TWARZĄ W TWARZNegatywne wzory zachowań, strach, lękAda poznała Piotra w klasie maturalnej. Kolorowy zawrót głowy, jak to mówią młodzi. O takim chłopaku śniła. Ona – bardzo dobra uczennica marząca o medycynie, on stojący twardo nogami na ziemi urodzony ekonomista. Serce nie sługa. Po wpływem Piotra zmieniła kurs. Postanowili wspólnie wyjechać na studia, wynająć mieszkanie i zacząć nowy rozdział wspólnego życia. Decyzja Ady o zmianie planów była niezrozumiała dla osób, które znały ją od lat. W zasadzie pierwsze tygodnie wspólnego życia pokazały, że nie było ono bajką. Ciągłe kłótnie, brak pieniędzy, różnice zdań i odwieczne słowa Ady: „Gdyby nie Ty, studiowałabym medycynę. Marzyłam o tym od dziecka.” Osoby patrzące z zewnątrz na relację tej pary zdziwiła decyzja o ich ślubie. Ale cóż, uważali, że to iskrzenie było im potrzebne do normalnego funkcjonowania. Krótko po tym, jak stanęli na ślubnym kobiercu, Ada urodziła Jaśminkę. Zbiegło się to z ukończeniem studiów. Piotr podjął pracę w firmie, z która od dwóch lat dorywczo współpracował. Natomiast Ada miała pierwszy rok spędzić z córeczką w domu. Zaakceptowała taki stan rzeczy. Piotrowi ten układ bardzo odpowiadał. Żona w domu, czekająca z gorącym obiadem, zadbane i spokojne dziecko. Czego chcieć więcej? Zaczął więc namawiać ją, by iść za ciosem i postarać się o braciszka dla Jaśminy. Wówczas zaczęły się awantury. „Gdyby nie ty, twoje parcie na ślub, na dziecko, zaczęłabym pracę. Tyle ciekawych ofert przeszło mi koło nosa.” W momencie, gdy zaczęli decydować się na żłobek, gdy Ada podobno rozpoczęła poszukiwania pracy, okazało się, że pragnienie Piotra ziściło się i żona zaszła w ciążę. Pierwszy miesiąc to czas wiecznych awantur, które wszczynała Ada. Miała dosyć takiego życia. Ale czy to Piotr był winowajcą takiego stanu rzeczy? Ada nie przez przypadek wybrała jako swojego partnera życiowego człowieka dominującego. Ona – osoba bojąca się podejmowania decyzji, wyzwań, „potrzebowała” kogoś, kto mógłby być oskarżany za ograniczanie jej tych aktywności, których tak naprawdę się bała. Medycyna będąca marzeniem jej rodziców, przerażała ją. Piotr stanowił świetną wymówkę. To przez niego – przez uczucie do niego zmieniła plany. Uciekła od tego, czego się bała, po to, by potem oskarżyć go za to. A tak naprawdę Piotr oddawał jej przysługę, chroniąc ją przed tym, czego się chorobliwie bała. Jak być może zauważyliście, wiele osób wiąże się z taka a nie inną osobą nie przez przypadek. Potrzebują kogoś, kto „ograniczy ich”. Taką osobę można oskarżać o to, czego nie udało się osiągnąć, usprawiedliwić swoją bierność oraz uśmierzyć własne lęki. Problem pojawia się dopiero wówczas, gdy jedna z osób wychodzi ze swojej roli. Gdyby Piotr powiedział Adzie: studiuj medycynę, marzyłem, by mieć żonę lekarza, mogłoby się okazać, że… nie on był przeszkodą. Gdyby Piotr uznał, że decyzje o ślubie przełożą na czas, gdy obydwoje odnajdą się na rynku pracy, okazałoby się, że Ada wcale nie chce podejmować tego kroku. Często okazuje się, że to nie partner jest problemem, ale są nimi własne lęki. A zmiana zasad gry poprzez powiedzenie: „Rób, to czego pragniesz” , nagle demaskuje fobie i lęki drugiej strony. Każdy z nas kiedyś się czegoś bał. I nie jest to nic niezwykłego. Strach chroni nasze zdrowie i życie. Dzięki niemu nie suszymy włosów kąpiąc się w wannie czy nie wyjdziemy bez maseczki w czasach pandemii ;) Strach jest więc reakcją organizmu na realne zagrożenie. W przeciwieństwie do lęku, który jest odpowiedzią organizmu na irracjonalne zagrożenie. Nie wynika on z zagrażającej sytuacji, a jest skutkiem tego, co dzieje się w naszej głowie. Ten, kto zrozumie swoje lęki, może zrozumieć samego siebie, swoje ograniczenia, co da mu możliwość rozwoju i poczucia pełni życia. Często w literaturze strach i lęk bywają używane zamiennie. Podobnie jak w poniższym fragmencie pochodzącym z książki "Twarzą w twarz ze strachem", w której znajdziecie wiele sposobów na radzenie sobie z naszym lękiem. "Wielu z nas – pewnie większość – wychowywała się w atmosferze dżungli: w klimacie napięcia, ciśnienia i porównywania, osądzani i oceniani na podstawie wyników naszych działań oraz naszego wyglądu, a nie tego, kim jesteśmy. Ten rodzaj wychowania jest głęboko zakorzeniony w społecznościach, w których dorastaliśmy, i przekazuje się go automatycznie z pokolenia na pokolenie. Jako że wychowano nas w tego typu środowisku, przychodzi nam iść przez życie z bagażem ogromnego strachu oraz wstydu w umyśle i ciele. Nasze postrzeganie siebie jest skrzywione, przez co tracimy wrodzoną ufność i otwartość. Życie według zasad dżungli wypełnia ból. Wychowanie w dżungli buduje rdzeń strachu i z tego strachu, bez świadomości płynącej z miłości w naturalny sposób podejmujemy zachowania o charakterze destrukcyjnym względem samych siebie, a także innych ludzi. Strach stanowi podstawowy problem, być może najważniejszy z tych, z którymi musimy się zmierzyć w życiu. Możemy zacząć rozumieć swój strach, dowiadując się, czego się boimy – na przykład ataku na nas, braku wrażliwości, przemocy, upokorzenia, porzucenia, odrzucenia, samotności, izolacji albo unicestwienia. Jednak na głębszym poziomie uczymy się poznawać strach przez odczucia, jakie daje w ciele, oraz to, jak kieruje naszymi myślami i działaniami. Kiedy zaprzeczamy strachowi i nie przyjmujemy go do wiadomości, zostaje ukryty w piwnicy świadomości, skąd wywiera przemożny i często szkodliwy wpływ na nasze życie. Choć możemy próbować go przesłonić wszelkiego rodzaju kompensacją i uzależnieniami, to dopóki pozostaje w ukryciu, dopóty może powodować ustawiczny niepokój, sabotować kreatywność i usztywniać nas, czynić podejrzliwymi i wpędzać w obsesję na punkcie bezpieczeństwa. Co najgorsze, może zniweczyć starania w celu znalezienia miłości. To strach trzyma nas w dżungli, poza ogrodem. To lęki nie pozwalają rozpoznać naszych najważniejszych talentów i otworzyć się na to, co życie ma do zaoferowania. Strach wpływa na nasze życie, a często dominuje nad wszystkimi jego aspektami – tym, jak mówimy, pracujemy, pożywiamy się, odnosimy do innych, co i jak tworzymy, a także jak nie robimy tego wszystkiego z powodu lęku. Oddziałuje na nasze oddychanie. Zawsze jest obecny, choć próbujemy go zignorować, przezwyciężyć albo odepchnąć (...) Często błądzimy w poszukiwaniu przyczyn naszych trudności w życiu, ale kiedy zaczniemy badać nasz strach, będziemy zdolni trafić bezpośrednio do źródła."** * Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób ** K. Trobe, A. Trobe "Twarzą w twarz ze strachem" POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|