TĘPIONE I NIEDOCENIONESyndrom Nieadekwatnych Osiągnięć Edukacyjnych. Uczeń zdolnyNauczyciel kieruje uczennicę do psychiatry w celu wyleczenia nadpobudliwości i braku koncentracji, a lekarz odkrywa jej talent… Historia jak z filmu, a to część biografii Gillian Lynne, byłej brytyjskiej baleriny, znanego choreografa oraz reżysera teatralnego i telewizyjnego, współtwórcy musicali „Upiór w operze” i „Cats”. Można powiedzieć, że Gillian Lynne miała wyjątkowe szczęście, którego niestety nie ma wiele utalentowanych i kreatywnych dzieci. One nie tylko nie wiedzą, że są wyjątkowe, ale wręcz są tępione za to, w czym są dobre. Uczniowie z ponadprzeciętnymi możliwościami bardzo często nie wykorzystują swojego potencjału. Jest to spowodowane między innymi nierównomiernym tempem rozwoju i problemami osobowościowymi oraz negatywną rolą środowiska. Czynniki te powodują, że wyniki osiągnięć dzieci zdolnych obniżają się, a czasem zdarza się tak, że uczniowie ci nawet przeżywają niepowodzenia szkolne. U dzieci zdolnych trudności edukacyjne często spowodowane są przez tzw. Syndrom Nieadekwatnych Osiągnięć Szkolnych, czyli rozbieżność pomiędzy potencjalnymi możliwościami a faktycznymi osiągnięciami. Problemy emocjonalne i społeczne są główną bolączką dzieci zdolnych mającą przełożenie na wyniki w nauce. Mówi się o tak zwanej asynchronii rozwojowej, polegającej na tym, że poszczególne sfery rozwojowe, między innymi emocjonalna i społeczna, rozwijają się wolniej od sfery poznawczej. Dzieci te mają często problemy interpersonalne, bywają egocentryczne, czasami uparte, niekiedy agresywne. Postrzegane są jako inne, czasami przemądrzałe, gdyż zadają dużo pytań, „przechwalają się” wiadomościami, które posiadają. Wśród jednostek zdolnych wielu jest też „podwójnie wyjątkowych”, czyli tych, którzy posiadają zdolności kierunkowe, a jednocześnie towarzyszą im określone deficyty rozwojowe utrudniające osiąganie wyników adekwatnych do jego uzdolnień. Wymienić tu można specyficzne problemy w nauce, ADHD, zaburzenia ze spektrum autyzmu, niepełnosprawność intelektualną, ruchową i inne niepełnosprawności. Patrząc na uczniów przede wszystkim widzimy to, co wysuwa się na pierwszy plan. Spoglądamy na nich przez pryzmat trudności. Dziecko zostaje zaszufladkowane jako nadpobudliwe, niecierpliwe, impulsywne, nieodporne na krytykę. Widzimy jego deficyt, patrzymy jak na osobę niedowidzącą, bądź niedosłyszącą i więcej nie dostrzegamy, a szkoda, gdyż pod tym deficytem leży bardzo często ogromny potencjał, który niestety zostaje zmarnowany. Poza problemami społecznymi i emocjonalnymi, przyczyną Syndromu Nieadekwatnych Osiągnięć Edukacyjnych może być negatywne oddziaływanie środowiskowa i dotyczy to zarówno środowiska szkolnego, jak i rodzinnego. Ponieważ do tematu edukacji, jej blasków i cieni będziemy jeszcze wracać w kolejnych miesiącach, skupimy się obecnie jedynie na rodzinie. Wszyscy doskonale wiemy, że w domu rodzinnym kształtują się nasze postawy. Dziecko zdolne wychowywane przez rodziców o niskim statusie społecznym często ma obojętną, a czasem nawet negatywną postawę wobec wartości, jaką jest wykształcenie. Pamiętam mamę pewnego szesnastolatka, która prosiła mnie o radę. Chciała wiedzieć, jaką szkołę wybrać dla syna. To ona jako matka chciała zadecydować o jego przyszłości, gdyż jak twierdziła: „Andrzejek jest dobry, ale nie grzeszy mądrością.” Faktycznie, chłopak z trudem przechodził z klasy do klasy i można było sądzić, że mama ocenia go obiektywnie. Okazało się jednak, że uczeń ten miał wielki, niestety nieodkryty i niewykorzystany potencjał intelektualny. Trudno było uwierzyć, że moja diagnoza była trafna. Zadawano mi pytania, jak to możliwe, by uczeń nieznający podstawowych terminów, symboli, wydarzeń, definicji i dat mógł być nazywany przeze mnie zdolnym. Mógł, gdyż nikt z nas nie urodził się z encyklopedią w głowie. Andrzej, tego, czego uczyli się jego koledzy mógłby nauczyć się w krótszym czasie, miał zdolność szybkiego przetwarzania informacji, rozwinięte myślenie logiczne, ale… Był przykładem osoby, na której rozwoju piętno odcisnęło środowisko rodzinne. W tym wypadku samotnie wychowująca go matka, będąca osobą o podstawowym poziomie wykształcenia, bez ambicji i aspiracji, niedoceniająca wartości nauki. Taka osoba nie motywowała go, a wręcz swoją postawą hamowała jego rozwój. Niekiedy dzieci zdolne dorastają w domach, gdzie oprócz braku świadomości rodziców, atmosfera tam panująca – konflikty, napięcia - wpływa negatywnie na emocje dziecka i trudno w takim wypadku oczekiwać, aby uczeń niemający zaspokojonej potrzeby bezpieczeństwa zaspokajał potrzebę rozwoju, aczkolwiek są wyjątki, gdy dla dziecka ucieczką od świata zewnętrznego jest świat książek. Czasami zdziwieni jesteśmy błyskotliwością hydraulika, który przyszedł do naszego domu usunąć awarię, zdumieni jesteśmy, jaką ripostę słowną potrafi dać mechanik samochodowy, do którego przyjechaliśmy ze swoim pojazdem. Być może mogliby dziś być dyrektorami dużych przedsiębiorstw, a może pracowaliby nad wynalezieniem leku na choroby, które zabierają nam bliskich. Być może… ale ich losy potoczyły się inaczej, gdyż to, co najcenniejsze zwykle jest trudne do dostrzeżenia, a my zwracamy uwagę na to, co w danej chwili dla nas stanowi problem. Widzimy zachowanie, a nie zastanawiamy się, jaka może być przyczyna i co moglibyśmy zrobić, aby pomóc drugiej osobie. A przecież pomagając, siejemy dobro, które kiedyś wróci. Być może portier w banku, którego jesteś dyrektorem nie lubił szkoły, gdyż był wyśmiewany przez rówieśników. Może byłeś wśród tych, którzy odwracali się od niego, bo był inny. Wszyscy widzieli to, co było niewygodne, a nie zauważyli tego, co zostało zmarnowane. Dzisiaj jest portierem, a mógłby być wynalazcą leku, który dziś uratowałby Twoją umierającą matkę. Chcesz mieć dobre relacje w dziećmi? Nie wiesz jak je motywować, zachęcać do samodzielności, asertywności i współpracy? Nie wiesz jak mówić, by chciały Ciebie słuchać? Jesteś często bezradna i przytłoczona niełatwą rolą matki? Nie jest to takie trudne zadanie. Zapraszamy Cię na porady on line. Na indywidualną "Szkołę dla Rodziców". Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
WYBORY I STRATYKoszt alternatywnych wyborów, psychologiczny system odpornościMAŁGOSIA W chwilach smutku, cierpienia Małgosia wraca wspomnieniami do czasów sprzed dziesięciu lat. Tego ciepła nigdy nie zapomni. A zaczęło się jak uderzenie pioruna. Pamięta swoja pierwszą dorywczą pracę na studiach. Świnoujście, stoisko z książkami, turyści i On. Pojawił się nagle. Wysoki, niebieskooki, w jasnych dżinsach i czarnym T-shircie. Pamięta, jak serce załomotało jej w piersiach. Jak się potem okazało, ona również zrobiła na Marcinie piorunujące wrażenie. JUREK Jurek od lat czuł, jak życie przelatuje mu między palcami. Studencka pierwsza miłość, ciąża i tak to się potoczyło. Patrząc z boku, stanowili z żoną udane małżeństwo. Jak na ich pokolenie osiągnęli dużo. Pięknie urządzone, duże mieszkanie, dwa samochody, wakacje zagranicą, modne ciuchy. W zasadzie, czego chcieć więcej? Tylko oni wiedzieli, że za tą atrakcyjną powłoką nie kryło się wiele. PIOTR Pracowity, inteligentny, przyzwyczajony, że nic w życiu nie dostaje za darmo. Piotr latami pracował na kolejne stopnie awansu. Powoli, ale skutecznie piął się wzwyż. Udane małżeństwo, cudowne dzieci, to wszystko było motorem jego działań. W domu była bezpieczna przystań i miejsce ładowania akumulatorów. Po latach wynajmowania pokoju, gnieżdżenia się w ciasnym, ale własnym mieszkaniu, podjęli wreszcie odważną decyzję. Wezmą kredyt i kupią dom. To najlepszy moment. Stała praca, a teraz awans i lepsza pensja. Szansa na zmianę w życiu… MAŁGOSIA Małgosia nigdy nie zapomni miłości, jaką obdarzył ją Marcin. W zasadzie wyprzedzał wszystkie jej pragnienia. Był dobry, czuły i bardzo cierpliwy. A ona… Dzisiaj nie potrafi zrozumieć, dlaczego bała się tego uczucia. Być może drzemała w niej jeszcze niespełniona miłość. Marcin rozumiał, był nienachalny. Był jej najcudowniejszym przyjacielem. Ale w momencie, gdy wyznał Małgosi, jak bardzo ją pokochał, uciekła. Dzisiaj nie rozumie tego. Nie pojmuje swojej decyzji. Wówczas nie chciała go zranić. Nie chciała zaczynać czegoś, gdy w sercu żył jeszcze ktoś inny. JUREK Jurek nigdy by nie przypuszczał, że przed pięćdziesiątką przeżyje jeszcze taki poryw namiętności. Czy to miłość? Bronił się przed nią, ale nie było to proste. Ania oczarowała go swoją naturalnością i ciepłem. Była śliczna, inteligentna i dobra. Przy niej czuł się nie tylko jakby znowu miał naście lat, ale przede wszystkim był dowartościowany. W domu atmosfera stawała się nie do wytrzymania. Żona miała wieczne pretensje, poniżała go, ośmieszała przy ludziach. A on cierpliwie to znosił, bo przecież dzieci, rodzice, tyle wspólnych lat. Gdy pojawiła się Ania, świat nabrał innych barw. Ale… czy teraz jest odpowiedni czas na zmianę? Czy jest gotów dla miłości poświęcić stabilizację i „ciepłe kapcie”? Wiedział, co miał. A jeśli Ania za trzy lata znajdzie młodszego? Zostanie wówczas na lodzie… PIOTR Dlaczego właśnie teraz? Piotr tyle czasu czekał na to stanowisko i właśnie teraz, gdy zapracował na to, czego pragnął, zadzwonił przyjaciel sprzed lat. Zawsze mógł na niego liczyć. Powrócił po latach z Kanady, by w Polsce rozkręcić interes. Piotr był idealnym partnerem. Pracowity, uczciwy. Przyjaciel zadzwonił z propozycją nie do odrzucenia. Ale Piotr w tym momencie zbyt dużo miał do stracenia. Gdyby ta propozycja pojawiła się w ubiegłym roku, to kto wie… MAŁGOSIA, JUREK, PIOTR Małgosia nigdy nie zapomni tych zakochanych, wpatrzonych w nią oczu, pomimo iż minęło tyle lat… Jurek, siedząc wieczorami w przytulnym mieszkaniu, obok nadąsanej żony myśli, co by było, gdyby nie zabrakło mu odwagi. Piotr, widząc kupony, jakie przyjaciel odcina z inwestycji, do której się nie przyłączył, ma do siebie żal. Nigdy nie wiemy, ile możemy stracić? Ale jedno jest pewne. To, czego nie mamy, co dzisiaj nie jest dla nas dostępne, staje się bardziej pożądane. Człowiek w swoim życiu niejednokrotnie stoi przed różnymi wyborami. Wybór jednej z opcji, niesie ze sobą stratę drugiej. Towarzyszy temu niepewność. Daniel Gilbert i Timothy Wilson swoimi badaniami udowodnili, że w człowieku funkcjonuje mechanizm, który jest odpowiedzialny za redukowanie negatywnych konsekwencji emocjonalnych podjętych niewłaściwych decyzji. Z reguły działa on poza naszą świadomością i nazwany jest psychologicznym system odporności. Dzięki niemu nawet, jeśli podejmiemy decyzję, z której konsekwencji nie jesteśmy zadowoleni, uruchomione zostają procesy znajdujące pozytywne aspekty owej decyzji i tym samym – redukujące negatywne emocje z nią związane. Małgosia uważa, że pomimo straty Marcina, pomimo koszmaru swojego małżeństwa nie żałuje, że się rozstali, bo nie miałaby teraz dwóch uroczych synków. Jurek, widząc schorowaną matkę, wie, że jego rozwód byłby dla niej gwoździem do trumny. Piotr docenia wolne weekendy, których przy prowadzeniu interesu pewnie by nie miał. Ale jak wiemy, człowiek jest istotą bardzo złożoną. I poza oddziaływaniem systemu odporności działa również zasada niedostępności (opisana przez Roberta Cialdiniego - polegająca na tym, że człowiek pragnie tego, co jest niedostępne albo czego jest mało) oraz koszt alternatywnych wyborów (nawet, jeśli nasza decyzja jest właściwa, widzimy atrakcyjność innych opcji). Zarówno zasada niedostępności, jak i kosztu alternatywnych wyborów powodują, że nie umiemy być szczęśliwi tu i teraz, tylko powracamy myślami do rozdroża naszych życiowych dróg i podobnie jak Małgosia, Jurek i Piotr zastanawiamy się, co by było gdyby… Ale przecież wszystko zależało od nas i od naszych wyborów. Ważne, by wyciągać dobro z każdej sytuacji, w jakiej jesteśmy i szukać szczęścia każdego dnia. Jeżeli podjęliśmy decyzje, które niosą ze sobą ciężkie konsekwencje, niech staną się dla nas lekcją na przyszłość, z której warto wyciągnąć wnioski. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
SYNDROM OSZUSTAJak pozbyć się bagażu emocjonalnego w pracy?"...kiedy idziemy do pracy, zabieramy ze sobą dwie rzeczywistości. Jedna to zewnętrzna rzeczywistość życia zawodowego, w której jesteśmy motywowani do realizowania zadań, osiągania sukcesów i zdobywania nagród finansowych. Istnieje jednak jeszcze inna, wewnętrzna rzeczywistość, złożona z naszych szczególnych cech psychicznych i obejmująca naszą niepewność i błędne wyobrażenia. Znaczną część tej rzeczywistości wewnętrznej tworzy nasza nieświadomość, w której kryją się wyparte wspomnienia bolesnych doświadczeń, popędy i tęsknoty mające korzenie we wczesnym dzieciństwie. Tutaj kierują nami inne cele niż w rzeczywistości zewnętrznej: dążymy na przykład do niedopuszczania do siebie niewygodnych prawd i bolesnych wspomnień albo rozwiązania nierozstrzygniętych konfliktów z przeszłości..."* Czułam się jak oszustka. Każdego dnia obawiałam się, że w końcu zostanę zdemaskowana. Lęk był moim nieodłącznym towarzyszem. Obawiałam się, że w końcu wyjdzie szydło z worka i wyda się, że nie ja powinnam być na tym miejscu i wówczas ze wstydu zapadnę się pod ziemię. Na każdym kroku sprawdzałam samą siebie, poprawiałam, uważałam, że wciąż za mało wiem, niewiele umiem, nie doceniałam swojego potencjału, podważałam swoje kompetencje. Byłam przekonana, że tu, gdzie się znalazłam, jestem przez przypadek, przez dziwny zbieg okoliczności. Nie wierzyłam, że zasługuję na sukces, który - jak wszyscy wokół mnie z przekonaniem w głosie mówili - osiągnęłam. Po wizytach u psychologa zaczęłam analizować swoje życie, zastanawiać się nad moimi przekonaniami, nad relacjami w mojej rodzinie, nad moim dzieciństwem. Nie była to dla mnie przyjemna podróż do przeszłości. Ale powoli uświadamiałam sobie, że odtwarzałam "w pracy niepożądaną dynamikę rodzinną z wczesnego etapu swojego życia."* Zaczęłam rozumieć, że powtarzałam pewne unieszczęśliwiające mnie schematy, tylko dlatego, że były znajome. A podobno "to, co znajome, przyciąga nas z dużą siłą, często na tyle potężną, by przeważyła nad naszymi świadomymi pragnieniami."* Po spotkaniach z psychologiem przed oczami zaczęły powracać mi obrazy z przeszłości. Rodzice, którzy zatapiali smutki w alkoholu i ledwie wiązali koniec z końcem, nie martwiąc się o moje podstawowe potrzeby. I ciocia.... Ciocia będącą dla mnie z jednej strony oparciem i autorytetem, ale z drugiej strony osobą wiecznie krytykującą, stawiającą wysoko poprzeczkę i straszącą przy każdym, nawet najmniejszym potknięciu, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. To ona uważała, że z pewnością powielę postawy moich rodziców. Faktycznie był we mnie wówczas już paraliżujący mnie strach i przekonanie, które z pewnością wyrosło na braku wiary we mnie ciotki, że nie mam szans, abym doszła tam, gdzie pragnęłam. A miałam przeogromną chęć, by w życiu dojść daleko, by osiągnąć sukces. Niestety wówczas nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałam sobie siebie w miejscu, w którym dzisiaj jestem... Ale będąc już tu - na szczycie - na który przecież pięłam się z determinacją przez długi czas, nie mogłam uwierzyć, że stało się to dzięki mojej inteligencji, pracy, samozaparciu, wewnętrznej dyscyplinie. Dopiero niedawno zaczęło do mnie powoli docierać, że za tym, co mam, stały lata solidnej nauki i pracy. Syndrom oszusta. Jest to zjawisko psychologiczne, u podstaw którego leży przekonanie, że nie jest się wystarczająco dobrym. Prowadzi ono na ścieżkę ciągłego podważania swoich kompetencji, wątpienia w siebie, na umniejszaniu swoich sukcesów. Powoduje brak wiary w swoje możliwości, osiągnięcia i kompetencje. Pojawić się ono może na różnych etapach naszego życia i dotyczyć różnych jego obszarów. Jest kulą u nogi, która sprawia, że nasz rozwój hamowany jest przez nasze wieczne obawy i staje się zmorą naszego życia. Kolejne osiągnięcia nie zmniejszają go, a można powiedzieć, że dzieje się wręcz odwrotnie - staje się on coraz silniejszy. Często lęk staje się przeszkodą na drodze do rozwinięcia skrzydeł i osiągnięcia kolejnych sukcesów. "Na ogół ludzie z syndromem oszusta bagatelizują wszelkie sukcesy jako zwykły łut szczęścia albo przypisują je odpowiednim kontaktom czy urokowi osobistemu. Nie są w stanie uznać własnych osiągnięć i uważają, że są one niezasłużone. Niestety takie osoby nie potrafią odczuwać satysfakcji z pracy i często sabotują swój rozwój zawodowy. Nawet jeśli dobrze im idzie, martwią się, że są warte tylko tyle, ile ich ostatni wynik, zamiast widzieć w swoim sukcesie owoc zebranego przez lata doświadczenia i osiągnięć."* Parę dni temu do moich rąk trafiła książka Naomi Shragai "Człowiek, który pomylił swoją pracę z życiem." Autorka uświadamia nam, że "wszędzie, także w pracy, towarzyszą nam kłębiące się, poplątane emocje. Oprócz umiejętności, zaangażowania i ambicji wnosimy do biura swoje życie wewnętrzne – przewrażliwienie, błędne wyobrażenia, lęki i niepewność – silne emocje, które czasem biorą nad nami górę. Obejmuje to także naszą nieświadomość, do której spychamy doświadczenia z najmłodszych lat, uznawane przez nas za zbyt bolesne lub nieprzyjemne, by się z nimi mierzyć."* W książce tej możemy odnaleźć siebie, zobaczyć, co dzieje się z naszą psychiką w pracy i dowiedzieć się, jak obciążyć może nas własny bagaż emocjonalny. Ale znajdziemy w niej także receptę na to, jak pozbyć się tego balastu, gdyż autorka podaje nam konkretne wskazówki do pracy nad sobą. Z lektury Naomi Shragai nie tylko dowiemy się, jak rozróżniać emocje godne zaufania i te, które wprowadzają w błąd, ale także jak poradzić sobie z emocjami w pracy – zarówno własnymi, jak i współpracowników i szefów oraz jak konstruktywnie reagować na krytykę i nie projektować swoich lęków na innych. Mamy szansę dzięki niej rozpoznać źródło swoich problemów i podjąć działania, które sprawią, że w końcu przestaniemy sabotować swoją karierę. Muszę przyznać, że jest to książka dotykająca bardzo ważnych i trudnych kwestii, ale czyta się ją jednym tchem. Dlatego z czystym sercem polecam ją każdemu, kto nie boi się stanąć twarzą w twarz z samym sobą i dokonać pozytywnych zmian w swoim życiu. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki "Człowiek, który pomylił swoją pracę z życiem”, Wyd. Znak Literanova 2022 POLECAMY:
ODPORNOŚĆ PSYCHICZNA DZIECI"Odwagi, PINKU!"7 września odbyła się premiera pełnej ciepła i optymizmu książki, nie tylko dla dzieci, pt.: „Odwagi, Pinku!” autorstwa Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry. To już trzecia część przygód Pinka, tym razem dotycząca tak bardzo ważnego tematu, jakim jest odporność psychiczna. Poprzednie dotyczyły poczucia własnej wartości oraz relacji z rówieśnikami. Książka trafia do naszych rąk w czasie niezwykle ważnym dla dzieci, czasie powrotu do szkół po dwóch miesiącach wakacji. Dzisiaj mamy przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłam z jej autorkami. Psychologia przy kawie: Poprzednie książki o Pinku zyskały ogromną popularność. Czy spodziewałyście się tego? Czy wiecie, gdzie leży źródło ich sukcesu? Ula Młodnicka: Zupełnie się nie spodziewałyśmy. Pracując nad „Jesteś ważny, Pinku” skupiałyśmy się, przede wszystkim na tym, co chcemy przekazać niż na antycypacji sukcesu. To książka, która wyrosła prosto z osobistych przeżyć i doświadczeń, sama bowiem przez wiele lat borykałam się z niskim poczuciem własnej wartości. Napisałam więc wszystko to, co chciałabym usłyszeć jako dziecko, a czego nie usłyszałam. Popularność zaskoczyła nas bardzo i gdy się zastanawiam, dlaczego tak się stało, dochodzę do wniosku, że z jednej strony temat pierwszego Pinka wpasował się w potrzeby większości rodziców, dla których marzeniem jest wychowanie dzieci mających poczucie własnej wartości. Z drugiej być może trącił w nich jakąś głęboko skrywaną strunę własnych doświadczeń. Bardzo często bowiem czytamy w opiniach i komentarzach rodziców pytanie: „Dlaczego nie było takiej książki, jak byłam mała”. Zdarza się także, że rodzice dzielą się z nami konkretnymi zdaniami z książki, które szczególnie do nich przemówiły. Powiem szczerze, że jest to bardzo motywujące. Ppk: Poruszacie w książce między innymi temat stresu, namawiając dzieci, aby podzieliły się swoimi sposobami na radzenie sobie z nim. Jako osoby dorosłe wiemy, że stres towarzyszy każdemu z nas, ale najważniejsze, by umieć sobie z nim radzić. A Wy, jakie macie sposoby? UM: Zatrzymanie się i powiedzenie sobie nawet na głos, że „Tylko spokój może nas uratować”. Przetestowane w wieloletniej pracy w agencjach reklamowych:) Działa! A im jestem starsza, tym bardziej doceniam właśnie spokój, bliższy kontakt samej ze sobą i troskę o siebie. Mimo, iż nie pracuję już w reklamie, nadal miewam stresujące sytuacje. Siadam wtedy i mówię do siebie: „Ej, coś mi się wydaje, że zaczynasz świrować. Spokojnie, tylko spokojnie”. Zastanawiam się też, co powoduje, że się stresuję. Takie dochodzenie do stresora pomaga obniżyć jego siłę w przyszłości i podejść bardziej świadomie do swoich reakcji. Aga Waligóra: Ze stresem walczę już dość długo, bo od szkoły podstawowej. Z czasem nauczyłam się oswajać stres, czasem z nim współżyć, a czasem udaje mi się nawet nad nim zapanować. Zwykle w sytuacjach stresowych staram się wyciszyć, skoncentrować nad tym, co robię i uświadomić sobie, że to tylko chwilowy dyskomfort, nieprzyjemny moment w całym moim życiu i ze potrafię sobie z tą sytuacją poradzić, bo w głębi siebie wiem, jak to zrobić. Prawie zawsze działa. Ppk: W Waszej książce przeczytałam: „Skoro nie mamy na coś wpływu, najlepiej odpuścić przejmowanie się tym”. Czy w swoim życiu kierujecie się taką zasadą? UM: Staram się, choć nie jest to proste. Z natury jestem wojowniczką i odpuszczam dopiero wtedy, gdy sprawdziłam wszystkie sposoby na rozwiązanie problemu. Dlatego trudno mi odpuścić od razu. Ale uczę się tego. Zwłaszcza w kontekście tego, jak oceniają nas inni ludzie. AW: Nie zawsze, chociaż coraz częściej. Z wiekiem jest mi prościej zaakceptować fakt, że nie mam wpływu na wszystko to, co się dzieje w moim życiu, że nie mogę wszystkiego kontrolować. Staram się osiągnąć moją wewnętrzną równowagę, poczucie stabilności, które pozwala mi być względem siebie wyrozumiałą, myśleć o sobie samej pozytywnie, a przede wszystkim dawać sobie samej drugą szansę za każdym razem, kiedy coś pójdzie nie tak. Jest mi z tym lepiej. Ppk: Czy Waszym zdaniem optymizmu można się nauczyć? UM: Myślę, że tak. Co prawda za to, czy jesteśmy optymistami w 50% odpowiadają geny, ale drugie 50% zależy od nas i naszego sposobu myślenia. Mam tu na myśli sposób interpretacji, wyjaśniania sobie tego, co nas spotkało, a to bardzo zależy od tego, co sami o sobie myślimy, czy mamy poczucie własnej wartości, czy wręcz odwrotnie. W sytuacjach porażki czy niepowodzenia pesymiści winią przede wszystkim siebie za ich powstanie. Uważają je za trwałe. Wyjaśniają to, mówiąc, że to ich wina, że zawsze tak jest, że za co by się nie wzięli, to kończy się to fiaskiem. Optymiści są aktywni, szukają w porażce okazji do nauki, traktują niepowodzenia jako chwilowe, co skłania do większej aktywności. Przede wszystkim jednak nie przypisują winy sobie, a okolicznościom zewnętrznym. Mają poczucie sprawstwa. Dlatego podstawą optymizmu jest nastawienie do świata pełne poczucia sprawstwa, troski o siebie i działania. AW: Ja również myślę, że optymizmu można się nauczyć, dla mnie to sposób widzenia świata, ale też postrzegania wyzwań i problemów. Świadomość, że jeśli coś pójdzie nie tak, jak sobie to wyobrażałam, to mogę zawsze spróbować jeszcze raz, oczywiście jeśli będę mieć na to ochotę i jeśli naprawdę mi na tym zależy. Optymizm daje nam możliwość wyboru i poczucie świadomości, że jeszcze wszystko przed nami. Ppk: W książce kierujecie do młodego czytelnika ważne słowa: „Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli. Tak już jest, czy tego chcemy, czy nie. Na szczęście nie jest to koniec świata, a w dodatku możemy coś z tym zrobić. Co? Zmienić swoje nastawienie." Co zrobić, by to co nas nie zabiło, wzmocniło nas, a nie sponiewierało? Jaki jest Wasz sposób na to, by z trudnych sytuacji wychodzić z podniesioną głową? UM: Szukać, nawet czasem na siłę dobrych stron zdarzenia, które nas spotkało. Każda sytuacja, nawet nieprzyjemna uczy nas czegoś, sprawia, że nabieramy doświadczenia, dowiadujemy się więcej o sobie. Oczywiście przejście przez traumatyczną sytuację nie jest proste, jest to proces, który rządzi się swoimi prawami - musi trwać i trzeba go przejść. Mnie osobiście bardzo pomaga uświadomienie sobie, że to, co aktualnie przeżywam jest tylko pewnym etapem mojego życia, chwilą, że to, że jest źle lub bardzo źle teraz, nie znaczy, że będzie tak zawsze. Jest takie ćwiczenie w Pinku 3 dotyczące historii pt. „Da się przeżyć trudne momenty”, w którym mamy ilustrację wzburzonego morza, a na nim małej czerwonej łódeczki. Łódeczka symbolizuje moment, który aktualnie się przeżywa. To bardzo wymowne. AW: Najważniejsze to nie przejmować się opinią innych. To strasznie trudne, bo od dziecka jesteśmy wystawiani na opinie nauczycieli, rówieśników, na strach przed tym, co sobie ktoś o nas pomyśli, w jaki sposób nas oceni. Nasze błędy, nasze porażki są nasze i tylko my mamy prawo decydować, co z nimi zrobić. Ppk: Wrzesień to dla wielu dzieciaczków miesiąc, którego nie lubią. Pomijając fakt, że kończy się wakacyjna laba, zaczyna się czas, który budzi wiele obaw. Wielu uczniów ze strachem zasiada do szkolnej ławy. I w tym momencie przychodzicie do każdej z tych osób ze słowami otuchy - „Odwaga polega na tym, że coś robisz, pomimo że się boisz". I przekonujecie, że pokonywanie swoich obaw jest fajnym uczuciem. Dlaczego tak uważacie? Czego w swoim życiu się obawiałyście, a pomimo to zmierzyłyście się z tym? UM: Różnych rzeczy. Począwszy od skoku do wody z 10 metrów po napisanie pierwszej książki. W drugim przypadku obaw było wiele. Czy ktoś zechce wydać tę książkę, jak zostanie ona odebrana, czy następne części dorównają pierwszej. AW: Pokonywanie własnych obaw pomaga nam przesuwać granice naszych lęków. To jest niesamowicie mobilizujące, bo uświadamia nam, ze potrafimy mierzyć się z sytuacjami, których unikaliśmy do tej pory ze względu na strach, obawy, dyskomfort. Daje nam poczucie satysfakcji. Podobnie jak Pink od dziecka mam problemy z występami publicznymi; kluska w gardle, pustka w głowie – wprost wspaniały duet. Po nieprzespanej, stresującej nocy, w stanie totalnego strachu i paniki znalazłam się w studiu jednego z programów telewizyjnych. Na szczęście wraz z Ulą, i… wszystko poszło świetnie. Po fakcie uświadomiłam sobie, że właśnie zdobyłam mój osobisty K2 :), ale zdałam sobie sprawę też z tego, jak ważne jest nauczenie się dystansu do pewnych rzeczy. Tak jak już wcześniej wspominałam, to co wydaje nam się wielkie, przytłaczające, niewygodne w danym momencie jest tylko chwilą, małym elementem, z których składa się całe nasze życie. Ppk: Było warto? U.M. Oczywiście. W pierwszym przypadku doświadczenie nie było przyjemne. Dzięki temu wiem, że nie jest to dla mnie. A jeśli chodzi o książkę, ilość dobrych rzeczy, które wydarzyły się po jej wydaniu (mówię za siebie) przerosła moje oczekiwania. Dlatego warto próbować nowych rzeczy, najwyżej przekonamy się, że nie wszystkie są dla nas. A jest duża szansa, że odkryjemy coś, dzięki czemu zmieni się całe nasze życie. AW: No pewnie :))) Teraz już znam rozkład studia i wiem, jak szybko stamtąd uciec :)! Tak naprawdę było warto, bo jestem z siebie dumna, że udało mi się pokonać własny strach i obawy. Mogłam znaleźć wymówkę odległości, braku czasu, ale postanowiłam zmierzyć się z sobą samą i odznaczyłam sama siebie moim małym, osobistym medalem za odwagę :). Ppk: Wasza książka bogata jest w ćwiczenia pobudzające dzieci do myślenia i kreatywności, a przede wszystkim szukania rozwiązań. Bardzo podobało mi się zadanie polegające na opracowaniu i namalowaniu planu działania. Rozumiem, że doceniacie planowanie w swojej pracy? UM: Bardzo! Chodź nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, plan daje poczucie kontroli i to jest w nim fajne. Stanowi punkt odniesienia, wyznacza drogę do celu. Bardzo ważne jednak, żeby nie usztywniać się za bardzo i dawać sobie przestrzeń na zmianę planu. AW: Tak, ja osobiście bardzo sobie cenię komfort czasowy. Nie znoszę pracy pod presją, pośpiechu, mam wtedy wrażenie, że wszystko to, co robię traci lekkość. Dlatego lubię mieć zorganizowany plan działania, terminy, porządek wokół mnie przed rozpoczęciem pracy nad ilustracją. Zupełnie inaczej wygląda moje planowanie w życiu codziennym :), albo jego brak :). Od lat mieszkam we Włoszech i od Włochów nauczyłam się, że na wszystko jest czas; czas na kawę, czas na pracę, czas na patrzenie się w niebo. Ppk: Jako psycholog pracujący z ludźmi wiem, jak ciężko wielu osobom nazywać emocje. Czują, że one przejmują nad nimi kontrolę, boją się ich. A przecież od pierwszych lat życia można uczyć dzieci rozpoznawania i nazywania uczuć. Dzięki lekturze Waszej książki stanie się to z pewnością łatwiejsze. Jest w niej bowiem wiele ćwiczeń ułatwiających poruszanie się w tym „emocjonalnym świecie". Które z ćwiczeń jest Waszym ulubionym? UM: Z wulkanem. Jestem dość temperamentną osobą i staram się od wielu lat szukać punktu, w którym jest jeszcze szansa na uniknięcie wybuchu. Nieskromnie powiem, że udaje mi się to już w 99% przypadków. A drugie ćwiczenie to serce - brzuch - dokładnie opisane w książce. Na mnie działa. Oprócz stanu spokoju czuję wtedy, że jestem dla siebie ważna i troszczę się o siebie. To takie bonusy. AW: Zdecydowanie - „Najlepiej porównywać się z samym sobą”. Od dziecka porównuję się do innych, byłam też porównywana, co pewnie w zamyśle miało mnie mobilizować, oczywiście tak się nie działo. Porównywanie siebie albo bycie porównywanym prowadzi do frustracji, do poczucia, że nie spełniamy oczekiwań zarówno względem nas samych, ale i tych, którzy w nas te oczekiwania pokładają, a to boli. Uświadomienie sobie, że czegoś nie potrafię, że nie osiągam rezultatów, których tak bardzo pragnę i na które bardzo pracuję, nie osiągam ich JESZCZE, daje nam perspektywę na przyszłość. Daje nam możliwość pozytywnego myślenia o nas samych i napawa optymizmem, bo w końcu zauważamy, że w tym momencie pracujemy nad sobą i mamy czas na to, żeby osiągnąć nasz cel. Ppk: Wśród wielu wartościowych treści, z którymi spotkałam się w „Odwagi, Pinku!", jedno ze zdań szczególnie zwróciło moją uwagę: „Bądź dumny z tego, jak bardzo się starasz";. Niestety system ocen szkolnych bardzo często nie motywuje ucznia, a wręcz można powiedzieć, że demotywuje. A przecież nie należy jedynie patrzeć na efekt swojej pracy, ale również na przebytą drogę. Czy jest to Waszym zdaniem trudne, by nauczyć dzieci doceniania wysiłku, który wkładają w wykonywanie różnych zadań? UM: Szczerze? Myślę, że trudniej rodziców, którzy mają parcie na oceny. W ogóle cały system wywiera ogromną presję na dzieciach, akcentując wyniki, a nie wysiłki. Zróbmy ćwiczenie i przypomnijmy sobie, jaką ocenę mieliśmy w piątej klasie szkoły podstawowej z historii. Ja nie pamiętam. A teraz zastanówmy się, jaki wpływ na nasze życie miała ta ocena? No właśnie… Dlatego jako rodzice powinniśmy skupiać się na pielęgnowaniu i wzmacnianiu wysiłków naszych dzieci, uczeniu, jak się nie poddawać i czego porażki mogą nas nauczyć. Wszyscy gdzieś po drodze zapominamy, że oceny nie powinny być celem samym w sobie. Założę się, że większość z nas, rodziców, bo mówię też o sobie, zapomniało już, jak bardzo nie chciało im się uczyć. I, że było mnóstwo ciekawszych zajęć niż wkuwanie lewych i prawych dopływów Wisły. Miejmy litość i uczmy doceniać nawet małe osiągnięcia, w porażkach wspierajmy, bądźmy wyrozumiali, przecież nam też bardzo często się czegoś nie chce… AW: W codziennym życiu koncentrujemy się na osiągnięciu celu, a nie na drodze, która do niego prowadzi, a która tak naprawdę jest miernikiem naszych umiejętności i możliwości. Moim córkom staram się uświadomić to, jak bardzo ważne jest docenianie własnej pracy włożonej w przygotowanie się do wyzwania, a nie ocena sama w sobie, która nie jest i nie może być odpowiednikiem naszej wiedzy. Ppk: Dzieci mają duży problem z motywacją. Często po prostu nic im się nie chce. A Wy podejmujecie próbę zmotywowania ich do wychodzenia poza strefę komfortu. Czy to jest Waszym zdaniem możliwe? UM: Jasne! Przy odrobinie wysiłku ze strony rodziców jest to możliwe. Mam tu na myśli wspieranie i zachęcanie, ale także bycie dobrym przykładem. Myślę, że warto podejmować takie próby, raz przeżyte poczucie dumy i satysfakcji zostanie w pamięci na lata. A poza tym to świetna droga do samodzielności i poczucia sprawstwa. Ostatnio moja znajoma opowiedziała mi historię, jak zmotywowała swojego syna do pierwszych samodzielnych zakupów. Historia taka, że jej syn lat 6 w drodze do domu zapytał ją, czy mogą wstąpić do sklepu, bo ma 5 złotych i chciałby sobie coś kupić. Zatrzymała samochód pod sklepem i mówi: „Idź sam, ja czekam”, na co w odpowiedzi usłyszała:„Ale jak to, sam mam iść?”. Na co ona: „No tak, masz wszystko, co jest potrzebne, żeby to zrobić. Umiesz powiedzieć dzień dobry, dziękuję, umiesz liczyć i masz pieniądze. Czekam na Ciebie w aucie”. No i poszedł. Po chwili, gdy wrócił z zakupami, powiedział: „Mamusiu, wiesz co? Czuję dumę i szczęście, że się odważyłem sam. Tak jak Pink na karate”. Kurtyna. Dla takich momentów warto także wyjść samemu ze strefy komfortu i dać naszym dzieciom okazję do przeżywania dumy i szczęścia. Ppk: Dzięki lekturze Waszej książki przypomniałam sobie, o czym w życiu należy pamiętać, by było nam łatwiej pokonywać różne trudności. Nie ukrywam, że ściągę mam zamiar wydrukować i umieścić na lodówce. I mam nadzieję, że będziecie się z nami swoją mądrością oraz doświadczeniem dzielić w kolejnych przygodach Pinka. Gorąco dziękuję zarówno za Waszą książkę, jak i rozmowę. UM: Dziękujemy bardzo za miłe słowa. Cieszę się, że ściąga znajdzie praktyczne zastosowanie! *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki "Odwagi, PINKU”, Wyd. Sensus, 2022 POLECAMY:
Rycerz i histeryczkaWpływ relacji z dzieciństwa na związki„Dnia bym nie wytrzymał z taką babą!” - Igor najwyraźniej był zdegustowany postawą Kamili. Parę godzin spędzonych w towarzystwie znajomych spowodowało, iż nie pierwszy raz docenił swoją żonę. „Widziałaś, jak łypała okiem na tego kelnera. Chora kobieta. A ten głupi Staszek tańczy, jak ona mu zagra. Koszmar!” Karolina nic nie powiedziała. Była niezwykła osobą. Każdego zawsze starała się tłumaczyć. Wszystkich próbowała zrozumieć. To dzisiejsze spotkanie też było wynikiem jej wyjątkowej empatii. Kamila nalegała, a Karolina nie chciała, by czuła się odepchnięta, tym bardziej, że zdawała sobie sprawę, iż znajomi z roku na rok odsuwali się od tej „dziwnej” - jak określali - pary. Są mężczyźni tańczący wokół swoich pań, których wymagania i roszczenia rosną z dnia na dzień. Wpatrzeni w te, których z kolei wzrok podąża za innymi mężczyznami. Biegający z zakupami, gotujący obiadki, przynoszący kwiaty, zarabiający na pierścionki z brylantem. A one… krytykujące ich, ośmieszające w towarzystwie. Dlaczego kobiety pokroju Kamili zachowują się w ten sposób? Otóż, te złośliwości, docinki i pogarda to przeniesienie własnej frustracji, swojego niskiego poczucia wartości przez osoby o osobowości histerycznej na partnera, którego z premedytacją poniżają. Najczęściej to zachowanie jest konsekwencja tego, co zadziało się w dzieciństwie tych kobiet. Osoby bowiem, które w domu rodzinnym nie doświadczyły ciepła i miłości, które czuły, że nic nie są warte, mogą szukać partnerów, którzy są dla nich otwarci, empatyczni, gotowi do poświęceń. Gdy ci otwierają swoje serca, są poniżani, krytykowani, wyzywani od nieudaczników, gdyż histeryk chce, by poczuli się tak, jak oni w dzieciństwie. Kobiety o osobowości histerycznej są dominujące, nadmiernie emocjonalne, a ich głównym celem jest bycie w centrum zainteresowania. W stosunku do mężczyzn są uwodzicielskie i prowokujące, nieustannie dbają o własny wygląd i używają go jako środka, za pomocą którego starają się zwrócić na siebie uwagę. W sposób teatralny i przesadzony wyrażają swe emocje, są bardzo podatne na sugestię, na przykład łatwo poddają się wpływom innych ludzi lub sytuacji. Jak takie związki mogą istnieć? Dlaczego mężczyznom takim jak Staszek brakuje odwagi, by przeciwstawić się kaprysom histeryczek? Czy poniżani, wyśmiewani mężczyźni nie mają siły, by odejść? Co trzyma ich przy tych, z którymi inni dnia by nie wytrzymali? Wielu mężczyźni podobnych do Staszka w dzieciństwie było uwielbianych przez swoje matki, które były wpatrzone w synów i rozpieszczały ich do czasu dojrzewania. Matka Staszka widziała w nim ósmy cud świata, póki na świat nie przyszła mała księżniczka - siostrzyczka chłopca o czternaście lat od niego młodsza. Swoją miłość matka przelała na córkę, odtrącając pryszczatego nastolatka, jak go wówczas zaczęła nazywać. Staszek wchodząc w dorosłe życie, poszukiwał partnerki, o której względy mógł walczyć. Chciał swoje potrzeby przelać z matki na kobietę swojego życia. Staszek nie przez przypadek wybrał Kamilę, kobietę, którą trzeba było zdobywać, która nim gardziła, pomiatała, a on udowadniał, że zrobi wszystko, by zasłużyć na jej uczucie. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
POLECAMY:
POKONAJ SWOJE LĘKI I ODZYSKAJ SPOKÓJJak odzyskać równowagę umysłu i spokój ducha?Ola zawsze była perfekcjonistką. Gdy na piątym roku studiów urodziła Polę, starała się być zarówno dobrą mamą, jak i wzorową żona, ale także nie zaniedbywać obowiązków studenckich. Pogodzenie wszystkiego spowodowało, że zaczęła zarywać noce. Gdy dwie godziny po północy kładła się spać, przez kolejne trzy nie mogła zasnąć. Był to koszmar. Zdawała sobie sprawę, że z każdą minutą ubywa czasu na regenerację organizmu i wiedziała, że kolejnego dnia będzie wyczerpana po nieprzespanej nocy. Z każdym tygodniem było coraz gorzej... Zasypiała chwilę przed dzwonkiem budzika. Kuba od dłuższego czasu cierpiał na bezsenność. Nieprzespane nocy dawały mu się we znaki w ciągu dnia. Hektolitry wypitej kawy nie pomagały. Był rozdrażniony, nie potrafił skupić się na wykonywanych czynnościach, drobne przeszkody postrzegał jako wielkie kłody leżące pod nogami. Gdy ostatkiem sił, jak maratończyk dobiegający do mety, docierał do schyłku dnia, nie marzył o tym, by położyć się spać, ale zamartwiał się, że znów nie będzie mógł zmrużyć oka. Z każdym dniem niepokój o to, czy uda mu się zasnąć był coraz większy. Widział, że dzieje się z nim coś, co go przerażało. W zasadzie coraz więcej rzeczy powodowało w nim lęk... Hela od pół roku doskonale wie, że w środku nocy będzie „liczyła barany". Nic nie może poradzić na to, że budzi się w momencie, gdy powinna dopiero przekładać się na drugi bok i z bijącym sercem powraca do tego, co chciałaby już dawno zostawić za zamkniętymi drzwiami swojej przeszłości. Nie może w nocy po przebudzeniu się zapanować nad tą gonitwą myśli. W ciągu dnia coraz częściej towarzyszy jej niepokój, zamartwia się drobnostkami. Ostatnio zdała sobie sprawę, że odizolowała się od znajomych, bez których jeszcze jakiś czas temu nie wyobrażała sobie życia. Sen jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Jest niezbędny do życia. Dzięki niemu mózg odpoczywa i się regeneruje. „Chociaż nauka nie zdołała jeszcze otworzyć <<czarnej skrzynki>> zawierającej sekrety snu, odkryła kilka krytycznych procesów zachodzących w jego czasie. Wiemy na przykład, że w czasie snu dochodzi do konsolidacji pamięci, czyli integracji codziennej nauki w istniejące już sieci neuronów i umieszczania ich w pamięci trwałej."* Brak snu i jego zaburzenia prowadzą do poważnych problemów emocjonalnych i poznawczych, co ma poważne konsekwencje dla zdrowia i życia człowieka. Niestety niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę. Nie uzmysławiamy sobie, że jest zależność dwukierunkowa między stanami lękowymi a brakiem snu. Stany lękowe prowadzić bowiem mogą do bezsenności, a z kolei chroniczny brak snu wpływa na naszą podatność na nerwicę lękową, czyli grupę zaburzeń, których głównym objawem jest odczuwanie silnego, uporczywego lęku dotyczącego sytuacji z życia codziennego. Najefektywniejszą terapią nerwicy lękowej jest właśnie sen, gdyż "naprawia w tym czasie komórki i tkanki, zwalcza infekcje i przywraca odpowiedni poziom energii. Jedną z najważniejszych funkcji snu jest detoksykacja mózgu. (...) Wyobraźcie sobie mózg jako małe miasto. Aktywność w domach i sklepach mózgu wytwarza śmieci, które pod koniec dnia piętrzą się w zaułkach i bocznych uliczkach. Kiedy zasypiamy, pojawiają się śmieciarki (czyli elementy układu limfatycznego), które sprzątają z ulic wszystkie worki z odpadami. Jeżeli nie śpimy, śmieci pozostają niesprzątnięte i następnego dnia zaczynamy z górami odpadów zalegającymi na ulicach mózgu. Głowa lekko nas pobolewa, trudno jest myśleć klarownie, człowiek jest znacznie mniej skoordynowany fizycznie, niespokojny i humorzasty."* Niestety w dzisiejszej dobie mamy coraz większy problem z tym, by doświadczać spokoju, by czuć spełnienie, zadowolenie i satysfakcję. Funkcjonujemy w ciągłym napięciu, a stres zadomowił się w naszym życiu. Co jest powodem takiego stanu rzeczy? Otóż, jest to efekt specyfiki dzisiejszego życia, jego tempa, braku czasu na sen i kontakty z innymi ludźmi. Wynikiem jest też często zapatrzenie w siebie oraz chęć rywalizowania i porównywania siebie z innymi ludźmi. Ale również rany przeszłości, z którymi nie uporaliśmy się, a czasem życie w toksycznych związkach. Dr Ellen Vora w książce "Pokonaj swoje lęki i odzyskaj spokój" wychodzi naprzeciw człowiekowi, który żyje w permanentnym napięciu i stresie. Pokazuje mu, jak słuchać siebie i swojego ciała, by osiągnąć równowagę umysłu i spokój ducha. Możemy na jej stronach znaleźć nie tylko wiele konkretnych informacji, między innymi na temat przyczyn nerwicy lękowej, ale również poznać osoby, których życia nie można ocenić jako spokojnego i pozbawionego lęku. Książka jest skarbnicą wiedzy, a moim zdaniem poza tym, że napisana jest w sposób prosty i zrozumiały dla każdego czytelnika, jej największym walorem są konkretne rady i pomysły na to, by w rozmaity sposób odzyskiwać wewnętrzną harmonię i spokój. Myślę, że każdy z nas dla własnego dobra, nawet jeśli nie wie, co to nerwica lękowa ani nie doświadczył ciężaru bezsennych nocy, mógłby sięgnąć po lekturę Ellen Vory. Myślę, że wnieść może do życia każdego z nas apetyt na radosną i spokojną codzienność. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Ellen Vory "Pokonaj swoje lęki i odzyskaj spokój”, Wyd. Filia, 2022 POLECAMY:
NIE MARTW SIĘ NA ZAPASNawyk zamartwiania sięZaśmiecamy swój umysł „martwieniem się na zapas”. To zły nawyk, który nie przynosi żadnych korzyści. Martwimy się, jak sobie poradzimy, gdy zdarzy się coś. A jak stracę pracę? A jak umrze mój mąż? A jak stanie się coś mojemu dziecku? A jak… ? Snujemy groźne scenariusze i zaczynamy się bać. Z reguły zamartwiamy się przyszłością, jeśli przeszłością to także raczej w kontekście jej wpływu na nasze przyszłe życie. A przecież przeszłości nie możemy zmienić, można co najwyżej o niej zapomnieć (lub przepracować np. z psychologiem, jeśli była trudna), ale nie można jej zmienić. Z kolei przyszłość jeszcze nie zaistniała, nie jest realna, ale możemy ją kształtować naszymi działaniami. I właśnie to ostatnie przekonanie uzasadnia nasze zamartwianie się przyszłością. Zapominamy jednak, że zamartwianie nie jest działaniem, więc także tej przyszłości nie zmieni. Jedynie nasze działanie tu i teraz może mieć wpływ na przyszłość, ale samo zamartwianie nie ma większego sensu. Kradnie nam czas, wpędza w niepotrzebny stres, wzbudza lęk, prowadzi do złych zachowań. Martwimy się, że nikt nas nie pokocha, więc wiążemy się z pierwszym napotkanym człowiekiem, który okazuje się niestety nieodpowiednim partnerem. Martwimy się o swoją sytuację finansową, więc pracujemy za 2 etaty do późna zaniedbując swoją rodzinę. Zmartwienia kładą na nasze barki ciężar nie do udźwignięcia. A są nierzeczywistymi wyobrażeniami. Dlaczego dręczymy samych siebie? Gdybyśmy tylko potrafili skupić się na teraźniejszości, żyć bardziej tu i teraz. Zapytacie jak to zrobić, gdy mamy tyle problemów związanych z przeszłością i tych, które wiążą się z przyszłością? Jednym ze sposobów skupienia się na chwili obecnej, prawdziwym antidotum na nawyk zamartwiania się jest – wdzięczność. Nie możemy jednocześnie zamartwiać się i być wdzięcznym. Albo, albo. Gdy zaczniemy dziękować za wszystkie dobre rzeczy, jakie przytrafiają się nam, troski wydadzą się nam niepotrzebną stratą czasu. Będzie nam łatwiej skupić się na teraźniejszości. Rozbudowując wdzięczność, życie stanie się prostsze, radośniejsze, mniej skomplikowane. Psychologowie pozytywni proponują prowadzenie „dziennika wdzięczności”. Pisałyśmy już o tym. Codziennie wieczorem przypomnij sobie 3 dobre rzeczy, które przydarzyły Co się w ciągu dnia. Zapisz je w specjalnie kupionym do tego celu zeszycie. Rób to regularnie i zobacz, jak zmienia się Twoje nastawienie do życia już po 2-3 tygodniach. Czy życie nie jest piękne dziś? Zamartwiając się o przyszłość, nie możesz być szczęśliwy, nie cieszysz się tym, co masz tu i teraz. Inspiracja: Susan K. Rowland. Make Room for God: Clearing Out the Clutter, 2007 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|