UWIERAJĄCA ULEGŁOŚĆKomunikacja bez przemocy, asertywność, poczucie wartościDzisiaj przypadkowo natknęłam się w pociągu na Olę. Nie widziałyśmy się od około dziesięciu lat. Kobieta, którą spotkałam, nie była tą samą osobą, którą pamiętam. Pomijam fakt, że jej życie diametralnie się zmieniło - wyszła za mąż, urodziła córeczkę, rozpoczęła pracę, ale poza zmianami w życiu osobistym dostrzegłam rzucające się wręcz w oczy zmiany w jej zachowaniu. Doskonale pamiętam Olę z czasów naszych studiów. Miła, grzeczna, pomocna, życzliwa. Myślę, że większość moich kolegów i koleżanek z roku tak ją zapamiętało. Jestem przekonana, że każdy wiedział, iż zwracając się do Oli z jakąkolwiek sprawą, prosząc ją o pomoc, ma gwarancję, że po pierwsze, zostanie wysłuchany, a po drugie, że otrzyma to, o co prosi. Taka była Ola. Otwarta na innych, dobra, a może… - jak sobie teraz myślę - uległa. O tej jej postawie uległości wobec innych dzisiaj po powrocie do domu pomyślałam, gdyż osoba, którą spotkałam, była zupełnie inna od tej, która zapisała się w moich wspomnieniach. Duże piękne niebieskie oczy, ale pełne lęku. W tej ślicznej buzi pięcioletniej córeczki Oli widać było podporządkowanie matce i strach. Sama drżałam, gdy usłyszałam, w jaki sposób Ola odzywała się do tej małej dziewczynki. Jej ton był stanowczy, nieznoszący sprzeciwu, a ona karciła, zawstydzała i robiła to w taki sposób, jakby postępowała tak każdego dnia. Być może to był jej sposób na wychowanie… Czułam się okropnie, patrząc w te niewinne oczy filigranowej dziewczynki i zastanawiałam się, co ona myśli, czuje i jakie konsekwencje dla jej późniejszego życia może mieć postawa matki, którą byłam przerażona. Ale najbardziej uderzało mnie to, że znałam zupełnie inną Olę… Olę, która nikogo by nie skrzywdziła, która była nazywana przez nas „chodzącym dobrem". Jest wiele osób wśród nas, które podobnie jak Ola, którą poznałam na studiach, prezentują postawę uległą. Potrzeby innych są dla nich ważniejsze od potrzeb, które same mają. Pomagają, nie odmawiają, podporządkowują się, a nawet pozwalają sobie wejść na głowę. Ta rola daje im profity. Nie mówią „nie", ponieważ zależy im na sympatii otoczenia. Skoro pomogę, nie odmówię, ustąpię, inni będę mnie lubić. A właśnie na tym bardzo im zależy. Zależy im też na byciu osobą potrzebną, docenianą i lubianą. Ale taka uległość, która najczęściej jest wynikiem doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego, w pewnym momencie zaczyna uwierać. Coś w tych osobach zaczyna się przelewać. Należy pamiętać, że osoby uległe bardzo często mają niskie poczucie własnej wartości i silne poczucie posłuszeństwa. Najczęściej u podłoża tej postawy leży lęk przed utratą sympatii ze strony innych, przed odrzuceniem. Ale taka postawa prowadzi do frustracji i poczucia krzywdy. Przychodzi moment, gdy taka osoba mówi „dość”. I cudownie, gdy jest to spowodowane dojrzewaniem do wyjścia z roli uleglej i przejściem procesu zmiany. Niestety nie zawsze tak się dzieje. Często nie jest to wynik dojrzałości, tylko frustracji, która prowadzi do agresji. Ola w pewnym momencie najprawdopodobniej poczuła się wykorzystywana i zaczęła walczyć o swoje, ale w sposób daleki od postawy asertywnej, w której widzimy swoje potrzeby, określamy swoje granice, ale szanując również innych. „Asertywność to postawa umysłu. Dobrze definiują ją dwa hasła: <siła spokoju> oraz <ani jeż, ani wycieraczka>. To postawa pełna intensywności i mocy, ale pozbawiona agresji. Wychodzi całkowicie poza tradycyjny schemat dominujący-dominowany, funkcjonuje poza nim. Zawiera się w spokojnej i pewnej siebie ekspresji, kierowanej nie przeciwko komuś, ale na siebie i na relację. Taka postawa wymaga, rzecz jasna, bycia w kontakcie ze swoimi emocjami, uczuciami, potrzebami, indywidualnym układem odniesienia, myślami, a także postrzegania ich wszystkich jako zasadne. Należy również uznać zasadność emocji, uczuć, potrzeb, indywidualnych układów odniesienia i myśli innych ludzi. Postawa asertywna nigdy nie ocenia ani nie znęca się nad innymi. Upoważnia, indywidualizuje, różnicuje, a jednocześnie nie wyklucza.”* U podstaw postawy asertywnej leży poczucie własnej wartości i szacunek do siebie. Najprawdopodobniej Ola nie wyniosła tego z domu. Najprawdopodobniej postawa, którą prezentowała wobec swojej córeczki, sposób komunikowania się z nią, były pewnym schematem wyniesionym z dzieciństwa. Dziecko szanowane uczy się bowiem szacunku do siebie, a dziecko, którego granice są nierespektowane, nie stawia ich. W dorosłym życiu zabiega o uwagę innych, robi wszystko, by zasłużyć na zainteresowanie i sympatię. Jest w stanie wiele dać, by otrzymać choć ochłapy. W książce „Jak się dogadać. Komunikacja bez przemocy” znalazłam ściągę, którą każdy rodzic powinien sobie wydrukować, a przede wszystkim wziąć do serca. Marie Jeanne Trouchaud wskazuje w niej na zachowania dorosłych, które bezpośrednio wpływają na rozwój dziecka. ✔ Jeżeli oczekujemy od dziecka przede wszystkim tego, aby było grzeczne, jeżeli przewracamy oczami albo pokrzykujemy, kiedy wyraża potrzebę jedzenia, pieszczoty, czystości czy pocieszenia, to bardzo szybko wpoi sobie, że do niczego się nie nadaje. ✔ Jeżeli przeszkodzimy mu w podejmowaniu inicjatywy, eksperymentowaniu, kiedy jest trochę starsze, to czuje się niezdolne i nieporadne. ✔ Jeżeli regularnie robimy mu uwagi i okazujemy rozczarowanie, czuje się winne. ✔ Jeżeli w szkole uczy się je o konkurencji, rywalizacji i produktywności, „bo inaczej nie jesteś dobry”, to dziecko czuje się niedobrze albo się wywyższa. ✔ Jeżeli mówimy mu „Nie masz wstydu”, staje się wstydliwe. ✔ Jeżeli od czasu do czasu dajemy mu klapsa, aby nauczyło się życia, to uczymy je, że wykorzystywanie pozycji silniejszego jest w porządku. ✔ Jeżeli karzemy je zamiast tłumaczyć, uczy się poddaństwa albo buntu zamiast samodzielnego myślenia. ✔ Jeżeli powierza mu się zbyt dużą jak na jego wiek odpowiedzialność, uczy się porażki albo wyczerpania. Czy brzmi to znajomo? Może przed laty tak właśnie z Tobą postępowano? Zastanawiasz się, dlaczego ulegasz, podporządkowujesz się, zabiegasz o względy innych swoim kosztem? Być może Twoi rodzice nie mieli pojęcia, jak wychować osobę o zdrowym poczuciu wartości, otwartą na ludzi i na świat, która nie musi niczego udowadniać. Może wynieśli pewne skrypty ze swojego dzieciństwa, które podobnie jak Ola powielali. Możliwe, że nie mieli pojęcia, że należy budować w dziecku poczucie wartości, wspierać je, dawać poczucie bezpieczeństwa, towarzyszyć mu w dorastaniu z życzliwością, stałością, czułością. Autorka książki „Jak się dogadać. Komunikacja bez przemocy” proponuje dorosłym, którym nie było dane zaznać takiego wartościowego towarzyszenia, „by byli życzliwi, przyjaźni, czuli i motywujący dla samych siebie zamiast pozwolić małemu wewnętrznemu głosowi kontynuować dzieło zniszczenia rozpoczęte przez ich edukatorów: <Jesteś nikim, masz pusto w głowie, nigdy nic ci się nie udaje, jesteś leniem, jesteś nieciekawy i nieporadny...>. Takie poniżające etykiety działają jak przepowiednie - etykieta wzmacnia porażkę, a porażka wzmacnia etykietę.”* Pamiętajcie o tym! Parę dni temu została wydana książka „Jak się dogadać. Komunikacja bez przemocy”, której autorka przekonuje, że dzięki przyswojeniu kilku zasad komunikacji można doświadczać wiary w siebie, umiejętności pozytywnego kończenia konfliktów, bliskich, przyjaznych relacji. Dzięki tej książce nie tylko dowiecie się, co utrudnia skuteczną komunikację, ale poznacie też techniki porozumiewania się, które pozwolą na wyrażenie siły w stanowczy i spokojny sposób oraz nauczycie się, w jaki sposób budować wartościowe relacje we wszystkich dziedzinach życia - w domu, pracy, szkole. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Marie-Jeanne Trouchaud "Jak się dogadać? Komunikacja bez przemocy", Wydawnictwo RM, 2023 **Wywiad powstał we współpracy z Wydawnictwem RM POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|