w sposób świadomy.

Z reguły problem dodatkowych zajęć jest ściśle połączony z ogólną presją rodziców na sukces i osiągnięcia: dzieci mają być nie tylko dobre, ale również i doskonałe, lepsze od rówieśników. I do tego tematu i konsekwencji w psychice dzieci wrócimy w kolejnych tekstach.

Podsumowując: nie chodzi o to, aby odpuścić sobie wychowanie, ale zadawać sobie pytanie, po co to robimy i raczej robić to inaczej: bardziej wspierać, a mniej kontrolować.

1 Comment
seniorek link
3/11/2017 01:18:37 am

W stu procentach się zgadzam z postawioną tezą. Pęd do sukcesu, który zrodził się po zmianie systemu na tzw "kapitalistyczny" jest straszny, Dziecko od najwcześniejszych lat jest wkomponowywane w taką machinę, gdzie dosłownie nie ma czasu się ... " pobawić". Po prostu. Czasem by się chciało przytulić do mamy czy taty, ale przecież kolejne zajęcia.Ja też rozmawiam ze swoją 14 letnią córką na temat przyszłej edukacji, studiów, ale to są tylko sugestie, ona i tak wybierze swoją drogę. Można dzieciom podpowiadać, ale nie zmuszać do zostania prawnikiem, czy lekarzem. I można , naprawdę można zmniejszyć ten pęd do sukcesu, tylko trzeba trochę pomyśleć, poczytać , poobserwować własne dzieci.

Reply

Your comment will be posted after it is approved.


Leave a Reply.

    JESTEŚMY NA FACEBOOKU:

    POMAGAMY:
    Obraz
    Kliknij i sprawdź

    PUBLIKUJEMY W:
    Obraz
      

    Newsweek Psychologia
    Obraz
    Cosmopolitan
    Obraz
    Newsweek
    Obraz

    PISZEMY DLA WAS:

    Obraz
    Katarzyna Krakowska
    Obraz
    Joanna Kotarska

    REKLAMA:
    piszcie do nas na adres: 
    ​psychologiaprzykawie@gmail.com 
    ​

​Strony:  1   2   3   4   5   6   7   8   9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  
​

Powered by Weebly
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca