POWIĄZANY POST: *Dziękujemy Wydawnictwu Onepress/Sensus za możliwość zareklamowania tej wartościowej książki. POLECAMY:
JAK NAUCZYĆ SIĘ ODPUSZCZAĆWywiad z dr Katarzyną Czyż na temat książki |
NOWOŚĆ! dr Katarzyna Czyż "Miej wyje**ne, będzie ci dane. 102 praktyczne zadania z odpuszczania" Wydawnictwo Onepress/Sensus PREMIERA ODBĘDZIE SIĘ 19 WRZEŚNIA 2023! |
Polecany post:
POLECAMY:
POWIĄZANY POST:
POLECAMY:
Jarosław Gibas "Narcyz. Jak nie dać się skrzywdzić i jak nie krzywdzić innych" Wydawnictwo Onepress PREMIERA ODBĘDZIE SIĘ 6 WRZEŚNIA 2023! |
POWIĄZANY POST:
POLECAMY:
NOWOŚĆ! Salverio Tomasella "Jak być szczęśliwym, będąc wysoko wrażliwym" Przełożyła Katarzyna Iwaszkiewicz Wydawnictwo RM PsychologiaPrzyKawie.pl jest patronem medialnym |
ZABLIŹNIONE RANY
Wywiad z Pauliną Pawlak na temat książki
"Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego?"
W ostatnich dniach odbyła się premiera książki "Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego?", która skierowana jest zarówno do rodziców, dorosłych dzieci i wszystkich tych, których interesuje sposób, w jaki doświadczenia z najwcześniejszych lat życia rzutują na lata kolejne. Oraz do tych, którzy chcieliby nauczyć się rozpoznawać niewłaściwe schematy wychowania, by móc zawczasu interweniować i chronić młodych ludzi przed ich niszczącymi konsekwencjami. Dzisiaj mam przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłyśmy z jej autorką - Pauliną Pawlak - psychologiem, wykładowcą, autorką wielu artykułów i publikacji.
Psychologia przy kawie: Pani Paulino, do kogo skierowana jest Pani książka?
Paulina Pawlak: Pierwotnie książka miała być skierowana jedynie do rodziców czy przyszłych rodziców, którzy chcieliby świadomie wspierać swoje dziecko w rozwoju. Jednak w praktyce książka jest dla każdego dorosłego, który interesuje się psychologią, psychiką ludzką, osobowością i jej zaburzeniami, chce poszerzyć wgląd, przyjrzeć się sobie samemu, zobaczyć jak dzieciństwo wpływa na to, kim jesteśmy w dorosłości.
Ppk: Już w pierwszym zdaniu we wstępnie można przeczytać, że nie jest to miła lektura. Dlaczego?
PP: Książka porusza trudne tematy, to, co zaburza rozwój, to przede wszystkim doświadczenia traumatyczne i przemocowe. Dorosły, czytając ją, może zauważyć, że albo sam doświadczał przemocy albo, że ją stosuje na własnych dzieciach czy na partnerze.
Posiadamy wiele mechanizmów obronnych, by na co dzień nie widzieć trudnych dla nas, bolesnych faktów. Pomaga to nam zachować dobre samopoczucie i zdanie o sobie samym. W takim komforcie najczęściej niestety nie ma miejsca na rozwój. Ta książka może być konfrontacją z rzeczywistością.
W książce znajdują się również ćwiczenia, które pomagają odkryć swój własny system poznawczy i emocjonalny, widzenie go takiego, jakim jest, kiedy szczerze przed samym sobą się mu przyglądamy, również może wiązać się z dyskomfortem.
Można również zdać sobie sprawę z tego, jak duży wpływ mamy na własne dzieci i jak wiele błędów popełniamy – to również jest ludzkie, i podkreślam to w książce. Każdy robi błędy, jest to część procesu uczenia się. Zobaczyć błędy, może być bolesne, jednak jest to pierwszy krok do zmiany w kierunku, w którym chcemy iść.
Ppk: Napisała Pani, że większość z nas ma w sobie „głębokie zabliźnione rany, które mogą prowadzić do cierpienia.”* Czy to oznacza, że większość z rodziców popełniało błędy, które nas dużo kosztują?
PP: Każdy rodzic popełnia błędy i jest to naturalne. To, jak z tych błędów wychodzi, ma ogromne znaczenie, czy potrafi przeprosić, czy jest refleksyjny, czy jednak zrzuci odpowiedzialność na dziecko albo je unieważni. Jeśli zdarzy się to jednorazowo, prawdopodobnie nie będzie miało wpływu na całokształt funkcjonowania dziecka, jeśli jednak będzie to normą, dziecko wykształci w sobie sposoby radzenia sobie z tym, np. z poczuciem samotności, bezradności, z lękiem o rodzica.
Duże znaczenie ma nie tylko jednostka, jaką jest rodzic czy system rodzinny, ale cała kultura czy społeczeństwo, w jakim jesteśmy zanurzeni. Żyjemy w kraju, który jest straumatyzowany, całe pokolenia nadal nie przepracowały traumy, wpływa to na nas w różnym stopniu. Normy osób czy społeczeństwa, które doświadczyło traumy, są inne niż osób, których psychiki są zdrowe i zadbane.
W Polsce nadal istnieje przekonanie, że klaps to nie przemoc, dzieci są dyskryminowane na szeroką skalę i często nie są traktowane jak człowiek. Zatem tak, większość z nas nadal nosi te blizny i jeśli sami nie zrobimy z tym porządku, tę lekcję będą odrabiać za nas przyszłe pokolenia. Czy jesteśmy skazani na cierpienie czy nie musimy być bezsilni i możemy mieć wpływ na naszą psychikę?
Oczywiście mamy ogromny wpływ na psychikę! Jednym z popularnych i smutnych sposobów radzenia sobie z cierpieniem jest wpadnięcie w stan bezradności. To, że czujemy się bezradni, nie zawsze oznacza, że rzeczywiście jesteśmy bezradni. Możemy nie wiedzieć, nie znać rozwiązań, ale, jako dorośli, zawsze mamy wybór. Sprawczość to wybór, sprawczość to poszukiwanie rozwiązań, próbowanie nowych rzeczy. Nie musimy wiedzieć od razu, nie musimy znać rozwiązań. Po to właśnie istnieje zawód psychoterapeutów, by rehabilitować psychikę. By rekonstruować system poznawczy (jeśli obecny sprzyja cierpieniu), wzmacniać jedne a osłabiać inne szlaki neuronalne, by przywracać naturalną, korzystną biochemię mózgu. Mózg jest plastyczny, potrafi się zmieniać, trzeba jednak to odpowiednio ćwiczyć.
Cierpienie zawsze jest oznaką tego, że coś się dzieje. Cierpienie to okazjonalny ból, który zmienił się w permanentny stan, zachęcam, by działać już, gdy pojawi się ból. Z cierpienia natomiast również da się wyjść. Jeśli nie psychoterapią, to często farmakoterapią.
Ppk: „Osobowość, tak jak roślina, zaczyna rozwój na określonym gruncie. Nasionko, które miało szczęście trafić na żyzną glebę, bogatą w minerały i substancje odżywcze, od samego początku ma bardziej sprzyjające warunki do rozwoju. Tak samo człowiek przychodzący na świat w kochającej, dojrzałej emocjonalnie rodzinie”* – to Pani słowa. Jakie są te sprzyjające warunki według Pani?
PP: Sprzyjające warunki są takie, że dorośli w rodzinie, w której rodzi się dziecko, odrobili własne lekcje z przeszłości, zadbali o swój dobrostan psychiczny i dzięki temu, że potrafią odpowiednio zadbać o samych siebie, potrafią odpowiednio zadbać o dziecko. Dojrzałość emocjonalna rodziców sprawia, że:
- nie przerzucają swoich problemów na dziecko
- pokazują jak można regulować własne emocje i radzić sobie z trudnościami
- aktywnie uczą regulować emocje dziecka.
Korzystne warunki są wtedy, gdy dziecko ma zaspokojone wszystkie swoje podstawowe potrzeby, od tych fizjologicznych po samorozwojowe. Może budować własną tożsamość w bezpiecznej przestrzeni, w której rodzice towarzyszą szanując godność i fazę rozwoju, w której jest dziecko. Traktują je jako osobną pełnoprawną osobę, a nie jako przedłużenie siebie czy wręcz przedmiotowo.
Ppk: Jakie czynniki są najbardziej niszczące dla dziecięcej psychiki?
PP: Czynnikami najbardziej niszczącymi ludzką psychikę są zarówno pewne substancje np. alkohol, narkotyki, spożywane już w trakcie ciąży, jak i doświadczenia, które dziecko może przeżyć już po przyjściu na świat. Należą do nich wszelkiego rodzaju traumy, gdzie jedną z najgroźniejszych jest na pewno wykorzystanie seksualne przez rodzica. Samo wykorzystanie zawsze jest traumą, jeśli sprawstwo jest ze strony podstawowego opiekuna, psychika dziecka tworzy ogromne mechanizmy obronne by przeżyć tak wielką zdradę.
Nie tylko taki kaliber tworzy uraz psychiczny. Traumę przeżyje również dziecko, które nie ma poczucia bezpiecznej więzi, jeśli jest zostawiane samo zbyt wcześnie, jeśli nie pomaga mu się regulować emocji (gdy płacze jest zostawiane samo albo się na nie krzyczy), które jest niechciane, odrzucane,
permanentnie krytykowane.
Ppk: Czy pisała Pani książkę z wiarą, że dzięki jej lekturze osoby dorosłe będą miały okazję do refleksji, do przyjrzenia się nieuświadomionym częściom siebie, swoim ułomnościom, słabym stronom i popełnianym błędom?
PP: Tak, przyświecała mi myśl, że łatwiej jest zapobiegać cierpieniu niż je leczyć. Uwielbiam mój zawód, zdecydowanie spełniam się jako psychoterapeutka, jednak to wiąże się także z przyglądaniem się, jak wielkie cierpienie może towarzyszyć ludziom, wraz z pacjentami odkrywamy, co mogło spowodować odczuwane w teraźniejszości konsekwencje.
Jest dużo osób, które przychodzą na terapię dopiero wtedy, gdy są w trakcie załamania psychicznego. Unikali przyjścia często ze wstydu czy z poczucia, że trzeba radzić sobie samemu. Być może ta książka pomoże znormalizować to, jak działa ludzka psychika, da pewne narzędzia do pracy własnej i oswoi z tematem terapii.
Ppk: Napisała Pani, że celem tej książki nie jest obarczanie czytelnika poczuciem winy. Czyli chodziło Pani o zachęcenie do pozytywnych zmian, które przyniosłyby korzyści zarówno nam, jak i naszym dzieciom?
PP: Poczucie winy nie jest rozwojowe. Ono również może wpędzić w stan bezradności i zadręczania siebie tym, jakie błędy popełniliśmy. Zobaczenie błędów i wzięcie za nie odpowiedzialności to po prostu zmiana ku temu, by odpuścić sobie, odpuścić to, co było, i zmienić kierunek jazdy. Na to nigdy nie jest za późno. Robiliśmy błędy z różnych przyczyn, z takich, że nigdy sami czegoś nie doświadczyliśmy czy nie mieliśmy gotowości na coś innego.
Zachęcałabym do przyglądania się sobie z pozycji życzliwego obserwatora. Ani pobłażającego ani surowego. Takiego, który widzi, wyciąga wnioski i zachęca ku zmianie.
Ppk: Ale większość z nas boi się konfrontacji. Jak zminimalizować nasz lęk?
Jeśli lęk jest duży, znów zachęcę do drogi wspólnej z psychoterapeutą, który daje bezpieczną przestrzeń i towarzyszy w nieprzyjemnych doznaniach.
Pomaga w tym również ćwiczenie życzliwej postawy wobec siebie. Często to nie sama konfrontacja jest najboleśniejsza, ale to, co robimy sami sobie, gdy zobaczymy rzeczywistość taką, jaką jest. Krytykowanie czy karanie siebie to bardzo destrukcyjny głos wewnętrzny, często będący naleciałością ran osób z poprzednich pokoleń.
Ppk: Przeczytałam w Pani książce, że „Rodzic to też człowiek — z własnymi potrzebami, problemami, trudniejszymi dniami, z własnym kontekstem. To normalne, że zdarzą się mu nawet całkiem spore <<wpadki>>”*. Myślę, że to niezwykle ważne dla tych rodziców, którzy są nadgorliwi, którzy zapominają o swoich potrzebach, by zaspokoić wszystkie potrzeby dziecka i w momencie, gdy popełniają jakiś błąd, obarczają siebie poczuciem winy. Mam rację?
PP: Tak, presja dzisiejszych czasów jest ogromna i dotyka zarówno rodziców jak i dzieci. Perfekcjonizm również nie jest dla nikogo korzystny. Nie trzeba zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka naraz, ba, jest to niemożliwe. Powiedziałabym, że dążymy do takiej normy, gdzie dziecko ufa, że jego potrzeby zostaną zaopiekowane, a nie odrzucone, wyśmiane, zbagatelizowane. Jeśli zdarzy się raz na jakiś czas, że nie zareagujemy natychmiast na potrzebę dziecka, to ono również uczy się, że czasami w życiu tak jest, że chwilkę trzeba poczekać.
Pamiętajmy również, że dziecko uczy się przez modelowanie – czyli obserwując i naśladując. Jeśli rodzic zaniedbuje samego siebie, bo tak bardzo skupia się na potrzebach dziecka, to ono również może się nauczyć, że należy dbać o innych a siebie można zostawiać daleko w tyle. Dojrzały emocjonalnie rodzic nie zaniedbuje siebie.
Ppk: Temat granic jest szeroko omawiany w Pani książce. Czy stawianie ich jest z Pani punktu widzenia tak bardzo istotne?
PP: Jest niezbędne dla zdrowego rozwoju dziecka. Jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest poczucie bezpieczeństwa, dla dzieci świat bez wyraźnych granic albo z nieadekwatnie postawionymi czy chaotycznymi granicami, jest niebezpieczny, nieprzewidywalny, zagrażający, powoduje produkcję kortyzolu w mózgu, a permanentnie przeżywany stres powoduje spustoszenie w organizmie. Czasami dzieci same zaczynają te granice budować, bo bardzo ich potrzebują, oczywiście z racji na poziom rozwoju, nie są na to przygotowane i zawsze zakłóci to ich rozwój. Dziecko, które bierze nadmierną odpowiedzialność za siebie czy za rodzica zawsze straci coś ze swojego dzieciństwa i zdrowia. Częstym zaburzeniem, które może towarzyszyć nieadekwatnie stawianym przez dorosłych granic, jest zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, nadmierna kontrola, lęk albo odwrotnie, ogromna roszczeniowość. W konsekwencji także zaburzenia osobowości. Są to typowe strategie radzenia sobie z brakiem granic.
Ppk: Chyba nie jest łatwo bronić granic, gdy nie jesteśmy ich świadomi? A co dopiero, gdy mamy uczyć ich stawiania.
PP: Tak, praca zaczyna się od poszukiwania własnych granic i potrzeb, by również dbać o granice innych osób. Każdy te granice jakieś ma, nie każdy potrafi czytać własne ciało i emocje, by je rozpoznawać. A wtedy też nie potrafimy ich bronić albo bronimy ich nieadekwatnie (bierność albo nieadekwatna defensywność, agresja).
Ppk: Napisała Pani, że „Szczególnym rodzajem przemocy psychicznej jest manipulacja. To rodzaj wpływu społecznego, który zawsze przyniesie szkodę ofierze, a zysk manipulatorowi.”* Jak uwrażliwić dzieci na wpływ manipulatora?
PP: Tu również zaowocuje fakt, że uczymy dziecko rozpoznawania własnych granic i potrzeb. Jeśli dziecko ufa swoim odczuciom, poczuje dyskomfort w rozmowie z kimś, jest szansa, że nie wejdzie w relacje z osobą, która jakoś chce je wykorzystać. Oczywiście każdy w jakimś stopniu jest podatny na manipulacje, i mimo dojrzałości emocjonalnej możemy stać się ofiarami manipulacji, nie mamy wpływu na to, że ktoś chce dla nas źle. Natomiast łatwiej jest manipulację rozpoznać oraz, gdy ją rozpoznamy, skonfrontować się z tym faktem i opuścić sytuację/relację, zadbać o siebie (a nie używać mechanizmów obronnych by zaprzeczać faktowi, że zostaliśmy wykorzystani).
Ppk: Wielu z nas tkwi w pewnych schematach, stosujemy mechanizmy obronne nie mając nawet o tym pojęcia, a to wszystko wpływa między innymi naszą postawę rodzicielską. Czy uważa Pani, że dzisiaj świadomość rodziców jest ciut większa niż 10-20 lat temu?
PP: Uważam, że każde pokolenie ma inny kontekst, historyczny, społeczny, i inne wyzwania. Jeśli chodzi o potrzeby dziecka, rozwój psychiki, zdecydowanie mamy łatwiejszy dostęp do wiedzy, do książek, do specjalistów, więc jeśli chcemy, możemy być bardziej świadomi. Świadomość nie zawsze jednak wiąże się z realizacją. Dla poprzednich pokoleń z kolei oczywistym było spędzanie jakościowego czasu razem, gdzie dziś dochodzi do atrofii więzi, przez m.in. rozwój technologii.
Ciężko zatem porównywać kto jest bardziej świadomy. Na pewno mamy dużo większą wiedzę, również dzięki rozwojowi nauki, badań i technologii.
Ppk: Czy wierzy Pani, że uświadamianie młodych ludzi, którzy za parę lat znajdą się w roli rodzica przyniesie owoce?
PP: Bardzo wierzę w to, że mamy sprawczość i wpływ jako jednostki, a także jako całe społeczeństwo. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mamy wpływu na wszystko, warto jednak iść świadomie w kierunku, w którym chcemy. Jeśli my popracujemy z naszymi obecnymi schematami, oraz z nieprzepracowanymi schematami poprzednich pokoleń, to następne pokolenia nie będą musiały nieść takich ciężarów. A życie i tak przyniesie im inne wyzwania. Uważam, że czas rozprawić się z traumą transgeneracyjną.
Ppk: Pani Paulino, z tego co wiem, książka spotkała się z niezwykle pozytywnym odbiorem. Czy tego się Pani spodziewała i czy to będzie motywacją do napisania kolejnej książki?
PP: Dziękuję bardzo za tak miłe słowa, faktycznie dostaję wiele informacji zwrotnych o tym, że książka jest przydatna i wartościowa. Jest mi niezwykle miło. Mnie zwyczajnie brakowało takiej książki na rynku. W pracy w gabinecie często podrzucam pacjentom książki o tematyce, nad którą pracujemy, tej mi brakowało i stwierdziłam, ze napiszę ją sama. Jest to również moje osobiste spełnione marzenie. A motywacji mam dużo i również w planie inne projekty. A chyba mogę już zdradzić, że kolejna książka już jest w drodze :)
Ppk: Cudownie! W takim razie czekamy. A dzisiaj dziękuję za rozmowę.
PP: Również bardzo dziękuję, szczególnie za zainteresowanie i przyczynienie się do szerzenia wiedzy o ludzkiej psychice. Cieszę się, że społecznie takie tematy są poruszane. Mówmy o tym. Nie zamiatajmy pod dywan. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
*Cytaty i fragmenty pochodzą z książki P. Pawlak "Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego?", Wydawnictwo Sensus, 2023
Paulina Pawlak: Pierwotnie książka miała być skierowana jedynie do rodziców czy przyszłych rodziców, którzy chcieliby świadomie wspierać swoje dziecko w rozwoju. Jednak w praktyce książka jest dla każdego dorosłego, który interesuje się psychologią, psychiką ludzką, osobowością i jej zaburzeniami, chce poszerzyć wgląd, przyjrzeć się sobie samemu, zobaczyć jak dzieciństwo wpływa na to, kim jesteśmy w dorosłości.
Ppk: Już w pierwszym zdaniu we wstępnie można przeczytać, że nie jest to miła lektura. Dlaczego?
PP: Książka porusza trudne tematy, to, co zaburza rozwój, to przede wszystkim doświadczenia traumatyczne i przemocowe. Dorosły, czytając ją, może zauważyć, że albo sam doświadczał przemocy albo, że ją stosuje na własnych dzieciach czy na partnerze.
Posiadamy wiele mechanizmów obronnych, by na co dzień nie widzieć trudnych dla nas, bolesnych faktów. Pomaga to nam zachować dobre samopoczucie i zdanie o sobie samym. W takim komforcie najczęściej niestety nie ma miejsca na rozwój. Ta książka może być konfrontacją z rzeczywistością.
W książce znajdują się również ćwiczenia, które pomagają odkryć swój własny system poznawczy i emocjonalny, widzenie go takiego, jakim jest, kiedy szczerze przed samym sobą się mu przyglądamy, również może wiązać się z dyskomfortem.
Można również zdać sobie sprawę z tego, jak duży wpływ mamy na własne dzieci i jak wiele błędów popełniamy – to również jest ludzkie, i podkreślam to w książce. Każdy robi błędy, jest to część procesu uczenia się. Zobaczyć błędy, może być bolesne, jednak jest to pierwszy krok do zmiany w kierunku, w którym chcemy iść.
Ppk: Napisała Pani, że większość z nas ma w sobie „głębokie zabliźnione rany, które mogą prowadzić do cierpienia.”* Czy to oznacza, że większość z rodziców popełniało błędy, które nas dużo kosztują?
PP: Każdy rodzic popełnia błędy i jest to naturalne. To, jak z tych błędów wychodzi, ma ogromne znaczenie, czy potrafi przeprosić, czy jest refleksyjny, czy jednak zrzuci odpowiedzialność na dziecko albo je unieważni. Jeśli zdarzy się to jednorazowo, prawdopodobnie nie będzie miało wpływu na całokształt funkcjonowania dziecka, jeśli jednak będzie to normą, dziecko wykształci w sobie sposoby radzenia sobie z tym, np. z poczuciem samotności, bezradności, z lękiem o rodzica.
Duże znaczenie ma nie tylko jednostka, jaką jest rodzic czy system rodzinny, ale cała kultura czy społeczeństwo, w jakim jesteśmy zanurzeni. Żyjemy w kraju, który jest straumatyzowany, całe pokolenia nadal nie przepracowały traumy, wpływa to na nas w różnym stopniu. Normy osób czy społeczeństwa, które doświadczyło traumy, są inne niż osób, których psychiki są zdrowe i zadbane.
W Polsce nadal istnieje przekonanie, że klaps to nie przemoc, dzieci są dyskryminowane na szeroką skalę i często nie są traktowane jak człowiek. Zatem tak, większość z nas nadal nosi te blizny i jeśli sami nie zrobimy z tym porządku, tę lekcję będą odrabiać za nas przyszłe pokolenia. Czy jesteśmy skazani na cierpienie czy nie musimy być bezsilni i możemy mieć wpływ na naszą psychikę?
Oczywiście mamy ogromny wpływ na psychikę! Jednym z popularnych i smutnych sposobów radzenia sobie z cierpieniem jest wpadnięcie w stan bezradności. To, że czujemy się bezradni, nie zawsze oznacza, że rzeczywiście jesteśmy bezradni. Możemy nie wiedzieć, nie znać rozwiązań, ale, jako dorośli, zawsze mamy wybór. Sprawczość to wybór, sprawczość to poszukiwanie rozwiązań, próbowanie nowych rzeczy. Nie musimy wiedzieć od razu, nie musimy znać rozwiązań. Po to właśnie istnieje zawód psychoterapeutów, by rehabilitować psychikę. By rekonstruować system poznawczy (jeśli obecny sprzyja cierpieniu), wzmacniać jedne a osłabiać inne szlaki neuronalne, by przywracać naturalną, korzystną biochemię mózgu. Mózg jest plastyczny, potrafi się zmieniać, trzeba jednak to odpowiednio ćwiczyć.
Cierpienie zawsze jest oznaką tego, że coś się dzieje. Cierpienie to okazjonalny ból, który zmienił się w permanentny stan, zachęcam, by działać już, gdy pojawi się ból. Z cierpienia natomiast również da się wyjść. Jeśli nie psychoterapią, to często farmakoterapią.
Ppk: „Osobowość, tak jak roślina, zaczyna rozwój na określonym gruncie. Nasionko, które miało szczęście trafić na żyzną glebę, bogatą w minerały i substancje odżywcze, od samego początku ma bardziej sprzyjające warunki do rozwoju. Tak samo człowiek przychodzący na świat w kochającej, dojrzałej emocjonalnie rodzinie”* – to Pani słowa. Jakie są te sprzyjające warunki według Pani?
PP: Sprzyjające warunki są takie, że dorośli w rodzinie, w której rodzi się dziecko, odrobili własne lekcje z przeszłości, zadbali o swój dobrostan psychiczny i dzięki temu, że potrafią odpowiednio zadbać o samych siebie, potrafią odpowiednio zadbać o dziecko. Dojrzałość emocjonalna rodziców sprawia, że:
- nie przerzucają swoich problemów na dziecko
- pokazują jak można regulować własne emocje i radzić sobie z trudnościami
- aktywnie uczą regulować emocje dziecka.
Korzystne warunki są wtedy, gdy dziecko ma zaspokojone wszystkie swoje podstawowe potrzeby, od tych fizjologicznych po samorozwojowe. Może budować własną tożsamość w bezpiecznej przestrzeni, w której rodzice towarzyszą szanując godność i fazę rozwoju, w której jest dziecko. Traktują je jako osobną pełnoprawną osobę, a nie jako przedłużenie siebie czy wręcz przedmiotowo.
Ppk: Jakie czynniki są najbardziej niszczące dla dziecięcej psychiki?
PP: Czynnikami najbardziej niszczącymi ludzką psychikę są zarówno pewne substancje np. alkohol, narkotyki, spożywane już w trakcie ciąży, jak i doświadczenia, które dziecko może przeżyć już po przyjściu na świat. Należą do nich wszelkiego rodzaju traumy, gdzie jedną z najgroźniejszych jest na pewno wykorzystanie seksualne przez rodzica. Samo wykorzystanie zawsze jest traumą, jeśli sprawstwo jest ze strony podstawowego opiekuna, psychika dziecka tworzy ogromne mechanizmy obronne by przeżyć tak wielką zdradę.
Nie tylko taki kaliber tworzy uraz psychiczny. Traumę przeżyje również dziecko, które nie ma poczucia bezpiecznej więzi, jeśli jest zostawiane samo zbyt wcześnie, jeśli nie pomaga mu się regulować emocji (gdy płacze jest zostawiane samo albo się na nie krzyczy), które jest niechciane, odrzucane,
permanentnie krytykowane.
Ppk: Czy pisała Pani książkę z wiarą, że dzięki jej lekturze osoby dorosłe będą miały okazję do refleksji, do przyjrzenia się nieuświadomionym częściom siebie, swoim ułomnościom, słabym stronom i popełnianym błędom?
PP: Tak, przyświecała mi myśl, że łatwiej jest zapobiegać cierpieniu niż je leczyć. Uwielbiam mój zawód, zdecydowanie spełniam się jako psychoterapeutka, jednak to wiąże się także z przyglądaniem się, jak wielkie cierpienie może towarzyszyć ludziom, wraz z pacjentami odkrywamy, co mogło spowodować odczuwane w teraźniejszości konsekwencje.
Jest dużo osób, które przychodzą na terapię dopiero wtedy, gdy są w trakcie załamania psychicznego. Unikali przyjścia często ze wstydu czy z poczucia, że trzeba radzić sobie samemu. Być może ta książka pomoże znormalizować to, jak działa ludzka psychika, da pewne narzędzia do pracy własnej i oswoi z tematem terapii.
Ppk: Napisała Pani, że celem tej książki nie jest obarczanie czytelnika poczuciem winy. Czyli chodziło Pani o zachęcenie do pozytywnych zmian, które przyniosłyby korzyści zarówno nam, jak i naszym dzieciom?
PP: Poczucie winy nie jest rozwojowe. Ono również może wpędzić w stan bezradności i zadręczania siebie tym, jakie błędy popełniliśmy. Zobaczenie błędów i wzięcie za nie odpowiedzialności to po prostu zmiana ku temu, by odpuścić sobie, odpuścić to, co było, i zmienić kierunek jazdy. Na to nigdy nie jest za późno. Robiliśmy błędy z różnych przyczyn, z takich, że nigdy sami czegoś nie doświadczyliśmy czy nie mieliśmy gotowości na coś innego.
Zachęcałabym do przyglądania się sobie z pozycji życzliwego obserwatora. Ani pobłażającego ani surowego. Takiego, który widzi, wyciąga wnioski i zachęca ku zmianie.
Ppk: Ale większość z nas boi się konfrontacji. Jak zminimalizować nasz lęk?
Jeśli lęk jest duży, znów zachęcę do drogi wspólnej z psychoterapeutą, który daje bezpieczną przestrzeń i towarzyszy w nieprzyjemnych doznaniach.
Pomaga w tym również ćwiczenie życzliwej postawy wobec siebie. Często to nie sama konfrontacja jest najboleśniejsza, ale to, co robimy sami sobie, gdy zobaczymy rzeczywistość taką, jaką jest. Krytykowanie czy karanie siebie to bardzo destrukcyjny głos wewnętrzny, często będący naleciałością ran osób z poprzednich pokoleń.
Ppk: Przeczytałam w Pani książce, że „Rodzic to też człowiek — z własnymi potrzebami, problemami, trudniejszymi dniami, z własnym kontekstem. To normalne, że zdarzą się mu nawet całkiem spore <<wpadki>>”*. Myślę, że to niezwykle ważne dla tych rodziców, którzy są nadgorliwi, którzy zapominają o swoich potrzebach, by zaspokoić wszystkie potrzeby dziecka i w momencie, gdy popełniają jakiś błąd, obarczają siebie poczuciem winy. Mam rację?
PP: Tak, presja dzisiejszych czasów jest ogromna i dotyka zarówno rodziców jak i dzieci. Perfekcjonizm również nie jest dla nikogo korzystny. Nie trzeba zaspokoić wszystkich potrzeb dziecka naraz, ba, jest to niemożliwe. Powiedziałabym, że dążymy do takiej normy, gdzie dziecko ufa, że jego potrzeby zostaną zaopiekowane, a nie odrzucone, wyśmiane, zbagatelizowane. Jeśli zdarzy się raz na jakiś czas, że nie zareagujemy natychmiast na potrzebę dziecka, to ono również uczy się, że czasami w życiu tak jest, że chwilkę trzeba poczekać.
Pamiętajmy również, że dziecko uczy się przez modelowanie – czyli obserwując i naśladując. Jeśli rodzic zaniedbuje samego siebie, bo tak bardzo skupia się na potrzebach dziecka, to ono również może się nauczyć, że należy dbać o innych a siebie można zostawiać daleko w tyle. Dojrzały emocjonalnie rodzic nie zaniedbuje siebie.
Ppk: Temat granic jest szeroko omawiany w Pani książce. Czy stawianie ich jest z Pani punktu widzenia tak bardzo istotne?
PP: Jest niezbędne dla zdrowego rozwoju dziecka. Jedną z podstawowych potrzeb człowieka jest poczucie bezpieczeństwa, dla dzieci świat bez wyraźnych granic albo z nieadekwatnie postawionymi czy chaotycznymi granicami, jest niebezpieczny, nieprzewidywalny, zagrażający, powoduje produkcję kortyzolu w mózgu, a permanentnie przeżywany stres powoduje spustoszenie w organizmie. Czasami dzieci same zaczynają te granice budować, bo bardzo ich potrzebują, oczywiście z racji na poziom rozwoju, nie są na to przygotowane i zawsze zakłóci to ich rozwój. Dziecko, które bierze nadmierną odpowiedzialność za siebie czy za rodzica zawsze straci coś ze swojego dzieciństwa i zdrowia. Częstym zaburzeniem, które może towarzyszyć nieadekwatnie stawianym przez dorosłych granic, jest zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne, nadmierna kontrola, lęk albo odwrotnie, ogromna roszczeniowość. W konsekwencji także zaburzenia osobowości. Są to typowe strategie radzenia sobie z brakiem granic.
Ppk: Chyba nie jest łatwo bronić granic, gdy nie jesteśmy ich świadomi? A co dopiero, gdy mamy uczyć ich stawiania.
PP: Tak, praca zaczyna się od poszukiwania własnych granic i potrzeb, by również dbać o granice innych osób. Każdy te granice jakieś ma, nie każdy potrafi czytać własne ciało i emocje, by je rozpoznawać. A wtedy też nie potrafimy ich bronić albo bronimy ich nieadekwatnie (bierność albo nieadekwatna defensywność, agresja).
Ppk: Napisała Pani, że „Szczególnym rodzajem przemocy psychicznej jest manipulacja. To rodzaj wpływu społecznego, który zawsze przyniesie szkodę ofierze, a zysk manipulatorowi.”* Jak uwrażliwić dzieci na wpływ manipulatora?
PP: Tu również zaowocuje fakt, że uczymy dziecko rozpoznawania własnych granic i potrzeb. Jeśli dziecko ufa swoim odczuciom, poczuje dyskomfort w rozmowie z kimś, jest szansa, że nie wejdzie w relacje z osobą, która jakoś chce je wykorzystać. Oczywiście każdy w jakimś stopniu jest podatny na manipulacje, i mimo dojrzałości emocjonalnej możemy stać się ofiarami manipulacji, nie mamy wpływu na to, że ktoś chce dla nas źle. Natomiast łatwiej jest manipulację rozpoznać oraz, gdy ją rozpoznamy, skonfrontować się z tym faktem i opuścić sytuację/relację, zadbać o siebie (a nie używać mechanizmów obronnych by zaprzeczać faktowi, że zostaliśmy wykorzystani).
Ppk: Wielu z nas tkwi w pewnych schematach, stosujemy mechanizmy obronne nie mając nawet o tym pojęcia, a to wszystko wpływa między innymi naszą postawę rodzicielską. Czy uważa Pani, że dzisiaj świadomość rodziców jest ciut większa niż 10-20 lat temu?
PP: Uważam, że każde pokolenie ma inny kontekst, historyczny, społeczny, i inne wyzwania. Jeśli chodzi o potrzeby dziecka, rozwój psychiki, zdecydowanie mamy łatwiejszy dostęp do wiedzy, do książek, do specjalistów, więc jeśli chcemy, możemy być bardziej świadomi. Świadomość nie zawsze jednak wiąże się z realizacją. Dla poprzednich pokoleń z kolei oczywistym było spędzanie jakościowego czasu razem, gdzie dziś dochodzi do atrofii więzi, przez m.in. rozwój technologii.
Ciężko zatem porównywać kto jest bardziej świadomy. Na pewno mamy dużo większą wiedzę, również dzięki rozwojowi nauki, badań i technologii.
Ppk: Czy wierzy Pani, że uświadamianie młodych ludzi, którzy za parę lat znajdą się w roli rodzica przyniesie owoce?
PP: Bardzo wierzę w to, że mamy sprawczość i wpływ jako jednostki, a także jako całe społeczeństwo. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mamy wpływu na wszystko, warto jednak iść świadomie w kierunku, w którym chcemy. Jeśli my popracujemy z naszymi obecnymi schematami, oraz z nieprzepracowanymi schematami poprzednich pokoleń, to następne pokolenia nie będą musiały nieść takich ciężarów. A życie i tak przyniesie im inne wyzwania. Uważam, że czas rozprawić się z traumą transgeneracyjną.
Ppk: Pani Paulino, z tego co wiem, książka spotkała się z niezwykle pozytywnym odbiorem. Czy tego się Pani spodziewała i czy to będzie motywacją do napisania kolejnej książki?
PP: Dziękuję bardzo za tak miłe słowa, faktycznie dostaję wiele informacji zwrotnych o tym, że książka jest przydatna i wartościowa. Jest mi niezwykle miło. Mnie zwyczajnie brakowało takiej książki na rynku. W pracy w gabinecie często podrzucam pacjentom książki o tematyce, nad którą pracujemy, tej mi brakowało i stwierdziłam, ze napiszę ją sama. Jest to również moje osobiste spełnione marzenie. A motywacji mam dużo i również w planie inne projekty. A chyba mogę już zdradzić, że kolejna książka już jest w drodze :)
Ppk: Cudownie! W takim razie czekamy. A dzisiaj dziękuję za rozmowę.
PP: Również bardzo dziękuję, szczególnie za zainteresowanie i przyczynienie się do szerzenia wiedzy o ludzkiej psychice. Cieszę się, że społecznie takie tematy są poruszane. Mówmy o tym. Nie zamiatajmy pod dywan. Nazywajmy rzeczy po imieniu.
*Cytaty i fragmenty pochodzą z książki P. Pawlak "Jak wychować dziecko na zdrowego psychicznie dorosłego?", Wydawnictwo Sensus, 2023
POLECAMY:
NIE DAJ SIĘ SKRZYWDZIĆ!
Wywiad z Jarosławem Gibasem na temat ksiażki
"Narcyz. Jak nie dać się skrzywdzić i jak nie krzywdzić innych"
Dzisiaj mamy przyjemność zaprezentować wywiad, który przeprowadziłyśmy z Panem Jarosławem Gibasem - znanym i cenionym specjalistą, socjologiem, szkoleniowcem, dawniej dziennikarzem i publicystą, obecnie nauczycielem i autorem książek, które cieszą się wielkim zainteresowaniem. Rozmawialiśmy o nowej książce: „Narcyz. Jak nie dać się skrzywdzić i jak nie krzywdzić innych”, której premiera odbędzie się 6 września.
Psychologia przy kawie: Panie Jarku, po książce o psychopatach, która rozpoczynała - jak Pan napisał - ciemną triadę, przyszedł czas na narcyza. Możemy się jemu dzięki Panu wnikliwie przyjrzeć. Co skłoniło Pana do jej napisania?
Jarosław Gibas: Z jednej strony to, jak coraz częściej w przestrzeni publicznej czy mediach społecznościowych słyszymy termin „narcyz” odmieniany już przez wszystkie przypadki, a w kontekście „mój były” czy „moja była” to już obowiązkowo. A z drugiej strony to, jak tak naprawdę nie wiele wiemy o tym zjawisku, kiedy swoją wiedzę ograniczamy jedynie do informacji zaczerpniętych z poradniczych kolorowych magazynów czy popularnych serwisów internetowych. Stąd pomysł na rozszerzenie tej
wiedzy, zajrzenie do najnowszych badań, czy bieżących światowych publikacji naukowych. No i oczywiście korci mnie kontynuowanie cyklu spod znaku „Mrocznej triady”.
Ppk: Mówi się o epidemii narcyzmu. Dlaczego „<<obecne czasy>> stanowią idealny grunt do jego powszechnego rozkwitu”*?
JG: Ponieważ dosyć poważnie pod tym względzie zmieniła się norma społeczna. Zachowania, które jeszcze przed dekadą uznalibyśmy za co najmniej dziwne, dzisiaj już nas w ogóle nie szokują. Wychowali nas pod tym względem zarówno celebryci, politycy, telewizyjne reality show, jak i media społecznościowe.
Ppk: Narcyza możemy spotkać w różnych obszarach naszego życia. Czy jest możliwość zminimalizowania jego wpływu na nas?
JG: Tak, pod warunkiem, że po pierwsze, nauczymy się prawidłowo rozpoznawać to zjawisko, a po drugie, nauczymy się przed nim chronić, ze szczególnym uwzględnieniem ochrony poczucia własnej wartości, bo to podstawowa wrażliwość, która cierpi w pierwszej kolejności w zetknięciu z aktami narcyzmu ze strony innych.
Ppk: Napisał Pan, że: „Narcyzm przejawia się w wielu różnych zachowaniach, które nie zawsze udaje nam się rozpoznać i których nie kojarzymy z powszechnymi definicjami tego zjawiska”*. Dlaczego jest on tak trudny do rozpoznania?
JG: Chociażby dlatego, że przejawia się nie tylko w tych rodzajach narcyzmu, które od razu rzucają się w oczy. To jedynie wierzchołek góry lodowej, znacząca reszta znajduje się pod powierzchnią i zazwyczaj orientujemy się co do niej, kiedy już na nasze życie wywarła określony i nieodwracalny skutek. To właśnie dlatego na przykład wśród wielu osób mających traumatyczne doświadczenia w relacji z narcyzem - nie tylko romantycznej, ale też zawodowej czy rodzinnej - tak często słyszymy westchnienie "jak mogłam, czy jak mogłem tego w porę nie zauważyć".
Ppk: Rozpoznanie narcyza może nie być proste również z tego powodu, że „potrzebę podziwu narcyz może zaspokajać nie tylko wprost, gdy podziwiane jest to, kim jest, co posiada lub co zrobił, ale również w sytuacji, kiedy dążenie do zaspokojenia tej potrzeby jest ukryte za zasłoną, na przykład współczucia”*. Jak takiego człowieka rozpoznać?
JG: Tu jest podstawowa trudność, bo u podstaw zawsze leży motywacja. A czym innym jest sytuacja, w której ofiara potrzebuje rzeczywistego współczucia i wsparcia, a czym innym ta, w której dużo ważniejsza staje się potrzeba dostrzeżenia niezwykłości, wspaniałości, czy czegoś, co ma pozytywnie wyróżnić domniemaną ofiarę od innych. Dlatego najskuteczniejszą metodą jest metoda skrzynki narzędziowej.
Ppk: Po narzędziach poznamy narcyza, podobnie jak i psychopatę. Co może sprawić nam trudność podczas zaglądania do skrzynki pełnej jego narzędzi?
JG: Wówczas trudnością staje się sama nieznajomość narzędzi. Jeśli wiem, do czego służy próbnik prądu i do czego służy na przykład hebel, to po zajrzeniu do torby narzędziowej dwóch jegomości, mogę z dużym prawdopodobieństwem się zorientować, która torba należy do elektryka, a która do stolarza. Każdy z delikwentów z Mrocznej triady: psychopata, narcyz i manipulator stosują inne zestawy narzędzi, by osiągnąć swoje cele. Nawet jeśli niektóre z tych narzędzi są przez nich stosowane wymiennie, to i tak zawartość całej torby narzędziowej każdego z nich może nam powiedzieć o wiele więcej niż nawet najsprawniej opracowany test osobowości. Bo przecież wystarczy odrobina inteligencji, by większość testów wypełnić nie zgodnie z prawdą, ale zgodnie z tym, jaki efekt końcowy ma zostać uzyskany, a oszukanie pod tym względem testującego to ulubiona zabawa wszystkich "mrocznotriadowców".
Ppk: Narcyzm ma słabe punkty, takie jak przewrażliwienie, które jest dosyć łatwo wykrywalne, „bo przecież jest zdolny do obrażenia się czy strzelenia focha w tych sytuacjach, w których nie przyszłoby to nam nawet do głowy”*. Jakie ma jeszcze słabe punkty pozwalające w jego rozszyfrowaniu?
JG: Głównym i jednocześnie najbardziej skrywanym jest poczucie własnej wartości. Większość badań nad narcyzmem wskazuje to wbrew temu, co narcyzi usiłują ukryć również przed samymi sobą - ich samoocena jest najbardziej czułym punktem. Stąd właśnie potrzeba podziwu i potwierdzenia przez otoczenie ich wspaniałości, bo wtedy ten wewnętrzny ewaluacyjny deficyt zdaje się być zagłuszany. Zatem wszystko to, co w recepcji narcyza uderza w jego poczucie własnej wartości, jest najbardziej bolesnym i jednocześnie niepożądanym bodźcem, którego działania za wszelką cenę usiłuje uniknąć.
Ppk: Napisał Pan, że pochwały u narcyza bywają strategią manipulacyjną, „w której poprzez chwalenie innych stara się uzyskać nad nimi kontrolę, próbując w ten sposób regulować poczucie wartości innych”*. Dlaczego narcyzowi tak bardzo zależy na uzyskaniu kontroli nad drugim człowiekiem?
JG: Kontrola zapewnia bezpieczeństwo i wiąże się ze zwiększeniem prawdopodobieństwa braku nieprzyjemnych niespodzianek. Taką zaś może być pojawienie się w otoczeniu narcyza kogoś, kto wyłamuje się z obowiązującej tam narracji uwielbienia i podziwu. W kontrolowanym środowisku z punktu widzenia narcyza istnieje dużo większa możliwość zabezpieczenia się przed takimi sytuacjami.
Ppk: W jakim jeszcze celu manipuluje narcyz?
JG: Celów manipulacji jest tak samo wiele, jak rodzajów narcyzów, a może i więcej. Trudno więc wymienić wszystkie te cele, bo za każdym z nich może się kryć jakaś indywidualna strategia na przykład podziw. Jednak jeśli mielibyśmy wskazać kilka takich podstawowych celów, które mogą stanowić rodzaj wzorca dla narcystycznych strategii, to wymieniłbym tutaj dwa podstawowe: zwiększenie swojej pozycji na tle innych w dowolnym obszarze oraz utrzymanie pozycji, która został już osiągnięta. I tu warto pamiętać, że realizacja tych dwóch celów często wiąże się z obniżeniem pozycji innych. A emocje innych dla narcyza nie stanowią najmniejszego powodu, który mógłby go powstrzymać.
Ppk: Napisał Pan, że Narcyz Uwodziciel posługuje się „zarówno dużymi kłamstwami, jak i małymi kłamstewkami, jak wytrawny żongler piłeczkami w cyrku. Będzie więc manipulował, zmyślał i konfabulował, ile wlezie, byle tylko osiągnąć swój cel”*. Z tego powodu też moim zdaniem ciężko jest jego zidentyfikować, bo umie nas omamić, gdyż wyczuwa nasze słabe czułe punkty, wie, jak zauroczyć, mówić to, co chcemy usłyszeć? Mam rację?
JG: Tak, to jedna ze standardowych strategii narcyza.
Ppk: Jego zdolności aktorskie też są jego wielkim atutem. A w połączeniu ze zręcznością w kłamaniu stanowią jego broń. Prawda?
JG: Intelekt, spryt, umiejętności aktorskie i brak zahamowań w osiąganiu celów to cecha wyróżniająca całą mroczną triadę. Po tym właśnie możemy rozpoznać zarówno psychopatę, manipulatora czy narcyza.
Ppk: „Złośliwy narcyz po prostu nie bierze jeńców i wszelkimi sposobami eliminuje tych, którzy stoj mu na drodze do osiągnięcia celu. On nie tylko gardzi innymi i uznaje ich za gorszych od siebie, ale też z radosnym i pełnym spełnienia uśmiechem na ustach będzie dokonywał na nich publicznej egzekucji. Idzie po trupach, nie dba o jakiekolwiek zasady czy konwenanse, traktując innych jak utrudniające życie insekty, których nigdy nie zapomni rozgnieść buciorem w ekstatycznej satysfakcji. Kiedy zaś mu się przeciwstawić, to nie reaguje jedynie irytacją, gniewem czy demonstracją zranienia, jak większość z pozostałych typów narcyzów. Ten reaguje furią, przy której sile nasz halny to zaledwie niemrawy wicherek.”* Brzmi przerażająco. Ale chyba lęk nie jest naszą najlepszą bronią?
JG: Naszą bronią zawsze i przede wszystkim jest świadomość tego, jaki rodzaj interakcji jest dla nas toksycznym zagrożeniem i czego po takich relacjach możemy się spodziewać. Nieświadomość zawsze naraża nas na zranienie, którego możemy doświadczyć, kiedy bagatelizujemy czyjeś zachowania lub to, jaką reakcję nasze zachowanie może wywołać u narcyza. Nawet jeśli - jak to się dzieje w przypadku ukrytych narcyzów - ta reakcja jest znacznie opóźniona w czasie, bo wówczas istnieje spore prawdopodobieństwo, że jest efektem przemyślanej strategii zemsty.
Ppk: Osobowość histrioniczna i narcyz teatralny - czy łatwo ich odróżnić?
JG: Zazwyczaj tak. W tym pierwszym wypadku imperatywem jest bycie w centrum uwagi niezależnie od tego, jaki jest tej uwagi powód. W przypadku narcyza również często chodzi o bycie w centrum uwagi, ale z tą różnicą, że narcyz spodziewa się uwagi pozytywnej - docenienia, zauważenia wyjątkowości, uznania i podziwu.
Ppk: Podobno trochę cech narcystycznych nie zaszkodzi, szczególnie w trudnym okresie dorastania. Czy to prawda?
JG: Uznaje się, że tzw. narcyzm adaptacyjny jest nam potrzebny na etapie dzieciństwa i wczesnej młodości, kiedy budujemy zarówno poczucie własnej wartości, jak i wzorzec pewności siebie. Wówczas, na przykład w sytuacji doświadczenia społecznego rówieśniczego odrzucenia, tego typu cechy mogą uratować nasze poczucie własnej wartości.
Ppk: A jak to jest ze zdrowym narcyzmem? Głównie przecież narcyz kojarzy się ze wszystkim, co negatywne, a jednak nie zawsze tak jest :)
JG: To chyba najbardziej kontrowersyjny termin, bo wśród badaczy wciąż nie ma zgody, czy zdrowy narcyzm rzeczywiście istnieje i jeśli tak, to w jaki sposób należy go definiować. Niektórzy utożsamiają ten termin z koncentrowaniem się na ochronie własnej energii i tożsamości. Ja wolałbym to nazywać po prostu dbaniem o siebie, poświęcaniem uwagi sobie w kontekście zarówno zdrowia, jak i dobrego samopoczucia. Stąd termin narcyzm w tym wypadku niespecjalnie mi odpowiada.
Ppk: „Pamiętajmy, że narcyzm, jak wiele społecznych problemów, karmi się również naszym zaniechaniem.”* Czyli w jakimś stopniu jesteśmy odpowiedzialni za to, „czy będzie to zjawisko coraz bardziej powszechne, coraz bardziej groźne i coraz bardziej nadające ton współczesnej egzystencji.”* Co w takim razie każdy z nas może zrobić, by ta fala nas nie zalała?
JG: To, czy jakiś rodzaj zachowań staje się społeczną normą, zależy jedynie od nas. Jeśli za taką normę zaczniemy uznawać zachowania narcystyczne, to to zjawisko będzie zataczało coraz to większe kręgi w moim przekonaniu z negatywnym społecznym skutkiem. A zatem obserwujmy świat narcyzów i nie pozwalajmy ich na bezkarne krzywdzenie innych w imię pozyskania dowodów swojej wspaniałości. Obserwujmy też siebie dokładnie pod tym samym kątem i nigdy nie zapominajmy zadawać sobie pytania, czy czasem moje zachowanie - czy to świadome, czy też nie - nie wiażę się z dyskomfortem czy też krzywdą innych ludzi. To niewielki wysiłek, ale w jego efekcie może pojawić się spora zmiana: świat może stać się ciut lepszym miejscem do życia dla wielu ludzi.
Ppk: Panie Jarku, ślicznie dziękuję za rozmowę i wszystkie cenne wskazówki. Wierzę, że lektura Pana książek będzie stanowiła dla wielu osób światełko ostrzegawcze i dzięki niej nie dadzą się krzywdzić. Nie ukrywam, że z niecierpliwością czekam na kolejne Pana książki 🙂
*Fragmenty i cytaty pochodzą z książki J. Gibasa "Narcyz. Jak nie dać się skrzywdzić i jak nie krzywdzić innych", Wydawnictwo Onepress, 2023
POLECAMY:
Jarosław Gibas "Narcyz. Jak nie dać się skrzywdzić i jak nie krzywdzić innych" Wydawnictwo Onepress PREMIERA ODBĘDZIE SIĘ 6 WRZEŚNIA 2023! |
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS: