SPOSÓB NA ŻYCIERelacje. W co ludzie grają? UległaLila, Klara i Maja. Trzy kobiety, które łączy rola, jaką pełniły w życiu. Do niedawna były sfrustrowane, czuły się niedowartościowane, niedoceniane, widziały, że życie przecieka im pomiędzy palcami. Ale czy same tego nie chciały? Czy swoim zachowaniem nie sprowokowały innych do traktowania ich w ten sposób? Lila – szczupła blondynka. Niedoszła pani adwokat. Studia przerwała na czwartym roku, ponieważ w jej życiu pojawił się Kacper. Po urodzeniu synka miała powrócić na uczelnię, ale stało się inaczej. Mąż namawiał, by poczekała aż mały skończy rok, potem aż pójdzie do przedszkola. Dzisiaj Kacper ma szesnaście lat i wolny czas spędza z przyjaciółmi. A Lila została perfekcyjną panią domu. Pomimo iż stara się nie myśleć o swoich marzeniach i planach z przeszłości, z coraz większą złością patrzy na męża, który codziennie elegancki i pachnący wychodzi rano do pracy. On realizuje się zawodowo, pnie się po szczeblach kariery, jest dumny z dobrze wychowanego syna, ale i z pachnącego czystością i obiadem domu. A ona… Klara – niebieskooka brunetka. Bartek pojawił się w momencie, gdy bardzo potrzebowała bliskości. Jedynaczka z tak zwanego dobrego domu. Tata był znanym chirurgiem, mama zajmowała się domem. Nigdy niczego w sensie materialnym nie było jej brak. Piękny dom, modne ciuchy, zagraniczne wakacje. Gdy kończyła studia, w wypadku zginęli rodzice. Jedna chwila i jej świat rozpadł się na maleńkie kawałeczki. Wówczas pojawił się on – dobry, mądry, przedsiębiorczy. Przedsiębiorczy aż do granic przyzwoitości. Szybki ślub, a potem tańczyła jak on jej zagrał. Sprzedali majątek jej rodziców, a on zainwestował wszystko w firmę, którą prowadził. Obiecywał, że pomnoży pieniądze i za parę lat będą żyli, podróżując po świecie i odcinając kupony. Jaka wówczas była naiwna… Maja pamięta, że była zawsze najlepszą uczennicą. Uczyła się świetnie, zaliczała konkursy i olimpiady. Bez problemu dostała się na SGH. Miała ambicję, ale… Za namową przyjaciółki poszła wraz z nią do pracy w firmie, którą prowadziła ciocia Basi. Po dziesięciu latach robi wciąż to, co na początku swojej kariery, obserwując ciągłe awanse koleżanki. Dlaczego tego nie zmieni? Te trzy kobiety tak inne, a tak podobne do siebie. Wszystkie weszły w życiu w rolę tak zwanej uległej. Wolały na każdym kroku ustąpić, podporządkować się, a tak naprawdę pozwalać sobie wejść na głowę. Nie wyrażały swojego zdania, były ciche, spokojne, nieumiejące w żadnej sytuacji powiedzieć NIE. Dlaczego? Bo rola jaka pełniły, dawała też profity. Skoro nie odmawiam, ustępuję, inni powinni mnie darzyć sympatią. Granie biednego, słabego, to oczekiwanie od innych opieki, wsparcia i wzięcia odpowiedzialności. Lila, Maja i Klara – to osoby, które miały neurotyczną potrzebę miłości, potrzebę przynależenia do kogoś. Osoby te musiały czuć się potrzebne, doceniane i lubiane. Granie nieporadnego dziecka było sposobem na życie Klary, Mai i Lilii. Ta rola była rola wyniesioną z domu rodzinnego. Różne sploty wydarzeń spowodowały, że te trzy kobiety zaczęły dojrzewać i uległość zaczęła im dawać we znaki. Tym dorosłym kobietom zaczęło doskwierać bycie dzieckiem. Pomimo iż długa droga przed nimi, droga rozwoju i samorealizacji, prowadząca do osiągnięcia dojrzałości, zaczynają odczuwać spokój. Są szczęśliwe, odkrywając przyczynę swoich niepowodzeń i życiowych i frustracji, które doprowadziły do znienawidzenia świata, który podobno kochały. Chcesz mieć satysfakcjonujący związek? Dobrze rozumieć się ze swoim mężem, żoną? Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie:) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
CZY MOGĘ OSIĄGNĄĆ SUKCES?11 nawyków ludzi sukcesuCo odróżnia ludzi sukcesu od reszty? To nie jest szczęście. Ani nic tak wyjątkowego, że potrafią to tylko nieliczni.11 nawyków ludzi sukcesu* może praktykować każdy z nas, albo – może powinniśmy powiedzieć – ci z nas, którzy chcą to robić. 1. Mów do siebie. Każdego dnia. Wielcy ludzie sukcesu przypominają sobie, jak są świetni, jak skuteczni, mądrzy, jak są niesamowici. Robią to codziennie. Jest to fantastyczne ćwiczenie dla mózgu. Twój mózg nie ma pojęcia, jak niesamowity jesteś. Trzeba mu to powiedzieć i w końcu uwierzy w to, tak jak i Ty. 2. Rozmawiaj z ludźmi sukcesu.
3. Myśl tylko pozytywnie. Trudne, ale można to zrobić. Ludzie sukcesu nie patrzą na sprawy negatywnie, nie ważne jak duże są to wyzwania, czy rozczarowania. Postrzegają rzeczy w pozytywnym świetle, skupiając się tylko na pozytywach. 4. Planuj, planuj i jeszcze raz planuj. Ludzie sukcesu mają kalendarze, w których naprawdę mają zapisane wszystkie sprawy na każdy dzień tygodnia (nie wyłączając weekendów). Zdecyduj, co musisz zrobić i zapisz to na dany dzień. Zanotuj zadania i terminy tak samo jakbyś notował wizyty u lekarza. 5. Trzymaj się harmonogramu. Rób plan i wypełniaj wszystkie przedziały czasowe, w każdym wpisz tylko jedną rzecz do zrobienia. Np. masz zaplanowany czas w poniedziałek 3-ego o godz. 14.00 na wykonywanie telefonu do klienta. Trzymaj się tego! Zadzwoń. To ważne. Tak jak nie przegapiłbyś wizyty u lekarza, nie przegap tego, co sobie zaplanowałeś. Twój sukces jest tak samo ważny jak zdrowie. 6. Sprawdzaj na bieżąco Łatwo jest mieć wielkie marzenia i cele, ale trzeba sprawdzać, czy można je osiągnąć, w jaki sposób można to zrobić i co jest potrzebne, aby to zrobić? Codziennie wszystko się zmienia. Bądź na bieżąco z najnowszymi trendami, jak robią to inni, czego i jak można się od nich nauczyć. 7. Jeśli plan zawiedzie, zaplanuj porażkę. Musisz mieć plan lub co najmniej pomysł, co chcesz zrobić oraz określić etapy, jakie są potrzebne, aby to osiągnąć. Sporządź plan i sprawdzić, czy jest to realny i czy jest też właściwy dla Ciebie. 8. Relaksuj się. Ludzie sukcesu znajdują czas, aby „odłączyć się” od stresu i codziennej harówki. Jest to coś, co każdy powinien zrobić codziennie: oczyścić umysł, zrelaksować się i zregenerować siły. 9. Ćwicz. Utrzymywanie dobrej kondycji fizycznej i bycie zdrowym jest również bardzo ważne, aby być człowiekiem sukcesu. Zapytacie jak jogging lub pompki mogą sprawić, że odniosę sukces? To nie tylko trening Twojego ciała, ale także Twojego mózgu i nastroju. I nie tylko to. Cała dodatkowa energia, jaką zyskasz dzięki ćwiczeniom może być wykorzystana do dalszej pracy, kreowania nowych pomysłów i do bycia szczęśliwszym. 10. Prowadź pamiętnik – dziennik wydarzeń. Z jakiegoś powodu wielu z nas ma trudności z prowadzeniem pamiętnika, ale to jest ważne. Spisuj swój dzień:
11. Uwierz w siebie. Ludzie sukcesu nie mają wątpliwości, że wiara, którą mają, doprowadzi ich do sukcesu.
Widzisz jak to jest proste? Każdy może to zrobić. Miej trochę wiary, zasmakuj sukcesu, wierz w siebie i nie daj się powstrzymać. Nigdy nie pozwól, by cokolwiek stanęło na drodze do Twojego sukcesu. Masz w sobie siłę! *za guidedmind.com Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji. Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
"KOCHAĆ (SIĘ) MĄDRZE"Wybór partnera"Miłość jest trudna, bo przypomina o innych relacjach, zresztą nie tylko o tych miłosnych. Przypomina o naszych tęsknotach, lękach. O tym, czego najbardziej pragniemy i czego najbardziej się boimy. W jakimś sensie miłość czyni nas nagimi. I nie odnoszę się tu teraz do sfery seksualnej. Stajemy się nadzy, bo pokazuje nasze wrażliwe punkty, ingeruje w naszą intymność, czyni zależnymi od drugiego człowieka. Już nie wszystko jest w naszych rękach. Zresztą nigdy nie było. Teraz jednak staje się to jeszcze bardziej naoczne."* Moją przyjaciółkę przed laty ujął i zachwycił napis na murze: „Asia. Naprawdę było mi z Tobą dobrze… Każdy popełnia błędy…”. Nie zdziwiłam się, iż uznała, że to rozczulające. Stwierdziłyśmy, że chyba tylko młodzi ludzie mogą mieć w sobie tyle fantazji, żeby coś takiego zrobić. Czy wyobrażacie sobie męża po 20 latach małżeństwa, który nocą robi graffiti dla żony, nawet gdyby zrobił coś naprawdę złego? Ale może tacy są... Ciekawe, co takiego musiał zrobić autor, że wspomniana Asia się na niego obraziła? Tu możemy się jedynie domyślać: zapomniał o randce (trochę za mało, żeby zerwać), upił się na imprezie (chyba że po raz n-ty), koledzy byli ważniejsi od dziewczyny i nie miał dla niej czasu, podrywał inną dziewczynę, kłamał, zranił jej bliskich, zdradził Asię, a może wszystko naraz? Tego niestety chyba nigdy się nie dowiemy. Pozostają domysły. Pewnie Ona nie odpowiadała na SMS-y, wyrzuciła go ze znajomych na Facebooku i wymyślił tak „słodki” sposób komunikacji. Jeśli Ona mieszkała naprzeciwko tej ściany, musiała codziennie patrzeć na te słowa i może w końcu mu wybaczyła? Tylko czy warto? No właśnie! Autor był „słodki”, widział swój błąd, chciał o nią walczyć, nie zamierzał się poddać. Zastanawiające było tylko to, że użył sformułowania „każdy popełnia błędy”, a nie „każdy może popełnić błąd” - może to sugerować, że to nie był jego pierwszy błąd. Może Asia miała dobre przeczucie i odwagę, by działać. Wiele młodych kobiet nie podejmuje takiego ryzyka wobec mężczyzny, z którym się umawia, ze strachu przed całkowitą utratą relacji. Tłumi swoje obawy, myśląc: „zmieni się, gdy tylko się zaręczymy lub kiedy się pobierzmy”. A ludzi w ich fundamentalnych cechach bardzo trudno zmienić (dotyczy to np. uzależnień, bardzo silnych utrwalonych nawyków, niektórych cech osobowości). Wiara, że miłość jest cudownym lekarstwem i Ty zmienisz „bestię”, jest szczytna, ale niestety złudna. Miłość nie tylko jest ślepa, ona również, co potwierdzają wyniki wielu badań, podlega złudzeniom. Raczej nie zrobisz z żyjącego od 10 lat „na garnuszku rodziców” introwertycznego domatora - przedsiębiorczego biznesmena, duszy towarzystwa uwielbiającego imprezy. Podobnie z odnoszącej sukcesy właścicielki firmy - trudno zrobić kurę domową. A jeśli w grę wchodzą uzależnienia, każdy „- izm” (alkoholizm, seksoholizm itd.), czy pornografia, narkomania, hazard, szanse wyjścia z nałogu naprawdę są nieduże. Na początku znajomości każdy z nas próbuje zaprezentować się z jak najlepszej strony, pokazać to, co ma w sobie najlepszego - taka swoista „wersja demo”. Może więc warto poprosić osoby z zewnątrz, przyjaciół, znajomych o opinię o naszym partnerze/partnerce, albo przynajmniej wysłuchać jej w spokoju, jeśli sami chcą się z nami nią podzielić. Własnym rodzicom jakoś nie wierzymy, ale jeśli mówią coś nasi przyjaciele, zastanówmy się przynajmniej nad tym. Skoro „tracimy połowę mózgu” i stajemy się niewrażliwi na rażące problemy, to mogą nam przyjść z pomocą opinie bliskich. Znamy wielu ludzi, którzy najpierw usprawiedliwiają swoich partnerów, a potem po kilku latach małżeństwa żałują swojej decyzji. Może trochę obiektywizmu nie zaszkodzi :-) Dodatkowo, gdy jesteśmy zakochani, „nosimy różowe okulary” i nie widzimy prawdziwych problemów, czy poważnych wad naszego partnera, partnerki, które potem mogą okazać się dla nas istotne. Badania z neuroobrazowania mózgu wykazały, że gdy pokazuje się zakochanym zdjęcie ich partnera, to spada aktywność mózgu odpowiedzialna za myślenie krytyczne. Taki spadek nie występuje, gdy pokazuje się zdjęcie zwyczajnego znajomego. Tak więc potoczne określenie, że przy zakochaniu „tracimy połowę mózgu” wydaje się uzasadnione. Stan zakochania porównywany jest do szaleństwa czy uzależnienia. W tym stanie tracimy zdolność racjonalnego myślenia. Zakochanie wywołuje stan zbliżony do efektu zażycia kokainy i stymuluje obszary mózgu odpowiedzialne za funkcje poznawcze. Stan zakochania to stan nazywany czasami stanem okresowego szaleństwa, podczas którego widzimy to, co chcemy widzieć, zamykamy się na obiektywne informacje, które mogłyby zaburzyć obraz naszego ukochanego lub ukochanej. Jeżeli jest on perfidny, umie kłamać i manipulować, zrobi wszystko, aby wykorzystać ten nasz stan bycia na haju, zrobi wszystko, by inni nie otworzyli nam oczu. Zrobi, co w jego mocy, by wykorzystać czas nie dłuższy niż czterech lat do podjęcia przez nas pewnych decyzji, za które przyjdzie nam czasami słono zapłacić. Dlaczego cztery lata? Ponieważ ten stan trwa nie dłużej niż cztery lata. Po nich niejeden/niejedna zakochana budzi się jak ze snu i nie wierzy w to, w jakim miejscu się znajduje. Ale tak jest, było i pewnie będzie, gdyż miłość jest ślepa. Czasami dobrze by było 'pomyśleć nad tym, w jaki sposób odnajdujemy miłość, o co się zahaczamy, a czego tak naprawdę potrzebujemy. Jak by to było popatrzeć na swoją tęsknotę z pewnej perspektywy, niczym obserwator, widz w kinie. Trudno jest znaleźć <<idealnego>> partnera, partnerkę. Może byliśmy już w wielu relacjach, przeszliśmy przez różne historie miłosne, krótsze lub dłuższe, próby miłości, wstępy do miłości. Może nawet pozwoliliśmy sobie kochać (się) mądrze w relacji, w której było nam źle. Możliwe, że tak bardzo chcemy być kochani, kochać, że często wplątujemy się w związki, w których nie jesteśmy szczęśliwi. Może uciekliśmy szybko w relację, żeby uciec od rodziny, z którą z takich, a nie innych powodów było nam trudno. Warto zadać sobie pytanie: za jaką miłością naprawdę tęsknimy? I co by ona nam naprawdę dała? Czy nasza tęsknota dotyczy miłości, czy może związana jest z czymś innym."* O miłości napisano wiele. Ostatnia książka „Kochać (się) mądrze. Jak uważność i współczucie mogą wspierać relacje intymne” podejmującą ten temat, trafiła do moich rąk parę dni temu. Jej autorka dr Julia E. Wahl na pierwszej stronie zadaje pytanie: "Dlaczego książka o miłości?" I odpowiada: "Bo nie ma niczego trudniejszego, a zarazem ważniejszego aniżeli miłość i relacje. Oczywiście od razu należy zaznaczyć, że nie tylko te romantyczne. Napiszę szczerze… To chyba najtrudniejszy temat, jaki mogłam sobie wybrać do opisania. Niezależnie bowiem od tego, jak bardzo byśmy znali miłość w teorii, w praktyce jest ona o wiele trudniejsza."* Dr Julia E. Wahl podjęła się tej trudnej tematyki i moim zdaniem osiągnęła sukces. Warto tę książkę przeczytać! *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki J.E. Wahl "Kochać (się) mądrze". Wydawnictwo Sensus
POLECAMY:
ZAPACH GOŹDZIKÓW I POMARAŃCZYEmocje związane z Bożym NarodzeniemDzisiaj proponujemy wywiad, w którym podzieliłyśmy się naszą refleksją na temat emocji związanych ze Świętami Bożego Narodzenia. A dla kogo Święta mogą w ogóle nie być radosne? Pamiętam opowieść młodej kobiety - mamy, która niedługo przed Świętami Bożego Narodzenia urodziła dziecko z zespołem Downa. Opowiadała, że były to dla niej najsmutniejsze Święta w życiu. Przytłoczona swoimi bolesnymi emocjami musiała zmierzyć się z radosnym, świętującym światem wokół. Taki dysonans – przeżywanie rozpaczy, żalu, smutku wśród ogólnej radości - był dla niej szczególnie trudny. Na każdym kroku reklamy świąteczne, na nich kochające się rodziny, szczęśliwe biegające zdrowe dzieci, wspaniałe wystawy sklepowe, wszyscy ogarnięci szałem zakupów, pochłonięci przygotowywaniem dwunastu tradycyjnych potraw. Mówiła, że czuła się trochę jak w wielkiej bańce mydlanej. Wszystko docierało do niej, ale ona tak naprawdę była gdzie indziej. Więc i takie mogą być Święta. Jednak osób z takimi problemami i taką sytuacją nie jest dużo, to raczej wyjątek niż reguła. Wbrew pozorom sporo jest osób wśród nas, dla których Święta mogą być trudne. Wyobraźmy sobie kobietę, żonę, matkę czwórki dzieci, która dowiedziała się, że ma nowotwór i współczesna medycyna nie może jej pomóc, może zaproponować co najwyżej leczenie paliatywne. Inną kobietę, którą po 24 latach małżeństwa zostawił mąż. Kolejną, której kilka miesięcy wcześniej mąż zginął w wypadku samochodowym i została z małymi dziećmi sama. Wreszcie rodzinę, która walczy o życie ukochanego dziadka z nieoperacyjnym i niespotykanym nowotworem. To nie są wymyślone historie, to osoby z naszego otoczenia, realne, z krwi i kości. Faktycznie w takich sytuacjach Boże Narodzenie może być ciężkim przeżyciem. Otóż wiem, że przynajmniej dwie spośród tych osób podjęły świadomą decyzję, że będą przeżywać te Święta radośnie, pomimo wszystko, czy może na przekór wszystkiemu. To różnica w postrzeganiu świata, niektórzy widzą bowiem szklankę do połowy pełną, a nie pustą. Są to osoby, które potrafią w każdym, nawet najtrudniejszym doświadczeniu dostrzec prezent od losu. Co prawda jego cenna zawartość niewidoczna jest z danej perspektywy, ale oni wiedzą albo mocno wierzą w to, że opakowanie nie zawsze świadczy o jego zawartości. To, co otrzymują od świata, życia, losu, Pana Boga nie przypomina bowiem kolorowego pudełka z okazałą kokardą. Pomimo, iż z ludzką niekiedy niechęcią spoglądają w jego stronę i pozbyliby się tego podarunku w postaci bólu, smutku, tęsknoty, żalu, odosobnienia, czy żałoby, to przyjmują go z wiarą, że ma on jakąś ukrytą wartość. Potrafią spojrzeć na to doświadczenie z innej , szerszej perspektywy, dostrzegając w nim prezent z odroczonym momentem otwarcia. I jak się potem okazuje, to budzące naszą niechęć, parzące niekiedy w dłonie opakowanie ma niezwykłą zawartości. Po miesiącu, dwóch, czasami roku, a niekiedy pięciu latach ludzie ci odkrywają wartość podarunku, który przyniosły tamte bolesne Święta Bożego Narodzenia. Przykładem może być niepełnosprawne dziecko, które staje się drogim skarbem rodziców. Czy taka postawa związana jest z poziomem naszego optymizmu? Potocznie o nich mówimy „optymiści”. I to determinuje ich postrzeganie świata oraz w konsekwencji zachowanie. A może po prostu Ci ludzie potrafią kontrolować swoje emocje? Choć być może uczniowie Zygmunta Freuda powiedzieliby, że w tych trudnych życiowo sytuacjach uruchamiają się mechanizmy obronne: zaprzeczanie[1], czy wyparcie[2]. Niezależnie jaką koncepcją psychologiczną to wyjaśnimy, konsekwencja będzie ta sama: ludzie Ci odczuwać będą radość ze Świąt. Są jednak i inni ludzie, tacy których smutek i żal tak przepełnia, że nie pozwoli im dopuścić świątecznej radości. I także jest to zrozumiałe. Czy tylko tak dramatyczne zdarzenia odbierają nam radość ze Świąt? Nie potrzeba aż tak dramatycznych przeżyć, aby nie czuć się niekomfortowo w Święta. Brak bliskich (z różnych powodów), samotność, kłótnie i animozje w rodzinie, urazy, poczucie krzywdy, niemożność przebaczenia. Jak z tym wszystkim usiąść do wigilijnego stołu? No właśnie jak? Nie ma jednej prostej recepty dla wszystkich. Konflikty i problemy z przeszłości są różne, są to kwestie naprawdę poważne i istotne. Jeśli już w ogóle uda się przyjść na rodzinny wieczór, bo czasami jest to psychologicznie niemożliwe, warto pamiętać o kilku radach: „Twoje emocje zależą do Ciebie, powtarzaj sobie, że nie dasz się wyprowadzić z równowagi w tę Wigilię, odpuszczaj - tak naprawdę inni mają prawo wyrażać własne zdanie, pamiętaj, że to nie rana zadana Tobie, ale po prostu inny punkt widzenia, inna opinia. Postaw sobie za cel miłe spędzenie świątecznego czasu i unikaj wszelkich kłótni i sporów”. Ale czy te rady zawsze zadziałają, czy faktycznie uda się je wdrożyć w życie? Zrobiło się tak pesymistycznie, ale przecież Święta, to wspaniały, spokojny czas … Rzeczywiście według badań[3] Boże Narodzenie jest przede wszystkim źródłem satysfakcji i pozytywnych emocji. Na skali stresu stworzonej w latach 60’ przez T.Holmesa i R.Rahe’a, która określała wielkość stresu wynikającego z różnych zdarzeń, Święta Bożego Narodzenia zajęły jedną z najniższych pozycji z 12 punktami (0 oznaczało całkowity brak stresu, a 100 – jego maksymalny poziom). Więcej w nich szczęścia, niż stresu, choć i ten w czasie Świąt daje o sobie znać. Bardziej na stres uskarżają się kobiety, ale nie dziwi to, bo to przecież na ich barki spada głównie ciężar przygotowania Świąt: zakupy, prezenty, potrawy wigilijne, świąteczne porządki. Mniej zadowolone z Bożego Narodzenia są też osoby, które skupiają się na ich materialistycznym wymiarze – dla nich to przede wszystkim czas kupowania i otrzymywania prezentów. Autorzy badania T.Kasser i K.Sheldon radzą więc, abyśmy skupili się na rodzinnym i duchowym wymiarze Świąt, bo według badań, to właśnie gwarantuje odczuwanie większej satysfakcji z Bożego Narodzenia. Wymiar materialny bowiem często przysłania to, co najcenniejsze. Wydaje nam się, że Święta nie mogą istnieć bez dwunastu potraw, błyszczących i bogatych dekoracji, wymarzonych prezentów. Te atrybuty Świąt są ważne i dodają tym szczególnym dniom w roku niezwykle cennej oprawy, ale nie powinny przysłaniać tego, co najważniejsze. Najważniejsze byśmy byli razem i umieli cieszyć się tym, co mamy. W uszach w Święta zawsze dźwięczą mi słowa piosenki Gintrowskiego „Nie będzie klusek z makiem i kutii, będzie chleb i herbata.” Gintrowski śpiewał o Świętach spędzanych przez zesłańców na Syberii, gdzie pomimo tego, iż zabrakło grzybów w świątecznym barszczu i wszystkiego, co stanowi o zewnętrznym wymiarze tych szczególnych dni w roku, pomimo zewnętrznej niewoli, ludzie ci czuli się wewnętrznie wolni i cieszyli się swoją wzajemną obecnością. Dlatego kolejne słowa brzmiały: „Jesteśmy razem – czegóż chcieć jeszcze….” Cieszmy się więc i my, przede wszystkim swoją obecnością i wewnętrznym wymiarem tego niezwykłego czasu. Pozostańmy więc przy tych pozytywnych skojarzeniach. Często z rozczuleniem wspominamy nasze Boże Narodzenia z dzieciństwa. Czy można jakoś stworzyć ich namiastkę teraz, poczuć się tak jak wtedy? Pytanie tylko, czy dziś jako dorośli już ludzie tak samo ocenilibyśmy te Święta jako takie wspaniałe? Co prawda w okresie Świąt w większości z nas budzi się nasze wewnętrzne dziecko i przenosimy się w świat magii tamtego beztroskiego okresu, do którego z tęsknota wracamy. Ale te skrypty Świąt naszego dzieciństwa z jednej strony bardzo ważne, niekiedy ciążą i determinują to, co tu i teraz. Szczególnie przejście z jednego wymiaru Świąt spędzanych w domu rodzinnym w nowy wymiar, który dyktuje nasze dojrzałe życie, bywa bolesne. Jako dzieci mieliśmy inne doświadczenia (a w zasadzie z dzisiejszej perspektywy - ich brak), inne oczekiwania, potrzeby. Dzieci pamiętają inaczej, podobnie jak przedmioty, pomieszczenia wydawały nam się wówczas większe niż były w rzeczywistości. Ale wracając do tych pozytywnych wspomnień, bo temu nie da się zaprzeczyć, te wspomnienia takie są. Tak jak dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, tak nie da się tak samo przeżyć Świąt jak w wieku np. 5 lat. Warto jednak wiedzieć, że najnowsze badania mówią o niezwykłej roli zmysłu węchu w tworzeniu się wspomnień. Myślę, że pośrednio możemy wykorzystać te rezultaty. Ale w jaki sposób? Otóż powonienie silnie i podświadomie oddziaływuje na nasz mózg. Jest pierwotnym i prymitywnym zmysłem, który przetrwał na Ziemi miliardy lat. Obszar naszego mózgu odpowiedzialny za węch - kora gruszkowata - bezpośrednio sąsiaduje z rejonem odpowiadającym za pamięć i emocje. To dlatego nasze wspomnienia są mocno i nierozerwalnie związane z zapachami. Woń przypomina nam o emocjach towarzyszących jakiemuś doświadczeniu. Może przywołać, a nawet odtworzyć te uczucia. Warto wiedzieć, że niektóre zapachy są uważane za przyjemne na całym świecie, np. czekolada, czy wanilia. Bazując na tej wiedzy myślę sobie, że gdyby więc udało się nam w czasie tych Świąt odtworzyć np. zapach pasztecików do barszczu, które robiła nasza babcia, czy zapach kompotu z suszu – moglibyśmy przywołać nasze uczucia z przeszłości, byłoby choć trochę jak w dzieciństwie. Oczywiście wymaga to od nas chwili refleksji, zatrzymania się, wsłuchania w siebie. Mózg musi wydobyć w pamięci te wspomnienia. To także sugestia dla zabieganych współczesnych mam – warto, aby trochę tych wspaniałych świątecznych zapachów porozchodziło się w naszych kuchniach, aby nasze dzieci mogły tworzyć swoje wspomnienia wspaniałych i szczęśliwych Świąt Bożego Narodzenia. Niektórzy, właśnie ci zabiegani, o których wspominacie, zadają sobie często pytanie, czy szaleństwo przedświąteczne ma sens? Czy te dwa dni są warte tylu przygotowań? To prawda, iż przygotowania do Świąt pochłaniają nas bez reszty. Porządki, zakupy, gotowanie, szukanie prezentów. Ale te dwa dnia mają szczególną wartość. Jest to czas przymusowego wyhamowania, czas, który spędzamy z bliskimi, okazja do tego, by siąść z nimi do stołu, spojrzeć w ich oczy, porozmawiać. Ten świąteczny czas jest bezcenny, szczególnie w obecnej rzeczywistości, w której członkowie rodziny często mijają się w drzwiach. Maria Braun – Gałkowska porównała Święta do takiego momentu, gdy wychodząc z ciemnego pokoju otwieramy okna i spoglądamy na światło. Pomimo iż trwa to chwilę, na jakiś czas pod naszymi powiekami pozostaje poświata. Taką poświatę pozostawiają po sobie Święta i pomimo iż szybko przemijają, naładowują nas cudownymi emocjami na kolejne tygodnie codziennego życia. Dlatego właśnie warto. [1] zaprzeczanie - fałszowanie obrazu teraźniejszości poprzez nieprzyjmowanie do wiadomości realnych faktów, w celu odsunięcia negatywnych myśli i uczuć, które mogłyby się z tym wiązać. Spostrzeganie rzeczywistości zachodzi z unikaniem uświadomienia sobie jej przykrych aspektów. [2] wyparcie - usunięcie ze świadomości myśli, uczuć, wspomnień, impulsów, fantazji, pragnień itp., które przywołują bolesne skojarzenia lub w inny sposób zagrażają spójności osobowości danej jednostki [3] Badania T.Kasser i K.Sheldon „Journal of Happiness Studies”, 3/2002. * Wywiadu udzieliłyśmy Pani Jolancie Gromadzkiej - Anzelewicz i Dziennikowi Bałtyckiemu w grudniu 2015 roku. POWIĄZANY POST: POLECAMY:
NOWICJUSZEJak uczyć się w każdym wieku i odczuwać radość przez całe życie"Nowicjusze upadają, potykają się i odnoszą rany. W biegu na 10 kilometrów to nowicjusze kończą dystans otumanieni i odwodnieni. W snowboardzie to nowicjusze nabawiają się większości kontuzji. W jeździectwie nowicjusze są ośmiokrotnie bardziej narażeni na kontuzje niż doświadczeni zawodnicy. W spadochroniarstwie, aktywności, w której konsekwencje błędu są wyjątkowo groźne, początkujący skoczkowie mają 12-krotnie większe "szanse" na to, by zrobić sobie krzywdę, niż osoby, które wcześniej wykonały choć jeden skok (...) Mimo wszystkich wstrząsów i siniaków, gaf i wpadek, bycie nowicjuszem może być wspaniałym doświadczeniem. (...) Gdy pochłania cię proces uczenia się jakiejś sztuki lub umiejętności, masz wrażenie, że świat wokół ciebie jest nowy i oferuje nieskończone możliwości. Każdego dnia dokonujesz odkryć przez stawianie niepewnych pierwszych kroków i poprzez przesuwanie z wolna granic swojej wiedzy. Popełniasz błędy, ale nawet z tych błędów czerpiesz korzyść, ponieważ są to błędy, których nigdy wcześniej nie popełniłeś".* Za parę dni będziemy obchodzić Boże Narodzenie. Na Bliskim Wschodzie jest to święto dzieci i trudno nie zgodzić się z tym, że z największą radością na ten magiczny, pachnący choinką i pierniczkami czas czekają właśnie najmłodsi. Ale ten okres to święto nie tylko dzieci w sensie metrykalnym, to święto dziecka mieszkającego w każdym z nas. Dziecka, które daje o sobie znać szczególnie w tym magicznym czasie. Najczęściej właśnie w okresie Bożego Narodzenia budzi się w nas dziecko, które sprawia, iż ze świeżością patrzymy na różne zjawiska, cieszymy się na różne znaki i ludzi. W tym czasie podświadomie pragniemy przenieść się do czasu naszego beztroskiego dzieciństwa. Pomimo tego, iż mamy dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści, czy siedemdziesiąt lat, wypatrujemy pierwszej gwiazdki, śpiewamy kolędy, nie przejmując się brakiem słuchu i głosu, z podekscytowaniem otwieramy prezenty i z radością odwiedzamy szopki. Niestety na co dzień to dziecko w nas jest uśpione, nie dajemy jemu dojść do głosu. Jesteśmy zaprzątnięci codziennymi sprawami, dźwigamy na barkach troski i kłopoty, chcemy być we wszystkim profesjonalni i w tej naszej dorosłości zapominamy o tym, co wniosłoby troszkę radości, świeżości i szczęścia do naszego życia. Uciekamy od tej naturalności i spontaniczności dziecka. Nie cieszą nas drobne rzeczy, nie patrzymy z ekscytacją na pierwszy śnieg, nie pozwalamy sobie na marzenia, obawiamy się opinii innych, popełnienia błędu, własnego rozczarowania. Stąpając twardo po ziemi, wpadamy w rutynę, a nasze życie staje się przewidywalne i nudne, pozbawione świeżości, lekkości i barw. Zapominamy o beztrosce dziecka, dla którego to wszystko nie miało znaczenia, dla którego ważne było, by być tu i teraz, smakować życie, poznawać je i odkrywać każdego dnia na nowo, nawet jeśli wiązałoby się to z upadkiem i porażką. Popatrzmy na dzieci! One gonią za swoimi marzeniami, wierząc w swoją siłę sprawczą. Angażują się "na całego" w swoje działania, nie boją się próbować, eksperymentować. Nie przejmują się błędami i opinią innych. Puszczają wodze fantazji. Są czasami aż do bólu szczere i bezpośrednie. I potrafią cieszyć się z małych rzeczy, a nie analizują w nieskończoność tego, co się nie udało, czego zabrakło, co zrobiły nie tak. Co zrobić, aby na nowo odkryć w sobie dziecko? Co zrobić, by odzyskać radość tego małego człowieka i odkrywać świat na nowo każdego dnia? Co zrobić, by nie bać się rozwijać? Jak wiele może to zmienić w naszej codzienności? Przypomnij sobie, kim chciałaś zostać, gdy byłaś dzieckiem? O czym marzyłeś, gdy miałeś 4, 9 czy 16 lat? Udało Ci się? Na ile Twoje marzenia są odległe od tego, co robisz teraz, a może jednak je zrealizowałeś? Tylko, czy w całości? Jesteś szczęśliwa, zadowolony ze swojego życia? Może warto wrócić do marzeń tamtej dziewczynki z warkoczami i chłopca z blond grzywką opadającą na czoło? Pamiętacie ich pragnienia? Pamiętacie, co sprawiało im radość, co powodowało błysk w oku? Może warto powrócić do tamtych chwil? Może warto zapisać się na kurs gotowania albo nauki tańca lub majsterkowania? Nigdy nie jest za późno. Aby uczyć się od dzieci, należy stać się niejako nowicjuszem. Tom Vanderbilt w książce "Nowicjusze. Jak uczyć się w każdym wieku i odczuwać radość przez całe życie", przekonuje czytelnika, że nigdy nie jest za późno, by nauczyć się czegoś nowego. To "książka dla każdego, kto kiedykolwiek zaczynał się czegoś uczyć; kto nie był pewny swego; kto obawiał się zadać pytanie w pokoju pełnym ludzi, z których wszyscy sprawiali wrażenie, że wiedzą, co robią. To książka dla każdego, kogo trzeba było prowadzić za rękę; kto nie wiedział, co robi, ale doprowadzał rzecz do końca. Każdego, kto przystępował do wyścigu, nie będąc nawet pewnym, że go ukończy. To katalog błędów, pochwała niezręczności. Parafrazując film Repo Man (Komornicy), to książka dla każdego, kto chce przejść przez życie, nie unikając trudnych sytuacji, ale wikłając się w nie."* To książka, która z pewnością pozwoli nam inaczej spojrzeć na nasze życie. Jeżeli jeszcze nie macie prezentu dla bliskich, to ofiarując ją, dacie im szansę na otwarcie przed nimi drzwi do nowego rozdziału życia. *Cytaty i fragmenty pochodzą z książki T. Vanderbilta "Nowicjusze" jak uczyć się w każdym wieku i odczuwać radość przez całe życie" POLECAMY:
POLECAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|