POLECAMY:
0 Comments
UWIĘZIENI W SŁOWACH RODZICÓWJak uwolnić się od zaklęć, które rzucono na nas w dzieciństwie?W Justynie coś się przelało. Zmęczona opadła na krzesło. Takie dni, gdy w pracy projekt gonił projekt powodowały, że nie była w stanie ogarnąć tego wszystkiego, co było poza biurem, a co należało do jej obowiązków. Rano niewyspana po czterech godzinach snu (czas w pracy w gorących okresach to za mało na domknięcie wszystkiego do końca) przygotowywała obiad, robiła śniadanie, mężowi kanapki do pracy, pomagała ubrać się córeczce i biegiem pędziła z nią do przedszkola. Do pracy wpadała zziajana, a po ośmiu intensywnych godzinach w biurze czekał ją kolejny maraton- przedszkole, sklep, dom. Po przekroczeniu progu domu ledwie żyła, a musiała mieć siły, by …. W domu czekał drugi etat, a mąż uśmiechając się słodko, informował, że po obiedzie umówił się z kolegami na basen. Justyna miała już tego dość. Basen, tenis, dobra książka, gry komputerowe. Wymieniać można długo. A ona… Sama z tym wszystkim. Tym razem postawiła na swoim. Ze złością w głosie oznajmiła mężowi, że wychodzi. Postanowiła spotykać się z Ewą. Ewa była dla niej mistrzynią organizacji. Zadbana, uśmiechnięta, wzorowa żona i mama czwórki dzieci. Jak ona to robi? To, co usłyszała od Ewy było proste. Niezwykle proste, ale… Justyna uzmysłowiła sobie, że ogranicza samą siebie. Na własne życzenie wiedzie życie, które zaczyna ją od dawna uwierać, które frustruje ją i powoduje, że chwilami ma poczucie, że jeszcze tylko moment, a coś w niej pęknie. Po spotkaniu z Ewą zrozumiała, co sprawiło, że nie jest panią swojego życia, uzmysłowiła sobie, gdzie tkwi źródło jej błędnego myślenia. Do Justyny dotarło, że żyje tak, by zadowolić innych, by być wzorowym pracownikiem, wspaniałą żoną i matką, troskliwą córką, i robi to, nawet kosztem własnego zdrowia i szczęścia, bo… „co ludzie powiedzą…” Dzisiaj przypomniała sobie słowa, które wypowiadali rodzice, a które podcinały jej skrzydła i ograniczały ją jako dziecko, a potem dorastającą dziewczynę. Gdy weszła w dorosłość słowa matki i ojca wciąż brzmiały w jej głowie i pomimo że założyła rodzinę i żyła na własny rachunek podejmując wiele życiowych i zawodowych decyzji, wciąż jak echo docierały one do niej na nowo: „Justyna, pomyśl, co ludzie powiedzą….” To zdanie wielokrotnie słyszała w domu rodzinnym i to te właśnie słowa determinowały wiele jej działań. Dzisiaj zrozumiała, że w wiele razy stojąc na rozstaju dróg, nie wybierała tej w którą chciała skręcić, nie podążała za własnymi marzeniami, nie robiła tego, czego naprawdę chciała, bo przejmowała się opinią innych. Czy jej pomysły były złe, szkodzące komukolwiek, krzywdzące innych? Absolutnie! Ale pamiętała, że żyje wśród ludzi i z ich opinią należy się liczyć, bo co będzie, jeśli powiedzą, ocenią…. To rodzice wtłoczyli jej do głowy przekonanie, że opinia innych jest ważniejsza niż jej rozwój i szczęście. Justyna zdała sobie sprawę, że podporządkowywała się innym. Już jako dziecko była grzeczna, uległa, dopasowująca się do oczekiwań otoczenia. Chciała być dobrą córką, wzorową uczennicą, uległą żoną, najlepszą matką. Zauważyła dopiero po rozmowie z Ewą, że to zaklęcie rodziców przekładało się na jej wybory – nie ubierała się tak, jakby chciała, bo może ta spódnica jest za krótka, wyjście z koleżanką na kawę nie przystoi żonie i matce, które powinna cały czas poświęcać rodzinie. Dzisiaj widzi, że nie miała odwagi zrobienia odważnych kroków na przód, gdyż automatycznie zaciągała hamulec – nie wypada, nie można, nie przystoi. Nieustannie i na każdym kroku przejmowała się opinią drugiego człowieka i paraliżował ją wstyd. Czy możemy wpłynąć na pewne schematy tkwiące w naszej głowie, czy możemy coś zmienić w naszym postepowaniu? Oczywiście. Najważniejsze jest uświadomienie ich sobie, a następnie podjęcie konkretnych kroków. W książce „Uwięzieni w słowach rodziców” Agnieszki Kozak i Jacka Wasilewskiego znalazłam receptę, która może okazać się przydatna dla wielu z nas – osób ograniczonych przez przekonanie „co ludzie powiedzą?” Autorzy wskazują na kilka kroków do spotkania ze wstydem i poczucia empatii dla siebie. - Kiedy wstyd się pojawia, zastanów się, jakie myśli pojawiają się razem z nim w twojej głowie. Zapisz je, nie oceniając ani nie wartościując. Niech płyną, a ty wylej je na kartkę. - Przeczytaj je uważnie i zastanów się, kto je wypowiadał do ciebie w przeszłości. Kto za nimi stoi? - Jakie niosą ze sobą oczekiwania względem ciebie? Czy te oczekiwania są możliwe do spełnienia? Czy jeśli je spełnisz, to dadzą ci zadowolenie? Czy osoby, które je wypowiadały, były spełnione? Czy postrzegasz je jako szczęśliwe? Czy naprawdę chciałbyś żyć tak jak one? - Jakie emocje pojawiają się w tobie w związku z tymi oczekiwaniami? Czy to jest smutek? Może lęk? A może jakaś obawa czy niepewność, że może mają rację? Może jest to napięcie? - Co te emocje niosą ze sobą? Jaką informację o twoich potrzebach ci przesyłają? Czy to jest informacja o potrzebie bliskości? Czy bycia kochanym? Czy może akceptacji? - Z kim mógłbyś/mogłabyś o tym porozmawiać? To może być najbardziej przerażające pytanie, jednak pamiętaj, że wstyd uwielbia sekrety — wtedy trzyma nas w swojej mocy, bo tylko wtedy może straszyć negatywną oceną i odrzuceniem. Pomyśl, jak by to było opowiedzieć komuś, kogo kochasz i komu ufasz, o swoim lęku i związanym z nim wstydzie. - Znajdź swoje narzędzia do samoobrony przed wstydem. Zamiast mierzyć się z negatywnymi myślami na swój temat, możesz zbudować sobie pozytywny obraz siebie. Dzięki książce „Uwięzieni w słowach rodziców” możemy przekonać się, że od początku naszego życia funkcjonujemy wśród słów, które nas kształtują, ale także powodują w nas wiele lęków i hamują nasz naturalny rozwój. Te słowa są pewnymi zaklęciami: „musisz być dzielna”; „nie rób kłopotu”; „a nie mówiłem?”; „bądź grzeczna”; „chłopaki nie płaczą”. Znacie je? Czy nie było tak, że przez te słowa, które słyszeliście będąc pod skrzydłami rodziców, mając do nich zaufanie i wierząc im bezgranicznie – staliście się osobami, które za wszelką cenę musiały zaciskać zęby i radzić sobie, bez względu na okoliczności; nie podjęliście wielu działań, bo baliście się porażki i wstydu, który miał być jej udziałem; dostosowywałyście się i nie byłyście asertywne, bo przecież ważne, by być grzeczną i miłą; zablokowaliście wiele emocji, bo nie wypadało, by mężczyzna pokazywał to, co czuje; nie pokazywałyście swoich potrzeb, bo nie wypada”. Uważam, że każdy z nas powinien sięgnąć po książkę „Uwięzieni w słowach rodziców” po to, by przyjrzeć się swoim schematom myślowym, spojrzeć na własne emocje, myśli i działania i dojść do wniosku, że to jest ten czas na rozplątanie pewnych supełków, które blokują nasze szczęście. * Fragmenty pochodzą z książki "Uwiężieni w słowach rodziców", Wydawnictwo Onepress/Sensus, 2022 POLECAMY:
MOJE ŻYCIE Z PIOTRUSIEM PANEMRelacje w związkach. Nadopiekuńczy Rodzic i Nieporadne DzieckoOczy przecierała ze zmęczenia. Litery na ekranie monitora rozmazywały się. Nie miała już sil. Od dwóch miesięcy godzi pracę, opiekę nad dziećmi i doglądanie chorego ojca z poszukiwaniem pracy dla Maksa. Ledwie żyje. Odczuwa, że brakuje jej sił, ale musi… Zawsze perfekcyjna. W pracy wszystko dopięte na ostatni guzik, dzieci zadbane, dom, który bez problemu przeszedłby test białej rękawiczki. Otwarta na innych, gotowa do poświęceń, niestawiająca granic. Czy Ania musi szukać pracy dla Maksa? Czy musi zawsze o wszystkich i za wszystkich myśleć? Czy sama nie wykreowała takiej sytuacji ? Zawsze odpowiedzialna, od dziecka starała się być „bohaterem”. W domu rodzinnym opiekowała się młodszym rodzeństwem, dawała im poczucie bezpieczeństwa, dbała o ich potrzeby, bo było jak było… Ojciec alkoholik, ciągłe awantury, mama cierpiąca na depresję. Ania brała na siebie odpowiedzialność za wszystkich, dźwigająca świat na swoich ramionach. Gdy poznała Maksa zrozumiała, że jest mu potrzebna. Cudowny, inteligentny, ale taki zagubiony. Koleżanki określały go jako Piotrusia Pana, Wiecznego Chłopca, a Ania uważała, że to niesprawiedliwe. Doskonale rozumiała, czego brakowało w jego dzieciństwie. Ich domy przecież były takie podobne, choć różne… Mama Maksa, gdy poznała jego ojca zakochała się bez pamięci. Ciąża pokrzyżowała jej ambitne plany. Dziewczyna, która ze wsi przyjechała do miasta i konsekwentnie dążyła do celu, nagle musiała zrezygnować z wszystkiego o czy marzyła. Szalona miłość stanęła na jej drodze. Obiekt westchnień nie miał ambicji. Co prawda oczarowany dziewczyną, zaakceptował myśl o ślubie i dziecku, ale nie potrafił się w tej sytuacji odnaleźć. Gdy dotarło do niego, co się wydarzyło w jego beztroskim życiu, zaczął z niego uciekać. Koledzy, alkohol, hazard, kobiety… Mama Maksa początkowo chlipała w poduszkę, potem zaczęła myśleć o sobie. Dziecko podrzucała rodzicom na wieś, a sama dużo podróżowała, nawiązywała wiele relacji towarzyskich. Dla Maksa w życiu rodziców nie było miejsca. Matka widziała w nim kogoś, kto pokrzyżował jej ambitne plany. Nie dawała mu miłości, opieki, poczucia bezpieczeństwa. Ania i Maks odnaleźli się w życiu, by zaspokoić wzajemnie swoje potrzeby. Ona mająca chęć opiekowania się, on szukający kogoś kto dałby mu, to, czego nie zaznał w dzieciństwie. Dziecko i Rodzic. Relacja małżeńska, która przypominała relacje nieporadnego dziecka i nadopiekuńczej matki. Matki, która wiecznie czuwa, opiekuje się, wyręcza, szuka pracy, ratuje z potrzasku, ale i kontroluje. On z kolei oczekujący opieki, a w zamian tracący niezależność, poddający się ciągłej kontroli , a w ten sposób dający żonie satysfakcję. Przecież dzięki niemu może o sobie powiedzieć: gdyby nie ja… Dlaczego weszli w takie role? Człowiek, który w domu rodzinnym nie zaznał poczucia bezpieczeństwa i opieki albo będzie podobni jak Maks szukał partnera, w którego ramionach znajdzie to, czego zabrakło w dzieciństwie albo będzie projektował tę potrzebę na drugiego człowieka, i tak Ania stanie się osobą nadopiekuńczą, co w relacji małżeńskiej będzie wyglądało wręcz wygląda wręcz groteskowo. Czy wyjście z takiego związku jest możliwe? Oczywiście, ale tylko wówczas, gdy jedna ze stron „zbuntuje się” i w sposób dojrzały spojrzy na swoje życie, rozumiejąc, że bycie kontrolowanym, bądź bycie wykorzystywanym, to nie miłość. Ale nie jest to proste, gdyż potrzeby, które partnerzy zaspakajają w tych chorych związkach powodują, iż czują się w nich dobrze, pomimo, iż dla ludzi z zewnątrz ta relacja nie przypomina miłości. *Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
PRZESTAŃ SIEBIE NAPRAWIAĆFałszywe przekonania, ograniczające przywiązania, poczucie szczęścia„Przyjrzyj się światu i dostrzeż nieszczęście wokół siebie i w tobie. Co wywołuje to nieszczęście? Powiesz pewnie, że samotność lub ucisk, lub wojna, nienawiść lub ateizm - - i będziesz się mylił. Nieszczęście ma tylko jedną przyczynę – - fałszywe przekonania, które są w twojej głowie.”* Rano wychodząc z poczty, gdzie odbierałam list polecony natknęłam się na Hanię. Dziesięć lat młodszą siostrę mojej przyjaciółki. Zgrabna, ładna, modnie ubrana, opalona. Ale coś psuło ten obraz. Chwila rozmowy wystarczyła, by zorientować się, co stanowiło rysę na tym pozornie ładnym obrazku. Hania z miną „zbitego psa” w ciągu chwili rozmowy poskarżyła się na swój los. Jest zmęczona, bo dzieci, praca, mąż wyjeżdżający w delegacje. Stwierdziła, że nic jej się już nie chce i ma już wszystkiego serdecznie dość. Po tym przelotnym spotkaniu czułam się, jakby ktoś nałożył na moje ramiona ciężarki. Boże, ile goryczy było w tej młodej, ślicznej dziewczynie. Biegnąc do pracy zastanawiałam się, gdzie tkwi problem? Jest zdrowa, ma kochającego męża, śliczne dzieci, pracę, pieniądze. Niczego im przecież nie brakuje. A może… Może właśnie ten brak problemów jest powodem jej frustracji? W pracy koleżanka nie kryjąc emocji opowiadała o tragedii, która spotkała jej przyjaciela. Rozległy zawał serca w wieku 41 lat. Przerwane życie, plany, a chciał przecież jeszcze tak wiele zrobić i osiągnąć. No właśnie – osiągnąć. Bartek osiągał całe życie. „Osiąganie” definiowało go, było jego motorem. Zawsze uważał, że jego szczęście jest krok przed nim, za najbliższym zakrętem. Wystarczy jeszcze trochę się postarać i złapie je. Gdy wydawało się, że już je ma, trzyma w swych rękach, okazywało się, że to jeszcze nie to. Nowy samochód nie cieszył, tak jak wydawało się, że będzie cieszył. Chyba zbyt „zwykły” – myślał sobie. Kolejne mieszkania, wreszcie dom i ciągle poczucie, to jednak nie to. Ciągle nie czuł szczęścia. Chyba za niskie miałem wymagania, bo gdyby to był dom z basenem, to wtedy pewnie byłbym szczęśliwy. Ciągłe szarpanie się, wypruwanie sobie żył, bo „osiąganie” jest bardzo kosztowne, wymaga wysiłku, ciągłej walki. Eksploatuje i ciało i psychikę. Cały dzień byłam rozbita myśląc o tragedii Bartka i jego rodziny. A poranne spotkanie z Hanią też zapewne wpłynęło na ogólne moje samopoczucie i jeszcze ta okropna pogoda… Niebo czarne od chmur, deszcz zacinał, wiatr wiał tak, że nie można było otworzyć parasola, aby ochronić się przed kroplami zacinającego deszczu. Do tego zimno. Wracając do domu weszłam do osiedlowego sklepiku i tam spotkałam Tosię – moją sąsiadkę. Wyszłyśmy razem na ten świat ogarnięty wichurą i rozpoczynającą się burzą. Tosia otworzyła drzwi, zrobiła pierwszy krok i z lekkim uśmiechem powiedziała bardzo wiarygodnie i przekonywająco ”Życie jest piękne!”. Nie ukrywam w pierwszym momencie zszokowało mnie to. Sprzeczność między otaczającym nas światem a opinią Tosi była drastyczna. Ale co ważne, a czego jeszcze nie powiedziałam: Tosia na głowie – jak się domyślam bezwłosej – miała rodzaj chusty, turbana. Chorowała na nowotwór. Miała przerzuty i trójkę dość małych dzieci w domu. Stałam przez moment nie wiedząc, co powiedzieć. Bo jak naprawdę można to skomentować? Dla mnie to był kolejny pracowity dzień, w kołowrocie obowiązków, zabiegania i kiepską pogodą, od której wszystkiego się odechciewało. A przede mną stała wychudzona kobieta, bez makijażu, z chustą na głowie, z dość radosnym – jak na okoliczności – wyrazem twarzy, która na pewno bardzo chciała żyć i miała dla kogo. „Wiesz, zaczynam doceniać rzeczy małe i cieszyć się tym, na co wcześniej nie zwracałam uwagi. Mówię Ci, nie przejmuj się drobiazgami". W oczach Tosi było tyle ciepła, tyle spokoju. Boże, skąd ona czerpie tę siłę? To pytanie kołatało w moje głowie w drodze do domu. Gdy wieczorem kładłam się spać, zaczęłam zastanawiać się nad tym, co czyni nas osobami szczęśliwymi, a co nas ogranicza i odbiera wolność i radość dziecka. Co jest przyczyną ucisku, co jest balastem, który nie pozwala nam wypłynąć na szerokie wody? I znalazłam drogowskaz. Znalazłam go w książce „Przestań siebie naprawiać”, w której między innymi jej autor Anthony de Mello pisze o krępujących naszą wolność przekonaniach. Zastanawiacie się pewnie, jakie one są, skoro blokują nasze szczęściem? Fałszywe przekonania, które są w naszej głowie: „Pierwsze fałszywe przekonanie: nie możesz być szczęśliwy bez rzeczy, do których jesteś przywiązany i które uważasz za cenne. To fałsz. Przecież w twoim życiu nie ma nawet jednej chwili, w której miałbyś wszystko, czego potrzebujesz do szczęścia. Pomyśl o tym przez minutę. Powodem, dlaczego jesteś nieszczęśliwy, jest to, że skupiasz się na tym, czego nie masz, zamiast na tym, co masz już teraz.”* Zarówno Hania, jak i Bartek nie doceniali tego, co posiadali, oni byli skupienie na brakach, na tym, czego jeszcze nie posiadali. Zazdrość, złość, frustracja kłębiły się w nich i stały się panami ich życia, a oni niczym niewolnicy poddali się im. A przecież zawsze będzie ktoś, kto ma większy dom, szybszy samochód, zdolniejsze dzieci. „Drugie fałszywe przekonanie: szczęście znajduje się w przyszłości. Nieprawda. Już tu i teraz jesteś szczęśliwy, ale o tym nie wiesz, ponieważ twoje fałszywe przekonania i twoja wypaczona percepcja trzymają cię w niewoli lęków, niepokojów, przywiązań, konfliktów, poczucia winy i całego mnóstwa gierek, do których zostałeś zaprogramowany. Jeśli popatrzysz poza te złudzenia, uświadomisz sobie, że jesteś szczęśliwy, tylko o tym nie wiesz.”* Tosia doceniała każdą chwilę, każdy dzień. Umiała cieszyć się bez względu na samopoczucie, dyskomfort spowodowany złym wyglądem i pogodą za oknem. A Ty, umiesz żyć tu i teraz? Umiesz być uważnym na to, co Ciebie otacza? Czujesz wdzięczność za to, co masz? „Kolejne fałszywe przekonanie: szczęście przyjdzie, jeśli uda ci się zmienić sytuację, w której się znajdujesz, i otaczających cię ludzi. To nieprawda. Głupio wydatkujesz mnóstwo energii, próbując przeorganizować świat. Jeśli zmienianie świata jest twoim powołaniem w życiu, to śmiało, zmieniaj go, ale nie trwaj w złudzeniu, że to uczyni cię szczęśliwym. Tym, co sprawia, że jesteś szczęśliwy bądź nieszczęśliwy, nie jest świat i otaczający cię ludzie, lecz myślenie w twojej głowie. Mógłbyś równie dobrze szukać orlego gniazda na dnie oceanu — szukanie szczęścia w zewnętrznym świecie będzie jednakowo skuteczne.”* Bartek wciąż spoglądał w przyszłość, wciąż gnał przed siebie. Jego podróż trwała w nieskończoność. Uważał, że szczęście jest gdzie indziej, nie w miejscu, w którym aktualnie się znajdował. Gonił szczęście, a ono z każdym jego krokiem oddalało się. Zabrakło mu czasu, żeby być szczęśliwym tu i teraz. „I jeszcze jedno fałszywe przekonanie: jeśli wszystkie twoje pragnienia zostaną zaspokojone, to w końcu będziesz szczęśliwy. Nieprawda. W rzeczywistości to właśnie te pragnienia i przywiązania sprawiają, że jesteś spięty, sfrustrowany, nerwowy, niepewny i lękliwy. Spójrz na swoją listę przywiązań i pragnień i każdemu z nich po kolei powiedz: <<Głęboko w sercu wiem, że nawet gdybym ciebie dostał, nie zdobędę szczęścia>>. Rozważ prawdę tych słów. Spełnienie pragnienia może co najwyżej dać ci przebłysk przyjemności i ekscytacji. Nie myl tego ze szczęściem.”* Już wiesz, co możesz zrobić, aby doświadczyć szczęścia? Zastanów się, jakie są fałszywe przekonania tkwiące w Twojej głowie i jakie przywiązania, ograniczają Twoje życie. Według A. de Mello szczęście nie jest do zdobycia. Dlaczego? Ponieważ już je mamy. Wystarczy jedynie zmienić nasze myślenie :) Książka „Przestań siebie naprawiać” spowodowała, że raz jeszcze przeanalizowałam swoje życie. Przeczytałam ją jednym tchem i zrobiłam z niej wiele notatek. Mogę powiedzieć, że jest skarbnicą wiedzy i mądrości z których warto czerpać każdego dnia, a szczególnie w niespokojnym czasie w którym przyszło nam żyć. Znajduje się w niej wiele przypowieści, które z pewnością zapamiętam i będę do nich wracała w momentach, gdy stracę dziecięcą radość życia i poczucie wdzięczności za to, co spotyka mnie każdego dnia. Poniżej jedna z przypowieści. Opowieść biznesmena Bogaty przemysłowiec z Północy był zbulwersowany, znajdując rybaka z Południa leniwie leżącego przy swojej łodzi i palącego fajkę. — Dlaczego nie wypłynąłeś na połów? — zapytał przemysłowiec. — Ponieważ złowiłem już dość ryb na ten dzień — odparł rybak. — Dlaczego nie chcesz złowić więcej? — A co bym z nimi zrobił? — Mógłbyś zarobić więcej pieniędzy — padła odpowiedź. — Mógłbyś za nie kupić silnik do swojej łodzi i wypływać na głębsze wody, i łowić więcej ryb. Potem zarobiłbyś tyle, żeby kupić nylonowe sieci. Dzięki nim łapałbyś więcej ryb i miał jeszcze więcej pieniędzy. Wkrótce dorobiłbyś się dwóch łodzi… może nawet całej floty. Wtedy stałbyś się bogatym człowiekiem, takim jak ja. — A potem co miałbym robić? — Potem mógłbyś naprawdę cieszyć się życiem. — A jak sądzisz, co teraz robię? *Cytaty i fragmenty pochodzą z książki „Przestań siebie naprawiać"; Anthony de Mello, Wydawnictwo ZYSK i S-KA, 2022 POLECAMY:
SKRYWANE PRZED ŚWIATEMWpływ dzieciństwa na nasze życieMichał, w momencie gdy zorientował się, że należałoby podejmować męskie decyzje, wycofywał się rakiem. Cieszący się uznaniem wykładowca na prestiżowej uczelni, dorosły metrykalne, a zachowanie i emocje dziecka. Czterdziestoletni mężczyzna w spodniach na szelkach, wieczny chłopiec. Bojący się wejść w relacje z kobietami, niedojrzały i nieodpowiedzialny. Stwarzał pozory niedostępnego, stawiającego wysoko poprzeczkę, a tak naprawdę bał się relacji. Nienawidził matki, ale był od niej uzależniony. Amelia budziła podziw otoczenia. Piękna, inteligentna, odnosząca sukcesy zawodowe. Szła odważnie przez życie. Koleżanki zazdrościły jej aparycji, przebojowości, zdecydowania, umiejętności komunikowania się i wywierania dobrego wrażenia. Ale ona jedna wiedziała, co czuła każdego dnia, z jakimi lękami musiała się zmierzać na każdym niemal kroku. Codziennie obawiała się, że wyjdzie na jaw, jak mało wie, jakie są w niej niedoskonałości i braki. Bała się, że ludzie szanujący ją dowiedzą się, kim jest naprawdę. Miała poczucie, że to, co osiągnęła było dziełem przypadku, dziwnym zbiegiem okoliczności. „Przekonania to nasza nawigacja. Dzięki przekonaniom nie musimy się zastanawiać nad każdą decyzją, wiemy, co lubimy, a czego nie, co cenimy, a czego nie, co i o czym myślimy, jakie mamy wartości, jak oceniamy siebie lub innych itp. Przekonania to drogowskaz na życie. Od nich zależą nasze decyzje, nasze samopoczucie, nasza interpretacja rzeczywistości. Jest to uproszczony sposób przetwarzania tego, co dzieje się dookoła nas i w naszym życiu. Przekonania niestety czasami idą zupełnie w poprzek faktom, ale jako że mamy tendencję do potwierdzania tego, co uważamy za słuszne, rzadko kiedy podważamy nasze przekonania, gdyż po prostu uznajemy je za prawdziwe. Podwaliny do przekonań tworzą się w dzieciństwie. Znaczy to tyle, że wtedy nabieramy pewnej skłonności, aby na pewne rzeczy zwracać większą uwagę niż na inne.”* W pewnym momencie Michał pękł. Wykrzyczał to, co chciałby powiedzieć matce. Miał do niej pretensje, żal, mówił nawet o nienawiści, ale z drugiej strony tłumił te uczucia w sobie, bo nie wypada, nie wolno. To przecież matka. Dobrze jednak widział, że relacja między matką a nim była dziwna. Nigdy nie odczuł z jej strony miłości, akceptacji. Traktowała go jak rywala. Ona nie była, jak nazwaliby twórcy Analizy Transakcyjnej, osobą dorosłą ani rodzicem, ona pomimo swoich 30,40,50, potem 60 lat wciąż była emocjonalnym dzieckiem. W takiej relacji matka – syn trudno stać się mężczyzną. Jeżeli nie będzie nam dane być dziećmi, jeżeli nie doświadczymy bezwarunkowej miłości, akceptacji, wsparcia wówczas gdy tego potrzebujemy, w wieku dojrzałym będziemy infantylni. Mężczyzna nie będzie w stanie zapewnić oparcia kobiecie. Będzie szukał silnych kobiet, gdyż będzie poszukiwał w kobietach matki, ale w pewnym momencie będzie się z tego związku wycofywał. Amelia poczuła, że schodzi z niej powietrze, gdy psycholog podczas diagnozy stawianej przy okazji unieważnienia jej małżeństwa zwrócił uwagę na to, co skrywała przed światem. Poczuła wielką ulgę, wiedząc, że może z kimś porozmawiać o swoim brzemieniu, które niosła całe życie. Wiedziała, że w końcu może przed kimś zdjąć maskę, pod którą kryła się przed światem. Pomimo że przez wszystkich była podziwiana, ona sama czuła się głupia, niekompetentna, niezasługująca na uznanie. Każdego dnia tak bardzo bała się, że prawda wyjdzie na jaw. Przecież to przypadek, dziwny zbieg okoliczności sprawił, że tak daleko w życiu zaszła. Jak taka głupia i beznadziejna - jak mawiał ojciec - mogła osiągnąć sukces? Odkrycie przekonań utrwalonych w dzieciństwie jest niezwykle ważne. One są jak „mapa, jak drogowskaz, jak klucz do naszego życia, determinują to, jak widzimy świat, co myślimy i jak się zachowujemy (…) Są soczewką, przez którą przepuszczasz wszystko, co dzieje się dookoła. W zależności od tego, jakie masz przekonania, tak interpretujesz życie. Ich zalążki powstały w dzieciństwie, a przez całe życie zbierałeś doświadczenia potwierdzające ich słuszność, najczęściej pomijając te, które im zaprzeczały. Masz za sobą wiele, wiele lat wiary w myśli, niekoniecznie słuszne i nie do końca adekwatnie oddające to, kim i jaki jesteś. Trochę czasu upłynie, zanim się z nimi rozprawisz i stworzysz nowe, bardziej prawdziwe przekonania na własny temat. Ważne jest, aby nowe przekonania oddawały to, co Ty myślisz o sobie na bazie życiowych doświadczeń, a nie to, co wydaje Ci się, że myśleli o Tobie rodzice, koledzy z podwórka czy inne osoby z wczesnego dzieciństwa.”* Michał i Amelia wiedzieli jako osoby inteligentne, że dzieciństwo wpływa na dorosłe życie, ale pomimo tego wpadli w pułapkę i nie starali się zrozumieć, co wpłynęło na ich postrzeganie siebie i jaki miało to przeogromny wpływ na ich życie. Sylwia Sitkowska w książce „Dzieciństwo do poprawki” napisała, „to, w jaki sposób traktowano nas w dzieciństwie, bardzo intensywnie wpływa na nasze dorosłe życie. (..) te najwcześniejsze doświadczenia mają olbrzymi wpływ na to, w jaki sposób rozwija się nasz mózg, a to on jest główną jednostką zawiadującą wszystkimi funkcjami życiowymi. Wczesnodziecięce doświadczenia pozostawiają w nas piętno i konsekwencje na całe życie. Nie wszystkie są na szczęście nieodwracalne (…)”* Każdy z nas niesie ze sobą przez drogę, którą jest życie plecak, w który wyposażyli nas najbliżsi w pierwszych latach naszego życia. Czasami dostrzegamy, że dźwigamy na swoich plecach ciężar, który jest ponad nasze siły, który hamuje, utrudnia naszą wędrówkę, powoduje, że potykamy się i przewracamy. Gdy zajrzymy do środka, nie potrafimy pojąć, po co są nam niepotrzebne kamienie, które tylko utrudniają drogę. Ale rzadko kiedy uświadamiamy sobie, że nasz stosunek do samego siebie i relacje z innymi ludźmi są uwarunkowane przeżyciami z naszego dzieciństwa. Doświadczeniami, które odcisnęły na nas swoje piętno – pozytywnymi i negatywnymi, które zebraliśmy w relacji z naszymi rodzicami oraz innymi bliskimi i ważnymi dla nas osobami. Są to nasze lęki, zmartwienia i nieszczęścia, które napotkaliśmy w dzieciństwie. Są to także wszystkie pozytywne doświadczenia, których wtedy doznaliśmy. *Cytaty i fragmenty pochodzą z książki "Dzieciństwo do poprawki" S.Sitkowskiej, Wydawnictwo Sensus, 2021 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
WEWNĘTRZNE MORZEEmocje, myśli, marzeniaNigdy nie zapomnę tego widoku. Dokładnie pamiętam jak Twoja postać oddalała się i zniknęła za zakrętem, a ja stałam przy oknie, przyciskając policzek do zimnej szyby. Moje serce rozpadało się na milion kawałeczków. Dzisiaj już wiem, że czułam bezradność, smutek i rozpacz. Wówczas nie umiałam nazwać swoich uczuć. Wiem też, że nie miałam siły na złość i bunt. Wiedziałam, że zostaję sama na poligonie, a Ty-mój starszy brat, ale przede wszystkim moje oparcie, ten, który dawał poczucie bezpieczeństwa - opuszczasz mnie, wyjeżdżając na studia, by uciec z domu, który był dla nas piekłem. „Każdy z nas ma w sobie własny mentalny świat, który z czasem zacząłem traktować jak wewnętrzne morze. To niezwykle różnorodne miejsce, pełne myśli i odczuć, wspomnień i marzeń, nadziei oraz życzeń. Przetaczają się przez nie burze, kiedy doświadczamy ciemnej strony tych wszystkich cudownych wrażeń i myśli: lęku, smutku, strachu, jak również żalu i przerażenia.”* Dzisiaj Malwina często wraca do tego obrazu. Patrząc w okno, pamięta siebie i swój strach. Wyjazd starszego o dziesięć lat brata na studia był jednym z najboleśniejszych doświadczeń w jej życiu. Tylko dzięki Staszkowi czuła się bezpieczniej w domu, w którym alkoholizm ojca i depresja matki powodowały, że żyło się w nim jak na grzęzawisku. To on - w tych codziennych bojach - najlepiej ją potrafił zrozumieć, bo wraz z nią przechodził przez los zgotowany im przez rodziców. „Gdy mroczne głębiny wewnętrznego morza zdają się nas wciągać, odnosimy wrażenie, że toniemy. Kto z nas nie czuł się przytłoczony tego rodzaju doznaniami?”* Każdy wyjazd Staszka na wycieczki szkolne i wakacje przeżywała dotkliwie. Czuła wówczas, że przychodzi zagrażająca jej fala. To właśnie podczas wycieczki Staszka miało miejsce zdarzenie, którego nie zapomni do końca życia. Do dzisiejszego dnia słyszy płacz maleńkiej Emilki - swojej kilkumiesięcznej siostrzyczki, z którą została sama na parę godzin, które dla niej trwały wieczność. Ma ciarki na ciele, gdy przypomina sobie jak płacz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej intensywny, wręcz nie do zniesienia. Nie miała wówczas pojęcia, co może zrobić, bo trudno, by pięcioletnia dziewczynka mogła wiedzieć, jak poradzić sobie z niemowlakiem, podczas gdy beztroscy i nieodpowiedzialni rodzice topili swój smutek w alkoholu. Oni topili swój smutek w alkoholu, a ona zaczynała tonąć w mrocznych głębinach wewnętrznego morza. Gdy dzisiaj Malwina wraca do tamtych chwil, rozumie skąd biorą się jej lęki i różne utrudniające zachowania w stosunku do innych ludzi. Są sytuacje, w których czuje się jak w potrzasku. I pomimo swojej dojrzałości, inteligencji i przedsiębiorczości przygniata ją uczucie bezradności. Czuje się jak w matni, jak w labiryncie, z którego nie ma wyjścia i szans na ucieczkę. Malwina wie, że w relacjach popełnia jeszcze wiele błędów będących brzemieniem przeszłości. Ale podejmuje walkę, w której jest szansa na uwolnienie się od schematów, które utrudniają jej korzystanie w pełni z życia. Wielu z nas, nie tylko tych zmierzających się z demonami przeszłości, odczuwa działanie zalewających fal, które powodują strach, czasem przerażenie, a nawet niemożność złapania oddechu. Wiecie, o jakich momentach myślę? „Czasami są przelotne i spowodowane kiepskim dniem w pracy, kłótnią z ukochaną osobą, napadem zdenerwowania przed zbliżającym się egzaminem lub prezentacją, której mamy dokonać, albo dniem bądź dwoma chandry o bliżej nieokreślonym podłożu.”* Czy jesteśmy w stanie wyłączyć „indywidualny autopilot zakorzenionych zachowań i zwyczajowych reakcji”*? Jako psycholog wiem, że tak 😊 Wiem na przykładzie wielu osób, które poznałam na mojej drodze zawodowej, które swój bagaż doświadczeń, traumy z przeszłości, ból i niemoc przekłuwały w niewyobrażalną wręcz siłę i odmieniały swoje życie. Natomiast każdy z Was może przekonać się sam, że zmiana jakości naszego życia, naszego stosunku do samego siebie i innych jest możliwa. Pomoże Wam w tym lektura książki pt.: „Psychowzroczność”. Jej autor Daniel J. Siegel wlewa w serce czytelnika optymizm poprzez pokazanie umiejętności, którą może nabyć każdy z nas, a która jest „formą skoncentrowanej uwagi, dzięki której możemy dostrzec wewnętrzny sposób funkcjonowania naszego umysłu, a także być świadomi przebiegu procesów mentalnych i nie padać ich ofiarą.”* Według niego za sprawą psychowzroczności „przemieszczamy się poza zasięg reaktywnych pętli emocjonalnych, w których wszyscy czasem utykamy”* i to ona „pozwala nazwać i poskromić doświadczane uczucia, dzięki czemu nie jesteśmy nimi przytłoczeni.”* Siegel porównuje tę umiejętność zwaną psychowzrcznością do obiektywu, dzięki któremu możemy zanurzając się w głębinach naszego wewnętrznego morza, przyjrzeć się swoim emocjom, myślom i zachowaniom. Utwierdza nas również w przekonaniu, że te umysłowe i emocjonalne przemiany, które będą się w nas dokonywać, pozostawią ślady w naszym mózgu. Jak pisze „Poprawiając zdolność skupiania uwagi na naszym wewnętrznym świecie, poniekąd chwytamy za skalpel, by przeobrazić swoje drogi nerwowe i tym samym doprowadzić do stymulacji rozwoju określonych obszarów mózgu, kluczowych dla zdrowia umysłowego.”* *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki D.J. Siegel "Psychowzroczność", Mamania, 2021 ** Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY: POLECAMY: JAK BYĆ DLA SIEBIE DOBRĄ, ŻYCZLIWĄ |
wyrozumiała.pdf | |
File Size: | 151 kb |
File Type: |
* Fragmenty pochodzą z książki M. Haig "Nasza nerwowa planeta", Wydawnictwo Sensus, 2022
POLECAMY:
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: