W OBJĘCIACH NARCYSTYCZNEJ MATKIRelacje determinujące nasze życieARLETTA Arletta – kobieta sukcesu, tak nazywają ją koleżanki, znajomi współpracownicy. Perfekcjonistka, która pnie się z wdziękiem po szczeblach kariery budząc podziw otoczenia. Inteligencja, pracowitość, konsekwencja zaprowadziły ją w wieku trzydziestu lat do miejsca, o którym inni mogą tylko pomarzyć. Ale pomimo tego, Arletta nie potrafi być szczęśliwa. Nie umie dostrzec swoich sukcesów, które inni widzą gołym okiem. Jest z siebie wiecznie niezadowolona i nieustannie stawia przed sobą coraz trudniejsze zadania, ale ich osiągnięcie nie stanowi dla niej powodu do dumy i zadowolenia. INGA Inga zaprzepaściła wiele szans, które stawiało przed nią życie, a przede wszystkim marnowała na każdym kroku swój potencjał. Wiele osób ze smutkiem patrzyło jak ucieka w świat alkoholu i narkotyków, a szczęścia szuka w przelotnych romansach. Sabotowała wszelkie próby podjęcia jakiegokolwiek wysiłku i zawalczenie o siebie, wciąż uciekała przed odpowiedzialnością. Dopiero po wielu latach rozmów z przyjaciółką, która namawiała ją nieustannie na podjęcie terapii, zdecydowała się na ten krok i dzięki temu zrozumiała, co było powodem jej zachowań. KAMA Kama ma córkę w wieku Arletty i Ingi. Jest uwielbiana przez ludzi z dalszego otoczenia. Zadbana, uśmiechnięta, życzliwa, zaradna, bezkonfliktowa. Tworząca wokół siebie wyjątkową aurę. Tylko najbliżsi wiedzą, że to fasada, pod którą kryje się kobieta skoncentrowana na sobie i uzależniona od podziwu innych, panicznie walcząca o utrzymanie niemal idealnego wizerunku. „Co ludzie powiedzą” – to jej hasło przewodnie. Dlatego od swojego męża i dzieci oczekuje, by byli współautorami tego nieskazitelnego obrazu, w którym ona zajmuje centralną pozycję. Idealna żona i matka musi mieć przecież wzorcową rodzinę, by koleżanki mogły zazdrościć świata, w którym ona jest królową. ARLETTA, INGA, KAMA Arlettę, Ingę i Kamę łączy jedno – wychowane były przez narcystyczne matki. „Mogłoby się wydawać, że osoba narcystyczna to ktoś zakochany w sobie. Nic bardziej mylnego. Choć na poziomie wizualnym tworzy taki obraz, zachowuje się w ten sposób i często chce temu wierzyć, to osoba narcystyczna jest kimś, kto w rzeczywistości nienawidzi siebie, nie znosi swojego prawdziwego <<ja>>. To, co miałoby być w niej autentyczne i prawdziwe, odrzuca ją, napawa niechęcią i odrazą, wstydem i zażenowaniem. Jest to tak silne i pierwotne uczucie, że aby móc przetrwać, taka osoba tworzy na swój użytek narcystyczny pancerz — najlepszy, nieprzenikalny, wyjątkowy, wszechmocny i zwalający z nóg innych ludzi — bo inaczej by nie przetrwała. Tak naprawdę w tym tkwi wielki tragizm narcystycznej sytuacji, który uwidacznia się już w mitologii greckiej w znanym micie o Narcyzie.”* Córki narcystycznych matek dorastają w poczuciu, że nie są kochane. Ich matki były skupione na sobie, a córki postrzegały jako przedłużenie samych siebie oczekując od nich realizowania swojego planu, przez co dziewczynki takie jak Arletta, Inga, Kama stawały na palcach starając się zadowolić matkę i tłumiąc własne potrzeby. Wychowywane w atmosferze niezadowolenia, krytyki, osądzania, w świecie w którym daleko było do empatii, okazywania uczuć i wparcia, dochodziły w końcu do wniosku, że są do niczego, skoro nie umiały sprostać oczekiwaniom matki. „Dziecko w relacji z narcystyczną matką doświadcza czegoś, co możemy nazwać skradzioną tożsamością. Tam, gdzie jego tożsamość miałaby się kształtować w indywidualny dla niego sposób, na bazie jego preferencji i wyborów, kształtuje się tożsamość, która ma być zadowalająca dla jego matki, bo ono samo jest jej przedłużeniem — przedłużeniem jej wyobrażeń, pragnień, ambicji i celów. Tylko wtedy, kiedy wpisuje się w ten obraz, dziecko może zyskać jej uznanie i dobre traktowanie, przychylność oraz aprobatę. Tylko wtedy, kiedy dziecko jest takie, jakiego życzy sobie jego mama, może ono liczyć na jej akceptację i bliskość. Musi nieustannie podtrzymywać jej własne wyobrażenie o tym, kim jest, spełnić jej standardy i ambicje. Służyć jej. Z czasem dziecko samo utożsamia się z tym obrazem i staje się swoim własnym wyidealizowanym wyobrażeniem na temat <<ja>>, tworząc fałszywe wyobrażenie o sobie jako o kimś naprawdę wyjątkowym. Nie potrafi też zaakceptować — podobnie jak nie potrafi tego akceptować jego mama — faktu, że może mieć wady, słabsze momenty, niedoskonałości. To są takie sytuacje, w których dziecko doświadcza swojej matki jako emocjonalnie chłodnej czy wycofanej lub dezaprobującej i krytycznej zawsze wtedy, kiedy zrobi ono coś po swojemu albo będzie miało w repertuarze swoich zachowań coś, co jej nie odpowiada bądź jej zagraża — czyli gdy dziecko jest widziane przez nią jako ktoś, kto ma coś cenniejszego niż ona sama, albo jeśli robi coś, co w jej mniemaniu zabiera jej piedestał. Z drugiej strony dziecko czuje się wspaniałe i akceptowane zawsze wtedy, kiedy wpisze się w schemat i wymagania, które są przed nim stawiane, nawet jeśli miałoby to oznaczać, że musi zaprzepaścić swój potencjał, żeby nie być lepszym od niej. Miłość i relacja są warunkowe, nie opierają się na niczym, co prawdziwe. Nie dotyczą tego dziecka. Dotyczą spełnionych oczekiwań co do tego, jakie powinno być. Ma zadowolić i nie rozczarować. Tak w dziecku rodzi się poczucie, że nie może być sobą, nie może być kimś zwyczajnym — musi zachwycać i na tym zbudować swoją tożsamość, bo tylko wtedy zasługuje na miłość. Jeśli jest zdolnym uczniem, ma same celujące stopnie, pięknie się uśmiecha i robi tak, by zdobywać pochwały dorosłych, jego mama jest nim zachwycona. <<Tak pięknie wychowała swoje dziecko>> — słyszy. <<Przynosi jej dumę>> — chwali je. Jeśli jednak nie uda mu się zdać któregoś z tych sprawdzianów w sposób wzorowy, widzi w jej oczach pogardę, słyszy, że jest do niczego i nie po to sprowadziła je na świat… zawodzi ją, jest niegodne miłości. Kiedy chce wyrazić swoje zdanie albo się na coś nie zgodzić, słyszy: <<Ranisz mnie, specjalnie mi to robisz. Jesteś niewdzięczny. Czemu mi to robisz?>>. Więc nie robi… Tam, gdzie dziecko czuje się źle z czymś, czego chce od niego matka, słyszy: <<Przesadzasz, dramatyzujesz, nie doceniasz tego, co dla ciebie robię, wszystko zawdzięczasz mi…>>. Często powtarza, że dla niego wszystko poświęca i że tak wiele robi specjalnie dla niego… Z biegiem czasu tak wychowane dziecko samo nie wie, kim jest i kim mogłoby być, a kim się nie stało. Co lubi? Co czuje? Jakie ma mocne, a jakie słabe strony? O czym marzy? Jest imitacją prawdziwego człowieka, bo taki składa się z dobrych i złych cech, z wad i zalet — a ono… musi iść przez życie w pancerzu doskonałości, która wsiąkła mu w krew, i jeśli zdoła się w nim dobrze zakorzenić, taka osoba powtórzy narcystyczny schemat rodzica, który ją wychował. Stanie się tak samo powierzchowna, zaabsorbowana sobą i utrzymywaniem dobrego wizerunku, będzie skłonna do uprzedmiotowiania wszelkich relacji. Pozbawiona bezwarunkowej miłości, sama stanie się kimś nieumiejącym kochać.”* INGA Inga dopiero podczas terapii znalazła odpowiedź na pytanie – dlaczego uciekała przed odpowiedzialnością, co sprawiało, że brakowało jej konsekwencji? To terapeutka pomogła jej otworzyć oczy i spojrzeć na siebie, i na efekt skryptów wyniesionych z dzieciństwa, które nie pozwoliły jej uwierzyć w siebie i rozwinąć skrzydeł. Uświadomiła sobie, że w jej uszach wciąż brzmiały słowa niezadowolonej z niej matki, które przyczyniły się do tego, że wzrastała w przekonaniu, że jest niewystarczająco dobra, wybrakowana i nie zasługuje na miłość. To one sabotowały wszelkie próby podjęcia jakiegokolwiek wysiłku i zawalczenie o siebie. Wciąż pamiętała wieczne niezadowolenie i wbijanie szpil przez osobę, o której miłość każdego dnia zabiegała. ARLETTA Arletta w przeciwieństwie do Ingi nie ustawała w biegu. Chcąc udowodnić sobie, że jest coś warta pokonywała kolejne schody prowadzące w jej odczuciu donikąd. Co prawda osiągała wiele, ale ona sama nie czerpała z tego zadowolenia i satysfakcji. Każdy szczyt, który zdobywała był powodem frustracji, bo przecież… można było wybrać się na wyższy, bo to za mało, za słabo, niewystarczająco. Uważała, że nie zasługuje na miłość, bo skoro jej własna matka nie potrafiła jej pokochać, to nie jest nic warta… Nie ufała własnym uczuciom, kwestionowała je. Nie potrafiła zaufać osobom obdarzającym ją miłością, co było efektem braku więzi i przywiązania pomiędzy nią a matką. KAMA Kama dzisiaj wie, że powieliła schemat narcystycznej matki. Stała się dla swojej córki tak samo toksyczna. Nie wierzyła w siebie, nie lubiła siebie, jedynie kreowała własny wizerunek będący niczym wydmuszka - kolorowy i barwny na zewnątrz, a pusty w środku. Wyolbrzymiała swoje zalety, robiła wszystko, by inni ją podziwiali, dobierała sobie przyjaciół na zasadzie opłacalności. Ważne było dla niej, by mogła coś czerpać ze znajomości z innymi, ogrzać się w czyimś blasku, ale by jednocześnie przekonywać innych o swojej niezwykłości tak, by otoczenie i „przyjaciele” stanowili jedynie dla niej tło. Kama miała zaburzony obraz swojej osoby, nie potrafiła przyznać się do błędu, nie akceptowała faktu posiadania wad. Była zazdrosna o własną córkę. Nie mogła przeżyć, że ta jest młodsza, ładniejsza, że osiąga sukcesy, że jest w miejscu, w którym ona już nigdy się nie znajdzie. O konsekwencjach wyrastania w narcystycznym domu napisała Olga Czajka w niezwykle interesującej i wartościowej książce „Relacje. Każdy potrzebuje więzi, żeby przetrwać”*. Według autorki „Doświadczenie narcystycznego rodzica niesie za sobą różne konsekwencje, nie zawsze aż tak dramatyczne jak kształtująca się nieprawidłowo osobowość, jednak z pewnością <<skalpuje>> dziecko z jego indywidualności i może zostawiać różne rany na jego psychice i emocjach. Wychowanie w takich warunkach jest w mniej oczywisty sposób destrukcyjne niż w przypadku innych traum, bo w większości krzywda jest ukryta, zawoalowana, podszyta dobrymi intencjami, mniej zauważalna. To sprawia natomiast, że trudniej ją zauważyć, rozpoznać i móc się nad nią pochylić. Nie ma wątpliwości, że bicie dziecka jest znęcaniem się i tresurą; zabieranie mu miłości za chęć bycia sobą i narzucenie swojej wizji człowieczeństwa nie jest już tak namacalne i jasne do oceny. To są często mgliste, rozmyte, rozłożone w czasie sytuacje, zabarwione dobrymi chęciami, wywołujące poczucie niejasności i konsternacji, zakrzywione i <<dobrze ubrane>>, które kreują wybrakowanego człowieka, okradzionego z tożsamości, z fałszywym wyobrażeniem o sobie, pustego w środku. Choć doświadczenia mogą być różne, to przekładając wszystko to, co powyżej, na bardziej konkretny obraz, możemy sobie wyobrazić, że dorastanie z narcystycznym rodzicem wiąże się z poniższymi sytuacjami: › Miłość rodzica jest zawsze warunkowa — dziecko dostaje „miłość”, ale nie jest kochane. Dostaje coś, co imituje miłość, w zamian za spełnione oczekiwania rodzica, ale nie jest prawdziwie kochane za to, kim jest, bo osoba z narcystyczną osobowością nie potrafi kochać i nie rozumie, czym jest miłość. Najczęściej oczekiwania te są skoncentrowane wokół zaspokojenia potrzeb emocjonalnych rodzica związanych ze społeczną aprobatą, dobrym zewnętrznym wizerunkiem, podniesieniem poczucia własnej wartości. Dziecko ma za zadanie sprawiać, żeby rodzic czuł się dobrze ze sobą i ze swoją rolą. Jest instrumentem, który ma być wykorzystywany w służbie ochrony ego rodzica. › Rodzic zawsze staje w centrum uwagi, a świat kręci się i obraca wokół jego potrzeb, pragnień i chęci. To on ma być najważniejszy, zadowolony i usatysfakcjonowany (a swoją drogą, próba osiągnięcia tego wydaje się syzyfową pracą, bo nigdy to nie następuje). To z kolei sprawia, że dziecko wyrastające w takim systemie staje się <<przezroczyste>>, niewidzialne, pominięte i nieważne, wykorzystywane i nadużywane. Wszystko obraca się wokół rodzica. Nawet w przypadku wydarzeń dotyczących dziecka — jego urodzin, rozdania dyplomów na zakończenie szkoły czy z innych okazji — może rozegrać się jeden z tych scenariuszy: » rodzic przypisze sobie jego zasługi jako przedłużenia siebie i <<ukradnie>> mu to, co jego: jego wysiłek, talent i umiejętności, na przykład mówiąc: <<Gdyby nie ja, nie udałoby ci się to>>, <<To wszystko moja zasługa, tyle ci poświęciłam>>; » rodzic ściągnie na siebie uwagę innych, odbierając znaczenie dziecku, nie powstrzyma się nawet przed kreowaniem niepotrzebnych dramatów czy konfliktów w celu zyskania atencji; » rodzic pominie, zignoruje lub umniejszy osiągnięcia dziecka, odbierając im znaczenie i wartość. Dlaczego? Bo zawiść, jaka jest obecna w tego typu osobowości, potrafi być tak olbrzymia, że budzi potrzebę zniszczenia tego, czego samemu się nie ma. › Relacja jest tak zmanipulowana, że traci się poczucie rzeczywistości — poprzez to, że świat relacji z takim rodzicem jest sztucznie kreowany, nie jest rzeczywisty ani oparty na prawdzie. Rodzic z narcystycznym zaburzeniem osobowości może nadawać taką narrację wydarzeniom, słowom, intencjom, że można stracić poczucie realności i zastanawiać się, czy nasz odbiór świata jest właściwy. Jest skłonny zniekształcać świat pod swoje potrzeby, pokazując na przykład, że to, o czym mówisz, nigdy nie miało miejsca, że źle coś pamiętasz (jeśli jest to coś, co jemu nie pasuje), że przesadzasz, że chyba coś ci się pomieszało… że dziwne jest to, że czujesz się tak, jak się czujesz w danej sytuacji, że nie możesz się tak czuć. Może też dochodzić do tego, że słowa są przez osobę z zaburzeniami narcystycznymi zmieniane, wyrywane z kontekstu — wszystko w zależności od tego, do czego mają pasować. Mogą to być negowanie rzeczywistości, zaprzeczanie cudzym uczuciom, wprowadzanie w stan emocjonalnego zamieszania etc. › Nie ma przestrzeni na uczucia i potrzeby, które nie są związane z rodzicem. Momenty, gdy dziecko mogłoby móc mówić o tym, jak się ma, jaki jest jego świat wewnętrznych przeżyć, czego potrzebuje, nie budzą zainteresowania, są raczej mało ważne, a jeśli nawet są przyjmowane, to na powierzchownym poziomie. Taki rodzic nie inwestuje też w rozwijanie umiejętności dziecka w kwestii refleksyjności i mentalizacji — nie odzwierciedla jego stanów emocjonalnych i nie nadaje znaczeń jego emocjom, a przypisuje mu swoje własne. Konsekwencją takiego stanu rzeczy może być sytuacja, gdzie w dorosłości taka osoba nie wie, jaka jest, kim jest, co czuje i czego potrzebuje. Może mieć poczucie zagubienia i dezorientacji, trudniej jej podejmować autonomiczne decyzje i budować zdrowe relacje oparte na wzajemnej wymianie — może być bardziej skłonna do realizowania potrzeb innych niż swoich własnych, nadmiernego podporządkowywania się i poczucia lęku. › Brak miejsca na sprzeciw i niezgodę, bo świat widziany oczami rodzica i jego fantazje na ten temat to jedyny scenariusz, jaki ma się prawo rozegrać. Każdy przejaw inności jest uznawany za atak i wzbudza gniew. Dziecko — jeśli ma zasłużyć na <<miłość>> — musi być temu podporządkowane i nie ma możliwości wyrażenia swojej niezgody na cokolwiek. W innym przypadku zostanie ukarane i nie zawsze musi być to „oczywista” kara. Rodzic na objawy sprzeciwu dziecka może zareagować histerycznym płaczem i pytaniem: <<Czemu ty mi to robisz?>> albo wycofaniem z kontaktu i długimi chwilami czy dniami karzącej ciszy, która mówi więcej niż słowa. Wówczas dla dziecka staje się jasne, że jego inne zdanie jest niewłaściwe, złe czy nawet krzywdzące dla rodzica. › Codzienne funkcjonowanie to gra w piekło–niebo, gdzie dziecko doświadcza nadmiarowych wyrazów miłości: jeśli wpisze się w oczekiwania rodzica i zaspokoi jego potrzeby, będzie wielbione i wynoszone na piedestał niczym trofeum, żeby innym razem zostać zmieszane z błotem za coś, co nie spodobało się rodzicowi. Ta nieustanna gra i emocjonalna huśtawka sprawiają, że dziecko raz jest <<szturmowane>> miłością, a drugim razem dewaluowane i przymierzane do poziomu zero. Chcąc zyskać bliskość i akceptację, będzie wkładało sporo wysiłków, żeby utrzymać stan miłości, którą może zyskać za bardzo wysoką cenę. To wzmacnia zagrożenie, niepewność i lęk oraz poczucie, że nie można być kochanym w całości."* W książce Olgi Czajki nie tylko możemy poczytać o narcystycznych matkach, ale o różnych relacjach determinujących nasze życie. Autorka przekonuje czytelnika, że dzięki pracy nad sobą jesteśmy w stanie zmienić nasze życie i stać się osobami, spełnionymi, mającymi poczucie kontroli. *Dziękujemy Wydawnictwu Sensus za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki. **Cytaty i fragmenty pochodzą z książki O. Czajki "Relacje. Każdy potrzebuje więzi, żeby przetrwać". POLECAMY:
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
REKLAMA:
piszcie do nas na adres: psychologiaprzykawie@gmail.com |