PRAGNIENIE MIŁOŚCIKonsekwencje niskiego poczucia wartościMarianna zapaliła światło, ściągnęła prochowiec, ale wciąż w jej uszach brzmiały słowa Wioli. Koleżanka ze szkolnej ławy, będąc przejazdem w Warszawie, przypadkowo „wpadła” na Starówce na Manię. Oczom nie mogła uwierzyć. Z niedowierzaniem patrzyła tak jakby zobaczyła ducha. „Mania! To Ty? Niewiarygodne!” Wyraz jej oczu i słowa zdziwienia od rana nie dawały Mariannie spokoju. Siadając teraz w fotelu, ze smutkiem rozejrzała się po swoim przytulnym mieszkanku. Wiedziała, że niejeden oddałby wiele, by mieć tak piękne gniazdko. Ale nie ona. Zamieniłaby je, gdyby tylko mogła… Ile to już lat minęło od czasu, gdy rozstała się z koleżankami ze szkoły? Czasami zastanawiała się, jak ułożyły sobie życie, ale nie tęskniła do spotkań. Tamten czas chciała odciąć grubą kreską. Ciągle uciekała od wspomnień. Wtedy, gdy była dzieckiem sposobem na odcięcie się od tego, czego się wstydziła, były marzenia. Wizja, którą roztaczała przez lata przed sobą dodawała jej motywacji do działania. Tak bardzo pragnęła, aby było inaczej. I gdyby ktoś zobaczył jej obecne życie, podobnie jak Wiola otworzyłby oczy ze zdziwienia i uważałby, że dokonała cudów. Faktycznie, nie trzeba było być bacznym obserwatorem, by zauważyć metamorfozę. Z zahukanej chudziutkiej, ubranej w przypadkowe ciuszki dziewczynki, zamieniła się w piękną elegancko ubraną kobietę, która pięła się po szczeblach kariery, otaczała się luksusowymi przedmiotami, ale brakowało jej tego najważniejszego… To wszystko, co posiadała miało być tylko narzędziem, środkiem prowadzącym do celu. Ale chyba zagubiła się na tej drodze. Pamiętam doskonale Mariannę, pomimo że minęło wiele lat od kiedy pojawiła się w moim gabinecie. Życzenia na święta, ciepły SMS od czasu do czasu przypominają mi nasze rozmowy. Pamiętam jak ciężko jej było nieść brzemię samotności. Stoczyła wielką walkę, zanim poprosiła o pomoc. Osoba, która odznaczała się wielką determinacją i odwagą w podążaniu do obranego celu, perfekcjonistka w każdym calu, kobieta niezwykle inteligentna, ale nieumiejąca z własnej perspektywy dostrzec, gdzie leżał klucz do szczęścia, po który tylko należało sięgnąć. Marianna wychowała się w rodzinie, o której mówi się, że jest patologiczna. Alkohol, bieda, ciągłe kłótnie. Pamięta jak kiedyś oglądając jako dziecko serial, w którym rodzina wiodła sielskie i anielskie życie, zapragnęła, by taką w przyszłości stworzyć. Pragnęła z całych sił spotkać człowieka, który by ją pokochał. Ale wciąż dręczyło ją pytanie: czy ja na to zasługuję? To pytanie zadawała sobie każdego dnia, widząc pogardę ze strony kolegów i koleżanek. Doskonale widziała, że jest inna. Wstydziła się rodziców, swojego domu, wstydziła się siebie… Ale jej atutem było to, że wiedziała, czego chce. Pragnęła miłości i życia w innym świecie. Ten inny świat stanął przed nią otworem. Praca, ciężka praca połączona z nauką stały się trampoliną do lepszego życia. Pamięta nieprzespane noce, pustą lodówkę, ale każdy grosz, który zarobiła i oglądała ze wszystkich stron, zaprocentował. Skończyła studia, podjęła pracę i tak się potoczyło. Ale w tym życiu zabrakło kogoś, kogo tak bardzo pragnęła i za kim tęskniła. Kogoś, kto by ją pokochał, zaakceptował, podziwiał i z kim stworzyłaby tak inną rodzinę od tej, w której przyszło jej się wychowywać. Gdzie tkwił problem Marianny? W pogoni za szczęściem szukała tego kogoś, kto wynagrodziłby jej wszystkie dotychczasowe lata. Dla tego jedynego była gotowa na wszystko, wiedziała, że pokochałaby go całym sercem. Była tak bardzo spragniona kochania i bycia kochaną. Niestety nie zdawała sobie sprawy, że oczekuje, aby ktoś dostrzegł coś, czego ona sama nie widziała i nie czuła. Marianna przez te wszystkie lata nie nauczyła się kochać samej siebie. Osiągnęła wiele, ale nie była szczęśliwa, spełniona, usatysfakcjonowana. Bił z niej smutek. Zainwestowała w siebie, ale nie czuła się atrakcyjna i wartościowa. I pomimo wszelkich walorów nie pociągała mężczyzn. Pragnęła stworzyć relację, ale nie zdawała sobie sprawy, że najpierw musi zadbać o zbudowanie zdrowego poczucia własnej wartości. Musi uwierzyć w swoją wartość, by ktoś ją mógł dostrzec. Osoby, takie jak Marianna, o niskim poczucia własnej wartości mogą mieć problemy w tworzeniu bliskich relacji. Nie uważają się za wartościowe, dostatecznie dobre osoby, postrzegają siebie nieadekwatnie, nie potrafią w pełni zaakceptować i pokochać siebie, w związku z tym nie wierzą, że ktoś inny byłby w stanie wybrać je na życiowego partnera i byłby w stanie szczerze i prawdziwie je pokochać. Jeśli uda im się znaleźć taką osobę, zaczną niszczyć – często nieświadomie – ich więź. Jeśli te zachowania nie doprowadzą do rozstania, to np. doprowadzą do toksycznego związku, w którym paradoksalnie osoba o niskim poczucia wartości, będzie postrzegana tak jak sama o sobie wewnętrznie myśli. Dzisiaj Marianna jest szczęśliwa żoną i matką uroczych bliźniczek. Pracuje, zajmuje się domem, ma wspaniałego męża, który ją podziwia każdego dnia i jest z niej dumny. A ona nie wstydzi się, skąd pochodzi, bo historia jej drogi do lepszego życia jest jej wizytówką i powodem do dumy. Pokochała siebie. Dostrzegła w sobie to, czego nie widziała przez lata. Ma cudowną rodzinę, ale ma też w sobie niezwykłą moc i wiarę, że razem mogą wszystko. Wie, że wspaniałą kobietą – silną, mądrą, doświadczoną, która umie nie tylko marzyć, ale i je realizować. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
BŁĘKIT JEGO OCZUSyndrom Kopciuszka. NarcyzHonorata spoglądając jej głęboko w oczy, zapytała: czy Ty jesteś Kochana szczęśliwa? Nie wierzę, by odpowiadał Ci ten blichtr, szpan, przecież to nie w Twoim stylu! Beata zaprzeczała. Nie rozumiała, dlaczego przyjaciołom nie odpowiada jej związek z Piotrem. Może przeszkadza im, że jest z innej bajki, z innego kręgu, nie z ich paczki. Zdaniem Beaty, te błękitne oczy rozkochałyby każdą kobietą. Przystojny, wykształcony, nienagannie ubrany, szarmancki. Koleżanki, poza przyjaciółkami, były nim zachwycone. Takiego faceta ze świecą szukać! Ty to masz szczęście! – słyszała. Czuła się jak księżniczka, jak gwiazda, którą Piotr chwalił się całemu światu. Ona też była z niego dumna. Wierzyła, że w końcu jej ukochany nagra płytę i będą podróżować po świecie. Beata, obudź się! Takich jak on mogłabyś mieć na pęczki!!! Dajesz temu pasożytowi wypijać z siebie wszystkie soki! Nie poznajemy Cię! Opamiętaj się póki jeszcze czas! Czy Ty nie widzisz, że pracujesz ponad ludzkie siły, by utrzymywać tego picusia - glancusia i pracować na jego luksusowe zachcianki?! Musiało upłynąć nie mało czasu, by do Beaty powoli zaczęło docierać, w jaką pułapkę wpadła. Wcześniej nie potrafiła zauważyć tego, co widzieli jej przyjaciele, dla których stawała się osobą uzależnioną od Narcyza. Oni wiedzieli, że w tym związku nie jest sobą. Przecież znali ją od piaskownicy. Relacja Beaty i Piotra to relacja, w której Narcyz musi błyszczeć , by istnieć. Musi być podziwiany, chwalony, wspierany. Dlaczego? Gdyż sam w siebie nie wierzy. Na zewnątrz pokazuje postawę pewnego siebie zarozumialca, a w środku czuje się nikim. Ma bardzo niskie poczucie własnej wartości. Gdzie leży podłoże takiej postawy? Przecież takich ludzi można spotkać wśród nas. Otóż Piotr wychowywany był przez rodziców, którzy stawiali mu bardzo wysoko poprzeczkę i wiecznie byli z niego niezadowoleni. Sami natomiast zaabsorbowani byli wszystkim poza własnym dzieckiem. To rodziło w nim ciągłe pytania: „ Dlaczego wszystko inne jest ważniejsze? ”, „Dlaczego mnie nie kochają?”, „Co ze mną jest nie w porządku?” Relację tę cechował brak czułości. Piotr w odpowiedzi na to, nauczył się grać kogoś, kogo chcieli w nim widzieć rodzice. Nie wierzył, że można go kochać za to, kim jest, dlatego musiał wciąż wchodzić w rolę. W efekcie jako osoba dorosła nie miał stabilnego obrazu siebie, brakowało mu poczucia własnej wartości. Żył w ciągłym lęku, obawiając się, że zostanie zdemaskowany, iż inni odkryją, że nie jest tym, za którego go mają. Ona i on. Szukają się, by w chorym związku zaspakajać swoje potrzeby. Potrzeby będące wynikiem błędów wychowawczych swoich rodziców. Narcyz i Kopciuszek. Szukają się, by odnajdując siebie, nie zaznać prawdziwego szczęścia. Narcyz, często wychowywany był w domu, w którym na miłość musiał zasłużyć byciem idealnym. Zabrakło w nim bezwarunkowego uczucia. Rodzice oczekiwali, by był idealny i wciąż dawali mu odczuć, że nie zasługuje na ich miłość. W dorosłym życiu poszukuje kobiety, która będzie wzmacniała jego niskie poczucie wartości. I często trafia na osoby, które kochają za bardzo. Odnajduje kobiety, które z kolei w domu rodzinnym były zależne od innych. Od dzieciństwa uświadamiano im, że potrzebują wsparcia, bo same sobie w życiu nie poradzą. Ta potrzeba zależności wpłynęła na ich sposób myślenia i zachowania. Osoby te uważają, że nie zasługują na szczęście. Są gotowe do niesienia pomocy, poświęcania się. To daje im poczucie bycia potrzebną. Wybaczają, dają się krzywdzić, bo przecież nie zasługują na miłość. Panicznie boją się opuszczenia. Gdy trafią na Narcyza, zostaje zaspokojona ich potrzeba bycia dowartościowywaną i docenianą, ale do czasu. Narcyz w związku z Kopciuszkiem paradoksalnie im więcej dostaje, tym szybciej się oddala. Potrzebuje kobiet, które go wielbią, by przeglądać się w ich zakochanych oczach, ale nie wierząc w swoją wartość, ucieka i odtrąca Kopciuszka, obawiając się, że zostanie zdemaskowany. Ratunkiem dla takiego związku jest rozwój emocjonalny jednego z partnerów. Wówczas jest szansa na otwarcie drugiej osobie oczu. Terapia może pomóc w wyzwoleniu się z zaklętego kręgu, który miał swoje początki w domu rodzinnym. Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
TO BYŁ POCZĄTEK DROGI Fragment ksiażki "Noc" E. WieselaDzisiaj dzięki życzliwości Wydawnictwa Kompania Mediowa publikujemy fragment z książki "Noc", której autorem jest Elie Wiesel, a przetłumaczona została przez Hannę Abramowicz "Dzień spędziliśmy, poszcząc. Jednak wcale nie czuliśmy głodu. Byliśmy wyczerpani. Mój ojciec towarzyszył deportowanym aż do bramy getta. Najpierw przeprowadzono ich przez Dużą Synagogę, gdzie drobiazgowo ich przeszukano, żeby sprawdzić, czy nie zabrali ze sobą złota, srebra lub innych wartościowych przedmiotów. Zdarzały się histerie i ciosy pałkami. – Kiedy nasza kolej? – zapytałem ojca. – Pojutrze. Chyba że... chyba że sprawy jakoś się ułożą. Być może jakiś cud... Dokąd zabierano tych ludzi? Nie było jeszcze wiadomo? Nie, tajemnica była dobrze strzeżona. Zapadła noc. Tego wieczoru wcześnie położyliśmy się spać. Ojciec powiedział: – Śpijcie spokojnie, moje dzieci. To będzie dopiero pojutrze, we wtorek. Poniedziałkowy dzień przeminął jak mała letnia chmurka, jak sen w pierwszych godzinach świtu. Zajęci przygotowywaniem tobołków, pieczeniem chlebów i placków, nie myśleliśmy o niczym. Wyrok już zapadł. Wieczorem mama kazała nam wcześnie kłaść się spać, żebyśmy nabrali sił, jak powiedziała. Ostatnia noc spędzona w domu. O świcie byłem na nogach. Chciałem mieć czas na modlitwę, zanim nas wyrzucą. Ojciec wstał przed wszystkimi, żeby uzyskać jakieś informacje. Wrócił około ósmej. Dobra wiadomość: to jeszcze nie dziś opuścimy miasto. Przeniesiemy się tylko do małego getta. Tam poczekamy na ostatni transport. Będziemy wysłani jako ostatni. O dziewiątej powtórzyły się sceny z niedzieli. Wrzeszczący żandarmi z pałkami: <<Wszyscy Żydzi, wychodzić!>>. Byliśmy gotowi. Wyszedłem pierwszy. Nie chciałem patrzeć na twarze moich rodziców. Nie chciałem zalać się łzami. Siedzieliśmy na środku ulicy, jak tamci przedwczoraj. To samo piekielne słońce. To samo pragnienie. Tyle że już nie było nikogo, kto przyniósłby nam wodę. Przyglądałem się naszemu domowi, gdzie całe lata spędziłem na poszukiwaniu mojego Boga, na poszczeniu, by przyspieszyć nadejście Mesjasza, na wyobrażaniu sobie mojego życia. Wcale nie byłem smutny. Nie myślałem o niczym. – Wstawać! Odliczanie! Stać. Policzeni. Siadać. Znowu wstawać. Ponownie na ziemię. Bez końca. Czekaliśmy niecierpliwie, dokąd nas zaprowadzą. Na co czekają? Wreszcie padł rozkaz: „Naprzód!”. Mój ojciec płakał. Po raz pierwszy widziałem go płaczącego. Nigdy nie przyszło mi na myśl, że on mógłby płakać. Mama natomiast szła z kamienną twarzą, milcząca, zatopiona w swoich myślach. Patrzyłem na moją młodszą siostrę, Cyporę, jej ładnie uczesane blond włosy, czerwony płaszcz na ramionach: siedmioletnia dziewczynka. Na plecach zbyt ciężka dla niej torba. Zaciskała zęby – już wiedziała, że narzekanie na nic się nie zda. Żandarmi wymierzali pałką tu i ówdzie ciosy: <<Szybciej!>>. Nie miałem już sił. Droga dopiero się zaczynała, a ja już czułem się taki słaby... – Szybciej! Szybciej! Ruszajcie się, próżniaki! – wrzeszczeli węgierscy żandarmi. To w tej chwili zacząłem ich nienawidzić i moja nienawiść jest jedyną rzeczą, która łączy mnie z nimi jeszcze do dziś. Byli naszymi pierwszymi oprawcami. Byli pierwszym obliczem piekła śmierci. Rozkazano nam biec. Ruszyliśmy biegiem. Kto by pomyślał, że mieliśmy tyle sił? Zza okien, zza okiennic patrzyli na nas nasi współrodacy. Dotarliśmy wreszcie do celu. Torby już rzucone na ziemię, więc mogliśmy sami upaść: – Mój Boże, Panie Wszechświata, zmiłuj się nad nami w Twoim wielkim miłosierdziu..."* *Fragment pochodzi z książki "Noc" E. Wiesel, Wydawnictwo Kompania Mediowa, 2023 POWIĄZANY POST: POLECAMY:
BILANS EMOCJONALNYZarządzanie emocjamiPożądanie… Kto z nas kogoś lub czegoś nie pożądał? Nie tylko pożądamy drugiego człowieka, ale też wolność, pieniądze, sławę. W poście „Nieproszone emocje” poruszyłyśmy kwestię zarządzania uczuciami. Pisałyśmy, iż mamy prawo do całej ich gamy, ale jesteśmy odpowiedzialni za zachowania, które na ich podłożu powstaną. Jedną z takich emocji, która niekiedy może nas wyprowadzić na manowce jest pożądanie. Jak wiecie, jest to silne pragnienie czegoś lub fizyczny pociąg do kogoś. W drodze warunkowania przedmioty lub bodźce dla nas obojętne z czasem nabierają znaczenia. Myśląc o fascynacji osobą, która żyje w innym związku, powinniśmy myśleć o konsekwencjach, o problemach, a czasem tragedii, której flirt może być niewinnym początkiem. Jak wiadomo, zakazany owoc smakuje najlepiej, ale z kolei krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi, może boleć do końca życia. Nie mówiąc nawet o komplikacjach własnego. Najprawdopodobniej o tych wszystkich konsekwencjach myślała bohaterka filmu „Pożądanie” grana przez Sophie Marceu. Banalna sytuacja. Kobieta krótko po burzliwym rozwodzie spotyka interesującego żonatego mężczyznę. Zaczyna między nimi iskrzyć. Pomimo, iż ciężko jej się oprzeć, ostatecznie odchodzi. Dlaczego? Miała prawo pożądać, pragnąć, snuć marzenia, ale z drugiej strony umiała w porę powiedzieć „dość”. Nie jest to łatwe, tym bardziej, że często jesteśmy zdania, iż lepiej żałować, że coś przeżyliśmy, niż żałować, że nie spróbowaliśmy. Oczywiście wybór należy do nas. Niemniej warto zatrzymać się wówczas, gdy emocje biorą górę i zrobić bilans zysków i strat. „Człowiek nie może stać się niewolnikiem swoich różnych skłonności i namiętności, niekiedy celowo podsycanych. Przed tym niebezpieczeństwem trzeba się bronić. Trzeba umieć używać swojej wolności, wybierając to, co jest prawdziwym dobrem. Nie można dać się zniewolić. Nie można dać się skusić pseudowartościom, półprawdom, urokom miraży, od których potem odwracamy się z rozczarowaniem, poranieni, a czasem nawet ze złamanym życiem. Człowiek musi stawać się coraz bardziej człowiekiem, aby był, a nie tylko miał.” Te głębokie słowa Jana Pawła II niosą ze sobą niełatwe do zaakceptowania treści. Ale może warto zatrzymać się chwilę, pomyśleć, zanim nasze emocje uczynią z nas swoje sługi, a my zostaniemy z złamanym życiem. Jeżeli często masz wszystkiego dość, życie i jego problemy przerastają Ciebie. Wzięłaś na siebie za dużo obowiązków, jesteś mało asertywna, nie umiesz się z niczego cieszyć. Nie potrafisz panować nad emocjami, masz niskie poczucie, które wpływa na relacje z innymi. Brak Ci poczucia wartości i akceptacji.
Zapraszamy Cię na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) NOCUraz psychiczny, koszmar wojny„Kilka słów wypowiedzianych spokojnie, obojętnie, bez emocji. Kilka prostych i krótkich słów. Była to jednak chwila, w której rozstałem się z matką. Nie miałem czasu na uświadomienie sobie, że już wtedy poczułem uścisk dłoni ojca - zostaliśmy sami. W ułamku sekundy mogłem zobaczyć, jak moja matka, moje siostry przechodzą na prawo. Cypora trzymała dłoń mamy. Widziałem, jak się oddalały; mama głaskała blond włosy mojej siostry, jak gdyby ją osłaniała, a ja nadal szedłem z ojcem, z mężczyznami. I nie wiedziałem, że w tym miejscu, w tej chwili rozstawałem się z matką i Cyporą na zawsze.”* Nigdy nie zapomnę tego dnia, gdy moja wychowawczyni, gdy byłam w pierwszej klasie szkoły podstawowej, opowiadała nam o początku pierwszej wojny światowej. Pamiętam dokładnie, jaka byłam przerażona, słuchając o moich rówieśnikach, którzy we wrześniu 1939 roku szli elegancko ubrani, by przekroczyć po raz pierwszy próg szkoły, gdy nad ich głowami pojawiły się samoloty zwiastujące koniec ich beztroskiego dzieciństwa. Przez długi czas potem z lękiem spoglądałam w niebo i te obrazy nakreślone przez nauczyciela nie dawały mi spokoju. Powracały wielokrotnie potem, gdy myślałam o tragedii naszego narodu, ale i pojedynczych osób. Gdy myślałam o dzieciństwie mojego ukochanego Taty i moich Dziadków, którzy doświadczyli koszmaru wojny. Nie raz patrząc w oczy tych ludzi, zastanawiałam się, czego oni byli świadkami i co te oczy musiały widzieć. Po latach, już jako psycholog, zrozumiałam też, jakie piętno na psychice człowieka może odcisnąć największa z tragedii, jaka może spotkać ludzkość. Wojna to czas podeptania wszelkich norm moralnych, czas zetknięcia się z przemocą, bólem, bezradnością. Czas nasilonego lęku i smutku, które doprowadziły z uwagi na czas trwania do zaburzeń funkcjonowania, gdyż odbiły się na zdrowiu psychicznym ludzi, którzy przeżyli ten koszmar. W psychice człowieka są bowiem zaszyfrowane zapisy historii, często przykrych zdarzeń, o których chciałoby się zapomnieć. Upycha się tam bolesne doświadczenia, które z różnych powodów dają o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie i ciężko je zignorować. Są one jak rany, które pozostawiły po sobie trwały ślad w postaci blizny. Niekiedy te ślady są bardzo głębokie i pomimo, iż nie są widoczne gołym okiem, są bardzo kłopotliwe. Osoby, które przeżyły wojnę bądź doświadczyły innego traumatycznego zdarzenia - czyli sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia - albo były jego świadkiem, doznały przeszywającej bezradności, bezsilności i często uległy silnemu urazowi psychicznemu. Na takie nagłe sytuacje przecież nikt nie może się przygotować. A potem… Potem próbowali przed nimi uciec. Ale czy jest to możliwe...? Z reguły pozostają te przeżycia w postaci zespołu stresu pourazowego i dopadają człowieka jako tak zwane „flashbacki”, czyli obrazy, których nie umie się wykasować z pamięci. Czasami są to natrętne myśli, a niekiedy koszmary senne. Ludzie są pobudzeni psychofizjologicznie, drażliwi, mają napady złości lub agresji, problemy z koncentracją, są wrażliwi na bodźce i emocje lub przeciwnie, odznaczają się chłodem emocjonalnym w kontaktach interpersonalnych, poczuciem bycia pustym w środku. Jakiekolwiek skojarzenia, które przypominają traumatyczne zdarzenia, wywołują w nich gwałtowne reakcje lękowe. Mają potrzebę unikania wszystkiego, co przypomina im zdarzenia, które doprowadziły do urazu psychicznego. Ślad urazu psychicznego niestety pozostaje na długie lata, czasami trzeba z nim żyć do końca życia. Ci, którzy próbowali uciec i wymazać z pamięci to, co chciałby się za wszelką cenę zapomnieć, wiedzą, że ekstremalne doświadczenia, które stały się ich udziałem, nie zostały bez śladu i spowodowały, że stali się innymi ludźmi. Życie pokazuje, że ucieczka jest bardzo często sukcesem, który jest tylko pozorny, gdyż wymazane zdarzenia wracają ze zdwojoną siłą w postaci odroczonego zespołu pourazowego. Co możemy w takim razie zrobić, by dalej żyć? W leczeniu zespołu stresu pourazowego potrzebna jest pomoc specjalisty. Z reguły stosuje się psychoterapię poznawczo-behawioralną, która polega na oswajaniu wraz z pacjentem traumatycznych sytuacji i zinterpretowaniu ich na nowo. Stosuje się też czasami terapię ekspozycyjną, w której przywołuje się traumatyczne zdarzenia w celu redukcji lęku. Terapia przeprowadzona przez właściwą osobę z reguły prowadzi do sukcesu. Temat wojny był poruszany wielokrotnie w literaturze. Wiele książek, które czytałam jeszcze w liceum, poruszyło mnie i zmusiło do zadawania sobie wielu trudnych pytań. Często zastanawiałam się, jak to możliwe, że człowiek człowiekowi mógł zgotować taki los? Z resztą nie byłam pierwszą osobą stawiająca sobie to pytanie. Zastanawiałam się wielokrotnie, gdzie jest granica bólu, zarówno tego fizycznego, ale i psychicznego i gdzie jest granica naszej moralności, gdy zaczynamy deptać jako ludzie nasze wartości z uwagi na warunki, w których przychodzi nam żyć. Co prawda, warunki są tylko warunkami, ale człowiek jest aż człowiekiem, natomiast… jest gdzieś granica, po przekroczeniu której ciężko jest być tym, kim byliśmy wcześniej. „Noc już całkiem minęła. Na niebie błyszczała gwiazda poranna. Ja też stałem się zupełnie innym człowiekiem. Uczeń talmudysta, dziecko, którym byłem - spłonęli w płomieniach. Pozostała tylko forma, która mnie przypominała. Do mojej duszy wtargnął czarny płomień i ją pochłonął.”* Przeczytałam wiele książek poruszających tematykę wojenną, ale żadna z nich nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak książka, którą przeczytałam parę dni temu. Książka pt.: „Noc” została napisana przez Eliego Wiesela - żydowskiego pisarza, laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Książka ta stanowi osobiste wspomnienie autora, który opisuje czas, w którym został obdzierany z resztek człowieczeństwa, czas, w którym stracił wszystkich, których kochał. Książka jest poruszająca i zmusza do głębokiej refleksji. A sam autor napisał o niej: „Wiem tylko, że bez tej niewielkiej książki moje życie pisarza, czy moje życie w ogóle, nie byłoby tym, czym jest: życiem świadka, który z moralnego i ludzkiego punktu widzenia czuje się zmuszony przeszkodzić wrogowi w odniesieniu zwycięstwa, ostatniego, zacierającego ślady jego zbrodni w pamięci ludzi.”* *Fragmenty pochodzą z książki "Noc" Eliego Wiesela, Wydawnictwo Kompania Mediowa, 2023 **Artykuł powstał we współpracy z Wydawnictwem Kompania Mediowa POLECAMY:
ROZWÓD Z NARCYZEM, SOCJOPATĄ |
K. Kędzierska, M. Jakubczak "Odkrywanie mindfulness. Szczerze o medytacji uważności" Wydawnictwo Znak Literanova PREMIERA 25 STYCZNIA 2023 ROKU!. |
NIE PĘDŹ!
Jak odzyskać skupienie i znaleźć szczęście
Jestem podminowana, roztrzęsiona, przytłoczona obowiązkami… Nie mam chęci do życia. Coraz mniej rzeczy mnie cieszy. Gdy nadchodzi weekend, na który czekam, przesypiam pół dnia, a potem patrzę bezmyślnie w ekran telewizora. Czuję, że życie przecieka mi przez palce, brak mi sił, i motywacji. Mało co potrafi mnie cieszyć.
Podczas dzisiejszej sesji z psychologiem, Kasia została zapytana, jak wyglądał jej dzisiejszy dzień. Zaskoczyło ją to. Nigdy wcześniej nie dokonywała takiej analizy. Codziennie pędzi przed siebie i nie wie, co to uważność w życiu. Ponieważ została o to poproszona, zaczęła powoli odtwarzać kolejne chwile i godziny dzisiejszego dnia. Po przebudzeniu, jak to zwykle rano, zajrzała do telefonu. To chyba normalne. Przeglądała media społecznościowe, wykąpała się, umalowała i popędziła do pracy. Na rozmowę z mężem nie miała czasu. Zwykle rano wymieniają między sobą jedynie zdawkowe zdania. Śniadania też w domu nie jadła. Po drodze zawsze coś przecież można kupić i zjeść w wolnej chwili. Dzisiaj, jadąc do pracy, stała w korku. I wówczas ciśnienie jej podskoczyło. Śpieszyła się strasznie. Wiedziała, że się spóźni, a szef tego nie toleruje. Minuty w samochodzie wlokły jej się niemiłosiernie. Zaczęła się złościć, powoli złość przechodziła w gniew, bo absolutnie nie miała wpływu na sytuację wokół. Czuła się zblokowana ze wszystkich stron, a patrząc na kierowców w sąsiednich samochodach, z trudem powstrzymywała krzyk. Siedząc w gabinecie psychologa i wracając do tych sytuacji, zadała sobie pytanie: Czy warto się denerwować? Może lepiej „wyluzować” i odzyskać spokój na resztę dnia, a może i tygodnia?
Każdego dnia podobnie jak Kasia „jesteśmy zalewani przez bodźce, często wtedy, kiedy tego nie chcemy. Pod wieloma względami nasz czas nie jest już nasz. Uświęcona, cicha przestrzeń w naszych umysłach zarezerwowana dla rozmyślania powoli się kurczy. Musimy ją odzyskać dla naszego zdrowia, szczęścia i dobrego samopoczucia mentalnego. Wewnętrzne poczucie spokoju jest antidotum na szaleństwo współczesnego świata.”* Ale jak to zrobić? Autorzy książki „Mózg na detoksie” mówią o tak zwanym wypraniu i przebudowaniu mózgu. Porównują go do komputera, który wolno działa. Zadają nam pytanie, co robimy z takim sprzętem. Większość z nas odpowie, że zwracamy się o pomoc do fachowca. Oczywiście! I co on zrobi? „Pierwszą rzeczą, o którą ten zapyta, jest to, ile aplikacji masz otwartych i ile programów działa w tle. To dobre pytania, które warto zadać także w związku z naszym mózgiem, ponieważ w przeciwieństwie do komputera Ty nie możesz mieć otwartych kilku programów jednocześnie i zachować przy tym wydajność.”*
Podczas dzisiejszej sesji z psychologiem, Kasia została zapytana, jak wyglądał jej dzisiejszy dzień. Zaskoczyło ją to. Nigdy wcześniej nie dokonywała takiej analizy. Codziennie pędzi przed siebie i nie wie, co to uważność w życiu. Ponieważ została o to poproszona, zaczęła powoli odtwarzać kolejne chwile i godziny dzisiejszego dnia. Po przebudzeniu, jak to zwykle rano, zajrzała do telefonu. To chyba normalne. Przeglądała media społecznościowe, wykąpała się, umalowała i popędziła do pracy. Na rozmowę z mężem nie miała czasu. Zwykle rano wymieniają między sobą jedynie zdawkowe zdania. Śniadania też w domu nie jadła. Po drodze zawsze coś przecież można kupić i zjeść w wolnej chwili. Dzisiaj, jadąc do pracy, stała w korku. I wówczas ciśnienie jej podskoczyło. Śpieszyła się strasznie. Wiedziała, że się spóźni, a szef tego nie toleruje. Minuty w samochodzie wlokły jej się niemiłosiernie. Zaczęła się złościć, powoli złość przechodziła w gniew, bo absolutnie nie miała wpływu na sytuację wokół. Czuła się zblokowana ze wszystkich stron, a patrząc na kierowców w sąsiednich samochodach, z trudem powstrzymywała krzyk. Siedząc w gabinecie psychologa i wracając do tych sytuacji, zadała sobie pytanie: Czy warto się denerwować? Może lepiej „wyluzować” i odzyskać spokój na resztę dnia, a może i tygodnia?
Każdego dnia podobnie jak Kasia „jesteśmy zalewani przez bodźce, często wtedy, kiedy tego nie chcemy. Pod wieloma względami nasz czas nie jest już nasz. Uświęcona, cicha przestrzeń w naszych umysłach zarezerwowana dla rozmyślania powoli się kurczy. Musimy ją odzyskać dla naszego zdrowia, szczęścia i dobrego samopoczucia mentalnego. Wewnętrzne poczucie spokoju jest antidotum na szaleństwo współczesnego świata.”* Ale jak to zrobić? Autorzy książki „Mózg na detoksie” mówią o tak zwanym wypraniu i przebudowaniu mózgu. Porównują go do komputera, który wolno działa. Zadają nam pytanie, co robimy z takim sprzętem. Większość z nas odpowie, że zwracamy się o pomoc do fachowca. Oczywiście! I co on zrobi? „Pierwszą rzeczą, o którą ten zapyta, jest to, ile aplikacji masz otwartych i ile programów działa w tle. To dobre pytania, które warto zadać także w związku z naszym mózgiem, ponieważ w przeciwieństwie do komputera Ty nie możesz mieć otwartych kilku programów jednocześnie i zachować przy tym wydajność.”*
Kasia u psychologa zdała sobie sprawę, że działa jak ten komputer, który ma otwartych wiele kart. Zadała sobie pytanie: Kiedy ostatni raz czułam się wypoczęta i szczęśliwa? A Ty, kiedy czułaś się spełniona, spokojna, miałaś poczucie więzi z samą sobą i ludźmi oraz światem wokół Ciebie? Ale tak naprawdę? Przyznaj szczerze przed samą sobą. Gdy pomyślałaś: Tak, to ten moment. Właśnie teraz. Jak wspaniale! Gdy nie gonił Cię czas. Byłaś tu i teraz. Przepełniała Cię radość. Chciałaś, aby to się nigdy nie skończyło… Może powinnaś zrobić ze swoim mózgiem to samo, co zrobiłby fachowiec z komputerem? Może warto zresetować umysł dla jego lepszego, skuteczniejszego funkcjonowania i dla Twojego dobrego samopoczucia.
Może warto zapytać siebie: „Kiedy ostatni raz świadomie usiadłaś na kilka minut w ciszy, tak by nic Cię nie rozpraszało, nie mając w rękach, w zasięgu uszu czy oczu niczego, co mogłoby przykuć Twoją uwagę? Czy było to dziś? Wczoraj? A może nawet nie pamiętasz takiej sytuacji?”*
Czasami wystarczy drobna przyjemność. Minuta dla siebie. Coś w ciągu dnia, abyś wieczorem mogła powiedzieć: Super! To, co dzisiaj mi się przytrafiło było super! Nie pędź, "odhaczając" kolejne punkty na liście: raport w pracy, zadanie domowe z dzieckiem, zakupy, obiad, szkolenie... Jeśli zobaczysz wspaniałe promienie wiosennego słońca wśród drzew, po prostu się zatrzymaj, odetchnij głęboko, postaraj się zatrzymać ten obraz w pamięci przez 3 sekundy.
Istnieją różne sposoby na utrwalanie poczucia szczęścia. Co prawda, trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy spokojni i szczęśliwi w świecie, gdzie obowiązki nas przytłaczają, a my czujemy się nimi obciążeni. Kluczem jest wiedzieć, co dzieje się w Twojej głowie, a potem zmienić ścieżki, które póki co wiodą Cię w kierunku autodestrukcji. Taki klucz odnalazłyśmy w książce „Mózg na detoksie.” To książka, dzięki której można inaczej spojrzeć na świat i na siebie w tym świecie. Odświeżyć umysł, odzyskać spokój, skupienie, wzmocnić swoje ciało i zacząć cieszyć się życiem. Znajdziecie w niej nie tylko treści dotyczące funkcjonowania własnego mózgu, ale także wiele praktyk medytacyjnych i mindfulness oraz przepisów na posiłki, które służą mózgowi.
*Fragment pochodzą z książki D. Perlmutter, A. Perlmutter, K. Loberg "Mózg na detoksie",
Wyd. Sensus, 2021
Może warto zapytać siebie: „Kiedy ostatni raz świadomie usiadłaś na kilka minut w ciszy, tak by nic Cię nie rozpraszało, nie mając w rękach, w zasięgu uszu czy oczu niczego, co mogłoby przykuć Twoją uwagę? Czy było to dziś? Wczoraj? A może nawet nie pamiętasz takiej sytuacji?”*
Czasami wystarczy drobna przyjemność. Minuta dla siebie. Coś w ciągu dnia, abyś wieczorem mogła powiedzieć: Super! To, co dzisiaj mi się przytrafiło było super! Nie pędź, "odhaczając" kolejne punkty na liście: raport w pracy, zadanie domowe z dzieckiem, zakupy, obiad, szkolenie... Jeśli zobaczysz wspaniałe promienie wiosennego słońca wśród drzew, po prostu się zatrzymaj, odetchnij głęboko, postaraj się zatrzymać ten obraz w pamięci przez 3 sekundy.
Istnieją różne sposoby na utrwalanie poczucia szczęścia. Co prawda, trudno sobie wyobrazić, że jesteśmy spokojni i szczęśliwi w świecie, gdzie obowiązki nas przytłaczają, a my czujemy się nimi obciążeni. Kluczem jest wiedzieć, co dzieje się w Twojej głowie, a potem zmienić ścieżki, które póki co wiodą Cię w kierunku autodestrukcji. Taki klucz odnalazłyśmy w książce „Mózg na detoksie.” To książka, dzięki której można inaczej spojrzeć na świat i na siebie w tym świecie. Odświeżyć umysł, odzyskać spokój, skupienie, wzmocnić swoje ciało i zacząć cieszyć się życiem. Znajdziecie w niej nie tylko treści dotyczące funkcjonowania własnego mózgu, ale także wiele praktyk medytacyjnych i mindfulness oraz przepisów na posiłki, które służą mózgowi.
*Fragment pochodzą z książki D. Perlmutter, A. Perlmutter, K. Loberg "Mózg na detoksie",
Wyd. Sensus, 2021
Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!