Psychologia przy kawie
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca
Obraz

Części, które popękały

6/22/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Jesteś piękna, gdy tak się czujesz.

6/21/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

To ważne!

6/20/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

On znalazł błędy

6/19/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Daj swój czas!

6/19/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Pokochała siebie

6/18/2021

0 Comments

 
Obraz

POKOCHAŁA SIEBIE

Czynniki blokujące rozwój i samorealizację

„Podarowała mi Pani drugie życie…” To fragment maila, który otrzymałam od niezwykłej kobiety, która stanęła na mojej drodze zawodowej. Nie jestem lekarzem i nikogo nie przywróciłam do życia.  Mail dostałam od Anety, z którą przed rokiem zakończyłam cykl spotkań. Może ktoś nazwałby je terapeutycznymi, ja natomiast uważam, że były czymś, co można określić sesjami coachingowymi.

Aneta – filigranowa brunetka o szczerych niebieskich oczach. Inteligentna, wykształcona, śliczna trzydziestolatka. Gdy przyszła do mnie po raz pierwszy, nie potrzebowałam wiele czasu, by te wszystkie jej atuty dostrzec. Ona niestety ich nie widziała.

Aneta zniewolona była swoimi emocjami: poczucie winy, zazdrość, złość, frustracja kłębiły się w niej  i stawały się panami jej życia, a ona niczym niewolnica poddawała  się im. Drugim powodem jej niewoli wewnętrznej były wspomnienia. Wracając do przeszłości, sprawiała sobie ból. Nie mogła spać, bo wciąż katowała się myślami, że kiedyś było pięknie, a teraz… Wmawiała sobie wciąż, że zbyt wiele się zmieniło i nic dobrego już w życiu jej nie spotka.  Marzyła o tym, czego by pragnęła, ale to tylko ją frustrowało. Wmawiała sobie wciąż, że nic nie umie, jest do niczego, że po urodzeniu dzieci wyszła z pewnego rytmu i nawet na znalezienie pracy nie ma szans.

Sama sobie zbudowała klatkę utkaną z tego, co ją ograniczało, a pochodziło z wewnątrz, z niej samej.  Nie była w stanie poczuć się osobą szczęśliwą, łapiąca wiatr w żagle swojego potencjału i wypłynąć na szerokie wody. Jej łódź była mocno przycumowana do brzegu, obciążona  balastem, którego się kurczowo trzymała. „Nie można, nie wypada, muszę, powinnam, nie dam rady”.

Czy nie jesteśmy podobni do Anety, którą dane mi było poznać? Dużo mówimy o wolności. O wolność walczyliśmy i buntujemy się, gdy ktokolwiek nam ją odbiera. Widzimy, że ogranicza nas prawo. Dostrzegamy ograniczenie naszego życia przez drugiego człowieka - męża, żonę, dzieci, starszych, wymagających opieki rodziców. Twierdzimy, że nie możemy być wolni, bo nie mamy pieniędzy, pracy, zdrowia (z tym muszę się zgodzić). I zarówno szesnastolatek, jak i czterdziesto- i siedemdziesięciolatek wymieni to wszystko jednym tchem, stawiając siebie w roli ofiary, a może nawet niewolnika. „Nie mogę być wolny, bo…” A kto z nas zadaje sobie pytanie, czy to, co nas naprawdę niewolni, nie tkwi w nas samych?

„Zachowałabym się inaczej, ale emocje mnie poniosły”, „inni tak mówią, więc głupio bym miał inne zdanie”, „nie jestem w stanie myśleć rozsądnie, bo wciąż wracają budzące mój gniew wspomnienia”, „mam wszystkiego dość, bo to, o czym marzę jest nierealne”. Czy nie odnajdujecie w tych wypowiedziach siebie?

Aneta odbyła ze mną podróż w głąb siebie. Przede wszystkim nauczyła się dostrzegać swój potencjał, pokochała siebie, zobaczyła jak marzenia można przebijać w działania, zrozumiała, że nie musi robić pewnych rzeczy wbrew sobie, tylko dlatego, że wypada. Nauczyła się stawiać granice.  Dzisiaj  pisze do mnie tak: „…ten etap w moim życiu, który rozpoczął się po wizytach u Pani, jest najlepszym w moim dorosłym życiu… Zaczęłam oddychać, naprawdę oddychać. I mimo, iż wiem, że mam jeszcze wiele do przepracowania, to nic w porównaniu z tamtym smutkiem. Dziękuję za drugą szansę, za to, że ten straszny ucisk w klatce piersiowej zniknął”.

Zastanówcie się, co jest przyczyna Waszego ucisku? Co jest balastem, który nie pozwala Wam wypłynąć na szerokie wody? A może jest wiele tych lin trzymających Was przy brzegu i powodujących, że nie możecie być wolni?

* Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.

Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli chcesz wyruszyć ze mną w podróż, podobną do tej, którą odbyłam z Anetą i wieloma innymi osobami, zapraszam na porady on line.
Jestem psychologiem z dwudziestoletnim doświadczeniem. 
Lubię słuchać ludzi i z nimi rozmawiać, cieszy mnie, gdy mogę pomóc, gdy zaczynają inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! Zapraszam Cię we wspaniałą podróż przy filiżance kawy :)
Obraz
0 Comments

Szczęście jest blisko

6/18/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Uważajmy!

6/17/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

GDY BYŁAM MAŁA...

6/17/2021

0 Comments

 
Obraz

GDY BYŁAM MAŁA...

Automotywacja

Czy pamiętasz kim chciałaś zostać, gdy byłaś dzieckiem? Przypomnij sobie. O czym marzyłaś, gdy miałaś 4, 9, czy 16 lat? Czy udało Ci się? Na ile Twoje marzenia są odległe od tego, co robisz teraz, a może jednak udało Ci się je zrealizować? Tylko, czy w całości? Jesteś szczęśliwa, zadowolona ze swojego życia? Pomyśl :-)

Może nie będziesz już baletnicą, czy lekarką, o których myślałaś w dzieciństwie, ale cały czas możesz odkryć swoją wewnętrzną siłę, bo prawdziwa siła pochodzi z wnętrza. Barbara Berger* pisze: "Twoje myśli i słowa mają ogromną moc. Dzięki nim możesz całkowicie zmienić swoje życie. Tylko ty masz całkowitą kontrolę nad tym, co myślisz i mówisz. Jesteś jedynym władcą swojego umysłu. Ta władza to potęga. [...] Przeanalizuj swoje myśli i nawyki. Porzuć te, które nie przynoszą ci pożytku lub wręcz szkodzą, pozostawiając te odzwierciedlające życie twoich marzeń. A rzeczywistość zostaw w spokoju. Ona już sama o siebie zadba. Dopasuje się do twoich myśli jak ciasto do formy." Ciekawe, prawda? ​

Pozytywnie myślący ludzie, mający pozytywne nastawienie do innych i całego świata żyją dłużej i są szczęśliwsi. Mówimy, że pozytywnym myśleniem "przyciągamy" innych pozytywnych ludzi i pozytywne doświadczenia. To nie "magia". Tak działa m.in. samospełniające się proroctwo - polegające na tym, że ludzie zachowują się tak, żeby ich oczekiwania się spełniły.

"Pozytywne myślenie" - słyszymy wokół, faktycznie ma moc, gdyby tylko było to takie proste... ​Ale zawsze jest dobry moment, by zacząć! Nie odkładaj tego na jutro ani nawet na za godzinę!
​Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji.  Zapraszamy Cię na porady on line.  Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :)
Obraz
0 Comments

Zrozumie Cię...

6/16/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Dzieci i decyzje

6/15/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Póki jest nasz czas

6/14/2021

0 Comments

 
Obraz

PÓKI JEST NASZ CZAS

​Zwonij i zacznij żyć

​​Gdy obudziła się, światło dotknęło boleśnie jej oczu. Nie wiedziała, gdzie jest i co się stało. Po chwili obrazy zaczęły powoli pojawiać się w pamięci. Zaczęły wracać hałasy i emocje dnia, w którym… Lilka nie pamiętała momentu, gdy urwał jej się film. Zdawała sobie sprawę, że tak naprawdę nie wie, jaki jest dzień i jak długo znajduje się w tej obcej sali, której biel ścian powodował wielkie przerażenie i uświadamiał, że najprawdopodobniej wydarzyło się coś złego.
 
Musiała skończyć projekt, terminy goniły, a ona przecież wszystko chciała mieć dopięte na ostatni guzik. Nie było ważne, że padała z nóg, że zasypiała, stojąc w korku. Goniła, jakby ścigała się z czasem. Wciąż pragnęła więcej, skuteczniej, szybciej. Pięcie się wzwyż było jej życiową dewizą. I o tyle, o ile zdobywanie życiowych szczytów zasługuje na podziw i jest godne naśladowania, w przypadku Liliany było maratonem w tempie sprinterskim bez chwili na odpoczynek, wytchnienie, złapanie dystansu. Ona nie miała czasu na nic poza pracą. Zawsze perfekcyjna, idealna, bez skazy.
 
Leżąc w przerażająco białej szpitalnej sali, zdała sobie sprawę jak kruche jest życie. Jedna chwila, która decyduje o tym, czy będzie miało się jeszcze jedną szansę. Szansę na to, by dostrzec, co w życiu jest najważniejsze. By zauważać wschody i zachody słońca, ukojenie, które przynosi wiejący wietrzyk i piękno oraz zapach kwiatów. Ona nie miała czasu, by cieszyć się życiem. Spała po 4-5 godzin na dobę, ale osiągała kolejne cele. Cele, które zawsze były przez nią zdobywane, ale nie przynosiły szczęścia. Miała poczucie, że jej pociąg odjechał. Straciła szansę na przyjaźń, miłość, na rodzinę. Zdawała sobie sprawę, że rok za rokiem mija w coraz szybszym tempie, a ona jest sama. Leżąc w tej obcej sali, czuła się samotna jak nigdy dotąd. Dotarło do niej, że wiara w to, że kolejny sukces zawodowy, będący spełnieniem marzeń, da wreszcie poczucie szczęścia, już dawno się w niej wypaliła…. Zawsze uważała, że szczęście jest tuż przed nią, za najbliższym zakrętem. Wystarczy jeszcze trochę się postarać i złapie je. Gdy wydawało się, że już je ma, trzyma w swych rękach, okazywało się, że to jeszcze nie to. Wpadła w pułapkę. W pewnym momencie zaczęło brakować jej w tym wiecznym zabieganiu czasu, by być szczęśliwą. Goniła szczęście, a ono z każdym krokiem oddalało się od niej. 

​Czy nie jesteśmy niekiedy podobni do Lilianny? A może żyjemy z osobami, które pędząc do przodu, nie myślą o sensie tego wysiłku? Czy musi wydarzyć się tragedia w postaci choroby, odejścia współmałżonka, problemów z dziećmi, aby otworzyły nam się oczy?
 
„My, ludzie XXI wieku, funkcjonujemy w ciągłym zabieganiu. Wmówiono nam, że szybciej, dalej i więcej są synonimami słowa lepiej. Że musimy tylko trochę więcej pracować, szybciej się przemieszczać i komunikować, sięgać planami dalej niż do przyszłego tygodnia, a staniemy się… Jacy? Właśnie - jacy się staniemy, jeśli będziemy ciągle gonić za niedoścignionymi ideałami? Bardziej spełnieni? Bardziej godni podziwu? Szczęśliwsi? Może ten i ów czerpie przyjemność z nieustannego biegu, ale po prawdzie tacy ludzie to wyjątki. Większość z nas, zabieganych, w głębi duszy pragnie spokoju. Chcemy się zatrzymać. Chcemy opuścić chomikowy kołowrotek, choć na moment stanąć pewnie na własnych nogach, wciągnąć w płuca świeże powietrze, zamknąć oczy i poczuć, jak przepływa przez nas energia. Chcemy, by wystarczyło nam to, co mamy, albo nawet mniej. Pragniemy pozbyć się nadmiaru obowiązków, przedmiotów oraz dążeń, bo czujemy, że <<szybciej, dalej i więcej>> nas przytłacza. Marzymy o tym, by się od nich uwolnić, tylko nie zawsze wiemy jak.”*


​W książce Natalii Kraus „Slow life w wielkim mieście”. Jej autorka przekonuje nas, że można żyć w zwolnionym tempie, z dala od codziennej bieganiny nawet wówczas, gdy nie mieszkamy w Bieszczadach czy chociażby małym miasteczku. Według niej wszystko zależy od nas i naszego podejścia do życia. Natalia Kraus przekonuje czytelnika, że aby żyć slow nie trzeba dokonywać w życiu spektakularnych rewolucji. Wystarczy po prostu żyć w zgodzie ze sobą, a nie na pokaz. Autorka uważa, że zmianę można całkowicie wkomponować w swój dotychczasowy tryb życia, a jedyne, co na tym możemy „stracić’ - to pozbycie się ciągłego uczucia zagonienia, bólów głowy i potwornego zmęczenia na koniec tygodnia – albo i dnia. Natomiast zyskać możemy więcej czasu na własne przyjemności. 

Poniżej przypominamy fragment z „Małego Księcia”. Zatrzymajmy się na chwilę i zastanówmy, czy nie przypominamy „podróżnych”… Może warto zwolnić, spróbować żyć tu i teraz i docenić to, co mamy i gdzie jesteśmy, póki jeszcze jest nasz czas.

„Mały Książę w swej wędrówce przez planetę Ziemię spotkał również Zwrotniczego.
- Co ty tu robisz?- spytał Mały Książę.
- Sortuję podróżnych na paczki po tysiąc sztuk – odpowiedział Zwrotniczy. – Wysyłam w lewo i w prawo pociągi, które ich rozwożą.
Oświetlony pociąg pospieszny, hucząc jak grzmot, zatrząsł domkiem Zwrotniczego.
- Bardzo się spieszą – powiedział Mały Książę. – Czego oni szukają?
- Tego nie wie nawet człowiek prowadzący parowóz – odparł Zwrotniczy.
I znowu zagrzmiał oświetlony ekspres, pędzący w przeciwnym kierunku.
- Już wracają? – spytał Mały Książę.
- To nie ci sami – odpowiedział Zwrotniczy – To wymiana.
- Czy było im źle tam, gdzie byli przedtem?
- Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej – powiedział Zwrotniczy.”
 
*Fragment pochodzi z książki "Slow life w wielkim mieście", Wydawnictwo Sensus, 2020
**Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli żyjesz w ciągłym biegu, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie! ​
Obraz
0 Comments

To jest zbyt kosztowne

6/14/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Jestem sobą

6/13/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

JAK TO POWIEDZIEĆ?

6/12/2021

0 Comments

 
Obraz

JAK TO POWIEDZIEĆ?

Jak rozmawiać z odwagą, życzliwością i zaangażowaniem?
​

,Parę dni temu odbyła się premiera książki „Jak to powiedzieć? Rozmawiaj z odwagą, życzliwością i zaangażowaniem”. Dzisiaj mamy przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłyśmy z jej autorką – Ładą Drozda.
 
Psychologia przy kawie: Pani Łado, parę dni temu została wydana Pani książka, którą napisała Pani z myślą o osobach zarządzających. Czy myśli Pani, że zyska ona odbiorców nie tylko w tej grupie?

Łada Drozda: Z zaciekawieniem przyglądam się opiniom, że to jest książka nie tylko dla menedżerów. Tak określiłam główną grupę odbiorców, bo w dużej mierze napisałam w mojej książce o relacjach menedżer – podwładny. Ale nie trudno zauważyć, że wiele z treści, które poruszyłam ma charakter uniwersalny. Przecież wszystkich nas dotyczy to tytułowe pytanie „jak to powiedzieć?”

Ppk: Czy książka jest odpowiedzią na potrzeby osób, do których jest kierowana?

ŁD: O tym będą mogli powiedzieć ci, którzy ją przeczytają. Ja kierowałam się wieloletnimi obserwacjami, rozmowami, z których wnioskuję, że praca z ludźmi to najbardziej gratyfikujące zajęcie, a jednocześnie najbardziej obciążające. W tej pracy wszyscy natykają się codziennie na dziesiątki wątpliwości, a większość z nich uznają za wstydliwe i zwyczajnie ich nie ujawniają. Skutki tego wstydu są dla nich i dla ich otoczenia rozległe i bardzo trudne. Mamy tendencję, by myśleć, że jeśli ktoś zostaje menedżerem, to jakimś cudem od razu wie, jak rozmawiać z pracownikami z perspektywy zwierzchnika. A najczęściej nie wie i uczy się metodą prób i błędów, w biegu, okropnie się stresując i jednocześnie tłumiąc przeżywane przy tym emocje. Nie do pozazdroszczenia…

Ppk: Napisała Pani, że dobre relacje nas karmią, ale często  traktujemy je jak coś oczywistego i bywa, że za mało je pielęgnujemy. Dlaczego o nie nie dbamy? Wynika to z niewiedzy, nieumiejętności czy po prostu z lenistwa?

ŁD: Przy wszystkich niespodziankach i trudnościach w dzisiejszym świecie lubimy oprzeć się na czymś, mieć pewność, że są takie aspekty w naszym życiu, które sprawnie działają. Wtedy po prostu czujemy się bezpiecznie, a to bazowa potrzeba. Wolimy myśleć, że relacje, których jesteśmy najbardziej pewni, ludzie, którym ufamy nie zaskoczą nas, że będą w relacji z nami gwarantami ciągłości, spokoju, bezpieczeństwa. I to usypia naszą uważność na to, jak oni się zmieniają i jak my sami ewoluujemy. Rzeczy dzieją się „stopniowo, a potem nagle”, jak pisał E. Hemingway w „Słońce też wschodzi”, a cytowała jego słowa Susan Scott w książce „Odważne rozmowy”. Najtrudniej przychodzi nam zachowywać tę uważność na relacje najbardziej oczywiste, z najbliższymi osobami. Dlatego tak burzliwie przeżywamy, gdy okazuje się, że oto coś się w takich relacjach zmieniło.
 
Ppk: „Intencja to odpowiedź na pytania, dlaczego robisz to, co robisz, na czym Ci zależy, jaka przyświeca Ci wizja. Intencja nie jest celem, tylko kierunkiem, jaki obierasz.” Według Pani intencja jest niezwykle ważna w procesie komunikacji. Czy dobrze rozumiem, że intencja to inaczej wartość? Rozmawiając z drugą osobą, nie tylko powinnam wiedzieć, jaki jest cel rozmowy, co chcę osiągnąć, ale dlaczego to, co chcę przekazać jest dla mnie ważne? Czy dobrze to rozumiem?

ŁD: U podłoża intencji leży świadomość potrzeby. Co mną kieruje, że decyduję się zwrócić się do drugiej osoby? Nie tylko co chcę od niej uzyskać, ale jakie moje potrzeby chcę zaspokoić, wchodząc w kontakt z tą osobą. Często słyszę, jak ludzie mówią do siebie słowami: „po prostu szczerze ci mówię…” i dalej używają negatywnej oceny, wartościują (np. nie nadajesz się; masz za mało pewności siebie itp.). Ta „szczerość” nierzadko skrywa np. poczucie wyższości, potrzebę rywalizacji. 
Ludzie nie muszą być  ekspertami od porozumiewania się, by z mikroekspresji odczytać, że rozmówca kieruje się całkiem inną intencją niż deklarowana. I to jest wstęp do manipulowania. Jeśli przed rozmową zastanowię się i uczciwie powiem sobie, na zaspokojeniu jakiej mojej potrzeby zależy mi, skoro zwracam się do drugiej osoby, to jest dużo większa szansa, że nie zrujnuję kontaktu z nią. Tyle że, abym tak podeszła, muszę uznawać kontakt z drugą osobą za wartość samą w sobie.

Ppk: Jest Pani coachem, prowadzi Pani szkolenia kadry zarządzającej. Czy podczas tych spotkań zauważyła Pani, że wielu szefów deklaruje otwartość na kontakt, ale nie potwierdza jej w praktyce?

ŁD: W języku menedżerskim od lat popularne są stwierdzenia np. „moje drzwi są zawsze otwarte” albo „zawsze możesz ze mną porozmawiać”. Albo np. szefowie umawiają się z pracownikiem na spotkanie, o które poprosił, ale z jakichś ważnych powodów wciąż je przekładają, nierzadko nie proponując nowego terminu. Pracownicy zawsze odczytują te komunikaty jednoznacznie: „nie mam dla ciebie czasu; w hierarchii ważności spraw zajmujesz dalekie miejsce.”

Ppk: Z czego wynika taka postawa?

ŁD: Powodów może być multum. Nierzadkim jest lęk menedżera, że sobie nie poradzi z jakimiś oczekiwaniami pracownika, którym nie będzie w stanie sprostać. I budując w głowie scenariusze „trudnej rozmowy”, woli przed nią uciekać. To szczególnie częste u młodych stażem i/lub wiekiem szefów. Zdarza się też, że unikając kontaktu lub dawkując go pracownikom oszczędnie, szefowie traktują go jako swoistą „nagrodę” dla pracownika, a brak jako karę. To się może wydawać nieprawdopodobne w dzisiejszych czasach, ale jest częste. Menedżerowie za rzadko są kształceni/rozwijani w zakresie samoświadomości – rozumienia własnych mechanizmów psychologicznych, które zawsze odzwierciedlają się w relacjach z podwładnymi.

Ppk: Ale niektórym pracownikom jest to na rękę 😊 Dlaczego są osoby ceniące rozmowy z szefami, które są „krótkie i na temat”?

ŁD: Budowanie i podtrzymywanie relacji jako szeroki „pakiet” umiejętności społecznych to nie jest sprawa wrodzona. Model wychowawczy, w jakim wzrastaliśmy, wzorce społeczne, z jakimi od dziecka mieliśmy do czynienia, za co i jak byliśmy w kontaktach społecznych nagradzani, a za co i jak karceni, czy i jak uczono nas świadomości emocjonalnej to jest nasza baza do sztuki bycia w społeczeństwie. Przekonujemy się o tym od pierwszych doświadczeń społecznych, np. w przedszkolu, potem na kolejnych etapach edukacji, relacji nam przybywa lub nie. Mamy bardzo różny poziom zapotrzebowania na społeczne kontakty.
Obraz
Ppk: Wiemy,  że niektórzy menadżerowie, ale myślę, że nie tylko oni, mają problem z motywowaniem innych. Rodzicom ciężko zmotywować dziecko, nauczycielom ucznia, ale także koleżance ciężko zmotywować koleżankę do wyjścia na siłownię czy nawet spacer, a żona ma problem, by zmotywować męża do wspólnego wyjazdu na weekend. W Pani książce znajdujemy pewną receptę. Napisała Pani, że narzędziem motywowania pracowników jest rozmowa. Czy na innych gruntach również? Czy w życiu prywatnym także ją Pani stosuje w tym celu?

ŁD: Muszę powiedzieć, że zawsze się dziwię, gdy ludzie są zaskoczeni faktem, że to rozmowa jest podstawowym sposobem motywowania. Mamy taką potrzebę, by w tych wymienionych przez panią przykładach sytuacji zastosować taki „klucz”, który zapewni spodziewany rezultat. I stąd to ciągłe poszukiwanie „narzędzi do motywowania” i wieczne niezadowolenie, że „przecież mu powiedziałam, ale nie dał się przekonać” albo „jej chodzi tylko o kasę”. Zatem grzęźniemy we własnych założeniach/przekonaniach i bywa, że całkowicie zapominamy, żeby drugą stronę ZAPYTAĆ o to, jakie są jej/jego potrzeby, wysłuchać ich bez oceny i dalej pytać o to, jak możemy się w swoich oczekiwaniach/zamiarach/chęciach spotkać.

Ppk: Widzę pewien problem. Możemy chcieć rozmawiać, ale czy druga osoba będzie gotowa? Może mieć problem, gdyż jak przeczytałam w Pani książce, ci, którym rozmawianie przychodzi z trudem, mają kłopot ze współczuciem i empatią. Czy jest na to sposób?

ŁD: Tego, czy druga osoba jest idealnie gotowa i czy odpowie zgodnie z naszymi nadziejami nie wiemy nigdy. Warto pamiętać, że jedyną osobą, na którą każde nas ma wpływ jest on_a sam_a. Możemy ten wpływ wywrzeć, wyrażając to, co chcemy przekazać odważnie, mądrze, życzliwie i z zaangażowaniem, czyli zgodnie z filarami współczucia, jak wyjaśnia je prof. P. Gilbert. A w praktyce oznacza to zastanowienie się, co mną kieruje, by podjąć kontakt z tym człowiekiem? Jeśli prawdziwa życzliwa ciekawość, to mogę uważnie sformułować pytania, by dać mu poznać, że zależy mi, by poznać jego zdanie, opinię itp. Tym samym zwiększam szansę na to, że odczuje moje zainteresowanie i przychylność, i odpowie z podobnym nastawieniem.

Ppk: Myślę, że wiele osób zna sytuację, w której z roli koleżanki/kolegi wchodzi w rolę zwierzchnika. Według Pani to wyzwanie, w którym stawką zawsze jest zaufanie. Dlaczego?

ŁD: Zaufanie zawsze jest stawką we współpracy, ale sytuacja gdy ktoś z kolegi/koleżanki staje się szefem wydaje się szczególna, bo ma wiele obciążeń. To zawsze oznacza pożegnanie z jakimś aspektem dotychczasowej roli, a tego nam po prostu żal. Niezwykły jest fakt, że pracownicy, którzy do tej pory byli kolegami/koleżankami, od momentu awansu na szefa natychmiast dokonują automatycznych i często bardzo radykalnych ocen: nadaje się albo nie; podejmuje decyzje albo ma z tym problem; umie określić cele i zadania albo nie ma o tym pojęcia; umie rozwiązać konflikt albo nie radzi sobie z tym itp. Jeśli nowy szef wykazuje się takimi menedżerskimi kompetencjami, to wzbudza w pracownikach zaufanie, ale jeśli ich nie pokazuje, to pracownicy mają kłopot, jak się na takim szefie oprzeć.

Ppk: Przekonuje Pani w swojej książce do tego, by rozmawiać. Ale jak się okazuje, w pracy zdarzają się pewne rozmowy, których być nie powinno. Jakie tematy powinniśmy omijać?

ŁD: Bardzo drażliwe są tematy związane ze światopoglądem, polityką i tożsamością płciową. Kiedyś, przed laty uczono, by w ogóle takich tematów nie podejmować w miejscu pracy. Ale dzisiaj wydaje się to mało prawdopodobne. Zastanowiłabym się raczej z kim, kiedy i w jakiej formie.
Natomiast pisząc w książce o rozmowach albo sytuacjach, które nie powinny mieć miejsca, odnoszę się do krytyki opartej na ocenie, donosów, omijania rozmów z całym zespołem (przy zachowaniu rozmów 1:1).
 
Ppk: „Wielokrotnie natykałam się na taką lukę, gdy przystępując do procesu coachingowego, zapraszałam na rozmowę zarówno coacha, jak i jego zwierzchnika. Ten był proszony o przedstawienie nadziei, jakie wiąże z procesem rozwojowym, w którym ma wziąć udział jego podwładny oraz swoich oczekiwań względem tego procesu. Nieraz okazywało się, że pracownik wtedy po raz pierwszy miał okazję usłyszeć, czego jego szef spodziewa się od niego. Dla szefa zresztą doświadczenie takiego spotkania najczęściej było bardzo trudne, konfrontowało go z umiejętnością (lub jej brakiem) formułowania oczekiwań we współpracy z podwładnym.” Czym to jest spowodowane?

ŁD: Powiedzenie pracownikowi, co chciał_abym jako szef, by zmienił w swoim stylu bycia i dlaczego to jest ważne, zawsze oznacza konieczność uzmysłowienia sobie, jaki jest kontekst takich oczekiwań. Co je uzasadnia, jak to wiarygodnie nazwać. Ważne okazuje się użycie przykładów sytuacji, zdarzeń, które uargumentują zdanie szefa. Bywa, że właśnie to stanowi wyzwanie – jak dobrze zobrazować o jaką zmianę, rezultat chodzi. To może wynikać z braku wprawy, skąpych kontaktów szefa z pracownikiem, a czasem też z utrwalonych wzorców, wg których „o tym się nie mówi”.

Ppk: Przeprowadziłam wiele szkoleń z zakresu komunikacji, prowadziłam szkolenia dla kadr zarządzających i pamiętam, że dla uczestników wartość stanowiło moje wykształcenie i doświadczenie w pracy psychologa. Dlatego pewnie ucieszyłam się, czytając o współczuciu, na które kładzie Pani bardzo duży nacisk. Co prawda, od jakiegoś czasu zaczęto na nie zwracać uwagę, o nim mówić, ale uważam, że jeszcze za mało w powiązaniu z procesem komunikacji. Czy mówienie o tym, zwracanie uwagi na cztery filary, o których Pani wspomina: odwadze, mądrości, życzliwości i odpowiedzialności, może wprowadzić pozytywne zmiany?

ŁD: Taką mam nadzieję! Najpierw warto, żebyśmy poszerzyli własne rozumienie pojęcia współczucie. Potocznie bywa często kojarzone z litowaniem się albo wyręczaniem lub pobłażaniem. Tymczasem idąc za myślą prof. Gilberta, chodzi o 4 filary, które Pani wymieniła. Współczucie zakłada nie tylko odczuwanie tych 4 jakości, ale też wdrażanie ich w działanie. A tym pierwszym i głównym działaniem jest to, co i jak mówimy. Proszę zauważyć, że ilekroć w rozmowie czujemy jej autentyczność, głębię, wtedy różnice stanowisk jakoś tracą na znaczeniu. Pojawia się wartość z kontaktu, możliwości poznania, zrozumienia, co myśli i czuje „druga strona”. Chęć bronienia się słabnie, a spotkanie z drugą osobą ubogaca.

Ppk "Relacje z ludźmi to dla mnie ogromna wartość”. Pani Łado, tak napisała Pani we wstępie swojej książki. Życzę Pani wspaniałych, pięknych relacji i tego, by czerpała Pani radość i satysfakcję z uświadamiania innym tej wartości. Dziękuję za rozmowę, ale i wspaniałą książkę, do której będę wracała, nie tylko ze względu na treści, ale i zawarte w niej ćwiczenia. Będę je wykorzystywała na wielu płaszczyznach.

ŁD: Bardzo dziękuję. Życzę serdecznie powodzenia w relacjach, które Pani napotyka, a jeśli moje propozycje przysłużą się w nich Pani, to będzie znaczyło, że pisanie tej książki miało sens.
 
 
Obraz
KUPISZ TUTAJ>>

NOWOŚĆ! 

Łada Drozda

"Jak to powiedzieć?
Rozmawiaj z odwagą, życzliwością i zaangażowaniem."


​Wydawnictwo Onepress

PREMIERA ODBYŁA SIĘ 3 CZERWCA!
0 Comments

Lekcje, które wyciągam

6/11/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Umiem mówić "nie"

6/11/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Niech ten dzień będzie dobry!

6/10/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Milczenie

6/9/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Ty zadecydujesz, kto zostanie

6/8/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Pamiętaj!

6/7/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

Ona jest ważna! Doceń ją!

6/6/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments

POCZUCIE WINY

6/5/2021

0 Comments

 
Obraz

POCZUCIE WINY

Jak wybaczyć samemu sobie?

„Już nie chcę dotykać niczego w tym domu. Po raz pierwszy mam świeże spojrzenie na swoje meble. To są rzeczy, którymi się otoczyłam podczas aresztu domowego, który sama na siebie nałożyłam. Ten stolik to część sztucznego życia. To krzesło jest kłamstwem. Ozdoby są symbolem udawanego istnienia, które sama sobie skonstruowałam. Wszystko to przypomina mi o czającym się lęku. Wypracowałam sobie wewnętrzną potrzebę ukarania samej siebie. To wszystko skutek mojego poczucia winy. W końcu sobie to uświadamiam. Moje poczucie winy to nie emocja, to żyjąca, oddychająca rzecz, która próbuje mnie udusić.”*
 
Poczucie winy. Ono trzyma nas w potrzasku, więzi i nakazuje szukania dla siebie kary. Jest brzemieniem, bagażem, który uniemożliwia spokojne życie. Ale niestety wybaczyć sobie jest najtrudniej. Wielu ludzi ma z tym wielki problem. Tkwią nieustannie jedną nogą w przeszłości i nie potrafią, nie dają sobie wewnętrznego przyzwolenia, by spojrzeć w przyszłość i mieć odwagę, by skupić się na życiu tu i teraz. Oni wciąż oglądają się za siebie, chcąc cofnąć czas, gdyż nie są w stanie wybaczyć sobie popełnionych błędów. Takie osoby nieustannie samobiczują się, samooskarżając i uciekając od świata. Taka postawa powoduje w nich stres, niepokój, lęk. Uciekają przed czymś, ale nie zdają sobie sprawy, że nie uciekną przed sobą, o ile sami sobie nie wybaczą popełnionych błędów. „Uciekam, nigdzie nie biegnąc, utknęłam na zakurzonej bieżni życia (…) Karałam samą siebie przez ostatnie kilka lat, bo nie wierzyłam, że zasługuję na życie.”*
 
Przebaczenie samemu sobie nie polega na unieważnieniu tego, co się stało. Wybaczenie to decyzja, ale równocześnie spojrzenie na siebie nie jako na osobę, która oskarża i rzuca kamieniem, ale na kogoś, kogo się rozumie, kto patrzy na cały obraz sytuacji, a nie tylko na to, co się wydarzyło. To danie sobie prawa do wolności, do odczuwania spokoju, radości, szczęścia.
 
„Budzę się, machając rękami przed twarzą. (…) To moja wina. Obezwładniające poczucie winy wraca do mnie tak szybko, że czuję, jakby ktoś kopnął mnie w żołądek. Ale nic tu nie ma, tylko zagracony, mroczny pokój i przesiąknięte potem łóżko. Podciągam kolana i chowam w nich twarz, czując, jak pot z czoła wsiąka w moje leginsy…”*
 
Wielu z nas żyje czasami latami w poczuciu winy, podobnie jak Hannah – bohaterka książki „Uratować dziecko”- kobieta naznaczona przeszłością, dręczona lękiem, która żyła w więzieniu, które sama sobie stworzyła, którego kratami stały się wyrzuty sumienia. Ona nie wybaczając sobie, zbudowała mur, a od muru - jak powiedział kiedyś Phil Bosmans – zaczyna się więzienie. 
 
Co można zrobić, by sobie wybaczyć i tym samym dać sobie prawo do nowego życia?
 
Przebaczenie jest procesem. Pierwszym krokiem na tej drodze jest danie sobie prawa do popełniania błędów. Nikt nie przejdzie przez życie bez potknięć i bez krzywd wyrządzonych innym. I nie chodzi o to, by nie zauważać zła, by je ignorować, by usprawiedliwiać błędy, które były naszym udziałem, ale by spojrzeć na sytuację z szerszej perspektywy, by zobaczyć ją z różnych stron. Niezwykle istotne jest zadanie sobie pytań odnośnie tego, co się zdarzyło, by choć w części zrozumieć, dlaczego tak się stało, czy mieliśmy inne wyjście, kto jeszcze był winny temu zdarzeniu, jak dzisiaj byśmy postąpili i jakie wnioski możemy wyciągnąć na przyszłość. Ważne, by uzmysłowić sobie, co nam i innym da to przebaczenie. Nie da się bowiem wybaczać innym ludziom, żyjąc w ciągłym poczuciu winy.
 
Przebaczenie sobie jest kluczem do odzyskania równowagi  psychicznej. Wybaczanie działa oczyszczająco. Sprawia, że dajemy wybrzmieć uczuciom złości, gniewu, nienawiści, żalu, po to, by pozwolić im odejść i zacząć na nowo żyć.
 
 
*Fragment  pochodzą z książki Sarah A. Denzil "Uratować dziecko", Wyd. Filia, 2021

POLECAMY:
Obraz
​

NOWOŚĆ! 

Sarah A. Denzil

"Uratować dziecko"


​Wydawnictwo Filia

PREMIERA ODBYŁA SIĘ 2 CZERWCA!
KUPISZ TUTAJ>>
0 Comments

NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY

6/5/2021

0 Comments

 
Obraz

NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY

Komplementarność nerwic

Szymon. Przystojny mężczyzna. Metrykalnie dorosły, ale zachowujący się jak chłopiec w spodenkach na szelkach. Z pomocą terapeuty zaczął powracać do bolesnej przeszłości. Bolało. Bardzo bolało, bo trzeba było zajrzeć tam, gdzie nie chciał zaglądać. Trzeba było poruszyć te struny, które spowodowały, że łzy same napływały do oczu.

Mama… Pamięta jej zielone duże oczy. Doskonale pamięta ten dzień, tę chwilę, gdy stanęła w progu z plecakiem. Niewiele wówczas rozumiał. Gdzieś w głowie kołatały słowa, które usłyszał już wcześniej, a które potem pojawiały się w rozmowach rodziny: Bieszczady, choroba, przemęczenie, odpoczynek. Nigdy więcej mamy nie widział. Przepadła. Zapadła się jak kamień w wodzie.

Ojciec, babcia i ciocia robili wszystko, by zapewnić mu to, czego potrzebował, ale… On nie potrafił już być takim dzieckiem jak przed odejściem kogoś, kogo brakowało każdego dnia. Nie było jej  w tak ważnych momentach jego życia – pierwszy dzień  w szkole, dzień Pierwszej Komunii Świętej, wybór szkoły średniej, matura… Jej nie było… Przez lata targały nim różne emocje. Od złości, żalu do smutku i poczucia niższości, wstydu. Nie umiał sobie z nimi poradzić. Czuł się gorszy. Wstydził się tego, że nie ma mamy, że jego dom jest inny.  Nie wiedział,  co ma mówić, gdy koledzy pytali.

​Matura. Dostał się bez problemu po niej na wymarzone studia. Ale wciąż czuł się gorszy. Próbował swoim poczuciem humoru, pracowitością imponować kolegom i koleżankom. Był inteligentny, sympatyczny, chętny do pomocy.  A przy tym  konsekwentnie  dążył do celu.
Obraz
​Ania. Gdy ją poznał, przeglądał się w jej zakochanych oczach i poszukiwał tego, co stracił przed laty. Była dobra, czuła, dawała mu to, czego wówczas zabrakło. Ale… w jej ramionach poczuł się jak dziecko, które gdzieś przed laty w nim musiało ustąpić miejsca dorosłemu pomimo iż miał tylko 8 lat. Wówczas musiał bardzo szybko dojrzeć, zrozumieć to, czego nie potrafił pojąć. Ania dała mu poczucie bezpieczeństwa, miłości, akceptacji. Wówczas coś w nim pękło. Poczuł się błogo i chciał czerpać z jej miłości i opiekuńczości.
​
​Miłość. Dzięki mądrości i dojrzałemu uczuciu, jakim obdarzyła go Ania, zrozumiał, że ich związek będzie miał szanse na przetrwanie tylko wówczas, gdy upora się z przeszłością. Kochająca go kobieta uświadomiła mu, że pokochała w nim mężczyznę, a nie dziecko. Wytłumaczyła, że chce być jego partnerką i żoną, a nie matką. Taka relacja między dojrzałymi ludźmi nie miała jej zdaniem  szans na przetrwanie. Ania sprawiła, że odważył się stawić czoła przeszłości, że z Szymonka, który wciąż czekał na miłość matki, stał się dojrzałym mężczyzną.

Terapia. Była bolesna, ale otworzyła mu drogę ku wolności i dojrzałemu życiu. Wychodząc z gabinetu psychologa dostrzegł, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Wszystkie lata życia po odejściu mamy to lata udowadniania całemu światu, że jest mądry, pracowity, że zasługuje na to, by być kochanym. Miał jeden cel. Wspinać się na palce i być zawsze "naj..." Nie marnował ani chwili. Nie pozwalał sobie na najmniejszy błąd i minimalne nawet niedociągnięcia. Perfekcjonista i pracuś w jednym. Dorosły metrykalnie, a w środku bezbronne dziecko szukające akceptacji.

Wokół nas wiele związków opartych jest na komplementarności nerwic. Ludzie szukają partnera (często nie zdając sobie nawet z tego sprawy), który zaspokoi ich potrzeby. Z reguły znajdują kogoś, kto też ma problemy, które pchają go w takie właśnie ramiona. Związki te oparte są na wzajemnym uzależnieniu. Gdyby Szymon trafił na kobietę, która chciałaby się nim opiekować, ten związek mógłby trwać latami, ale nie byłby oparty na prawdziwym uczuciu. Szymon trafił na Anię, która pokochała go, ale nie szukała w nim osoby będącej narzędziem do zaspokojenia jej potrzeb. Dzięki temu ich uczucie miało szansę na rozwój, a Szymon na uporanie się z przeszłością.

*Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób.
​
Obraz
Katarzyna Krakowska
​współautorka bloga
Jeżeli nie potrafisz poradzić sobie z przeszłością, chcesz zacząć inaczej reagować, wchodzić w zdrowe relacje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać  z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
Obraz
0 Comments

Niegdy nie zbliżę się...

6/4/2021

0 Comments

 
Obraz
0 Comments
<<Previous
Forward>>
    JESTEŚMY NA FACEBOOKU:

    POMAGAMY:
    Obraz
    Kliknij i sprawdź

    PUBLIKUJEMY W:
    Obraz
      

    Newsweek Psychologia
    Obraz
    Cosmopolitan
    Obraz
    Newsweek
    Obraz

    PISZEMY DLA WAS:

    Obraz
    Katarzyna Krakowska
    Obraz
    Joanna Kotarska

    REKLAMA:
    piszcie do nas na adres: 
    ​psychologiaprzykawie@gmail.com 
    ​

​Strony:  1   2   3   4   5   6   7   8   9  10  11  12  13  14  15  16  17  18  19  20  21  22  23  24  25  26  27  28  29  30  31  32  33  34  35  36  37  38  39  40  41  42  43  44  45  46  47  48  49  50  51  52  53  54  55  56  57  58  59  60  61  62  63  64  65  66  67  68  69  70  71  72  73  74  75  76  77  78  79  80  81  82  83  84  85  86  87  88  89  90  
​

Powered by Weebly
  • Blog
  • PORADY ON LINE
  • O NAS
  • WYCHOWANIE
  • RELACJE
  • PRACA
  • ONA
  • WYWIADY
  • Kontakt / Współpraca