CIĘŻKI DZIEŃJak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć?„Wielu z nas wpada w obsesję na punkcie środków, a kompletnie zapomina o tym najważniejszym celu końcowym, który powinien być motywacją do podejmowania wszystkich wysiłków, mianowicie o dobrym życiu... Po co poświęcać zdrowie psychiczne i fizyczne na coś, co nie zbliża cię do najważniejszego celu, a może wręcz od niego oddala?”* To był ciężki tydzień. Jestem wykończona. Głowa boli mnie jakby przejechał po niej czołg. Życie udowodniło nie po raz pierwszy, że nie ma w nim nic stałego… Pamiętam doskonale dzień, w którym przyjechałam do miasta, będącego moim celem już w czasach, gdy chodziłam do szkoły podstawowej. Wychowałam się na wsi w kochającej się i wspaniałej rodzinie, ale mającej wieczne problemy finansowe. Już jako dziecko obserwowałam, że rodzice ledwie wiążą koniec z końcem. Gromadka dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, różne problemy rodzinne - to wszystko sprawiło, że nie było lekko. Oglądając w mediach życie ludzi w dużych miastach, zapragnęłam żyć tak jak oni. Nauka stała się dla mnie nie tylko ucieczką od prozy codziennego dnia, ale i drogą prowadzącą do celu. Miałam swoją wizję i każdy dzień przybliżał mnie do jej zrealizowania, a ja budowałam w myślach moje szczęście. Byłam wówczas zdeterminowana, ale nie wiedziałam jeszcze, że to określenie nie zawsze ma pozytywne konotacje. Szczególnie w odniesieniu do kobiet. Po maturze ruszyłam w wielki świat. Tak, Trójmiasto było wielkim wyzwaniem. Stojąc na peronie w Gdańsku Głównym, nie mogłam uwierzyć, że zaczynam nowy rozdział, którego od lat wyczekiwałam. Czekały na mnie wymarzone studia, praca i życie na własny rachunek. Pragnęłam pokazać samej sobie, że wszystko w życiu jest możliwe, jeżeli tylko tego pragniemy. Jaka była cena moich marzeń, ja sama tylko wiem. Odkąd pamiętam, ludzie odbierali mnie jako osobę niezwykle zdyscyplinowaną, pracowitą, na której zawsze można polegać. Wielokrotnie słyszałam: „Nadia, mało jest osób tak odpowiedzialnych, mających profesjonalne podejście do życia tak jak ty”. Nie ukrywam, że byłam z tego dumna. Budowało to moje zadowolenie z siebie. Stawiałam sobie wysoko poprzeczkę, coraz wyżej. Ale to powodowało, że byłam coraz bardziej przepracowana, wyczerpana, zestresowana, przytłoczona, a chciałam więcej, szybciej, skuteczniej. Dzisiaj wiem, że pogoń za szczęściem kosztowała mnie bardzo dużo i zastanowić się muszę, czy było warto. Pytanie to zadaję sobie od miesiąca, od dnia, w którym obudziłam się z niedowierzaniem w szpitalnej sali. Czas poprzedzający ten dzień to ciągła pogoń, to wypruwanie sobie żył. To było bardzo kosztowne, wymagało wysiłku, ciężkiej pracy i ciągłej walki. Walki, która trwała od 20 lat. Czy wielu z nas nie jest podobnych do Nadii? „Zdecydowanie zbyt wielu z nas wpadło w pułapkę kultu wydajności. Jesteśmy zdeterminowani, ale już dawno zapomnieliśmy, dokąd zmierzamy. Każdy dzień oceniamy na podstawie swojej skuteczności, a nie satysfakcji. Jesteśmy jak mechanicy składający samochód z najwyższej klasy części i skupiający się wyłącznie na znalezieniu najlepszych elementów, a nie na tym, by wszystkie części do siebie pasowały i dobrze działały po złożeniu. W rezultacie samochód z trudem zapala i ciągle gaśnie. Czym jest kult wydajności? Jego wyznawcy żarliwie wierzą w wartość ciągłej aktywności, a także w poszukiwanie najbardziej efektywnego sposobu na wykonanie niemal każdej z nich. W związku z tym są nieustannie zajęci i żywią nadzieję, że dzięki swoim wysiłkom oszczędzają czas oraz poprawiają jakość swojego życia. Są jednak w błędzie. Uważają, że są wydajni, a tak naprawdę marnują czas. Wydajność jest iluzją.” * Celeste Headlee - w książce "Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć zwraca uwagę między innymi na organizację naszego czasu pracy. Uważa, że przez ponad dwa stulecia próbowano zrobić z ludzkich ciał i umysłów maszyny, które konstruowano, podobne nawet do komputerów. Zapomniano niestety, że człowiek nie jest maszyną, a nawet ona nie może pracować nieustannie. My – ludzie, jak napisała, „potrzebujemy regularnych przerw. Nasz mózg jest zdolny do niesamowitych osiągnięć, jeśli zapewnimy mu dobre warunki do funkcjonowania. (…) Coraz wyraźniej widać, że idealny harmonogram powinien zakładać krótkie okresy czasu w ogromnym skupieniu na zmianę z regularnymi przerwami. Badania potwierdzają, że jeśli przepracujesz nieprzerwanie 50-57 minut, a potem pozwolisz sobie na krótką przerwę, zrobisz znacznie więcej. Ponieważ stosowanie takiego rozkładu zwiększa prawdopodobieństwo uaktywnienia wykonawczej części mózgu, może się też okazać, że będziesz pracować wnikliwiej i kreatywniej. Na podstawie doświadczeń ustalono, że człowiek potrafi się skoncentrować średnio przez niespełna godzinę, ale pamiętaj, że jesteś jednostką, a nie średnią. Możliwe, że twój idealny stan skupienia jest bliższy 40 albo 60 minutom. Musisz to sprawdzić sam.”* Nadia funkcjonowała wbrew tej zasadzie. Wielu z nas również pracuje na pełnych obrotach, nie marnując, jak twierdzi, czasu na przerwy. A „regularne przerwy są tak ważne, że decyzji o nich nie można pozostawić przypadkowi czy własnym zachciankom.”* Odpoczynek należy planować tak jak planujemy spotkania biznesowe, zajęcia sportowe, spotkania towarzyskie. Celeste Headlee pisze o dwóch rodzajach odpoczynku: czasie wolnym i relaksie. Czas wolny „to minuty lub godziny pomiędzy wykonywaną przez nas pracą. Są one nierozerwalnie z nią związane i mają ładować nasze akumulatory, abyśmy mogli wypoczęci wrócić do obowiązków. Natomiast relaks jest czymś, co należy wyraźnie od zajęć zawodowych oddzielić. Powinien być nieskażony pracą, co oznacza, że nie sprawdzasz wtedy maili, nie odbierasz telefonów służbowych ani nie martwisz się o to, jak sposób spędzania czasu wpłynie na twoją sytuację zawodową. Celem relaksu nie jest doskonaleniem się w pracy, lecz rozkoszowaniem się życiem, na które tak ciężko pracujesz.”* Myślę, że wielu z nas popełnia błąd polegający na niemarnowaniu czasu. Osoby te działają jakby przebiegali każdego dnia maraton. Nie myślą o relaksie, bo ich głównym celem jest praca. A czy przypadkiem nie zagubili się w tym biegu, czy nie jest tak, że zapomnieli, jakie są najważniejsze wartości życia, a co jest tylko środkiem mającym na celu je zaspokoić. Dbając o rodzinę, o poczucie bezpieczeństwa, chcąc być szczęśliwymi - pracują. I to oczywiście ma sens. Ale nagle zatracają się w pracy, gdyż to ona staje się celem samym w sobie i odciąga od rodziny, powoduje utratę poczucia bezpieczeństwa, bo grunt zaczyna im się usuwać spod nóg. Podobnie jak Nadia tracą zdrowie, czasami rozpada się ich małżeństwo, dzieci schodzą na manowce. O szczęściu trudno w takim momencie mówić. Praca, która miała być środkiem prowadzącym do celu, staje się celem, który odbiera im to, co najcenniejsze. A przecież prawie wszystko uzależnione jest od nas i od właściwego zarządzania sobą w czasie, od właściwego balansowania. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki Celeste Headlee „Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć" Wyd. BUCHMAN, 2020 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLECAMY:
BŁĘDNE KOŁOJak pokonać lęk? Monika z zazdrością spogląda na znajomych tworzących wieloletnie związki. Zakochane koleżanki z ekscytacją opowiadające o planach na przyszłość, pary spoglądające na siebie z miłością i trzymające się za ręce w parkach powodują, że tęskni za tym, czego jej brakuje. Ale czy nie jest tak, że ten brak jest na własne życzenie? Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest atrakcyjna pod wieloma względami, przyciąga wielu mężczyzn, ale robi wszystko, aby ich do siebie zrazić. Gdy znajomości zaczynają przeradzać się w bliższe związki, ona wycofuje się rakiem. Łukasz nie raz przygotowywał się do wakacji życia. Mieszkanie ze schorowanym ojcem spowodowało, że stał się przemęczony, zestresowany, brakowała mu sił i chęci na cokolwiek. Gdy tylko ktoś wychodził z inicjatywą wspólnej podróży, cieszył się jak dziecko. Perfekcyjnie planował wszystko, dbał o każdy szczegół. Ale po raz kolejny już tuż przed wyprawą wydarza się coś… co krzyżuje jego plany. I są to rzeczy od niego niezależne. Tak jakby coś wymykało się spod jego kontroli. Sabina drży przed każdym publicznym wystąpieniem. Gdy ma wypowiedzieć się na forum, przeżywa katusze: pocą jej się dłonie, ma ściśnięte gardło, serce bije jej mocno, ma problemy z oddychaniem. Zdaje sobie sprawę, iż pomimo tego, że jej wiedza jest o wiele większa niż innych, nie potrafi tego, co wie właściwie zaprezentować. Zarówno Monika, Łukasz, jak i Sabina czują się bezsilni wobec tego, co się z nimi działo. Lęk wymknął się im spod kontroli, obezwładnił ich, odebrał możliwość racjonalnego myślenia. Lęk, którego istotą było świadome oczekiwanie, że zaraz stanie się coś złego, wzmagał w nich napięcie. Monika boi się bliskich relacji, Łukasz pozostawienia ojca pod opieką innej osoby, Sabina oceny otoczenia. To wzrastające napięcie potęguje w nich lęk i tak nakręca się „nerwicowe błędne koło”. Najczęściej reakcja lękowa jest spowodowana zagrożeniem płynącym z wnętrza człowieka. Zagrażające mogą być własne myśli, emocje, wyobrażenia. Często samo wyobrażenie sytuacji lękowej jest cięższe dla danej osoby niż znalezienie się w niej. Edmund J. Bourne - autor książki „Lęk i fobia” napisał, że „łatwiej nam będzie zrozumieć istotę lęku, jeśli zastanowimy się, czym lęk jest, a czym nie jest. Na przykład pod wieloma względami lęk różni się od strachu. Kiedy odczuwasz strach, jest on zazwyczaj skierowany na jakiś konkretny zewnętrzny przedmiot lub sytuację. Zdarzenie, którego się boisz, mieści się zazwyczaj w granicach możliwości. Możesz się bać, że nie dotrzymasz terminu, oblejesz egzamin, nie będziesz mógł zapłacić rachunków lub zostaniesz odrzucony przez kogoś, na kim ci zależy. Strach może iść w parze z nagłym przypływem adrenaliny, myślami o grożącym niebezpieczeństwie i pragnieniem ucieczki. Kiedy natomiast doświadczasz lęku, często nie potrafisz określić, co jest jego przedmiotem. Lęk jest skierowany bardziej do wewnątrz niż na zewnątrz. Wydaje się, że jest to reakcja na niejasne, odległe, a nawet nierozpoznane zagrożenie. Możesz się lękać <<utraty kontroli>>; nad sobą lub jakąś sytuacją albo też możesz odczuwać niejasny lęk przed tym, że <<stanie się coś złego>>.” Przyczyn zachowań lękowych jest wiele. Między innymi są to czynniki działające w długim czasie, predysponujące. Należą do nich między innymi: dziedziczność, czynniki związane z okresem dzieciństwa i skumulowany stres. Najczęściej niewłaściwe postawy rodziców i brak poczucia bezpieczeństwa w okresie wczesnych lat życia powodują, że dziecko czuje się bezwartościowe, ma powracające poczucie winy, nie daje sobie prawa do przeżywania różnych stanów emocjonalnych. Monice po odejściu ojca zawalił się świat. Wówczas zrozumiała, że osoby, które się kocha mogą w jednej chwili nas opuścić. Łukasz podczas terapii uświadomił sobie, że alkoholizm ojca, brak poczucia stabilności wpłynął na jego obecne zachowanie - silną potrzebę sprawowania kontroli, panowania nad swoim życiem. Sabina z trudem dostrzegła, że jej lęki mają swój początek w nadmiernie krytycznych postawach rodziców, którzy stawiali jej bardzo wysoko poprzeczkę. Lęk w przypadku Moniki, Łukasza i Sabiny wymykał się spod ich kontroli, obezwładniał, odbierał możliwość racjonalnego myślenia. Z roku na rok coraz więcej osób odczuwa trudny do pokonania lęk. Boją się nie tylko sytuacji, osób, zadań, ale często sami nie wiedzą czego. Lęk ogarnia coraz więcej dziedzin naszego życia i skłania do nieprzemyślanych zachowań. Ludzie będący w sidłach lęku, bardzo często zachowują się w sposób nieracjonalny i nieprzewidywalny, gdyż odbiera on im zdolność rozumienia tego, co się aktualnie dzieje oraz przewidywania skutków własnego zachowania, zniekształca rzeczywistość, jest silnym, bardzo wyczerpującym przeżyciem emocjonalnym. Książek poświęconych temu problemowi jest wiele. Natomiast jedną z wartościowszych jest moim zdaniem poradnik Edmunda Bourne’a „Lęk i fobia” zawierający nie tylko merytoryczną wiedzę, ale także cały wachlarz strategii niezbędnych do pokonywania problemów z lękiem. Zgromadzone w niej precyzyjne wskazówki i arkusze ćwiczeń mogą stać się pomocne zarówno dla terapeutów, jak i osób, które chcą się uwolnić od lęku, napadów paniki i fobii. Poniżej przedstawimy afirmacje przeciwlękowe zaczerpnięte z książki Edmunda J. Bourne’a: Do pobrania i wydrukowania:
*Fragmenty pochodzą z książki Edmunda J. Bourne'a "Lęk i fobia" **Post powstał przy współpracy z Wydawnictwem Uniwersytetu Jagiellońskiego POLECAMY:
FALA WSPOMNIEŃBorderlinePłaczące za ścianą dziecko wyrwało Nelę ze wspomnień. Nie potrafiła przestać myśleć o Indze. Chodziły razem do liceum, a potem ich drogi rozeszły się, choć wiele o niej słyszała. Ludzie uwielbiają mówić o innych, szczególnie gdy te historie niosą ze sobą nutkę sensacji. Dlatego Inga stała się bohaterką krążących po Poznaniu ploteczek. Szkoda tylko, że nikt nie umiał jej pomóc. Nela pamięta jak po wakacjach, gdy rozpoczynały trzecią klasę, Inga wróciła o 15 kilogramów lżejsza. Potem sukcesywnie nikła w oczach. Tłumaczyła to stresem, atmosferą w domu, miłością. Koleżanki natomiast domyślały się, że to efekt drakońskiej diety. Próbowały rozmawiać z wychowawczynią, gdyż widziały, że koleżanka potrzebuje pomocy, ale nie udało się… Już wówczas widziały, że Inga stała się labilna** emocjonalnie. Często wpadała w złość, nie kontrolowała emocji. Z drugiej strony była niezwykle ciepłą i dobrą osobą. Gotowa wiele zrobić bezinteresownie dla drugiego człowieka, co nie było częstym zjawiskiem. „Pogranicze. Co nam to mówi? Z czym się kojarzy? Czy możemy być w dwóch miejscach jednocześnie? Fizycznie można po prostu stanąć na samej granicy np. państw. A mentalnie? Czy można sobie choćby wyobrazić te wahania, ten lęk przed spadnięciem z krawędzi na jedną ze stron? Bo która miałaby być lepsza? Spokojniejsza? Bardziej ustabilizowana? A teraz pomyślmy o człowieku, takim jak my, który każdej sekundy każdego dnia żyje na takim właśnie pograniczu. W wiecznym wahaniu. Góra – dół. Góra – dół. Radość – smutek – wściekłość – depresja – obojętność. Wszystko naraz i wszystko po kolei. Pogranicze, a ściślej — krawędź.”* Istnym trzęsieniem ziemi było wyjście na jaw faktu, iż Inga się samookalecza. To było po zerwaniu z Jędrkiem, jej ówczesnym chłopakiem. Miłość, jak każda Ingi, nie trwała długo. Na początku był szał, opowiadała koleżankom, jaki cudowny, wspaniały, niezastąpiony. Widziały na korytarzach, z jaką miłością patrzy mu w oczy. W ogień by za nim wskoczyła. Ale nie trwało to długo. Nagle, jak za sprawą nagłego uderzenia pioruna, jej postawa zmieniała się. Ten, który był wielbiony, został zmieszany z błotem. Wszem i wobec opowiadała, jaki z niego drań i łajdak. Po krótkim czasie na lekcji wychowania fizycznego zauważyły, że na rękach Ingi są ślady okaleczania się. Gdy ten fakt wyszedł na jaw, zaangażowany został w szkole psycholog, były pogadanki dla wszystkich klas, natomiast Inga została ze swoim problemem sama. Czy coś można było wówczas zrobić, aby poza procedurami, które szkoła wypełniła wzorowo, pomóc konkretnie tej potrzebującej dziewczynie? Postać Ingi zacierała się w pamięci Neli wraz z upływem miesięcy i lat. Dopiero spotkanie przywołało falę wspomnień. Nela przypomniała sobie, jak świętowali pięciolecie matury. Wówczas Inga nie przyszła. Ktoś opowiadał, że wyjechała z Poznania. Podobno wyszła za mąż, ale wkrótce się rozwiodła. Padały złośliwe komentarze: zakupoholiczka, zgubił ją alkohol, wariatka. Nela dopiero dzisiaj z ust Ingi usłyszała, że podczas dziesięciu lat była w trzech związkach małżeńskich „Chyba za bardzo kochałam” – wyznała. „Jeśli wyobrazisz sobie człowieka balansującego na linie nad przepaścią, bez odpowiedniego sprzętu, równoważnika, butów i bez koncentracji i skupienia na zadaniu, wiedzącego, że utrzymanie się na linie wymaga od niego OGROMU ciężkiej pracy, a bardziej prawdopodobne jest to, że jednak w którąś stronę się przechyli i runie w dół, to tak mniej więcej można opisać BPD (ang. Borderline personality disorder — zaburzenie osobowości z pogranicza). Mówi się o niej jako o typie osobowości lub zaburzeniu osobowości typu borderline. Dlaczego? Przyczyn może być kilka, ale ta, która najbardziej do mnie trafia, mówi o tym, że zaburzenie osobowości (w przeciwieństwie do np. depresji czy zaburzeń lękowych) nie może zostać wyleczone w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Zaburzenie osobowości to coś, z czym żyjemy na co dzień i jedynie dobra terapia jest w stanie poprawić nam jakość tego życia i nauczyć nas nowych schematów funkcjonowania. A zatem jest to coś, z czym będziemy się borykać do końca życia, co oznacza, że mimo wszystko jest to nie tylko zaburzenie, ale i nasza osobowość jako taka. Co oczywiście absolutnie nie oznacza, że musimy żyć pod dyktando tego, co nam nie służy i nas krzywdzi.”* Życie z osobami z osobowością borderline jak Ingi to życie na huśtawce. Początki są zwykle dla partnera cudowne, gdyż jest idealizowany, ubóstwiany, adorowany. Zakochana kobieta chłonie każde jego słowo, pokazując zachwyt i uwielbienie. Emocje są bardzo intensywne. Ale tak jak mocno „kocha”, tak mocno zaczyna w jednej chwili nienawidzić i to z błahych powodów. Osoby z zaburzeniami borderlaine mają niezwykle silny lęk przed odrzuceniem. Z tego powodu drobnostka może spowodować zachwianie ich poczucia bezpieczeństwa. Może to być spojrzenie na inną kobietę, podsłuchana rozmowa telefoniczna. Oni nie chcą wyjaśnień. Jest awantura, skrajnie impulsywne zachowanie i bańka mydlana pęka. Wśród dominujących cech osób z borderline wymienia się niestabilność i chaos. Cierpiący na to zaburzenie jest niestabilny emocjonalnie, impulsywny, ma niejasny lub zaburzony obraz samego siebie, problemy z kontrolowaniem gniewu i silne uczucie odrzucenia/opuszczenia. Osoby te wchodząc w związki, idealizują partnerów. Mówi się, że zachowują się tak, jakby chciały się z nim zlać w jedność, ale jednocześnie boją się, że ten ktoś je pochłonie. Życie z taką osobą nie jest łatwe, natomiast możliwa jest pomoc takiej osobie. Wymaga to jednak wsparcia osób bliskich. A życie niestety pokazuje, że jesteśmy z drugim człowiekiem, gdy jest dobrze, a gdy pojawiają się problemy, udajemy, że ich nie zauważamy. *Cytat i fragmenty pochodzą z książki "BORDERLINE, czyli jedną nogą nad przepaścią" M. Kotlarek, Wydawnictwo Sensus, 2021 ** labilna-chwiejna, niestabilna ***Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
NIECHCIANA ZNAJOMOŚĆToksyczne związkiMijały tygodnie, a ona wciąż nie umiała powrócić na normalności. Nie umiała skupić się na pracy, na projektach, którym poświęcała czas i serce, w które angażowała się bez reszty. W kółko czytała treść maili, które rozpoczęły tę niespodziewaną, niechcianą, a wnoszącą tyle emocji znajomość. Tak – wszystko, co nas łączy jest naprawdę ekscytujące, no i nie jest proste. Nie powielę Twojego wywodu i nie napiszę "może”. Zacznę od wielkich liter zdanie: Należy poczekać, pozwolić się temu potoczyć, bo nic przecież nie dzieje się przez przypadek. Rozumiem, że boisz się mi zaufać i nie będę Cię do tego namawiał, gonił i popędzał. Czas pokaże, że można, ale to musi nastąpić samo, nic na siłę bo wszystko można by zepsuć… Po śmierci Pawła nie szukała miłości. On był jej pierwszą i jedyną, najwspanialszą, jaka może się zdarzyć. Gdy wreszcie po trzech latach zaczęła uczyć się życia, nowego życia, pojawił się on. Broniła się jak mogła. Nie chciała, by ktokolwiek zastąpił miejsce tego, który przecież nie mógł być zastąpiony. Nie jestem nieuczciwym wyrachowanym egoistą. Może jestem odpowiedzialnym człowiekiem, który tęskni za czymś, czego nigdy nie doznał? Jednak nie potrafię sprecyzować - czego. Cieszę się, że jesteśmy od początku szczerzy i że umiemy o pewnych sprawach mówić… Zaufała, a może tęskniła za ciepłem, bliskością, może potrzebowała oparcia, miłości, poczucia bezpieczeństwa. To był piękny czas, w którym wreszcie zaczęła się uśmiechać i patrzeć w przyszłość. Dzisiejsze urodziny wyobrażała sobie od paru tygodni. Co prawda dostrzegała, że Grzegorz nie jest tym, który ją zdobywał kilka miesięcy temu, ale tłumaczyła go wciąż przed samą sobą. Dzwonek do drzwi spowodował szybsze bicie serca. Widok kuriera z bukietem czerwonych róż potraktowała jako początek świętowania. Od razu zauważyła śnieżnobiałą kopertę kontrastująca z czerwienią róż. W jej wyobraźni kryła niespodziankę, której tak bardzo pragnęła… Nie chciała otwierać jej w pośpiechu. Wykąpała się, przygotowała ulubioną kawę i drżącymi z podekscytowania dłońmi zaczęła sprawdzać, co kryła zawartość… Wybacz. Nie mogę, nie chcę tego dalej kontynuować. Tak będzie lepiej dla nas. Nie mogła uwierzyć. Może to jakiś żart. Łzy napłynęły jej do oczu. Wzrokiem zaczęła przebiegać po linijkach tekstu, szukając słów wyjaśniających, że to żart… Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Chciałem pisać, ale tylko kiedy miałem na to ochotę, chciałem spotykać się, ale tylko wtedy kiedy miałbym na to czas. Tak wiem, że to egoizm, ale powiedziałem Ci kiedyś, że zdaję sobie sprawę, że jestem egoistą. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja ustalam warunki. Więc kiedy nie piszę przez tydzień, i kiedy nie spotykamy się przez dwa tygodnie, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. Więc kiedy zauważyłem, że taki układ Ci nie odpowiada, próbowałem Ci to delikatnie powiedzieć. Ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać o nas, zaczęło być to dla mnie nie do wytrzymania. Zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać Ci sygnały że, chyba nie ma to sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta. Już wówczas wiedziałem, że jeśli nie przerwę tego, jeśli nie skończę – zrobię Ci wielką krzywdę, domyślałem się, że z twojej strony zaczęły się krystalizować jakieś uczucia, a to znaczyłoby, że ta znajomość nie jest już tak prosta i nieskomplikowana jak do tej pory. Jednak jak pisałem i mówiłem, nie chcę Cię oszukiwać, nie chcę robić Ci nadziei i być może postępuję zbyt drastycznie, ale nie widzę innego wyjścia. Historia Poli to historia wielu kobiet, których życie przeplatają radości i cierpienia, miłość i lęk, zaufanie i rozczarowanie, ból i tęsknota. Życie, w którym dokonujemy czasami niewłaściwych wyborów, popełniamy błędy wynikające z obdarzania ludzi zbyt dużym zaufaniem, a może patrzeniem na innych przez pryzmat swojej uczciwości. Zrozpaczona, zawiedziona, rozczarowana dziewczyna miała dwa wyjścia, wyciągnąć lekcję z trudnego związku i z podniesioną głową ruszyć dalej w życie, albo rozpamiętywać popełniony błąd. Przecież mogłam się nie oprzeć, nie musiałam rzucać się w ramiona tego człowieka. Dlaczego podjęłam tak głupią decyzję? – te pytania powracały jak bumerang do Poli każdego dnia. I w tym miejscu można by było odpowiedzieć dziewczynie słowami Pani Kasi Miller pochodzącymi z książki, w której to sama autorka opowiada:<< Jeśli ktoś mnie pyta: „Czy ja mam się związać z tym facetem, czy nie, bo nie chciałabym popełnić błędu”, odpowiadam: „Nie ma szansy, ponieważ to, co bierzesz w tej chwili pod uwagę, to jest tylko kawałeczek czegoś, co widzisz. Na to, co się będzie działo pomiędzy Tobą a tym człowiekiem, nie wpływa tylko to, co jest w nim i w Tobie teraz, ale cały świat, mnóstwo rzeczy może się zdarzyć>>. Pola nie mogła wielu rzeczy przewidzieć, ale od niej zależało, jaką drogę wybierze po odejściu Grzegorza. Od nas bowiem zależy, co wybieramy. Fragment pochodzi z książki Katarzyny Miller, Dariusaz Janiszewskiego "Życie od A do Z". Wydawnictwo Zwierciadło Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
MILION KAWAŁECZKÓWDemony przeszłościNigdy nie zapomnę tego widoku. Dokładnie pamiętam jak Twoja postać oddalała się i zniknęła za zakrętem, a ja stałam przy oknie, przyciskając policzek do zimnej szyby. Moje serce rozpadało się na milion kawałeczków. Dzisiaj już wiem, że czułam bezradność, smutek i rozpacz. Wówczas nie umiałam nazwać swoich uczuć. Wiem też, że nie miałam siły na złość i bunt. Wiedziałam, że zostaję sama na poligonie, a Ty-mój starszy brat, ale przede wszystkim moje oparcie, ten, który dawał poczucie bezpieczeństwa - opuszczasz mnie, wyjeżdżając na studia, by uciec z domu, który był dla nas piekłem. „Każdy z nas ma w sobie własny mentalny świat, który z czasem zacząłem traktować jak wewnętrzne morze. To niezwykle różnorodne miejsce, pełne myśli i odczuć, wspomnień i marzeń, nadziei oraz życzeń. Przetaczają się przez nie burze, kiedy doświadczamy ciemnej strony tych wszystkich cudownych wrażeń i myśli: lęku, smutku, strachu, jak również żalu i przerażenia.”* Dzisiaj Malwina często wraca do tego obrazu. Patrząc w okno, pamięta siebie i swój strach. Wyjazd starszego o dziesięć lat brata na studia był jednym z najboleśniejszych doświadczeń w jej życiu. Tylko dzięki Staszkowi czuła się bezpieczniej w domu, w którym alkoholizm ojca i depresja matki powodowały, że żyło się w nim jak na grzęzawisku. To on - w tych codziennych bojach - najlepiej ją potrafił zrozumieć, bo wraz z nią przechodził przez los zgotowany im przez rodziców. „Gdy mroczne głębiny wewnętrznego morza zdają się nas wciągać, odnosimy wrażenie, że toniemy. Kto z nas nie czuł się przytłoczony tego rodzaju doznaniami?”* Każdy wyjazd Staszka na wycieczki szkolne i wakacje przeżywała dotkliwie. Czuła wówczas, że przychodzi zagrażająca jej fala. To właśnie podczas wycieczki Staszka miało miejsce zdarzenie, którego nie zapomni do końca życia. Do dzisiejszego dnia słyszy płacz maleńkiej Emilki - swojej kilkumiesięcznej siostrzyczki, z którą została sama na parę godzin, które dla niej trwały wieczność. Ma ciarki na ciele, gdy przypomina sobie jak płacz z minuty na minutę stawał się coraz bardziej intensywny, wręcz nie do zniesienia. Nie miała wówczas pojęcia, co może zrobić, bo trudno, by pięcioletnia dziewczynka mogła wiedzieć, jak poradzić sobie z niemowlakiem, podczas gdy beztroscy i nieodpowiedzialni rodzice topili swój smutek w alkoholu. Oni topili swój smutek w alkoholu, a ona zaczynała tonąć w mrocznych głębinach wewnętrznego morza. Gdy dzisiaj Malwina wraca do tamtych chwil, rozumie skąd biorą się jej lęki i różne utrudniające zachowania w stosunku do innych ludzi. Są sytuacje, w których czuje się jak w potrzasku. I pomimo swojej dojrzałości, inteligencji i przedsiębiorczości przygniata ją uczucie bezradności. Czuje się jak w matni, jak w labiryncie, z którego nie ma wyjścia i szans na ucieczkę. Malwina wie, że w relacjach popełnia jeszcze wiele błędów będących brzemieniem przeszłości. Ale podejmuje walkę, w której jest szansa na uwolnienie się od schematów, które utrudniają jej korzystanie w pełni z życia. Wielu z nas, nie tylko tych zmierzających się z demonami przeszłości, odczuwa działanie zalewających fal, które powodują strach, czasem przerażenie, a nawet niemożność złapania oddechu. Wiecie, o jakich momentach myślę? „Czasami są przelotne i spowodowane kiepskim dniem w pracy, kłótnią z ukochaną osobą, napadem zdenerwowania przed zbliżającym się egzaminem lub prezentacją, której mamy dokonać, albo dniem bądź dwoma chandry o bliżej nieokreślonym podłożu.”* Czy jesteśmy w stanie wyłączyć „indywidualny autopilot zakorzenionych zachowań i zwyczajowych reakcji”*? Jako psycholog wiem, że tak 😊 Wiem na przykładzie wielu osób, które poznałam na mojej drodze zawodowej, które swój bagaż doświadczeń, traumy z przeszłości, ból i niemoc przekłuwały w niewyobrażalną wręcz siłę i odmieniały swoje życie. Natomiast każdy z Was może przekonać się sam, że zmiana jakości naszego życia, naszego stosunku do samego siebie i innych jest możliwa. *Fragmenty i cytaty pochodzą z książki D.J. Siegel "Psychowzroczność", Mamania, 2021 ** Imiona i okoliczności zostały zmienione tak, aby uniemożliwić identyfikację realnych osób. Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, nie umiesz poradzić sobie ze stratą - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POZORNA UCIECZKAZespół stresu pourazowego, rany z przeszłości"Kiedy myślę o tobie i o tym, jak funkcjonujesz na co dzień, w mojej głowie pojawia się jeden obraz: fascynujące, doskonałe życie, w którym nic nie jest pozostawione przypadkowi. Wewnętrzne życie rozłożone na czynniki pierwsze i dogłębnie przeanalizowane. Wróćmy do analogii z domem – chcę posunąć się w niej jeszcze dalej. Gdybyś była owym domem, cechowałyby cię smukłe i symetryczne linie i wielkie okna od podłogi po sufi z widokiem na równie nieskazitelny krajobraz. Miałabyś starannie rozplanowane pomieszczenia z drogimi meblami – szklanymi stołami, wielkimi lustrami z ciepłym oświetleniem, miękkimi, skórzanymi fotelami i niewysiedzianymi, białymi sofami. Poza tym byłoby w nim pusto. Ale pod domem, gdzie fundamenty powinny spoczywać na nieprzeniknionej skale, panuje wielka, czarna przestrzeń. Dom wzniesiony jest na kruchych kamieniach, a głęboko pod światem, w którym udajesz, że żyjesz, znajduje się inny świat. Mroczny.”* Czy życie wielu z nas nie przypomina takiego domu - podziwianego przez osoby odwiedzające go, które mogą ogrzać się dzięki ciepłu kominka, posilić się przy zastawionym stole i zaznać w tym bezpiecznym miejscu błogiego spokoju? Ale mało kto z gości ma świadomość kryjących się nim tajemnic, mroków, które są pozostałością minionych dni, a czasami nawet lat. Tak się już bowiem dzieje, że w psychice człowieka są zaszyfrowane zapisy historii, często przykrych zdarzeń, o których chciałoby się zapomnieć. Upycha się tam bolesne doświadczenia, które z różnych powodów dają o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie i ciężko je zignorować. Są one jak rany, które pozostawiły po sobie trwały ślad w postaci blizny. Niekiedy te ślady są bardzo głębokie i pomimo, iż nie są widoczne gołym okiem, są bardzo kłopotliwe. Osoby, które doświadczyły traumatycznego zdarzenia – czyli sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia bądź były jego świadkiem - doznały przeszywającej bezradności, bezsilności i często uległy silnemu urazowi psychicznemu. Na takie nagłe sytuacje przecież nikt z nas nie może się przygotować. A potem… Potem próbujemy przed nimi uciec. Ale czy jest to możliwe...? Z reguły pozostają z nami te przeżycia w postaci zespołu stresu pourazowego i dopadają nas jako tak zwane „flashbacki” czyli obrazy, których nie umiemy wykasować z naszej pamięci. Czasami są to natrętne myśli, a niekiedy koszmary senne. Jesteśmy pobudzeni psychofizjologicznie, drażliwi, mamy napady złości lub agresji, problemy z koncentracją, jesteśmy wrażliwi na bodźce i emocje lub przeciwnie, odznaczamy się chłodem emocjonalnym w kontaktach interpersonalnych, poczuciem bycia pustym w środku. Jakiekolwiek skojarzania, które przypominają traumatyczne zdarzenia wywołują w nas gwałtowne relacje lękowe. Mamy potrzebę unikania wszystkiego, co przypomina nam zdarzenia, które doprowadziły do urazu psychicznego. Chcielibyśmy uciec, ale czy się da? „Biegniesz, szybciej niż kiedykolwiek dotąd, i nawet teraz wiesz, że będziesz tak uciekać do końca życia. Będziesz uciekać, bo nie masz świadomości, że jedyną drogą prowadzącą do wolności jest zaprzestanie tej ucieczki.”* Ślad urazu psychicznego niestety pozostaje na długie lata, czasami trzeba z nim żyć do końca życia. Ci, którzy próbowali uciec i wymazać z pamięci to, co chciałby się za wszelką cenę zapomnieć, wiedzą, że ekstremalne doświadczenia, które stały się ich udziałem, nie zostały bez śladu i spowodowały, że stali się innymi ludźmi. Życie pokazuje, że ucieczka jest bardzo często sukcesem, który jest tylko pozorny, gdyż wymazane zdarzenia wracają ze zdwojoną siłą w postaci odroczonego zespołu pourazowego. Co możemy w takim razie zrobić, by dalej żyć? W leczeniu zespołu stresu pourazowego potrzebna jest pomoc specjalisty. Z reguły stosuje się psychoterapię poznawczo-behawioralną, która polega na oswajaniu wraz z pacjentem traumatycznych sytuacji i zinterpretowaniu ich na nowo. Stosuje się też czasami terapię ekspozycyjną, w której przywołuje się traumatyczne zdarzenia w celu redukcji lęku. Terapia przeprowadzona przez właściwą osobę z reguły prowadzi do sukcesu. „To zawsze niezwykłe, kiedy klient trafi a na terapię w odpowiednim momencie, do odpowiedniego terapeuty, a tak właśnie było w naszym przypadku. Warstwy uwarunkowań, traumy, głęboko zakorzenionego bólu i nieprawdy odpadają, ujawniając pod spodem wrażliwą, ale bardzo silną osobę. Oglądanie tego i branie w tym udziału jest naprawdę wyjątkowym doświadczeniem (…) Dokładam wszelkich starań, żeby być bardzo spokojną i wyważoną w rozmowach z klientami. Zależy mi przede wszystkim na przewidywalności i transparentności. Oni zawsze znajdą u mnie te same herbaty, ułożone w dokładnie taki sam sposób. Zawsze zobaczą, że piję wodę, nic więcej. Poza tym staram się zwykle zakładać podobne ubrania i czesać włosy w zbliżony sposób, z wysoko upiętym kucykiem i lekko pofalowanymi końcówkami. Ładnie, ale profesjonalnie. Jestem lustrem, a nie osobą, która w nie patrzy, i na tym trzeba się skoncentrować.”* Lustrem dla bohaterki thrillera psychologicznego ”Idealna terapeutka” stała się Kristina - osoba będąca profesjonalistką w swoim zawodzie. To spotkanie pacjentki i terapeutki przemieniło życie tych dwóch kobiet. Odkryło to, co schowane było bardzo głęboko. * Fragmenty pochodzą z książki Alex Dahl "Idealna terapeutka", Wydawnictwo Filia, 2022 Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
PRZYTUL SWOJE WEWNĘTRZNE DZIECKODlatego warto nauczyć się bycia dla siebie dobrym?AGNIESZKA Chyba nigdy sobie nie daruję, że nie odważyłam się pójść na bardzo ważną dla mnie rozmowę kwalifikacyjną. Wycofałam się w ostatniej chwili. Tak bardzo chciałam, ale wewnętrzny głos mówił, że nie dam rady, że się ośmieszę, że to nie dla mnie. „Ten głos w Twojej głowie to nic innego jak głosy Twoich rodziców, którzy zwracali się do Ciebie od najmłodszych lat. Uczysz się od nich od maleńkości, w jaki sposób siebie traktować. Z czasem ich głosy przyjmujesz jako własne i w taki sposób zaczynasz sama zwracać się do siebie. Mówisz do siebie głosem swoich rodziców.”* Dzisiaj wiem, że straciłam okazję, na którą ludzie czasami czekają latami, a ja po prostu stchórzyłam… Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Mój wewnętrzy głos dał o sobie znać po raz kolejny. To głos, w którym rozpoznaję osoby znaczące, które przez całe dzieciństwo i młodość sabotowały moje pomysły, krytykowały, oskarżały. Osoby, które dla mnie w okresie dzieciństwa nie były wsparciem, jakiego potrzebowałam. PATRYK Gdy Czarek zaczął startować w triathlonie, odżyły moje dawne marzenia. Przypomniałem sobie, jak będąc chłopcem, przyklejony do ekranu telewizora oglądałem zawody sportowe. Olimpiady, Mistrzostwa Świata, to była dla mnie prawdziwa uczta. Uwielbiałem śledzić relacje, ale też oglądać wywiady ze sportowcami i czytać o ich drogach prowadzących na szczyt. Marzyłem, aby kiedyś stanąć na podium. Nie wiem, gdzie byłbym dzisiaj, gdyby nie ciągłe pstryczki w nos od rodziców. Trudno nawet nazwać ich komentarze kierowane do mnie żartami. Dworowali ze mnie, karcili, poniżali, wręcz naśmiewając się z moich marzeń o karierze sportowej. „To, w jaki sposób rodzice Cię traktują, staje się Twoim sposobem traktowania siebie. Dlaczego? Gdyż innego sposobu nie znasz. Przynajmniej przez pierwsze kilka, kilkanaście lat życia. Przyjmujesz to traktowanie za normę, coś naturalnego i zwykłego.”* Dzisiaj po dniu pełnym niesamowitych emocji związanych z kibicowaniem Czarkowi, żona zapytała mnie, czy nie chciałbym przygotować się do zawodów triathlonowych. Stwierdziła, że pływam świetnie, od lat pokonuję długie dystanse rowerowe, biegam. Od razu pojawił się we mnie wewnętrzy głos mówiący, że to nie dla mnie. Odezwało się we mnie sfrustrowane i pozbawione wiary w siebie Wewnętrzne Dziecko. Chyba żona wyczuła, co jest powodem mojej niechęci. Doskonale znała swoich teściów, a moich rodziców. I wbrew temu, co mi podpowiadał wewnętrzy krytyk, zaczęła mnie motywować do podjęcia walki. EWELINA Odkąd sięgam pamięcią, zawsze byłam krytykowana przez matkę. Każdy mój pomysł błyskawicznie był sabotowany, na każdym kroku podcinała mi skrzydła, wątpiąc w moją inteligencję, bystrość, odpowiedzialność. Wiedziałam, że nie wierzyła w to, że poradzę sobie na studiach. Potem powątpiewała w to, że dam sobie radę na stanowisku, które przecież nie spadło mi z nieba. Przy nadarzających się okazjach słyszałam, że chyba moje kwalifikacje nie są wystarczające, że powinnam uważać, bo gdy przyjdzie jakaś kontrola, to mogę stracić pracę. Siedząc wieczorem w fotelu po udanej konferencji, którą prowadziłam, przypomniałam sobie czas mojej młodości. Wówczas głos matki potrafił zbić mnie z pantałyku. Nie zapomnę, jak nadarzyła się okazja i dostałam propozycję wzięcia udziału w niesamowitym projekcie. Zamiast wsparcia usłyszałam wówczas, że to nie dla mnie, że nie dam rady, że za mało wiem, że mam zbyt małe doświadczenie. Poddałam się. I przez jakiś czas szłam przez życie ze słowami „nie umiesz, nie dasz rady, to nie dla ciebie”. „Nie bierz za prawdę ograniczających przekonań na własny temat, tylko staraj się je zrozumieć i zmieniać na bardziej prawdziwe i zdrowsze dla Ciebie. Dopóki tego nie zrobisz, będziesz mówił do siebie głosem swojego Krytycznego Rodzica, zamiast wspierać się w trudnych momentach.”* Gdyby nie terapeutka, która otworzyła mi oczy, nigdy nie dostrzegłabym swojego potencjału. Pewnie straciłabym szansę na to, co dzisiaj jest moim udziałem. Miałam odwagę podjąć wyzwania, bo wiedziałam, że warto próbować, że jestem wyjątkowa, mądra, pracowita, odpowiedzialna, że podołam wyzwaniom, a jeśli popełnię błąd, to świat się nie zawali, a doświadczenie, które zdobędę będzie już tylko moje. „Jeśli nasi opiekunowie byli wspierający i troskliwi, to dobrze, wręcz wspaniale. Taki głos Rodzica niesiemy w środku nas. Jeśli zaś byli krytyczni, wymagający i zimni, to ich głosem będziemy mówili do siebie nawet wtedy, gdy oni już dawno odejdą. Uczymy się tego w dzieciństwie. Wewnętrzny Rodzic oraz Dziecko to wewnętrzne głosy, które tworzą się na wczesnym etapie życia i pozostają z nami aż do śmierci. Na szczęście jeśli to, co w sobie słyszysz, Ci się nie podoba, nie jesteś bezradny. Istnieją metody, aby to zmienić.”* Sylwia Siatkowska w swojej kolejnej rewelacyjnej książce podejmuje temat Wewnętrznego Dziecka, Dorosłego i Rodzica, przypominając nam, że w każdym z nas jest ich cząstka. Autorka próbuje pokazać, że nie każdego dzieciństwo było wymarzone i dało odpowiednie wyposażenie na przyszłość, ale możliwe jest zadbanie i zaopiekowanie się tym dzieckiem w nas, które czasem jest poranione, niedowartościowane i oczekuje wsparcia. Książka ta to nie tylko zasób wiedzy, ale również ćwiczenia, które każdemu z nas mogą pomóc w rozwoju. Poniżej prezentuję jedno z nich. Pamiętajcie, dbajcie o tę delikatną cząstkę siebie, troszczcie się o nią, a efekty dostrzeżecie szybko. ĆWICZENIE - Dzienniczek wdzięczności Rano usiądź, zadaj sobie kilka pytań i udziel na nie trzech odpowiedzi: Jestem wdzięczny za: 1. 2. 3. Co zrobię, aby ten dzień był dobry? / Co sprawi, że ten dzień będzie dobry? 1. 2. 3. Afirmacje: (np. "Czuję się kochana, szanowana", „W moim życiu spotykam wielu dobrych ludzi”, „Każdego dnia czuję się zdrowsza”, „Lubię moje życie” itp. 1. 2. 3. Do uzupełnienia wieczorem: Jakie trzy wspaniałe rzeczy wydarzyły się dzisiaj? 1. 2. 3. Jak mogłem uczynić dzisiejszy dzień lepszym? 1. 2. 3. *Cytaty i fragmenty pochodzą z książki S. Sitkowskiej "Przytul swoje wenętrzne dziecko" **Post powstał przy współpracy z Wydawnictwem Sensus POLECAMY:
"SZCZĘŚCIARZE"Szczęśliwi vs. nieszczęśliwi - różnice w myśleniu Odprowadzam syna do szkoły, wracam na parking i …klops. Ktoś „inteligentnie” zaparkował na samych środku parkingu. Nie zdołam wyjechać. Mimo wszystko – próbuję. Oczywiście bez skutku. Znajomy tata ze szkoły, proponuje pomoc (ach Ci mężczyźni, zawsze myślą, że kobiety nie potrafią prowadzić), ale i jemu także się nie udaje. Jestem coraz bardziej zirytowana. Śpieszę się. Za 15 minut mam spotkanie. Biegnę do sekretariatu szkoły, może to ktoś od nich, a może wiedzą, do kogo należy samochód, może do jakiegoś rodzica? Nic nie wiedzą – złość wzbiera we mnie. Wychodzę ponownie na parking porządnie już zdenerwowana. Mogę zostawić samochód i wziąć taksówkę, ale to niestety nie załatwi sprawy, bo potem mam kolejne spotkanie i nie zdążę wrócić po samochód. A jeśli nadal byłby zablokowany? Co za głupi ludzie robią takie rzeczy? Nie wiedział/nie wiedziała, że inni nie będą w stanie wyjechać? Dalsza część myśli, kłębiących się w głowie jest mniej cenzuralna, więc ich nie przytoczę. Na pewno przypomnicie sobie takie sytuacje, w których Wy też byliście wściekli i źli. Gdy moja złość sięgała zenitu – zjawiła się ONA. Właścicielka feralnego samochodu i jak gdyby nigdy nic - wsiada. Podbiegam i próbując się opanować, opowiadam jej, jakiego problemu narobiła. Po czym wsiadam do swojego samochodu, cały czas gotując się ze wściekłości i odjeżdżam. Za chwilę na skrzyżowaniu zapala się czerwone światło. Staję i zaczynam myśleć – w sumie powinnam być szczęśliwa, zdążę jeszcze na pierwsze spotkanie, skoro mam już samochód bez problemu dojadę na kolejne. Powinnam być szczęśliwa, wdzięczna i cieszyć się z tego, że właścicielka samochodu znalazła się tak szybko! No właśnie i tu przechodzimy do sedna. Czym różnią się ludzie szczęśliwi od nieszczęśliwych, potocznie nazywanych pechowcami? Ci pierwsi cieszą się sukcesami w pracy, mają fajne rodziny, mają wystarczająco dużo pieniędzy a drugim praktycznie nic nie wychodzi. Badania Richarda Wisemana pokazują, że najważniejszą różnicą jest sposób myślenia, odbierania i interpretowania świata. Wydaje się zagmatwane? Już tłumaczymy: mamy tendencję do oceniania sytuacji, które się nam przydarzają. I „szczęściarze”, w KAŻDEJ sytuacji widzą tylko pozytywne strony i są za nią naprawdę wdzięczni. Np. jeśli spadliby ze schodów i złamali nogę, oceniliby tę sytuację bardzo pozytywnie, bo przecież mogliby rozbić sobie głowę, czy złamać kręgosłup. Przy tym porównaniu złamana noga to w sumie nic takiego. Myśli pechowców w tej samej sytuacji nie trzeba chyba przytaczać (co za pech!, co ja teraz zrobię, dlaczego mnie to spotkało, jak będę chodzić, pracować, żyć, co za utrapienie, itd.). Ludzie szczęśliwi nawykowo myślą, co jeszcze gorszego mogłoby ich spotkać w danej sytuacji i są szczerze wdzięczni, że nie spotkało ich najgorsze. Są wówczas szczęśliwi. I dotyczy to tych samych sytuacji, które spotykają pechowców. Nastawienie szczęściarzy - w każdej sytuacji spotyka mnie coś dobrego - uruchamia „samospełniające się proroctwo” i faktycznie doświadczają więcej dobrych rzeczy w życiu. Samospełniające się proroctwo działa jak swoisty nieświadomy filtr, dostrzegamy tylko te rzeczy, które są zgodne z naszymi oczekiwaniami. Według Philipa Zimbardo, samospełniające się proroctwo (inaczej: samospełniająca się przepowiednia) oznacza, że oczekiwania dotyczące jakiegoś zdarzenia, czy osoby mogą zmieniać nasze zachowanie w taki sposób, że uzyskujemy to, czego oczekiwaliśmy. Nasze oczekiwania powodują też , że w danej sytuacji poszukujemy dowodów (informacji, szczegółów), które potwierdzają te oczekiwania. Mam szczęście, jestem szczęściarzem, więc w danej sytuacji poszukuję „dowodów” na to, że faktycznie tak jest. Wracając do sytuacji z parkingu. Gdy stanęłam na czerwonym świetle, przypomniałam sobie o myśleniu szczęściarzy. Jak pewnie się domyśliliście, nie jest to moje nawykowe myślenie. Przypomniałam sobie także o „dzienniku wdzięczności”, jaki miałam zacząć prowadzić i poczułam się naprawdę wdzięczna. „Super, że właścicielka samochodu się znalazła! Fantastycznie, że wszystko się udało! Zdążę na wszystkie spotkania!” I wyobraźcie sobie, że wówczas całe zdenerwowanie i stres minęły. Zaczął się szczęśliwy dzień. Naprawdę. Gdybym tylko tak mogła reagować w innych sytuacjach… Jeżeli przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie.
JESTEŚ PIĘKNA I NIEPOWTARZALNAPomysły na poprawę samopoczucia Marta szukała miłości w ramionach silnych, opiekuńczych mężczyzn i pomimo iż było jej z nimi dobrze, zdradzała ich. Oni mieli pełnić w jej życiu rolę ojca, którego nie miała, a ona wchodziła w rolę poszukującej wrażeń rozkapryszonej dziewczynki. Pamięta odejście taty, to było jak trzęsienie ziemi. Ktoś, kto miał zapewniać poczucie bezpieczeństwa, zniknął. I nie chodziło tu tylko o bezpieczeństwo fizyczne i finansowe, ale przede wszystkim psychiczne. Swoją postawę tłumaczy przekleństwem braku miłości i akceptacji. Opowiada o rozstroju nerwowym, który komplikował zdolności poznawcze i koncentrację uwagi oraz spokój wewnętrzny. Gosia, atrakcyjna trzydziestopięciolatka, straciła w związku, który trwał dziesięć lat, swoją niezależność, podporządkowała się mężczyźnie, który odbierał jej każdego dnia prawo decydowania o sobie, godność, w końcu całkowicie ją od siebie uzależniając. Czuła się jak szara myszka. Była niedowartościowana. Szukała podziwu i zainteresowania ze strony męża. Wydawało jej się, że już nie jest kochana. Dorota, wykształcona, drobna czterdziestolatka, upokarzana, poniżana i manipulowana, najczęściej poczuciem winy. Słyszała wciąż, iż jest do niczego, że jest fatalną żoną i matką. W końcu zaczęła w to wierzyć. Tkwiła w toksycznym związku i nie potrafiła powiedzieć „dość”, nie umiała postawić granic. To wszystko trwało latami. Granica była przesuwana powoli. Marta, Gosia i Dorota straciły poczucie wartości i pewności siebie, ale także zatraciły poczucie swoich potrzeb i siłą rzeczy one same i ich wartość przestały mieć znaczenie. Ale nie tylko kobiety doświadczone przez los cierpią na kompleks niższości. Wiele z kobiet potrzebuje stałych zapewnień i potwierdzeń swojej atrakcyjności z zewnątrz – od partnera, rodziny, znajomych czy obcych osób. Może to wynikać z osobistych doświadczeń, wychowania czy określonej osobowości. Wiele z nich mogło rzadko słyszeć w dzieciństwie, że są piękne, a może były uczone nadmiernej skromności i niewybijania się ponad innych? Obecnie nawet mimo wielokrotnych pozytywnych sygnałów z otoczenia i tak nie potrafią powiedzieć o sobie „Jestem piękna”. Większość kobiet przyglądając się innym kobietom, z łatwością dostrzega nieskazitelne włosy, cerę, dłonie, figurę, i inne cechy godne pozazdroszczenia. Podczas gdy spoglądając w lustro, wykazuje „ślepotę na piękno”, zauważając wyłącznie własne niedoskonałości i elementy, które chętnie by zmieniły. Poczucie bycia urodziwą wypływa z głębokich przekonań o sobie i swojej wartości. Prawdziwe piękno nie musi wiązać się z nieskazitelną cerą i idealną sylwetką. Oczywiście wygląd zewnętrzny ma znaczenie, ale bądźmy świadome, że nie ma jednego ani nawet kilku określonych, konkretnych, ostatecznych ideałów. Piękno jest różnorodne i tkwi w różnorodności. Gdyby wszystkie kobiety wyglądały dokładnie tak samo, czy uważane by były za śliczne? Należy pamiętać słowa Angeliny Jolie „Kiedy czujemy się silne i piękne w środku, to widać to na zewnątrz”. Jak w takim razie Marta, Gosia, Dorota i wiele innych kobiet ma spojrzeć na siebie z podziwem i miłością, w jaki sposób dostrzec swój potencjał, swoje marzenia i zrozumieć, że nie trzeba robić pewnych rzeczy wbrew sobie tylko dlatego, że tak wypada? Jeśli masz bardzo niskie poczucie wartości lub silnie zakorzenione medialne stereotypy atrakcyjności, możesz mieć trudność z samodzielnym odnalezieniem swojego piękna. Ale pomożemy Ci ;) Przedstawiamy listę pomysłów na poprawę swojego samopoczucia i na odnalezienie siebie, swoich potrzeb, pragnień i emocji. 1. Zwolnij, bądź uważna na siebie i traktuj siębie jako kogoś dla siebie ważnego. 2. Zakceptuj swoje niedoskonałości. Pamiętaj, nikt nie jest idealny. Zmieniać możesz to, na co masz wpływ, a to, na co nie masz wpływu, zaakceptuj :) 3. Idź na spacer i utrwal na zdjęciach piękne widoki. Mieszkam w Gdyni i spacery brzegiem morze naładowują moje akumulatory. 4. Weź ciepły prysznic albo długą kąpiel, która relaksuje i uspakaja. 5. Wykonaj zabieg pielęgnacyjny albo kup ulubiony kosmetyk. 6. Pożegnaj wewnętrznego krytyka. Mów do siebie w sposób wspierający, dodający otuchy. Ciągłe samooskarżanie, stałe obwinianie i samokrytycyzm powodują przede wszystkim ból i obniżenie poczucia własnej wartości. 7. Wybaczaj sobie i innym. Wybaczyć, to nie znaczy zapomnieć, ale wyciągnąć wnioski i działać tak, aby trudne emocje nie rządziły naszym życiem. Wybaczenie jest niezwykle ważne, szczególnie dla nas samych 8. Myśl pozytywnie. Dostrzegaj to, co dobre, piękne. Zwracaj uwagę na to, co masz, a nie na to, czego Ci brakuje. 9. Pielęgnuj wdzięczność. Zauważaj to, za co możesz być każdego dnia wdzięczna. Wyrażaj ją, dziękuj tym, dzięki ktorym być może jesteś w tym miejscu, w którym dzisiaj mogłabyś nie być. Może były osoby, których dobre słowo, wiara w Ciebie dodały Ci skrzydeł, a może pomogły podnieść się po życiowym upadku. 10. Sięgaj po dobrą książkę, która przeniesie Cię w inną perspektywę Polecam ulubioną pełną ciepła "Alibi na szczęście", wzruszającą "Altanę" i ponadczasowego "Małego Księcia". 11. Napij się pysznej kawy albo herbaty w ukochanym kubku. Mam ich parę, które otrzymałam od bliskich mi osób. Jeden z motywem Paryża przypomina mi koleżankę, która podarowała mi go parę lat temu i pomimo że nie pracujemy już razem, nie ma dnia, bym o niej dzięki niemu nie myślała. 12. Upiecz coś pysznego. Moim ostatnim odkryciem jest rolada czekoladowa z malinami. Uwierzcie mi, pycha.... 13. Zaplanuj maraton filmowy. Może "Kogel-mogel", "W pogoni za szczęściem", "Pamiętnik" albo "List w butelce". 14. Porozmawiaj z kimś, kogo kochasz, przytul się i powiedz o swoich emocjach. A jeżeli nie masz takiej osoby koło siebie, to przytul swojego czworonożnego przyjaciela. Jeżeli jego też brak, pomyśl o adopcji psa albo kotka ;) 15. Napisz do siebie list jako do swojej najlepszej przyjaciółki. Zastanów się, jak pisze przyjaciółka? Językiem pełnym ciepła i wsparcia. Ona pozwala spojrzeć na każdą sytuację z innej perspektywy. Kochane, pamiętajcie o słowach Sophii Loren "Jeśli kobieta jest szczęśliwa, jest także piękna". Jeżeli masz niskie poczucie wartości lub silnie zakorzenione medialne stereotypy atrakcyjności, masz trudność z samodzielnym odnalezieniem swojego piękna, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje, jesteś na życiowym zakręcie - pomożemy Ci. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|