UWOLNIJ GŁOWĘ!Nawyk zamartwiania się, overthinkingDaria, wracając z pracy, wciąż analizuje dzisiejsze spotkanie ze współpracownikami i dyrekcją. Rozkłada na czynniki pierwsze każde swoje wypowiedziane słowo. Zastanawia się, co mogła jeszcze dodać, a czego powiedziała za dużo. A co będzie, jeśli potraktują ją jako osobę małostkową? A jeśli zarzucą jej brak profesjonalizmu? Wyciąga telefon i dzwoni do przyjaciółki. Opowiada ze szczegółami przebieg spotkania i dochodzi do wniosku, że jej zatrudnienie wisi na włosku. Jaka ze mnie idiotka -wypłakuje się koleżance. Nadia wpatruje się w voucher do spa. Marzyła od lat o tym wyjeździe. Mąż, wiedząc, że jest przeciążona pracą i codziennymi obowiązkami, zrobił jej niespodziankę, z której cieszyła się jak małe dziecko. Ale im bardziej zbliżał się termin wyjazdu, tym miała większą gonitwę myśli. A jeśli... w tym czasie będę potrzebna w pracy? Czy mąż zajmie się dobrze dzieckiem? A może mama będzie potrzebowała jej opieki? Karol od trzech tygodni nie może spać. Z miłością i czułością, ale też z lękiem patrzy na śpiącą obok żonę. Od kiedy dowiedział się o tym, że bratowa zdradziła brata, nie umie poradzić sobie z własnymi myślami. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nic nie jest dane na zawsze. Zrozumiał, jak wielką wartością jest dla niego małżeństwo. Od pięciu lat jest szczęściarzem i codziennie na nowo sobie to uświadamia, natomiast od miesiąca paraliżuje go strach. A jeśli kogoś pozna... jest przecież taka piękna, dobra i elokwentna... A jeśli coś jej się stanie... Nie wyobrażam sobie życia bez niej.... Daria, Nadia i Karol zaśmiecili swój umysł "martwieniem się na zapas". Zaczęli snuć scenariusze, które podkręciły spiralę ich lęku. Karol i Nadia zamartwiali się przyszłością, Daria analizowała przeszłość, w kontekście jej wpływu na przyszłe życie. A przecież tego, co było, nie możemy zmienić. Nie jesteśmy w stanie raz jeszcze przeżyć danego dnia, wrócić do odbytych rozmów i przeprowadzić ich w inny sposób. Nie da się cofnąć filmu naszego życia i wprowadzić korekt. Przeszłości nie możemy zmienić, ale możemy o niej zapomnieć (lub przepracować np. z psychologiem, jeśli była trudna). Z kolei przyszłość jeszcze nie zaistniała, nie jest realna, ale możemy ją kształtować naszymi działaniami. I właśnie to ostatnie przekonanie uzasadnia nasze zamartwianie się przyszłością. Zapominamy jednak, że zamartwianie nie jest działaniem, więc także tej przyszłości nie zmieni. Jedynie nasze działanie tu i teraz może mieć wpływ na przyszłość, ale samo zamartwianie nie ma większego sensu. Kradnie nam czas, wpędza w niepotrzebny stres, wzbudza lęk, prowadzi do złych zachowań. Wiele nierozsądnych decyzji podejmujemy ze strachu przed oceną, samotnością, biedą. Martwimy się, że ktoś będzie źle o nas myślał, więc nie zachowujemy się zgodnie ze swoimi przekonaniami, wiążemy się z nieodpowiednimi partnerami, bo obawiamy się, że nikt inny nas nie pokocha, pracujemy ponad własne siły, zaniedbując bliskich, gdyż obawiamy się braku pieniędzy. Zmartwienia kładą na nasze barki ciężar nie do udźwignięcia. A są nierzeczywistymi wyobrażeniami. Zapewne wiecie, że to myślenie w niczym nie pomaga, a tylko nas zadręcza, wyczerpuje, utrudnia życie, a jednak… Jak możemy sobie i innym pomóc? Recept jest wiele. Ale jedna z nich pochodzi z filozofii stoików. W książce Donalda Robertsona "Myśl jak rzymski cesarz. Praktykuj stoicyzm Marka Aureliusza" znalazłam niezbędne kroki, które należy wykonać, aby uwolnić głowę od niepotrzebnego martwienia się na zapas :) Oto one: 1. Samokontrola. Stale wypatruj wczesnych sygnałów ostrzegawczych, takich jak marszczenie brwi lub specyficzne, niespokojne wiercenie się. Już samo ich uświadomienie często staje na przeszkodzie nawykowi zamartwiania się. 2. Jeśli nie zdołasz pozbyć się niepokoju, natychmiast odłóż myślenie o tym, aż uczucia naturalnie osłabną; wróć do problemu w określonej, wybranej przez Ciebie „porze na martwienie się”. 3. Pozwól biec potokowi myśli, nie próbuj go aktywnie hamować. Zamiast tego po prostu powiedz sobie, że odkładasz je na boczny tor, że wrócisz do nich później, w określonym czasie i miejscu. Możesz skreślić słowo lub dwa na kartce, aby nie zapomnieć (!), co Cię trapi, złóż ją i schowaj do kieszeni; zajmiesz się tym później. 4. Wróć do tego, co „tu i teraz”, świadomie przyjrzyj się sobie i otoczeniu, spróbuj zauważyć drobne, wcześniej przeoczone szczegóły. Zmartwienie gna w wyobraźni ku przyszłym nieszczęściom, wymaga więc nieuwagi na bieżącą chwilę. Zakotwicz zatem w tym, co jest i co się dzieje tu i teraz. 5. Gdy później powrócisz do swojego utrapienia, wówczas, jeśli okaże się, że straciło ono już dla Ciebie znaczenie, możesz po prostu dać sobie z nim spokój. W przeciwnym razie wyobraź sobie najgorszy scenariusz lub opłakane skutki budzących Twój lęk obaw. Możesz dokonać dekatastrofizacji przez opisanie przerażającego zdarzenia w kategoriach obiektywnych, językiem wyzbytym z emocji lub sądów wartościujących. Uwypuklij tymczasowy charakter przedmiotu Twojego zmartwienia, pytając: „Co dalej?” i rozważając, jak sprawy potoczą się z biegiem czasu. "Stoicy każą nam stale baczyć na to, co robimy, i zwracać uwagę na niepokojące wrażenia, samoistnie nasuwające się myśli lub obrazy. Zamiast godzić się na nie i ulegać zmartwieniom, powinniśmy mówić sobie, że to tylko wrażenia, a nie sprawy, które rzekomo reprezentują. W ten sposób zyskujemy w stosunku do nich dystans poznawczy i możemy odłożyć ich ocenę do czasu, w którym nasz nastrój poprawi się na tyle, by się nimi zająć. Chryzyp rzekł był ponoć, że wraz z upływem czasu <<płomień emocji słabnie>>, a gdy powraca rozum, znajdując przestrzeń do właściwego funkcjonowania, wówczas może ukazać irracjonalny charakter naszych namiętności." Tak więc zamiast zamartwiać się tym, co było i tym, co może się wydarzyć, zaufajmy stoikom. Stoicyzm naprawdę dostarcza kilku bardzo skutecznych sposobów pokonywania strachu i niepokoju. Trzymajmy się teraźniejszości, dostrzegajmy zmartwienia u samego ich początku oraz nabierajmy do nich dystansu. Ważne też, aby korzystać z naturalnego procesu emocjonalnej habituacji (osłabiania reakcji na bodziec), czyli cierpliwie mierzyć się w wyobraźni z naszymi lękami - tak długo, aż osłabną. Jest to niewątpliwa zaleta stoickiej techniki zwanej „wkalkulowywaniem przeciwności losu”, w czym możemy sobie pomóc poprzez zastosowanie werbalnej dekatastrofizacji i opisanie tego, co nas przeraża, spokojniejszym, zobiektywizowanym językiem, z zawieszeniem sądów wartościujących, odpowiedzialnych za nasze strapienia. Warto sięgnąć po książkę Donalda Robertsona. Zapewne pomoże nam w osiągnięciu równowagi, pokaże jak radzić sobie w sytuacjach, gdy próbują nami rządzić emocje, a poza tym dostarczy ciekawej wiedzy dotyczącej filozofii stoickiej. Jeżeli nie macie jeszcze pomysłu na prezent, uważam, że ta książka sprawi radość każdemu i może pomóc odzyskać spokój :) POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|