IDEALNA MAMA NIE ISTNIEJEWywiad z mamą siedmiorga dzieciW maju mówimy o miłości. Miłość macierzyńska to także jeden z rodzajów miłości. Z okazji Dnia Matki poprosiłyśmy o rozmowę dwie "niezwyczajne" mamy. Dziś gościmy mamę siedmiorga dzieci - Beatę - pedagoga i anglistkę, która wybrała pracę dla domu. Dość niezwykłe w dzisiejszych czasach. Dzielna, nie poddająca się stereotypom, uśmiechnięta, marząca o kolejnym dziecku. Jak to jest mieć taką gromadkę i dobrze sobie radzić? Wczoraj poznaliście Dorotę: mamę - Prezes. Zobaczcie sami, czy są to "dwa różne światy", czy jednak "mama", to zawsze po prostu "mama"? Dla tych, którzy lubią słuchać, przygotowałyśmy wywiad w formie nagrania, a dla tych, którzy lubią czytać - wywiad w formie pisanej. WYWIAD AUDIO: Zapraszamy do odsłuchania wywiadu! WYWIAD DO CZYTANIA: Psychologia przy kawie: Witamy w Psychologii przy kawie Beatę* - mamę siedmiorga dzieci. Beata: Witam wszystkich słuchaczy. Ppk: Powiedz nam, w jakim wieku są Twoje dzieci? B.: Mam siedmioro dzieci. Dwoje dzieci też mam w niebie, a te, która tutaj mam, to są w wieku od piętnastu lat do trzech. Ppk: Opowiedz, jak wygląda Twój zwykły dzień? B.: Mniej więcej budzimy się wszyscy około siódmej godziny. Oczywiście musi nas budzić budzik, bo wszyscy lubimy sobie pospać. Przed ósmą mniej więcej wszyscy wychodzą z domu. Ja z moim mężem również. Zawozimy młodsze dzieci do szkoły, do przedszkola. Zazwyczaj robimy jeszcze zakupy. Mąż na chwilę wróci do domu, zjemy razem śniadanie albo od razu pojedzie do pracy. No i potem ja wykonuję swoje zwykłe obowiązki: pranie, sprzątanie, dzwonienie po lekarzach, załatwianie takich spraw związanych z dziećmi, jak urodziny, dowiezienie dzieci na jakieś zajęcia dodatkowe, a potem oczywiście odrabianie lekcji, robienie kolacji. I tak mniej więcej dni takie w tygodniu mijają. A weekend? Starsze dzieci często mają swoje plany. A z młodszymi trzeba pojechać gdzieś na plac zabaw. W takim spędzaniu wolnego czasu z dziećmi bardzo dobry jest mój mąż. Oglądamy zazwyczaj w niedzielę jakiś film razem, wspólnie jemy obiad. Staramy się zjeść posiłki przynajmniej raz w tygodniu razem. Ppk: To rzeczywiście praca na cały etat. A czy przed ślubem myślałaś o tym, ile będziesz miała dzieci? B.: Na pewno chciałam mieć dużą rodzinę i dużo dzieci. Dokładnie nie widziałam: ile. Mój tata miał sześcioro rodzeństwa i zawsze obserwowałam, jak moi wujkowie, moja ciocia tak razem się spotykali, a my razem kuzyni też spotykaliśmy się przy tej okazji i zawsze widziałam taką życzliwość wzajemną, wspieranie się wzajemne i taką bliskość, jaką tworzyła ta moja rodzina od strony ojca. Zawsze bardzo mi się podobał ten model rodziny. Bardzo lubiłam jeździć do mojego wujka do Poznania, który miał pięcioro dzieci, czyli moich kuzynów i kuzynek i czułam się tam jak rybka w wodzie. Kiedyś nawet na pierwszej randce z moim mężem rozmawialiśmy, nie wiem dlaczego - bo mogłam go tym wystraszyć - ale wyznałam mu, że tak sobie wyobrażam, że kiedyś z całą rodziną będę jechała z dziećmi czerwonym busem gdzieś za granicę, że będziemy mieli bus pełen dzieci. Gdzieś tam na pewno miałam w planach mieć więcej dzieci. Ppk: To dobrze, że się nie wystraszył i myślał podobnie. Ale czy to znaczy, że chciałabyś mieć jeszcze więcej dzieci? B.: Jestem takim dziwnym typem - jak to czasami moja najstarsza córka mnie określa - taki typ, który mógłby mieć ciągle dzieci. Co dwa, co trzy lata pojawia się we mnie pragnienie kolejnego dziecka. Teraz moja najmłodsza córka ma trzy latka, już ponad. W międzyczasie niestety dwoje dzieci poroniłam. No i cały czas mam taką niezrealizowaną potrzebę posiadania jeszcze jednego dziecka. Ppk: Życzymy w takim razie kolejnego dziecka. A powiedz nam o jakimś najwspanialszy momencie w Twoim byciu mamą, albo może było ich kilka, takich momentów, które szczególnie utkwiły Ci w pamięci? B.: Wspaniałe momenty są wtedy, kiedy rodzą się moje dzieci. Kiedy po dziewięciu miesiącach oczekiwania na tego małego człowieczka, który się rozwija we mnie, w końcu mogę go zobaczyć na świecie i to są naprawdę wspaniałe momenty. Zawsze jak się dzieci rodzą, to wyrywa się ze mnie takie radosne przywitanie tego dziecka: "Moja kochana córeczko! Mój kochany synku!" I to na pewno są te piękne chwile. Dużo jest takich pięknych chwil. Kiedy moje dziecko codziennie mi oznajmia, że jestem ładna, na przykład, albo kiedy dzieci wyznają swoją miłość do mnie, kiedy obejmują mnie i mówią, że mnie bardzo kochają, kiedy widzę ich postęp, kiedy stawiają pierwsze kroki, generalnie kiedy widzę, że się rozwijają, albo kiedy przezwyciężają swoje jakieś słabości. To są chyba te piękne chwile, takie niezapomniane. Ppk: Czy udaje Ci się codziennie spędzić choć chwilę z każdym dzieckiem, sam na sam? B.: To jest taka walka o tę chwilę. Wiem, jakie to jest ważne dla każdego dziecka, żeby dla każdego znaleźć tę chwilę, z każdym porozmawiać, żeby każdemu poświęcić indywidualną uwagę. Ppk: Wspominałaś już o wielu rzeczach, które razem robicie, szczególnie w weekendy. Czy jeszcze coś Ci przychodzi do głowy, co razem robicie? B.: Czasami robimy ciasto razem albo coś w kuchni, coś przyrządzamy razem. Dzieci mają swoje obowiązki, najstarsze szczególnie wieczorem sprzątają w kuchni. Czasami ja również im pomagam i wtedy wykonujemy takie obowiązki razem, szykujemy się na urodziny razem i wówczas też dzielimy się obowiązkami. Modlimy się wieczorem razem z dziećmi. Staramy się, żeby nie zapominać o tym, bo jest to taka chwila jednocząca dla nas. Czasami gdzieś razem jedziemy np. na urodziny babci. Rzadko, ale udaje nam się pojechać z dziećmi na wycieczkę rowerową. Ppk: Jakiej przyszłości chciałabyś dla swoich córek, a jakiej dla swoich synów? B: Ogólnie chciałabym, żeby dzieci w życiu robiły to, co lubią. Nie mam oczywiście jakichś szczególnych ambicji, np. żeby dziecko było prawnikiem, czy córka piosenkarką. Nie, nie. Absolutnie. Chciałabym, żeby córki, jeżeli takie oczywiście będzie ich powołanie, znalazły dobrych mężów, synowie dobre żony, tzn. kochające, troskliwe. Chciałabym, aby oni w swoich małżeństwach mieli dobrze poukładane priorytety i żeby dbali o relacje wzajemne. Ppk: Jak sądzisz, jak określiłyby Cię dzieci? Jak by Cię opisały? B: Dzieci mnie czasami określają. Czasami słyszę dużo słów krytyki z ich strony. Biorę sobie to do serca, bo dzieci są bardzo szczere. Często w tym, co mówią jest ziarenko prawdy. Staram się poprawić. Moja najstarsza córka mówi, że jestem trochę staroświecka, ponieważ uważam, że nosi za krótkie spódniczki do kościoła. Ale też słyszę, że jestem słodka, na przykład od tej mojej najstarszej. Synowie nieraz mówią, że jestem wymagająca, że czasami za bardzo konsekwentna. Zwracają się do mnie z różnymi problemami i zwierzają się, więc myślę, że poza tym, że jestem wymagająca stwarzam im poczucie bezpieczeństwa. Ppk: Wspominałaś już o tym, że dzieci trochę pomagają w domu, bo rzeczywiście pracy przy tak licznej rodzinie jest dużo. Mówiłaś też o mężu, że w weekendy zabiera dzieci. W czym jeszcze możesz liczyć na pomoc męża? B: Mąż świetnie z dziećmi spędza wolny czas. Dzieci zawsze bardzo cieszą się, że z mężem gdzieś wychodzą, albo wyjeżdżają. Poza tym pomaga mi też w niektórych obowiązkach domowych. Mniej więcej raz w tygodniu zrobi zupę na dwa, trzy dni. Ja ją tyko doprawiam. Czasami w kuchni pomaga w sprzątaniu, prawie codziennie robi zakupy. Ppk: No i chyba przede wszystkim utrzymuje Waszą rodzinę, bo Ty zajmujesz się domem. Pracujesz w domu. B: Tak, tak! Ppk: Czy łatwo jest być mamą takiej gromadki? B: To jest dla mnie takie naturalne. Do tego się przygotowywałam się latami. Najpierw przyszło jedno dziecko na świat. Nie wyobrażałam sobie, jak mogłabym mieć za chwilę drugie, bo to tyle przecież jest obowiązków, tyle troski. Ale oczywiście moje pragnie znowu po jakimś czasie sprawiało to, że pojawiało się kolejne dziecko i kolejne i kolejne… I tak te obowiązki po kolei jakby dochodziły. Kiedy już przyszło to trzecie dziecko, to się okazało, że to trzecie się świetnie wychowuje przy tej dwójce. To czwarte przy tej trójce, to piąte przy tej czwórce. I oni nawzajem wpływają na siebie rozwojowo, uczą się od siebie, próbują siebie naśladować, kształcą swoje umiejętności społeczne, uczą się rozwiązywać konflikty. A ja im oczywiście towarzyszę przy tym wszystkim, bo czasami ja te konflikty muszę pomóc rozwiązać. Każde dziecko coś wnosi ze sobą, coś dodatkowo do rodziny, co czasami wymaga poświęceń, więcej uwagi. Cały czas się uczę tego, by być dobrą mamą dla swoich dzieci. Pps: A nie żal Ci czasami kariery zawodowej? Jesteś anglistką, byłaś nauczycielką? B: Nigdy nie potrzebowałam takiego spełnienia się w pracy na zewnątrz. Ta moja praca, którą mam w domu tyle wymaga czasu i poświecenia, że ja w ogóle nie myślę o tym, żeby gdzieś jeszcze jakąś karierę zawodową wykonywać i też w ogóle mnie to nie pociąga. Jestem też pedagogiem. Skończyłam pedagogikę. I mogę powiedzieć , że ja się świetnie jeszcze dokształcam w domu. Dużo doświadczenia nabywam, cały czas się doskonale w tym swoim zawodzie pierwszym, wyuczonym, czyli zawodzie pedagoga. I jako anglistka też mogę powiedzieć, że w pewnym stopniu się realizuję. Często dzieci zwracają się do mnie z prośbą, żeby ich przygotować na jakiś sprawdzian. Ppk: Czy masz w takim razie czas tylko dla siebie? Jeśli tak, co wtedy robisz? B: Dla mnie czasem wolnym jest czas, kiedy czytam książki. Uwielbiam czytać książki i to jest dla mnie luksus, że mogę sobie poczytać. Lubię czasami spotykać się z koleżankami. Podzielić się swoim doświadczeniem, swoim życiem, swoimi troskami, radościami z innymi osobami, żeby nabrać dystansu do swoich spraw. Ppk: A masz może jakieś takie metody do polecenia, w takim momencie już totalnego przeciążenia, bo przy takiej dużej rodzinie czasami też się tak zdarza? B: Myślę, że bardzo rzadko tak naprawdę zdarza się, kiedy czuję się taka zupełnie przeciążona. I wtedy staram się zmienić coś, znaleźć przyczynę, coś w otoczeniu na pewno wpływa na to, że jestem przeciążona, więc szukam przyczyn. Jak już dojdę, jaka to przyczyna, to staram się ją wyeliminować. Czyli np. widzę, że za dużo siedziałam w domu i zajmowałam się tylko moją rodziną, więc czuję, że muszę gdzieś się spotkać, wyjść gdzieś. Więc mówię o tym mojemu mężowi odpowiednio wcześniej, żeby się przygotował na to, że zostanie np. sam w domu. Mój mąż doskonale to rozumie, bo też czasami wychodzi się spotykać. Dbamy nawzajem o to, żebyśmy nie byli przeciążeni. Ppk: A co dla Ciebie jest najtrudniejsze w byciu mamą? B: Myślę, że trudne są chwile kiedy przychodzi dziecko na świat i wymaga dużo więcej uwagi, a w tym czasie wszyscy wymagają tej uwagi i tak to trzeba jakoś zorganizować, żeby dla każdego znaleźć czas i żeby za bardzo nie skupić się na tym najmłodszym. Trudne były chwile, jakieś dwa, trzy lata temu, kiedy dzieci zaczęły wchodzić w okres nastoletniego buntu, kiedy zaczęły niegrzecznie mi odpowiadać, niegrzecznie się do mnie zwracać z taką czasami wręcz agresją. I to były trudne chwile. Dla matki to jest bardzo bolesne, kiedy słyszy niesprawiedliwe oskarżenia. Ale to jest wszystko związane z dorastaniem i trzeba też odpowiednio reagować, dojrzale. Ppk: A jaka Twoim zdaniem powinna być idealna mama? B: Myślę, że nie istnieje idealna mama. Ja nie chciałabym być idealną mamą, ponieważ myślę, że może stałabym się pyszna. Myślę, że jestem mamą, która się cały czas się uczy i dokształca. I cały czas popełnia błędy. Chyba raczej wiem, do czego każda mama powinna dążyć. Do tego, żeby budować dobrą relację z mężem, bo to jest bardzo ważne. Ppk: Gdybyś spotkała złotą rybkę i mogła zmienić coś w swoim życiu, to byłoby coś takiego? Jeśli tak, to co by to było? B: Generalnie w życiu nie chciałabym się cofać. Jestem szczęśliwa w tej swojej sytuacji, w tej swojej roli mamy, żony. Na pewno jeszcze wiele błędów w życiu popełnię. To jest wpisane w naturę człowieka, że człowiek popełnia błędy i dobrze, że może czasami jakiś błąd popełnić, żeby nie był taki pewny siebie. Ppk; Czego w takim razie możemy Ci życzyć? B: Może spełni się moje pragnienie, żebym miała jeszcze jedno dziecko. Chciałabym kiedyś pojechać z dziećmi w góry na narty, ale to już wtedy, kiedy wszyscy będą potrafili zjeżdżać na tych nartach, albo przynajmniej będą się w stanie nauczyć. No i chciałabym kiedyś faktycznie zrealizować to swoje marzenie, które jeszcze miałam z czasów, kiedy "chodziłam" z moim mężem, żeby pojechać gdzieś dalej, może zagranicę, może do jakiegoś ciepłego kraju, może do Hiszpanii. Ppk: Życzymy spełnienia wszystkich marzeń i bardzo dziękujemy za rozmowę. B: Dziękuję bardzo i pozdrawiam wszystkich. * Imię na prośbę naszej rozmówczyni zostało zmienione. Pragnęła pozostać osobą anonimową.
0 Comments
Your comment will be posted after it is approved.
Leave a Reply. |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|