TRWAŁE ZMIANY W MOIM ŻYCIUSamowspółczucieZosia kładąc się spać po raz kolejny analizuje swój los. Jest pełna niepokoju. Obawia się, że przeszłość kładzie się cieniem na jej obecne życie. A może coraz bardziej dostrzega, że związek, w którym tkwi od wielu miesięcy jest daleki od ideału. Czuje lęk i obawę przed zmianą, ale z drugiej strony coraz częściej do niej dociera, że nie chce być tylko dodatkiem w związku. Zawsze wyobrażała sobie, że w relacji z drugim człowiekiem będzie czuła się jak osoba najważniejsza dla swojego partnera. A obecnie dostrzega, że musi konkurować z pasją, która wypełnia życie mężczyzny, z którym tak bardzo by chciała dzielić swój los. Czuje, że znajduje się na dalszym planie, a to przypomina jej bolesną przeszłość. Nigdy nie była ważna, zawsze stała z boku… Nie chce powrotu do czasów dzieciństwa, to sprawia ból… Pola siedząc pod kocem i słuchając muzyki, która przynosi chwilowe ukojenie, zadaje sobie pytanie, co może zrobić, by w końcu być osobą szczęśliwą. Dociera do niej każdego dnia, że nie radzi sobie ze sobą i swoim życiem. „Przecież nie umiem stworzyć normalnych relacji z ludźmi, wybrać odpowiedniego partnera, dbać o swoje interesy. Wiem, że tylko narzekam i nic z tym nie robię. Ale nie wiem, jak to zmienić…” Ma świadomość tego, że przeszłość wpływa na jej obecne życie. Wie, że w każdym partnerze z przerażeniem odnajduje cechy swojego ojca. Obawia się, że zawsze będzie się doszukiwać problemów, bo chciałaby mieć idealne życie. Ale czy takie jest możliwe? Beata nie pamięta momentu, gdy urwał jej się film. Nie wie, jaki jest dzień i jak długo znajduje się w tej obcej sali, której biel ścian powoduje w niej wielkie przerażenie i uświadamia, że najprawdopodobniej wydarzyło się coś złego. Po chwili obrazy zaczynają powoli pojawiać się w pamięci. Wracają hałasy i emocje dnia, w którym musiała skończyć projekt, terminy goniły, a ona przecież wszystko chciała mieć dopięte na ostatni guzik. Nie było ważne, że padała z nóg, że zasypiała, stojąc w korku. Goniła, jakby ścigała się z czasem. Wciąż pragnęła więcej, skuteczniej, szybciej. Pięcie się wzwyż było jej życiową dewizą. I o tyle, o ile zdobywanie życiowych szczytów zasługuje na podziw i jest godne naśladowania, w przypadku Beaty było maratonem w tempie sprinterskim bez chwili na odpoczynek, wytchnienie, złapanie dystansu. Ona nie miała czasu na nic poza pracą. Zawsze perfekcyjna, idealna, bez skazy. Dzisiaj leżąc w przerażająco białej szpitalnej sali, zdała sobie sprawę jak kruche jest życie. Jedna chwila, która decyduje o tym, czy będzie miało się jeszcze jedną szansę. Szansę na to, by dostrzec, co w życiu jest najważniejsze. By zauważać wschody i zachody słońca, ukojenie, które przynosi wiejący wietrzyk i piękno oraz zapach kwiatów. Ona nie miała czasu, by cieszyć się życiem. Spała po 4-5 godzin na dobę, ale osiągała kolejne cele. Cele, które zawsze były przez nią zdobywane, ale nie przynosiły szczęścia. Miała poczucie, że jej pociąg odjechał. Straciła szansę na przyjaźń, miłość, na rodzinę. Zdawała sobie sprawę, że rok za rokiem mija w coraz szybszym tempie, a ona jest sama. Leżąc w tej obcej sali, czuła się samotna jak nigdy dotąd. Dotarło do niej, że wiara w to, że kolejny sukces zawodowy, będący spełnieniem marzeń, da wreszcie poczucie szczęścia, już dawno się w niej wypaliła…. Zawsze uważała, że szczęście jest tuż przed nią, za najbliższym zakrętem. Wystarczy jeszcze trochę się postarać i złapie je. Gdy wydawało się, że już je ma, trzyma w swych rękach, okazywało się, że to jeszcze nie to. Wpadła w pułapkę. W pewnym momencie zaczęło brakować jej w tym wiecznym zabieganiu czasu, by być szczęśliwą. Goniła szczęście, a ono z każdym krokiem oddalało się od niej. Dopiero spojrzenie śmierci w oczy spowodowało, że dziasiaj postanowiła być osobą życzliwą przede wszystkim wobec siebie i uważną na swoje potrzeby. Tego, co dostrzegła Beata, nie zauważyła jeszcze Zosia i Pola. Ona stoją w miejscu, jak wielu z nas, choć czują wewnętrzny bunt. Chciałyby podjąć zmianą, ale są niewolnikami własnych myśli, emocji, przeszłości. A przecież warto, zrobić pierwszy krok i zajrzeć w głąb siebie? Czy musi wydarzyć się tragedia w postaci choroby, odejścia współmałżonka, problemów z dziećmi, aby otworzyły nam się oczy? Beata odważyła się i deklaruje gotowość do zmiany i pomimo świadomości, że będzie to nieustanna, ciągła praca nad sobą, jest szczęśliwa. Dzisiaj już wie, że zaśmiecanie swojego umysłu „martwieniem się na zapas” nie przynosi żadnych korzyści. Martwimy się, jak sobie poradzimy, gdy zdarzy się coś. A jak stracę pracę? A jak umrze mój mąż? A jak stanie się coś mojemu dziecku? A jak…? Snujemy groźne scenariusze i zaczynamy się bać. Zmiana jest procesem, w którym z każdym kolejnym dniem należy porzucać dawne błędne myślenie, a zaczynać podejmowanie próby patrzenia na otaczającą nas rzeczywistość z innej perspektywy, bez oceniania, stawiając się w roli obserwatora. To stawanie się osobą uważną i patrzącą z życzliwością na siebie. Przyglądanie się swoim emocjom, pojawiającym się myślom i uczuciom oraz akceptowanie ich. Parę dni temu w moje ręce trafiła książka "Terapia dialektyczno-behawioralna(DBT)", której autorami są: Matthew McKay, Jeffrey C. Wood, Jeffrey Brantley Jest to zbiór praktycznych ćwiczeń rozwijających uważność, efektywność interpersonalną, regulację emocji i odporność na stres. Znalazło się w niej wiele wskazówek, między innymi dotyczących uważności w radzeniu sobie ze skrajnymi emocjami. Dzięki niej można spojrzeć na siebie z życzliwością i współczuciem. A moim zdaniem, jako psychologa, ta umiejętność jest punktem wyjścia do odnalezienia drogi do szczęśliwego życia. Autorzy między innymi zwracają w niej uwagę na współczucie okazywane samemu sobie. Uważają, że okazując komuś współczucie „traktujemy go życzliwie i nie osądzamy go za jego sytuację lub uczucia, niezależnie od tego, czy sam tej sytuacji zawinił. Mimo to wiele osób uważa, że często łatwiej jest pomóc i wybaczyć innym, nawet zupełnie obcym ludziom, niż być miłym dla samych siebie.”* Dlaczego tak się dzieje? Otóż według autorów wspomnianej przeze mnie ksiażki:: • Może uważasz, że inni ludzie bardziej zasługują na pomoc i szacunek niż ty. • Może uważasz, że zrobiłeś tyle złych rzeczy, że nikt nie może ci wybaczyć i nie zasługujesz na współczucie. • Może boisz się przyznać, że odczuwasz ból, ponieważ obawiasz się, że ugniesz się pod jego ciężarem. • Może uważasz, że wybaczenie sobie jest tożsame z usprawiedliwieniem swojego zachowania i uniknięciem konsekwencji. • A może w przeszłości nikt nigdy nie traktował cię ze współczuciem, myślisz więc, że z tobą jest coś nie tak. „W istocie żadne z tych stwierdzeń nie jest prawdziwe. Wyobraź sobie, że jeden z twoich najukochańszych przyjaciół lub członków rodziny przyszedł do ciebie i powiedział:<<Nie zasługuję na współczucie, ponieważ [uzupełnij zdanie jednym z powyższych stwierdzeń]>>. Prawdopodobnie nie zgodziłbyś się z nim i próbowałbyś go przekonać, że jest inaczej. Nadszedł czas, aby zacząć okazywać współczucie samemu sobie oraz uznać, że zasługujesz na życzliwość i pomoc tak samo jak wszyscy inni. Niezależnie od przekonań, które sprawiają, że utknąłeś w impasie, współczucie dla samego siebie jest jedną z najważniejszych umiejętności (…) Potrzebujesz sobie współczuć, aby dokonać trwałych zmian w swoim życiu (…)* "Prawda jest taka, że wszyscy popełniamy w życiu błędy, a niektóre z nich niestety ranią nas samych lub innych. Nie pomaga jednak ciągłe karanie się – to tylko pogarsza sytuację. Na wiele sposobów współczucie wobec samego siebie wymaga zastosowania radykalnej akceptacji. Pamiętaj, że radykalna akceptacja to umiejętność porzucenia osądów i uznania, że to, co dzieje się w twoim życiu, jest wynikiem długiego łańcucha wydarzeń. Współczucie samemu sobie wymaga tego samego. Czas przyznać, że jesteś tym, kim jesteś, i masz za sobą wiele niedających się zmienić wydarzeń, lecz mimo wszystko zasługujesz na spokój, bezpieczeństwo, zdrowie i szczęście. Zaczynając właśnie teraz, możesz radykalnie zaakceptować to, kim jesteś, mimo wszystkich przeszłych błędów, i zacząć podejmować zdrowsze decyzje życiowe oparte na wartościach, ponieważ zasługujesz na szczęście i przebaczenie tak jak wszyscy inni! Jest jeszcze jeden ważny powód, dla którego zasługujesz na współczucie, a jest nim to, że doświadczyłeś w życiu wielkiego bólu. Przeżyłeś straty. Prawdopodobnie w pewnym momencie doświadczyłeś odrzucenia lub porzucenia. Zmierzyłeś się z bólem fizycznym i chorobą. I najpewniej doświadczyłeś rozczarowania, kiedy nie doszło do czegoś, czego tak bardzo pragnąłeś. Prawdopodobnie doświadczyłeś też podobnych krzywd i strat w dzieciństwie, a wspomnienia tych doświadczeń mogą nadal kłaść się cieniem na twoim życiu. Pewnie cierpiałeś też z powodu poczucia wstydu, smutku i strachu. I te same bolesne uczucia nadal pojawiają się w twoim życiu. Zasługujesz na współczucie, ponieważ musiałeś zmierzyć się z bólem i stoczyć walkę. Czy nie czułbyś współczucia dla innego człowieka, który cierpiał w ten sposób, nawet obcego? Czy więc nie powinieneś okazać sobie takiego samego współczucia?"* *Fragmenty pochodzą z książki M.McKay, J. C. Wood, J. Brantley "Terapia dialektyczno-behawioralna", Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2024 **Dziękujemy Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego za możliwość zareklamowania tak wartościowej ksiażki.
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres: psychologiaprzykawie@gmail.com |