ZNÓW POCZUŁEM, ŻE ŻYJĘFragment książki "Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie." Było na co patrzeć. Widok był przepiękny, rezerwat leżał u naszych stóp jak zielono- niebieska patchworkowa narzuta. Na północny wschód ciągnęła się linia brzegowa ze słynną latarnią morską w Happisburgh pomalowaną w charakterystyczne białe i czerwone pasy. Nabwschodzie znajdowała się wieża kościoła w Winterton, a na zachodzie Barton Broad, drugie największe moczary w okolicy. Z kolei na południu widać było konurbację Potter Heigham, ściśniętą na brzegu rzeki Thurne – dziwne miejsce, które trochę przypominało typowy norfolski nadmorski kurort, tyle że znajdowało się w głębi lądu. Napawaliśmy się widokiem i chłonęliśmy jego piękno. W końcu zeszliśmy z wieży i wsiedliśmy z powrotem do łodzi, aby wrócić do miejsca, z którego wypłynęliśmy. Mogliśmy w tym momencie wraz z dziadkiem wrócić do samochodu, ale obaj chcieliśmy jeszcze przejść się po rezerwacie. Obeszliśmy największe skupisko trzcin, nieruchomych i wysuszonych słońcem, idąc po regularnych, prostopadłych do siebie ścieżkach. Piaszczyste szlaki doprowadziły nas do kolejnej przystani, gdzie z niewielkie punktu obserwacyjnego można było przyglądać się szerokiej połaci mokradeł. Według tabliczki przy drzwiach, trafiliśmy do „Bazy bąka”. Przez głowę przemknęła mi przyjemna myśl – jakby to było spotkać takiego osobnika. Byliśmy sami w bazie i choć mieliśmy przed sobą wspaniały widok na ciągnące się daleko po horyzont moczary, na błotnistej równinie nie wylądował żaden bąk. Nie popsuło nam to jednak nastrojów i w doskonałych humorach ruszyliśmy w drogę powrotną do centrum obsługi turystów i dalej na parking. – Joe, patrz! – zawołał nagle dziadek. Podążyłem wzrokiem za jego dłonią. Czymże było to skrzydlate zjawisko, które nagle znalazło się przed nami? Dziwaczny ptak o baryłkowatej piersi przyleciał szybko znad trzcin po naszej prawej stronie, przefrunął nad ścieżką i zniknął w zaroślach po drugiej stronie. Wyglądał jak pręgowana brązowa czapla, a ja zorientowałem się, że właśnie po raz pierwszy w życiu zobaczyłem bąka. The Birds of Norfolk 2 (Ptaki Norfolk) to pokaźny tom zawierający kilka stron informacji na temat tego właśnie gatunku. Według zawartych tam informacji bąki korzystają wyłącznie z kilku obszarów lęgowych, a część z nich znajduje się właśnie w Norfolk. Z punktu widzenia ornitologii chyba nic tak dobrze nie oddaje istoty tego regionu tak dobrze, jak bąk. To wspaniałe doświadczenie, które przeżyliśmy razem, było po prostu niesamowite. Pamiętam jakby to było wczoraj niezwykłe uczucie spokoju, które mi wtedy towarzyszyło. Było to uczucie, które przybierało na sile w ciągu dnia. Po bardzo długim okresie pustki próżnia wewnątrz mnie zaczynała się wypełniać. Znów poczułem, że żyję. Dzięki temu nie tylko dobrze się czułem, ale też wszystko nabrało nowego sensu dzięki temu, że odkryłem swoje właściwe powołanie. Chciałem to wszystko poczuć jeszcze raz. Zobaczyć więcej, otworzyć się na świat przyrody, który sam otwierał się wokół mnie. Nadal pamiętam tamten dzień – będę go pamiętał do końca życia. Był to początek zainteresowania obserwacją ptaków i początek mojej „ptasiej terapii” – kolejnego etapu mojego życia. * Fragment pochodzi z książki "Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie." POWIĄZANY POST: "Ptakoterapia" POLECAMY:
PTAKOTERAPIAJak przyroda uratowała mi życie?„W szczególnie trudnym momencie brak wsparcia i równowagi między pracą a życiem prywatnym doprowadziły mnie do takiego stanu, że codziennie, od świtu do nocy, odczuwałem ogromny lęk. Mój mózg do późna pracował na pełnych obrotach i nie pozwalał mi spać. Gdy wpadam w taki stan umysłu, gorzej radzę sobie z wyzwaniami codzienności, spada mi nastrój i czuję, jak opuszcza mnie cała motywacja. I w końcu nie zostaje już nic, jestem zupełnie obojętny. Paranoiczny lęk uniemożliwiał mi normalne funkcjonowanie. Czułem dokuczliwy ucisk w głowie, który sprawiał, że nic nie było pewne i towarzyszyło mi cały czas wrażenie, że coś zrobiłem źle. Że zawiodłem."* Czy miewacie takie dni, które przypominają czasami koszmar? Wydaje się, że to nieprawdopodobne, aby zdarzyło się tyle złych rzeczy naraz, a jednak. Albo stresujecie się przed egzaminem, ważną prezentacją w pracy? Albo…tych problemów jest tak wiele, piętrzą się, przerastają nas i czujemy się jakbyśmy stali pod ścianą... "W głowie miałem gonitwę myśli – kumulowana przez lata negatywna energia wymknęła się spod kontroli. Nie było miejsca na racjonalizację i porządek, trząsłem się, płakałem i ściskałem skronie, marząc, żeby to się już skończyło, tak jakby pocieranie głowy mogło pomóc."* Czy będąc przytłoczonym natłokiem spraw, potrafisz przystanąć i zadać sobie pytanie, na ile Twoje szczęście, powodzenie i spokój zależą od Ciebie samego? To pytanie musisz sam sobie zadać. Marca i Angel Chernoff powiedzieliby:
Najważniejsze, byś nigdy nie zakładał, że utknąłeś w życiu, które wygląda dokładnie tak jak obecne. Nie utknąłeś. Sprawy mogą się zmienić, jeśli tylko tego chcesz. Życie zmienia się z każdą chwilą, a więc Ty też możesz. To tylko kwestia podjęcia jednego nowego kroku we właściwym kierunku, a potem kolejnego i jeszcze jednego. Tylko czy o tym wiesz i czy jesteś gotowy? "Chciałem wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie psychiczne i pracować nad nim własnymi siłami. W tamtym okresie musiałem jednak natychmiast coś zmienić, żeby w ogóle zapanować nad swoimi myślami, po długim wahaniu zacząłem zatem zażywać niewielką dawkę sertraliny, która miała <<nieco poprawić>> moje samopoczucie (…) Ostatecznie wziąłem trzytygodniowy urlop i to właśnie wtedy doszło do pierwszego z dwóch wydarzeń, na których fundamencie wyrosła później ptasia terapia. Zacząłem chodzić na spacery, żeby nie siedzieć w domu i zażyć trochę ruchu. Przeczytałem gdzieś, że ruch i świeże powietrze to dwa najlepsze czynniki, które mogły poprawić moje samopoczucie. Wraz z partnerką znaleźliśmy broszurę z trasami spacerów po Norfolk i stopniowo poznawaliśmy niektóre z nich. To właśnie na jednej z tych wypraw, na trasie z North Walsham do Felmingham, doświadczyłem czegoś, co stało się źródłem ptasiej terapii."* Doświadczyliście kiedykolwiek cudownej zmiany samopoczucia po wejściu do lasu albo nawet do parku? Po przejściu paru metrów i głębokim oddychaniu powietrzem, nawet po ciężkim dniu, z pewnością zaczęliście się uspokajać. Patrząc na staw otoczony zielenią ze wszystkich stron, niespiesznie przepływające kaczki, stwierdzaliście, że to uspokajający widok, a wejście do parku było bardzo dobrym pomysłem. Okazuje się, że przebywanie na łonie natury, jej dotykanie – ba – nawet samo oglądanie - sprawia, że ludzie czują się lepiej. Wiele badań wykazało zbawienny wpływ przyrody lub oglądania tylko jej zdjęć. Okazuje się, że pacjenci po zawałach serca są spokojniejsi i odczuwają mniejszy ból, gdy mogą patrzeć na obrazy przedstawiające drzewa, wodę i las, niż ci, którzy patrzą na abstrakcyjną sztukę, a osoby przebywające w szpitalach z widokiem na zieleń wracają do zdrowia szybciej i potrzebują mniej środków przeciwbólowych niż ci, którzy widzą za oknem np. inny budynek, studenci lepiej radzą sobie na egzaminach, gdy w trakcie mogą popatrzeć na jakieś elementy przyrody. U dentysty również jesteśmy mniej zestresowani, gdy na ścianach wiszą zdjęcia, czy obrazy przedstawiające przyrodę. W przeciwieństwie do zatłoczonej ulicy, na której większość z nas ma problem ze skupieniem myśli i zapamiętywaniem informacji (zbyt dużo bodźców oddziałuje na nas w jednym czasie i dużo uwagi musimy poświęcić na ich filtrowanie) - kontakt z naturą zupełnie nieświadomie odświeża nasz umysł, odmienia nas samych. Być może, mając wiedzę na temat zbawiennej roli przyrody na nasze zdrowie psychiczne, z przyjemnością przeczytałam książkę „Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie?”, której Psychologia przy kawie stała się partnerem medialnym. Sam autor napisał o niej : "To radosny dziennik dokumentujący zmianę na lepsze, jaka dokonała się w moim życiu dzięki odkryciu pasji, jaką stała się dla mnie obserwacja ptaków. Tamta chwila miała okazać się punktem zwrotnym i impulsem do napisania tej książki."* I takim radosnym dziennikiem wnoszącym wiele spokoju do naszego zabieganego i pełnego stresu życia jest moim zdaniem książka Joego Harknessa. Autor odkrywa w niej przed czytelnikiem siebie, mówi wprost o swoich problemach, depresji i stanach lękowych i sposobie na wyjście z tego impasu. Jestem przekonana, że chciał w książce podzielić się swoim doświadczeniem, by pomóc innym, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji, ale nie tylko.... Przecież każdy z nas doświadcza stresu. Joe Harkness opracował ptakoterapię opartą na uważnej i świadomej obserwacji, bliskim kontakcie z naturą oraz aktywności na świeżym powietrzu. Książka bogata jest w wiele praktycznych wskazówek z których skorzystać mogą osoby chcące zacząć obserwować życie ptaków. Jestem pod jej wielkim wrażeniem i będę ją polecała wielu osobom, nie tylko tym, z którymi spotykam się na sesjach psychologicznych, ale również moim znajomym i myślę, że stanie się ona trafionym prezentem dla każdego, kto jest bliski memu sercu, bo spokój i szczęście tych osób, są dla mnie niezwykle ważne. "To wspaniałe doświadczenie, które przeżyliśmy razem, było po prostu niesamowite. Pamiętam jakby to było wczoraj niezwykłe uczucie spokoju, które mi wtedy towarzyszyło. Było to uczucie, które przybierało na sile w ciągu dnia. Po bardzo długim okresie pustki próżnia wewnątrz mnie zaczynała się wypełniać. Znów poczułem, że żyję. Dzięki temu nie tylko dobrze się czułem, ale też wszystko nabrało nowego sensu dzięki temu, że odkryłem swoje właściwe powołanie. Chciałem to wszystko poczuć jeszcze raz. Zobaczyć więcej, otworzyć się na świat przyrody, który sam otwierał się wokół mnie. Nadal pamiętam tamten dzień – będę go pamiętał do końca życia. Był to początek zainteresowania obserwacją ptaków i początek mojej „ptasiej terapii” – kolejnego etapu mojego życia."* * Fragmenty pochodzą z książki J. Harknessa "Ptakoterapia. Jak przyroda uratowała mi życie?", bo. WIEM, 2022
POLECAMY:
TAKTYKA SOCJOPATÓWFragment książki "Jak skutecznie bronić się przed socjopatami"Socjopata wygrywa, gdy: • nie rozumiesz jego prawdziwej natury, • grasz według jego zasad, • tracisz z oczu swoje prawdziwe cele w życiu, • pozwalasz mu napawać się swoim gniewem, zmieszaniem lub poczuciem krzywdy, • izolujesz się od innych i podejmujesz z nim samotną walkę, • poświęcasz cały swój czas i energię na zajmowanie się nim lub myślenie o nim, • gubisz równowagę w życiu, wyznaczając sobie niesamowicie trudne zadania, • tracisz cierpliwość (która jest cnotą, nad którą obecnie pracujesz), • dopuszczasz do siebie panikę lub katastroficzne myśli (wyobrażasz sobie bardzo mało prawdopodobny, a niekorzystny rozwój zdarzeń), •nie przeciwdziałasz stresowi, który negatywnie wpływa na twoje codzienne funkcjonowanie, lub poddajesz się chorobie, • tracisz poczucie sensu, historii i wspólnych doświadczeń związanych z tym, co robisz (tj. ze swoją misją). I odwrotnie, to ty wygrywasz za każdym razem, gdy: • sięgasz po obiektywne informacje na temat socjopatów, • pamiętasz o tym, że twój konflikt z bezwzględną osobą jest częścią znacznie szerszej i starszej walki empatii z socjopatią, • zmieniasz zasady gry prowadzonej z socjopatą (tj. zmieniasz definicję wygranej), • koncentrujesz się na osiąganiu własnego celu, a nie na nim, • nie pozwalasz socjopacie napawać się swoimi emocjami, • umacniasz więzi z ludźmi mającymi sumienie i zdolnymi do empatii, • dzielisz swoją misję na kroki, jakie masz wykonać, • wyznaczasz sobie rytm działania, • postępujesz racjonalnie i pragmatycznie, • dbasz o swoje zdrowie, ćwicząc techniki rozładowywania stresu. Pamiętaj, że w walce, którą rozpoczął z tobą socjopata, na jego niekorzyść działają dwa powiązane ze sobą czynniki: 1. Nie potrafi wyobrazić sobie „wygranej” w innych kategoriach niż manipulacja i podporządkowywanie sobie innych, toteż wkrótce traci zainteresowanie wszelkimi działaniami, które do nich nie prowadzą. Ty zachowujesz większą elastyczność, ponieważ samodzielnie decydujesz, co to znaczy wygrać. 2. Jest pozbawiony zdolności do automatycznej interpretacji uczuć przeżywanych przez innych – brak mu nawet śladowych zdolności do odczuwania empatii – zamiast tego beznamiętnie analizuje emocje innych, podobnie jak emocjonalnie zdrowa osoba rozwiązuje zadania matematyczne. Dzięki temu przy odrobinie samokontroli możesz ukryć przed nim wywoływane przez niego emocje, przyspieszając w ten sposób nadejście jego najbardziej przerażającej nemezis, czyli nudy. Socjopaci zawsze powtarzają terapeutom, rodzinie i innym, że często się nudzą i niemal bezustannie poszukują atrakcji. (Niektórzy przyznają, że są uzależnieni: od emocji, od ryzyka, od wywoływania u ludzi określonych reakcji). Nuda pozostaje najtrudniejszym przeciwnikiem socjopaty po kres jego dni – i twoim najlepszym sprzymierzeńcem w udaremnianiu jego intryg. *Fragmenty pochodzą z książki M. Stout "Jak skutecznie bronić się przed socjopatami" Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
WYJDŹ Z LABIRYNTUJak oswoić własny opór i żyć pełnią życiaKinga, atrakcyjna trzydziestopięciolatka, straciła w związku, który trwał dziesięć lat swoją niezależność, podporządkowała się mężczyźnie, który odbierał jej każdego dnia prawo decydowania o sobie, godność, w końcu całkowicie ją od siebie uzależniając. Ania, wykształcona, drobna czterdziestolatka, upokarzana, poniżana i manipulowana, najczęściej poczuciem winy. Słyszała wciąż, iż jest do niczego, że jest fatalną żoną i matką. W końcu zaczęła w to wierzyć. Wiele kobiet, jak pokazują wyniki badań, tkwi w toksycznych związkach. Nie potrafią powiedzieć „dość”, nie umieją postawić granic. To wszystko trwa zwykle latami. Granica jest przesuwana powoli. „Zanim dowiedziałam się o twoim istnieniu, nie miałam pojęcia, że tkwię we własnoręcznie zbudowanym więzieniu. Nie miałam pojęcia, że moje zachowania, sposób bycia, wybory wynikają z lęku, który stale mną steruje. Nie wiedziałam, że ciągle się dopasowuję, gram, uciekam, gonię, szukam, unikam, udowadniam i że robię to wszystko, by czuć się bezpieczniej, by doświadczać choć odrobinę więcej miłości, by być ważną. Byłam przekonana, że moje wybory, sposób bycia, zachowanie są częścią mojej tożsamości i że to ja podejmuję decyzje. Nie zdając sobie z tego wszystkiego sprawy, nie mogłam też wiedzieć, że non stop stawiam opór sobie i życiu. Bo przecież kiedy nie pozwalam sobie na bycie sobą, kiedy udaję, gram, zamykam się na siebie, gloryfikując tę sztucznie tworzoną tożsamość. To wszystko sprawiało, że cię długo nie znałam. Choć ty byłeś zawsze blisko, niezauważany i jednocześnie tak mocno wpływający na moje życie.”* Dlaczego kobiety tkwią w takich małżeństwach, w jakich przez lata żyły Kinga I Ania? Skąd bierze się ich opór przed zmianą? Pierwszym powodem są dzieci. Kobiety tłumaczą sobie często, że najważniejsze jest dobro dzieci, które muszą przecież rozwijać się w rodzinie pełnej. Pytanie, czy większej krzywdy nie wyrządza się dzieciom, skazując je na takie życie? Druga sprawa to lęk. Kobiety boją się, że sobie same nie poradzą. Przecież codziennie słyszały, że są nic nie warte, niczego nie umieją. Niekiedy mają niskie poczucie własnej wartości, które wyniosły z domu rodzinnego, które spowodowało, że nie mają żadnych wymagań, zadowalają się każdym okruszkiem, cieszą się, że ktoś koło nich jest i nie sądzą, by zasługiwały na coś dobrego. Uważają, że lepsza taka miłość, niż żadna. Jest też wiele kobiet, które pomimo wszystko kochają i wierzą w siłę swojej miłości. Wiele znoszą, wierząc, że ich uczucie zdziała cuda i zmieni mężczyznę. Niekiedy też względy religijne powodują, że kobieta tkwi latami w chorym związku. Uważa, że jest to krzyż, który powinna nieść pokornie na swoich ramionach. Tymczasem jest to błędne myślenie, niezgodne z nauką Kościoła. „Pewnie do dziś nie dostrzegałabym tego, co się we mnie naprawdę dzieje, gdyby nie ciągle powracające niemiłe wrażenie dyskomfortu. Nie rozumiałam ani jego, ani przekazu, który niosło. Ale to byłeś zawsze ty. W swojej troskliwej odsłonie starałeś się mi przypomnieć, że nie żyję blisko siebie, że samą siebie okłamuję. Kiedy pewnego dnia o tobie usłyszałam, kiedy cię poznałam, wtedy nie byłam jeszcze gotowa, by przyjąć cię w całości. Stworzyłam sobie pewien obraz ciebie. Zawęziłam twój udział do sytuacji, w których po coś konkretnego sięgałam, chciałam coś zrobić. Przyzwyczaiłam się wtedy mawiać, że czuję opór, by coś zacząć lub skończyć. Wciąż byłeś dla mnie tylko pewnym konceptem. Przyznam, że był to też czas, gdy delikatne mówiąc, nie patrzyłam na ciebie zbyt przychylnie, ponieważ tak naprawdę chciałam cię unicestwić, pozbyć się ciebie, całkowicie zwalczyć. Winiłam cię za wszystkie swoje słabości, poddanie się, wycofanie, brak spełnienia. Przepraszam, ale tak po prostu było mi łatwiej. Wiesz, jak to jest — gdy winisz czy oceniasz innych, nie musisz samemu czuć, nie musisz na siebie patrzeć. Tak jest lżej. Po jakimś czasie nie umiesz już jednak udawać, dopuszczasz do siebie świadomość, że przerzucanie winy na kogoś przynosi tylko krótkotrwałe wytchnienie. Dojrzewasz i zaczynasz wyczuwać, że już czas, by przejąć odpowiedzialność za swoje życie."* Wiele kobiet broni i chroni swojego gniazda. Jak lwice nie pozwalają, by ktokolwiek cokolwiek złego powiedział na ich mężów. Kryją prawdę przed rodziną i przyjaciółmi. Ale niekiedy przychodzi kres. Często dzieci, które latami okłamywały, wybielając tatusia, zaczynają dorastać i widzieć dokładnie, w jakiej rodzinie żyją. Do matki zaczyna wówczas stopniowo docierać, jaki może być dalszy scenariusz, jakie mogą być konsekwencje. Wiedzą, że jest duże prawdopodobieństwo, że córki dorastające w takiej rodzinie w przyszłości przyjmą postawę dziewczynki do bicia, chłopcy natomiast wejdą w rolę agresora. Tak może się stać, gdyż dzieci kształtują swoje postawy drogą modelowania (rodzic jest dla nich modelem, wzorem, który naśladują). Niekiedy dochodzi do przekroczenia kolejnych granic i to jest impulsem do zmiany. Czasami ktoś bliski potrząśnie, otworzy oczy i przemówi do rozsądku. Co wówczas może kryć się za zakrętem? Wiele kobiet boi się tej zmiany. Nawet jeśli dostrzegą, że żyją w piekle, nawet jeżeli strach jest potężny, lęk przed nieznanym paraliżuje je i nie pozwala zrobić kroku naprzód. Niekiedy nie widzą wyjścia z potrzasku i ich obawy są słuszne. Kobiety będące ofiarami przemocy zostają z niczym. Prawo nie staje po ich stronie, nie mają pomocy państwa. Zamykając drzwi, niekiedy muszą się pogodzić z pozostawieniem dorobku swojego życia. I co dalej? " I to był ten czas, gdy przyznałam, że jesteś ze mną i za mnie wybierasz w każdej dziedzinie i momencie życia. Wiedziałam o twoim istnieniu, widziałam cię wszędzie, ale nie miałam jeszcze śmiałości, żeby wyjąć z twoich dłoni berło i zacząć żyć po swojemu. Nie wiedziałam, co takie życie mogłoby dla mnie oznaczać. I co najlepsze, panicznie nieświadomie bałam się po prostu być sobą, być szczęśliwą. Dziś wiem, że to ty wywoływałeś we mnie zwątpienie, przekonywałeś, że wyjście poza to, co znam, może być niebezpieczne. Na szczęście kiedy długo tkwimy w lękach, po jakimś czasie tracą one na sile, a nawet stają się nudne. No bo jak długo można lękać się czyjejś opinii, odrzucenia czy stanu, który określilibyśmy jako porażkę? Jak długo możesz tak samo mocno bać się szczekania psa sąsiada, gdy widzisz, że on niczego Ci nie robi, kiedy się zbliżasz? Z czasem im częściej zderzałam się z czymś trudnym, tym wyraźniej czułam, że ani bolesna emocja, ani myśl, ani nawet niekomfortowe zdarzenie nie mogą mnie zabić. Co więcej, zauważyłam też, że większość tego, czego się obawiam ,nie może mnie dotknąć ani zranić, a cierpienie pojawia się wtedy, gdy poświęcam uwagę temu, czego nie chcę, gdy opieram się rzeczywistości. Skoro zatem tak niewiele rzeczy stanowi dla mnie prawdziwe zagrożenie, to dlaczego miałabym wciąż stosować uniki, wycofywać się, kulić, umniejszać? Dlaczego miałabym oddawać swoje życie, wybory w ręce kierującego się lękiem oporu, czyli ciebie? Zobaczyłam, że robię to wyłączenie dla ciebie, co oznaczało, że to ty przeżywasz moje życie. To było szokujące odkrycie, ale właśnie ono stało się pierwszą odsłoną przestrzeni, w której świadomie spotykałam się z tobą, oswajałam to, co do tej pory wywoływało we mnie strach i przerażało mnie."* Nie są to proste decyzje. Każdy musi je podjąć w zgodzie z własnym sumieniem. Choć ta zgoda z samym sobą nie ułatwia trudnej drogi, którą będą miały do pokonania. Ważne, by być otoczonym ludźmi, którzy pomogą odzyskać wiarę we własne siły, uwolnić się od poczucia winy, wyzwolić od poczucia krzywdy. Nie jest to proste, ale możliwe. Trzeba wyjść z pewnej granej latami roli i wejść w rolę kobiety świadomej, silnej i pewnej siebie, która kocha przede wszystkim siebie, między innymi po to, by kochać też tych, którzy tego uczucia nie podepczą. "Tak właśnie zaczęliśmy być prawdziwie ważni i obecni dla siebie. Stałam się twoją najbliższą osobą, a ty moją. Nasze pozycje w życiu stawały się również klarowne i uporządkowane. Wyjęłam ci z ręki berło, włożyłam koronę i poszłam przeżywać dalej życie. Ale nie bez ciebie, lecz u twego boku, bo stałeś się moim przyjacielem, kompanem. Wiem, jaki jesteś, czego dla mnie pragniesz, i choć wciąż żyjesz w lęku, to rozumiem, że to, iż starasz mi się coś wyperswadować, robisz z miłości do mnie. Dziękuję ci za to i wybieram, by widzieć cię, szanować, czasem nawet słuchać, ale w większości czuć to, czego pragnę, i pozwalać sobie na to. I nie bój się, bo przy mnie sam się przekonasz, jak pełne i finezyjne może być życie. Tu, poza stawianymi przez ciebie mistrzowsko granicami. Chodźmy dalej razem, bo tylko wtedy, gdy uznaję ciebie, mogę doświadczać prawdziwego życia w pełni. A poza tym twoje towarzystwo dodaje memu życiu smaku..."* Wyrwanie się z toksycznego związku, zmiana pracy, nawyków związane są oporem przed zmianą. który jest naturalną ludzką reakcją przed zachowaniem status quo, a którego źródłem może być wiele różnych czynników: zarówno świadomych jak i nieświadomych. Najczęściej jest to to obawa przed nieznanym, czasem błędy komunikacji, brak świadomości problemów i korzyści zmiany, brak zrozumienia konieczności zmiany; zmiana odczuwana jest jako deprecjacja osobista. Do szans, które oferuje nam życie podchodzimy z rezerwą, stawiamy im opór, Chciałybyśmy otworzyć drzwi temu co nowe postawić pierwszy krok, ale....Dopada nas wiele wątpliwość. Czy dam radę, czy to dobre dla mnie, czy bezpieczne? Z jednej strony ten wewnętrzny głos jest naszym sprzymierzeńcem, pełni funkcję ochronną, ale z drugiej odbiera szansę na nowe możliwości. Każda zmiana związana jest z kosztem, który musimy za nią zapłacić, gdyż pomimo wizji zysku, w człowieku często pojawia się żal za tym, co musi za sobą zostawić. Obserwując ludzi sukcesu, widzimy zazwyczaj ich pozycję zawodową i społeczną, gruby portfel, radość i szczęście na mecie maratonu, dumę podczas odbierania statuetek, popularność, powodzenie, natomiast nie zastanawiamy się, co za tym się kryje. Z reguły dostrzegamy tylko wierzchołek góry lodowej, a pod nim przecież stoi człowiek, który każdego dnia musi prowadzić najcięższą walkę, walkę z samym sobą, z przezwyciężaniem tych wszystkich sił hamujących, które kuszą go do pozostania w tak wygodnej strefie komfortu. Mozolna praca, pot, poświęcenie, oddanie, cierpliwość, determinacja, ale również rozczarowania i porażki, które są nierozerwalnie wpisane w rozwój. Aby poczuć wiatr w żaglach i oderwać swą łódź od brzegu przyzwyczajeń, rutyny, stagnacji, musimy przede wszystkim popatrzeć na siebie w sposób pozytywny. Spojrzeć przez pryzmat swoich mocnych stron, dzięki którym będziemy z odwagą stawiać każdego dnia kolejne kroki naprzód. Co prawda niejednokrotnie uświadomimy sobie, iż droga po której kroczymy jest długa i nie zawsze dobrze oznakowana, jak napisał w książce „Jak zrobić karierę” Gunter Fritz, ale dzięki wytrwałości damy radę. Czujność i umiejętność chwytania każdej okazji pozwalającej przybliżać nas do celu, będą naszymi sprzymierzeńcami, a docierając do kresu naszej wędrówki, nie tylko osiągniemy zamierzony efekt na przykład w postaci zgrabnej sylwetki, zdanego egzaminu, czy ukończonego maratonu, ale dostając dodatkowy bonus, którym jest nieoceniona wartość satysfakcji i wzrostu poczucia własnej wartości. A dzięki nim postawienie kolejnego pierwszego kroku na nowej drodze rozwoju będzie o wiele łatwiejsze. Nie ukrywam, że po raz pierwszy w moje ręce trafiła książka dotyczą oporu. Oporu, który sabotuje wiele naszych decyzji. Dzięki Sylwii Koceń możemy nauczyć się go demaskować, rozpoznawać różne jego twarze, ale również go zrozumieć i oswoić. Jeżeli chcecie wyjść z labiryntu w którym tkwicie, nie traćcie czasu, sięgnijcie po książkę, która może odmienić wasze życie. * Fragmenty pochodzą z książki S. Kocoń "Spełniaj się. Jak oswoić własny opór i żyć pełnią życia", Wydawnictwo Onepress, 2022 POLECAMY:
HISTORIA WIELU KOBIETToksyczne związkiMijały tygodnie, a ona wciąż nie umiała powrócić na normalności. Nie umiała skupić się na pracy, na projektach, którym poświęcała czas i serce, w które angażowała się bez reszty. W kółko czytała treść maili, które rozpoczęły tę niespodziewaną, niechcianą, a wnoszącą tyle emocji znajomość. Tak – wszystko, co nas łączy jest naprawdę ekscytujące, no i nie jest proste. Nie powielę Twojego wywodu i nie napiszę "może”. Zacznę od wielkich liter zdanie: Należy poczekać, pozwolić się temu potoczyć, bo nic przecież nie dzieje się przez przypadek. Rozumiem, że boisz się mi zaufać i nie będę Cię do tego namawiał, gonił i popędzał. Czas pokaże, że można, ale to musi nastąpić samo, nic na siłę bo wszystko można by zepsuć… Po śmierci Pawła nie szukała miłości. On był jej pierwszą i jedyną, najwspanialszą, jaka może się zdarzyć. Gdy wreszcie po trzech latach zaczęła uczyć się życia, nowego życia, pojawił się on. Broniła się jak mogła. Nie chciała, by ktokolwiek zastąpił miejsce tego, który przecież nie mógł być zastąpiony. Nie jestem nieuczciwym wyrachowanym egoistą. Może jestem odpowiedzialnym człowiekiem, który tęskni za czymś, czego nigdy nie doznał? Jednak nie potrafię sprecyzować - czego. Cieszę się, że jesteśmy od początku szczerzy i że umiemy o pewnych sprawach mówić… Zaufała, a może tęskniła za ciepłem, bliskością, może potrzebowała oparcia, miłości, poczucia bezpieczeństwa. To był piękny czas, w którym wreszcie zaczęła się uśmiechać i patrzeć w przyszłość. Dzisiejsze Urodziny wyobrażała sobie od paru tygodni. Co prawda dostrzegała, że Grzegorz nie jest tym, który ją zdobywał kilka miesięcy temu, ale tłumaczyła go wciąż przed samą sobą. Dzwonek do drzwi spowodował szybsze bicie serca. Widok kuriera z bukietem czerwonych róż potraktowała jako początek świętowania. Od razu zauważyła śnieżnobiałą kopertę kontrastująca z czerwienią róż. W jej wyobraźni kryła niespodziankę, której tak bardzo pragnęła… Nie chciała otwierać jej w pośpiechu. Wykąpała się, przygotowała ulubioną kawę i drżącymi z podekscytowania dłońmi zaczęła sprawdzać, co kryła zawartość… Wybacz. Nie mogę, nie chcę tego dalej kontynuować. Tak będzie lepiej dla nas. Nie mogła uwierzyć. Może to jakiś żart. Łzy napłynęły jej do oczu. Wzrokiem zaczęła przebiegać po linijkach tekstu, szukając słów wyjaśniających, że to żart… Początek był super, wydaje mi się, że kiedy człowiek poznaje drugiego i chce go poznać lepiej, a może i zdobyć, nie widzi pewnych wad, a może nie chce widzieć. A tak było ze mną. Widziałem w Tobie super babkę, atrakcyjną, mądrą i dlatego potoczyło się to przez te pierwsze miesiące tak, a nie inaczej. Jednak potem zaczęły mnie pewne sprawy drażnić, denerwować. Chciałem pisać, ale tylko kiedy miałem na to ochotę, chciałem spotykać się, ale tylko wtedy kiedy miałbym na to czas. Tak wiem, że to egoizm, ale powiedziałem Ci kiedyś, że zdaję sobie sprawę, że jestem egoistą. Dla mnie znajomość ta mogłaby mieć sens tylko na takich warunkach, o których napisałem, że to ja ustalam warunki. Więc kiedy nie piszę przez tydzień, i kiedy nie spotykamy się przez dwa tygodnie, to po prostu tak ma być, bo ja nie mam ani czasu, ani ochoty. Więc kiedy zauważyłem, że taki układ Ci nie odpowiada, próbowałem Ci to delikatnie powiedzieć. Ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać o nas, zaczęło być to dla mnie nie do wytrzymania. Zacząłem odczuwać to tak, jakbyś mnie osaczała. Wiem, że nie miałaś ani takiego zamiaru, ani nie odbierałaś tego w ten sposób, być może powiedziałabyś, że to ja prowokowałem takie sytuacje, ale piszę jak to odbierałem. Kilka razy próbowałem o tym mówić, ale skutków nie było i dlatego zacząłem wysyłać Ci sygnały że, chyba nie ma to sensu. Problem był w tym, że dalej pociągałaś mnie jako kobieta. Już wówczas wiedziałem, że jeśli nie przerwę tego, jeśli nie skończę – zrobię Ci wielką krzywdę, domyślałem się, że z twojej strony zaczęły się krystalizować jakieś uczucia, a to znaczyłoby, że ta znajomość nie jest już tak prosta i nieskomplikowana jak do tej pory. Jednak jak pisałem i mówiłem, nie chcę Cię oszukiwać, nie chcę robić Ci nadziei i być może postępuję zbyt drastycznie, ale nie widzę innego wyjścia. Historia Poli to historia wielu kobiet, których życie przeplatają radości i cierpienia, miłość i lęk, zaufanie i rozczarowanie, ból i tęsknota. Życie, w którym dokonujemy czasami niewłaściwych wyborów, popełniamy błędy wynikające z obdarzania ludzi zbyt dużym zaufaniem, a może patrzeniem na innych przez pryzmat swojej uczciwości. Zrozpaczona, zawiedziona, rozczarowana dziewczyna miała dwa wyjścia, wyciągnąć lekcję z trudnego związku i z podniesioną głową ruszyć dalej w życie, albo rozpamiętywać popełniony błąd. Przecież mogłam się nie oprzeć, nie musiałam rzucać się w ramiona tego człowieka. Dlaczego podjęłam tak głupią decyzję? – te pytania powracały jak bumerang do Poli każdego dnia. I w tym miejscu można by było odpowiedzieć dziewczynie słowami Pani Kasi Miller pochodzącymi z najnowszej książki, w której to sama autorka opowiada:<< Jeśli ktoś mnie pyta: „Czy ja mam się związać z tym facetem, czy nie, bo nie chciałabym popełnić błędu”, odpowiadam: „Nie ma szansy, ponieważ to, co bierzesz w tej chwili pod uwagę, to jest tylko kawałeczek czegoś, co widzisz. Na to, co się będzie działo pomiędzy Tobą a tym człowiekiem, nie wpływa tylko to, co jest w nim i w Tobie teraz, ale cały świat, mnóstwo rzeczy może się zdarzyć>>. Pola nie mogła wielu rzeczy przewidzieć, ale od niej zależało, jaką drogę wybierze po odejściu Grzegorza. Od nas bowiem zależy, co wybieramy. Katarzyna Miller ze swoim dystansem do życia podsuwa kolejną myśl: ,,…widzę wszystko, ale wybieram dobre. A jak wybieram dobre, to ono mnie wybiera. I mam ochotę na więcej.” Błędy i złe wybory są rzeczą ludzką, natomiast ważne, by nie odebrały nam ochoty na delektowanie się życiem. Wspomniana książka „Życie od A do Z” to zbiór felietonów rozpisanych według liter alfabetu, które wciągają czytelnika bez reszty. Kolejne rozdziały, które można czytać w dowolnej kolejności są poświęcone różnym aspektom życia, między innymi: miłości, zdradzie, wolności, dojrzałości, optymizmowi, krzywdzie. Pani Kasia w charakterystyczny dla siebie, niezwykle dowcipny, inteligentny, a zarazem ciepły sposób „otwiera” nas na życie, uczy uważności i pokazuje, iż to od nas w bardzo dużej mierze zależy, jakie będzie miało ono barwy i odcienie. Jak stwierdza autorka „ Życia od A do Z”: „Błędem jest trwać w błędzie, w tym, co już jest dla nas niedobre. Jeść niesmaczne, zepsute rzeczy, utrzymywać iluzję, że coś trwa, choć się już skończyło. Niezgoda na przemijanie też jest błędem, ponieważ zatrzymujemy coś, z czego nie ma już energii. Będąc w kontakcie ze sobą i z realnością, możemy zaczynać na nowo, odradzać się, zamiast patrzeć do tyłu i się nie rozwijać.” Wspaniała lektura na popołudnie z kawą. A jeśli powiecie: "Nie mam czasu", to od razu pomyślcie, jak w takim razie cieszyć się życiem, nie mając czasu na życie? :) Dziś sobota - spróbujcie! Fragmenty pochodzą z książki Katarzyny Miller, Dariusaz Janiszewskiego "Życie od A do Z". Wydawnictwo Zwierciadło Jeżeli żyjesz w toksycznym związku, przeżywasz trudne chwile, nie możesz poradzić sobie z tłumionymi uczuciami, targają Tobą emocje - pomożemy CI. O ile chcesz skorzystać z naszej wiedzy i doświadczenia, zapraszamy na porady on line. Wielu osobom pomogłyśmy, pomożemy i Tobie :) Możemy pomóc Ci inaczej patrzeć na świat... bo przecież wszystko zaczyna się w naszej głowie!
POLEAMY:
|
JESTEŚMY NA FACEBOOKU:
POMAGAMY:
PISZEMY DLA WAS:
|